• Nie Znaleziono Wyników

Archiwum Komisyi Historycznej, T. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Archiwum Komisyi Historycznej, T. 2"

Copied!
424
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)

S C R I P T O R E S

R E R U M P O L O N I C A R U M .

T O M U S Q UINTTJS.

G o n t i n e t

Collectanea ex Archivo collegii łiist. Grac.

Selm« SlasWop

C R A C O V IA E,

SU M P 1 1 B U S ACAD. L IT . C R A C O V .

T y p is L a d . L. A n c z y c e t S o c io r u m .

1880.

(7)

A R C H IW U M

K O MI S Y I H I S T O R Y C Z N E J .

TO M D R U G I.

T r e ś ć : Listy księcia Jerzego Z baraskiego, kasztelana krakow skiego, z lat 1621 — i6 3i , w y ­ dał i poprzedził wstępem Dr. August Sokołowski. — R ew izya wojew ództw a poło- ckiego z roku 1552, w ydał Dr. .). Szujski.— Dyjaryusz Komisy! bydgoskiej w r. 1614, z rękopisu Jakuba Zadzika, znajdującego się w biblijotece Jagiellońskiej, w ydał Dr. W ła­

dysław W isłocki. — Bibliografija historyczna z lat 1878, 1879 i 1880, przez Dr. W ł.

W isłockiego. — Sprostow ania.

8 » 4 * t i k * _______

i a f t n i i Ś l ą s k i « « *

K RA K Ó W ,

NAKŁADEM AKADEMII UM IEJĘTNOŚCI.

Z d r u k a r n i W ł . L . A n c z y c a i Sp.

1880.

(8)
(9)

LISTY

K S I Ę C I A J E R Z E G O Z B A R A S K I E G O

K A S Z T E L A N A K R A K O W S K I E G O

Z LAT

1621—1631

w y d a ł i p o p r z e d z i ł w s t ę p e m

D- AUGUST SOKOŁOWSKI.

W s T Ę P .

N a południow ym krańcu daw nego w ojew ództw a w ołyńskiego p o ­ w stało na początku w. XVII miasteczko Z baraż, założone przez Jerzego księcia Zbaraskiego kaszt, lcrak. i po mieczu ostatniego potom ka daw nej rodziny Zbaraskich. Nie była to osada zupeł­

nie n o w a; od w ieków już bow iem stał na tern miejscu zamek obronny 2), Z barażem zw any, a m ieszkała w nim rodzina ksią­

żęcego pochodzenia, która rzpltej polskiej zasłużyła się niejedno­

krotnie w wojnie i w pokoju. Zkąd ona tu przybyła i jaki był jej początek, o tern różni różnie twierdzili. Słynny erudyt i sam ouk swojego czasu, Maciej O sostew icius Stryjkowski, będąc n a schyłku XVI w. w W itebsku 3) poznał tam jednego z rodziny Zbaraskich,

') W iadom ość tę czerpaliśm y z rękopisu: L aconicum , novellae provinciae R ussiae irn- m aculatae conceptionis beatim ae V. M. insignitae, aliquotue eiusdem locorum et convcntuum m y rro th eciu m ; seraphico. fratru m M inorom reguł, observ. ord. mellificanS. C ollectore fratre B ernardino Kaliski. Rękopis ten spisany w pierw szej połow ie XVII w. (skończony 17 kw ie­

tnia 1647) w e L w o w ie , podaje wiadom ości o klasztorze Zbaraskim B ernardynów i w yraźnie m ianuje X. Jerzego Zbaraskiego fundatorem Zbaraża i kościoła.

2) D ługosz XIII, p. 5 i 5.

3) Kronika Stryjkow skiego wyd. W arsz. z r. 1846. II. io g , 58.

(10)

następnie zaś w kronice 4) swojej w y w ió d ł ró d tego Stefana w prostej linii od T eo d o ra albo Fiedka K orybutow icza lccia Nie- świezkiego. Za Stryjkow skim po w tó rzy ł tą genealogią W ijuk Kojałowicz, dodając ze swej strony zupełnie m ylną w iadom ość 2), że ów Stefan K orybutow icz Zbaraski podpisał się na wielkim dokum encie unii lubelskiej, o cz.em w V olum m ach legum ani śladu nie znajdzie. Zdanie historyków podzielał snać i pan w ojew oda W itebski, bo n a dw óch dokum entach w spółczesnych dodał sobie przy podpisie przydom ek K orybutow icz 3) a jakkolwiek późniejsi Z barascy oględnie tego dodatku używali, to krew nym ich W i- śniowieckim pozostał on na zaw sze a dobroduszny król M ichał figuruje we wszystkich książkach jako K orybut W iśniowiecki. T ak przedzierzgnęli się w w . XVI Z barascy i pokrew ni im kniaziowie Poryccy, W iśniow ieccy i W oronieccy na potom ków syna Olgier- dowego, D ym itra K orybuta i nikt nie w iedział na pew ne, czy pa- rentela ta była praw d ziw ą lub zm yśloną a jeżeli już znalazł się jaki niedow iarek pom iędzy bracią szlachtą, to zaglądał do H erbów rycerstw a lub do O grodu królewskiego i dow iadyw ał się ztam tąd, że B artosz Paprocki w zupełnej zostaje zgodzie z Stryjkow skim i Kojałowiczem . W ątpliw ość w szelka m usiała ustać natenczas i dziwić się nie m ożna, że późniejsi heraldycy Okolski i Niesiecki pow tórzyli zdanie poprzedników , bo też nie było pow o d u aby m u się sprzeciwiać. Dopiero w naszych czasach zaczął pow ątpie­

w ać o dostojnem pochodzeniu Z baraskich zasłużony badacz dzie­

jów litewskich i ruskich, p. K. Stadnicki 4) i oparłszy się na d o ­ kum entach w spółczesnych i kronikach doszedł do przekonania, że Z barascy nietylko niemieli nic w spólnego z D ym itrem Kory- butem , ale n ad to , że w żyłach ich nie p ły n ę ła w cale krew ksią­

żęca, bo byli oni potom kam i D eniska M okosiejewicza dożyw o­

tniego dzierżaw cy Zbaraszczyzny w pierw szej połow ie XV. w.

