• Nie Znaleziono Wyników

Jaskółka Śląska, 2014, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jaskółka Śląska, 2014, nr 12"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

SCHLESISCHE SCHWALBE SLEZSKÁ VLAŠTOVKA SILESIAN SWALLOW

MIESIĘCZNIK GÓRNOŚLĄSKICH REGIONALISTÓW 12/2014 ISNN 1232-8383 NAKŁAD 24.000 EGZ.

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

RAŚ dla każdego

RAŚ jest organizacją dla każdego, komu zależy na rozwoju naszego regionu. Jeśli dostrzegasz korzyśc z wprowadzenia autonomii i nie chcesz siedzieć z założonymi ręka- mi, przyłącz się do nas. Wykaz tere- nowych kół RAŚ

 ➣strona 5

ŚLŌNSKŎ SZWALBKA

Czym jest autonomia? Jaki wokół niej mamy klimat polityczny? Dlaczego współcześnie autonomia Górnego Śląska nie jest utopią?

O tym i wydanej niedawno książce „Autonomia Śląska w perspektywie historycznej i współ- czesnej” w rozmowie z autorem – Tomaszem Ćwienkiem

 ➣strona 7

Edytorial

Dlaczego potrzebujemy rad dzielnic? Co one dają mieszkańcom? Jak wspierać lokalne ini- cjatywy? Na te pytania odpowiada Aleksander Uszok w felietonie – RAŚ robi swoje

➣strona 3

➣

cd. na str. 3

Wokół samorządu Odczarować autonomię

Pracowite dobrego początki

Tegoroczna kampania wybor- cza, jak i same wybory były chyba najbardziej kontrower- syjne od lat. Zwłaszcza samo głosowanie i to, co działo się po nim, pokazało, że central- ny system zarządzania pań- stwem jest niewydolny. Nie mówiąc o źle przygotowanym systemie zliczania głosów, nie pomyślano nawet o rzetelnej kampanii informacyjnej, czego wynikiem było około 20% głosów nieważnych w województwie śląskim. Mimo wszelkich uchy- bień pozycja Ruchu Autonomii Śląska została ugruntowana. W sejmiku mamy czterech rad- nych, którzy stanowią klub. Udało się wprowa- dzić radnych m. in. do rad Katowic i Chorzowa, co też należy uznać za sukces, mamy wójtów burmistrza i radnych powiatowych. Tegoroczne wybory pokazały, że nie jesteśmy efemerydą i nie znikniemy z górnośląskiego krajobrazu po- litycznego. Wszystko dzięki naszej pracy i na- szym wyborcom, których, jak się okazało, mamy coraz więcej. Przed nami kolejne cztery lata wytężonej pracy, które musimy maksymalnie wykorzystać dla dobra wspólnego wszystkich mieszkańców naszego regionu. Nowy rozkład Kolei Śląskich, rady seniorów i pożytku pu- blicznego, przejrzystość prac sejmiku, zmiany w polityce rowerowej i tworzenie rad dzielnic tam, gdzie ich jeszcze nie ma, to oprócz ostat- niego główne wnioski, które radni Klubu RAŚ już złożyli na drugiej sesji sejmiku. Pracowite dobrego początki. W bieżącym numerze infor- mujemy o potrzebie powoływania rad dzielnic, czyli tzw. jednostek pomocniczych, które stano- wią najniższy szczebel hierarchii samorządowej i prezentujemy wiele ciekawych tekstów, a także nowych autorów, którzy, mamy nadzieję, będą z nami dłużej. Ze swojej strony pragnę podzię- kować Państwu za głosy na RAŚ oddane w listo- padowych wyborach i złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Pyrsk! Ludkowie!

Temat wydania

RAŚ trzyma się mocno

W wyborach samorządo- wych 2014 Ruch Autonomii Śląska zdobył o jeden man- dat więcej w sejmiku woje- wództwa śląskiego niż cztery lata wcześniej. Jako sukces traktować można wprowa- dzenie dwóch przedstawicie- li naszego stowarzyszenia do rady Katowic. Nie brak także rozczarowań. Takim jest wynik w wy- borach do sejmiku województwa opolskiego.

Pozostał zatem niedosyt i poczucie, że stać nas na więcej. Nie spełniły się nadzieje tych, którzy liczyli, że RAŚ okaże się gwiazdą jedne- go sezonu, niczym niegdyś Samoobrona czy Liga Polskich Rodzin, i po wyborach zniknie z regionalnej sceny politycznej. Zawód spo- tkał jednak również tych, którym wydawało się, że po przełomie 2010 roku, kiedy uzyska- liśmy przy trzeciej próbie mandaty w sejmiku województwa śląskiego, będzie już z górki.

Umocniliśmy swoją pozycję, by jednak zrobić kolejny krok do przodu musimy podjąć wysiłek jeszcze większy niż dotąd. Tak w największym skrócie można podsumować efekty wyborów samorządowych.

Jak hartował się RAŚ

Ta kampania była zasadniczo różna od po- przedniej. RAŚ traktowany był jako poważny gracz, z którym trzeba się liczyć, a co za tym idzie, którego należy się obawiać. Nasze po- tknięcia skrupulatnie odnotowywała i wykorzy- stywała konkurencja oraz media. Nie wszyscy wśród nas uświadomili sobie w porę, że w cią- gu ostatnich czterech lat zmieniły się reguły.

I że przeciwnicy śląskiego przebudzenia nie cofną się przed wytaczaniem do walki z RAŚ najcięższych dział, choćby wykorzystując jeden z katolickich tygodników. Zła wiadomość jest taka, że na taryfę ulgową nie będziemy mo-

gli liczyć już nigdy. Dobra – że przetrwaliśmy ostrzał. I trzymamy się mocno.

Warto wskazać na jeszcze jedną różnicę w stosunku do wyborczych zmagań sprzed czterech lat. W województwie śląskim to RAŚ przedstawił najwięcej konkretnych pomysłów na funkcjonowanie samorządowych instytucji.

Oskarżani wielokrotnie o nadmierne skupianie się na historii i rzekomo nierealnej autonomii, pokazaliśmy, że mamy koncepcję zmian, które można wprowadzić tu i teraz, nie czekając na

ustrojową rewolucję. Zaowocowało doświad- czenie zdobyte przez cztery lata w sejmiku.

W tym czasie ogólnopolskie partie prowadziły kampanie jakby chodziło o wybory parlamentar- ne. Z premier Kopacz i prezesem Kaczyńskim w roli głównej. Opowiadającymi o miliardach z Unii i reformie górnictwa, na które samorząd wpływ ma skromny, jeśli nie żaden. To dosko- nale ilustruje stosunek obu największych partii do samorządności.

Jerzy Gorzelik

Radni Ruchu Autonomii Śląska wybrani w tegorocznych wyborach do sejmiku województwa śląskiego. Od lewej: Janusz Wita, Jerzy Gorzelik, Henryk Mercik i Andrzej Sławik.

Fot. Adam Korzeniowski

Monika

Kassner

redaktor

naczelna

(2)

grudzień 2014 r., Jaskółka Śląska

2 AKTUALNOŚCI

Strefa absurdu Kartka z kalendarza

W rejs Kanałem Gliwickim

Wraz rozwojem przemysłu na Gór- nym Śląsku powstał problem trans- portu węgla, wyrobów hutniczych i innych towarów. Najtańszym środ- kiem transportu na tamte czasy była rzeka. W XVIII w. powstały pierwsze plany wybudowania kanału łączące- go Śląsk zresztą regionów Prus, by ten transport usprawnić. Tak w 1801 roku zaczęto budowę Kanału Kłod- nickiego. Spełniał on dobrze swoją funkcję do wybuchu I wojny świa- towej i oddania do użytku Kanału Centralnego w zachodnich Niem- czech. Po zmianach geopolitycz- nych i przyłączeniu najbardziej uprzemysłowionej części Śląska do nowo odrodzonej Polski znaczenie tego kanału diametralnie zmalało.

Miasta na Górnym Śląsku, które pozo- stały w granicach niemieckich, zwłasz- cza Gliwice, zyskały na znaczeniu. Po stronie niemieckiej dalej znajdowały się ważne zakłady przemysłowe.

W celu zwiększenia konkurencyjno- ści wyrobów ze Śląska postanowiono wybudować nowy kanał. I tak w 1933 roku zaczęły się prace przygotowaw- cze do budowy Kanału Gliwickiego (Gleiwitzer Kanal, Oberschlesischer Kanal). W 1934 roku kamień węgielny wmurowano w obecności Rudolfa Hes- sa. Przez cale lata 30-te XX w. trwa- ły prace przy budowie kanału i całej infrastruktury z nim związanej (kolej, autostrada). Zatrudniono do tych prac około tysiąca bezrobotnych. Wyburzo- no wiele domów w tym pałac w Ła- będach. Uroczyste otwarcie Kanału

Gliwickiego nastąpiło 8 grudnia 1939 roku, ale uruchomiono go w 1941.

W 1970 roku otwarto Kanał Kę- dzierzyński. Służył on do 1983 roku do transportu nawozów sztucznych, a obecnie jest wykorzystywany do że- glugi i rekreacji.

Długość Kanału Gliwickiego to 40,60 km, maksymalna głębokość 3,50 m, różnica poziomów wody na początku

i końcu kanału wynosi 43,60 m. Po- konanie różnic poziomu wody przez jednostki pływające reguluje 6 śluz wodnych. Kanał żeglugowy wykona- no częściowo w wykopie, a częścio- wo w nasypie. Jego szerokość waha się od 38,00 m w wykopie do 41,00 m w nasypie. Dopuszczalna prędkość jednostek pływających na kanale wy- nosi 9,00 km/h luzem i zestawy puste

7,00 km/h zestawy załadowane. Głów- nym źródłem zasilania kanału jest rzeka Kłodnica oraz jeziora i zbiorniki wodne (Dzierżno Duże, Dzierżno Małe) położo- ne w jego górnej części. Sezon żeglu- gowy na kanale wynosi przeciętnie 270 dni i trwa od 15 marca do 15 grudnia.

Około dwóch kilometrów poniżej ślu- zy Nowa Wieś, znajduje się tak zwany

„syfon Kłodnicy”. Jest to dwupoziomo-

we skrzyżowanie Kanału Gliwickiego i rzeki Kłodnicy, która w betonowych rurach na pięćdziesięciometrowym od- cinku przepływa pod kanałem.

