• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1975, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1975, nr 5"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

lii ii

H V ii

(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 5., maj 1975 r.

BYLIŚM Y JA K WE ŚNIE BŁOGOSŁAW IENI POKÓJ CZYNIĄCY

DUCH ŚW IĘTY W D ZIA Ł A N IU PIĘĆDZIESIĄTN ICA 1975 TO UCZYNIŁEM DLA CIEBIE...

O PRACY

GŁOS EW ANGELII:

Z DZIĘKCZYNIENIEM SŁUCHACZE PISZĄ...

IW AN J. MOTORIN ZBÓR W GLIW ICACH KRONIK A

M iesięcznik „C hrześcijanin” w y sy ła n y je st b ezp łatnie; w yd aw an ie jed nak cza ­ sop ism a u m ożliw ia w y łą czn ie ofiarn ość C zytelników . W szelkie ofia ry na c z a so ­ pism o w kraju p rosim y k iero w a ć na konto Z jed n oczon ego K ościoła E w an ge­

liczn eg o : PKO W arszaw a, I Oddział M iej­

sk i, Nr 1-14-147.352, zazn aczając cel w p ła ­ ty na odw rocie b lan kietu . O fiary w p ła ­ cane za granicą n a leży k ierow ać przez oddziały zagraniczne Banku P olsk a K a­

sa O pieki na adres P rezyd iu m Rady Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego w W arszaw ie, u l. Zagórna 10.

W ydaw ca: P rezyd iu m R ady Z jed n o­

czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R edaguje K olegiu m : Józef M rózek (red. nacz.), M ieczysław K w iecień (z-ca red. nacz.), Edw ard Czajko (sekr. red.), Jan T ołw iń sk i.

A dres R edakcji i A d m in istracji:

00-441 W arszaw a 1, ul. Zagórna 10.

T elefon: 29-52-61 (w . 8 lub 9). M ate­

riałów nadesłanych wie zw raca się.

Indeks: 35462

RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W ar­

szaw a, Sm olna 10/12. N akł. 5000 egz.

O bj. .3 a rk . Z am . 488. B-101.

Byliśmy jak we śnie

T a k oto p ie ś n ia r z n a t c h n i o n y S tarego T e s t a m e n t u o p ie w a ,,p i e r w s z y dzień w o l n o ś c i ” w ż y c iu s w e g o n a ro d u :

„G d y Pan w y w i ó d ł z nieiuoli u p r o w a d z o n y c h z S y j o n u , B y l i ś m y j a k w e śnie.

W t e d y u s t a n a s z e b y ł y p e łn e śm ie c h u , A j ę z y k n i s z radości,

W t e d y m ó w i o n o w ś r ó d n a r o d ó w : P a n d o k o n a ł z n i m i w i e l k i c h rzeczy.

W i e l k i c h r z e c z y d o k o n a ł P a n z na m i, P r z e t o b y l i ś m y weseli.

O d m i e ń , Panie , lo sy n a sz e

J a k s t r u m i e n i e w z i e m i p o łu d n i o w e j . Ci, k t ó r z y siali ze łzam i,

N i e c h z b i e r a ją z radością!

K t o w y c h o d z i z p ła c z e m , nio sąc zia rn o s i e w n e ,

B ę d z i e w r a c a ł z radością, niosąc s n o p y s w o j e ”. (P sa lm 12o)

S ł o w a t e j p ie ś n i p i e l g r z y m e k z P sa łt e r z a o d z n a c z a ją się ż y w y m i b a r w a ­ m i sz czeg ó ln ie w ty c h d n ia c h m a j o w y c h , k i e d y w s p o m i n a m y tr z y d z i e s tą ro c z n ic ę z a k o ń c z e n i a d r u g i e j w o j n y ś w i a t o w e j . D n ia 9 m a j a b o w i e m m i j a tr z y d z i e ś c i lat od te go dnia, k i e d y to i nas, P o la k ó w , „Pan w y w i ó d ł z n i e ­ w o l i ”. A r m i e s p r z y m i e r z o n y c h — w t y m t a k ż e ż o ł n ie r z e p o łs cy — o d n io s ły z w y c i ę s t w o n ad f a s z y z m e m . Z a ś w i t a ł d z i e ń w o ln o ś c i dła c i e m ię ż o n y c h n arodów .

P s a lm is ta m ó w i , że „gdy P a n w y w i ó d ł z n ie w o l i p o j m a n y c h (...), b y l i ś m y j a k w e śnie". G d y się słu ch a o p o w ia d a ń r o d a k ó w , g d y c z y ta się o d n o śn e dzieła li te r a tu r y , lub p r z y p o m i n a się s a m e m u ó w d zie ń , to m o ż n i p o w i e ­ dzieć, ż e w ó w c z a s m y r ó w n i e ż „ b y l i ś m y j a k w e ś n i e ”. W p r o s t się 'wierzyć n ie chciało, że to j u ż k o n ie c w o j n y , ko n ie c n ie w o l i, k o n ie c o b o z ó w z a ­ gła dy, k o n ie c ł a p a n e k i p r z e s łu c h a ń . 1 dlatego „ w t e d y u s t a na sz e b y ły p e łn e ś m ie c h u , a j ę z y k n a s z r a d o ś c i”.

Is to tn ie , w i e l k i c h r z e c z y d o k o n a ł P a n z n a m i. K r a j n a s z nie t y l k o o d z y ­ s k a ł w oln ość. U z y s k a ł t a k ż e s ł u s z n e i s p r a w i e d l i w e granice. P onadto , k r a ­ je są s ia d u ją ce z P o l s k ą — to k r a j e prz yja ció ł. W e s p ó ł z o d z y s k a n i e m w o l ­ ności p o li ty c z n e j, u z y s k a l i ś m y t a k ż e n o w y u s t r ó j społeczny, u s t r ó j s p r a ­ w i e d l i w o ś c i społecznej..

Ci, k t ó r z y siali ze łz a m i , zb i e r a ją z radością !

W i e l k i c h t e ż r z e c z y d o k o n a ł P a n w ż y c i u r u c h ó w e w a n g e li c z n e g o c h r z e ­ ś c i j a ń s t w a t w o r z ą c y c h o becnie Z j e d n o c z o n y K o śc ió ł E w a n g e l ic z n y . Dopiero

•t» s y t u a c ji P o ls k i L u d o w e j m o g ły Z b o r y c h r z e ś c i j a ń s t w a e w a n g e li c z n e g o u z y s k a ć legalizację. W s z y s t k i e d o ś w ia d c z e n ia ży c i o w e , d y s k r y m i n a c j e i s z y ­ k a n y , w k t ó r y c h m i e l i ś m y u dział, z o s ta ły z a k o ń c z o n e . M o ż e m y d zisia j — zł ą c z e n i w j e d n ą w s p ó l n o t ę k o śc ie ln ą j a k ą j e s t Z j e d n o c z o n y K ościół E w a n ­ g e li c z n y — s w o b o d n i e ż y ć i p r o w a d z i ć działalność r e l ig ijn o -k o ś c ie ln ą . N i k t n a s z y c h m o d l i t w nie p r z e r y w a , n i k t n a s z y c h n a b o ż e ń s t w nie zakłóca — j a k to n i e j e d n o k r o t n i e d a w n i e j b y w a ło . P o ls k a R z e c z p o s p o lit a L u d o w a z a p e w n i a b o w i e m w s z y s t k i m s w o i m o b y w a t e l o m w o ln o ś ć s u m ie n i a i w y z ­ nania , w o ln o ś ć r e l ig i jn e j a k t y w n o ś c i .

