• Nie Znaleziono Wyników

A.dres ZRecia-łcc^l: ZKIra,łcc-wsł5:Ie-I?rz;ed.:m.Ieście, ifcTr 66.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "A.dres ZRecia-łcc^l: ZKIra,łcc-wsł5:Ie-I?rz;ed.:m.Ieście, ifcTr 66."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

■ \2 4 1 . W arszawa, d. 9 Października 1892 r. T o m X I .

TYG O D N IK P O P U L A R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R ZY R O D N IC ZY M .

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A " . W W a r s z a w i e : ro c z n ie rs. 8

k w a r ta ln ie „ 2 Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : ro c z n ie „ 10

p ó łro c z n ie „ 6

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z ag ra n ic ą .

K o m i t e t R e d a kc yj ny W s z e c h ś w i a t a stanow ią panowie:

A leksandrow icz J ., D eike K „ D ickstoin S., Hoyer II., Ju rk iew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., N atanson J ., P rauss St., Sztolcm au J . i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t11 p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h treś ó

j

m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łe g o d r u k u w szp alcie alb o je g o m ie js c e p o b ie r a się z a p ie rw sz y r a z k o p . 7 >/j

za sześć n a s tę p n y c h ra z y k o p . 6, za d a ls ze kop. 5.

A.dres ZRecia-łcc^l: ZKIra,łcc-wsł5:Ie-I?rz;ed.:m.Ieście, ifcTr 66.

ZADANIA

c h m i m m m .

W rozw oju każdój nauki można zau w a­

żyć trzy okresy. P od czas p ierw szego po- znaw ano fakty, drugi okres zajm ow ał się ich uporządkow aniem , trzeci m iał za z a ­ danie zbadać prawa rządzące niem i.

W naukach ścisłych ostatni okres, od którego K an t czyni zależnein nadanie n a ­ zw y „n au k i” pew nym gałęziom w iedzy, za­

czyna się dopiero razem z w prow adzeniem praw w yrażonych m atem atycznie i w tem znaczeniu K ant w sw oim czasie odm ów ił chem ii n azw y „nauki”.

Chem ija w samój rzeczy, w ch w ili w yp o­

w iedzenia tego sądu, stała dopiero na p ierw ­ szym szczeblu rozw oju, zajm ow ała się w y­

łącznie poznaw aniem i opisem zjaw isk, a g łó w n e jój zadanie obracało się jeszcze około ujęcia w jed n o lity system w szystkich zauw ażonych zjaw isk, czego wyraz znajdu­

jem y w panującej w ówczas teoryi flogisto-

now ój. W krótce po w ypow iedzeniu ow ego pam iętnego zdania K anta, jakoby z zam ia­

rem osłabienia sądu filozofa, R ichter pró­

buje stosow ać m etodę m atem atyczną do zja­

wisk chem icznych, ogłasza sw e podstaw ow e badania nad stosunkam i w agow em i zw iąz­

ków chem icznych, które podjęte i rozw i­

nięte przez D alton a i B erzeliusa dały w r e­

zultacie pierw sze liczb ow e prawa w chem ii.

Z chw ilą odkrycia prawa, w ed łu g które­

go w szystkie ciała łączą się ze sobą tylko w oznaczonych stosunkach, chem ija m ogła ju ż rościć sobie prawo do n azw y nauki w znaczeniu K anta. Obok w spom nianego prawa odkryto w krótce inne, orzekające, że gazy, tw orząc m iędzy sobą zw iązki chem i­

czne, łączą się zaw sze w prostych racyjo- nalnych stosunkach. P o dziesięciu latach D u lo n g i P etit w yp ow ied zieli prawo, że ilo czy n m asy atomowej i ciep ła w łaściw ego pierw iastków je st wartością stałą, a po u p ły ­ w ie następnych lat piętnastu zauw ażył F a ­ raday, że prąd elektryczny, przechodząc przez różne elek tro lity w yd ziela ilości io- nów, znajdujące się w stosunku rów now aż­

ników .

Jest rzeczą godną u w agi, że w iększość

mężów, którym zaw dzięczam y p ow yższe

(2)

642 W SZECH ŚW IA T. Nr 41.

prawa, byli g łó w n ie fizykam i, aczk olw iek chem ija nie była im obcą. I dziś od p ow ie­

dni kierunek w chem ii nie jest p anujący, do dzisiejszego dnia zużyw a się praw ie cała intelektualna siła chem ików w obrębie p ier­

wszych dw u okresów: tworzą, i opisują now e ciała z jednój strony i system atycznie po­

rządkują z drugiój strony. W stosunku do stopnia rozw oju fizyka znacznie w y p r z e ­ d ziła chem iją, zapew ne je szcze w większój m ierze niż astronom ija fizy k ę. W tem z e ­ staw ieniu zrozum iem y ok reślen ie chem ii fizycznej: Jest ona chem iją w trzecim okre­

sie rozw oju.

C harakteryzując ja k ie k o lw ie k ciało, od daw ien daw na rozróżniano w łasn ości ch e­

m iczne i fizyczne, t. j. zach ow an ie się ich jako takich i w stosunku do innych ciał.

O gólne prawa, rządzące w łasnościam i fizycznem i, otrzym ały ju ż w k oleb ce ogólną nazw ę stechiom etryi. L ecz i chem iczne własności podlegają prawom ogólnym . J e ­ żeli przyczyną reakcyj ch em iczn ych , jest t. z w. pow inow actw o chem iczne, nauka za j­

mująca się przem ianam i ch em icznem i n o ­ sić będzie n azw ę nauki o p ow in ow actw ie chem icznem .

T o są dw a w ie lk ie obszary zjaw isk , któ- rem i się zajm uje chem ija fizyczna, lub, w e­

d łu g O stw alda, lepiój — chem ija ogólna.

P odstaw ą stechiom etryi je st praw o rów ­ now ażników , które teoryja atom istyczna tak doskonale ob jęła, ja k o jed n o ze sw ych praw szczegółow ych . N a niem opierają się w szystk ie p óźn iejsze praw a. P raw o G ay- L ussaca m ożna np. w y p o w ied zieć w tśj for­

m ie, że m asy gazów , będące m ięd zy sobą w stosunku rów n ow ażn ik ów , zajm ują o b ję ­ tości jed n ak ow e, lub w prostym do siebie zostające stosunku; podobnie m ożna sfor­

m ułow ać praw o D u lo n g a i P e tita i t. p.

O koliczność ta p raw ad zi do og ó ln eg o p o ­ glądu, że i inne w łasn ości m ateryi p o d le­

gać będą stosunkow o prostym praw om , je -

j

że li porów nam y rów n ow ażn ik i, lub masy atom ow e. Jestto zasadnicza m yśl, na któ- rćj op ierały się w szystk ie późniejsze bada­

nia, m ające na celu od k rycie praw stechio- m etrycznych, na którój o p ierały się na- ! przykład znakom ite badania K op p a nad objętościam i zw ią zk ó w chem iczn ych , L a n -

dolta nad załam aniem się św iatła i w iele innych.

P rzy bliższem badaniu tego rodzaju s t o ­ sunków natrafiono na rozliczne zachowanie się w łasności. Jedne zachow yw ały się ja k masy; w każdym zw iązku miara danćj w ła­

sności ok azyw ała się jak o suma w łasności poszczególnych składników . T ak np. cie- płobierność zw iązku chem icznego równa się sum ie ciepłobierności części sk ład ow ych , po­

dobnie rzecz się ma z objętością, załam a­

niem św iatła i t. p. zw iązków chem icznych.

W łasn ości takie O stw ald nazw ał addytyw - nemi.

D la innój kategoryi w łasności typow ą jest objętość ciał gazow ych. W eźm y naprzy- kład dwa litry wodoru i połączm y go z li­

trem tlenu: pow staje para w odna, a objętość pozostanie niezm ieniona (2 litry). W y sta w ­ m y sobie ostatnią połączoną z etylen em , po­

w staje alkohol e ty lo w y , a objętość je st n ie ­ zm ieniona. D odajm y do p ow stałego alko­

holu je szcze taką samę objętość etylenu, pow staje eter ety lo w y , objętość zaś znów je st niezm ieniona. W idzim y w ięc, że mogą nastąpić różne nagrom adzenia ciał, n iep o- ciągające za sobą zm iany pew nych w ła sn o ­ ści, w danym razie objętości.