T ak jak niegdyś uw ierzono Stryjkow skiem u i Paprockiem u tak też i teraz chw ycił się hipotezy Stadnickiego oględny zresztą J. Bartoszewicz 5) i przyjąw szy ją za dobrą m onetę odsądził Z b a ­ raskich od wszelkiego pokrew ieństw a z O lgierdowiczam i. N a p o ­

*) Ibid. II. ioo.

2) Hist. L ithu. p. 487.

3) Baliński, Dawna akad. W ileńskli. P e tersb u rg 1862. p. 417 i 435.

4) B ra d a W ładysław a Jagiełły Olgierdow icze, W e Lw ow ie 1867 p. 108.

5) W artykułach „W iśniow ieccy“ i „Z barascy“ w Encyklop. pow sz. O rgelbranda.

(11)

zór w yd aw ało b y się w istocie, że słuszność m a p. Stadnicki, i tak też m usiał sądzić Bartoszew icz idąc za jego zdaniem , przy ­ patrzyw szy się jednak bliżej dokum entom zaczyna się zw olna pow ątpiew ać o nieomylności obu sum iennych zresztą au to ró w i m im ow olnie nasuw a się pytanie: czy też Stryjkow ski rzeczy­

wiście postąpił sobie lekkomyślnie w yw odząc Zbaraskich od D y ­ m itra K orybuta? lub też czy w tern jego tw ierdzeniu nie było troszkę praw dy, która później dopiero w skutek mylnego pojęcia dokum entów została zaciem nioną i zachw ianą? O dpow iedź na to pytanie m usi w ypaść przychylnie dla Stryjkowskiego, skoro się tylko pozna dokładnie i rozbierze zarzuty jakie m u czyni autor „Synów G edym ina“.

G łów nym szkopułem o który się rozbijają w yw ody Stryj­

kowskiego, m a być podług p. St. ta okoliczność, że w szyscy trzej synow ie D ym itra K orybuta pom arli bezpotom nie. B yłby to zarzut w istocie ciężki, gdyby źródło, zkąd ta w iadom ość pocho­

dzi, zasługiw ało na pow agę i uznanie. T ym czasem sam p. St.

osłabia w iarogodność przytoczonego przez siebie kronikarza, przyznając, że praw dopodobnie nie doszedł on nas w pierw otnej swej postaci i że nieraz pozw ala sobie w trętó w i dodatków , d a ­ jących o w artości jego historycznej w cale niekorzystne w y o b ra ­ żenie i). T ru d n o to bardzo opierać się n a takiem źródle, trudniej jeszcze budow ać na niem hypotezy, skoro inne, w iarygodne do- kum enta zdają się m ówić co innego. Przypom nieć się tu godzi przedew szystkiem ow o poręczenie za księcia A ndrzeja w ydane w Dolatyczach przez czterech książąt, gdzie obok W itolda, Skir- giełły i W łodzim ierza napotykam y także F ed o ra księcia na R atn ie 2).

Nie jest ten F ed o r albo T eodor, jakby go inaczej nazw ać w y ­ padało, W igandem -A lexandrem , bo książę ten u m a rł w r. 1G92 a dokum ent przytoczony pochodzi z r. 1894, że zaś ów T eo d o r jest bratem A ndrzeja 3) i W ład y sław a Jagiełły, więc przypuścić należy, że był on synem D ym itra K orybuta i posiadał dzielnicę na Rusi. W kilkadziesiąt lat po tern zdarzeniu, opisanem w p rz y ­ wiedzionym co tylko przez nas dokumencie, odbyw a się podobna

1) Bracia W ład. Jag. i o 5.

2) Codex epistolaris saec. XV pars L p. 20.

3) pro fratre nostro A ndrea, są słow a d o k u m en tu ; w praw dzie, biorąc rzeczy ściśle nie był syn K orybuta bratem A ndrzeja, ale poniew aż w dokum encie imię jego przytoczono na końcu po trzech braciach księcia i kró la W ład y sław a, więc nazwano A ndrzeja bratem w szys­

tkich czterech, nie wdając się w bliższe określenie stopnia pokrew ieństw a.

(12)

scena w okolicach Ł u ck a, nad brzegam i S ty ru : kilku książąt i bojarów w ydaje królow i W ład y sław o w i Jagielle poręczenie za jeńców litewskich, w ziętych pod Łuckiem , i znow u napotykam y pom iędzy ręczycielam i księcia Iw aszka K orybutow icza 1). Kto on jest? tru d n o powiedzieć. Syn D ym itra K orybuta, Iw an, to oso­

bistość niem al m y tyczna, w czasie ubiegłym nic o nim nie sły­

szym y, zkądby się więc w ziął nagle nad brzegam i Styru, w śród ziem ian ru skich? praw dopodobniejszem o wiele, że to syn ow ego T e o d o ra albo F e d o ra Ratneńskiego, osiadły n a W oły n iu może naw et w sam ym zam ku Z baraskim . W szak w kilkadziesiąt lat później w spom ina D ługosz, opisując napad T a ta ró w , o księciu Iwanie, który oblężony przez pogan sp ło n ął w raz z zamkiem Z baraskim 2). Przypuszczenie nasze, jako zbyt śmiałe utrzym ać się może nie da w całości, w każdym razie jednak w ątpić trudno, że na W ołyniu i w okolicach R atna żyła na schyłku XIV i w p ie r­

wszej połow ie XV w. rodzina książęca, która w yw odziła swój ró d od O lgierda i K orybuta. O tóż z tern tw ierdzeniem naszem łączy się w dziw ny sposób w y w ó d Stryjkowskiego. O drzuciw szy bow iem to co au to r ten bez podstaw y baje o D ym itrze Kory- bucie, jakoby książę ten b u d o w ał zamki W iśniow iec i Z baraż 3), pozostaje niezbitem na razie zdanie, że T e o d o r albo Fiedor Ko- rybutow icz Nieświdzki posiadał K rzem ieniec i B racław od króla W ład y sław a III i był przodkiem Z baraskich i W iśniow iećkich 4).