N ie c h w ię c z o k a z j i n a r o d o w y c h ś w ią t m a j o w y c h , serca n a s z j o k a ż ą s z c z e ­ góln ą w d z i ę c z n o ś ć B o g u W s z e c h m o g ą c e m u . A l b o w i e m Bóg j e s t P a n e m d z i e j ó w i n a r o d ó w . O n spr aw ia, b y „ w s z y s t k i e n a r o d y l u d z k i e (...), m i e s z ­ k a ły n a c a ł y m obsz a rze ziem i, u s t a n o w i w s z y dła n ic h w y z n a c z o n e o k r e s y czasu i gra nice ich z a m i e s z k a n i a ” ( D A 17,26).

Z a is te w i e l k i c h r z e c z y d o k o n a ł P a n z nam i, b ą d ź m y p r z e to weseli. N ie c h u s t a n a sz e b ę d ą p e łn e śm ie c h u , a j ę z y k n a s z radoś ci! (c)

(3)

Błogosławieni pokój czyniący

, B ło g o sła w ie n i p o k ó j c z y n ią c y : a lb o w ie m o n i s y n a m i B ożym i n a z w a n i b ę d ą ” .

Szwedzki podróżnik i geograf Sw en H edin tak kiedyś napisał: „ziem ia nasza jest polem walki, a pokoju na niej nie ma. Jed y n ie na pustyni panuje pokój, lecz tam nie m a lu dzi”. Spostrze­

żenie tego podróżnika jest w strząsające. A jed ­ nak w otaczającym nas świecie zw iastow ane jest Boże posłannictw o pokoju w ynikające z głoszo­

nej Św iętej Ew angelii, docierające do uszu każ­

dego człowieka. Z łaski Bożej istnieje dostępna dla każdego Biblia, księga m ów iąca o pokoju oraz istnieją ludzie, któ rych serca w ypełnione nim w iodą cichy i spokojny żywot.

To dzieci Boże, ułaskaw ieni grzesznicy pojed­

nani z Bogiem, którzy Jezusa C hrystusa przyjęli jako swojego osobistego Zbawiciela. Oni to są zw iastunam i praw dziw ego pokoju. Nie m ieszka­

ją na cichej, sam otnej wyspie, lecz w śród ludzi, podobnie jak i oni narażeni na tru d y i troski dnia codziennego. Poniew aż jed n ak m ają pew ­ ność zbaw ienia i pokój Boży w ypełnia ich ser­

ca, w yróżniają się miłością i radością w codzien­

nym życiu naśladując Jezusa C hrystusa. I o tych ludziach pokoju w ypow iada Jezus błogosław ień­

stwo: „Błogosławieni pokój czyniący". Ale nie tylko to; On nadaje im najw yższy ty tu ł, jaki człowiek może osiągnąć, ty tu ł: „Dziecka Boże­

go”.

Słowo pokój było treścią h y m n u śpiew anego przez niebiańskie zastępy w cichą, św iętą noc nad polam i betlejem skim i, kiedy narodził się Zbawiciel.

K iedy Jezus C hrystus po raz pierw szy w y­

słał uczniów dla zw iastow ania Ew angelii, to tak ich pouczył: Jeśli w ejdziecie w dom, to jego dom owników pozdraw iajcie: „Pokój tem u domo­

w i”. Pokój niech będzie z wam i, było p ierw ­ szym pozdrow ieniem zm artw ychw stałego Je zu ­ sa, kiedy znalazł się znowu w. kręgu swych ucz­

niów. My, ludzie w ierzący, m ożem y z całą sta­

nowczością stw ierdzić, że On jest naszym po­

kojem. On chce wnieść pokój w serca w szyst­

kich ludzi dobrej woli, m ieszkających na ziemi.

Apostoł Paw eł tak pisze do ludzi w ierzących:

„Z w iary jesteśm y uspraw iedliw ieni i pokój m a­

my z Bogiem ”. W yjaśnia nam więc, że dar ten można otrzym ać tylko przez w iarę. P raw dziw a w iara natom iast o parta jest całkowicie na dziele zbaw ienia dokonanym przez Jezusa C hrystusa na krzyżu Golgoty. Jezus C hrystus, B aranek Boży, przez sw oją śm ierć i k rew przelaną daro­

wał nam ten pokój. Przez w ielkie dzieło w yba­

w ienia na Golgocie pokój został ustanow iony.

P rorok Izajasz wołał: „K ara została włożona nań abyśm y pokój m ieli” . Jezus jest królem po­

(E w an g . Sw . M at. 5,:))

koju. My ludzie w ierzący wiemy, że kto słucha słów tego króla i jest jem u podporządkow any, nie będzie sądzony. Jezus pow iedział: „Pokój mój daję w am ”. Chw ała niech będzie Jem u za to cudow ne poselstwo. On wziął nasze w iny na siebie i dał nam swój pokój, jaka w spaniała za­

m iana.

Drogi Czytelniku, jeśli pokój Boży przeniknie tw oją duszę to i ty razem z ludem Bożym bę­

dziesz mógł wielbić i sławić Jego imię. Ja k do­

bry i m iłosierny jest Bóg, k tó ry spowodował, że pom iędzy nim a upadłym grzesznikiem jest stan pokoju. Dziecko Boże cieszy się, że posiada Zba­

w iciela w sercu swoim. Niech słońce pokoju, k tóre wzeszło w sercu człowieka wierzącego n i­

gdy w nim nie zachodzi. Niech niepokój i strach p anujący w otaczającym nas świecie nie zakłó­

cają pokoju w ew nętrznego człowieka Bożego.

Błogosławiony jest człowiek pojednany z Bo­

giem. Troski i burze otaczającego św iata nie są w stanie zabrać m u w iary i pewności zbaw ie­

nia darow anego m u przez Boga.

W życiu codziennym narażeni jesteśm y na wszelkiego ro d zaju pokusy i dośw iadczenia ale zawsze w ychodzim y z nich zwycięsko m ając w sercu w iarę i pokój z Bogiem. Apostoł Paw eł zapisał także w spaniałe słowa: „Pokój Boży niech rządzi w sercach w aszych”, to oznacza — pokój darow any od Boga niech p anu je nad w ew ­ nętrzny m życiem i postępow aniem dziecka Bo­

żego. Nie sta ra n a tu ra i nierw y m ają panować, lecz pokój .Boży. Przedm iotem naszej m odlitw y pow inna też być prośba ażeby „Duch ciemności nie zakłócił nam pokoju darow anego przez Bo­

ga” .

P a n Jezus kiedyś tak powiedział uczniom swoim : „M ówię w am o ty m abyście we m nie po­

kój m ieli: na świecie ucisk mieć będziecie, ale, ufajcie Ja m zwyciężył św ia t”.

Jed n y m z w arunków zachow ania pokoju jest rów nież posłuszeństw o Bogu w wierze, które o- siągniem y przez czytanie Słowa Bożego i spo­

łeczność w m odlitw ie. Pism o Św ięte poucza nas jednak: „ze w szystkim i ludźm i pokój m iejcie”.

To oznacza ażeby szukać i popierać co służy te ­ rnu celowi. Niech z m ojej i tw ojej w iny pokój nie będzie nigdy zakłócony.

K ażdy spór m a swój początek, lecz nam nigdy nie Wolno go zaczynać. N ajczęstszą przyczyną sporu jest ludzki język. Je st on m ieczem zada­

jącym wiele ran. Wobec ludzi skłonnych do gniew u m y raczej zachow ujm y spokój i opano-^

w anie. S tare przysłow ie pow iada: ustępstw o u- cisza wojnę, pokora rozbraja gniew. Nie złem,

(4)

ale dobrem za złe odpłacajm y. Do tej zasady po­

w inno dojść dalsze postanow ienie: „Nie będę po­

w odem sporu dla nikogo. Być może, że niesłu­

sznie będziesz źle potraktow any, ośmieszany, ale wiedz o tym , że odpow iadanie złem za złe n a j­

częściej prow adzi do sporu i nienaw iści. W ta ­ kiej sytuacji n ajlepiej pom yśleć o Jezusie, po­

średniku pokoju pom iędzy Bogiem i ludźmi.

