• Nie Znaleziono Wyników

Medycyna i Przyroda. [R. 1], nr 3 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Medycyna i Przyroda. [R. 1], nr 3 (1937)"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

r ? /

I r e s c n u m e r u :

Proł. Dr. I. K. P a r n a s (Lw ów ) Dzie je o d k ry c ia w ita­

mino C.

Irene C u r i e - Joliot (P a ris) Jqdra atom ow e, a p r o ­ m ien io tw ó rcz e w ła sn o ści materii. (Przełoży! doc. Dr. C.

Pawłowski).

D. A d l e r s b e r g M. D. ( N e w - Y o r k ) Z a g a d n i e n i a w s p ó ł ­ c z e s n e g o leczenia cukrzycy.

Dr. K. C z y ż e w s k i ( D r o h o b y c z ) W a l k a z bólem.

Mjr. Dr. St. K o n o p k a ( W a r s z a w a ) K a r o l K a c z k o w sk i, g e n e r a ł sz t a b s -le k a rz W o j s k a P o ls k ie g o (w zwiqzku z wystawq urzqdzonq ku jego czci w Centrum W yszkolenia Sanitarnego w W arszawie).

Dr. Fr. Ł u k a s z c z y k ( W a r s z a w a ) O o b e cn y m leczeniu n o w o t w o r ó w złośliwych.

Dr. M a r e k Lewenfisz (Łódź) P r z y p a d e k c h o ro b y R e c k l in g h a u s e n a (Osteodystrophia generalisata Reckling- hauseni).

L e k a r z M a k s y m i l i a n K u r z r o k (f r u s k a w ie c ) ...O 2 7 6 m e tró w od szczytu M o u n t Everest (Hugh Ruttledge

— odczyt — w ywiad redakcyjny — ksiqżka).

Prof. Dr. A. B e d n a r s k i (L w ów ) O d a w n y c h o k u l a ­ rach (fot. dr. L. Zaturski).

D r Levy Lenz ( K a i r o ) O p e r a c j e kosm e ty czn e

Dr. W i e s ł a w S. H o ło b u t ( W a r s z a w a ) Z z a g a d n ie ń lecznictwa tranem.

D o c e n t dr. A. S a b a t o w s k i (L w ó w ) P ie rw sz y m ię d z y ­ n a r o d o w y k o n g r e s u z d ro w is k w Budapeszcie.

Dr. Z. S z y m o ń s k i ( C z a r n i e c k a G ó r a ) Z y c ie i o b y ­ czaje indian p e r u a ń sk ic h

Dr. W. G e m s k i (L w ó w ) D n a .

J. Toutain (Paris) O k on solida cję p ra s y naukowej.

W y d a w n ic t w a , ksiqżki, publikacje. M o n o g r a f i a szpitala im, K a r o l a i M a r i i (dział redakcyjny).

K ron ika .

Z ż ycia n a u k o w e g o .

O k ł a d k a : 1) F ra g m e n t o b r a z u W. W in t e r o w s k ie g o p r z e d s ta w ia jq c e g o g e n e r a ł sztab s - le k a rz a W . P.

K. K a c z k o w s k i e g o p o d c z a s w alk na o k o p a c h W a r ­ s z a w y w r. 1 8 3 1 . 2) Tłok do pieczęci i odcisk pieczęci g e n e r a ł s z ta b s-le k a rz a W . P. Z r. 1 8 3 1 .

C e n a egz. Zł. 1.20-

(3)

M E D Y C Y N A i P R Z Y R O D A

GRUDZIEŃ 1937 Nr. 3

D z i e j e o d k r y c i a w i ł a m i n u C.

Prof. Dr. I. K. P A R N A S (lwów).

Piękna fotografia koszyka papryki, umieszczona przez profesora F. Groera w zeszycie październikowym

„Medycyny i Przyrody", przypomniała nam dzieje od­

krycia witaminu C przez węgierskiego biochemika Alberta Szent-Gyórgyi').

W kilka tygodni później A. Szent-Gyórgyi otrzymał za to odkrycie (dokonane w roku 1932) nagrodę Nobla z dziedziny medycyny i fizjologii. Decyzja Instytutu Karolińskiego w Sztokholmie, który nadaje nagrodę No­

bla z dziedziny medycyny, spotka się niewątpliwie z uznaniem, bowiem wśród licznych prac z pogranicza chemii i medycyny, które w ciągu ostatniego dziesięcio­

lecia zasłużyły na uznanie i nagrody, odkrycie witaminu C odznacza się nie tylko doniosłością teoretyczną i prak­

tyczną; i nie tylko ten szczegół jest tak wysoce ważny, że witamin C był pierwszym ciałem z grupy witaminów, które wyodrębniono w stanie czystym i sporządzono w drodze syntezy; ale historia odkrycia witaminu C wykazuje w wyższym stopniu, aniżeli dzie­

je wielu innych ważnych odkryć, dokonanych w na­

szych czasach pracy badawczej raczej kolektywnej, zna­

miona genialnego czynu jednostki. _ Poszukiwania leku przeciws^korbutowego sięgają początków wieku XVIII. Kiedy w naszej dobie, począw­

szy od prac Norwegów Holsta i Fróhlicha (1907— 1912) rozpoczętoprace eksperymentalne nad szkorbutem, wy- wywoływanym u morskiej świnki przez pozbawienie jej pokarmu tych samych, składników, których brak w po­

karmie ludzkim wywołuje szkorbut, a więc świeżych liści, traw, łodygi, wtedy doświadczenia tych i wielu innych autorów potwierdziły wyniki, które osiągali i opisali w wieku XVIII lekarze wojskowi i kapitanowie okrętów. Takie doświadczenie wykonał nip. Lind w ro­

ku 1747 na dwunastu marynarzach okrętu angielskiego

„Talisbury", chorych na gnilec, którym podawano jedna­

kową dietę z różnymi dodatkami; dodatki te, z których każdy dawano dwu chorym, składały się z rozcieńczo­

nego kwasu siarkowego, zażywanego i używanego do płukania ust, octu, wody morskiej, jako środka prze­

czyszczającego, jabłecznika, pewnej mikstury balsami- nów i wreszcie, dla dwu marynarzy, z dwu pomarańcz oraz jednej cytryny dziennie. W ynik doświadczenia jest zupełnie jasny.' Owoce przywróciły chorym zupełnie zdrowie, jabłecznik i płukanie kwasem siarkowym tro­

szkę tylko poprawiły stan jamy ustnej. Że żadne lekar­

stwa poza świeżymi owocami i jarzynami nie pomaga­

*) Albert Szent Gyfiruyi, ur. 1893, od r. 1931 profesor cbetnii lekarskiej Uniwersytetu w S s e u e d .

ją na szkorbut, to było rzeczą w wieku XVIII dokład­

nie znaną.

Ważne doświadczenia pracowni Holsta, które wy­

kazały, że bezskuteczne, jako czynnik przeciwszkorbu- towy nasiona zbożowe i motylkowate można zamienić w znakomity czynnik przeciwszkorbutowy przez podda­

nie ich kiełkowaniu. Doświadczenia te były uważane za wielki postęp, także pod względem praktycznym, gdyż sposób ten umożliwia otrzymanie czynnika chroniącego przed szkorbutem w warunkach, w których uzyskanie owoców i jarzynjest niemożliwe; rzecz ważna na północy i w oblężonych lub w inny sposób odciętych skupieniach ludzkich. Później okazało się, że ta metoda była już kie­

dyś znana w marynarce angielskiej, stosowano ją już w r. 1782, a opisał ją lekarz marynarki C. Curtis w ro­

ku 1807.

