• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienie o Mirosławie Dereckim - Roman Kruczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspomnienie o Mirosławie Dereckim - Roman Kruczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ROMAN KRUCZKOWSKI

ur. 1936; Włocławek

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe życie codzienne, życie kulturalne, Mirosław Derecki

Wspomnienie o Mirosławie Dereckim

Mirek był bardzo zajęty. Ja byłem bardzo zajęty. Oczywiście, że żeśmy się spotykali, czasami były jakieś wspólne interesy, bo tu nawet żeśmy grali jego tekst o „Hubalu”.

Kazik Braun robił na małej scenie właśnie tekst Mirka Dereckiego. Derecki do mnie przychodził do Chatki Żaka, żeśmy rozmawiali. On pracował w Kamenie, on współpracował chyba z „Akcentem” Wróblewskiego. No Mirek to jednak był pisarz, dziennikarz.

Oj, nie pamiętam, kiedy ja Mirka poznałem. Być może, że tu w teatrze. Za Brauna, kiedy tutaj właśnie robiliśmy jego „Hubala”. Ja chyba brałem w tym udział, bo to sporo osób brało w tym udział. Ale tego też już nie pamiętam. Nawet powiem, że tego przedstawienia nie pamiętam. Wiem, że był Mirek. Żeśmy to robili właśnie, ale tego przedstawienia też nie pamiętam. Jakie ono było… Nie pamiętam.

Jakim Mirek był człowiekiem? Fajnym… To nie byli ludzie z którymi ja się spotykałem codziennie. To czasami się nie widzieliśmy miesiąc, dwa i trzy. A potem żeśmy się nagle spotkali z jakiegoś tam powodu. I żeśmy gadali, gadali. Tak jak mnie zapytasz o Wróblewskiego. No znamy się tysiąc lat, ale spotykamy się raz na jakiś czas. Tak jak teraz żeśmy się spotkali na premierze tego „Na końcu łańcucha”. I z nim, i z jego żoną. Nawet mieszka gdzieś blisko mnie, bo nawet kiedyś mi mówił: „Byś wpadł do mnie, może byśmy trochę pogadali. Nie wiem… wypili jakiegoś kielicha, coś tego”.

Ale nigdy do tego nie doszło. To są takie trochę retoryczne zaproszenia. Jak zmarła moja żona nawet pamiętam też właśnie oni oboje mówili: „A przyjdź do nas. Trochę posiedzimy. Rozerwiesz się”. No, ale też do tego nie doszło. Tak samo było z Mirkiem. Mirek miał swoje życie, ja miałem swoje. Jak się gdzieś spotykaliśmy, to oczywiście gadaliśmy, lubiliśmy się, ale ani ja nie byłem w stanie jemu opowiadać o sobie, ani on nie opowiadał mnie o sobie, bo nie było takiego powodu. Tak że to nie były takie jakieś ekstra przyjaźnie. To były bardzo dobre znajomości. I tyle.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-03-23, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak ruszył LZNS, to i my, no już nie było sensu, bo już krucho się z nami robiło. Mogli nas wsadzić w suki, wywieźć piorun

On taki ekstrawertyk, ja też jestem ekstrawertyk, tylko było coś wspólne do powiedzenia, to od razu się człowiek zaprzyjaźniał. On już był chory, to tak się nie udzielał,

No więc poszedłem, a sekretarka mówi: „Panie Romanie, właśnie dzwonił pan Gruda, że jest w Zakopanem z Klementyną i prosił, żeby pan prowadził próby, ale żeby pan potem

Przy jakichś takich zbiorowych imprezach były problemy narkomańskie, bo przyjeżdżali jacyś dilerzy i potrafili sprzedawać jakieś tam działki,

Kiedyś dostałem szału, kiedy zaprosiliśmy zespół Raz Dwa Trzy i koncert miał się zacząć, nie pamiętam już, o szóstej, czy o siódmej, nieważne, ale w każdym bądź razie

Więc w związku z tym powiedziałem: „Dobrze, jak pan Staszewski przyjedzie, to będzie mógł sobie obejrzeć mecz prawdopodobnie u mnie w gabinecie.. Ja mogę go nie oglądać,

A w grudniu siedemdziesiątego pierwszego, przyjechałem na ostatnie próby takiego przedstawienia „Życie w mojej dłoni”, autorskiego spektaklu Kazimierza Brauna, do którego się

Jakieś tam zmiany administracyjne w ZASP-ie się szykowały, no i wtedy właśnie padła taka propozycja na jakimś takim zebraniu w Warszawie, że może zlikwidować oddział w Lublinie