• Nie Znaleziono Wyników

Jaskółka Śląska, 2014, nr 10 Dodatek Rybnik

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jaskółka Śląska, 2014, nr 10 Dodatek Rybnik"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

3

Wejdź na tukej.pl Materiał sfinansowany przez KW Ruch Autonomii Śląska.

Dawny przemysł

Gaz z węgla

Przenosząc się o 200 lat do począt- ków XIX wieku w głowach wizjonerów inwestujących w „diabelskie machi- ny” rodziły się ambitne plany rozwo- ju tej ziemi. Sensowne inwestowanie i gospodarowanie doprowadziło do tego, że na przełomie wieków XIX i XX uczyniło Górny Śląsk jednym z trzech najbardziej uprzemysłowionych regio- nów w Europie. Nie ustępowaliśmy Zagłębiu Ruhry oraz Anglii. Porów- nując realia sprzed 150 lat do dzisiej- szych czasów, można bez przesady przyrównać ówczesny Górny Śląsk do pozycji, jaką w świecie obecnie ma kalifornijska Dolina Krzemowa, kolebka przemysłu komputerowego.

Rozwój Górnego Śląska nie był cha- otyczny, a z perspektywy lat wydaje się być wręcz perfekcyjnie zaplanowany.

Oparty o surowce kopalne i przetwórstwo metali przemysł w szybkim tempie osiągał kolejne etapy rozwoju. Przemysł szybko zmienił niewielkie miasta i wsie górnoślą- skie w silne ośrodki przemysłowe, które otworzyły się na ludzi przybywających w poszukiwaniu pracy. Stawiano zespo- ły domów, brukowano ulice, linie kolejo- we wraz z dworcami, budowano szkoły, szpitale, nowoczesne sklepy i rozwijano usługi. Bardzo szybko barierą rozwoju okazał się brak nocnego oświetlenia.

Ale już w latach 20 XIX wieku wdrożono

technologię produkcji palnego gazu z wę- gla. Wówczas to w Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach zainstalowano pierw- szą instalację zasilającą lampy, aby spa- lany w nich gaz dawał światło umożliwia- jąc pracę także po zmroku, zwiększając zdolności wytwórcze. Rozwiązanie pro- dukcji gazu do oświetlania, oparte o pie- ce gazownicze, w których prażony wę- giel kamienny uwalniał palny gaz szybko rozprzestrzeniło się po innych ośrodkach przemysłowych. W 1852 w Raciborzu po- wstała pierwsza górnośląska gazownia komunalna, dostarczająca paliwo do latar- ni ulicznych, a w innych miastach takich jak Gliwice, Bytom, Mikołów, Tarnowskie Góry, Rybnik, Królewska Huta, Katowice lokalne gazownie zbudowano w latach 1854-84. Dekadę później rozpoczęto bu- dowy gazowni w miastach rejencji opol- skiej, pracujących także w oparciu o gór- nośląski węgiel kamienny.

Najnowocześniejsza gazownia miejska w tamtych czasach została uruchomio- na w 1909 roku w Hajdukach Wielkich, gdzie z 1 tony węgla otrzymywano od 300 do 450 m3 gazu, 750 kg koksu, 5kg smoły i 12 kg wody amoniakalnej. Była to również pierwsza gazownia o zasięgu ponadlokalnym, obejmującym zasięgiem swojego działania całe przemysłowe cen- trum Górnego Śląska, wytwarzając 4,8 mln m3 gazu rocznie i zaopatrując 12 400 odbiorców w Świętochłowicach, Hajdu- kach, Chropaczowie, Lipinach, Łagiew- nikach, Wirku, Nowej Wsi, Kochłowicach, Halembie, Królewskiej Hucie i Wełnowcu oraz huty „Batory”, „Baildon”, „Laura”, „Ho- henlohe”, „Silesia”.

W okresie międzywojennym po podzia- le Górnego Śląska, przemysł gazowniczy rozwijał się niezależnie po polskiej i nie- mieckiej stronie granicy. Jednak coraz częściej używano gazu koksowniczego, niejako odpadu w technologii produkcji koksu wielkopiecowego. Autonomiczne województwo śląskie opracowało plany budowy nowego systemu przesyłu gazu, opartego na gazie koksowniczym do tej pory bezproduktywnie spalanego w kilku- nastu górnośląskich koksowniach. Sza- cowano, że będzie można wykorzystać

w ten sposób do 300 mln m3 gazu rocz- nie. Dla przykładu w regionie rybnickim planowano połączyć koksownie w Radli- nie, Knurowie, Czerwionce-Leszczynach w jeden system, aby dostarczać gaz do huty Silesia, po drodze zasilając także miasta Rybnik, Mikołów i Mysłowice, liczą- ce wówczas razem 50 tys. mieszkańców.

Niestety ogromne koszty budowy ok. 400 km rurociągów w skali całego wojewódz- twa śląskiego spowodowały, że plany te zrealizowano tylko w niewielkim zakresie.

