• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1841, T. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1841, T. 3"

Copied!
789
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

BIBLIOTEKA WARSZAWSKA.

(3)

B I B L I O T E Z i ^

WilillWili

IPISM® ^©lwOH®@IKli

NAUKOM, S Z T U K O M I P R Z E M Y S Ł O W I .

WARSZAWA.

(Sivuiuxxw> & . DtooioMKiwikUgo ps-jĄi' u iic^ dlUodoie&j

X “4,93;

(4)

•>

c .

. . . \

Z a pozwoleniem C eiizuiy Rządow ej. .

(5)

SOWIZB35AŁ I TWARDOWSKI

przez

ff'. A . Maciejowskiego.

czternastym wieku zy ł w Sfowiańszczyznie nadel- biańskiej crfowiek nazwiskiem Sowiźrzał, głośny z weso^

iego humoru. Kr^ź^ce o nim powiastki zebrano i spisa­

n o , ale kiedy i w jakim języku wiadomo nie jest. — ^ W roku i483 pokazał się spis zabawnych przygód So-

■wiźrzalowych ułożony w dolno-niemieckićm narzeczu (plattdeutsch). W roku i S i g ogłoszono je drukietń w Strazburgu w narzeczu górno - niemieckićm pod tytu­

łem f^on D ii Eulenspiegel. W roku i54o wyszły po­

wtórnie w Auszburgu. — Pierwsze i drugie wydanie jest w kształcie ćwiartkowym (in/jto) (i).

. W tymże samym, to jest w X V I wieku, wyszły u nas te powiastki po trzykroć jeżeli nie więcej. Miałem w rę­

ku dwa ich wydania, pierwsze (znajduje się w księgo­

zbiorze zakładu imienia hr. Ossolińskich we Lwowie) ma napis: fiowizrzat krotoßlay smieszny z poprawą^ sło- wyhorniéjszémi do druku p o d a n jl Tam gdzie się zwykle kładzie miejsce i rok druku stoi wierszyk bowi'

(1) Ebort’s allgemeines bibliographisches Lexicón I. str. 557.' '

Tom UI. X/ipiec 1341. , 1 ,

(6)

Ł rza ł stary, znidzte się w dary. Druk jest gocki, z początku grubszy, od środka dzidka drobniejszy.

Wydanie drugie (znajduje się w księgozbiorze uniwersy­

tetu lwowskiego), ina tenże sam co i pierwsze, napis, ale drzeworyt inszy. Z początku i od środka jest druk goc­

k i, a przy końcu łaciński. Wyraźna o tein na tytule pierwszego wydania zmianka, że Sowiźrzał z poprawą i słowy wyborniéjszémi został znowu podany do druku, przekonywa nas, źe dawniejsze nie tyle co to drugie gładkie wydanie broszury téj istniało. Snadź wyszło tamto w pierwszej połowie X V I wieku, bo styl polski we wydaniu drugićm zakrawa na drugij połowę tegoż wieku.

Wydanie trzecie, jak to sam druk wskazuje później­

sze jest.

Czytaj|C Sowiźrzała krotofilnego zastanowiłem się paocno, źe powiastki o nim są prawie też same co i o Twardowskim. B ył bowiem i Sowiźrzał czarnoksiężni­

kiem, trudnił się naukami, leczył, sztukami durzył, ma­

ło co przez szatana porwany nie został, do Rzymu cho­

dził, podobnie jak Twardowski psotował i podobnie umarf. Wypada więc zastanowić się nad stosunkiem ja­

ki pomiędzy obudwoma zachodził, tudzież wyśledzić, czyli polski optyk W itelio, a niemiecki Faust mają jaki związek z czarnoksiężnikiem naszym. ^

Podług powiastek owych urodzić się miał Sowiźrzał we wsi jK.notowicach w saskiej ziemi, z ojca tegoż nazwi­

ska, mającego przydomek Kulas, a z matki Hanny. Trzy­

m ał go do chrztu Tylach Lachowic obywatel plewiński i od swego snadź imienia nazwać go kazał Dylem. Ź y ł wiek cały. Albowiem dowcipkami swemi bawił Kazi­

mierza W . Króla polskiego, który wstąpił natrón ro­

ku i333y á wErfurcie zadziwił mądrością swoją mistrzów

(7)

tamecznego kollegium (uniwersytetu , który założono 1892 ) nauczywszy osła czytać. Wałęsając się szczegól­

niej po Niemczech północnych i po Polsce, b y ł miły gminowi i panom. Pierwszemu wysługiwał się to jako parobek, to jako szewc, to jako kowal; drugim napra­

wiał wzrok optycznemi narzędziami, sprzedajijc im oku­

lary. Tych i tamtych bawił konceptami stosownemi do owego wieku, bo pełnemi najiiieóhlujriiejszego grubianiz- mu, a zadziwiał uczonych mistrzów głęboką nauką, zada­

jąc szkolnym mędrcom dowcipne pytania, i najzawilsze nawzajem sobie dane rozwiązywał natychmiast. T aił sig Z nazwiskiem, ktoby był niepowiadając: ale odchodząc zostawiał znak po sobie, malując sowę (która pod ów- czas herb błazna oznaczała) ( i ) , a pod nią mieszcząc zwierciadło, którem jako uczony optyk pokazywał sztu­

ki; pod sową i zwierciadłem kładł łaciński napis h i c f a i t . Powtarzano o nim leż same powiastki jakie na po­

czątku X IV wieku krążyły o Bolesławie szlązkim księciu na Ziembicach (a), z tą różnicę, że zamiast Wrocławia kładziono Berlin (3). Opowiadano o Sowiźrzale też sa­

me przygody jakie na krakowskim zamku przytrafić się miały dworzaninowi Zygmunta Ig°, pragnącemu być uczniem czarnoksiężnika Twardowskiegcr (4). Dziwiono się nad roztropnością i przytomnością umysłu rozumne­

go g'l'u[>ca, który potrafił wyrwać się ze szponów diabeU

(1 ) PoriSwnaj broszurę pod tytułem Poselstwo z dzilcichpól, (2 ) Chronica principuin polonor. u Stenzel scriptor. i-erum sile- siacar I. str. 123.

(3) Zobacz w owych broszurach rozdział pod napisem: Jako Sow iirzai w JBevlinie mluha nakiipił od miejskich niewiast, a, h az ai to w jedną kadź wlać.

(4 ) Zob. rozdział: Jako Sowiiruai dokdzai., i ie jedna riie- tviaiia swoje gai'nce potiukioi

(8)

skich. Gdy raz podróżującego Sowiźizała spotkai nie­

znajomy csiowiek i obiecał doprowadzić do ukrytych skarbów, a następnie okazało się ze to był czart, czycba- j^cy na jego duszę, syn Kulasa pogroziwszy szatanowi prawem uwolnił się od natarczywości jego. Do Rzymu poszedł nie z nabożeństwa, lerz dla pokazania gminowi, źe potrafi zwrócić na siebie uwagę samego nawet papie­

ża. Jakoż ojciec ś. odprawiając mszę w kościele ś. Pio­

tra, spostrzegłszy Sowiirzała, ciekawie dopytywał się u otaczaj.^cycli go osób, coby to był za jeden zabawny ów człowiek. Umierając Sowiźrzał wypłatał ostatnią psotę Rozdzielił testamentem dobra swoje na trzy częśni: jednę przeznaczył dla przyjaciół, drugą dla plebana, trzecią dla panów Moiińskicli w których wsi umierał. W łożył skarby w ich obecności we wielką skrzynię, przykazawszy aby ją dopiero we cztery tygodnie po jego śmierci otwo­

rzyli. Stało się zadosyć wolt nieboszczyka: lecz gdy odemknięto skrzynię, zamiast schowanych kosztowności, pokazała się kupa kamieni.

Powiastki te przekonywają, źe z czasem gmin nasz , znudziwszy się religijno-fanastycznemi klechdami (o po­

wietrzu, o wilkołakach) szukał nowego żywiołu i zna- laz'!' go W’ wykoślawionych bajkach wschodu, które cywi- lizacya grecka umiała pięknie wykształcić, okrasiwszy je nazv;ą mistycznego Ezopa (i). Gdy łacina nieodpowia- dała potrzebom umysłowym, wesołego, a na sposób za­

chodniej oświaty jeszcze nie wykształconego wyższego i niższego gminu (a), przeto dążność do miłych a poży­

ci) G. S. Griuldeck inltia historiae Graecorum litterariae, Yilnao 1821. I. str. 78, 79.

• (2) Rozumiem przez to szlachtę i chłopów, to jest tłuszczę \yyi-

>i4j cywilizacyi nie majijcg.

