• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 5, nr 11 (12 marca 1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 5, nr 11 (12 marca 1933)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

„Humor — to zdrowie". Warszawa, dnia 12 marca 1933 roku. Cena numeru 20

N um er p o św ię c o n y spraw om „ p alącym ”

Hitler: Huzia piesku!... teraz cię już mogę spuścić ze smyczy.

(2)

‘O >>

'£ N O u

V3 O

\ O U

2

hLD

•5 >>'O tS J3 C

nj J3

(3 u

- s f § C -N __ 4) nr

n ■—;

“ S c

^ . 2 . 2 k< -t— > rj O O £ S -S e 2 *-• Q)

<N

Ph

ł 2 £

WICEK I WACEK.

— Wiesz Wicek, jadłem wczoraj jo­

K O M P L E T Y Z R O K U 1 9 3 1 i 1 9 3 2 jo-gularz! —■ Jakto: jojo-gularz?

— A no tak, bo po zjedzeniu, zaraz się wracał... do góry.

—■ Po całych dniach gram ci tera wbilard.

— Co ci znów wlazło do głowy?

_ Bo w tych kryzysowych czasach nie pozostaje nic innego człekowi jak kula.

Ś w ia t n a opak

czyli odbicie w krzywem zw ier­

ciadle.

Jednoaktówka w 5 odsłonach.

Odsłona I.

(M o n a c h ju m , tłu m y w ita ją o- k r z y k a m i „ h e il H itle r ! " , w c h o ­ d z ą c e g o n a m ó w n ic ę k a n c le r z a N ie m ie c ).

— B r a c ia ! Ś w ię c im y d z iś p a ­ m ię tn ą ro c z n ic ę p o d p is a n ia T r a ­ k t a t u W e r s a ls k ie g o , Z a nic. w ś w ie c ie n ie d o p u ś c im y d o z d e p ­ t a n i a z a w a r o w a n y c h in n y m l u ­ d o m p r a w ! R ó w n o ś ć , b r a t e r ­ s tw o i z g o d a , n ie c h a j ży ją ! p o la - c y !!!

O k r z y k i: B ra w o ! N ie c h ży ją!

H e il H itle r!

Odsłona II.

(S a la p o s ie d z e ń S y n d y k a tu P r a s o w e g o , P u b lic y ś c i, lite r a c i, d z ie n n ik a r z e G ło s z a b ie r a r e ­ d a k t o r „ N a s z e g o P r z e g lą d u " p.

S z w a lb e ).

— W z u p e łn o ś c i z g a d z a m się z w y w o d a m i s z a n o w n e g o p r z e d ­ m ó w c y , k o ł. N o w a c z y ń s k ie g o , k tó r e m u za p ię k n y r e f e r a t o m e c h e s a c h , n ie c h a j m i w o ln o b ę d z ie z te g o w y s o k ie g o m ie j­

sca, z ło ż y ć w y r a z y u z n a n ia ...

„Potrzeba jest matką wynalazków...

a wynalazki są przyczyną kryzysu. J e . szcze jedna tragedja nieświadomego macierzyństwa" — powiedział Boy-Że­

leński,.

Odsłona III.

( B a n k ie t z b r a ta n y c h p a r ty j B B i O p o z y c ji. W s e r d e c z n y c h u ś c is k a c h p r z e ś c ig a ją się p o s.

D m o w s k i i p o s. S a n o jc a , m in.

J ę d r z e je w ic z i p o s. S tr o ń s k i.

P o s e ł R y b a r s k i, w z n o s z ą c k i e ­ lich) :

— N ie z w y k le u r o c z y s ty d z ie ń d z iś ś w ię c im y . W s z y s c y ś m y za b u d ż e te m g ło s o w a li. G o s p o d a r ­ k a k o le g ó w z BB. je s t b e z z a ­ rz u tu . B ra w o , v iv a t, c r e s c a t, flo ­ ra t S a n a c ja !!!

V iv a t!!( V iv a t!!!

Odsłona IV.

(T łu m u r z ę d n ik ó w m a g is tr a c ­ k ic h c z e k a n a d e c y z je p r z e ł o ż o ­ n y c h , Z ja w ia się w o ź n y i c z y ta ):

— „ N a o s ta tn ie m p o s ie d z e n iu m a g is tr a tu z a p a d ło n a s tę p u ją c e p o s ta n o w ie n ie : Z d n ie m 1-go m a r c a r. b. p ła c e u r z ę d n ik ó w z o s ta ją p o d w y ż s z o n e o 25°/o.

K a ż d e g o 1-go su m y n a le ż n e b ę ­ d ą w y p ła c a n e p r z e z k a s y B a n ­ k u P o ls k ie g o .

Odsłona V.

(U lic a , g a z e c ia rz , tłu m ).

G a z e c ia r z : D o d a te k n a d z w y ­ czaj... -

DZIAŁ OFIAR.