W niemieckiej części Górnego Śląska najlepiej gazownictwo rozwinęło się w Za- brzu. W oparciu o koksownie działające na terenie Zabrza i Gliwic już w latach 20 spółka „Stastlisches Gasswert Hin- denburg O/S” zarządzała miejską siecią o długości 90 km, zasilając w samym tyl- ko Zabrzu 2 500 odbiorców i 1000 latarni ulicznych gazem koksowniczym mając do dyspozycji 1,75 mln m3 gazu rocznie.

W okresie 1922-1945 po polskiej jak i niemieckiej stronie Górnego Śląska w produkcji i dostawach gazu dokonały się istotne zmiany. Doszło do utworze- nia kilku spółek gazowniczych kontrolu- jących lokalny rynek gazu. Kapitał spół- ek był prywatny, gminny bądź mieszany.

Do sieci wtłaczano coraz większe ilości gazu koksowniczego, który zastępował gaz uzyskiwany w gazowniach. Rosnąca liczba odbiorców determinowała rozbu- dowę sieci gazociągów wyposażonych w nowoczesne sprężarki. Z uwagi na zawartość substancji szkodliwych w ga- zie koksowniczym rozbudowane zostały systemy instalacji oczyszczania go z pyłu, naftalenu i siarki.

Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku infrastruktura gazowa zo- stała w znacznym stopniu rozszabrowa- na i wywieziona do Rosji. Jednak poten- cjał odtwórczy przemysłu górnośląskiego umożliwił po kilkunastu latach powrócić do stanu sprzed 1945 r. Ambitne plany odbudowy Polski po wojnie nałożyły na przemysł górnośląski w kolejnych 5 i 6 lat- kach wygórowane normy. Żądanie przez centralę w Warszawie coraz większej ilo- ści stali, wymagało produkcji coraz więk- szej ilości koksu, do jej odlewania. Tylko Okręgowe Zakłady Gazownictwa w Za- brzu działające na infrastrukturze przed- wojennej spółki „Stastlisches Gasswert Hindenburg O/S” między 1950, a 1955 r zwiększyły produkcję gazu z 390 mln m3 do 990 mln m3 systematycznie rozbudo-

wując infrastrukturę. Świadczy to o tym, jakie potrzeby rozwojowe miała wtedy od- budowująca się Polska kosztem pracy Górnoślązaków.

W 1950 r. uruchomiono rurociąg łączą- cy podkarpackie kopalnie gazu ziemne- go z Górnym Śląskiem. Zaczyna się zmierzch ery gazu koksowniczego na Śląsku. Tanie „błękitne paliwo” stopniowo małymi krokami wypiera gaz koksowniczy.

Nieremontowane oparte na XIX techno- logiach koksownie nie wytrzymują kon- kurencji i z początkiem „wolności gospo- darczej” po 1991 roku jedna po drugiej są likwidowane.

Jednak w dalszym ciągu nasze „czarne złoto” skupia uwagę naukowców i tech- nologów, ponieważ proces uzyskiwania gazu z węgla jest w dalszym ciągu wy- jątkowo opłacalnym ekonomicznie pro- cesem.

W najbliższych wyborach to od nas mieszkańców Górnego Śląska zależa- ło będzie czy przeniesiony pod ziemię proces zgazowania węgla kamiennego przyniesie nam w realnej perspektywie korzyści czy wyłącznie straty środowisko- we, a w przysłowiowej rurze gaz popłynie tylko w jedną stronę – do stolicy.

Nasza samorządność

Rybnik nie najgorszym miejscem do życia

Wybory samorządowe powszech- nie uważane są w Polsce jako naj- bardziej znaczące. Deklaracjom tym wydaje się przeczyć wyjątkowo ni- ska frekwencja wyborcza, niższa, niż w wyborach parlamentarnych czy prezydenckich. Towarzyszy temu wy- raźna polaryzacja wiekowa postaw wyborczych. Osoby starsze głosu- ją częściej i zdecydowanie zacho- wawczo, wyraźnie preferując układ istniejący przed wyborami, młodzi wyborcy głosują rzadko, chętniej od- dając swój głos za zmianą organów samorządowych. Badania przepro- wadzone po wyborach samorządo- wych w 2010 r. pokazały, że absencja wyborcza najczęściej uzasadniana była brakiem zainteresowania poli- tyką, brakiem odpowiednich kandy- datów, ogólnym zniechęceniem do głosowania czy wreszcie brakiem wiary w wagę własnego głosu dla wyniku wyborów. Zniechęcenie wy- borcze najwyraźniej widoczne było na Górnym Śląsku. Województwa opolskie i śląskie mogły pochwalić się najniższą frekwencją wyborczą w Polsce, a w województwie śląskim do najgorszych należała frekwencja w Mieście Rybnik.

