• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1975, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1975, nr 1"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N Zwiastowanie i teologia

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr l, styczeń 1975 r.

ZW IASTOW ANIE I TEO LO G IA PRZYG O TO W A N IE D R O G I PAN N A D C H O D ZI!

M ODLITW A NA D R O G Ę

„ IŚ Ć TAM, G D ZIE O N M NIE PO ŚLE”

Z POBYTU D ELEG A CJI K O ŚC IO ŁA NA ZIEMI AM ERYKAŃSKIEJ

W SPOM IN AM Y: BRAT KAZIM IERZ KOTKO

KRONIKA

M iesięcznik „C hrześcijanin” w y sy ła n y je st bezp łatnie; w y d a w a n ie jed n ak cza ­ sop ism a u m ożliw ia w y łą czn ie ofiarność C zytelników . W szelkie ofia ry na cza so ­ pism o w kraju p rosim y k iero w a ć na k onto Z jednoczonego K ościoła E w an ge­

liczn ego: PKO W arszaw a, I Oddział M iej­

sk i, Nr 1-14-147.252, zazn aczając cel w p ła ­ ty na odw rocie b lan kietu . O fiary w p ła ­ cane za granicą n a leży k ierow ać przez oddziały zagraniczne B an k u P o lsk a K a­

sa O pieki na adres P rezyd iu m R ady Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego w W arszaw ie, ul. Zagórna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), M ieczysław Kwiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.

Ądres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). M ate­

riałów nadesłanych nie zwraca się.

RSW „P rasa-K śiążk a-R u ch ”, W ar- sżawa, Sm olna 10/12. N akł. 5000 egz.

Obj. 3 ark. Zam. 1698. W-99.

K a z a n i e , z w i a s t o w a n i e S ł o w a B o ż e g o m u s i m i e ć z a w s z e c h a r a k t e r t e o l o g i c z ­ n y c z y l i m u s i b y ć z a w s z e b u d o w a n e n a f u n d a m e n t a c h , p o d s t a w a c h t e o l o ­ g i c z n y c h . A s z c z e g ó l n i e o s t r o ż n i p o w i n n i ś m y b y ć w ó w c z a s , g d y z w i a s t u j e m y S ł o w o w o p a r c i u o w y r w a n e t e k s t y i t r a k t u j e m y j e n i e z a l e ż n i e . A to d l a t e ­ go, ż e m o ż e m y z n a l e ź ć s i ę w s y t u a c j i , i ż z a p r z e c z a m y s a m i sobie. W y g ł a s z a ­ m y , n a p r z y k ł a d , p o s e l s t w o w o p a r c i u o j a k i ś j e d e n t e k s t , ale p o n i e w a ż n i e j e s t o n o d n i e s i o n y d o i n n y c h t e k s t ó w i d o c a łe j p r a w d y b i b l i j n e j , to i n n y m r a z e m z a j m u j ą c się z k o l e i i n n y m t e k s t e m , j e s t e ś m y w n i e b e z p i e c z e ń s t w i e p o w i e d z e n i a c z e g o ś , co p o z o s t a j e w s p r z e c z n o ś c i z t y m , c o ś m y p o w i e d z i e l i w p i e r w s z y m k a z a n i u . J e d y n y m s p o s o b e m u c h r o n i e n i a się o d t e g o n i e b e z ­ p i e c z e ń s t w a j e s t t r o s k a o to, b y k a ż d e k a z a n i e m i a ł o z a w s z e c h a r a k t e r t e ­ o l o g i c z n y . N i e i s t n i e j e b o w i e m ż a d e n r o d z a j k a z a n i a c h r z e ś c i j a ń s k i e g o k t ó r y b y ł b y n i e t e o l o g i c z n y . B a r d z o c z ę s t o u w a ż a się, ż e k a z a n i e e w a n g e l i z a c y j n e n i e m u s i b y ć t e o l o g i c z n e . P o w i a d a się , ż e w p r o w a d z a n i e t e o l o g i i n a t y m e t a p i e j e s t n i e s t o s o w n e , j e s t p r z e d w c z e s n e . P o w i a d a się, ż e n a t y m e t a p i e „ p r z y ­ p r o w a d z a się ł u d z i d o C h r y s t u s a ”, a p o t e m n a u c z a się i c h p r a w d y c h r z e ś c i ­ j a ń s k i e j . T e o l o g i a m a p r z y j ś ć p ó ź n i e js ł y s z y m y .

J e s t to s t a n o w i s k o n i e p r a w i d ł o w e . K a z a n i e e w a n g e l i z a c y j n e p o w i n n o b y ć b a r d z i e j t e o l o g i c z n e n i ż j a k i ś i n n y r o d z a j k a z a n i a c h r z e ś c i j a ń s k i e g o . S ą po t e m u z a s a d n i c z e p o w o d y .

D l a c z e g o w z y w a m y ł u d z i d o u p a m i ę t a n i a ? D l a c z e g o n a w o ł u j e m y i c h do u w i e r z e n i a E w a n g e l i i ? N i e s p o s ó b w ł a ś c i w i e p o t r a k t o w a ć k w e s t i i p o k u t y , u p a m i ę t a n i a b e z z a p o z n a n i a się z b i b l i j n ą n a u k ą o c z ł o w i e k u , n a u k ą o u p a d ­ k u , n a u k ą o g r z e c h u i o g n i e w i e B o ż y m .

N a s t ę p n i e , g d y się w z y w a ł u d z i , b y p r z y s z l i d o C h r y s t u s a i p o w i e r z y l i M u s w o j e ż y c ie , to n a ł e ż y p o w i e d z i e ć i m k i m O n j e s t i n a j a k i e j p o d s t a w i e z a p r a s z a się ich , b y p r z y s z l i d o N i e g o . W s z y s t k o t o j e s t c h a r a k t e r u w y b i t ­ n i e t e o l o g i c z n e g o . K a z a n i e e w a n g e l i z a c y j n e , k t ó r e n i e j e s t c h a r a k t e r u t e o ­ l o g i c z n e g o n i e j e s t w o g ó le k a z a n i e m e w a n g e l i z a c y j n y m w p r a w d z i w y m >' z n a c z e n i u t e g o - s ło w a . M o ż e to b y ć w e z w a n i e d o p o d j ę c i a d e c y z j i , "-może b y ć w e z w a n i e m ł u d z i d o p r z y j ę c i a re lig ii, d o p r o w a d z e n i a l e p s z e g o ż y c i a :Ą--/- l u b o f e r o w a n i e m p e w n y c h k o r z y ś c i p s y c h o l o g i c z n y c h . N i e b ę d z i e to j e d ­ n a k e w a n g e l i z a c y j n y m k a z a n i e m c h r z e ś c i j a ń s k i m . A w i ę c k a ż d y rodzaj, k a z a n i a , t a k ż e k a z a n i e e w a n g e l i z a c y j n e , m u s i n o s i ć c h a r a k t e r t e o l o g i c z n y . N i e z n a c z y to j e d n a k , ż e m o ż n a — z d r u g i e j s t r o n yz a p o m i n a ć , ż e k a ­ z a n i e n i e j e s t w y k ł a d e m t e ó ł o g i c z n y m . G d y m ó w i m y z a t e m , ż e k a z a n i e m u s i m i e ć c h a r a k t e r t e o l o g i c z n y , to m a m y n a u w a d z e f a k t , ż e k a z n o d z i e j a m u s i b y ć z a p o z n a n y z t e o l o g i ą b i b l i j n ą , k t ó r a z k o l e i p r o w a d z i d o te o l o g i i s y s t e m a t y c z n e j . T e o l o g i a s y s t e m a t y c z n a , t e n z b i ó r p r a w d w y p r a c o w a n y c h w o p a r c i u o P i s m o Ś w i ę t e , m u s i z a w s z e s t a ć p r z e d o c z y m a c h r z e ś c i j a ń ­ s k i e g o k a z n o d z i e i . K a ż d e p o s e l s t w o , k a ż d e z w i a s t o w a n i e o p a r t e o p o s z c z ę - ., g ó ł n y t e k s t c z y p o s z c z e g ó l n e s t w i e r d z e n i e P i s m a m u s i . b y ć z a w s z e - c z ę ś c i ą lu b a s p e k t e m , c a ło ś ci p r a w d y b i b l i j n e j: U ś w i a d o m i ł e m s o b i e t ę z a s a d ę j e s z c z e b a r d z i e j p o d c z a s w i e c z o r ó w e w a n g e l i z a c y j n y c h w z b o r z e ,c h r z e ś c i j a ń s t w a e w a n g e l i c z n e g o , g d y e w a n g e l i s t a u ż y w a ł t a k i c h d w u z n a c z n y c h s f o r m u ł o w a ń j a k m . i n . to, ż e „ J e z u s C h r y s t u s p r z y s z e d ł n a ś w i a t p r z e z n i e p o k a l a n e c ia ła M a r i i ”. D w u z n a c z n y c h : bo j e ś l i „ n i e p o k a l a n e " m a z n a c z y ć „ d z i e w i c z e ” — t o z g o d a , a le j e ś l i m a o n o o z n a c z a ć : „b e z g r z e s z n e ”t o n ie, g d y ż t o j u ż b y ł o b y b a r d z i e j w z g o d z i e z k a t o l i c k i m d o g m a t e m o n i e p o k a l a n y m p o c z ę c i u M a r i i , d o g m a t e m z r o k u 1854, n i ż z t r e ś c ią p r z e k a z u b i b l i j n e g o . ' 'v' : f p