N a poparcie tych słów Stryjkowskiego niejako, w y d ała kom isya archeologiczna w ileńska 5) dw a dokum enta z r, 1484 i 1435, w których ów Fedko książę Nieświeski albo Nieświdzki zeznaje, że utracił w praw dzie zamki Krzem ieniec i B racław , lecz że za łaską króla polskiego odzyskał je dla siebie i dla swoich dzieci i dzierży teraz od korony B racław i Krzem ieniec i ojcowiznę sw oje: Zbaraż, W innicę, Chmielnik i Sokolec. D ziw nym zbiegiem okoliczności użył p. St. tych dokum entów , które nam służą na poparcie Stryjkowskiego, przeciw niem u. Oto — tw ierdzi autor

„Braci W ład y sław a Jag iełły “ — ten F ed o r jest księciem ostrog-

ł) Codex epistoł, s. XV, p. 70.

2) Długosz XIII, 5 i 5.

3) Kronika II, 101.

4) Ibid. 194.

5) Z biór dyplom atów rządow ych i aktów pryw atnych, posługujących do rozjaśnienia dziejów Litw y i złączonych z nią krajów ( i 38y — 1710), w ydanych przez kom isyą archeologi­

czną w ileńską pod redakcyą sekretarza M aurycego Krupow icza. Część I. W ilno i 858. (T en sam ty tu ł także po rossyjsku) p. 18 i 19.

(13)

skim, pisyw ał się także Nieświdzkim, od niego pochodzą Ostróg- scy, jakże więc m ożna robić go praojcem Z baraskich? G dyby tak było rzeczywiście jak m ów i p. St., nie pozostaw ałoby nic innego, jak tylko zgodzić się na jego w yw ody, tym czasem rzecz m a się inaczej, bo ów Fedko Nieświdzki nie jest Fedkiem Óstrog- skim. P. St. om yliły podania D ługosza 1). O p arł on się na nich i nie zaglądając już do dokum entów zidentyfikow ał Fedka Nie- świdzkiego z Fedkiem D aniłow iczem ksciem ostrogskim ; a może też przekonała go uw aga K rupow icza 2), który zgodnie z D ługo­

szem mieni Fedka D aniłow iczem . N a szczęście posiadam y do­

kum ent o lat 48 w cześniejszy a dotyczący tego sam ego Fedka Ostrogskiego.

Król W ład y sław Jagiełło, w ypraw iając się w jesieni r. 1386 na L itw ę, baw i jakiś czas w stolicy W ołynia, Lucku i w ydaje tu w oktaw ę W W . Św iętych przywilej dla T eo d o ra syna Da- nielowego, a w tym dokum encie potw ierdza księciu T eodorow i posiadanie O strogu w raz z okręgiem, pod tym jednak w arunkiem , aby w spom niany książę służył tak w iernie królow i i koronie polskiej, jak niegdyś stryjow i królew skiem u L u b arto w i 3). Jeżeli więc T e o d o r w r. a 386 otrzym uje na w łasność O stróg a p o ­ siadał go już przedtem za L u b a rta , to trudno przypuścić, aby ten sam człowiek żył jeszcze w r. 1484, a co w ięcej, w alczył konno i rycerskiem baw ił się rzem iosłem . G dyby jednak i tak było, gdyby w ow ym wieku, gdzie szlachta m ożniejsza i mniej m ożna spędzała połow ę życia na koniu i w zbroi, ów książę F ed o r do późnej starości zachow ał i zdrow ie i siły, to zawsze zapytać się godzi kiedy utracił państw o ostrogskie? bo wyliczając dobra, jakie w spadku dostał po ojcach, byłby zapew ne tak.roz- ległych w łości nie pom inął, Zresztą dochow ał się nam dokum ent z r. 1386 w drugiej redakcyi, która nosi w praw dzie cechy XV w.

na sobie, o ile ze stylu wnosić m ożna, różni się jednak tern od pierwszej, autentycznej, że obok Jagiełły w ystępuje tu także W i­

told i że posiadłości kscia F ed o ra są dokładnie wyliczone 4). Jak ­ kolwiek przywilej ten jest w idocznie podrobiony, to celem p o d ­ rabiającego było nie rozszerzenie n ad an ia ale raczej d o w ó d , że

!) Dług. XI, 618.

2) Z biór dyplom atów p. 18.

3) Ź ródła do dziejów polak. wyd. przez G rabow skiego i Przeździeckiego I, i.-p. P rz y ­ wilej ten potw ierdziła królow a Jadw iga w K rakow ie 4 listop. i 3g3, Akta ziem. i grodz. V, 25.

4) W ydrukow aliśm y ten dokum ent w Z biorze listów z XV w. (Codex epistolaris) p. 8,

(14)

obok Jagiełły m iał W itold także p ra w a zw ierzchnictw a nad W o ­ łyniem . O dłożyw szy przeto względy polityczne na bok, m ożem y ow ą w zm iankę o d o b ra c h , należących do klucza ostrogskiego uw ażać za autentyczną. Otóż pom iędzy w ło ścia m i, które ten drugi przywilej w ylicza niem a ani Zbaraża, ani W innicy, ani ża­

dnej posiadłości przytoczonej w dokum encie z r. 1434; zw aży­

wszy więc to w szystko cośm y przytoczyli, łatw o w nioskow ać, że F ed o r książę N ieświdzki nie jest tą sam ą osobistością co Fedor Danielewicz Ostrogski i że go za przodka Zbaraskich uw ażać m ożna. Inne pytanie czy był on synem K orybuta lub nie? i na to odpowiedzieć trudno. Bo że nie pisał się K orybutow iczem to rzecz małej w a g i; książęta ówcześni niezawsze dodaw ali imię o jca/że nie w yraził pokrew ieństw a swego z królem, jeszcze łatwiej da się w ytłum aczyć, bo i nie przystało m u w tak drażliwej sp ra ­ wie szczycić się w spólnem pochodzeniem i zwyczaj tego nie w y ­ m agał. Ileż to dokum entów w ydaw ali w tedy bracia królew scy i nie w spom nieli w nich w cale o królewskiej parenteli. Słow em pew ności niem a wcale, że książę Fedor nie był K orybutow iczem ani też dow ieść nie m ożna, że pochodził w p ro st od D ym itra K orybuta, w każdym razie jednak pozostaje zagadkow a osobistość, ów Iwaszko Kory buto wic z '), niem ający żadnego tytułu zresztą w r. 1431 a przypom inający Iw ana księcia na Zbarażu, co spalił się w zam ku oblężonym przez T a t a r ó w 2). Czy by to niebył syn F ed o ra a przodek Z b a ra sk ich , jak to pojm uje Stryjkow ski?

