• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1975, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1975, nr 10"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 10., październik 1975 r.

KONIEC C H R ZEŚC IJAŃ STW A?

CZYSTE SERCE

N IE BIA Ń SK I ZEGARM ISTRZ STARE I NAJN O W SZE

JA K DOSZŁO DO PO W STA N IA TOW ARZYSTW A B IB L IJN E G O - M IŁOSIERNY SA M A R Y T A N IN ZBÓR W SŁ U P SK U

BRA T SERG IUSZ W ASZKIEW ICZ K RONIK A

M i e s ię c z n i k „ C h r z e ś c i j a n i n ” w y s y ł a n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e j e d n a k c z a ­ s o p i s m a u m o ż l i w i a w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y t e ln i k ó w . W s z e l k i e o f i a r y n a c z a s o ­ p is m o w k r a j u p r o s i m y k i e r o w a ć n a k o n t o Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e ­ l i c z n e g o : P K O W a r s z a w a , I O d d z ia ł M i e j ­ s k i , N r 1-14-147.252, z a z n a c z a j ą c c e l w p ł a ­ t y n a o d w r o c ie b la n k i e t u . O f ia r y w p ł a ­ c a n e z a g r a n ic ą n a l e ż y k i e r o w a ć p r z e z o d d z ia ły z a g r a n i c z n e B a n k u P o l s k a K a ­ s a O p ie k i n a a d r e s P r e z y d i u m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o w W a r s z a w ie , u l. Z a g ó r n a 10.

W ydaw ca: P rezyd iu m R ady Z jed n o­

czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R edaguje K olegium : Józef M rózek (red. nacz.), E dw ard Czajko (sekr. red.), M ieczysław K w iecień , M arian Suski, Jan T ołw iń sk i, R y­

szard T om aszew ski.

A dres R edakcji i A d m in istracji:

00-441 W arszaw a 1, ul. Z agórna 10.

T elefon : 29-52-61 (w . 8 lu b 9). M ate­

riałów nad esłan ych n ie zw raca się.

Indeks: 35462

RSW „ P ra s a -K s ią ż k a -R u c h ” , W a r ­ szaw a, S m o ln a 10/12. N a k ł. 5000 egz.

O bj. 3 a rk . Z am . 1250. B-101.

Koniec chrześcijaństwa?

C z ło w ie k n a w ra c a ją c się do B oga, g d y o tr z y m u je ła s k ę z b a w ie n n e j w ia ry , s ta je się o d r o d z o n y m d z ie c k ie m B o ż y m , n o w y m c z ło w ie k ie m w C h r y s tu ­ sie. R o z p o c z y n a s ię je g o p r a w d z iw e ży c ie , n o w e ż y c ie . C h w a ła P a n u ! A le ,

n a t y m p o c z ą tk o w y m e ta p ie w ie lu c h r z e ś c ija n k o ń c z y s w ó j bieg w ia ry , a r g u m e n tu ją c : „ P an za m n ie w y k o n a (ł) w s z y s tk o ”. J a m m a m j u ż w s z y ­ stk o . G d y u m r ę , p ó jd ę do n ieb a . N ic ze g o ju ż n ie p o tr z e b u ję . C ie k a w a rzecz, że id e n ty c z n ą w y p o w ie d ź c y tu je D u ch P a n a J e z u s a C h ry s tu s a , p r z e m a w ia ją c do K o śc io ła w L a o d y c e i. (J a k tw ie r d z i w ie lu h is to r y k ó w , o k r e s la o d y c e js k i — w d z ie ja c h K o śc io ła B o żeg o — o d p o w ia d a , m n ie j w ię c e j, n a s z y m cza so m ). O to S ło w a D u ch a P a n : „ M ó w isz ... B o g a ty je s te m i w z b o g a c iłe m się, i n i c z e g o n i e p o t r z e b u j ę ( O b j . 3,17). W te d y ta k ie b y ło szc ze re w y z n a n ie serc — w ie lu e w a n g e lic zn ie w ie ­ rz ą c y c h — d zie c i B o ż y c h . D zis ia j ta k ic h w y z n a ń n ie s ły s z y m y w n a sz y c h Z b o ra c h , i — r z e c z ja s n a — ta k ic h w y z n a w c ó w n ie s p o ty k a się. B y ć m o że? A le , n a w s z e lk i p r z y p a d e k , z w r ó ć m y u w a g ę n a tre ść „ka za n ia la o d y c e js k ie g o ”. O to, co B ó g ta m m ó w i: 1) R a d z ę ci; 2) A b y ś n a b y ł u M n i e ; 3) A b y ś się w z b o g a c ił (c ie k a w e , ż e te n k tó r y je s t b o g a ty i w zb o g a ­ cił się (O bj. 3,17) za ra d ą B o żą m a się

n a p r a w d ę

w zb o g a c ić

i d

N im ; por. O b j 3,18); 4) A b y ś p r z y o d z ia ł s z a ty b ia łe; a le ż po co, p r z e c ie ż m y ś m y ju ż o c h r z c z e n i „w w ie k u d o r o s ły m ”; 5) A b y n ie w y s tą p iła nagość Iw o ja ; 6) O raz [a b yś n a b y ł] m a śc i; 7) B y n ią n a m a śc ić o czy s w o je (c ie k a w a rzecz, że n ie o c zy c u d ze , alb o o c zy lu d z i n ie w ie r z ą c y c h w B oga, ałe s w o j e ! ) ; 8) A b y ś p r z e jr z a ł. A m e n . (N o n ie, to „ a m e n ” w y p a d ło tr o s z e c z k ę za w c ze śn ie ). M a m y w ię c tu ta j całe, z n a k o m ite k a z a n ie ; i n a d o d a te k w p u n k ta c h . O sie m p u n k tó w ! T a u w a g a je s t p rz e zn a c zo n a d ła ty c h , k tó r z y lu b u ją się w ta k i m „h o m iłe ty c z n y m ” w y s łu c h iw a n iu k a z a ń z b o r o w y c h , a w ia d o m o p rz e c ie ż, że d o b re k a z a n ie m u s i b y ć p o d a n e w p u n k ta c h . A le , c ie k a w a rze c z, D u c h Ś w ię t y p r z e m a w ia ją c do L a o d y c e jc z y k ó w n ie tr z y m a się za sa d h o m ile ty c z n y c h ? P r z e m a w ia b e z p u n k tó w . Co te ż O n robi? J a k ta k m o żn a ? — B óg c z y n i, co chce. Co u w a ż a za słu szn e . O n je s t W s z e c h ­ m o g ą c y m S tw ó r c ą i Z b a w ic ie le m , P a n e m K o ścio ła w jeg o ca łe j z ie m s k ie j

e g z y s te n c ji. O n m a p ra w o p r z e m a w ia ć d o K o ścio ła ta k , ja k chce. J a k u w a ż a za s łu szn e . K o m u ż się m o ż e — z c h r z e ś c ija n — n ie p o d o b a ć k a z a ­ n ie w y g ła s z a n e p r z e z P ana K o ś c io ła ? ■ — p o r . O b j 3,14—22.

N o ta k , ta m c i w ó w c z a s tw ie r d z ili: „... i n i c z e g o n i e p o t r z e b u j ę ”.

A le m y ta k n ie m ó w im y . P rze c ie ż, m y , m a m y w s z y s tk o !

N a p r z y k ła d : ap. P a w e ł (a p o sto ł z n o w e g o p o w o ła n ia — p o za łistą D w u ­ n a s tu A p o s to łó w J e z u s a C h ry stu sa — w r a z z in n y m i (B a rn a b a , S yla s) p o w o ła n y d o a p o sto ło w a n ia w śró d pogan (por. D A 13,1 n.) ta k ie sło w a p isze d o e f e z j a n : „N ie p r z e s ta ję w s p o m in a ć w a s ..., a b y B óg P a n a nasżego, J e zu s a C h r y s tu s a ’ O jciec c h w a ły , d a ł w a m D u ch a m ą d ro śc i i o b ja w ie n ia k u p o z n a n iu J e g o ” (1,16—17). N o ta k , E fe z ja n ie sta li g o rz e j d u c h o w o , n iż m y d zisia j. A le m y p rz e c ie ż m a m y w s z y s t k o ! T e n sa m A p o s to ł p isze d o E f e z j a n : „N ie p r z e s ta ję w s p o m in a ć w a s ..., a b y B óg P a n a naszego, w p o z n a n ie i w s z e lk ie d o zn a n ie , a b y śc ie u m ie li o d ró ż n ia ć to, co słu szn e..., a b y śc ie b y li c zy ś c i i b e z n a g a n y... P e łn i o w o c u s p r a w ie d liw o ś c i” (Fil 1.9—11). P e w n o F ilip ia n ie b y li u p a d łi d u c h o w o , i p o tr z e b o w a li ła s k i o c z y s z c z a ją c e j i B o ż e j p o m o c y . A le , p rz e c ie ż, m y m a m y w s z y s tk o ! T e n u p a r ty A p o s to ł P a w e ł p isze, do ty c h s a m y c h F ilip ia n , że ta m w śró d n ic h b y w a ją i w ro g o w ie ... K r z y ż a C h ry stu so w e g o . N o, coś ta kieg o ? U nas k r z y ż w is i n a k a ż d e j ścia n ie, a n ie k tó r z y n o szą n a w e t k r z y ż e w k la p a c h lu b na sz y ja c h . W ś r ó d n a s n ie m a w ro g ó w k r z y ż a . (B ie d n i ci F ilip ia n ie byli.