' * :Ś ':k-¥

■V- E . C z . " -V-:'-

.2

(3)

Przygotowanie drogi

D ziękujem y Bogu za to, że i w naszych czasach możemy czytać i słuchać E w angelię Jezusa C hrystusa.

Dociera ona do n as za p o średnictw em czterech natchnionych relacji, jako E w angelia w edług M ateu ­ sza, M arka, Ł ukasza i Ja n a. Pod w zględem objętości i ilości rozdziałów E w angelia wg M arka je st najkrótsza.

Zaw iera ona jednakże pełny k sz tałt w ydarzeń zw iąza­

nych z osobą Jezusa C hrystusa, jako Z baw iciela i Syna Bożego oraz całość Jego n a u k i (por. M k 1,11; 3,11;

9,7; 13,32; 14,61; 15,39 oraz 14,36).

W w ierszu 3 pierw szego rozdziału tej E w angelii z a w arte je st p i e r w s z e w i e l k i e w e z w a n i e i ż ą d a n i e B o ż e skierow ane do w szystkich lu ­ dzi: „ G o t u j c i e d r o g ę P a ń s k ą ; p r o s t u j c i e ś c i e ż k i J e g o ”.

Słowo to n aw ią zu je do sta ry c h w yd arzeń zw iąza­

nych z w ędrów ką lu d u izraelskiego, z niew oli egip­

skiej, pod w odzą Mojżesza. Tym praw d ziw y m 1 u- d e m B o ż y m s t a l i s i ę ci, któ rzy urodzili się i w yrośli n a pustynnych i stepow ych drogach. W ycho­

w yw ali się w w ędrów ce, i w y ra sta li n a Bożych ludzi, ponieważ w tych sk rajn ie tru d n y ch w aru n k ac h lu d z­

kiej egzystencji — na p ustyni — n a u c z y l i 1 s i ę c h w a l i ć i w i e l b i ć B o g a , j a k o s w e go Z b a w c ę i P a n a . Ich zainteresow ania nie ogra­

niczały się do lękliw ej troski o w łasny los i zabez­

pieczenie bytu. Nie zajęli się w yłącznie sobą, ale z zaufaniem złożyli w szystko w ręce Boga — Zbawcy i P an a Życia.

Słowo to n aw ią zu je rów nież do w y d arzeń zw iąza­

nych z n astępnym rozdziałem h isto rii ludu Bożego Slarego T estam entu, ja k im był p ow rót z niew oli b a ­ bilońskiej do Ziemi O bietnicy. Oto rzesze w y n ęd zn ia­

łych i znużonych w ędrow ców — ciągnących pow olnie przez stepy i pustynie — poprzedzane były przez g ru ­ py ochotników , którzy u suw ali w szelkie przeszkody i trudności z dróg ludu Bożego, tak, by w szyscy w y ­ baw ieni: dzieci i starcy, chorzy i kalecy, słabi i zm ę­

czeni, m ogli dotrzeć do upragnionego celu — do życia w wolności w Ziem i, k tó rą W szechm ogący Bóg dał

ich Praojcom .

J a k w ó w c z a s , t ak i t e r a z — w czasach now otestam entow ych — rozbrzm iew a to sam o w ezw a­

nie i to sam o żądanie Boże, skierow ane do w szyst­

kich lu d z i: „ G o t u j c i e d r o g ę P a ń s k ą ; p r o ­ s t u j c i e ś c i e ż k i J e g o”. A w ięc usuw ajcie przeszkody z dróg W aszego życia, tak, by Bóg i Jego w ybaw ienie mogło stać się W aszym udziałem ; Waszą błogosław ioną w łasnością!

Cóż je d n a k znaczą te słow a? Jak ież przeszkody należy usunąć z dróg w łasnego życia? O cóż chodzi?

P rorok Izajasz, z którego księgi pochodzi zacyto­

„Początek Ew angelii o Jezusie C h ry ­ stusie, Synu Bożym. Jak napisano u Izajasza proroka: Oto p o sy ła li anioła mego przed Tobą, k tó ry p?ay ■ gotuje drogę Twoją. Glos w o łającejó na pustyni: Gotujcie drogę Pańuką.

prostujcie ścieżki Jego” (Mk 1,1—3).

w an y w iersz — podany przez E w angelistę M arka — p rz e d staw ia ją c w izję d ziała n ia Bożego w czasach m esjanicznych, ja k wszyscy prorocy głoszący nadcho ■ dzące K rólestw o Boże, używ a o brazu w yboistej p u sty ­ ni i krzyw ych ścieżek. P ro ro k p ię tn u je nieczystość i niegodziw ość każdego człow ieka, n aw e t ludzi w ie­

rzących. To je st n ajw ięk sza przeszkoda, k tó ra m usi być u su n ię ta z dróg lu dzkich: w szelka nieczystośc m o raln a jed n o stek i niespraw iedliw ość społeczna — spow odow ane pow szechnością życia w grzechu. W ży­

ciu grzesznym którego c e n tru m stanow i osoba każ­

dego człow ieka, poniew aż każdy je st sw oistym „w or­

kiem niepraw ości"’. „ G o t u j c i e d r o g ę P a ń ­ s k ą , p r o s t ą c z y ń c i e n a p u s t y n i ś c i e ż ­ k ę B o g a n a s z e g o ” (Izaj. 40,3), oznaczają 1) u su ­ w an ie przeszkód, czyli o d w racanie się od złego, grzesznego życia do Boga; 2) pośw ięcenie uw agi i cza­

su Bogu, słow u Bożem u i m odlitw ie.

