• Nie Znaleziono Wyników

"Profecja i profesura. Mickiewicz, Michelet i Quinet", Wiktor Weintraub, Warszawa 1975, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 170, 2 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Profecja i profesura. Mickiewicz, Michelet i Quinet", Wiktor Weintraub, Warszawa 1975, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 170, 2 nlb. : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Witkowska

"Profecja i profesura. Mickiewicz,

Michelet i Quinet", Wiktor

Weintraub, Warszawa 1975,

Państwowy Instytut Wydawniczy, ss.

170, 2 nlb. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 68/1, 303-306

(2)

W i k t o r W e i n t r a u b, PROFECJA I PROFESURA. MICKIEWICZ, M I­ CHELET I QUINET. W arszawa 1975. Państw ow y Instytut W ydawniczy, ss. 170, 2 nlb.

Książka poświęcona została w ielkiej trójcy w ykładow ców z Collège de France. Tej trójcy, którą znamy dobrze z pam iątkowego medalu — ozdabia on też okładkę książki W eintrauba — i o której w ie się zarazem, że w ybita na nim inskrypcja

„Ut omnes unum, sin t” trochę na siłę spajała w jedność bynajmniej nietożsam e

style m yślenia i osobowości ludzkie. Parokrotnie próbowano ośw ietlić związki łą ­ czące M ickiewicza z jego francuskim i przyjaciółmi z Collège, ale bodaj dopiero Wiktorowi W eintraubowi udało się zarysować rzeczywistą płaszczyznę podobień­ stwa. Jest nią polskiej proweniencji romantyczny profetyzm. Toteż w centrum za­ interesowań autora odnajdujemy twórcę owej profetycznej szkoły w Collège — Adama Mickiewicza. Dwaj inni prominenci zbuntowanej profesury interesują Weintrauba sub specie związków z polskim w ykładow cą literatur słowiańskich, a zwłaszcza z profetyzm em jako postawą badawczą, stanem ducha, nawet — m e­ todą ekspresji w ykładow ej. Książka bowiem, jak inform uje posłowie, „w yw inęła się” trochę m imochodem w trakcie prac nad rozległym tem atem dotyczącym pro- fetyzm u Mickiewicza.

To pełne wdzięku określenie „wyw inęła się” znakomicie pasuje do klim atu całej książki, w olnej od rygorystycznego napięcia intelektualnych porządków, ja k ­ by rozluźnionej, swobodnie opowiadającej dzieje ni to przyjaźni, ni to w pływów , ni to zależności. A przecież dalekiej od amorfizmu lub dowolności skojarzeń. M yśl przewodnia w ije się i rozwija bardzo precyzyjnie, znacząc swą obecność wśród m eandrów dokum entacyjnych — pozornie mało ważnych i w yjętych ze zorganizo­ w anego system u znaczeń.

Pozornie przecież, bo w ielki urok tej książki polega na odkrywaniu siatki sensów w rozbitej kompozycji fragm entów, których przynależność do pełnych struktur znaczeniowych jest dzisiaj trudna do uchwycenia, a często i wówczas nie rysow ała się wyraziście. Ma bowiem autor rację, gdy podejrzewa, że np. M ichelet nie pojm ow ał jasno, jaki typ w ięzi łączył go z Mickiewiczem, i że najpewniej stan ten w ym ykał się precyzyjnej racjonalizacji. Racjonalizację i w yjaśnianie wnosi dopiero książka Weintrauba, w system ie romantycznego profetyzmu odnajdująca płaszczyznę w spólnoty ludzi o tak różnych ideologiach i postawach filozoficznych jak M ickiew icz-m istyk i racjonalista M ichelet. Toteż studium Profecja w Collège

de France odsłania nie tylko dramatyczne uw ikłanie się M icheleta w prelekcje

paryskie Mickiewicza, fascynację i permanentną z nim i polemikę, ale m ówi za­ razem o tajem nicy oddziaływania M ickiewiczowskiego żywego słow a i osobowości poety-proroka, wieszcza. Książka W eintrauba najbliżej ze znanych mi prac dotyka tajem nicy sukcesu M ickiewicza w Collège, magicznego w pływ u na słuchaczy i p o­ ryw ania za sobą audytorium zniewolonego duchowym autorytetem mówcy, który zdaw ał się być religijnym rewelatorem prawd głębszych niż naukowe.