A p o s to ł m u s ia ł ic h n a p o m in a ć , ż e b y n ie b y li w r o g a m i K r z y ż a C h r y s tu s o ­ w e g o ! M y m a m y w s z y s tk o !)

C ie k a w a rzecz. T e n sa m A p o s to ł P a w e ł p is ze d o K o l o s a n : „Nie p r z e ­ s ta je m y za w a s się m o d lić i prosić, a b y śc ie d o sz li do p e łn e g o p o zn a n ia w o li jeg o w e w s z e lk ie j m ą d ro śc i i d u c h o w y m z r o z u m ie n iu ; a b y śc ie p o s tę ­ p o w a li w sposób g o d n y Pana... i w z r a s ta ją c w p o z n a w a n iu B o g a ’’ ,(K ol.

1.9—10). N o, coś ta k ie g o ja c y ż n ę d z n i d u c h o w o b y li ta m c i c h rze śc ija n ie , k tó r z y — po u w ie r z e n iu w P ana — je s z c z e ciągłe czegoś ta m p o tr ze b o iu a - li. N p. p o t r z e b o w a l i w z r o s t u w p o z n a w a n i u B o g a . M y to m a m y w s z y s tk o !

A le co, n a jd z iw n ie j s z e : p r z y d o k ła d n ie js z y m c z y ta n iu P ism a Ś w ., s p o ty k a ­ m y w s z ę d z ie m n ó s tw o w y p o w ie d z i, z k tó r y c h w y n ik a , że c h rz e śc ija n ie p o w in n i w zra s ta ć d u c h o w o (np. w y r a s ta ć z o k r e s u d ziecięceg o i sta w a ć się d o jr z a ls z y m i lu b d o jr z a ły m i d u c h o w o ), u ś w ię c a ć się, n a b ie ra ć cech c h a r a k te r u P a n a J ezu sa , p r z y g o to w y w a ć się n a Jego p r z y jśc ie , n a p e łn ia ć się D u c h e m Ś w ię ty m , itd . M o że w ię c D u ch Ś w ię t y p r z e m a w ia ją c do L a o ­ d y c e jc z y k ó w , m a je d n a k — tro c h ę — racji? Co ta m d a le j je st? — „Z n a m u c z y n k i tw o je , ż e ś a n i z i m n y a n i g o rą cy ... A ta k , że ś le tn i, a n ie gorący a n i z im n y , w y p lu j ę cię z u s t M oich... W s z y s tk ic h k tó r y c h m iłu ję , karcę i s m a g a m ; b ą d ź te d y g o r liw y i p o k u tu j... O to sto ję u d r z w i i k o ła c zę ...

Z w y c i ę z c y p o z w o l ę z a s i ą ś ć , ze M n ą n a tr o n ie M o im ...”.

— J e śli w ię c m a m y u sz y , w s łu c h a jm y się w głos Ś w ię te g o K a zn o d zie i, D ucha P ana n a szeg o ; zo b a c z m y — p rz e d e w s z y s tk im w sobie — że w iele je s z c z e z k a ż d y m z n a s m u s i się stać, ż e b y ś m y s p r a w ić m o g li radość i z a ­ d o w o le n ie B o g u n a s z e m u . W te d y za p r a g n ie m y k o ń ca ta k ie g o c h r z e ś c ija ń ­ stw a , ja k nasze. W te d y B ó g za c zn ie S w o je d zie ło k o n ty n u o w a ć .

o. m.

(3)

C z y s t e s e r c e

„ B ło g o sła w ien i czystego serca, a lb o ­ w ie m on i B oga oglądać b ęd ą”

(Mat. 5.8)

Przeczytane słowa zawierają wspaniałą obietnicę Bożą. Pan Jezus nie mówi tu o czy­

stych ustach lub czystych rękach, ani pobożne słowa, ani dobre uczynki nie są tu brane pod uwagę, lecz tylko serce, ponieważ jest ono cen­

tralnym ośrodkiem w życiu człowieka. Jeśli serce jest czyste, to czyste są usta i ręce. Samo w yrażenie „czyste serce” jest określeniem pięknym, lecz nie chodzi tu o piękne słowa, lecz o prawdziwe chrześcijańskie życie, zgodne z wolą Bożą.

Każdy człowiek z n atury swojej posiada złe i nieczyste serce. Już z pierwszych kart Biblii dowiadujemy się, że myśli i postępowa­

nia płynące z ludzkiego serca już od najm łod­

szych lat są złe. Biblijni prorocy podkreślają myśl, że serce ludzkie jest zmienne i nie­

trwałe.

Pan sam, najlepszy znawca ludzkich serc mówi: „Z serca pochodzą złe myśli, złe po­

żądliwości, złe świadectwa, wszeteczeństwa, zło­

dziejstwa, rozbicie małżeństw, m orderstw a”.

W oryginale greckim wszystkie owe złe przymioty zapisane są w liczbie mnogiej. Gdy­

by były zapisane w liczbie pojedyńczej, każ­

dy mógłby powiedzieć: to mnie nie dotyczy.

Jeżeli Jezus mówi: morderstwa, to dotyczy to również wszystkich okoliczności, które do te ­ go prowadzą, a więc: gniew, nienawiść, gorz- kość, zemsta, obłuda, podstęp, nieżyczliwość.

Czy możesz powiedzieć, że te spraw y cie­

bie nie obchodzą? Czyś nie odkrył czegoś z tych rzeczy w swoim sercu?

Każdy popełniony grzech oddala od Boga i wskazuje na nieczyste serce. A Pan mówi przez słowo Swoje święte: „Błogosławieni, którzy m ają czyste serca”. Co to znaczy mieć czyste serce? Posiadający czyste serce podobny jest człowiekowi czysto odzianemu i nie zno­

szącemu brudnej odzieży. Czujemy się dobrze wtedy, kiedy ciało jest czyste i odzież jest czysta. Podobnie jest z człowiekiem pragną­

cym mieć czyste serce. Kto ma czyste serce, ten nie ma upodobania w grzechu, odwraca się od wszelkiej nieczystości, ponieważ nie mo­

że pogodzić się z tym, co plami serce. A jeśli zgrzeszymy, cierpi z tego powodu i pragnie osiągnąć znowu czyste serce.

Jak otrzymać czyste serce? Niektórzy pró­

bują uczynić to własnym wysiłkiem. Chcą w jakiś sposób udoskonalić swoje życie, lecz to im nie wychodzi. Nie można gniewu i niena­

wiści odkładać na bok, jak odkłada się sztukę bielizny. Zagadnienie to tkwi głębiej. Ono tkwi

w sercu. I dlatego nikt przez własne myśli i ustalenia nie uwolni się od grzechu.

Jeśli chcesz mieć czyste serce i przeżyć błogosławieństwo z tym związane, musisz swo­

je grzechy wyznać Jezusowi. Apostoł Jan tak pisze: Jeśli grzechy nasze wyznamy Jezusowi, On w ierny jest i sprawiedliwy. On nam je przebaczy i oczyści nas od grzechów i niepra­

wości. Sama świadomość popełnionych grze­

chów i rozpoznanie ich nie daje oczyszczenia z grzechów. Przed wyznaniem grzechów przed Bogiem należy pojednać się z ludźmi, wobec których grzechy zostały popełnione. W przeciwnym razie grzechów Bóg nie przebaczy.

Drogi Czytelniku! Pam iętaj, że tylko Krew Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jedynie mocą Jego krwi i tw oje grzechy mogą być zmazane. Krew J e ­ zusa Chrystusa jest jedynym środkiem do peł­

nego oczyszczenia i twojego serca. Na krzyżu Golgoty polała się święta Krew. On za nas cierpiał i w mękach umarł.

Wdzięczni jesteśmy Bogu, że moc przelanej krw i Jezusa Chrystusa, którą przyjęliśmy w ia­

rą, uczyniła nas czystymi od wszystkich grze­

chów. Czyste serce — to omyte serce. O takich sercach mówi Pan Jezus.

Błogosławiony jest człowiek, który m a czyste serce, bo tylko w czystym sercu mieszka Pan Jezus. Czy w Twoim sercu może zamieszkać Panu Jezus? Drogi Czytelniku, jeśli pragniesz, Jezus Chrystus może ofiarować Ci takie serce,, które już nie będzie terenem obcych i złych wpływów. Sam przekonasz się, że wielkim bło­

gosławieństwem jest mieć czyste serce. A jeśli pojednałeś się z Bogiem, przeżyłeś odpuszczenie grzechów i otrzymałeś czyste serce, to jednak wcale nie oznacza, że ono takim już na zawsze pozostanie. Czystości serca trzeba strzec. Czy­

stość musi wzrastać, a przy tym wzrastać musi nienawiść do grzechu, a miłość do wszystkiego, co sprawiedliwe i święte.

