ŻEGLARZ
MIESIĘCZNIK DLA M Ł O D Z IE Ż Y
PO ŚW IĘCO NY PRACY NA M ORZU
» » « ••• m m r.mm ''W%efGBBRii
mm- twm mmm w w m rnSSiCSmn
R A D Z I E C K A M A R Y N A R K A H A N D L O W A
Rozwój potęgi gospodarczej Związku Radzieckiego znalazł swe odzwierciedlenie także na odcinku mors
kim. Żegluga morska carskiej Rosji była bodajże naj
bardziej zaniedbaną gałęzią gospodarki krajowej. W Związku Radzieckim sprawom morza poświęcono wie
le uwagi a rozwój floty handlowej został włączony ja ko jeden z ważniejszych punktów do pięcioletnich pla
nów gospodarczych.
W spadku po carskiej Rosji żegluga ZSRR otrzy
mała niewielką, mocno przestarzałą flotę handlową, liczącą zaledwie 2,1% tonażu światowego, co było nie
współmierne do długości brzegu morskiego rosyjskie
go imperium. Nieomal 80% handlu morskiego carskiej Rosji obsługiwały obce towarzystwa armatorskie, ciąg
nąc stąd wielkie zyski. Roz
wój własnej floty hamowa
ny był zarówno przez kapi
tał międzynarodowy jak i przez brak większych stocz
ni, zdolnych do produkcji statków oceanicznych.
Obalenie rządów cara i powstanie Związku Radziec
kiego radykalnie zmieniło sytuację na tym odcinku.
Co prawda żegluga morska nie prędko dźwignęła się z
■■ upadku, ale przyczyną tego były zarówno straty ponie
sione podczas pierwszej woj
ny światowej, jak i przy- , właszczenie przez państwa f alianckie wielu statków ro
syjskich. Słaby przemysł stoczniowy w wyniku wojny domowej został całkowicie zniszczony. Trzeba było za
czynać budowę własnej floty handlowej od nowa.
Pierwszy plan pięcioletni wysunął rozbudowę floty handlowej na jedną z czoło
wych pozycji. Odbudowano w przeciągu krótkiego sto
sunkowo czasu stocznie w Le
ningradzie, Władywostoku i
innych portach ZSRR. Przystąpiono do budowy no
wych ośrodków budownictwa okrętowego. Konstruk
torzy radzieccy opracowali plany nowych, przystoso
wanych do potrzeb handlu radzieckiego statków peł
nomorskich, cechujących się przede wszystkim dużą pojemnością netto. Następne „pięciolatki“ także w du
żym stopniu przyczyniły się do dalszej rozbudowy flo
ty handlowej ZSRR. O postępie tego rozwoju najdo
bitniej świadczą cyfry.
W roku 1928 tonaż łączny handlowej floty radziec
kiej wynosił 371 tys, BRT, a już w roku 1937, a więc w dziewięć lat później równał się 1.841 tys. BRT. W ciągu tych dziewięciu lat tonaż floty handlowej ZSRR wzrósł więc prawie czterokrotnie, co jest jedynym tego rodzaju osiągnięciem na przestrzeni całej historii roz
woju morskiej żeglugi światowej.
W z w ią z k u z m ie s ią c e m z b liż e n ia k u ltu r a ln e g o p o l
s k o -ra d z ie c k ie g o zam ie szcza m y a r t y k u ł o R a d z ie c k ie j F lo c ie H a n d lo w e j. C h c e m y , a b y n a si C z y te ln ic y , ta k ż y w o in te re s u ją c y się s p ra w a m i m o r s k im i — p o z n a li o s ią g n ię c ia m o rs k ie naszego w ie lk ie g o sąsiada i s o ju s z n ik a .
F lo ty ra d z ie c k ie , z a ró w n o w o je n n a j a k h a n d lo w a , są d u m ą i c h lu b ą n a ro d ó w Z w ią z k u R a d z ie c k ie g o . N a r o d y te p a m ię ta ją , że m a ry n a rz e w a ln ie p r z y c z y n ili się do p o w o d z e n ia t a k d o n io s łe j w s k u tk a c h R e w o l u c j i P a ź d z ie r n ik o w e j, a k r ą ż o w n ik „ A u r o r a “ , k tó r e g o z d ję c ie z a m ie szcza m y p o w y ż e j, b y l t e j R e w o lu c ji j u trz e n k ą .
Radzieckie budownictwo okrętowe osiągnęło szcze
gólne sukcesy w budowie tankowców i lodołamaczy. Flo
tylle tankowców .wybudowanych w rekordowym tem
pie na własnych stoczniach, w latach poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej, niemal w całości zaspakajały potrzeby transportu morskiego nafty. Z portu w Batum połączonego rurociągiem z polami naf
towymi w Baku i Groźnym, tankowce radzieckie roz
prowadzały naftę nie tylko do portów Morza Czarnego, ale obsługiwały także porty Dalekiego Wschodu. W roku bieżącym mija właśnie 15 lat od powstania Państwowego Towarzystwa Morskich Transportów Naftowych „Sowtankier“, które grupuje wszystkie tankowce floty radzieckiej, obsługując zarówno własne
jak i zagraniczne linie że
glugowe.
Lodołamacze radzieckie, znane ze swej nadzwyczajnej odporności, odegrały poważ
ną rolę nie tylko w nauko
wych ekspedycjach arktycz- nych ale przyczyniły się w dużym stopniu do zainicjo
wania i utrzymania komuni
kacji morskiej na t. zw. Dro
dze Północnej, przeprowa
dzając statki handlowe idą
ce z Murmańska i Archan- gielska, poprzez cieśninę Be
ringa do Władywostoku. W y
korzystanie tej najkrótszej, ale bardzo ciężkiej drogi dla ruchu handlowego z Dalekim Wschodemj jest jednym z największych osiągnięć ra
dzieckiej żeglugi morskiej.
Lodołamacze i statki arkty- czne tej miary co „Czelus
kin“, „Sybiraków“ i „Jcr~
mak“ są znane na całym świecie ze swych wielkich wyczynów na polu badań naukowych mórz północ
nych.
--- Wybuch wojny zastał flotę handlową ZSRR przy
gotowaną do zadań, jakie ją czekały, przerwał jednak na długie lata jej dalszy rozwój. Duża część tej floty została już w pierwszych dniach wojny włączona do Radzieckiej Marynarki Wojennej, sprawując z powo
dzeniem rolę jednostek pomocniczych w wielu opera
cjach wojenno-morskich. Gros floty handlowej został jednak wprzągnięty do ciężkiej akcji dostaw wojen
nych dla A rm ii Czerwonej. Szczególną rolę odegrały tu zwłaszcza tankowce radzieckie dostarczając podczas kontrofenzywy na północnym brzegu Morza Czarnego zapasy materiałów pędnych dla czołgów, samochodów i samolotów A rm ii Czerwonej.
Tankowce „Pamir“, „Saehalin“, „Jałta” i wiele innych pomagały wydatnie flocie wojennej ZSRR i Arm ii w działaniach przeciw flocie i armii niemiec
kiej. Zwłaszcza tankowiec „Jałta“ odznaczył się w tej
akcji, dowożąc benzynę pod obstrzałem niemieckich okrętów i samolotów. Kilkakrotnie wychodził on cało z niebezpiecznych sytuacji, lecz w roku 1942 został za
topiony. Wkrótce po zakończeniu wojny tankowiec ten został wydobyty, naprawiony i dziś pełni znów służbę w swym Towarzystwie Okrętowym „Sowtankier“.
Statki handlowe brały niejednokrotnie udział w operacjach bojowych, działając pod obstrzałem nie
mieckiej artylerii brzegowej. W akcjach tych odzna
czył się zwłaszcza statek „Anatalij Serów“, który niejednokrotnie przedzierał się przez ogień nieprzy
jacielski do oblężonych miast — Odessy i Sewastopo
la, dowożąc żywność i amunicję oraz ewakuując ran
nych i dzieci. Ten sam statek brał też udział wraz z kilkunastoma innymi, w operacji desantowej na pół
wysep Kercz. Statki handlowe odegrały poważną rolę w akcji, która doprowadziła do zdobycia miasta Feo- dozji na tym półwyspie, co pozwoliło na utworzenie przyczółka z którego następnie wyszła ofenzywa Arm ii Radzieckiej na Krym.