P odobne w łasności O stw ald nazw ał koli- gatyw nem i.

Z istnienia w łasności ad d ytyw n ych w nio­

skujem y, że przy p ołączen iu się chem icznem ciała nie zm ieniają swój natury. W oda skutkiem tego wraży ty leż, ile w aży wodór i tlen, z których się ona składa, ciała te tw orząc w odę nie zn ik n ęły, ale tylk o u gru ­ p o w a ły się inaczój. P r z y w y k liśm y podo­

bne tw ierdzenia w yw n iosk ow yw ać z zasady zachow ania m ateryi i uprzystępniać za- pomocą teoryi atom istycznój. N a leży atoli pam iętać, że aczk olw iek fakty takie popie­

rają teoryją atom istyczną, to jed n ak że jój nie udow adniają.

Podczas, g d y własności ad d ytyw n e dopro­

w adziły do teoryi atom istycznój, w łasności k oligatyw n e p o w o ła ły do życia teoryją mo­

lekularną, cząsteczkow ą.

O koliczność, że gazy i pary poprzednio wspom niane, pomimo różnego składu zaj­

mują wciąż tę sam ę przestrzeń, zm usza do

w niosku, że w łasność ta bynajm niój nie za­

(3)

Nr 41. W SZECHŚW IAT. 643 leży od ilości i natury m ateryi, a tylk o od

ułożenia jój w p ew n e grupy. P r zy p u sz­

czam y, że atom y m ogą się łą c zy ć ze sobą., tw orząc u kłady, istniejące sam odzielnie i które nazyw am y cząsteczkam i.

W łasności w ięc k oligatyw n e są takie, które w stosunku do jednakow ej ilości czą ­ steczek mają w artość jed n ak ow ą, podczas gd y addytyw ne zachow ują się tak w stosun­

ku do atom ów . Z naczenie w łasności koli- gatyw n ych polega na tem, że z ich pomocą można rozw iązyw ać nader ważne pytania, odnoszące się do w ielk ości cząsteczek.

N ajw ażniejszy cel jed n eg o d ziału chem ii fizycznej, stechiom etryi, je st obecnie, jak przypuszczam y, jasn y. Bada ona w szelkie własności zw iązków chem icznych w stosu n ­ ku do mas atom ow ych i cząsteczkow ych.

Podczas g d y dawniój zajm ow ano się w y ­ łą czn ie w łasnościam i addyty wnemi, w ostat­

nich czasach zw rócono się do k oligatyw - nych. O bok m etody, opartej na ozn a cze­

niu gęstości pary, do oznaczania m asy czą ­ steczko wój posiadam y obecnie m etody, oparte na zm ianie prężności pary i punktu k rzepnięcia rostw orów , zapom ocą których daje się określić w ielk ość cząsteczek naw et ciał n ielotn ych ').

Na tem nie kończą się zresztą zadania stechiom etryi. Istnieją w łasności, które nie w yznaczają się ani masą atom ow ą, ani czą­

steczk ow ą, gd yż posiadają on e wartości odm ienne naw et w razach, g d y masy są j e ­ dnakow e. E ter ety lo w y np. i alkohol bu­

tylow y posiadają je d n a k o w y skład i m asy cząsteczk ow e, pom im o tego pierw szy wre przy 34° C, drugi zaś przy 117° C. W tym w ypadku należy w n ioskow ać, że w łasność wrzenia zależy od czegoś, co może p ow odo­

wać różnicę w ciałach m ających jednakow e m asy cząsteczk ow e. Jestto u k ład atomów w samój cząsteczce, budow a chem iczna, kon- stytucyja, a d zia ł od p ow ied n ich własności nosi nazw ę k on stytu tyw n ych .

A c zk o lw iek pole do badań stechiom e- trycznych je st jeszcze nadzw yczaj szerokie, nauka o p ow inow actw ie chem icznem jeszcze siln iej pociąga. Stechiom etryja zajm uje się

*) P o ró w n aj W s z e c h ś w ia t, 1892 r. W sp ó łcz esn a te o ry ja ro stw o ró w .

ciałam i gotow em i, nauka o p ow in ow actw ie chem icznem — tw orzeniem się ciał, przebie­

giem spraw chem icznych. J eżeli uprzyto- m nim y sobie ok oliczn ość, że życie samo je st szeregiem procesów chem icznych, to zro zu ­ m iem y, że ta nauka ma przed sobą zaga­

dnienia życiow e w najszerszym zakresie.

Jak w iadom o, obecnie w szelk ie przem ia­

ny w przyrodzie sprow adzają się do zm ian m ateryi i energii. W śród różnych ro d za ­ jó w ostatniej, energija chem iczna, w y tw a ­ rzająca się przy zjaw iskach chem icznych, posiada szczególn ie ważne zn aczen ie. Rzut oka na w szelkie źródła energii, z w yjątkiem pracy, ukrytej w p rzyp ływ ach i odpływ ach m orskich, przekona nas, że sprow adzić je m ożna do energii chem icznej. Czy to zu ży­

wając ludzką lub w ogóle zw ierzęcą siłę, czyto paląc w ę g ie l pod k otłem parow ym , czy też zu żytk ow u jąc m eteorologiczn e z a ­ soby pracy, ja k w iatry i t. d., zaw sze zn aj­

dziem y energiją chem iczną ja k o źródło ostateczne, gd yż nie ulega w ątpliw ości, że słońce zaw dzięcza sw e ciepło procesom chem icznym odbyw ającym się na jeg o p o ­ w ierzchni.

M ierzen ie zatem różnych ilo śc i en ergii, w ytw arzającej się przy spraw ach ch em icz­

nych je s t k w estyją pierw szorzędnej w agi.

Najłatw iój pom iary ow e się uskuteczniają przy przem ianie en ergii chem icznej w c ie ­ plikow ą. Term ochem ija zatem czyli nauka o cieple w ydzielającem się albo pochłania- nem przy reakcyjacli chem icznych, przede- w szystkiem zasługuje na uwagę.

W niektórych razach energija chem iczna przem ienia się w elektryczną. Zauw ażyć się przytem daje w ielka różnica, że podczas gdy term ochem ija m ierzy całą, przy p e w ­ nym procesie w ytw orzoną energiją, pod po­

stacią prądu elektrycznego ujaw nia się ty l­

ko ta część en ergii chem icznej, która je st zdolną do nieograniczonej przem iany w in ­ ne rodzaje energii. T ę część en erg ii H elm - holtz nazw ał energiją w olną.

Przy w szystkich pytaniach, dotyczących przem iany energii podczas spraw chem icz­

nych, zasługuje na uw agę tylko koniec i p o ­

czątek zjaw iska, g d y ż ostateczny rezultat

je st niezależny od drogi, po której przebieg

się dokonał. Skutkiem tego nasuw a się py­

(4)

644 W SZECH ŚW IA T. Nr 41.

tanie, w edług jak ich praw w o g ó le d ok on y­

wają. się przem iany chem iczne? P o w sta je w ięc nowa część nauki o p o w in o w a ctw ie chem icznem — m echanika chem iczna. O sta­

tnia zaś rosszczepia się na cyn etyk ę i d y n a ­ m ikę chem iczną. C yn etyk a chem iczna zaj­

m uje się ogóln ym przebiegiem procesów ch em iczn ych . Z asadnicze jój prawo g ło si, że szybkość przem iany, t. j. ilość p ow stają­

ceg o w jed n ostce czasu ciała n ow ego, je st w każdćj ch w ili proporcyjonalna do działa- jącćj masy ciał, biorących u d ział w zja ­

wisku.

Jeżeli w ten sposób poznam y prawo cza­

su przem iany chem icznej, nasuw a się p y ta ­ nie co do natury sił d ziałających. P o w sta ­ je w ten sposób dynam ika, w którój statyka stanow i w yp ad ek szczeg ó ln y , badając zja­

wiska, w których, w prost przeciw n ie, o d b y ­ w ające się przem iany — znoszą się wzajem . S iły chem iczne w yrażają się w jednostkach stosu n k ow ych , w ostatnich czasach naw et w t. z w. absolutnych i k ied y stechiom etryja różnym p ierw iastkom w yznacza rów n ow aż­

niki, tutaj ukazują się t. z w. w artości d y ­ nam iczne stałe, określające liczb ow o w iel­

kość tych w łasn ości ciał, które w yw ołu ją reakcyje chem iczne.