W okresie badań nad witaminami, ustalono warto­

ści przeclwszkorbutowe bardzo licznych materiałów spożywczych. Stwierdzono, jak je trzeba konserwować, ażeby uniknąć zniszczenia czynnika przeciwszkorbuto- wajgo; ale bardzo liczne badania, zmierzające do w y­

odrębnienia ciała działającego, nie doprowadziły do do­

datnich wyników. Autorytatywne sprawozdanie Komi­

tetu Witaminowego Głównej Rady Badań Lekarskich w Anglii, wydane w r. 1932, zawiera w ustępie, nazwa­

nym skromnie „zagęszczenie witaminu C“, wyniki, wła­

ściwie błahe, ale w czasie, kiedy to sprawozdanie się ukazało, odkrycie Szent Gyórgyi‘ego było już dokona­

ne. Drogi które badacza do tego odkrycia doprowadziły były jednak tak oddalone od głównych dróg badań nad witaminem C, że były podówczas nieznane tym, którzy ś się tym przedmiotem zajmowali

Młody węgierski uczony, pracujący w r. 1928 w pra­

cow ni biochemicznej w Cambridge, nad składnikami kory nadnercza, zauważył, że w korze nadnercza jest zawan^rJakiś czynnik, redukujący roztwory srebrowe;

poszukujftfe ciała redukującego, zdołał je wyosobnić w stanie chemicznie czystym i rozpoznać jego przyna­

leżność do grupy cukrowców. Ciało redukujące z kory nadnercza należało — tak się wtedy zdawało — do gru­

py kwasów uronowych, więc do tych ciał, do których należy wydalany w moczu kwas glukuronowy. Poszu­

kując innych źródeł tego ciała, Szent Gyorgyi zdołał wyodrębnić je również i z soku cytrynowego; rzecz ciekawa, że ani autor, ani nikt inny nie dopatrywał się wtedy możliwości, że owe ciało mogłoby być czynni­

kiem przeciwszkorbutowyin. Szent Gyórgyi był przeko­

nany, że ma do czynienia z jakimś związkiem bardzo ważnym w gospodarce ustrojowej, może czynnikiem hormonalnym, a może ważnym czynnikiem oksydoreduk-

(4)

Albert Szent G y ó rg yi Szent G yórgyi*.Fotografia grupy profesorów wydziału lekarskiego w ykonana w Szegedzie przy sposobności cyklu w ykładów w ygłoszonych tam przez pro­

fesora Groera.

cyjnym. działającym w utlenianiach i redukcjach tkan­

kowych; prace Szent Gyórgyi‘ego poprzednie zajmowa­

ły się głównie mechanizmem utleniań i redukcji tkan­

kowych . W r. 1929 Szent Gyórgyi opuścił Cambridge i pracując następnie w pracowniach kliniki Mayo w Ro­

chester w Ameryce, sporządził sobie — z. dostępnego tam obficiej materiału nadnerczowego, dwadzieściakil- ka gramów tej substancji redukującej i z tym materia­

łem powrócił do ojczyzny, gdzie otrzymał katedrę che­

mii lekarskiej w Uniwersytecie w Szeged. Szent Gyór­

gyi był już wtedy znanym i cenionym badaczem, jego wielką zasługą było odkrycie — wspólnie z Drurym — działania sercowego kwasu adenilowego, odkrytego w r. 1927 przez G. Embdena, a udostępnionego później medycynie praktycznej przez P. Osterna.

W czerwcu 1932, ukazała się notatka Szent Gyor- gy‘ego, w której autor stwierdził, źe jego kwas urono- wy u świnek kontrolnych w doświadczeniu na morskich świnkach, zapobiega wystąpieniu szkorbutu przy diecie, która wywoływała niechybnie tę chorobę. Ponieważ ma­

teriał chroniący nie pochodził z cytryn, tylko z nadner­

czy, przeto nie mogło być wątpliwości, że efekt jest wy­

wołany przez substancję samą, a nie przez zawleczone z soku cytrynowego zanieczyszczenia i, że kwas urono- wy jest witaminem C. Po początkowym krótkim okresie wątpliwości, potwierdzono w różnych pracowniach od­

krycie Szent Gyórgyi‘ego, także w doświadczeniach, w których użyto kwasu uronowego, wyodrębnionego z cytryn i stwierdzono, że czynnik przeciwszkorbuto- wy jest faktycznie nagromadzony' w korze nadnerczy zwierząt zdrowych, a brakuje go w tymże narządzie u zwierząt chorych ną gnilec. I wtedy Szent Gyórgyi dokonał drugiego odkrycia w tej samej dziedzinie, stwierdzając, że najobfitszym źródłem czynnika prze-

ciwszkorbutowego — (Szent Gyórgyi nazwał go kwa­

sem askorbinowym) — jest młody owoc papryki. Sze­

ged, gdzie objął katedrę, leży w centrum tych rejonów na Węgrzech, w których jest skupiona uprawa papry­

ki, a zielone torebki papryki zawierają kwas askorbino­

wy nie tylko obficiej, aniżeli jakikolwiek materiał zwie­

rzęcy lub roślinny, ale ponadto bez towarzyszących ciał takich, które utrudniają wyodrębnienie kwasu askorbi­

nowego, naprzyikład z soku cytrynowego. Uzyskawszy poparcie władz, Szent Gyórgyi sporządził z papryki bardzo rychło około 1 kg kwasu askorbinowego, czy­

stego witaminu C, i postąpił z tym materiałem w spo­

sób, który wzbudził podziw dla strony etycznej bada­

cza. Szent Gyórgyi oddał swój materiał chemikom, któ­

rzy w dziedzinie prac badawczych nad cukrowcami są największymi powagami, celem szybkiego przeprowa­

dzenia badań nad budową chemiczną kwasu askorbino­

wego i przeprowadzenia syntezy tego ciała. Przed upływem roku zadanie to było rozwiązane. Haworth i Hirst w Manchester, oraz Reichstein i Griissner w Zu­

rychu nie tylko wyjaśnili budowę kwasu askorbinowe­

go, ale dokonali syntezy tego ciała przy pomocy metod, które umożliwiają tanią produkcję kwasu askorbinowe­

go w dowolnych ilościach. Materiałem pierwszym jest przy tym bądź to glikoza (cukier gronowy) bądź też ł _ ksyloza, którą -można otrzymać ze słomy *).

Z udostępnieniem na dowolną skalę kwasu askorbi­

nowego groza szkorbutu i choroby Barlowa jest zaże­

gnana. Kwas askorbinowy wszedł w Materia Medica.

i jego zastosowanie w medycynie z każdym rokiem wzrasta. Zaczynamy także rozumieć rolę kwasu askor­

binowego, jako czynnika oksydoredukcyjnego w prze­

mianie tkankowej; tej roli, na którą Szent Gyórgyi zwrócił uwagę wtedy, kiedy jeszcze nie wiedział, że ciało, które badał, jest czynnikiem przeciwszkorbuto- wym. Szczęśliwe odkrycie, genialne zrozumienie i wy­

korzystanie zbiegów okoliczności, rozwiązało od stro­

ny chemicznej zagadnienie czynnika przeciwszkorbuto- wego, i zapoczątkowało w tej dziedzinie nowy okres prac fizjologicznych, farmakologicznych i lecznictwa, w których pracuje się odtąd określoną, wyjaśnioną w swej budowie, dostępną jednostką chemiczną.

•*) W sprawie chemii kwasu askorbinowego odsyłamy do artykułu o W itam inach B o l e s ł a w a S k a r ż y ń ­ s k i e g o w Chemii Fizjologicznej, wydanej pod redakcją J. K. P a r n a s a, tom II. str. 337 i następujące. (W arsza­

wa. 1937).