Obecnie Kanał Gliwicki to także sie- dlisko kormoranów, które upodobały sobie część terenów przy nim. Obec- nie kanał jest czynny ,sprzyja żegludze i turystyce.

Dominika Bulla i Andrzej Zenker

Nasze sprawy

Gōrnoślōnski Tyjater – jak to brzmi!

Roztōmili! Prawie wszystke polske regiōny majōm swoje tyjatry, a my Gōrnoślōnzŏki niy. Je, co prŏwda, Ślōnski Tyjater we Katowicach, ale z Wiyrchnim Ślōnskym mŏ ôn tyla spōlnego co Stanisław Wyspiański ze ślōnskōm gŏdkōm.

Ślōnski Tyjater mianym Wyspiańskigo to wielce zasłużōnŏ dlŏ polskij kultury instytucyjŏ. Jego siedziba mieści sie we budynku byłego Teatru Miejskiego (Stadttheater), kery to ôtwarli we 1907 r., a zaprojektowōł go Carl Moritz.

Po anszlusie Gōrnego Ślōnska do Polski w 1922 r., skuli inicjatywy „To-

warzystwa Przyjaciół Teatru Polskiego”, zainaugurowano tam działalność Teatru Polskiego w Katowicach. Na tamte czasy było to bardzo potrzebne, coby spoltōnić przyłōnczōne do Polski obszary, bo Ślōnzŏki, niy dojś że licho znali polskŏ mowa, to jeszcze mynij polskŏ kultura.

Czasy sie miyniōm i dzisiŏj trza pa- trzeć, coby chrōnić nasza rodzimŏ gōrnoślōnskŏ kultura i gŏdka przed spoltōnieyniym. Dzisiejsze, w wiynk- szości przyjezdne włŏdarze (krzŏki), tak sie zapamiyntali w prziwrŏcaniu tyj ziy- mi do „macierzy”, że plewiōm wszyjsko, co je zwiōnzane z naszōm gyszichtōm, tradycyjōm i ôjcowiznōm.

Przy cōłkij zŏcy dlŏ Ślōnskigo Tyja- tru i jego zasług na niwie kultury mu- sza stwierdzić, iże repertuaru stricte zwiōnzanego z regiōnym je tam tyla, co kot napłakōł. I niych tyjater miano- wany Ślōnski uczy i bawi Ślōnzŏkōw, ale potrza nōm Tyjatru z naszōm gŏdkōm, kaj graliby sztuki ô Ślōnsku i po ślōnsku.

Trza nōm tyjatru, kaj ślōnske autory mogliby pokazywać i prōmować swoje talynta, a nasze aktory mogli znŏlyjź cesta do wiynkszyj kariery. Szkryflōm to po to, bo dzisiŏj uciekajōm nōm niy- przeciynte talynta do Warszawy, bo tam i wiynkszŏ sława i wiela lepszy geld.

I to trza zmiynić. Ale przejde wszyjskim Tyjater Gōrnoślōnski jest potrzebny na- szym dzieckōm, coby ślōnskŏ gŏdka i tradycyjŏ niy straciyła sie w poltōńskij nacjonalistycznyj propagandzie.

Marzy mi sie Tyjater na dole na pod- szybiu abo markowni czy badyhauzie jakiś zawieranyj gruby. Na tym idzie do- brze zarobić. Na Ślōnsk przijyżdżajōm wycieczki i na pewno w programach tych rajzōw idzie zaprosić ludzi na ty- jater, kaj grajōm ślōnskŏ sztuka.

Na poczōntek na tyjater idzie przysposobić keryś z Domōw Kultu- ry, kerych pōłnŏ w naszym regionie.

Beztōż apeluja do włodarzy ślōnskij aglōmeracyje. Weźcie sie cuzamyn do kupy i pokŏżcie, że Wiyrchni Ślōnsk to perła w koronie, a niy wrzōd na rzici Rzeczypospolityj.

Wiyncyj na zajcie www.makula.pl Marian Makula

Z gazet naszych ōpkōw i ōmek.

Nowe Hajduki (rok 1879)

Pamiętacie jeszcze wszyscy owych hersztów Pistulkę i Eliasza, co ze swymi bandami niepokoili Górny Śląsk, a mianowicie powiaty by- tomski, katowicki i zabrzeski. Są to okolice bardzo sprzyjające roz- bojom, bo krzaczaste i nieco gó- rzyste, a przede wszystkim, że po- siadają kopalnie.

Tam się zbiera rozmaitego luda na ro- boty, z którego się najwięcej te ban- dy tworzą. Bo oto niedawno nowy bo- hater - zbójca się pojawił na miejsce pochwyconych. Jest nim niejaki Pol- lok, dawniejszy robotnik z Huty Bi- smarckowskiej. W miesiącu sierpniu roku bieżącego napadł on pod Ein- trachtem z trzema wspólnikami braci

Staników z Chudowa i zrabował ich.

W kilka dni później włamała się taż sama banda do 74-letniego wymierni- ka Milica w Maciejkowicach w zamia- rze zrabowania mu sumy 500 talarów.

A dalej włamali się ci złoczyńcy do na- uczyciela Turobina w Dębie, strzelali do stróży, którzy ich ścigali.

Atoli „tak długo się dzban nosi, aż się ucho urwie”, bo Polloka i większą część jego bandy udało się władzom wychwytać. Wkrótce też być może cał- kiem ona zostanie zniesiona. Szczęśli- wy wypadek tego połowu zawdzięcza- my żandarmowi Simonowi. Otrzymał on pochwałę od władz i zapewne, że czeka też i pieniężna nagroda.

„Katolik”,20 XI 1879 rok, nr 47.

Oprac. Marian Kulik Barka na Kanale Gliwickim.

CC BY 2.5 Fot. Adam Dziura. CC BY-SA 3.0 Fot. Lestat (Jan Mehlich).

Eli Gōrnoślōnski Tyjater nie zasługuje na porzōndno siedziba?

(3)

grudzień 2014 r., Jaskółka Śląska AKTUALNOŚCI 3

Przeciw partiom, ale nie z RAŚ?

Niechęć do partii ogólnopolskich próbowały wykorzystać inne, poza RAŚ, bezpartyjne komitety. Wśród nich znalazły się Niezależny Samo- rząd Województwa Śląskiego oraz Mniejszości na Śląsku. Oba swój pomysł na kampanię oparły na ata- kach na RAŚ, próbując przeciągnąć

na swoją stronę naszych wyborców.

Próba ta zakończyła się kompletnym niepowodzeniem. NSWŚ to dość eg-

zotyczny sojusz różnych środowisk, któremu patronował prezydent Gliwic, Zygmunt Frankiewicz.

Na listach do sejmiku znaleźli się Zbigniew Widera, niedoszły prezes Związku Górnośląskiego, związa- ny niegdyś z lewicą, oraz Janusz Okrzesik, nie unikający gry na anty- śląskiej nucie orędownik odrębności

„Podbeskidzia”. Ten drugi otarł się o mandat – komitetowi zabrakło kilku tysięcy głosów do wyborczego pro- gu. NSWŚ punktował jednak głów- nie tam, gdzie poparcie dla RAŚ jest tradycyjnie niewielkie – w nieśląskiej części województwa, w Bielsku, czy w Gliwicach. Start Zbigniewa Widery w okręgu katowickim zakończył się całkowitą klęską. Działacz Związku Górnośląskiego, który przyczynił się walnie do braku wyborczego porozu- mienia ZG z autonomistami, uzyskał zaledwie 1600 głosów. Mniej więcej jedną dziesiątą wyniku jedynki na li- ście RAŚ w tym samym okręgu.

Można by powiedzieć, że równie bolesna nauczka spotkała Komitet Wyborczy Wyborców Mniejszości

na Śląsku, powołany przez jedne- go z byłych członków RAŚ, sygna-

tariusza słynnego listu do Władimi- ra Putina. Można by, gdyby założyć, że celem twórcy listy – uważanego przez większość śląskich działaczy za szkodnika – było uzyskanie man- datów. Wydaje się jednak, że chodzi- ło wyłącznie o rozproszenie głosów śląskich wyborców i osłabienie RAŚ.

Wynik MnŚ był tak mizerny, że próbę tę uznać trzeba za nieudaną.

Kto stoi z boku, przegrywa Inni obrażeni na RAŚ działacze z obrzeży śląskiego ruchu próbowali swoich sił startując z list Kongresu Nowej Prawicy. I w tym przypadku mówić należy o całkowitym niepo-

wodzeniu. Wśród śląskich ugrupo- wań największym przegranym nie jest jednak żadne z małych stowa- rzyszeń, które bezskutecznie pró- bowały uszczuplić wyborczy wynik RAŚ, lecz Związek Górnośląski. ZG naraził się na podejrzenia o uleganie naciskom Platformy Obywatelskiej, której kandydatów popierał nawet przeciw własnym działaczom (taka sytuacja miała miejsce w Chorzo- wie), a jego rozproszeni po różnych listach do sejmiku aktywiści nie od- nieśli żadnego znaczącego sukce- su. Najbliżej mandatu był Joachim Otte, startujący z listy RAŚ. Gdyby Związek Górnośląski zaangażował się w wyborczą współpracę z auto- nomistami, jego kandydaci mieliby realne szanse na zdobycie drugich mandatów w śląskich okręgach. Czy władze ZG wyciągną wnioski i włą- czą się w tworzenie regionalnej al- ternatywy dla warszawskich partii?

Stoimy obecnie przed wyborem modelu śląskości. Czy będzie ona jedynie kostiumem, jak ludowy strój zakładany przez byłego marszałka

Mirosława Sekułę, znanego z cał- kowitej uległości wobec Warsza- wy? Czy też ambitnym programem, odważną wizją przyszłości regionu, która swój wyraz znajduje w politycz- nych wyborach jego mieszkańców.

Nie mam wątpliwości, że tylko ślą- skość aktywna i obywatelska może przetrwać. Dlatego RAŚ ma ambicję tworzyć śląskiego obywatela. I za- prasza do współdziałania wszyst- kich, którzy gotowi są iść tą drogą.

Temat wydania

RAŚ regionalnie najlepszy

➣

cd. ze str. 1

Nie spełniły się nadzieje tych, którzy liczyli, że RAŚ okaże się gwiazdą jednego sezonu, (...).

W województwie śląskim to RAŚ

przedstawił najwięcej konkretnych pomysłów na funkcjonowanie samorządowych instytucji.

(...) tylko śląskość aktywna i obywatelska może przetrwać.

