• Nie Znaleziono Wyników

Ludwik Kamykowski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ludwik Kamykowski"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Franciszek Bielak

Ludwik Kamykowski

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 184-187

(2)

P o długich i bolesnych cierpieniach, nie doczekaw szy końca okupacji niem ieckiej, zm arł w K rakow ie Ludw ik K am y­ kow ski (1891 — 13 listo pada 1944). P rzed w czesn e jego odejście w ciem ną i sm u tn ą listopadow ą noc zakończyło długą chorobę p rzyw iezio n ą z obozu k o n cen tracy jneg o w Sachsenhausen, gdzie nabaw ił się gruźlicy.

S zero k o b arczy sty , k rę p y robił w rażenie człow ieka nie- pożytego, ty m boleśniej było patrzeć, jak w nim g a sła zaw sze tak w y trw a ła zaw ziętość pracy , jak znik ały siły i zo staw ały tak c h a ra k te ry sty c z n e dla gruźlika m arzenia o w ykończeniu ty lu n ap oczęty ch robót.

Z ak oń czył życie w mieście, w k tó ry m w łaściw ie z a c z y ­ nał sw e p race naukow e. P o praw dzie p ierw szy rok studiów un iw ersyteckich spędził we Lwowie, ale już w r. 1911 za p isa ł się na U niw ersy tet Jagielloński i tu na sem inariach C hrzanow ­ skiego i W indakiew icza zajął się tem atam i z dziejów naszego rom antyzm u, głównie pow ieściam i K raszew skiego i G rabow ­ skiego. W o jn a p rze rw a ła m u stud ia i rozpoczętą p racę nau czy ­ cielską, jednakow oż za sp raw ą C hrzanow skiego w yrek lam o- w an y ze służby w w ojsku au striack im poszedł n a posadę do sem inarium nauczycielskiego w S ta ry m Sączu. W net przeniósł się sta m tą d do Chełm a, a potem do Lublina. P o krótkim ale ciężkim okresie p ra c y pedagogicznej na głuchej prowincji, p ręd k o w rósł w środow isko lubelskie. P o w stanie tam uniw er­ sy te tu i T o w arz y stw a N aukow ego, a rów nocześnie względnie bog ate księgozbiory lubelskie um ożliw iały mu p racę naukow a.

W aru n k i m aterialne nie b y ły najlepsze. P ra c a w szkol­ nictw ie średnim czy na kursach nauczycielskich, obowiązki s e k re ta rz a T o w arz y stw a Naukow ego, w reszcie w y k ła d y na uniw ersytecie zab ie ra ły wiele czasu. Jednakow oż p rzez k ilk a ­ naście lat pobytu w Lublinie K am ykow ski og łaszał praw ie co roku ro zp ra w y i a rty k u ły . Na ich podstaw ie u zy sk ał habilitację na u n iw ersytecie Jagiellońskim w r. 1933, co do pew nego sto p ­ nia ułatw iło m u o trzy m anie stypendium na w y jazd do P a ry ż a . Gorliw ie w y z y sk a n y , ale niestety krótki c z as studiów p a ry ­ skich pozwolił mu lepiej w niknąć w epokę francuskiego Ośw iecenia.

(3)

Z ainteresow ania K am ykow skiego ogniskow ały się g łó w ­ nie p rz y dwóch tem atach. P rzejście racjonalizm u w rom an­ tyzm , pokrew ieństw a ich i tra d y c je d o starczy ły mu m ateriału do kilku ciekaw ych prac. Rów nocześnie jednak zajm ow ał go polski barok, ogrom ne bogactw o litera tu ry XVII w. oczekują­ cej w sta ry c h fascykułach na cierpliwego i staran neg o badacza. D ojazdow e w y p raw y do W a rsz a w y i K rakow a nie m ogły Ka- m ykow skiem u w y starczy ć, to też z w ielką radością s k o rz y ­

stał z m ożliwości przeniesienia się do K rakow a. O trzym ał po­ sadę nauczycielską w G im nazjum im. N ow odworskiego, a ró w ­ nocześnie kilka godzin w ykładów zleconych na U niw ersytecie Jagiellońskim . P o czątk i nie były bardzo obiecujące, lecz śro ­ dowisko krakow skie, gdzie p rzy profesorze C hrzanow skim pracow ali jego uczniowie Pigoń i Kołaczkow ski1, krzepiło go atm osferą życzliw ości i troskliw ości.

W ybuch k a ta stro fy 1939 r. z a sta ł go w Krakowie. P o nie­ fortunnej ucieczce w lubelskie wrócił już we w rześniu, а б 1ь sto pada uwięziony w U niw ersytecie p rzeszedł więzienie we W rocław iu i obóz w Sachsenhausen.