W p raw d zie genealogia książąt Zbaraskich nie zna w tych czasach Iw a n a , ale zapom inać nie trzeba, że rodow ód ten jest dziełem późniejszych pisarzy, którzy nie znali tych dokum entów , które do dziś ogłoszono i że łatw o mogli się pomylić. Chcąc utrzy ­ mać naszą hipotezę w y pada jeszcze rozpraw ić się z jednym za­

rzutem p. St. O to —pow iada zasłużony au to r „Synów G edym ina"

i „Braci W ład y sław a Jag iełły “ — w r. 1442 n ad ał Kazimierz Jagiellończyk W . X. Litewski Z baraż w raz z przyległościami Deniskow i M okosiejewieżowi, a w yliczone w nadaniu tern dobra stanow iły w w . XVII odłam jeden fortuny W iśniow ieckich i Z b a­

raskich; naturalny więc ztąd w niosek, że owi Po ryccy, W iśni o- wicccy i Z barascy to nie książęta ale zw ykła szlachta, Mokosie-

J) Codex epistoł. 70.

2) Izyd. Szaraniew icz przytacza w rozp raw ie: R zut oka na benefieya kościoła ruskiego za czasów rzpltej polskiej. Lw ów i 8y5, na str. 5, że przechow ała się erekeya cerkw i w K u ­ bicach w ziemi sanockiej, dokonana przez Iw ana kniazia Nieświdzki ego i żonę jego Jarochnę z r. 1445.

(15)

jewicze, którzy sobie w w , XVII ty tu ł książęcy przyw łaszczyli 1).

Szczęściem dla Zbaraskich i całej ich parenteli jest ów dokum ent, n a którym p. St. się opiera najoczywiście} podrobiony. T ru d n o bow iem przypuścić, aby książę Kazimierz ty tu ło w ał się królew i­

czem litewskim 2), jeszcze trudniej, aby szlachtę nazyw ał rycerzam i.

Królewiczów i królów litewskich, źmudzkich i ru sk ic h — a tak czytam y w pomienionym dokum encie—nie znano w w . XV; szlachtę zaś nazywano po rusku szlachtą a nigdy rytaram i. N ajlepszym dow odem jest w tym względzie przywilej ziemski 3) dany Litwie w r. 14.57, przez tegoż sam ego K azim ierza Jagiellończyka, a więc w spółczesny niemal nadaniu dla M okosieja, a przecież w tym przyw ileju, pisanym także po rusku, nie napotykam y ani razu sło w a rytar. Jeszcze trudniej w ytłum aczyć w jaki sposób K azi­

m ierz, W . X. Litewski m ógł gospodarow ać na W o ły n iu , kiedy ten W ołyń był w posiadaniu Św idrygiełły, jak to sam p. St.

d o w o d z i'4). T ak więc przywilej w y d an y w r. 1442 jest dziełem jakiegoś fałszerza, praw dopodobnie z XVI w. a książę Stefan Z baraski może słusznie zupełnie tw ierdzić w r,

1

5ą 6, kiedy o p ro ­ w ad za kom isarzy królewskich po granicach sw ych w ło ś c i: to w szystko jest nasze od wieków , to nasza ojcow izna 5). Z d a w a ­

ło b y się, że przy końcu XV i na początku XVI w. rozjaśni się historya rodziny Z b arask ich , bo m nożą się opracow ania kroni­

karskie, bo w iadom ości piszących nabierają coraz to więcej p e ­ w ności i dokładności. Stało się jednak inaczej: W asy l, p ra w d o ­ podobnie syn Iw ana m iał trzech synów i dzieląc pom iędzy nich fortunę swoje d ał początek trzem a raczej czterem odrębnym rodom , z których każdy ty tu ło w ał się Zbaraskim . Byli to knia­

ziowie Poryccy, W iśniow ieccy zw ani także W iszniew skim i 6), W oronieccy i Z barascy. Jakie zam ieszanie ztąd pow stało, łatw o sobie w yobrazić. W r. 15 14 np. zapisuje książę K onstantyn Ostrogski, m ałżonce swojej T atiannie Siem ienów nie dożywocie na T u ro w ie a jako św iadek podpisuje się n a tym dokum encie książę Michajło W asilew icz Zbaraski '), rów nocześnie praw ie w al-

’) Bracia W ład. Jag. 109.

2) Z biór K rupow icza p. 21.

3) Z biór p raw litew skich. Poznań 1841. p. 28.

4) Bracia W ład. Jag. 364.

5) Archeograficzeskij Zbornik d o kum entów o tn o si asz czy ch si a k' historyi siwerozapadnoj Rusi, 1. W ylna 1867. p. 117.

°) Ibid. 1 19.

7) G rabow ski i Przeźdz. Ź ródła etc. II, 42 5.