Co czynić, żeby podobać się Bogu? Należy mieć ustawiczny kontakt z Panem w modli­

twie. Modlitwa jest potrzebna dla zachowania życia podobającego się Bogu. W modlitwie po­

winieneś zwracać się do Pana o posilenie mocą z wysokości, o pomoc w w ytrw ałej wierze. Pan wysłuchuje modlące się serce, dopomaga w wie­

rze, chroni przed grzechem. I dlatego tak bar­

dzo potrzebna jest modlitwa. Król Dawid w Psalmie 51, tak modlił się: „Serce czyste stwórz we mnie, o Boże, nie odrzucaj mnie od oblicza

. 3

(4)

Swego”. Czyste serce może więc być zachowane przez złożone ręce i zgięte kolana w serdecznej modlitwie.

Dla prowadzenia życia chrześcijańskiego, zgodnego z wolą Bożą konieczne jest ustawicz­

ne czytanie Słowa Bożego. Słowo Boże uzbra­

ja w oparciu o Pismo Święte uzyskujemy od­

powiedź na wszystkie problemy nurtujące nas i otaczające nasze życie. Podporządkowany Sło­

wu Bożemu możesz prawidłowo naśladować J e ­ zusa Chrystusa, uczyć się od niego posłuszeń­

stwa i świętości w życiu. Tylko On sam był sprawiedliwy, bez grzechu, czysty i święty.

Świadomość, że On widzi cię, powinna zmobili­

zować cię do lepszego życia i do unikania grze­

chów. Wszystko, co nieczyste przed Nim, po­

winno ulotnić się z serca jak mgła przed słoń­

cem.

I jeszcze jedna serdeczna rada dla ciebie:

Spoglądaj w myślach swoich oczyma duszy twojej na Golgotę, to znaczy: wspominaj i patrz na doskonałą ofiarę, którą Jezus za m nie i za ciebie tam złożył za nasze zbawienie. Nie za­

pominaj nigdy, źe grzechy tw oje oddaliły się od Boga, że sprawiły ból i cierpienie Synowi Bo­

żemu, który je wziął na siebie.

Pewna wierząca m atka taką serdeczną radę dała swemu synowi: mój synu, jeśli otoczą cię pokusy i grzech, to pomyśl o Jezusie, który w cierpieniach oddał za ciebie życie. Ta dobra ra ­ da stała się błogosławieństwem dla syna. „Bło­

gosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” — czytaliśmy na początku.

Pragnienie oglądania Boga nie dotyczy ty l­

ko tamtej strony za bramami śmierci i grobu.

Ono rozpoczyna się już tu na ziemi. Apostoł Jan przypomina, że kto w grzechu żyje, ten Boga nie widzi i nie poznaje. Z Pisma Święte­

go wiemy, że oglądanie Boga było pragnieniem wielu ludzi. Filip prosił: „Panie, pokaż nam Ojca”. Psalmista wołał: „Ach, kiedy wejdę do chwały i ujrzę oblicze Boże”. Pismo Święte w słowach mówiących o oglądaniu Boga nie ma na uwadze oglądania Boga cielesnymi oczyma, po­

nieważ Bóg mieszka w światłości niedostępnej dla człowieka. Lecz to, co jest niedostępne dla żyjących w grzechu, przeznaczone jest dła tych.

którzy mają czyste serca.

Bóg w miłości swojej ku nam ukazał nam przez Jezusa Chrystusa życie wieczne w chwa­

le swojej. Idźmy za Jezusem z radością.

A kiedy On weźmie nas do siebie, ujrzym y Go w chwale takim jakim On jest. W księdze Objawienia czytamy, że tam sm utku już nie będzie i że Bóg otrze wszelką łzę. Jaka w spa­

niała perspektyw a leży przed nami, dziećmi Bożymi. Bóg będzie wśród nas i my z Nim ra­

zem na wieki w Jego chwale przebywać będzie­

my. Będziemy Go uwielbiać, a Jego błogosła­

wieństwo już od nas nigdy nie odejdzie.

Z Pisma Świętego wiemy, że do nowego m ia­

sta, do nowej Jerozolimy nie wejdzie nikt, kto z Bogiem tu na ziemi się nie pojednał, kto nie narodził się na nowo, kto z Chrystusem nie powstał do nowego życia i nie posiada czystego serca. Słowo Boże ostrzega i przypomina. „Do Królestwa Niebieskiego nie wejdzie nic obrzyd­

liwego i nic nieczystego” .

Pew na mała dziewczynka, dziecko rodzi­

ców wierzących poprosiła swego tatusia, ażeby przeczytał jej dwie ostatnie kartki z Biblii. Kie­

dy ojciec przeczytał, dziecko tak powiedziało:

„Tatusiu, jakie bardzo czyste będziemy musieli mieć nogi, jeśli kiedyś do tego pięknego miasta wejdziemy i po jego czystych ulicach chodzić będziemy” . Wówczas ojciec odpowiedział: „Nie tylko stopy, ale i prawdziwe czyste serca mieć

będziemy”.

Omyci krw ią Baranka, Syna Bożego, jesteś­

my oczyszczeni przez Jego doskonałą Ofiarę i mamy czyste serca. Niech słowa wspaniałej obietnicy wypowiedzianej przez Jezusa: „Błogo­

sławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” napełniają nasze serca otuchą i radością i pozostaną naszym ostatecznym ce­

lem.

K azim ierz M uranty

Niebiański zegarmistrz

„..Modlitwa podobna jest do loterii: trafne nu­

mery wygrywają, nietrafne — przegryw ają.

Niestety, przegrywających jest znacznie więcej niż wygrywających. Jeśli chodzi o mnie, to ni­

gdy nie trafiłem na właściwy num er; modliłem się, ale nigdy nie zostałem wysłuchany...”

W taki oto obrazowy sposób pewien człowiek wyraził swoje uczucie zawodu i żalu w stosunku do modlitwy.

Wielu ludzi nie wyraża się tak malowniczo, ale w gruncie rzeczy odczuwa to samo. Często słyszy się takie oto uwagi: „Po co- się modlić?

Tyle się. modliłem, a nigdy nie zostałem wysłu­

chany; ileż to razy się modliłem, i na nic mi się to nie zdało; nie.ma po co się modlić, ja już prze­

stałem ” .

A jednak Pan powiedział: „Proście, a otrzy­

macie, szukajcie a znajdziecie, kołaczcie, a otwo­

rzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze temu otwo­

rzą” (Łuk. 11,9 -10). — „I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię” (Jan 14,13). — „Proście, a weźmiecie, aby radość wa­

sza była zupełna” (Jan 16,24). Łatwo byłoby za­

cytować szereg innych słów z Pism a Świętego stwierdzających z całą stanowczością: „Kto pro­

si, ten otrzym uje”.

(5)

Jak to rozumieć, kiedy tyle osób w ątpi w sku­

teczność modlitwy powiadając: „Modliłem się, ale na nic mi się to zdało. Ńie zostałem w ysłu­

chany”. Czyżby Ewangelia nas oszukiwała? Z pewnością nie.

Jeśli niektórzy modlą się i nie zostają wysłu­

chani, to z pewnych przyczyn, ale nie ze strony Boga, który jest w ierny swoim obietnicom.

Przyczyny te tkw ią w człowieku i ich właśnie należy poszukać. Zresztą, nietrudno je znaleźć.

Nie wymienimy tu wszystkich, a tylko kilka najczęściej spotykanych.

Pierwszą przyczyną, która uchodzi naszej u- wadze, jest to, że czasami prosim y o rzeczy nie­

dobre, niebezpieczne dla nas, i w tedy pow inni­

śmy uważać za łaskę Bożą, że nie zostaliśmy wysłuchani. Czy uważacie, że ojciec, godny tego miana, dałby swemu synowi, gdyby go o to pro­

sił, nóż, rewolwer, zapałki, czy inne tem u podo­

bne przedmioty? Na próżno by dziecko błagało, naw et płakało, ojciec nie zmieniłby swojej de­

cyzji. Czy uważacie, że słuszną rzeczą jest prosić Boga o to, byśmy w ygrali na Loterii Pieniężnej (jak o tym było wspomniane), albo też otrzymali coś, co wyrządziłoby nam krzywdę, bez względu na to, co o tym myślicie? Być może odpowiecie mi: „Nie proszę Boga o złe rzeczy”. Czy jesteś tego pewien? Nie zapominajmy, że nasza znajo­

mość rzeczy jest bardzo ograniczona i że bardzo często się mylimy. Jesteśm y jak dzieci, które kapryszą pragnąc za wszelką cenę otrzymać coś, 'czego rodzice nie mogą, lub nie chcą im dać. Do­

brze zrobilibyśmy przypom inając sobie, że Bóg jest m ądrzejszy od nas i potrafi lepiej niż my rozpoznawać rzeczy dobre.