Miasto Rybnik nie jest najgorszym miej- scem do życia. Mamy jedynie prawie najgorsze, najbardziej zanieczyszczone powietrze w kraju, fatalny, przestarzały system komunikacyjny, brak długofalo- wych perspektyw zatrudnienia młodych ludzi. Także setki innych, większych i mniejszych problemów utrudniających życie na co dzień. I trwający od wielu lat praktycznie ten sam Zarząd Miasta, wykazujący swoją aktywność budową nowych fontann, skwerków i parków w okresie przedwyborczym.

Żyjemy w mieście corocznie w okresie grzewczym zatrutym dymami palenisko- wymi. Średnioroczne zanieczyszczenie rybnickiego powietrza cząstkami pyłu PM10 wg Głównego Inspektoratu Ochro- ny Środowiska wynosi 55,2 µg/m3 i skra- ca życie o prawie 40 miesięcy. Dobowe przekroczenia norm w okresie grzew- czym są zdecydowanie wyższe, często przekraczają o setki procent dopuszczal- ne normy, są nawet wyższe niż w Peki- nie, powszechnie uznawanym za jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast świata (Pekin: 89 µg/m3, monitoring BBC przy okazji olimpiady; Rybnik: 184 µg/

m3, 8 stycznia 2013, stacja monitorin- gu automatycznego Rybnik, ul. Borki).

Przyczynę znają wszyscy: niska emisja.

Administracyjne metody zaproponowa- ne zresztą dopiero w bieżącym roku, są absurdalne. Nie da się zmusić ludzi do palenia w kotłach grzewczych drogim gazem, lub równie kosztownym opałem wysokiej jakości. Nie da się, bo Rybni- czan po prostu na to nie stać.

Kilka kilometrów od ścisłego centrum miasta jest gigantyczne źródło ciepła.

Elektrownia Rybnik generuje ciepło, które ze sporą nawiązką wystarczyłoby do ogrzania 20 miast wielkości Rybni- ka. Ciepło, które w tej chwili ogrzewa atmosferę i podgrzewa zalew rybnicki.

jest odpadem produkcyjnym, szkodzą- cym środowisku. Jest odpadem, który mógłby stać się tanią alternatywą grzew- czą dla całego miasta. To można i trze- ba zrobić już dzisiaj. Dla nas, naszych dzieci i wnuków. Obecna Rada Miasta, Pan Prezydent, nie potrafią lub nie chcą tego zrobić.

Proszę młodych i najmłodszych wy- borców: pójdźcie tym razem do wy- borów. Oddajcie swój głos za zmianą tego, co jest niereformowalne. Wielu Waszych znajomych wyjechało z Ryb- nika. Głosowało nogami. Zanim Wy to zrobicie, spróbujcie zmienić nasze Miasto na lepsze. Po prostu wrzuca- jąc kartę wyborczą do urny. Wybiera-

jąc samorząd nie trzeba znać się lub lubić polityki. Wystarczy wybrać tych, którzy proponują zmianę na lepsze.

Na przykład Ruch Autonomii Śląska.

Właśnie Wasz głos może być decy- dujący.

Tym bardziej proszę starszych wy- borców. Wasze doświadczenie życio- we mówi, że zmiana niedobrego na inne, to może być zmiana na gorsze.

Wy wiecie, że gdzie indziej często jest gorzej, dlatego ostrożnie wybieracie to, co znacie. Proszę, przed tymi wy- borami samorządowymi popatrzcie na buzie waszych dzieci lub wnuków.

Pomyślcie – bez zmian we władzach Rybnika, te dzieci będą żyły kilka lat krócej. Zmieńcie te władze już teraz.

Każdy dzień jest ważny. Odważcie się dać swój głos za zmianą.

Jan Lubos, kandydat na prezydenta Rybnika.

źródło: archiwum własne, autor: Jan Lubos,

Źródło: archiwum własne autora Autor:Marek Polok

Marek Polok. Kandydat do sejmiku okręg 3 poz. 2.

Koksownia „Walenty – Wawel” przed całkowitym zrównaniem z ziemią luty 1996 r.

(2)

4

Materiał sfinansowany przez KW Ruch Autonomii Śląska. Wejdź na tukej.pl

Działalność społeczna

Przez lokalne działania do Rad!

Aby zaistnieć w swoim środowisku, znaleźć się w mediach i zyskać po- parcie w wyborach do lokalnych, i nie tylko, samorządów wielu kandyda- tów wysuwa irracjonalne pomysły i głasza „programy” naprawcze dla swoich gmin czy powiatów. Biorą oni zresztą przykład z tuzów polityki na szczeblu krajowym wybrańców na- rodu – posłów i senatorów, których fantazja w tego typu działaniach się- ga szczytów absurdu.

