JVŁ 7. Warszawa, d. 16 Lutego 1890 r. T o m I X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENOIWERATA „W SZECHŚW IATA."
W Warszawie
Z przesyłką pocztową:
ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 ro c z n ie „ 10 p ó łro cz n ie „ 5
P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z ag ra n ic ą .
Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią panowie:
A leksandrow icz J , Bujw id O., D cike K., D iekstein S., F la u m M ., Jurkiew icz K., Kwietniowski W ł., K ram -
sztyk 3., N atanson J ., P rau ss St. i Śldsarski A .
„ W s z e c h ś w ia t" p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó ry c h tre ś ć m a ja k ik o lw ie k z w iąz ek z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w iersz z w y k łeg o d r u k u w szpalcie a lb o je g o m ie jsc e p o b ie ra się za p ierw sz y r a z kop. 7'/%
za sześć n a s tę p n y c h ra z y kop. 6, za dalsze k o p . 5.
Adres jRed-ałscyi: IKIralsowsisiie-IFrzed.zziieście, U ST r ©e.
NAJNOWSZE TEORYJE GIEOLOGBNE
P O W S T A W A N IA
gór, lądów i z a g ł ę b i morskich.
Jednem z najw ażniejszych odkryć gieo- logicznych, k tóre właściwie dało początek samój nauce gieologii, było stw ierdzenie, że skam ieniałe muszle i inne szczątki zw ierząt, lub roślin m orskich, spotykane zdała od mórz, w śród lądów , na w ysokich n ieraz gó
rach, nie b y ły tam przyniesione p rzy padko
wo, lecz pochodzą rzeczywiście ze zw ierząt i roślin m orskich, k tó re żyły na tych samych miejscach, gdzie obecnie ich szczątki się znajdują.
T o przekonanie, podobnie ja k tyle w iel
kich odkryć w innych dziedzinach nauki, zostało osięgnięte bardzo powoli, po długiój i uporczywej walce z zaślepieniem i przesą
dem i kiedy nareszcie zapanow ało w nauce, wywołało szereg usiłow ań, skierow anych ku objaśnieniu tych olbrzym ich zm ian, ja k ie oczywiście w ielokrotnie zachodziły we wza-
jem ncm rozmieszczenie m órz i lądów na pow ierzchni ziemi.
W zaraniu nowoczesnój n auk i objaśnie
niem takiem był potop biblijny, k tó ry przez czas bardzo długi w ystarczał nieprzyw y
k ły m do k ry ty k i naukow ój um ysłom . Stąd pow stała nazw a przedpotow y na oznaczenie w szystkiego, co w tój dziedzinie nie zgadza się z teraźniejszym porządkiem rzeczy na pow ierzchni ziemi.
K iedy później, przy końcu przeszłego i na początku bieżącego w ieku, potop przestał ju ż być zadaw alniającem wyjaśnieniem , pro- bowano zastąpić go inną, w ysnutą z niego teo ry ją gw ałtow nych przew rotów , czyli k a taklizm ów , które w ynikając z działania sił w ulkanicznych, m iały całkowicie zmieniać postać ziemi, wynosząc odrazu morza na miejsce gór i pogrążając lądy w głębie ocea-
j nu. P rz y tak ich przew rotach cały świat { zw ierzęcy i roślinny ginął naraz gw ałtow ną
J śmiercią, a resztki jego, zagrzebane pod gru-
| zam i daw nych gór i lądów, znajdują się te
raz w głębi ziemi, jak o świadectwa znisz
czenia. Uczeni francuscy, zoolog C uvier i gieolog E lie de Beaum ont, którzy głów nie przyczynili się do ustalenia tćj hipotezy, n a liczyli kilkadziesiąt podobnych kataklizm ów
1 0 0 WSZECHŚWIAT. N r 7.
w ostatnich dw u dziesiątkach la t dokładniej zbadano i zrozum iano budow ę A lp, p rz e konano się, że je s t ona zup ełn ie inną, dale
ko bardziej złożoną, aniżeli przytoczone tu przecięcie i że do objaśnienia tej budo
wy teo ry ja podniesienia zupełnie nie w y
starcza.
W idzim y zatem , że wobec ostatnich zdo
byczy nauki daw ne teoryje tw orzenia się gór i lądów ostać się nie mogą; toteż na ich miejsce zjaw iły się inne, k tó re w objaśnie
niu zjaw isk nie uciekają się do działania ta jem niczych podziem nych sił, ale w yszuku
ją prostych i zrozum iałych przyczyn.
G łów nym przedstaw icielem nowej szkoły gieologicznćj w obecnym czasie je s t znak o m ity profesor gieologii w uniw ersycie w ie
deńskim, a zarazem bardzo czynny poseł w austryjackićj radzie państw a, E d w a rd Suess, k tó ry niedaw no w ygłosił swe poglą
dy w niedokończonem jeszcze, znakom item dziele „Oblicze ziem i” (das A n tlitz d er E r - de). Niem niej znakom itym p o p u lary z ato rem tym poglądów stał się w ostatnim cza
sie in n y profesor u n iw ersy tetu w iedeńskie
go, paleontolog, M elchior N eum ayr w ogło- szonem przed dw om a laty dziele „H isto ry ja ziemi” (G eschichte der E rd e ), k tó re w p rze
dziwny sposób łączy w sobie głębokość i ści
słość poglądów naukow ych, jasność w ykła
du i św ietność ję z y k a . S treszczenie poglą
dów tych dwu uczonych na pow staw anie gór lądów i za g łę b i m orskich stanow i p rz ed m iot niniejszego a rty k u łu .
N ie ulega w ątpliw ości, że w nętrze ziemi posiada bardzo wysoką tem p eratu rę. P rz e konyw a nas o tem stały w zrost ciepła w m ia
rę przen ik an ia w głąb ziem i w kopalniach i otw orach św idrow ych, a także źró d ła go
rące i w ybuchy w ulkaniczne. T e ostatnie dowodzą w prost, że tem p eratu ra w nętrza ziemi je s t bardzo w ysoka, wyższa od tem
p e ra tu ry topliw ości skał, składających po
w ierzchnię ziemi.
Ziem ia, ja k o ciało gorące, krążące w b ar
dzo zim nej przestrzeni, oziębia się n ieu stan nie, a poniew aż to oziębianie się trw a już m ilijony lat, niem ożna więc w ątpić o tem, że daw niej ziem ia posiadała daleko wyższą tem peraturę, niż dzisiaj i nic n ie staje na przeszkodzie p rzy puszczeniu, że kiedyś
zn ajd ow ała się cała w stanie płynnym , a n a w et gazowym.
Do tego samego wniosku doprow adza nas rozw ażanie stosunku ziemi do słońca i pla
n et, krążących w system ie słonecznym . W iadom o, że w szystkie p lan ety k rą żą k o ło słońca w tym samym kierun ku , któ ry za
razem j e s t k ierunkiem obrotu w irow ego słońca i w szystkich p lan et koło w łasnych osi i że płaszczyzny dróg w szystkich p lan et m ają bardzo zbliżone do siebie położenie.
Z tych faktów znakom ity astronom fran cu ski L ap lace i rów nież w ielki filozof n ie
m iecki K a n t w ysnuli, niezależnie jeden od drugiego, bardzo praw dopodobną hipotezę, że wszystkie plan ety pow stały z je d n e j, wi
rującej m asy centraln ej o nadzw yczaj w y
sokiej tem peraturze. W m iarę zw iększania się prędkości ob ro tu tój masy, w sk utek sty gnięcia, o d ry w ały się od niej pod w pływ em siły odśrodkow ój kolejno części, k tó re d a
ły początek planetom . Słońce stanow i p o zostałą na swojem m iejscu część tój środko
wej masy, k tó ra i dzisiaj jeszcze je s t o w ie
le większą, aniżeli masa w szystkich p lanet razem w ziętych i dotąd posiada niezm iernie wysoką tem p eratu rę. U tw orzona w ten sposób k u la ziem ska była początkow o p ra w dopodobnie w stanie gazowym , z k tó re go w sku tek stygnięcia przeszła stopniow o w stan płynny, a następnie stały.