(5)

Zdjęcia Wilsonowskie, w y­

konane w Instytucie Rado­

wym im. M . Skłodowskiej- Curie

Fot. 1. Promienie Of , wysyłane ze źródła promie­

niotwórczego umieszczonego w dolnej czę­

ści komory.

Fot. 3. Tory czgstek J\ ciała promieniotwórczego. Fot. 4. Wtórne promienie fi pow*ta[qee pod wpły­

wem promieni \ . R odzaj p ro m ie n io w a n i!, wy­

syłanego przez clata prom ie­

niotwórcze, mote być łatwo zbadany za pom ocą w spania­

lej metody W ilsona, która polega na uwidocznieniu to­

rów poszczególnych cząste­

czek, wysyłanych przez te ciała. Tory te zaznaczają sic w postaci cienkich llnlj utw o­

rzonych i drobnych kropelek pary, skroplonej podczas roz­

prężenia powietrza w komo­

rze jo nizacy jnej. Cząstki silnie jonizujące powietrze w zd łu f swego toru, d aj* gru­

be linie ciągłe; cząstki wy­

w ołuj q znacznie słabszą jo n i­

zacje I dają linie przeryw a­

ne, składające się z drobnych kropelek.

Fot. 2. Tory czqstek c(, wyrzucanych z atomów gazu promieniotwórczego (radonu), wypeł-

niajgeego komorę jonizacyjng.

a p r o m i e n i o t w ó r c z e w ł a s n o ś c i m a t e r i i . J q d r a a t o m o w e ,

IRENE JO IIO T -C U R IE (Paris).

Stały rozwój chemii w ubiegłym stuleciu doprowa­

dził do wniosku, że materia otaczająca nas jest utwo­

rzona ze stosunkowo niewielkiej liczby pierwiastków, mniej niż 92; przez łączenie atomów tych pierwiastków, które są najdrobniejszymi cząsteczkami materii, można otrzymać wszystkie związki chemiczne, a nawet ciała, o bardzo złożonej budowie, których składu chemiczne­

go częstokroć nie znamy.

Ze stosunków ilościowych, w jakich różne pierwiast­

ki mogą wstępować ze sobą w związki chemiczne, w y­

znaczono masy atomowe, które powinny być propor­

cjonalnymi do rzeczywistych mas atomów; aby uniknąć

jednak używania nadzwyczaj małych liczb, które w y­

rażałyby rzeczywiste masy tych atomów, obrano za jednostkę tych mas masę najlżejszego atomu, wodoru;

masa ta jest zbliżoną do jedności. Masy innych atomów są więc w większości przypadków wielokrotnością jed­

ności.

Wszystkie reakcje chemiczne nawet najwięcej zło­

żone, jakie możemy dokonać nad pierwiastkami, ulega­

ją prawu zachowania masy, i to nie tylko w zastosowa­

niu do całkowitej masy rozważanej materii, ale 1 do ma­

sy każdego poszczególnego pierwiastka. Jeżeli, naprzy- kład, wprowadzamy w związek chemiczny 1 gr czystej

(6)

Fot 5. Fot. 6.

Zdjęcia stereoskopowe Blacketta.

Fot. 5. Zderzenia czq stek d r jqdrami wodorowymi. Fot. 6.

Zderzenie cząstek <X z jądrami tlenu. Końce torów niekiedy sq silnie zakrzywione, niekiedy dajq rozgałęzienie w postaci dwuch linii tworzqcych mniejszy lub większy kqt. Linie te sq

torami czqstki i odrzuconego jqdra

miedzi, to zawsze, przynajmniej z teoretycznego punk­

tu widzenia, powinniśmy odnaleźć ten gram, niezależ­

nie od tego przez jaką serię chemicznych reakcyj prze­

szedł ten pierwiastek.

Już nieraz dawniej usiłowano dokonać przekształce­

nia pierwiastków, czyli przemianę jednego z pierwiast­

ków w jakiś inny pierwiastek; jednak próby zawsze za­

wodziły. Wobec tego przyjęto, jako podstawowe pra­

wo, że przekształcenie materii nie może być wykonane zwykłymi środkami, jakimi dysponuje chemia i fizyka;

zachowanie masy każdego pierwiastka powinno mieć miejsce we wszystkich doświadczeniach, wykonanych w ścisłych warunkach. Stałość atomu jest więc bardzo wielka: atomy przeciwstawiają się bardzo silnym dzia­

łaniom termicznym, nie ulegają potężnym prądom elek­

trycznym i nie poddają się innym czynnikom zewnętrz­

nym, które mogą wywierać znaczny wpływ na całość materii.

Odkrycie promieniotwórczości w roku 1896 przez Becquerela, następnie wykrycie pierwiastków promie­

niotwórczych przez Piotra i Marię Curie, zmieniły po­

gląd o stałości atomów. Stwierdzono bowiem, że pewne pierwiastki wysyłają samoczynnie promieniowanie o własnościach jonizacyjnych. Te promieniowania są obdarzone bardzo znaczną energią, która jest wyzwala­

na z bardzo małych obszarów o wymiarach atomowych.

Czy nie jest zadziwiającym, że te promieniowania skła­

dające się z cząstek alfa, z cząsteczek beta o wymiarach Fot. 7 i 8. Siady protonów wyrzuconych z warstwy parafiny (po­

zioma płytko) pod wpływem neutronów. Źródło neutronów (Po + Be) było umieszczone w dolnej części fotografii. (Fot.

Joliot-Curie).

Fot. 9. Para elektronowa powstała wskutek materializacji fotonu.

Promień J skierowany do góry. Tory elektronu 1 pozitrony sq zakrzywione w stronę przeciwnq pod wpływem pola magnetycz­

nego. (Fot. Joliot-Curle).

Fot. 7. Fot. 8. Fot. 9.

atomu, niosą ze sobą energię wielokrotnie większą od energii cząsteczek gazowych, ożywionych ruchem ter­

micznym! Energie tych cząsteczek są również znacz­

nie większe od energii reakcji chemicznych, obliczonych w odniesieniu do poszczególnych cząsteczek.

Ciała promieniotwórcze wysyłają trzy rodzaje pro­

mieni: 1) promieniowanie alfa, są to atomy helu o pod­

wójnym naboju dodatnim, posiadające prędkości rzędu dziesiątków tysięcy kilometrów na sekundę; 2) promie­

niowanie beta są elektrony, poruszające się z prędko­

ściami, sięgającymi niekiedy prędkości światła; 3) pro­

mienie gama, są to promienie elektro-magnetyczne, o naturze podobnej do promieni świetlnych i promieni rentgenowskich, ale o znacznie większej przenikliwości.

Promieniowanie te można wykryć przez jonizacje, lub przez wiele innych efektów, w pierwszym rzędzie efek­

tów fizycznych, naprzykład przez zabarwienia lub świe­

cenia różnych ciał, wywoływane przez te promienie, poza tym, dzięki efektom biologicznym, które również często występują.

Emisja cząstki alfa, jak też cząstki beta zachodzi wówczas, gdy atomy pierwiastków promieniotwór­

czych ulegają eksplozji: atom wyrzucając cząstkę, do­

znaje zasadniczej przemiany.

Wszystkie pierwiastki chemiczne, dają się uszerego­

wać w układzie Mendelejewa, który wskazuje na pew­

ną powtarzalność własności chemicznych i fizycznych w szeregu pierwiastków chemicznych. Każdy ze zna­

nych 92 pierwiastków zajmuje określone miejsce w tym układzie periodycznym, Po odkryciu polonu i radu przez Piotra i Marię Curie, znaleziono cały szereg innych pierwiastków promieniotwórczych, w liczbie przeszło 30; i te nowe pierwiastki udało się rozmieścić w ukła­

dzie periodycznym, dzięki wykryciu nowej własności pierwiastków — izotopii, o której mowa będzie niżej.