To słowo E w angelii m ów i rów nież o p u s t y n i . A c ó ż . m oże znaczyć w ty m kontekście p u ­ sty n ia? P u sty n ia to — innym i słowy — życie w oderw an iu od Boga. Życie bez potrzeby obec­

ności Bożej. S am ow ystarczalna egzystencja Człow ie­

k a — bytu jąceg o „w A dam ie” — urodzonego i w y ­ chow yw anego n a ziemi. To życie w ypełnione sp ra w a ­ m i w yłącznie ziem skim i, m a teria ln y m i — bez potrzeb duchow ych. P u sty n ia to — być może — w łaśn ie T w o­

je dw adzieścia cztery godziny d n ia i nocy, u p ły w a ­ jące n a p racy i w ypoczynku, n a śnie lub rozryw ce, jedzeniu i piciu albo n a za b aw ia n iu się jakim ś osobi­

stym hobby. T ak a egzystencja d ziała n a duszę ludzką, ja k p u sty n n y p ia sek i u p ał pustyni. D ziała ta k z a ­ bójczo, ja k p u sty n n y k lim at n a żywe istoty. Jednakże św iadectw o P ism a Świętego, S tarego i Nowego T e s ta ­ m entu, dostarcza przykładów , ż e w ł a ś n i e w p u ­ s t y n n y c h w a r u n k a c h u r o d z i l i s i ę i w y ­ r o ś l i l u d z i e , k t ó r z y s t a l i s i ę ż a r l i w y ­

m i s ł u g a m i B o ż y m i .

„...Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i spra­

wiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane" (Mt. 6,33)

Życzenia błogosławieństwa Bożego w Nowym Roku — 1975 — wszystkim Czytelnikom i Współ­

pracownikom

składa REDAKCJA

3

(4)

E w a n g e l i a skierow ana jest do ludzi, których życie w ew nętrzne je st suche, jałow e i m a rtw e ja k piaski pustynne. E w angelia m u s i i d z i s i a j roz­

brzm iew ać tak, ja k w daw nych czasach, gdy przed ludem Bożym — p o w racającym z niew oli do Domu W olności i Szczęścia — s z l i B o ż y W y s ł a ń c y przygotow ujący drogę m oralnego odrodzenia Ludu.

W yrów nyw ali drogi, by lud mógł w rócić do w ierności i służby sw em u Bogu — Z baw cy i Panu.

Ta sam a E w engelia — R adosna W ieść — zw iasto­

w anie o Szczęściu i P okoju z Bogiem, ogłaszana jest dzisiejszem u św iatu. E w angelia — to w ezw anie sk ie­

row ane do' nas w szystkich: „Przygotujfcie] się n a sp o t­

kanie z Bogiem !” U suw ajcie przeszkody oddzielające dusze W asze od Boga!

Starokościelna m ądrość, u stam i św. A ugustyna, głosi: „Stw orzyłeś nas, Panie, dla Siebie; dlatego n ie ­ spokojne je st serce nasze dopóki nie spocznie w To­

bie.” A w ięc — szukajcie m ożliw ości n aw ią za n ia ko n ­ ta k tu i społeczności z Nim! Z aprzestańcie .n ie m o ra l­

nego try b u życia; znajdźcie czas dla sp raw Bożych.

Zyskajcie czas dla Boga, znajdźcie sposobność i chęć na rozm yślanie o Nim, n a czytanie i słuchanie Jego słów. Na m odlitw ę, czyli rozm ow ę z Nim. Zobaczcie jakie w iny obciążają każdego z W as — w obec Boga i bliźnich. R ozbudzajcie w sobie i w innych z a in te re ­ sow anie sp raw am i Bożymi. R ozw ażajcie w sercach Waszych o Bogu. Z achęcajcie do tego swoich k re w ­ nych i bliskich, znajom ych, kolegów i sąsiadów . S ta ­ rajcie się p atrzeć z w yrozum iałością na przeciw ników i w rogów osobistych. S próbujcie m odlić się w in ­ ten cji sw oich w inow ajców . Z m ieniajcie złe postępo­

w anie w obec Boga i bliźniego. Zw róćcie się w ufnej w ierze i m odlitw ie z serdeczną prośbą do Niego, by w ysłuchał w aszych m odlitw . By Z baw iciel m ógł p rz y ­ bliżyć się i objąć W as — ja k ram ien iem — Swoim m i­

łosierdziem .

„ G o t u j c i e d r o g ę P a ń s k ą ; p r o s t u j c i e ś c i e ż k i J e g o ” — oznacza przygotow anie serc i m yśli oraz w zbudzenie pragnień, k tóre dotychczas nie były znane T w em u sercu. Uwierz[cie], że to, m ożli­

we, że stan ie się to pod w pływ em słyszanej lub czy­

tanej E w angelii! P rzygotow anie w łasnego serca, myśli i odczuć nie jest czynnością końcow ą w życiu czło­

w ieka; je st początkiem Nowego Życia, k tó re n astaje w m om encie a k tu zaw ierzenia Bogu. P o t a k p r z y ­ g o t o w a n e j D r o d z e — po w yprostow anych, w y ­ rów n an y ch ścieżkach życia — przyjdzie do serc i do­

mów Z baw iciel św iata, M esjasz i K ról C hw ały, P an Jezus C hrystus! Rozpocznie się w Tobie Jego w ładza i Jego życie. Życie W ieczne (por. Ja n 1,12).

W ielki Boży prorok, J a n Chrzciciel, ta k ie w yzna­

nie złożył, n a k a rta c h św iętej Ew angelii, o naszym Z b a­

w icielu i P a n u : „Idzie za m ną m ocniejszy, niż ja, k tórem u nie jestem godzien, schyliw szy się, ro zw ią­

zyw ać rzem yka u sandałów Jeg o ”. Tenże P an, godzien w szelkiej chw ały i czci, je st rów nież tym , który

„chrzci D uchem Ś w iętym ”, ja k głosi o sta tn i prorok S tarego T estam entu. To znaczy —- C hrystus P an w p ro ­ w adza (dotychczas) zgubionego grzesznika, a (odtąd) now ego Człow ieka ■—. przez łask ę w iary — do Spo­

łeczności Kościoła Bożego, (por. 1 K or. 12,13)

On udziela D ucha Św iętego i Jego mocy. Jezus C hrystus, Z baw iciel i P an, p row adzi drogą błogosła­

w ieństw B ożych; d a j e n i e j e d n o i n i e d w a p r z e ż y c i a sp raw i łask Bożych. P rzez Ducha Św iętego w prow adza now ego człow ieka w bogactw o i błogosław ieństw o Sw ojej chw ały. On jest K rólem

C hw ały (Ps. 24,10).

Oto te n Z baw iciel św ia ta i P an Kościoła, K ról Chw ały, stoi przed każdym człow iekiem , czeka na uporządkow anie sp raw życia, w yprostow anie k rzy ­ w ych ścieżek, by z radością w ejść w T w oje życie, do domu, w T w oje sp raw y i problem y. Nie g w ara n tu je Ci pokoju i radości n a T w o j e ż ą d a n i e , i nie obiecuje łatw ego życia, a l e S a m o b i e c u j e b y ć z T o b ą . P an w y zn aje to prag n ien ie przyjścia do Ciebie i zap row adzenia w Tw oim chaotycznym życiu sw ojego ładu. On zw iastu je: „oto stoję u d rzw i i ko ­ łaczę; jeśli ktoś usłyszy głos Mój i otw orzy drzw i, w stąpię do niego i będę z nim w ieczerzał, a on ze

M ną”. M. Kw.

Pan nadchodzi!