K rzepnięcie ziemi zaczęło się od pow ierz
chni i tw orząca się stała skorupa była b a r
dzo często rozryw aną i łam aną przez wy
buchy w ulkaniczne z w nętrza ziemi, aż na
reszcie stw a rd n ia ła ostatecznie, p rzyjm ując wygląd podobny do pow ierzchni p o k ry tej k rą i następnie zam arzłej rzeki. O d tego ostatecznego skrzepnięcia pow ierzchni zie
mi upłynęło bezw ątpienia bardzo wiele cza
su, zanim ta pow ierzchnia ochłodła do tego stopnia, że na niej m ogła skroplić się woda i utw orzyć morza w przeciw ieństw ie do lą
dów. O stateczne skroplenie się w ody w y
tw orzyło nowy, bardzo ważny czynnik gieo- logiczny, którego działanie ju ż przedtem w krótkości rospatrzyliśm y.
Znów bardzo długiego czasu potrzeba było na to, aby n a ziem i w ytw orzyła się atm osfera i tem p eratura, odpow iednia do utrzym ania przy życiu zw ierząt i roślin.
Życie organiczne ma bardzo ważne znaczę-
N r 7. WSZECHŚWIAT. 1 01 nie w zm ianach gieologicznych, zachodzą
cych na pow ierzchni ziemi, gdyż wiele skał osadowych, j a k np. wapienie, pow staje z n a grom adzenia się resztek zw ierząt, lub roślin m orskich często bardzo nieznacznej, mi
kroskopow ej tylko wielkości. Dopiero po zjaw ieniu się życia organicznego, ziemia weszła w fazę pełnego rozw oju gieologicz- nego, k tó ry polega na działaniu wszystkich tych czynników , ja k ie w obecnej dobie na ziemi są widoczne. Z drugiej jed n ak stro ny, nie może ulegać wątpliwości, że niektó
re czynniki gieologiczne, zależne od oddzia
ływ ania w nętrza ziemi na jej powierzchnię, były daw niej o w iele silniejsze niż obecnie, J a skutki ich w ówczesnej dobie mogą być nazw ane praw dziw em i kataklizm am i w po
rów nan iu z powolnem ich działaniem w do
bie obecnej. W tem przyznaniu różnicy natężenia w działaniu n iektórych czynni
ków gieologicznych m iędzy dobą obecną, a przeszłem i epokam i leży pierw sza zasa
dnicza różnica nowej teoryi Suessa od da
wnej teoryi pow olnych zmian.
O ziębianie się ziemi idzie w dalszym cią- j gu po stw ardnieniu skorupy zew nętrznej, j
której grubość w skutek tego nieustannie w zrasta, a rów nocześnie, na zasadzie ogól
nego p raw a ku rczen ia się ciał przez ozię
bianie, zm niejsza się objętość naszej plane
ty. N a tej zasadzie można przypuścić, że średnica ziemi je st teraz znacznie mniejszą, aniżeli była w czasie ostatecznego skrze
pnięcia skorupy, a naw et mniejszą, niż w czasie pierw szego zjaw ienia się istot, ży
jących na je j pow ierzchni.
O becny stan ziemi jest praw dopodobnie tak i, że n azew nątrz znajduje się bardzo g ru b a stw a rd n ia ła skorupa, zajm ująca '/4 lub '/s część prom ienia, a w ew nątrz mieści się rostopiona masa. T em p e ratu ra nietyl- ko płynnej m asy, ale i tw ardej skorupy je s t bardzo znaczna i zaledw ie cienka pow ło
ka zew nętrzna je s t w zupełności ostygłą, tak, że tem p eratu ra je j je st zm ienna i zależ
na tylko od d ziałan ia słońca. P rz y sty gnięciu ziemi w nętrze je j traci ciepło, albo w prost przez przew odnictw o i prom ienio
wanie, albo pośrednio, przez w ybuchy w ul
kaniczne i źródła gorące, a tracąc ciepło musi z konieczności się kurczyć, usuw ając się w ten sposób powoli, lecz nieustannie
z pod zew nętrznej, mniej lub więcej ozię
bionej powłoki.
Poniew aż oziębianie się w nętrza ziemi, będąc zależnem od budow y powierzchni, która niewszędzie je s t jednakow ą, odbyw a się w różnych m iejscach z różną prędkością, więc jed n e części w nętrza kurczą się wię
cej, niż inne sąsiednie, a w skutek tego na
stępuje pękanie pow łoki zew nętrznej i ros- padanie się je j na różnorodne części. Jfi dne z nich obniżają się więcej, w skutek
j prędszego usuw ania się podstaw y, na której spoczywają; inne, z pod których ta podsta
wa mniej się usunęła, pozostają na wyższym stosunkowo poziomie. W oda, znajdująca się na pow ierzchni ziemi, spływ a w n ajn iż
sze miejsca i tw orzy tam m orza, ponad któ- remi wystają wyższe części pow ierzchni, j a ko lądy.
T e części pow ierzchni, k tóre z początku mniój się obniżyły, niż inne i utw orzyły lą dy, mogą w późniejszych epokach obniżyć się więcej, niż sąsiednie części i utw orzyć nowe zagłębia, głębsze od daw niejszych.
W tedy woda spłynie do tych nowych za
głębi, a niektóre z daw nych, szczególniej płytszych zagłębi, zostaną przez to osuszo
ne i zam ienione na ląd stały. W ten spo
sób na miejscu daw nych lądów mogą pow staw ać nowe m orza, a daw ne m orza mogą być zamienione n a nowe lądy.
P rz y oziębianiu się i kurczeniu w nętrza ziem i, polączonem z nierów nem osiadaniem różnych części pow ierzchni, zew nętrzna, ju ż oziębiona pow łoka ziemi nie kurczy się i z tego pow odu staje się zby t obszerną, aby mogła ściśle przylegać do osiadającego w nętrza. P rz y ciągłem dążeniu tój zawiel- kiej powłoki do obniżania się, pod w p ły
wem siły ciężkości, w ytw arza się w niej poziome parcie, doprow adzające do w ygi
nania się jej i fałdow ania. O dbyw a się na ziem i na olbrzym ią skalę ten sam proces, ja k i zachodzi na powierzczchni w ysychają
cego jab łk a, któ reg o skórka staje się za- w ielką dla p ok ry cia kurczącego się ośrod
k a i układa się w zm arszczki. Takiem i zm arszczkam i są pasm a gór na pow ierzchni ziem i.
Poniew aż oziębianie się i kurczenie w n ę
trz a trw a nieustannie, więc wszystkie zm ia
ny na pow ierzchni, jak ie z nich w ynikają,
102 w s z e c h ś w i a t . Nr 7.
muszą, zachodzić ł obecnie; odbyw ają się one je d n a k ta k pow oli, że nietylko życie lu dzkie, ale i cały przeciąg czasów histo
rycznych, je s t zakrótki, aby j e dostrzedz.
O bjaw em tych zm ian, tego pękania, osiada
n ia i fałdow ania w dobie obecnej pow ierz
chni s% trzęsienia ziemi, które tak częste stanow ią zjaw isko.
(c. d. nasł.).
S . Kontkiewicz.
1
0 DZIEDZICZNOŚCI.
M owa w y p o w ie d zia n a p rz ez p ro f. W illia m a T u r n e r a , p rezesa sekcyi a n tro p o lo g ic z n e j b ry ta ń s k ie g o sto w a rzy sze n ia p o stę p u n a u k , n a o tw a rc ie p o sie d z e ń sekcyi po d czas teg o ro c zn e g o z ja z d u sto w a rz y s z e n ia
w N e w c a s tle -o n -T y n e .
Zagadnienia, dotyczące dziedziczności, unoszą się niejako obecnie w pow ietrzu. Bez ustanku ro strząsają je dzienniki i inne cza
sopisma ta k naukow e, ja k o też literackie, oraz w k ró tk ich odstępach czasu pojaw iają się cenne p ra ce o tym przedm iocie, który jed n ak , będąc ta k ważnym dla obecnych rozważań i spekulacyj naukow ych, wcale nie jest now y, bo pew ne jego strony były rostrząsane ju ż za czasów A rystotelesa. W y datne stanowisko, ja k ie w o statnich czasach zajęła dziedziczność je s t w zw iązku z jć j znaozeniem dla teoryi D a rw in a o wyborze naturaln ym , skutkiem czego bijologow ie powszechnie zw rócili na nią swoję uwagę.
