B I B L 10T I U W A R S Z A W S K I .
%
BIBLIOTEKA
W A R S Z A W S K A
PISMO POŚW IĘCONE
N A U K O M , S Z T U K O M I P R Z E M Y S Ł O W I .
/ *
1878 .
---
wwe
Tom trzeci.
W A R S Z A W A .
Skład i Eksp. Głów. w Księg. G EBETHNERA i W OLFFA.
Bapwaea, dn/i 22 Imnn 1818 soda.
L/G > J O / £ \
' 7 m s
W drukarni J ó zefa B ergera, u lica E lek to ra ln a , N r. 14.
co do wprowadzenia kalendarza Gregoryańskiego do Polski.
P R Z E Z
c
A lek sa n d ra W ejnerła.Już w r. 1865, w zeszycie czerwcowym Biblioteki W arszawskiej, od str. 497 udowodniłem, że wprowadzenie do kraju naszego poprawy kalendarza, nastąpiło w dniu 15 października 1582 r., to jest tego sa
mego dnia i roku, jakie buła papieża Grzegorza XIII wskazała dla wszystkich państw chrześciańskich. . Lubo zaś dowody, na których się w tym przedmiocie wsparłem, jako to księgi kanclerskie, akta sejmowe z r. 1582, w Warszawie spisywane, przywileje Batorego z tegoż roku, w Dogielu ogłoszone, lub w aktach dawnych Warszawy w oryginałach znajdujące się, stanowczo powyższą datę utwierdziły; jednak pozostała jeszcze jedna wątpliwość. Wypadało jeszcze w przedmiocie tak ważnym dla całego duchowieństwa w Polsce, udowodnić tę zmianę kalendarza po
leceniami piśmiennemi głowy kościoła polskiego do biskupów i wszystkich parafii w całćj Rzplitćj, jakie zdawały się koniecznie istnieć w czasie tćj reformy i w tyle obchodzącym ich przedmiocie.
Żeby takiemu zadaniu uczynić zadosyć, ciągłe poszukiwania i kwe
rendy po różnych konsystorzach przedsiębraliśmy, wraz z kilkoma oso
bami, które ten przedmiot bliżćj obchodził. Dwunastoletnie jednak te usiłowania doprowadziły tylko do pewnika, że w żadnych aktach konsystorskich nie natrafiono dotąd na podobne mandaty przełożonych kościoła; że zatćm może istniał jaki uniwersał królewski względem wprowadzenia tćj reformy kalendarza; gdyż niepodobieństwem było przypuszczać nawet, aby w kraju tak katolickim, jakim była Polska w r. 1582, w tak waźnćj reformie, ani duchowne, ani królewskie roz
porządzenia nie były ogłoszone.
Tymczasem wśród naszych poszukiwań, różne dzieła polskie po
ważne, ogłosiły każde z nich różne daty wprowadzenia do Polski tćj zmiany kalendarza. I tak: Wiszniewski w H isloryi literatu ry, t. VII, str. 375, przytacza r. 1584; 2) Orgelbrandowie w swoich Encyklope- dyach kładą r. 1586; 3) Kalendarz astronomiczny ogłasza rok 1586;
4) Kalendarz Illustrowany Jaworskiego r. 1580; wreszcie świeżo wy
dawana Encyklopedya Kościelna naznacza r. 1584. Z tego dotykalnie przekonać się można, jaki chaos i jaki zamęt panuje ciągle i nieustają
co w przedmiocie tak ważnym.
Żeby temu ostatecznie zapobiedz, zamierzyliśmy jeszcze raz przedstawić nowe nasze pi
Torn III. L ip iec 1878.
e, mamy nadzieję, że utrwa-
lą pierwszą naszę pracę w Bibliotece W arszaw skiej ogłoszoną, i zapo
biegną wszelkim błędom, jakie ustawicznie się szerzą w najpoważniej
szych dziełach.
Jak wiadomo z dziejów, Grzegorz XIII papież, od samego począt
ku objęcia Stolicy Apostolskiój w r. 1572, przekonany będąc o mylno- ści rachuby roku słonecznego w kalendarzu Juliańskim, ciągle zajmo
wał się jego poprawą. W tym celu zasięgał zdania różnych najsław
niejszych astronomów ówczesnych. Po dziewięcioletnich nareszcie usi
łowaniach, podług podanego projektu Aloizego Paliusza '), uformowa
no nowy kalendarz, i takowy, żeby jeszcze gruntownićj był zbadany, przesłała Stolica Apostolska do najsławniejszych wówczas akademii, a między inńemi Salamanki, Alkali i Krakowskićj. Do tój ostatnićj jeden egzemplarz, jak Wiszniewski przytacza, przesłano d. 7 kwietnia 1578 r. na ręce króla Stefana. Kroniki spółczesne pouczają także, że po ujawnieniu go, mnóstwo dzieł pojawiło się w Europie zatwierdzają
cych lub przeczących. Co do Polski nawet, z ksiąg i broszur w tym przedmiocie wydanych, możnaby kilka tomów zebrać Że zaś zasa
dy, na których się wspierał nowy kalendarz, gruntowały się na najdo
kładniejszych wyrachowaniach astronomicznych; wszystkie więc zarzu
ty jakie mu czyniono, stopniowo musiały upadać—i upadały. Papież więc Grzegorz XIII, wsparty radami najuczeńszych zgromadzeń nauko
wych w Europie, bulą z d. 24 lutego 1582 r. w Tuskulum wydaną, za
twierdził go, stanowiąc w nim tę główną zmianę, iż w miejsce d. 5 pa
ździernika, miał się liczyć dzień 15 tegp miesiąca.
Obaczmy teraz jak w Polsce był przyjęty po jego ogłoszeniu.
Jan Demctryusz Sulikowski, pierwszy sekretarz Stefana Batore
go, a następnie od r. 1583 arcybiskup lwowski, autor dziejów polskich od r. 1572— 1590, jako najbliższy i spółczesny świadek, tak nam w swćm dziele opowiada ten f a k t 3). „Toto anno (1582) illic (w Inflan
tach) simul manserunt Solikovius et Vejerus. Cum in Septembre cor
rectum calendarium ad cos a Legato Apostolico Alberto Bologneto car
dinali Vilna mittitur, quod cum publicassent, ab omnibus acceptum est per arces, templa, oppida a villanis, Rigensibus exceptis, qui in eo dila
tionem ad tempus commodum petebant.“
„Przez cały rok (1582) tamże (w Inflantach) razem przebywali Solikowski i Weihcr. Gdy zaś we wrześniu z Wilna wysłany został do nich przez nuncyusza Wojciecha Bologneta poprawiony kalendarz, tenże od wszystkich po jogo ogłoszeniu przyjęty został po zamkach, kościołach, miasteczkach i od włościan, wyjąwszy mieszkańców Rygi, którzy w tym przedmiocie upraszali o zwłokę do pewnego czasu do
godnego.”
*) W iszn iew sk i w tom ie V I I daje mu im ię L ud w ik, idziem y je d n a k za w zorow ą rozpraw ą Jana B aran ow sk iego, zasłu żon ego naszego astronom a,
ł ) B or. W iszn iew sk ieg o T listoryą lite r a tu r y , t. V II, od str. SG9.
3) Edyoya gdań sk a z r. 1G4 7 , str. 1 44.
Dowiadujemy się więc od najbliższego świadka działań wszelkich Batorego, że już we wrześniu 1582 r. kalendarz ten poprawiony prze
słany został z Wilna do Inflant, i że Bobkowski, bawiący w Inflantach przy urządzaniu ich z polecenia króla, ogłosił go, i po większój części Przyjęty został. Podług tego dowodu, Nehring w dziele Życie i pism a Soh/cowshiego w r. 1800 wyszłem, stwierdza w zupełności na str. 56 rok 1582, jako datę wprowadzenia do Polski tej poprawy kalendarza.
Wreszcie jeszcze dawniej, bo w r. 1844 w Kronice Lwowa Zubrzyckie
go na str. 208, ten sam szczegół znajdujemy co do r. 1582, oparty na dowodzie w księdze archiwum tego miasta numerem 1210 oznaczonćj.