Ileż złego doznał On od ludzi, k tó ry m dobrze ży­

czył i czynił. W spom nijm y choćby arcykapłana i najw yższą radę żydowską, P iła ta i żołnierzy eskortujących Jezusa na wzgórze Golgoty. J e ­ zus za złe nie odpow iedział złem. Gdy cierpiał nie groził i zostaw ił nam w szystkim godny p rzy ­ kład naśladow ania.

Także i m y za w yrządzoną krzyw dę odpow ia­

dam y dobrą wolą i chęcią pojednania. Lecz zda­

rzyło się i tak, że m y nie chcem y pojednania choć stron a przeciw na o to prosi. Takie postę­

powanie jest niepraw idłow e i niezgodne z w olą Bożą. Lepiej mieć dobre zam iary, bo w ted y jest łatw iej podać rękę bliźniem u, podobnie jak to uczynił A braham : „niech niezgoda nie pozosta­

je pom iędzy m ną i tobą, poniew aż jesteśm y b ra ­ ćm i”.

Jeśli ktoś na ciebie się gniew a, to nie zwlekaj z pojednaniem i nie czekaj aż on pierw szy w y­

ciągnie rękę. To może długo trw ać. Uczyń ty pierw szy krok naw et w ted y jeśli jest to dla cie­

bie poniżające. Jeśli to możliwe, staraj się zacho­

wać pokój ze w szystkim i ludźm i. Jako dzieci po­

koju nie dolew ajm y oliw y do ognia, poniew aż to jest zawsze niebezpieczne. P osłuchajm y p rzy­

kładu. Po pracy, do dom u przychodzi m ąż i dzie­

li się z żoną sw ym i przy kry m i przeżyciam i. Żona jego po w ysłuchaniu tak m u odpow iada: Jesteś zbyt łagodny. Tw oim kolegom ustąpić nie pow i­

nieneś. J u tro zrób im aw an tu rę, pokaż kim je­

steś i idź do szefa na skargę... Czy złe nastaw ie­

nie m ęża wobec kolegów nie jest dolew aniem o- liw y do ognia? G dyby żona pow iedziała tak : Koledzy nie m ieli racji i niesłusznie spraw ili ci przykrość, ale nie denerw uj się. Ju tro bądź spo­

kojny i p rzyjem ny wobec nich. Oni zrozum ieją swój błąd i na pewno cię sam i przeproszą. Taka postaw a nie byłaby dolew aniem oliw y do ognia.

Drogi C zytelniku! Jeśli ta k postępujesz, to czynisz dobrze i jesteś na dobrej drodze, ażeby stać się dzieckiem pokoju. G dyby ludzie postę­

powali w ty m duchu, zg.)dnie z w olą Bożą, uni- knionoby w iele sporów i konfliktów . Niech przedm iotem naszych m odlitw będzie p rag n ie­

nie, abyśm y sporów nigdy nie wszczynali i Boga w ten sposób nie zasm ucali.

W otaczającym nas świecie Bóg m a dla nas, Dzieci Bożych, wiele zadań. W dzięczni Bogu za darow any przyw ilej dziedzictw a w niebie,

zachow ujem y godność dzieci Bożych w naszym otoczeniu. S potykam y się codziennie z wielom a ludźm i uw ażającym i się za praw dziw ych chrze­

ścijan, lecz oni nim i nie są, poniew aż ich życie i postępow anie zaprzecza tem u. K to nie w yznał sw ych grzechów przed Bogiem, nie p ry ją ł Jezu ­ sa do swego serca i nie rozpoczął z Nim nowego życia, te n dzieckiem pokoju nie jest i dzie­

dzictwo Boże w chw ale nie będzie jego udzia­

łem. Dlatego i dziś przez radość zapraszam y cię i m ów im y: przyjdź do Jezusa, p rzyjm ij Jego sło­

wo do serca, a ono w ypełni cię radością i po­

kojem . Pojednaj się z Bogiem przez Jezusa C hrystusa, a staniesz się Jego dziecięciem. Ale biada człowiekowi, k tó ry posłannictw a pokoju nie przyjm ie i zatw ardzi swoje serce, za to spot­

ka go sąd i k a ra w wieczności, a Jezus stanie się dla niego surow ym sędzią. W dzięczni jeste­

śm y rów nież naszem u P anu, że przez usta pro­

roka Izajasza pow iedział nam n astępujące sło­

w a: „O jako piękne na górach są nogi tego, k tó ry opow iada pokój”.

Bóg chce, ażeby Jego dziecię w otoczeniu swo­

im było zw iastunem Bożego pokoju. I aby ten pokój prom ieniow ał na otoczenie. Ludzie Jezusa są dziećmi pokoju, są S am arytanam i posiada­

jącym i olej pokoju dla baslam ow ania ra n ota­

czających grzeszników i niosących pokój w spo­

rze. N ależym y do Boga. A kiedy zabrzm i głos pogrzebowego dzw onu na odpoczynek, w ejdzie­

m y do w iecznej radości i w iecznie przebyw ać będziem y z naszym um iłow anym P anem tam gdzie trosk i sm utk u już więcej nie będzie. „Lud mój w dom u pokoju m ieszkał będzie” — mówi Pan.

W K rólestw ie Bożym p an u je praw o, które m ów i: „że pokój tam nigdy nie u sta n ie ”. Lud Boży odpoczywać będzie w niebiańskiej atm o­

sferze czystej i św iętej, nieskażonej grzechem . Drogi C zytelniku! Przychodzim y do ciebie dzisiaj z poselstw em Bożego pokoju i zaprasza­

m y: P rzybliż się do Boga dzisiaj takim , jakim jesteś i zawołaj do Niego w serdecznej m odli­

tw ie o przebaczenie grzechów. On zobaczy tw o­

je skruszone serce i przyjm ie cię. P rzy jm u jąc Jezusa do serca swego i naśladując Go w życiu praktycznym , staniesz się Bożym dziecięciem, dziecięciem pokoju i zapew nisz sobie dziedzic­

tw o wieczne w Bożej chw ale w K rólestw ie Nie­

bieskim.

Niech będzie Bogu naszem u chw ała i cześć za cudow ne słowa obietnicy darow ane, nam, dzieciom Jego, już tu na ziemi. „Błogosławieni pokój czyniący, albow iem oni synam i Bożymi nazw ani będ ą” .

K azim ierz M uranty

Z ostatniej chwili

W d n iach 26—27 kwietnia br. odby! się w W arszaw ie kolejny VIII Synod Zje d n o czo ­ nego Kościoła Ew angelicznego, który po w ysłuchaniu spraw ozdań i udzieleniu a b so ­ lutorium ustępującem u zarządow i Kościoła dokonał wyboru nowej Rady Kościoła.

Nowowybrana Rada Kościoła na swoim pierwszym posiedzeniu powołała Prezydium Rady Kościoła w następującym składzie: Konstanty Sacew icz — prezes Rady, Józef Folwarczny, Andrzej Kominek, Teodor Maksymowicz, Kazim ierz Najm ałow ski — w ice­

prezesi, Kazim ierz Muranty — sekretarz Rady, Edward C zajko — skarbnik Rady.

(5)

Duch Święty w działaniu

„G łosim y tedy jak n ap isan o: C zego oko n ic w id zia ło i ucho n ic słyszało, i co do serca lu d zk iego n ie w stą p iło , to Bóg przygotow ał tym , którzy Go m iłu ją . A lb o w iem nam o b ja w ił to B ó g przez D ucha, gd yż D uch bada w szy stk o , n a w et głęb ok ości Bożi:”.

(1 Kor. 2, 9— 10).