Ze w zględu na człow ieka, ze względy jego budowy, sp raw fizyjologicznych i chorób, oddaw na zajm ow ała ona w ydatne stanow i
sko w um yśle anatom ów , fizyjologów i le
k arzy . D ziedziczność np. niektórych cho
rób była ju ż uzn an a p rzez H ip okratesa, k tó ry w ykazał, że choroby dziedziczne są tru d n e do usunięcia; w pływ , ja k i dziedzicz
ne przekazyw anie chorób w yw iera na d łu gość życia, je s t przedm iotem , traktow anym w wielu dziełach lek arsk ich , oraz stanow i w ażny czynnik w ocenianiu życia przy ubes- pieczeniach życiow ych.
P ierw szą stroną p ytania je s t określenie) czy można w ykazać ja k ą fizyczną podstaw ę dziedziczności. Czy istnieje ja k i dowód, że każde z obu rodziców dostarcza cząstki w ła
snej substancyi dla w ydania potom ka, sk u t
kiem czego istnieje fizyczna jednociągłość pom iędzy następującem i po sobie pokolenia
mi? S ta ran n e badania, zw łaszcza lat osta
tn ich, dotyczące rozw oju wielu gatunków zw ierzęcych, głów nie beskręgow ych, a do
k o n ane p rzez wielu badaczy, spomiędzy k tó ry c h głów nie należy przytoczyć nazw i
ska takich uczonych, ja k Biitschli, F o l, E.
v an B eneden, H ertw igow ie, dow iodły b a r
dzo ważnego fak tu, że m łode zw ierzęta po
w stają skutkiem zlania się w ew nątrz ja jk a , czyli kom órki rozrodczój, nadzw yczaj małój cząstki, pocliodzącćj od samczego rodzica z cząsteczką praw ie zarów no m ałą, a pocho
dzącą z ja jk a , w ydaw anego przez samicę.
T e cząstki o trzym ały techniczną nazwę:
piew sza p rz e d ją d ra samczego, dru ga przed- ją d r a samiczego, a ciało, utw orzone z ich połączenia się, nazw ano ją d re m przew ęż- nem. Te ją d r a ta k są m ałe, że się niele- dw ie w ydaje niewłaściwem , gdy mówimy o ich wielkości; raczój m ożnaby mówić o ich m aleńkości, gdyż potrzeba najsilniejszych pow iększeń najlepszych m ikroskopów , aby je m ożna było widzieć i śledzić ich zlew a
nie się z sobą. Pom im o nadzw yczaj m ałych w ym iarów tak p rz ed jąd ro , jak o też jąd ro przew ężn«, posiadają wszakże zaw iłą budo
wę zarów no chemiczną, ja k drobinkow ą.
Z ją d ra przew ężnego, pow stałego skutkiem zlan ia się obu przedjąder, oraz skutkiem odpow iednich zm ian w protoplazm ie ja jk a , otaczającej ją d ro , drogą podziału pow stają inne kom órki, które ze swój strony znow u się rozm nażają przez podział. T e kom órki z biegiem czasu u k ład ają się w w arstw y, zw ane listkam i zarodkow em i. Z tych list
ków pow stają w szystkie tk a n k i i przyrządy ciała tak w stanie zarodkow ym , jak o też dojrzałym . P u n k te m wyjścia dla każdego osobnikowego organizm u, t. j . dla każdego nowego pokolenia, je s t tedy ją d r o przew ęż- ne. K ażda kom órka w ciele dojrzałego osobnika pow stała z tego ją d ra drogą wie
lokrotnego podziału. P oniew aż ją d ro prze- wężne pow stało ze zlan ia się m atery ja łu po
chodzącego od obojga rodziców , przeto
N r 7. WSZECHŚWIAT. 103 istnieje fizyczna jednociągłość pom iędzy ro
dzicami i potom stw em . T a fizyczna je d n o ciągłość je s t jed n a k ż e zw iązana z pewnemi własnościami, skutkiem któ ry ch potom ek odtw arza nietylko cielesne zarysy, ale n ad to i ch a rak ter rodziców . Ze względu na człow ieka, spotykam y rodzinne podobień
stwo w kształtach i fizyjognomii, w tem pera
mencie i usposobieniu, w zw yczajach i spo
sobie życia, a niekiedy w skłonności do pe
wnych chorób.
O bjętość cząstek, pochodzących od obojga rodziców , które nazyw am y samczem i sami- czem p rz ed jąd rem , tak dalece nieodpow ia- dająca ich własnościom, jest praw ie nie do pojęcia drobna w porów naniu z wielkością dorosłego osobnika. D alój, skutkiem cią
głego podziału kom órek, substancyja ją d ra przew ężnego do tego stopnia rosprasza się po całem ciele osobnika, pow stałego pod wrpływ em tego ją d ra , że każda kom órka za
w iera nieskończenie m ałą jeg o cząstkę. R oz
rzedzenie rodzicielskie, jeżeli można tak po
wiedzieć, je s t tak spotęgow ane, że przecho
dzi w yobraźnię najbardziej łatw ow iernego zw olennika ro zrzedzania środków aptecz
nych drogą rozw odnienia. Jednakże te czą
stki w ystarczają do wyciśnięcia na potom ku p iętna ch a rak teru rodziców , dziadów i d al
szych przodków , oraz w ystarczają do za
chow ania tego ch a ra k te ru przez całe życie, pomimo ciągłych zm ian, ja k im skutkiem użycia i odżyw iania podlegają kom órki, wchodzące w skład tkanek i organów ciała.
C ała sp ra w a ta k je s t w rzeczy samćj cudo
wna, że naw et ścisłe badania zlew ania się obu przedjąd er, zam iast zm niejszenia nasze
go podziwu, jeszcze bardziej spotęgow ały siłę w yrażenia „m agnum hereditatis m yste- riu m ”.
R ozw ażając p y tan ie o sposobie pow sta
wania nowych osobników należy pamiętać, że niekażda kom órka ciała m oże występo
wać jak o ognisko pow staw ania nowych po
koleń, lecz do tego celu są zachow ane p e
wne kom órki, k tó re nazyw am y rozrodczem i (ja jk o i kom órki nasienne). T e kom órki, przeznaczone do w ydaw ania następnego po
kolenia, tw orzą bardzo m ałą cząstkę ciała zw ierzęcia, w k tórem się znajdują. P o sp o licie od pozostałych kom órek bardzo wcze
śnie się w yróżniają, lecz czas, w którym ,
p rzy b ierają ch a rak ter specyjalnie rozrod- [ czych, bardzo je s t zm ienny u rozmaitych zw ierząt. U niektórych organizm ów, np.
w edług słów B albianiego u Chironom us, zdają się one odosobniać p rzed zupełnem wytworzeniem się listków zarodkow ych, lecz wogóle w ystępują one później, a u w yż
szych zw ierząt dopiero po stosunkow o zna
cznym rozwoju ciała.
K om órki rozrodcze po swem wyróżnieniu się nie biorą żadnego udziału we wzroście organizm u, w którym powstały, a ich ze
spolenie z innem i kom órkam i ciała na tem głów nie polega, że niektóre spomiędzy tych ostatnich posługują im w odżyw ianiu się.
Zatem zagadnieniem do rozw iązania je st sposób, w ja k i na te kom órki rozrodcze działają wpływy spraw iające, że będąc odo
sobnione od całej masy kom órek, sk ład ają
cych ciało rodzica, mogą przekazać potom stwu właściwości organizm u rodzicielskie
go. D la w yjaśnienia zagadki podaw ano rozm aite spekulacyje i teoryje. D obrze znana teoryja pangienezy, którą K aro l D a r
win z właściwą sobie powściągliwością w y
pow iedział jako tym czasową hipotezę, obej
m uje przypuszczenie, że wszystkie kom órki, czyli jed no stk i całego ciała w ydają z sie
bie drobne zalążki (gem m ulae), zachowu
ją c e ch arak ter kom órek, z których p o w sta
ły; że gem m ulae grom adzą się dla utw o rze
nia kom órek rozrodczych, albo dla skupia
nia się w tych ostatnich; że tym sposobem, ta k one same, ja k o też własności do nich należące mogą przechodzić w stanie uśpio
nym na następne pokolenia i odtw arzać w nich rodziców', dziadów i dalszych przo d ków.
W roku 1872 i w cztery lata później 1876 roku, p. F ranciszek G al ton ogłosił bardzo pociągającą pracę o pokrew ieństw ie i dzie- t dziczności (P ro c. Roy. Soc. L ondon 1872, oraz Jo u rn . A n th ro p . Inst. vol. V, 1876).