Tak aktywny udział floty handlowej w działaniach wojennych pociągnął za sobą poważne straty, sięgające kilkuset tysięcy ton. Zwłaszcza duże straty poniosły radzieckie konwoje na Oceanie Północnym i na Mo
rzu Czarnym, atakowane masowo przez niemieckie lotnictwo i okręty podwodne. Statki radzieckie odpie
rały nieraz jednak z powodzeniem takie ataki niszcząc jednostki wroga dzięki wyposażeniu w nowoczesną broń artyleryjską i przeciwlotniczą.
Zakończenie działań wojennych rozpoczęło dla floty handlowej ZSRR okres wytężonej pracy nad od
budową. W szybkim tempie zostały w pierwszym rzę
dzie odbudowane stocznie radzieckie, które z miejsca przystąpiły do masowego remontu uszkodzonych i wy
dobytych z dna morskiego statków. Rozpoczęto też budowę nowych jednostek, oraz naprawiono wiele statków przejętych z reparacji od Niemiec i Finlandii.
Dzięki intensywnej pracy stoczni i reparacjom, stan
Radziecki lodolamacz Stalin”
ogólny floty ZSRR nie tylko że nie zmniejszył się w porównaniu z okresem przedwojennym, lecz znacznie się zwiększył. Straty wojenne zostały pokryte z nad
wyżką, wynoszącą około 20%.
Dziś statki radzieckie obsługują nie tylko własne porty, ale utrzymuj ą regularne połączenia z por
tami zagranicznymi. Statki pasażerskie jak „Rosja“
i „Ukraina“ mogą pomieścić przeszło tysiąc pasażerów i są wyposażone luksusowo, ciesząc się dużą frekwen
cją na liniach oceanicznych. Transatlantyk „Rosja“
kursuje na linii Odessa — Genua — New York.
O szybkim postępie rozwoju powojennego floty handlowej ZSRR świadczy fakt, że w roku 1947 flota ta przewiozła o 24% więcej towarów, niż w roku 1946- tym. Dalszy jej rozrost został ujęty w ramach nowego planu pięcioletniego, który przewiduje także budowę nowych stoczni. Dokładne cyfry odnoszące się do stanu obecnego floty radzieckiej i planowania na najbliższy okres nie zostały jeszcze opublikowane, jednak sądząc po dotychczasowych osiągnięciach należy przypusz
czać, że flota handlowa ZSRR w najbliższym okresie wysunie się na jedno z czołowych miejsc wśród Hot
handlowych świata. J. V/.
Fragment nabrzeża w porcie drzewnym Leningradu
147
;
Poniższe autentyczne opowiadanie oparte jest na osobistych przejś
ciach kierownika Szkoły Jungów P. C. W. M. Ludwika W A I.A S IK A — uczestnika znanej przed wojną wyprawy jachtu „PO LESZUK” , któremu w planowanym rejsie dokoła świata przeszkodziła zawierucha wojenna.
Podróż została przerwana w Ameryce a uczestnicy jej różnymi drogami i sposobami starali się być pożytecznymi dła Wspólnej Sprawy. lra g-
| ment wspomień L. W A L A S IK A drukujemy z myślą o tych wszystkich Polakach, którzy rozsiani przez los po całym dosłownie święcie — brali
J
czynny udział w zbiorowym wysiłku walki na śmierć i życie z faszyzmem.N ow y ]o rk — niedziela 15-go czerwca 1941 r.
M/s „Silvaplana" jest gotów do dro
gi. Wachty stoją na stanowiskach ma
newrowych, „stary“ z megafonem na mostku. Urzędnik m igracyjny opu
szcza statek po oddaniu dokumentów.
Zjawia się pilot, na przednim maszcie podnoszą flagę malajską.
Z mostku przez megafon padają rozkazy:
— Podnieść trap! Cumy zdjąć!
Cumy zrzucone z polerów załoga wybiera windami na pokład i klaruje w buchty. Pozostai tylko spring ru
fow yZ)
— Maszyny wolno wstecz!
— Ster prawo na burtę!
Śruba zaczyna pracować. Statek cofa się, rufa przytrzymana przez spring opiera się o nabrzeże, a dziób odchodzi kierując się na wyjście z ba
senu. Spring wypręża się jak struna.
Za chwilę pada rozkaz — „ let go!" i ostatnia lina rzucona z poleru szybko zostaje wybrana na pokład.
Statek jest wolny.
— Maszyna, mala naprzód! Ster midszypsl**)
,,Silvaplana“ nabiera wolno szyb
kości i torując sobie drogę wśród nie
zliczonych promów, holowników i wszelkiego rodzaju statków posuwa się z East River w stronę ujścia Hudsonu.
— „So long!" — krzyczy znajomy wartownik na nabrzeżu.
— „So long!“ — odpowiadamy.
Wkrótce Brooklyn Bridge zostaje za rami. Z.aloga robi klar z cumami.
Koniec manewru. Wachta obejmuje ster i oko, cieśla zostaje przy windzie kotwicznej, reszta zgromadzona na burcie spogląda na oddalającą się syl
wetkę Manhattanu. I\a Coney Island, popularnej plaży nowojorskiej, tłumy wylegujących się na słońcu.
Przy Sandy Plook schodzi pilot.
Maszyna idzie „fu l speed” * * * ) , p ły
niemy na poiudnie. Ląd zwolna ginie za widnokręgiem i przestaje nas interc■
śować. Zapominamy o nim. To, co zo
staje za rufą, należy już do wspomnień.
M/s „Silvaplana“ , frachtowiec o 4700 BRT zbudowany w roku 1938 — jest pięknym nowoczesnym statkiem cał
kowicie spawanym. M otor Diesla 3000 K M daje mu szybkość 13-tu węzłów.
Pomieszczenia załogi, małe kilkuoso
bowe kabiny, znajdują się na rufie.
Statek płyn,e pod bandc' ■> norweską.
Norwegowie stanowią również więk
szość jago załogi. Zamieszkali na ska
listym wybrzeżu tworzącym setki przy
lądków, półwyspów i fiordów, gdzie zbocza są skaliste i pokryte lasem, przemysł jest niewielki, a rolnictwa w naszym pojęciu nie ma wcale, N o r
wegowie od wieków żyją z morza ja
M/s „Silvaplana“ na Pacyfiku
ko rybacy i marynarze. W roku 1939 flota ich liczyła 2000 statków, pojem
ności 4,8 miliona BRT (na 3.U0U.000 mieszkańców!) Posiadają oni rozgalę zioną po całym ś¡wiecie sieć agencji kanałowych i konsulatów, a statki norweskie można spotkać w każdym porcie, W Nowym Jorku jest ich stali po kilkadziesiąt.
Następnego dnia po wypłynięciu ; Nowego Jorku zaczyna się normaln praca: przygotowujemy szalupy ratun
kowe z pełnym zaopatrzeniem, by w każdej chwili były gotowe, a następ
nie zdejmujemy bloki oraz cale uzbro
jenie bomów ładunkowych. Praca to ciężka i brudna, gdyż stalowe liny i bloki mają swoją wagę, a wszystko natłuszczone jest łojem z domieszką grafitu.
Załoga pokładowa dzieli się na trzy wachty po dwu ludzi, a reszta z bos
manem i cieślą pracują jako t. zw.
„ dejmani“ ****)
Z każdym dniem 1cieplej, wchodzi
my w tropiki. Przy H aiti słońce k u l
minuje w zenicie.
Morze Karaibskie przeskakujemy w trzy dni. W niedzielę podajemy cumy na śluzie Kanału Panamskiego, tym razem nie na polery a na zębate małe lokomotywy, które ciągną nas do gór
nego poziomu. Przez Kanał prowadzi nas pilot, a na pokładzie i mostku p il nuje amerykańska Straż Kanałowa.
Przed tygodniem odmówiono prawa przejazdu statkom japońskim, musiały nakładać 6000 mil naokoło Cap Horn.
Wybrzeże Kanału porośnięte bujną tropikalną roślinnością przesuwa się o kilkadziesiąt metrów od burty. Prze
pływamy jezioro Gatun, a wieczorem cumujemy w Balboa. Tu dowiadujemy się o wybuchu wojny niemiecko-ro- syjskiej.