Wokół samorządu

Robimy swoje

Okres powybor- czy to dla więk- szości partii okres rozprzężenia. Moż- na już zapomnieć o obietnicach zło- żonych w okresie kampanii i na spo- kojnie zająć się dzieleniem wybor- czych łupów.

W przypadku Ruchu Autonomii Śląska koniec kampanii wybor- czej oznacza dla odmiany powrót do rutynowych działań związanych z umacnianiem samorządności w na- szym regionie. Nasze hasła wybor- cze nie były bowiem wymyślane dla potrzeb kampanii przez sztab PR- -owych ekspertów. Nie były mydle- niem oczu, sloganami bez poparcia we wcześniejszej praktyce. Główny nacisk w naszym programie wybor- czym położyliśmy na sprawy obywa- telskie. Stało się tak dlatego, że od lat z sukcesami budujemy oddolnie fundament pod silne społeczeństwo obywatelskie w naszym regionie. Na- sza aktywność obejmuje przeróżne obszary – sprawy dużej rangi, jak i całkiem drobne.

Możemy się pochwalić, że dopro- wadziliśmy do powołania kilku rad dzielnicowych w Katowicach i jeste- śmy widoczni w ich codziennej pracy.

Dbamy o nasze otoczenie, organizu- jemy akcje sprzątania lasów, tworzy- my ścieżki turystyczno-historyczne, ratujemy bezcenne zabytki, związane z historią naszego regionu. Za tymi działaniami stoi wielu członków na- szego stowarzyszenia. Część spo- śród nich pojawiła się na naszych listach wyborczych walcząc z więk- szym lub mniejszym powodzeniem o samorządowe mandaty.

Jedną z takich osób, które nie zwalniają nigdy tempa w rzetelnej pracy na rzecz swojej lokalnej spo- łeczności, jest Szczepan Witaszek – członek RAŚ z Katowic. Dał się poznać już kilka lat temu, kiedy pod- jął się organizacji akcji „Czysta Kłod-

nica”. Dzięki jego wysiłkom i rok po roku sukcesywnie ponawianej inicja- tywie sprzątania terenów przy rzece na obszarze Starej Ligoty, zaczyna ona zmieniać się z odpychającego ścieku w miejsce atrakcyjne i przyja- zne. To za sprawą tych wysiłków jest szansa, że wkrótce nastąpi pełna re- witalizacja koryta rzeki, a tereny do niej przyległe zostaną zagospodaro- wane, by służyć rekreacji mieszkań- ców. Ale to również dzięki inicjatywie Szczepana wkrótce na terenie Sta- rej Ligoty, Załęskiej Hałdy i Brynowa ruszy procedura powołania kolejnej rady dzielnicowej.

Będzie to możliwe, ponieważ wła- śnie dobiegła końca akcja zbierania podpisów wśród mieszkańców tych dzielnic pod projektem powołania

Rady Jednostki Pomocniczej. Przez ponad rok czasu Szczepan Witaszek zdołał zgromadzić prawie półtora ty- siąca podpisów, co znacznie prze- kracza wymagane dziesięć procent poparcia. W organizację zbiórki zdo- łał zaangażować wielu lokalnych aktywistów z terenu wspomnianych dzielnic, jak też działające tu różno- rodne instytucje.

Do akcji włączyli się również lo- kalni przedsiębiorcy i sklepikarze.

Jest spora nadzieja, że to szero- kie poparcie przełoży się wkrótce na duże zaangażowanie społeczne w ramach nowej rady dzielnicowej.

Szczepan Witaszek jest przekonany, że dzielnice, w których działa, bar- dzo potrzebują swojej samorządo- wej reprezentacji. Załęska Hałda to

przykład mocno zaniedbanej dzielni- cy z wieloma problemami, które wy- magają pełnego zaangażowania.

Jest nadzieja, że radni dzielnicowi będą w stanie wpłynąć wkrótce na poprawę sytuacji. Ruch Autonomii Śląska od lat podkreśla ogromne znaczenie tego najniższego szcze- bla samorządu w rozwoju aktywności społecznej. Jesteśmy przekonani, że jednostkom pomocniczym należy nadawać jak najszersze kompeten- cje w ramach obowiązującego pra- wa. To z naszej inicjatywy w Kato- wicach trwają obecnie konsultacje nad naszym projektem poszerzenia uprawnień statutowych katowickich rad. Mamy nadzieję, że nowa rada, która zostanie powołana dzięki ini- cjatywie Szczepana Witaszka, bę-

dzie już działała w oparciu o nowy statut.

Przed nami kolejne lata ciężkiej pra- cy na rzecz Górnego Śląska. Pracy na szczeblu regionalnym, jak i niżej – w miastach, dzielnicach, osiedlach. Tam, gdzie mieszkamy. RAŚ robi swoje. Nie raz na cztery lata, dla potrzeb kampanii wyborczej, ale cały czas, tu i teraz.

Zdajemy sobie sprawę ze skali wy- zwań, jakie przed nami stoją. I wiemy, ile jeszcze trzeba zrobić, aby nasz region nabrał sił i uległ przeobraże- niu. Jesteśmy jednak pewni, że nasz wysiłek nie idzie na marne. Że na- sza codzienna praca i zaangażowanie autentycznie zmieniają Górny Śląsk w miejsce lepsze do życia. Nie sta- wiamy sobie innych celów, bo my sōm dycki tukej!

Aleksander Uszok

Źródło: inoligota.pl

Akcja „Czysta Kłodnica”.

(4)

grudzień 2014 r., Jaskółka Śląska

4

Wywiad numeru

Odczarować autonomię

Z dr. Tomaszem Ćwienkiem – auto- rem rozprawy doktorskiej Autonomia Śląska w perspektywie historycznej i współczesnej rozmawia Monika Kassner

Niedawno nakładem Wydawnictwa Prasa i Książka Grzegorza Grzegor- ka wydano Pana rozprawę doktor- ską „Autonomia Śląska w perspek- tywie historycznej i współczesnej”.

W zakończeniu pisze Pan i wyja- śnia, dlaczego „idea autonomicz- nego województwa śląskiego nie jest wizja utopijną”, a „ten region spełnia niemal wszystkie warunki, któremu można postawić podmio- towi ubiegającemu się o przyzna- nie autonomii”. Czy mógłby Pan dla czytelników „Jaskółki” poku- sić się o krótką analizę obecnego klimatu politycznego dla wprowa- dzenia w życie idei promowanej od lat przez RAŚ?

Moja książka powstała dlatego, że chciałem odpowiedzieć w rzeczowy sposób, czym tak naprawdę (nie) jest autonomia terytorialna. Z przykrością muszę stwierdzić, że ów „klimat po- lityczny” niewiele różni się od tego, z którym mieliśmy do czynienia w po- przednich latach, czy nawet dziesię- cioleciach. Można wręcz mówić o pew- nej ironii losu, bowiem liderzy prawej strony sceny politycznej posługują się tymi samymi stereotypami, którymi po- sługiwali się liderzy lewicy kilka dekad temu – jak np. teza o tym, że „śląska może być kiełbasa a nie autonomia”.

Między innymi z tego powodu za- jąłem się tematem autonomii teryto- rialnej Śląska w kontekście wykorzy- stania modelu autonomii terytorialnej w Europie. Swoje badania rozpoczą- łem na początku 2000 roku, gdy pod- czas jednego ze spotkań poświęco- nych ideom głoszonym m.in. przez RAŚ, usłyszałem, że autonomia te- rytorialna jest nierealną mrzonką, jakąś odległą historyczną ideą. Stu- diując na Wydziale Nauk Społecz- nych, a jednocześnie uczestnicząc w inicjatywach takich jak Akademia Dyplomatów w Warszawie, konferen- cjach organizowanych przez Konsulat USA w Krakowie, czy wreszcie pod-

czas stażu w Departamencie Integra- cji Europejskiej MSWiA w Warszawie – starałem się dotrzeć do źródłowych materiałów, które pomogły w zrozumie- niu autonomii terytorialnej. Była to tak naprawdę jedyna droga, bowiem np.

publikacje poświęcone Portugalii czy Finlandii pochodzą z lat 70. XX wie- ku i dość zdawkowo odnoszą się do kwestii autonomii w tychże państwach.

Na szczęście w Polsce były i są do- stępne dogłębne analizy i opracowa- nia opublikowane przez pracowników naukowych Uniwersytetu Śląskiego, jak np. publikacje prof. Iwanka, prof.

Ciągwy, dr Domagały i dr Myśliwiec, dzięki którym można poznać system polityczny Hiszpanii czy Włoch. Posta- nowiłem też skontaktować się bezpo- średnio z władzami i reprezentantami wspólnot autonomicznych, by zebrać jak najwięcej materiałów nt autonomii – tej prawdziwej, funkcjonującej w pań- stwach europejskich a nie w głowach niektórych polityków.

Ze strony polityków – zwłaszcza partii centralnych – postulaty au- tonomistów są postrzegane w ka- tegoriach roszczeń z podtekstem separatystycznym. Czy te poglądy powinno się rozpatrywać tylko w ka- tegoriach niewiedzy i braku eduka- cji w tym zakresie? Dlaczego tem- peratura debaty na temat autonomii jest tak wysoka?

Gdy spojrzymy na państwa, które zdecydowały się na wykorzystanie au- tonomii terytorialnej w swoim systemie politycznym, z łatwością zauważymy,

że tylko w dwóch przypadkach auto- nomia przerodziła się w separatyzm.

Były to Kosowo oraz Krym. W obu tych przypadkach doszło do wypaczenia sensu autonomii na skutek deficytu, czy wręcz braki demokracji. Regiony te były tylko elementami układanki w roz- grywkach światowych mocarstw – au- tonomię potraktowano przedmiotowo, jako środek do osiągnięcia bieżących celów. W pierwszym przypadku do osłabienia Serbii, w drugim Ukrainy.

Jak więc widać, prawdziwa autonomia jest możliwa tylko wtedy, gdy mówi- my o demokratycznym państwie pra- wa. Tam gdzie jest demokracja, tam też jest miejsce dla autonomii która traktowana jest jako czynnik moder- nizujący i stabilizujący państwo. Dla- tego mówiąc o autonomii, nie możemy mówić o separatyzmie czy niepodle- głości, bowiem o u podstaw każdej nowożytnej autonomii leży solidar- ność i niepodzielność państwa. Na- wet tak nagłaśniane przez media re- ferendum w Szkocji czy Katalonii są doskonałym przykładem, gdzie obie strony spierając się o kształt autono- mii, działają jednak w ramach demo- kratycznych podstaw państwa prawa.