(9)

tecznych zabaw każdemu szlachetnie myślącemu człowie­

kowi wrodzona, kazała wyższej narodu klassie dopytywać się o historyczne podania, a gmin natchnęła myśl^ po­

wtarzać kr.;jź<-j('o śmieszne i peine grubianizmu bajdy, prze­

kręcać je i tak z jednycli drugie tworzgc, jjawić się nie­

mi, Zlijd powstiił Sowiźrzał, i służył za węlek ówcze­

snego prawdziwie narodowego romansu. Stanowi on drug.-j epokę klechd polskich, a tworc;} jest nowych, na dawnym tle iisnnłych powiastek o Twardo\vskim , które podług mego zdania czyiii.^ trzeci okres klechd swojskich Na próżno pytalibyśmy się o to, zkrąd się wziął fan­

tastyczny ten człowiek, zk,^d jego miano i gdzie się uro­

dził? Pozostał bez wątpienia T w a r d o w s k i tymże sposo­

bem co Buruta , colskrzycki, ' co sam naw’et Sowiźrzał, wziąwszy, źe tak,powiem, umysłowycli zdolności spadek po swoim poprzedniku, i stawszy się również jak i on ulubieńcem panów i gminu. Z y ł przed r. i5/(8, a więc cieniów Barbary Zygmuntowi Augustowi pokazywać nie m ógł: albo jeżeli je istotnie pokazywał mu jakiś Twar­

dowski, był to jego imiennik , nie zaś ów sławny czarno­

księżnik, żyjący wtenczas kiedy sztuki czarnoksięzkiej

w krakowskich szkołach jawnie uczono, jak o tem roz­

prawiali dwaj dworzanie króla starego , to jest Zygmun­

ta I. Górnicki, który w drugiej księdze D w o r z a n in a

polskiego ważną w tej mierze zachował nam w ia d o m o ś ć ,

napomyka i o lem, że pod ówczas, gdy się te rozmowy toczyły, ¿ j f jeszcze jeden i drugi uczeń sławnego czar­

noksiężnika, który tyleż z tej sztuki znał, co sam mistrz.

A gdy się rzecz tak ma, przeto upada mniemanie Ta­

deusza Czackiego, które świeżo i p. M i c h a ł W iszniew ­ ski ( i) pow tórzył, źe W ite lio i T w ardow ski jedn§ Oio-

(1) Historya literatury polski^' I. str. 459^

(10)

źe byli osob,^. Bo Wilhelm de Morbet, któremu Witelio dzieło swoje przypisał, spółczesny b ył ś. Tomaszowi 2 Akwinu (i) zmarłemu 1274, » więc nasz Twardowski, któi:y uczył czarnoksięstwa w X V wieku, mięszany 2 nim być nie może.

Twardowski jako odrodzony Sowiirzał, nosił cechę wykszałteńszego szarlatanizinu, i sadząc po baśniach które o nim lud prawił i do dzisiejszego tinia prawi, co raz to W'ięcej szlachciaf im dalej postępował z wiekiem, w pamięci gm inu, unieśmiertelniony klechdami, które o nim opowiadano, a uświetniony dziełami poi- skich pisarzy. Przystojniejszy od niechliijnego swojego poprzednika nie gburował, ale i owszem każdym swoim krokiem okazywał, ze jest człowiekiem od waszecia, je- dnem słowem szlachcicem , u którego słowo honoru nad wszystko stoi. Odrzucił herb poprzednika swojego, bo nie był błiiznem:,zatrzymał zwierciadło ażeby mu służyło na takiź cel, co lampa czarodziejska wschodnim mędr­

com. Nie błaznował bo uczonym b y ł, a więc powa­

żnym człowiekiem, a uczonym nie dla tego aieby się obyczajem Sowizrzała popisywał nauką przed szkólnemi mistrzami, lecz umiej;jcym nadać praktyczny kierunek, posiadanym przez siebie wiadomościom. Piał wiersze, bo inaczej nie uznałby go uczonym polski naród, dzi­

wnie smakujący sobie w poezyi czyli raczej we wierszach.

Księgi ogromne podług mniemania gminu pisywał, które przy pomocy czartowskiej z miejsca na miejsce

(1) Mówi o Witclionie, oprócz przywiedzionych przez p. W i­

szniewskiego fpisarzy,’ Konrad Gesner w dziele abecadłowo uło£o- nein: Bibliotheca iinwersalis Zurich 1545, na które zwrócił-uwa­

gę mojg szanownyl mój niegdyś kolega p. Adryan Krzy£anowski.

(11)

wędrowały jak owa biblia w domu szkockich Dawene- ló w (i). ■— Otworzył szkoię na Krzemionkach pod Kra­

kowem, bo na tem miejscu szukał w żyłach twardej ska­

ły drogiego !<ruszcu. Dot.^ti ukryty siedzi w kopalniach solnych Bochni i Wieliczki (2), i zdaje się być we zwir^z- ku ze Skarbnikiem opiekunem wszystkich kruszców roz­

lanych po ziemi polskiej (3j. Nie przywodził on ku te­

mu bab, ażeby sobie tłukły garnce, bo chociaż to były czarownice i on sam czarownik, wszakże nie miał z niemi styczności żadnej. One czarowały po prostu, za pomo­

cą ziół; a on jako uczony optyk ze zwierciadłem w ręku, kuglarsko-pinetowskie robił sztuki. Wszakże nie mógł się wstrzymać od wypłatania psoty żoneczce swojej.

Rozparłszy się w kolasie jeździł po krakowskim rynku i kazał swym sługom tłuc garnki, które ona sprzedawała^

Gdy jego poprzednik miał ojcem K ulasa, więc i Twar­

dowski od tego wybiegać się nię mógł, ażeby, przez złość czarta odniosłszy szwank w uodze, nie został ku­

ternogą. Przyrzekł szatanowi że mu się da porwać w Rzymie i śmiał się w duchu że go oszuka : bo nie. lu­

bił WMatru gonić po Niemczech i Włoszech jak to czynił

■wietrznik Sowiźrzał, ale pilnował ojczystej grzędy, do.

matorem będ^c podług obyczaju drobnego szlachcica polskiego. Przeto nie wyruszył się nogą za granicę, lu­

bo wałęsał się po Polsce. Z tej strony Krakowa wędro­

w ał do kopalń olkuskich, a z tamtej strony nie dalej jak do Sanu, wszakże przemieszkiwał pomiędzy R usinam i

(1) Waltera-Skota romans pod tytułem Klasztor- ^ . (2) O czem z ust tamecznych górników powziął wiadomos takowej udzieli«? mi raczył Jó z e f hr. Dunin Borkowski. -«trro-

(3) Pow.ieści wielko- 'polskie , przez H. W . Berwińskiego»

cław 1840 I. str. 202.

(12)

i Litwinami naci Dnieprem, Bugiem i Wilij^. Lecz w yż­

szym on tylko stanom był tam znany: bo, o czem także upewnił mnie Józef hr. Dunin Borkowski, prosty Rusin, po za Sanem mieszkaj.|cy, nic nie wie o Twardowskim.

Kiedy się z czasem udało czartom sprowadzić polskiego czarownika do'Rzymu i unieść go w powietrze, wieść o tak strasznym wypadku doszła Az nad Dniepr. W gu- bernii połtawskiej, mówi M. Maxymowicz ( i) , śpiewywa lud o Twardowskim. Tamże leży miasteczko -Lubno, a blisko niego karczma dot.^d Rzymem nazywana, zkąd, jak miejscowe niesie podanie (opowiedziałd mi o niem pewna znakomita osoba) czarci mieli porwać Twardow­

skiego. Gminne powieści o bitwach staczanych z czar­

noksiężnikami przez dawnych swoich bohatyrów, Rusini zastosowali z czasem Twardowskiego. Dowód na to sta­

wia powieść o walce Alosza Popowicza z czarnoksiężni­

kiem Tugarynem (2),. którego nazwę zmieniono nastę­

pnie na Twardowskiego. - ' ■

Ruski bohatyr podróż,ujijc po Wielkopolsce , natrafił w pewnym lesie na kaplicę, w której pokutowała dusza' Twardowskiego, za układy niegdyś zawarte z czartem.

Rusin stoczył bój z otyłym trupem Polaka, pokonał go wraz w pomoc przybylemi mu czartami. Przez to uwol­

nił Twardowskiego duszę z mocy czartowskiej, tak iż już teraz mogła zstqpić'do grobu na wieczny spoczynek. Za tę przysługę czarnoksiężnik obdarował Aloszę Popowicza magicznym pierścieniem. Boliatyr ruski wróciwszy do Kijowa opowiedział Włodaimirzowi W . całe to zdarze­

nie (3). '

( ! ) W przedmowie do dzieła swcffo M ałorossiiskija pieśni, Mos-

kwa .1827., ° I I >

( 2 ) Sacharowa pesni ruskaho narodu V. str. 94.

(3 ) Ruskija skazki Moskwa 1820. I. str. 169. wydanie trzecie- .

(13)

Gdy klechdy ruskie wszelkie, gdziekolwiek, i kiedy­

kolwiek wydarzone przypadki ważne kładą w czasy Włodzimierza W .; przefo i Twardowskiego z wieku X V cofają do IX i X stólecia. Łatw o pojąć zkąd powstał ów magiczny pierścień. Zostaje on we związku ze zwier­

ciadłem, za pomocą którego czynił szlaki polski czarno­

księżnik. Pokazywano je we Wągrowie na Podlasiu.

Biblioteka zamkowa wileńska, którą król Zygmunt A u ­ gust podarował Jezuitom, posiadała rękopis sławnego czarnoksiężnika: co dowodzi, że i nad Bugiem i W iliją Twardowskiego znano. Starzał się i odmładniał, umie­

rał i zmartwych powstawał Twardowski, ho wiedział jak umierać ażeby ożyć znowu. Mądrze polecał, nie przy­

krywać ciężarem grobu, ale tylko nasuć lekko ziemią.