N ie c h c ą c p o z o s ta ć w ty le z a in n e m i p ism a m i, R e d a k c ja n a ­ sz a o tw ie r a z n u m e re m d z is ie j­

szy m ,,D z ia ł O f ia r “ , p r o s z ą c u - siln ie n a s z y c h S z a n o w n y c h C z y ­ te ln ik ó w i s y m p a ty k ó w o p o p a r ­ c ie n a s z e j a k c ji w p o s ta c i d a t ­ k ó w p ie n ię ż n y c h , o ra z w s k a z a ­ n ia ty c h j e d n o s te k c z y i n s t y t u ­ cji, k t ó r e w o b e c n y c h c ię ż k ic h c z a s a c h n a jb a rd z ie j p o tr z e b u ją p o m o c y ze s tr o n y s p o łe c z e ń ­ s tw a :

Na iundusz wyborczy klubu BB.

(p o tr z e b a o k o ło 8 m ilj. zł.).

,,P a ń s tw o w ie c “ s k ła d a — 15 g ro s z y ( z ia rn k o do z ia r n k a , a z b ie rz e się t e o sie m m iljo n ó w — w y b o ry z a p a s e m !).

Na pogrzeb „Autonomji U niw er­

syteckiej".

A , A.. ( A n ty p a ń s tw o w a M ło d z ie ż A k a d e m ic k a ) g r. 12.

Na pomnik wdzięczności dla sanacji.

( J a k o e w e n tu a ln e m ie js c e d la p o m n ik a , p r z e w id z ia n y je s t B rz e ść n. B u g iem ) — P o s e ł W . i P- gr. 8.

P r z e c h o d z ie ń : P s s t, m a ły , daj te n d o d a te k . C z y ta :

„ W ię k s z o ś c ią g ło s ó w o p o z y c ji u s ta w a o re fo rm ie s z k o ln ic tw a z o s ta ła u c h w a lo n a .

K u r ty n a — K o n ie c .

POKOJOWE METODY HITLERA.

Za dużo zgrzytów w tej melodji.

(3)

Nr. 11 Ż Ó Ł T A M U C H A •3

„CZYTAJCIE KUPCY!" SĄ JESZCZE DOBRZY KLIJENC1 N A ŚW1ECIE!

POLICJANT: Panowie, proszę się rozejść! Nie robić zbiegowiska!

PRZECHODZEŃ: Panie władza, co tu się stało, czy kogo rozjechali, czy też manifestacja akademicka?

M AŁY JAŚ: Mamusiu, kto jest ten pan, co tak dumnie kroczy, za co mu się ludzie kłaniają... a może to jaki poseł?

KUPIEC: Cicho, sza! To jest gość, który u mnie kupił trochę towaru i ZAPŁACIŁ GOTÓWKĄ! Ja chyba

zwarjuję z radości! To jest sen!!!‘ 1 .

HOCKI — KLOCKI

Na zniesienie autonom ii wyższych uczelni, kury odpow iedziały zniesieniem cuchnących jaj...

V ice-m inistrem O pieki Społecznej został m ianow a­

ny poseł Duch. O by się nie spraw dziło pow iedzenie, że „z nowym duchem, now y ruch"...

W najbliższym dzienniku u staw znajdzie się pono d e k re t P rezy d en ta o zezw oleniu na handel w n ied zie­

lę. Jednocześnie zabroniony zostaje handel w sobo­

tę, jako dzień odpoczynku Żydów...

S praw a nowelizacji u staw y o państw ow ym fundu­

szu drogowym jest ta k obszerna, że należałoby ją ra-"

czej pow ieść-izacją nazwać.

Kobieta jest jak licznik samochodowy: raz „wolna", drugi raz „zajęta".

Istnieje projekt ośw ietlania nocą sk rz y n e k p ocz­

tow ych niebieskiem św iatłem . Koło Żydow skie w y ­ stąpiło z żądaniem dania św iatła biało-niebieskiego.

Tyle się ostatnio czyta o Z asp‘ie, że aż za,s(p)nąć można..,

Boy dom aga się w prow adzenie specjalnego m ini­

sterstw a reform kobiecych.

*

Dziwne to, ale praw dziw e: z „lekką" kobietą „cięż­

kie" pożycie.

ó N J T

o ’ 5 ’

C /O

o w o o N z z

CFl

O to

N

„NASZE“ ROZMÓWKI

— Czekawe, jak „nasze" posły będą przem aw iać w Sejmie przv tak ograniczonym czasie?

— G łupi ty: „N as" to nie obchodzi, na mówienie rekami czas nie jest ograniczony wszak.

— Je d n a k niektóre posły przem aw iają jak te lwy!

— Z powodu — odwaga?

— Nie, z powodu: — czują się jak w lesie.

Pan Fajdengang i Blumberg zrobili wspólnie „inte­

res", p rzy obrachunku jednakże Fajdengang jest nie­

zadowolony.

— Je że li sądzisz, — mówi Blumberg, — że ja cię oszukałem, możemy cały interes wycofać i tranzację unieważnić.

— Nie, o nie, mój drogi, — na to Fajdengang, — taki znów głupi nie jestem, ty sądzisz, że p rzy tern rozw iązaniu naszych interesów znów m nie nabierzesz.

w > a

I—I

M

0 0 ł—I c W

o

N

z

I—(

(4)

2 ®

w ee • CL _g N a

cd es a j

^5 i—

d S ® a , r . £ i

Cl

«J ' t>>2 1 s a 1 'xo ed «

£ * ’

*X S «

"-2

« u * ;

«_y t>» -

s * ~

M 25 r« *'> -

M —

<1 •» ’*■ *

<rł» Q-!"*

CJ

b r , t _ j

® 'X

*'r •*

r* t_>

h c «ł o *- N? H .-.

