I P A Ń S T W O W E L I C E U M I G I M N A Z J U M IM. S T A N I S Ł A W A S T A S Z I C A W LUBLINIE
S P R A W O Z D A N I E DYREKCJI
Z A RO K S Z K O L N Y
1 9 3 8 / 3 9
L U B L I N
C Z E R W I E C 1 9 3 9
I P A Ń S T W O W E L I C E U M I G I M N A Z J U M IM. S T A N I S Ł A W A S T A S Z I C A W LUBLINIE
S P R A W O Z D A N I E DYREKCJI
Z A RO K S Z K O L N Y
1 9 3 8 / 3 9
L U B L I N
C Z E R W I E C 1 9 3 9
)L 1761
Lubelskie Zakłady Graficzne właśc. Adam Szczuka - Lublin, Z;
„C ie s z ę się, że wśród m łod zieży Lubelskiej żyje praw dziw y duch rycerski i że z ducha tego m ło
dzież pra gnie wyciągać konsekwencje życiow e” .
Z przemówienia Pana Marszałka Śmigłego Rydza, wygłoszonego w dn. (\. VI 1939 r. w Świdniku pod Lublinem na uroczystości przekazania 8 p. p. Leg.
3 ckm-ów, ufundowanych przez młodzież szkół średnich ogólnokształcących i zawodowych z te
renu Lubelszczyzny.
August Grychowski
Lublin w życiu i twórczości pisarzy polskich
P o z y t y w i ś c i
/.
A leksa n d er G łow acki (B olesła w Prus)
Z bliżał się w yb u ch pow stania styczniow ego... M łodzież szkół lubelskich, wśród której kolportow ała pism a i odezw y rew olucyjne em isariuszka Iza B ieczyń ska, brała ż y w y udział w m anifestacjach narodow ych, przodow ała w zbieraniu składek na cele patriotyczn e i p rzygo to w yw ała się z ogrom nym zapałem do bliskiej w alki zb ro j
nej . O ty ch przygotow an iach opow iada S t e f a n B r y k c z y ń s k i w „M oich w spom nieniach” 1 : „Chleba i bułek nie jad aliśm y, lecz chowało się to w szystko starannie na suchary. W yrzekaliśm y się naw et k a w y porannej i innych potraw po zupie p rzy obiedzie;
dopiero g d y gospodarz naszej stancji w ytłu m a czy ł nam , że gd y stracim y siły, nie będziem y mogli działać, przestaliśm y się w ten sposób hartow ać, prosząc jed n ak o dawanie najprostszych, żoł
nierskich potraw jak o najzdrow szych.
O w yd aw an iu pieniędzy na cokolw iek bądź m ow y nie było.
W szystkie przeznaczone na drugie śniadania, na owoce itcl. zło
tów ki zbierało się starannie i kupow ało za to juch tow e b u ty
1 Brykczyński Stefan, technolog, działacz chrześcijańsko-narodowv i publicysta, pobyt swój w szkołach lubelskich i udział w powstaniu opisał w książce pt. „Moje wspomnienia. Rok 1863" (1908). Do tych samych czasów odnoszą się wspomnienia H. Wójcickiego „W szkołach przed pół wie
kiem" i Br. Znatowicza „Szkoła polska przed czterdziestu pięciu lat}?” , drukowane w „Bibliotece Warszawskiej” 1909.
z długim i cholewam i, ciepłe koszule itd ., któ rych b y rodzice z domu na pewno w ty ch czasach nie przysłali.
O m usztrowaniu się po całych dniach zaraz po powrocie ze szkoły, o nocnych alarm ach, o staw aniach na pikietach w koszu- linach na zim n ym ko rytarzu nie ma co i m ówić, ta k to b yło w ów czas rozpowszechnione” .
B ry k czy ń sk i jak o czw artoklasista uciekł do pow stania i bił się w Lubelskiem , podobnie ja k i n a jw y b itn iejszy z w ychow anków szkół lubelskich A l e k s a n d e r G ł o w a c k i , sław ny później jak o B olesław Prus. G łow acki w ych o w yw ał się od siódmego roku życia w Lublinie u cio tki Dom iceli z Trem bińskich Olszewskiej.
Od r. 1856— 61 uczęszczał on do szko ły pow iatow ej realnej przy gim nazjum gubernialnym lubelskim , po czym przeniósł się jak o piątoklasista do szko ły pow iatow ej w Siedlcach do swego star
szego b rata Leona. Po roku obaj w yjech ali do W arszaw y, gdzie zastał ich w yb u ch pow stania. Oleś zaciągn ął się do oddziału pow stańczego w Lubelskiem ; ran n y w jak iejś bitw ie, leczył się w Siedl
cach. G dy w yzd row iał, w ładze rosyjskie aresztow ały go i osadziły w więzieniu na Z am ku w Lublinie, skąd za poręczeniem cio tki w yp u szczon y został na wolność w m aju 1864 r. W e wrześniu tegoż roku zdał egzam in do szóstej k lasy liceum w Lublinie, które u koń czył w r. 1866 ze stopniam i celu jącym i z religii, polskiego, historii pow szechnej, z nau k m atem atyczn ych i p rzyrodn iczych.
O swoich latach szkolnych ta k pisał Prus w r. 18901 „G ło w ack i uczęszczał do szkół od r. 1856 do 1866, co ju ż w skazuje, że należał do tej interesującej gru p y m łodzieńców, która w po
ziom ym języ k u profesorów n azyw ała się: próżniakam i i urwisam i.
T akim było praw ie całe ówczesne pokolenie. U czyli się lekcji n iezb yt chętnie, d ok azyw ali okropnie, chociaż bardzo rzadko złośliwie. P alan t, w agusy, łyżw y, kąpiele, b itw y , w rzaski, strze
lanie, fechtunek na kije więcej zajm ow ały ty ch chłopców aniżeli szkoła. Rów nie często siedzieli w kozie albo klęczeli na środku klasy, ja k zajm ow ali się książką. N ajulubień szą rozryw ką p rzy najm niej lubelskich szkół w owej epoce b y ły b itw y glinianym i bryłam i, staczane w sekrecie za lubartow ską rogatk ą. Co się zaś tam działo, objaśni fak t, że we wrześniu r. 1860 p rzy zdobyw aniu spad zistych pagórków kilkudziesięciu chłopców było pokrw a
1 „Słówko o krytyce pozytywnej", „Kurier Codzienny" 1890.
w ionych i posinionych a jeden śp. Ch. we dw a tygodnie um arł nie pow iedziaw szy słów ka ani rodzicom , ani nauczycielom .
C hłopcy ówcześni b y ły to lwie szczenięta, dzieci rasy wojennej i barbarzyń skiej, w których szkoła za pom ocą żelaznej karności przerabiała p otężn y zapas sił m uskularnych na pracę um ysłow ą—
cyw ilizow ała ich. W kl. V I i V I I b yła to ju ż m łodzież u cyw ilizo
w ana. Mimo to spora ich liczba biegała na kilkum ilow e spacery, chodziła po dachach, w d rapyw ała się na drzew a i wieże, w łóczyła się nocam i po cm entarzach jak wariaci. Miłe te chłopaczki tylk o w czasie p a u zy znajdow ali się na środku klasy, p rzy tab licy, lecz podczas lekcji cała grom ada ta k dokładnie kryła się gdzieś w o sta t
nich ław kach, że trzeba ich było szukać ja k szpilkę w stogu.
D o d ajm y jedn ak, że nadm iar sił, na k tó ry chorow ała ów
czesna m łodzież, m anifestow ał się także prędkim uczeniem się lekcji, łatw y m przygotow an iem się do egzam inów i pracą w yb ie
gają cą poza ram y szkolnego program u...