(16)

czy on pod W iśniow cem z T a ta ra m i w tow arzystw ie A ndrzeja Zbaraskiego. Szczęściem, że Bielski opisując bitw ę W iśniow iecką przytoczył nazw iska obu :) i w ten sposób w y rato w ał nas z k ło ­ potu. W kilkadziesiąt lat później czytam y znow u o M ateuszu ze Z b araża W oroniecldm , nam iestniku kijowskim 2), w r. 1607 za­

siada na sejmiku Łuckim rów nocześnie dw óch Januszów Z b a ra ­ skich: jeden z nich Janusz ze Z baraża Borycki, starosta Ibero- polski dopom ina się nagrody „za służby ustaw iczne, krw aw e, które z u ra z ą zdrow ia i m ajętności czynił“, drugi Janusz książę na Z barażu w ojew oda B racław ski, Krzem ieniecki etc. starosta m a być rzecznikiem dyssydentów w ołyńskich na sejmie w a r­

szaw skim 3), a naw et w tedy, gdy już rodzina Zbaraskich w yga­

sła a Z baraż przeszedł w posiadanie W iśniow ieckich, podpisują się n a postanow ieniach kapturow ych w ojew . W ołyńskiego Stefan ze Z baraża książę Borycki i M ichał Z baraski 4). W tym chaosie rozm aitych im ion i nazw isk zaprow adził pierw szy Baprocki ład niejaki i porządek. W „H erbach rycerstw a polskiego“ w ydanych w r. i 58ą w y w ió dł on ró d Z baraskich od F edora, którem u za syna dał niesłusznie D aszka, zapew ne był to ów Iwaszko Ko- rybutow icz ręczący w r. i ą 3 i za jeńców litewskich. W n u k F e ­ d ora a syn Iw aszka, W asyl jest praojcem B oryckich, W iśnio­

wieckich, W oronieckich i Zbaraskich. Z Zbaraskich zna B aprocki Stefana, M ikołaja, W ład y sław a i Jerzego braci rodzonych, nie m ów i jednak czyimi byli synam i ani w „H erb ach“ ani w w y ­ danym później „Ogrodzie królew skim “ . Krytyczniejszy o wiele Niesiecki w y n alazł syna W asylow ego A ndrzeja i w yw iódł od niego dalszą genealogią Zbaraskich. Bo dług niego byli owi czte­

rej bracia, których przytoczył Baprocki synam i A ndrzeja, ale tylko jeden z nich Mikołaj, starosta Krzemieniecki, zostaw ił syna Janusza protoplastę późniejszych Zbaraskich. M ikołaja nazyw ają niesłu­

sznie niektórzy pisarze także M ichałem . D ruga żona jego A nna D eszputów ńa, w d o w a po Fedorze Sanguszce, nazyw a się w te ­ stamencie, spisanym w r. i 5y 5 kniahynia M ikołajow a Zbaraska, starościna K rzem ieniecka 5). Nie m iała też A nna z M ikołajem Z b a­

raskim żadnego potom stw a, cały m ajątek swój więc przekazała

!) Kronika Bielskiego wyd. T urow sk. II, g'65.

2) Grab. i Przeź. I, 67.

3) Archi w' jugo-zapadnoj R ossy i etc. T . I. czast’ w taraja. Kiew. 1861. p. 80 i 82.

4) Ibid. p. 162.

5) Kopia testam entu tego, zrobiona w w. XVI znajduje się pom iędzy rękopisam i Akad.

um iejęt. w Krakowie, fasc. 222.

(17)

wnukom, synowi i córkom R o m ana Sanguszki. Zbaraskim nic się z tego praw dopodobnie nie okroiło a było ich w ów czas dwoje, bo książę Mikołaj ożeniony po raz pierw szy zK oziczanką 1) m iał z nićj córkę M aruszę albo M ałgorzatę i syna Jan u sza, p ó ­ źniejszego w ojew odę Bracław skiego. M arusza w y szła za Bazylego Zaborowskiego, kasztelana bracław skiego, ale prędko rozeszła się z mężem, bez rozw odu. A w an tu ry Z ab o ro w sk ieg o , z którym żadna żona żyć nie chciała, m ało nas obchodzą, ważniejszą jest pani Małgorzata, bo jeden w ypadek z jej życia rzuca światło na stosunki w yznaniow e w rodzinie Zbaraskich. Oto w sierpniu r. i 5g6 staje przed sądem grodzkim W łodzim ierskim p an Maciej Krotowicz, pełnom ocnik kasztelanow ej BracłaWskiej, W asylow ej Zaborowskiej i skarży się w jej imieniu na w ładykę W łodzim ier­

skiego, Hipacego Pocieja o sprofanow anie cerkwi w Ilińcach, m a­

jątku p. M aruszy 2). Zdarzenie to , które utonęło zapew ne w morzu aktów grodzkich bez ślad u , każe nam się dom yślać, że rodzina Zbaraskich jeszcze przy końcu XVI w . w y zn aw ała obrządek słowiański 3). N aw et Sawicki, piszący pod pseudoni­

m em Cichockiego nie śmie tw ierdzić, że Z barascy daw no p rzy ­ jęli obrządek łaciński 4), w ysław ia tylko Jan u sz a, w ojew odę Bracławskiego jako praw ego syna kościoła. Pierw ej może niż Janusz przeszedł n a katolicyzm stryj jego Stefan, który też pier­

w szy podpisuje się K orybutow iczem , linia w ołyńska Zbaraskich pozostała praw dopodobnie dłużej przy kościele w schodnim a cho­

ciaż i przeszła na katolicyzm , to nie zapom niała jednak o daw nem w yznaniu. Z a dow ód tej ich ortodoksyi greckiej może służyć ta okoliczność, że kiedy szlachta w ołyńska obrządku wschodniego p isała w r. 1607 zażalenie do sejm u o niezachow anie przyw ile­

jó w kościoła greckiego, znajdujem y na tym akcie także podpis w o jew o d y B racław skiego 5). Może tej okoliczności przypisać n a ­ leży tę niechęć, jaką syn kcia Janusza, późniejszy kasztelan k ra ­ kow ski p a ła ł ku Jezuitom , może i niełaska Z ygm unta III, której doznaw ali bracia Zbarascy z początku z tego samego płynęła źródła. T o p ew n a jednak, że i w ojew oda B racław ski i jego sy ­ now ie byli katolikami, czy był nim książę Janusz, podpisując ów akt szlachty wołyńskiej ? trudno rozstrzygnąć, ale z wzm ianki

') ICniaź D ym itr Kozicki w ystępuje jako św iadek w pow yższym testam encie.

2) Archeograficzeskij Z bornik etc. I.

3) Myli się więc B artoszew icz, u trzy m u jąc, że w ro d zin ie Zbaraskich tru d n o napotkać śladów, że przyznaw ali się kiedykolw iek do słow iańskiego obrzędu. (Artyk. „Zbarażscy“ w Enc, w arsz). A lloquia O siecensia sive etc. Cracoviae 16 15. 5) Arcliiw jugo-zapadnoj Rossyi I, 82.

