• Nie Znaleziono Wyników

Żeglarz : miesięcznik dla młodzieży poświęcony pracy na morzu, 1947.11-12 nr 8-9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żeglarz : miesięcznik dla młodzieży poświęcony pracy na morzu, 1947.11-12 nr 8-9"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

ŻEGLARZ

MIESIĘCZNIK DLA M Ł O D Z IE Ż Y

PO ŚW IĘCO NY PRACY NA M ORZU

(2)

» » « ••• m m r.mm ''W%efGBBRii

mm- twm mmm w w m rnSSiCSmn

R A D Z I E C K A M A R Y N A R K A H A N D L O W A

Rozwój potęgi gospodarczej Związku Radzieckiego znalazł swe odzwierciedlenie także na odcinku mors­

kim. Żegluga morska carskiej Rosji była bodajże naj­

bardziej zaniedbaną gałęzią gospodarki krajowej. W Związku Radzieckim sprawom morza poświęcono wie­

le uwagi a rozwój floty handlowej został włączony ja ­ ko jeden z ważniejszych punktów do pięcioletnich pla­

nów gospodarczych.

W spadku po carskiej Rosji żegluga ZSRR otrzy­

mała niewielką, mocno przestarzałą flotę handlową, liczącą zaledwie 2,1% tonażu światowego, co było nie­

współmierne do długości brzegu morskiego rosyjskie­

go imperium. Nieomal 80% handlu morskiego carskiej Rosji obsługiwały obce towarzystwa armatorskie, ciąg­

nąc stąd wielkie zyski. Roz­

wój własnej floty hamowa­

ny był zarówno przez kapi­

tał międzynarodowy jak i przez brak większych stocz­

ni, zdolnych do produkcji statków oceanicznych.

Obalenie rządów cara i powstanie Związku Radziec­

kiego radykalnie zmieniło sytuację na tym odcinku.

Co prawda żegluga morska nie prędko dźwignęła się z

■■ upadku, ale przyczyną tego były zarówno straty ponie­

sione podczas pierwszej woj­

ny światowej, jak i przy- , właszczenie przez państwa f alianckie wielu statków ro­

syjskich. Słaby przemysł stoczniowy w wyniku wojny domowej został całkowicie zniszczony. Trzeba było za­

czynać budowę własnej floty handlowej od nowa.

Pierwszy plan pięcioletni wysunął rozbudowę floty handlowej na jedną z czoło­

wych pozycji. Odbudowano w przeciągu krótkiego sto­

sunkowo czasu stocznie w Le­

ningradzie, Władywostoku i

innych portach ZSRR. Przystąpiono do budowy no­

wych ośrodków budownictwa okrętowego. Konstruk­

torzy radzieccy opracowali plany nowych, przystoso­

wanych do potrzeb handlu radzieckiego statków peł­

nomorskich, cechujących się przede wszystkim dużą pojemnością netto. Następne „pięciolatki“ także w du­

żym stopniu przyczyniły się do dalszej rozbudowy flo­

ty handlowej ZSRR. O postępie tego rozwoju najdo­

bitniej świadczą cyfry.

W roku 1928 tonaż łączny handlowej floty radziec­

kiej wynosił 371 tys, BRT, a już w roku 1937, a więc w dziewięć lat później równał się 1.841 tys. BRT. W ciągu tych dziewięciu lat tonaż floty handlowej ZSRR wzrósł więc prawie czterokrotnie, co jest jedynym tego rodzaju osiągnięciem na przestrzeni całej historii roz­

woju morskiej żeglugi światowej.

W z w ią z k u z m ie s ią c e m z b liż e n ia k u ltu r a ln e g o p o l­

s k o -ra d z ie c k ie g o zam ie szcza m y a r t y k u ł o R a d z ie c k ie j F lo c ie H a n d lo w e j. C h c e m y , a b y n a si C z y te ln ic y , ta k ż y w o in te re s u ją c y się s p ra w a m i m o r s k im i — p o z n a li o s ią g n ię c ia m o rs k ie naszego w ie lk ie g o sąsiada i s o ju s z ­ n ik a .

F lo ty ra d z ie c k ie , z a ró w n o w o je n n a j a k h a n d lo w a , są d u m ą i c h lu b ą n a ro d ó w Z w ią z k u R a d z ie c k ie g o . N a ­ r o d y te p a m ię ta ją , że m a ry n a rz e w a ln ie p r z y c z y n ili się do p o w o d z e n ia t a k d o n io s łe j w s k u tk a c h R e w o ­ l u c j i P a ź d z ie r n ik o w e j, a k r ą ż o w n ik „ A u r o r a “ , k tó r e g o z d ję c ie z a m ie szcza m y p o w y ż e j, b y l t e j R e w o lu c ji j u ­ trz e n k ą .

Radzieckie budownictwo okrętowe osiągnęło szcze­

gólne sukcesy w budowie tankowców i lodołamaczy. Flo­

tylle tankowców .wybudowanych w rekordowym tem­

pie na własnych stoczniach, w latach poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej, niemal w całości zaspakajały potrzeby transportu morskiego nafty. Z portu w Batum połączonego rurociągiem z polami naf­

towymi w Baku i Groźnym, tankowce radzieckie roz­

prowadzały naftę nie tylko do portów Morza Czarnego, ale obsługiwały także porty Dalekiego Wschodu. W roku bieżącym mija właśnie 15 lat od powstania Państwowego Towarzystwa Morskich Transportów Naftowych „Sowtankier“, które grupuje wszystkie tankowce floty radzieckiej, obsługując zarówno własne

jak i zagraniczne linie że­

glugowe.

Lodołamacze radzieckie, znane ze swej nadzwyczajnej odporności, odegrały poważ­

ną rolę nie tylko w nauko­

wych ekspedycjach arktycz- nych ale przyczyniły się w dużym stopniu do zainicjo­

wania i utrzymania komuni­

kacji morskiej na t. zw. Dro­

dze Północnej, przeprowa­

dzając statki handlowe idą­

ce z Murmańska i Archan- gielska, poprzez cieśninę Be­

ringa do Władywostoku. W y­

korzystanie tej najkrótszej, ale bardzo ciężkiej drogi dla ruchu handlowego z Dalekim Wschodemj jest jednym z największych osiągnięć ra­

dzieckiej żeglugi morskiej.

Lodołamacze i statki arkty- czne tej miary co „Czelus­

kin“, „Sybiraków“ i „Jcr~

mak“ są znane na całym świecie ze swych wielkich wyczynów na polu badań naukowych mórz północ­

nych.

--- Wybuch wojny zastał flotę handlową ZSRR przy­

gotowaną do zadań, jakie ją czekały, przerwał jednak na długie lata jej dalszy rozwój. Duża część tej floty została już w pierwszych dniach wojny włączona do Radzieckiej Marynarki Wojennej, sprawując z powo­

dzeniem rolę jednostek pomocniczych w wielu opera­

cjach wojenno-morskich. Gros floty handlowej został jednak wprzągnięty do ciężkiej akcji dostaw wojen­

nych dla A rm ii Czerwonej. Szczególną rolę odegrały tu zwłaszcza tankowce radzieckie dostarczając podczas kontrofenzywy na północnym brzegu Morza Czarnego zapasy materiałów pędnych dla czołgów, samochodów i samolotów A rm ii Czerwonej.

Tankowce „Pamir“, „Saehalin“, „Jałta” i wiele innych pomagały wydatnie flocie wojennej ZSRR i Arm ii w działaniach przeciw flocie i armii niemiec­

kiej. Zwłaszcza tankowiec „Jałta“ odznaczył się w tej

(3)

akcji, dowożąc benzynę pod obstrzałem niemieckich okrętów i samolotów. Kilkakrotnie wychodził on cało z niebezpiecznych sytuacji, lecz w roku 1942 został za­

topiony. Wkrótce po zakończeniu wojny tankowiec ten został wydobyty, naprawiony i dziś pełni znów służbę w swym Towarzystwie Okrętowym „Sowtankier“.

Statki handlowe brały niejednokrotnie udział w operacjach bojowych, działając pod obstrzałem nie­

mieckiej artylerii brzegowej. W akcjach tych odzna­

czył się zwłaszcza statek „Anatalij Serów“, który niejednokrotnie przedzierał się przez ogień nieprzy­

jacielski do oblężonych miast — Odessy i Sewastopo­

la, dowożąc żywność i amunicję oraz ewakuując ran­

nych i dzieci. Ten sam statek brał też udział wraz z kilkunastoma innymi, w operacji desantowej na pół­

wysep Kercz. Statki handlowe odegrały poważną rolę w akcji, która doprowadziła do zdobycia miasta Feo- dozji na tym półwyspie, co pozwoliło na utworzenie przyczółka z którego następnie wyszła ofenzywa Arm ii Radzieckiej na Krym.