Trudno opowiedzieć, ile energii, inteligencji, zapału i n a j
szlachetn iejszych uczuć płonęło w tej dzielnej m łodzieży. A ile tam było w ied zy i pracy! C zytan o nie romanse ja k w klasach n iższych ale ekonomię, sta ty sty k ę , psychologię, historię filozofii Szw eglera, m echanikę, rachunek różniczkow y, filozofię historii Vico, dzieła Śniadeckich; znano też R enana i naw et coś słyszano o D arw inie. R ozpraw iano o Bogu, duszy, czasie i przestrzeni, 0 n ad u życiach szlachty, nęd zy chłopów, położeniu żyd ów itp.
N a tym polegała „w olnom yślność” ówczesnej m łodzieży.
Godne uwagi b y ły potężnie rozwinięte wśród tych chłopców in styn k ta społeczne. T rz y w yższe klasy ż y ły z sobą za pan brat, urządzano spacery, zbiorowe pow tarzanie lekcji, w yd aw ano n a w et jak iś św istek pt. „G łos z K ą t a ” . N aturalnie, że chciano „b ryłę św iata now ym i pchnąć to r y ” , że k a żd y m yślał o jakim ś stanow isku w przyszłości, lecz p rzy tym chodziło mu nie tyle o karierę oso
bistą, ile o oddanie n ajw iększych usług społeczeństw u.
W śród tej m łodzieży kipiącej życiem G łow acki b y ł nie gorszy 1 nie lepszy od innych, ty lk o trochę starszy i dośw iadczeńszy.
A poniew aż k ażd y z nich m iał jak ąś oryginaln ą cechę um ysłow ą, więc i on ją miał. B y ł to fa n a ty k m atem atyki i n au k przyrod n i
czych. W ięc w yk ład ał na prawo i lewo, że w szystk o jest głup
stwem i kłam stw em , czego nie m ożna w y liczy ć i zw ażyć, a p rzy
najm niej zaobserw ować. U lubionym jego m arzeniem było spro
w ad zić w szystkie nauki do m etod i form m atem atyczn ych a ca ły ję z y k do form uł algebraicznych; dziw actw o, o którym jednak m yśleli bardzo p rzytom n i ludzie. Z upodobaniem u czył się on s ta ty s ty k i — bo w niej b y ły cy fry , c z y ta ł ekonom ię M illa — - w y kładaną ja k jeom etria i ekonom ię Roschera, gdzie znowu b y ły cyfry. Z w ielkim zapałem studiow ał logikę, k tóra tłum aczyła m etod y d ed ukcyjne i indu kcyjn e, a dzięki logice— psych ologię".
U schyłk u swego życia raz jeszcze snuje w ielki pisarz w spom nienia z la t szk o ln y ch 1 : „ A ile wspom nień osobistych!... T u za kated rą, w gm achu pojezuickim zaczęto od pierwszej klasy realnej kształcić mój u m ysł i uszlachetniać serca. W tym że gm achu miałem honor zaw rzeć znajom ość ze śp. dyrektorem Skłodow skim , d zia
dem p. Curie - Skłodow skiej. Staruszek gęsto sadzał mnie do kozy, chociaż trudno w ym ienić pedagoga, k tó ry b y w sposób również p oufn y nie trak to w ał mojej godności osobistej. T u nad B y strzy c ą i jeszcze bardziej na południe — na Bronow icacb, ja i n iek tó rzy z m oich bliższych p rzyjació ł dopuszczaliśm y się w ykroczeń zw a
n ych „w agu sam i” . W tym Zam ku, pam iętnym unią, bawiłem kilk a m iesięcy naw et dosyć wesoło, a tam na zachodnim krańcu m iasta w koszarach również uw ażałem za niezbędne przepędzić dłuższy czas w tow arzystw ie osób, skazyw an ych ju ż to na roz
strzelanie, ju ż to na powieszenie. B y ł to w yg o d n y lokal, choć n iezb yt w id ny i nie odznaczał się nadm iarem świeżego pow ietrza.
A gim nazjum obok W izy tek ... Cóż to b yli za nauczyciele, m istrze ukochani, niezapom niani: ks. Misiński, w ielki m ówca, po którym ani ślad nie został, dalej D ębow ski, G ostkow ski, J e zierski, W asilkow ski, Tołw iński, D oborzyń ski i tylu , ty lu innych!
I kto nie przeszedł przez owo gim nazjum , kto z naszych znakom itości przynajm niej nie b ył w Lublinie? Ze starszych:
profesor B aranow ski, bodaj c z y nie K raszew ski, a W in cen ty Pol przecie urodził się na gruntach lubelskich. Z późniejszych: G o
siewski m atem atyk , Zn atow icz chem ik, H. W iercieński ekonom ista, N ałkow ski, jeograf, C zachórski m alarz, A l. S u rzyck i finansista, Suligow ski, energiczny i rozum ny działacz społeczny, Szaniaw ski literat, Popław ski, jeden z założycieli Stron n ictw a Nar. Demo-
1 „Notatki z Lublina" w „Tyg. Ilustr." 1911
kracji, Ochorowicz, orygin aln y badacz, k tó ry jeszcze nie w yp o w iedział ostatniego słowa, Św iętochow ski, in icjato r K u ltu ry P o lsk iej” .1
W ażn y p rzyczyn ek do ch ara k te ry sty k i G łow ackiego w la tach szkolnych stanow ią wspom nienia jego kolegi G ustaw a D o
lińskiego: „N areszcie zjaw ił się G łow acki. F igu ra niepoczesna, szczupły, sm agły — czupryn a czarna, gęsta i kędzierzaw a, o czy przym rużone, bo m a w zrok krótki. T w arz w yrazista, w ąsiki syp ią się — granatow e kepi, g ran atow y m undur uczniow ski, za p ięty na w szystkie guziki — p raw y but nieco w yk rzyw io n y...
1 Baranowski Ignacy (1833 — 1919), ur. w Lublinie, kształcił się w gim
nazjum lubelskim do r. 1851. Po studiach w Dorpacie i za granicą został mianowany profesorem, na wydziale medycznym uniwersytetu warszaw
skiego. Oprócz prac o treści lekarskiej wydal kilka pism politycznych oraz
„Pamiętniki" (1923), obejmujące okres od 1840— 62 r. Towarzystwo Le
karskie w Lublinie wmurowało ku czci znakomitego lekarza i patrioty tablicę pamiątkową na kamienicy, w której się urodził (Rynek nr 17). Gosiewski Władysław (1844— 19x1), autor rozpraw z zakresu matematyki i fizyki teoretycznej; Znatowicz Bronisław (1851— 1917), chemik, był redaktorem
„Wszechświata" i „Chemika Polskiego” ; Wiercieński Henryk (1843— 1923) powstaniec i sybirak, sędzia gminny w Nałęczowie, ogłosił kilka prac sta
tystycznych o Lubelszczyźnie, występował przeciw wyodrębnieniu ziemi chełmskiej; Nałkowski Wacław (1852— 1911), autor dzieł geograficznych oraz szkiców społecznych i literackich (głośne „Sienkiewiczjana"), ojciec powieściopisarki Zofii Nałkowskiej; Czachórski Władysław (1850— 1911) ur. w Lublinie, znakomity portrecista; Suligowski Adolf (1849 — 1932) prawnik i ekonomista; Popławski Jan Ludwik (1854— 1908) publicysta i literat, redaktor „Głosu", organu „ludowców", następnie wybitny działacz stronnictwa demokratyczno-narodowego. Ochorowicz Julian (1850— 1917), filozof, psycholog i znakomity znawca mediumizmu. Prus przedstawił go w „Lalce" w postaci Ochockiego. Ochorowicz zamieścił swe wspomnienia o latach szkolnych w art. „Przed trzydziestu laty" w Kurierze Codzien
nym" 1897 (nr 1).