Niby udawał umierając, że gdy ożyje, do czarnoksięstwa nie pow'rocl .więcej; dla tego też grzebiący go zachowali obyczaj już starożytnym Grekom i Rzymianom znany, 1 grob jego lekko przykrywali ziemią, ( i) . Przeciwnie Sowiźrzał, jak się położył w grób iuż nie wstał w ięcej, b o , jak mówi broszura stara, markotni dziedzice, ze miasto złota znaleźli kamienie w owej skrzyni, teml sa- memi kamieniami grób jego przykryli, i ażeby była pa­

miątka po takim łotrze, kazali na jednym z owych ka­

mieni, wyryć napis:

Kamienia grobowgo niech £aden nie rusza, Pod którym odpoczywa Sowiźrzała dusza.

Tyle w ogóle o Twardowskim. Zastanówmy się teraz nad źródłem powiastek, które o nim krążyłj^, wykażmy co W nich jest istotnie narodowego, tudzież jak sobie czarnoksiężnika tego różnie w czasacli różnych wysta­

wiali Polacy. '

(1) Owo sławne u starożytnych sit tihi terra levis!

Tom HŁ Lipiec i84»- 2

(14)

Gdy właśnie na pöczijtkii X V wieku, i y ł w Pradze Czeskiej na Skałce (i Twardowski przemieszkiwał na Krzemionkach) czarnoksię^.nik'nazwiskiem F au st, por­

wany następnie od czartów (i), i gdy około tego/, czasu tamże sławny czarodziej Zyto, o którym podobne co i o Twardowskim prawiono dziwy, łatwo można dociec źró­

dła niektórych powiastek o naszym czarnoksiężniku.

Wiadomo jest z D ługosza, źe na początku X V wieku p rzy b y w a li do Polski sławni astrologowie. Ci to wznie­

cili snadz w akademikach krakowskich chęć do sztuk ma­

gicznych, która się na pociągu do prótestantyzmu (hus- sytyzmu) skończyła. Astrologia połączona ze znaną u nas od czasów W itellon a optyką, dała inszy kierunek cza­

rodziejstwu, (do którego i m y również, jak wszyscy S ło­

wianie j popęd, mieliśmy wielki), zrodziwszy owo sławne czarnoksięstwo, które szeroce rozwinął nasz Twardowski, z zielnegO', ze się tak wyrażę staro-słowiańskiego czaro-, dziejstwa, nowe optyczno-magiczne Stworzywszy. Tem ijsi^tucznem czarodziejstwem celował on głównie, tem za życia wsławił się wielce. — Wszystkie insze ważne czyny, które mu przypisywano, zjawiły się po jego śm ierci: ro­

sły z wiekiem, a szczytu swego doszły pod zabobonnym Zygmuntem Augustem; który gdy przez rozwiozłość ży­

cia wycieńczone sify ciała, chciał czarami pokrzepić, przyczynił się wielce do upowszechnienia w Polsce czar- noksięzkich zabobonów, a może i do rozgłoszenia sławy Twardowskiego pomiędzy gminem ; bo wiadomo jest z dziejów, ze król ten lubii magią i alchimią (2) i z cza-

Cl) Pismo czasowe pragskie Ost und West z roku 1840 numer 20 str. 138—140'gdzie doniesienie o rozprawie p. Jarosława Wrtatki rozbierającej dzieje Jana Szczasnego czesltiego Fausta.

(2) Bielski kron. str. 6'ł9-

(15)

r owuicaiiii Zuzanny i Korech^ tajemne miewał schadz­

ki (i). — Widać z opowiadania Naramowskiego, źe sła.

wną ow^ księgę przez Pawła Źydka w Czechach ułożoną i do Polski w drugiej połowie X V wieku przyniesiony (2), dopiero w ówczas poczytano .za Twardowskiego dzieło, snadź dla tego, że w niej o czarach i czarownicach wie­

le napisana (3). Uwijały się wprawdzie w X V I wieku liczne pisma z charakterami czarnoksięskiemi i zaklina- niami (4), z których jedno juz około roku i5 a 7 miał wygotować Piotr Saryusz z Pacanowa (5), lecz przy koń­

cu tegoż wieku sam tylko gmin wierzył w te brednie.

Krzysztof Pieniąiżek (6) uwagę czyni, „źe chciwi na zysk ludzie udawali się do alchim ii, do guseł, do inkluzów, chociaż to byli nie pewni pachołcy, przynoszący jeno strapienie ciału a duszy obrazę.“ Gmin więc i gminne wychowanie maj-^cy ludzie wierzyli w ówczHS w baśnie 0 Twardowskim. — Żartow ał sobie z nich Zygmunt sta­

ry i rostropny jego dworzanin.

Baśnie te, jako we związku będące z miejscami sła- wnemi w Polsce, poczytać należy za krajowe, bąć że je sam gmin utworzył, bąć źe zkąd inąd powziąwszy o nich wiadomość, przyczepił do polskiego czarnoksiężni­

ka.. Gdy zaś sława miejsc owych rozeszła się w X V 1 X V I wieku, więc godzi się sądzić, źe i w ówczas powsta­

ły te baśnie. Powiadano, że za powodem Twardwskiego

O ) Pjijligti,, Niemcewicza I. str. 128, 131 następn.

(2) Jos. Muczkowski Pauli 1’aulirini viginti artium luaiiuscriptus liber, Gracoviac 1835.

(3) Na str. 38 w rosprawie p. Muczkowskiego. v (4) Mówi Gabryel Lcopolita w kazaniu Dziękowanie za chUb.

(5) J . S. Bandkiego historya drukarń w Polsce 1. str. 227.

(0) Ethica str. 35.

(16)

powstały olkuskie kopalnie, ze na jego rozkaz szatan sa­

dowił w ziemi ogromne kamienie przy Pieskowej Skale i pod Czerwieńskiem, a przez jednę noc wykopywał sze­

rokie i głębokie stawy pod Knyszynem ( i) . Na Olkusz pilnij uwagę zaczęto u nas zwracać już od dru giej połowy X I V wieku (3). Pieskowa Skala wsławiła się w X V wie­

ku przez Piotra Szafrańea ściętego za łotrostwa, Czer­

wieńsk gVobem Konrada księcia mazowieckiego syna Ziemowitowego, a Knyszyn zgonem Zygmunta Augusta we wieku X V I. Wszakże i na to baczyć należy, że cho­

ciaż powiastki owe Sr^ rodowe, przecież gdy mówi^ o dzie­

jach takich, które w każdym narodzie i każdego czasu wszelki genialny (siłą czarta wsparty) człowiek przy­

wieść mógł do skutku ,> nie zdają się ściśle charakteryzo­

wać tutejszego czarnoksiężnika. Co gdy tak je s t , wy­

śledźmyż więc co w baśniach o Twardowskim jest li pol­

skiego.

Mniemam źe do rzędu ściśle baśni należą same tylko powiastki o stosunkach czarnoksiężnika z szatanem.

Wprawdzie podług nowszych wyobrażeń chrześciańskich, robili ludzie układy z szatanem w dziesiątym już wie­

ku (3), jednakże układy tego rodzaju, które czynił Twar­

dowski , i całe jego wzięcie się w tej mierze jest polśko- narodowe. Nie chciało mu się umrzeć, nie dla tego ażeby wiecznie używał roskoszy cielesnych jak Faust nie­

miecki, lecz ażeby bujał sobie wesoło po świerie, wolny i niczyją nie krępowany wolą, jako człowiek swobodne prowadzący życie. Chciał odgadnąć przyszłość, pocią-

(1^ J . S. Bandtk. dzieje II. str. 76.

(2) Elżbieta matka Ludwika króla, dała pierwszy przywilej n a' kopanie kruszców olkuskich, Narusz. VII. str. 168 w prj^p,

(3) J . Grimm Deutsche Mytholog. str* 000.

(17)

giem wszystkim Siowianom, i to od najdawniejszych czasów wrodzonym, ku temu wiedziony, którzy zawsze ciekawi byli wiedzieć jaki tez icii koniec czeka; mając w tem insze cele od niemieckiego Fausta , który olśn.-jw- szy nad księgami, wyszperać przecież nie mógł jaki cel ma i do czego wiedzie wiadomość rzeczy boskicli i ludz­

kich. Sam nawet rodzaj jego śmierci, różnie a zawsze poetyczno opowiadany, zgadza się z duchem naszej miej­

scowości. Twardowski umierał i zmartwych wstawał, starzał się i odmładniał wiecznie. Nie wahał się szlach­

cic uledz czartowskiej mocy, gdy potrzeba b jło spehiić verhum nobile, umierał z modlitwij na ustach i dla tego nie umarł'. I ta powieść albo przy końcu X V wieku, al­

bo na początku X V I powstała; bo godzinki o Najświęt- .szej Pannie dopiero wtedy wydano po łacinie ( i) , i do­

piero później snadź wytłómaczono je po polsku.