Tak aktywny udział floty handlowej w działaniach wojennych pociągnął za sobą poważne straty, sięgające kilkuset tysięcy ton. Zwłaszcza duże straty poniosły radzieckie konwoje na Oceanie Północnym i na Mo­

rzu Czarnym, atakowane masowo przez niemieckie lotnictwo i okręty podwodne. Statki radzieckie odpie­

rały nieraz jednak z powodzeniem takie ataki niszcząc jednostki wroga dzięki wyposażeniu w nowoczesną broń artyleryjską i przeciwlotniczą.

Zakończenie działań wojennych rozpoczęło dla floty handlowej ZSRR okres wytężonej pracy nad od­

budową. W szybkim tempie zostały w pierwszym rzę­

dzie odbudowane stocznie radzieckie, które z miejsca przystąpiły do masowego remontu uszkodzonych i wy­

dobytych z dna morskiego statków. Rozpoczęto też budowę nowych jednostek, oraz naprawiono wiele statków przejętych z reparacji od Niemiec i Finlandii.

Dzięki intensywnej pracy stoczni i reparacjom, stan

Radziecki lodolamacz Stalin”

ogólny floty ZSRR nie tylko że nie zmniejszył się w porównaniu z okresem przedwojennym, lecz znacznie się zwiększył. Straty wojenne zostały pokryte z nad­

wyżką, wynoszącą około 20%.

Dziś statki radzieckie obsługują nie tylko własne porty, ale utrzymuj ą regularne połączenia z por­

tami zagranicznymi. Statki pasażerskie jak „Rosja“

i „Ukraina“ mogą pomieścić przeszło tysiąc pasażerów i są wyposażone luksusowo, ciesząc się dużą frekwen­

cją na liniach oceanicznych. Transatlantyk „Rosja“

kursuje na linii Odessa — Genua — New York.

O szybkim postępie rozwoju powojennego floty handlowej ZSRR świadczy fakt, że w roku 1947 flota ta przewiozła o 24% więcej towarów, niż w roku 1946- tym. Dalszy jej rozrost został ujęty w ramach nowego planu pięcioletniego, który przewiduje także budowę nowych stoczni. Dokładne cyfry odnoszące się do stanu obecnego floty radzieckiej i planowania na najbliższy okres nie zostały jeszcze opublikowane, jednak sądząc po dotychczasowych osiągnięciach należy przypusz­

czać, że flota handlowa ZSRR w najbliższym okresie wysunie się na jedno z czołowych miejsc wśród Hot

handlowych świata. J. V/.

Fragment nabrzeża w porcie drzewnym Leningradu

147

(4)

;

Poniższe autentyczne opowiadanie oparte jest na osobistych przejś­

ciach kierownika Szkoły Jungów P. C. W. M. Ludwika W A I.A S IK A — uczestnika znanej przed wojną wyprawy jachtu „PO LESZUK” , któremu w planowanym rejsie dokoła świata przeszkodziła zawierucha wojenna.

Podróż została przerwana w Ameryce a uczestnicy jej różnymi drogami i sposobami starali się być pożytecznymi dła Wspólnej Sprawy. lra g-

| ment wspomień L. W A L A S IK A drukujemy z myślą o tych wszystkich Polakach, którzy rozsiani przez los po całym dosłownie święcie — brali

J

czynny udział w zbiorowym wysiłku walki na śmierć i życie z faszyzmem.

N ow y ]o rk — niedziela 15-go czerwca 1941 r.

M/s „Silvaplana" jest gotów do dro­

gi. Wachty stoją na stanowiskach ma­

newrowych, „stary“ z megafonem na mostku. Urzędnik m igracyjny opu­

szcza statek po oddaniu dokumentów.

Zjawia się pilot, na przednim maszcie podnoszą flagę malajską.

Z mostku przez megafon padają rozkazy:

— Podnieść trap! Cumy zdjąć!

Cumy zrzucone z polerów załoga wybiera windami na pokład i klaruje w buchty. Pozostai tylko spring ru­

fow yZ)

— Maszyny wolno wstecz!

— Ster prawo na burtę!

Śruba zaczyna pracować. Statek cofa się, rufa przytrzymana przez spring opiera się o nabrzeże, a dziób odchodzi kierując się na wyjście z ba­

senu. Spring wypręża się jak struna.

Za chwilę pada rozkaz — „ let go!" i ostatnia lina rzucona z poleru szybko zostaje wybrana na pokład.

Statek jest wolny.

— Maszyna, mala naprzód! Ster midszypsl**)

,,Silvaplana“ nabiera wolno szyb­

kości i torując sobie drogę wśród nie­

zliczonych promów, holowników i wszelkiego rodzaju statków posuwa się z East River w stronę ujścia Hudsonu.

— „So long!" — krzyczy znajomy wartownik na nabrzeżu.

— „So long!“ — odpowiadamy.

Wkrótce Brooklyn Bridge zostaje za rami. Z.aloga robi klar z cumami.

Koniec manewru. Wachta obejmuje ster i oko, cieśla zostaje przy windzie kotwicznej, reszta zgromadzona na burcie spogląda na oddalającą się syl­

wetkę Manhattanu. I\a Coney Island, popularnej plaży nowojorskiej, tłumy wylegujących się na słońcu.

Przy Sandy Plook schodzi pilot.

Maszyna idzie „fu l speed” * * * ) , p ły­

niemy na poiudnie. Ląd zwolna ginie za widnokręgiem i przestaje nas interc■

śować. Zapominamy o nim. To, co zo­

staje za rufą, należy już do wspomnień.

M/s „Silvaplana“ , frachtowiec o 4700 BRT zbudowany w roku 1938 — jest pięknym nowoczesnym statkiem cał­

kowicie spawanym. M otor Diesla 3000 K M daje mu szybkość 13-tu węzłów.

Pomieszczenia załogi, małe kilkuoso­

bowe kabiny, znajdują się na rufie.

Statek płyn,e pod bandc' ■> norweską.

Norwegowie stanowią również więk­

szość jago załogi. Zamieszkali na ska­

listym wybrzeżu tworzącym setki przy­

lądków, półwyspów i fiordów, gdzie zbocza są skaliste i pokryte lasem, przemysł jest niewielki, a rolnictwa w naszym pojęciu nie ma wcale, N o r­

wegowie od wieków żyją z morza ja­

M/s „Silvaplana“ na Pacyfiku

ko rybacy i marynarze. W roku 1939 flota ich liczyła 2000 statków, pojem­

ności 4,8 miliona BRT (na 3.U0U.000 mieszkańców!) Posiadają oni rozgalę zioną po całym ś¡wiecie sieć agencji kanałowych i konsulatów, a statki norweskie można spotkać w każdym porcie, W Nowym Jorku jest ich stali po kilkadziesiąt.

Następnego dnia po wypłynięciu ; Nowego Jorku zaczyna się normaln praca: przygotowujemy szalupy ratun­

kowe z pełnym zaopatrzeniem, by w każdej chwili były gotowe, a następ­

nie zdejmujemy bloki oraz cale uzbro­

jenie bomów ładunkowych. Praca to ciężka i brudna, gdyż stalowe liny i bloki mają swoją wagę, a wszystko natłuszczone jest łojem z domieszką grafitu.

Załoga pokładowa dzieli się na trzy wachty po dwu ludzi, a reszta z bos­

manem i cieślą pracują jako t. zw.

„ dejmani“ ****)

Z każdym dniem 1cieplej, wchodzi­

my w tropiki. Przy H aiti słońce k u l­

minuje w zenicie.

Morze Karaibskie przeskakujemy w trzy dni. W niedzielę podajemy cumy na śluzie Kanału Panamskiego, tym razem nie na polery a na zębate małe lokomotywy, które ciągną nas do gór­

nego poziomu. Przez Kanał prowadzi nas pilot, a na pokładzie i mostku p il nuje amerykańska Straż Kanałowa.

Przed tygodniem odmówiono prawa przejazdu statkom japońskim, musiały nakładać 6000 mil naokoło Cap Horn.

Wybrzeże Kanału porośnięte bujną tropikalną roślinnością przesuwa się o kilkadziesiąt metrów od burty. Prze­

pływamy jezioro Gatun, a wieczorem cumujemy w Balboa. Tu dowiadujemy się o wybuchu wojny niemiecko-ro- syjskiej.