N apełniony D uchem Św iętym człowiek jest p o jed nany z Bo­

giem i posiada radość i pewność zbaw ienia. Istn ieje w ielu chrze­

ścijan z nazw y i trad y cji, lecz oni K rólestw a Bożego nie odzie­

dziczą. Oni są m artw i i ześw iec­

czeli dla spraw Bożych, ponie­

waż nie narodzili się n a nowo z wody i z Ducha.

Człowieka praw dziw ie w ie­

rzącego poznajem y po jego uczynkach miłości, jasnej i r a ­ dosnej tw arzy. W Piśm ie Św ię­

tym spotykam y w iele nazw określających D ucha Św iętego.

Każda, naw et pojedyncza n az­

w a posiada głębokie znaczenie, określające w pew nym zakresie działanie i istotę D ucha Ś w ięte­

go.

Pism o Św ięte określa m iędzy innym i D ucha Św iętego jako tchnienie Boże, dające życie z wysokości. P o tw ierd zają to te k ­ sty z P ism a Św iętego. P o słu ­ chajm y. W Księdze H ioba czy­

tam y: ,,I m nie też stw orzył D uch Boży. Tchnienie Boże m nie uczyniło” (33,4). W E w an­

gelii wg św. J a n a czytam y. „A to rzekłszy, tch n ął n a nich i po­

w iedział im: W eźm ijcie D ucha Św iętego” (Jan 20, 22). W księ­

dze pro ro k a Ezechiela czytam y:

„W yschłe kości słuchajcie sło­

w a Pańskiego. T ak mówi Pan:

Oto J a w am d aję D ucha po to, abyście się stały żyw e” (Ezech.

37, 5). Pow yższe tek sty w y ja ­ śniają nam , że D uch Boży oży­

wia.

D uch Św ięty określany jest rów nież jako w ia tr w iejący od Boga. Podobnie ja k w ia tr oży­

w ia n atu rę, ta k D uch Boży oży­

w ia nas, ludzi.

Kiedy prorok Ezechiel oglądał pola pełne suchych kości ludz­

kich, pow iał w ia tr i spowodo­

wał, że w szystkie kości ożyły.

W dzień P ięćdziesiątnicy Duch Św ięty pow iał n a uczniów . To nie b y ł w ia tr, do którego je s te ­ śm y przyzw yczajeni. On posia­

dał inn e właściwości. T en n ie­

b iański w ia tr w y p ełn ił pom iesz­

czenie, gdzie znajdow ali się ucz­

niowie, lecz nic nie uszkodził i nie zniszczył.

D uch Ś w ięty m a cechy w ia­

tru . W iadomo, że w iatr, gdzie chce tam w ieje. J e s t niezależny.

N a w iejący w ia tr człow iek nie m a w pływ u. Nie p o trafi też określić, skąd n astęp n y w ia tr pow ieje. Człowiek nie może spo­

wodować, ażeby zam iast zim ne­

go z północy, pow iał ciepły w ia tr z południa. W iatrem kie­

r u ją Boże praw a. Podobnie działa i D uch Św ięty, w edług w łasnej w oli i upodobania.

Z apytano pew nego w łaścicie­

la w ia tra k u o zasadę jego dzia­

łania. W łaściciel w yjaśnił, że śm igła w ia tra k u należy ustaw ić w zależności od k ie ru n k u w ia­

tru . A co stanie się, jeśli w nocy zm ieni się nagle k ieru n e k w ia ­ tru ? Czy drew n ian e śm igła nie połam ią się? Nie, odpow iedział właściciel. Mój słuch je s t tak w yczulony, że n aw et w nocy, kiedy zm ienia się k ieru n ek w ia­

tru budzę się, w staję i ustaw iam śm igła w ia tra k u pod odpow ied­

nim k ą te m i nie dopuszczam, ażeby się połam ały.

W iatr jest niew idoczny, lecz jego działanie i moc je s t w ielka.

Można go usłyszeć, a jego po­

dm uch w yraźnie odczuć. P odob­

nie i D uch Ś w ięty jest niew ido­

czny, lecz Jego działanie m ożna usłyszeć i odczuć. Bez w ia tru nie byłoby życia n a ziemi. Stale trw a ją c a cisza spow odow ałaby zam ieranie w szystkiego i m a rt­

w otę. S ta ty sty k i w ykazują, że w m iastach położonych na gó­

rach lub n ad m orzem, tam gdzie w ieją częste w iatry , ludzie ży­

ją nieco dłużej.

W ia tr oczyszcza atm osferę i pow oduje, że pow ietrze staje się czyste i zdrowe. D uch Św ię­

ty budzi sum ienie, przepędza grzech i złe m yśli z serca. On jest niezastąpiony. Jego moc nas dośw iadcza i spraw ia, że stajem y się użyteczni.

P ew ien kaznodzieja opow ia­

dał, że podczas jego kazań przy ­ chodził n a nabożeństw a czło­

wiek, k tó ry słuchając, często opierał głow ę n a dłoniach i w y ­ daw ało się, że drzem ie. A po za­

kończeniu nabożeństw a w staw ał i szybko wychodził. K iedy nie było go na kilk u nabożeństw ach m yślałem , że już nigdy nie w ró ­ ci. Lecz po kilku dniach wrócił, a tw a rz jego jaśniała. W odpo­

w iedzi na zadane m u p ytanie oświadczył, że posłyszane słowa tra fiły bezpośrednio do jego serca, a D uch Św ięty dał m u ta ­ ką moc, że stał się now ym czło­

w iekiem . Jego m odlitw a została w ysłuchana.

D uch Ś w ięty i Jego działanie objaw ia się nie tylko w kaza­

niach i na nabożeństw ach, obja­

wić się może w każdej społecz­

ności dzieci Bożych. P otrzeb u je­

m y Go wszyscy i dlatego w m o­

dlitw ach naszych pow inniśm y prosić o napełnienie m ocą z w y­

sokości.

Duch Św ięty jest ogniem Bo­

żym. J a n Chrzciciel powiedział

„ Ja w as chrzczę wodą, lecz Ten, k tó ry przyjdzie po m nie, chrzcić w as będzie D uchem Św iętym i ogniem ”. W D ziejach A postol­

skich czytam y: „I ukazały im się języki, jakby ^ ognia, k tó re roz-

(6)

dzieliły i u siadły n a każdym z nich. I napełn ieni zostali w szy­

scy D uchem Ś w ięty m ”. W idzi­

my, że D uch Ś w ięty w sercach tych, k tórzy Go przy jm u ją, s ta ­ je się ogniem. I każdem u z nas ten ogień jest potrzebny. W ar­

tość złota spraw dzić m ożna ty l­

ko przez ogień.

Apostoł P aw eł pisze: ,,... w dniu Sądu dzieło każdego do­

świadczone będzie” (1 Kor. 3, 13). Niech więc teraz postępo­

w anie nasze będzie zgodne z wolą Bożą, gdyż potem może okazać się za późno.

D uch Św ięty uczy i p rzy p ro ­ w adza grzesznika pod krzyż.

W skazuje n a moc k rw i Jezusa C hrystusa, k tó ra może oczyścić każdy grzech. M y z n a tu ry je ­ steśm y tw ardzi, zim ni i obojęt­

ni. Lecz n apełnien i m ocą z w y ­ sokości odczuw am y gorącą m i­

łość do Boga i bliźnich. W ów­

czas podporządkujem y się woli Bożej i z ochotą w yk onu jem y Boże polecenia.

Duch Ś w ięty jest naszym Nauczycielem . On objaw ia nam m ądrość, pochodzącą z N ieba i w prow adza nas w e w szelką praw dę. On pow oduje, że n ie ­ zrozum iałe Boże drogi i ta je m ­ nice, sta ją się zrozum iałe. A po­

stoł P io tr zapisał, że ,,... p ro ro c­

two nie przychodziło nigdy z woli ludzkiej, lecz w ypow iadali je ludzie Boży, n atch n ien i D u­

chem Ś w iętym ” . D uch Św ięty oświeca rozum i pozw ala w i­

dzieć i zrozum ieć wolę Bożą.