Drugim elementem wypaczającym kam- panie wyborcze, jako selekcje najlep- szych w środowiskach, jest obowiązu- jący w Polsce kodeks wyborczy. Poza mniejszymi gminami i miasteczkami oraz Senatem RP zmusza kodeks do tworzenia list kandydatów, często przy- padkowo trafiających do tworzonych pod katem przypadających akurat wy- borów komitetów wyborczych. Znacznie

łatwiej jest tworzyć takie listy będącym u władzy, którzy stosują różne formy pozyskiwania kandydatów, często nie wyłączając nacisków na osoby zatrud- nione lub mające rodziny w jednostkach okołosamorządowych. To upolitycznia samorządy lokalne już na najniższym stopniu. Wielu członków i aktywistów partii politycznych tworzy przy wybo- rach samorządowych komitety „oby- watelskie” czy różnego rodzaju „ruchy”

i „wspólnoty”.

Dobrą i sprawdzoną formą pozyski- wania uznania wyborców jest syste- matyczna praca na rzecz środowiska najbliższego miejscu zamieszkania.

Tym sposobem budzi się zaufanie i sympatię współmieszkańców, które mogą wydać owoce przy wyborczych urnach. Nie muszą to być inicjatywy wielkie i kosztowne, ale muszą tra- fiać w potrzeby i oczekiwania wspól- not lokalnych. Taką metodę z dobrym skutkiem od 20 lat członkowie RAŚ stosują w Czerwionce – Leszczynach.

Główny nacisk kładziemy na ochronę miejscowych pamiątek po naszych przodkach i edukację regionalną.

Z ważniejszych przedsięwzięć minio- nego dwudziestolecia warto wymienić prowadzone przez dekadę na łamach lokalnej gazety „Konkursów z Jaskół- ką”, propagujących wiedzę o miej- scowości i Śląsku. Utworzyliśmy, wspólnie ze Starostwem w Rybniku, ścieżkę dydaktyczną prowadzącą obok najciekawszych atrakcji przy- rodniczych i historycznych Leszczyn wraz z zeszytem ćwiczeń dla gimna- zjalistów. Byliśmy także inicjatorami, a czasami autorami i współwydawca-

mi, kilkunastu książek i wydawnictw traktujących o historii lokalnej i wy- bitnych Górnoślązaków. W jednym z najładniejszych kościołów w oko- licy w Dębieńsku współfinansowali- śmy tablice upamiętniające Tragedię Górnośląską i biskupa Józefa Gawli- nę. Pod patronatem Kazimierza Kut- za zorganizowaliśmy cykl spotkań propagujących śląskich twórców a z Domem Współpracy Polsko Niemiec- kiej kolejny cykl „Śląsk bogaty różno- rodnością kultur, narodów i wyznań”.

Referaty wybitnych naukowców prof.

prof. Grażyny Szewczyk, Marii Szme- ji, Joanny Roztropowicz, Irmy Koziny, Zbigniewa Kaczmarka oraz kilku in- nych naukowców, w tym dra Jerzego Gorzelika i dra Piotra Greinera, zna- lazły się w wydanej książce.

Także w ostatnich latach, mimo

„upływu krwi” spowodowanego roz- biciem RAŚ w Gminie, nasze ini- cjatywy nie osłabły. Przez 12 lat, utworzony przez niżej podpisanego a zarządzany przez Ewę Kluczniok, Fundusz Lokalny „Ramża” wspomógł kilkadziesiąt lokalnych organizacji na łączną sumę ponad miliona złotych.

Zainicjowaliśmy procedurę odzyska- nia zrabowanego przez hitlerowców zabytkowego z początków XVII wie- ku dzwonu „Maria” – już niebawem dzwon powróci do Leszczyn. Od po- nad 2 lat opiekujemy się wraz z grupą

„leszczynioków” zabytkowym cmenta- rzem, który w tym czasie zmieniliśmy nie do poznania. W tych działaniach aktywnie uczestniczą nasi kandyda- ci do rady Miejskiej w Czerwionce – Leszczynach Marian Kulik i Mar-

cin Stempniak oraz rekomendowana przez RAŚ z listy Przyjazna Gmina Przyjazny Powiat do Rady Powiatu w Rybniku Ewa Kluczniok. Do Sej- miku desygnujemy jedna z naszych nadziei na przyszłość Agnieszkę Buszkę.

Tak więc, ani niekorzystny dla „ma- łych” kodeks wyborczy ani wędrów- ki naszych byłych kolegów na listy wyborcze tworzone przez gminnych włodarzy, nie podcinają nam skrzy- deł. Zobaczymy jaka będzie wola wyborców !

Krzysztof Kluczniok. Kandydat do rady miasta Czerwionka- Leszczyny, okręg 4 Leszczyny

Edukacja w autonomii

6-latki w szkole – kto odpowie za ten bajzel?

Wrzesień za nami. Był to ważny wrze- sień w historii polskiej edukacji.

Udało się bowiem rządowi, po wielu latach prób, wcisnąć na siłę sześcio- latków do szkół. Z jakim skutkiem?