Jednak większość mediów oraz poli- tyków zamiast przyklasnąć triumfowi demokracji, wolą skupić się na tym co powierzchowne i „medialne” – na pro- testantach z pochodniami, na transpa- rentach, czy na innych wydarzeniach, które tworzą „ładny” obrazek na ekra- nie telewizora, ale nie wyjaśniają w ża- den sposób jak funkcjonuje wspólnota autonomiczna. Tak długo, jak nie bę- dziemy wiedzieć, czym jest i jak dzia- ła autonomia terytorialna w Europie, tak też długo temperatura debaty na temat autonomii w naszym kraju bę- dzie wysoka, a co najgorsze – będzie pozbawiona merytorycznych podstaw.

Pisze Pan, że „autonomia teryto- rialna jest unikalnym rozwiązaniem ustrojowym, które przy zachowaniu pewnych warunków opierających się wysuwanym ad hoc postulatom, może być istotną częścią składową postulowanej od lat wizji „Europy Regionów”. Czy autonomia teryto- rialna może być receptą na bolącz-

ki gospodarcze, ale też polityczne dzisiejszej Polski i Europy?

Autonomia nie może być traktowa- na jako lekarstwo na bolączki trapiące dany region czy kraj. Każdy, kto myśli o autonomii w ten sposób, jest w po- dobnym błędzie jak ci, którzy porównują autonomię do separatyzmu. Szczegól- nie teraz, w czasach największego w hi- storii kryzysu gospodarczego również autonomię poddaje się ciężkiej próbie.

Doskonałym przykładem jest tutaj Ka- talonia, w której od lat panuje prze- konanie o niesymetrycznym podziale podatków i nadmiernym drenażu finan- sowym przez władze w Madrycie. Te- raz, gdy w Hiszpanii panuje rekordowe bezrobocie a gospodarka pogrąża się w recesji, nie trudno by do głosu do- chodziły „demony”. Firmy katalońskie, które również odczuwają skutki kryzysu – choć w znacznie mniejszym stopniu niż firmy z sąsiednich regionów – część swych niepowodzeń mogą zrzucać na karb niewydolnego, ich zdaniem, rządu w Madrycie. Z drugiej strony Kastylia może spoglądać na relatywnie bogatą Katalonię jako region, który nie poczu- wa się do zasad solidaryzmu między regionami. Jak więc widać, w tak trud- nej i napiętej sytuacji solidne podstawy demokratycznego państwa prawa są kluczowe. Zwróćmy uwagę, że nawet w ostatnich miesiącach, gdy kataloń- ski Generalitat i rząd w Madrycie stoją po dwóch stronach barykady, to jednak obie strony działają w granicach prawa, nakreślonych przez konstytucję i statut autonomiczny. Moim zdaniem to jest właśnie doskonały dowód na to, jakim sprzymierzeńcem państwa demokra- tycznego może być autonomia. Tylko kto o tym mówi? W powszechnej świa- domości zawsze „lepiej” będzie brzmieć aneksja Krymu przez Rosję niż moder- nizacja, którą obserwujemy w Szkocji czy Hiszpanii.

Na koniec, polecając zakupienie Pana rozprawy w formie książki, proszę wyjaśnić czytelnikom po- wody, dla których Górny Śląsk jest tak wyjątkowy i szczególny, że po- winien być terytorium autonomicz- nym. Co zyskałby na tych zmianach, a co ewentualnie stracił?

Tak, jak to opisałem w książce, Śląsk spełnia szereg warunków, któ- re stawiane są regionom autono- micznym. W tym przypadku mowa tu o czynnikach geograficznych, hi- storycznych, ekonomicznych oraz narodowościowych. Jednocześnie proponuję trochę odmienne rozwią- zanie dla całego polskiego systemu politycznego, a mianowicie wykorzy- stanie rozwiązania autonomiczne- go we wszystkich województwach.

Autonomia Śląska mogłaby zostać pierwszym z regionów autonomicz- nych, który tym samym wykaże moż- liwości i potencjał modernizacyjny tego rozwiązania. Jednocześnie po- zostałe regiony mogłyby skorzystać z tych doświadczeń i w przypadku za- interesowania ze strony społeczno- ści lokalnej i władz samorządowych, skorzystać z niego. Tym bardziej, że jak wykazałem w książce, charakter każdego państwa autonomicznego wyznaczają cztery fundamentalne zasady: nierozerwalna jedność naro- du, prawo do autonomii, solidarność i współpraca. Jednak by zacząć o tym mówić, trzeba wreszcie odczarować pojęcie autonomii – pokazać jej bla- ski i cienie.

Rozmowa

RAŚ trwałym elementem regionalnej sceny politycznej

Z dr. Tomaszem Słupikiem – politolo- giem z Uniwersytetu Śląskiego roz- mawia Monika Kassner

Znamy wyniki wyborów. RAŚ ma 4 radnych w sejmiku. Prognozowałeś sześciu radnych i choć w okręgach chorzowskim i katowickim RAŚ był często nawet drugą siłą , udało się zdobyć 4 mandaty. Jak ocenia pan ten wynik?

Ostatnie wybory samorządowe są umiarkowanym sukcesem RAŚ. W sej- miku w porównaniu do 2010 r. liczba radnych wzrosła z 3 do 4. Warto wspo- mnieć o 2 radnych w Radzie Miasta w Katowicach, podobnie sytuacja wyglą- da w Chorzowie. Obecna sytuacja jest jednak inna w stosunku do tej sprzed czterech lat. Po pierwsze wtedy obec- ność RAŚ w sejmiku była największą sensacją i zarazem sukcesem tej or- ganizacji. Po drugie efekt zaskoczenia

sprawił, że nie było zmasowanego ataku mediów. Teraz RAŚ uczestniczy w ry- walizacji z innymi aktorami regionalnej sceny politycznej na nierównych pra- wach. Partie ogólnopolskie takie jak PO, PiS, SLD i PSL korzystają z olbrzymich dotacji i subwencji z budżetu państwa,

co daje im naturalną przewagę szcze- gólnie w kampanii wyborczej. W trak- cie ostatniej kampanii wyborczej zaob- serwowałem zmasowany atak części mediów wynikający przede wszystkim z obaw o dobry wynik wyborczy i wzrost znaczenia tej organizacji. Podsumowu- jąc RAŚ nie okazał się efemeryczną sensacją jednego sezonu polityczne- go, tylko trwałym elementem regionalnej sceny politycznej z realnymi szansami na poprawę swojej pozycji w kolejnych wyborach

Czy dostrzega pan potrzebę jakichś zmian w stylu polityki, którą RAŚ prowadził dotychczas?

Myślę, że w niektórych sprawach warto złagodzić retorykę i nie dawać łatwych argumentów przeciwnikom.

Chodzi, przede wszystkim o rozdmu- chane do gigantycznych rozmiarów przez media niestosowne wpisy

w Internecie i na portalach społecz- nościowych. RAŚ powinien większą uwagę zwrócić na sprawy społeczne i gospodarcze, zarówno w aspekcie diagnoz, jak i konkretnych recept. Na przykład warto bardziej nagłośnić pro- cesy wyludniania się miast konurbacji górnośląskiej oraz ich postępującej degradacji społecznej i ekonomicz- nej. Moim zdaniem to najważniejszy problem w najbliższych 10 latach, z jakim muszą zmierzyć się zarówno decydenci polityczni, jak i zwykli oby- watele. Obecność RAŚ we władzach począwszy od szczebla regionalnego po poziom lokalny daje nadzieję na poprawę jakości prowadzonej tam po- lityki i może prowadzić do konstatacji, że politycy potrafią rozwiązywać pro- blemy zwykłych ludzi.

Jak skomentuje pan głośną ostatnio w prasie kwestię niedoszłej koalicji

PO-RAŚ-PSL w sejmiku wojewódz- twa śląskiego i rolę prezydenta Ko- morowskiego?

Poruszamy się w świecie faktów me- dialnych, więc konkretny komentarz jest trudny. Cała ta sytuacja spo- ro jednak mówi o stylu i atmosferze regionalnej polityki. Pokazuje niesa- modzielność regionalnych polityków, wynikającą z ignorancji stanowiącej podstawę do kreowania obawy przez reprezentantów politycznego cen- trum. Jeżeli prawdziwe okazałyby się pogłoski o interwencji u polityków abpa Skworca, bardzo źle to świad- czy o kondycji kościoła katolickiego na Górnym Śląsku. Innymi słowy nad tro- ską o losy regionu i szukaniem rozwią- zań jego problemów kolejny raz prze- wagę bierze irracjonalny strach przed wykreowanym przez część regional- nych mediów politycznym potworem o nazwie RAŚ.

Dr Tomasz Słupik.

Dr Tomasz Ćwienk.

Polecamy:

Do nabycia na

www.prasaiksiazka.pl

(5)

grudzień 2014 r., Jaskółka Śląska INFORMACJE RAŚ 5

INFORMATOR

Władze Ruchu Autonomii Śląska

Przewodniczący: Jerzy Gorzelik Zarząd: Jerzy Gorzelik

(przewodniczący), Grzegorz Gryt (I wiceprzewodniczący), Henryk Mercik (II wiceprzewodniczący), Rafał Adamus (skarbnik), Michał Buchta (sekretarz), Jerzy Bogacki i Janusz Wita.