T akie są zadania chem ii fizycznej. B o ­ gactw o tem atów n ieporów nane, badanie stosunkow o łatw e. P om im o tego d zia ł ten nauki nie zn a la zł dotych czas znaczniejszej liczb y zw olen n ik ów .

C hem icy lat u b iegłych m ieli w sobie dużo p ierw iastk u alch em iczn ego. N ie m ieli m o­

że zam iaru tw orzenia złota z k ru szców p o ­ sp olitych , lecz z n iezm iern ą en ergiją sz u ­ kali ciał n ow ych , je d n i cia ł dla ciał, inni ciał przydatnych w życiu . Jak do obszaru m in zło ty ch rzucają się w szyscy w obszar chem ii organicznej, pracują g orączk ow o, nieczekając, w ed łu g słó w prof. D itm ara, w ystygn ięcia pieca, w którym tylk oco d ok o­

nano analizy elem entarnej n o w eg o ciała, biegną do telefonów , teleg ra fó w , aby coprę- dzćj o głosić św iatu sk ład i p rzyp u szczaln e w łasności sw ego p łod u . P ow stają salole, an typ iryn y, jod oform y, barw niki, p ach n i- dla i t. p.

D ziś gorączka ta n ieco m inęła. Z nalazł się zastęp u czon ych , k tórzy się przek on ali, że tw orzenie now ych z w ią z k ó w nie je st osta­

tecznym celem nauki. O becnie posiadam y szereg d zieł pośw ięconych w yłączn ie che­

m ii fizycznej, posiadam y czasopism o je d n o ­ czące w sobie prace uczonych w szystkich narodow ości.

C hem ija w ięc stopniowo wkracza w trzeci okres sw ego rozw oju. Jeżeli znakom ity fizyjolog D u B ois R eym ond przed laty m ie­

n ił chem iją fizyczną — chem iją przyszłości, dziś mam y praw o m niem ać, że przyszłość ta n iezb yt d ługo każe nam czekać na siebie.

L . P. M.

FABRYKACYJA GLINU

I JEGO ZASTOSOWANIE.

(D o k o ń c ze n ie ).

N ie jesteśm y w stanie opisać tutaj apa­

ratu, przy pom ocy którego otrzym ują c z y ­ sty g lin , gd y ż fabryka zachow uje to w ta­

jem nicy. Z ałączony poprzednio (patrz fig. 1) aparat B unsena m oże dać nam pew ne w y o ­ brażenie o tem , w ja k i sposób odbyw a się robota; różnica na tem polega, że n ie c h lo ­ rek glin u , lecz g lin k a czysta przy pom ocy prądu zo?taje stopiona oraz rozłożona na g lin i tlen.

P o w y ższy brak w ynagrodzim y poczęści opisem aparatu H 6roulta do otrzym yw ania bronzu glin ow ego, który to produkt pod w zględ em zastosow ania w technice je s t w aż­

n iejszy, aniżeli czysty glin . O ile w zu p eł­

ności zaniechano marzeń o zastąpieniu że­

laza i stali przez glin oraz w yznaczono temu ostatniem u dość ograniczoną sferę zastoso­

w ania, o ty le alijaże g lin u m ogą m ieć isto t­

nie w ielk ie znaczenie.

Załączony rysunek (fig. 2 i 3) przedsta­

w ia piec H&roulta, fig. 2 w przecięciu, fig. 3 w rzucie poziom ym . Stopienie g lin k i oraz w y d zielen ie g lin u odbyw a się w tyglu A , utw orzonym przez nałożenie szeregu p ły t z w ęgla jednaj na drugą i połączonych przy pom ocy kitu, np. sm oły, syropu cukro­

wego i t. p. T y g ie l ten pokryty je st p łasz­

czem m etalow ym a, doskonale przystającym

(5)

Nr 41. w s z e c h ś w i a t . 645 do ścian tygla. P ła sz cz a je st p oleczon y z elek-

trodem ujem nym ; w ten sposób ty g iel A je s t nietylko zbiornikiem dla glin u i innych ciał stopionych, lecz zarazem je st biegunem ujem nym . B iegu n dodatni stanowią, p ły ty b, rów nież z w ęgla, połączone u góry ż e la z ­ ną obręczą; k ółk o e służy do zaw ieszenia tych p ły t przy pom ocy łańcucha, w ten sp o­

sób, że można j e podnosić, lub opuszczać, stosow nie do potrzeby. D olna część tygla A połączona je st z kanałem bocznym C, zatkanym przy pom ocy sztaby c z węgla.

T y g ie l je st p rzyk ryty płytą grafitow ą, po­

siadającą otw ór do w ęg li, stanow iących b ie­

gun dodatni oraz k ilk a otw orów nn, przez które wrzuca się do w nętrza m ateryjały,

L(1ig. 2. P ie c H e r o u lta w p rz e c ię c iu p io n o w em .

potrzebne do procesu; przez otw ory te w y ­ dostają się rów nież g azy, w ydzielające się podczas roboty, m ianow icie tlenek w ęgla, który spalając się tw o r zy ponad piecem słu p y ognia. A p arat je st iz o lo w a n y od ziem i.

P rzy rospoezęciu roboty wrzuca się do tygla pewną ilość m iedzi i zbliża się do niój elektrod 6; m iedź w przeciągu bardzo krót­

kiego czasu zostaje stopiona. W ów czas w rzucam y do ty g la g lin k ę, która rów nież przechodzi w stan p ły n n y pod działaniem nadm iaru ciep ła , stając się zarazem p rze­

w odnikiem elek tryczn ym . W ted y podno­

sim y p ły ty w ęg lo w e cok olw iek w górę, o ty le tylk o jed n ak , że pozostają one pogrą­

żone w stopionej glince. W ów czas prąd zaczyna roskładać tę ostatnią; tlen w y d zie­

la się przy b iegu n ie dodatnim , spala w ę­

g ie l i utw orzony tlenek w ęgla w ych od zi z pieca; w yd zielon y zaś glin rospuszcza się w dolnej w arstw ie stopionej m iedzi, tw o ­ rząc bronz g lin ow y. Robotę prowadzą bez przerw y, w ypuszczając od czasu do czasu utw orzony bronz nazew nątrz przez kanał C oraz dodając now e ilości m iedzi i g lin k i przez otw ory n.

W sposób wyżej opisany można otrzym y­

wać nietylko alijaż g lin u z m iedzią, lecz z w szelkiem i m etalam i, które n ie ulatniają się przy tem peraturze topliw ości glin k i.

W celu otrzym ania połączenia glin u , m iedzi i krzem u należy tylk o zam iast czystej g lin ­ ki u żyć krzem ianu glin u .

II.

P rzejdźm y teraz do opisu w łasności glinu i bronzu glin ow ego oraz ich zastosow ania.

G lin zew nętrznie je st podobny bardzo do srebra, szczególniej w tedy, k iedy p ow ierz­

chnia je g o je st m atowa. O sięga się to w ten sposób, że przedm iot z g lin u zostaje na krótki przeciąg czasu zanurzony w w odanie sodu oraz starannie w ym yty wodą: wodan sodu rospuszcza częściow o glin i w ten s p o ­ sób ten ostatni przybiera m atow o-srebrny połysk.

G lin je st to m etal nadzw yczaj ciągliw y,

tw ardszy niż cyna, lecz mniej twardy niż

cynk. C iężar w łaściw y lanego g lin u w ynosi

2,64, w alcow anego — 2,7; je st on zatem

3,37 razy lżejszy niż m iedź, 2,95 niż żelazo,

7,3 n iż złoto, 8,5 razy lżejszy niż platyna.