Drugą przyczyną, do której również nie przy­

wiązujemy większej wagi, jest to, że często mo­

dlimy się wątpiąc w sercu swoim. Nie jesteśmy pewni, czy Bóg nas słyszy. Nie liczymy na n a­

tychmiastową odpowiedź. Przypom nijm y sobie apostołów, którzy modlili się za P iotra będącego w więzieniu. Zgromadzili się oni, aby modlić się o jego uwolnienie. I oto tej samej nocy, zanim się jeszcze rozeszli, P iotr zapukał do drzwi mie­

szkania, w którym byli zgromadzeni. P an w ysłu­

chał ich i wysłał anioła swego, aby wyprowadził Piotra z więzienia.

Ale apostołowie tak mało liczyli na szybką odpowiedź i na tak cudowne uwolnienie, że nie mogli uwierzyć służącej, która im oznajmiła, że oto Piotr stoi u drzwi. Odpowiedzieli je j: ,.Osza­

lałaś”, a kiedy ona zapewniała ich, że tak jest istotnie, rzekli: „To anioł jego”, to znaczy jego duch. A przecież przed chwilą prosili Boga o uwolnienie Piotra. Uważali prawdopodobnie, że Bóg potrzebować będzie na to więcej czasu. I oto biedny P iotr stoi u drzwi doświadczając na sobie samym, że łatw iej jest z Bogiem wyjść z najbardziej strzeżonego więzienia, niż wejść do domu swoich przyjaciół. A kiedy m u wreszcie otworzono, napisane jest, że apostołowie zdu­

mieli się (Dz. Ap. 12, 1-16).

To wydarzenie bardzo w yraźnie opisuje to, co tak często dzieje się w głębi naszych serc. Po­

wiadamy: „Modliłem się”. Tak, na pewno, ale

jak? W jakim nastaw ieniu wewnętrznym ? Z ja ­ ką wiarą? Jeśli modlimy się bez przekonania, to będziemy się jeszcze długo modlić. To tak, jak byśmy kazali lecieć ptakowi bez skrzydeł, lub płynąć rybie bez płetw. I tym razem, zanim po­

wiemy: „Modliłem się, ale nie zostałem wysłu­

chany”, zapytajm y siebie, czy modliliśmy się z wiarą, niekoniecznie wielką, że będzie wielkości ziarna.

I oto przed nami trzecia przyczyna, na którą chcielibyśmy zwrócić więcej uwagi, gdyż jest przyczyną zasadniczą. Prosim y Boga, nie od­

dawszy się Mu uprzednio. Żądamy, aby nas w y­

słuchał, aby wykonał wszystko, o co Go prosi­

my, nie uczyniwszy nic, lub nie m ając najm niej­

szego zam iaru uczynić cokolwiek z tych rzeczy, 0 które On nas prosi.

W zrozumieniu tego dopomoże nam pewna, bardzo prosta historia: Pewnego dnia do zegar­

mistrza, który rozpoczął pracę w mało jeszcze rozwiniętym zakątku Afryki, przychodzi ubogi tubylec i podaje mu pieczołowicie kartkę papie­

ru. Zegarmistrz rozwija ją i w ew nątrz znajdu­

je... wskazówki od zegarka. „Cóż to?” — pyta.

„To są wskazówki od mojego zegarka. Nie chcą się obracać, a więc wziąłem je i przyniosłem ci, abyś mi je napraw ił”. Powstrzym ując uśmiech, zegarm istrz pyta Murzyna: „A zegarek? Gdzie jest zegarek? Daj mi go”. — „Ach zegarek — odpowiada M urzyn — nie przyniosłem go, zo­

stawiłem go w domu. Przecież zegarek nie jest chory, to wskazówki są zepsute”. Wówczas ze­

garm istrz uzbroiwszy się w cierpliwość, spróbo­

w ał wyjaśnić Murzynowi, że wskazówki, w tym wypadku, nie odgryw ają żadnej roli, że wada tkw i w samym zegarku, i że wobec tego, nie m a­

jąc w ręku całego zegarka, nie będzie mógł mu pomóc. Ale M urzyn nie ustępow ał i nadal z upo­

rem twierdził, że tylko wskazówki są zepsute.

Ponieważ jednak zegarm istrz wciąż powtarzał:

„Potrzebuję zegarka. Przynieś mi go”, tubylec wziął wskazówki, znowu starannie je zawinął 1 powiedział: „Opowiem wszystkim, że nie chciałeś mi ich napraw ić”. I po wyjściu z w ar­

sztatu z pogardą oświadczał wszystkim napotka­

nym: „Nigdy nie chodźcie do tego człowieka, on nic nie umie. Nie potrafi naw et naprawić wskazówek mego zegarka”.

Możemy się nieźle uśmiać z naiwności biedne­

go Murzyna, ale w gruncie rzeczy postępujemy zupełnie tak samo, kiedy przychodzimy do Boga i mówimy Mu: „Panie, spójrz. B rak mi pienię­

dzy, mam trudności z takim to a takim; m ar­

tw ię się o to i o tamto, jestem chory, musisz mi pomóc, musisz mnie uzdrowić, oddalić ode mnie kłopoty, uwolnić mnie od zm artw ień”.

Wówczas Bóg postępuje tak jak zegar­

mistrz, który żądał całego zegarka. Mówi nam:

„A tw oje serce? Gdzie jest twoje serce?

Przynieś mi je. Potrzebuję go, bo właśnie w nim tkw i wada. Daj mi je, bym mógł zrobić, co do mnie należy. Potem ta choroba, ten kłopot, z którym do mnie przychodzisz, wszystko to znik­

n ie /A le najpierw muszę mieć twoje serce. Bez

niego nic nie mogę poradzić. Daj mi je ”.

(6)

A my, podobnie jak ten M urzyn z zacytowanej historii, zdarza się, że odpowiadamy: „Ależ moje serce jest w porządku. Nie jestem przestępcą.

Jestem uczciwym człowiekiem. Niczego złego nie zrobiłem : nie mam więcej grzechów niż inni.

Pod tym względem wszystko jest w porządku.

„A w głębi serca myślimy: „Moje serce należy do mnie, jest moje i chcę robić, co mi się podo­

ba. Nie chcę niczego zmieniać w moim życiu” . A jeśli Bóg nalega, jesteśm y gotowi powiedzieć mu: „Nie chcę byś dotykał mego serca. Niech będzie takim, jakim jest; ale jeśli jesteś Bogiem i Wszechmogącym, to zrób to, o co Cię proszę:

uzdrów moje ciało od choroby; pomóż mi w tym i w tam tym ; usuń tę trudność z mojej drogi”.

Powinniśmy wówczas usłyszeć głos Boży w odpowiedzi: „Ależ, moje dziecko, znam wszystko lepiej od ciebie, naw et to, co jest w twoim wła­

snym sercu. Czyż nie jestem twoim Bogiem, twoim Stworzycielem? Jeśli proszę cię o serce, to dlatego, że wiem, iż w nim tkw i prawdziwa przyczyna twoich kłopotów. Twoje cierpienie jest dowodem, że coś zepsuło się w ew nątrz cie­

bie”.

Kiedy wskazówki zegarka zatrzym ują się, znaczy to, że pod tarczą, w mechanizmie, coś wymaga naprawy.

„Bądź więc rozsądny, posłuchaj mnie i zro­

zum, że tw oje trudności dowodzą, że obowiązko­

wo musisz m i oddać swoje serce. K iedy to uczy­

nisz, zobaczysz jakie nowe życie w tobie wzbu­

dzę. N ajpierw oczyszczę je krw ią mojego Syna, zgodnie z tym, co napisane jest w moim Słowie:

„Krew Jezusa Chrystusa oczyszcza od każdego grzechu”.

Twoje grzechy, podobnie jak kurz, zatrzym u­

jący mechanizm zegarka

„Potrzebujesz oczyszczenia. Dużo rzeczy w tobie jest złamanych, rozbitych, z czego nie zda­

jesz sobie naw et sprawy. Tylko ja mogę wszyst­

ko naprawić; daj mi swoje serce”.

Ach, jakże cudowną rzeczą dla serca zamiesz­

kałego przez grzech, brnącego z trudem przez życie w kierunku Sądu i wiecznego potępienia jest oczyszczenie i całkowite przeobrażenie przez Łaskę Bożą.

Ty, który właśnie czytasz te słowa, Bóg Cię woła. On mówi do ciebie: „Daj mi swoje serce”.

On Sam po nie nie pójdzie; zegarm istrz nie powiedział Murzynowi: „Wyślę m ilicjanta do twojego domu, żeby mi przyniósł twój zegarek”.

To M urzyn miał pójść po niego i wręczyć go ze­

garmistrzowi. To m y powinniśmy przynieść swoje serce Bogu. On nie zabiera go przemocą.

Jezus powiada: „Oto stoję u drzwi i kołaczę;

jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, w stąpię do niego i będą z nim wieczerzał, a on ze m ną”. (Obj. 3,20). Jezus wchodzi do serca ty l­

ko wtedy, gdy jego drzwi są przed Nim otwarte.