W ostatniej z nich rozw ija on myśl, że „cał
kow ita ilość zalążków, gem m ul, czy ja k k o l
w iek można to nazw ać”, ja k ie znajdują się w świeżo zapłodnionem ja jk u , tw orzą szczep, czyli korzeń; że zalążki, tworzące, szczep składają się z dw u gru p — jed n a z nich rozw ija się ja k o ciało osobnika i tw orzy osobisty jego organizm ; d ru g a pozostaje utajo na w osobniku i tw orzy jakoby nie-
1 0 4 W8ZECHŚWIAT. N r 7.
rozwiniętą, pozostałość, że p ro d u k ty płcio
we, przeznaczone do w ydaw ania następne
go pokolenia, pow stają z ty ch utajonych, czyli zbyw ających zalążków , oraz, że te ostatnie m ają przew agę w rzeczach dzie
dziczności; dalej, że kom órki tw orzące ciało osobnika w bardzo m ałym stopniu wyw ie
ra ją w pływ n a kom órki rozrodcze, tak d a lece, że w szelkie zm iany nabyte przez oso
b nik a w m ałym tylko stopniu przechodzą n a potom stwo, jeżeli wogóle podlegają dzie
dziczności.
P o ogłoszeniu prac p. G altona, profeso
row ie Brooks, Jaeg er, N ageli, N ussbaum , W eism ann i in n i w ydali bardzo w ażne p rzy czynki do nau k i o dziedziczności. T eo ry ja dziedziczności prof. W eism anna obejm uje te same zasadnicze myśli, co te o ry ja p. G a l
tona; poniew aż je d n a k W eism ann do w yło
żenia swoich poglądów użył w yrażeń, b a r dziej odpow iadających pow szechnie używ a
nym przez bijologów, p rz eto jego teo ry ja łatw iej zw róciła na siebie uw agę.
W eism ann rzu ca zasadnicze pytanie: „ J a kim sposobem je d n a k om órka ciała może obejm ować w szystkie dziedziczne dążności całego o rg anizm u”. O d ra z u usu w a on teo- r y ją pangienezy i w yjaśnia, że w jeg o p o ję
ciu kom órka rozrodcza, o ile chodzi o jćj isto tn ą i ch arak tery sty c zn ą substancyją, w cale nie pochodzi z ciała osobnikowego, w któ rem pow stała, lecz je s t bespośrednim w ytw orem rodzicielskiej k om órki ro z ro d czej, z której i sam osobnik pow stał. Swto-
j ę teoryją n azyw a on teo ry ją jednociągłości plazm y rozrodczej i opiera j ą na p rzy p u sz
czeniu, że w każdym osobniku pew na ilość specyficznej plazm y rozrodczej pozostaje niezużytą na budow anie ciała, lecz bez zm ia
n y przechow uje się dla w y tw arzan ia kom ó
re k rozrodczych następnego pokolenia. T ym sposobem , podobnie ja k p. G a lto n , uznaje on, że w szczepie, czyli zaw iązku zn a jd u ją się dw ojakie kom órki, przeznaczone do zu p e łn ie odm iennych celów: je d n e do rozw oju ciała (som a) osobnika, czyli kom órki som a
tyczne; inne do uw iecznienia g atu n k u , t . j . do rozm nażania, czyli kom órki rozrodcze.
D alej W eism an n w yjaśnia, że skoro p r o cesowi za p ło d n ien ia tow arzy szy kojarzenie się ją d e r kom órek ro zrodczych (t. j. przed- ją d e r), p rz eto sam a ty lk o substancyja j ą
drow a musi być obdarzona dążnościami dziedzicznem i. D w a łączące się j ą d r a za
w ierają plazm ę rozrodczą rodziców , k tó ra zaw iera znow u plazm ę dziadów , jak o też w szystkich poprzednich pokoleń.
D la w yjaśnienia tego nieco oderw anego założenia obm yśliłem następujące graficzne w yrażenie:
D uże lite ry A, B, C, D, m ają w yobrażać szeregi pokoleń po sobie następujących.
P rzypuśćm y, że A je st punktem wyjścia i w ybraża som atyczną, czyli osobistą budo
wę pew nego osobnika;, a ma w takim razie w yobrażać kom órki rozrodcze, czyli plazm ę rozrodczą, z której pow staje potom ek B.
B, podobnie ja k A , posiada tak plazm ę oso
bistą (som atyczną), ja k o też rozrodczą, a tę w yobrażają lite ry ab, które m ają w yrażać, że należąc do B są one jed n ak ż e jednocią- głe z A. C stoi jak o osobnik trzeciego po
kolenia, w k tórem plazm ę rozrodczą ozna
cza abc, d la uw ydatnienia, że należąc do C je st ona jed n o ciąg ła tak z b, ja k o też z a.
D także zaw iera kom órki rozrodcze abcd, jedn ociągłe z plazm ą rozrodczą trzech po
przednich pokoleń i t. d.
Z tój teoryi w ynika tedy, że plazm a roz
rodcza posiada tę samą zaw iłą budowę che
m iczną i m olekularną, oraz, że przechodzić będzie p rzez te same stany rozw ojow e, j e żeli w aru n k i pozostają te same, skutkiem czego pow staną takie same ostateczne p ro dukty. K ażde następujące po sobie poko- kolenie będzie tedy m iało taki sam punkt wyjścia, tak, że u wszystkich pokoleń po
wstanie identyczny p ro d u k t.
W eism ann nie tw ierdzi bezw zględnie, aby organizm nie mógł w yw ierać zm ieniającego w pływ u na kom órki rozrodcze, które się w nim znajdują, lecz ten w pływ ogranicza do tak drobnych skutków , ja k w ynikające z odżyw iania i w zrostu osobnika, ja k reak- cyja kom órek rozrodczych na zm iany od
żyw iania wyw ołane przez odm ienny wzrost na obwodzie, prow adząca do pew nych zbo
czeń wielkości, liczby i ułożenia ich mole
k ularn y ch jednostek. P od d aje on je d n a k
N r 7. 105 w ielkiej wątpliwości takiego ro d zaju reak-
cyje i dosadniej od p. G altona pow staje przeciw ko tem u, aby kom órki somatyczne, składające ciało osobnika w yw ierały jak i w pływ n a kom órki rozrodcze. W edług te
go p u n k tu w idzenia rzeczy, właściwości b u dowy i inne znam iona rodziny, rasy, lub gatunku w yłącznie zależą od kom órek roz
rodczych skutkiem jednociągłości ich plaz
my rozrodczćj, wcale zaś nie są zdolne do zm ian skutkiem w pływ u organów i tkanek ciała osobnikowego organizm u, w którym się znajdują. D la w yjaśnienia tój części teoryi powróćm y do graficznego przykładu.
K om órki, składające osobiste ciało A lub B, nie w yw ierają żadnego w pływ u na zaw arte w nich kom órki rozrodcze a, lub ab. Te ostatnie nie zm ienią swych własności sk u t
kiem w pływ u na nie indyw idualnego o rga
nu A , lu b B. O sobnik B je s t dziedzicznym potom kiem nie osobnika A + a, lecz sam e
go tylko a, z którem jeg o plazm a ro zrod cza ab je st jednociągla; zapomocą tój p laz
my własności rodziny, rasy, lub gatunku będą przekazane potom kowi C i tak dalej następującym po sobie pokoleniom .
Zasadniczą ideą dziedziczności je st stałość, t. j . że podobny w ydaje sobie podobnego, czyli ja k to p. G alton lepiej w yraził: podo
bny dąży do w ydania sobie podobnego.