Radni województwa śląskiego z ramienia Ruchu Autonomii Śląska:

Jerzy Gorzelik

e-mail: j.gorzelik@slaskie.pl Henryk Mercik

e-mail: h.mercik@slaskie.pl Janusz Wita

e-mail: j.wita@slaskie.pl Andrzej Sławik

e-mail: a.slawik@slaskie.pl Koło RAŚ Bieruń – Lędziny e-mail: sbl@autonomia.pl

Przewodniczący: Dariusz Dyrda tel. 501 411 994

Koło RAŚ Bytom e-mail: bytom@autonomia.pl Przewodniczący:

Jacek Laburda tel. 603-201-080, Osoba kontaktowa:

Tomasz Jarecki, tel. 730 905 200 Koło RAŚ Chełm Śląski e-mail: chelm@autonomia.pl Przewodniczący: Aleksander Kiszka tel. 606 932 834

Koło RAŚ Chorzów e-mail: chorzow@autonomia.pl Przewodniczący: Mariusz Wons tel. 607 678 871

Koło RAŚ Czerwionka-Leszczyny czerwionka-leszczyny@autonomia.pl Przewodniczący: Andrzej Raudner tel. 604 523 147

Koło RAŚ Gliwice e-mail: gliwice@autonomia.pl Przewodniczący: Szymon Kozioł tel. 723 728 944

Koło RAŚ Katowice e-mail: katowice@autonomia.pl Przewodniczący: Marek Nowara tel. 602 335 420

Koło RAŚ Katowice Południe e-mail: katowice.poludnie@autonomia.pl Przewodniczący: Tomasz Świdergał tel. 790 899 146

Koło RAŚ Kobiór e-mail: kobior@autonomia.pl Przewodniczący: Piotr Kłakus tel. 604 526 733

Koło RAŚ Leszczyny e-mail: kluczniokowie@wp.pl Przewodnicząca: Ewa Kluczniok tel. 797 411 494

Koło RAŚ Lubliniec e-mail: lubliniec@autonomia.pl Przewodnicząca: Halina Trybus Zasięg: powiat lubliniecki Koło RAŚ Lyski e-mail: lyski@autonomia.pl Przewodniczący: Grzegorz Gryt Zasięg: Lyski, Gaszowice, Jejkowice Koło RAŚ Mikołów

e-mail: mikolow@autonomia.pl Przewodniczący: Karol Sikora tel. 510 077 053

Koło RAŚ Mysłowice e-mail: myslowice@autonomia.pl Przewodniczący:

Tomasz Brzozowski

Koło RAŚ Region Opolski e-mail: ras@rasopole.org Przewodniczący: Marek J. Czaja tel. 693 567 733

Koło RAŚ Piekary Śląskie e-mail: piekary@autonomia.pl Przewodniczący: Dariusz Krajan tel. 791-222-579

Koło RAŚ Pszczyna e-mail: pszczyna@autonomia.pl Przewodniczący:

Roman Pająk

Zasięg: powiat pszczyński Koło RAŚ Radzionków e-mail: radzinkow@autonomia.pl Przewodniczący: Andrzej Sławik tel. 601 544 374

Koło RAŚ Ruda Śląska e-mail: ruda@autonomia.pl Przewodniczący: Roman Kubica tel. 607 336 844

Koło RAŚ Rybnik e-mail: rybnik@autonomia.pl Przewodniczący: Jan Lubos tel. 695 774 628.

Osoba kontaktowa: Marcin Bartosz, tel. 508 714 235

Koło RAŚ Siemianowice Śląskie siemianowice@autonomia.pl Przewodniczący: Rafał Hornik tel. 535 080 008

Koło RAŚ Śląsk Cieszyński slaskcieszynski@autonomia.pl Przewodniczący:

Grzegorz Szczepański tel. 781 779 882

Koło RAŚ Świerklany e-mail: swierklany@autonomia.pl Przewodniczący: Andrzej Kiełkowski tel. 507 308 792

Koło RAŚ Świętochłowice swietochlowice@autonomia.pl Przewodnicząca:

Monika Kassner tel. 516 056 396

Koło RAŚ Tarnowskie Góry e-mail: boino@centrum.cz Osoba kontaktowa:

Roman Boino tel. 605 062 700

Koło RAŚ Tychy e-mail: tychy@autonomia.pl Przewodniczący:

Jerzy Szymonek tel. 508 597 837

Koło RAŚ Wodzisław/Żory e-mail: wodzislaw@autonomia.pl Przewodniczący: Adrian Wowra tel. 502 144 446

Koło RAŚ Zabrze E-mail: zabrze@autonomia.pl Przewodniczący: Tadeusz Płachecki, tel. 509 478 078

ZAPRASZAMY

Szczegóły dotyczące poszczegól- nych kół znajdują się na naszej

stronie:http://autonomia.pl

Zebrania Kół RAŚ

Koło RAŚ Chorzów I ul. Powstańców 70/3, wtorki 17:00 – 18.00 Koło RAŚ Katowice ul. ks. Norberta Bończyka 9/4.

wtorki 16.00-18.00 Koło RAŚ Mikołów

drugi poniedziałek miesiąca w Łazi- skach Średnich, ul. Wyszyńskiego 8 (II piętro, p. 24) w godz. 18.00-19.00 Zasięg: powiat mikołowski.

Koło RAŚ Mysłowice

ul. Mikołowska 4a, wtorki 18.00-19.00 Koło RAŚ Pszczyna

ul. 3 Maja 15a

pierwsza środa miesiąca 18.00 Koło RAŚ Ruda Śląska Ruda Śląska, Nowy Bytom ul. Markowej 22/26 I piętro wtorki 17.00-18.00

Koło RAŚ Świętochłowice ul. Kubiny 16a, środy 18.00 Koło RAŚ Zabrze COP, ul. Brodzińskiego 4 (koło restauracji Balaton) Dyżury: 1. i 3. wtorek miesiąca w godz. 17-18, Zasięg: Zabrze

WYDAWCA:

Ruch Autonomii Śląska Siedziba wydawcy:

ul. ks. Norberta Bończyka 9/4 40-209 Katowice Redaktor naczelna:

Monika Kassner

Opracowanie tekstów w ślōnskij gŏdce:

Rafał Adamus Korekta:

Norbert Slenzok Skład:

Tomasz Pałka

Kontakt z redakcją:

redakcja@jaskolkaslaska.eu www.jaskolkaslaska.eu

tel. 516 056 396 Nakład:

24.000 egz.

Prenumerata

Czytelników zainteresowanych „Jaskół- ki Śląskiej” prenumeratą prosimy o za- mówienia drogą mailową: prenumera- ta@jaskolkaslaska.eu lub telefonicznie – 503 387 437. Koszt wysyłki jednego numeru wynosi 4 zł, prenumerata rocz- na 40 zł (11 numerów). Istnieje możli- wość wysyłki za granicę oraz zamawia- nia wybranych numerów archiwalnych.

Dane do przelewu: Ruch Autonomii Ślą- ska, ul. ks. Norberta Bończyka 9/4, 40- 209 Katowice, nr konta 72 1020 2313 0000 3102 0190 3335 z dopiskiem: Pre- numerata Jaskółki Śląskiej. Red.

źródło: Archiwum prywatne.

Kto jest kim w RAŚ

Dariusz Skrobol

Urodzony 3 stycznia 1973 roku w Ty- chach. Magister ekonomii. Absolwent Li- ceum Ogólnokształcącego im. Bolesła- wa Chrobrego w Pszczynie. Ukończył studia magisterskie w zakresie przed- siębiorczości i zarządzania na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Ekonomicz- nego w Katowicach oraz studia podyplo- mowe na WSB - Akademia Liderów Sa- morządowych. Piastował funkcję radnego Rady Miejskiej w Pszczynie (w kadencji 1998–2002 wiceprzewodniczący Komisji Gospodarki), kadencja 2002-2006 (zajął miejsce po wygaśnięciu mandatu z dniem 28.12.2005 roku). Od roku 2002 do 2006 był naczelnikiem Wydziału Promocji i In- tegracji Europejskiej w Starostwie Powia- towym w Pszczynie. W latach 2006-2010 pełnił funkcję zastępcy burmistrza Pszczy- ny, w 2010 r. został wybrany burmistrzem Pszczyny na okres kadencji 2010-2014, również w tegorocznych wyborach został wybrany burmistrzem na następną kaden- cję. Członek rad nadzorczych: Centrum Przedsiębiorczości CP Sp. z o. o. w Woli (2004-2006), Pszczyńska Spółdzielnia

Mieszkaniowa (2008-2014 – dwie kaden- cje). Od 2011 r. członek rady programowej Muzeum Zamkowego w Pszczynie.

Miłośnik ziemi pszczyńskiej, organiza- tor wielu cyklicznych imprez promujących Pszczynę m.in. corocznego Festiwalu Kulinarnego „Chochla” na pszczyńskim rynku, prezentującego dorobek kuch- ni śląskiej oraz regionu pszczyńskiego, Przeglądu Zespołów Rockowych „Żubro- wisko”, redaktor wydawnictw promocyj- nych, współautor przewodnika „Ścieżki rowerowe powiatu pszczyńskiego”, Ho- norowy patron rajdu rowerowego „Na kole bez pole” organizowanego przez koło RAŚ w Pszczynie. Inicjator przyzna- wania wyróżnień honorujących zasłużone dla ziemi pszczyńskiej osoby: „Statuetka Żubra” – nagroda Starosty Pszczyńskiego przyznawana za całokształt działalności oraz za realizację wartościowych projek- tów; miniaturowy odlew rzeźby „Ławecz- ka Księżnej Daisy” – nagroda Burmistrza Pszczyny - zwana też „pszczyńskim Oska- rem” - przyznawana za szczególne osią- gnięcia oraz zasługi dla miasta i regionu;

„Statuetka Wybrańca” – nagroda Burmi- strza Pszczyny w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury; „Kordzik” – broń paradna w postaci sztyletu wręczana zasłużonym dla Pszczy- ny przedstawicielom służb mundurowych.

Jest przewodnikiem turystycznym oraz pilotem wycieczek, członkiem pszczyń- skiego koła PTTK, Pszczyńskiego Brac- twa Ligi Morskiej i Rzecznej, jednym z za- łożycieli i członkiem Pszczyńskiego Koła Ruchu Autonomii Śląska, Stowarzyszenia Artystycznego Plessart, członkiem i zało- życielem Klubu Płetwonurków „Partnur”

oraz Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Pszczynie. Król Kurkowy A.D. 2007 i 2013. Jego pasje nurkowanie technicz- ne, zimowa wspinaczka wysokogórska,

podróże. Red.

źródło: Archiwum prywatne.

Kto jest kim w RAŚ

Roman Pająk

Lat 56, urodzony w Katowicach-Panew- nikach, zamieszkały w miejscowości Frydek w gminie Miedźna w powiecie pszczyńskim, żonaty, dwóch dorosłych synów, a od czterech lat szczęśliwy dzia- dek. Jeden z inicjatorów powstania koła RAŚ w Pszczynie, obecnie jego prze- wodniczący.

Posiada wykształcenie wyższe, jest ekonomistą – absolwentem Górnoślą- skiej Wyższej Szkoły Handlowej w Ka- towicach. Posiada uprawnienia do za- siadania w Radach Nadzorczych spółek Skarbu Państwa.