Apostoł P aw eł pow iedział, że ..nikt nie może nazw ać Jazusa Panem , tylko przez D ucha Św iętego”. To Duch Ś w ięty n a ­ uczył celnika m odlić się, kiedy w ypow iadał słowa: ,,Panie, bądź m iłościw m nie grzesznem u” .

To od D ucha Św iętego n a u ­ czeni bedziem y śpiew ać przed tron em B aran k a pieśń zw ycięz­

ców: „Godzien jesteś wziąć księ­

gę i jej pieczęcie otworzyć. Bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu k rw ią Sw oją ludzi z każdego po­

kolenia, ięzyka, lu d u i n aro d u i uczyniłeś ich Bogu naszem u królew skim rodem i k a p ła ń ­ skim. Siedzącem u na tro n ie i B arankow i błogosław ieństw o i cześć, i chw ała i moc na wieki w ieków ” .

K azim ierz M uranty

Pięćdziesiątnica 1975

Orędzie Prezydentów Światowej Rady Kościołów

W d n ia c h od 23 listopada do 10 g r u d n i a br. o d b ę d z i e się w Nairobi, w K e ­ nii, V Z g r o m a d z e n i e O góln e Ś w i a t o w e j R a d y K o ścio łó w . Jego t e m a t e m będą sł o w a : „ Jezus C h r y s t u s w y z w a l a i j e d n o c z y J a k o p r e z y d e n c i Ś w i a ­ t o w e j R a d y K o ś c io ł ó w w z y w a m y W a s do m o d l i t w y z n a m i w d n iu P i ę ć ­ d zie sią tn ic y , a b y D u c h Ś w i ę t y k i e r o w a ł n a m i w s z y s t k i m i i n a s z y m i K o ś c i o ­ ł a m i p o d c z a s p r z y g o t o w a ń d o Z g r o m a d z e n i a , j a k i w czasie o brad V Z g r o ­ m a d z e n i a Ogólnego.

Ż y j e m y w św iecie, w k t ó r y m te c h n o lo g ia o fe r u je w o ln o ś ć od ogra nicze ń, p o d k t ó r y m i lu d z ie cie rpie li w przeszłości. A l e n a s z e e k o n o m i c z n e p r o b l e ­ m y , a sz czeg ó ln ie f a k t , iż m i l i o n y lu d z i są głodne, w s k a z u j e na to, że j e ­ s t e ś m y r a c z e j n i e w o l n i k a m i , a nie p a n a m i ś w i a t a m a te r i a ln e g o . S p o t k a m y się n a k o n t y n e n c i e , gdzie w cią gu o s ta tn ic h p ię ć d z ie się c iu lat w i e l u ludzi ba rd z o s z y b k o u z y s k a ł o w o ln o ś ć p o lity c z n ą . A l e ta m , j a k i g d zie in d zie j, w i e l u n ie d o ś w ia d c z a t e j w o ln o ś c i i w i e l u j e s t p o z b a w i o n y c h p o d s t a w o ­ w y c h p r a w l u d z k i c h P o d o b n ie j e s t e ś m y ś w i a d o m i p o t r z e b y j e d n o ś c i r o ­ d z a j u lu d z k ie g o , ale n ie j e s t e ś m y w s ta n ie p r z e w y c i ę ż y ć sil p o w o d u j ą c y c h k o n f l i k t y i w o j n y .

J a k i e z n a c z e n ie m a j ą te r z e c z y ? Co J e z u s C h r y s t u s m ó w i n a m na t e m a t luołności i je d n o ś ci? To są p y ta n i a , na k tó r e b ę d z i e m y s z u k a ć o d p o w ie d zi.

J e z u s obie cał S w o i m u c z n i o m , że D u c h Ś w i ę t y w p r o w a d z i ic h w e w s z e l k ą p r a w d ę . M u s i m y być ś w i a d o m i dróg j a k i m i D u c h Ś w i ę t y działa. Czego m o ż e m y n a u c z y ć się z p o s e l s t w a o P ię ć d zie sią tn ic y ?

„Z p o le c e n ia J ezusa, u c z n i o w i e c z e k a l i w J e ro z o lim ie . B y ł o w ie l e r z e c z y w a ż n y c h , k tó r e m o ż n a było czynić, ale p i e r w s z ą b y ła m o d l i t w a .

K i e d y D u c h Ś w i ę t y z s tą p ił na nich, u c z n i o w i e głosili D obrą N o w i n ę i c z y ­ n ili to sł o w a m i, k t ó r e w s z y s c y m o g li r o z u m ie ć . C zu li się p o b u d z e n i p r z e ­ k a z y w a ć s w o j ą w ia r ę i o b d a r z e n i b y l i z d o ln o śc ią c z y n ić to.

D u c h Ś w i ę t y m ó w i ł do n ic h g d y b y łi oni r a z e m S ły s z e li Go j a k o w s p ó l ­ n o ta w i e r z ą c y c h zł ą c z o n a S ł o w e m 'i s a k r a m e n t e m . S łu c h a l i Jego i j e d e n drugiego.

D zie lili się s w o i m i z a s o b a m i m a t e r i a l n y m i , t a k b y n i k t w e w s p ó ln o c i e w i e ­ r z ą c y c h nie b y ł gło dny.

D u c h Ś w i ę t y c z a s a m i w y m a g a ł od nich z a d z i w i a j ą c y c h i n i e p r z e w i d z i a ­ n y c h akcji. D o ś w ia d c z y l i oni tego, że p r z e z D u c h a Ś w i ę t e g o P a n i n s p ir o ­ w a ł i c h do d zi a ła n i a ś m ia ł o i z w y o b r a ź n i ą . W s p ó l n o t a w i e r z ą c y c h o t r z y ­ m a ł a ró ż n e d a r y D u c h a StDiętego, k t ó r y u c z y n i ł ic h s k u t e c z n y m i ś w i a d ­ k a m i w k a ż d y m czasie i n a k a ż d y m m ie js c u .

P r o w a d z o n a D u c h e m Ś w i ę t y m w s p ó l n o t a s k u t e c z n i e nio sła ś w i a d e c t w o do J e r o z o lim y , J u d e i, S a m a r i i i aż do k r a ń c ó w zi e m i . D u ch Ś w i ę t y p r z y g o ­ t o w a ł drogę".

W t e n sposób, życie, ś w i a d e c t w o i sł u ż b a w s p ó ln o t y , K ościo ła j a k o Ciała C h r y s t u s o w e g o w histo rii, b y ła i j e s t u z a l e ż n io n a od stałego w z y w a n i a D u c h a Ś w ię t e g o .

W n a s z e j sł u ż b ie ś w i a t u p o s z u k u j ą c e m u w o ln o ś c i i je d n o ś c i p o t r z e b u j e m y D u c h a Ś w ię t e g o . Z j e d n o c z m y się r a z e m w m o d l i t w i e i o c z e k i w a n i u , i d s ł u c h a n i u gło su D u c h a i j e d e n drugiego, w ś w i a d c z e n i u i d z i a ła n i u pod p r z e w o d n i c t w e m D u c h a Ś w i ę t e g o u fa j ą c co do w y n i k ó w T e m u , k t ó r y p r z y ­ g o t o w u j e drogę.