W szakże, chociaż potom stw o w głów nych znam ionach zgadza się z rodzicam i, p rz e cież, j a k to każdem u wiadomo, dziecko nie je s t bezw zględnie podobne do rodziców , lecz posiada w łaściw y sobie c h a rak ter, w ła
sną indyw idualność. K ażd y z łatwością rospoznaje różnice istniejące pom iędzy ludź
mi p rz y porów nyw aniu z sobą różnych oso
bników ; dla specyjalnie studyjujących zw ie
rz ę ta rów nie latw em je s t rospoznaw anie ich osobistych różnic. T a k am ator gołębi, lub kanarków' bez pom yłki rospoznaje rozm aite ptak i swego stada, a ow czarz zna każdą owcę, pow ierzoną swój pieczy. A natom pow iada jed n ak , że różnice są nietylko po
w ierzchow ne, ale nadto p rzenikają wewnę
trz n ą budowę ciała. W pracy odczytanej n a zgrom adzeniu brytańskiego tow arzystw a w B irm ingham jeszcze 1865 r., przytoczy
w szy szereg przykład ów zboczenia w budo
wie ciała, zauw ażane p rzy sekcyjach tr u pów ludzkich, w następujący sposób s tre
ściłem swoje wnioski: „T ak więc, w rozw o
j u każdego osobnika zachodzi specyjaliza- cyja m orfologiczna tak budow y w ew nętrz
nej, ja k o też form y zew nętrznój, skutkiem czego pow stają znam iona wyi-óżniające; an a
tom iczna indyw idualność każdego człow ie
ka je st więc w yrażeniem sumy in dy w id u al
nych zboczeń w szystkich składow ych części jego c iała”.
Poniew aż w tym kom unikacie ro z b ie ra
łem przedm iot wyłącznie pod względem morfologicznym, przeto ograniczyłem się tylko tą stroną pfzedm iotu, lecz rówrnie właściwem byłoby rosciągnięcie moich w nio
sków i n a inne strony ludzkiej natury.
Z powyższego w ynika tedy, że z p o ję ciem dziedziczności, t. j. przekazyw ania znam ion wspólnych rodzicom i potomstwu, najściślój jest zespolone pojęcie zmienności, t. j. pojaw iania się w organizm ie pewnych znam ion odm iennych od znamion rodziciel
skich. T ak więc dziedziczność można o k re ślić ja k o uwiecznienie podobieństwa, zm ien
ność jak o w ytw arzanie odmienności.
(c. d. nast.).
August Wrześniów ski.
NOWY SPOSÓB
W szystkie dotychczasowe próby zacho
w yw ania delikatn ych form i barw kw ia
tów spełzały n a niczem. Mozolne suszenie w m iałkim piasku doprow adzało do pew nych w yników , m etoda ta je d n a k nikogo nie m ogła pod żadnym względem zadowol- nić, tyle połączonych z nią było mozołów i ta k wiele w ym agała czasu. Pi-obując ubiegłój jesieni różnych konserw acyjnych cieczy, zwróciłem uw agę na ciała k ry sta li
czne lotne, z których naftalin rospuszczony w benzynie w ydał nadspodziew anie śwrietne rezu ltaty. U życie rostw oru naftalinu w ben
zynie nie je s t rzeczą zupełnie nową, tak mało jed n ak znaną, że uważam za pożytecz
ne wiadomość tę bardziej rospo wszechnic.
S kładniki są proste, niedrogie i wszędzie ich
1 0 6 w s z e c h ś w i a t. N r 7.
m ożna dostać obecnie. C zynność sam a w y
m aga niew iele czasu, bez przygoto w ań przy pew nej w p raw ie, którą, się niezadługo n a
byw a, dochodzi się do bardzo dobrych w y
ników . W naczyniu o bardzo szerokiej szyi, płaskim słoju, rospuszcza się n afta lin w zw ykłej benzynie, aż do jć j nasycenia i w ciecz tę w rzuca się na kilka, lu b k ilk a
naście sekund świeże kw iaty. P o wyjęciu cały kw iat w skutek szybkiego u lotnienia się benzyny pokryw a się tysiącem drobnych kryształków naftalinu, k tóre także w prze
ciągu 10 do 12 godzin nikną bez śladu.
P ła tk i kw iatów zbyt d elik atn y ch , k tóre pod działaniem cieczy nieco się pozlepiały ze sobą, radziłbym poodlepiać i nadać im n aturalną formę, co m ożna zrobić bez n aj
mniejszej trudności.
W szystkie k w iaty po w yjęciu z cieczy, stosownie do ich budow y, albo się kładzie na papierze, albo wiesza na nitce. W każ
dym razie trz e b a się z niem i obchodzić n a d zwyczaj d elik atn ie, żeby nie u tra c iły sw ych natu raln y ch form przez ugniecenie, albo odleżenie.
N ajśw ietniejsze re z u lta ty d a ją k w iaty bardzo delikatne o p łatk ac h cienkich i w iot
kich, ja k fijołki, azalije, akacyje i t. d.
K w iaty o płatkach grubszych w ym agają dłuższego pozostaw ienia ( j a k długo — nau
czy doświadczenie) w pow yższym płynie.
K w iaty zaś o bardzo grubych płatk ach , ja k np. lilija biała, wiele ju ż n a swój piękności j tracą. B arw y odcieni niebieskich, czerw o
nych i żółtych zachow ują się doskonalej k w iaty białe ciem nieją i b ru d n ieją , stając j się naw pół przezroczystem u O prócz tego zauw ażyłem także, że k w iaty zaw ierające ł w sobie większy procent ciał cukrow ych , niezupełnie pomyślnie w ypadają. U zyska- i łem je d n a k na większej ilości rezu ltaty tak dobre, że kw iaty konserw ow ane udan ą świe
żością zdum iew ająco łudziły oko. M etoda ta je d n a k ta k w yborna dla kw iatów , okaza
ła się niepom yślną dla liści, działanie cie
czy było zam ało energiczne, liście po w ysu
szeniu nieco się zw ijały. U żyw ając w tym celu cieczy zm odyfikow anej w form ie ros- czynu n a fta lin u w eterze, otrzym ałem r e zu ltaty dosyć pom yślne. M ając je d n a k w y
borny, odw ieczny sposób konserw ow ania li
ści przez p ro ste w ysuszenie ich pom iędzy |
bibułą, w szelkim dalszym próbom w tym k ie ru n k u dałem pokój.
D la mniój ostrożnych, lub nieśw iadom ych dodać muszę uwagę, aby podczas wszelkich tych operacyj starannie unikali ognia, n a j
m niejsze bowiem zbliżenie tegoż do u la tn ia jący ch się p a r benzyny w yw ołuje silną i n a:
d er niebespieczną eksplozyją.
M etoda ta pod każdym względem zada- w alniająca, je s t nietylko cennym nabytkiem dla p rzyrodn ik a, k tó ry bez tru d u i u tra ty czasu ciekawsze form y m orfologiczne k w ia
tów może ustalić, ale także w yborną zabaw -
j k ą dla d yletantów i naszych pań, k tó re za-
| m iast męczyć nieszczęsne kw iaty po książ- j kach mogą przechow yw ać je w postaci tak świeżój, jak g d y b y dopieroco były zerw ane z krzaków . Sądzę naw et, że sposób ten konserw ow ania kw iatów w rękach um ieję
tnej osoby, może być w ybornym zastępcą I wszystkich kosztow nych fabrykatów , k tó
rych tak w ielką ilość spotrzebow yw a w ce
lach dekoracyi i stro ju nasze społeczeństwo.
D r Ign. Szyszyłow icz.
N O W Y G M A C H
MUZEUM HISTORYI NATURALNEJ
W P A R Y Ż U ')•
N iedaw no odbyła się in au g u racy ja n a szego gm achu M uzeum historyi n aturalnój w P ary żu , wzniesionego w edług p lanu j e dnego z najzdolniejszych budow niczych p.
A ndró. Z ew n ętrzn y w ygląd gm achu je st w spaniały, stosunki całości są piękne, ja k kolw iek proste.
W nętrze bud ynk u odpow iada sw ojem urządzeniem harm onii zew nętrznej. O l
brzym ia sala środkow a zajm uje w nętrze gm achu, g alery je boczne są zbudow ane pię
tram i, tym sposobem, zw iedzający może od pierw szego rz u tu oka objąć i podziw iać ca
łość zbiorów. U rządzenie takie w ydaje się najodpow iedniej zastosow ane do przezna-
') L a N a tu rę , N r 854, 1889 r., G. Tiasandier.
WSZECHŚWIAT. 107 czenia budynku. O prócz głów nej sali i bo
cznych g alery j, są, jeszcze galery je dodat
kowe.
