• Nie Znaleziono Wyników

Odbiorcy i rynki zbytu - Czesław Marciocha - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odbiorcy i rynki zbytu - Czesław Marciocha - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CZESŁAW MARCIOCHA

ur. 1949; Włodawa

Miejsce i czas wydarzeń Hańsk, współczesność

Słowa kluczowe Projekt Rzemiosło. Etos i odpowiedzialność, wikliniarstwo współcześnie

Odbiorcy i rynki zbytu

Głównym odbiorcą uprawianej przeze mnie wikliny była Cepelia lubelska. Zmiana ustroju państwa [po 1989 roku] spowodowała, że padło szereg spółdzielni

wikliniarskich, między innymi zbankrutowała Cepelia i postawiono ją w stan likwidacji.

I wtedy zaczął się problem ze znalezieniem kupca na surowiec wiklinowy bo Cepelia na przykład miała i w Biłgoraju zakład plecionkarski, i we Włodawie, i w Puławach, i na obrzeżach Lublina też był zakład plecionkarski. W Radzyniu [jak wspomniałem] był zakład przetwórczy, który gotował wiklinę, parzył, gotował i korował. I z chwilą

likwidacji tych zakładów urwał się zbyt. Miałem problemy przez pewien czas ze sprzedażą. Od Cepelii odkupiłem –bo miała własne plantacje - plantacje w gminie Sawin, dość dużą plantację bo miała siedemnaście hektarów. Ogółem to ponad dwadzieścia cztery hektary, z tym że część to były bagna i zarośla. Za czasów PRL-u były państwowe zakłady, istniało dużo spółdzielni wikliniarskich. Na przykład na Wschodzie były słynne dwie spółdzielnie wikliniarskie, olbrzymie, największe:

w Rudniku nad Sanem „Wikplast”–i tam było główne serce wschodniego przemysłu wikliniarskiego, który bardzo dobrze prosperował. Wyroby z wikliny produkowane były na nasz polski rynek i na eksport. Główna siedziba Związku Plantatorów i

Spółdzielców Wikliny mieściła się w Poznaniu –ale eksportowa –w Zbąszyniu pod Poznaniem, gzie był skład celny. To tam były olbrzymie magazyny i wszystkie wyroby wiklinowe z całego kraju: meble, kosze, maty czy drobna galanteria były zwożone i ładowane w wagony i wysyłane na Zachód: do Niemiec, Francji. W tym czasie w Polsce przemysł wikliniarski rozwijał się bardzo prężnie. Dopiero w latach

dziewięćdziesiątych - chińszczyzna zaczęła zalewać Europę. A tak, to Polska

dominowała w sprzedaży wyrobów wiklinowych. W latach osiemdziesiątych przyszła moda na lakierowanie wyrobów z wikliny, które miały być trwalsze –i że z połyskiem –to ładniejsze. Ale dobrzy wikliniarze, którzy się znają na tym, to uważają, że

najbardziej ekologicznym produktem jest wiklina nie lakierowana, tylko taka

naturalna. Po przemianach ustrojowych i po moim odejściu ze spółki w Radzyniu nie

(2)

zrezygnowałem z uprawy wikliny i nadal ją uprawiałem. Podjąłem współpracę z jedną ze spółek działających na bazie spółdzielni wikliniarskich w Rudniku. I z jedną z tych spółek cały czas utrzymuję kontakt, kooperuję. Oni zabierają ode mnie wiklinę, jako surowiec. Oni też w pewnym momencie, w roku dwutysięcznym, zaproponowali współpracę w zakresie produkcji płotów z leszczyny –że takie zapotrzebowanie na rynku zachodnim powstało –jako produkt ekologiczny. Zaproponowano leszczynę i ja najpierw skupowałem leszczynę, a oni te płoty wyrabiali w rejonie Rudnika nad

Sanem. Byłem ich pośrednikiem. Szukałem ludzi, którzy tą leszczynę pozyskiwali czy ze swoich lasów, czy z państwowych. Skupowali ją jako produkt uboczny - bo

leszczyna nie jest surowcem stolarskim - ale chwastem leśnym. A potem nawiązałem współpracę z Nadleśnictwem Włodawa i oni wyrazili zgodę żebym pozyskiwał na terenie Nadleśnictwa tę leszczynę. Wykupiłem więc asygnatę i do dnia dzisiejszego pozyskuję ją z lasu –bo nie ma plantacji leszczyny. Produkuje się z niej płoty, a te najbardziej chodliwe muszą być duże : metr osiemdziesiąt na metr osiemdziesiąt, takie przęsła olbrzymie i każdą ilość jaką wyprodukuję, to sprzedam. Największy zbyt jest w Anglii i Irlandii.

A wracając do zbytu wikliny, to miałem jeszcze propozycję, aby przed Wielkanocą palmy pleść i sprzedawać. Ale wiklina amerykańka nie produkowała bazi. Nie miała.

Bazie były raczej na tej wiklinie dzikiej. Ewentualnie pozyskiwało się je z innej odmiany –tak zwanej –konopianki. Ona miała bazie, a ta plecionkarska wiklina bazi nie wytwarzała. [Jako ciekawostkę powiem, że] konopianki najwięcej było zawsze nad Wisłą, tam były uprawy tej wikliny i pozyskiwana była na tak zwaną faszynę czyli wyplatany budulec do umacniania brzegów Wisły. To była wiklina kilkuletnia i jej się nie kosiło w jednym roku tylko musiała przynajmniej rosnąć dwa, trzy lata, aby powstały dość grube i mocne kije. Dopiero wtedy się je wycinało i używało do wyplatania i umacniania brzegów rzeki.

Data i miejsce nagrania 2012-01-17, Hańsk Rozmawiał/a Piotr Lasota, Piotr Sztajdel

Transkrypcja Katarzyna Kuć-Czajkowska, Jolanta Mączka

Redakcja Małgorzata Maciejewska, Jolanta Mączka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

już nie daleko domu był, i ruszył – już otrzeźwiał, bo był pijany był – ruszył szybko, żeby to zostało coś za nim.. Ale ii, słuchał, że coś leci za

To w tysiąc dziewięćset siedemnastym roku, to takie był… yyy Obara Bartłomiej, co on takie rzecy różne robił, taki fachowiec był – cieśla.. To on zastosował

Ale jeszcze jakoś doleciałem i przypomniałem sobie, że tam koło kuchni zawsze wiadro z wodą było. No, udało się, że nie spaliła się ta chałupa, ale już dym to przez

Moje dzieciństwo w Biłgoraju do wybuchu wojny było dzieciństwem szczęśliwym, ponieważ miałem szczęście urodzić się w rodzinie, która była bardzo dobrze ulokowana w

Później jak się habilitowałem i dostałem tytuł docenta, to też chyba przez rok albo trochę więcej byłem na stanowisku adiunkta, mimo że miałem tytuł docenta czyli samodzielnego

Słowa kluczowe Śmierć Stalina, Józef Stalin, PRL, nadzieja na zmiany, stan wojenny, projekt Lublin 1944-1945 – trudny fragment historii.. Śmierć Stalina i nadzieja

Pamiętam, tam były ople, fiaty, polskie fiaty były nawet, jakieś fordy, takie różne przedwojenne samochody, takie wygodne.. [Taksówek] nie posiadali zamożni, tylko jeździli

Tam ile lat mieszkałem to nie wiem, bo później większe mieszkanie trafiło się na obecnej ulicy 6 Sierpnia, tam myśmy mieszkali do wybuchu wojny w 1914 roku.. W czasie