Ciekawy ten człowiek będąc naprzód podziwianiem ucywilizowańszej publiczności, przeszedł następnie do gminu. Zebrawszy razem cokolwiek i kiedykolwiek ba­

jano o mm, można przyjąć za prawdę, że wyższa publi­

czność wystawiała sobie czarnoksiężnika tego jako świa­

tłego męża, przepędzającego ezas nad księgami, otoczo­

nego licznćm zwolenników gronem; a gmin pojmował go roymajcie, stosov/nie do wyobrażeń w różnych cza­

sach różnie do tego człowieka przywiązywanych. — W ie­

dząc o temźeTwardowski jako będący z szatanem wzmo- ma podostatek bogactw, wystawiai go sobie jako bogateg o-pana, który rospierając się w kolasie jeździł po

(1 ) Officium b. vlrginis Marlae Yeiietiis 1474, in 32. apud N.

Jensonium : drukowane jest to dziełko czerwono i czarno, exeinpla-.

rze sq nader rzadkie, jeden znajduje się w królewskim księgozbiorze w Mniehowie.

(18)

krakowskim rynku z licznym pocztem służebników, roz­

trącając co na drodze stało. A gdy, podług mniemania ludu, zbytkować panom szczególniej przystało, przeto nasz czarnoksiężnik byi w jego uszach hulaką, rubuszno- wesołym szlachcicem, podobnym Sowiźrzałowi, o którym zdawna dziwne krążyły wieści. A jak niegdyś Sowiźrzai był punktem oparcia dla myśli gm inu, tak później do Twardowskiego przyczepiał lud, cokolwiek i zkądkolwiek posłyszał coś dziwnego i uciesznego; bo wyobraźnia gminu słaba w poczęciu, silną jest w rozwijaniu. Sama z siebie nio nie stworzy, czyli nie wynajdzie przedmiotu opiewalnego. Poddać mu go potrzeba, lub sam nawinąć się jemu powinien. Wszakże skoro go raz uchwyci, wte­

dy rozliczne, nowe a coraz dziwniejsze, wydobywa ztąd twory, rozpoczętą nić w długie i szerokie przędąc pa­

sma. Tak w średnich wiekach dziwne powtarzano ba­

śnie z greckich i kartagińskich podań o Edypie i Dydo- nie. Z tarczy Jazona głową opatrzonego Meduzy, po­

wstały czarodziejskie zwierciadła, a z podań obcych i swojskich wylęgły się na tle polskićm ojczyste postacie Sowiźrzałów i Twardowskich.

Wszystko ulega zmianie i nie ma stałego powodzenia.

I gmin kształcąc się goni za odmianą. SowiźrzałaTwar- dowski, a tego nowe baśnie wyjęły z pamięci naprzód wyższej publiczności a następnie ucywilizowańszego gmi­

nu, wtrąciwszy go w pośród samego tylko molłochu.

Czytający gmin dostawszy w ręce, z podań francuzkich- niemieckich i włoskich , utworzone romanse o M e lu z y nie, o Marchalcie c z fli M arkulfie, o siedmiu mędr­

cach ( i ) , czytywał je , a o Twardowskim zapo- (1) Dwa piérvrsze l'omanse ogłoszono drukiem około r.

1452, uzeci powsiał z Bokacyuszowcgo Dekamerona i rozlicznych

(19)

m n iał(i), zwłaszcza gdy coraz to więcej upowszechniająca się jezuicka oświata odstręczała od.czarnoksiężników, jak to widać z wieści rozsiewanych o księdze Twardowskiego przez Jezuitów Szpota, Butwlła i Nara.mowskiego (2). Gdy i owe francuzkie i niemieckie romanse nudzić zaczęiy, a lepsze tego rodzaju księgi jeszcze się nie upowszechniły pomiędzy czytaj-^cym gminem , wydobyto na powrot So­

wiźrzała, obrabiano go i wystawiano w dyalogu i saty­

rze. W naszym dopiero wieku odżył znowu Twardow.

skl. PrzywołaH go do życia pp. Jan Nepom. Kamieński w dramacie Twardowski na Krzemionkach (3), A. M.

W baladzie Pani Twardowska, Kazimierz Władysł. Woy- cickl w dyalogu Kraszewski w powieści Mistrz Twar­

dowski, Korsak w poemacie Czarnoksiężnik Twardowski.

Czy i o ile ostatni zgodnie z dziejami i charakterystyką, narodu przedstawił sławnego czarnoksiężnika, nad tem zastanowię się w osobnym ustępie.

greckich i germańskich bajek. Wszystitie trzy wytłumaczono na ję ­ zyk polski w X V I wieku.

(1) Z Wita Korczewskiego dowiadujemy s i j , £e synowie sołty­

sów czytywali Markulfa. Gdy podług J . S. Bandtkiego w historyi drukarń krakowskich str. 490, stary ten romans został przed ro­

kiem 1560 na polski język wytłumaczony, a W ita Korczewskiego rozmowy wyszły r. 1553, wnieść molna, Iz jak o Sowiźrzale, tak i 0 Markulfie rom ans, nie jeden tylko raz z druku wydany został.

JakoS z Wizerunków i rozstrząsań naukowych z roku 1840, numeru 15, str. 129_ przekonywamy się , £e romans ten nadawniejszym jest z dotąd znanych nam druków, wytłoczony będgc r- 1521.

(3) Siarczyński w Czasopismie Lwowskim 1839 poszyt I. str. 23 1 nast.

(3 ) Jest dotąd w rjkopiśm ie.

(4) Stare gawędy i obrazy II. str. 3 i nast.

(20)

Zakończę ten artykuł’ o sporze, który się niedawnemi czasy wszczijl' o tein w Polsce, czy nasz Twardowski zo­

staje w jakim związku z Faustem niemieckim?

P. Majeranowski ( i) nie wacliał się wyrzec tego zda­

nia, że niemiecki Faust powstał z polskiego Twardow­

skiego, ale gdy twierdzenia swego ąie popart by naj­

mniejszym riowodeni, można mu na to uczynić uwagę, że również Twardowski z Fausta, jak Faust z Twardow­

skiego mógł wzi.-jść początek, że obadwaj to jest Polak i Niemiec mogli mieć rodzicem Czecha, nakoniec że jak Polak Niemca tak i Niemiec mógł zwodzić Polaka; bo należy uważać na t o , że rozliczni żyli Faustowie w X V i X V I wieku: ów Faust czeski czarnoksiężnik, Faust zło­

tnik moguncki, jeden z tych którzy najpierwsi druk upo­

wszechnili, nakoniec Faust czarnoksiężnik niemiecki, który miał być niegdyś, podług zeznania samychże Niem­

ców (2), studentem akademii krakowskiej, a urodzić się w jednemże co i Sowiźrzał miejscu (3). Wszakże przy­

puściwszy nawet, że Sowiźrzał, Twardowski i Faust, po­

rodzili się w Niemczech, lub Polsce, przecież miłośnik prawdy, skoroby się bliżej tym osobom przypatrzył, do­

strzegłby łatwo, że się różna przebija w nich narodo­

wość. Ani bowiem Faust nie jest Słowianinem, chociaż nosi nazwisko żyw cem , jakby się na pozór zdawać mo­

gło, z czeskiego lub polskiego języka przełożone (4), ani (1) Z J . S. Bandtkicgo dzieje II. str. 75, TG.

(2) Broszura niemiecka z roku 1533 przywiedziona przez J . S.

Bandtk. w hlstoryi drukarń krakowskich str. 408.

(3) We wsi Heitlingen, lubo nie zgadzają się n.a to gdzie ta wies' lc£ała, nzy w krajach połnoonycli, czy południowych Niemiec, Wolfenbültel, Anhalt, Brandenburg, Schwaben.

(4) Ów czarnoksiężnik czeski przez ezarta porwany, m iał się po czesku nazywać Szczasny ( Szczęsny, Felix, Faustus ) : z polskiego

(21)

Sowlźrzałi Twardowski Niemcem, cliociaiby się zdawać mogło że noszą nazwisko z niemieckiego dosłownie prze­

tłumaczone języka ( i) . Charakter tych ludzi wykazuje jasno że nie tem byli za coby ich brać można. — Faust jest Niemcem, Sowiźrzał i Twardowski Słowianinem w całkowitem wyrazu tego znaczeniu. Niemiecki i pol­

ski czarnoksiężnik nic wspólnego nie mieli. Pierwszy nigdy nie ży ł z ludem i pomiędzy ludem. Za życia kryć się musiał ze swą sztuką przed swojemi, pod ówczas nader zabobonnemi ziomkami, a we dwadzieścia kilka lat po śmierci, ze zgrozą jeszcze wspominany był jako spólnik czarta (2); gdy przeciwnie Twardowski ulubieńcem był narodu i nie potrzebował si^ kryć z nauką, której pu­

blicznie uczono niegdyś w szkołach krakowskich, i której jeszcze ow dworzanin Zygmunta starego b ył wielkim mi­

łośnikiem, o czem, nie bojąc się zgorzeć za to na stosie, publicznie głosił. Z wieści które o Niemcu biegały, utworzywszy Goethe najszczytniejszy dramat, na jaki się zdobyć mogło germańskie piśmiennictwo, a Klinger 2 tegoż samego wątku usnuwszy romans (3 ), przedsta­

wili nam Fausta jako człowieka noszącego na sobie do­

bitnie wyryty charakter niemieckiej narodowości. Zacie-

Twardy powstało, jak p. Majeranowski haje niemieckie fe st, a zląd fau st.