(18)

Sawickiego J) i lcs. Birkowskiego w ątpić nie trz e b a , że i rodzina Zbaraskich poszła za przykładem innych m ożnych ro d ó w r u ­ skich i połączyła się z kościołem. Synow ie Jan u sza: Jerzy i K rzy­

sztof, w ychow ani już w zasadach katolickich 2), odziedziczyli po ojcu i fortunę w ielką i znaczenie w rzpltej. Ale u m ysł niespokojny i am bitny, chciwość nienasycona zaszczytów, a przytem niepo- w ściągniona dum a zapraw iły życie obu braci jakąś dziw ną go­

ryczą i niezadow oleniem . Nie szukając szczęścia w życiu dom o- w e m ,—obaj byli bezżenni — pragnęli oni gorąco w yniesienia a król, niewiedzieć z jakich pow odów , odm aw iał im w yższych godności.

T o postępow anie d w o ru , nakazane okolicznościami a może nie­

słuszne trochę, rozdrażniło dum ę w ro d zo n ą Zbaraskich i p o p ro ­ w adziło ich na drogę opozycyi. Czasy rokoszów m inęły w p ra w ­ dzie jak na teraz bezpow rotnie, ogół n aro d u p o rw a n y w y pad­

kami na w schodniej granicy p ań stw a m ało b ra ł udziału w sp ra ­ w ach w ew nętrznych, daw ni przyw ódzcy opozycyi bądź po um ie­

rali bądź usunęli się od życia publicznego, zwycięska w ojna z R osyą pogodziła dynastyą z narodem i otw orzyła szlachcie obszerne pole do czynów rycerskich i bogatej zdobyczy. W śró d tego m usiała um ilknąć opozycya. G niewali się w praw dzie na króla R adziw iłłow ie, ale o rokoszu nie myśleli. Krzysztof w o ­ jow ał w Inflantach, a nieprzebłagany Janusz, ożeniony z kurfir- sztów ną brandenburską, w yjechał z kraju i listow nie tylko p o d ­ niecał brata do opozycyi, sam zaś m yślał o emigracyi do N ie­

miec i o tern, aby w przyszłej w ojnie „jaką prow incyą w ojenną z pew nem i kondycyam i na się w ziąść“ 3). Kalwin z w yznania, szwagier m argrabiego na A nspachu i słynnego podów czas księcia C hrystyana z A nhaltu przylgnął książę Janusz duszą i ciałem do opozycyi niemieckiej, nie m ogąc zażegnąć now ego w Polsce rokoszu.

Bóg wie, jakie się tam po głowie jego roiły plany, szczęściem dla R adziw iłłów i dla Polski śmierć p rzerw ała ten żyw ot zhańbiony rokoszem, w ykrzyw iony fałszyw em i pojęciam i o sw obodach ob y ­ w atelskich a zgorżkniały wcześnie od zbytniej am bicyi i p rzew ro ­ tności. Ale chociaż tw órcy rokoszu pom arli a tradycya zbrojnej p rz e ­ ciw królow i opozycyi nie m iała pom iędzy szlachtą zw olenników , to myliłby się ten bardzo, ktoby ten zw rot w usposobieniu narodu u w ażał za zw ycięstw o zasad m onarchicznych. O pozycya pozostała

!) A lloquia Osiec. p. 224.

2) Ali. Osiec. 1. c.

3) P orów , ciekawe listy Janusza Radziw iłła w dodatku do „Spraw w ojennych“ księcia Krzysztofa.

(19)

opozycją jak dawniej, p rzy b rała jednak charakter bardziej p ry w atn y . Lada magnat, obrażony przez króla za pom inięcie go przy ro z­

dawaniu starostw lub w ak an cyi, u w ażał za rzecz o wiele ko ­ rzystniejszą dla siebie burzyć szlachtę n a sejm ach przeciw p ro ­ jektom rządow ym , niż p o ry w ać się zbrojno na króla, po którego stronie m usiała stanąć reszta oligarchii szlacheckiej, aby zgnieść niebezpiecznego dla rów ności obyw atelskiej oponenta. Król znu­

żony i znudzony bezustanną op o zycją, zadow alniał zwykle krzy ­ kacza jakiemś tłustem starostw em albo też dygnitarstw em i oku­

pywał sobie te rn , jeżeli nie pom oc to milczenie nam iętnego do niedawna nieprzyjaciela.—T ak ą drogą poszedł i książę Jerzy Z b a­

raski. Do r. 1620 w idzim y go w szeregach opozycyi; łącznie z bratem wodzi on rej pom iędzy szlachtą a kiedy Zygm unt III stosownie do układów z dom em habsburskim , pozw ala F e rd y ­ nandowi II na zaciągi w Polsce i naw et zam ierza w m ieszać się czynnie w w ojnę trzydziestoletnią, książę Jerzy pisze broszurę przeciw polityce królewskiej ]). T o był krok stanow czy dla niego i dla rządu. Zygm unt III nie chcąc zerw ać z H absburgam i zam ie­

rzył ułagodzić o p o zy cją i skoro tylko zaw akow ała kasztelania krakowska po śmierci X. Ostrogskiego, w y n ió sł n a tę godność X. Jerzego. I o dziwo! ów żarliwy republikanin, ów antagonista Austryi, staje się nagle przyjacielem królew skim , nie sprzeciw ia się zaciągom na rzecz F erd y n an d a, Betlen G aborow i odm aw ia w listach tytułu królewskiego, upom ina, aby K raków i Podgórze węgierskie uzbrajano przeciw możliwej in w a z ji W ęgrów , słow em trybun szlachty przekształca się na senatora przychylnego k ró ­ lowi. W praw dzie i to usposobienie ulega rozm aitym zm ianom . Dumny m agnat, połechtany przyjemnie listem elektora b ra n ­ denburskiego, staje się gorącym jego rzecznikiem, dow odząc przez to, jak m iernym był statystą i jak m ało znał się na p o lity ce;

w pomoc kozacką podczas w ypraw y chocimskiej nie w ierzy i lek­

ceważy ją sobie, a kiedy Zaporoźcy ciągnąc w posiłek rzpltej zawadzają o jego ruskie dobra, przysięga, źe mścić się będzie na tych co ich sprow adzili, ale wszystkie te p o d ry w y są raczej wynikiem złego hum oru i fan tazji szlacheckiej niż o p o zy cją pły-