Czas pokaże. Patrząc natomiast na cały proces wprowadzania tej „refor- my”, ciśnie się na usta jedno – za tę decyzję, a potem sposób jej wprowa- dzania, premier i odpowiedzialni za to ministrowie powinni zostać pocią- gnięci do odpowiedzialności karnej, a popierający ją posłowie do „odpo- wiedzialności wyborczej”…

Trochę historii. W 2009 roku rząd PO i PSL postanowił, że dzieci w Polsce powinny rok wcześniej niż dotychczas rozpocząć swoją edukację w szkole.

Czyli słynne hasło: „6-latki do szkoły”.

Głównym, oficjalnym argumentem było

„doganianie Europy” oraz wyrównywa- nie szans edukacyjnych. Często także padało hasło o „dobru dziecka”.

Przypomnijmy, jak było do tego mo- mentu. Wszystkie dzieci 6-letnie miały obowiązek uczęszczania do tzw. ze- rówek, czyli specjalnych oddziałów w przedszkolach, w których realizowa- ły ustaloną przez ministerstwo odpo- wiedzialne za edukację podstawę pro- gramową, w tym np. poznawały literki i uczyły się czytać. W tym 2009 r. mini- ster edukacji zmienił podstawę progra- mową i m.in. wymazał z przedszkolnych planów nauczania zajęcia z czytania i pi- sania. Zajęcia te przeniesiono do klasy

pierwszej szkoły podstawowej. W prak- tyce, z punktu widzenia dziecka, bez zmian – naukę czytania rozpoczynały dalej dzieci 6-letnie! Ale ówczesna pani minister z poparciem premiera i deter- minacją godną lepszej sprawy zabrała się do wprowadzania „reformy”.

Na czym te zmiany polegają w prak- tyce, najlepiej pokazać na konkretnym przykładzie jakiejś śląskiej gminy. Weź- my dla przykładu gminę Krzyżanowice.

Przed 2009 rokiem w każdym sołectwie gminy było przedszkole lub jego filia (jest tak jeszcze do dzisiaj). Do przedszko- li uczęszczało 100% 6-latków, prawie wszystkie pięciolatki i ponad 75% cztero- i trzylatków. Każde dziecko miało miej- sce w przedszkolu. Wszystkie placówki były dobrze wyposażone, z zaangażo- waną kadrą nauczycielską, wyżywie- niem, placami zabaw itd. Krótko mówiąc każdy przedszkolak (zwłaszcza 6-latek) miał doskonałe warunki do nauki i zaba- wy. I rząd postanowił to zniszczyć. Jakie są bowiem skutki „przeniesienia” 6-lat- ków do szkoły. W każdej szkole trzeba było w odpowiedni sposób zorganizować klasy, czyli zakupić odpowiednie stoli- ki i krzesła, a także przygotować kącik rekreacyjny. Ponadto należało wyposa- żyć placówki w place zabaw. Nie mówiąc już o takich prozaicznych sprawach, jak odpowiednie toalety. Koszty z tym zwią- zane, i to niemałe, przerzucono oczywi- ście na samorząd. Czyli rząd (central- ny) o czymś zdecydował, a samorząd (czyli „rząd” na samym dole) ma to sfi-

nansować. Większym problemem stało się zorganizowanie stołówek i świetlic.

W przedszkolach funkcjonowało to do- skonale – opieka była w razie potrzeby zapewniona do godzin popołudniowych, a przedszkolne stołówki zapewniały po- siłki „jak u mamy”. Natomiast nie każda szkoła posiada swoją stołówkę i robi się problem. Nie chcę być złym prorokiem, ale obawiam się, że w wyniku tej „refor- my” we wspomnianej gminie Krzyżano- wice za kilka lat może zniknąć z mapy kilka przedszkoli. Po prostu, tak pomniej- szonych odgórnie i sztucznie placówek nikt nie będzie w stanie utrzymać. Czy wtedy za to weźmie odpowiedzialność ten, kto był prawdziwym sprawcą tego stanu rzeczy? Wszyscy wiemy, że nie.

Wina spadnie na Bogu ducha winnego, czyli miejscowy samorząd.

Kolejna sprawa, którą trzeba przypo- mnieć, to sposób wprowadzania tej, po- żal się Boże, „reformy”. Ogłoszony ter- min jej wprowadzenia na 2012 rok został dość niespodziewanie w 2011 roku prze- sunięty. Powód? Kampania wyborcza do Sejmu. Od samego początku posłanie 6-latków spotykało się z wielką krytyką, więc aby zdobyć trochę głosów w wybo- rach, rząd przesunął wprowadzenie tej

„reformy”. Ciekawe, że w tym momen- cie zapomniał „o dobru dziecka”, na któ- re się tak głośno wcześniej powoływał.

W międzyczasie niezadowoleni z decyzji obywatele zebrali ponad milion podpi- sów pod wnioskiem o zorganizowanie referendum w tej sprawie. Rządzący to

zlekceważyli i nie pozwolili wypowiedzieć się społeczeństwu w tej sprawie.