Wychowankami szkół lubelskich w drugiej połowie X IX w. byli poza wymienionymi przez Prusa następujący literaci i uczeni okresu pozyty
wizmu: Malinowski Lucjan (1839— 98), profesor filozofii słowiańskiej na uniwersytecie Jagiellońskim, twórca dialektologii polskiej; Rzążewski Adam (Aer), autor studiów literackich i opowiadań z życia polskich poetów;
Majewski Erazm (ur. w Lublinie 1858 + 1922), profesor archeologii przed
historycznej w uniwersytecie warszawskim, etnograf, socjolog i ekono
mista, Balicki Zygmunt (ur. w Lublinie 1858 + 1916) działacz polityczny, publicysta i socjolog. Główne jego dzieła: „Egoizm narodowy wobec etyki",
„Parlamentaryzm" i „Psychologia społeczna".
G łow acki, zn an y ju ż z m iejscowej szkoły realnej jak o jeden z n aj
zdolniejszych uczniów, w szóstej klasie liceum zd ob ył sobie od razu uznanie. Prócz w yb itn y ch zdolności do m atem atyki i nauk przyrodzon ych nie dał się w yprzedzić drugim i w innych przed
m iotach a jak o bezw arunkow o najwięcej o czyta n y i rozw inięty pisał w ypracow an ia w szelkie doskonale. U m iał p rzy tym zask ar
bić sobie p rzyjaźń kolegów. W esoły i tow arzyski z n atu ry, u czyn n y i serdeczny zgrupow ał w net obok siebie kółko szósto i siódmo- klasistó w ,a ż y w y i pełen intuicji um ysł jego począł organizow ać i zespalać młode siły i ochotę do wspólnego p ożycia um ysłow ego i wspólnej p racy... Z in ic ja ty w y G łow ackiego pow zięto m yśl, a b y klasa szósta i siódm a u rząd ziły wspólne recytacje niektórych przedm iotów dla tym łatw iejszego p rzygotow an ia się do egza
m in ó w — p rojekt ów przyszedł do sku tku ... P ow stała również m yśl w yd aw an ia uczniow skiego pism a w siódmej klasie. K am iński Zbigniew i niżej podpisan y w yd aw ali „Głos z K ą t a ” , zaś G łow acki w klasie szóstej pisał h u m o rystyczn y „K u rie r Ł o b u zó w ” , do którego M ichał Św iątkow ski rysow ał w in iety i odpowiednie ilu stracje... z „K u riera Ł o b u zó w ” umiem krakow iak a p o czyn a ją cego się od słów:
„Jestem sobie tęgi student, w ąsy mi urosły, Panienki się uśmiechają
(chór łobuzów za kulisami) Że studenty osły!”
K rak o w ia k ten ja k również poem at fa n ta sty c zn y „ B r y ś ” jak o pierw ociny talen tu przyszłego B olesław a P rusa cieszyły się w gronie kolegów n a leżytym uznaniem ...
N a stanow isku nierozwagi b ył Im cipan Aleksander, gdy z niżej podpisanym dla doznania silnych w rażeń udał się w n ocy na cm entarz, ma się rozum ieć nie razem , ale k ażd y z osobna — i na dowód bytn ości tenże podpisał na ścianie świeżo w ym uro
wanego grobu swoje imię i nazwisko. Owocem tego zabiegu było aresztow anie obyd w u paniczów i spraw a o zniew ażenie grobów.
K to ś bowiem popisał różne facecje na grobach. N a ścianie grobu
znaleziono nazw iska nasze — są przeto w in ow ajcy. Nie zapom nę
średnio przyjem nego wrażenia, jakie m ieliśm y oczeku jąc na
śledztw o w krym inale lubelskim ... D zięki interw encji w ład zy
szkolnej i słusznemu zresztą tłum aczeniu naszem u, żeśm y po
nocy licznych napisów różnokolorow ym i ołów kam i sztych ow ać
nie m ogli, skończyło się na groźnym upom nieniu słow nym — bez innych d otkliw ych upom inków ” .
• G łow acki już jak o B olesław Prus p rzyjeżd żał niejednokrotnie do L ublin a c z y to w charakterze prelegenta lub spraw ozdaw cy prasowego (w r. 1873 i 1875) 1 c z y to w sprawach rodzinnych (w styczn iu 1875 w ziął ślub z p. O ktaw ią Trem biń ską w kościele św. D ucha, w r. 1907 b y ł na pogrzebie brata swego Leona), czy wreszcie jak o kuracjusz z pobliskiego N ałęczow a. O statn i raz b y ł w ulubionym mieście w r. 19 11. W rażenia z tej podróży ogłosił w „N o ta tk a ch z L u b lin a ” („T yg . Ilu str.” 19 11). P orów nując Lublin z r. 19 11 z tym , k tó ry znał przed pół wiekiem , stw ierdzał P rus znaczne zm iany, ale nie w szystkie in plus: „Z a moich mło
d ych la t Lublin b y ł m iastem cichym , osiadłym ty lk o na pagór
kach. G dzie obecnie jest dworzec kolejow y, przew racało się nędz
nych kilka dom ków; m iędzy m iastem i rzeką rozciągała się łąka i szosa. D ziś po obu stronach szosy stoją kam ienice, a tam gdzie b yła pustka, gdzie chodziliśm y grać w palanta albo łapać raki, stoi dziś n ib y całe m iasto pow iatow e i w dodatku: m łyn parow y, gazow nia, fa b ryk a narzędzi rolniczych, cem entownia, skład y syn d y k a tu rolnego, gm achy m onopolu” . Cieszy Prusa nie tylko rozwój gospodarczy m iasta: „pom yśln ym zjaw iskiem je st budze
nie się działalności zbiorow ej, czego w yrazem stow arzyszenia:
lekarskie, higieniczne, artystyczn e, sportowe, spożyw cze, rze
mieślnicze. Są szko ły u trzym yw an e przez społeczeństw o..., są czyteln ie niedrogie a naw et biblioteka publiczna, p od trzym yw an a przez kilkuset członków i ofiarodaw ców ” . Obszerne w zm ianki poświęca P r u s Lubelskiem u T ow arzystw u Rolniczem u, B iblio
tece Publicznej im. H. Łopacińskiego, kursom w ieczorow ym handlow ym , Sali Sierot i D om ow i Zarobkow em u. A n alizując działalność tych in sty tu cji dochodzi P ru s do przekonania, że
„w mieście liczącym kilkadziesiąt tysię cy m ieszkańców, środki do w yższej o św iaty p od trzym u je ty lk o usilna praca i ofiarność garsteczki lu d zi” , ta k samo rzecz się ma, g d y chodzi o ofiary na cele filantropijne.
1 W r. 1873 wygłosił odczyt z zakresu astronomii na rzecz „Towarzystwa Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych" a w dwa lata później był w Lublinie jako sprawozdawca prasowy „Kuriera Warszawskiego" na ot
warciu kolei terespolskiej; wrażenia swoje z tej wycieczki utrwali! w „K art
kach z podróży".
Za ob jaw bardzo niepom yślny uw aża P rus zm niejszenie się polskiego stanu posiadania na rzecz Żydów .
R ozw ażan ia swoje na ten tem at koń czy tym i słow y:... „d ziś sprzedaż każdego domu i ustąpienie każdego w arsztatu Żydom odczuw am jak o narodow ą klęskę. Nie zn a czy to, ab yśm y mieli nienaw idzić ich albo prześladow ać, lecz m usim y w ziąć się do ro b o ty i przypom nieć sobie, że także jesteśm y narodem. B o im później to nastąpi, ty m będzie gorzej i dla nas i... dla Ż y d ó w ” .