Pracuje na stanowisku Prezesa Za- rządu Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej Sp. z o.o. w Górze oraz pełni funkcję Przewodniczącego Rady Nadzorczej w Przedsiębiorstwie Inży- nierii Komunalnej Sp. z o.o. w Pszczy- nie. W latach 1981-1984 był nauczy- cielem w Zespole Szkół Zawodowych MG w Katowicach, a następnie od1984 do1999 r. pracownikiem nieistniejącej już KWK „Czeczott” na stanowiskach od elektromontera do wyższego dozo- ru ruchu. Od czerwca 2008 r. do marca

2011 r. reprezentował Skarb Państwa jako Przewodniczący Rady Nadzorczej w Przedsiębiorstwie Gospodarki Wodnej i Rekultywacji S.A. w Jastrzębiu Zdroju.

Zainteresowania – historia i kultura

Śląska, krótkofalarstwo (od 15 roku ży-

cia), żeglarstwo, narciarstwo alpejskie,

podróże i strzelectwo – członek Zarzą-

du Kurkowego Bractwa Strzeleckiego

w Pszczynie a w latach 2010-2012 jego

prezes, oraz członek Komisji Rewizyjnej

Zjednoczenia Kurkowych Bractw Strze-

leckich RP. W wyborach parlamentar-

nych w 2011r. kandydat RAŚ na sena-

tora w okręgu Bielskim. Red.

(6)

grudzień 2014 r., Jaskółka Śląska

6 Z HISTORII REGIONU

Wojenne losy Ślązaków

Wędrówki po śląskich życiorysach

W każdym z wcze- śniej prezentowa- nych przeze mnie wojennych życio- rysów było coś niepowtarzalnego i wyjątkowego. Po- dobnie będzie i tym razem. Przedsta- wiam pana Stefana Długaja. W przeciwieństwie do czę- ści wcielonych do Wehrmachtu Ślą- zaków, którzy, gdy tylko znaleźli się w alianckiej niewoli od razu dozna- wali nadzwyczajnego przeistoczenia się w Polaków, on do końca pozostał Ślązakiem, płacąc za to kilkuletnim pobytem w różnych obozach jeniec- kich. Urodzony w 1923 r. jako dojrza- ły człowiek obserwował katastrofę wrześniową, która, jak twierdzi, była odbierana przez większość Ślązaków bardziej jak manewry czy ćwiczenia wojskowe niż początek wojny.

Urodził się pan w Paniówkach . Tak jest 1 grudnia 1923 r. Paniówki, któ- re wtedy były dużo mniejsze niż dzisiaj, ale za to, jako wioska nadgraniczna, miały ciekawsze położenie. Wystarczy- ło się wspiąć na jakieś wysokie drzewo i już można było zobaczyć niemiecki Górny Śląsk. Życie na pograniczu roz- ciągniętym jak guma do żucia wzdłuż drogi łączącej polskie Katowice z nie- mieckimi Gliwicami mogło być bardzo korzystne pod warunkiem, że były czasy pokoju i stabilizacji. W czasach wojny czy niepokoju takie miejsca zawsze są narażone na wiele niebezpieczeństw, o czym mieszkańcy Paniówek mieli się przekonać podczas mroźnej zimy 1945 roku, tracąc życie i mienie na rzecz Ar- mii Czerwonej.

Nasza rodzina była liczna – sześciu chłopców (ja byłem piąty), cztery sio- stry oraz dwoje rodziców. Ojciec pocho- dził z Paniówek i pracował na kopalni Bielszowice, a matka – wywodząca się z Szyjnwaldu (dziś. Bojków) – zajmo- wała się wyłącznie domem.

Dzieciństwo, a potem młodość w okresie międzywojnia, jaki to był czas? Dziś jest tendencja tworzenia z tych czasów „landszaftu” najja- śniejszej Rzeczypospolitej, gdzie żyło się szczęśliwie i beztrosko. Ile w tym obrazie jest prawdy a ile mi- tologii?

Czasy szkoły powszechnej pamiętam raczej punktowo – jakieś pojedyncze epizody czy postacie, które w jakiś sposób były dla mnie nietypowe czy wyjątkowe, np. nauczyciel historii – Władysław Świdrak, który pochodził z Galicji – regionu w owym czasie dla nas tak egzotycznego jak np. Szkocja

czy Normandia. Co też ten pan starał się na swoich lekcjach robić… Z kolei innego nauczyciela – Bolesława Tyca z Pszowa – zapamiętałem jako „nasze- go” człowieka, który nie musiał nikogo do niczego przekonywać. Wystarczyło jyno, że coś pedziōł i zarŏzki wszyscy wszystko wiedzieli.

Po skończeniu szkoły, większość młodych chłopców od razu zderzała się z betonową ścianą bezrobocia, które było plagą i przekleństwem dla młodzie- ży. Nie było żadnych mądrych projek- tów dotyczących szkolnictwa zawodo- wego czy zwykłego przyuczenia do zawodu, nie mówiąc już o jakiejś edu- kacji ogólnokształcącej. Całe szkolnic- two ponadpodstawowe było rachitycz- ne i obowiązkowo płatne, co stwarzało blokadę nie do przeskoczenia dla tych najbardziej potrzebujących oraz najlicz- niej reprezentowanych w ówczesnym społeczeństwie, czyli dzieci i młodzieży z rodzin wielodzietnych i takich fami- lii, w których bezrobocie stało się już dziedziczne. Te

środowiska miały szansę najwyżej na naukę na po- ziomie podstawo- wym, czyli takim, który ci wiele nie gwarantował, je- dynie to, że nie stawiałeś krzyży- ka, tylko potrafiłeś się podpisać np.

na liście pobiera- jących zapomogę dla bezrobotnych w wysokości 5 zł tygodniowo.

D l a m n i e w owym czasie ostateczną furtką do wydostania się z niedostatku sta- ły się biedaszyby, do których zaczę- ły ściągać rzesze dzieci i młodzieży.

Takich od razu można było po- znać, bo chodzi- li wiecznie umo- rusani węglem.

Było to jednak zajęcie przynoszące ja- kieś pieniądze, ale nic poza tym. Star- si chłopcy mieli jeszcze inne wyjście – pojechać na niemiecką stronę do pracy w kopalniach Bytomia, Zabrza czy Gliwic, gdzie po rewolucji narodowo socjalistycznej roboty było więcej niż chętnych do pracy. Gdy przyjeżdżali do domu od razu rzucali się w oczy. Ubra- ni w dobrze skrojone ancugi, w których wolniutko jeździli na wyglansowanych nowiutkich rowerach, jakie były szczy-

tem marzeń każdego młodego chło- paka.

Natomiast państwo polskie nie szczędziło środków i to wcale niema- łych na tworzenie czy współfinanso- wanie różnych organizacji jak Związek Powstańców Śląskich założony i do- wodzony w Paniówkach przez pana Mikusza uczestnika śląskiej zawieru- chy z 1921 r., czy Ochotnicza Młodzież Powstańcza kierowana przez starsze- go syna Mikusza. Każda tego typu or- ganizacja posiadała swoje sztandary, mundury i inne gadżety o wymowie patriotyczno-kombatanckiej, w których paradowała podczas różnych świąt, festynów, capstrzyków, gdzie zawsze zadbano o poczęstunek i wypitek dla jej członków, na co ja i moi koledzy mogliśmy tylko patrzeć przez sztachety w płocie i snuć naiwne refleksje, jak do- brze być starym powstańcem, wszystko dostaniesz za darmo.

Kiedy w 1937 r. skończyłem szkołę powszechną, najpierw poszedłem pra-

cować w warsztacie stolarskim u mo- jego starszego brata, pomagając rów- nocześnie w masarni w Kłodnicy, gdzie pracował mój drugi brat. Rok później udało mi się na trwałe zatrudnić do pracy z przyuczaniem do zawodu ślu- sarza w warsztacie Jana Michalskie- go w Halembie, gdzie dotrwałem do grudnia 1939 r. I tak ciężko pracując, w wieku 14 lat stałem się dorosłym, co mnie bardzo cieszyło, gdyż trwała i w miarę stabilna robota oprócz pro- fitów finansowych dawała jeszcze coś nie mniej ważnego – poczucie własnej wartości, niezbędne dla każdego, kto żył w małej społeczności. A wszyst- ko dzięki naszemu ojcu, który powta- rzał: „Byda jŏd bele co i łoblykōł sie bele jak, ale musza każdymu synkowi dać fach do rynki, coby nimi potym niy poniewyrōł jakiś możny i wypasiony basok.”

Na początku rozmowy stwierdził pan, że wybuch wojny dla wielu na Górnym Śląsku był jak ćwiczenia wojskowe. Co pana zdaniem mo- gło spowodować taki scenariusz?

Szczególnie interesujący jest stosu- nek ludności cywilnej do wkraczają- cych wojsk niemieckich.

Dla kogoś, kto nie zna specyfiki górnoślą- skiej, te sprawy mogą być skomplikowa- ne. Ale dla mnie i tych, co tu żyją od lat, 1 września 1939 roku był oczywistością, nad którą zbytnio się nie zastanawiano.

Nie bardzo było czego żałować, szcze- gólnie gdy było się młodym, bez roboty i perspektyw na przyszłość. Starsi pamię- tali tylko dobre lata tzw. starych Niemiec i też nie żałowali, oczekując powrotu do tamtego dobrobytu. A jeśli już chodzi o sa- mych żołnierzy niemieckich wkraczają- cych na Górny Śląsk, byli pozytywnie nastawieni do Ślązaków, większość była dwujęzyczna i mówiła po śląsku, od razu tworząc wzajemne ciepłe relacje. Tego nie można było niestety powiedzieć o wojsku polskim, w którego szeregach większość stanowili ludzie obcy mentalnie, kulturo- wo, z problemami językowymi, a to nie ułatwiało wzajemnego fraternizowania z autochtonami. Ale nie należy też zapo- minać o tych Ślązakach, którzy z różnych powodów dali się uwieść państwowej pro- pagandzie o mocarstwowości Rzeczy- pospolitej, wikłając się w bezproduk- tywne starcia z wkraczającym Wehrmachtem, co najczęściej dla tych nieszczęśni- ków kończyło się tragiczną i bezsen- sowną śmiercią.

A j a k w P a - niówkach – wsi p o g r a n i c z a , przylegającej bezpośrednio do ważnej arte- rii – wygląda- ła konfrontacja wojsk polskich i niemieckich.