On nie w yłam uje ich, lecz czeka. I pewnego dnia, kiedy zbyt długo każemy Mu czekać, pe­

łen sm utku odejdzie, i dla duszy, która nie chciała Mu otworzyć, gdy był na to czas, cała nadzieja zginie.

Drogi przyjacielu, ponieważ czytasz te słowa, znaczy to, że Jezus stoi u drzw i twego serca.

Jutro, być może, pójdzie On dalej i już nigdy więcej nie powróci. Teraz więc, nie zwlekaj i powiedz Panu: „Panie, przyjm moje serce zbru- kane życiem, zniszczone grzechem. Weź je i przez łaskę swoją oczyść je. Odnów je i uczyń je nowym”. Kiedy to uczynisz, poczujesz jak przenika cię pokój Boży i będzie to początek nowego życia.

Niebiański Zegarm istrz rozpocznie swoje dzieło w twoim sercu, dzieło, które ogarnie two­

je obecne życie, jak również w wieczności.

Oby tak się stało dla Jego Chwały.

Z f r a n c . t ł u m . A n a t o l P a w l u e z u k

A. T hom as-B res

WŚRÓD KSIĄŻEK

Stare i najnowsze

W b ie ż ą c y m n u m e r z e p ra g n ie m y p rz y p o m n ie ć i z a a n o n so w a ć d w a ty tu ły . P ie r w s z a z k sią ż e k , k tó r e w a r to p rz y p o m n ie ć to s ły n n e d z ie ło B u n y a n a 1.

W ielk i m o r a lie t e w a n g e lic z n y , lu b w ie lk a p rz y p o ­ w ieść o ty m , j a k c z ło w ie k s ta je się c h rz e ś c ija n in e m , i. j a k p ó ź n ie j b ie g n ie je g o d ro g a do K ró le s tw a N iebios. D zieło to z o sta ło w y d a n e p rz e z n a s z ą S p o łe c z ­ ność k o śc ie ln ą p rz e d w ie lu la ty . W o s ta tn ic h la ta c h w Z b o ra c h n a sz y c h z a o b s e rw o w a liś m y sp o ro n o w y c h osób, k tó r e n ie w ie d z ą , b y ć m o że, o is tn ie n iu te j św ie tn e j d u c h o w e j le k tu ry . Z goda, d zieło B u n y n a je s t n ieco sta ro m o d n e . A le p ra w d y , k tó r e w y r a ż a — są w ie c z n ie ży w e i m ło d e. W X V II w ie k u k s ią ż k a B u ­ n y n a n a le ż a ła do n a jp o c z y tn ie js z y c h w c a łe j A n g lii, a n a w e t n a c a ły m św iecie. O czy w iście — do n a jp o ­ c z y tn ie jsz y c h p o z a B ib lią ! (B ib lię c z y ta n o w ó w czas i c h ę tn ie j i g o rliw ie j, n iż w n a sz y c h czasach).

„ O p o w ia d a n ie o W ę d ró w c e P ie lg rz y m a n a p is a n e

z o sta ło w fo r m ie g a w ę d y lu d o w e j z je j u p ro s z c z e ­

n ia m i p o ję c io w y m i i sy tu a c y jn y m i, co z n a la z ło m ię ­

dzy in n y m i w y ra z w d o s a d n y c h n a z w a c h i im io n a c h ,

o z n a c z a ją c y c h z a w sz e b ą d ź c ech ę c h a r a k te r u , b ą d ź

w y tw o rz o n ą sy tu a c ję , b ą d ź te ż w a lk ę d u c h a c ie m ­

n o ści p rz e c iw k o d z ia łu z b a w ie n ia Bożego. T ę p e w n ą

n a iw n o ś ć fo rm y , o k re ś le ń , im io n i n azw , s t a r a ł się

z a c h o w a ć tłu m a c z te j k sią ż k i, z g o d n ie z in te n c ja m i

A u to ra , p r a g n ą c je d n o c z e śn ie d a ć n a jw ie r n ie js z y p r z e ­

k ła d te g o k lasy c z n e g o d z ie ła l i te r a tu r y e w a n g e lic z n o -

-c h r z e ś c ija ń s k ie j” — t a k p is a li w r. 1961 o n o w e j —

w ó w c z a s — k sią ż c e B u n y a n a , p rz e ło ż o n e j — p o ra z

p ie rw s z y w h is to r ii n a sz e j li t e r a t u r y — n a języ k

p o lsk i, w y d a w c y teg o d z ie ła . O to p r ó b k a s ty lu B u ­

n y a n a , z je g o sły n n e g o m o r a lite tu ; ro z m o w a m ięd zy

C h rz e ś c ija n in e m i W ie rn y m .

(7)

„ C h rz e ś c ija n in : ...On n a jp ię k n ie j p r e z e n tu je się w śró d obcych, a le b lisk o d o m u p rz e d s ta w ia się b a r ­ dzo b rzy d k o . ... O d k ry ję ci je d n a k jeszcze je d n ą rzecz, d o ty c z ą c ą te g o c z ło w ie k a ; o n u d z ie la się w k a ż d y m to w a rz y s tw ie i m o ż n a go n a k ło n ić do k a ż d e j ro z m o ­ w y. T a k sam o , j a k ro z m a w ia tu ta j z to b ą , b ę d z ie ro z ­ m a w ia ł i p rz y k u f lu p iw a w ja k ie jś p iw ia r n i, a im w ięcej „m a w c z u b ie ”, ty m w ię c e j ró ż n y c h rzeczy o po­

w ia d a . R e lig ia n ie m a ż a d n e g o m ie js c a w . je g o sercu , dom u, czy o b c o w a n iu . W szy stk o , co m a , to ty lk o w y ­ łą c z n ie n a j ę z y k u , a re lig ia jeg o p o le g a n a r o ­ b ie n iu ję z y k ie m d u żeg o h a ła s u .

W ie rn y : C zyżby ta k b y ło n a p r a w d ę ? J e ś li ta k , to o k ro p n ie o sz u k a łe m się n a ty m c zło w ie k u !

C h rz e ś c ija n in : Czy o sz u k a łe ś się ? N ie w ą tp liw ie . P rz y p o m n ij so b ie to — „oni m ó w ią , a le n ie c z y n ią ” . A ta k ż e — ”n ie n a m ó w ie n iu p o le g a K ró le s tw o Boże, a le n a m o c y ” (M t 23,3 1 K o r 4,20). O n m ó w i o m o ­ d litw ie , p o k u c ie , w ie rz e i n o w y m u ro d z e n iu się, ale z n a te w sz y stk ie rz e c z y ty lk o n a ty le , że p o tr a f i m ó ­ w ić... P o w ie d z ia łb y m n a w e t, że z w ie rz ę ta , n a sw ój sposób, le p ie j s łu ż ą B ogu, a n iż e li o n ; ra c z e j je s t s k a ­ zą, w sty d e m , h a ń b ą d la re lig ii (Rz 2,24)... Z az w y c z a j ci, k tó rz y go z n a ją , t a k się o n im w y r a ż a ją : „M odli się p o d fig u rą , a m a d ia b ła p o d s k ó r ą ” , (str. 133— 34.)

D zieło B u n y a n a m oże s p e łn ić szczeg ó ln ie d o b rą słu ż b ę w s to s u n k u do ty ch , sp o śró d , n a sz y c h b ra c i i sió str, k tó rz y n a sw o je j d ro d z e — w n a ś la d o w a n iu Z b a w ic ie la n aszego, i P a n a , J e z u s a C h ry s tu s a — p r z y ­ s ta n ę li tro c h ę , lu b p o c z u li zm ęc zen ie. L e k tu r a d z ieła B u n y a n a , n ie p o z b a w io n a te ż sw o is te g o h u m o ru , d z ia ła o d św ie ż a ją c o n a c z ło w ie k a w ia ry , k tó r y w p e w n y m m o m en cie sw eg o ż y c ia d o ch o d zi do w n io s k u , że ja k o n o w y c zło w ie k w Je z u s ie C h ry stu sie , p o s ia d a ju ż w szy stk o . N ie rz a d k o d o ch o d zi te ż do w n io sk u , że B i­

b lię p rz e c z y ta ł ju ż „do k o ń c a ” , i że n ic w n ie j w ię ­ cej n ie m a. B r a t B u n y a n w sw o im w ie lk im k a z a n iu , bo ta k ą ro lę s p e łn ia ła i s p e łn ia d a le j jego k sią ż k a , w y ja śn ia , że n a w e t czy je ś „ p rz y s c h łe ” życie w ia ry , m oże zo stać o d św ieżo n e. M n ó stw o z ja w is k , s p r a w i z a g a d e k p o z w a la z ro z u m ie ć k s ią ż k a B u n y a n a , je d n e g o z w ie lk ic h lu d z i w ia r y X V II w ie k u . K s ią ż k a B u n y a n a w s p o m a g a ła ró w n ie ż d u c h o w e p rz e b u d z e n ie ta m ty c h czasów . S w o je j a k tu a ln o ś c i n ie s tr a c iła o n a ta k ż e i d la n a s •— n o w o czesn y ch ! K to n ie c z y ta ł w ię c „ W ę d ró w k i P ie lg rz y m a ”, p o leca m y !

