• Nie Znaleziono Wyników

Dom rodzinny - Dadnuta Daniewska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dom rodzinny - Dadnuta Daniewska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA DANIEWSKA

ur. 1947; Zemborzyce, k. Lublina

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Zemborzyce, dom rodzinny, dzieciństwo

Dom rodzinny

Jak na warunki wiejskie miałam taki bardziej zamożny dom. Moja mama po zamążpójściu dostała go od swoich rodziców. Początkowo był drewniany. W latach 30., kiedy rodzice się pobierali, popularną praktyką było kupowanie takich drewnianych konstrukcji domów w Sobieszczanach. Tam z racji dużej ilości lasów cieśle zajmowali się budową takich konstrukcji. One były gotowe. Oczywiście bez okien, drzwi ani podłóg – te rzeczy były dorabiane później, na miejscu. Nasz dom właśnie stamtąd pochodził. Składał się z sieni, kuchni i dwóch pokoi. Poza tym było takie pomieszczenie, które nazywało się komorą. Tam przechowywano przetwory i potrzebne rzeczy, które powinny być pod ręką. Ganek dodatkowo podnosił rangę tego domu – wyrażał zasobność. Dom był malowany wapnem. Szczeliny między belkami, które przecież nie były idealnie dopasowane do siebie, były wypełnione gliną, co zapewniało izolację. Do lat 50. był pod strzechą, bo innego pokrycia nie znano i nie stosowano. Na początku lat 60. został zadaszony eternitem.

Do domu wchodziło się przez sień, która miała wymiary 3x7 m. W tej sieni stała drabina prowadząca na strych. Tam były różne skarby, jak to w wielu domach. Może nie tyle skarby, co takie „przydaśki”, które się nigdy nikomu nie przydawały, ale były wyniesione na strych na wypadek, gdyby się przydać miały. Były w zasięgu ręki. Z sieni wchodziło się do kuchni – nie było to za wielkie pomieszczenie, ale bardzo ważne. W kuchni koncentrowało się życie. Pamiętam układ mebli w tej kuchni. W rogu po prawej stronie od wejścia była kuchenka węglowa z okapem. Z tym węglem to różnie bywało, nie zawsze rodzice byli w stanie kupić. Wtedy paliło się drewnem, w które rodzice zaopatrywali się, kupując w lesie, chyba kupując. Pamiętam, jak tato stał i rąbał to drewno. Był również taki okres, kiedy opalało się torfem. Tato z innymi sąsiadami jeździł na łąki. Tam były takie miejsca, gdzie wydobywało się torf. To był długi proces – cięło się takie dość duże kostki, składało się je i one schły. Chyba zaczynało się to wczesną wiosną, zaraz po roztopach można było kopać torf. Po

(2)

wysuszeniu tych kostek na łąkach, przywoziło się je do domu i one służyły właśnie do opalania, do ogrzewania domów.

Jak się wychodziło z kuchni, to po prawej stronie był duży pokój, w którym mieszkaliśmy. Ponieważ był duży, bo miał około 25 metrów kwadratowych, zimą był problem z ogrzaniem, więc był to pokój letni. Po lewej stronie był mały pokój, mniej więcej połowa tego dużego pokoju, może trochę więcej – maksymalnie miał 16 metrów kwadratowych. Tam mieszkaliśmy zimą. Mieszkaliśmy, to znaczy: moi rodzice, mój brat i ja.

Ponieważ różnica wieku między mną a bratem wynosiła 14 lat, zawsze mi się wydawało, że mam dwóch ojców – starego i młodego. Urodziłam się dwa lata po powrocie mojego ojca z obozu koncentracyjnego. Był w Oświęcimiu, później w Mauthausen, skąd wrócił w sierpniu 1945 roku. Mój brat, który przeżył wojnę z mamą, był już nastolatkiem jak ojciec wrócił z obozu, także dorastaliśmy tak naprawdę oddzielnie. Młodszy ojciec i starszy ojciec na różne sposoby mnie wychowywali.

Bardziej rygorystyczny był młodszy ojciec. Starszy ojciec, czyli prawdziwy tato, na wiele rzeczy mi pozwalał, które mój brat uważał za niewłaściwe, bo dziewczynka tego robić nie powinna. Na przykład nie powinna być wrzucana do wody, jeździć z chłopakami na rowerach, grać z nimi w piłkę ani palić papierosów w ich towarzystwie.

Ale nie miałam wyboru – byłam jedyną dziewczyną, więc z kim innym miałabym utrzymywać kontakty? Niezależnie od tych dwóch ojców bardzo przyjemnie wspominam dzieciństwo – te wszystkie miejsca i czas spędzony nad rzeką, w domu rodzinnym. Może dlatego, że teraz już jestem w wieku, kiedy ludzie stają się sentymentalni i z takim szczególnym wzruszeniem mówią o czasach dziecięcych, bo to coraz bardziej odległe się staje. Niemniej, nawet gdybym chciała znaleźć coś takiego, co kładłoby cień na moje dzieciństwo, to bym chyba nie znalazła.

Data i miejsce nagrania 2019-06-21, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

A po tym wymiale, jak ja taką właśnie maszynę zastosowałem do przeróbki, to gdy [gruda marglu] została zmielona, to wtedy ona się wymieszała już w całej cegle i taka

Nieraz ja trzy razy podchodziłem do ula, tylko dekiel podniosę, a szarańcza siada i gryzą.. Najgorzej one wtedy gryzą, jak jest

Ja byłam w domu sierot, w sierocińcu i tam było kilkoro dzieci, to znaczy tam była dwunastoletnia dziewczynka, ośmioletni chłopiec i zdaje się tam dziesięcioletnia jeszcze

Studium Dramaturgii Współczesnej, gdzie odbyło się ponad 80 premier tekstów, które poza fachową literaturą, jaką był „Dialog”, nie ukazały się nigdzie więcej i

Słowa kluczowe Chruślanki Józefowskie, Dzierzkowice, II wojna światowa, wyzwolenie, wejście wojsk radzieckich, Rosjanie.. Rosjanie weszli do wsi, ale to była biedna wieś, nie

Jurek mnie zawołał i mówi takim swoim spokojnym głosem: „Proszę pana, niech pan to przeredaguje, niech pan to zmieni, żeby było poprawnie”.. Więc ja się

Przyjechał z zewnątrz człowiek, agent energetyczny, który był wymagany z prawa budowlanego, no i oni byli zdziwieni, że u nas wszędzie w kotłowniach jest taki

Miejsce i czas wydarzeń Mełgiew, dwudziestolecie międzwojenne, PRL Słowa kluczowe muzyka, wesele, zespół weselny, oczepiny.. Wchodziło się na wesele, to