Dzisiaj jest rok 2014, „reforma” wcho- dzi w życie. Jak? Można by powiedzieć złośliwie – „po polsku”. Zgodnie z usta- wą, obowiązkowo do szkoły miały pójść sześciolatki urodzone w pierwszym półroczu 2008 roku, pozostała połów- ka rocznika pójdzie za rok jako 7-latki z całym rocznikiem 6-latków. A jak to wygląda w praktyce? Są szkoły, gdzie wszystkie sześciolatki (te, które „musiały”

i te pozostałe) poszły do pierwszej klasy.

Są też szkoły, gdzie większość rodziców

„załatwiła” sobie odpowiednie odrocze- nia i prawie żadne sześciolatki do szko- ły nie poszły. Jednym słowem – bajzel.

Każdy myślący obywatel, a szczegól- nie rodzic, zadawał sobie pytanie: Dla- czego sześciolatek ma iść rok prędzej do szkoły? Sam sobie na to pytanie odpo- wiadał zapewnie logicznie – będzie wię- cej umiał, bo się będzie szybciej uczył.

Jak wspomnieliśmy wcześniej – wcale nie. Zmian programów nauczania „prze- suwała” w praktyce treści kształcenia z zerówek w przedszkolu do klasy pierw- szej. Czyli upraszczając – dzieci 6-letnie będą robiły to samo teraz w szkole, co dotychczas robiły w przedszkolu. Z tym tylko, że ta „przeprowadzka” kosztowała państwo setki milionów złotych. Niepo- jęte, prawda? Jakie więc są, mogą być prawdziwe przyczyny takiej decyzji rzą- dzących? Jednego powodu nawet rząd specjalnie nie ukrywał – chce, aby nasze dzieci i wnuki rok prędzej zaczęły pra-

cować (i płacić podatki). A inne powo- dy? Miałem kiedyś okazję zapytać oso- biście urzędującą wtedy wiceminister, skąd takie decyzje. W odpowiedzi usły- szałem, że są regiony w Polsce, gdzie upowszechnianie uczęszczania dzieci do przedszkoli nie przekracza 50% i to jest jedyny sposób, by te dzieci objąć odpo- wiednio wczesną edukacją. Czyli po raz kolejny rządzący zastosowali regułę, że chcąc próbować coś naprawiać w jakimś regionie Polski należy zepsuć to, co do- brze działa w innym (np. na Śląsku). Po- dobna argumentacja padała (choć nieofi- cjalnie) przy wprowadzaniu gimnazjów.

To nie tak to powinno wyglądać. Spra- wa tej „reformy” jest kolejnym argumen- tem za tym, by niektóre kompetencje zo- stały przenoszone na niższe szczeble.

Co by się stało złego, gdyby np. o szcze- gółowych rozwiązaniach systemu eduka- cji decydowały samodzielnie regiony (np.

duże, silne województwa), a na szcze- blu centralnym ustalano by tylko zasady obowiązujące na poszczególnych eta- pach. Efekt byłby zdecydowanie lepszy i bardziej korzystny dla całego państwa i dla jego obywateli.

Dlatego wszystkim nam powinno zależeć na tym, by więcej decyzji do- tyczącym obywateli mogło zapadać na jak najniższym szczeblu, by to same re- giony o poszerzonych kompetencjach mogły decydować o sprawach istotnych dla swoich mieszkańców.

Leonard Fulneczek. Kandydat do sejmiku okręg 3 poz. 3.

Fundusz Lokalny „Ramża” wspomógł kilkadziesiąt lokalnych organizacji.

Źródło: archiwum własne autora

(3)

5

Wejdź na tukej.pl Materiał sfinansowany przez KW Ruch Autonomii Śląska.

Kandydaci do sejmiku okręg 3

Klaudia Mehlich Agnieszka Buszka

Marek Polok Janina Kuczera

Wojciech Jasiński

Weronika Chilmon

Mariola Golebiowska

Przemysław Rubacha

Krzysztof Gawliczek Janusz Wita

Jerzy Buczyński Ewelina Sokół-Galwas

Adam Tatarczyk Leonard Fulneczek

(4)

6

Materiał sfinansowany przez KW Ruch Autonomii Śląska. Wejdź na tukej.pl

Przestrzeń publiczna

Populizm wyborczy

Ileż to obietnic, deklaracji czy za- pewnień usłyszą wyborcy w trakcie kampanii wyborczej przed wybora- mi samorządowymi. Często nawet dowiedzą się o tym, że to, co jesz-

cze niedawno było niemożliwe jest możliwe, że czarodziejska różdżka obietnic wyborczych dokona rzeczy, których w ostatnich latach nikt nie potrafił szybko dokonać. Wyborców mami się programami, które nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości, a które obliczone są na krótki efekt wyborczy.

Są jednak elementy programów, któ- re są niezbyt trudne do zrealizowania a które mają decydujący wpływ na moż- liwości realizacji podstawowych potrzeb społecznych jakimi są drogi, kanalizacje, nowe oddziały przedszkoli, hale spor- towe itp.