""

u o

*0 XJ S,

-rj 0 CJ O

< _

..

j d

.»** _u t>

c ® £

Łj

7v a *-* e^_d

m

o_. ■“

& 2

» Be

<a

<D W

* * o3 ®

► >>

.-s

•-< 'S

±d M

—, *—•

o ® f t g j G

« S

£ s

o S5>

fl « S S

£Ł g O <

— J e d n a z n ajw iększych w y ­ tw órni film ow ych a m e ry k a ń ­ skich „P a ra m o u n t" z b a n k ru to ­ w ała. J e s t to jed y n y film „ży­

ciowy" tej w ytw ó rn i, k tó ry k o ń ­ czy się bez... sakram entalnego

„H appy e n d ‘u"...

*

— H itler chce usunąć z N ie­

m iec 15.000 republikanów.

Zdaje się, że pragnie „on" u su ­ n ąć w ogóle c a łą „republikę".

*

— N asze te a try w y p ró b o w a ­ ły w szystkie nieomal sposoby, w celu zach ęcen ia publiczności d o częstszego odw iedzania tych lokalów — b ezskutecznie.

M ówim y „nieom al", gdyż nie w a rto jeszcze załam yw ać rąk est modus in rebus — w y s ta ­ w iać dobre sztuki!

*

— W ładze odm ów iły zezw o­

lenia n a urządzenie w iecu p r o ­ testacy jn eg o w zw iązku ze zniesieniem autonom ji w y ż ­ szych uczelni.

O dm ow a ta tło m ac z y się w i­

docznie troską o zdrowie k o ­ chanej m łodzieży, aby się „Broń B oże" nie przeziębiła, m anife­

stując pod gołem niebem 1 w ta k niepew ne pogody... i w obliczu—

sikaw ek.

*

— M iędzynarodow a K onfe­

rencja P ra c y żąda w p ro w a d z e ­ nia 40 godzinnego tygodnia p r a ­ cy.

Nasi przem ysłow cy, słynni ze swego liberalizm u, idą jeszcze dalej i w tro sce o dobro ro b o tn i­

ków , w w ielu gałęziach p rze m y ­ słu nie pozw alają im praco w ać naw et... 1 godziny w tygodniu.

*

— R ząd zap ro jek to w ał w p ro ­ w adzenie „F unduszu P racy ". Z w pływ ów z now ych p o d atk ó w urządzi się prace dla b e z ro b o t­

nych.

M ożeby zatrudnić tym czasem b ezrobotnych przy inkasowaniu w pływ ów na ten fundusz? Czyż m oże być cięższa p rac a ? ...

KRAKOWIACZKI

POLITYCZNE.

W sejmie sta ł się całkiem

„Sejm ow y" bałagan, Niczem na jarm ark u Z jarzynam i stragan.

W „straganie" tym Bebe, T ak pew nie d la w praw y, S tw arza do u ży tk u K oślaw e ustaw y.

*

W jednym znanym k raju P rzed m inistra gmachem, J a k iś człow iek k iw ał G łów ką sw ą z rozm achem . A gdy grupa ludzi

W około urosła, W te d y on pow iedział, Że czeka na... osła.

O statniem i czasy

T a k się jakoś stało, — G rubych się kilka k antów U nas udało.

Nie jest to w esołe I źle się już dzieje, — G dyż gdzie ty lk o spojrzeć, To wszędzie... złodzieje!

* S palenie „R eichstagu"

Zbyt jasnym dowodem , Że w ielka gangrena J e s t m iędzy narodem . Spodziew ać się m ożna Po k raju H itlera,

O STATN IA DESKA RATUNKU (w dobie ankiet).

Podobno głowacze sanacji, nie mogąc znaleźć odpo­

wiedzi na „palące" pytanie: „Jak zwalczyć kryzys?", rozesłali je w formie ankiety po wszystkich przed­

szkolach, uważają, że może tym sposobem osiągną wreszcie trafne rozwiązanie problemu.

Że p ręc iu tk o spłoną

W Niem czech w szystkie... zera.

Że się ciągle tłuką,

Rzecz to całkiem zdrożna, Dla nas jest nauką,

J a k robić... nie m ożna!

Gdy się zapałkam i Bawi jakiś w arjat, W inien się nim zająć Tylko '— kom isarjat!

PRZYSŁOWIA W PA RAFRA­

ZIE.

„Kto smaruje, ten jedzie".

Bardzo słuszne to zdanie, Lecz pow staje pytanie:

K iedy człow iek jest w biedzie, S kądże sm aru dostanie?...

WYRAFINOWANA ZEMSTA.

— Panie, jak będziesz mnie pan d łu ­ żej ta k gniewał i irytował, to podam - ję mej żonie nowy kapelusz, a wów­

czas będzieisz pan zmuszony i swojej żonie też zrobić taki drogi prezent,

POŻAR „REICHSTAGU".