Kiedy więc wiadomość o tym roku, już w latach 1647— 1844—
I860 była udowodniona, kiedy ja stwierdziłem ją w Bibliotece War- szawskićj w r, 1865, przy wykazaniu, że tego samego dnia kalendarz ten został wprowadzony do Polski, jak było wskazane w buli papieża Grzegorza XIII, nie możemy dosyć podziwiać powtarzanych ciągle błę
dów, jakie po r. 1865 bezprzestannie są objawiane w najpoważniej
szych nawet dziełach.
Badając przyczyny takiego zamętu, doszliśmy do następujących pewników.
1. . Brak zupełny z r. 1582 metryk tak koronnych jak litew
skich, stał się powodem, iż nie można było ściśle sprawdzić, czyli Bato
ry po odebraniu buli Grzegorza XIII, wydał jaki uniwersał co do wy
konywania kalendarza poprawionego. Tymczasem jak poprzednio w r. 1865 ogłosiliśmy, w sam ten dzień, 15 października n. s. r. 1582 miał się w Warszawie rozpocząć sejm. Z intytulacyi księgi trzecićj aktów tego sejmu w Archiwum Głównćm Królestwa, dowód oczywisty wypływa, że król rozpoczął go w tymże samym dniu i że wszystkie do
wody następne tego sejmu, już każdy w szczególności przytacza tęż po
prawę. Skoro tak się rzecz ma, oczywiście Batory musiał poprzednio wydać uniwersał, aby w całćj Rzplitćj w księgach urzędowych zacho
wywano tę reformę, inaczćj kanclerze i metrykanci nieośmieliliby się w najważniejszych aktach sejmowych, poprawy tój wyrażać i ciągle używać. Że zaś Bobkowski jeszcze jako pierwszy sekretarz Batorego przytacza, że już we wrześniu r. 1582 do Inflant przesłał kalendarz nowy nuncyusz papiezki i że w tym jeszcze miesiącu ogłoszono go w tćm księztwic, zatćm jak widzimy, dosyć było czasu do publikacyi uniwersału w Warszawie, o 100 przeszło mil bliżćj położonćj od Inflant względem Rzymu.
2. Wątpliwości żadnój nie ulega, że papież Grzegorz XIII prze
sławszy z swój stolicy do Polski wraz z bulą kalendarz poprawiony, musiał to uskutecznić na ręce nuncyusza ówczesnego Wojciecha Bolo- gneta. Dostojnik ten kościoła przebywał wówczas w Warszawie, jak akta nuncyaturskie w Archiwum głównćm mieszczące się przekonywa
j ą Tymczasem, lubo te w całości z r. 1582 są zachowane, nie miesz
czą jednak w sobie żadnego nawet śladu o zaprowadzeniu tój poprawy kalendarza. Co większa nawet, w zwykłych aryngach co do dnia i ro
ku, spisywania wyroków nuncyaturskich, najmniejszćj wzmianki, za
cząwszy od 15 października r. 1582 nie czynią o tćj zmianie, chociaż już dnia 16 t. m. i roku wyrok zapadły jest w nich spisany i chociaż w aktach sejmowych spółczesnych ją notowano. Goby to był za powód takiego milczenia w aktach nuncyusza, poniżćj wykażemy.
Tymczasem Batory z powodu niesnasek, jakie w Rydze i we Lwo
wie powstawały dla tćj zmiany kalendarza, ogłosił cztery pisma, które Wiszniewski w końcu tomu Vll-go swojćj L iteratury zamieścił, a mia
nowicie: 1) uniwersał dany w Grodnie r. 1584 d. 21 stycznia, w któ
rym zaleca wszelką wolność obchodu świąt dla wyznawców dawnego kalendarza; 2) umowę Bobkowskiego już jako arcybiskupa lwowskiego, z Gedeonem Bałabanem, biskupem kijowskim, na sejmie niedoszłym w dniu 15 lutego 1585 r. zawartą; 3) część tylko uniwersału Batorego w Niepołomicach, w d. 18 maja 1585 r., ogłoszonego z kopii łacińskićj, niedostatecznie przetłómaczonćj; 4) mandat królewski z d. 8 września 1586, do magistratu miasta Wilna, aby ściśle przestrzegał umowę za
wartą z Bałabanem, i żadnych prześladowań dla trzymających się daw
nego kalendarza nie dopuszczał. Wszystkie te cztery pisma są kon- trasygnowanc przez pisarzy litewskich: Lwa Sapiehę lub Wojnę, zatćm w metrykach litewskich zamieszczone. Ksiąg tych, jakeśmy wspo
mnieli, nic ma obecnie w Warszawie. Przytoczenie przez Wiszniewskie
go części tylko uniwersału króla w Niepołomicach z d. 18 maja 1585 r., naprowadziło nas na poszukiwania, czyli kopia ta spolszczona jest wia- rogodną. Po licznych kwerendach, wyszukaliśmy aż za panowania Poniatowskiego, w księgach metryki koronnćj obiatę obiaty tego uni
wersału, w d. 17 kwietnia 1766 r. sporządzoną. Źe zaś w tym ostat
nim roku był kanclerzem koronnym słynny prawodawca nasz Andrzćj Zamoyski; pod takim więc biegłym i prawym dygnitarzem spisany do
wód, zasługuje na wiarę. Ze zaś podług oryginału spółcześnic sporzą
dzonego, nie był nigdzie w całkowitości ogłoszonym; dla porównania więc z tłómaczeniem Wiszniewskiego, przytaczamy go z księgi metrycz- nćj 234, od str. 149 w zupełności ').
Stanislaus Augustus Rex Polo- Stanisław August Król Polski niac Magnus Dux Lithuanian etc. Wielki Książę Litewski i t. d.
Significamus etc. Oblatum esse ex- Wiadomo czynimy i t. d., iż prze
trą ctum ex actis consularibus civi- dłożono nam wyciąg z akt radziec- tatis Vilnensis depromptum, conti- kich miasta Wilna, obejmujący nens in se oblatam litterarum Se- w sobie obiatę uniwersału Naj- renissimi olim Stephani regis et jaśniejszego niegdyś Stefana Króla praedecessoris nostri, sigillo ejus- i poprzednika naszego, pieczęcią dem civitatis communitum, sanum, tegoż miasta opatrzony, cały, nie- salvum et illaesum,omnique suspitio- naruszony, nieuszkodzony i żadne-
J e st to jod yn y nkt w m etrykach koronnych co do kalendarza no- Wfigo.
nis nota carentem tenoris sequentis.
Feria secunda die prima Julii an
no Domini millesimo quingentesi
mo octuagesimo quinto, coram Fa
matis ac Spectabilibus Dominis Consulibus et Consularibus in prae- toriali consueta residentia existen- tibus, comparens personaliter Ma
gnificus Dominus Bogdanus Sapie
ha, castellanus Smolenscensis, cho- melscensis etc. produxit litteras Sacrae Regiae Majestatis Domini Nostri Clementissimi, manu Sacrae Regiae Majestatis subscriptas et sigillo Magni Ducatus Lithuanian communitas, petendo eas publice legi et actis ideo inseri, ut origina
le exemplar secum in aliis locis proferendum et judiciis legendum in promptu habeat. Quarum Lit
terarum series de verbo ad ver
bum sequitur et est talis. Stephanus Dei Gratia Rex Poloniae, Magnus Dux Lithuanian, Russian, Prussian.
Masoviae, Samogitiae, Livonia eque, Princeps Trausilvaniae. Significa
mus hisce literis nostris quorum interest universis et singulis. Quem admodum superioribus annis ca
lendarium a Sacro sancta Romana et Apostolica Sede, gravissimis de causis correctum et immutatum, etiam authoritate nostra approba
vimus, atque propter meliorem Rei- publicae nostrae negotiorum ordi
nem, in regno nostro et Magni Du
catus Lithuanian sancte et inviola
te observare decrevimus; ita tamen quod nemini in sua religione, cere
moniis, cultu, jure et libertatibus vim inferre, confederationique in
ter status religionis diversae, pro
pter conservationem publicae tran
quillitatis mutuo consensu factae, quidpiam derogare studuerimus, praesertim vero hominibus fidei et
mu podejrzeniu nieulegający w os
nowie następującćj. W poniedzia
łek dnia 1 Lipca roku Pańskiego 1585 przed Sławetnymi i Prze
świetnymi panami rajcami i towa
rzyszami, w zwykłym gmachu ra
tusza zgromadzonymi, stawiwszy się osobiście J. W. Pan Bohdan Sa
pieha kasztelan Smoleński, Ho
melski i t. d. starosta, okazał nam uniwersał Jego Królewsldój Mości.