O czywiście można W eintraubowi postawić zarzut, że nie dość w szechstronnie bada tę skomplikowaną dialektykę związków, że częstokroć ledw ie dotyka sfer zależności w ym agających objaśnienia w szeroko pojętym system ie historii idei. Ile jest tu do zrobienia i do powiedzenia — dowodem książka Marii W odzyńskiej

A d a m Mickiewicz i romantyczna filozofia historii w Collège de France (1976),

gdzie większość zarzutów M icheleta przeciwko M ickiew iczow i sform ułowanych

w Dzienniku zostaje um ieszczona w kontekstach m yślowych obydwu pisarzy i od­ niesiona do ich całościowego system u m yślenia. Uzyskać w ów czas można in tere­ sujący zestaw opozycji w obrębie m yślenia rom antycznego, odsłaniający bogactwo tego prądu, w ielow ariantow ość jego propozycji nawet tam, gdzie postęp wyznaczał ogólny kierunek dążeń.

(3)

A przecież nie chcę sugerować, że książka W odzyńskiej m ówi w ięcej bądź lepiej o m yślow ych perypetiach rom antycznej profesury z Collège de France. Mówi po prostu inaczej i trochę o czym innym . Jest zatem wobec W eintrauba — żeby użyć określenia, którym M ichelet ujm ow ał stosunek do M ickiewicza — „sym etrycz­ na”. W prowadzeniu zaś w yw odów tyleż od W eintraubowskiej przejrzystsza i w y ­ raziściej w okół system u opozycji skonkretyzowana, ile zarazem bardziej schem a­ tyczna i m niej czuła na niuanse spraw y nie zam ykające się ani w świadom ych opozycjach, ani w ogóle w intelektualnej siatce pojęć.

Weintraub bowiem nie zdaje się zmierzać do naukowej obiektyw izacji więzi opartej na zapożyczeniu i negacji. Interesuje go raczej sposób uwew nętrzniania osobowości M ickiewicza i jego idei. Stąd taką rolę w eksplikacjach W eintrauba odgrywają sądy M icheleta o M ickiewiczu człowieku, o sposobie reagow ania na żyw e słow o poety, o w rażliw ości na w erbalizację idei istniejących wraz z tym naddat­ kiem sensów, który wniosło prorocze natchnienie m ówcy, dar profetyczny i pod­ wyższona tem peratura uczuciowa. Toteż najciekaw sze im presje książki Weintrauba odnoszą się do M ickiew iczowskiego sposobu bycia profesorem, rom antycznego stylu wykładu, roli w idow ni-słuchaczy w sw ego rodzaju kolektyw nym przeżyciu em ocjo­ nalnym łączącym w ykładow cę-m aga i słuchaczy-w spółw yznaw ców . A M ichelet był przekaźnikiem tych sądów i nastrojów wprost znakomitym, bo rozum iejącym i wrażliwym , życzliw ym i solidarnym , opornym i krytycznym . Wszakże zawsze praw ie byw ał pokonany przez M ickiew icza-m ówcę, a buntow ał się przeważnie wobec tekstów poddanych lekturze, bardziej zatem oddzielonych od osobowości m ówiącego i jego rom antycznego apostolatu słowa. M ickiewicz w yraził się kiedyś, że lekcje w C ollège traktuje jak pojedynki, idzie na nie z mocnym postanow ie­ niem zabicia przeciwnika. A le słuchacze rekrutow ali się nie tylko z przeciwników, częściej trzeba ich było — jak M icheleta — pozyskać, zdobyć, zmusić do w sp ól­ noty duchowej. W eintraubowska analiza zapisków M icheleta daje w łaśn ie wgląd w ów proceder zdobywania, świadczą one zarazem o niezw ykłej „sile przebicia” M ickiewiczow skiego słow a m ówionego.