W szyscy w iedzą doskonale K to te n gm ach podpalił, — ale T rzeba p rzecie być idjotą, Bolszew ikiem lub Helotą...

Chocaiż z resztą m niejsza o to, Je d n a k kto tera z uw ierzy, Że to są k u lte rtreg e rz y ?!

I

1

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A 5 Nr. 11

KRONIKA TOMOWA AGENCJI „ŻÓŁTEJ PIECHY

(Przegląd tygodnia)

ZAPISKI HITLERA.

AKT I.

Dostarczenie powodów do represji.

T rza pok azać ciężką łapę, Bo inaczej — zrobię klapę!

A le dusić bez pow odu?...

W ięc dostarczę zdrad dowodu.

AKT II.

Pali się!

Ha! złapałem winowajców, Podpalaczy, łotrów , zdrajców ! A resztow ać kom unistów, P ozam ykać socjalistów!

AKT III.

Boże, mój tron!

K łęby dym u, w ielki fajer, Biedny W iluś we łzach tonie;

— A ch ten H itler, straszny frajer

— Płonie loża i tron płonie!

AKT IV.

Nagroda za wierną służbę...

Nie płacz kajzer o tę szkodę, Będziesz w szak w ynagrodzony, J a też w ezm ę sw ą nagrodę Od Herm iny, twojej żony!

SŁOWNIK HUMORYSTYCZNY (ciąg dalszy)

KANTYCZKA — w yznaw czyni nauki K anta.

K A RA T — p rzestępca, k tó re g o nie ominie zasłużona k ara.

KA RA W A NIARZ — dow ódca k araw any.

KARCIĆ — grać w k a rty . KA RTA CZ — gracz w k arty . K A RN A W A Ł — złoczyńca, od­

siadujący w ielką ilość kar.

KATARYN KA — dziecko, c ie r­

p iące na chroniczny k a ta r.

K A W A L E R JA — tow arzystw o, zapijające kaw ę.

KASZEL — stale jedzący kaszę.

K A TED RA — w yższa uczelnia dla katów . K A NA PA — niew inna ofiara

miłości.

K A PITU ŁA — kobieta, k tó ra skapitulow ała.

KARZEŁ — inaczej sędzia, ten k tó ry karze.

K A SA C JA — inaczej kasjerka, (c. d. n.).

N- CX Cu

'C a . 3 po co

3 'K 3 . O o rt- 03

<S SI

< <<

3! «

•— 3^

S ® S S

O

'O 3 ro 3T

?o cn 3

NA POCZCIE W MIASTECZKU.

— Przyniosłem panu list do wysła­

nia.

■ —■ Dobrze, ale tu musi być wymie­

niona ulica i numer domu.

— Jak się ta ulica nazywo, to ni­

by — nie wiem, ale jak pan póńdzie tu nalewo tom wielgom ulicom, a ko­

ło szynku skręci naprawo, to właśnie drugi dom od brzega z prawej ręki jest toten, co na liście.

„NASZE" ROZMÓWKI.

— No, co pan powiesz, panie Fajdengang co do te p o d p a le ­ nie „R eichstagu41 w B erlinie?

D obra ro b o ta co?

— Zapew ne, zagraniczna r o ­ b o ta en gros. U nas naw et tego nie potrafią zrobić! O t kiepskie naśladow nictw o n a m ałą skalę, dam panu p rzy k ład : chcieli p o d ­ palić m agazyny B anku C ukrow ­ nictw a w e Lwowie, to tylko o- sm aliło się p a rę w orki z cukrem i koniec. Zjawi się ta k i m ały ło ­ buz i chce naśladow ać dużego łobuza i to za co, się p y tam ? Za głupie 10 w agonów cukru, k tó ­ re „p rzypadkow o11 zginęły.

T andeta. W arszaw ska robotaf psza krew !

BRAK GALANTERJI.

Młoda dama (w czasie wycieczki roz­

marzona): Ach panie profesorze, coby nam też opowiedział ten stary dąb, gdyby mógł mówić?

Profesor: Powiedziałby proszę pani:

przepraszam moja łaskawa pani, jestem lipą...

praktyczny .

Wieśniak (budząc lekarza w nocy):

Panie konsyljarzu, wstawajcie, moja baba bardzo chora, musi konsyljarz ze mną jechać.

Lekarz: Czy sprawa jest tak poważ­

na i pilna?

Wieśniak: No, nie tak bardzo, tyl­

ko, że w dzień, to moja śkapa nimo cza- szu.

KĄCIK P R A SY K RA JO W E J

„ROBOTNIKA

„Biały tydzień" Robotnika. j „Robotnik" fp. Niedziałkowski).

N m oo O

cn

as N as 3 as >

F 3 Cc

as 5 O c— <.

as

5 w

)>3

(6)

S K R Z Y N K I D O P R Z E S Y Ł E K P O C Z T O W Y C H w sz e lk ic h w y m ia ró w , d re w n ia n e i p u d e łk a te k tu ro w e p o cenac h n a jn iż ­ sz y ch . Hurt i de ta l. Ods przedawcom w y so k i ra b at . W a r sz a w a , W a r e c k a Nr. 5 w p o d w ó r z u .

MONIEK

MÓWI PRZEZ TELEFON...