Pana Naszego Najłaskawszego, rę
ką. J. K. Mości podpisany i pieczę
cią. większą, Księztwa Litewskiego opatrzony, upraszając o odczyta
nie go publiczne i do akt w ciągnie
nie dlatego, aby egzemplarz orygi
nału mógł przez siebie w innych miejscach ogłosić i w sądach do odczytania na doręczu mióć. Któ
rego to oryginału osnowa co do słowa jest następująca: Stefan z Bo- żśj Laski Król Polski Wielki Ksią
żę Litewski, Ruski, Pruski, Mazo
wiecki, Zmudzki, i Inflantski, ksią
żę Siedmiogrodzki. Wiadomo czy
nimy niniejszym naszym uniwersa
łem, wszystkim w ogóle i w szcze
góle komu na tern zależy, że lubo w poprzednich latach kalendarz od Stolicy Rzymsko-Apostolsk. dla naj
ważniejszych powodów poprawiony i zmieniony, zatwierdziliśmy także powagą, naszą Królewską i że dla lepszego ustanowienia porządku w sprawach naszćj Korony i Wiel
kiego Księztwa Litewskiego świę
cie go i niewzruszenie zachowywać rozkazaliśmy, tak jednak, iż niko
mu w swój religii, obrządkach, czci, prawach i swobodach gwałtów czy
nić i zgromadzeniom między sta
nami różnych religii dla zachowa
nia spokoju publicznego, za spól- nćm porozumieniem się zdziałane
go, w czćmkolwiek uwłaczać nie
religionis Graecae, qui in regno et Magno Ducatu Lithuaniae passim ritus Graecos colunt et religionem ex antiquo profitentur quadoquidem ab antiquo calendarii praescripto di
scedere, ritumque et festorum dies ab usitato cursu immutare sine Pa
triarcharum consensu minime iis
dem sit licitum. Cum vero dissen
sione et discordia res in controver
siam deveniret, tandem in conven
tione proxime praeterita generali regni Varsoviensi, per mutuum consensum Reverendissimi in Chri
sto patris Joannis Demetrii Bobkow
ski Archiepiscopi Leopoliensis ab una et Gedeonis Bałaban Kijovien- sis, Leopoliensis, Camenecensisque episcopi ab altera partibus sopita est, ut homines religionis Graecae tam in regno quam in Magno Du
catu Lithuaniae, ad mutuum et concordem de immutando calenda
rio Patriarcharum Graecorum sen
tentiam et authoritatem, liberam veteris calendarii observationem festarum et rituum fidei Graecae quietum cultum et professionem ha
beant et obtineant facultatem. Pro
inde ut tutior, firmior in posterum tempus pax inter homines diversae professionis et religionis observare
tur hominibus Graecae religionis qui in Magno Ducatu Lithuaniae vivunt, ritus omnes religionis Grae
cae et ceremonias juxta antiquum calendarii ordinem et praescriptum libere et quieto in ducatu nostro peragendi, colendi et observandi et omnibus aliis ceremoniis et pieta
tis officiis gaudendi, ecclesias reli
gionis suae, xenodochia sive hospi
talia et gymnasia tam muro quam lignis fundandi, exaedificandi, di
tandi et omnia more et consuetudi
ne probata, suscepta et a Praede-
pragnęliśmy a zwłaszcza dla mie
szkańców wiary i religii Greckićj, którzy w Koronie i Wielkićm Księztwie Litewskićm pospolicie obrządek Grecki zachowują i reli- gig oddawna wyznają. Ponieważ zaś oddalenie się od dawnego ukła
du kalendarza przy zmianie obrzę
dów i dni świątecznych od używa
nych dotąd bynajmnićj bez zezwo
lenia Patryarchów nie jest im do- zwolonćm, a przez niezgodę i róż
ność zdań przyszło w tym przed
miocie do sporów, które wreszcie na sejmie walnym najbliższym i os
tatnim w Warszawie za wzajem- nem porozumieniem się Rajprze- wielebniejszego w Chrystusie Ojca Jana Demetryusza Bobkowskiego Arcybiskupa Lwowskiego z jednćj strony, a Gedeona Bałabana Ki
jowskiego, Lwowskiego i Kamie
nieckiego biskupa z drugićj strony, zakończone zostały w ten sposób, aby wyznawcy religii Greckićj tak w Koronie jak i w Wielkićm Księz- twie Litewskićm wedle jednozgo- dnie spólncgo zdania i powagi Pa
tryarchów Greckich co do zmiany kalendarza otrzymali i posiadali wolne i spokojne używanie dawne
go kalendarza, przy zachowaniu świąt i obrządków wiary Greckićj i ich zatwierdzeniu. Z tych powo
dów ażeby trwalszy i bezpieczniej
szy w przyszłości pokój między mieszkańcami różnych wyznań i re
ligii był zachowywany, postanowi
liśmy dla wyznawców religii Grec
kićj, którzy w Wielkićm Księztwie Litewskićm zamieszkują, udzielić wolne i spokojne wyznanie, odby
wanie i zachowywanie w tćmże Księztwie wszelkich obrządków i rytuałów podług dawnego kalen
darza i przepisu, niemnićj spełnia-
cessoribus nostris concessa et pri
vilegiis firmata tenendi, habendi, omnimodam facultatem et liberta
tem dandam, concedendam et fir
mandam duximus; prout praesenti
bus litteris nostris damus, concedi
mus et firmamus ita, quod prius
quam de calendarii usu et ordine controversia inter Romanum Pon
tificem et Patriarchas Graecae pro
fessionis determinata et decisa fue
rit, subditos nostros, qui diversam m religione et calendarii observa
tione sequuntur sententiam et anti
quitus Graecae religionis observant ceremonias, neque nos ncque officia
les nostri tam spiritualis quam sae
cularis ordinis, eosdem in religione sua impediemus et vi ad calendarii uovi usum adigemus, verum in sua religione, juribus, privilegiis,cultu et libertatibus tuebimur et conserva
bimus. In cujus rei fidem et eviden
tius testimonium, praesentes manu Bostra subscripsimus et sigillum nostrum Magni Ducatus Lithuaniae apprimi mandavimus. Datum Nie- Polomiciis decima octava Maii An
no Domini MDLXXX quinto, regni vero nostri decimo. Stephanus rex subscripsit. Gabryel Vojna Magni Ducatus Lithuaniae notarius sub
scripsit. Locus sigilli civitatis Vil- nensis. Ex actis Famati consulatus civitatis regiae Vilucnsis descrip
tum. A tergo vero dicti extractus inveniuntur tres versus ruthenico charactere scripti, quorum verba sunt sequentia: Roku MiesiaciajaA- whusta Semoho dnia tot wypys cze- rez Pana Mikołaja Onichimowsko- ho ku akty kowaniu do knich ho- łownych był pokładany. Aleksan
der Massalski marszałek Trybu
nalski m. p. Quam quidem obla
tam extractus sicut praemissum,
nie wszelkich kościelnych ceremo
nii i nabożeństw tójże religii, oraz stawianie, odbudowywanie, uposa
żanie kaplic albo szpitali i gimna- zyi tak murowanych jako i drew
nianych, wreszcie co do tego przed
sięwzięcia wszystkie utwierdzone zwyczajami i nawyknieniami od Najjaśniejszych Przodków naszych dozwolone i przywilejami sankeyo- nowane, aby posiadać i zachowy
wać mogli. W tćm wszystkiśm zdolność i swobodę nadając, udzie
lając i zabezpieczając, niniejszym naszym uniwersałem dajemy, u - dzielamy i sankeyonujemy chcąc mićć, aby zanim spór o użyciu i po
rządku kalendarza między Stolicą Apostolską a Patryarchami religii Greckiej ukończony i zawyroko
wany będzie, poddanych naszych, którzy nic podzielają zdania co do zachowywania kalendarza i ob
rządków religijnych a oddawna spełniają obrzędy Greckiego wy
znania, nie będziemy ani my ani urzędnicy nasi tak świeckiego jak i duchownego stanu napastowali w wyznawaniu wiary, ani ich gwał
tem do używania nowego kalenda
rza zmuszali, ale raczój w ich reli
gii, prawach, przywilejach, obrząd
kach i swobodach będziemy bronili bez ich naruszania. W dowód cze
go niniejszy dyplom dla widocz
niejszego stwierdzenia, ręką włas
ną podpisaliśmy i pieczęć naszę Wielkiego Ks. Lit. wycisnąć rozka
zaliśmy. Dano w Niepołomicach d. 18 maja r. 1585, panowania na
szego 10 (podpisano) Stefan Król (podpisano) Gabryel Wojna pisarz W. Ks. Lit. Miejsce pieczęci mias
ta Wilna. Wypis z akt Sławet.