W chodzi się do galeryj jed n em i z bocz
nych drzw i w ielkiego frontu. P ierw sza galeryj a rosciąga się na dole w zdłuż frontu W całej swojej długości je s t ona zastawiona m ałpam i i zw ierzętam i mięsożernemu Sza
fy oszklone wypełniają, zw ierzęta prześli
cznie w ypchane i w takiej pozycyi, ja k a im była zw y k łą za życia. Zaznaczyć należy w spaniałą nową, gru pę p an ter i tygrysów . G odny uwagi je s t tygrys, trzym ający w p a szczy paw ia. U w agę zw racają także ty g ry sy o długiej szerści, pochodzące z Chin pół
nocnych i lew senegalski, pożerający an ty lopę. M ałpy w ypchane praw ie wszystkie znajdują się w bocznych szafach. T u p rz e
chodzi się w zrokiem kolejno w szystkie g a tunki, od goryla, którego wydłużone ram io
na w ynoszą przeszło dw a m etry długości, aż do m aleńkiój m ałpeczki pigm ejczyka, k tó ra nie je s t w iększą od myszy. Szafy um ieszczone n a wyższem piętrze galeryj za
w ierają zbiór niedoperzy. P rzebiegłszy tę pierw szą g alery ją wchodzi się do w ielkiej sali. Na dole w szafach od północy ssące w ypchane w następującym porządku: k an g ury, niedźw iedzie, w ilki, lisy, antylopy, a w ściennych szafach oszklonych małe m ię
sożerne.
D alej, po stronie zachodniej, są antylopy, m rów kojady, dziki, osły, zebry. Obchodząc w dalszym ciągu salę na dole spotykam y ry by p reparow ane i ustaw ione. Podziwiam y w przejściu w spaniałą arapaim a (Y astres A rap aim a) z B razylii, k tó ra ma nie mniej ja k dw a m etry długości, a była przyw iezio
na przez p ana C astelnau. Boczne szafy w tem m iejscu zajm ują zbiory ry b w sp iry tusie. S tro n a w schodnia zaw iera w szafach zw ierzęta w orkow ate, oraz kolczatki i dzio
baki.
Ś rodek sali głównój urządzony je s t z w iel
kim sm akiem i z w ielką sztuką. P rze ch o dzi się n ajpierw , zacząwszy przegląd od strony w schodniej, pom iędzy dwiem a wiel- kiemi szafam i, w k tó ry ch są jelenie, potem znajdujem y się wobec olbrzym iej półki, na której stopniach są słonie, hipopotam y i no
sorożce. Ś rodkow ą półkę zajm ują także wspaniałe okazy: żyrafy, w ielbłądy, drom a
dery, tap iry, na przeciw ległym końcu sali są konie, bizony, baw oły i żubry, spostrze
ga się tam rzadkości: wołu pirzm owego z wyspy M elville, wołu Y aka tybetańskiego;
dalój następują w szafach lam y i antylopy.
W około zn ajd u je się sześć szkieletów wie
lorybów , ustaw ionych przez pana P ouchet, profesora anatom ii.
Na drugiem p iętrze znajduje się galeryj a frontow a i g aleryje boczne okrążające wiel
ką salę. D ru g a galeryj a frontow a nie je s t mniej piękną od galery i dolnej; zachow ano ją na zbiory ptaków w ypchanych, zbiory nieporów nane w swoim bogactwie i bodaj czy nie najpierw sze w święcie. N adzw y
czajna rozm aitość przedstaw icieli św iata o r
nitologicznego zdum iew a widza. Spotyka się tam orły z rospostartem i skrzydłam i po- I żerające swoję zdobycz. K ondory, gołębie, I papiugi, rajskie ptaki, kolibry, te praw d zi
we żyjące klejnoty. Szereg wypchanych
j ptaków ciągnie się jeszcze i w bocznych ga- leryjacb. O ddzielna sala zaw iera ptak i eu
ropejskie, szafy w m urze przeznaczone są na gniazda.
G alery ja południow a drugiego piętra m ie
ści w sobie płazy. Szafy płaskie dookoła pierwszego p iętra są schowaniem na muszle i na polipy.
Na trzeciem piętrze galeryja frontow a za
w iera skorupiaki, szyby szklane pozw alają widzowi oglądać wszelkie szkodniki św iata roślinnego, gniazda pszczół, os, kokony j e dw abników . O bw ód wielkiej sali na trz e ciem piętrze zaw iera w galeryi północnej skorupiaki pierściennice, korale i t. p.; g a lery ja południow a zw ierzokrzew y i muszle.
W około płaskie gablotki zaw ierają w sobie zbiory entom ologiczne, niezm iernie bogate i pierw szorzędnego znaczenia. Są tu owady bardzo ciekawe i zajm ujące.
U rządzenie now ych galeryj zoologicznych w M uzeum godnem je s t najwyższej poch w a
ły; przynosi ono zaszczyt czterem profeso
rom zoologii wielkiej francuskiej instytucyi narodow ej: p. M ilne-E dw ards (ssące i p ta
ki), p. Y aillant (płazy i ryby), p. B lanchard (owady i skorupiaki), p. E d . P e rrie r (zwie
rz ę ta niższe), jak o też ich pomocnikom i p re paratorom . Zbiory M uzeum paryskiego przypom inają także chw ałę uczonych, k tó rzy w przeciągu stulecia zdobyw ali te sk a r
1 0 8 w s z e c h ś w i a t. N r 7 . b y w imię n auki. N a zakończenie p rz y to
czyć w ypada słow a, wyrzeczone przez pana F rem y: „K to czuje cześć dla nau ki, ten wobec tak ich skarbów nagrom adzonych, m u si przejąć się rzetelnem uw ielbieniem dla sław nych ludzi, k tó rzy założyli podstaw y h istoryi n atu raln ej i wznieśli pom nik n a u kow y, k tóry n ig d y nie zag in ie”.
A . S.
Towarzystwo Ogrodnicze.
P o s i e d z e n i e t r z e c i e K o m i s y i t e o - r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o c n i c z y c h o d b y ło się d n ia C L u te g o 1890 ro k u , o g o d z in ie 8 -ej w ie c z o re m , w lo k a lu T o w a rz y stw a , C h m ie ln a N r 14.
1. P ro to k u ł p o s ie d z e n ia p o p r z e d n ie g o z o s ta ł o d c z y ta n y i p rz y ję ty .
2. P rz e w o d n ic z ą c y d z ie k a n K . J u r k ie w ic z , w sp o m in a ją c o ś m ie rc i c z ło n k a K o m isy i d r a W ła d y sław a T ac za n o w s k ie g o i p o d n o s z ą c z a s łu g i z m a r łego, ja k ie p o ło ż y ł d la n a u k i o rn ito lo g ii k ra jo w e j i całeg o ś w ia ta , w e zw ał c zło n k ó w K o m isy i do u cz c ze n ia p a m ię c i z m a rłe g o p rz e z p o w s ta n ie z m iejsc.
3. D r A. Z alew sk i m ó w ił o florze L ip n o w sk ie - go, g d z ie c z y n ił p o sz u k iw a n ia o d k o ń c a L ip c a aż p o d k o n iec P a ź d z ie rn ik a 1889 r . S k re ś lił n a p rz ó d c h a r a k te r zw ied z an e j p rz ez sie b ie o k o licy , o p isa ł w ie rz c h n ie p o k ła d y z ie m i, m ó w ił o k ilk u s t a r sz y c h (o lig o c e ń s k ic h ) o d sło n ię c ia c h n a d W isłą i w k ilk u g łę b o k ic h p a ro w a c h i n a d b r z e g a m i j e z io r, o czę stem z n a jd o w a n iu się b u r s z ty n u w L ip - no w sk iem . O p isał n a s tę p n ie p o w ie rz c h n ię z ie m i, k tó r a o d u jś c ia D rw ęc y aż po R y p in i p o za S kępe je s t siln ie sfa lo w an ą z m n ó stw e m w zg ó rz p rz ew a ż n ie g lin ia s ty c h i g lin ia s to - m a rg lo w y c h , z rz a d k o ty lk o g d z ie n ie g d z ie w y s tę p u ją c y m p ia sk ie m i ż w irem . W sz elk ie z a g łę b ia i k o tlin y w y p e łn io n e są w o d ą i tw o rz ą t a k lic z n ie n a całej p r z e s tr z e n i L ip n o w sk ie g o rosBiane je z io ra , k tó ry c h g łę b o k o ś ć n ie z aw sze p o z o sta je w p r a w id ło w y m sto su n k u d o ic h ro z m ia ró w . N ie k tó re je z io r a 10-cio i 15-to m o rg o w e p o s ia d a ją g łęb o k o ść do 60 i 80 stó p . T y lk o o k o lic a n a d w iś la ń s k a L ip n o w sk ie g o p r z e d s ta w ia n is k ą p ła s z c z y z n ę sz e ro k o ś c i o d 7 do 10 k ilo m e tró w , k tó r a n o si n a so b ie liczn e p ia s k o w e w z g ó rz a i p a s m a w z g ó rz, w części po k r y te lasem so s n o w y m , w c zę śc i g o łe. Z ie m ia tej p r z e s tr z e n i p r a w ie c a łk o w ic ie p ia s z c z y s ta z w y ją tk ie m to rfo w y c h m o c z a ró w i k ilk u m ie jsc , g d z ie w y stę p u je g lin a , n ie c o m a r g lu i z ie m ia p ró c h n ic o - j
w a . W iele p ła s z c z y z n p o z o s ta ły c h p o w y rą b a n iu i lasó w p o k ry w a g ę s ta i z b ita d a r ń m ą c z n ic y (A r-
c to s ta p h y llo s U va U rsi), zjaw isko ja k ie g o p . Z.