(6)

646 W SZEC H ŚW IA T. Nr 41.

T o p i się przy 700° C. R o zła m w łók n isty, o jed w ab istym p ołysk u . N ajw ażn iejszym je g o przym iotem je st n iezm ien n ość pod w p ływ em różnych o d czy n n ik ó w ch em icz­

nych; pod tym w zględ em zbliża się on do m etali szlach etn ych , m ając tę np. w yższość nad srebrem , że n ie czern ieje pod w pływ em siarkow odoru, k tóry jest p raw ie zaw sze obecnym w atm osferze i pow oduje c z ern ie ­ n ie przedm iotów srebrnych. G lin n ie u tle ­ nia się w cale p rzy zw yk łej tem peraturze na pow ietrzu. K w as azotny, k tóry rospuszcza w iększość m etali ( n iew yłączając sreb ra), nie działa na g lin . R osp u szcza się on tylk o w kw asie solnym i w w odanie sodu. W y ­ trzym ałość k u tego g lin u na zerw an ie w y ­ nosi na m ilim etr k w ad ratow y 27 kg (m ied ź 23 kg, żelazo sztabow e 35 kg). G lin jest zatem m ocn iejszy niż m iedź. Cena 1 kg g lin u w ynosi 20 franków , m ie d z i— 1,40 fr., srebra — 168,6 fr., n ik lu — 6 fr. D o u ż y t­

ku codziennego (np. do n aczyń k u ch en ­ nych) w ażną je s t n iety le w aga, ile objętość m etalu. Otóż, jeżeli porów nam y cen y j e ­ dnakow ych objętości m etali p o w y ższy ch , w ów czas, w sk u tek nadzw yczajnej le k k o śc i glin u , cen y zm ien ią się na k orzyść tego ostatniego; pokaże się, że g lin je s t tylk o 0 20 % droższy n iż m iedź, zaś o 164°/0 tań­

szy niż n ikiel. Stosunek ten zm ieni się jeszcze bardziej na korzyść glin u , je ż e li weźm iem y pod u w a g ę w ielk ą jeg o w y tr z y ­ małość; naczynia g lin o w e m ogą być cieńsze, aniżeli m iedziane.

P rzy ta cza liśm y pow yższe cyfry z tego w zględ u , że g lin praw dopodobn ie zastąpi w p rzyszłości m iedź oraz in n e m etale (cynę np.), używ ane w gosp od arstw ie dom ow em . N aczynia m iedziane w ym agają p obielania 1 są bardzo n ieb esp ieczn e z pow odu tru ją­

cych w łasn ości zw ią zk ó w m iedzi. W n ie ­ których w ypadkach w aga naczyń ma także w ielk ie zn aczen ie, np. w w ojsku; szc z e g ó l­

niej w ostatnich czasach zm n iejszen ie wagi ubrania i rynsztunku żołn ierza stało się rze ­ czą bardzo ważną. D la teg o też w niem iec­

kim in stytu cie ch em iczn o-h igien iczn ym im . Fi-yd. W ilh elm a w B erlinie dr P la g g e p rze­

p row ad ził cały szereg badań nad w p ły w em g lin u na ja d ła i napoje, które zostały bądź przygotow an e, bądź tylk o p rzech ow yw an e w naczyniach g lin o w y c h .

Pi-zytaczam y tutaj w yniki tych badań.

W ed łu g dra P la g g e, sm ak napojów p rze­

chow yw anych w naczyniach z glin u nie u leg a zm ianie. N iek tóre napoje po dłuż- szem staniu m ętnieją; jed n ocześn ie na p o ­ w ierzchni naczynia tw orzą się plam y. K o ­ niak np. w przeciągu 24 godzin w m iejscu ciep łem trzym any, w yw ołu je tw orzenie się czarno-brunatnych plam , sam zaś odbarwia się stopniow o. A n aliza chem iczna w yk a­

zała, że plam y ow e pow stają w skutek tw o ­ rzenia się soli glin ow ej kw asu g a rb n ik o ­ w ego; pow stają zatem w ów czas, kiedy płyn zaw iera sporą ilość garbników . D o takich p ły n ó w naczynia g lin o w e nie nadają się.

K aw a w yw iera w p ły w bardzo nieznacz­

ny. W ino x piw o, odpow iednio do za w a r­

tości kw asów , rospuszczają m inim alne ilości g lin u .

W od a, po dłuższem staniu, tw orzy tw a r­

dy, b iaław y osad; pochodzi on od pewnój ilości krzem ionki, którą zaw sze praw ie za­

w iera w oda naturalna. Podczas d łu giego gotow ania w od y, zaw ierającej dużo żelaza, tw o rzy się na ściankach n aczyn ia czarna w arstw a. Składa się ona z siarku żelaza, u tw orzon ego przez d ziałan ie w ęglan ów i fosforanów żelaza na gips, rospuszczony w w odzie; reakcyja ta ma m iejsce w o b ec­

ności glinu, ten ostatni jed n ak ma tylk o znaczenie pośrednika, lecz sam nie rospusz-' cza się, jest zatem nieszkodliw ym ; naczynie rów nież nie u lega szk od liw ym w pływ om . O w a pow łoka czarna przy dalszem gotow a­

niu znika. Jed zen ia sm ażone i gotow ane w naczyniach g lin ow ych n ie zm ieniają r ó w ­ n ież smaku. Same naczynia w ogóle nie psują się p raw ie w cale. N ależy je czysto utrzym yw ać, przepłókując w odą, od czasu do czasu gorącą wodą z piaskiem .

C iekaw e są rezultaty dośw iadczeń, tyczą­

cych się w p ły w u różnych rostw orów pod­

czas bardzo dłu gotrw ałego gotow an ia na naczynia g lin ow e. R ostw ór soli kuchennej, zaw ierającej '/ 2 - 2 °'0 N a C l, po 24-god zin - nem gotow aniu w naczyniu z glin u , z a w ie­

rał w litrze 25 m iligram ów glin k i; 4 do 6- procentow y rostw ór kw asu octow ego, po 24-godzinnem gotow aniu zaw ierał w litrze 6 0 0 — 700 m g glinki; ju ż gołem okiem m oż­

na było spostrzedz uszk od zen ie naczynia.

Jed n ak że tak skoncentrow ane rostw ory nie

(7)

N r 41. w s z e c h ś w i a t . 647 zdarzają się w praktyce kuchennćj. D z ia ­

łan ie słabszych rostw orów je st o w iele m niejsze oraz nadzw yczaj ciek aw e pod tym w zględem , że przy każdem następującem po sobie użyciu naczynia coraz m niejsze ilości glin u przechodzą do rostw oru.

P ólprocentow e rostw ory kw asu octow ego b yły gotow ane po 6 godzin w jednem i tem samem naczyniu glinow em . P o p rzegoto­

w aniu, p ierw szy rostw ór zaw ierał 43 m ili­

gram y g lin u w litrze, drugi — 36 m g, trze­

ci — 29 m g, piąty — 19 m g, ósm y już tylko 8 m g w litrze. Jed n ocześn ie na p ow ierz­

chni naczynia (w ew n ątrz) tw orzy się n ad ­ zw yczaj trw ała, brunatnaw a pow łoka, sk ła ­ dająca się krzem u i krzem ionki; powstaje ona dlatego, że g lin zaw iera zawsze '/2 do 1 */

2

°/o krzemu. P och od zi to stąd, że do w y­

robu g lin u używ am y g lin k i, którą otrzy­

mują z m inerałów , zaw ierających krzem ion­

kę i tlen ek żelaza. C hem icznie czystój g lin ­ ki otrzym ać nie można, gdyż koszty byłyby zbyt w ielkie. P r z y w ysokićj tem peraturze, jak a ma m iejsce podczas elek trolizy glin k i, w yd zielający się g lin odtlenia naw et krze­

m ionkę oraz tle n e k żelaza, w ydzielony krzem i żelazo zostają rospuszczone przez glin.

P o w y ższa p ow łok a krzem ow a pow oduje zm niejszenie się rospuszczalności glin u , n a ­ czyn ie, je ż e li m ożna tutaj użyć tego wyrazu,

„pobiela” się sam o. D zia ła n ie w ięc róż­

nych p ły n ó w na naczynie g lin o w e zm niej­

sza się stopniow o, aż nareszcie staje się zu ­ pełnie nieznacznem . Próbow ano w p rz e­

ciągu p ew n ego czasu (81 dni) gotow ać ka­

w ę dla w ojska w naczyniach glinow ych.