P re z y d e n c i Ś w ia to w e j R a d y K o śc io łó w :

H o n o ro w y P r e z y d e n t: D r W.A. V is s e r't H ooft, S z w a jc a ria D r K iy o k o T. Cho, J a p o n ia

P a tr ia r c h a G e rm a n , Ju g o s ła w ia B is k u p H a n n s L ilje , R F N

D r E rn e s t A. P a y n e , W ielk a B r y ta n ia D r J o h n C. S m ith , USA

B isk u p A.H . Z u lu , A fry k a P o łu d n io w a

(7)

To uczyniłem dla Ciebie, a co uczynisz Ty dla mnie

Życie i praca wielkiego misjonarza, Mikołaja Ludwika Zinzendorfa

C zło w iek o w i, k tó ry choć je d e n ra z w w ie rz e u jr z a ł sw ego Z b a w ic ie la n a k rz y ż u i w te j p o sta c i ja k k re w s w ą za n a s p rz e le w a ł w d u c h u G o o g lą d a ł, te m u a n i d ia b e ł, a n i św ia t, a n i ż a d n a c h w a ła , ż a d n e c ie rp ie n ia , ża d n e p o k u sy z z e w n ą trz i o d w e w n ą trz , a n i p rz y ja c ie ­ le a n i n ie p rz y ja c ie le , p rz e ż y c ia teg o z s e r c a w y d rz e ć n ie m ogą.

Ż y cie lu d z k ie w y p e łn io n e o b ecn o ścią i m o cą B ożą je s t je d n y m z n a jk o s z to w n ie js z y c h d a ró w B o ży ch clla K o ścio ła c h rz e ś c ija ń sk ie g o i d la całeg o św ia ta . Z aś S łow o B oże m ó w i, że ci „ k tó rz y s ia li ze łz a m i, żąć b ę d ą z w y k rz y k a n ie m ” (P s a lm 120,5).

D ro g im C z y te ln ik o m p ra g n ę w s k ró c o n y m o p isie zw ró c ić u w a g ę n a p o sta ć czło w ie k a, k tó r y w h is to rii b ib lijn e g o c h rz e ś c ija ń s tw a w w ie k u X V III o d e g ra ł n a d ­ z w y c z a jn ą rolę. J e s t n im p o w sz e c h n ie z n a n y o p iek u n i o rg a n iz a to r c z e sk o -m o ra w sk ic h g m in b ra te r s k ic h tzw . H e rrn h u tó w , ja k też i p ra c y m is y jn e j w śró d p o g a n — h ra b ia M ik o ła j L u d w ik Z in z e n d o rf.

U ro d z ił się on 26 m a ja 1700 ro k u w D reźn ie, m ieście sto łe c z n y m S a k so n ii, ja k o sy n h ra b ie g o J e rz e g o L u d ­ w ik a Z in z e n d o rfa , s p r a w u ją c e g o u rz ą d m in is tr a n a d w o rze e le k to ra sask ieg o o ra z K a ro lin y J u s ty n y h r a ­ b in y G e rsd o rf. Z a ró w n o ojciec, ja k i m a tk a b y li lu d ź ­ m i głęboko w ie rz ą c y m i. L u d w ik Z in z e n d o rf je d n a k ju ż w w ie k u n ie m o w lę c y m u tr a c ił ojca, k tó r y z m a rł Jicząc z a le d w ie 37 lat. P rz e d śm ie rc ią b ło g o sła w ią c dziecię, k tó r e m u p rz y n ie sio n o śpiące, p ro s ił Boga, ab y u c z y n ił z niego n ie ty lk o p obożnego szlach cica, ale też i u c z n ia C h ry stu so w e g o . To ż y czen ie ojca, k tó re m a tk a i b a b c ia p rz y p o m in a ły d z ie c ię c iu s ta ło się p o tę ż ­ n y m bod źcem p o b o żn o ści sie ro ty . W n ie d łu g im czasie, g dy m a tk a jego p o w tó rn ie w y sz ła za m ą ż i w y je c h a ła za m ę ż e m do B e rlin a , w y c h o w a n ie m c h ło p c a z a ję ła się b a b c ia i ciocia, k tó r e m ie sz k a ły w ro d z in n e j p o ­ siad ło ści Z in z e n d o rfó w — B e rte ls d o rf. A tm o s fe ra tego d o m u m ia ła c h a r a k t e r głęb o k o re lig ijn y , to też m ały L u d w ik m ia ł m o żność u c z e s tn ic z e n ia n ie ty lk o w o d ­ b y w a n y c h r e g u la rn ie n a b o ż e ń s tw a c h n ie d z ie ln y c h w kościele, lecz ró w n ie ż w co d z ie n n y c h n a b o ż e ń stw a c h d om o w y ch . P o n a d to jego cio cia H e n ry k a u w a ż a ła za sw ój o b o w iązek ra n o i w ie c z o re m m o d lić się z n im i czy tać S łow o Boże. S łysząc w ie le o B ogu, k tó r y sta ł się c zło w ie k iem , by u m rz e ć za n a s n a k rz y ż u G olgoty, często w id y w a ł w d ziec ięcy ch s n a c h sw ego u k rz y ż o w a ­ nego Z b a w ic ie la i p o s ta n o w ił ju ż ja k o dziecię, ta k ż e i sw o je życie J e m u o fia ro w a ć . O to jego w y p o w ie d ź :

„ P o sta n o w iłe m sobie, że ch o ćb y P a n Je z u s p rz e z n ik o g o n ie b y ł u z n a w a n y , to ja je d n a k chcę M u ca łk o w ic ie zaufać, n a N im spolegać, z N im żyć i u m ie r a ć ” . C ały m i g o d zin am i c h ło p ie c r o z m a w ia ł ze sw o im Z b a w ic ie le m ta k ja k b r a t ze sw y m b ra te m , j a k p rz y ja c ie l z p r z y ja ­ cielem i z w ie rz a ł M u się w m o d litw ie ze w szy stk ieg o , co m u leżało n a sercu . R o zp o czął ta k ż e w dziecięcy sposób u trz y m y w a ć b lisk i k o n ta k t z Je z u s e m p rz e z p is a n ie listó w do N iego i w y rz u c a n ie ich p rz e z okno w ty m p rz e k o n a n iu , że lis ty jego b ę d ą p rz e z P a n a

i Je g o a n io łó w z n a le z io n e i czy ta n e. N a w e t jeg o z a b a ­ w y dziec ięce b y ły n a c e c h o w a n e po b o żn o ścią, bo u r z ą ­ d z a ł g o d zin y m o d litw y i w y g ła sz a ł k a z a n ia . P e w n e g o ra z u , a b y ło to w czasie w k ro c z e n ia w o js k K a ro la X II do S a k so n ii ż o łn ie rz e szw ed zcy w e sz li z h a ła s e m do ich d om u, w y g ła sz a ł on k a z a n ie o sw o im u k o c h a n y m Z b a w ic ie lu do p o u s ta w ia n y c h k rz e s e ł, k tó r e m ia ły p rz e d s ta w ia ć słu ch aczy . Ż o łn ie rz e ze w z ru sz e n ie m s łu ­ c h a li g o rą c y c h słó w dziecięceg o k a z a n ia . T a k i już w p ły w w y w ie ra ło n a sw e o to cze n ie to n a d z w y c z a jn e dziecko.