23 czerwca wypływamy dalej na za­

chód. Po dwóch dniach na horyzon cie widać wyniosłe szczyty ivysp Ga­

lapagos. Przechodzimy równik. Nie ma z tej okazji żadnych uroczystości, zresztą nie wiem, czy są na pokładzie tacy, co przepływają równik po raz pierwszy. Większość załogi zna już wybrzeża wszystkich kontynentów.

* ) L in a służąca do p r z y tr z y m a n ia r u t y

s ta tk u . . ,

* * ) u s ta w ie n ie s te r u w p o ło ż e n iu ś ro d ­ k o w y m , n ic p o w o d u ją c e s k rę c a n ia s ta tk u

* * * ) p e łn ą szyb ko ścią .

<**■»*) z a ję c i w cią g u d n ia p r z y ro b o ­ ta ch p o k ła d o w y c h .

(5)

Wielu długi czas pływało na liniach regularnych. Cieśla dowiedziawszy się, że jestem z Gdyni — mówi: „Gdynię znam dobrze, byłem tam przeszło pięćdziesiąt razy".

Wchodzimy w strefę południowo- wschodniego passatu*). Statek kołysa­

ny jest długą, 500 metrową falą Pa­

cyfiku.

Mam wachtę od 4 do 8 rano. Gdy wychodzimy na pokład, jest „black- out“ — całkowite zaciemnienie. Wię­

cej dla zasady niż z obawy. To nie atlantycki konwój, gdzie każdej chwili może grozić niebezpieczeństwo, tu nie ma okrętów podwodnych ani wrogich samolotów, jedyną zmorą jest „raider“

— uzbrojony statek piracki, których Niemcy wysłali kilkanaście na oceany.

Ale tymi się zbytnio nie przejmujemy i liczymy na szczęście.

Wiatr świeży, lekka długa fala, cie­

pło i pogodnie. Przed dziobem nurku­

ją delfiny, widać doskonale fosfory­

zujące lu k i przez nie wywołane. Gwia­

zda Polarna już na Morzu Karaib­

skim zniknęła za widnokręgiem, ze starych znajomych towarzyszy nam jedynie Orion. Coraz wyżej podnosi się na niebie Krzyż Południa — herb Australii. Na mostku wybijają piątą, idę zmienić sternika. W sterówce ciem­

no, tylko rozproszone światło pada na różę kompasową. Kurs 240. Odbie­

ram kolo sterowe i sprawdzam mid- szyps. Sterowanie wymaga wielkiej uwagi ze strony sternika, gdyż każda fala stara się zbić dziób statku z kie­

runku, trzeba wyczuwać jej zamiary i zawczasu zapobiegać zboczeniu z podanego kursu. Następuje brzask, szybszy niż w naszych szerokościach.

6-ta — dwie podwójne „szklanki"'*"') Zmiana na sterze. Budzę chłopców ku­

chennych. Niebawem tarcza słoneczna wyskakuje zza widnokręgu. Oficer wachtowy bierze azymut słońca dla całkowitej poprawki kompasu. Ja teraz jako „oko“ znajduję się z lornetką nad mostkiem nawigacyjnym i prze­

glądam horyzont. N ic do zameldowa­

nia.

Kuchnia zaczyna dymić. Pokład o- żywia się. Zaczyna się mycie i płuka­

nie pokładu. Elektryk oliwi ster. Cieś­

la, który pomierzył już głębokość wo­

dy w zenzach, składa meldunek star­

szemu oficerowi. Zjawia się „stary'“

zobaczyć jaka pogoda.

8-ma — 4 podwójne***). Zmienia nas 2-ga wachta. Idziemy do messy na śniadanie. Po śniadaniu wolne do czwartej. Czytamy książki, gramy w szachy, pierzemy drelichy, śpimy albo opalamy się na słońcu.

Na pokładzie praca przy konserwa­

cji bloków i stalówek, malowanie sza­

lup. Cieśla buduje nową tratwę, elek­

tryk czyści oporniki wind elektrycz­

nych. t

W czasie obiadu omawiamy ostatni komunikat wojenny, odebrany przez radiotelegrafistę. Myśląc o Europie, by sobie uzmysłowić nasze położenie, musimy uciekać się do pomocy glo­

busa: jesteśmy gdzieś na południo­

wym Pacyfiku, słońce chodzi tu po północnej stronie nieba.

Czwarta po południu — odbiera my służbę. Jest gorąco, ale nie przy­

pomina to upałów tropikalnych na lą­

dzie, szybkość statku i passat łagodzą upal

5- ta — koniec pracy he pokładzie, wszyscy myją się i przebierają do ko­

lacji.

6- ta — słońce zapada za widnokrę­

giem, trzeba zrobić ,,black-out" na skajlajty ****■),

I tak mija nam dzień za dniem. H o ­ ryzont pusty już od trzech tygodni, tvlko delfiny, łatające ryby czy zabłą­

kany albatros to jedyne oznaki żvcia. Przechodzimy linię daty, jesteś- mi' na wschodniej półkuli, straciliśmy jeden dzień* * * * * ) ,

*

Minęły cztery tygodnie od wyjścia z Colon, gdy na horyzoncie ukazało się szare pasmo stopniowo przybiera­

jące na wysokości. Po godzinie widać miasto i port. To Brisbane — Austra­

lia.

Podniesiono banderę na rufie (dla oszczędności na morzu się jej nie podnosi). Cieśla przy windzie kotwicz­

nej, starszy oficer na dziobie.

— Kotwica gotowa! — rozlega się meldunek.

— Maszyna stopi Statek traci szybkość.

— „Anchor let go!"

Kotwica ciągnąc za sobą łańcuch i szarpiąc kadłubem, idzie z łoskotem za burtę i momentalnie chwyta pazu­

rami dno. Statek wolno sunący, roz­

pędem zostaje zahamowany, robi zwrot i staje dziobem do wiatru.

Na sztagu podnoszą kulę, na przed­

nim maszcie flagę pilotową.

Jesteśmy na redzie w Brisbane.

Postój nasz nie trwa długo. Po go­

dzinie pilot wchodzi po sztormtrapie, kotwica idzie w górę.

Płyniemy kursem pilotowym między wschodnim wybrzeżem A ustralii a Wielką Rafą Koralową ciągnącą się na długości 2000 mil morskich.

Sternik otrzymuje od pilota kurs, który zmienia się co chwilę. Na oku

* ) s ta ły w ia t r w s tr e fie m ię d z y z w ro tn i-

kowej.

*») u d e rz e n ia w d z w o n o k r ę to w y .

* * * ) o c z y w iś c ie — s z k la n k i.

* * • * ) o tw o r y o k ie n n e .

* * » * * ) w y tłu m a c z e n ie z n a jd z ie c ie w P o d rę c z n ik u g e o g ra fii,

słvchać równie ćięsie uderzenie ii*

dzwon, meldujący boje, rafy czy spo tykane statki.

Na pokładzie zaczyna się uzbraja­

nie bomów.

Upał daje się coraz bardziej we zna ki, passat chwilami zamiera. W cieś­

ninie Torresa oddajemy pilota. Prze­

cinamy Morze Arrafura i wchodzimy w Archipelag Wysp Sundajskich — Morze Jawajskie.

Spotykamy gromady żaglowych lo­

dzi rybackich. Na horyzoncie poja­

wiają się coraz to nowe wyspy pocho­

dzenia wulkanicznego.

Mijamy Celebes i wychodzimy na Morze Południowo - Chińskie.

Wzdłuż burt przesuwają się piękne plaże z pochylonymi nad nimi palma­

mi kokosowymi. Z lewej strony widać Sumatrę.

Przed dziobem ląd! Jeszcze kilka wysepek. Zmieniamy kurs i podnosimy i lagę pilotową. Po wzięciu pilota wcho­

dzimy na redę Singapore.

Wachty na stanowiskach manewro­

wych. Wydobywamy cumy na pokład.

Maszyna „matą naprzód". Wchodzimy do portu i zwolna zbliżamy się do na­

brzeża.

— Maszyna stop!

Z dziobu podają rzutkę, za chwilę cu­

ma dziobowa jest na brzegu na pole­

rze. Mocujemy ją na windzie.

— Maszyna wolno wstecz!

Rufa zbliża się do brzegu.

Podajemy rufową cumę i teraz obie cumy wybieramy na windach. Statek dochodzi do nabrzeża. Jeszcze kilka cum. Z lądu podają trap. Zjawiają się celnicy i straż portowa. Robotnicy por­

towi — kulisi — ściągają brezenty z z ładowni. Po godzinie wszystkie win­

dy pracują i z wnętrza statku wyłado­

wują wielkie skrzynie, zawierające sa­

moloty, składając je na podstawione wagony. Na pokładzie krzyki, hałas, ruch i upał — jesteśmy wszak na rów­

niku

Załoga miniuje burtę na zewnątrz.