P rzeżycia z lat szkolnych Prusa odnaleźć m ożna w „G rze
chach dzieciń stw a” (1883), w „P o w iastkach cm en tarn ych ” (1875), w „O m yłce (1884), w „O pow iadaniu lek a rza ” (1902) a naw et w „L a lce ” . T em at „P o w iastek cm en tarn ych ” ma zw iązek z nocną w yp raw ą Olesia G łow ackiego na cm entarz lubelski w tow arzystw ie kolegi D olińskiego, m atka w „O m yłce” to cio tka autora p. O l
szewska, M inclowie z „ L a lk i” to postaci rzeczyw iste: posiadali oni w Lublinie sklep galan teryjn o-kolon ialn y na K rakow skim Przedm ieściu (dziś sklep p. Freyberga). P rzeżycia więzienne R zeckiego w „L a lc e ” są echem przym usow ego p o b ytu autora na Zam ku lubelskim .
Z czasów, g d y Prus w ygłaszał o d c z y ty na prowincji, pochodzi hum oreska drukow ana w „M usze” 1873 r. pt. „P rzyszłość pre
legen tów ” . B ohater hum oreski F ikalski w yp raw ia się w r. 1950 z W arszaw y do L ublina, b y tam na polecenie prezesa w arszaw skiego klubu prelegentów wj^głosić o d czyt na cele dobroczynne.
N a „b an hofie” w Lublinie p rzyjm u je go tłum ludzi z m uzyką 1 baldachim em . Jakiś starzec przebija się przez tłum , b y dotknąć F ik a ls k ie g o — jest to pedel, k tó ry w łasną ręką bił przyszłego prelegenta. R ed aktor „T ygo d n ik a Ilustrow anego L ubelsk iego”
przedstaw ia Fikalskiego zgrom adzonym jak o „przenośną studnię m ądrości” i „un iw ersalny siewnik w ie d zy ” . Prelegent m a nie
zw yk łe powodzenie: w T ow arzystw ie D obroczynności w yku p iła publiczność w szystkie m iejsca, a po odczycie 13 krociow ych p a
nien ośw iadczyło się Fikalskiem u. Szczęśliw y prelegent w yb rał jedn ą z nich za żonę i założył sklep korzenn y w Lublinie, a do swego prezesa zatelegrafow ał po 12 prelegentów jak o k an d yd a
tów na m ężów 12 lublinianek.
Głośna w alka na Sław inku pod Lublinem w r. 1907, gd y
2 ro ty żołn ierzy wzm ocnione przez 1 arm atę ostrzeliw ały w ciągu
kilku godzin byłego bojow ca Stanisław a Lisa u krytego w kuźni,
odbiła się echem w powieści pt. „D zieci” (1908). L is w ystępuje w niej pod nazw iskiem Zajączkow skiego, k tó ry u k ryw a się rów
nież w kuźni, ty lk o że nie pod Lublinem a gdzieś nad granicą austriacką.
L ublin odegrał w ażn ą rolę w życiu Prusa: tu w liceum roz
w in ęły się w p rzyszłym literacie te cech y jego charakteru i urtiy- słowości, które nie opuściły go przez całe życie: hum or, uczucia społeczne, zam iłow anie do nauk p rzyrod n iczych i m atem atycz
nych; tu p ow stają pierwsze jego utw ory: wiersze i piosenki hu
m orystyczn e dla „K u rie ra Ł o b u zó w ” i poem at fan tasty czn y
„ B r y ś ” . T o też Prus m iał wiele sentym entu dla m iasta lat dzie
cinnych, co szczególnie żyw o zazn aczyło się w jego wspom nie
niach w yżej cyto w an ych.
/ / .
A leksa n d er Świętochow ski
D rugim zn akom itym pisarzem p o zytyw istyczn ym , w ych ow an kiem szkół lubelskich b y ł Aleksander Świętochowski. U czył się on w L ublin ie od r. 1861. G d y w ybuchło pow stanie, pragnął w ziąć w nim udział, ale n iestety b y ł dopiero 14 letnim w ątłym chłopcem, ojciec zaś odebrał go w te d y na parę m iesięcy ze szkoły, obaw iał się bowiem , że syn m oże uciec z ła w y szkolnej do powstania.
Chłopiec p rzeżył w sk utek tego głęboki w strząs m oralny; po w a
kacjach 1863 r. zdał do liceum , które u koń czył w raz z G łow ackim i Ochorowiczem w r. 1866.
W liście p rzysłan ym na zjazd b. w ychow ań ców szkół lubel
skich w r. 1926 uw aża Św iętochow ski ten okres szkolny za „cu dow ną w iosnę” swojego życia:
„W L ublin ie przesn uły się może najpiękniejsze dni m ojego życia, te dni, któ rych barw a w pam ięci n igd y nie płow ieje, a św ia
tło n igd y nie przyćm iew a; na jego m iejscach, ulicach, dom ach, a nade w szystko na jego szkole, która mi dała więcej głębokich wzruszeń, niż w szystkie inne, przez które później przechodziłem , kw itn ą mi dotąd ta k urocze wspom nienia, że następne życie przed
staw ia mi się ja k w ygnanie z raju. T am w reszcie, na cm entarzu,
sp oczyw ają moi rodzice. G d y przed kilku nastu la ty odwiedziłem
Lublin , zdaw ało mi się, że chodzę po nim w orszaku pięknych
i u kochan ych m ar mojej m łodości” .
Z utw orów Św iętochow skiego jeden ty lk o „B ła ze n ” (w ydany 1879 r. pod pseud. W ł. O końskiego w zbiorze „D ra m a ta ” ) ma zw iązek z Lublinem . Jest to dram at 1 a k to w y , którego akcja ro zgryw a się w pierwszej połowie X V I I I w. P rzez usta błazna M arka i pana jego Pielesza piętnuje tu autor przedajność i nie- spraw iedliw ość tryb u nału lubelskiego oraz gw ałcenie praw a przez m ożnowładców.
III. Julian, W ieniaw ski, (Jordan)
—K ie m ens S z a niaw ski (K lem en s Junosza)
P ru s i Św iętochow ski pochodzili spoza L ublin a, rodow itym i lublinianam i byli natom iast: Julian W ieniaw ski i K lem ens S za
niawski.
J u lia n W ieniawski (1834— 1912) b y ł synem Tadeusza, leka
rza w Lublinie, a bratem sław nych m uzyków Józefa i H enryka.
K ształcił się w gim nazjum lubelskim w latach 1844— 48, następ
nie po odbyciu studiów w In stytu cie G ospodarstw a W iejskiego w M arym oncie osiadł na wsi jak o ziemianin. Z powodu udziału w pow staniu styczn iow ym m usiał em igrować. W róciw szy do kraju ob jął stanow isko d yrektora T o w arzystw a W zajem n ego K red ytu w W arszaw ie; w chw ilach w olnych od zajęć odd aw ał się literaturze.
L iteratem zaw odow ym nie b y ł i o sławę nie dbał: przez łat 20 u k ry w ał się pod pseudonim em Jordana. P oza jego przyjacielem ko
m ediopisarzem E . L ubow skim i redaktorem „ T y g . Ilustrow an ego”
Jenikem nikt przez długie ła ta nie w iedział, że Jordan, p o czy tn y pow ieściopisarz i autor kom edii, w ystaw ian ych z powodzeniem w W arszaw ie, to W ieniaw ski, ziem ianin i pow ażn y ekonom ista.
D o najbardziej popularn ych powieści Jordana n ależały
„W ęd rów k i d elegata” (1874) i „P rzyg o d y panów M arka i A g a p ita ” (1875), lekkie, pogodne s a ty ry na życie ziem ian. W „W ęd rów kach d eleg ata ” w prow adza Jordan interesującą postać byłego pale- stran ta z L ublin a Ju styn ian a Szczujskiego, k tó ry na starość osiadł u swego p rzyjaciela ziem ianina i pobudzał go do ustaw icz
n ych procesów z sąsiadam i. S ą tu w yraźn e echa „M alep arty”
K raszew skiego. W szkicu „K o m ed ia w p o d ró ży,” zaw artym
w zbiorze „Z boru i dw oru” (1889), w ystęp u ją w kom icznej s y tu
acji trzej panow ie z Lublin a: doktor, ad w okat i kapelan w ojskow y,
ja d ą c y w dyliżansie z W arszaw y do L u b lin a w tow arzystw ie A u gu sta W ilkońskiego, głośnego autora „R a m o t i ram otek” .