23 czerwca wypływamy dalej na za
chód. Po dwóch dniach na horyzon cie widać wyniosłe szczyty ivysp Ga
lapagos. Przechodzimy równik. Nie ma z tej okazji żadnych uroczystości, zresztą nie wiem, czy są na pokładzie tacy, co przepływają równik po raz pierwszy. Większość załogi zna już wybrzeża wszystkich kontynentów.
* ) L in a służąca do p r z y tr z y m a n ia r u t y
s ta tk u . . ,
* * ) u s ta w ie n ie s te r u w p o ło ż e n iu ś ro d k o w y m , n ic p o w o d u ją c e s k rę c a n ia s ta tk u
* * * ) p e łn ą szyb ko ścią .
<**■»*) z a ję c i w cią g u d n ia p r z y ro b o ta ch p o k ła d o w y c h .
Wielu długi czas pływało na liniach regularnych. Cieśla dowiedziawszy się, że jestem z Gdyni — mówi: „Gdynię znam dobrze, byłem tam przeszło pięćdziesiąt razy".
Wchodzimy w strefę południowo- wschodniego passatu*). Statek kołysa
ny jest długą, 500 metrową falą Pa
cyfiku.
Mam wachtę od 4 do 8 rano. Gdy wychodzimy na pokład, jest „black- out“ — całkowite zaciemnienie. Wię
cej dla zasady niż z obawy. To nie atlantycki konwój, gdzie każdej chwili może grozić niebezpieczeństwo, tu nie ma okrętów podwodnych ani wrogich samolotów, jedyną zmorą jest „raider“
— uzbrojony statek piracki, których Niemcy wysłali kilkanaście na oceany.
Ale tymi się zbytnio nie przejmujemy i liczymy na szczęście.
Wiatr świeży, lekka długa fala, cie
pło i pogodnie. Przed dziobem nurku
ją delfiny, widać doskonale fosfory
zujące lu k i przez nie wywołane. Gwia
zda Polarna już na Morzu Karaib
skim zniknęła za widnokręgiem, ze starych znajomych towarzyszy nam jedynie Orion. Coraz wyżej podnosi się na niebie Krzyż Południa — herb Australii. Na mostku wybijają piątą, idę zmienić sternika. W sterówce ciem
no, tylko rozproszone światło pada na różę kompasową. Kurs 240. Odbie
ram kolo sterowe i sprawdzam mid- szyps. Sterowanie wymaga wielkiej uwagi ze strony sternika, gdyż każda fala stara się zbić dziób statku z kie
runku, trzeba wyczuwać jej zamiary i zawczasu zapobiegać zboczeniu z podanego kursu. Następuje brzask, szybszy niż w naszych szerokościach.
6-ta — dwie podwójne „szklanki"'*"') Zmiana na sterze. Budzę chłopców ku
chennych. Niebawem tarcza słoneczna wyskakuje zza widnokręgu. Oficer wachtowy bierze azymut słońca dla całkowitej poprawki kompasu. Ja teraz jako „oko“ znajduję się z lornetką nad mostkiem nawigacyjnym i prze
glądam horyzont. N ic do zameldowa
nia.
Kuchnia zaczyna dymić. Pokład o- żywia się. Zaczyna się mycie i płuka
nie pokładu. Elektryk oliwi ster. Cieś
la, który pomierzył już głębokość wo
dy w zenzach, składa meldunek star
szemu oficerowi. Zjawia się „stary'“
zobaczyć jaka pogoda.
8-ma — 4 podwójne***). Zmienia nas 2-ga wachta. Idziemy do messy na śniadanie. Po śniadaniu wolne do czwartej. Czytamy książki, gramy w szachy, pierzemy drelichy, śpimy albo opalamy się na słońcu.
Na pokładzie praca przy konserwa
cji bloków i stalówek, malowanie sza
lup. Cieśla buduje nową tratwę, elek
tryk czyści oporniki wind elektrycz
nych. t
W czasie obiadu omawiamy ostatni komunikat wojenny, odebrany przez radiotelegrafistę. Myśląc o Europie, by sobie uzmysłowić nasze położenie, musimy uciekać się do pomocy glo
busa: jesteśmy gdzieś na południo
wym Pacyfiku, słońce chodzi tu po północnej stronie nieba.
Czwarta po południu — odbiera my służbę. Jest gorąco, ale nie przy
pomina to upałów tropikalnych na lą
dzie, szybkość statku i passat łagodzą upal
5- ta — koniec pracy he pokładzie, wszyscy myją się i przebierają do ko
lacji.
6- ta — słońce zapada za widnokrę
giem, trzeba zrobić ,,black-out" na skajlajty ****■),
I tak mija nam dzień za dniem. H o ryzont pusty już od trzech tygodni, tvlko delfiny, łatające ryby czy zabłą
kany albatros — to jedyne oznaki żvcia. Przechodzimy linię daty, jesteś- mi' na wschodniej półkuli, straciliśmy jeden dzień* * * * * ) ,
*
Minęły cztery tygodnie od wyjścia z Colon, gdy na horyzoncie ukazało się szare pasmo stopniowo przybiera
jące na wysokości. Po godzinie widać miasto i port. To Brisbane — Austra
lia.
Podniesiono banderę na rufie (dla oszczędności na morzu się jej nie podnosi). Cieśla przy windzie kotwicz
nej, starszy oficer na dziobie.
— Kotwica gotowa! — rozlega się meldunek.
— Maszyna stopi Statek traci szybkość.
— „Anchor let go!"
Kotwica ciągnąc za sobą łańcuch i szarpiąc kadłubem, idzie z łoskotem za burtę i momentalnie chwyta pazu
rami dno. Statek wolno sunący, roz
pędem zostaje zahamowany, robi zwrot i staje dziobem do wiatru.
Na sztagu podnoszą kulę, na przed
nim maszcie flagę pilotową.
Jesteśmy na redzie w Brisbane.
Postój nasz nie trwa długo. Po go
dzinie pilot wchodzi po sztormtrapie, kotwica idzie w górę.
Płyniemy kursem pilotowym między wschodnim wybrzeżem A ustralii a Wielką Rafą Koralową ciągnącą się na długości 2000 mil morskich.
Sternik otrzymuje od pilota kurs, który zmienia się co chwilę. Na oku
* ) s ta ły w ia t r w s tr e fie m ię d z y z w ro tn i-
kowej.
*») u d e rz e n ia w d z w o n o k r ę to w y .
* * * ) o c z y w iś c ie — s z k la n k i.
* * • * ) o tw o r y o k ie n n e .
* * » * * ) w y tłu m a c z e n ie z n a jd z ie c ie w P o d rę c z n ik u g e o g ra fii,
słvchać równie ćięsie uderzenie ii*
dzwon, meldujący boje, rafy czy spo tykane statki.
Na pokładzie zaczyna się uzbraja
nie bomów.
Upał daje się coraz bardziej we zna ki, passat chwilami zamiera. W cieś
ninie Torresa oddajemy pilota. Prze
cinamy Morze Arrafura i wchodzimy w Archipelag Wysp Sundajskich — Morze Jawajskie.
Spotykamy gromady żaglowych lo
dzi rybackich. Na horyzoncie poja
wiają się coraz to nowe wyspy pocho
dzenia wulkanicznego.
Mijamy Celebes i wychodzimy na Morze Południowo - Chińskie.
Wzdłuż burt przesuwają się piękne plaże z pochylonymi nad nimi palma
mi kokosowymi. Z lewej strony widać Sumatrę.
Przed dziobem ląd! Jeszcze kilka wysepek. Zmieniamy kurs i podnosimy i lagę pilotową. Po wzięciu pilota wcho
dzimy na redę Singapore.
Wachty na stanowiskach manewro
wych. Wydobywamy cumy na pokład.
Maszyna „matą naprzód". Wchodzimy do portu i zwolna zbliżamy się do na
brzeża.
— Maszyna stop!
Z dziobu podają rzutkę, za chwilę cu
ma dziobowa jest na brzegu na pole
rze. Mocujemy ją na windzie.
— Maszyna wolno wstecz!
Rufa zbliża się do brzegu.