rajców miasta Król. Wilna. Z tyl- nćj zaś strony tego wypisu trzy
per oblatam porrectam, nos earn wiersze znajdują, się w rusińskim ad acta praesentia metrices regni języku skreślone w tych słowach suscipi, iisdem inseri et parti postu- (patrz obok). Aleksander Massalski lanti in forma authentica extradi, marszałek Trybunału ręką, włas- originale vero rursus restitui per- ną ‘). Którą, to obiatę wypisu misimus, de quo recepto cancella- w powyższćj oblacie przedstawio- ria nostra praesentibus quietatur. ną,, my ją do akt metryki Kor. do
łu quorum fidem etc. zwoliliśmy przyjąć, w tychże za
mieścić i stronie żądającćj w for
mie urzędowćj wydać, oryginał zaś natychmiast zwrócić, z odbioru którego kancelarya nasza, niniej- szćm jest pokwitowaną. W dowód czego i t. d.
Przystępujemy wreszcie do wykazania przyczyn:
1) dlaczego w żadnym konsystorzu w całój Rzpltćj, nie można było wynaleźć poleceń piśmiennych, co do zaprowadzenia poprawy ka
lendarza i
2) dlaczego nawet w aktach nuncyaturslcich, żadnćj wzmianki o tćj poprawie nićma, lubo te księgi w całkowitości dochowały się z czasów Batorego.
Co do 1. Dla ostatecznego wyjaśnienia, musimy przytoczyć tu dosłownie wyjątki z buli Grzegorza XIII, jaką nam zasłużony nestor astronomów naszych p. Jan Baranowski w Kalendarzu astronomicznym z r. 1858 od str. 45 ogłosił: „My więc celem wykonania tego co jest udziałem papieża z nieprzebranćj łaski Boga ku kościołowi swemu, ka
lendarz już poprawiony i wykończony, tym naszym dekretem zatwier
dzamy i w Rzymie wraz z pismem męczenników (Martyrologium) wy
drukować, a po wydrukowaniu rozpowszechnić nakazaliśmy. Ażeby zaś te obie książki wszędzie bez zepsucia i pomyłek tudzież oczyszczo
ne z błędów przechowały się, nakazujemy wszystkim w naszćm Pań
stwie zamieszkałym i świętemu kościołowi Rzymskiemu, pośrednio lub bezpośrednio podległym drukarzom, pod utratą książek i karą sto du
katów w złocie, kasie Apostolskićj wyliczyć się mających, innym zaś w jakićjbądź części świata zostającym, zabraniamy pod klątwą na taki wypadek już zawyrokowaną i pod innemi według uznania naszego ka
rami, ażeby bez naszego pozwolenia, kalendarza albo martyrologium, bądź razem, bądź osobno drukować, bądź wystawiać na sprzedaż, albo przyjmować w żaden sposób nie ważyli się lub nie przedsiębrali.
>) L e le w e l w w ydaniu N ie sio o k ieg o zaczyna d op ićro m arszałków tr y bunału lit. od r. 1 5 9 2. T ym czasem N ic sie o k i p isząc o A lek san d rze M a ssa l
skim ( t . V I , str. 9 5 2 ) p rzytacza także, żo b yl takim m arszałk iem . D la o z e g o - by zaś L e le w e l o p u śc ił g o , w ytłum aczyć g o m ożna, iż praw d opod obnie nie w i
dział akt sąd ow ych teg o trybun ału , których niew iadom o gdzie teraz szukać.
„Usuwamy zatśm i odrzucamy całkiem dawny kalendarz i chce- my, ażeby wszyscy patryarchowie, prymasi, arcybiskupi, biskupi, opaci 1 inni kościołów przełożeni, nowy kalendarz (do którego także zastoso
wany jest porządek w poczetniku męczenników) do odprawiania pa
cierzy kapłańskich i do obchodu świąt w kościołach, zakonach, zgroma
dzeniach, stanach państw, rycerstwach i po dyecezyach zaprowadzili i ażeby wyłącznie jego tylko używali tak sami jako i wszyscy inni ka
płani i duchowni, świeccy i zakonni obojój płci, niemniśj wojskowi i Wszyscy wierni Chrystusowi, którego wprowadzenie w użycie zacznie Stę po wyrzuceniu owych dziesięciu dni z miesiąca października r. 1582.”
Z tego wyjątku przekonywamy się, że kalendarz poprawiony był w pierwszćj edycyi wydrukowany w Rzymie i wraz z spisem męczen
ników ( Martyrologium) do rozpowszechnienia nakazany. Żeby zaś tak we Włoszech jako i w innych narodach katolickich, obie te książki bez zepsucia i pomyłek przechowały się, zakazał Ojciec Święty przedruko
wywania wszystkim drukarzom we Włoszech, pod utratą książek i karą 100 dukatów, w innych zaś krajach i częściach świata pod klątwą i in- nemi wedle uznania karami. Ztąd najoczywiścićj okazuje się, że te tylko książki co do poprawy kalendarza mogły były znajdować się w r.
1582 w państwach katolickich, jakie wydrukowane zostały w Rzymie;
czyli że taka ilość egzemplarzy tych książek była wybita w stolicy pa- piezkićj, jaka była potrzebna dla wszystkich nuncyuszów, arcybisku
pów, biskupów i innych przełożonych w hierarchii kościelnśj. Że ilość ich musiała być ogromną, wątpliwości żadnój nieulega.
Następnie Ojciec Święty poleca, aby wszyscy naczelnicy ducho
wieństwa katolickiego po różnych krajach i dyecezyach, kalendarz ten zaprow adzili i jego wyłącznie używali. Skoro więc uuncyusze wszyscy 1 inni przełożeni dyecezyi oraz kościołów lub zakonów, odebrali
% Rzymu te dwie już wydrukowane książki, a mieli sobie poleconśm od Ojca Świętego, tylko zaprowadzenie i używanie po dyecezyach i para- ii&ch, ściśle więc stosując się do osnowy buli, nie mieli żadnego po
wodu, wydawania oddzielnych piśmiennych poleceń, tylko przesłać te książki lub po ambonach ogłosić.
Ten to jest najgłówniejszy powód, że w aktach konsystorskich nigdzie nie ma żadnych rozporządzeń oddzielnych, co do wprowadzenia Poprawionego kalendarza w Polsce ze strony władz duchownych. Uwa- żając wreszcie z stanowiska powagi Stolicy Apostolskiej, żaden nun
cjusz, żaden prymas lub patryarcha i w ogóle wszystkie głowy ducho
wieństwa katolickiego, nie ośmieliłyby się wydawać oddzielnych pole- (joń, przez samą cześć i uszanowanie dla Stolicy Apostolskićj tćm bar- Zlój, że samą bulą Papieża, nie byli do tego upoważnieni. Mając zaś Przesłane dwie książki już wydrukowane i w praktyce tak kościelnśj jak cywilnćj wszelkim wymaganiom i potrzebom w zupełności odpo
wiadające, nic mogli jak spełnić wolę Ojca Świętego w przesłaniu już gotowych ksiąg do używania. Byli bowiem przekonani, że tym spo-
T o m H I . L ip ie c 1878. 2
f sobem przez samą, obedyencyą kapłańską, ich podwładni wolę papiezką wykonają.