Pow yższy fragm ent Słowa Bożego uczy i przypom ina całem u św iatu chrześcijańskiem u św iętą praw dę biblijną, że żyjem y w czasach o- statecznych. W czasach tych, pow inno na nowo ożyć oczekiwanie n a powracającego' P an a Je zu ­

sa C hrystusa i z now ą mocą rozbrzm iew ać w nas, w naszych domach, w naszych kościołach i zborach, stare chrześcijańskie napom nienie i pozdrow ienie: „M aran ath a” — co znaczy —

„Pan nadchodzi”. P rzyp o m nijm y sobie obietni­

cę P ana Jezusa, k tórej w ypełnienia oczekuje zbaw iony lud Boży, a k tó ra zapisana jest w E- w angelii w edług św. Ja n a w rozdziale 14, a w w ierszach 2 i 3: „Idę przygotow ać w am m iejs­

ce. A jeśli pójdę i przygotuję w am miejsce,

„Przeto bądźcie cierpliwi, bracia, aż do przyjścia Pana.

Oio rolnik cierpliwie oczekuje cennego owocu ziemi, aż spadnie w czesny i późny deszcz. Bądźcie i wy cierpliwi, umacniajcie serca swoje, bo przyjście Pana jest bliskie”.

Jak. 5, 7.8

p rzy jd ę znow u i wezm ę was do Siebie, abyście, gdziem J a jest, i w y b y li” .

P a n Jezus zm arł na krzyżu Golgoty za nas wszystkich. Sw ą m ęczeńską śm iercią, jako Ba­

ran ek N iew inny, w y jed nał nam przebaczenie u Ojca. N astępnie został pogrzebany, trzeciego dnia zm artw ychw stał, w stąpił na niebiosa i przygotow uje Sw ojem u Kościołowi, Sw ojej O- blubienicy, m ieszkanie w Dom u Ojcowskim.

G dy uczniow ie stali na Górze Oliwnej i pa­

trzy li, w niebo, chcąc jak najdłużej widzieć od­

chodzącego P an a Jezusa, ukazali się im dwaj Aniołowie m ówiąc: „M ężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, k tóry od

4

(5)

was został w zięty w górę do nieba, ta k przyjdzie, jakoście Go w idzieli idącego do n ieb a” . Chw ała więc niech będzie Bogu za te cudow ne słowa pocieszenia zostaw ione Swoim w iernym . C hw a­

ła też niech będzie Bogu, że nam dał możliwość rozgłaszania ty ch słów i przypom inania, że mo­

m ent przyjścia C hry stusa po Swój ufający i cierpliw ie oczekujący Kościół, jest coraz bliż­

szy.

Zanim jed nak n astanie ten w spaniały mo­

ment, Pism o Ś w ięte mówi nam, że obecnie Pan Jezus zasiada n a praw icy M ajestatu Bożego w Niebie, gdzie przyczynia się za nam i, lub inaczej mówiąc, oręduje za nam i u Ojca Niebios. Do­

w iadujem y się o ty m z 1 L istu św. Jana, z roz­

działu 2. P rzypom nijm y te n frag m en t Słowa Bożego: „Dziatki moje, to w am piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, m am y O- rędow nika u Ojca, Jezusa C hrystusa, k tó ry jest spraw iedliw y. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy ca­

łego św iata” . Pism o Św ięte uczy, że żyć w edług Słowa Bożego, m iłować Boga i bliźnich, niena- widzieć grzechu i oczekiwać pow tórnego p rz y j­

ścia Zbawiciela — to podstaw ow e zadanie chrześcijan. A jeżeli zdarzy się, że człowiek zgrzeszy, zasm uci Boga czynem lub słowem, to pow inien czym prędzej prosić Boga o p rzeb a­

czenie, w Im ieniu Jezusa C hrystusa, jako jedy­

nego pośrednika m iędzy Bogiem a ludźmi.

Człowiek w ierzący pow inien strzec czystoś­

ci swego serca, aby być gotowym , w każdej chwili życia spotkać się ze Zbaw icielem Jezusem Chrystusem . Apostoł P aw eł w 13 rozdziale Listu do Rzym ian przypom ina, aby lud w ierzący po­

stępow ał „przystojnie jak za dnia, nie w biesia­

dach i pijaństw ach, nie w rozpu stach i rozw ięz- łości, nie w sw arach i zazdrości”, a także na­

w ołuje: „przyobleczcie się w P an a Jezusa C hry­

stusa i nie czyńcie staran ia o ciało, by zaspokoić pożądliwości” .

Życie chrześcijan pow inno być poświęcone m odlitw ie, rozw ażaniu Słów Pańskich, uw iel­

b ianiu Boga i p raktycznej służbie dla zbaw ienia dusz ludzkich. Dzieci Boże pow inny być przyo­

bleczone w zbroję światłości, dla w ykonyw ania dzieła służącego ogłaszaniu św iatu Jezu sa C h ry­

stusa jako Zbawiciela, Zw ycięzcy i Króla. O- głaszanie św iatu dzieła, służącego rozpow szech­

nian iu się K rólestw a Bożego w całym świecie oraz spraw iedliw ości, pokoju i radości w Duchu Św iętym .

Dzieci Boże pow inny też z radością i cier­

pliw ością oczekiwać Jezusa C hrystusa, którego przyjście jest pew ne i bardzo bliskie. Lecz póki jeszcze P a n Jezus C hrystus odw leka z p rzy jś­

ciem, póki trw a jeszcze czas łaski, z gorliw oś­

cią i z poświęceniem , zw racajm y się do Pana naszego w m odlitw ach przyczynnych i proś­

bach, o utw ierd zenie w nas Słowa Bożego i o naw rócenie członków naszych rodzin. Żarliw iej niż dotąd zanośm y nasze prośby przed tro n Bo­

żej chwały, w yznając przed Bogiem wszystko, co- zostało przez nas zaniedbane lub z naszej w i­

ny niew ykonane i co odsunęło naszych bliskich od Drogi P raw dy. Służm y P a n u naszem u gorli­

w iej i chętniej, a też bądźm y bardziej oddani i ofiarni w służbie duchow ej w stosunku do n a­

szych k rew nych i znajom ych.

Stanisław Krakiewicz

Modlitwa na drogę

„Oczy moje wznoszę ku górom, skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja

jest od Pana, który uczynił niebo i ziemię. Niechaj nie da się potknąć twej nodze, niech n ie drzemie stróż twój. Oto nie drzemie ani zasypia stróż Izraela. Pan stróżem twoim po prawicy twojej. Słońce nie będzie cię razić za dnia ani księżyc w nocy. Pan strzec cię będzie od wszelkiego zła. Strzec będzie duszy twojej. Pan strzec będzie w yjścia i w ejścia twego teraz i na w ieki”.

P

salm ten jest dobrze znany i bardzo popu­

larn y w środow isku ludu Bożego. „Oczy mo­

je wznoszę ku górom ” — tak rozpoczyna się ten Psalm . K iedy m ów im y o górach w racam y m y­

ślam i do m inionych urlopów i w akacji. W gó­

rach m ożna odpocząć i odetchnąć świeżym po­

w ietrzem , szczególnie kiedy przyj edziem y z za­

kurzonego i zadym ionego m iasta. Górskie po­

w ietrze korzystnie w p ły w a n a płuca, a cisza pa­

nująca w górach uspokaja nerw y. My, ludzie wierzący, wdzięczni jesteśm y Bogu za piękno natury, jeszcze bardziej za właściwości leczni­

cze, którym i obdarzył ziemię, wodę i pow ietrze.

Ludzie na ogół nie dziękują Bogu za pomoc, a podziw i uw ielbienie k ieru ją do tych przed­

miotów, które On stw orzył. Tak było w daw nych czasach tak jest i dziś. Ta fata ln a zam iana nie­

zwykle ważnej rzeczy rzuca nam się w oczy szczególnie kiedy czytam y ten Psalm .