Podajemy rufową cumę i teraz obie cumy wybieramy na windach. Statek dochodzi do nabrzeża. Jeszcze kilka cum. Z lądu podają trap. Zjawiają się celnicy i straż portowa. Robotnicy por
towi — kulisi — ściągają brezenty z z ładowni. Po godzinie wszystkie win
dy pracują i z wnętrza statku wyłado
wują wielkie skrzynie, zawierające sa
moloty, składając je na podstawione wagony. Na pokładzie krzyki, hałas, ruch i upał — jesteśmy wszak na rów
niku
Załoga miniuje burtę na zewnątrz.
Po kolacji wszyscy, oprócz wachtowe go„ wychodzą do miasta, na statek
... piękne plaże z pochylonymi nad nimi palmami kokosowymi...
■m i
... i na pokład wchodzą po zęby uzbrojeni marynarze...
przychodzi nowa zmiana kulisów i wy
ładunek trwa całą noc.
Singapore — jeden z największych portów na Dalekim Wschodzie. M ia
sto, poza dzielnicą europejską, podob
ne do wielu miast w tych szerokoś
ciach — posiada egzotyczne dzielnice:
malajską i chińską. Pierwszy wieczór spędzamy w kinie na filmie „l.ong vo- yage home" — historia jednego konwo
ju w drodze do Anglii. Spotykam gru
pę Polaków, którzy opuścili Warszawę we wrześniu 1939 roku i przez Wilno, Moskwę, Tokio, Schanghai — udają sie do Hurmy.
Następnego dnia odwiedza mnie znowu Polak-marynarz na egipskim statku, idącym z Aleksandrii do Ja
ponii.
Tymczasem na „Silvaplanie" wyłado
wano samoloty i samochody. Teraz
wyładowują wojsko — ołowiane — jak widać w jednej z rozbitych paczek.
Z kolei zaczynamy załadowywać cynę.
Po paru dniach odpływamy do Ba- tawii na wyspie Jawie, gdzie przybywa
my w dwa dni później. Przeładunek trwa dalej. Zabieramy tapiokę. Port po
łożony tu jest kilka 'kilometrów od miasta, jest ono czyste, malownicze, zwłaszcza w nadzwyczaj barwnych dzielnicach tubylczych. Malajczycy, u- brani w sarongi i Chińczycy tworzą najliczniejszą grupę wśród tej mozajki narodowości i ras jaką można tu spot
kać.
Postój nasz trwa tydzień, potem od
chodzimy do Cheribon — małego por
tu na wschód od Batawii. Tu stajemy na kotwicy na redzie. Przybijają barki i ładowanie odbywa się wprost z nich.
Na pokład wchodzi rój ciemnoskórych kulisów, którzy pracują jako robotni
cy portowi. Jak wielka jest rozpiętość zarobków w różnych portach świadczy to, iż w New Yorku robotnik portowy ma na godzinę 1 dolara, w Batawii — 25 centów, w Singapore — 10 centów, w Schan°haju —- T cent USA albo 7 dolarów chińskich dziennie: i podobno z tego połowę odkłada na uroczystości chińskiego Nowego Roku.
Kulisi przy pracy pomagają sobie śpiewem powtarzając niezmiennie kilka stów i nucąc wciąż tę samą melodię.
Czasem mamy gości — to chłopcy matajscy popisują się zręcznością w nurkowaniu za rzuconą monetą.
Po dwóch dniach podnosimy kotwicę i udajemy się do następnego portu: Se- merang położony jest nad zatoką, nad którą wznosi się stożek wygaśniętego wulkanu. Tu ładowanie odbywa się po
dobnie z barek. Dalszy z kolei port — to Surabaja, również na Jawie. Cumu
jemy przy nabrzeżu. Otrzymuję dzień urlopu, tak przewiduje umowa. Ponie
waż jest upal — spędzam cały dzień w basenie kometowym. Ładownie są prawie pełne, zbliża się chwila odjazdu.
Robię ostatnie zakupy z Jawy — pięk
nie rzeźbione pudełka, pocztówki.
Wychodzimy wreszcie z Surabaja z powrotem do New Yorku. Idziemy tą samą drogą wzdłuż wybrzeża Austra
lii.
W 1 ońswiłie zostawiamy pilota i bie
rzemy kurs na wschód, przez Morze Koralowe kolo Nowej Kaledonii,
Jest wrzesień, na początku paździer
nika powinniśmy być w Nowym Jor
ku. „Stary” zarządził malowanie całe
go statku, pracujemy wszyscy w nad
godzinach.
Jesteśmy w pobliżu zwrotnika, gdyż nad ranem odczuwamy chłód. Liczy
my czas, który nas dzieli od New Yor
ku.
Jednego wieczoru, minęła akurat ós
ma, stoimy na dziobie i rozmawiamy, gdy wtem jakaś ciemna sylwetka w y
łania się z mroku, przechodzi wolno w odległości kilku kabli od burty i znika za rufą. Wszyscy zaintrygowa
ni — kto to może być? Nabieramy podejrzeń, gdy spostrzegamy ponow
nie ciemną sylwetkę. Idzie za nami
„raider” ! Przychodzi nam na myśl, iż było ostatnio kilka wypadków na O- ceanie Indyjskim. Jesteśmy zupełnie nieuzbrojeni, chociaż widzieliśmy statki amerykańskie, a więc neutralne, zao
patrzone w kilka dział. Na cóż zda
łyby się nam zresztą działa wobec p i
rata, który jest szybszy, uzbrojony jak krążownik i posiada liczną i wyszkolo
ną załogę? Niewesołe te rozmyślania przerywa starszy oficer, który robi zbiórkę i poleca przygotować na wszel
ki wypadek szalupy do spuszczenia.
Trzeba załadować sprzęt, który został wyładowany w ciągu dnia podczas ma
lowania. Pośpiesznie udajemy się do łodzi.
Nagle błvsk reflektora rozprasza ciemności, smuga światła przejeżdża po statku i... gaśnie.
Po chwili sygnał Morsem: „Zatrzy
majcie maszyny” .
Nasz motor cichnie posłusznie. Cze
kamy nie mając pewności, kto jest tym intruzem — angielski okręt patrolujący czy Niemcy?
Po paru minutach sytuacja się w y
jaśnia. Do burty przybija duża moto
rówka i na pokład wchodzą po zęby uzbrojeni marynarze w granatowych furażerkach.
Znajomy, gardłowy język — Niemcy!
Brr... niezbyt przyjemna wizyta.
(D. c. nastąpi)
KURS PRZODOWNIKÓW WYCHOWANIA MORSKIEGO
W podanym terminie wpłynęło 202 zgłoszenia. Segregowanie i przeglądanie ich jeszcze trwa. Na ogół większość zgłaszających się zrozumiała intencję organizatorów. Chcemy Was nakłonić do aktywnej posta
wy w rozpowszechnianiu wiedzy o morzu. Każdy z Was zdany jest przy tym na własne siły i pomysły. Ogól
na wskazówka brzmi: wciągnąć się do czynnej pracy w kołach L. M. lub szerzyć zrozumienie morza w śro
dowisku kolegów z organizacji młodzieżowej, do której należycie. „Żeglarz“ podsunął Wam projekt wystawy morskiej. W następnych numerach znajdziecie dalsze wskazówki .dotyczące proponowanych eksponatów. Po
za tym sami podajecie różne własne pomysły. Z przeprowadzonych prac nadsyłajcie krótkie sprawozdania, dołączając zdjęcia, wycinki z prasy miejscowej, odpisy protokółów itp. dowody Waszej działalności. Cały okres jesienno - zimowo - wiosenny jest dla Was nieustannym egzaminem pomysłowości, wytrwałości i energii w przeprowadzaniu zamierzeń. Dla najlepszych czeka nagroda — kurs letni z zaprawą żeglarską i no
wą porcją wiedzy o morzu.
Działając wśród kolegów — nie zapomnijcie zwiększać własnych zasobów wiadomości o morzu. Ale pamiętajcie — sama lektura i samokształcenie nie wystarczy.
Jednocześnie ogłaszamy dla Was ankietę, w której każdy O B O W IĄ ZAN Y jest wziąć udział, nadsyła
jąc do 30 grudnia do Redakcji „Żeglarza“ odpowiedź na pytanie:
„Co mi się podobało, co mi się nie podobało i j akie zmiany proponuję w kursach pracy morskiej“.