D r u g i m t y t u ł e m , k tó r y p ra g n ie m y z a a n o n ­ sow ać, to k s ią ż k a

2

R e n e P a c h e ’a, „O soba i d zieło D u c h a Ś w ię te g o ” . To dzieło, n a p is a n e p rz e z ś w ie t­

nego, z n a n e g o a u to r a k s ią ż e k e w a n g e lic z n y c h , w y ­ d a n e z o sta ło ta k ż e p rz e z n a s z ą S p o łeczn o ść, w p r z e ­ k ła d z ie b r. J ó z e fa P ro w e ra . (J e m u z a w d z ię c z a m y p o ­ s ia d a n ie p r a w ie w s z y stk ic h d z ie ł w y d a n y c h p rz e z n asz K ościół. D z ię k u jm y P a n u , z a d ro g ieg o B r a ta i m ó d lm y się, b y ra c z y ł G o za c h o w a ć i d a le j o b ficie bło g o sław ić!).

K s ią ż k a t a je s t p ra w d z iw y m k o m p e n d iu m w ie d z y o D uchu Ś w ięty m , o J e g o O so b ie i J e g o d z ia ła n iu . W p ię c iu ro z d z ia ła c h z a w a r ta z o s ta ła c h y b a 'p o d s t a ­ w o w a całość in f o rm a c ji o d z ia ła n iu T rz e c ie j O soby T ró jc y Sw. — D u c h a Sw.

Rozdz. p ie rw s z y p o św ię c o n y je s t osobie, b o sk o ści o raz b ib lijn y m sy m b o lo m D u c h a Sw ., rozdz. d ru g i o m a w ia d z ia ła ln o ś ć D u c h a Sw ., w o k re s ie s ta r o te s ta -

m e n to w y m o ra z m ó w i o in s p ira c ji P is m a Ś w iętego.

R ozdz. trz e c i p o św ię c o n y je s t p rz e d s ta w ie n iu z b a w ­ czego d z ia ła n ia D u c h a w c zło w ie k u o d ro d z o n y m (p rz e k o n a n ie p rz e z D u c h a Sw ., o d ro d z e n ie i c h rz e s t D u c h e m Sw ., p e łn ia D u c h a i te m a ty p o k re w n e ).

O s ta tn ia część teg o rozdz. m ó w i o d z ia ła n iu D u c h a S w . w K o ściele. R ozdz. c z w a rty p o św ięco n y je s t o m ó ­ w ie n iu d a ró w D u c h a Sw ., w k o n te k ś c ie do ś w ia d e ­ c tw a , m o d litw y i u w ie lb ia n ia B oga. Ze z ro z u m ia ły c h w z g lę d ó w b ę d z ie to z a p e w n e n a jb a r d z ie j c z y ta n y i s tu d io w a n y f r a g m e n t d z ie ła b r a t a R e n e P a c h e ’a — w Z b o ra c h n a sz e j S połeczności. P ra g n ę p rz y ty m za u w a ż y ć , iż w y k ła d b r. R. P a c h e ’a p o z b a w io n y je s t z u p e łn ie z a c ie trz e w ie n ia k o n fe s y jn e g o ; to n w y k ła d u je s t sp o k o jn y , p o p a r ty d o sk o n a łą z n a jo m o śc ią B iblii.

O s ta tn i ro z d z ia ł k s ią ż k i p o św ię c o n y je s t d z ia ła ln o śc i D u c h a Sw ., w o d n ie s ie n iu do p rz y s z ło śc i; o m a w ia s to s u n e k D u c h a Sw ., d o Iz ra e la , z m a r tw y c h w s ta n ia i w ieczn o ści.

K ilk a słó w o a u to rz e . B r a t R e n e P a c h ę je s t czło­

w ie k ie m e w a n g e lic z n ie w ie rz ą c y m . D z ia ła n a te r e n ie S z w a jc a rii. P rz e z w ie le la t, b y ć m o że do c h w ili o b e c n e j, p r a c u je ja k o n a u c z y c ie l b ib lijn y w S zkole B ib lijn e j „ E m a u s ” w V e n n e s k. L o z a n n y . J e s t a u to ­ rem. se rii k s ią ż e k o te m a ty c e b i b l i j n e j : m .in . „ In s p i­

r a c j a o ra z a u to r y te t B ib lii” , „ P o w tó rn e p rz y jś c ie J e ­ z u sa C h ry s tu s a ”, „ T a m te n ś w ia t” ; d z ie ła jeg o b y ły tłu m a c z o n e n a k ilk a n a ś c ie ję z y k ó w . K s ią ż k a o D u ­ c h u Ś w ię ty m je s t p ie rw s z y m d z ie łe m teg o a u to r a tłu m a c z o n y m n a p o lsk i. M oże n ie b ę d z ie o s ta tn im ?

P rz e d s ta w io n e k s ią ż k i p o le c a m y u w a d z e n aszy ch d ro g ic h C zy te ln ik ó w !

M. K w .

1 J o h n B u n y a n , W ę d r ó w k a P i e l g r z y m a ( t y t . a n g . : T h e P i l - g r i m ’s P r o g r e s s ) , W a r s z a w a 1961, p i e r w s z y p e ł n y p r z e k ł a d z a n g i e l s k i e g o d o k o n a n y p r z e z J ó z e f a P r o w e r a , 450 s ., n a k ła d 10 t y s . , l i c z n e i l u s t r a c j e , o p r a w a p ł ó c . , c e n a z ł 10,— w y d a n o s t a r a n i e m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o .

2 R e n e P a c h ę , O s o b a i d z ie ło D u c h a Ś w i ę t e g o , z t e k s t u n i e m i e c k i e g o p r z e ł o ż y ł n a p o l s k i J ó z e f P r o w e r , W a r s z a w a 1375, W y d a n o s t a r a n i e m P r e z y d i u m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś ­ c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o w P o l s c e , s . 253 + 1 n lb , n a k ł a d 4 t y s . , c e n a z ł

Słuchajcie audycji radiowych

„GŁOS E W A N G E L II Z W A R S Z A W Y ” skr. poczt. 484, 00-950 Warszawa

o godz. 17.15 na fali 31 m

Przyczyniajm y się do rozwoju ewangelizacji prowadzonej za pośrednictwem audycji radio­

wych. Możemy to czynić zanosząc modlitwy przy czynne, składając ofiary, słuchając samemu i zachęcając do tego innych.

„...aby, im więcej jest uczestników łaski, tym bardziej obfitowało dziękczynienie ku chwale Bożej” (2 Kor. 4,15)

7

(8)

SZKOŁA NIEDZIELNA

/

Jak doszło do powstania Towarzystwa Biblijnego

(dokończenie z n ru 7

8/75) Na wieść, że kaznodzieja

Charles (czytaj: Czarlz) ma kil­

ka Biblii do sprzedania, Mary­

sia zabrała swoją jedyną parę butów (aby założyć je w m ieś­

cie) i ruszyła wczesnym ran­

kiem przez góry do miasta Bala. Droga, chociaż daleka i uciążliwa nie zdołała zagasić wielkiej radości Marysi — szła przecież po wymarzoną Biblię w języku walijskim.

Kaznodzieja Charles uważnie wysłuchał opowiadania Marysi 0 tym, jak nauczyła się czytać 1 o sposobie długoletniego osz­

czędzania groszy na upragnioną Biblię. Charles z wielkim sm ut­

kiem potrząsnął głową i rzekł:

„Pozostały mi tylko trzy Biblie, które obiecałem pewnym lu­

dziom, a nie wiem, kiedy otrzy­

mam następne”.

Rozczarowanie Marysi było

tak wielkie, że wybuchnęła pła­

czem. Wielce zatroskany Char­

les powiedział: „Muszę ci sprze­

dać jedną Biblię, a ktoś inny musi na razie poczekać”. Po czym wręczył Marysi Biblię.

Marysia z wielką radością po­

dziękowała za ukochaną Biblię i ruszyła w długą drogę po­

wrotną. Szła cały dzień. Kiedy dotarła do domu było już cał­

kiem ciemno. Mama wyszła jej naprzeciw.

— Mam tu taj moją własną Biblię — zawołała z dumą dziewczynka i wkrótce czytała mamusi i tatusiow i otw artą na

kolanach Biblię.

Przed udaniem się na spoczy­

nek Marysia nie zapomniała po­

dziękować Bogu. „Dziękuję Ci, Boże, że mogę mieć swoją włas­

ną Biblię — szeptała — będę czytać codziennie o Jezusie i

starać się być do Niego podob­

na”.