Po kolacji wszyscy, oprócz wachtowe go„ wychodzą do miasta, na statek

... piękne plaże z pochylonymi nad nimi palmami kokosowymi...

■m i

(6)

... i na pokład wchodzą po zęby uzbrojeni marynarze...

przychodzi nowa zmiana kulisów i wy­

ładunek trwa całą noc.

Singapore — jeden z największych portów na Dalekim Wschodzie. M ia­

sto, poza dzielnicą europejską, podob­

ne do wielu miast w tych szerokoś­

ciach — posiada egzotyczne dzielnice:

malajską i chińską. Pierwszy wieczór spędzamy w kinie na filmie „l.ong vo- yage home" — historia jednego konwo­

ju w drodze do Anglii. Spotykam gru­

pę Polaków, którzy opuścili Warszawę we wrześniu 1939 roku i przez Wilno, Moskwę, Tokio, Schanghai — udają sie do Hurmy.

Następnego dnia odwiedza mnie znowu Polak-marynarz na egipskim statku, idącym z Aleksandrii do Ja­

ponii.

Tymczasem na „Silvaplanie" wyłado­

wano samoloty i samochody. Teraz

wyładowują wojsko — ołowiane — jak widać w jednej z rozbitych paczek.

Z kolei zaczynamy załadowywać cynę.

Po paru dniach odpływamy do Ba- tawii na wyspie Jawie, gdzie przybywa­

my w dwa dni później. Przeładunek trwa dalej. Zabieramy tapiokę. Port po­

łożony tu jest kilka 'kilometrów od miasta, jest ono czyste, malownicze, zwłaszcza w nadzwyczaj barwnych dzielnicach tubylczych. Malajczycy, u- brani w sarongi i Chińczycy tworzą najliczniejszą grupę wśród tej mozajki narodowości i ras jaką można tu spot­

kać.

Postój nasz trwa tydzień, potem od­

chodzimy do Cheribon — małego por­

tu na wschód od Batawii. Tu stajemy na kotwicy na redzie. Przybijają barki i ładowanie odbywa się wprost z nich.

Na pokład wchodzi rój ciemnoskórych kulisów, którzy pracują jako robotni­

cy portowi. Jak wielka jest rozpiętość zarobków w różnych portach świadczy to, iż w New Yorku robotnik portowy ma na godzinę 1 dolara, w Batawii — 25 centów, w Singapore — 10 centów, w Schan°haju —- T cent USA albo 7 dolarów chińskich dziennie: i podobno z tego połowę odkłada na uroczystości chińskiego Nowego Roku.

Kulisi przy pracy pomagają sobie śpiewem powtarzając niezmiennie kilka stów i nucąc wciąż tę samą melodię.

Czasem mamy gości — to chłopcy matajscy popisują się zręcznością w nurkowaniu za rzuconą monetą.

Po dwóch dniach podnosimy kotwicę i udajemy się do następnego portu: Se- merang położony jest nad zatoką, nad którą wznosi się stożek wygaśniętego wulkanu. Tu ładowanie odbywa się po­

dobnie z barek. Dalszy z kolei port — to Surabaja, również na Jawie. Cumu­

jemy przy nabrzeżu. Otrzymuję dzień urlopu, tak przewiduje umowa. Ponie­

waż jest upal — spędzam cały dzień w basenie kometowym. Ładownie są prawie pełne, zbliża się chwila odjazdu.

Robię ostatnie zakupy z Jawy — pięk­

nie rzeźbione pudełka, pocztówki.

Wychodzimy wreszcie z Surabaja z powrotem do New Yorku. Idziemy tą samą drogą wzdłuż wybrzeża Austra­

lii.

W 1 ońswiłie zostawiamy pilota i bie­

rzemy kurs na wschód, przez Morze Koralowe kolo Nowej Kaledonii,

Jest wrzesień, na początku paździer­

nika powinniśmy być w Nowym Jor­

ku. „Stary” zarządził malowanie całe­

go statku, pracujemy wszyscy w nad­

godzinach.

Jesteśmy w pobliżu zwrotnika, gdyż nad ranem odczuwamy chłód. Liczy­

my czas, który nas dzieli od New Yor­

ku.

Jednego wieczoru, minęła akurat ós­

ma, stoimy na dziobie i rozmawiamy, gdy wtem jakaś ciemna sylwetka w y­

łania się z mroku, przechodzi wolno w odległości kilku kabli od burty i znika za rufą. Wszyscy zaintrygowa­

ni — kto to może być? Nabieramy podejrzeń, gdy spostrzegamy ponow­

nie ciemną sylwetkę. Idzie za nami

„raider” ! Przychodzi nam na myśl, iż było ostatnio kilka wypadków na O- ceanie Indyjskim. Jesteśmy zupełnie nieuzbrojeni, chociaż widzieliśmy statki amerykańskie, a więc neutralne, zao­

patrzone w kilka dział. Na cóż zda­

łyby się nam zresztą działa wobec p i­

rata, który jest szybszy, uzbrojony jak krążownik i posiada liczną i wyszkolo­

ną załogę? Niewesołe te rozmyślania przerywa starszy oficer, który robi zbiórkę i poleca przygotować na wszel­

ki wypadek szalupy do spuszczenia.

Trzeba załadować sprzęt, który został wyładowany w ciągu dnia podczas ma­

lowania. Pośpiesznie udajemy się do łodzi.

Nagle błvsk reflektora rozprasza ciemności, smuga światła przejeżdża po statku i... gaśnie.

Po chwili sygnał Morsem: „Zatrzy­

majcie maszyny” .

Nasz motor cichnie posłusznie. Cze­

kamy nie mając pewności, kto jest tym intruzem — angielski okręt patrolujący czy Niemcy?

Po paru minutach sytuacja się w y­

jaśnia. Do burty przybija duża moto­

rówka i na pokład wchodzą po zęby uzbrojeni marynarze w granatowych furażerkach.

Znajomy, gardłowy język — Niemcy!

Brr... niezbyt przyjemna wizyta.

(D. c. nastąpi)

KURS PRZODOWNIKÓW WYCHOWANIA MORSKIEGO

W podanym terminie wpłynęło 202 zgłoszenia. Segregowanie i przeglądanie ich jeszcze trwa. Na ogół większość zgłaszających się zrozumiała intencję organizatorów. Chcemy Was nakłonić do aktywnej posta­

wy w rozpowszechnianiu wiedzy o morzu. Każdy z Was zdany jest przy tym na własne siły i pomysły. Ogól­

na wskazówka brzmi: wciągnąć się do czynnej pracy w kołach L. M. lub szerzyć zrozumienie morza w śro­

dowisku kolegów z organizacji młodzieżowej, do której należycie. „Żeglarz“ podsunął Wam projekt wystawy morskiej. W następnych numerach znajdziecie dalsze wskazówki .dotyczące proponowanych eksponatów. Po­

za tym sami podajecie różne własne pomysły. Z przeprowadzonych prac nadsyłajcie krótkie sprawozdania, dołączając zdjęcia, wycinki z prasy miejscowej, odpisy protokółów itp. dowody Waszej działalności. Cały okres jesienno - zimowo - wiosenny jest dla Was nieustannym egzaminem pomysłowości, wytrwałości i energii w przeprowadzaniu zamierzeń. Dla najlepszych czeka nagroda — kurs letni z zaprawą żeglarską i no­

wą porcją wiedzy o morzu.

Działając wśród kolegów — nie zapomnijcie zwiększać własnych zasobów wiadomości o morzu. Ale pamiętajcie — sama lektura i samokształcenie nie wystarczy.

Jednocześnie ogłaszamy dla Was ankietę, w której każdy O B O W IĄ ZAN Y jest wziąć udział, nadsyła­

jąc do 30 grudnia do Redakcji „Żeglarza“ odpowiedź na pytanie:

„Co mi się podobało, co mi się nie podobało i j akie zmiany proponuję w kursach pracy morskiej“.

Odpowiedź będzie widziana tym milej, im więcej będzie zawierać rzeczowych uwag krytycznych. Nie zapomnijcie o podpisie i adresie. Wynik ankiety przyda się przy planowaniu akcji letniej w 1948 r. W na­

stępnym numerze omówimy dalsze, wspólnie nas obchodzące sprawy.

Jeszcze jedno — nie zadawajcie pytań w sprawach, które omówione są w „Żeglarzu“,

(7)

Kurs przygotowawczy

(HI)

B r z e g i i d n o m o r z a

Od w ic ia la t fa le m o rs k ie b iją o b rze gi, zbu­

dow ane z m n ie j lu b w ię c e j tw a rd e j skały, lu b też z z u pe łn ie s y p k ic h m a te ria łó w . N ic dziw nego, że ,en. odw ieczny, n ie u s ta n n y sztu rm p o w o d o w a ł zm ia ny l i n i i g ra n ic z n e j m orza i ła d u , ty m w iększe im b a rd z ie j n ie o d p o rn y b y ł a ta k o w a n y o dcine k.