Jest zresztą W eintraub znakomitym analitykiem tych przede w szystkim w y ­ pow iedzi M icheleta, w których czuje się opór przeciwko zawłaszczającej potędze M ickiew iczowskiej ekspresji, w których pokonany krytycyzm racjonalisty znowu się budzi i zbiera do ataku. Stąd oksymoroniczna struktura M icheletowskich zdań, pełnych określeń typu „drogi przeciwnik”, odsłaniająca gw ałtow ne napięcie sprzecz­ nych dyspozycji autora, zmieszanej dwoistości jego ocen — w ytw orów zniew olenia i buntu zarazem. U zyskujem y pasjonujący ciąg zm agań z osobowością M ickiewicza i jednocześnie wgląd w tę osobowość, jakże w końcu tajem niczą i mało znaną, jakże zdeformowaną poprzez relacje współczesnych, nie dorastających do zrozu­ m ienia niezw ykłego zjawiska, z którym dane im było obcować — nie dorastających ani wówczas gdy je w ielbili, ani w tedy gdy mu złorzeczyli.

Istnieje wszakże w książce W eintrauba obecność M ickiew icza inaczej pojęta, jakby bardziej zobiektywizowana i w sferze św iatopoglądow ej się zam ykająca. Ten ogląd roli M ickiewicza przynosi studium pt. M ickiewicz w twórczości Miche­

leta, tropiące przecieki idei prelekcyj do tak, zdaw ałoby się, inaczej zorganizowa­

nego św iata m yśli autora Historii re wolu cji francuskiej. W eintraub jest pierwszym badaczem, który przeczytał takie teksty jak Lud czy Kościuszko okiem w yczu­ lonym na w spółkontaktow anie się sensów, nie zaś tylko powierzchownych zbież­ ności. Poniew aż był tutaj detektyw em intelektualnym o w ielkiej dociekliwości, uzyskał w yniki, które z pełną zasadnością pozwalają m ówić o promieniowaniu m yśli M ickiewicza naw et na tak sw oiście M icheletow ski kształt populizmu, za­ barw ionego w Ludzie przejętą od M ickiewicza kategorią barbarzyństwa.

(4)

szłości, które zastępowało konkretność poznania historycznego, ani anty cyw iliza­ cyjnej egzaltacji autora prelekcyj, w ym ierzonej tyleż w progresy bezdusznej tech ­ niki, co w postęp um ysłu ludzkiego. Pochw ała barbarzyństwa wchodziła w bliski kontakt z tym i postaw am i poznawczym i i system em wartości, które M icheleta drażniły i z którym i wprost polem izował w sw ych znakomitych komentarzach czynionych w trakcie lektury prelekcyj M ickiewicza. A wszakże w brew spodzie- waniom przyjm uje pojęcie w spółczesnych barbarzyńców i buduje w ypow iedź o tym zjawisku utrzym aną w aurze em ocjonalnej i w stylistyce bliskiej M ickiewiczowi.

Jego w ypow iedzi na ten tem at są nie tylko konstatacjam i historyka i socjo­ loga współczesności. To w łaściw ie nasycone poezją w yznania rom antyka, czułego na znany już z M ickiewicza zachwyt dla zdobywczej siły m łodości życia, dla tego, co nowe i w ych ylon e ku przyszłości. Oczywiście pojaw i się u M icheleta również kontrast m łodości i starości, zdrowia i choroby, m artwoty i siły instynktu, poezji serca. Barbarzyńcy, dzieci, prostaczkowie to pozytywni bohaterowie kart książki

Lud. Ukochani bohaterowie rom antyków. Uosobienie czystości, pierwotności, uczu­

cia i prawdy. Jak gdyby ponowione m arzenie ludzkości o sobie samej sprzed smutnego sukcesu dojrzałości i zarazem szukanie źródeł optymizmu w tym, co jest projektem, nie zaś dokonaniem, zapowiedzią, nie — spełnieniem .