(Psalm 121)

W iemy, że istn ieją kluby m iłośników p rzy ­ rody. Istn ieją poeci i pisarze, opisujący piękno przyrody górskiej. Czasami m yśli swoje lub o- pisy rozpoczynają początkow ym i słow am i na­

szego psalm u: „Oczy m oje wznoszę ku górom ”.

G dy na to patrzym y, w ydaje nąm się, że to jak ­ by nowopow stała, pogańska religia, k u lt ubóst­

w iający naturę. Takie ubóstw ianie przyrody ma swoje daw ne trady cje. Ju ż kiedyś w Izraleu były m iejsca k u ltu ku czci Baala, um iejscaw ia­

ne przede w szystkim w górach. To ze Starego T estam entu znana nam jest w alka proroka Elia­

sza z kapłanam i B aala na górze K arm el. P sal­

m ista nie oczekuje pomocy ze skał i szczytów górskich ani od bożków n a tu ry stw orzonych przez ludzką w yobraźnię. On oczekuje pomocy z niebiańskich wysokości stojących ponad góra­

mi... Od Pana, k tóry stw orzył niebo i ziemię.

Kto w górach szuka schronienia lub pomocy,

(6)

ten może przeżyć rozczarow anie. G óry w Biblii przedstaw ione są w łaśnie jako m iejsca, które nie g w a ra n tu ją bezpieczeństw a. G óry nie są trw ałe. M ocnym i niezm iennym jest tylko Bóg.

Przed Bogiem d rżą góry. „Na w idok Twój trz ę ­ są się góry” — pisze p ro rok H abakuk (3,10).

Przez proroka Izajasza w ypow iada Bóg n astę­

pujące słowa: „Niech się podniosą w szystkie do­

liny, a w szystkie góry i w zgórza obniżą” (Izaj.

10,4). „Bo góry m ogą ustąpić i pagórki się za­

chwiać, ale miłość m oja nie odstąpi od ciebie i nie zachw ieje się m oje przym ierze p o koju”

(54,10).

Słowa te w ystarczająco w y ja śn ia ją istotę zagadnienia. Nie m a w ięc m ow y o tym , że góry są ostatnią ochroną i pomocą. 'W Psalm ie 90, 2 czytam y tak ie słow a: „N im n arodziły się góry, nim ziem ia i św iat pow stały, Ty Boże, jesteś od w ieków i trw asz na w ie k i” . Z P ism a Ś w ię­

tego w iem y, że istn ieją góry, k tó re dla ludu Bożego m ają szczególne znaczenie, lecz nie jako m iejsca ochrony i pomocy, ale jako m iejsca ob­

jaw ienia Bożego. W S tary m T estam encie tak ą była góra Synaj, gdzie Bóg objaw ił Mojżeszowi Swoje przykazania. Dalej w spom nijm y choćby znane już A braham ow i w zgórza Judejskie.

w śród których później zbudow ano Jeruzalem . P otem wzgórze Syjonu, gdzie Salom on zbudo­

w ał św iątynię P anu. K to szedł więc do św iątyni wchodził na górę b y b rać udział w nabożeńst­

wie.

Na zew nątrz przed Jerozolim ą wznosi się wzgórze, któ re dla nas, dzieci Bożych m a szcze­

gólne znaczenie, znaczy w ięcej aniżeli w szystkie góry i w zniesienia całej ziemi. T ym m iejscem jest wzgórze Golgoty. Tam ukrzyżow ano Pana naszego, Jezusa C hrystusa. Tą w łaśnie „górę w szystkich gór” m ają n a uw adze prorocy Izajasz i Micheasz, m ówiąc o tajem niczej górze w spo­

sób n astęp ujący : „i stanie się w ostateczne dni.

że góra dom u Pańskiego mocno stanie na w ie ­ rzchach gór i w ystrzeli ponad pagórki. I zbieżą się do niej w szystkie narody. I pójdzie w iele lu ­

dzi, m ówiąc: pójdźm y i w stąp m y na górę P a ń ­ ską, do dom u Boga Jakubow ego, a będzie nas uczył dróg swoich abyśm y kroczyli Jego ścież­

kami. Bo praw o w yjdzie z Syjonu, a słowo Pańskie z Jeru zalem u ” . (Izaj. 1,2-4); Mich. 4,

1-3).

Dla nas ludzi praw dziw ie w ierzących stało się jasne, że n a krzyżu Golgoty dokonało się zbaw ienie dla w szystkich grzeszników . Dla m nie i dla ciebie Syn Boży przelał Sw oją krew . Ale żeby stać się dzieckiem Bożym i osiągnąć życie wieczne w chw ale Bożej, m usisz w yznać w po­

kornej m odlitw ie sw oje grzechy przed Nim, o- tw orzyć swoje serce, przyjąć Go jako swojego Zbawiciela i rozpocząć z N im nowe życie.

To z Golgoty przychodzi pomoc, o której mówi Bóg przez u sta Psalm isty. Tu w idać Bożą wielkość. Bożą odpow iedź n a w ołanie duszy. Mo­

ja pomoc jest od Pana, k tó ry przyszedł ażeby zbawiać grzeszników.

Z przeczytanego P salm u w ynika, że P sal­

m ista w ybiera się w daleką podróż. I dlatego ot­

w iera swoje serce przed Bogiem. Dobrze, jeśli

człowiek w w ażnych chw ilach swojego życia ot­

w iera swoje serce Bogu z ufnością i prosi Go o pomoc i ochronę. W tedy się nigdy nie zaw ie­

dzie. J a k w y n ik a z tekstu, P salm ista w daleką drogę w y b iera się pieszo. W tak iej podróży na­

leżało liczyć się z w ielom a niebezpieczeństw am i, k tó re czyhały na ówczesnych podróżników . Nie tylko niebezpieczeństw o w m arszu lecz także niebezpieczeństw o w nocy, w czasie odpoczynku.

Kto zabezpiecza i chroni od niebezpieczeństw ? W ierzący człowiek posiada sw oją ufność w Bo­

gu.

P salm ista w podróży także chce być zdrów, chce postępow ać u m iejętn ie i dlatego prosi Bo­

ga, ażeby zachow ał go od ż a ru słonecznego dnia, od działania księżyca w nocy. W starej Babilo­

nii działaniu księżyca przypisyw ano bowiem w pływ na gorączkę lub zarażenia trądem , a ta k ­ że pew ien rodzaj opętania, jeśli się kto przed nim nie uchronił. I o tego rodzaju ochronę zw ra­

ca się ów m odliciel do Boga. Tego rodzaju nie­

bezpieczeństw a w y d ają się dla nas, współczes­

nych podróżnych nierealne. Dziś podróżujem y nie pieszo ale szybkim i środkam i tran sp o rtu . In sty tu cje ubezpieczeniow e zabezpieczają nas przed kradzieżą w podróży, lub na w ypadek ka­

lectwa.

Ale czy jesteśm y bezpieczniejsi jak ówcześ­

ni podróżni? K ażdy z nas zdaje sobie spraw ę jak w ielkie niebezpieczeństw o w y p adku czeka na ulicy. Tu nie chodzi już o niebezpieczeństw o słońca, bow iem przed porażeniem słonecznym chronim y się parasolem czy okularam i.

Na jezdni lu b nowoczesnej au tostradzie za­

graża niebezpieczeństw o złam ania ręki, nogi, w strząsu mó_zgu lub naw et śm ierć. I dlatego nie bez obaw y w siada dziś człowiek do w łasnego samochodu. N iektórzy w k ład ają tam lub zawie­

szają jakieś lalki, pajace i liczą, że one p rzy ­ niosą szczęście lub łaskaw ą pomoc losu. Ale chw ała naszem u Panu, że i dziś żyją ludzie w ie­

rzący, k tórzy podobnie ja k psalm ista ufność m a­

ją jedynie w Bogu i w każdej sy tu acji swego ży­

cia Jem u się polecają.