Historia Marysi nie kończy się na tym. Kaznodzieja Char­

les pojechał wkrótce potem do Londynu, błagając o więcej Bi­

blii w języku walijskim. Opo­

wiedział tam wzruszającą h i­

storię o Marysi i innych oso­

bach, które bardzo pragnęły po­

siadać Biblię. Wówczas zdecy­

dowano założyć specjalne sto­

warzyszenie — Brytyjskie i Za­

graniczne Towarzystwo Biblij­

ne —■ które by drukowało Biblie nie tylko dla Walii, ale dla ca­

łego świata w różnych języ­

kach. Towarzystwo to powstało w 1804 roku, a obecnie istnieje już 50 innych Towarzystw Bi­

blijnych na całym świecie, dru­

kujących kosztowne Słowo Bo­

że.

D oris W. Street

(tłu m . R u ta C ack o w sk a)

(9)

Skromna Marysia

M arysia żyła dawno, gdy jeszcze wasze babcie były ma­

łymi dziewczynkami. Mieszka­

ła w ubogiej chatce razem z swoją chorą matką. Wskutek nieurodzajnego lata w . całym kraju zapanował głód. Wielu biednych ludzi nie miało co jeść.

W jednej z wiosek córka dziedzica kazała przywołać do dworu najuboższe dzieci i po­

wiedziała im: — Oto ma­

cie kosz pełen chleba, niech każde z was weźmie dla siebie jeden bochenek. Przychodźcie tu codziennie, dopóki Bóg nie da lepszych czasów.

Dzieci rzuciły się na kosz, a każde chwytało najpiękniej­

szy bochenek. Kłóciły się i sprzeczały między sobą. Tylko Marysia, córka ubogiej wdowy, stała cierpliwie z daleka, potem

wzięła najmniejszy, ostatni bo­

chenek, podziękowała i oddali­

ła się ze spokojem.

Nazajutrz znów zbiegły się dzieci, kłócąc się o najpiękniej­

sze bochenki. Marysia i tym ra­

zem wzięła najm niejszy boche­

nek i zaniosła go chorej ma­

musi. Gdy m atka kroiła chleb, wypadło z niego kilka sztuk złota. M atka przestraszyła się i powiedziała: — Odnieś na­

tychm iast te pieniądze, bo z pewnością dostały się tu przez nieostrożność.

Marysia poszła z pieniędzmi do dworu i chciała je oddać.

Córka dziedzica pow iedziała: — Nie, to nie była pomyłka. Ja sama kazałam umyślnie upiec chleb, a przedtem włożyć weń złote monety. Bądź zawsze skromna i przestawaj na m a­

łym, a Bóg udzieli ci błogosła­

wieństwa.

Kto na małym przestaje, te­

mu Pan Bóg więcej daje.

D anuta F udała

Uwaga! Konk u rs!

Przypominamy wszystkim dzieciom uczęszczającym do szkół podstawowych, że został ogłoszony Konkurs dla dzieci.

Konkurs polega na opisaniu jednego dnia, który Wam n aj­

bardziej utkwił w pamięci. Na­

piszcie, dlaczego ten dzień stał się dla Was taki ważny? Nie korzystajcie z niczyjej pomocy.

Prace muszą być samodzielne.

Objętość prac przynajmniej 2 strony form atu zeszytu szkol­

nego (A-5). Termin nadsyłania prac: 30 listopada 1975 r.

Podajcie swoje dokładne adre­

sy. Wśród uczestników konkur­

su zostaną rozlosowane nagro­

dy książkowe. Najlepsze prace zostaną zamieszczone w naszym kąciku dla dzieci. Zachęcamy do udziału w Konkursie. Cze­

kamy na Wasze listy. Listy na­

leży kierować na adres: Re­

dakcja „Chrześcijanin” (Kon­

kurs dla dzieci), Zagórna 10, 00-441 Warszawa. (Red.)

D ział p rz y g o to w a ł: C zesław B assara

Miłosierny Samarytanin

Drogie dzieci! Czy zastanowiłyście się kie­

dyś nad pytaniem : Jak ja mogę naśladować Pana Jezusa? Myśląc kiedyś nad tą tak ważną sprawą odpowiedziałam sobie, że naśladować Pana Jezusa — to czynić to, co na moim m iej­

scu uczyniłby Pan Jezus.

Dlatego zadam Wam następne pytanie: Czy zastanawiacie się, zanim cokolwiek zrobicie, nad tym co na moim miejscu w danej sytuacji zro­

biłby Pan Jezus? Zapewniam Was, że jeżeli szczerze w swoich sercach odpowiecie: w tej sytuacji na moim miejscu P an Jezus na pewno uczyniłby w ten sposób lub w tej sytuacji Pan Jezus nie zrobiłby tego —- i jeśli postąpicie tak, jak P an Jezus by postąpił, to będziecie dobrze naśladować Pana Jezusa i będziecie z Nim szczę­

śliwe.

A dzisiaj usłyszycie historię o pewnym czło­

wieku, który postąpił właśnie tak, jak na jego miejscu uczyniłby Pan Jezus. Historię tę opo­

wiedział Sam Pan Jezus. Zapisana jest ona w Ewangelii św. Łukasza w rozdziale 10, w ier­

szach 30—37. Jest to historia o miłosiernym, do­

brym Samarytaninie.

Pewien człowiek, Izraelita, szedł z Jerozoli­

my do Jerycha. Daleka to droga, uciążliwa i nie­

bezpieczna, że prowadziła przez bezludne te re­

ny. Czasami zdarzało się, że zbójcy napadali na

samotnych podróżnych. Właśnie takie straszne nieszczęście spotkało naszego podróżnego —■ n a­

gle na pustą drogę w ypadła zgraja zbójców, rzucili się na podróżnego, „obrabowali go, pora­

nili i odeszli, zostawiając go na pół um arłego”.

W pobliżu nie było żadnego człowieka, żad­

nego ratu n k u i pomocy. Podróżny leżał nieprzy­

tomny, a upływ krw i z ran powodował, że stan jego z każdą chw ilą staw ał się gorszy.

Długo tak leżał. W pewnej chwili, gdyby był przytom ny, w tym beznadziejnym stanie za­

błysnęłaby m u nadzieja, że zostanie uratow a­

ny. Bo oto daleko na drodze, zobaczyłby zbli­

żającą się postać; im człowiek ten był bliżej, tym — być może —■ większa nadzieja powsta­

łaby w sercu rannego: bo ten nadchodzący pod­

różny — to kapłan, sługa Boży. On na pewno u- dzieli m u pomocy i u ratu je go. I gdyby poszko­

dowany podróżny był przytomny, wówczas na­

gle z przerażeniem zobaczyłby, że kapłan, któ­

ry podszedł do niego, chwilę pozostał i popa­

trzył, odwraca się i szybko odchodzi.

K apłan wiedział, że udzielenie pomocy te­

mu rannem u wymaga ogromnego w ysiłku i tru ­ du, wymaga poświęcenia czasu i pieniędzy. A jem u bardzo się śpieszy, czekają go ważne obo­

wiązki; a poza tym boi się, że ci zbójcy mogą napaść również i na niego. Dlatego kapłan szyb­

ko odchodzi w swoją drogę. Pośpiech i strach

9

(10)

przysłoniły mu spraw ę ważniejszą: pomoc cier­

piącemu człowiekowi, ratow anie jego życia.

Podobnie zlekceważył zdrowie tego człowieka i Lewita, który po pewnym czasie również prze­

chodził tam tędy. „A gdy przyszedł na to m iej­

sce i zobaczył go, to jest rannego, przeszedł m i­

mo” — tak o nim czytamy w Ewangelii. Tak więc sytuacja umierającego człowieka była bez­

nadziejna. Ale on naw et o tym nie wiedział.

Nie wiedział też, że przechodził tam tędy jeszcze jeden człowiek — Sam arytanin, podró­

żujący z osiołkiem niosącym bagaże. A w tam ­ tych czasach Izraelici i Sam arytanie wzajemnie bardzo się nie lubili; naw et ze sobą nie rozma­

wiali, a tym bardziej nie udzielali sobie żad­

nej pomocy. I gdyby ten biedny Izraelita mógł widzieć zbliżającego się Sam arytanina, to je­

go rozpacz byłaby jeszcze większa: dwóch bli­

skich ludzi, rodaków, współbraci, nie udzieliło mu pomocy, to tym bardziej —- nie udzieli mu jej — ten człowiek. I Sam arytanin zaraz odej­

dzie, a on za chwilę umrze na tym pustkowiu, męcząc się okropnie z bólu i pragnienia.

I w prost nie w ierzyłby własnym oczom, gdyby widział, że Sam arytanin pomimo tego, że rozpoznał w nim Izraelitę, zatrzym uje się i pod­

chodzi do niego. Następnie sięga do swoich ba­

gaży — i jak myślicie dzieci, odchodzi? •— nie, w raca z powrotem do rannego niosąc wino i oli­

wę. Szybko i delikatnie opatruje jego rany, a następnie umieszcza go na swoim osiołku i wol­

no, ostrożnie, żeby sprawić cierpiącemu jak naj­

mniej bólu, zawozi do gospody. Tam nadal tro ­

DZIEJE ZBORÓW

skliwie się nim opiekuje. A następnego dnia w yjm uje pieniądze, daje je gospodarzowi i mó­

wi: „Opiekuj się nim, a co wydasz ponad to, ja w drodze powrotnej oddam ci”.