Ilo ść rospuszczonego glinu, przypadająca na człow iek a dzien n ie, w yn osiła przeciętnie 1 mg.

R easum ując p ow yższe rezultaty, o tr z y ­ mamy następujące w yniki: a) w iększa część ja d e ł i napojów od zia ły w a na glin; b) o d ­

d zia ły w a n ie zm niejsza się coraz bardzićj;

c) ilości g lin u , spożyw ane razem z je d z e ­ niem przez c zło w iek a , w yn oszą dziennie zaled w ie k ilk a m iligram ów .

P ozostaw ało jeszcze zbadać działanie soli g lin o w y ch na organizm ludzki.

W e d łu g dośw iadczeń Siem a, sole g lin u , zastrzyk iw an e w k rew , pow odow ały zatru­

cie, tak jak to się dzieje praw ie ze w szyst- kiem i solam i m etali. Jednakże przyjęte w ew nątrz, zw iązki g lin u są nieszkodliw a, poniew aż nie są pochłaniane przez żołądek oraz kiszki.

W in stytu cie, o którym była mowa, zro ­ biono cały szereg dośw iadczeń nad zw ierzę­

tami, późnićj nad ludźm i. D waj służący laboratoryjni już przeszło od roku spoży­

wają jed zen ia , p rzygotow ane w naczyniach glin ow ych , jed n ak nie zauw ażono, aby to chociażby w najm niejszym stopniu w y w ie ­ rało na nich w p ły w ujem ny, przeciw nie, w yglądają naw et znacznie lepiój.

G lin nadaje się do odlew ania w form y, do kucia, w alcow ania, prasowania; m ożna go rów nież lu tow ać. T e jeg o w łasności zapewniają mu przyszłość w w ielu d zied zi­

nach tech n ik i. W ym ienim y tutaj w ażniej­

sze zastosow ania glinu: do instrum entów i aparatów ch iru rgiczn ych , m atem atycz­

nych, fizycznych, op tyczn ych , do celów m i­

litarnych, w dzied zin ie m aryn ark i '), aero- nautyki; do w yrobu przedm iotów sztuki, w zastępstw ie rogu, kości, drzew a, kauczu­

ku, celu loid u i t. p.

N ie możemy pom inąć m ilczeniem zastoso­

wania g lin u w od lew n iach żelaznych oraz m osiężnych.

P od czas św ieżen ia surow ca na żelazo, lub stal w tłaczane p ow ietrze pow oduje spa­

len ie pew nćj części żelaza; tw orzy się tle ­ nek żelaza, przechodzący do żużla. Część jed n ak tlenku pozostaje w żelazie; ona to utlenia w ęg iel, zaw ierający się w żelazie.

W ten sposób tw orzy się tlen ek węgla, gaz, który, po odlaniu żelaza w form y, tw orzy w od lew ie pęcherze. D la uniknięcia tego dodaw ano do stopionej m asy żelaza m anga­

now ego. W ostatnich czasach z korzyścią zastępują m angan przez glin . P rzy w yso- kiój tem peraturze glin redukuje tlennik ż e ­ laza, a naw et, jak twierdzą niektórzy, tle ­ nek w ęg la , tworząc glinkę; od lew y są w zu ­ pełności jed n olite.

T ak ie samo znaczenie ma g lin przy o d le­

wach z m iedzi lub m osiądzu, redukując tle-

•) J e d n a z w ię k sz y c h fa b ry k m e c h a n ic z n y c h

w Z u r y c h u z b u d o w ała w r. z. s ta te k p a ro w y z g lin u .

O b e cn ie taż f a b ry k a p ró b u je w y ra b ia ć z te g o m e ­

ta lu k o tły do p rz e w o ż e n ia n a fty .

(8)

648 W SZECH ŚW IA T. Nr 41.

nek m iedzi, który, gd yb y p ozostaw ał ros- puszczonym w m iedzi, pow odow ałby zm n iej­

szenie w ytrzym ałości odlew u; przy użyciu g lin u utw orzona g lin k a n ie pozostaje w ew - nętrz stopionój m asy, lecz w y p ły w a na p o ­ w ierzchnię. Z korzyścią rów nież zastoso­

wać się daje g lin ja k o środek rafinujący, podczas przetapiania starćj m iedzi. Do ce­

ló w p o w y ższy ch potrzebna je st bardzo n ie ­ w ielka ilość glin u , '/*— l% o-

D o celów technicznych, ja k to ju ż p o w ie­

dzieliśm y, ważniejszym jest bronz g lin o w y , niż czysty glin .

P od nazw ą bronzu g lin o w eg o rozum ieć n ależy szereg alijażów m iedzi i g lin u , z a ­ w ierających różne zaw artości teg o o sta tn ie­

go, od 3 do 10% przew ażnie.

W yż^j podaliśm y ju ż sposób bespośre- dniego p rzygotow yw an ia bronzu. Jed n ak każda fabryka m oże z łatw ością w yrabiać bronz glin ow y z pożądaną zaw artością g li­

nu, stosow n ie do celu, do jak iego jest p r z e ­ znaczony, a to w ten sposób, że do stopio- nój m iedzi dodaje się g lin w n iew ielk ich kaw ałkach.

B ronz g lin o w y ma to pierw szeń stw o przed alijażam i m iedzi z cyną i cynkiem , że z w ię k ­ szym daleko skutkiem opiera się d ziałaniu atm osfery, w ody oraz w ielu odczynników ; nadto posiada w iększą w ytrzym ałość oraz rościągliw ość. Może on przeto zastąpić z korzyścią w szelk ie inne alijaże. D la po­

rów nania w ytrzym ałości oraz cią g liw o ści różnych gatunków bronzu i innych po­

w szechnie u żyw an ych alijażów , podajem y tutaj w tabliczce rezultaty d ośw iadczeń p.

T etm ajera, prof. politech n ik i w Zurychu.

W y trz y m a ło ś ć w y rażo n o w k ilo g r a m a c h n a mm2, ro śc ią g liw o ść w % .

W y tr z y ­ m a ło ść

R o ś c ią ­ g liw o ś ć

B ro n z g lin o w y , z a w ie ra ­ j ą c y 5 ,5 % g lin u

B ro n z g lin o w y , z a w ie ra ­ ją c y 8 ,6 % g lin u

B ro n z g lin o w y , z a w ie r a ­ ją c y 9 ,0 % g lin u

B ro n z g lin o w y , z a w ie ra ­ j ą c y 10,0% g lin u

40,0 (>4,0

50,0 52,5

57,0 31,7

63,5 11,0

W y trz y ­ m ałość

R o ś c ią ­ g liw o ść

B ro n z glin o w y , z a w ie ra ­

ją c y 11,0% g lin u 68,0 1,5

B ro n z glinow y, z a w ie ra ­

j ą c y 1 1 ,5 % glin u 80,0 0,2

M osiądz g lin o w y , zaw ie­

r a ją c y 1 ,0 % g lin u 40,0 50,0

M o siąd z g lin o w y , zaw ie- rn ją c y 2 ,0 % g lin u

M osiądz g lin o w y , zaw ie­

r a ją c y 3 ,0 % g lin u

48,5 30,0

61,0 7,0

M osiądz g lin o w y , z aw ie­

r a ją c y 4 ,0 % g lin u 69,0 6,8

S ta l la n a do w y ro b u szyn 50,0 20,0

B ro n z m an g a n o w y 25,5 19,0

M e tal D elta 37,5 19,0

S ta l la n a a r m a tn ia 55,0 13,5

B ro n z p o sp o lity 22,5 7,0

Ż elazo lan e 12,5 —

P osiadając w ytrzym ałość w iększą, niż stal, bronz g lin o w y jest tak rościągliw y, że m ożna go kuć, w alcow ać, prasować. Za­

stąpić on p ow in ien żelazo i stal tam, gd zie te ostatnie, z pow odu łatw ości, z ja k ą rd ze­

w ieją, nie mogą być zastosow ane.