N ajw ięcej wspomnień Jordan a z czasów jego p o b ytu w L u b linie zaw ierają „ K a rtk i z mego p am iętnika” (1911), w których opow iada autor szczegółowo o latach swego dzieciństw a, o sw ych rodzicach i braciach, o nauczycielach gim nazjum , ich m etodach nauczania i w ychow an ia, o ciekaw ych typ ach , popularnych w ówczas na lubelskim bruku.
Klem ens Szaniawski urodził się w L ublin ie w r. 1849 jako
syn W ład ysław a, podprokuratora sądu. K ształcił się zrazu w Ł u kowie, następnie w Siedlcach, gdzie u ko ń czył 7 klas gim nazjum . Jakiś czas pracow ał w Lublinie jak o urzędnik I z b y O brachunko
w ej, potem gospodarow ał na wsi pod W ęgrow em , aż wreszcie osiadł w W arszaw ie na stałe ja k o dziennikarz i literat, ż y ją c tylk o z pióra. Zm arł w r. 1898 w O tw ocku; pochow any został na cm en
tarzu lubelskim . W e wspom nieniu pozgonnym pisano o nim w „G azecie L u b elsk iej” : „...n ie zerwał stosunków z m iastem ro
dzinnym , owszem od czasu do czasu zjaw iał się na bruku lubel
skim zawsze serdecznie w ita n y przez p rzyjació ł i znajom ych.
Z n ał doskonale Lublin i nieraz czerpał stąd m o tyw y do swoich utw orów p ortretując niektóre osobistości naszego grodu i sto
sunki m iejscowe z w łaściw ym sobie optym izm em — bez żółci i uprzedzen ia” .
Szaniaw ski napisał pod pseudonim em K lem ensa Junoszy kilkadziesiąt powieści, szkiców i nowel, do których tem aty czer
pał głównie z życia szarycli ludzi wsi i m iast: drobnej szlachty, chłopów i żydów . Za znam ienne rysy jego indyw idualności uw aża T . Jeske-Choiński optym izm i humor: „O p tym ista odn ajdyw ał naw et w brudzie n ęd zy złote błyski, hum orysta baw ił się naw et nikczem nością ludzką. P obłażliw ość Jun oszy dla ludzkich w ad i ludzkiej złości w ystęp u je n ajplastyczniej w jego obrazkach ż y dow skich” .
A u to r „P a ją k ó w ” u kazyw ał czytelnikom swoim nie ty lk o żyd a lichw iarza i w yzysk iw acza, ale i ciężko pracującego „łaciarza” . Św iat żyd ow ski pociągał go i z innych w zględów: „D uch ow a o j
czyzn a takich właśnie B erków — mówi Junosza w „Cudzie na
kirku cie” — niezm iernie interesująca i ciekaw a, przed obcym
obserwatorem ma szczególnie zam knięte granice... A św iat to
istotnie ciekaw y, pełen osobliwości nieznanych nam zupełnie” .
Chcąc lepiej zapozn ać się z p sych iką Ż yd ów , z ich obyczajam i i wierzeniam i, n a u czy ł się Junosza ję zy k a żydow skiego, z którego naw et przełożył n a polski 2 u tw o ry powieściowe. N a podaniach lubelskich żyd ów osnuł opow iadanie „Cud na kirku cie” .1
/
V. H enryk Sienkiew icz.
N ajzn ak o m itszy pow ieściopisarz okresu p o zytyw izm u H en
r y k Sienkiew icz dw ukrotnie odw iedzał Lublin. P ierw szy raz p rzy jech ał z synem i córką w grudniu 1903 r., b y w ygłosić o d czy t na pow odzian. G d y z dw orca jechał w karecie w tow arzystw ie Gorz- kow skiego, prezesa T o w arzystw a K red yto w ego Z iem sk iego, Gorz- kow ski nagle zasłabł i w krótce um arł na anew ryzm serca. W obec tego o d czyt odwołano. Po raz drugi p rzy b y ł Sienkiew icz 23 s ty c z nia 1904 w tow arzystw ie córki i 3 prelegentów. Goście w arszaw scy udali się najpierw na bal, urządzon y w sali T o w arzystw a M uzycz
nego, gdzie — ja k pisze spraw ozdaw ca „ G a z e ty L u b elsk iej” —
„Sienkiew icz serdecznością i prostotą ujm ow ał sobie w szy stk ich ” . N astępnego dnia po południu w sali teatralnej o d b yły się od
c z y ty 4 prelegentów. O statni zabrał głos Sienkiew icz, „p o w itan y grzm otem oklasków . Cudowna legenda in d yjsk a „o dwóch łą k a ch ” życia i śmierci p rzyku w a uwagę słuchaczów; na sali panuje gro
bow a cisza. Po ostatnim słowie zryw a się b urza oklasków pod adresem uwielbianego pisarza. W ieńce i k w ia ty ścielą się u stóp Sienkiew icza, z rozrzewnieniem dziękującego publiczności za en tu zjastyczn e p rzy ję cie ” . Po o d czytach podejm ow ano w ar
szaw skich gości u cztą w sali T o w arzystw a M uzycznego, a w ieczo
rem odbyło się w teatrze w obecności Sienkiew icza przedstaw ienie
„P an i W ołod yjow sk i e j” i I aktu „K rak o w ia k ó w i gó rali” . N a zakończenie urządzono żyw e ob razy i uwieńczono biust Sien
kiew icza.
A u to r „T ry lo g ii” nie przejaw ił w swej tw órczości żyw szego zainteresow ania się Lublinem . Jed yn ie w „P o to p ie ” sły szym y o n ad b ystrzyckim grodzie w zw iązku z operacjam i w ojennym i K aro la G ustaw a.
1 Żona Klemensa Junoszy Karolina była również literatką: zamiesz
czała swe opowiadania w czasopismach lubelskich i warszawskich.
G d y do hetm ana Sapiehy p rzy b yła delegacja szla ch ty lubel
skiej z prośbą o uwolnienie L ublin a od Szw edów , hetm an p rzy rzekł swą pomoc, a obecny p rzy tym Z agłoba dorzucił od siebie kom plem ent dla lubelskich białogłów. W ojska sapieżyńskie jesz- .cze tej n o cy ru szy ły ku Lublinow i i w krótce rozpoczęło się oblę
żenie, które „szło dość m arudnie” . Pod Lublinem stali w ted y główni bohaterow ie „T ry lo g ii” : K m icic, W ołod yjow ski, Skrze- tuski i Z agłoba; przez c a ły czas oblężenia K m icic u czył się szer
m ierki od W ołodyjow skiego i postęp y czyn ił w niej znaczne.
„Często też m iewali i lepszą p rak tyk ę, chodzili bowiem pod zam ek w yzy w a ć Szw edów na rękę, k tó rych wielu usiekli” . W reszcie załoga szw edzka poddała się ku wielkiej uciesze arm ii oblężn iczej.
Oblężenie L ublin a stanow i drobny, mało zn a czący epizod w akcji p olityczn ej.1
V. P ia tr Jaksa B ykow ski— W in cen ty R apacki
—W ładysław K o r n e l Z ieliiisk i.
W tym sam ym praw ie czasie co „ P o to p ” u kazała się powieść
Piotra Jaksy Bykowskiego pt. „M em orialik p alestran ta tryb u n a lskiego (1885). J est to obok „M alep arty” K raszew skiego n ajd ok
ład n iejszy obraz życia p alestry lubelskiej za panow ania S tan i
sław a A ugusta, ty m się jed n ak różni od „M alep arty” , że prze
w aża ją w niej jasne stron y tego życia. Główni b oh aterzy powieści:
N ikodem N ieśw iastow ski, m ecenas Ścisłowski, jego „m an u alista”
Su łd ykow ski i Ż y d Jojne, fak to r trybun alski, to ludzie uczciwi i szlachetni, niepodobni do typ o w ych palestran tów z powieści K rasickiego c z y K raszew skiego.