/

Cl) D er E alen spiegel, od wyrazów die Mnie, der Spiegel, sowa, żwierciadło, czyli jak dawniej mówiono zreadlo.

(2) Óvv sławny Melanchton, który umarł r. 1500, miał jeszcze rozraawiad z Faustem. W roku 1588 wyszło we Frankforcie nad Menem życie niemieckiego czarnoksifSnika, Historia, von D. J . Faust, dem weitheschreyten Zauberer und Schwarzküstler, Jesł to wydanie drugie,- pierwsze miało, wyjśó rokiem wprzód w Berli­

nie: obadwa wydania w ósemce ogłoszono drukiem. '

(3) Faust’ s Leben, Thateu und Höllenfarth, St. Petersb. 1791.

Tom Iir, Lipieo iSii* 3

(22)

kał on się w naukach, chcąc dostrzedz sprężyny porusza­

jącej w biegu machinę świata, i kusił się o zgłębienie rzeczy sobie i drugim bezużytecznej. Chciwy był na pieniądze i sławę, a posiadłszy jedno i drugie, zatapiał się w roskoszach ciała. Piął się na dwory monarchów, obcował z panaviii, śledził skrytości serca człowieczego, a dostąpiwszy celu swych życzeń, siebie i rodzaj ludzki przeklinał. Złamał dane słowo szatanowi, lecz ten zdła­

w ił zuchwalca i do piekieł zaniósł. W zupełnie inszem świetle wystawiają nam Twardowskiego zebrane przez p.

Kazimierza W ładysł. Woycickiego klechdy polskie (i)>

Rozważając i porównywając je z wiadomościami, których o czarodzieju naszym udzielili uczeni polscy, wyprowa­

dziłem ten wniosek: że pomiędzy Faustem czeskim i nie"

mieckim a polskim Twardowskim pozorny tylko zachodzi związek, gdyż każda z osób tych jest swojską, narodową, jedna od drugiej niezawisłą, dobitnie wyrażająca piętno ludu pomiędzy którym żyła i dotąd żyje. A jak pozor różni się od rzeczywistości, tak istota od prawdopodo­

bieństwa. Ażeby ją było można poznać należycie, nie dosyć jest przypatrzyć się jej obliczu, lecz wewnątrz zaj­

rzeć należy. Bywają ludzie z twarzy, nazwiska i układu podobni sobie, a jednakże różniący się pomiędzy sobą wielce, sposobem myślenia i właśnie tem co za główny różnicę pomiędzy osobami pojedynczemi i gromadami ludów, przyroda, owa powszechna matka człowieczego rodzaju, położyła. Rozumiem tu narodowość, która stanowczo wyrokuje o obywatelstwie ludzkiego plemie­

nia. ~ Odwołując się do nićj śmiem twierdzić, ?e jak Faust Niemcem, tak ów poprzednik Twardowskiego So-

(1 ) w Warszawie 1837, I. str. 182 nastjpn. 210 następu,

(23)

wiźrzai Słowianinem był. Człowiek ten wesoły, lekko­

myślny, pełen wrodzonych zdolności a przy tem próżniak, umierając żałował po niewczasie że na fraszkach prze­

pędził życie. Ale jakikolwiek prowadził żywot, samo­

lubnie i nieenotliwie nie żyF, dla drugich żył nie dla siebie, również jak i następca jego Twardowski. — Oby rychło genialni pisarze nasi, krótko uprzędzon^ tu prze- zemnie nić wielkiego w^tku pociągnąwszy dalej, wywie­

dli z tej osnowy pasmo zabobonów polskich, a utwo­

rzywszy ztijd dokładny opis, stawili go obok sławnego obrazu skreślonego i wycieniowanego piórem Goetego.

Obraz wielkiego czarnoksiężnika rytowany i nakreślony rękij pisarzów polskich mało udał się dot^d. Rysunek jego i cienie nie czynią ułudy, bo części| po włosku, czę­

ścią po niemiecku figuruje na nim Twardowskiego postać.

T W A R D O W S K I

P . JU LIA N A ICORSAKA

P O D W Z G L Ę D E M H IS T O R T C Z N Y M

inzEz

W . A . Maciejowskiego.

Historya wspierać się musi na prawdzie: poezya hi­

storyczna może i powinna polegać na prawdo-podobień- stwie. Wszakże upodobniając prawdę poeta ma zaęho- wać tło wieku. Wolno mu jest sięgać wstecz myślą, lecz bujać po zakres czasu, w którym krąży wzięty przezeń do obrobienia w^tek, bynajniniej nie godzi się jemu, wyją­

(24)

wszy jeżeli żadnej nie ulega wątpliwości, że zdarzenie w źródłach późniejszej daty opowiedziane, przypaść mogło i wcześniej. Na tej zasadzie snułem wątek X ’VTI wieku Zjbroszur, które albo rzeczywiście były napisane około roku i655, albo napisane być mogPy. Pod tym tylko względem można, jak mówi p. Michał Grabowski (w trzecim tomie dzieła o literaturze i krytyce), w miej­

sce historyi kłaść poezyą; zwłaszcza gdy godzi się poecie Tjprawdopoclobniać, ilekroć rzeczywistych dziejów zrzó- dła albo nie wystarczając albo wcale nie dostając wolne zostawiają mu pole do bajania myślą; lubo ta ściśle po­

winna się i wtedy zachować w szrankach trzymającego ją czasu. Ażeby zaś godzić się miało poecie z pominię­

ciem lub krzywdą historycznych źródeł snuć historyczną poezyą z wyobraźni tylko (i) na to żadnym nie można się zgodzić sposobem. Boć właśaie^jest zadaniem histo­

rycznej poezyi wspierać się na dziejach, a dopiero w bra*

ku tyci) wolno jest wieszczowi uciec się do urojenia, z za­

chowaniem wszakże dopiero co wskazanych przepisów.

Uwaga ta, że nie wszystko co jest historycznem (2) mo­

że być przedmiotem poezyi; zwłaszcza gdy i nie wszystko co historycznie piękne, krasnem jest poetycznie; ta mó­

wię uwaga miejsca tu mieć nie może: bo właśnie wie­

szcza rzeczą jest przez uprawdopodobnienie i »poetyzo­

wanie oblec szkielet w ciało, a sprosność przedmiotu tak (1) Czemu i l>. Grabowski przygania tamże, mówi bowiem na stron. 103 czjści drugiej tegoż tomu: „mojem zdaniem ‘autor roman­

su nie o prawdę hisloryczną, ale o prawdę poetyczną starać się prze- dewszystkiem powinien. W najwyższej miary historycznym romansie, historyczność musi być podległą sztuce, tak wszelako ażeby romans nie szczei-bił historycznej prawdy.“ Włas'nie przeciwko temu grze­

szył W alter Skot.

(3} Goła liczba lat, imion i t. p.

(25)

wystawie, ażeby nagością swą lub rzeczywistością wstrę­

tu nie czynił. — Na to wzgląd mając wielcy wieszczowie greccy, zagłębiali się w cyklicznych wierszopisach, wy- cieniowywali skreślone przez nich w głównych zarysach starożytne podania narodowe, a natchnąwszy je duszą stawili na jaw pełne życia i sztuki dzieła, które zdaleka wielkością uderzają, z bliska obejrzane wykończeniem zdumiewają.

Nic dziwnego, z.e wielkie te utwory uważali Grecy za najpewniejsze składy narodowych pamiątek, a żyjące po nich ludy miały je i dotąd mają za wzór doskonałego piśmiennictwa: ale temu słusznie należy się dziwić, dla czego, podobnymźe nie idąc torem, nie staramy się na tle historycznem rozwijać poezyi ojczystej. A przecież ona jest ową żywą krynicą z której wiecznie czerpać się da wątek do poetycznych pomysłów, będąc nieprzebra- nem źródłem dla wyobraźni wieszcza, gotowy przyno*

sząc mu zasób do dzieła, byle umiał należycie użyć tego co się samowolnie nastręcza. Pisarze nasi zamiast trzy­

mać się historycznej prawdy i na jej podobieństwo no­

we wyprowadzać postacie, wolą we wyobraźni szukać dla swoich pomysłów zasiłku. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie udawali że urojenie te historycznemi są;

i gdyby tyle twórczej mieli w sobie siły, ażeby czerpiąc z Wyobraźni swej nowe a zawsze świcie i do rzeczy sto­

sowne pomysły, również pięknie jak rzeczywistością łu- dzi<! niemi mogli. — Pominąwszy resztę poetów i powie- sciarzy historycznych, zwrócę w tej mierze uwagę na dzieło pod napisem J^wardowski czarnoksiężnik^ d ja lo g W pięciu czękiach ( i ).

(1) W tomie II nowych poezyi Juljana Korsaka w Wilnie 1840-

(26)

Twardowski podług dziejów wiódł uczony żyw ot, wykfadajc^c licznemu orszakowi zwolenników sztukę czar- nokslęzk^, której się nauczył w Akademii krakowskiej.