N adto zastąpić on pow inien w szelkie inne alijaże w tych w ypadkach, w których je st w ym agana odporność na w p ływ y od czyn n i­

ków chem icznych. A zatem z n iego w yra­

biane być powinny: m achiny górniczo i h u t­

nicze, m achiny i przyrządy dla papierni, browarów; do celów chem icznych i tech ­ nicznych w szelk iego rodzaju; pow inien być stosow an y w marynarce; do w yrobu dział, śrub okrętow ych, k ó ł zęb atych , pudeł ogn iow ych dla lokom otyw , obić ok ręto­

w ych i t. p.

Bronz, zaw ierający 3 do 5% glin u , po­

siada piękny kolor złoty; byw a używ any do w yrobu przedm iotów sztuki; zn alazł także zastosow anie w fabrykach zegarków .

K a ro l R aczkow ski.

(9)

N r 41. W SZECHŚW IAT.

Wegietaryjanizm.

(D o k o ń c ze n ie).

V II.

Ja k widać z p ow yższego, tęgi żołądek i zdrow e kiszki są pierw szym w arunkiem dla tych, k tórzy zam ierzają się żyw ić w y ­ łączn ie straw ą roślinną. Niepom ierną pra­

cą obarczam y tu organy traw ienia, tak, że po dłuższym czasie mogą nam one odm ówić posłuszeństw a. Bądźcobądź w szakże staje się zrozum iałem , że przy odpow iednim w y ­ borze p ożyw ienia roślinnego m oże ono naj­

zupełniej potrzebom organizm u zadosyć uczynić. R yż, kukurydza z dodatkiem ciał białkow ych w postaci m leka lub sera mogą np. doskonale czło w iek a odżyw iać. I w ła­

śnie niektóre narody żyją prawie w yłącznie taką strawą. M ożna także pokryć w ydatki organizm u i utrzym ać go w rów now adze sam em i przetw oram i z mąki pszennej, lub żytnićj (k lu sk i, chleb biały, m akaron), choć tutaj trzeba zw alczać znaczne objętości.

D ok ład n e analizy pokarmu robotnika w ło ­ sk iego, od żyw iającego się sw oją polentą z m ałym dodatkiem sera, dow odzą, że ma on w tej straw ie i ciała b iałk ow e i tłuszcz i w odany w ęgla, choć tych ostatnich nieco zaw iele, p ierw szych zaś nieco zamało; nie n ależy w szakże przypuszczać, ażeby n ie­

w ielk i brak c ia ł białk ow ych bespośrednio niebespieczne m iał pociągać za sobą skutki.

K to w ie naw et, czy przy żyw ien iu się mąką, kartoflami i t. p. przy małej ilości ciał b ia ł­

k ow ych szk o d liw e następstw a wcześniej nie następują z powodu zbytniego obarczenia kiszek nadm ierną pracą. L ecz n ie ulega w ątp liw ości, że bardzo je st trudno robotni­

k ow i w yżyw iać się trudno-straw nem i i mało białka zaw ierającem i ciałam i roślinnem i, jak kartoflami, chlebem razow ym , jarzyn a­

mi, które stanow ią głów n ą straw ę ubogiej ludności.

G dyby jed n ak że w egietaryjan ie naślado­

w ali te ludy, które przew ażnie, lub w y łą c z ­ nie żyw ią się pokarm am i roślinnem i, nie m ożnaby im w ła śc iw ie robić pow ażnych za­

rzutów ze stanow iska fizyjologicznego. Lecz czy to dla oryginalności, czy też dla szcze­

gólnego zam iłow ania do um artw ienia ciała, w egietaryjanin odżyw ia się w łaśnie takiem i pokarm am i, które na punkcie cia ł b ia ł­

kow ych m ożliw ie nieodpow iednio są w y ­ brane.

P rzed laty kilku prof. Voit *) w długim szeregu badań w ystudyjow a! cały bilans dochodów i roschodów w egietaryjanina, który się poddał jego obserwacyjom . B y ł to w średnich latach, n iezb yt usilnie pracu­

jący m ężczyzna, k tóry ju ż oddaw na h o łd o ­ w ał w egietaryjanizm ow i, żyw iąc się w y łą ­ cznie chlebem razow ym , ow ocam i i oliw ą.

Przez czas obserw acyi daw ano mu w do­

k ładnie ważonych ilościach, lecz zaw sze ty ­ le, ile tylk o żądał, chleb t. zw . Grahama, pum pernikel, jabłka, figi, daktyle, pom a­

rańcze i oliw ę. W szy stk ie te pokarm y do­

kładnie analizow ano, ażeby znać zawartość w n ich ciał b iałkow ych, tłuszczu, w odanów w ęgla i wody; a rów nież zbierano mocz i k ał i poddawano je rozbiorow i ch em icz­

nemu.

O tóż przedew szystkiem trzeba zauw ażyć, że człow iek ten praw ie cały dzień b y ł j e ­ dzeniem zajęty; co kilka m inut coś gryźć m usiał, mając zaw sze apetyt. W ażył on 57 kg i dziennie przyjm ow ał 54 g białka, 22 tłu szczu i 557 wodanów w ęgla. W p o ­ karmie tym stosunek białka do bezazo- tow ych części (w od an ów w ęgla) w ynosi 1 : 11,2. Pam iętajm y, że u norm alnie ż y ­ w iącego się (70 kg w ażącego) robotnika ten stosunek (przy 118 g białka, 56 g tłuszczu i 500 g w odanów w ęgla) w ynosi 1 : 5,3. D o ­ dam tu, że japończyk, żyjący strawą roślin ­ ną, lecz oczyw iście n ie z przekonania w e­

gietaryjanin, ja k in n y szereg doświadczeń przekonał, przyjm uje 102 g białka, 17 g tłuszczu i 578 g wodanów w ęgla. Japończyk ten w aży 55 kg, a w straw ie je g o stosunek białka do niebiałka w ynosi 1 :6,1. P o w y ż ­ szych absolutnych liczb nie m ożna bespo­

średnio porów nyw ać ze sobą, w obec n ieje­

dnakow ych ciężarów ciała tych trzech oso- 649

') „ D ie K o st ein ea V e g e ta r iu s “ . Z e its c h rif t fu r

B iologie (K iihno i V o it) XX V, 1888 r., z es zy t I I ,

s tr . 2 3 2 —288.

(10)

650 W SZECH ŚW IA T. N r 41.

bników . L ecz g d y zredukujem y te liczb y : do 100 kg ciężaru ciała, otrzym am y

> ° eS

- > ^ rO

S 'O O) 5 o g « « S S

co ^ be ® *^3 r5

® 3 o ®» o ® ®

£ C2 £ £ -*'£"a 1) dla norm aln robotn. 169 80 714 1: 6,1 2) dla japończyka . . 185 31 1051 1: 5,3 3) dla w egietaryjan in a 95 38 977 1:11,2 D odam je szcze, że ja p o ń czy k , żyw iący się m ałą stosunkow o ilością m ięsa i pokarm am i roślinnem i, m ógł przy ciężarze ciała 50 kg doskonale się utrzym ać, przyjm ując d z ie n ­ nie 90 g białka, 12 tłu szczu i 452 w odanów w ęgla, co obliczone na 100 kg ciała daje 180 g białka, 24 tłu szczu i 904 w odanów w ęgla.

W y n ik a z tego, że w egietu ryjan in , przy tym sam ym ciężarze ciała, przyjm uje w ięcej w odanów węgla, aniżeli jap oń czyk , d odają­

cy do sw ego pokarmu nieco m ięsa, rów nież w ięcej aniżeli robotnik norm alny, lecz nie więcój niż jap oń czyk przy w yłączn ie r o ślin ­ nej straw ie. W egietaryjan in przeto i j a ­ pończyk żyw iący się tylk o roślinam i p o b ie ­ rać muszą w ięcej m ączki an iżeli potrzebaby im b yło przy w iększym d ow ozie białka, aże­

by utrzym ać w norm ie sw e ciało. 'W ten sposób pop ełn iając n iew strz em ięźliw o ść na punkcie źle w y zy sk iw a n y ch w p rzew odzie pokarm owym w od an ów w ęgla, narażają k iszk i na n ieb esp ieczeń stw o. A ż eb y ilo ść potrzebnego tłuszczu m ożliw ie d oprow adzić organizm ow i, w egietaryjan in pić m u siał o liw ę. Co się zaś ty czy c ia ł b ia łk o w y ch , to przyjm ow ał ich tak m ało, że roskład b ia ł­

k a w je g o organizm ie op ad ł p ra w ie do ilo ­ ści roskładającój się podczas głod u .