Pierwiastki promieniotwórcze, za wyjątkiem swych promieniotwórczych własności, zachowują się podob­

nie do zwykłych pierwiastków; a mianowicie, atomy tych pierwiastków, o ile one nie eskplodują i nie wyrzu­

cają cząstki alfa lub beta, posiadają zupełnie określone fizyczne i chemiczne cechy. W chwili rozpadu, a więc przy wyrzucaniu cząstki alfa lub beta. które zachodzi z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem, atom przeistacza się w całkiem inny atom; naprzykład, atom radu może rozpaść się na cząstkę alfa i resztę atomo­

wą, która będzie stanowić nowy atom, atom radonu;

własności chemiczne tego pierwiastka są całkiem od­

mienne od własności atomu radu; rad jest wyższym ho- mologem baru, wówczas gdy radon ma własności gazu szlachetnego. Emisja cząstki alfa spowoduje przemianę atomową.

Emisja cząstki beta również jest związana z prze­

kształceniem się atomu, który zmienia swoje chemicz­

ne własności i przeistacza się w całkiem inny atom.

Widzimy więc, że,-o ile my sami nie jesteśmy w sta­

nie dokonać za pomocą zwykłych chemicznych i fizycz­

nych procesów przemiany pierwiastków, natura może jednak to uczynić. Ciała promieniotwórcze są to ciała, które ulegają samorzutnej przemianie z mniejszą lub większą prędkością, zależnie od rodzaju pierwiastka.

Niektóre pierwiastki rozpadają się do połowy w okre­

sie ułamka sekundy, inne zaś zanikają do połowy w cią­

gu godzin, dni, lat a nawet milionów lat; wynika z tego, że rozpad różnych pierwiastków zmienia się w szero­

kich granicach. Prawdopodobieństwo rozpadu, które jest miarą trwałości atomu, stanowi zasadniczą cechę atomów promieniotwórczych; nie jesteśmy w stanie

4

(7)

zmienić ją nawet najpotężniejszymi środkami, jakimi obecnie rozporządzamy. Każdy pierwiastek promienio­

twórczy posiada zupełnie określoną prędkość przemia­

ny, która jest tak stalą, jak istnienie zwykłego pier­

wiastka.

Promieniotwórczość wskazała nam sposoby do opa­

nowania zjawisk jądrowych; wykorzystaliśmy w tym celu cząstki alfa. które posiadają nadzwyczaj wielką energię. Wspomnę tu, że dla nadania atomowi helu tej samej prędkości, jaką posiadają cząstki alfa, należałoby posługiwać się instalacją wysokich napięć, o różnicy potencjałów kilku milionów Volt. Obecnie instalacje tego typu są budowane w celu otrzymywania przyśpieszo­

nych cząsteczek o eneigiach zbliżonych do energii na­

turalnych promieni alfa. Należy jednak zaznaczyć, że za pomocą promieni alfa udało się rozwiązać wiele za­

sadniczych zagadnień z fizyki jądrowej już wówczas, gdy nie było jeszcze żadnej mowy o wytwarzaniu w y­

sokich napięć.

Zbadano najpierw przechodzenie promieni alfa przez materię. Te doświadczenia dostarczyły wiele wiadomo­

ści o budowie atomów. W wyniku prac Rutherforda i Bohra, budowa atomu przedstawia się w sposób na­

stępujący:

Atom zasadniczo składa się z bardzo drobniutkiego jądra; sam atom nie jest wielki, a jądro jest 100.000 razy mniejszym. A jednak, w tym jądrze, które stanowi drob­

ny ułamek objętości atomu jest ześrodkowana cała ma­

sa atomu i tu właśnie są umiejscowione wszystkie w ła­

sności charakterystyczne dla każdego pierwiastka.

Jądro posiada nabój dodatni i jest na zewnątrz otoczo­

ne pewną liczbą elektronów, cząstek o znikomo małej masie, które znajdują się w odległościach od środka atomu nieskończenie wielkich w porównaniu z wymia­

rami jądra. Od przestrzennego rozmieszczenia elektro­

nów zależą pozorne wymiary atomów; liczba elektro­

nów w atomie jest różną dla każdego pierwiastka, Ujemny nabój elektronów pod względem wielkości rów­

na się elementarnemu nabojowi, czyli stanowi najmniej­

szą, znaną ilość elektryczności ujemnej; dlatego też elektron można uważać, jako najmniejsze quantum elektryczności, jako atom elektryczności. Jeżeli, naprzy- kład, N elektronów znajduje się na zewnątrz jądra, to samo jądro powinno posiadać nabój N-krotnie większy od naboju poszczególnych elektronów, ale o znaku do­

datnim; atom, bowiem, jako całość jest obojętny.

Liczba elektronów zewnętrznych, która jest równa liczbie elementarnych naboi zgromadzonych w jądrze, odpowiada liczbie porządkowej pierwiastka w układzie Mendelejewa. Naprzykład glin o liczbie porządkowej 13, zajmuje 13-e miejsce w periodycznym uszeregowaniu pierwiastków; jego jądro naładowane 13-tu elementar­

nymi nabojami dodatnimi, a 13 elektronów, poruszają­

cych się wewnątrz atomu są stale przyciągane przez jądro.

Masa atomu jest wyznaczoną przez ciężar atomowy.

Naprzykład, wodór, który zajmuje pierwsze miejsce w układzie pierwiastków, posiada masę równą jedności i jeden elektron zewnętrzny, a więc nabój jądrowy jest też równy jedności. Hel, który jest drugi z rzędu, po­

siada masę 4, dwa elektrony zewnętrzne i podwójny na­

bój dodatni jądra. Masy atomów są bardzo zbliżone do całkowitych wielokrotności masy przyjętej za jednost­

kę, masę niewiele różniącą się od masy atomu wodoru.

Przy oznaczaniu pierwiastków posługujemy się przyjętymi w chemii symbolami, uwzględniając jednak charakterystyczne cechy atomów: jego nabój jądrowy i jego ciężar atomowy. Ciężar atomowy piszemy u gó­

ry symbolu, nabój jądrowy u dołu. W ten sposób dla atomu wodoru piszemy H, dla atomu helu 2, H, dla glinu fa Al. Własności fizyczne i chemiczne pierwiast­

ka są oznaczone przez liczbę atomową czyli jego nabój jądrowy, z którym jest związana liczba elektronów ze­

wnętrznych. Faktycznie, liczba elektronów zewnętrz­

nych, ich rozmieszczenie wewnątrz atomu odgrywają rolę tylko w zjawiskach chemicznych lub fizycznych, w zjawiskach takich, jak topnienie, przewodzenie itd.

Stwierdzono jednak istnienie takich jąder, które przy tym samym naboju dodatnim, a więc przy jednakowych liczbach atomowych, mają różne masy.

Tego rodzaju jądra nazywamy izotopami. Izotopy są więc atomami, które objawiają te same własności che­

miczne, jednakowe własności fizyczne, posiadając róż­

ne masy.

Fakt, że pewne ciężary atomowe nie są całkowitymi liczbami, daje się wytłomaczyć tym, że są to wartości pośrednie pomiędzy całkowitymi liczbami atomowymi kilku izotopów. Istnieją pierwiastki nie mające izoto­

pów, na przykład aluminium; w przeciwieństwie do niego, rtęć posiada aż 9 izotopów, których masy zmie­

niają się w granicach od 196 do 204., przy zachowaniu tej samej liczby porządkowej.