Odpowiedź będzie widziana tym milej, im więcej będzie zawierać rzeczowych uwag krytycznych. Nie zapomnijcie o podpisie i adresie. Wynik ankiety przyda się przy planowaniu akcji letniej w 1948 r. W na
stępnym numerze omówimy dalsze, wspólnie nas obchodzące sprawy.
Jeszcze jedno — nie zadawajcie pytań w sprawach, które omówione są w „Żeglarzu“,
Kurs przygotowawczy
(HI)
B r z e g i i d n o m o r z a
Od w ic ia la t fa le m o rs k ie b iją o b rze gi, zbu
dow ane z m n ie j lu b w ię c e j tw a rd e j skały, lu b też z z u pe łn ie s y p k ic h m a te ria łó w . N ic dziw nego, że ,en. odw ieczny, n ie u s ta n n y sztu rm p o w o d o w a ł zm ia ny l i n i i g ra n ic z n e j m orza i ła d u , ty m w iększe im b a rd z ie j n ie o d p o rn y b y ł a ta k o w a n y o dcine k.
N a jb a rd z ie j narażone je s t w ysokie w ybrzeże , k t ó rego zbocza p o c h y ło opada ja k u m orzu. F ala, ro z hukana na g łę b in ie z ła tw o ś c ią je pod m yw a i p o w o d u je coraz to dalsze osypiska. R o z m y ty lu b o b su n ię ty m a te ria ł — fa ]a p o rv w a i u k ła d a w po- b liz u na d nie, p o w o d u ją c sn łyce n ie pasa p rz y brzeżnego i p o w sta n ie p la ż v . B rze gi w vsokie . zbu
dowane z m a te ria łó w tw a rd szych, p o d d a ją c y c h się je d n a k wodzie, osvpujf) sie s tro m v m , n ie ra z n ro - s to p a d ły m u rw is k ie m . Jedynie n a jtw a rd s z e ska ły łn n . g ra n it) n ie u s tę p u ją ta k ła tw o p rze d ż y w io łem m o rs k im i choć w y trw a le atakow ane przez fa lę — u trz y m u ją stała lin ie fr o n tu . C o fa n ie się strom ych brzegów , niezabezpieczonvch ta m a m i, betonem czv k a m ie n ia m i — je s t z ja w is k ie m do k ła d n ie zaobserw ow anym na p rz e s trz e n i w ie k ó w . N n . w A n g lii od czasów rz y m s k ic h a w ie c przez o k o ło 2000 la t brzeg c o fn ą ł się m ie jscam i o 6 k i lo m e tró w , c z y li po 3 m e try roczn ie . B rze g B a ł
ty k u pod R ozew iem d o p ó k i n ie b y ł zabezpieczony
— c o fa ł się p od ob nie . W t e j w alce po s tro n ie m o rza stają jeszcze in n e s iły p rz y ro d y — zwłaszcza ulew a i m ró z p o w o d u ją ro z m y w a n ie , k ru sze n ie i osypyw anie się zboczy.
W w alce z m orzem lą d p rz e g ry w a wszędzie ta m , gdzie są w znie sie nia , alé za to w y g ry w a u w y b rze ży p ła s k ic h i n iz in n y c h , a zwłaszcza na obsza- rze za to k. A ta k fa l tra c i sw ój im p e t na p ły c iz nach, k tó re s p rz y ja ją u k ła d a n iu się m ie liz n piasz- czystych i n a ra s ta n iu p la ż . T a k ie ła w ic e nieraz o d c in a ją z a to kę od o tw a rte g o m orza, w y n u rz a ją c się, w m ia rę n ara sta n ia , nad p o w ie rz c h n ię i tw o-
rząc t. zw. m ie rz e je (np . m ie rz e ja W iś la n a , m ie rzeja H e ls k a ). Obszar w o d y o d d z ie lo n y m ie rz e ją z czasem zo sta je z a m u lo n y przez osady rzeczne, zw olna zam ienia się w to rfo w is k o , p rz e jścio w o egzystu jąc ja k o je z io ro (np . je z io ro Ł e b s k ie , G a rd n o ), aż w reszcie stanie się ro z le g łą , p ła s k ą n iz in ą nadbrzeżną (n p . o k o lic e Ł e b y ).
T o lą d z w y c ię ż y ł m orze i w y trw a ły m w y s ił
k ie m o d e p ch n ą ł je d a le j. W ie lk im s p rz y m ie rz e ń cem lą d u w te j a k c ji je s t w oda rzeczna, k tó ra n ie sie m u ł i osadza go w p o b liż u u jś c ia .
U staw iczna w a lk a lą d u z m orzem w p ły w a na u k s z ta łto w a n ie dna. W z d łu ż brzegów na szerokim pasie je s t ono p o k ry te ro z m y ty m i m a te ria ła m i p o chodzenia lądow ego i ła g o d n ie opada aż do g łę b o k o ś c i o k o ło 200 m e tró w . D a le j w głą b w oda ju ż n ie u no si naw et n a jlż e js z y c h m u łó w .
Jak w ię c tam w y g lą d a dno i z czego jest zbu
dowane?
• P ie rw o tn e jego p od ło że p o k r y te je s t w a r
stw ą osadów złożo nych z resztek ż y ją te k unoszą
cych się w w arstw ach p o w ie rz c h n io w y c h w od y.
D no oceaniczne to w ła ś c iw ie ro z le g łe cm en ta rzysko, na k tó re opada stale z g ó ry deszcz m a r
tw ych o rg an izm ó w , a w ła ś c iw ie ic h tw a rd y c h , n ie u le ga jących ro z k ła d o w i części.
Przecież k a w a łe k k re d y , k t ó r y k a ż d v z Was ta k często trz y m a w rę k u , s to ją c p rz y ta b lic y — je st w ła ś n ie z ro b io n y z surowca pochodzącego z m o rs k ic h osadów d en nych , z ło ż o n y c h p rz e w a ż n ie z m ilia rd ó w m ik r o s k o p ijn y c h s k o ru p e k ż y ją te k zw anych o tw o rn ic a m i. O bszary, gdzie dziś do byw a się k re d ę b y ły niegdyś dnem m o rs k im . T r z y m a ją c w rę k u k a w a łe k k r e d y s p ró b u jc ie w y o b ra zić sobie b e z m ie rn ą m ro czną o tc h ła ń , w k tó rą zw olna o p a d a ły m a rtw e o tw o rn ic e , a b y w n ie ru chom ym s p o k o ju dna w y tw o rz y ć te n n ie zb ę d n y d la ucznia m in e ra ł.
Kurs przygotowawczy
kich kandydatów na letnie kursy pracy morskiej. Uczestnikiem jego zostaje automatycznie każdy prenumerator „Żeglarza“, który wytnie, starannie wypełni i nadeśle do Redakcji u- mieszczone obok zgłoszenie. Kurs odbywa się systemem korespondencyjnym. Obowiązki uczestników są następujące:
1) prenumerowanie i uważne czytanie „Żeglarza“, 2) przyswojenie wiadomości podanych w artyku
łach z cyklu „kurs przygotowawczy“, umieszcza
nych po 2 w każdym numerze,
3) wykonanie zadań ogłaszanych w każdym nume
rze „Żeglarza“,
4) wykonanie arkusza zadań sprawdzających na zakończenie kursu,
5) przestrzeganie wymagań Redakcji co do termi
nów i formatu odpowiedzi,
6) czytanie książek i czasopism na tematy morskie celem gromadzenia wiadomości o morzu.
P r z e p i s y p o r z ą d k o w e .
Zgłoszenia nadsyła się tylko raz. Odpowiedzi na zadania należy czytelnie podpisywać imieniem i naz
wiskiem, podając zarazem swój adres. Redakcja nie udziela wyjaśnień, ile kto uzyskał punktów. Dokładne warunki kursów pracy morskiej zostaną podane w jed nym z następnych numerów.
P u n k t y k a r n e .
Uczestnikom kursu, którzy kilkakrotnie nadsyłają zgłoszenie, pytają się o ocenę zadania, o warunki ku r
sów pracy morskiej lub o sprawy wyjaśnione już w
„Żeglarzu Redakcja odlicza od ogólnej punktacji 10 punktów karnych za nieuwagę i niestosowanie się do przepisów porządkowych.