V I I I .

J e ż e li w egietaryjan ie p ow iadają, że stra­

wa ich ma tę dobrą stron ę, że n ie sp r o w a ­ dza pragnienia, to p rzed ew szystk iem n a le ­ żałoby zapytać, d laczego p ragn ien ie j e s t | szk od liw e, a p ow tóre rozbiorem ch em icz­

nym ich pokarm ów m ożna im dow ieść, że przyjm ują w od y n ie m niej a n iżeli c z ło w ie k ! żyw iący się straw ą m ieszaną. P o k arm y ro­

ślinne w ogóle bardziej są w odniste. C hu­

de m ięso w ołow e zaw iera 72% w ody, lecz ow oce i jarzyn y znacznie więcój jćj z a w ie ­ rają. W rzodkwi je st 95% w ody, w ogór­

kach 96,2% , w jabłkach 82— 85% , śliw ­ kach 8 0 — 85% , w inogronach 79% i t. d.

W egietaryjan ie, ja k w idać, szukają ko­

rzyści swój straw y tam, g d zie jój rzeczy­

w iście niem a, a nie um ieją jćj dopatrzeć tam, g d zie się ona znajduje. N ie m ożna bow iem zap rzeczyć, że w egietaryjanie mają p ew n e zasłu gi ju ż choćby przez to, że w E u ­ ropie środkow ej, gd zie tak rospow szechnio- ne je s t m niem anie, że czło w iek o w i k on iecz­

nie do zdrow ia potrzeba dużych ilości m ię­

sa, obudzili ruch, którego rezultatem je st w niosek p rzeciw n y. Isto tn ie ludzie zam oż­

ni pochłaniają zbyt dużo mięsa. Z w y ło żo ­ nych pow yżej ogólnie zasad żyw ien ia w y ­ nika, że człow iek m ógłby doskonale żyć sa­

mem tłustem m ięsem. L ecz zup ełn ie tak samo, jak takie p ożyw ien ie ju ż z pow odu swój jednostajności nie b y ło b y od p ow ie- dniem — bo fizyjologiczn ie dow iedziono tak­

że, że odm iana w straw ie jest niezbędnym w arunkiem zdrow ia — tak też najzupełniej nie je s t odpow iedniem jednostajne żyw ien ie się roślinam i. C ałe w arstw y ludności w zglę­

dnie n ieźle żyją, przyjm ując ty lk o pokarm y roślinne, a jeżeli szkody im to nie przynosi, to tylk o dlatego, że w pokarm ach tych za­

chow any je st niezbędny stosunek środków pokarm ow ych. P arobcy w górnój B a w a ry i w przyjm ow anych codziennie ilościach m ą­

ki i sm alcu mają 143 g białka, 108 g tłu sz­

czu, 788 g w odanów węgla; ceglarze w łoscy w k ukurydzy i serze przyjm ują d ziennie 167 g białka, 117 tłu szczu i 675 g w odanów w ęgla; a chłopi rum uńscy pracujący na roli i ży w ią cy się kukurydzą i bobem, mają d ziennie 182 g białka, 93 tłuszczu i 968 w odanów w ęgla. W szy scy w ięc oni m ają pokarmu od pow iedniego podostatkiem , a je - żeli n ie jedzą m ięsa, to dlatego tylk o, że nie m ogą za n ie płacić. O ileż w szakże łatw iej byłob y im urozm aicić swój pokarm , g d y b y m ięso spożyw ać m ogli; a przytem , przyjm ując straw ę w m niejszej objętości, n ie w y sta w ia lib y na szw an k organów tra­

w ienia. T o też, je śli pom iniem y w egieta-

ryjanów , to chyba okaże się, że na całym

św iecie każdy j e m ięso, kto może. W ia d o ­

(11)

mo dobrze, że południow e ludy, zam iesz­

kujące pobrzeża morza Śródziem nego, m a ­ ją ce ow oce w nadm iarze, lecz m ało pokar­

mu zw ierzęcego, tak silnie pożądają mięsa, że pożerają k oty, psy, ryby surow e, pająki, naw et szczury. „Tam , gd zie mięsa niem a na stole, dzieje się to tylko z pow odu n ę­

dzy, lecz nie niechęci".

Z tem w szystkiem wątpić nie m ożna, że w ielu w egietaryjanów żyje zdrow o i można- by być skłonnym do tw ierdzenia, że do­

św iadczenia, ja k ie oni na sobie robią, j e ­ dnakże przem aw iają za nimi. L ecz w łaśnie w egietaryjanie nie dokonyw ają na sobie takich d ośw iadczeń, które m o g ły b y orzec o tem , o ile sam o w yrzeczenie się mięsa w p ływ a na popraw ę zdrow ia człow ieka.

P rzew ażna część w egietaryjanów nietylko w yrzeka się m ięsa, lecz i innem i drogam i stara się zb liżyć do „stanu naturalnego”;

dośw iadczenia ich nie są dokonyw ane z n ie­

zbędną w takich razach ścisłością naukową.

W egietaryjan in naraz zapala się do nowój id ei, odrzuca m ięso, tytuń i alkohol, dużo przebyw a na św ieżem pow ietrzu, staje się jesz cze i jageryjan in em , przestaje się bać zim nej w od y i t. d. G dy po tem w szyst­

kiem je st mu lep iej, p rzyp isu je w szystkie poprzednie przykrości m ięsu. D otych czas jedno je st ty lk o d ośw iadczenie porów naw ­ cze, które pozw ala na podstaw ie zasad n au ­ kow ych sądzić o korzyściach czystego we- gietaryjanizm u, m ianow icie cytow an e w y ­ żej badanie Y oita, a ono dow odzi, że praw ­ d ziw y w eg ieta ry ja n in od żyw ia się nieodpo­

w iednio.

I X .

Istn ieje choroba, t. zw. B asedow a, od n azw iska autoi^a, który ją p ierw szy opisał, objaw iająca się w ybałuszeniem g a łek ocz­

nych (exophtalm us), obrzm ieniem gruczołu tarczow ego i nieregularnością czynności serca (arythm ia). N iezn an e są dotychczas dokładnie p rzyczyn y tój choroby, lecz w e­

d łu g w szelk iego praw dopodobieństw a ch o­

dzi tu o zaburzenia w dziedzinie nerwu w sp ółczu ln ego (n. sym pathicus). Rozmai*

tem i starają się zw alczać środkam i tę na szczęście dość rzadką chorobę, lecz n ajczę­

ściej popraw y n ie widać. W ostatnich d o ­ Nr 41.

piero latach sły n n y klinicysta m onachijski prof. Ziem ssen w padł na m yśl odżyw iania chorych takich przew ażnie strawą roślinną i w w ielu wypadkach tą drogą doskonałe otrzym yw ał rezultaty. Ziem ssen opierał się na rospow szechnionem , lecz nieuzasa- dnionem dostatecznie m niem aniu, że pew ne składow e części (w yciągow e) mięsa dzia­

łają niekiedy rosstrajająco na układ ner­

w ow y.

A n i pow yższa m etoda leczenia choroby Basedow a nie m oże jeszcze być uważana za niezawodną, ani też niem a pew nych danych, ażeby istotnie m ięso źle działało na układ n erw ow y. Sam fakt wszakże o tyle zasłu ­ guje na uw agę, że i w egietaryjanie przecie sądzą, że roskiełznanie złych in styn k ­ tów ludzkich ustanie, g d y w yrzeczem y się mięsa, że drapieżność zw ierząt m ięsożer­

nych pochodzi w łaśnie stąd, że m ięso spo­

żyw ają i że k rw iożerczy tygrys staćby się m ógł łagodnym barankiem , gd yb y się tylko udało od zw yczaić go od m ięsa.