L o sy K lonow ica, spopularyzow ane u schyłku rom antyzm u p rzez Syrokom lę, P ruszakow ą i Zachariasiew icza, pociągnęły także w yobraźn ię dwóch p isarzy z okresu p ozytyw izm u : W in centego R apackiego, dram aturga, pow ieściopisarza oraz znako
m itego aktora i W ład ysław a K ornela Zielińskiego, powieściopi
sarza i b adacza przeszłości Lublina.
1 Rywal Sienkiewicza Zygmunt Kaczkowski wybrał sobie za bohaterkę powieści historycznej z czasów Stanisława Augusta „Starosty hołobuckiego"
(1857) piękną lubliniankę Petrynę, córkę ubogiej wdowy po poborcy na mycie.
W dram acie Rapackiego „A cern u s” (1879) K lonow ie jest nie ty lk o literatem ale i człow iekiem czyn u, g d y ż jak o burm istrz kieruje obroną L u blin a przeciw rokoszanom Stadn ickiego.1 Bezpośrednią p rzy czyn ą jego u padku staje się jego żona E w a, która z n am ow y Ż y d a F iksela podczas snu m ęża w yk rad a klucze od bram m iejskich i w puszcza do m iasta rokoszan. P osąd zon y przez m ieszczan o zdradę, znienaw id zony przez szlachtę i jezu i
tów , skazan y na w ygnanie z ukochanego m iasta, um iera A cernus w noc zim ow ą na u licy ze słowam i: „E w o , bądź p rzek lęta!”
W szkicu pow ieściow ym Zielińskiego „Z życia p o e ty ” (1882) K lonow ie, podobnie ja k u R apackiego, m a zaw ziętych w rogów:
jezuici z pow odu „V icto ria deorum ” w szczyn a ją przeciw niemu proces o herezję, ich zastępca p raw n y m ecenas W ylęgow icz, ty p o w y „c za rn y ch ara k te r” , w iąże się przeciw poecie z w ójtem M rzygłodem . Z ich n am ow y A gn ieszka, żona K lonow ica, zad aje m ężowi truciznę d ziałającą powoli. P o śm ierci m ęża A gn ieszka stacza: się coraz niżej, popada w obłęd i um iera jak o żebraczka na ulicy. Zieliński stara się o wierne oddanie środow iska, w k tó rym ży ł i działał A cern us w łatach 1599 — 1602: w prow adza w ięc postaci rzeczyw iste i opisuje ówczesne .ubiory i w ygląd ka
m ienic oraz w ażn iejszych b ud yn ków ja k ratusza i kościoła Jezuitów .
W rok później w yd ał Zieliński opow iadanie pt. „ F lis a c y ” (1883): życio rys K lon ow ica w raz z w y ją tk a m i z dzieł poety, u ję ty w form ę pogaw ędki flisaków .
W ład ysław K orn el Zieliński (1836— 1895) lw ow ianin, po odbyciu kam panii włoskiej 1859 r - osiadł na wsi w Lubelskiem ; sp-rzedawszy m ajątek, przeniósł się do L ublin a, gdzie oddał się p racy nauczycielskiej i literackiej. D ru kow ał powieści i opow ia
dania historyczn e („A nn a O rzelska” , „A u g u st II i A urora K o- n igsm ark” , „O statn i z rodu ” i. in.) oraz w rażenia z pod róży po E uropie; próbow ał naw et sił na polu d ram atyczn ym („Id y la ” ,
„K w aśn e w in ogron a” ). B ardziej w artościow e niż u tw o ry bele
trysty czn e są jego prace tyczą ce się przeszłości Lublina: „O pis L ublin a jak o przew odnik dla zw ied zających m iasto i jego okolice”
(Lublin 1876) i „M onografia L u b lin a tom I. D zieje m. L u b lin a ”
1 R. oparł się na błędnych informacjach niektórych biografów poety, którzy ustalili datę jego śmietci na r. 1608 zamiast 1602. Żona poety nosiła imię Agnieszki a nie Ewy.(Lublin 1878). C hociaż m onografia Zielińskiego podobnie ja k i „H isto ryczn y obraz m. L u b lin a” Sierpińskiego zaw iera wiele błędów i nieścisłości, to jed n ak m ożna z niej i dziś jeszcze, choć z ostrożnością, korzystać. Oprócz tych dwu prac ogłosił Zieliński w czasopism ach w arszaw skich i lubelskich szereg artykułów , odnoszących się do przeszłości Lublina. W zw iązku z jego zain teresowaniam i regionalnym i pozostają w yżej wspom niane u tw ory z życia K lonow ica. •
VI- M a ria K onopnicka.
N ajzn akom itsza poetka okresu p o zytyw izm u M aria K on op nicka baw iła w Lublinie w jesieni 1893 r. W yw d zięczając się m łodzieży lubelskiej za serdeczną gościnność napisała wiersz
„Lubelskiej m łodzieży z podzięką i pozdrow ieniem ” , druko
w an y dopiero w r. 1905 w zbiorze „Ludziom i chw ilom ” (pod m ęskim pseudonimem Jana Saw y):
Godziny ciche i dnie zadumane
Miałem w tym pięknym, starym waszym grodzie;
Przez lip szumiących i przez świerków głowy Patrzyły na mnie stare wasze wieże
I na Angelus głos mi swój echowy Rzucały w duszę i swoje pacierze.
I zapomniałem, wsłuchany w te szumy, Wpatrzony w starą pod oknem mym gruszę, Że są gdzieś burze na świecie i tłumy I że się do nich powrócić znów muszę.
Ilekroć jed n ak w ych od ziła poetka na m iasto i n a ulicach w idziała sukm an y unitów, u kazyw ała się jej w m yśli rana tej ziemi: „D usze zgw ałcone ludu i zdeptan e” . Mimo to opuszczała K on op n icka L ublin z nadzieją, że w tym mieście rośnie hufiec mścicieli m ęki i obrońców ludu „ku jakiejś wielkiej dni w scho
d zących w iośnie” .
I zdało mi się, że te mury stare
Pełne są bicia serc żywych — w swej ciszy...
Że brzmi w niej okrzyk: Za wolność! Za wiarę!
1 że się duchy łączą towarzyszy I ręce bratnim spojone uściskiem, Na bój, pod świętej Unii obeliskiem.
P oetka zapew nia m łodzież lubelską, że będzie ku niej obracać swe o czy i d zięku je jej za jasn ą chwilę, którą prze
żyła dzięki niej w Lublinie.
D ola unitów obudziła w niej żyw e współczucie, toteż po w ycieczce do L ublin a postanow iła K on op n icka poświęcić tej sprawie osobny poem at, stw orzyła jed n ak ty lk o fragm ent pt.
„U n ici” , w yd ru ko w an y po raz pierw szy w czasopiśm ie „T yd zień P od laski” (1907). Oto echa p ob ytu poetki w Lublinie:
Długo stałam w zmroczonej lubelskiej katedrze, Słuchając, czy jęk ludu aż tu się nie przedrze, Czy nie zadrżą te mury, te złote ołtarze, Czy Bóg aniołom skrzydeł rozwinąć nie każe, I tak jak stoją, z mieczem i z chorągwią w dłoni, Biec przez miasto, wołając: Do broni! Do broni!...
A wtedy z Twego krzyża czarnego, o Chryste, Uderzyły mi w serce promiona strzeliste...
I o tw arły się przed poetką b o ry Podlasia i podm okłe jego rów niny i ch a ty unickie i więzienia, w których chłop podlaski cierpi za swą wiarę.