n ig d z ie w n a sz y m k r a ju n ie w id z ia ł. W ś ro d ko w y m p asie L ip n o w sk ieg o , szczególniej k u z ac h o d o w i lasó w b a rd z o m ało : tu n a jw ię ce j w ok o licy K ik o ła , ra ię sz an y c h sosnow o-brzozow ych i w czę
śc i olszow ych. W p asie n a d w iślań sk im lasó w n a j
w ięcej, a te w szy stk ie czysto sosnow e i ty lk o w ic h z a g łę b ia c h w y stęp u je olszyna. N a P ó łn o c y p o w a ż n ie js z e la s y są w okolicy D o b rz y n ia n a d D rw ę c ą i s tą d d alej n a W sc h ó d , lecz i t e p rz ew a ż n ie sosnow e: tu i ow dzie je d n a k z n a jd u ją się w n ic h d ę b y , g ra ljy i lip y . W okolicy w sch o d n ie j g ro m a d y je z io r (.T rąb in o , O s tro w ite ) j e s t k ilk a lasków b u k o w y c h : b u k w y s tę p u je tak ż e w lesie p r z y w si Ju lija n o w o , n a jw ięk szy je d n a k i w ie k ie m p o w a ż n y las b u k o w y z n a jd n je się n a północo- w s ch ó d o d R y p in a , w e w si K re tk a c h , n a le żą c y c h d o d ó b r O siek. N ie rz a d k ie są tu b u k i n a trz y s to p y w ś r e d n ic y a sto stó p w y so k o ści, a c ały las m a sie d em w łó k p rz e s trz e n i, z czego p rz y p a d a p r z e w a ż n ie n a buk o w y tr z y w łóki. N a jp ię k n ie j
szy m je d n a k s k a rb e m ty c h o k o lic je s t las m o d rz e w iow y w d o b r a c h T o m k o w o , 80 m o rg ó w ziem i p o ra s ta ją c y , a las to n ie sa d z o n y ; d rz e w a w n im n a j
ro z m a its ze g o w ie k u , a ś r e d n ic a n ie k tó ry c h tr z y s to p y w y n o si p r z y w y so k o ści o w iele sto stó p p rz e ch o d zą ce j. Ś w ie rk w y s tę p u je w lesie S o kołow skim , Z b ó je ń sk im i w k ilk u in n y c h .
Z ro ślin z ie ln y c h , z k tó ry c h p e w n e g a tu n k i n ie k tó r e ty lk o o d p o w ie d n ie p asy L ip n o sk ie g o z am iesz k u ją , w a ż n ie js z e t u t a j w yliczym y:
A c o n itu m y a rie g a tu m L w d w u m ie jsco w o śc iach , s ta n o w ią c y c h n a jb a rd z ie j p ó łn o c n e sta n o w isk a tej ro ś lin y w K ró lestw ie P olskiem ; R a n u n c u lu s a q u a- tilis w tr z e c h p o s ta c ia c h : trip h y llu s W a llr, d o tą d u n as n ie sp o strzeżo n y , tric h o p h y llu s C h a ia i su b - m e rs u s G r i G odr; R a n u n c u lu s flu itan s L in k , li
c zn ie w D rw ęc y ro sn ą c y ; D ro s e ra a n g lic a H uds,
| G y p s o p h ila re p e n s L , r o ś lin a n a d e r rz a d k a , d o ty c h c z a s ty lk o w okolicy K ielc sp o strz e ż o n a ; Stel- la r ia c ra ss ifo lia E lirh ; R a d io la lin o id es S m el; H y- p e ric u m h u m ifu su m L (dw a sta n o w isk a ); E p ilo - b iu m ro seu m S c h re b (d w a sta n .); £ . a d n a tu m G ris;
E . c h o rd o v iru m F r (E . y irg a tu m ); E la tin e a lc in a - s tru m L j C e ra to p h y llu m su b m e rsu m L ; M yrio- p h y llu m y e rtic illa tu m L ; H ip p u ris y u lg a ris w p o s ta c i flu y ia tilis R o th ; S a x ifra g a H irc u lu s L (d w a sta n .); Ily d ro c o ty le y u lg aris L (b a rd z o lic z n ie w p a sie n a d w iślań sk im po m o cz a rk a c h , w ięcej n ig d zie );
C n id iu m y e n o su m K och; P le u ro s p e rm u m a u s tria - c u m Hoffm; P e u c e d a n u m C e ry a ria Cuss; H e rac leu m S p h o n d y liu m L f. a n g u stifo liu m Ja c q (d o ść c zęsta);
C h e ro p h y llu m a ro m a tic u m L ; P im p in e lla S ax ifra- g a L f. d iss e c ta R e tz ; A s p e ru la o d o ra ta L : K n a u tia s ily a tic a D ub; S cab io sa su ay eo len s D e sf (lic zn ie w le s ie n a P d . L u b ic z a , p o p rz e d n io je d e n ty lk o ra z zn alezio n a w K ró le stw ie p rzez p. K. L ap czy ń - sk ie g o w le s ie pod A le k sa n d ro w e m w je d y n y m o k a z ie ); A s te r salicifo liu s S c h o lle r; C irsiu m a c a u le A d l, C a rlin a a c a u lis L , S a ro th a ra n u s sc o p a riu s K och, ro ś lin a p o łu d n io w y c h o kolic P o lsk i; V icia cassubi- ca L , p o p rz e d n io ty lk o w o k o licy P ło c k a p rz e z d r a
WSZECHŚWIAT. 109 N r 7.
A. Z. z n a jd o w a n a ; A g rim o n ia o d o ra ta M ili; P o te n - tilla n o rv e g ic a L ; A lc h em illa a ry en sis Soop (w w ie
lu m iejscach ); L in a r ia a ry e n sis D e sf (w p a sie ś r o d kow ym L ip n o s k ie g o tu i ow dzie ro z rz u c o n a); M yo- sotis c ae sp ito s a S c h ltz je s t w w ielu o k o licach L i p n o sk ieg o p o sp o litszą od M. p a lu s tris L ; C en tu n - cu lu s m in im u s L; E ls c h o ltz ia c r is ta ta W illd (w g łę b okim z a ro s ły m p a ro w ie w ś ró d la su ); G e n tia n a c ru - c ia ta L , G. P n e u m o n a n th e L , G. A m a re lla L v ar.
