• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina popa z ulicy Lipowej w Lublinie - Helena Świda-Szaciłowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina popa z ulicy Lipowej w Lublinie - Helena Świda-Szaciłowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA ŚWIDA-SZACIŁOWSKA

ur. 1928; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe projekt Lublin. Opowieść o mieście, ulica Lipowa, pop, cmentarz przy ulicy Lipowej, cmentarz prawosławny, cerkiew, ślub

Rodzina popa z ulicy Lipowej w Lublinie

Aleja Lipowa się nazywała. Dochodziło się do cmentarza, ona szła w dół, tak jak teraz idzie, i środkiem była wysepka, na której rosły drzewa. Nie było tych wszystkich bloków na Lipowej, które już od Okopowej się zaczynają. Tam, gdzie jest teraz ten pierwszy blok, róg Okopowej i Lipowej, był jarmarczny plac, tam przyjeżdżały wozy z jakimiś kartoflami, z czymś tam jeszcze, psy się kręciły, biegały koło tych wozów.

Dalej był ogródek i dom popa, bo przecież tu jest cmentarz prawosławny także. Z jego córką chodziłam do szkoły muzycznej i nieraz tam bywaliśmy u nich, bardzo była miła ta pani popadia i ten pop, który się opiekował prawosławnym cmentarzem. W tej chwili wszystko to są bloki, tego dworku nie ma. [To był] taki malutki domek parterowy z ganeczkiem, z ogródkiem. Malutkie takie pokoiki, salonik taki mały. Bardzo był przyjemny, estetyczny domek, może ze trzy-cztery pokoje. Ogródek obok. I dalej już było kierownictwo cmentarza i potem tam dalej szły chyba ogródki. W tej chwili to wszystko jest zabudowane.

[Pop nazywał się] Baranow. [Jego córka] miała na imię Muza, Muza Baranow. Ładna była dziewczyna, ze ślicznym głosem. Wyszła potem za mąż, nie wiem co się z nią stało. Pop był niski dosyć, taki łysawy blondyn, a pani Baranow była taka wysoka, tęga, przystojna, taka typowa Rosjanka, ładna kobieta. I mieli chyba tylko tą Muzę.

Jeszcze była tam taka jej kuzynka, mieszkała z nimi, też ładna dziewczyna. To ładni ludzie są, Rosjanie.

Byłam na ślubie Muzy. To był [19]49, może [19]50 rok. Wtedy się mówiło, że nie chodzi się na inne nabożeństwa, [to] było raczej źle widziane, ale poszłyśmy, całą klasą poszłyśmy. Jedna z nas, zresztą też Rosjanka, śpiewała na chórze ich pieśni, te cerkiewne. To była tak męcząca ceremonia, po dwóch godzinach byłyśmy zupełnie omdlałe, dziwiłyśmy się jak oni mogą wytrzymać – ona i ten jej mąż – z nakładaniem tych koron. [Pamiętam] cały ten ołtarz, te carskie wrota. Myśmy pierwszy raz wtedy w tej cerkwi były – tej cerkwi na Ruskiej. Później jeszcze chyba byłam w cerkiewce

(2)

malutkiej, starej, ale w Polsce byłam chyba tylko raz w cerkwi, właśnie na tym jej ślubie. Dokładnie tej ceremonii sobie nie przypomnę, ale wiem, że bardzo była długa i uroczysta. Trzy nasze śluby byłyby zawarte w ciągu tego czasu przypuszczam, bardzo było długo. [Cerkiew miała] dużo złoceń, bardzo jasna, bardzo złocona, bardzo dużo takiego blichtru. Nie była duża, obszerna. [Była masa] tych świec, bo w cerkwi to świece przede wszystkim i takie mam wrażenie tej jasności. [I taka]

pompatyczność pewna, oni mają takie troszeczkę spektakularne, troszeczkę pokazowe te uroczystości, ceremonialne.

Data i miejsce nagrania 2005-10-21, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tam, gdzie dziś stoi Media Markt, teren był pusty.. Tam, gdzie dziś stoi Media Markt, teren

Świdnik, tam było lotnisko, ale myśmy daleko nie chodzili, tylko do lasu jeździliśmy z brzegu, na świeże powietrze, tak zwane, bo to pod okupacją.. Jadąc tą platformą,

Był wtedy dyrektor [Andrzej] Cwojdziński i dyrektor [Karol] Strzempa, on się właściwie nazywał Anbild, zdaje się, że on uważał się za Niemca w ogóle, ale takie śląskie

Później miałam pierwsze audycje w radiu w Warszawie i to wtedy były audycje na żywo, nie nagrywali na żadną taśmę, tylko na żywo się śpiewało.. Jak się zaśpiewało, tak

A potem bardzo prędko zrobili ten plac, nazywał się plac Zebrań Ludowych, teraz się nazywa Zamkowy. Tam robili różne wiece, spędzali ludzi do protestów przeciwko

[Cmentarz] niewiele się zmienił, dlatego że w tej chwili nie chowa się już na nim ludzi, on jest zamknięty, ale nie było tej całej [jednej] części, tu był wszystko

To jest stary budynek, on został sprzed wojny, tylko teraz dobudowali tę część, która jest przy ulicy Peowiaków, taki ten blok osobny, gdzie mają tam zdaje się biura..

I otoczony był KUL kordonem [milicji], właśnie mój syn nie mógł wtedy wyjść, i wyłapywali studentów, tam najróżniejsze rzeczy się działy, za warkocze