W rócił do K rakow a w pierw szych dniach lutego 1940 r. ze zdrow iem zupełnie zrujnow anym . Nie pom ógł parom ie­ sięczny pobyt na wsi, ani leczenie w S anatorium Ubezpie- czalni Społecznej w Radziszow ie — gruźlica rozw ijała się co­ raz gw ałtow niej. W y czerp y w ała go p rac a nauczycielska w szkole pow szechnej, a szczególnie mocno dotknęła go śm ierć jedynej córki, k tó rą gruźlica przed nim jeszcze zabrała.

P r z y coraz gorszych w arunkach, p rzy atakach krw otoku nie u staw ał w p racy . Na zebraniu Komisji literackiej P. A. U. p rzedstaw ił rezu ltat żm udnych poszukiw ań nad biografią J a ­ kuba Trem beckiego, k tó ry okazał się arianinem Ryniewiczem . Rów nocześnie opracow yw ał skrzętnie zbierany m ateriał do dziejów kolędy polskiej, ale tu już trudno było mu m yśleć o dojściu do jakiejś syntezy.

O dszedł w łaśnie w tedy, kiedy p raca wielu lat m ogła była przejść w stadium pew nych podsum ow ań i syntez. Jak w życiu tak i w robocie b ard zo uczciw y i sum ienny, z b enedyktyńską cierpliw ością zbierał m ateriały do ujęcia pew nych, praw ie nie- ty k an y ch tem atów historii naszej litera tu ry XVII w.

Barok* był przedm iotem zainteresow ań K am ykow skiego głównie w ostatnim dziesięcioleciu jego życia. P rzed tem z a j­ m ował się głównie S taszicem i jego stosunkiem do idei ż y ją ­ cych później w rom antyzm ie (R om antyczność M ickiewicza. Lublin 1926. S tan isław a S taszica nauka m oralna. Lublin 1926. S taszico w a Oda do m łodości. Głos Lubelski 1926) i Janem Śniadeckim (Jan Śniadecki w Komisji T ym czasow ego Z arządu Litw y. M inerw a P o lsk a 1930. Ze studiów nad Janem Ś nia­ deckim. Lublin 1930. K orespondencja Jan a Śniadeckiego. L isty z K rakow a. T. I. K raków 1932. P . A. U. A stronom na P a rn

(4)

sie. Ja n Śiniadecki i\ Hugo K ołłątaj. Ziemia lubelska 1926. C zajkow ski i L udw ika Ś niadecka. Ruch literacki 1928. Jà n â Śniadeckiego „P o ch w ała K opernika“. Lublin 1935). Tu przede w szy stk im w ydobycie i podkreślenie wpływ u idei S taszica na M ickiew icza m ocno uw ydatniło ignorow ane dawniej zw iązki n aszych ro m an ty k ó w z tra d y c ja m i wieku O św iecenia. Podobnie ciekaw ie i gruntownie^ oświetlił zarów no pochodzenie i w y ­ kształcen ie jak i rolę Śniadeckiego wT rozszerzaniu idei ra c jo ­ nalizm u, a dzięki w ydaniu korespondencji jego z K ołłątajem w y ja śn ił nie jeden szczegół p rac o rg an izacy jn y ch obu w y b it­ nych p rzew ódców n aszego w ieku O św iecenia. G ruby tom li­ stów pozw ala nam w niknąć w kulisy wielu spraw i spraw ek, a p rz y ty m w c ałą atm osferę życia k rakow skiego u niw ersy tetu pod koniec XVIII w. Osobno w publikacji francuskiej u k azał zw iązki Ja n a Ś niadeckiego z uczonym i francuskim i. (La c o rre ­

s p o n d a n c e de Jean Śniadecki avec les sa v an ts français,

1781— 1798, publiée p a r Al. B irk en m ajer et L. K am ykow ski. — O rg ano n t. II).

Nie po rzu cając dobrze znanego terenu XVIU w., coraz w ięcej zajm o w ał się K am ykow ski lite ra tu rą XVIÏ w. D uża ro z­ p ra w a o sielance polskiej (Księga zbiorow a ku czci Ig. C h rz a ­ now skiego, K raków 1936) to nie ty lko nowe postaw ienie te ­ m atu, o p arte na p o rząd n ym zapoznaniu się z litera tu rą zacho­ dniej E uropy, to za ra z em w ytknięcie now ych dróg, jakie u k a ­ z a ły się z chw ilą w łączenia sielanki w now e zw iązki gen e­ tyczne. D otych czas trak to w an o sielankę — sit venia verbo — naiwnie, K am ykow ski p rzestud iow aw szy m ateriał p orów naw ­ czo w y k azu je szczególną postaw ę sielanki wobec życia, po­ staw ę k ry ty c z n ą , p okrew ną stanow isku sa ty ry . P rz y takim sp ojrzeniu na rolę sielanki ro zsz e rz a się b ardzo daleko h o ry ­ zont b ad acza i daje szereg rzeczyw iście now ych zw iązków , bo i przedm iot badania ro zsz e rz y ł się niepom iernie. Z aznacza K am ykow ski w końcu ro zp raw y , że „na sy n tezę zaw eześnie a na w y czerp an ie tem atu jeszcze zam ało “, jednak ze sta n o ­ w iskiem jego będzie m usiała się liczyć k a ż d a próba o p raco­ w an ia drobnego choćby fragm entu dziejów polskiej sielanki. S am inicjator za ją ł się z a ra z potem D afnidą T w ardow skiego (S p raw o zd an ia P. A. U. 1937), a w ojenne lata zapełnił p racą nad elem entam i polskiej kolędy.

