• Nie Znaleziono Wyników

W Warszawie byłam na aryjskich papierach - Henrika Shvefel - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W Warszawie byłam na aryjskich papierach - Henrika Shvefel - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HENRIKA SHVEFEL

ur. 1931; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, okupacja niemiecka, Żydzi, ukrywanie się, fałszywe dokumenty

„W Warszawie byłam na aryjskich papierach”

Jak ja już byłam w Warszawie, to ja widziałam, że trzeba było uciekać, schować się do bramy, bo oni łapali, były łapanki i wtedy ludzie stawali, robili rząd, stali w rzędzie takim, i oni brali, ten tak, ten nie, ten tak, ten nie, i brali ludzi i wywozili ich. Część do Oświęcimia, a część nie wiem dokąd, ale tak to było, przypadek zupełnie kogo tak, kogo nie. Ale już wtedy byłam na aryjskich papierach… to już było w Warszawie.

Ja widziałam to powstanie w warszawskim getcie. Jak mieszkałam w Warszawie, to jeszcze gieto było, nie wiem jak długo, ale jeszcze moja mama była w giecie. Później wyszła i ją też urządzili na wsi, ale gieto było. Później było powstanie gieta, a później było powstanie Warszawy.

Ja dwa razy dostałam fałszywe dokumenty! Bo raz na imię Strawska, a raz na imię Ziomkowska. I zdaje mi się, że gdzieś jeszcze mam ten dokument na Strawska, gdzieś go mam. I wiem, że byłam dwa razy w szkole, po to, żeby dostać legitymację.

Później jak dostałam tą legitymację to się czułam bardziej bezpieczna. I ja wiem, że jak mieszkałam na przykład u tej pani Strzeleckiej, nie za bardzo było co jeść, ale jednak nie można było, teraz wiem, że to nie był głód, ale wiem, że nie było co jeść, ja wychodziłam do sklepu takiego jarzynowego, prosić o jarzyny, to znaczy rzodkiewki, że się zdejmowało tę zieleń i to wszystko, to ja miałam rozum powiedzieć, że ja mam króliki w domu, bo ja się bałam, że to znaczy dla mnie, jak ja nie mam co jeść, to ja jestem nielegalna. To ja mówiłam, że mam króliki i czy ja mogę dostać to wszystko dla królików, ja to przynosiłam i pani Strzelecka to gotowała i to żeśmy miały z tego kotlety takie z tego zielonego tego. Ale nikt mi nie powiedział, ja wiedziałam, że ja mam to powiedzieć tak. Już byłam dosyć dorosła widocznie, albo dosyć, no jak to się mówi, już miałam duże doświadczenie. Co wolno, co nie wolno, to instynkt taki, po prostu instynkt. Widocznie, tak jak zwierzęta mają instynkt, tak ludzie, których się goni mają jakiś instynkt też, żeby uciekać.

Powiedzieli mi: „Od dzisiaj się nazywasz tak”, to się nazywam tak. „I od dzisiaj nie masz tu rodziców, tylko masz tą rodzinę”. W ogóle nie wpadłam na myśl, że może

(2)

być inaczej, że trzeba się nad tym zastanowić. Nie wolno mi było myśleć. Wolno mi było być jak automat. To co mi powiedzieli, to robić. Ten z góry prowadził mnie, był za mnie odpowiedzialny. I ja słuchałam co On mówi i robiłam co kazał. I kazał mi milczeć, to milczałam. Ale to nie byłam jedyna. Dużo ludzi się tak uratowało, dużo dzieci się tak uratowało. Ja miałam tą metrykę też z Grodna, bo pamiętam, że pisało Grodno. Ale ja byłam Henryka. Cały czas byłam Henryka. Oj nie, byłam jakiś czas Teresa, ale coś nie przyzwyczaiłam się widocznie i zrobili ze mnie z powrotem Henrykę. Bo jak się urodziłam, to byłam Chena, ale wszystkie dokumenty były robione już po wojnie, to wszędzie jestem Henryka. Teraz jestem Henia, bo to jest krótkie, wygodniej jest ludziom mówić Henia, nie Henryka.

Data i miejsce nagrania 2017-07-05, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyjechałam z tą panią [Ukrainką] do Warszawy i tam się opiekowałam przez jakiś tydzień czy dwa tymi małymi dziećmi, bo [ich] rodzice też jeździli, na szaber to się

W parku to ja byłam ciągle, bo przecież naprzeciwko naszego domu na Żulinkach była brama, to albo odsuwałyśmy tą bramę i tam można było przejść, albo pod

Wróciłam akurat na święta Bożego Narodzenia i już potem nie wracałam, bo mąż był na wojnie jako żołnierz i tam był ranny, we Lwowie w szpitalu leżał.. Pod Lwowem

Słowa kluczowe Rawa Mazowiecka, II wojna światowa, getto w Rawie Mazowieckiej, rodzina, dzieciństwo, rodzina Leszczyńskich..

Na przeciw zaraz internatu, ale tam płaciłam 35 zł, a internat 55 zł., a dla rolnika, to już było bardzo dużo, bo rolnikom się nigdy za dobrze nie powodziło, i te produkty

Tu na Starym Mieście, na Podzamczu, to nie było gieto, to było, myśmy tam mieszkali, i były godziny policyjne, i były opaski.. Już nawet nie żółte łaty,

Straciła całą rodzinę, ale jednak ja tu przyjechałam do kraju, to miałam tutaj zmowę z dziadkiem i z babką, którzy się też w Zielonce uratowali, ale wtedy

Tak żeśmy rozmawiały, a ona u mnie była, ona była u mnie w Tel Awiwie nawet dwa razy i jej siostra Kinga, która tu była w klasztorze w Lublinie, ona była zakonnica, która