P rzeczytany tek st potw ierdza nam praw dę, że m odlitw a przed podróżą i w podróży potrzeb­

na jest każdem u człowiekowi, a więc i tobie drogi C zytelniku. My, ludzie w ierzący wiem y, że w życiu człowieka nie m a ślepego przypadku, że człow iek uzależniony jest od Boga w każdej sy tuacji życiowej. I o tej praw dzie przypom ina­

m y dziś_ tobie, abyś pojednał się z Bogiem i zaw­

sze liczył na Jego pomoc.

Dziecko Boże podróżuje nie tylko w swoich p ry w atn y ch spraw ach ale często także w spra­

w ach Pańskich. Odw iedza chorych by pocie­

szyć ich Słowem Bożym. Odwiedza ludzi nie znających E w angelii i składa im św iadectw o o Bogu.

P a n Jezus, kiedy w ysyłał uczniów dla zwia­

stow ania E w angelii ta k ich pouczał: „...Czyż nie sprzedają za grosz dwóch w rób li? A jednak ani jed en z nich nie spadnie na ziem ię bez w oli O j­

ca waszego. N aw et wasze w łosy n a głowie w szy­

stkie są policzone. Nie bójcie się tedy, jesteście więcej w arci aniżeli w iele w rób li” .

(7)

Idąc przez życie z Bogiem czujem y się p ew ­ ni i bezpieczni naw et w ted y gdy drogi życia naszego prow adzą przez p u sty n ię lub ciem ną

dolinę.

Z przeczytanego P salm u w ynika, że pole­

cający się Bogu podróżnik doszedł do celu. P an ochronił Jego w ejście i w yjście. Pow ierzone mu zadanie i cel został osiągnięty. P a n Jezu s po­

w iedział: „kto w y trw a aż do końca zbaw iony będzie” . W y traw ny podróżnik i kaznodzieja, A- postoł P aw eł przed zakończeniem sw ych dale­

kich podróży w ypow iada takie słow a: „Dobry bój bojowałem , biegu dokonałem , w iarę zacho­

wałem. A teraz oczekuje m ię w ieniec spraw ie­

dliwości, k tó ry m i w on dzień da Pan, Sędzia Spraw iedliw y, a nie tylko m nie, lecz w szyst­

kim, którzy um iłow ali przyjście Jeg o ” (2 Tym.

4, 7.8).

To nie było sam ouspraw iedliw ienie. Jego postępow anie było czyste. Podejm ow ał w ielkie przedsięw zięcia, n aw et jeśli zdrow ie nie było najlepsze, ale łaska Boża prow adziła go w jego

niebezpiecznych podróżach. Lecz podróże w i- m ieniu P ańskim bez m odlitw y b yłyby niem ożli­

we. Ufność sw oją pokładał w Bogu, poniew aż w iedział, że tylko od Niego przychodzi pomoc.

Posłuchajm y co pisze o swoich w ypraw ach:

„B yłem często w podróżach, w niebezpieczeńst­

w ach na rzekach, w niebezpieczeństw ach od ro­

daków, w niebezpieczeństw ach od pogan, w nie­

bezpieczeństw ach na pu sty n i, w niebezpieczeń­

stw ach m iędzy fałszyw ym i braćm i. W trudzie i znoju, w niedosypianiu, często w głodzie i p ra ­

gnieniu, w postach, często w zim nie i nagości”

(2 Kor. 11, 26-27).

Te w szystkie niebezpieczeństw a p rzetrw ał, bo w iedział i w ierzył, że jest w Bożym ręku.

Pom oc przychodzi od Pana. On nie pozwoli aby się m iała potknąć noga tw oja. P a n cieniem tw o­

im po praw icy tw ojej. On strzec cię będzie od wszelkiego złego. On duszy tw ojej strzec będzie.

On strzec będzie w ejścia tw ego i w yjścia twego odtąd i aż na wieki.

Kazimierz Muranty

SZK O ŁA BIBLIJNA

Iść tam, gdzie On mnie pośle...

U

rodziłem się w rodzinie relig ijn ie n iejednolitej.

Mimo sprzeciw ów zrobiono ze m nie k ato lick ie­

go chrześcijanina. M am usia od dzieciństw a opow ia­

dała mi historie biblijn e i czytała Pism o Ś w ięte. Do Szkoły Niedzielnej nie uczęszczałem. M ając trz y n a ­ ście ła t zacząłem, co pew ien czas, chodzić do Zboru chrześcijańskiego n a nabożeństw a dla młodzieży. N a­

bożeństw a te bardzo m i się podobały, a szczególnie śpiew ane pieśni. P rzychodziłem w ięc częściej. Z cza­

sem zacząłem też b rać u dział w spotkaniach i zjazdach młodzieżowych, ale tylko do pew nego czasu cieszyło m nie ta k ie życie. P óźniej chodziłem do Z boru tylko dlatego, by nie robić przykrości M atce i ze względu na Ojca... M imo tego, że chodziłem do Z boru re g u la r­

nie, że słyszałem i czytałem Słowo Boże, a n aw e t m odliłem się, m oje postępow anie — pod płaszczykiem pobożności i dobrej opinii w śród ludzi — n ie w sk a ­ zyw ało n a to, że jestem chrześcijaninem . Nie chcąc odróżniać się od kolegów, zachow yw ałem się ta k sa ­ mo ja k oni. P o taje m n ie zacząłem od czasu do czasu palić papierosy, pić wino, w ódkę, przyw łaszczać s o b i e rzeczy, któ re były obcą w łasnością. Cieszyłem się, gdy m ogłem kom uś zrobić coś n a złość... T akie postępo­

w an ie pociągał© m nie, ja k o m łodego chłopca.

Słyszane lu b czytane Słowo Boże nie docierało do mojego serca i nie przekonyw ało m nie. M atka u s ta ­ wicznie je d n ak m odliła się za m ną, bym poznał P ra w ­ dę Bożą i P a n a Je zu sa jako osobistego Zbaw iciela.

M odlitw y jej w krótce zostały w ysłuchane.

W 1970 r. w lipcu, pojechałem n a k u rs bib lijn o -u m u - zykalpiający do L id z b ark a W arm . Je ch a łem n a kurs

•/, w łasnym i planam i. Ale P an Jezus m iał z kolei inny p lan w zględem mnie...

Nie pom yślałem n aw e t o tym , aby zm ienić się i oddać w ręce P a n a Je zu sa C h ry stu sa m oje m łode lata. 1 w łaśnie n a tym k u rsie — chociaż w iedziałem , że m u ­ szę to kiedyś uczynić aby osiągnąć zbaw ienie — u sły ­ szałem zw iastow anie: „Z apraw dę, zapraw dę, pow iadam Ci: Jeśli się kto nie narodzi z w ody i Ducha, nie może w ejść do K ró lestw a Bożego” (Jan 3,5). Podczas ko lej­

nej ew angelizacji, P a n Jezus zniżył się do m nie grzesz­

nego, przem ów ił do m nie i pokazał, ja k bardzo jestem grzeszny. O znajm ił m i Swoim Słow em co m nie czeka (Rzym. 6:23) i w sk azał drogę ra tu n k u , k tó ry je st pod K rzyżem , w N im sam ym — w P a n u Jezusie.