Początkowe wiadomości z dziedziny izotopii były czerpane z badań nad ciałami promieniotwórczymi. Cia­

ła promieniotwórcze dają wiele przykładów izotopii, występującej pomiędzy nimi lub ich izotopii ze zw ykły­

mi pierwiastkami. Dzięki tej własności pierwiastków pro- meniotwórczych, można było 30 nowych pierwiastków rozmieścić w tablicy Mendelejewa, mając do dyspozycji zaledwie kilka wolnych miejsc. Pierwiastki promienio­

twórcze o tych samych ciężarach atomowych w odróż­

nieniu od zwykłych izotopów, mogą być oddzielane od swych izotopów, dzięki własnościom promieniotwór­

czym, mianowicie, dzięki różnym warunkom powstawa­

nia i zanikania tych ciał. Niektóre pierwiastki promie­

niotwórcze są izotopami ołowiu i bizmutu i różnią się od tych niepromieniotwórczych pierwiastków tylko ma­

są atomową i swymi własnościami aktywnymi.

Niedawno wykryto istnienie atomów wodoru o ma­

sie 2. Ten izotop występuje w bardzo nieznacznych ilo­

ściach w zwykłym wodorze. W przeciwieństwie do in­

nych izotopów, które, jak wspominaliśmy, nie dają się praktycznie oddzielać, wodór o masie 2 (ciężki wodór), może być łatwo oddzielany od zwykłego wodoru. Pew­

ne różnice zaznaczające się w chemicznych i fizycznych własnościach tych dwu izotopów, dają się wytłuma­

czyć względnie wielką różnicą mas. Atom wodoru o ma­

sie 2, będziemy oznaczać symbolem. ? H Jądro atomu wodoru o masie 2 otrzymało nazwę deutonu. Jądro wo­

doru zwykłego nazywamy protonem.

W 20 lat po odkryciu promieniotwórczości, Ruther­

ford dokonał sztucznej przemiany pierwiastków. Od tej chwili rozpoczął się nowy okres w dziejach rozwoju fi­

zyki. Ten wielki uczony stwierdził, że jądro azotu w chwili zderzenia z cząstką alfa, może wyrzucić pro­

ton o znacznej prędkości; w ten sposób zostało udo­

wodnione, że protony, które są jądrami wodorowymi, mogą być otrzymane z przemian jądrowych.

Wiele lekkich pierwiastków: bor, glin, fluor itd., po­

dobnież przekształcają się pod działaniem cząstki alfa.

Reakcje jądrowe można ująć wzorami, jak to czy­

nimy w przypadku reakcyj chemicznych, z tą tylko róż­

nicą, że w równaniach chemicznych powinny występo­

wać te same atomy w obydwu jego częściach, nato­

miast we wzorach jądrowych należy uwzględnić też za­

chowanie mas i naboi jądrowych. Dla przykładu napi-

(8)

Zakrzyw ione w polu m agnetycznym tory elektronu i pozitronu, w yem itowanych przez sztuczne ciało promieniotwórcze.

szemy przemianę glinu spowodowaną wchłonięciem czą­

stki alfa i wyrzuceniem protonu. Na początku reakcji uwzględniamy tylko dwie cząsteczki: atom glinu A i.

i cząstkę alfa ] H i.Po wchłonięciu cząstki alfa masa ją­

dra będzie 27 + 4 — 31, a nabój jądrowy będzie 13 + 2 = 15. Po wyrzuceniu protona o masie 1 i na­

boju 1, atom powstały będzie miał masę 31 — 1 = 30 i nabój jądrowy 15 — 1 = 14. Pierwiastek o liczbie ato­

mowej 14 jest krzemem; atom tworzący się w czasie przemiany jest izotopem krzemu o masie 30.

?3A1 + 2He = USi + 1H

Zjawiska przemian jądrowych bardzo rzadkie.

Występują one wówczas, gdy bardzo mała cząstka alfa spotyka się z jądrem, które jest nie o wiele większym od niej; wobec tego i prawdopodobieństwo tego zderze­

nia powinno być też małym. Potrzeba mniej więcej jed­

nego milionu cząstek alfa, aby otrzymać jedną prze­

mianę jądrową. Nawet przy bardzo wielkiej liczbie czą­

stek alfa, niewiele atomów ulega przekształceniu i gdy­

byśmy poddawali działaniu cząstek alfa folię aluminio­

wą, nawet przez kilka Jat, nie otrzymalibyśmy w żad­

nym razie krzem w takiej ilości, żeby można było w y­

kryć go na drodze analizy chemicznej.

(Fot. C. Pawłowski).

Jednym z ważniejszych faktów było stwierdzenie, że w pewnych reakcjach jądrowych, zachodzących pod działaniem cząstek alfa zamiast protonu są wyrzucane neutrony. Neutron nie był jinany poprzednio; neutron jest to cząstka o masie 1 i naboju zerowym. Neutron, jak wskazuje nazwa jego, jest cząsteczką obojętną. Neu­

tron może być uważamy, jako pierwiastek o liczbie po­

rządkowej 0 w ogólnej klasyfikacji pierwiastków.

Szczególną własnością neutronów jest łatwość w y­

konywania przemian jądrowych. Neutrony, jako cząstki obojętne przenikają bez żadnych przeszkód do wnętrza naładowanych jąder wówczas, gdy cząstki alfa, posia­

dające nabój dodatni, są odpychane w pobliżu jądra.

Stwierdzono jeszcze istnienie innej również niezna­

nej dotąd cząsteczki: elektronu dodatniego, czyli pozi­

tronu. Elektron dodatni początkowo był wykryty w pro­

mieniach kosmicznych.

Elektron dodatni jest cząstką całkiem podobną do elektronu ujemnego, który oddawna nam jest znany;

różnica pomiędzy nimi polega na tym, że pozitron ma elementarny nabój dodatni, a nie ujemny, jak zwykły elektron. Masa elektronu jest przepuszczalnie równa jednej dziesięciotysięcznej masy wodoru; masa pozi­

tronu, bez wątpienia, nie o wiele różni się od niej.

6

(9)

Elektrony dodatnie występują też przy działaniu promieniowania na materię. Promienie gamma w pobli­

żu jądra mogą znikać, zamieniając się na parę elektro­

nów: elektron dodatni i ujemny. Zjawisko to jest swego rodzaju przekształceniem światła w materię (materiali­

zację energii). Życie elektrona dodatniego jest bardzo krótkie. Po narodzeniu się rychło łączy się on z elektro­

nem ujemnym, dając promieniowanie elektromagnetycz­

ne. Ten proces jest przekształceniem materii w energię świetlną (unicestwieniem materii).

Prócz tego w ostatnich latach udało się dokonać przemiany pierwiastków, stosując, jako pociski do obstrzału jądra, protony lub deutony, przyśpieszane w rurach jonowych. Protony — jądra wodoru o masie 1, deutony — jądra o masie 2, przyśpieszane w polach elektrycznych o napięciu sięgającym miliona volt, spo­

wodują rozpad dość znacznej liczby lekkich pierwiast­

ków. Przemianom tym towarzyszy zależnie od przy­

padku, emisja cząstki alfa lub emisja neutrona. Natę­

żenie tych promieniowań może być znacznie intensyw­

niejsze od tych, jakie otrzymujemy przy posługiwaniu się promieniami alfa. W rurach możemy otrzymać znacznie silniejsze wiązki przyśpieszonych protonów i deutonów, niż nam dają najsilniejsze preparaty pro­

mieniotwórcze. Tym nie mniej ilość materii przekształ­

conej i w tym pierwszym przypadku jest znikoma i na- razie możemy tylko uciekać się do najrozmaitszych przypuszczeń, aby wytłumaczyć w ten lub inny sposób wyniki doświadczeń.

Omówię teraz szczegółowiej wyniki badań nad sztuczną promieniotwórczością, która była wykryta przeze mnie i p. Joliot.