J) Septuaginta graves et arduae rationes, ob quas regem Poloniae nec non senatores et nobilitatem regni, defensioni in H ungaria, Bohemia et alibi locorum inevitabili necessitate susceptąe, non adversari, neque com m ittere d ecet, u t huic negotio im plicentur. Q uarum nonnullae ad regem a Dn. Generali missae, postea vero a Generoso quodam , Deo, lingua regi et patriae fideli Polono, pacis avido auctae et inform ando unicuique germ anica et latina publicatae sunt. Posonii die Martini, A. 1619.

(20)

Jerzy jest to senatorem i jednym z pierw szych w rzeczypospolitej, że o godności tej m a bardzo w ysokie w yobrażenie i że przyje­

mnie m u jest pochlubić sie przy każdej sposobności tą sw oją pow agą kasztelańską i dać uczuć królow i, źe glos jego znaczy coś u braci szlachty i senatorów . A cóż dopiero m ów ić o sto ­ sunkach z ościennym i dw oram i, które tak mile łechtały am bicyą każdego m agnata polskiego. Ł atw o sobie w yobrazić z jakiem za­

dow oleniem odczytyw ał książę kasztelan na p ó ł poufne zw ierze­

nia uciśnionego przez rząd polski kurfirszta brandenburskiego, jak radośnie biło jego serce am b itn e, kiedy d aw ał posłuchanie posłow i stanów węgierskich, lub odpow iadał na listy siedm io­

grodzkiego księcia. Nie m ożna się dziwić n aw et, jeżeli człowiek m iernych zdolności — a takim był książę kasztelan — odurzony tem i kadzidłam i rad odgryw ał rolę p ro tek tora w obec ludzi, których polityka była jeżeli nie zgubną, to w każdym razie szko­

dliw ą rzpltej, nie m ożna się dziwić, jeżeli p a ła ł nienaw iścią ku Jezuitom , bo ci zakonnicy, tak utrzym yw ano w ów czas, w yw ie­

rali w p ły w głów ny n a postanow ienia królew skie a tem sam em staw ali w drodze w szechm ocy kasztelańskiej, ubliżali jego p o w a ­ dze senatorskiej. T o też kźe kasztelan nienaw idził ich serdecznie i) i nie taił się z tą nienaw iścią dokąd nie został kasztelanem . Jako senator p o h am ow ał się nieco. Podczas słynnego sporu akadem ii krakowskiej z Jezuitam i, stan ął w praw d zie w obronie p ra w u n i­

w ersytetu, ale w liście do M arcina Szyszkowskiego, biskupa kra- kow. tłum aczy się, że uczynił to dlatego, bo go losy akademii obchodzą, bo „sam w ziął tu p rim a ru d im en ta litteraru m “; o J e ­ zuitach w y raża się zresztą dość oględnie. Jakie były jego uczucia w tedy tru d n o o d g ad n ąć, d ość, że m ów ił łagodniej. Podobnej zmianie uległ także stosunek w zględem królowej Konstancy!.

P ani ta, w dziejach Z ygm unta III zapom niana zupełnie, albo też w spom inana n a w ia se m , odgryw ała bardzo w ażn ą rolę w w y p a d ­ kach ów czesnych. Z charakteru p o d ob n a zupełnie do b rata swego F erd y n an d a II, tak jak on głęboko i praw dziw ie pobożna, su­

m ienna w spełnianiu praktyk religijnych aż do ascetyzm u, w zo­

ro w a m atka, najlepsza żona, lubiła się m ieszać do polityki a w pływ jej był tern więcej stanow czy im mniej rozgłosu n ad aw ała sw o ­ jem u działaniu. W każdym razie m usiała to być kobieta niepo-

ł) W ielew icki w niewydanej dotychczas kronide m ówi (pod r. 1617): N obilitas fere tota Cracoviensis ducem G eorgium Z barascium , iuratum societatis nostrae hostem tanquam aliquod num en colebat ejusque om nia dicta tanquam oracula habebat.

(21)

sce stronnictwo przychylne dw oro w i a tern sam em sprzyjające polityce Habsburskiej. W m ieszanie się Polski do w ojny trzydzie­

stoletniej, myśl odzyskania Szląska za cenę pom ocy, którą Zyg­

munt 111 m iał cesarstw u udzielić, nakoniec koadjutorya W ro ­ cławska w yrobiona dla królew icza K arola F erdynanda, to w szy ­ stko było jeśli nie w zupełności to po większej części dziełem królowej Konstancy!. Z taką kobietą trzeba się było każdem u rachować, kto na dw orze jakiekolwiek stanow isko zajm ow ał lub zajmować pragnął, a źe do takich należał i X. Zbaraski Jerzy, więc łatw o sobie w ytłum aczyć tę niechęć jaką okazyw ał kró lo ­ wej. Ale przyszła chwila, gdzie i uprzedzenia X. kasztelana w iel­

kim uległy zmianom. Po w ypraw ie chuci ruskiej, na której, p o ­ wiedziawszy naw iasem , książę nie był, chociaż w dom u siedząc krytykował srodze sposób prow adzenia w ojny, w y p ad ało w ysłać do Konstantynopola posła, coby i rzpltą godnie um iał rep rezen ­ tować i pokój z Turkiem ostateczny zawrzeć. T o poselstw o u p a ­ trzył kże Jerzy dla brata swego Krzysztofa, który dotychczas niewiele się odznaczył a więcej może przez opo.zycyą dw orow i naraził. W ypadało więc teraz kasztelanow i uczynić zw rot w polityce. W istocie też’ pisze on do króla i królow ej nibyto z okazyi pow inszow ania tak świetnego zw ycięstw a, o któ- rem do samego ostatka po w ątp iew ał, nareszcie zaś, p rzed sta­