Rów nież i in n y głos docierał do mnie, ale to był głos m ojego dotychczasow ego pana. M ówił m i: masz czas, jesteś za miody, co pow iedzą koledzy, a zresztą już ty le nagrzeszyłeś, że nie m a dla ciebie ra tu n k u ; jesteś w m oich rękach... Słow a pieśni „T ak jakim jest...” poruszyły m nie do głębi. U słuchałem tego gło­

su, k tóry ro zbrzm iew ał cicho w m oim sercu, „Pójdź do Mnie, P ójdź”. Nie w iem kiedy, podniosłem rękę.

U kładałem sobie m odlitw ę, ale gdy w yszedłem do przodu i m odliłem się, nie w iem jak, i nie w iem o co m odliłem się... P am iętam , że bardzo płakałem . M oja m odlitw a została wrysłuchana. P a n przebaczył m i w szy­

stkie złe czyny, oczyścił, uspraw iedliw ił, n ap e łn ił m o­

je serce radością i pokojem , którego n ik t dać nie m o­

że. Je stem w dzięczny te ra z m ojem u P an u i Z baw icielo­

w i za okazaną m iłość, za Jego śm ierć n a Golgocie za m oje grzechy; za to, że sta n ą ł n a m ojej drodze życia,

abym nie m usiał zginąć.

Zacząłem pracow ać i chodzić do szkoły. Środowisko, w któ ry m się znalazłem spow odow ało, że z biegiem cza­

7

(8)

su — zacząłem zapom inać o tym , co uczynił dla m nie P an Jezus n a Golgocie. In n y pow ód: czytałem Pism o Św ięte pow ierzchow nie. Często też zap ierałem się P a ­ n a Jezusa — sw oim postępow aniem i m ow ą. W sty­

dziłem się przyznać do tego, że jestem Jego w łasn o ­ ścią. Je d n a k w ew n ętrz n y głos w ciąż p rzypom inał mi i w skazyw ał m i ofiarę, k tó rą P a n Jezus złożył za m nie i w y jed n a ł odpuszczenie m oich grzechów.

D w a la ta później, n a k u rsie w O stródzie podczas je d ­ nej z ew angelizacji, Słowo Boże (Łuk. 11: 6-8) p rzem ó­

wiło do m nie i przekonało m nie o u p ad k u i m oim bez­

ow ocnym życiu dla P ana. O dnow iłem m oje przym ie­

rze z Panem , i przeżyłem dni radości i w esela.

T eraz cieszę się z tego, gdy m am okazję i mogę świadczyć, że P a n Jezus je st m oim Z baw icielem , Bo­

giem i celem życia; przeżyw am w sp an iałe chw ile z

m oim P an em każdego dnia. W ysłuchuje m oje m odlitw y, zachow uje w tru d n y ch sy tu a cjach — n aw e t gdy „śm ierć zagiąda w oczy", rozw iązuje m ałe i duże problem y życia, o b darow uje obfitym i błogosław ieństw am i. Jestem Mu za to wdzięczny. Gdy czytam i stu d iu ję Pism o Święte, o d k ry w a przede m n ą w sp an iałe obietnice Bo­

że, których uczestnikiem stałem się, dzięki ofierze P a ­ n a Jezusa. P ra g n ę Mu służyć przez całe życie, opow ia­

dać R adosną N ow inę o Z baw ieniu, nieść pom oc tym, k tórzy jej p otrzebują, iść tam , gdzie pośle m nie, by pracow ać dla Niego, wiedząc, że otrzym am w spaniałą nagrodę, gdy On p rzyjdzie po Swój Kościół.

Andrzej Hernik

*) T ekst n a p isa n y p od czas zajęć w S zk o le B iblijnej, w 1973 r. (M. K w .).

Z pobytu delegacji Kościoła na ziemi amerykańskiej

W

czerw cu 1974 br. u d ała się — dzięki staraniom br. P aw ła B ajko z K ościoła C hrystusow ego w USA — na ogólnośw iatow ą k onw encję Kościołów C h ry ­ stu so w y c h — o ficjaln a d elegacja kościelna w nast. sk ła ­ dzie: br. S tan isław K rakiew icz (Prezes R ady K ościo­

ła), br. K o n stan ty Sacew icz (w iceprezes Rady), br. K a ­ zim ierz M u ran ty (sekretarz Rady, członkow ie Rady Kościoła — br. Je rz y Sacewicz, br. P io tr B ronow icki i br. K o n stan ty Ja k o n iu k oraz s. A lin a L ew czuk — przedstaw icielka W ydaw nictw kościelnych. D elegacja ta uczestniczyła w O gólnoam erykańskiej . K onw encji Kościołów C hrystusow ych odbyw ającej się w Anaheim U. Los Angeles w K alifornii — w końcu lipca 1974 r.

W krótce potem , na przełom ie lipca i sie rp n ia ub.r. w y ­ żej w ym ieniona delegacja polska uczestniczyła w O gól­

nośw iatow ej K onw encji Kościołów C hrystusow ych w M exico City w M eksyku. D elegację polską spo tk ał na lotnisku br. P aw eł B ajko, k tó ry n astęp n ie udzielił (nam) gościny w sw oim domu, w Bel Air, Md.

Z Bel A ir udaliśm y się — w ciągu nast. d n ia — z w izytam i do zaprzyjaźnionych w spółw yznaw ców , jak br. Gustaw Stephan — b. członek w arszaw skiego Zbo­

ru i rodzina Szturmów, którzy p a rę la t tem u opuścili k raj. W F iladelfii odw iedziliśm y d w a zbory zielono­

św iątkow ców , w których kaznodziejam i są b rac ia — Czubkow ski i Dege.

N astępnie d elegacja nasza rozdzielona została na dw ie grupy. G ru p a w składzie br. J. Sacewicz, br. K.

Sacewicz, br. S. K rakiew icz i br. Je rz y B ajeński (kie­

rowca) u d ała się w k ie ru n k u północnym i n astęp n ie za­

chodnim . D ruga g ru p a w składzie br. P. B ajko, br.

K. M uranty, br. P. Bronow icki, S. A. Lew czuk i br.

K. Ja k o n iu k (kierow ca) u d a ła się przez w schodnie części S tanów Z jednoczonych n a Florydę. W podróży tej członkow ie obydw u grup odw iedzali Z bory słow iań­

skie i am ery k ań sk ie głosząc Słowo Boże i opow iadając o pracy ew angelizacyjnej w Polsce.

X ta k pierw sza g ru p a odw iedziła m. in. E rie k. C hi­

cago. W izytow aliśm y ta m Z bór ew angelicznych chrześ­

cijan, n a czele którego stoi k aznodzieja Mańkowski, k tó ry w okresie okupacji był przełożonym zboru e w a n ­ gelicznego przy ul. S zerokiej w W arszaw ie. B raliśm y

także udział w zjeździe ew angelicznych chrześcijan baptystów . N a czele tego Z w iązku stoi kazn. Pashko

— m ieszkający n a stałe w K anadzie. B ra t te n odw iedzał nasz k ra j po w ojnie. B yliśm y także zaproszeni do przem ów ienia. Z aproponow aliśm y, żeby i oni p rz y łą ­ czyli się do zbiórki funduszów n a odbudow ę Zam ku

Członkowie delegacji pod pomnikiem Mikołaja Kejsernika w Chicago

8

(9)

K rólew skiego w W arszaw ie i budow ę S zp itala dla Dzieci. M ogłem ta k postąpić, poniew aż spotkałem tam w iele znajom ych osób, k tó re przed w o jn ą lub w czasie okupacji m ieszkały w W arszaw ie; sp raw y polskie leżą im w ięc głęboko n a sercu.