Badając przemiany jądrowe wywoływane promie­

niami alfa, stwierdziliśmy, że niektóre lekkie pierwiast­

ki, naprzykład glin, wysyłają elektrony dodatnie pod wpływem promieni alfa. Te pierwiastki również w y ­ rzucają neutrony. Ale najciekawszym w tej emisji pozi- tronów jest to, że ona trwa przez pewien czas po usu­

nięciu źródła promieniowania alfa. Wszystkie zjawiska przemian jądrowych, o którym była mowa (wyrzuca­

nie protonów pod działaniem promieni alfa, przekształ­

cenie jądra pod wpływem protonów lub neutronów) są zjawiskami chwilowymi, trwającymi bardzo krótki czas. Zjawiska te nie możemy bynajmniej tłumaczyć nietrwałością powstałego jądra, to raczej jest nagła eks­

plozja, gwałtowny wybuch jądra, które przeistacza się w jądro innego pierwiastka. O ile emisja neutronów trwa tylko jedną chwilę, promieniowanie pozitronów odbywa się przez dłuższy czas; pod działaniem promie­

ni alfa, glin nabywa własności promieniotwórcze, które występują w postaci promieniowania pozitronów. Na­

świetlając magnez, otrzymujemy również opóźnioną emisję, ale w tym przypadku emisję elektronu ujemną.

W ten sposób można sztucznie otrzymać ciała promie­

niotwórcze, wysyłające bądź elektrony ujemne, jak to dają naturalne pierwiastki promieniotwórcze, bądź elektrony dodatnie; w tym przypadku mamy do czy­

nienia z nowym typem promieniotwórczości.

W yniki tych badań nasuwały przypuszczenia, że pod działaniem innych cząstek na jądra różnych pier­

wiastków, można będzie otrzymać szereg nowych izo­

topów promieniotwórczych.

Wielu fizyków zajęło się zbadaniem tego zagadnie­

nia; w bardzo krótkim czasie otrzymano nowe ciekawe wyniki z dziedziny sztucznej promieniotwórczości, uży­

wając protonów, deutonów, neutronów jako bodźców przemian jądrowych. Znamy obecnie przeszło 60 no­

wych pierwiastków promieniotwórczych, otrzymanych przez sztuczny rozpad jądrowy i nie mamy obecnie żadnych wątpliwości, że liczba tych pierwiastków w krótkim czasie znacznie urośnie. Już obecnie stwier­

dzone, poza znanymi, trwałymi izotopami, istnienie pokaźnej liczby nowych nietrwałych izotopów promie­

niotwórczych, które w zwykłych warunkach nie spoty­

kamy w naturze, które można tylko stworzyć, które jednak pod wieloma względami są bardzo podobne do naturalnych ciał promieniotwórczych.

Istnienie w przyrodzie ciał o naturalnej promienio­

twórczości można wytłumaczyć w sposób następujący:

uran i tor, ciała promieniotwórcze, występujące w naj­

większych ilościach, zanikają bardzo powoli i dzięki swemu powolnemu rozpadowi mogły przetrwać długie geologiczne okresy tworzenia się materii. Z nich po­

wstają inne pierwiastki promieniotwórcze; uran i tor są jak gdyby stałym źródłem wszystkich znanych na­

turalnych ciał promieniotwórczych, które dzięki tym dwum pierwiastkom, mogą istnieć w naturze.

Dla lekkich pierwiastków promieniotwórczych, w y­

krytych niedawno w sposób sztuczny, nie znaleziono w naturze odpowiednich ciał macierzystych o długim okresie życia. Tym tłumaczy się stosunkowo prędkie zanikanie tych pierwiastków. Prawdopodobnie te pier­

wiastki istniały w chwili tworzenia się materii, jednak nie posiadając swych pierwiastków macierzystych, w y­

marły zbyt prędko; przez długie wieki nie można było przekonać się nawet o możliwości ich istnienia.

Wobec wielkiego postępu techniki wysokich napięć, można mieć nadzieję, iż w krótkim czasie za pomocą przyspieszonych cząstek będą otrzymywane pierwiast­

ki promieniotwórcze o natężeniach promieniowania, wystarczających do ich zastosowań w pierwszym rzę­

dzie do badań naukowych, do badań biologicznych, a potem do celów medycznych.

P rzeło ży ł Doc. D r. C. (Pawłowski.

Instalacja w yso kie go napięcia Cockrofta i W altona, za pom ocq której w roku 1932 otrzym ano rozpad jqder kilku pierwiastków pod wpływem protonów o energii 700 kv. Z prawej strony jest w idocznq w ieża kenotronowa, obok niej d w a wielkie kondensa­

tory. Pośrodku widzimy dwie kule d u że g o iskiernika, który służy do w yznaczenia napięć na rurze w yładow ań. Z lewej strony w znosi się d o g ó ry wielka rura szklana, w której otrzym ywano w iqzkę przyśpieszonych jonów, skierowana d o dołu. W dolnej części tej rury jest umieszczona kamera z uziemionymi ścianami,

w której obserw ow ano zjawiska rozpadu jqdrowego.

(10)

Z a g a d n i e n i a w s p ó ł c z e s n e g o l e c z e n i a c u k r z y c y .

D. ADLERSBERG M. D. (New-York).

I. Leczenie dietetyczne.

Leczenie dietetyczne cukrzycy, od samego swego początku aż po nasze czasy, polegało na daleko idącym ograniczeniu weelowodanów, a w przypadkach cięż­

kich nawet na ograniczeniu ciał białkowych Dopiero w ostatnim dziesięcioleciu poddano tę klasyczną dietę gruntownej rewizji, co pociągnęło za sobą zastąpienie jej bardziej współczesnymi formami diet — charaktery­

zującymi się z reguły rysem większej liberalności. I tak dzisiejszy sposób odżywiania diabetyka, znacznie jest bliższy odżywiania fizjologicznego, niż przed niewielu jeszcze laty, zwłaszcza jeżeli równocześnie stosuie się insulinę.

Jest rzeczą interesującą, że najnowsze kierunki w dziedzinie dietetycznego leczenia cukrzycy, wywodzą się od badań przeprowadzonych na osobnikach o nor­

malnej przemianie materii oraz na zdrowych zwierzę­

tach eksperymentalnych. Wspólnie z Porgesem, udało nam się wykazać w r. 1926 (1), że w następstwie okre­

sów podawania diety ubogiej w węglowodany, zdolność asymilacji węglowodanów ulega z reguły uszkodzeniu.

Można w każdym przypadku wywołać u osobnika zdro­

wego eksperymentalną cukrzycę przejściową, podając mu przez dłuższy czas dietę ubogą w węglowodany.

Spostrzeżenia te potwierdzili później Sweeney (2), ja- koteż Frank i Leiser (3). Podobne wyniki zdołaliśmy uzyskać przez długotrwałe podawanie pożywienia bar­

dzo bogatego w tłuszcze. Już wtedy dopatrywaliśmy się związku pomiędzy wpływem takiej diety na tole­

rancję węglowodanową osobnika o zdrowej przemianie materii, a jej działaniem na wątrobę (1, 7, 8, 9). Poży­

wienie bogate w węglowodany, sprzyja odkładaniu się glikogenu w komórkach wątrobowych, natomiast poży­

wienie bogate w tłuszcze, powoduje stłuszczenie w ą­

troby. Jest rzeczą oddawna wiadomą, że wątroba gli­

kogenowa funkcjonalnie jest pod niejednym względem sprawniejsza od wątroby stłuszczonej, a zwłaszcza w tak ważnej dziedzinie jak gospodarka węglowoda­

nowa.