1 zabiło mi serce, pieśniami kipiące,
I ból z światłem je przeszył, jak giot i jak słońce, I upadłam, wołając:
— O Ukrzyżowany!
Dajże mi śpiewać dzieje unickiej sukmany, Co dziś w polskim narodzie te serca okrywa, Których męka najkrwawsza, najbardziej jest lżywa...
Serca, najwyżej w Polsce ku Tobie wzniesione, Serca najboleśniejsze, najciężej skrzywdzone!
V I
/.L ite r a c i Lubelscy.
J a k w idzieliśm y, żaden z w yb itn y ch p isarzy okresu p o zy tyw izm u nie osiadł na stałe w Lublinie, stąd nie mogło b yć m ow y o żyw y m ruchu literackim w tym mieście, nie mniej jed n ak stw ier
dzić należy, że życie um ysłow e rozw ijało się tu lepiej w okresie
p o zytyw izm u niż przed pow staniem styczniow ym .
W spom nienia o latach szkoln ych Prusa, Dolińskiego, Ocho- row icza, W ójcickiego i Z n ato w icza są w yra źn ym dowodem tego, że m łodzież lubelska w p ierw szych latach po u padku pow stania styczniow ego bardzo wiele c zy ta ła i bardzo chętnie nad lektu rą dyskutow ała. Młodsi pochłaniali książki podróżnicze i powieści historyczne, starsi dzielili się na dwie gru p y na t. zw. partię idealną i p artię trzeźw ą z A leksandrem G łow ackim na czele.
Pierw sza c z y ty w a ła Słow ackiego i Syrokom lę (należał do niej O chorow icz, k tó ry sam pisał w ted y wiersze), druga studiow ała pow ażne dzieła naukow e. D ochod ziły ju ż w te d y do Lublin a wiadom ości o hasłach p o zytyw izm u , które zn ajd o w ały wśród m łodzieży szkolnej gorliw ych zwolenników. Z niej w y jd ą w krótce czołow i pisarze p o zytyw izm u w arszaw skiego: Św iętochow ski, Prus, Ochorowicz.
H asła p racy organicznej i p racy u podstaw propagow ała wśród starszego społeczeństw a m iejscow a prasa, której rozwój przyp ad a właśnie na czasy p ozytyw izm u . W r. 1865 ukazuje się
„K u r ie r ” , a w r. 1876 p rzy b yw a jeszcze „G a zeta L u b elsk a” ; oba te czasopism a w ych od ziły trz y ra z y na tydzień , aż w końcu w r. 1879 p ołączyła się „G a ze ta L u b elsk a” z „K u rierem ” i odtąd u k a zyw a ła się codziennie. W obu ty ch gazetach ja k również i w corocznie w yd aw an ym „K alen d arzu lubelskim ” (od 1869 r.) p o ja w iały się u tw o ry prozaiczne i p oetyckie m iejscow ych i w ar
szaw skich literatów , ja k K lem ensa Junoszy i jego żon y K arolin y, Zofii Ścisłow skiej, E dm unda Zn atow icza, W incentego D aw ida, G ustaw a Dolińskiego, W ład ysław a K ornela Zielińskiego, Józefa D etm erskiego, K aro la H offm ana, Juliana Liecłtkego i inn.
Z w yżej w ym ienionych literatów ju ż w okresie rom antyzm u pisali: Z. Ścisłowska, E . Zn atow icz i W . Dawid. W iersze Znato
wicza drukow ała Ścisłowska w „F io łk u ” i „T y go d n ik Ilu stro w an y”
w latach 1860— 75. W „K alen d arzu L u b elsk im ” na r. 1875 c z y ta m y n astęp u jący wiersz Zn atow icza „D o L u b lin a” :
Czemu przybysz daleki a syn Litwy świętej Ciebiem równie ukochał jak matkę czarowną?
Tyś mi drogi jak Niemen, jak me bliskie Kowno, Ach! Bo w tobie mych uczuć węzeł zaciśnięty.
Tu młodość, przyjaźń, miłość, mych ślubów świątnica, Kolebka i grób dziatw3^. Lecz Lublinie stary!
Na twym czole blask dziejów, rdza klęsk, godła wiary — I pamięć wielkich imion twe mury zaszczyca.
Tu jam przebył lat męskich dwa pełne dziesiątki.
Twoi ludzie spółcześni mojej myśli braćmi,
A prochy twoich zmarłych — to czci mojej s-zczątki.
Dziś w iozłące tęsknotą wspomnieniami płać mi Lublinie! W tobie życia i serca pamiątki,
Których czas mnie nie wydrze, a przestrzeń nie zaćmi.
Wincenty Dawid (1816— 1897) rodem ze Szczebrzeszyn a,
kształcił się na uniw ersytecie w P etersburgu, gdzie p ow stały pierwsze jego u tw o ry poetyckie. U k o ń czyw szy studia pracow ał jak o nauczyciel w Suw ałkach a następnie w Lublinie (od r. 1842);
zesłany w krótce za u dział w spiskach na K au k az, słu żył tam w w ojsku do r. 1853 i brał udział w wielu bitw ach i p o tyczk ach z góralam i. P rzeżycia jego z ty ch czasów zn alazły swe odbicie w powieści poetyckiej na w zór B yro n a „T ehe czyli zburzenie aułu D u b b y ” (1859). Po powrocie do kraju u czył D aw id ję zy k a polskiego w gim nazjum lubelskim od r. 1857 — 72- U m arł w W ar
szawie. Oprócz w ierszy liryczn ych i poem atów pozostaw ił po sobie rozpraw y z zakresu estetyki i szereg prac pedagogicznych.
Do najw ażn iejszych należą: „ K ró tk a g ra m atyk a polska” (1858), która cieszyła się dużą popularnością (rozeszła się w 5 w ydaniach),
„M etoda początkow ego nau czania” (Lublin 1868) i „N o w a mne
m onika” (1854). N a podkreślenie zasługuje udział D aw ida w lu
belskim życiu um ysłow ym jako redaktora „K u rie ra ” , „G a ze ty L u b elsk iej” i „K alen d arza Lubelskiego” .1
Z lubelskich literatów -pozy ty w istów obok Zielińskiego w y suw a się na pierw szy plan Gustaw D oliń ski (1846— 1906), kolega szkolny i p rzyjaciel B . Prusa, rodem z P olich n y Górnej w pow.
janowskim . Po studiach m edycznych w W arszaw ie i za granicą osiadł D oliński jak o lekarz w Lublinie w r. 1874. W r. 1898 prze
niósł się do W arszaw y, na rok przed śm iercią w rócił do Lublina.
D ziałalność pisarska D olińskiego obejm uje n ietylko prace i ar
1 Syn Wincentego Dawida Jan Władysław (1859— 1914), ur. w Lublinie, był jednym z najznakomitszych pedagogów i psychologów polskich. Ogło
sił wiele cennych prac, z których najważniejsze są: „Inteligencja, wola i zdolność do pracy” i „O duszy nauczycielstwa". Drugi syn Wincentego Stanisław był uczonym botanikiem-agronomem i profesorem Instytutu Weterynaryjnego w Dorpacie.
ty k u ły treści lekarskiej (głównie z zakresu higieny) i peda
gogicznej („J a k u nas chowano d zieci?” ) ale również i litera c
kiej. W iele jego nowel, opow iadań i szkiców literackich (jak np.
„M ickiew icz jako m yśliw y ” ) zam ieszczały czasopism a w arszaw skie i lubelskie. Osobno w yszła i aktow a kom edia „ W gabinecie d o k to ra” (1899), której głów na postać dr Jan Łęski, m łody lekarz 0 dem okratyczn ych poglądach, p rzyjm u je chłopów przed w szy stkim i innym i pacjentam i, a w m onologu snuje refleksje na te
m at ośw iaty ludu. Spraw a ta leżała D olińskiem u na sercu od dawna. J u ż bowiem w r. 1875 w „K alen d arzu lubelskim ” w art.