W d z ie s ią ty m ro k u ży cia o d d a n y zo stał p rz e z sw ych w y c h o w a w c ó w do sły n n e g o w ó w czas p e d a g o g iu m d u ­ ch o w n eg o w H a lle , p ro w a d z o n e g o p rz e z m ęża Bożego p ro fe s o ra A. H. F ra n c k e , gdzie p rz e b y w a ł p rz e z sześć la t. S zk o ła ta d a ła m u g ru n to w n e p rz y g o to w a n ie do d a ls z y c h stu d ió w . O p a n o w a ł d o sk o n a le ję z y k i f r a n c u ­ sk i i ła c iń sk i, ta k , iż w k a ż d y m z n ic h ro z m a w ia ł p ły n n ie i w y g ła sz a ł p rz e m ó w ie n ia . W y k a z y w a ł ró w n ie ż ta le n t p o e ty c k i i ju ż w tr z y n a s ty m ro k u życia u k ła d a ł p ie śn i re lig ijn e , ś p ie w a n e p ó ź n ie j w g m in a c h b r a t e r ­ sk ich . Z teg o te ż o k re s u p o ch o d zi p ie ś ń z n a jd u ją c a się w n a s z y m śp ie w n ik u , z a c z y n a ją c a się od słó w :

„W p a m ię c i zaw sz e d u szo m ie j, g dy Je z u s sk in ie śpiesz, G d y cię w s trz y m u je , s ta n ą ć ch cie j, G d y w o ła ciebie, b ie ż ” . .W czasie p o b y tu w H a lle o b c o w a n ie z u k o c h a ­ n y m Z b a w ic ie le m b y ło m ło d e m u Z in z e n d o rfo w i ró w ­ n ie ż n a jw a ż n ie js z e ch o cia ż ze stro n y k o leg ó w p r z y ­ c h o d ziły i n a niego ró ż n e p o k u sy . Z d ru g ie j stro n y w d o m u F ra n c k e g o n ie b ra k o w a ło b o g ateg o p o k a rm u d la ży cia d u ch o w eg o , gdyż m ia ł on często sp o so b n o ść s łu c h a n ia k a z a ń w y b itn y c h ś w ia d k ó w C h ry stu so w y c h z ró ż n y c h k ra jó w o ra z m is jo n a rz y o d w ie d z a ją c y c h H a l­

le. W p o ro z u m ie n iu z n ie w ie lk ą liczb ą sw o ich ró w ie ­ śn ik ó w m iłu ją c y c h P a n a J e z u s a zało ży ł p ie rw sz y z w ią ­ z e k m is y jn y p o d n a z w ą „ Z ia rn k o g o rc z y c z n e ”, m a ją c e być n ie ja k o k o m ó rk ą k ró le s tw a B ożego n a ziem i. C zło n ­ k o w ie teg o z rz e sz e n ia n o sili o d z n a k ę z w iz e ru n k ie m P a n a J e z u s a i z n a p is e m : „ Je g o r a n y n a sz y m z d ro ­ w ie m ” i „ Ż a d e n z n a s n ie ży je d la siebie, a le dla N iego, k tó r y za n a s u m a r ł” .

R o d z in a L u d w ik a Z in z e n d o rfa n ie m ia ła je d n a k p e ł­

nego z ro z u m ie n ia d la jego u p o d o b a ń i n a le g a ła n a n ie ­ go, a b y s tu d io w a ł p ra w o i p o szed ł ś la d e m ojca, s z u k a ją c szczęścia i z a d o w o le n ia w k a r ie r z e u rz ę d n ic z e j. P o d ją ł w ięc s tu d ia p ra w n ic z e n a u n iw e rs y te c ie w W itte n b e r - dze, a le p ó ź n ie j sk o ń czy ł ró w n ie ż s tu d ia teologiczne, k tó r e go zaw sze p o ciąg a ły , bo w id z ia ł w n ic h d rogę do słu ż e n ia sw e m u Z b a w ic ie lo w i.

P o sk o ń c z e n iu s tu d ió w p ra w n ic z y c h , zg o d n ie z p a ­ n u ją c y m i w ó w czas z w y c z a ja m i, u d a ł się w p o d ró ż do ró ż n y c h k r a jó w d la u z u p e łn ie n ia sw ej w ied zy i zdo­

b y c ia d o św ia d c z e ń życiow ych. W czasie ty ch podróży w ie lk ie w ra ż e n ie w y w a rło n a n im m ia sto F r a n k f u r t n a d M enem , p o n ie w a ż ono by ło p o lem p ra c y F ilip a J a k u b a g p e n e ra , z ało ż y ciela p ie ty z m u , a n a s tę p n ie

(8)

; v-' ' .

- ,< ^

M i k o ł a j L u d w i k Z i n z e n d o r f

D u sseld o rf, w k tó r y m to z w ie d z a ją c g a le rię o b ra z ó w z w ró c ił u w a g ę n a o b ra z a r t y s ty m a la r z a D o m en ico F e ti, p rz e d s ta w ia ją c y c ie rp ią c e g o Z b a w ic ie la . P o d o b ra z e m ty m w id n ia ł n a p is w ję z y k u ła c iń s k im : „To u c z y n iłe m d la cieb ie, a co u c z y n isz ty d la m n ie ” . W strz ą ś n ię ty do g łęb i w id o k ie m „M ęża b o le ś c i” — ja k P a n a J e z u s a często n a z y w a ł — u p a d ł n a k o la n a w y p o w ia d a ją c n a ­ s tę p u ją c e sło w a ś lu b o w a n ia : „ P a n ie J e z u , od te j c h w ili T y b ęd zie sz je d y n ą p a s ją m ego ż y c ia ” .

K o n ty n u u ją c sw e p o d ró ż e po H o la n d ii, B elg ii i F r a n ­ c ji p rz y b y ł ró w n ie ż do P a ry ż a . P rz e b y w a ją c w to w a ­ rz y s tw ie sw y c h p rz y ja c ió ł n a d w o rz e k ró le w s k im L u d ­ w ik a XV, z a g a d n ię ty z o sta ł p rz e z p e w n ą d o sto jn ą k siężn ę, czy p r a w d ą je st, iż o n z n a c a łą B ib lię n a p am ięć, n a co je j s k r o m n ie o d p o w ie d z ia ł: „O w szem , lecz m a ło b y to b y ło z n a ć B ib lię n a p a m ię ć ; ja p ra g n ę w e d łu g n ie j ży ć”.

W a rto n a ty m m ie js c u w s p o m in a ć n ie k tó re w y d a ­ r z e n ia z jeg o życia, św ia d c z ą c e w y ra ź n ie o ty m , iż P a n B óg o ta c z a ł go sw ą tr o s k liw ą o p iek ą.

G d y p e w n e g o r a z u p rz e c h o d z ił p rz e z d u ży las, z a ­ tr z y m a ł go zb ó jca , ż ą d a ją c w y d a n ia m u p ie n ię d z y . H r a ­ b ia Z in z e n d o rf o d d a ł m u w sz y stk ie p ie n ią d z e ja k ie p o sia d a ł, p o cz y m p o ło ży ł po p rz y ja c ie ls k u r ę k ę n a jego ra m ie n iu i z u p e łn ie s p o k o jn ie p o w ie d z ia ł: „C złow iecze, g d y b y ś m ia ł k ie d y ś za sw o je c zy n y z a w isn ą ć n a sz u ­ b ien icy , p rz y p o m n ij sobie, że P a n Je z u s n a k rz y ż u na G olgocie o d p u śc ił w in y złoczyńcy. M oże i to b ie p r z e ­ b aczy z w ielk ieg o m iło s ie rd z ia sw ojego, je ż e li okażesz s k r u c h ę ” . P o u p ły w ie ro k u , g d y p rz e b y w a ł z n o w u w te j o kolicy i. p rz e c h o d z ił p rz e z w ieś, z a u w a ż y ł cz ło w ie ­ k a p ra c u ją c e g o w p o lu , k tó re g o ry s y tw a rz y kogoś m u p rz y p o m in a ły . P o k r ó tk im n a m y ś le z a p y ta ł go, czy p a m ię ta c h w ilę s p o tk a n ia się z n im p rz e d ro k ie m w p o b lisk im lesie. Z a p y ta n y z a ru m ie n iw s z y się rz e k ł:

„S łow a, k tó r e p a n do m n ie p o w ie d z ia ł z ta k im sp o k o ­ je m i p o w a g ą p o m im o k rz y w d y , ja k ą p a n u w y rz ą d z i­

łem , w ry ły m i się głęb o k o w se rc e i n ie d a w a ły m i sp o k o ju . O p a m ię ta łe m się, ro z p o c z ą łe m in n e życie i c z u ję się szc z ę śliw y ” .