Przenosząc te wnioski na przemianę materii osobni­

ka chorego na cukrzycę postawiliśmy sobie w naszych pracach następującą hipotezę. „Nagromadzenie glikoge- nu jako cel leczenia cukrzycy." (4). Postawiliśmy po­

stulat, że wątroba, zasobna w zapasy glikogenu, wyko­

na przypadające jej zadania lepiej, aniżeli wątroba stłu- szczona, uboga w glikogen. Poza tym dopatrywaliśmy się w pożywieniu bogatym w węglowodany leczenia poniekąd pobudzającego dla trzustki, w przeciwieństwie do długotrwałego odżywiania ubogiego w węglowoda­

ny, któreby tylko wzmagało „atrophia ex inactivitate“

trzustki. Byliśmy dalej skłonni tłumaczyć działanie ku­

racji owsiankowej v. Noordena i kuracji przetworami mącznymi Falty, jedynie ich wysoką zawartością wę­

glowodanów. Należy zaznaczyć, że w latach ostatnich badania doświadczalne Soskina i jego współpracowni­

ków (5) na zwierzętach, oraz badania, jakie przepro­

wadzał na ludziach Himsworth (6), doprowadziły do wyników w istocie swojej identycznych z naszymi, je­

żeli chodzi o znaczenie węglowodanów w odżywianin i rolę wątroby w tej dziedzinie.

Diety, które oparliśmy o te rozważania i które od­

tąd stosujemy, redukują ilości tłuszczu, w dawniejszych dietach cukrzycowych niejednokrotnie ogromne i zawie­

rają większe ilości węglowodanów, a często i białka.

Zależnie od przypadku, poleca się raz 30 — 40 g, kiedy- indziej 60 — 80 g tłuszczu pro die, a resztę zapotrzebo­

wania kalorycznego pokrywa się zmiennymi ilościami węglowodanów i białka. Ilości tłuszczów, przekraczają­

ce 100 g przepisujemy obecnie niezmiernie rzadko.

Praktykę i technikę odżywiania ubogiego w tłuszcze, a bogatego w węglowodany, omawialiśmy szczegóło­

wo w całym szeregu publikacyj (7— 10). Doświadczenie zgórą jedenastoletnie, zarówno nasze, w setkach przy­

padków, jak i licznych innych badaczy, wykazało do­

skonałe efekty „liberalnego traktowania cukrzycy".

Przy przejściu od diety dawnego typu, bogatej w tłu­

szcze, do współczesnych formuł dietetycznych, stwier­

dza się niemal stale znakomite wzmożenie się tolerancji.

Pacjent chętnie przyjmuje tę dietę, jego sprawność fizyczna i umysłowa podnosi się. Wydaje się też, że ta­

kie postępowanie wstrzymuje dalszy rozwój choroby cukrzycowej.

Należy podkreślić, że pojęcie diety ubogie] w tłu­

szcze winno wyrazić jedynie to, że'zawartość tłuszczów we współczesnych formach diet jest zmniejszona w po­

równaniu z dietami stosowanymi u diabetyków daw­

niej. Większość naszych diet jednakże — jeżeli porów­

nać je z fizjologicznym sposobem odżywiania szerokich warstw społecznych — nie jest uboga w tłuszcze. W e­

dług nowszych badań (np. Rubnera (11), zawartość tłu­

szczów w normalnym pożywieniu pracującego człowie­

ka, nie przekracza prawie nigdy ilości 60 — 80 g na dzień. A zatem nasze formuły dietetyczne są tylko w z g l ę d n i e ubogie w tłuszcze, a nie b e z w z g l ę ­ d n i e . Wobec naszej tendencji odżywiania diabetyka wedle możności w sposób fizjologiczny, bezwzględne podwyższenie ilości tłuszczów byłoby raczej niezrozu­

miałe. Natomiast wydaje się rzeczą oczywistą, że dia­

betykowi, nadmiernie otyłemu, u którego leczenie ma na celu zarówno zwalczanie cukrzycy jak i otyłości, ograniczymy tłuszcze także w sensie bezwzględnym i postaramy się pokryć jego zapotrzebowanie ilościami tłuszczów wynoszącymi 20 — 40 g dziennie.

W niektórych warstwach społecznych, szczególnie krajów zachodnich, daje się zauważyć stopniowe pod­

noszenie się spożycia tłuszczów, a zmniejszenie się kon- sumcji węglowodanów. Już przed laty wskazywaliś­

my na ten fakt, jako na możliwą przyczynę stałego roz­

powszechniania się cukrzycy w tych krajach (12).

W ostatnich czasach Himsworth (13) starał się poprzeć ten pogląd na zasadzie rozległych badań statystycz­

nych, a także Stisskind (14), opierając się na swoich spostrzeżeniach, przyłącza się w zupełności do naszych wywodów.

Po ogłoszeniu naszych pierwszych prac podniesiono rozmaite zarzuty przeciwko stosowanym przez nas metodom dietetycznym. Określono nasze usiłowania ja­

ko rewolucyjne, jakoże uchybiały one niewzruszonemu dotychczas dogmatowi, jak najdalej idącego ogranicza­

nia węglowodanów w cukrzycy. Zarzucano nam, że przeceniamy znaczenie tłuszczów w diecie diabetyka, że demoralizujemy chorych przez liberalne diety etc.

Z tymi zarzutami rozprawialiśmy się niejednokrotnie (8, 9 i 15). Chcemy na tym miejscu stwierdzić jedynie to, że w ostatnich latach większość badaczy cukrzycy, bądźto przyjęła nasze zasady, bądźto znacznie się do nich zbliżyła. Dziś już chyba wszędzie, zarówno w Eu­

ropie jak w Ameryce, podaje się diabetykowi znacznie

8

(11)

mniej tłuszczów, a znacznie więcej węglowodanów, niż przed niewielu jeszcze laty. Chory na cukrzycę żyje swobodniej i wygodniej. W Europie położył wielkie za­

sługi około propagowania współczesnego leczenia cu­

krzycy, w pierwszym rzędzie mistrz terapii cukrzyco­

wej von Noorden (16), w Stanach Zjednoczonych Geye- lin (17), Sansum (18), Rabinowitch (19) i inni. Nie trzeba chyba dodawać, że niezależnie od tych dociekań, ge­

nialny czyn odkrycia insuliny umożliwia nam wogóle nasze dzisiejsze sukcesy, zwłaszcza jeżeli chodzi o cięż­

kie postacie cukrzycy.

II. Insulina protamino-cynkowa (PZI).

Od chwili odkrycia insuliny przez Bantinga i Besta.

badania nad nią zmierzają do dwóch celów. 1) O ile możności uniknąć drogi wstrzykiwania i 2) zmniejszyć przynajmniej ilość wstrzyknięć, przez stosowanie pre­

paratów insuliny dłużej działających. Po dziś dzień nie udało się uniknąć drogi wstrzykiwań. Można coprawda przez perlingualne lub endonasalne podawanie, może też drogą jelit — i to w szczególnych warunkach do­

świadczalnych — osiągnąć nikłe efekty insulinowe, jednakże dla praktyki, możliwości takiego stosowania insuliny nie wchodzą dotychczas wogóle w rachubę.

Natomiast usiłowania uzyskania preparatów dłużej działających, doprowadziły już do bardzo obiecujących wyników.

Pióbowano początkowo podawać insulinę w lipoi- dach (Bernhardt i Strauch 1926 (19a), później w oliwie Leyton 1929 (19b). Obu preparatom przypisywano po­

wolne wchłanianie się, a co za tym idzie dłuższe dzia­

łanie, jednakże praktyka nie potwierdziła tych oczeki­

wań. Wreszcie Katsch (1936) doniósł o nowym prepara­

cie insulinowym, opartym o metodę Klein-Duranta (20), który wstrzykuje się w mieszance lipoidowej, przy za­

stosowaniu specjalnych strzykawek i igieł (20a) (Du- rant-Insulin). Nie mamy jednakże dotychczas możności oceny podstaw i praktycznej użyteczności tej metody.