W ten sposób um ierający podróżny został uratow any przez miłosiernego, dobrego Sam ary­

tanina.

Drogie dzieci! Możemy brać przykład z te ­ go dobrego Sam arytanina. On postąpił tak, jak ­ by się zapytał: Co na moim miejscu zrobiłby Pan Jezus? Bo Pan Jezus n a jego miejscu postąpił­

by tak samo. Ale czy P an Jezus zrobiłby tak, jak ci dwaj pierw si podróżni? Nie — wiecie o tym na pewno bardzo dobrze, czytając Ewangelię i słuchając naszych audycji.

Drogie dzieci! Zapewne mało macie takich sytuacji, w których mogłybyście uratow ać ko­

muś życie. Ale na pewno miałyście wiele oka­

zji, aby pomóc komuś. Czy wówczas zawsze to zrobiłyście? Czy może np. pobiegłyście z inny­

mi dziećmi bawić się w podchody, czy grać w piłkę, bo to przyjem niej, weselej, mniej kłopo­

tu, niż choćby przez chwilę zaopiekować się kimś, kto potrzebuje pomocy. W takich chwilach przypomnijcie sobie opowiadanie P ana Jezusa o dobrym Sam arytaninie.

W takich chwilach, i w każdej innej sy­

tuacji, zadajcie sobie zawsze pytanie: Co na moim miejscu zrobiłby P an Jezus? A w tedy na pewno dobrze będziecie naśladować Pana Jezu­

sa.

E. M.

Z b ó r w S ł u p s k u

W 1945 roku, w pierwszych miesiącach po wojnie, osiedlił się w Słupsku b rat Edw ard P rusz­

kowski. Przeżył on swoje n a ­ wrócenie do Pana, a także chrzest Duchem Świętym pod­

czas pobytu w Niemczech, gdzie był wywieziony na roboty przy­

musowe. Jego m atką duchową

była pewna wierząca siostra, z którą wspólnie pracował.

Pragnieniem B rata było znalezienie, społeczności ludzi wierzących w P ana Jezusa Chrystusa. Dopiero po upływie dwóch i pół la t udało się spot­

kać nawrócone osoby, rodzinę brat. Bąków i od tego czasu roz­

poczęła się społecznościowa pra­

ca duchowa, która z łaski Bożej

— mimo różnych trudności — stale wzrastała. Pierwszy chrzest wodny siedmiu naw ró­

conych osób odbył się w rzece Słupi w 1949 roku. Razem z o- sobami, które chrzest wodny przyjęły wcześniej, nowo pow­

stały Zbór liczył 11 członków.

U p rze jm ie p rzy p o m in a m y naszym C zyteln ik o m o w p ła c a n iu o fia r

na m iesięcznik „C h rze ś c ija n in ”

(11)

Do 1950 roku nabożeństwa odbywały się w mieszkaniach pryw atnych członków Zboru.

Dopiero w 1950 roku Zbór o- trzym ał — dzięki życzliwości pastora metodystycznego, ks.

Janusza Ostrowskiego kapli­

cę, którą użytkuje do dziś i która w roku 1971 przeszła na własność Kościoła. Zbór zaczął wzrastać liczebnie. Odbywało się wiele ewangelizacji, uroczy­

stości chrztu wodnego oraz uro­

czystości międzyzborowyeh i młodzieżowych. Wielki wkład pracy — poza przełożonym Zbo­

ru — wnieśli bracia, którzy przybyli do Słupska z innych miejscowości i tutaj zamieszkali na stałe, a mianowicie: br. Ire­

neusz Adamiec, który przybył z Lubelskiego, br. W. Cyrgano- wicz, br. Józef Bałuczyński — b.

przełożony Zboru we Wrocławiu Wzrost liczebny Zboru był w y­

nikiem nawróceń do Pana pod­

czas przebudzeń duchowych ja ­ kie od czasu do czasu nawiedza­

ły Zbór słupski. Podczas tych o- kresów przebudzeń wielu też wierzących doznawało przeżycia napełnienia mocą z wysokości, mocą Ducha Świętego.

Zbór prowadzi Szkołę Nie­

dzielną dla dzieci. Pierw szą kie­

rowniczką zborowej pracy wśród dzieci była s. M arta Tru- derung. Obecnie Szkołę Nie­

Brat Sergiusz Waszkiewicz

B rat Sergiusz Waszkiewicz, przełożony Zboru Zjednoczo­

nego Kościoła Ewangeliczne­

go w Gdańsku, członek Rady Kościoła i b. wiceprezes Rady Zjednoczonego Kościoła Ewan­

gelicznego (w latach 1956—•

1974), urodził się 7 listopada 1907 roku w Dołginowie k. No­

wogródka. Nie było m u dane — jak pisze w swoim życiorysie — zaznać miłości macierzyńskiej, gdyż kiedy miał dwa lata, um arła jego matka.

W czasie pierwszej wojny światowej brat Sergiusz Wasz­

kiewicz znalazł się wraz z oj­

cem na terenie Rosji, m. in. w Moskwie, gdzie jego ojciec po raz pierwszy spotkał się ze Sło­

wem Bożym w Zborze Ewange­

licznych Chrześcijan — prowa­

dzonym przez Jana Prochano- wa — i gdzie też po nawróce­

niu przyjął chrzest wiary. Na­

stępnie rodzina Waszkiewiczów przyjechała na Ukrainę, gdzie uczęszczała na nabożeństwa do Zboru Ewangelicznych Chrze­

ścijan w Timaszówce. W 1920 roku zmarł ojciec, pozostawia­

jąc swoją drugą żonę z dwoma chłopcami, których polecił w ostatniej modlitwie opiece Wszechmogącego Boga.

W 1921 roku b rat Sergiusz Waszkiewicz powrócił w rodzin­

ne strony, do Dołginowa, i w roku 1928 nawiązał łączność ze Zborami Chrześcijan Wiary

Z u roczystości ew a n g eliza c y jn ej w Słupsku

dzielną w Zborze prowadzi s.

Helena Resler. Pierwsi wycho­

wankowie Szkoły Niedzielnej stanowią dzisiaj aktyw ną w pracy duchowej grupę młodzie­

żową. Młodzież zborowa pracu­

je z poświęceniem. Służy Zbo­

rowi śpiewem i grą m. in. ist­

nieje w Zborze młodzieżowa or­

kiestra dęta. Odpowiedzialnym za pracę młodzieżową z ram ie­

nia Rady Zbofowej jest br. Mi­

rosław Milewski.

Zbór odwiedzali liczni goście, tak z k raju jak i z zagranicy.

Zbór posiada kilka placówek: w Miastku, Lubaczewie i Sławnie.

Dzięki ofiarności Zboru można

było kilkakrotnie dokonać re­

montu obiektu sakralnego, a także zakupić organy elektrycz­

ne. Na koniec 1974 roku Zbór w Słupsku liczył 104 ochrzczonych z w iary członków Zboru.

Nabożeństwa zborowe odby­

w ają się w niedzielę o godz.

10.00 oraz w środę i piątek o godz. 18.00, a młodzieżowe — w poniedziałek i sobotę o godz.

18.00 w kaplicy Zboru przy ul.

Długosza 24. Zajęcia Szkoły Niedzielnej odbywają się w pią­

tki o godz. 17.00. Przełożonym Zboru jest b rat prezb. Edward Pruszkowski.

Józef Baluczyńslti

11

Cytaty

Powiązane dokumenty

Harmonogram zajęć w semestrze zimowym roku akademickiego 2020/2021, rok I P SSI specjalność: język niemiecki od podstaw.. godzina Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek

Jeszcze nikt nie oparł się jej czarom, a tu córka ubogiej wieśniaczki nie tylko ośmieliła się jej sprzeciwić, ale też oparła się czarom.. Gruda była wściekła

Nauczyciel przypomina, czym jest środek stylistyczny i tłumaczy, co to jest porównanie, zapisuje przykłady na tablicy, np.. oczy jak gwiazdy, buzia jak pączek, nogi jak patyki i prosi

sznika, który przez moc krw i przelanej na krzyżu Golgoty stał się Bożym dziecięciem.. Pan Jezus Chrystus uczynił to z miłości do każdego

wieni. Taki smutek może utulić tylko Bóg. On chce, abyś w sposób szczery i świadomy przybliżył się do Niego. Jezus nie stanie się twoim Zbawicielem, jeśli z

pliw ością oczekiwać Jezusa C hrystusa, którego przyjście jest pew ne i bardzo bliskie. Oto nie drzemie ani zasypia stróż Izraela. Pan stróżem twoim po prawicy

Dzieje się to ze szkodą i dla chorych, i dla funkcjonowania chirurgii naczyniowej.. Problemem jest to, że mamy zbyt wiele małych ośrod- ków, nieprzygotowanych do oferowania

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się