W gminach położonych na styku dużych miast takim tanim elementem kampanii wyborczej jest obietnica, że będzie się poszerzać w nieskończoność obszary przeznaczone w planach za-

gospodarowania przestrzennego pod budownictwo jednorodzinne. Z pewno- ścią nie jeden właściciel gruntu rolnego, które coraz częściej są nieuprawiane rolniczo w tej obietnicy znajdzie źródło szybkiego zarobku.

Niestety nikt z obiecujących nie podaje skutków jakie przyniesie spo- łeczności lokalnej niekontrolowane zwiększanie terenów pod zabudowę mieszkalną. Powstająca w chaotyczny sposób zabudowa mieszkaniowa gene- ruje potężne wydatki z budżetów gmin na budowę nowych dróg dojazdowych do tych terenów jak również budowę w sposób racjonalny infrastruktury to- warzyszącej. Miejscowości powiększają się w sposób niekontrolowany co ma negatywny wpływ na cenę wielu usług społecznych takich jak cena ścieków, wody, koszt odbioru odpadów komunal- nych. Rozwój nowych obszarów miesz-

kaniowych przy niskim budżecie gminy odbywa się kosztem pozostałej części sołectwa. Infrastruktura drogowa, sieci uzbrojenia terenu w starych dzielnicach są w coraz gorszym stanie, gdyż na ich odbudowę czy remont często brakuje pieniędzy.

Paradoksem wobec takich obietnic wyborczych jest fakt, iż nasze miasta się wyludniają, Polska się wyludnia.

Według Eurostatu liczba mieszkańców zmalała do 36,5 mln.

Zadaję więc pytanie, czy stać nas na planistyczną rozrzutność?

Grzegorz Gryt. Kandydat na wójta gminy Lyski.

Wadim Filiks. Kandydat do rady miasta Rybnik okręg 2 poz.

Marco Finke, źródło- de.wikipedia.org;

Współpraca

Współpraca miast

partnerskich na przykładzie Rybnika

Niedługo po zakończeniu drugiej wojny światowej, w 1947 roku, dwa europejskie miasta podpisały niezna- ny do tej pory typ umowy. Niemiecki Ludwigsburg i francuski Montbéliard stały się miastami partnerskimi. Po- rozumienie to miało na celu zwięk- szenie współpracy gospodarczej i zapoczątkowało na świecie nowy trend, który trwa do dziś.

Rybnik poszczycić się może długimi latami doświadczenia w tym zakresie.

Co więcej, było to pierwsze polskie mia- sto, które zdecydowało się podpisać tego typu umowę partnerską. Miało to miejsce w roku 1961, gdy rozpoczęto współpra- cę z położonym w Burgundii miastem Saint Vallier. Władze obu miast, w celu uczczenia parafowania umowy, nazwały ulice swoich miast imieniem siostrzane- go miasta. Kolejne miejscowości znalazły wspólny język z władzami Rybnika dopie- ro w latach dziewięćdziesiątych ubiegłe- go wieku oraz na początku XIX wieku.

Oprócz wymienionego Saint Vallier, do partnerów Rybnika należą: francuskie Mazamet i Liévin, niemieckie Dorsten i Eurasburg, Rejon Wileński na Litwie, ukraiński Iwano-Frankiwsk, Newtonab- bey w Irlandii Północnej, grecka Larissa, a także Karvina w Czeskiej Republice.

Jak łatwo można się domyślić, ze współpracy międzynarodowej winien wynikać szereg obustronnych korzyści.

Gdy Rzeczpospolita Polska stawała się członkiem Unii Europejskiej, mogliśmy zaobserwować wzrost zainteresowa- nia partnerstwem międzymiastowym.

Dziesięć lat później mamy do czynienia z regresją tego zjawiska. W moich liceal- nych latach uczestniczyłem w programie wymiany młodzieży ze szkołą z Iwano- -Frankiwska. Kontakt z Ukraińcami urwał się po naszym powrocie do kraju. Brako- wało inicjatywy, która zakładałaby kon- tynuację znajomości uczniów i kolejne wspólne wyjazdy, spotkania, warsztaty.

Jednakowoż, czasy szkolne charak- teryzują się swoją specyfiką, gdy za- zwyczaj nie myśli się o dalekiej przy- szłości. Dziś pozostaje w sercu żal, że współpraca Rybnika z miastami part- nerskimi opiera się głównie o szkolne wymiany uczniów. Zdecydowanie bra- kuje nowoczesnych rozwiązań, które mogłyby zainteresować nie tylko żąd- nych podróży nastolatków, ale również studentów i pracowników.

Zacznijmy więc od tej pierwszej grupy. 28 maja 2013 roku Senat Uniwersytetu Śląskiego zadecydo- wał o wycofaniu się z Ośrodka Dy- daktycznego w Rybniku, a studentom zaproponował kontynuację nauki na Wydziale Nauk Społecznych i Wy- dziale Filologicznym w Katowicach.