W tamtym czasie mało kto wiedział, że Wojsko Polskie nie zamierza sta- wiać znaczące- go oporu na gra- nicach Górnego Śląska. Patrząc dziś na mapę od- bieram to jako coś naturalnego, natomiast dla środowisk, które już nie mogły się doczekać dnia, w którym „złożą swoje młode życie na ołtarzu ojczyzny” taki scenariusz był gor- szy „niż herezja dla papieża”. Nawet mój brat, który wtedy uczęszczał do elitarnej szkoły technicznej w Katowicach i był odbierany jako wielce uczony i nowo- czesny, święcie wierzył obłąkańczym sloganom „o guziku, którego nikomu nigdy nie oddamy”. Jak przystało na prawdziwego młodego patriotę, bardzo wcześnie rano miał wiarygodną informa- cję o wybuchu wojny. Zaraz też ubrał się w mundurek szkolny i wraz z kole- gą obserwowali drogę w kierunku Gli- wic, skrupulatnie licząc przejeżdżające samochody w nadziei, że lada moment nastąpi szarża kawalerii polskiej, której będą mogli przekazać meldunek o zaob- serwowanych wcześniej wrogich samo- chodach. Była siódma lub ósma rano, kiedy zamiast ułanów, do Paniówek przyjechało dwóch niemieckich moto- cyklistów, którzy posprawdzali wszystkie okoliczne mosty i mosteczki, a następ- nie odjechali. Potem jakiś czas, może godzinę, nic się nie działo, dopiero około dziesiątej szosą gliwicką zaczęły prze- mieszczać się piesze oddziały Wehr- machtu przemieszane z różnymi pojaz-

dami gąsienicowymi. Równocześnie, nie wiadomo skąd, w naszej wiosce zjawi- li się ludzie z freikopsów, obstawiając wyloty ulic i niektóre drogi. Pierwszym, którego zatrzymano i przyprowadzono do domu, był mój brat. Okazało się, że w swej młodzieńczej naiwności chciał uciekać na Węgry, ale dzięki Bogu

„freikorpsy” o tym nie wiedzieli. Inaczej mógłby powędrować do jakiegoś obozu albo nawet do piachu. Następnymi za- trzymanymi czy raczej aresztowanymi byli onegdajsi powstańcy – ojciec i syn Mikuszowie oraz niejaki pan Szczygieł, których jak mi wiadomo, umieszczono w obozie koncentracyjnym. Zastrzelono również dwie osoby w okolicach szosy gliwickiej – policjanta z Chorzowa o nie znanym mi nazwisku oraz mężczyznę, który nazywał się Bartoszek. Kto to zro- bił i dlaczego, tego nie wiem do dzisiaj.

Na krótko przed wybuchem wojny sprowadziła się do nas bratowa ojca z dziećmi, mieszkająca na stałe w Wy- godzie. Ja i mój brat zostaliśmy „cza- sowo ewakuowani” do stodoły”, gdyż w domu zabrakło łóżek. Wbrew pozo- rom, taka sytuacja bardzo nam odpo- wiadała, noce były bardzo ciepłe i spa- ło nam się bardzo dobrze. Ważniejsze było to, że mogliśmy bezkarnie obser- wować wszystkie wydarzenia związane z 1 września, włącznie z nasłuchiwa- niem wieczorami odgłosów wystrza- łów z okolic Śmiłowic, gdzie powoli dorzynano polską obronę. Przy okazji omawiania września 1939 r. chciałbym opowiedzieć pewną autentyczną histo- rię, która miała miejsce również w Pa- niówkach.

Nie wiem dokładnie, którego to było dnia września, ale nie wcześniej jak drugiego, kiedy mój brat pokazał mi mężczyznę ukrywającego się na kar- toflisku, któremu żona przez parę dni donosiła jedzenie. Tego człowieka zna- łem bardzo dobrze. Należał do gatunku tych, którzy jako pierwsi potrafią bez- błędnie wyczuć, kiedy i skąd nadchodzi

„zmiana pogody”. Gdy opuścił karto- flisko opowiadał, że bał się freikosów i dlatego się zakopał na polu. Co praw- da nikt nie słyszał, żeby o niego pyta- li, czy go szukali, ale widocznie trafiło na chłopa przewidującego i ukrył się tak na wszelki wypadek. Po latach ten sam człowiek, już jako bohater z okre- su walki z najeźdźcą, cały obwieszony medalami i odznaczeniami jeździł po okolicznych szkołach, gdzie dzieciom i młodzieży godzinami opowiadał jak to 1 września 1939 r., poświęcając życie, dzielnie walczył strzelając do hitlerow- skiego okupanta. I tak w Paniówkach wydarzył się cud, na polu zamiast kar- tofli wyrósł bohater wojenny a z czasem i narodowy.

Wspomniał pan o takim okresie bez- ładu, który zapanował po wkroczeniu wojsk niemieckich.

To nie był bezład, a raczej krótki okres zawieszenia, kiedy jeszcze nikt nie wie- dział, co będzie. Trwało to może dzień lub dwa. Zaraz potem zorganizowano sprawnie funkcjonującą władzę, usta- nawiając nowego wójta, którym został człowiek znany i szanowany – komba- tant wojny 1914 r. – Franciszek Wło- darz. Myślę, że każdy, kto dobrze pa- mięta tamten czas, nie zaprzeczy, że przejęcie władzy odbyło się w sposób bardzo profesjonalny, unikając wszyst- kich niekorzystnych zjawisk jak bezpra- wie czy anarchia występujące przy tego typu procesach

Koniec części pierwszej.

Marian Kulik

Bohater tekstu – Stefan Długaj.

Źródło: archiwum prywatne

Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci

Andrzeja Kiełkowskiego

wieloletniego przewodniczącego koła Ruchu Autonomii Śląska w Świerklanach. Od 2002 roku był radnym rady powiatu rybnickiego, a w ostatniej kadencji pełnił funkcję wiceprzewodniczącego rady. Był zaangażowanym

społecznikiem i regionalistą, autorem książek o folklorze i obyczajach ziemi rybnicko-wodzisławskiej. Pragniemy przekazać najbliższym wyrazy głębokiego współczucia.

Zarząd Ruchu Autonomii Śląska i Redakcja „Jaskółki Śląskiej”

K O N D O L E N C J E

 

(7)

grudzień 2014 r., Jaskółka Śląska Z HISTORII REGIONU 7

Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Pszczynie

Ćwicz oko i dłonie w ojczyzny obronie

Bractwa kurko- we, których trady- cja w Europie się- ga XIV/XV wieku, były pierwszymi formacjami, jakie miały przygotowy- wać mieszkańców miast do obrony w sytuacjach za- grożenia. Członkowie tych organi- zacji strzeleckich rekrutowali się z cechów oraz spośród urzędników miejskich. Bractwa posiadały wła- sne statuty oraz przywileje nadawa- ne przez lokalnych możnowładców.

Na terenach znajdujących się obecnie w granicach RP najwcześniej bractwa strzeleckie powstawały na terenach bar- dziej rozwiniętych gospodarczo, tj. w Wiel- kopolsce i na Śląsku. Na podstawie za- chowanych dokumentów historycznych Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Pszczynie powstało w 1681 r. Świadectwem jego po-

wstania jest dokument wystawiony w tym- że roku przez panującego wówczas na Pszczynie Baltazara Erdmana Promnitza.

Napisany w języku polskim o niemieckim tytule „Königs des chützen Privilegium”

dokument określał warunki wstąpienia do bractwa, rodzaje broni używane podczas strzelań, zachowanie się na placu strze- leckim, sposób obliczania wyników, a tak- że przywileje i obowiązki królewskie. Raz w roku odbywały się zawody strzeleckie o tytuł Króla Kurkowego. Najlepszy strze- lec zostawał Królem Kurkowym, a dwaj następni w kolejności wyników Prawym i Lewym Marszałkiem. Król Kurkowy posiadał liczne przywileje, m. in. przez rok nie płacił podatków miejskich. Miał też obowiązki – musiał ugościć wszyst- kich uczestników zawodów. Działalność bractwa na przestrzeni wieków związana była z panującymi na ziemi pszczyńskiej rodami książęcymi i bywała czasem bar- dzo burzliwa. Na przykład za bałagan na zawodach strzeleckich w 1791 r. książę Fryderyk Erdman zakazał Bractwu Kurko-

wemu w latach 1771-1778 organizowania zawodów strzeleckich w Pszczynie.

Bractwo kurkowe w Pszczynie na prze- strzeni lat swojej działalności zgromadziło dość pokaźny majątek. I tak na dzień 1 września 1939 r. stanowiły go: park, re- stauracja, budynek strzelnicy i rola o łącz- nej powierzchni 1,94 ha. Po drugiej wojnie światowej na mocy ustawy z 1951 r. ma- jątek ten przeszedł na własność Skarbu Państwa, a 13 lipca tegoż roku bractwo zostało oficjalnie rozwiązane.

Po przemianach ustrojowych pojawiła się możliwość reaktywacji takich organi- zacji jak bractwa kurkowe. W Pszczynie w 1991 r. grupa pasjonatów historii i strze- lectwa pod przewodnictwem Pana Wła- dysława Frydla postanowiła reaktywować Kurkowe Bractwo Strzeleckie. Reaktywo- wane bractwo początkowo przez parę lat swoją siedzibę miało w prywatnym miesz- kaniu. Niestety mimo usilnych starań ko- lejnych zarządów nie udało się odzy- skać przedwojennego majątku bractwa.

Obecnie bractwo dysponuje budynkiem strzelnicy oraz strzelnicą na podstawie wieloletniej umowy dzierżawy podpisaną z miastem Pszczyna. Członkowie bractwa własnymi siłami i z własnych środków wy- remontowali obiekt strzelnicy i przywróci- li go do dawnej świetności. W ostatnich latach przy wydatnej pomocy i przychyl- ności władz Pszczyny w tym burmistrza, a zarazem naszego członka Dariusza Skrobola, strzelnica została zmodernizo- wana i dostosowana do obecnych wymo- gów dla tego typu obiektów. Bractwo ak- tywnie uczestniczy w życiu miasta, bierze

udział w uroczystościach organizowanych przez władze miasta i powiatu. Corocz- nie zgodnie z tradycją w Zielone Świątki odbywają się zawody strzeleckie o tytuł Króla Kurkowego, w których biorą udział członkowie bractwa w odświętnych stro- jach organizacyjnych. Zawodnicy strzelają ze współczesnych replik XIX – wiecznej broni czarnoprochowej. Zwycięzca zawo- dów oraz dwaj następni najlepsi strzelcy stanowią nowa Radę Królewską. Intro- nizacja nowego Króla oraz Marszałków odbywa się uroczyście na pszczyńskim rynku w trzecią niedzielę sierpnia podczas corocznego święta miasta – „Dni Pszczy- ny”. W uroczystości biorą udział władze miasta i powiatu, a także delegacje bractw z całej Polski. Po uroczystości introniza- cji Bractwo wraz z przybyłymi gośćmi przy akompaniamencie orkiestry udaje się w kolorowym pochodzie na mszę św. w intencji nowej Rady Królewskiej.