Karnawał minął, teraz mamy...

śledź! Pozwóleie więc państwo, że wam wobec tego faktu zaśpie­

wam coś aktualnego, o ten śledź aktualnościowy:

P io se n k i Mońka:

Nie jestem ja odw ażnik, ni żaden też sportow iec, Się rzad k o też oburzam —

więc się pan jed n ak dowiedz, Że kiedy się w ynurzam —

w ted y wie k a żd y sobie

Co moje serce gniecie, co leży na w ątrobie...

Gdy piszę czułe słowa, mi rę k a aż się trzęsie, I w oczach mi się troi — mam

jakąś wizję złudną, Mam w ieczne pióro w ręku,

a miszlę, że to gęsie...

— Ju ż wiem!— To jest n a tc h n ie ­ nie, co mam po sztuka mięsie!

Refrain.

Bo mieć natchnienie — to w ielka rzecz, N aprzykład — ja go mam!

A co jest Tuw im ? — On jest śledź, J a go przew yższam w przód i wstecz!

Po długim dość urlopie zaczy­

nam znów swe trele, J a k m ożno dziś wypocząć, gdy

tego życia cele Się stają m odne łącznie ze

złotem — oczywiście!

Z paskudnej sytuacji nie wiem, jakie jest inne wyjście Sanacja ludzi nęka, i k ażdy na

coś stęka, Tern gorzej, że jest cisza: — się

ciszy bojem, lękam , A nuż to jest przed burzą,

żebym był takim zdrow y?

Dziś trzeb a m inki w przyszłość—

i na to być gotowym!

To, ow o i tam to...

W czasach ogrom nych aspiracyj i politycznej głu­

piej ery okro p n y kw ik się stał w sanacji, i p o ­ biegł hen — do strato sfery .

Ot, na w arszaw skiej ,,Polibudzie“, — proszę mi w ierzyć — p raw d a szczera! w idzieli pono w szyscy ludzie kuzynka p a n a imć H itlera...

P ro siak ogrom ny szalał w holu, — okropne działy się w ypadki, woźni z nim w alcząc jak na polu, w s tra ­ chu gubili swe m anatki.

Rzecz jedna była śm ieszna tak a , — co pierw szy ra z się u nas zdarza, — że na p o śladkach u pro siak a było nazw isko... dygnitarza.

Jap o ń czy k Chiny m ocno gniecie, skórę porządnie im garbuje, — w ięc w rzask okropny w całym św ię­

cie, gdyż C hińczyk z pola ustępuje.

Z p ań stw k ażde swoje k ły w yszczerza, na odsiecz p rę d k o się szykuje, — lecz fakt, że tylko do W y b rz e ­ ża każde w olniutko spaceruje.

W ięc nic dziwnego, że Jap o n ja gwiżdże na w szy st­

ko to przez zęby,—jej już n a W schodzie hegem onja,—

a innym... fajkę da do gęby.

Czas się pogodzić już z tym losem, że tam , gdzie w alk a żółtych św iatów , nie trz e b a pchać się ze swym nosem, — zostaw ić Azję dla A zjatów !

G dy się na starość trzęsie głow a — pisz Bracie w prost do H agenbecka, ten, p rzeczytaw szy tw oje słow a, przyśle już swego ci człow ieka.

Bo mieć złotego — to w ielka rzecz, A mnie go w łaśnie brak!

Ju ż nie wiem jaki sm ak ma śledź — To jest faktyczny fakt!

ZAWZIĘTY.

— Szanowny pan jest zapewne za­

wziętym myśliwym?

— Tak, naturalnie! Juzem puścił na dziady dwa towarzystwa ubezpie­

czeniowe od wypadków.

BEZCELOWE,

— Że też Pan Bóg nie spuści poto­

pu, ażeby ukrócić te różne łajdactwa, jakie ludzie wyprawiają.

— Niestety, bezskuteczne wyniki po­

topu poprzedniego sprawiły to, że nie warto powtarzać eksperymentu.

CO ZNACZY GŁÓD.

— Piszą w kresowych gazetach, że na linji granicznej wilki pożarły tej zimy patrol bolszewicki.

— Biedne zwierzęta, głód jest stra­

szną rzeczą!

CZŁOWIEK INTERESU.

Szef (do urzędnika) — Panie M-, syn naszego klijenta żeni się, niech mu pan wyśle depeszę z najserdeczniej - szemi życzeniami i niech pan wpisze tę depeszę na 'jego konto.

I z nim m łodego w n et m adryla, co w śród m ałp z d ro ­ wo tam się chow a i, choć podobny do goryla, w sam raz jest, jak dla W oronow a.

I gdy się poddasz operacji, — m łodym zostaniesz w d w a tygodnie, zapom nisz b rac ie o sanacji, i piec cię m ocno zaczną spodnie...

Jeśli uw ażasz, że zadrogo, za m ałpę płacić ta k m o­

row ą, to możesz znaleźć sobie kogo, co m ałpę w ska- że ci krajow ą...

A G EN T OGŁOSZENIOW Y.

Typ to jeszcze całkiem świeży, bardzo mało więc go znamy, Jest to wytwór naszych czasów, naturalny syn reklamy.