Z drugićj strony łatw o zrozum ieć, w jaki sposób m edycyna tą drogą p rzyczyn ić się m oże do pow iększenia zastępu w egietaryja­

nów , rekrutując ich z takich ludzi, którzy nie odróżniają leku od pokarm u. Tak w ięc np. także ludzie, k tórzy przez d łu gi czas cierpią na zaparcie stolca, uciekają się czę­

sto w yłączn ie do straw y roślinnej, której przeczyszczające, a raczej opróżniające k isz­

ki d ziałan ie, wyżój objaśniliśm y. A gd y skutek okazuje się dobry, zaciągają się w szeregi w eg ietaryjan ów , w ystaw iając zn ó w organy traw ienia na inne szkody.

Co do w ielu zresztą innych stron fizyjo- logiczn ego działania straw y roślinnej pozo­

stajem y dotąd w zupełnej ciem ności. P o ­ chodzi to stąd, że g d y w egietaryjanie swój sposób życia w ychw alają nadew szystko i w i­

dzą w nim panaceum na w szelkie d o le g li­

w ości, p rzeciw n icy ich nieraz, na niem niej chw iejnych opierając się podstaw ach, g ro ­ m y rzucają i widzą w szystk o złe w p oży­

w ien iu w egietaryjańskiem . T w ierdzą oni np. ’), że w egietaryjanizm upośledza krew, że rosstraja układ n erw ow y, że usposabia

ł) P o ró w n . d r A. W in c k le r, K r itik des V e g ie ta - r is m u s . B e itra g z u r E r n a h ru n g s fra g e , 1 8 9 1 .

651

W SZECHŚW IAT.

(12)

W SZECH ŚW IAT.

do reum atyzm u, że prow adzi do tw orzen ia się kam ieni nerkow ych, do zw yrod n ien ia tętnic, że zm niejsza oporność na choroby zakaźne i t. d. D la tych w szakże, którzy bez uprzedzenia spraw ę w egietaryjan ów są­

dzą, jasnem je st to, że najpew niej korzyści, w ynikające dla w egietaryjan ów z ich spo­

sobu życia, pochodzą stąd, że praw ie w szy ­ scy oni uw alniają sw e ciało od szk od liw ego w p ływ u alkoholu. P oza tein fizyjologija, ani m edycyna nic na k orzyść w egietaryja- nizm u pow iedzieć nie m oże. J eśli zaś dla fizyjologii nader interesującym je s t faktem , że w yłączna straw a roślinna m oże przy o d ­ pow iednim doborze utrzym ać człow iek a w rów now adze, to z drugiej strony h ig ie ­ na praktyczna w ym agania sw e sform u­

łow ać musi tak, ażeb y cz ło w ie k mniej niż czysty w egietaryjanin przyjm ow ał m ącz­

ki, której przew ód pokarm ow y dobrze w y ­ zyskać nie je st w stanie, a za to w ięcej niż w egietaryjan in pobierał białka. C el zaś ten najłatw iej osięgnąć przez doda­

wanie m ięsa do pokarm ów.

X .

T rudno je st w kilku słow ach osądzić ideę w egietaryjanizm u, a to d latego, że zm ięsza- ne są w niźj najrozm aitsze pierw iastki.

I cała ta kw estyja stała się też w ostatnich czasach niem al artyk u łem w iary, dogm atem 0 który spierać się trudno. M ożna to jasn o dojrzeć, gd y się przegląda czasopism a p o ­ św ięcon e tem u przedm iotow i. A zw łaszcza je st jed en punkt, który tu zaw sze pow raca 1 który w całej spraw ie bodaj czy nie n a j­

w ięk sze spraw ia zam ięszanie. W egietaryja- nie n iek ied y ponad w szy stk ie argum enty staw iają jed en , m ian ow icie, że m y lu d zie nie m am y prawa zabijać zw ierząt. N ie chciałbym punktu tego rozbierać d o k ła ­ dniej, a jed n a k sąd zę, że czy teln ic y pism a przyrodniczego i w tym w z g lęd zie ch cielib y może poznać pogląd czło w iek a rozu m ieją­

cego przyrodę. P rzy to czę tu w ięc na z a ­ k ończenie słow a n au czyciela m ego, prof.

B u n gego:

,,W egietaryjan ie uw ażają za grzech za b i­

janie zw ierząt. O tóż sądzę, że w tym ar­

gum encie je st coś chorob liw ego. N ie c h c ia ł­

bym być w tym w zględ zie źle zrozum ianym : ja najzupełniej podzielam pogląd, że n ależy p ielęgnow ać w spółczucie dla zw ierząt, że w spółczucie dla bliźnich naszych ucierpi tylk o na tem, je ż e li stęp ieje w nas litość dla innych istot czujących. Bynajm niej nie cenię zb yt nisko doniosłości zadań tow a­

rzystw opieki nad zw ierzętam i... L ecz w tych razach, g d zie w spółczucie dla z w ie ­ rząt zachodzi tak daleko, że człow iek a p o ­ św ięcam y zw ierzęciu, tam widzę tylk o cho­

robliw ą sentym entalność. I m uszę to w y ­ p ow iedzieć także w egietaryjanom i p o z o ­ stać przy tem zdaniu, póki nie zostanie do- w iedzionem , że m ięso nie przynosi c z ło w ie ­ kow i żadnój korzyści. J est w tem ten sam k ierunek chorob liw y,k tóry w ystępuje w agi- tacyjach przeciw w iw isekcyjom . I w rze­

czy samój w ielu w egietaryjan ów grom i z a ­ razem w iw isek cyje. F ilozofu ją oni tam skrupulatnie i urzem yśliw ają nad tem, czy mam y prawo m ęczyć zw ierzę. L ecz isto ­ tnie m y, ludzie, nie pow inniśm y tu w cale pytać o to, czy mamy prawo czy nie. P y ­ tanie to ju ż dawno i bez nas postaw ione zostało i brzmi zup ełn ie inaczej. Brzm i ono:

C zy m am y zabijać i m ęczyć, czy też sami mamy być męczeni i zabijani.

„Przyroda p ostaw iła nas pośrodku n ie ­ ubłaganej m orderczej w alki. B ezustannie otoczeni jesteśm y n iezliczonym rojem zw ie­

rząt, których jed yn em je st zadaniem zam ę­

czyć nas na śmierć. C odziennie w id zi­

my, ja k tysiące bliźnich naszych g in ie w najokropniejszych m ęczarniach, pożera­

ni żyw cem przez bezlitosne bestyje. A my m ielibyśm y nie m ieć prawa p ośw ięcić królika, ażeby podejść tych naszych w ro­

gów !

„Życzenie, ażeby w szystk ie istoty czujące ż y ły obok siebie w w iecznym pokoju, je st poprostu bezm yślnością. F aktem jest, że na planecie naszej każde stw orzenie czujące żyje ty lk o kosztem in n ych istot czujących I zw ierzę roślinożerne żyje kosztem innych zw ierząt, gdyż innym odbiera środki istn ie­

nia, pożyw ienie, każąc im m arnie ginąć z głodu. T oż żadna cząstka rośliny nie p o ­ zostaje nie pożartą, ani jed en listek n ie pa­

da na ziem ię, ażeby n ie być pochłoniętym .

C zego nie zjedzą zw ierzęta ssące i ptaki,

pożerają ow ady, co po tych zostaje, zjadają

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przeciw wyraźnej woli tych sfer rząd niemiecki, a tern mniej pruski, nie ośm ieliłby się nigdy z ta k ą zaw ziętością prześladow ać Polaków?. Żaden rząd

działalność uczelni mająca na celudziałalność uczelni mająca na celulepszelepsze usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się

ObjĊtoĞü ostrosáupa prawidáowego trójkątnego ABCS tak jak na rysunku jest równa 72, a promieĔ okrĊgu wpisanego w podstawĊ ABC tego ostrosáupa jest równy 2.. Oblicz tangens

KRYTERIA OCENIANIA ODPOWIEDZI Próbna Matura z OPERONEM Chemia Poziom podstawowy Listopad 2013

SNWļSRSUDZQHQDU\VRZDQLHVFKHPDWXGRĂZLDGF]HQLDSRSUDZQH]DSLVDQLH obserwacji oraz poprawne zapisanie równania reakcji

Schemat rozwiązywania modeli typu Inforum. Źródło:

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

Widoki –rzuty odzwierciedlające zewnętrzny zarys przedmiotu Widok kompletny -odzwierciedla całą powierzchnię przedmiotu... Widoki –rzuty odzwierciedlające zewnętrzny