Podług wieści uchodził w oczach gminu za pana, a na­

stępnie za szałaputę szlachcica. Pod trojakim tym uwa­

żany względem może być ten człowiek przedmiotem wielkiego dramatu, w którym uczoność, pańskość i szla- checkość religijnej, dworskiej, w węzeł stosownej zawią­

zana intrygi, wystąpi w całej okazałości starodawnego świata, usnutego na tle przesądów i zabobonów. Miłość nawet (lubo w ogóle mówiąc, podrzędną raczej niż głó­

wną rolę ódgrywać ona powinna w dramacie swojskim) może tu być ozdobą sztuki, byle pojęta była zgodnie z charakterystyką dawnych polaków i polek.

Zamiast w takiej postaci wystawić polskiego czarno­

księżnika, wyobraził nam p. Korsak, w brew kolorytowi czasu panicza Henr'yka, który -w mogunckiéj gospodzie pod przybranym nazwiskiem Fausta przestrasza niem- ców, a w Polsce już to siedząc w gabinecie już roman­

sując z cudzą żoną, gra rolę'w marzeniach zatopionego niemca i w miłostki uwikłanego francuzkiego Ercyka, który ani w radzie, ani w zwadzie polakiem nie jest. Dla dobra współbraci i ojczyzny, ba nawet dla własnej ko­

chanki nie będąc wylany szczerze nie wie gdzie i jak użyć czartowskiej siły. Cudzoziemcem jest w Polsce, i cho­

ciaż wiele umie (nawet druk miał wynaleść), nieukiem się okazuje: nawet pałaszem rąbać nie umie, rapiremfna- chać woli. Piękna Anna gore na stosie za czary, a to w mieście gdzie swobodnie uczono czarnoksięztwa, gdzie było pełno hussytyzmu i, jak mówi Fabian Birkowski (2)

(2) w Kazaniu Josiie.

(27)

jeszcze na poczijtku X V II wieku chętnie w poczet oby­

wateli przyjmowano heretyków. Sadzona jest od Bur­

mistrza i Rajców, lubo u nas tylko sqd duchowny mógł na mocy prawa wyrokować w tej mierze ( i) . Zamiast halabardam i, rusznicami uzbrojona straż, przechodzi się u drzwi więzienia romansami obłąkanej niewiasty.

Nieszczęsna ginie na stosie, aczkolwiek podług świade­

ctwa dziejów tylko zwolennicy mojżeszowej wiary go­

reli u nas tą śmiercią.

W czasach Kazimierza Jagielończyka słusznie usado­

wiwszy Twardowskiego p. Korsak nie zachował się w szrankach sztuce swojej naznaczonego czasu. Już te­

raz rozprawia czarnoksiężnik z szatanem o paktach kon­

wentach, o verbum nobile 1 1. p. chociaż dopiero po wy- gaśnlenlu rodu jagielonskiego zaczęto dyktować w Polsce przedugodne punkta wolno obieralnym królom, i dopie­

ro w pierwszej połowie X V I wieku gołe szlaćheclńe sło­

wo szło u nas w równi z powagą urzędowego pisma, gdy po utworzeniu się izb poselskich rycerstwo zaczęło sta­

nowić polityczny stan w polskim narodzie. Wprowadzo­

ny na scenę Akademik krakowski zna gradus ad par- nasum (a) i system Llneusza; a jednakże dopiero około roku ¡5q5 napisał, a w roku 16 ir (podług Wachlera), po raz pierwszy wydał we Frankforcie to dla łacińskich wierszokletów arcy potrzebne dzieło Henryk Smetlus a Laedaj a ow Szwed naturalista dopiero się 1707 roku urodzli

Rozumieliśmy że po wielu przygotowaniach do wi- dzenia się z czartem, nastąpi pomiędzy uczonym czarno­

księżnikiem, a wszystko-wiedzem szatanem rozgowor, (1) Jlisto ry a prawod. słowlańsk. U l, sir. 253, 254.

(2) Parnassuin.

(28)

ja; z ust Strzelca nie byłby się wymknął podówczas nie­

używany wykrzyknik ( i) ; czart nie o śtarym testamencie lecz o dawnym byłby rozprawiał zakonie; a gospodyni i gospodarz domu aniby byli nazwą „waepan, panowie i panie“ witali swych gości, ani zapraszali ich do krzeseł;

kochankowie i rodzice nie rozmaw'ialiby byli późniejszych czasów obyczajem (2), a przed chwilą pławiona Anna we wodzie, zamiast śpiewać la , la , la , la , byłaby nuciła pieśń nabożną.

Powtarzam jeszcze raz, źe myśl nie zachowana ści­

śle w szrankach trzymającego ją ęzasu, dała powód au­

torowi do popełnienia błędów w brew historyi, a ponie­

waż go siła twórcza zawiodła, został naśladowcą. Tak

■gdy historycznym poetą być nie chciał (nie postarawszy się o bliższe obznajmienie z dziejami przedmiotu), a z wy­

obraźni swej świeżych pomysłów czerpać nie umiał, przeto został przymuszony wcielić w dyalog o Twardo­

wskim pomysły cudze, i nimi rzecz swą jakkolwiek przy­

ozdobić.

Scena druga pierwszej części żywcem naśladowana jest; nadpowietrziia podróż Twardowskiego z szatanem, przypomina lot Kaina z czartem u Bajrona; początek części drugiej przywodzi na pamięć prolog w Szekspi­

rowskim Makbecie; obraz wróżek w scenie drugiej wtó- rej części skreślony, scenę takąż w Bajronowym Manfre­

dzie przedstawia', a rozmowa Góralki z dzieckiem przy­

pomina rozgowor Tela z synem u Szylera.

Szkoda wielka, zawołałem, rzecz całą z ciekawością przeczytawszy, że w tej sztuce tyle sił o prawdziwie poe-

f l ) Ar.wan Katu. '

(3) „D aru j piękna“ , inóiyi czuły Twardowski do Anny. «„Dzieli dobry inatlto moja“ mówi Anna do matki całując w rękę.

(29)

tycznym talencie autora dostatecznie świadczących da­

rem n ie zmarnowano; i że autor nie chcąc przez rozpa­

trzenie się w dziejach usposobić się na historycznego poetę, nie łożył' raczej swej pracy na ideahiy poemat, zwłaszcza gdy przed nami rozwinął tyle zdolności do nie-

historycznych utworów.

O RODZINACH SPÓŁCZESNYCH I ZA ŻYŁYCH W KRAKOW IE

Z K K A M I

przea

Jdrfana Krzyżanowskiego.

Poczynające się od czternastego wieku akta miasta Krakowa , mianowicie są składem autenty­

cznych lubo zbyt ograniczonych wiadomości o przodkach nieśmiertelnego dzisiejszej astronomii założyciela, Mi1jo*

łaja Kopernika, tudzież o rodzinach spółcześnych i za­

żyłych z jego przodkami. Te akta zwłaszcza najdawniej­

sze, przysposobiły sobie język niemiecki- po większej, łaciński po mniejszej części, i w tych dwóch językach dają się dziś czytać. Podboje Karola Wielkiego zwie*

ku dziewiątego i obdarzenie miasta Krakowa w trzyna­

stym wieku przez Bolesława Wstydliwego, w zamiarze zasłonienia mieszczan od gwałtów szlachty, swobodami prawa niemieckiego, zwanego Magdeburskiem, dały po­

wód do zniemczenia ówczesnej stolicy Polski,

Czynności i sądy radzieckie (judicia consularia) od­

bywały się pod przewodem Rajców (Consules) obiera­

(30)

nych przynajmniej co rok. Obieralnymi na rajców byli rzemieślnicy, fabrykanci, kupcy, owo zgoła mieszczanie krakowscy. Na czele każdej kadencyi wypisywano po*

czet seniorów mechanicomm. Te poczęty i odbywane pod ich powagą czynności przypominają mnóstwo da­

wnych rodzin K-rakowa, Polski i z tą sąsiadujących kra­

jów. Tu obok mieszczan królowie, senatorowie, biskupi i szlachta występują na widownią. Jak dalece język nie­

miecki przema gał podówczas z zupełnem zanieJbaniem polskiego, można wziąć miarę z tego czynu, źe wyroki króla Jagellona między i/|00 i i4o7> Kazimierza lY i in­

nych Jagelloriczyków, tudzież sprawy notaryalne osób tak znakomitych, jak kardynałZbigniew Oleśnicki, brzmią po aktach miasta Krakowa w języku niemieckim i tylko rodo\ve nazwiska polskie tu wpisane uprzedzają czytel­

nika o kraju i narodzie dla których sporządzano akta.

Kiedy skutkiem pierwiastkowego mnichowskiego du­

cha Akademii krakowskiej w jej metryce czyli album od roku i/|oo do przeszło i5o o , występują same imiona chrzesne tak uczniów jak professorów, z dodaniem miej­

sca urodzenia a czasem chrzesnego imienia ojca; szczę­

ściem w aktach radzieckich miasta Krakowa, dawniej­

szych od owego album , prawie wszystkie działające w nich osoby są wyrażone imieniem chrzesnem i nazwi­

skiem rodowem. Między temi nazwiskami napotykaliśmy często juz w czternastym wieku kończące się na ski nazwiska rodzin po wielkiej części nieszlacheckich; do­

wód, iż to zakończenie nazwiskowe nie było godłem sa­

mego, lak zwanego klejnotu szlachectwa.