Rekrutuje się wśród ludzi, pełnych żądzy od powicia, Co na błędne wszedłszy drogi, roztrwonili dary życia Z nich niejeden może mieszkał w pałacyku, nie na strychu, Miał majątek i zdolności, lecz utopił to w kielichu.

Dziś spryt tylko im pozostał (w nich życiowych niema głupców) I z tym sprytem swym praktycznym są postrachem wszystkich

kupców.

Jest obszerną nadzwyczajnie ich pomysłów sprytnych sfera, Aby zdobyć ogłoszenie, agent w środkach nie przebiera.

Kupiec go się nie pozbędzie, choć się nieraz w głowę skrobie, Bo gdy drzwiami go wyrzuci, to on oknem wejdzie sobie.

Gdy zarobi grosza trochę, na hulanki zaraz straci,

W myśl dewizy: lekko przyszło, więc się człek tern nie zbogaci.

Nie wiem tylko z jakiej racji agent naszym stał się bratem,

Gdyż na liście lokatorów, zwie się zawsze... literatem?!

(7)

Nr. 11

DROBNE OGŁOSZENIA.

Kto chce zajść wysoko, niech się pofatyguje do p. Izydora KrempegO', na ul. Duży Widok 3, siódme piętro, w celu sko­

rzystania z przepowiedni i ho­

roskopów, omawiających życie przyszłe. Wizyta. 2 zł.

Hipolit Chyży, ul. Cicha 109.

Poszukuję miejsca do wszyst­

kiego. Znam się na ludziach, li­

czę się ze słowami, umiem robić dobre wrażenie i t. d. Mam wła­

snoręczne świadectwa, Marjanna Gips.

Szanowny Pan Złodziej, który ukradł mi chwilkę czasu, za­

pominając zamknąć drzwi po zabraniu futer, zechce mi tako­

wą zwrócić, za sowitą nagrodą.

Prof. Arystydes Oryginalny.

Ż Ó Ł T A M U C H A

DOBRY KLIJENT.

A d w o k at (do w oźnego): —• Czy byt tu jak i k lijen t?

W oźny: —■ w czasie p rzerw y o b ia­

dowej m usiał tu k to ś je d n a k być, p a ­ nie m ecenasie, gdyż znikło pańskie fu ­ tro z w ieszaka.

OSZCZĘDNOŚĆ PRZEDEWSZYSTKIIEM.

—■ Czem u ofiarow ałeś narzeczo n ej ta k i cienki p ierścio n e k zaręczy n o w y ?

— On b y ł znacznie grubszy i drogo kosztow ał!

__ ?

—■ A le już po ra z czw arty musiałem d a ć do u sunięcia w y ry te na nim litery.

RÓŻNICA.

—- J a k a jest ró żn ica pom iędzy n ie ­ w iastą i echem ?

—■ Echo, ta k jak i niew iasta, musi mieć sw oje słow o — na końcu.

—- A leż to n ie ró żn ica, lecz p o d o ­ bieństw o.

— Zaraz! tylko że echo odpow iada tylko w ów czas, gdy się d o ń mówi.

7

- a -i p K-

<“

O N 3

P

TJ O

3 o

o

P. Bombo: d ał nam Sz. P an do w y ­ b o ru d w a k rań co w e w yjścia: kosz... i inne p race.

M usieliśm y w ybrać, po głębszym n a ­ m yśle — to p ierw sze, d lateg o , że tre ść u tw o ru jest niejasn a Prosim y b ard zo o nine p ra c e .

P. Marjanowi L. Cieszym y się z p o ­ w ro tu „m arn o traw n eg o sy n a". Z am ie­

szczam y w bieżącym N -rze.

S tu d en to w i: P olecam y P an u tango o u staw ie akadem ickiej, zam ieszczone na o statn iej stronie. M elodja p o p u larn a, sło w a — aż n a d to n a czasie.

H

o

Z*

g -N O' r-ł-

p

ś l-H O -

o p- 3 - ° i* w

> Cu

•1 O

WLEJ-WSTAWIALSKI

MÓWI O WSZECHWŁADNYM ŚLEDZIU

Sza,., szanow ne zgrom adzenie! hipl... (oj, ta czkaw ka) skoń­

czył się w reszcie te n k...koniec k arn aw ału , cho-chociaż w ła śc i­

wie to w B -B erlinie dopiero się ro zp o czy n a p -p o c z ą te k k a rn a ­ w ału, bo jest ta m i w esoło i hucznie, p raw d ziw y kar-naw a*.

K to b y p o w ied ział, p -p a n ie d o b ro d zieju , że te n H itle r to ta k i k a rn aw alista, czy te ż p o p ro s tu kawaliisita... hip! (oj, ta czkaw ka).

T en człow iek m inął się z pow ołaniem , pow inien by ć agentem asek u racy jn y m w jakim Z ak ład zie W zajem nych U b ezpieczeń, bo um ie robić in te re sy na pożarach... to te ż mamy go w szyscy p -p a n ie d zieju w du-du-żem p-pow ażaniu.

T ak, tak , a u n a s zato w całej p ełn i z ap an o w ał — śledź!...