N a jb a rd z ie j narażone je s t w ysokie w ybrzeże , k t ó ­ rego zbocza p o c h y ło opada ja k u m orzu. F ala, ro z ­ hukana na g łę b in ie z ła tw o ś c ią je pod m yw a i p o ­ w o d u je coraz to dalsze osypiska. R o z m y ty lu b o b su n ię ty m a te ria ł — fa ]a p o rv w a i u k ła d a w po- b liz u na d nie, p o w o d u ją c sn łyce n ie pasa p rz y ­ brzeżnego i p o w sta n ie p la ż v . B rze gi w vsokie . zbu­

dowane z m a te ria łó w tw a rd szych, p o d d a ją c y c h się je d n a k wodzie, osvpujf) sie s tro m v m , n ie ra z n ro - s to p a d ły m u rw is k ie m . Jedynie n a jtw a rd s z e ska ły łn n . g ra n it) n ie u s tę p u ją ta k ła tw o p rze d ż y w io ­ łem m o rs k im i choć w y trw a le atakow ane przez fa lę — u trz y m u ją stała lin ie fr o n tu . C o fa n ie się strom ych brzegów , niezabezpieczonvch ta m a m i, betonem czv k a m ie n ia m i — je s t z ja w is k ie m do ­ k ła d n ie zaobserw ow anym na p rz e s trz e n i w ie k ó w . N n . w A n g lii od czasów rz y m s k ic h a w ie c przez o k o ło 2000 la t brzeg c o fn ą ł się m ie jscam i o 6 k i ­ lo m e tró w , c z y li po 3 m e try roczn ie . B rze g B a ł­

ty k u pod R ozew iem d o p ó k i n ie b y ł zabezpieczony

— c o fa ł się p od ob nie . W t e j w alce po s tro n ie m o ­ rza stają jeszcze in n e s iły p rz y ro d y — zwłaszcza ulew a i m ró z p o w o d u ją ro z m y w a n ie , k ru sze n ie i osypyw anie się zboczy.

W w alce z m orzem lą d p rz e g ry w a wszędzie ta m , gdzie są w znie sie nia , alé za to w y g ry w a u w y ­ b rze ży p ła s k ic h i n iz in n y c h , a zwłaszcza na obsza- rze za to k. A ta k fa l tra c i sw ój im p e t na p ły c iz ­ nach, k tó re s p rz y ja ją u k ła d a n iu się m ie liz n piasz- czystych i n a ra s ta n iu p la ż . T a k ie ła w ic e nieraz o d c in a ją z a to kę od o tw a rte g o m orza, w y n u rz a ją c się, w m ia rę n ara sta n ia , nad p o w ie rz c h n ię i tw o-

rząc t. zw. m ie rz e je (np . m ie rz e ja W iś la n a , m ie ­ rzeja H e ls k a ). Obszar w o d y o d d z ie lo n y m ie rz e ją z czasem zo sta je z a m u lo n y przez osady rzeczne, zw olna zam ienia się w to rfo w is k o , p rz e jścio w o egzystu jąc ja k o je z io ro (np . je z io ro Ł e b s k ie , G a rd n o ), aż w reszcie stanie się ro z le g łą , p ła s k ą n iz in ą nadbrzeżną (n p . o k o lic e Ł e b y ).

T o lą d z w y c ię ż y ł m orze i w y trw a ły m w y s ił­

k ie m o d e p ch n ą ł je d a le j. W ie lk im s p rz y m ie rz e ń ­ cem lą d u w te j a k c ji je s t w oda rzeczna, k tó ra n ie ­ sie m u ł i osadza go w p o b liż u u jś c ia .

U staw iczna w a lk a lą d u z m orzem w p ły w a na u k s z ta łto w a n ie dna. W z d łu ż brzegów na szerokim pasie je s t ono p o k ry te ro z m y ty m i m a te ria ła m i p o ­ chodzenia lądow ego i ła g o d n ie opada aż do g łę b o ­ k o ś c i o k o ło 200 m e tró w . D a le j w głą b w oda ju ż n ie u no si naw et n a jlż e js z y c h m u łó w .

Jak w ię c tam w y g lą d a dno i z czego jest zbu­

dowane?

• P ie rw o tn e jego p od ło że p o k r y te je s t w a r­

stw ą osadów złożo nych z resztek ż y ją te k unoszą­

cych się w w arstw ach p o w ie rz c h n io w y c h w od y.

D no oceaniczne to w ła ś c iw ie ro z le g łe cm en ta ­ rzysko, na k tó re opada stale z g ó ry deszcz m a r­

tw ych o rg an izm ó w , a w ła ś c iw ie ic h tw a rd y c h , n ie u le ga jących ro z k ła d o w i części.

Przecież k a w a łe k k re d y , k t ó r y k a ż d v z Was ta k często trz y m a w rę k u , s to ją c p rz y ta b lic y — je st w ła ś n ie z ro b io n y z surowca pochodzącego z m o rs k ic h osadów d en nych , z ło ż o n y c h p rz e w a ż ­ n ie z m ilia rd ó w m ik r o s k o p ijn y c h s k o ru p e k ż y ją ­ te k zw anych o tw o rn ic a m i. O bszary, gdzie dziś do ­ byw a się k re d ę b y ły niegdyś dnem m o rs k im . T r z y ­ m a ją c w rę k u k a w a łe k k r e d y s p ró b u jc ie w y o b ra ­ zić sobie b e z m ie rn ą m ro czną o tc h ła ń , w k tó rą zw olna o p a d a ły m a rtw e o tw o rn ic e , a b y w n ie ru ­ chom ym s p o k o ju dna w y tw o rz y ć te n n ie zb ę d n y d la ucznia m in e ra ł.

Kurs przygotowawczy

kich kandydatów na letnie kursy pracy morskiej. Uczestnikiem jego zostaje automatycznie każdy prenumerator „Żeglarza“, który wytnie, starannie wypełni i nadeśle do Redakcji u- mieszczone obok zgłoszenie. Kurs odbywa się syste­

mem korespondencyjnym. Obowiązki uczestników są następujące:

1) prenumerowanie i uważne czytanie „Żeglarza“, 2) przyswojenie wiadomości podanych w artyku­

łach z cyklu „kurs przygotowawczy“, umieszcza­

nych po 2 w każdym numerze,

3) wykonanie zadań ogłaszanych w każdym nume­

rze „Żeglarza“,

4) wykonanie arkusza zadań sprawdzających na zakończenie kursu,

5) przestrzeganie wymagań Redakcji co do termi­

nów i formatu odpowiedzi,

6) czytanie książek i czasopism na tematy morskie celem gromadzenia wiadomości o morzu.

P r z e p i s y p o r z ą d k o w e .

Zgłoszenia nadsyła się tylko raz. Odpowiedzi na zadania należy czytelnie podpisywać imieniem i naz­

wiskiem, podając zarazem swój adres. Redakcja nie udziela wyjaśnień, ile kto uzyskał punktów. Dokładne warunki kursów pracy morskiej zostaną podane w jed nym z następnych numerów.

P u n k t y k a r n e .

Uczestnikom kursu, którzy kilkakrotnie nadsyłają zgłoszenie, pytają się o ocenę zadania, o warunki ku r­

sów pracy morskiej lub o sprawy wyjaśnione już w

„Żeglarzu Redakcja odlicza od ogólnej punktacji 10 punktów karnych za nieuwagę i niestosowanie się do przepisów porządkowych.

ZGŁOSZENIE NA KURS PRZYGOTOWAW CZY Nazwisko i imię

adres

data urodź... zawód ojca

w yks z ta łc e n ie ...

(8)

Kurs przygotowawczy (IV)

irSPÓI:C2fSil/r S T A T E K HOMSMI

W w ieku X IX dokonał się w że­

gludze w ie lk i przewrót. Drewno — z którego budowano statki i żagle — które służyły jako środek napędu - - ustąpiły miejsca stali i maszynie.

Rozpoczął się .nowy okres.

Gruba blacha stalowa używana na poszycie statku oraz b e lki stalowe stanowiące jego szkielet — pozwa­

lają odtąd dzięki swej mocy i w y- ' trzymałości na konstruowanie kolo­

sów morskich o 200 — 300 m d łu ­ gości.

Sercem nowoczesnego statku jest silnik, k tó ry obraca w a ł z osadzoną nań śrubą — organem napędu (rys.