W końcu wreszcie buli, Grzegorz XIII papież odzywa się do mo
narchów i panujących w całćm chrześciaństwie, upominając ich i pro
sząc, aby ten kalendarz poprawiony „i sami przyjęli i starali się ażeby wszystkie im podległe ludy przyjęły i nienaruszenie przestrzegały." Co się więc tyczyło strony zarządu cywilnego w państwach chrześciań- skich, inaczćj zupełnie rzecz się przedstawia. Bo w tym przedmiocie trzeba było koniecznie panującym wydawać uniwersały, dla zastoso
wania się do woli Stolicy Apostolskićj, co jak wyjaśniliśmy Stefan Ba
tory w dwu uniwersałach dopełnił. Prócz tego, że król ten p r z e s tr z e g a ł także stosownie do woli Ojca Świętego i osnowy buli, dwa na to współczesne dowody wynaleźliśmy. W rachunkach bowiem nadwor
nych podskarbińskich l) w księdze z r. 1582 w tytule Varsaviae solutio diariorum septimanalium curiae Sacrae lleg ia e Majestatis. Wypłata w Warszawie płac tygodniowych dla dworu Jego Królewskićj Mości.
Tamże od samego początku wypisano „a die 28 Julii 1582 qua Ma
jestas Regia ex Magno Ducatu Lithuanian ad fines regni Narvam venit, ad diem 20 Novembris anni ejusdem cessissent pro septimanis 16 '/2.—
Verum eliduntur dies 10 juxta correctionem calendarii Romani cedunt pro septimanis integris 15.”
Od dnia 28 lipea r. 1582, w którym król z wielkiego księztwa Li
tewskiego przybył na granicę Korony do miasta Narwi, do dnia 20 li
stopada tegoż roku, należało się za tygodni 16'/,, potrąciwszy zaś dni 10 podług poprawionego kalendarza Rzymskiego, przypada więc za całe piętnaście tygodni.
Następnie tenże podskarbi wyszczególnia osoby, jakim wypłacił z dochodów królewskich jako to: 1) Staroście warszawskiemu; 2) Dzia
ły ńskiemu cześnikowi (pocillatori); 3) Krasickiemu oboźnemu (curruum praefecto); 4) Stolnikom: Suchodolskiemu, Lyssakowskiemu, Bieganow- skiemu, Zaliwskicmu, Ujejskiemu, Wolskiemu, Podoreckiemu, Gołu- chowskiemu i Gałeckiemu, każdemu po złp. ówczesnych 50, dziś około złp. 500 na tydzień i w stosunku 15 tygodni a nie 16% jak tytuł tego wydatku opiewa. Zgoła wszystkie następne wydatki na dworzan i ca
ły dwór królewski z r. 1582 są w tymże samym sposobie podług buli papieża Grzegorza XIII spisane. Wyczytujemy w nićj bowiem ten przepis „ażeby zaś kto przez takie wyrzucenie 10 dni w przedmiocie rocznych lub miesięcznych wypłat szkody nie poniósł, będzie obowiąz
kiem sędziów w sporach, któreby ztąd o to powstały, na wspomnione odjęcie mieć wzgląd, przydając natomiast inne 10 dni na koniec termi
nu jakiejkolwiek wypłaty.”
') N a d er zajm ująco i ważne to m anuały z dziejów B a to reg o , m ają byó w k ró tce pu b lik ow an o w n astęp nych tom ach sza co w n eg o d zieła p. A d o lfa P a- w ić sk ic g o : Ź r ó d ł a D zie jó w D olskich.
Wprawdzie jak wyżćj wykazaliśmy, ówczesny w roku 1582 pod
skarbi nadworny, nie przez dodanie 10 dni, ale przez ujęcie półtora ty
godnia wypełnił przepis Ojca Świętego; lecz gdy zwyczaj ówczesny był w Polsce wypłaty czynić dworzanom króla licząc na tygodnie, zatćm da
leko jaśnićj i oczywiścićj w rachunkach wykazał przez ujęcie należytośei w pieniądzach jak przez dodanie 10 dni. Tym bowiem sposobem i zwy
czaj uświęcony w Polsce zachowano i jak się przekonywamy przepis Ojca Świętego wykonany został, bez żadnego uszczerbku dla stron, o co właśnie chodziło Stolicy Apostolskićj przy zaprowadzeniu nowój popra
wy kalendarza.
2. Jak dalece ściśle na dworze polskim wykonywany został pod tym względem przepis buli Grzegorza XIII, dowodzą także rachunki Podskarbińskie z następnych lat. Bierzemy tu rok 1583 tylko z księgi
^ 8 , dotąd w Archivum głównćm Królestwa zacho wanćj, bo ramy niniej- SzćJ pracy są zaszczupłe aby można przytaczać późniejsze.
"W tymże więc manuale prowadzonym również jak w r. 1582, rę- własną podskarbiego nadwornego koron. Hyacynta Młodziej o wskie- p . w tytule „solutio salariorum officialibus, aulicis, dapiferis, secre
tariis ac aliis Sacrae Regiae Majestatis servitoribus, a die 22 maii 1582, yrodnae factae ultimae solutionis illorum, ad diem 22 eiusdem anni 1583 ju x ta correctionem, calendarii Rom ani pro anno uno integro diebus Septembris Cracoviae facta, wymieniając tenże szczegółowo wypłaty dworzanom królewskim przytacza. Bartholo Naclensi a die 12 Agusti 1582 susceptionis illius Varsoviae ad diem solutionis pro septimanis
2 7 '/2 et hoc juxta calendarium novum datum fi. 36 gr. 20.”
. II. Go do rozwiązania wątpliwości dla czego w aktach nuneyatur- skich spółczesnych, żadnego dowodu nićma co do poprawy kalendarza, to zupełnie podług powyższego wyjaśnienia buli Grzegorza XIII wy- tlómaczyć łatwo można. Nuncyusz bowiem w Warszawie odebrawszy z Rzymu z bulą, wydrukowany już kalendarz poprawiony wraz z mar
tyrologium w takićj ilości jaka była potrzebną dla wszystkich przelo
tn y c h duchowieństwa, nic wyłączając proboszczów, a nie mając rozka
zu żadnego w buli, aby piśmiennie zawiadamiał każdego dostojnika ko
ścioła w Polsce, spełnił wolę Ojca Świętego tak jak należało, przesław
szy każdemu wydrukowano już książki, jakie z Rzymu odebrał. Że tak było rzeczywiście u nas, przekonywamy się z dzieła Sulikowskiego nao
cznego świadka, który w wyjątku jaki wyżćj przytoczyliśmy, wyraźnie zapowiada: że we wrześniu r. 1582 z "Wilna w ysiany zosta ł do niego 1 Wejhera przez nuneyusza Bologneta, poprawiony kalendarz, który P° jego ogłoszeniu przez wszystkich (wyjąwszy Ryżan) przyjęty został.
% tego najoczywiścićj okazuje się, że nuncyusz stosownie do woli Ojca Świętego w buli zawartćj, miał go tylko zaprow adzić dla używania g o , co właśnie spełnił przez przesłanie go Sulikowskiemu dla używania w Inflantach.
