• Nie Znaleziono Wyników

Młyn Rzymowskich - Andrzej Budzyński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młyn Rzymowskich - Andrzej Budzyński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ BUDZYŃSKI

ur. 1952; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Zemborzyce, młyn Rzymowskich, projekt Lublin. W kręgu żywiołów - woda

Młyn Rzymowskich

Mój tata korzystał z młyna państwa Rzymowskich. Jeszcze jako chłopak w wieku 10- 12 lat woziłem z tatą zboże na mąkę do tego młyna. Ponieważ nasze gospodarstwo miało zaledwie 20-30 arów i było bardzo małe, nie mieliśmy własnego konia ani wozu. Korzystaliśmy z pomocy sąsiadów przy okazji, kiedy tylko ktoś tam swoje zboże woził.

Dawniej był to młyn napędzany przez wodę, ale w tym czasie, o którym ja mówię, był już napęd elektryczny. Z wielkim zaciekawieniem chodziłem po tym młynie. Pan Rzymowski, bardzo przyjemny człowiek, chętnie oprowadzał. Kiedyś byliśmy na wycieczce szkolnej w tym młynie – to była dla nas duża atrakcja. Jak to wszystko huczało, jak ta mąka się sypała. Pan Rzymowski pokazywał nam różne frakcje. W zależności od ustawienia żaren można było produkować mąkę określonego typu. Jest co wspominać, ja to pamiętam.

Data i miejsce nagrania 2019-08-06, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niektóre ryby można było w stanie surowym przemielić na młynku do mięsa i później robić pasztet lub kotlety rybne z dodatkiem bułki czy warzyw. W takiej postaci również były

Druga przeprawa była tuż przy szkole podstawowej, tam była drewniana kładka o szerokości kilkudziesięciu centymetrów.. Często uczniowie korzystali z tej kładki,

Nie pamiętam, w którym roku, ale właśnie przed rozpoczęciem budowy Zalewu Zemborzyckiego nastąpiła zmiana granic miasta i Zemborzyce stały się dzielnicą dzielnicą

Zwykle jechaliśmy do Lublina pociągiem i później spacerkiem szliśmy w kierunku Starego Miasta, przez Krakowskie Przedmieście i wracaliśmy sobie piechotką przez ulicę

Chodziliśmy sobie, patrzyliśmy: „O, dzisiaj woda jest tutaj”, za tydzień była gdzie indziej. W czaszy zbiornika wciąż były niewyciągnięte do końca pozostałości

Od strony technicznej to wyglądało tak, że trzeba było wybudować zarówno zaporę czołową, jak i wały.. Zapora do dziś zachowała się w pierwotnym stanie, natomiast

W lesie po stronie wschodniej zalewu była ścieżka gdzie co kilkaset metrów znajdowała się stacja z różnymi urządzeniami sportowymi, na przykład kółkami do podciągania

Okazało się, że są kłopoty, dlatego że ujęcie wody w Prawiednikach leżało na dużo wyższej wysokości niż Zemborzyce.. My mieliśmy problemy nie z brakiem