Warto zastanowić się, jak można było temu zapobiec, a raczej, jak napra- wić zaistniałą sytuację. Wystarczyło moim zdaniem zaprzestać powielania kierunków kształcenia, które oferta dydaktyczna Uniwersytetu Śląskie- go proponowała abiturientom w Ka- towicach. Powinno się wykorzystać umowę partnerską miasta z Karviną, utworzyć niezależny Wydział Neofilo- logii w Rybniku i przy bliskiej współ- pracy z czeskimi sąsiadami, wykładać bohemistykę o nowoczesnych spe- cjalizacjach: język biznesu, język

w kulturze i mediach, czy też profil tłumaczeniowy z drugim językiem obcym. Bliskie położenie obu miast, które dzieli zaledwie trzydzieści ki- lometrów stwarza naturalną szansę na równie bliską kooperację między polskimi i czeskimi studentami. Prze- pis na zwiększenie perspektyw zawo- dowych bez wyjeżdżania z rodzinnej miejscowości? Zdecydowanie tak.

Również specjaliści powinni mieć szansę korzystania z umów partner- skich swojego miasta. Niezwykle waż- na znajomość języków obcych okazu- je się tu kluczem do sukcesu. Łatwo wyobrazić sobie wyjazd mówiącego po niemiecku rybniczanina, który roz-

poczyna etat w Dorsten. Na podob- nej zasadzie działa na przykład współ- praca pomiędzy stołeczną Warszawą a amerykańskim Chicago, dokąd wyje- chała duża grupa polskich emigrantów.

Niestety, czytając o projektach reali- zowanych poprzez współpracę miast partnerskich, natkniemy się głównie na przedsięwzięcia realizowane przez szkoły. Skoro mowa o Dorsten, poja- wia się jedynie wzmianka o grupie stażystów z tamtejszego Magistratu, którzy przybyli do Rybnika w celu ob- serwacji prac lokalnego Urzędu Mia- sta. Najczęściej jednak, na umowach partnerskich użytkują samorządowcy, którzy goszczą u swoich kolegów za

granicą, przyglądając się funkcjono- waniu lokalnych władz w innych kra- jach Europy.

Kampania Ruchu Autonomii Śląska w tegorocznych wyborach samorzą- dowych opiera się na trzech filarach, a jednym z nich jest „współpraca”.

Zmiany w kraju należy rozpocząć od rewitalizacji własnego „podwórka”, a co za tym idzie, trzeba kłaść nacisk na wspólnotę miast partnerskich, wycią- gnięcie odpowiednich wniosków z do- tychczasowych projektów i szersze wykorzystanie możliwości, jakie niesie za sobą Unia Europejska i współpraca międzynarodowa. Dosyć polityki „krok w przód i dwa w tył”.

Dorsten, Północna Nadrenia-Westfalia, miasto partnerskie Rybnika od 1994 r”.

WYDAWCA:

Ruch Autonomii Śląska Siedziba wydawcy:

ul. ks. Norberta Bończyka 9/4 40-209 Katowice Redaktor naczelna:

Monika Kassner

Opracowanie tekstów w ślōnskij gŏdce:

Rafał Adamus Korekta:

Norbert Slenzok Skład:

Tomasz Pałka, graphen

Kontakt z redakcją:

redakcja@jaskolkaslaska.eu www.jaskolkaslaska.eu

tel. 516 056 396 Nakład:

410.000 egz.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zwróćcie Państwo jednak uwa- gę, iż tylko ugrupowanie regionalne jest w stanie przeprowadzić coś takiego – a RAŚ dojrzał już do tego, żeby dopro- wadzić takie dzieło

Wejdź na tukej.pl Materiał sfinansowany przez KW Ruch Autonomii Śląska3. Trudny los

Platforma Eduś ma być miejscem, gdzie znajdują się materiały do edukacji regionalnej przeznaczone dla uczniów i nauczycieli z terenu województwa śląskiego – To klucz do tego,

Na pewno życzy- łabym sobie, aby móc napisać, że Ślązacy zostali uznani mniejszo- ścią etniczną, godka językiem re- gionalnym, SONŚ działa legalnie, śląskie dzieci

– Okazuje się, że w Polsce jest przyzwolenie na poniżanie tego, co Górnoślązaków, obywateli Rzecz- pospolitej, symbolizuje – mówi Rafał Adamus, prezes Pro Loquela

Ponadto pragnę przypomnieć, że jest rok 2017 i musimy zająć się trudnymi kwe- stiami tu i teraz, a nie zastanawiać się, co by było gdyby.. Nie ulega wątpliwości, że

Nie spełniły się nadzieje tych, którzy liczyli, że RAŚ okaże się gwiazdą jedne- go sezonu, niczym niegdyś Samoobrona czy Liga Polskich Rodzin, i po wyborach zniknie z

Niemniej, jako wieloletni uczest- nik działań RAŚ i obserwator sceny politycznej w Polsce, wiem, że tych, którzy są za ideą przywrócenia Au- tonomii Śląska i prawem wszystkich