Optymizm zw iązany z młodością i barbarzyńcami m iał u obydwu m yślicieli barwę nie tylko em ocjonalno-estetyczną. Ta „poezja’’ romantyczna posiadała także wyraźne znamiona ideologiczne. Była sposobem m ówienia o postępie i przyszłości. Ale w tej w łaśn ie sferze, dokonującej przekładu romantycznej m etaforyki na język idei współczesności, poczynają się rysować znaczne różnice m iędzy M iche­ leta i M ickiewicza konkretyzacjami pojęcia barbarzyństwa. Bo dla M icheleta nie Słowianie, lecz lud jest uosobieniem w spółczesnego barbarzyńcy. Rzecz jasna, lud francuski — w szakże nie konstatacja narodowościowa, lecz klasowa ma dla M i­ cheleta znaczenie zasadnicze, rzutujące na w szelkie dalsze społeczne i ideowe skutki posłużenia się pojęciem barbarzyńcy. To bowiem lud posiada siłę i energię młodych barbarzyńców, on zdobędzie Rzym współczesnego św iata pełnego prze­ żytych już stosunków społecznych, w ieje nową energię w całość spraw m iędzy­ ludzkich, od uprawy ziemi po literaturę.

W jakim ś w ięc sensie lud ma do spełnienia misję w św iecie współczesnym i będzie to m isja zbawcza. Jednakże i bohater tych w ielkich społecznych prze­ znaczeń, i cele mu przypisywane, i — w reszcie — przeciwnik, którego ma poko­ nać, mieszczą się w kręgu klasowych, jak mniemam w brew W eintraubowi, kon­ kretyzacji społecznych oraz ideologii wszechwładztwTa ludu w ywiedzionej z r e ­ w olucji francuskiej. N ie ulega chyba w ątpliw ości, że w w yobraźni M icheleta w ielki wulkan rew olucji wyrzucił na powierzchnię wydarzeń także tych nowych bohaterów w spółczesności — ludowych barbarzyńców.

Wszelako nie są to groźni m ściciele krzywdy, lecz kow ale postępu oprom ie­ nieni poezją pracy. Bo M icheletowscy barbarzyńcy to, żeby użyć jego stylu, dzieci pracy posiadające spontaniczny, m oralny i autentyczny kontakt z w ielkim w ar­ sztatem , którym jest dla M icheleta cała rzeczywistość, ale nade w szystko ziemia. Kontakt tych barbarzyńców z ziemią zm ienia się w łaściw ie w romantyczne m iste­ rium oczyszczenia i autentyczności, przywracające św iatu zatraconą przez klasy w yższe m oralno-estetyczną zasadę pracy prostującej stosunki m iędzy człowiekiem a rzeczyw istością.

Jeśli spojrzeć na M icheletowskich barbarzyńców jako na w cielenie rom an­ tycznego m arzenia o autentyczności oraz na romantyczną w ersję m isji zbawczej, w ów czas dystans wobec propozycji M ickiewicza gw ałtow nie m aleje, a barba- rzyńcy-pracow nicy i barbarzyńcy-Słow ianie stają się w ytw oram i podobnej w izji człow ieka i reflek sji o moralnej idei postępu w św iecie rozwiniętej cywilizacji. 20 — P a m ię tn ik L itera ck i 1977, z. 1

(5)

Zarazem zaś toposy ofiarnego prostaczka-Słowianina i ludu-pracow nika, którymi posłużyli się obydwaj pisarze w poszukiwaniu wzorców autentyczności, wskazują na odmienne system y kultur narodowych i odmienne „muzeum w yobraźni” każ­ dego z w ielkich profesorów C ollège de France.

M ichelet lubił akcentować swój racjonalizm i skłonny był traktować go jako istotny w yznacznik w łasnego światopoglądu. A wszakże w ważkich stwierdzeniach dotyczących sposobu w idzenia współczesności i przyszłości bliski okazał się ro­ m antycznemu m esjaniście M ickiew iczowi. Zatem można chyba pozwolić sobie na wniosek, iż w system ie m yślenia Micheleta ważniejszą rolę odgrywały rom an­ tyczne idee polityczne niż w ierność doktrynie filozoficznej.

W M icheletow skim obrazie świata, porządkowanym w edle tych idei, znalazło się w ięc m iejsce na podwójne spotkanie: ze współczesnym i barbarzyńcami i z ich polskim apologetą M ickiewiczem , jednym z w ielkich detronizatorów racjonalizmu.