W szyscy są p o d znakiem śledzia, pow inniśm y nosić śledzia w b u ­ tonierkach! hipl... T aki p -p an ie p -p o ru ezn ik M -m arczew ski, czy te ż inny p u łk o w n ik m ostow y z M... m odlina, te ż w cinają tylko śledzika, a m ieli do tej p o ry f-fajny k arn aw ał, z tą k asą b aono- wą, albo też z różn em i forsam i od n arzeczo n y ch , a te ra z co?

Śledź!... a p rzy tem siedź! p -p an ie dzieju.

A le najw ięcej mi się u d a ła A m eryka, ...M okre S tan y Z jedno­

czone... V ivat! N iech żyje byczy chłop R oosevelt, n iech m u B o ­ zia do zd rów eczko, przynajm niej kam ień sp a d ł mi z se rc a . Tam te ż p o trz e b n y b ęd zie śledź, ale do w ódeczki, hip!

Śledź z ap an o w ał w szech w ład n ie i na u n iw erk ach ; najpierw igrali, p-p an ie, z p ro -p ro siaczk am i, robili im bileciki w izytow e na zadku... a te ra z d a li im — śledzia, hip! A le te b id a k i s t u ­ d e n c i n ie m ają n a w e t na w ó d eczk ę — ot now a fala b e z ro b o t­

nych... C iekaw ym czy ja k a Z U Pa b ęd zie im w y p ła c a ć zasiłki, czyli szpryce życiow e?!

O w szem — ale ze sik aw k i strażack iej!... b ęd zie w oda n a zu p ­ kę. A le ja tu gadu, gadu i zala łem so b ie, p -p a n ie d zieju — pałę, bo p rz y m ow ach p -p o lity czn y ch zaw sze n ależ y zw ilżać usta. K to n ie w ierzy w szczero ść słów moich, niech idzie do sejmu, a zob aczy k a ra w e c z k ę n a w e t na mów nicy, albo w b -b u fe . cie sejm ow ym z o b a c z y dużo k ara w e c z e k , bo tam się zała tw ia najw ięcej sp ra w naglących, hip!

A le ja k ja te r a z p ó jd ę do dom u?... K iedy zapom niałem a d re ­ su w łasnego... O baw iam się, żebym nie zro b ił jakiego k rach u u p ad ło ści — nosem d o ry n szto k a.

—- P ań stw o m ów icie, że w sty d ? A co zrobiły B anki w S ta ­ n ach Z jed n o czo n y ch ? M oże się strą b iły , co? P -p an ie, tam ro b i się w szy stk o aż n a d to n a trzeźw o, hip!

P -p an o w ie, zaw ieszam w ięc w ykłady, aż do odw ołania, bo jest mi za g-gorąco... robię s tra jk i idę spać. Żegnam.

P anienko!... je d n ą w ó d eczk ę hip!

W

1

> P3

o ►o

<1 o

C OTO?

O

P

t—*-

•-t

P

O r r

3

P

o ET

(8)

03 5

<d

2 d 5 Oi N i

R E B E K A .

Tango o ustawie akademickiej.

1-*^__ ... ... 1>

O inoj wyind-wny, o rooj wjtęJcniony,iuewi«xoT«i) przecież. ty, że wiiufem tnwifeciku id fof>$ (doi wyjiłdkdł z OCZU

ja, to o

& 85 C q

n « £

n

® «- 5- cc es ® w 2 £ ® * -o . C d

*- >J s.

CD

£ £

•* CS

fcy, MfeifdfwRebm wijniyslenWc^d «t)riy|7^L(i(łniąsQni,iWĆzcjZją)jlto 2onę siu* hon do pdfocu brdni .. łen

|cjiyK,łpngivijłittenc(idjó$oi)ieiuyobrdż<iiB Boie mój... Nd rynfij my lud. a na mnie Uyytiy biały leeselny sbój

S tudentów czereda w zam yśleniu czeka, A ż przyjdziesz po n ią sam.

I zabierzesz ją jak o sw ą z pow rotem do uczelni

B U I * bram ...

Ten krzyk, ten gw ałt, te n cud, J a sobie w yobrażam , Boże mój!

Na dziedzińcu cały lud,

Na policjantach błyszczy urzędow y strój!...

O mój w ym arzony, o mój w ytęskniony, Czy k to ś kocha cię jak m y?

Lecz jesteśm y biedni i to nasz sen, Co całe życie trw a...

Ł, O B © o ? g I O ** Ck '. . © rr

G > Cd .

N *4 N «.

© ® N

N 83 d

Ł

G fli

< o C5

*3 B S HM

o -Iw

s cc

©

N S

W idziałem cię po raz pierw szy w życiu

I serce me w uk ry ciu cicho jęknęło: to jest on!

I nie w iem skąd, przecieżeś nam obcy, Są w m ieście inni chłopcy,

Ciebie pam iętam y z w szystkich stron.

W ydałeś u staw ę w Swym sklepiku, Przez k tó rą dzisiaj tyle krzyku W szystko zam ilkło, n a w e t ja!

M ówiąc „adieu", do uniw erku drzwi W dzień strajk u , proszę w ierzcie mi, Że sm utno było tego dnia...