ZGŁOSZENIE NA KURS PRZYGOTOWAW CZY Nazwisko i imię
adres
data urodź... zawód ojca
w yks z ta łc e n ie ...
Kurs przygotowawczy (IV)
irSPÓI:C2fSil/r S T A T E K HOMSMI
W w ieku X IX dokonał się w że
gludze w ie lk i przewrót. Drewno — z którego budowano statki i żagle — które służyły jako środek napędu - - ustąpiły miejsca stali i maszynie.
Rozpoczął się .nowy okres.
Gruba blacha stalowa używana na poszycie statku oraz b e lki stalowe stanowiące jego szkielet — pozwa
lają odtąd dzięki swej mocy i w y- ' trzymałości na konstruowanie kolo
sów morskich o 200 — 300 m d łu gości.
Sercem nowoczesnego statku jest silnik, k tó ry obraca w a ł z osadzoną nań śrubą — organem napędu (rys.
1). Śruba okrętowa działa podobnie ja k śmigło lotnicze. Szybkimi obro
tam i wkręca się w wodę i pcha przed sobą statek.
Jako siln ik napędowy statku co
raz częściej stosuje się m otor diesT lowski. O stałym rozwoju tego środ
ka napędu świadczy fakt, że obec
nie posiada go większość (51%) bu- duiących się ną świecie statków.
M otor ta k i łatw o spotkać na lądzie:
np. na dużym samochodzie ciężaro
w ym lub ciągniku. Jeżeli poprosicie zna-omego mechanika lub kierowcę
— objaśni Wam chetnie jego dzia
łanie. Oczywiście na w ie lkim statku m otor ma ogromne rozm iary i wię
cej cylindrów (rys. 2).
D rugi z kolei, i »żeli chodzi o po
pularność rodzai silniku to turbina parowa. Posiada ją 33% nowobudo
wanych statków. T ru d niej ią spot
kać na lądzie - - chyba w elektrowni.
Zasadę iei d»’ »łania zrozumie każ- dv kh> uważnie spojrzy na rys. 3.
Widać z niego, ja k strum ień pary skierowany na łonatki w praw ia w ruch obrotowy koło, na k tó ry m są one osadzone. Ponieważ śruba stat
ku nie może w irować tak szybko jak tu rb in a (opór wody nogiąiby skrzy
dła śruby) — zmniejsza się obroty przez zastosowani^ k ó ł zębatych (patrz rysunek 3). Małe koło osadzo
ne na osi tu rb in y musi zrobić k ilk a obrotów aby spowodować obrót w ię
kszego, które złączone jest z wałem
śruby. W ten sposób można zm niej
szyć szybkość obrotów kilkanaście razy w zależności od dobrania kół zębatych.
Na niektórych statkach (rys. 4) m otor Diesla lub tu rb in a (S) nie obraca w ału śruby lecz prądnicę elektryczną (P), wytwarzającą prąd przesyłany po przewodniku na rufę do silnika elektrycznego (SE), któ ry sprzężony jest z k ró tk im wałem śru
by. Podobny s iln ik w idzim y w tram w aju, różnica zaś polega na tym, że tram w aj pobiera prąd z zew
nątrz, a statek posiada sam dla sie
bie własną „elektrow nię“ (zespól S i P na rysunku 4).
Wreszcie ty lk o 16% nowych stat
ków wyposażono w maszynę paro
wą z tłokam i — tę poczciwą starusz
kę znaną dobrze z lokomotywy.
Ale na statku c y lin d ry nie są u ło
żone poziomo lecz pionowo i jest ich zazwyczaj 3, a nie po jednym jak na lokom otywie (rys. 5).
Maszyna tłokow a spowodowała w w X IX wyparcie żagli, a teraz sa
ma ustępuje miejsca motorom Dies
la i turbinom .
Razem z maszyną tłokową wycho
dzi z użycia węgiel, jako paliwo pod ko tłam i dostarczającymi pary.
Ropy używa się obecnie nie tylko do motorów Diesla. Ogrzewa ona k o tły na parowcach turbinow ych i dawnego typ u (z maszyną tłokową).
Nawet stare paleniska węglowe nie trudno jest przerobić na paliwo płynne. Po próstu doprowadza się ru ra m i ropę i w strzykuje pod ciśnie
niem przy pomocy t. zw. dyszy. T ry skający nieustannie strum ień pali się w ie lk im płomieniem (rys. 6), grzejąc wodę w kotle ta k samo jak płomień palącego się węgla. Unika się przy ty m uciążliwego dorzucania węgla i usuwania popiołu. Te i inne względy w p łyn ę ły na zwycięstwo ro
py nad węglem. Jednak pozostanie on w użyciu we flocie tych krajów , które posiadają własne kopalnie.
Lepszy własny węgiel, choć u ciążli
w y w użyciu, niż zagraniczna, droga ropa.
Zadanie Nr. 2
Wymień rzeki wpadające do morza na obszarze polskiego wybrzeża.Odpowiedź napisz na kartce pocztowej (jeśli już nadesłałeś przedtem zgłoszenie), lub na połówce kart
ki zeszytowej, jeśli chcesz dołączyć świeże zgłoszenie
obecne z a ję c ie ...
przynależn. do organ, młodzieżowej
kiedy zaprenumerował „Żeglarza“
Wyciąć, wypełnić i przesiać do Redakcji „Ż E G L A R Z A "
— Gdynia, Al. Zjednoczenia 3, PCWM
lub zadanie nr 1 do tej samej koperty. Nie zapomnij o podpisie i adresie. Termin nadsyłania — 30 grudnia 1947 r. Punktacja — za każdą wymienioną prawidłowo rzekę 1 punkt, za punktualność 2 punkty, za przestrze
ganie wskazówek o formacie — 2 punkty.
Wykonanie Z a d a rra Nr 1
W odpowiedzi na zadanie nr 1 napłynęło do dnia 25 listopada — 818 mapek. Są wśród nich b. dobre, ale także i zupełnie zle. Mapka wykonana przez ucznia szkoły powszechnej może być oceniona jako dobra, choć podobna do niej będzie uznana za niedostateczną, jeżeli rysował ją uczeń starszych klas gimnazjum.
Znalazło się kilkunastu roztrzepanych, którzy nie pod
pisali mapki. Trudno, nie dostaną punktów.
Dodatkowy termin nadsyłania mapek — 3« grud
nia 1947 roku, jednak traci się 2 dodatkowe punkty — przewidziane za przestrzeganie pierwotnego terminu«
OŚRODEK GDYNIA
Lato w gdyńskim ośrodku PCWM było gwarne i pracowite.
Co niedziela z porannego pociągu wysypywała się pokaźna grupa kursantów przybyłych z Łeby dla od
bycia drugiej części kursu pracy morskiej. Z ciekawoś
cią rozglądali się po mieście, gdyż wielu z nich w Gdy
ni jeszcze nie było. Z ciekawością wchodzili do ogrom
nego choć niewykończonego jeszcze ,,Domu Żeglarza"
mieszczącego Centralę PCWM oraz Ośrodek. Po zakwa
terowaniu krótkie przemówienie Komendanta, zapozna
nie z rozkładem zajęć i zapowiedź wywołującą uśmiech na wszystkich twarzach:
— Po obiedzie — wyjście do miasta.
Prawie wszyscy idą do portu aby z bliska mu przy
patrzyć się. Tylko nieliczni wolą widok słonecznej pla
ży i promenady lub zaduch sali kinowej.
Otwarte oczy i uszy chłoną te wszystkie obrazy i glosy jakimi kipi w porcie życie. Kolorowe twarze, ob
ca mowa, obcojęzyczne napisy, bandery odległych kra
jów, miarowy stukot przetaczanych wagonów, jednostaj
ny pomruk dźwigów ładujących przeróżne towary, szyb
ka i sprawna praca robotników. Widok, który powodu
je podniecenie i mocniejsze bicie serca. To wszystko o czym czytali, o czym marzyli, mają teraz przed sobą.
Od jutra zakaszą rękawy i razem z robotnikami i ryba
kami staną do pracy aby poznać jej trud i znaczenie.