„N a dnie społecznym ” zw racał uwagę na niski poziom ku ltu ry rolnej chłopa, w y z y s k w łościan przez Ż ydów , brak na wsi po
szanow ania cudzej własności. Ten lubelski lekarz, społecznik 1 literat zarazem , p o ło żył znaczne zasługi dla rozw oju życia um ysłow ego w sw ym mieście, o czym św iad czą słowa nekro
logu: „ B y ł czas, że D oliński w yk o n yw ał w szystko, co się t y czyło m yśli i ku ltu ry w Lublinie... b y ł jed y n ym organizatorem od czytó w i w yd aw n ictw ".
Z innych literató w lubelskich wspom nieć jeszcze n ależy 0 Józefie Detmerskim, urzędniku Archiw um , nie dla jego lichych w ierszy, które zam ieszczał w „K alen d arzu lubelskim ” , ale ze w zględu na cenne m ateriały do biografii K lonow ica, ogłoszone przez niego w „A ten eu m ” (1882) i a rty k u ły w „K alen d arzu lubel
skim ” tyczące się przeszłości Lublina.
Nie m ożna wreszcie pom inąć działalności lubelskiego teatru.
W Lublinie gościły corocznie, głównie w sezonie zim ow ym , o b ja z
dowe tru p y teatralne, które w okresie p o zytyw izm u cieszyły się na ogół niem ałym powodzeniem , pod w p ływ em bowiem zagranicy b yw an ie w teatrze stało się ulubioną rozryw ką ówczesnego społe
czeństw a. W zw iązku z ty m p o jaw iają się w lubelskiej prasie pierwsze recenzje teatralne, a treść i idea sztuki staje się przed
m iotem ożyw ion ych dysku sji w salonach lublinian. W ystaw iano głównie sztuki francuskie, zw łaszcza m elodram aty, ale nie brakło 1 utw orów klasyczn ych ja k Szekspira, G oethego, Schillera i pol
skich sztuk: F redry, K orzeniow skiego, A n czyca, B ałuckiego, Blizińskiego, Lubow skiego, Sarneckiego.1
1 Zygmut Sarnecki, dramaturg i powieściopisarz, wespół z Józefem Tekslem kierował trupą teatralną w Lublinie w sezonie letnim 1872 r.
Przed staw ienia teatraln e p o b u d zały naw et m iejscow ych literatów do tw órczości na polu d ram atyczn ym ja k w spom nia
nego ju ż w yżej D olińskiego, Zielińskiego i Ju liana Lied tkego, recenzenta teatralnego i redaktora „ K u rie ra ” (Po ślubie” , ko
m edia w i akcie).
ŹR Ó D ŁA I OPRACOW ANIA W Y K O R Z Y S T A N E P R Z Y PISAN IU NINIEJSZEGO FRAGM ENTU
I. J. R i a b i n i n , Lublin i Lubelskie w przededniu powstania stycz
niowego, Lublin 1925. St. B r y k c z y ń s k i , Moje wspomnienia. Rok 1863, wyd. III, 1925. 1. B a r a n o w s k i , Pamiętniki, Poznań 1923. B. P r u s , Notatki z Lublina, „Tygodnik Ilustrowany" 1911 nr 5 i 6. G. D o 1 i ń s k i, Wspomnienia o latach młodzieńczych B. Prusa, „Pamiętnik Lubelski"
Kalendarz na r. 1904, str. 57— 62. L. W ł o d e k, Bolesław Prus, Warszawa, 1918. F. A r a s z k i e w i c z , Z lat szkolnych B. Prusa, „Refleksy lite
rackie", Lublin 1934. A. R o s e n b e r g , Nie bawić się „Lalką"!, „Rewia", dod. do „Głosu Porannego" 1937 nr 14 i 15. A. W r z o s e k „Ignacy Ba
ranowski” , Pol. słow. biogr. tom. I. str. 277— 79. II. St. R y g i e l , Miasto dzieciństwa A. Świętochowskiego, „Ziemia" 1935, nr 8. Pamiętnik zjazdu b. wychowańców szkół lubelskich, Lublin 1926, str. 19— 20. III. j o r d a n, Kartki z mego pamiętnika, Warszawa 1911, tom I i II. E. L u b o w s k i,
„Julian Wieniawski (Jordan)", Tygod. Ilustr. 1893. I str. 20— 21. T. J e s k e - C h o i ń s k i , Przedmowa do powieści Klemensa Junoszy „Na zgliszczach", Warszawa 1898. Nekrolog Klemensa Junoszy w „Gazecie Lubelskiej" 1898 nr 62 i 63. IV . Sprawozdania w „Gazecie Lubelskiej" 1903 nr 275 i 1904 nr 17. V. Nekrolog Wł. K . Z i e l i ń s k i e g o w „Gazecie Lubelskiej"
1895 nr 81. VI. Notatka w „Gazecie Lubelskiej" 1893 r. nr. 189. V II. „K a lendarz lubelski" 1869— 1890. R. Lubicz, Wydawnictwa periodyczne w Lublinie, Lublin 1890 T. T u r k o w s k i , „Dawid Wincenty", Pol. słow.
biogr. tom. IV , str. 462— 63. P. C h m i e 1 (owski) „Doliński Gustaw", Wielka encykl. powsz. ilustr. tom. X V , str. 742. L. Z e m b r z u s k i ,
„Doliński Gustaw” , Pol. słow. biogr. tom. V, str. 286. Nekrolog G. Doliń
skiego w „Kurierze Lubelskim” 1906 nr. 104. St. D ą b r o w s k i , Teatr w Lublinie i teatry w Lubelskiem 1860— 1880, „Pamiętnik Lubelski”
Lublin 1930.
Sprawozdanie Dyrekcji Szkoły za r. szk. 1 9 3 8 /3 9 .
1. O g ó ln a o rg a n iz a c ja szkoły.
Ogólna organizacja szko ły w roku 1938/39 oparta b yła na
zarządzeniach M inisterstw a W. R. i O. P. nr II-S-3231/38 z dnia 8.I V 38 r. i K uratorium O kręgu Szkolnego Lubelskiego nr II 7842/38 z dnia 19 .I V 38 r., obejm ując czte ry klasy gim nazjum z równoległym i oddziałam i oraz cztery k la sy liceum ogólnokształ
cącego z w yd ziałam i h um anistycznym i m atem atyczn o-fizyczn ym
— ogółem 12 klas. Pod ogólnym kierow nictw em d yrekto ra szkoły rozw ijała działalność rada pedagogiczna, kom isje klasowe i spe
cjalne, sekretariat, organizacje m łodzieżowe, K oło R odziców i K oło P rzyjació ł H arcerstw a. P oza tym na terenie szkoły b y ły zorganizow ane okręgowe ogniska m etodyczne historii i jęz.
niem ieckiego.
Obsadę personalną szkoły stanow iło w edług stanu z dnia
i .V I 39 r.: d yrektor, 19 nauczycieli stałych , 3 nauczycieli kon
trakto w ych , 4 siły od b yw ające na terenie szkoły p ra k ty k ę przed
egzam inacyjną, 4 nauczycieli kon trak tow ych w yzn ań niekato
lickich, 5 sil zn ajd u jących się na etacie szkoły, a przydzielonych do adm in istracji i szkół p ryw atn ych , lekarz szkolny, lekarz - d en tysta, sekretarz, 4 w oźnych, 1 dozorca — ogółem 44 osoby.
W okresie spraw ozdaw czym r. szk. 1938/39 zm arł wieloletni nauczyciel k o n trak to w y religii ew angelickiej w szkole ś. p.
ks. Superintendent Schoeneich. U stalenie na stanow isku u z y skało w ciągu roku 6 osób spośród personelu nauczycielskiego.
Młodzież szkolna obejm ow ała liczb y uczniów : w dniu 3.I X