• Nie Znaleziono Wyników

Praca Mirosława Dereckiego w Kamenie - Józef Zięba - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca Mirosława Dereckiego w Kamenie - Józef Zięba - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JÓZEF ZIĘBA

ur. 1932; Powrusk, Wołyń

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Mirosław Derecki, Kamena, PRL, życie kulturalne, życie literackie

Praca Mirosława Dereckiego w „Kamenie”

Współpracowałem wtedy z „Kameną”. Mirek nie był jeszcze z nią związany, tylko raczej z teatrami (kulowskim), kabaretem i recytacjami. Jego talent doceniła pani Maria Bechczyc-Rudnicka, redaktor naczelna czasopisma. Zaangażowała go do

„Kameny”. Było to dziwne stanowisko – niby redaktor techniczny, niby chłopiec na posyłki. Jakiś czas funkcję tę pełnił Zbyszek Stepek. Nie pamiętam, czy Mirek debiutował wtedy jakimś artykułem, nie zwróciłem na to uwagi.

Spotykałem go w redakcji, z tym że grono redaktorów było trochę zamknięte: pani Bechczyc-Rudnicka, Kazimierz Andrzej Jaworski, Konrad Bielski, czasami pojawiał się Wacław Gralewski. „Kamena” mieściła się na ulicy Granicznej, w lokalu Związku Literatów Polskich. Przychodziłem tam z jakimiś materiałami, coś publikowałem. Klub Literacki stanowił trochę przybudówkę młodzieżową przy Związku Literatów. Pani Bechczyc-Rudnicka organizowała spotkania towarzyskie na tematy literackie i myśmy tam dyskutowali przy lampce koniaku czy jakiegoś innego trunku.

Mirek w „Kamenie” nie czuł się zbyt dobrze. Nieraz gdy go spotykałem, to skarżył się na Marka Jaworskiego, że ich za bardzo ustawia. Już kiedy zachorował (to była choroba, przez którą miał bardzo spuchniętą twarz), spotkaliśmy się w Warszawie.

Zaczęliśmy rozmawiać. Uskarżał się na Marka Jaworskiego, że nie mogą się porozumieć. Ich zainteresowania się nie zbiegały – Marek Jaworski był bardziej partyjny, a Mirek był człowiekiem raczej otwartym poza tymi kręgami. Redaktor naczelny „Kameny” chciał utrzymać jakąś linię. Ustawiał swoich redaktorów. Dawał im zadania, które musieli podejmować, chociaż nie bardzo mieli na to ochotę. Mirek żalił się też, że przy spotkaniu, kiedy już był bardzo chory, Marek Jaworski go zapytał:

„Jak tam sobie radzisz?”, na zasadzie żartu. Był bardzo tym rozgoryczony.

(2)

Data i miejsce nagrania 2016-01-08, Lublin

Rozmawiał/a Joanna Majdanik

Transkrypcja Maria Buczkowska

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na wysokości liceum Staszica (dzisiaj już jest taki inny, ale tam całe lata był przecież kiosk, który był dobrze zaopatrzony właśnie też w prasę literacką, też w latach

Najgorsze było, że Leszek położył ją, a ja bez przerwy cięgi zbierałem, bo jak się z chłopakami z Warszawy spotykałem, a to wszystko siedziało, warszawka siedziała w

Ja przychodzę, widzę, że jest mama, ucieszyłem się, mówię - mamo jestem, a mama tak spokojnie do tych gospodarzy mówi: „A mówiłam wam, że duch Józka mi się ukaże”,

Ona też była odpowiednio ustawiana, trochę inaczej niż cegła, która była zwożona bezpośrednio w danym dniu produkcji. Tamta była trochę bardziej wyschnięta i ustawiana w

Tu nawet w samym Janowie, ja pochodzę z Janowa, mieszkam w Janowie i część kolegów, akurat należymy do tego koła z Janowa, mimo, że w Janowie jest [też inne] koło, ale jakoś to

Jeśli coś jest nie tak, jest złośliwa rodzina, ma się na deszcz albo jest nieodpowiednie ciśnienie, wtedy nie ma śmiałków.. Trzeba

Jeżeli coś trzeba było wyrwać, to było wszystko reglamentowane - to opowiadali zaopatrzeniowcy, że jak ktoś miał słabą głowę, to nie miał po co jechać.. Tam musiał

Ja tam byłem brygadzistą, to znaczy jak ludzie szli na scenę i jak schodzili ze sceny, musiałem dopilnować, żeby każdy był na swoim miejscu.. Ja pilnowałem