Po apelu krótki pełen morskich marzeń sen. O 5-ej wiercący gwizdek pobudki wyrywa ze snu i po krótkiej gimnastyce mycie się, śniadanie, poczem odmarsz grupa
mi do zajęć. Wesoły śpiew sprawnie maszerujących grup budzi miasto ze snu,
Jedni pracują na stoczni nr 13 przy opukiwaniu ze rdzy i malowaniu kadłubów statków. Drudzy przy prze
ładunkach portowych razem z robotnikami, wyładowując ładunki drobnicowe, domki fińskie, czy też rudę. Trze
cia grupa jeszcze poprzedniego dnia przed nólnocą w y
płynęła na połowy. A czwarta zwiedza dokładnie port, jego urządzenia i statki. O 12-ej przerwa dla spożycia drugiego śniadania i odpoczynku, potem znowu inten
sywna praca.
Około czwartej wracają wszyscy, zmęczeni, umoru
sani, lecz weseli. Od razu można poznać gdzie, która grupa pracowała „stoczniowcy" mają ślady rdzy i far
by na kombinezonach; ci od przeładunku — ślady mą
ki lub rudy na twarzach i rękach; zwiedzający — zaku
rzeni. Najpóźniej wracają rybacy" oblepieni łuskami i cu
chnący rybą, czasem bladzi i wymęczeni, gdyż składali ,,ofiarę" Neptunowi. Jak przyjemnie umyć się w chłod
nej wodzie i usiąść do smakowitego obiadu. A potem zasłużony odpoczynek i dzielenie się przeżyciami i wra
żeniami.
— Ty wiesz — skrobaliśmy „Błyskawicę" a potem zwiedziliśmy ją dokładnie. Widziałem radar....
— Mnie szyper powiedział, że będzie ze mnie ry bak, bo nie „rzygałem” choć kiwało porządnie, I ze ste
rem dałem sobie radę...
— A nas dokładnie oprowadzili po całym „Duńczy
ku" a potem załoga poczęstowała nas papierosami i mle
kiem.
— Myśmy tak sprawnie przygotowywali „chiw y” , że dźwig nie mógł nadążyć. A ż się robotnicy dziwili jak możemy tak szybko pracować.
Pracowite dni biegną szybko. A oto już koniec tygo
dnia a z nim i koniec kursu. Ostatni apel. Komendant ocenia pracę i postawę turnusu oraz życzy chłopcom aby wszyscy ci, których trud pracy nie zraził lecz umocnił w postanowieniach i zamiarach, znaleźli swoje miejsce iv zawodach morskich. Pozostali niech pamiętają by sze
rzyli wiedzę o znaczeniu morza i pracy morskiej u siebie na zapleczu. Ostatnie uściski dłoni i żegnaj Gdynio!
Praca przy opukiwaniu z rdzy podwodnej części kadłuba s/s „Olsztyn“
Do Czytelni ków
Z wielkim ubolewaniem komunikujemy Czytelnikom, że na skutek -poważnych trudno
ści technicznych numer bieżący musieliśmy wydać łącznie za listopad i grudzień.
Nieregularność w ukazywaniu się „Żeglarza“ mogłaby wpłynąć na zmniejszenie się jego popularności, sądzimy jednak, iż sympatia, jaką nasze pismo darzycie, jest tak mocno ugrun
towana, że fa k t ten je j nie zniweczy ani nie zmniejszy. Ze swej strony zrobimy wszystko, aby w roku 19'j8 „Żeglarz“ ukazyioał się regularnie.
Następny numer ukaże się z początkiem stycznia. Wpłata za numer grudniowy auto- piaty cenie przedłuża wszystkim prenumeratę o jeden miesiąc. REDAKCJA.
153
w *
STATKI I ŻEGLUGA
S/S „ K IL IŃ S K I“ W DRODZE DO GDYNI.
Zakupiony niedawno w Ameryce nowy polski statek towarowy „K i
liński“ (zdj. powyżej) przybył w po
czątkach listopada do Londynu, skąd odszedł do Gdyni w dniu 20 bm.
Statek zawinie po drodze do portów w Goeteborgu, Kopenhadze i Sztok
holmie, a do Gdyni przybędzie w końcu listopada. W pierwszą podróż z Gdyni statek wyruszy w grudniu, udając się do Ameryki Południowej.
BUDOWA NOW YCH STATKÓW POLSKICH ZAGRANICĄ Budowa nowych statków morskich zamówionych przez polskie linie że
glugowe jeszcze w czasie wojny na stoczniach angielskich, posuwa się naprzód. Szczególnie zaawansowane są prace na stoczni w Newcastle-on- Tyne przy statku „Nowy Puck", którego wykończenie przewiduje sie przed wyznaczonym terminem. Z dwóch innych statków po 1.125 TDW zamówionych na stoczni w Goole, pierwszy będzie spuszczony na wo
dę w lutym lub marcu i oddany do użytku w kwietniu lub maju 1948 r, podczas gdy drugi zostanie wykoń
czony w dwa miesiące później.
PRACA POLSKIEJ FLO TY H A N DLOWEJ W P A ŹD ZIER N IK U BR.
W październiku br. znajdowało się w eksploatacji pod polską banderą 39 morskich jednostek handlowych o łącznym tonażu 189.544 TDW.
Prócz tego eksploatowano jeden wynajęty statek obcy.
Ogółem polskie statki przebyły przestrzeń 88.173 mil morskich. N aj
dłuższą trasę przepłynął motoro
wiec „Sobieski“, który na linii re
gularnej między Genuą a Nowym Jorkiem pokrył w październiku 8.470 mil morskich. Na trasie Gdy
nia — Nowy Jork motorowiec „Ba
tory“ przebył 8.460 mil. Statki polskie przewiozły w październiku 99.440 ton towarów i 37.626 worków pocz
ty, jak również 2.334 pasażerów (z czego 1.318 na m/s „Batory“ i 941 na m/s „Sobieski“). Statek „Biały
stok“ opuścił w październiku Danię, zabierając pierwszy ładunek świe
żych ziemniaków dla Urugwaju. Po
niemiecki parowiec „Olsztyn“ roz
począł w ub. miesiącu rejsy na linii lewantyńskiej z Gdyni do portów Egiptu, Palestyny i Turcji.
PRZEJĘCIE DALSZYCH HOLOW N IK Ó W GDAŃSKICH.
W dalszym ciągu przekazywania Polsce siedmiu przedwojennych ho
lowników gdańskich, przyznanych decyzją Międzysojuszniczej Komisji Kontrolnej w Berlinie, zostały prze
jęte w Kilonii przez przedstawicieli Polskiej M isji Morskiej trzy holow
niki: „Ernst“, „Johannes Westphal“
i ,Richard Rarame“.
OSTATNI STATEK PO NIEM IEC K I PRZYBYŁ DO POLSKI.
Do portu w Szczecinie przybył z Odessy statek-prom „Turgieniew“, który jest ostatnią jednostką ponie
miecką przekazywaną Polsce przez Związek Radziecki tytułem podzia
łu odszkodowań wojennych. Poprze
dnio przejęliśmy 18 statków, które pełnią już służbę na morzach pod polską banderą lub znajdują się w przebudowie na stoczniach. Statek
„Turgieniew“ był zbudowany w Gdańsku i poprzednio nosił niemiec
ką nazwę „Meclemburg“. Jest on je
dnostką specjalną, przystopowaną do przewozu całych pociągów kolejo
wych. Posiada pojemność 1547 BRT, długość 86 m. i szybkość 13 węzłów.
W służbie polskiej statek będzie nosił nazwę „Waza" i zostanie prze
kazany Min. Komunikacji, które uru
chomi go na trasie między Świno
ujściem a Trelleborgiem, w ramach obsługi bezpośredniego połączenia kolejowego Polska — Szwecja.
Nowy polski statek s/s „Pułaski“
(zdj. powyżej) wyruszył w pierwszą podróż pod polską banderą.
E U R O P A - A M E R Y K A
Przed wojną na trasie Eurooa-Ameryka Północna kursowało około 70 wielkich statków pasażerskich, które przewoziły rocznie blisko 750.000 osób. 20 największych i najwspanialszych statków świata pełniło służbę właśnie
«a tym szlaku. Nasze 2 nowoczesne motorowce „P ił
sudski i „Batory” skutecznie konkurowały z innymi kolosami i cieszyły się doskonałą opinią.