1). Śruba okrętowa działa podobnie ja k śmigło lotnicze. Szybkimi obro­

tam i wkręca się w wodę i pcha przed sobą statek.

Jako siln ik napędowy statku co­

raz częściej stosuje się m otor diesT lowski. O stałym rozwoju tego środ­

ka napędu świadczy fakt, że obec­

nie posiada go większość (51%) bu- duiących się ną świecie statków.

M otor ta k i łatw o spotkać na lądzie:

np. na dużym samochodzie ciężaro­

w ym lub ciągniku. Jeżeli poprosicie zna-omego mechanika lub kierowcę

— objaśni Wam chetnie jego dzia­

łanie. Oczywiście na w ie lkim statku m otor ma ogromne rozm iary i wię­

cej cylindrów (rys. 2).

D rugi z kolei, i »żeli chodzi o po­

pularność rodzai silniku to turbina parowa. Posiada ją 33% nowobudo­

wanych statków. T ru d niej ią spot­

kać na lądzie - - chyba w elektrowni.

Zasadę iei d»’ »łania zrozumie każ- dv kh> uważnie spojrzy na rys. 3.

Widać z niego, ja k strum ień pary skierowany na łonatki w praw ia w ruch obrotowy koło, na k tó ry m są one osadzone. Ponieważ śruba stat­

ku nie może w irować tak szybko jak tu rb in a (opór wody nogiąiby skrzy­

dła śruby) — zmniejsza się obroty przez zastosowani^ k ó ł zębatych (patrz rysunek 3). Małe koło osadzo­

ne na osi tu rb in y musi zrobić k ilk a obrotów aby spowodować obrót w ię­

kszego, które złączone jest z wałem

śruby. W ten sposób można zm niej­

szyć szybkość obrotów kilkanaście razy w zależności od dobrania kół zębatych.

Na niektórych statkach (rys. 4) m otor Diesla lub tu rb in a (S) nie obraca w ału śruby lecz prądnicę elektryczną (P), wytwarzającą prąd przesyłany po przewodniku na rufę do silnika elektrycznego (SE), któ ry sprzężony jest z k ró tk im wałem śru­

by. Podobny s iln ik w idzim y w tram w aju, różnica zaś polega na tym, że tram w aj pobiera prąd z zew­

nątrz, a statek posiada sam dla sie­

bie własną „elektrow nię“ (zespól S i P na rysunku 4).

Wreszcie ty lk o 16% nowych stat­

ków wyposażono w maszynę paro­

wą z tłokam i — tę poczciwą starusz­

kę znaną dobrze z lokomotywy.

Ale na statku c y lin d ry nie są u ło­

żone poziomo lecz pionowo i jest ich zazwyczaj 3, a nie po jednym jak na lokom otywie (rys. 5).

Maszyna tłokow a spowodowała w w X IX wyparcie żagli, a teraz sa­

ma ustępuje miejsca motorom Dies­

la i turbinom .

Razem z maszyną tłokową wycho­

dzi z użycia węgiel, jako paliwo pod ko tłam i dostarczającymi pary.

Ropy używa się obecnie nie tylko do motorów Diesla. Ogrzewa ona k o tły na parowcach turbinow ych i dawnego typ u (z maszyną tłokową).

Nawet stare paleniska węglowe nie trudno jest przerobić na paliwo płynne. Po próstu doprowadza się ru ra m i ropę i w strzykuje pod ciśnie­

niem przy pomocy t. zw. dyszy. T ry ­ skający nieustannie strum ień pali się w ie lk im płomieniem (rys. 6), grzejąc wodę w kotle ta k samo jak płomień palącego się węgla. Unika się przy ty m uciążliwego dorzucania węgla i usuwania popiołu. Te i inne względy w p łyn ę ły na zwycięstwo ro­

py nad węglem. Jednak pozostanie on w użyciu we flocie tych krajów , które posiadają własne kopalnie.

Lepszy własny węgiel, choć u ciążli­

w y w użyciu, niż zagraniczna, droga ropa.

Zadanie Nr. 2

Wymień rzeki wpadające do morza na obszarze polskiego wybrzeża.

Odpowiedź napisz na kartce pocztowej (jeśli już nadesłałeś przedtem zgłoszenie), lub na połówce kart­

ki zeszytowej, jeśli chcesz dołączyć świeże zgłoszenie

obecne z a ję c ie ...

przynależn. do organ, młodzieżowej

kiedy zaprenumerował „Żeglarza“

Wyciąć, wypełnić i przesiać do Redakcji „Ż E G L A R Z A "

— Gdynia, Al. Zjednoczenia 3, PCWM

lub zadanie nr 1 do tej samej koperty. Nie zapomnij o podpisie i adresie. Termin nadsyłania — 30 grudnia 1947 r. Punktacja — za każdą wymienioną prawidłowo rzekę 1 punkt, za punktualność 2 punkty, za przestrze­

ganie wskazówek o formacie — 2 punkty.

Wykonanie Z a d a rra Nr 1

W odpowiedzi na zadanie nr 1 napłynęło do dnia 25 listopada — 818 mapek. Są wśród nich b. dobre, ale także i zupełnie zle. Mapka wykonana przez ucznia szkoły powszechnej może być oceniona jako dobra, choć podobna do niej będzie uznana za niedostateczną, jeżeli rysował ją uczeń starszych klas gimnazjum.

Znalazło się kilkunastu roztrzepanych, którzy nie pod­

pisali mapki. Trudno, nie dostaną punktów.

Dodatkowy termin nadsyłania mapek — 3« grud­

nia 1947 roku, jednak traci się 2 dodatkowe punkty — przewidziane za przestrzeganie pierwotnego terminu«

(9)

OŚRODEK GDYNIA

Lato w gdyńskim ośrodku PCWM było gwarne i pracowite.

Co niedziela z porannego pociągu wysypywała się pokaźna grupa kursantów przybyłych z Łeby dla od­

bycia drugiej części kursu pracy morskiej. Z ciekawoś­

cią rozglądali się po mieście, gdyż wielu z nich w Gdy­

ni jeszcze nie było. Z ciekawością wchodzili do ogrom­

nego choć niewykończonego jeszcze ,,Domu Żeglarza"

mieszczącego Centralę PCWM oraz Ośrodek. Po zakwa­

terowaniu krótkie przemówienie Komendanta, zapozna­

nie z rozkładem zajęć i zapowiedź wywołującą uśmiech na wszystkich twarzach:

— Po obiedzie — wyjście do miasta.

Prawie wszyscy idą do portu aby z bliska mu przy­

patrzyć się. Tylko nieliczni wolą widok słonecznej pla­

ży i promenady lub zaduch sali kinowej.

Otwarte oczy i uszy chłoną te wszystkie obrazy i glosy jakimi kipi w porcie życie. Kolorowe twarze, ob­

ca mowa, obcojęzyczne napisy, bandery odległych kra­

jów, miarowy stukot przetaczanych wagonów, jednostaj­

ny pomruk dźwigów ładujących przeróżne towary, szyb­

ka i sprawna praca robotników. Widok, który powodu­

je podniecenie i mocniejsze bicie serca. To wszystko o czym czytali, o czym marzyli, mają teraz przed sobą.

Od jutra zakaszą rękawy i razem z robotnikami i ryba­

kami staną do pracy aby poznać jej trud i znaczenie.

Po apelu krótki pełen morskich marzeń sen. O 5-ej wiercący gwizdek pobudki wyrywa ze snu i po krótkiej gimnastyce mycie się, śniadanie, poczem odmarsz grupa­

mi do zajęć. Wesoły śpiew sprawnie maszerujących grup budzi miasto ze snu,

Jedni pracują na stoczni nr 13 przy opukiwaniu ze rdzy i malowaniu kadłubów statków. Drudzy przy prze­

ładunkach portowych razem z robotnikami, wyładowując ładunki drobnicowe, domki fińskie, czy też rudę. Trze­

cia grupa jeszcze poprzedniego dnia przed nólnocą w y­

płynęła na połowy. A czwarta zwiedza dokładnie port, jego urządzenia i statki. O 12-ej przerwa dla spożycia drugiego śniadania i odpoczynku, potem znowu inten­

sywna praca.

Około czwartej wracają wszyscy, zmęczeni, umoru­

sani, lecz weseli. Od razu można poznać gdzie, która grupa pracowała „stoczniowcy" mają ślady rdzy i far­

by na kombinezonach; ci od przeładunku — ślady mą­

ki lub rudy na twarzach i rękach; zwiedzający — zaku­

rzeni. Najpóźniej wracają rybacy" oblepieni łuskami i cu­

chnący rybą, czasem bladzi i wymęczeni, gdyż składali ,,ofiarę" Neptunowi. Jak przyjemnie umyć się w chłod­

nej wodzie i usiąść do smakowitego obiadu. A potem zasłużony odpoczynek i dzielenie się przeżyciami i wra­

żeniami.