Uczą jeszcze akta miasta Krakowa, że od najdawniej­

szych czasów a szczególnie od roku lĄoo, miasta K ra ­ ków i Toruń zostawały w ciągłych między sobą stosun-

(31)

iiach rodzinnych, obywatelskich i handlowych. Przyj­

mowali obywatelstwo miejskie w Krakowie Torunianie

’ na wzajem w Toruniu Krakowianlę. Byli Niemcy w K ra­

kowie, byli Polacy w Toruniu. Mówiono w Krakowie po niemiecku: mowiono w Toruniu po polsku. Przeważa ł język niemiecki w lo ru n iu , a polski w Krakowie chociaż tu dopiero przez postanowienie Króla Zygmunta III, kościół Panny Maryi, parafiidny miasta Krakow a, prze­

stał brzmieć przysposobionym przez jego ambonę nie- mieckiem kazaniem. Ale jednymże duchem obywatel­

skim tchnął tak Toruń jak Kraków. Nie chciał Toruń jęczeć pod jarzmem niemieckiego zakonu i dla tego od roku i4 6 o aż do roku 1794 b ył dzieckiem tej samej

matki co Kraków.

Spomnione wyżej swobody Krakowa zapewnione na- danern nui przez Bolesława ffstjd liw eg o prawem ma- gdebursluem , ściągnęły do tego miasta przy schyłku czternastego wieku, za panowania Króla Władysława Jagellona, czeską rodzinę Koperników.

Słowo czeskie Koprnik oznacza u Czechów roślinę, którą Pliniusz niemcy Bärw urz, polacy Ź e - b rzjcą według Jundziłla, lub Koprownikiem według Kluka nazywają. Pierwiastkiem czeskiego słowa Kopr- '“ A jest czasownik Korpnet' to samo oznaczający co trpnut lub ji/preui'= cierpnąć, ścierpnąć, zkąd Knpr- nim — cierpnę i Koprnik nazwisko rośliny spomnionej i rodziny naszych Koperników. Ponieważ to nazwisko Koprnik wymawia się w czeskim języku jak Kopernik a raczej Kopyrnik; więc dla tego w aktach miasta Krakowa jest oddawane zrazu przez K o p jr n ik , potem przez Kopernik.

(32)

I tak pod rokiem iSgG w poczecie osób przyjętych do obywatelstwa miasta Krakowa, i wciągniętych do księgi radzieckiej, tam, gdzie może zastanowić czytelnika tytuł: Concives de anno millesimo trecentesimo nona­

gésimo sexto, dziad astronoma naszego jest zapisany na- stępuj-^jcemi słowy:

Nicolaus Koppirnig habet ju s. Dambraw fide- jussit pro litera:

które-oznaczajćj, iż Mikołaj Kopernik uzyskał prawo oby­

watelstwa w Krakowie i źe Dąbrdwa za metrykę jego. Wszakże pod innerni zapisami czytaliśmy literam nalivitatis habet lub N -ßd eju ssit pro litera nativitatis.

Przenieśmy się myślą do Krakowa w roku iSgG, i wystawmy sobie Czecha stawającego przed kratkami tam­

tejszego radzieckiego urzędu. Teu kandydat do praw obywatelstwa w nowćj dla siebie ojczyźnie zapytany o na­

zwisko wymawia je Kopyrnik z przyśpiewem właściwym wymówieniu czeskiego słowa Koprnik. Przysłuchuje się pisarz radziecki i posłyszane nazwisko oddaje na piśmie przez Koppirnig. Ten jest jedyny szczegół o życiu dzia­

da astronoma naszego, który można było powziąć z ra­

dzieckich aktów Krakowa.

Syn nowego obywatela krakowskiego, także Mikołaj Kopernik, a ojciec naszego astronoma, urodzony i wy­

chowany w Krakowie został r. i465 obywatelem to­

ruńskim nie przestawszy być krakowskim.

W księdze rękopisowćj Antiqua testamentorum con- sularium cracoviensia występuje pod rokiem 1/Í70 o j­

ciec naszego astronoma, jak o ' wierzyciel zmarłej Mał­

gorzaty Miotkowej, obywatelki krakowskiej, a jego na­

(33)

zwisko jest oddane -ęvzez Koppirnik w następuj^cem ■wy­

rażeniu:

jyiclos Koppirnik von Thorn X I I Gulden.

T o i nazwisko ojca astronoma jest oddane przez Kop- pernik w akcie z roku i473 ńastępujijcej osnowy;

„Actum in Praetorio Cracovi'ensi Anno Domini 1473 feria secunda post OcuU (w marcu: astronom zaś urodził się w lutym tegoż roku). Niclos Ropper- nik de Tliorn recognovit quod Katharina K acz- kjn n solvit sibi X X florenos ungaricos pro iVIar- garitha M jotkyn defuncta quae sibi tenebatur: de quibus earn pronunciatliberam etquietat in eevum.“

I znowu nazwisko ojca astronoma kilka razy powtó­

rzone w akcie z roku 1476, jest oddane przez Koppir­

nik. W tym akcie Marcin Bełza., obywatel krakowski i przyjaciel rodziny Koperilików zeznaje, iż odebrał 18 czerwonych złotych, które do r^k Mikołaja Kopernika

miały być wypłacone.

Owo '/goła nazwę rodziny Koperników, stosownie do wymawiania czeskiego pisano w ówczesnych aktach kra­

kowskich , a nawet i w księdze spółc/esnej ławnictwa to­

ruńskiego, maj.'jcej Schöppenbuch, częściej i właści­

wiej K opjrnik niż Kopernik. Przecież przeważył nad tamtym ten ostatni sposób pisania, bo już trwa jednostaj­

nie przez kilka wieków.

Nasz astronom, lubo się urodził w Toruniu r. 147^

zapanowania Kazimierza IV Jagollończyka, był nazywa­

łby synem obywatela krakowskiego. Mikołaj było imie­

niem dziada, ojca i syna. Od roku i466, vv którym przez traktat toruński powróciły do Polski Pomorze i zie­

mia Chełmnńska, zawierająca w swym obrębie Toruń, a dawniej należijca do Mazowsza, zaczęto tę część odzy­

(34)

skaną na zakonie niemieckim nazywaó iVuj-iZ/Ki królew- skiemi czyli polskiemi. Nie tu miejsce dowodzić ile ta nazwa była niewfaściwą. Ztąd przecież poszło źe i K o­

pernika astronoma nazywano Prusakiem. Właściwiej spółczcśni mu alumni bursy węgierskiej w Krakowie, jak to wiemy z rękopismów, tudzież autorowie Italii,dokąd po skończeniu nauk w Krakowie, udał się b ył nasz astro­

nom, nazywali go Mazurem. On sam nazywał się Po­

lakiem,, jak tego dowodem było padewskie Album Polo- norum, do którego odwołuje się Pi/yjiZi/oyjo/i, autor hi­

story i Gjm nasii P a ta v in i, FenetUs xj-xQ y w tomie 2 str. 195, gdzie mówi o Mikołaju Koperniku jako o uczniu uniwersytetu padewskiego, tamże posuniętym do stopnia doktora. Mamy także dowody, iż matka astro­

noma naszego, siostra -Łukasza fVeisselroda, biskupa warmijskiego, była rodowitą Polką. Najfałszywiej za­

tem nieświadomi dziejów i rzeczy naszych cudzoziemcy głosili Kopernika za Niemca, a w pierwszych wydaniach Conservations - Lexikonu wywodzili ród jego ze krwi gburów (Bauer) westfalskich. Feritas manet et inva- lescit in aeternum (Esdr. L. III. C. /j).

Rodzinami miasta Krakowa z czternastego wieku, już to świetnością imienia , już zażyłością a w każdym razie spółczesnośeią z Kopernikami, dziadem i ojcem naszego astronoma, poważnemi są JVierzjnkowie, Ho~

syuszey K antom e, Dąbrowowie, Kromerowie., Diugo- sze, Schonbergowie, Oleszniecj., Schweidnicowie, Gort- lerowie, Miolkowie, Brandenczowie i Betzowie.^

Słynni za Kazimierza III, ostatniego z Piastów króla, ogromnym majątkiem f F i e r z j a k o w i e występują w ra­

dzieckich aktach Krakowa między rokiem i 4oo i i44o, gdzie ich nazwa jest oddana jużto przez f f 'erzing, już

(35)

przez Wersing^ TFirszing i W yersznik. Stosunki za­

żyłości łączyfy Wierzynków z Bełzami, jak tego dowodzi odbyta roku 14 57 przez Mikołaja Wierzynka i Marcina Bełzę przed urzędem radzieckim czynność.

Społczesnie z Wierzynkami występują w aktach kra- kowskich Hozjrusze, tam pisani H o ż e , z których łona wyszedł sławny w kraju i za granicą kardynał Stanisław H ozyusz, zaprowadziciel Jezuitów do Polski. Akt z ro­

ku 1453 dowodzi stosunków zażyłości Hozyuszów z Dą- brawami, przyjaciółmi Koperników.