Refraln

O mój w ym arzony, o mój w ytęskniony, Nie wiesz, o tern p rzecież ty,

Że now a ustaw a dziś w yciska studentom

z oczu łzy... KUPIEC W ARSZAW SK I: Jeszcze tylko ten ostatni ciężar, a już będę zupełnie... spokojny.

c3 O w & £, f-< fl)

<D >

uj

E> O fs § S 2 a

t©

o •— ; -cc a

o 5 « a 53 O J .3 co a te <D CD N

•° s

6 i H N

& .«

x t« 3

* & O

0 3 c *o C M

C O

c o

O mój wymarzony:

Najnowsze W ydawnictwa.

P. Jaworska: — „Czem się różnię od królow ej Ja d w ig i"? z w stępem , w k tó ry m p. Czuma

„pow iedział, co w iedział".,.

Uszer Oślickl — „ J a k p o w i­

nien w yglądać pogrom e n d e ­ k ów ?" — P ro jek t nagrodzony

przez In sty tu t Zachodni w P a ­ lestynie.

Dr, K, Duch — poseł z BB. —

„W górę, w górę, m iły bracie!..."

(z pow odu nom inacji n a w ice­

m inistra).

Płk, M aleszew skl — Kom. Gł.

Policji Państw ow ej. — „Nam strzelać nie k a z a n o !“ — poezje.

_ ZŁOTA 7 róg Marszałkowskiej

Polski Przemysł Meblowy „S T Y L“

Jak tanio można kupić za gotówkę.

CENY:

SYPIALNIA

dąb jasny skrom na 10 szt. 600.—

„ „ w ykw intna 10 „ 800—

m ahoń wykw intny 10 „ 1100—

jesion., orzech wykw. 10 „ 1250—

palm ow a luksusowa 10 „ 1800—

STOŁOWY

dąb skrom ny 14 „ 450—

„ wykw intny 15 „ 850:—

orzech wykwintny 15 „ 1250—

„ bardzo wykw, 15 „ 1800—

GABINET

dąb skrom ny 6 „ 475—

„ wykwintny 8 „ 750—

orzech w ykwintny 8 „ 1000—

„ bardzo wykw. 8 „ 1500—

SALON

stylowy złocony i mah. 1200—

m ahoń em pire 10 szt. 600—

czeczot 10 „ 450—

m ahoń ciemny 10 „ 350—

KLUBOWY KOMPLET

Skóra kozłowa 900—

„ wołowa I 750—

„ barania 550—

„ gobelin 400—

KREDENSÓW wybór od 150—

STOŁÓW rozsuw anych od 50—

KRZESŁA kryte skóra od 15—

SZAFY 2 drzwiowe z lustram i 250.—

BIBLIOTEKI oszklone 90—

BIURKA szafkowe 120—

TAPCZANY różne od 100—

Do każdego przedm iotu firm a dołącza list gw arancyjny.

P renum erata: (z p rz e s y łk ą ): m iesięcznie zł. 1.00, k w a rta ln ie 2.50, półrocznie zł. 4.50. rocznie zł, 8.00.

Zagranicą 100% drożej. K onto w P. K, O. Nr. 27455,

Ceny ogłoszeń: C ała kolum na (2 szpaltow a) — 300 zł. Va — 150 zł. >/« — 75 zł. Ys — 40 zł. M arg. — 50 zł.

R edakcja i A dm inistracja (poniedziałki i czw artki o d 12 do 2 p.p.). W arszaw a, W arecka 11. Tel. 291-16.

R e d a k to r: Stanisław Kaczmarski________ W ydaw cy: Stan. Kaczmarski 1 Marjan Zawistowski

Należność pocztowa uiszczona ryczałtem. Z b ' Zakł. Druk. F. Wyszyński •' S-ka, Warecka 15.

Cytaty

Powiązane dokumenty

CHOĆ KRYZYS GROŹNIE KŁY SWE SZERZY I CHOĆ SIĘ CORAZ GORZEJ DZIEJE, NIECH KAŻDY, KTO W SWE SIŁY WIERZY ZŁOWROGIEJ NĘDZY W NOS SIĘ ŚMIEJE!. BO POTWÓR TEN

Następnego- dnia kom ornik dokonał zajęcia na p o ­ zostałych gratach pana Licytatow icza, term in egze­.. kucji został

czyli o tern, co się przytrafiło generałowi Zarzyckiemu w Sejmie, gdy ruszył...*. Uprzejmieprosimyszanownychprenumeratorów&#34;uregulowaniezaległej prenumeraty, gdyż

Wojownicze mowy Hitlera, Hitler Francji wciąż urąga, Jawnie śliną się zapienia, By nie ściągnął na się drąga I to w przeddzień rozbrojenia.. Akt

krą, uczy się pić, więc Na całym świecie jest tylko dwuch pełnowartościowych nauczycieli: — jeden to ja, a drugi — Wieniawa, chociaż i on przy mnie.. —

biorstwem wszak jest tera, więc powinny jak przy­. stało, dać dochodów kupę

wania indywidualnego u pierwszorzędnego peda- , M 2* Pytanie: — Mam piętnastoletniego syna, który w ostatnich czasach nie tylko opuścił się w nauce, ale stał

Sprobójcie tylko powiedzieć, nie, a ja wnet zgodę zaprowadzę, jak się