Ze studiów nad wiekiem XVII na szczególną uw agę za­ sługuje m onografia o K asprze T w ardow skim (Kraków, P . A. U. 1938). Jak i dla czego au to r „L ekcyj K upidynow ych“ stał się' w y znaw cą „Pochodni m iłości bożej“, problem to niepospolicie ciekaw y, zw łaszcza że sam T w ardow ski to poeta minor, sk u t­ kiem czego w poezji jego bard zo w y raźn ie w idać cechy nie ty le indyw idualne ile typow e. Dla dziejów polskiego baroku i m o­ ty w ó w jem u szczególnie m iłych jest studium K am ykow skiego b ard z o w ażne: e ru d y c ja b ad acza pozw ala nam śledzić ciekaw e

(5)

Ludwik Kamykowski 1 8 7

pokrew ieństw a poezji T w ardow skiego zarów no z trad y cjam i petrark izm u jak rom ansu alegorycznego. Poniew aż zaś syn k raw ca Sam borskiego praw ie całe życie w środow isku m ie­ szczan krakow skich spędził i Sodalicji M ariańskiej był człon­ kiem, studium o jego poezji szczególnego nabiera znaczenia. Boć jeszcze w kilka dziesiątków lat po jego śm ierci zwykli kupcy krak ow scy , jak M arkow icz c zy Zajdlic, u rz id z a li sobie p r y ­ w atne k o n ku rsy literackie, dając dowód ciekaw ym a k u ltural­ nie bardzo w artościow ym trad ycjo m literackim . Na tym tle stu ­ dium K am ykow skiego ośw ietla n a m interesujące problem y do­ tyczące zarów no recepcji m otyw ów jak atm osfery literackiej środow iska, któ re dopiero w naszych czasach zajęły niektórych b ad aczy polskiej literatury.

Studium o St. S. Szemiocie (Pam iętnik Lubelski 1937) czy w ydanie Pism polskich Ł ukasza Opalińskiego (W arszaw a 1938) czy w reszcie o statn ia p raca o Janie Jakubie Trem beckim (Spr. P .A .U., t. XLV, Nr zbiorow y) — to tylko dow ody p rzeo ryw an ia na nowo sta ry c h , u g orujących terenów litera tu ry XVłI w. W ielka szkoda, że sw ych p rzez dobrych kilka lat p row ad zo­ nych studiów nad dziejam i i m otyw am i kolęd polskich nie mógł K am ykow ski ująć choćby w krótkim szkicu, bo nieprędko znajdzie się tak sum ienny znaw ca odpowiedniego m ateriału.

Je ste śm y dziś św iadkam i pewnej m aniery m otyw u la- m entacyj na tem at fatalnego położenia badacza naukow ego w Polsce. Życie K am ykow skiego w sw ym pow szednim toku było w łaśnie silnym , choć nigdy nie w yrażony m przeciw tej m anierze protestem . W ciężkich w arunkach życia nauczyciel­ skiego, o barczony p rac ą szkolną, nigdy nie narzekał, tylko p ra ­ cował. M ałom ówny, m oże dla mniej z nim zży ty ch nieco m ru ­ kliwy, k ażd ą wolną chwilę pośw ięcał ślęczeniu nad książkam i czy rękopisam i. Z ainteresow aniam i w ybiegał bardzo chętnie w teorię i historię sztuk plastycznych, bo i sam kiedyś próbo­ w ał pendzla i każde ro zrastan ie się pola studiów d o starczało mu wielkiej radości. O efekty zew nętrzne i kupony pow odzenia nie dbał. B ard zo p raw y a uczuciowo delikatny, całe zadowolenie m iał w tym , że robił sw oją robotę, że mógł puścić cugle swej pasji poznaw czej. Dla tego też nie rozum iał k ry ty ch chodów i zręcznych zabiegów, a sko ro się z nimi we w łasnym życiu spotkał, p rz y k ro był dotknięty tak nielojalną g rą ludzi, którzy też powinni byli pam iętać o dewizie „Nil nisi verum “. P ra cę sw ą naukową, służącą bezw zględnie praw dzie pojm ow ał nie jako przyw ilej, lecz jak o obowiązek i radość, dlatego też tyle było p ro sto ty w jego zaw ziętej służbie obowiązkowi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Schemat rozwiązywania modeli typu Inforum. Źródło:

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

[r]

wać się do organizm u nie tylko drogą pokarm ow ą, lecz także i oddechową, następnie ulega kum ulacji we w szystkich tkankach (również i w tk an ce kostnej),

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do