u lig in o sa W illd ; P o ly c n e m u m a ry e n s e L (w k ilk u m iejsco w o ściach ); E u p h o r b ia d u lc is J a c q (dość c z ę sta ); A lo p e cu ru s fulyus Sm; C y p eru s flavescens L i C. fu scu s L ; E r io p h o r u m y a g in a tu m L ; C a re s d io ic a L; C. lim o sa L ; Ju n c u s su p in u s M rch; S p ar- g a n iu m m in im u m F r ; A lism a n a ta n s L , ro ślin a no
w a d la K ró le stw a P o lsk ie g o ; L e m n a g ib b a L ( je d y n e stan o w isk o ); L e m n a (W o lfS a) a rrh iz a L (z a r a s ta ją c a w to w a rz y stw ie in n y c h rz ęs p o d n ią się m ie sz cz ą cy c h w w a rs tw ie n a c z te ry c e n ty m e try g ru b e j) p o łu d n io w y , k ilk u n a sto m o rg o w y k o n ie c j e z io ra G ro d n o p o d D o b rz y n ie m n a d D rw ęcą; sam a L e m n a a r rh iz a tw o rz y w a rstw ę n a dw ie lin ije g r u b ą; ro ś lin a t a n a d e r rz a d k a i w N iem c ze ch , z o sta
ła zn alez io n a u n a s je d y n y raz p rz e z W . J a s tr z ę b o w sk ie g o w sta w ie w si B o guszyce p o d R a w ą; N a
ja s m a jo r A li (b a rd z o rz a d k a , ty lk o w jed n e m j e z io rze), p ró c z tej z n a la z ł d r Z . w in n y m je z io rz e z n a c z n ą ilo ść je z ie rz y (N a jas) z o w o c am i ro g a te - m i, k tó ra je s t p ew n o z u p e łn ie no w y m g a tu n k ie m tej ro ślin y , p rz y n a jm n ie j w E u r o p ie i w A zy i p o d o b n a się n ie z n ajd u je. P o ta m o g e to n n a ta n s L w p o s ta c i p ro lix u s K o ch , lic z n y m je s t w D rw ęcy i w R y p ie n ic y , o d m ia n a ta z P o lsk i n ie b y ła je s z cze p o d a n ą; P o ta m o g e to n p o ly g o n ifo liu s P o u rr, dla P o lsk i now y z u p e łn ie , n a S zląsk u n ie z n alezio n y ; P . flu ita n s R th , n ie r z a d k i w D rw ęcy ; P . a lp in u s B alb is, z n a n y ty lk o ze Skow y w G osty ń sk iem ; P.
g ra m in e u s L f. h e te ro p h y llu s S c h re b ; P . n ite n s W eb , w P o lsc e n ie zn alezio n y , a z n a n y ty lk o z p ó ł
n o c n y c h N ie m ie c; P . p ra e lo n g u s W u lf, z w ielu j e z io r, z D rw ęc y i z R y p ie n ic y ; P . c ris p u s L f. ser- r u la tu s S c h ra d ; P . co m p ressu s L ; P. a cu tifo liu s L k ; P . o b tu sifo liu s M i K; P . m u c ro n a tu s S c h ra d ; P- m a rin u s L; L y c o p o d iu m in u n d a tu m L , u n a s b a r . dzo rz a d k ie ; P o ly p o d iu m y u lg a re L ; C y s to p te ris fra- gilis B e rn h ; P h e g o p te r is D ry o p te ris F e e i A sple- n iu m T ric h o m a n e s L , z n ale z io n a w zn aczn ej ilo ści w leśn ej p a ró w ce w Sokołow ie, ro ś lin a w ła śc iw a b a rd z ie j p o łu d n io w y m okolicom K ró lestw a.
Z n iższy ch ro ś lin , a m ia n o w ic ie z g ro m ad y m chów zo stały zn alezio n e: R ic c ia n a ta n s L (d w a stan ó w .);
H y p n u m so o rp io id es (D ill) L i P a lu d e lla e ąu a rro sa (L ) E h r h (p rz e ś lic z n y m ech m o cz a rk o w y ), z w y ją tk ie m p ierw szeg o , ra z ty lk o z n alezio n eg o , now e d la K ró le stw a P olskiego.
W sz y s tk ie t u w y m ien io n e ro ś lin y , a ta k ż e i n ie k tó r e in n e w z n a c z n e j licz b ie z am szo n y ch okazów z o stały p rz e d s ta w io n e czł. K o m isy i.
N a tem p o sie d ze n ie zo stało u k o ń c z o n e .
SPRAWOZDANIE.
M. Heilpern. Z a ry s m ik ro c h em ii m in e ra ln e j i o r
g a n ic z n e j. W arsz a w a . N a k ła d e m a d m in is tra c y i
„ W ia d o m o śc i f a rm a c e u ty c z n y c h 11. 1890.
W sto sunkow o k ró tk im p rz e c ią g u czasu m ało k tó r a m e to d a b a d a n ia p rz y ro d n ic z e g o ta k szero k ie o b jęła sfe ry j a k m ik ro c h e m ija . B ijo lo g , p o s łu g u ją cy się m ik ro s k o p em , w o d c z y n n ik a c h c h e m ic z n y c h w id zi ob ecn ie n a jn ie z b ę d n ie jsz e ś ro d k i p o m ocnicze p rz y sw ych p o szu k iw an iach . M in e ralo g b a d a ją c y bu d o w ę sk a ł, c o raz w ięcej stosow ać je s t zm u szo n y o d c z y n n ik i ch em ic z n e , k tó r e ju ż p o d m ik ro sk o p em w sk az u ją m u c h a ra k te ry s ty c z n e b a d a n y ch m in e rałó w części sk ład o w e . C h e m ik i f a rm a c e u ta , le k a rz i h ig ije n is ta , n ie m n ie j te c h n ik — c o ra z częściej w c za sa ch o sta tn ic h u c ie k a ć się m u szą do b a d a n ia w spółczesnego z ap o m o cą m ik ro s k o p u i re a k c y j ch em icz n y ch .
M ik ro c h em ija w śc isłem z n a c ze n iu teg o w y razu , je s t m e to d ą b a d a n ia (lecz n ie n a u k ą , ja k j ą a u to r d z ie łk a n iesłu szn ie w e w stę p ie n azy w a) m ło d ą , w ciąż jeszcze d o s k o n a lą c ą się i m a ją c ą jeszcze w iele p rz e d so b ą tru d n o ś c i do przezw yciężenia.
N ie m n ie j je d n a k k a ż d y p rz y ro d n ik ju ż o b e cn ie p o św ię c ić je j m u si sw ą uw agę; że zaś w r ę k a c h w ielu u c zo n y c h do szła ona ju ż o b e c n ie do p ew n e
go, d o ść znaczn eg o , sto p n ia u d o sk o n a len ia, z a p o zn an ie się p rz eto z n ią c z y te ln ik a p o lsk ieg o b a rd z o je s t n a czasie.
P. H e ilp e rn m ia ł p ra c ę n ie m a łą . Z ro sp ro szo - n y c h p o c zaso p ism ach s p e c y ja ln y c h i w iększych d z ie ła c h w sk azó w ek b a d a n ia m ik ro ch em iczn eg o , z d o ła ł o n je d n a k ż e u łożyć całość, k tó r a dosk o n ale poucza o z a s a d a c h m e to d y , a w w ielu w y p ad k ac h tak ż e d o b rz e in fo rm u je o je j szczegółach. W d z ie ł
k u p o ogólnym w s tę p ie , o m aw iający m cele b a d a n ia ch em iczn eg o p o d m ik ro sk o p em , z n a jd u je m y dw ie części. W p ierw sze j je s t m ow a o w stę p n y c h b a d a n ia c h p r e p a r a tu m ik ro sk o p o w eg o , p ro w a d z ą c y ch do ro sp o z n aw an ia w nim o g ó ln y ch c ec h fi
z y cz n y ch i c h e m icz n y ch , d ru g a zaś z ajm u je się ju ż sp e c y ja ln ie a n a liz ą c h em icz n ą. A u to r n ie z a p o m in a o tr u d n o ś c ia c h te c h n ic z n y c h , ja k ie b a d a ją c y m a p rz e d so b ą i o p isu je j e o ty le o b szern ie o ile r o z m ia ry k s ią ż k i n a to p o zw alają. N a jw a ż n ie jszy m je d n a k d z ia łem k sią żk i j e s t opis w szel
k ic h śro d k ó w c h e m icz n y ch , k tó re m i się p rz y b a d a n iu p o słu g u jem y . M am y w ięc tu zestaw ien ie śro d k ó w u trw a la ją c y c h p r e p a r a t, śro d k ó w p rz e św ie tla ją c y c h , p ły n ó w stw a rd n ia ją c y c h , b a rw n i
ków , śro d k ó w u ż y w a n y c h do m a c e ra c y i p r e p a r a tó w , d a le j spis o d c z y n n ik ó w m ik ro c h em icz n y c h n a zw iązk i o rg a n ic z n e . W re sz c ie , d o d ać m uszę, że p u n k t ciężkości c ałeg o d z ie łk a leży w ro z d z ia łac h , o p isu jąc y ch re a k c y je zasad n icze p ie r w ia s t
ków ch em icz n y ch o ra z w ażniejsze zw iązk i o r g a n icz n e z ich o d czy n am i. Spis rz ec zy n ie z m ie rn ie u ła tw ia k o rz y stan ie z książk i.