W wojnie uległa zniszczeniu ogromna większość pa
sażerskiej flo ty północnoatlantyckiej.
Obecnie zaledwie dwadzieścia parę statków przewozi rocznie około 300.000 pasażerów. Banderę polską repre
zentują „Batory” i „Sobieski” (na lin ii morze Śródziemne
— N ow y York) radziecką — „Rosja” obsługujący linię Odessa — N ow y York, angielską, „Queen Elizabeth” ,
” Oueen Mary „Mauretania” , „Empress of India” ,
„Media” i „Empress of Canada” , szwedzką—„Gripsholm” ,
„Drottningsholm” i „Stockholm” , amerykańska — „Am e
rica” i „Washington” , holenderską — „Westerdam” ,
„Noordam” , „Veendam” i „Nieuw Amsterdam” , fran
cuską — „fle de France” i „De Grasse” , norweską — „Sta- vangerfjord” , włoską —„Saturnia” .
Pewną konkurencję dla tych statków stanowią pasa
żerskie samoloty transatlantyckie — ogromne maszyny — szybkie, bezpieczne i komfortowe', które przebywają trasę w kilkanaście godzin, podczas gdy statek potrzebuje 4—10 dni.
Niedawno powróciła do służby cywilnej po grun
townym remoncie i zatarciu śladów wojny angielska
„Mauretania” . jest to jeden z większych i najnowo
cześniejszych statków pasażerskich świata. Spuszczona na wodę r. 1939. Pojemność jej wynosi 35.700 BRT, długość — 225 m, szerokość 27,3 m, zanurzenie 9.4 m.
Posiądą 1291 miejsc pasażerskich i ładownie na 10.600
ton drobnicy. Napęd stanowią potężne turbiny paro
we, pozwalające na rozwinięcie szybkości 22 węzłów.
Zdiecie umieszczone poniżej przedstawia widok „Maure
tanii” z lotu ptaka i daje zarazem pewne pojęcie o w y
glądzie pokładów, nadbudówkach, rozmieszczeniu szalup, masztów, bomów, kominów i nawiewników na typowym transatlantyku pasażerskim, podobnym do „Batorego", choć o większych rozmiarach.
B A Ł T Y K , S P F H , G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r. n a s to c z n i S w a n H u n t e r N e w c a s tle o f T y n e (A n g lia ), 7001 B R T , 5121 N R T , 10098 T D W , d łu g o ś ć 125 i p ó ł m , sze ro ko ść 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 7 i p ó ł m , p a ro w ie c , 2100 k M , 1 ś ru b a , szyb. 10 i p ó ł w ę zła , 2 p o k ła d y , za ło g a 56 osób, p ły w a ja k o tr a m p w że g lu dze o c e a n ic z n e j.
U w a g a : o tr z y m a n y prze z P. M . H . w r o k u 1942 ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o je n n y c h . N a le ż y d o je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e " ) . J_
(D. c ią g n a s tą p i)
P O L S K A F L O T A H A N D L O W A
i r u r . nAT S 7 v \
B IA Ł Y S T O K , S P F J, (ex „O c e a n H o p e “ ), G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r. na s to c z n i T o d d B a th I r o n S h ip b u ild C o rp . P o r tla n d (U S A ), 7173 B R T , 4278 N R T , 10490 T D W , d łu g o ś ć 131 m , szerokość 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 7 i p ó ł m , p a ro w ie c , 2500 K M , 1 ś ru b a , s z y b k o ś ć 10 i p ó l w ę z ła , 2 p o k ła d y , za ło g a 49 osób, p ły w a ja k o tr a m p w żeg lu dze o ce a n ic z n e j (o b e cn ie do A m e r y k i P o łu d n io w e j).
U w a g a : O tr z y m a n y prze z P. M . H . w 1943 r o k u ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o je n n y c h . N a le ż y do je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e “ ).
T O B R U K , S P E J, (e x „ E m p ir e B u ild e r " ) , G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r. na s to c z n i W . G r a y g . Co W . H a rtle p o o l (A n g lia ), 7048 B R T , 4977 N R T , 10430 T D W , d łu g o ś ć 128 m , szerokość 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 8 m , p a ro w ie c , 2500 K M , 1 ś ru b a , szyb ko ść 10 i p ó l w ę z ła 2 p o k ła d y , za ło g a 53 oso by, p ły w a ja k o tr a m p w ż e g lu dze o c e a n ic z n e j (o b e cn ie do A m e r y k i P o łu d n io w e j).
U w a g a : O tr z y m a n y prze z P. M . H . w 1942 r o k u ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o je n n y c h . N a le ż y do je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e " ) .
N A R W IK , S P F F , G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r . na s to c z n i C h a rle s C o n n e l Co L td . G la sg o w (A n g lia ), 7031 B R T , 4967 N R T , 10420 T D W , d łu g o ś ć 126 m , szerokość 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ia 8 m , p a ro w ie c , 2500) K M , 1 ś ru b a , szyb k o ś ć 9 i p ó ł w ę z ła , 2 p o k ła d y , załog a 51 osób, p ły w a ja k o tr a m p w że g lu dze o c e a n i
c z n e j (o b e cn ie do A m e r y k i P o łu d n io w e j).
U w a g a : O tr z y m a n y p rze z P. M . H . w 1942 r . ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o je n n y c h . N a le ż y d o je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e " ) .
P U Ł A S K I, SPEC, (e x „ L e u n a " e x „ K u ź m a M in in " ) , G A L , d r o b n ic o w ie c z m ie js c a m i p a s a ż e rs k im i, z b u d o w a n y w 1928 r . na sto czn i F le n s b u rg e r S c h iffb a u Ges. F le n s b u r g (N ie m c y ), 8267 B R T , 4966 N R T , 9825 T D W , d łu gość 141 m , szerokość 18 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 8 i p ó ł m , p a ro w ie c (2 t u r b i n y p a ro w e A E G ), 5400 K M , 1 ś ru b a , szy b k o ś ć 13 i p ó ł w ę zła , u rz ą d z e n ia c h ło d n ic z e w części ła d o w n i, 2 p o k ła d y , m ie js c p a s a ż e rs k ic h 12, załoga 07 osób, p rz e z n a c z o n y do o b s łu g i p o łą c z e ń z D a le k im w s c h o d e m .
U w a g a : O tr z y m a n y w ra m a c h p o d z ia łu f l o t y p o n ie m ie c k ie j. P r z e ję ty od M a r y n a r k i R a d z ie c k ie j 10 m a ja 1947 r.
w G d a ń s k u . O b e cn ie z n a jd u je się w S ta n a c h Z je d n o c z o n y c h na s to c z n i, g d zie d o s to s o w u je się je g o k o t ł y do p a liw a p ły n n e g o .
K I L I Ń S K I , z n a k w y w o ła w c z y jeszcze n ie u s ta lo n y , (e x „ M e x ic o - V ic t o r y " ) , G A L , d ro b n ic o w ie c z m ie js c a m i p a s a ż e rs k im i, z b u d o w a n y w 1944 r. n a s to c z n i C a lifo r n ia S. B . C o rp . L o s A n g e lo s (U S A ), 7612 B R T , 4555 N R T , 10800 T D W , d łu g o ść 134 m , szerokość 19 m , z a n u rz e n ie 8 i p ó ł m , p a ro w ie c (2 t u r b in y p a ro w e ), 8500 K M , 1 ś ru b a , szyb k o ś ć 17 w ę z łó w , 2 p o k ła d y , 12 m ie js c p a s a ż e rs k ic h , za ło g a 43 oso by, p rz e z n a c z o n y do o b s łu g i r e g u la r n y c h p o łą c z e ń z A m e r y k ą P o łu d n io w ą .
U w a g a : Z a k u p io n y w S ta n a c h Z je d n o c z o n y c h 18.7.47 r. N a le ż y do je d n o s te k s e r y jn e j, w o je n n e j b u d o w y (ty p
„ V i c t o r y " , u le p s z o n a w e rs ja p o p u la r n y c h L ib e rty -s h ip s ).
¡ S y lw e tk a „B ia łe g o s to k u " je s t w szcze g ó ła ch n ie c o in n a |