Uroczysta intronizacja Króla kurkowe- go wpisała się już na stałe w tradycję obchodów Dni Pszczyny. Obecnie Król Kurkowy nie posiada przywilejów, jakie posiadali jego poprzednicy jeszcze na początku XX w., ale jest to zaszczytna funkcja reprezentacyjna.

Pszczyńskie bractwo zrzeszone jest w Zjednoczeniu Kurkowych Bractw Strze- leckich RP z siedzibą w Poznaniu. Zjedno- czenie zrzesza 103 bractwa przynależne organizacyjnie do 9 okręgów. Okręg śląski, do którego należy pszczyńskie bractwo, ma swoją siedzibę w Bytomiu i skupia 16 bractw z terenów Górnego i Dolnego Śląska. Prezesem Okręgu Śląskiego jest

Hetman naszego bractwa, brat Tadeusz Żyła. Okręg Śląski zrzesza reaktywowa- ne bractwa z Bytomia, Głogówka, Głogo- wa, Jelcza-Laskowic, Katowic, Mikołowa, Nysy, Pszczyny, Raciborza, Rudy Śląskiej, Rybnika, Tarnowskich Gór, Wrocławia, Żor i Zabrza.

Zjednoczenie Kurkowych Bractw Strze- leckich RP stowarzyszone jest w Europej- skiej Wspólnocie Strzelców Historycznych (EGS), które zrzesza podobne organizacje z całej Europy.

Członkowie pszczyńskiego bractwa bio- rą czynny udział w organizowanych co trzy lata Europejskich Spotkaniach Strzelców Historycznych. Spotkania te odbywają się każdorazowo w innym kraju, ostatnie w 2012 r. odbyło się w Polsce w Tucholi.

Podczas tych spotkań przeprowadzane są zawody strzeleckie, które wyłaniają Euro- pejskiego Króla Strzelców Historycznych.

Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Pszczy- nie może jako jedyne w Polsce miało Europejskiego Króla Strzelców. Był nim Tadeusz Żyła, który w 2006 r. w miejsco- wości Heeswijk w Holandii dostąpił tego zaszczytnego tytułu. Ciekawostką jest, że Europejski Król Strzelców Historycznych ma honorowe miejsce w Parlamencie Eu- ropejskim.

Powoływane początkowo do obrony murów miejskich organizacje strzeleckie utraciły z biegiem lat swój militarny charak- ter i stały się organizacjami kultywującymi dawną tradycję miejską, wartości uniwer- salne, życie towarzyskie oraz odgrywają ważną rolę w kształtowaniu postaw pa- triotycznych.

Akcja Stowarzyszenia Golęszyczanie

Pomóżmy wskrzesić wczesnośredniowieczny Śląsk

Wiele obecnie mówi się o przyszłości Śląska. Zapomina- my jednak o jego przeszłości. Nie tej niedawnej, przemy- słowej, oczywiście.

Jest stowarzyszenie, które chce wskrze- sić pamięć o naj- starszych dziejach naszego regionu.

Niewielu z nas wie, że Górnoślązacy sta- nowili odrębność już na samym początku swej historii. Oprócz Polan, Wiślan i Ślę- żan, o których uczy się w szkołach, istniało jeszcze kilka innych plemion, m. in. plemię Gołęszyców (Golęszyczan), należące do grupy lechickiej. Zamieszkiwali oni tere- ny na południu Górnego Śląska u źródeł Odry, na południowy wschód od pasma Jesioników, na północny zachód od źró- deł rzeki Wisły. Zajmowali obszar południa obecnego województwa śląskiego oraz cały Śląsk Opawski. Ziemia ta nosi mia- no Bramy Morawskiej – nizinny pas ziemi między Karpatami a Sudetami, który we wczesnym średniowieczu stanowił szlak łączący północ z południem Europy. Po raz pierwszy o Golęszyczanach wspo- mniano w połowie IX w. w Geografie Ba- warskim. Od strony północnej poprzez ba- gniste tereny sąsiadowali oni z Opolanami, od strony wschodniej poprzez gęsty las z plemieniem Wiślan, zaś od strony po- łudniowej – z Morawianami. Wydaje się, że plemię Gołęszyców nie było zbyt silne.

Według Geografa Bawarskiego posiadało 5 głównych grodów: w Lubomi (najpraw- dopodobniej było to najważniejsze gro-

dzisko), Grodźcu (obecnie czeskie miasto Hradec nad Moravicí), Raciborzu, Między- świeciu, Holasowicach (czes. Holasovice, powiat opawski) oraz w tzw. Starym Cie- szynie w dzisiejszej wsi Zwierzyniec (czes.

Podobora) w gminie Kocobędz.

Golęszyczanie znajdowali się w dość niewygodnej sytuacji geopolitycznej – z jednej strony napierali na nich Wiśla- nie, chcąc wciągnąć ich w swoją orbitę, z drugiej strony znajdowali się – schry- stianizowani już wtedy przez Cyryla i Me- todego – Wielkomorawianie. Oceniając teraz historię można sądzić, że nie wy-

brali żadnej ze stron i postanowili pozo- stać niezależni, co w obliczu konfliktu Wiślan i Morawian było dla nich zgubne.

W latach 80. lub na początku lat 90. IX w. zniszczeniu uległo większość grodów gołęszyckich, jak i wiele innych znajdują- cych się na terenie Śląska i Małopolski.

Dokonać tego mogło jedynie Państwo Wielkomorawskie, któremu przypisuje się polityczne podporządkowanie tych- że terenów w latach następnych. Leżą- ca w centrum terytorium plemiennego stołeczna Lubomia nigdy nie została już odbudowana.

Grupa ludzi ze Śląska postanowiła to zmienić. Po swoich praojcach przyjęli nazwę „Stowarzyszenie Golęszyczanie”

(https://www.facebook.com/wskrzesmy- lubomie). Na początek postanowili zająć się przebadaniem Lubomi. W tym celu na portalu Polak Potrafi (https://polakpotra- fi.pl/projekt/wskrzesmy-lubomie)ogłosili społeczną zbiórkę. Grodzisko Lubomia jest dobrze zachowane. Znajduje się na skraju lasu Grabówka, między wsiami Lu- bomia i Syrynia w powiecie wodzisław- skim. Na zalesionym terenie widoczne są pozostałości rozbudowanych fortyfikacji:

główna część grodu, otoczona dwoma pierścieniami wałów ziemnych o maksy- malnej średnicy ok. 150 m i dwiema fo- sami (pierwsza między dwoma pierście- niami wałów i druga wokół zewnętrznego pierścienia wałów), ślady dwóch bram wjazdowych, umocnione dodatkowymi wałami oskrzydlającymi. Główny gród oto- czony był przez dwie fosy . Po stronie wschodniej grodziska widoczny jest zarys dużego podgrodzia otoczonego wałem ziemnym i pojedynczą fosą. Badania gro- du prowadzono w latach 1933-1938 oraz 1966-1968. Na terenie grodziska Lubomia odkopano m.in. fragmenty kolczugi, co poświadcza używanie tego rodzaju zbroi na tym terenie już w epoce plemiennej.

Odkryto również trzy okazałe drewnia- ne budowle z VII-VIII w., interpretowane jako sale zebrań, świątynie pogańskie lub zespół zamkowy. Stowarzyszenie Golę- szyczanie poprzez zbiórkę chce zebrać środki na nieinwazyjne badania archeolo- giczne grodziska w Lubomi (terenu o pow.

ponad 6 ha), dzięki którym zyskalibyśmy dokładny wgląd w rozlokowanie zabu-

dowań grodu, ich wielkość i ilość. Dzięki nowoczesnej technice Stowarzyszenie będzie mogło zorganizować wirtualny spacer po tym terenie i przenieść się w czasie do IX w., by zajrzeć w każdy kąt wszystkich golęszyckich chat w Lu- bomi. W przypadku sukcesu akcji na za- kończenie Stowarzyszenie Golęszycza- nie wraz z Gminnym Ośrodkiem Kultury oraz Muzeum z Wodzisławia Śląskiego planuje zorganizować festyn wczesno- średniowieczny. Projekt można wesprzeć odwiedzając stronę https://polakpotrafi.pl/

projekt/wskrzesmy-lubomie.

Mirosław Kurek Roman

Pająk

Strzelanie królewskie 2014.

Pszczyńskie Bractwo Kurkowe.

Grodzisko Lubomia – główna siedziba Gołęszyców wciśnięta między tereny Wiślan i Morawian

Członkowie Stowarzyszenia Golęszyczanie

Źródło: Materiały archiwalne Stowarzyszenia Golęszyczanie

Źródło: Materiały archiwalne Stowarzyszenia Golęszyczanie Fot. M. Piech

Źródło: Archiwum prywatne

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wejdź na tukej.pl Materiał sfinansowany przez KW Ruch Autonomii Śląska3. Trudny los

Kampania Ruchu Autonomii Śląska w tegorocznych wyborach samorzą- dowych opiera się na trzech filarach, a jednym z nich jest „współpraca”. Zmiany w kraju należy rozpocząć od

Niemniej, jako wieloletni uczest- nik działań RAŚ i obserwator sceny politycznej w Polsce, wiem, że tych, którzy są za ideą przywrócenia Au- tonomii Śląska i prawem wszystkich

Zabytkowy obiekt będący wybitnym osiągnięciem ar- chitektury i techniki w skali światowej mógł nas prowadzić w przyszłość, przy okazji stając się ikoną

Władzom centralnym nadskakują ci, którym przez lata we- szło to w krew, i ci, po których by- śmy się tego nie spodziewali.. To waż-

Kto twierdzi jeszcze więcej, a mianowicie, że w imię takiego skolektywizowanego „honoru” wolno ska- zać na śmierć w przegranej wojnie oby- wateli rządzonego przez siebie

Proces zaczyna się już te- raz, tylko na mniejszą skalę – dobrym przykładem jest upadająca firma kooperująca z górnictwem, bę- dąca na rynku od wielu lat: tarnogórski Fazos

Co więcej – zaczyna się już bezkarne i otwarte rabowanie ślą- skich instytucji, na kontach których są jeszcze jakieś pieniądze – przykła- dem niechaj będzie Centrum