Biorąc wreszcie na uwagę sposób, jakiego Stolica Apostolska uży
ła w przedmiocie tak ważnym, dla jego szybkiego ogłoszenia w tylu
krajach katolickich i tak odległych, musimy przyznać największą jego praktyczność. Przesławszy bowiem już wydrukowane książki, zapo
biegła tysiącom błędów, jakie nieochybnie przy przepisywaniu tego ka
lendarza w różnych krajach byłyby się wcisnęły. Z drugićj strony roz
ważając brak zupełny wówczas poczt i innych środków kommunikacyj- nych, jakiemi się dziś posiłkujemy, trzeba także uznać, iż zaprowadze
nie tćj zmiany kalendarza, łącznie z jego przepisywaniem po różnych krajachi odległych okolicach, byłoby odwlekło na długi przeciąg czasu je
go nadesłanie do ostatecznych parafii. Wydrukowanie więc tych ksiąg sta
ło się największą przysługą, jaką tylko typografia wówczas spełnić mo
gła. Że wreszcie tegoż samego sposobu ogłaszania praw i uniwersałów w zarządzie Państw, po różnych krajach następnie także używano i, źe takowy do dziś dnia upowszechnia się, nie potrzebujemy dodawać. Co do Polski oddzielna konstytucya pod r. 1661 zapadła na sejmie, zape
wniła to dla całćj Rzpltćj.
Po takićm wyjaśnieniu naszśm, mamy niepłonną nadzieję, że przedmiot ten, na mocy spółczesnych dowodów talc drobiazgowo wyja
śniony, raz ostatecznie uchroni naszych pisarzy od takiego zamętu, ja
ki co do daty zaprowadzenia nowego kalendarza w Polsce dotąd ist
niał. Przytćm mamy prawo spodziewać się także, że redaktorowie En- cyklopedyi kościelnćj, tak gruntownie przedstawiający swoje artykuły po
jedyncze, zechcą w końcu przynajmniój swego dzieła, sprostować swój tak rażący błąd, w przedmiocie tak ważnym.
Pianiom dnia 17 m aja 18 7 8 .
SYN MARNOTRAWNY,
O POW IADANIE Z KOŃCA XVIII-go W IEKU *).
P R Z E Z
J. I. K r a s ze w sk ie g o .
TOM II.
I.
Działo się to przed wyjazdem wojewodzica do Warszawy. Za
pewne prosta ciekawość tylko skłoniła starostę Daliborskiego, iż znaj- p ją c dostarczone mu informacye o stosunkach Wicka niedostateczne- p ’ zaPragnął sam dotrzćć do źródła i przypomnićć się pani Strań- . łlej. Wdowa, która go za dawnych czasów pobytu w domu mieczni- .<a widywała, choć go zdała na ulicy niekiedy spotkała, stroniła, nie
mcząc sobie być poznaną. Daliburski tćż jćj nie szukał i zbliżać się 16 miał ochoty, dopóki nie wypadła potrzeba.
, Dosyć zdziwioną i zmieszaną została pani Strańska, gdy raz wy
wodząc od swoich kochanych Dominikanów, w progu spotkała Dali- orskiego. Chciała go zrazu pominąć jak nieznajomego, ale mecenas 81§ witał.
— Cóźto? pani nie łaskawa mnie sobie przypomnićć.
~ A! pan starosta! prawdziwie...—zaczęła uśmiechając się Wdo- a*-nie sądziłam... przepraszam...
— Ja oddawna asanią dobrodziejkę tu widuję, lecz nie chciałem S1e naprzykrzać. Widzę, że pani musi mieszkać w Lublinie?
— A taki od niejakiego czasu— bąkała wdowa pomieszana.
— Na dewocyi?— uśmiechnął się mecenas.
— Dla wychowania Ilelusi — przerwała rumieniąc się Strańska zawsze w mieście łatwićj.
, To mówiąc, wyszli byli z zakrystyi. Wdowa bardzo wolnym nrokiem ciągnęła uliczką, Daliborski uparcie jój towarzyszył. Strań-
~*£a nie była z tego niekontenta, znając potęgę stosunków i wpływów Młodego jurysty; zresztą, mogły jćj jakieś śmielszo myśli przyjść do Słowy, widząc że się tak nią i jćj losem zajmował, a w końcu przedłu
ż ę rozmowę, nie myślał ją opuszczać.
* ) D a lszy c ią g — patrz zeszyt za czerw iec r. b .
Kilka razy stawała chcąc go pożegnać, ale Daliborski oświadczył że radby ją odprowadzić do domu, dodając, że się nudzi, nióma się gdzie rozerwać i radby czasem chwileczkę jaką spędzić u dawnćj zna- jomćj.
Mógł się zawsze przydać pani Strańskiej, i nie wahała się go za
prowadzić do dworku. Tu Daliborski, nadzwyczajną czułość okazując dla małćj Helusi, pozyskał sobie więcćj jeszcze serce matki. Strań- ska wpadła w dobry humor, i dawna poufałość ze starostą wróciła.
Po kilku dniach Daliborski znowu się zjawił na gawędkę i kawę poobiednią, tak że pani Strańska poczęła mieć osobliwsze myśli.
— Jeżeli bałamut chce sobie ze mnie mieć tak, przyjaciółeczkę w kątku, o! to bardzo dziękuję! Powiem słowa prawdy i dam odpra
wę; a jeżeli seryo coś myśli, to dlaczegóż nie? dlaczego nie? Wolę je go jak starego Melliniego. Ale to chyba nie może być!
Do jaśniejszego wytłumaczenia się nie przyszło jednak i Strań
ska zaczynała po niejakim czasie powątpiewać, czy stawiąc dilemma z przyjaciółki albo żony, nie omyliła się. Przeczuwała teraz, że adwo
kat mógł ani o jednćm ni o drugićm nie myśleć, a mieć na celu coś trzeciego, dla niej niezrozumiałego.
W jednćj z poufałych rozmów przy kawie, znienacka przyznał się Daliborski, że wiedział o romansie wojewodzica z Pepitą. Próbo
wała wdowa wykłamać się z pośrednictwa, zaprzeczać wszystkiemu, lecz przekonała się wkrótce, że to było niepodobieństwem. Musiała się przyznać. Mecenas tyle okazywał współczucia dla serc kochają
cych, tak się interesował wojewodzicem, objawiając dlań najserdecz
niejszą przyjaźń, iż wdowa wreszcie nie widziała potrzeby tajenia się przed nim. Nie badał tóż jćj odrazu, tak jak na inkwizycyi: szedł ostrożnie i powoli.
Ulegając w końcu tćj wewnętrznój potrzebie starzejących kobićt, które, gdy nie mogą same prowadzić romansów, niezmiernie się lubu
ją rozprawianiem o nich, Strańska, która podsłuchiwała swoich pro
tegowanych, poczęta się zwierzać z wrażeń przed Daliborskim.
— Powiadam asindziejowi, kochany panie starosto — mówiła mu — że to jest, jak mamcię kocham, romans, jakiego na świecie nie było!
— Dlaczego?— spytał Daliborski.
— Proszę kochanego starosty, ja żyłam na świecie, i, choć sama nie praktykowałam— dodała rumieniąc się Strańska— alem dużo wi
działa i nasłuchała się między ludźmi. Coś takiego jak oni dwoje ze świecą szukać.
— Ale w czćmże?—nalegał starosta.
— Niechno mnie pan posłucha, to zaraz zmiarkuje. Trzeba i je*
go znać i ją znać. On, to pan wić, łotra kawał, bujna sztuka, a nawykł na wielkim świecie, ładny chłopak, że mu wszystko szło po myśli. Bo jak mamę kocham, na wielkim świecie co się dzieje! co się dzieje!
— A na małym?— przerwał starosta.
, — Słowo daję, jak mamę kocham, nie tyle jest awantur. Wia- oma rzecz, na małym świecie zaraz oszkalują i zgubią kobićtę, a na
leiliim co jćj to szkodzi, że na nią plotą! Jeszcze więcój ludzi to Przyciąga.
. Otóż, co chciałam mówić: on taki impetyk, gwałtownik, choć
„..8® przestrzegałam, nie chciał słuchać; zrazu się do dziewczęcia rzu- Clł obcesem.
, Ale niech pan nie myśli— dodała Strańska—ja krokiem nie od- ch°/; am 0(* nich. A i bez tegoby się było obeszło, bo Pepita ko
nać go kocha, no, szaleje, można powiedzieć że ją oczarował; ale ta- J ? to dumne i poczciwe, że inaczćj romansu ani nawet chce rozumieć,
inko żeby zaraz do ołtarza i na całe życie.