— Ty wiesz — skrobaliśmy „Błyskawicę" a potem zwiedziliśmy ją dokładnie. Widziałem radar....

— Mnie szyper powiedział, że będzie ze mnie ry ­ bak, bo nie „rzygałem” choć kiwało porządnie, I ze ste­

rem dałem sobie radę...

— A nas dokładnie oprowadzili po całym „Duńczy­

ku" a potem załoga poczęstowała nas papierosami i mle­

kiem.

— Myśmy tak sprawnie przygotowywali „chiw y” , że dźwig nie mógł nadążyć. A ż się robotnicy dziwili jak możemy tak szybko pracować.

Pracowite dni biegną szybko. A oto już koniec tygo­

dnia a z nim i koniec kursu. Ostatni apel. Komendant ocenia pracę i postawę turnusu oraz życzy chłopcom aby wszyscy ci, których trud pracy nie zraził lecz umocnił w postanowieniach i zamiarach, znaleźli swoje miejsce iv zawodach morskich. Pozostali niech pamiętają by sze­

rzyli wiedzę o znaczeniu morza i pracy morskiej u siebie na zapleczu. Ostatnie uściski dłoni i żegnaj Gdynio!

Praca przy opukiwaniu z rdzy podwodnej części kadłuba s/s „Olsztyn“

Do Czytelni ków

Z wielkim ubolewaniem komunikujemy Czytelnikom, że na skutek -poważnych trudno­

ści technicznych numer bieżący musieliśmy wydać łącznie za listopad i grudzień.

Nieregularność w ukazywaniu się „Żeglarza“ mogłaby wpłynąć na zmniejszenie się jego popularności, sądzimy jednak, iż sympatia, jaką nasze pismo darzycie, jest tak mocno ugrun­

towana, że fa k t ten je j nie zniweczy ani nie zmniejszy. Ze swej strony zrobimy wszystko, aby w roku 19'j8 „Żeglarz“ ukazyioał się regularnie.

Następny numer ukaże się z początkiem stycznia. Wpłata za numer grudniowy auto- piaty cenie przedłuża wszystkim prenumeratę o jeden miesiąc. REDAKCJA.

153

(10)

w *

STATKI I ŻEGLUGA

S/S „ K IL IŃ S K I“ W DRODZE DO GDYNI.

Zakupiony niedawno w Ameryce nowy polski statek towarowy „K i­

liński“ (zdj. powyżej) przybył w po­

czątkach listopada do Londynu, skąd odszedł do Gdyni w dniu 20 bm.

Statek zawinie po drodze do portów w Goeteborgu, Kopenhadze i Sztok­

holmie, a do Gdyni przybędzie w końcu listopada. W pierwszą podróż z Gdyni statek wyruszy w grudniu, udając się do Ameryki Południowej.

BUDOWA NOW YCH STATKÓW POLSKICH ZAGRANICĄ Budowa nowych statków morskich zamówionych przez polskie linie że­

glugowe jeszcze w czasie wojny na stoczniach angielskich, posuwa się naprzód. Szczególnie zaawansowane są prace na stoczni w Newcastle-on- Tyne przy statku „Nowy Puck", którego wykończenie przewiduje sie przed wyznaczonym terminem. Z dwóch innych statków po 1.125 TDW zamówionych na stoczni w Goole, pierwszy będzie spuszczony na wo­

dę w lutym lub marcu i oddany do użytku w kwietniu lub maju 1948 r, podczas gdy drugi zostanie wykoń­

czony w dwa miesiące później.

PRACA POLSKIEJ FLO TY H A N ­ DLOWEJ W P A ŹD ZIER N IK U BR.

W październiku br. znajdowało się w eksploatacji pod polską banderą 39 morskich jednostek handlowych o łącznym tonażu 189.544 TDW.

Prócz tego eksploatowano jeden wynajęty statek obcy.

Ogółem polskie statki przebyły przestrzeń 88.173 mil morskich. N aj­

dłuższą trasę przepłynął motoro­

wiec „Sobieski“, który na linii re­

gularnej między Genuą a Nowym Jorkiem pokrył w październiku 8.470 mil morskich. Na trasie Gdy­

nia — Nowy Jork motorowiec „Ba­

tory“ przebył 8.460 mil. Statki polskie przewiozły w październiku 99.440 ton towarów i 37.626 worków pocz­

ty, jak również 2.334 pasażerów (z czego 1.318 na m/s „Batory“ i 941 na m/s „Sobieski“). Statek „Biały­

stok“ opuścił w październiku Danię, zabierając pierwszy ładunek świe­

żych ziemniaków dla Urugwaju. Po­

niemiecki parowiec „Olsztyn“ roz­

począł w ub. miesiącu rejsy na linii lewantyńskiej z Gdyni do portów Egiptu, Palestyny i Turcji.

PRZEJĘCIE DALSZYCH HOLOW ­ N IK Ó W GDAŃSKICH.

W dalszym ciągu przekazywania Polsce siedmiu przedwojennych ho­

lowników gdańskich, przyznanych decyzją Międzysojuszniczej Komisji Kontrolnej w Berlinie, zostały prze­

jęte w Kilonii przez przedstawicieli Polskiej M isji Morskiej trzy holow­

niki: „Ernst“, „Johannes Westphal“

i ,Richard Rarame“.

OSTATNI STATEK PO NIEM IEC K I PRZYBYŁ DO POLSKI.

Do portu w Szczecinie przybył z Odessy statek-prom „Turgieniew“, który jest ostatnią jednostką ponie­

miecką przekazywaną Polsce przez Związek Radziecki tytułem podzia­

łu odszkodowań wojennych. Poprze­

dnio przejęliśmy 18 statków, które pełnią już służbę na morzach pod polską banderą lub znajdują się w przebudowie na stoczniach. Statek

„Turgieniew“ był zbudowany w Gdańsku i poprzednio nosił niemiec­

ką nazwę „Meclemburg“. Jest on je­

dnostką specjalną, przystopowaną do przewozu całych pociągów kolejo­

wych. Posiada pojemność 1547 BRT, długość 86 m. i szybkość 13 węzłów.

W służbie polskiej statek będzie nosił nazwę „Waza" i zostanie prze­

kazany Min. Komunikacji, które uru­

chomi go na trasie między Świno­

ujściem a Trelleborgiem, w ramach obsługi bezpośredniego połączenia kolejowego Polska — Szwecja.

Nowy polski statek s/s „Pułaski“

(zdj. powyżej) wyruszył w pierwszą podróż pod polską banderą.

E U R O P A - A M E R Y K A

Przed wojną na trasie Eurooa-Ameryka Północna kursowało około 70 wielkich statków pasażerskich, które przewoziły rocznie blisko 750.000 osób. 20 największych i najwspanialszych statków świata pełniło służbę właśnie

«a tym szlaku. Nasze 2 nowoczesne motorowce „P ił­

sudski i „Batory” skutecznie konkurowały z innymi kolosami i cieszyły się doskonałą opinią.

W wojnie uległa zniszczeniu ogromna większość pa­

sażerskiej flo ty północnoatlantyckiej.

Obecnie zaledwie dwadzieścia parę statków przewozi rocznie około 300.000 pasażerów. Banderę polską repre­

zentują „Batory” i „Sobieski” (na lin ii morze Śródziemne

— N ow y York) radziecką — „Rosja” obsługujący linię Odessa — N ow y York, angielską, „Queen Elizabeth” ,

” Oueen Mary „Mauretania” , „Empress of India” ,

„Media” i „Empress of Canada” , szwedzką—„Gripsholm” ,

„Drottningsholm” i „Stockholm” , amerykańska — „Am e­

rica” i „Washington” , holenderską — „Westerdam” ,

„Noordam” , „Veendam” i „Nieuw Amsterdam” , fran­

cuską — „fle de France” i „De Grasse” , norweską — „Sta- vangerfjord” , włoską —„Saturnia” .

Pewną konkurencję dla tych statków stanowią pasa­

żerskie samoloty transatlantyckie — ogromne maszyny — szybkie, bezpieczne i komfortowe', które przebywają trasę w kilkanaście godzin, podczas gdy statek potrzebuje 4—10 dni.

Niedawno powróciła do służby cywilnej po grun­

townym remoncie i zatarciu śladów wojny angielska

„Mauretania” . jest to jeden z większych i najnowo­

cześniejszych statków pasażerskich świata. Spuszczona na wodę r. 1939. Pojemność jej wynosi 35.700 BRT, długość — 225 m, szerokość 27,3 m, zanurzenie 9.4 m.