Odmiennie od tych usiłowań wstrzykiwania insuliny w zawiesinach lipoidowych lub tłuszczowych, badacze duńscy (Hagedorn i Jensen (21), Kramp (22) i inni sta­

rają się od dłuższego czasu przedłużyć działanie zw y­

kłych wodnych preparatów insuliny. Po licznych eks­

perymentach znaleźli wreszcie w p r o t a m i n a c h takie ciała, które dodane do insuliny wywołują powsta­

nie strątu, co zwalnia wchłanianie się insuliny, a zatem znacznie przedłuża jej działanie. Protaminy wydobywa się ze spermy rozmaitych gatunków ryb, istnieje zatem skombryna, cephalina etc. Chemicznymi właściwościa­

mi tych ciał zajmował się szczególnie Cossel i jego szkoła. Okazało się, że protamina, uzyskiwana ze sper­

my specjalnego gatunku pstrągów, przy przestrzeganiu określonego stopnia kwasoty, jest szczególnie użytecz­

na. Insulinę protaminową poddano badaniom w Europie, w Kopenhadze (21— 22), w Ameryce w Bostonie (23), a wyniki były bardzo zachęcające. Ja sam mogłem do­

nieść o moich pierwszych próbach z insuliną protamino­

wą w kwietniu 1936 (24). Powiedziałem już wtedy:

„...Szczególnie dla leczenia ciężkiej cukrzycy, wykazu­

jącej silne wahania poziomu cukru we krwi, można no­

wej insuliny używać z korzyścią i często zamiast trzech wstrzykiwań uda się zastosować tylko dwa. Nie jest w y­

kluczone, że w przypadkach lżejszych, często będzie można ograniczyć się do jednego wstrzyknięcia dziennie.

Mimo, że metoda ta wykazuje jeszcze różne niedociąg­

nięcia, przede wszystkim małą trwałość ostatecznego

roztworu przeznaczonego do wstrzyknięcia i mimo, że potrzeba jeszcze wielu badań dla określenia zakresu wskazań dla insuliny protaminowej, oznacza ona jed­

nakże już dziś istotny postęp na żmudnej drodze badań nad insuliną".

Od owego czasu osiągnięto znaczne postępy natury technicznej, w wielu klinikach, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, przeprowadzono obszerne badania nad sposobem podawania i dawkowania i nad zakresem wskazań, tak że nasze wiadomości w tym względzie znacznie się rozszerzyły. Krótki przegląd obecnego sta­

nu tego zagadnienia podamy poniżej.

Insulina protaminowa stosowana obecnie w Stanach Zjednoczonych, zawiera prawie bez wyjątku m ały do­

datek cynku, a więc ściśle biorąc jest to insulina prota­

mino-cynkowa (PZI). Pierwotnie insuliny protaminowej dostarczano w dwóch buteleczkach, z których jedna zawierała normalną insulinę, druga odpowiednio zbufo- rowany roztwór protaminowy. Oba te płyny mieszano bezpośrednio przed użyciem, przeważnie w strzykawce.

Powstawał strąt, a ostateczny zastrzyk zawierał płyn plus strąt. Rychło stwierdzono, że dodatek drobnych ilości cynku (0,2 mg na 100 jednostek) podnosi trwałość preparatu i w ostatnich miesiącach otrzymuje się PZI gotowe do użytku w jednej buteleczce. Od 1 lutego 1937 można w St. Zj. kupować PZI w wolnym handlu. W y ­ twarza ją kilka firm farmaceutycznych: Lilly w Indla- nopolis, Sharp i Dohme we Filadelfii, Sqnibb w Nowym Jorku i td. Zaczyna ona odgrywać doniosła rolę w prak­

tyce każdego diabetologa.

Zrazu przeciwko dodawaniu cynku podnoszono za­

rzuty i starano się go zastąpić innymi substancjami (calcium, tanina). Calcium także podnosi trwałość pre­

paratów insuliny protaminowej, ale w daleko mniejszym stopniu aniżeli cynk. Dziś na ogół przeważa zapatrywa­

nie, że nawet długotrwały dowóz cynku, w tych iloś­

ciach, jakie wchodzą w grę, jest bezwzględnie nieszko­

dliwy. Przede wszystkim sama trzustka zawiera cynk i tak samo większość preparatów insuliny (do 0,1 mg na 1000 jednostek). Rabinowitch (25) opracował dokładnie cały ten zespół zagadnień, także od strony doświadczal­

nej i mógł między innymi wykazać, że nie ma kumulacji cynku we krwi, a tym samym rozwiał wszelkie istnie­

jące w tym względzie obawy. Zresztą i inne metale w y­

dają się wywierać podobne działanie: kobalt i nikiel (Bertrand i Macheboeuff) (26), glin (Fazekas i Him- wich) (27).

W czasie mojej działalności w Nowym Yorku, mia­

łem sposobność kontynuowania badań nad insuliną pro­

taminową, zapoczątkowanych w Wiedniu w klinice prof. Eppingera, przyczym w ostatnich miesiącach sto­

sowałem wyłącznie PZI. Relacje moje opierają się po części na własnym materiale doświadczalnym, w prak­

tyce szpitalnej i prywatnej, po części na spostrzeże­

niach autorów amerykańskich.

Przejście od zwykłej insuliny do PZI odbywa się obecnie bez większych tuudności, przynajmniej u prze­

ważającej ilości chorych. Zaczynamy zazwyczaj od a/»

dawki dziennej zwykłej insuliny, wstrzykując ją w po­

staci PZI, w jednej dawce na V2 godz. przed śniadaniem.

W ciągu pierwszego tygodnia, w niektórych przypad­

kach dodaje się jeszcze małe ilości zwykłej insuliny, około 4—8 jednostek 1-2-3 razy dziennie. Należy, zwła­

szcza w pierwszym okresie, badać mocz seryjnie, a więc w kilku porcjach, i odpowiednio do wyniku każ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

A jednak dla historyka kultury musi być bardzo znamienne, że w pewnych okresach historycznych jakaś nauka staje się modną, a wyniki jej, czy też tylko hipotezy

wości, że amoniak (NHa) łączy się z dwutlenkiem węgla ( C 0 2) bezpośrednio i zagadnieniem głów nym było, czy przetworem pośrednim jest kwas karbam inow y

miłowanie do zawodu jest jakby leit-motywem niniejszego odczytu i dlatego podkreślam tu tylko jego konieczność. Bez tych cech można przypadkowo „urządzić się“

dług klasyfikacji chorób psychicznych. Na siódmym piętrze znajduje się kilka większych i mniejszych pracowni, a na dziesiątym dwie ogromne sale gimnastyczne —

2) Od sinicy tętniczej należy odróżnić sinicę żylną. Jest ona zawsze objawem zbyt powolnego przepływu krwi przez tkanki i głodu tlenowego w tkankach. Na

zały szybko rosnące anaplastyczne carcinoma sąuamo- sum. Rak pojawiał się zarówno w miejscach brodawek, jakoteż w miejscach smarowanych niezajętych przez

wany ujemnie. u wodoru krążący elektron, otrzymamy jon wodorowy o ładunku dodatnim. Taki jon staje się niezmiernie czynnym. Otóż w myśl prawa tego rodzaju

Istnieje jeszcze w sercu drugi węzeł na granicy przed- sioinkowo-komo&gt;rowej, węzeł Aschoffa-Tavary, który również posiada zdolność wytwarzania bodźców, lecz wytwarza