Książkę W eintrauba dobrze jest odczytać w kontekście Brata A dam a Zofii M akowieckiej (1975), gdzie zgromadzono głosy nie tylko potępień prelekcyj M ickie­ wicza, ale także w ylew y niewiarygodnej pogardy dla skom prom itowanego in te­ lektualnie w ykładow cy w Collège. Św iatło rzucone na tę sprawę od strony Fran­ cuzów, i to Francuzów m iary M icheleta czy Quineta, rozprasza mrok tamtej obskuranckiej zajadłości, w łączając sprawę w ykładów M ickiewicza w naturalny dla niej kontekst europejski: romantycznego stylu w ykładow ego oraz profetyz- mu — jako przęsła łączącego naukę z religią i polityką.

Alina W itkowska

Maria W o d z y ń s k a , ADAM MICKIEWICZ I ROMANTYCZNA FILOZOFIA HISTORII W COLLEGE DE FRANCE. W arszawa 1976. P aństw ow e W ydawnictwo Naukowe, ss. 284.

Cel, jaki autorka sobie postaw iła — prześledzenie w e w zajem nych pow ią­ zaniach romantycznej filozofii historii M ickiewicza, M icheleta i Quineta w latach ich profesury w Collège de France — nie był łatw y. Nie z powodu braku m ate­ riałów. Przeciwnie, można się tu skarżyć raczej na em barras de richesses. A le żaden z trzech pisarzy, którym poświęcona jest książka W odzyńskiej, nie zostaw ił

system atycznego wykładu sw ej filozofii historii. W szyscy trzej w m ówieniu

0 niej chętnie uciekali się do języka zm etaforyzowanego. W szyscy trzej byli ludźmi politycznie zaangażowanym i i nacisk w yw ierany na ich historiozofie przez to zaangażowanie, łącznie ze w zględam i taktycznymi, był niem ały. Dodajmy do tego, że jeden z tej trójcy, Quinet, należy do najmniej zbadanych francuskich pisarzy romantycznych. Przyczyną jest tu zarówno mała czytelność jego literackich u tw o­ rów, jak i nieodpowiedzialność pióra, polotnego, żywego, ale dającego się łatw o ponosić afektom i efektom retorycznym.

Z trudnościami tym i autorka na ogół zwycięsko się uporała. W system atycz­ nej i precyzyjnej analizie potrafiła zrekonstruować w głównych zarysach system y filozofii historii trzech profesorów Collège, pokazać proweniencje tych system ów 1 zanalizować w zajem ne oddziaływ anie, przede w szystkim w pływ y M ickiewicza na jego francuskich kolegów, jak i rozbieżności ich poglądów. To ostatnie zadanie było delikatne i trudne, bo w zapale wspólnej w alki publicystyczno-w ykładow ej oraz w chiaroscuro rom antycznej grandilokwencji rozbieżności te niejednokrotnie zacierały się także i w świadom ości samych pisarzy.

Za szczególnie udany należy uznać pierwszy człon rozdziału 3, traktujący o M icheleta polem ice z tekstem ostatnich dwóch kursów prelekcyj. Polem ika ta,

Cytaty

Powiązane dokumenty

zw łaszcza

O dpow iedź je st

B iologiczne po­ dłoże zachow ania agresyw nego, II.. W spółczesne psychologi­ czne te o rie zachow ania agresyw nego,

[r]

Zaliczenie prawa z rachunku przedpłat na nabycie samochodu do majątku wspólnego małżonków powoduje, że bank obowiązany jest przepisać rachunek przed­ płaty na

szybkie rozliczenie w zajem nych

Do przebiegu zgromadzenia wyborczego stosuje się odpowiednio przepisy regula­ minu w sprawie zasad zwoływania, organizacji i przebiegu obrad zgromadzeń okrę­ gowych

ZOU YU — z racji pełnionej przez siebie funkcji ministerialnej — jest jednocześnie prezesem adwokatury chińskiej, doszło do nawiązania kontaktów osobistych