Posiądą 1291 miejsc pasażerskich i ładownie na 10.600

ton drobnicy. Napęd stanowią potężne turbiny paro­

we, pozwalające na rozwinięcie szybkości 22 węzłów.

Zdiecie umieszczone poniżej przedstawia widok „Maure­

tanii” z lotu ptaka i daje zarazem pewne pojęcie o w y­

glądzie pokładów, nadbudówkach, rozmieszczeniu szalup, masztów, bomów, kominów i nawiewników na typowym transatlantyku pasażerskim, podobnym do „Batorego", choć o większych rozmiarach.

(11)

B A Ł T Y K , S P F H , G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r. n a s to c z n i S w a n H u n t e r N e w c a s tle o f T y n e (A n g lia ), 7001 B R T , 5121 N R T , 10098 T D W , d łu g o ś ć 125 i p ó ł m , sze ro ko ść 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 7 i p ó ł m , p a ro ­ w ie c , 2100 k M , 1 ś ru b a , szyb. 10 i p ó ł w ę zła , 2 p o k ła d y , za ło g a 56 osób, p ły w a ja k o tr a m p w że g lu dze o c e a n ic z n e j.

U w a g a : o tr z y m a n y prze z P. M . H . w r o k u 1942 ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o ­ je n n y c h . N a le ż y d o je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e " ) . J_

(D. c ią g n a s tą p i)

P O L S K A F L O T A H A N D L O W A

i r u r . nAT S 7 v \

B IA Ł Y S T O K , S P F J, (ex „O c e a n H o p e “ ), G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r. na s to c z n i T o d d B a th I r o n S h ip b u ild C o rp . P o r tla n d (U S A ), 7173 B R T , 4278 N R T , 10490 T D W , d łu g o ś ć 131 m , szerokość 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 7 i p ó ł m , p a ro w ie c , 2500 K M , 1 ś ru b a , s z y b k o ś ć 10 i p ó l w ę z ła , 2 p o k ła d y , za ło g a 49 osób, p ły w a ja k o tr a m p w żeg lu dze o ce a n ic z n e j (o b e cn ie do A m e r y k i P o łu d n io w e j).

U w a g a : O tr z y m a n y prze z P. M . H . w 1943 r o k u ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o je n ­ n y c h . N a le ż y do je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e “ ).

T O B R U K , S P E J, (e x „ E m p ir e B u ild e r " ) , G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r. na s to c z n i W . G r a y g . Co W . H a rtle p o o l (A n g lia ), 7048 B R T , 4977 N R T , 10430 T D W , d łu g o ś ć 128 m , szerokość 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 8 m , p a ro w ie c , 2500 K M , 1 ś ru b a , szyb ko ść 10 i p ó l w ę z ła 2 p o k ła d y , za ło g a 53 oso by, p ły w a ja k o tr a m p w ż e g lu ­ dze o c e a n ic z n e j (o b e cn ie do A m e r y k i P o łu d n io w e j).

U w a g a : O tr z y m a n y prze z P. M . H . w 1942 r o k u ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o ­ je n n y c h . N a le ż y do je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e " ) .

N A R W IK , S P F F , G A L , d r o b n ic o w ie c , z b u d o w a n y w 1942 r . na s to c z n i C h a rle s C o n n e l Co L td . G la sg o w (A n g lia ), 7031 B R T , 4967 N R T , 10420 T D W , d łu g o ś ć 126 m , szerokość 16 i p ó ł m , z a n u rz e n ia 8 m , p a ro w ie c , 2500) K M , 1 ś ru b a , szyb k o ś ć 9 i p ó ł w ę z ła , 2 p o k ła d y , załog a 51 osób, p ły w a ja k o tr a m p w że g lu dze o c e a n i­

c z n e j (o b e cn ie do A m e r y k i P o łu d n io w e j).

U w a g a : O tr z y m a n y p rze z P. M . H . w 1942 r . ja k o re k o m p e n s a ta za s ta t k i z a to p io n e podczas d z ia ła ń w o je n ­ n y c h . N a le ż y d o je d n o s te k s e r y jn e j w o je n n e j b u d o w y (ty p „ E m p ir e " ) .

P U Ł A S K I, SPEC, (e x „ L e u n a " e x „ K u ź m a M in in " ) , G A L , d r o b n ic o w ie c z m ie js c a m i p a s a ż e rs k im i, z b u d o w a n y w 1928 r . na sto czn i F le n s b u rg e r S c h iffb a u Ges. F le n s b u r g (N ie m c y ), 8267 B R T , 4966 N R T , 9825 T D W , d łu ­ gość 141 m , szerokość 18 i p ó ł m , z a n u rz e n ie 8 i p ó ł m , p a ro w ie c (2 t u r b i n y p a ro w e A E G ), 5400 K M , 1 ś ru b a , szy b k o ś ć 13 i p ó ł w ę zła , u rz ą d z e n ia c h ło d n ic z e w części ła d o w n i, 2 p o k ła d y , m ie js c p a s a ż e rs k ic h 12, załoga 07 osób, p rz e z n a c z o n y do o b s łu g i p o łą c z e ń z D a le k im w s c h o d e m .

U w a g a : O tr z y m a n y w ra m a c h p o d z ia łu f l o t y p o n ie m ie c k ie j. P r z e ję ty od M a r y n a r k i R a d z ie c k ie j 10 m a ja 1947 r.

w G d a ń s k u . O b e cn ie z n a jd u je się w S ta n a c h Z je d n o c z o n y c h na s to c z n i, g d zie d o s to s o w u je się je g o k o t ł y do p a liw a p ły n n e g o .

K I L I Ń S K I , z n a k w y w o ła w c z y jeszcze n ie u s ta lo n y , (e x „ M e x ic o - V ic t o r y " ) , G A L , d ro b n ic o w ie c z m ie js c a m i p a ­ s a ż e rs k im i, z b u d o w a n y w 1944 r. n a s to c z n i C a lifo r n ia S. B . C o rp . L o s A n g e lo s (U S A ), 7612 B R T , 4555 N R T , 10800 T D W , d łu g o ść 134 m , szerokość 19 m , z a n u rz e n ie 8 i p ó ł m , p a ro w ie c (2 t u r b in y p a ro w e ), 8500 K M , 1 ś ru b a , szyb k o ś ć 17 w ę z łó w , 2 p o k ła d y , 12 m ie js c p a s a ż e rs k ic h , za ło g a 43 oso by, p rz e z n a c z o n y do o b s łu g i r e ­ g u la r n y c h p o łą c z e ń z A m e r y k ą P o łu d n io w ą .

U w a g a : Z a k u p io n y w S ta n a c h Z je d n o c z o n y c h 18.7.47 r. N a le ż y do je d n o s te k s e r y jn e j, w o je n n e j b u d o w y (ty p

„ V i c t o r y " , u le p s z o n a w e rs ja p o p u la r n y c h L ib e rty -s h ip s ).

¡ S y lw e tk a „B ia łe g o s to k u " je s t w szcze g ó ła ch n ie c o in n a |

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ciepło alkoholu rozchodziło się przyjemnie po całym ciele. Po wszystkich mięśniach i żyłach. Miałem ochotę na jeszcze jednego... — Z Francji złe wiadomości.

Na zakończenie ważna uwaga: przy budowle modelu wielokrotnie będziecie umocowywali różne jego fragmenty przy pomocy wbijanych w drzewo szpilek. Grozi to odłupaniem

Ponieważ zarówno w bieżącym jak i w następnych numerach „Żeglarza” znajdą Czytelń cy wszystkie interesujące ich informacje o kursach pracy morskie',

Zycie łososia można więc podzielić ogólnie na 3 okresy: pierwszy od zapłodnienia do wyjścia w morze, okres młodzieńczy życia w rzece ł drugi to okres

laminu Liceum; f) dla kandydatów, którzy zgłaszają się nie bezpośrednio z innej szkoły, należy również do ączyć świadectwo nienagannego prowadzenia się,

wę z tego, czego chce PCWM dokonać przez kursy pracy morskiej. Na kursach tych nie mogą być jedynie ci, którzy kandydując do szkół morskich czy szkół PCWM

ków portowych i zajmujące się przeładunkiem oraz ekspedycją powierzonych im towarów; maklerzy okrę­.. tow i — będący przedstawicielami obcych armatorów i

Z każdym dniem pogoda stawała się coraz gorsza, przyszedł deszcz ze śniegiem i wielka fala zalewała pokład.. Pomimo to nieprzerwanie dążyliśmy