I n n y m ra z e m , b ę d ą c w po d ró ży , w s tą p ił w ieczo rem do sw ego d a w n e g o p rz y ja c ie la . T en u c ieszy w szy się z o d w ie d z in , c h c ia ł go k o n ie c z n ie z a trz y m a ć n a nocleg.

H ra b ie g o Z in z e n d o rfa o g a rn ą ł w te d y ja k iś d z iw n y n ie ­ pokój i m im o , że m ó g ł zostać, n ie u le g ł p ro ś b ie sw ego p rz y ja c ie la , lecz p o sz e d ł w d a ls z ą drogę. G d y ty lk o w y sz e d ł z teg o dom u, r u n ą ł s u f it n a łóżko w p o k o ju , w k tó r y m m ia ł no co w ać. T a k u n ik n ą ł n iech y b n e j, ś m ie r­

ci.

J a k k o lw ie k Z in z e n d o rf p o ch o d ził ze śro d o w isk a a r y ­ sto k ra ty c z n e g o , p rz e c ie ż p ra g n ie n ie m jego by ło n a ­ w ią z y w a n ie sto su n k ó w z lu d ź m i ró ż n y c h s ta n ó w i ró ż ­ n ego p o c h o d z e n ia , z k tó r y m i b y go łączy ło w sp ó ln e u m iło w a n ie o soby P a n a J e z u s a C h ry stu sa .

W 21 ro k u życia, b ę d ą c ju ż ra d c ą d w o ru , k a ż d ą n ie ­ dzielę, k ie d y b y ł w o ln y od p ra c y , z g ro m a d z a ł w sw y m d o m u lu d z i z ró ż n y c h w a r s tw sp o łeczn y ch , rz e m ie ś ln i­

k ó w i słu ż ą c y c h w s p ó ln ie z n im i c z y ta ją c S łow o Boże M a łż e ń stw o h ra b ie g o Z in z e n d o rfa z a w a r te w 1722 r.

z h r a b i a n k ą D o ro tą R e u ss b y ło b a rd z o szczęśliw e, bo łą c z y ła je m iło ść w z a je m n a m a łż o n k ó w , w sp ó ln e z ro ­ z u m ie n ie i g o rą c e p r a g n ie n ie słu ż e n ia Z b aw icielo w i.

W ty m , iż B óg d a ro w a ł m u ta k ą w ie r n ą to w a rz y s z k ę życia, o b ja w iła się szczeg ó ln a d o b ro ć B oża. P o lu d z k u p o w ie d z ia w sz y , b y ła o n a p ra w d z iw ie od B o g a 'd la niego p rz e z n a c z o n ą p o m o c n ic ą w w y k o n y w a n iu jeg o p o w o ­ ła n ia . B yć ż o n ą ta k ie g o m ę ż a ja k Z in z e n d o rf, by ło z p e w n o śc ią n ie ła tw y m z a d a n ie m . N ie p o d o ła ła b y t e ­ m u, g d y b y te ż i o n a z całeg o se rc a n ie b y ła g o to w a d la s p r a w y P a ń s k ie j p ołożyć w o fierze w sz y stk o : b o ­ g a c tw o , p rz y je m n o ś c i ży cia i s ła w ę teg o św ia ta . M a ł­

ż e ń s tw u te m u p o b ło g o s ła w ił P a n Bóg, d a r u ją c im d w a ­ n a ś c io ro d ziec i, d la k tó r y c h h r a b i n a Z in z e n d o rf b y ła w y ro z u m ia łą i n ie s tru d z e n ie w ie rn ą m a tk ą . O śm ioro z ty c h d z ia te k u m a r ło w m ło d y m w ie k u , u p rz e d z a ją c ro d z ic ó w do w ieczn o ści. O ty c h u p rz y w ile jo w a n y c h d z ie d z ic a c h n ie b a o p o w ia d a n o w z ru s z a ją c e fa k ty . N a p rz y k ła d o có reczce D o ro tce, k tó r a ż y ła ty lk o 2 la ta , m ó w io n o , że je j ro d z ic e m o d lili się za n ią i szczególnie tro sz c z y li się o to, b y n ic złego n ie sły sz a ła i n ie w ie ­ d z iała, ja k ty lk o to, co z m iło ści do P a n a J e z u s a w y ­ p ły w a i do N iego p ro w a d z i. J u ż w p ie rw s z y m ro k u ży cia n a u c z y ła się m ó w ić i ś p ie w a ć p ie ś n i o Z b a w i­

cielu. S w ego o jc a b a rd z o k o c h a ła i często, g dy do niego p rz y c h o d z iła , m u s ia ł z n ią śp iew ać. G dy p ew n eg o ra z u m a tk a z a p y ta ła j ą : „G d zie b y ła ś ? ” — o d p o w ie ­ d z ia ła : „U Z b a w ic ie la i u ta t u s i a ” . N a u w a g ę m a tk i:

„ J a k to, b y ła ś u Z b a w ic ie la ? ” — o św ia d c z y ła : „T ak, ta t u ś z N im w ła ś n ie ro z m a w ia ł” . Z a s ta ła go b o w iem n a m odlitw ie'. D om Z in z e n d o rfa b y ł zaw sze o tw a rty i d la ty c h , k tó rz y p o trz e b o w a li p o m o cy i w s p a rc ia . W 1722 r. w jeg o ro d z in n y c h s tro n a c h p o ja w iły się n a jp r z ó d m n ie js z e , p o te m w ię k sz e g ru p y b r a c i m o ­ ra w s k ic h , w y p ę d z o n y c h z o jczy zn y za w ia rę w P a n a J e z u s a C h ry s tu s a , k tó rz y ta m s z u k a li s c h ro n ie n ia . B y ła to c h rz e ś c ija ń s k a społeczność, k tó r a p o w s ta ła w z a r a ­ n iu re f o rm a c ji, o p ie r a ją c się n a P iś m ie Ś w ię ty m i n a u ­ k a c h J a n a H u sa, sp alo n eg o n a sto sie w K o n s ta n c ji w 1415 r. H ra b ia Z in z e n d o rf z a ją ł sio lo se m tych u ch o d źcó w , a w id z ą c ic h cię ż k ie p ołożenie, u ży czy ł im

Cytaty

Powiązane dokumenty

O pow iedzieli się po stron ie Jezusa, poniew aż stał się dla nich najw yższym au tory tetem.. Lecz ty, drogi czytelniku, zm ień sw oje

stym. Są ludzie, którzy stają się pobożni ze strachu przed wiecznością. Jeżeli jednakże mówimy o męce wiecznej, to bynajm niej nie dlatego, ażeby straszyć

T rąd zaczynał się zupełnie niew innie od małego guza, k tó ry przekształcał się w ropień stale się rozszerzający. Oczy chorego zaczynały błyszczeć,

A jeśli pojednałeś się z Bogiem, przeżyłeś odpuszczenie grzechów i otrzymałeś czyste serce, to jednak wcale nie oznacza, że ono takim już na zawsze

Następnym miejscem pracy duszpasterskiej był dla J. Paula zbór ewangelicki w Ravenstein. Zamieszkał on tam wraz z swoją rodziną w starym domu parafialnym. odbyło

sznika, który przez moc krw i przelanej na krzyżu Golgoty stał się Bożym dziecięciem.. Pan Jezus Chrystus uczynił to z miłości do każdego

wieni. Taki smutek może utulić tylko Bóg. On chce, abyś w sposób szczery i świadomy przybliżył się do Niego. Jezus nie stanie się twoim Zbawicielem, jeśli z

pliw ością oczekiwać Jezusa C hrystusa, którego przyjście jest pew ne i bardzo bliskie. Oto nie drzemie ani zasypia stróż Izraela. Pan stróżem twoim po prawicy