Kantowie których wsławił święty Jan Kanty, posu- nięty roku 14^7 według Album akademi krakowskiej, której b ył uczniem, do stopnia bakalarza za dziekaństwa Mikołaja z Piątka, a za rektorstwa Mikołaja Skulteta de Conradi Silva, przy schyłku zaś i '7 wieku zapanowania Jana III policzony w poczet świętych, stawali przed rzą­

dem radzieckim r. 1461.

Kromerowie, z których rodu pochodzący sławny dzie- jopis i biskup warmijski Marcin Kromer, uczcił pamięć Kopernika astronoma nagrobkiem wystawionym mu ro­

ku 15 81 w Frauenburgu , zostali obywatelami Krakowa prawie spółcześnie z dziadem naszego astronoma, to jest r. 1393, jako tacy często występują, naprzykładr. 1470 waktachtego miasta, i dotąd przez swych potomków żyją.

^ Rodzina Dąbrowów, w aktach radzieckich pisana Dambrow już Dam braw a, odznacza się tym czy­

nem iz ona r. iS g S swćm zaręczeniem wyjednała obywa- telstwo miasta Krakowa dziadowi astronoma naszego, jak to widzieliśmy w yiéj. Jéj nazwisko pozwala domyślać się, 12 również jak poręczeni przez nią Kopernikowie, z Czech pochodziła. Jakkolwiek bądź, to pewna, ze nie Niemcy wprowadzili Koperników do Polski. ’

Tom III, Lipiec i84i. ' 5

(36)

Rodzinę krakowską Długoszów, spółczesn^ dziadowi i ojcu astronoma naszego uświetnii znakomity dziejopis polski, 'S¡xn D ługosz, kanonik krakowski. Pod rokiem i4 6 i występuje on w aktach radzieckich jako pełnomo­

cnik króla Kazimierza IV do zawarcia traktatu z królem czeskim Jerzym Tym traktatem doszłym r. i4 6 o w Bylczowie, zapewniły sobie dwa bratnenaro«

dy wzajemnij przeciw Turkom pomoc.

Schonbergowies^ znani raz jako współobywatele ojca astronoma naszego, drugi raż jako przyjaciele syna.

W aktach radzieckich pod rokiem iĄ5c) występujący N i­

colas z dodatkiem Unser Mitbürger, w rok potem -wspomniony jest jako Notarius Serenissimae Dominae Elisabeth Reginae Poloniae et Civitatis Cra- coviensis. Inny i późniejszy Mikołaj Schonberg, kar­

dynał kapuański, przyjaciel astronoma naszego, był ro­

dem z Turyngii. Słowa jednak Coepi gratulari no- s t r is ho m i n i b u s apud quos tanta gloria floreres, którem ten szanowny kardynał przemówił do naszego astronoma w liście swoim pisanym z Rzymu r. i536, prowadzą nas na domysł, iź ta sama krew płynęła w kra­

kowskich co w turyngskich Schonbergach. .

Rodzinę Olesznickich, równie mieszczańską, jak

■wszystkie tu spomlnane, spółczesn;| dziadowi i ojcu*

astronoma, uświetnił kardynał i biskup krakowski Zbi­

gniew Oleśnicki. Kiedy Chełmińskie, Pomorze i wła­

ściwe Prusy postanowiły strzaskać jarzmo niemieckiego zakonu i wcielić się do Polski za panowania Kazimie­

rza IV , w ówczas kardynał Olesznicki był za odepchnię­

ciem tych dzieci od łona do którego chciały się przytu­

lić. Miasta Toruń i Gdańsk chcąc usunąć tak wielką zawadę, postanowiły ziożyć się na aooo czerwonych zło»

(37)

tych węgierskich i ich ofiarą zniewoHć na swą stronę nieprzychylnego kardynała. Pod rokiem tedy i454 znaj­

duje się w aktach radzieckich krakowskich opis w języku niemieckim skreślony, którem trzej najmajętniejsi tego miasta obywatele Jan Schweidmc•, Bartłomiej Brando- nez i Stano Gorller obowiązali się Wypłacić imieniem magistratów Torunia i Gdańska spomnioną summę wie­

lebnemu kardynałowi. Taki był wstęp do długoletniej wojny o odzyskanie z rąk okrutnego niemieckiego zakonu ziemi, na której potem urodził się i umarł nasz astronom.

Rodzina Miotków rńe majątkiem lecz swą zażyłością z ojcem astronoma odznacza się w aktach Krakowa. Ju- źeśmy wspomnieli wyżej o testamencie z r. 14^0 Małgo­

rzaty w którym ta obywatelka uznaje'kię za dłużnicę Kopernika z Torunia.- Tu przydaiiiy,’'iż ten testament byf sporządzony w języku niemieckim przed fpierzynkiem, pierwszym rajcą krakowskim.

Do szczególnych w Krakowie przyjaciół rodziny K o ­ perników należeli Roku 1469 ojciec astro­

noma (na lat 4 przed narodzeniem ostatniego) podczas swej bytności z Torunia w Krakow ie, został tu tercya- rzem dominikańskim, to jest, jak nas n a u c z y ł o r y g i n a ł

tego aktu, b ył przypuszczony z żoną Bar ja r ą (Weis- selrod) i z dziećmi do uczestnictwa duchownych dobro­

dziejstw prowincyi polskiej zakonu Dominikanów. Dzia­

ło się to dnia 11 marca r. T469 w Krakowie u Dommi- kanów za prowincyalstwa Jakóba z Bydgoszczy Zaremby, jprzyjaciela ojca astronoma. Ten Zaremba b ył poić*"

wyniesiony na godność suffragana i biskupa laodycej skiego za papieztwa Piusa III około r. i5o3.

Ale ze ■wszystkich rodzin spółczesnych i przyjaznych Kopernikom krakowskim na największą uwagę i wzmian­

(38)

kę zasługuje dotąd w swem potomstwie żyjąca rodzina B eh ów .

Poznaliśmy juz wyiéj Marcina Beiiiq w czynności z r. 1476, w której jako przyjaciel ojca astronoma nasze­

go -występuje przed urzędem radzieckim Krakowa. Przed tym samym urzędem stawał on w iatach j454, i458, 1471 i 1481, zawsze jiiko jeden z najinajętniejszydi oby­

wateli, W téj chwili spoglądamy na zabytek po tyra znakomitym człowieku, na autentyk z r. 1471 pisany na pargainiiiie i wyrazistą wiszącą pieczęcią króla Kazimie­

rza IV uwierzytelniony. Tu Kazimierz Jagellończyk ze­

znaje ii na ponawiane jego żądanie Mikołaj K rejdlar i Marcin B etza , rajcy miasta Krakowa zaręczyli za sum­

mę 989 czerwonych złotych węgierskich i 4 groszy, któ- r§ król w ciężkiej swojej i królestwa potrzebie był zacią­

gnął od Jana Garslhmana Krakowianina i obowięzuje się wypłacić ją na ś. Stanisław uoku następnego, na przy­

padek zas nieuiszczenia się, •wypuszcza zaręczycielom dwa młyny sposobem zastawu.

Nie trafiwszy w aktach miasta Krakowa na odpis te­

go autentyku, tu go w wiernym odpisie umieszczamy:

„Kazimirus Dei gracia Rex Polonie, Magnus Dux Lithuanie Russie Prussieque dominus et heres...

Slgnificamustenorę Presoncium quibus expedit uni- versis Quomodo ad mandatum et, postuhitionem no- stram frequenius iteratam ffamosi Nicolaus Crej-

¿f/arTheolonator (celnik) noster et Martinus B ełza Consules Cracovienses fideles nostri ddecti, Non- nigentos Triginta novem florenos hungaricales pu- ri auri et justi pondeuis et quatuor grossos, quos pro nostra et Regni nostri ardua necessitate àpud famosum Johanem Garsthman Consulein Craco-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przypuściwszy naw et, że zarody oświaty naszej dałyljy się-wyprowadżió z Indy i wschodniej, to i tak wątpliwą b y ło b y rzeczą, aźali godzi się pogaństwo

żnej korzyści systematu samotnego w ięzienia; bo jeżeli dla większej skuteczności kary, skróci się w ustawach karnych c?as kary więzienia, dajmy na to do

Ta nienawiść książąt szląskich ku Polakom, z każdym dziesi&lt;^tkiem lat wzrastała, w miarę jak się coraz bardziej rozradzali, i przez rozdrabnianie

ideału lo giczne go (m etafizycznego) praw

robionego dziś języka. Dajcie nam porządną rozwijający umysł naukę składni; ta myśl naszą rozjaśni, da rozum, który na straży czystości języka stanie i

W pierw szym peryodzie, który się z XII wiekiem już zam yka, juryzdykcya tylko kasztelańska (castellanatura) przechodzi w zakres sądow nictw a patrym onialnego z

Pani starościna oczy miała pil- zwrócone na zwierciadło, a własne jćj ręce pracowały nad mala- na JfJ5 którćj nie była kontenta, bo się rzucała i

Gdy wszystko było skończone, dopiero wówczas spojrzał na zegarek i odetchnął z ulgą. Miał jeszcze do odejścia kuryerów dwie godziny. ktoś śmiał, się