U daliśm y się n astęp n ie do Chicago. W tym m ieście złożyliśm y także w izytę K onsulow i G en eraln em u PRL, i poinform ow aliśm y go o celu naszej podróży. U daliś­

m y się następnie w stronę M inneapolis i przez p u sty n ­ ne części S tanów d o tarliśm y do Los Angeles. W Los Angeles odw iedziliśm y rodziny brat. Husaruków i Parfionowych. W ty m m ieście obydw ie nasze grupy, ja ­ dące osobno, spotkały się.

K onw encja am ery k ań sk ich Zborów Kościołów C hrystusow ych m iała m iejsce w Anaheim (przedm , Los Angeles). U czestniczyło w niej 13 tys. przedstaw icieli.

Zjazd te n odbyw ał się w w ielkiej h ali kongresow ej. O b­

rady, w yżyw ienie, sale rekreacyjne, w y sta w a i sp rze­

daż czasopism i książek — w szystko to znajdow ało się na m iejscu.

W rozm ow ach k uluarow ych spotykaliśm y się p ow ­ szechnie z bardzo p rzychylnym przyjęciem ze strony członków tgm tejszej społeczności polonijnej, Słow ian i A m erykanów . Muszę stw ierdzić, iż z a i n t e r e s o ­ w a n i e n a s z y m k r a j e m j e s t b a r d z o d u ż e . I sądzę, że m ożna by zdziałać bardzo dużo, zwłaszcza, na polu tu ry sty k i i w spółpracy handlow o-gospodarczej m iędzy naszym i k raja m i.

D elegacja polska w y stą p iła d w u k ro tn ie podczas O- gólnoam erykańskiej K onw encji w A naheim . M ieliśm y

„polski w ieczór”, podczas którego dano n am sposob-

Członkowie delegacji z brat. Pawłem i Adelq Sajko przed kaplicą Zboru słowiańskiego w Baltimore

ność p rze d staw ie n ia naszej p racy kościelnej i z a an g a­

żow ania społecznego w Polsce. P ro je k to w aliśm y ró w ­ nież jed en z polskich film ów , któ re przyw ieźliśm y ze sobą. Po raz drugi przedstaw iono naszą delegację na O gólnym Z grom adzeniu K onw encji. P rzem ów ienie w y­

głosi — w im ieniu delegacji — br. Je rz y Sacewicz, k tó ry w ystąp ił rów nież ja k o były zw ierzchnik „Kościo­

ła C hrystusow ego” w Polsce. D elegacja polska była szczególnie długo oklaskiw ana. (N. B. byliśm y j e- d y n ą delegacją z k ra jó w w schodnio-europejskich).

Podczas polskiego wieczoru, o k tó ry m w spom niałem , przedstaw iłem h isto rię naszego k ra ju oraz w alk ę o n ie ­ podległość narodow ą. M ów iłem także o pracy Kościo­

łów chrześcijańskich w naszym k raju , w tym — szcze­

gólnie — o pracy Zjednoczonego Kościoła E w angelicz­

nego. P od k reślałem znaczenie w olności i sw obód re li­

gijnych zagw aran to w an y ch Kościołowi przez W ładze naszego k ra ju (m. in. relig ijn e audycje radiow e „Głos E w an g elii”, mies. „C h rześcijan in ”, w ydaw n ictw a koś­

cielne, d ru k Nowego T estam entu, Szkoła B ib lijn a w W arszaw ie, ak c je le tn ie dla dzieci i młodzieży i inne).

P rzedstaw iliśm y ta k że sp raw ę zbiórki funduszów na odbudow ę Z am ku K rólew skiego i budow ę C entrum Z drow ia D ziecka k. W arszaw y.

W czasie w izyty w Z borach am ery k ań sk ich i sło­

w iańskich, g ru p a w któ rej podróżow ałem , przem aw iała i ro b iła m ałe w ystaw ki w y d aw n ictw inform acyjnych oraz lite ra tu ry przyw iezionej z Polski. N ajw iększym pow odzeniem cieszyło się angielskie w ydanie p u b lik a ­ cji, k tó re w zięliśm y z T ow arzystw a „P olonia”, pod ty ­ tu łem „P rezy d en t N ixon w W arszaw ie”. Tę pu b lik ację

i inne rozpow szechniliśm y w całości. N astęp n a spraw a, to sp raw a w ym iany tury sty czn ej z Polską. W ielu A m e ­ ry k an ó w p rag n ie przyjechać do Polski. T rudność pole­

ga n a tym, że p ro p ag a n d a tury sty czn a je st zbyt mało rozw inięta, lub nie w idać jej. P o nadto w iele osób ze środow isk słow iańskich p rag n ie przyjechać lub p rzy ­ słać sw oje dzieci n a okres letni do Polski, i n a nasze obozy lub k u rsy kościelne. W tej sp raw ie należałoby rów nież przedsięw ziąć coś konkretnego.

Po zakończeniu K onw encji O gólnoam erykańskiej w A naheim , d elegacja polska u d ała się n a O gólnośw iato­

w ą K onw encję Kościołów C hrystusow ych do Mexico City (Meksyk). K on w en cja ta m ia ła sw oje obrady na przełom ie lipca i sie rp n ia ub.r. W p orów naniu ze S tan am i Zjednoczonym i, lub ż k ra ja m i europejskim i, M eksyk je st k raje m konstrastów . W oczy rzuca się bie­

da. N a ulicach w idać grom ady siedzących, w cieniu, mężczyzn i grom ady dzieci u g an iające się za cudzoziem ­ cam i z prośbą o datek. Suchy k lim at spraw ia, że k raj w ygląda ja k pustynia. R ów nież drogi m eksykańskie są złe.

D elegacja polska została — także tym razem — przed staw io n a n a p lenum K onw encji. P rzyjęcie jakie nam zgotow ano było bardzo serdeczne. Polska flaga narodowa została w łączona n a stałe w poczet flag — pań stw rep rezentow anych w tej O gólnośw iatow ej K on­

w encji. W obradach tej K onw encji uczestniczyli p rze d ­ staw iciele ponad 60 krajów . O gólna liczba p rze d staw i­

cieli w ynosiła 5,5 tys. D elegacja polska była jed y n ą z k rajó w Europy środkow o-w schodniej. K onw encja zbie­

ra się na sw oje obrady co cztery lata. W program ie turystycznym przew idziano zw iedzanie słynnych b u ­ dow li z epoki chrześcijańskiej i przedchrześcijańskiej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

stym. Są ludzie, którzy stają się pobożni ze strachu przed wiecznością. Jeżeli jednakże mówimy o męce wiecznej, to bynajm niej nie dlatego, ażeby straszyć

T rąd zaczynał się zupełnie niew innie od małego guza, k tó ry przekształcał się w ropień stale się rozszerzający. Oczy chorego zaczynały błyszczeć,

A jeśli pojednałeś się z Bogiem, przeżyłeś odpuszczenie grzechów i otrzymałeś czyste serce, to jednak wcale nie oznacza, że ono takim już na zawsze

Następnym miejscem pracy duszpasterskiej był dla J. Paula zbór ewangelicki w Ravenstein. Zamieszkał on tam wraz z swoją rodziną w starym domu parafialnym. odbyło

A jed ­ nak w otaczającym nas świecie zw iastow ane jest Boże posłannictw o pokoju w ynikające z głoszo­.. nej Św iętej Ew angelii, docierające do uszu

Bernoulli wykorzystał nieliniowe równania różniczkowe ze współczynnikami charakteryzującymi właściwości choroby zakaźnej i opisał wpływ szczepienia krowianką (wirusem

- dopóki nie mamy właściwej skali trudno jest usunać obserwacje odstające - może we właściwej skali te dane się symetryzują. - do chunka można dodać opcję warning=FALSE