Zaraz przy drugićm widzeniu się, tak sobie jak najnaturalniój, yznawszy mu miłość, poczęła o ślubie. Gdzie i jak on będzie. Ten osłupiał. Chciał się śmiać, ale się zawstydził. Wszelkie tedy lzsze poufałości Pepita odkłada na—po ślubie, dając mu całego stra
p s 0 rękę do pocałowania. Do twarzy ani dotknąć, chyba gwałtem, a Zai'az w krzyk i mdleje, a potćm jeszcze gnićwa się.
, Posądzał mnie wojewodzie, że ja jćj daję nauki, że mu przeszka- w ra ’ ażem 8° wyłajać musiała, bo nieprawda! Taki rozum i statek
6) dziewczynie, że jak stara! powiadam panu.
. Gdy go nićma, to się rozpada za nim, że go kocha i źycieby da-
‘ \ a jak przyjdzie, to go trzyma na staję, w przyzwoitćj odległości:
aDl Przystępu!
. Uważałam po kilku dniach, że wojewodzicowi się to strasznie e Podobało; chciał nawet pono nastraszyć ją i kilka dni nie był, nie U wyszedł. Pepita łzami się zalewała. Gdy wreszcie przybył, rzuciła nol’ i ^a*c Pau myśli, z czułością? Gdzie tam! Poczęła go łajać po J 1 * P° włosku, od psów, powiadam panu, od łotrów, od zdrajców;
yslałam że on, impetyk taki, gotów awanturę zrobić, a ten stał, stwo|3^ Cka*’ a P ° ^ m Padnie przed nią na kolana:—Moje ty bó-
Wdowa ruszyła ramionami,
j , " Słuchaj że pan to dalćj, bo to nie koniec. Tego dnia za karę,
•L{.Sl§ uparła ręki mu nie dać, nie dała... A była taka poruszona, że ztv, • dziurgiem z oczów płynęły. I ten, proszę starosty, waryat,
°J> juk mamcię kocham, od tego dnia spokorniał do niepozuania.
To prawda — mówiła dalćj Strańska — że gdy ona mu z oczów god ziła, a sam się ze mną został, buntował się, łajał, odgrażał,
oyie ją zobaczył, inny człowiek się z niego robił,
tr - da, proszę pana starosty, tak mi Panie Boże dopomóż i mojćj i! gdy się zdecydowałam pomagać im, to nie inaczćj, jak do r^ram entu. Byłabym nie dozwoliła jćj porwać bez ślubu, o! już co s i p ’ tobym była dobrze dopilnowała, dałam sobie słowo; aż okazało 8, że ta ani pomocy ani rady mojćj nie potrzebowała. Kochanie ko- Cöa»icm, a rozum! o to...
Już jakem się przekonała, że tu nićma się o co obawiać, więc czasami, aby im dać więcćj swobody, wyjdę do mojego pokoju, zosta
wię ich samych, drzwi niby przymknę, sama stanę, słucham i patrzę.
To, jak mamcię kocham, satysfakcya było widzieć to dziewczę, bo to, z pozwoleniem pana, smarkate, ledwie wyrosło, a taki w tćm jakiś charakter, że, mówię panu, fraszka senatorskie dziecko!
Gdy ja się tylko z pokoju wysunę, on zaraz korzystając, zbliża się. Ale, gdzie!!! ledwie się podsunie, ta już grozi. Dala mu imię pieszczone, licho wić jakie; nazywa go Czenczi, i wota nań:
— Czenczi! proszę przyzwoitym być. Masz rękę do pocałowa
nia i siadaj na swojćm miejscu, a siedź spokojnie, bo pójdę.
— Jaka bo ty jesteś niemiłosierna!— woła wojewodzie.
■— Powiedziałam ci, że twoją będę, na dobrą i złą dolę, na ży
cie i śmierć—odpowiada Pepita— dotrzymam ci, ale niech nas ksiądz zwiąże i pobłogosławi.
Więc wojewodzie, który jest wyszczekany, jak niemożna lepićj, nuż dowodzić, że dosyć gdy Pan Bóg słyszy przysięgę; ona, tylko gło wą kiwa, listek gryzie w ustach, i, swoje a swoje.
— Kiedy się Pana Boga nie boisz— odpowiada— czegóż się masz bać księdza i świadka. Jak ślub weźmiemy, pójdę choć na koniec świata.
Więc, jak mamę kocham, powiadam panu, że czyste ltomedye, co ja się tu nasłucham i napatrzę!
Przez Strauską dowiedział się starosta o całym biegu romansu, i pilnie śledził wszystkie jego przemiany. Wojewodzie, wedle jćj opo
wiadania, w końcu złamany zarazem dowodami miłości i tym chara
kterem kobićty, która nad nim potrafiła wziąć górę, ofiarował się że
nić, byle kto ślub chciał dać.
Pepita zaczęta nalegać na wdowę, aby ona przez swe stosunki z duchowieństwem, wymogła na którym z dominikanów, aby ich po
błogosławił. Wdowa ostrożnie starać się o to poczęła, mając od wo- jewodzica zapewnione sto dukatów dla księdza. Szto tylko o to, że wydawszy ostatni grosz na ślub, nie było o czćm uciekać, a trzeba było koniecznie uchodzić przed zagniewanym wujem, dopókiby się go nieu- dało przebłagać.
Wojewodzie więc postanowił jechać do Warszawy, i, jak powia
dał, choćby duszę zastawić przyszło, pieniędzy dostać.
O tćj podróży, zaledwie uprojektowanćj, Daliborski się zaraz do
wiedział od Strańskićj, która dla niego nie miała tajemnic. Choćby była zresztą chciała co zatrzymać przy sobie, badając ją zręcznie, me
cenas w końcu co chciał dobył.
Jednego dnia uwiadomiony, drugiego już był pocztą w drodze do Warszawy.
Widzieliśmy co się tam stało. W Lublinie oczekiwano powrotu, nicmając żadnćj wiadomości o wojewodzicu. Pepita codzień przycho
dziła do wdowy, aby z nia mówić, aby wylać całe serce swoje i niepo
kojem się z nia podzielić.
— Dlaczego on nie wraca!?—mówiła, ręce łamiąc— dlaczego ja się tak trwożę bez miary. Nie wiem sama czego się lękam, drżę. On tam może znajdzie piękniejsze odemnie, te obrzydłe wielkie panie, któ- re "ii go zbałamucić zechcą.
. Strułabym go lub zabiła gdyby mnie zdradził!— mówiła do spo
kojnie głową potrząsającćj Strańskićj.— Gdyby nie miał być moim, to
"iczyim; a potem otrułabym się lub zabiła sama, bo ja bez niego żyć
"ie mogę, i nie chcę!
Z każdym upływającym dniem, w milczeniu głuchśm, bez wieści, losł ten niepokój, niecierpliwość, gorączka. Chociaż Pepita przed Wojem starała się ukrywać stan swojego serca, nawet stary zaczynał lmeć jakieś podejrzenia.
Jednego dnia przyszedł do Strańskićj na kawę.
— Moja dobrodziejko— rzekł, całując ją w rękę—jesteś dobrze
? moją drogą Pepi. Jćj coś jest. Ona cierpi. Starałem się wy- Dadać; milczy. Oczy ma często zapłakane, nie jć, zamyśla się. Zli- UJ si§> moja dobrodziejko, jesteś jćj przyjaciółką, uczyń to dla mnie, jybadaj ją, wyrozumićj, co jćj jest. Czyby, uchowaj Boże, kochać się miała! Może to tylko zwykła choroba dorastających, bez oznaczonego przedmiotu, może tylko potrzeba kochania?
S trańsk a b yła m ocno za k ło p o ta n a i zaw styd zon a, sta r a ła się uspokoić d oktora.
r. . — Banu konsyliarzowi z czułości się przy widuje— mówiła.—
ziewczę, jak wszystkie w tym wieku, ma melancholie, kaprysiki; to
^ Pan czćm zabaw, rozerwij, kup jćj co.
D oktora to n ie p rzekon yw ało, sz e p ta ł coś po w łosk u pod n osem . P epity niepokój w końcu już zd a w a ł się zagrażać chorobą, w do
wa m e w ied zia ła ja k j ą i czćm sk ło n ić do cierpliw ości, w y ryw ała się Pogróżkam i rozpaczliw em i.
, 'lak stały rzeczy tu, gdy Daliborski nazajutrz, po wypadku Wojewodzicem, zobaczywszy go napót umarłego, w fiakrze leżącego, agie wszystkie swe wizyty pooddawat wieczorem i zapewne dla pil- yeh interesów do Lublina powrócił.
, T rzeciego dnia, w ypadkiem tą razą, sp o tk a ła się z nim ok ołó ra
usza S trańsk a i sam a go zatrzym ała. M ecenas m ało o k azyw ał och oty 0 rozm owy, ale w dow a m iała jćj w ielk ą p otrzebę.
. . — Żebyś pan starosta wiedział, co ja mam za kłopot z tą mewczyną, to nie do opisania. Powiadam panu, jak mamę kocham!
aryujel... Wojewodzie pojechał i jak w wodę wpadł; żeby choć sło- f.J? ""pisał.... Miał za dni sześć, siedem powrócić, a tu go jak nićma
ai£ nićma!
. . D alib orsk i z ja k ą ś złośliw ością niepoczciw ą od ezw ał s ię szyder- t0 1 " ielitościw ie:
Tom III. L ip iec 1878 3
— A jak ma pisać, ciekawym, kiedy może go już na świecie nić- ma. Wracając z Warszawy, powiadali mi, źe go w pojedynku, bez mała, zabito.
Strańska o włos nie padła ze wzruszenia, posłyszawszy to. Ucze
piła się mecenasa o szczegóły, gdzie, jak, od kogo to słyszał? ale Da- liborski zbył ją ogólnikami:
— Całe życie awanturnikiem był, świerzbiała mu dłoń, nao- statku trafiła kosa na kamień... doigrał się!
Ani sposobu było dowiedzióć się więcćj od niego. Starosta za- przysięgał, że sam nie wie nic nad to, iż w burdzie jakićjś wojewodzie był śmiertelnie ranny i że mu życia nie rokowano.
Z tą wiadomością, cała wzburzona, wróciła do dworku Strańska.
Naj więcćj ją to przerażało, iż znając siebie, wiedziała, że języka za zębami nie utrzyma, wygada się niezawodnie przed Pepitą, a naów- czas... Naówczas już niepodobna było nawet przewidzićć, co się stanie!...
Łamała ręce, rozpaczała; doktor się mógł dowiedzióć, zerwać stosunki, oszkalować ją przed ludźmi jako iutrygantkę: naó wczas musiałaby się chyba wynosić z Lublina.
W tych myślach przebyła dzień, który się jćj nieznośnie wydał krótkim, tak lękała się wieczornego przybycia Pepity. Gdy zwykła jćj godzina nadeszła, Strańska tak pomieszana na jćj spotkanie się wysunęła, iż gdyby nie lekka słabość Helusi, na którą złożyła swój smutek i niepokój, domyśliłaby się może Pepita, iż coś wiedzićć mu
siała.
Dosyć niezręczna wdowa, sądząc, iż należało powoli przygotować dziewczę, zaczęta najniezgrabnićj napomykać o losach ludzkich, o ży
cia nietrwałości, o wypadkach, do których człowiek zawsze przygotowa
nym być powinien.
Ta rozmowa wzbudziła podejrzenie w Pepicie, która jak pioru
nem rażona, rzuciła jćj w oczy, że ona coś wiedzićć musi. Padła przed nią na kolana błagając:
— Mówi jeśli masz litość nademną! Najgorsza wiadomość lep
sza od niepewności. Mów! choćbyś mnie ubić miała! mów!...
z Obejmowała ją rękami* całowała z płaczem, nagliła, zaklinała.
Strańska w końcu wyznała jćj, o czóm się przypadkiem dowiedziała od mecenasa.
Pepita słuchała z oczyma suchćmi, wstrzymując oddech, bladła, drżała; lecz ani padła, ni omdlała, ni straciła przytomności. Cios był tak silny, iż ją jak w kamień obrócił.
Nic mogła płakać. Stała nieruchoma, bez słowa na ustach, nie okazując napozór bolu; zwolna rękę przyłożyła do serca i oddaliła się ku oknu.
Wdowa, boleści lcobićcćj nie pojmująca inaczćj, jak krzykliwą, głośną i patetyczną, nie umiała sobie wytłumaczyć tćj, jak się jćj zda
wało, obojętności.
Pepita dała się jćj poprowadzić do krzesła, posadzić w niśm; ca- ła była zatopiona w sobie. Strańska nie rozumiała jćj, ona nie wi
działa ani jćj, ani tego co ją otaczało. Mała Helusia sparła się, szczebiocząc, na jćj kolanach: nie postrzegła ulubionego dziecka,
i u - *’° straszne zdrętwienie trwało długo. Słowa z nićj nie mogła dobyć Strańska. Czuła, że coś się w tćj bićdnej głowie musiało wa
żyć, że myśli straszne i wielkie po nićj się błąkały; lecz na najczulsze zaklęcia i nalegania nie powiedziała nic bićdna Pepita. Uścisnęła wańską,, pocałowała ią i zażądała do domu powrócić.
Oczy jćj czarne, stojące słupem, nieruchome, miały taki jakiś wyraz; twarz była tak marmurowo blada, że wdowa zrazu jćj obawiała Sl§ puścić i gdy się napierała powracać, w końcu sama ją przepro
wadziła.
Tu, Gawłowskićj szepnąwszy słowo na ucho, oddaliła się. Pepi- wprost pobiegła do swojego pokoju i w nim się zamknęła.
Srodze przyszło Strańskićj tego dnia za lekkomyślność swoję od
pokutować. Powróciwszy do domu ogarnęła ją trwoga, rozpacz nie- djM- Znała gwałtowną miłość dziewczęcia, lękała się, aby na życie s>§ swoje nie targnęła. Wprawdzie zaleciła Gawłowskićj największą Pdność, ale jćj nie mogła wyjawić, jak dalece położenie było groźnćm.
, Przez całą noc prawie, Helusię uśpiwszy, wdowa płacząc i despe- djąo, odprawując na tę intencyą wszelkie nabożeństwa, jakie tylko
^skuteczniejsze znała, polecając się wypróbowanym patronom, miej- oom świętym i relikwiom, ślubując rozmaite ofiary do cudownych razów i ołtarzy, spędziła nie mogąc usnąć. Nad ranem dopićro mrużyła oczy, ale we snach prześladowały ją okropności takie, że się uudziła o brzasku.
, Ranek był mglisty i pochmurny, wdowa, którćj ciężko było od- ychać, poszła z bawialnego pokoju okna otworzyć w ulicę; jeszcze na-
et drzwi domu stały zamknięte, gdy usłyszała dobijanie się do nich.
Wyjrzała i zobaczyła Melliniego, bez czapki, w rannym przyodziewku szturmującego do wnijścia. Sama mu pobiegła otworzyć, bo czuła,
^ S1ę jakieś nieszczęście stać musiało. Stary wpadł jak nieprzytomny, uchając rękami, okazując rozpacz, którćj wypowicdzićć nie mógł.
v.., ■— Pepita!— wołał— Popi! moje dziecko! moja pociecha jedyna!
tema jćjl znikła! Złoczyńca jakiś!...
I Strańska ledwie go potrafiła usadowić w krześle i do tyła uspo-
°'ć, aby jćj wytłumaczył co się stało.
i Mówił tak rozerwanćmi wyrazy, przerywając sobie ciągle wy- yzyknikami rozpaczliwćmi, iż dużo czasu było potrzeba, aby nako- tec dowiedziała się z jego mowy, iż Pepita, zabrawszy dosyć znaczny Pus pieniędzy, jaki był u nićj w schowaniu, w nocy znikła z domu.
n , W ręku trzymał Mellini jeszcze zmiętą kartkę, znalezioną w jćj { , c.0l*(u> na którćj napisała słów kilka, błagając o przebaczenie 1 0 titość.