wiwszy opłakany stan kraju i konieczną potrzebę trw ałego p o ­ koju, radzi w ypraw ić czemprędzej posła do K onstantynopola, a opisuje go i określa w ten sposób, że naw et człowiek m ało obznajomiony z osobistościami współczesnemu pozna w tym o b ra ­ zie X. koniuszego. Król i królow a odgadli także myśl kaszte­

lana i Krzysztof pojechał do stolicy tureckiej, gdzie przyznać to trzeba, um iał pogodzić honor i godność naro d u z etykietą d w o r­

ską i wymaganiami dyplomacyi tureckiej. Od tego czasu zaczyna też kże Krzysztof brać żywszy udział w spraw ach publicznych;

widać to i z listów jego, które w znacznej liczbie p rzech o w ały się do naszych dni i z obszernego m em oryału, jaki ułożył p o ­ wróciwszy z K onstantynopola, o pokoju tureckim J). Snać p ierw ­ sza ważniejsza usługa, oddana rzpltej, obudziła w nim uśpione zdolności i zachęciła do pożyteczniejszego dla ogółu działania.

*) Autograf tego m em oryału znajduje się w Tek. N arusz., ty tu ł jego następujący:

„Status teraźniejszy, m onarchiey Tureckiey, iakie subiecta, siły Ziem skie y m orskie y czego się spodziewać z i ego przymierza możemy.

(22)

Nikt nie przeczuw ał w tedy, że to były ostatnie błyski dogory­

wającego już życia. W cztery lata później u m a rł kże koniuszy nagle w Końskowoli, m ając lat zaledw ie 47. Zgon księcia K rzy­

sztofa zasm ucił w szystk ich , co go znali bliżej i spodziew ali się, że niejedną usługę jeszcze w yśw iadczy rzpltej. X. Fabian Bin­

kow ski uczcił pam ięć zm arłego piękną m ow ą pogrzebow ą a ofi- cyalny o ra to r swego czasu, Jakób Sobieski, w ygłosił nad grobem dość udatny p an eg iry k , królow a przysłała w sw ojem imieniu podczaszego koronnego, chcąc oddać hołd należny cieniom zm ar­

łego posła. Z d aw ało b y się, że te dow ody przychylności i zaufania ze strony d w o ru w p ły n ą łagodząco i na księcia kasztelana. Stało się jednak inaczej. O sam otniony przez śmierć brata, rozdrażniony cierpieniami — chorow ał bow iem n a kamień — stetryczał książę Jerzy do reszty. O w akujące po bracie starostw a starał się dla swego siostrzeńca W iśniowieckiego, król nie odm ów ił, ale zam iast wdzięczności ściągnął .na siebie now e skargi k asztelan a, bo nie dał wszystkiego jak żądano. T o też kiedy w krótce potem ro z­

począł król zabiegi o to, aby zapew nić tron którem u z synów już za życia swego, okazał się kasztelan przychylnym w praw dzie W ład y sła w o w i, ale w liście do Stanisław a Koniecpolskiego w ylał raz jeszcze całą żółć swoje przeciw królow ej i dw orow i.

Pom im o tego usposobienia dziwacznego i w w ysokim sto­

p niu drażliw ego, pow ażano księcia kasztelana pow szechnie i ce­

niono jego zdolności, król zapytyw ał go w każdym ważniejszym w ypadku o radę, obcy i swoi uciekali się pod opiekuńcze skrzy­

dła możnego m agnata a naw et Stanisław Łubieński, ten sam co niegdyś zbijał *) polityczne w y w o dy kcia w ym ierzone przeciw A ustryi, pisuje do niego później listy pełne uprzejm ości, poleca protegow anych swoich łasce książęcej i mieni się przyjacielem kasztelana 2). N iew ytłum aczony ten na pozór stosunek w yp ły w ał z dw óch źródeł g łó w n ie : ze stanow iska społecznego jakie zaj­

m ow ał książę Jerzy i z wielkiej a ogólnej u nas niestety pod owe czasy m ierności um ysłów . Od daw ien d aw n a już odgry­

w ały w Polsce w ażną bardzo r o lę : starożytność rodu i , co, za tern zw ykło chodzić, zam ożność i dostatki. Że w żyłach Z b a ra ­ skich płynęła krew potom ków O lgierda o tern w ów czas przy-

J) W broszurze: Responsio ad sep tuaginta ratio n es, quibus iicti' nom inis e q u e s , dum seręnissimo regi et P olonis, na m otibus se Hungaricis et Bohemicis im m iscant, persuadere conatur, falsis rationibus jura regni intervertere nititur. A. D. 1622.

2) Dwa listy Ł ubieńskiego do Jerz. Z bar. w r. 163 1 pisane, w T ek. Narusz.

(23)

fortuny panów ruskich, tego dow odził olbrzym i m ajątek O strog- sldch. W szak kźe Jan u sz , ostatni z tego rodu, ten sam, co za­

siadał na kasztelanii krakowskiej przed Zbaraskim , zostaw ił oprócz ordynacyi Ostrogskiej 3oo,ooo czerw, złotych w gotów ce, nie licząc kosztowności i sreber. M ajątek Zbaraskich był może m niej­

szy, ale tak Krzysztof jak i Jerzy byli bezżenni, mogli więc do­

wolnie i bez oglądania się na przyszłość rozrządzać dochodam i swoimi i skarbić sobie łaskę braci szlachty. T ak też było w istocie.

X. Zadzik sławi w m owie miailej- na pogrzebie księcia kasztelana, hojność zmarłego a przyw iązanie szlachty k rako w sk iej, która czciła Jerzego jak „bożyszcze jakie“, polegało zapew ne na dobrze zrozumianym interesie stron obu i na owej szczodrobliw ości p ó ­ źniejszego kasztelana. Mając liczną klientelę pom iędzy szlachtą, mógł książę Jerzy sięgnąć po najw yższe godności w rzp ltej, bo była to chwila, gdzie Polska mniej niż kiedyindziej o b fito w ała w ludzi zdolnych i do pośw ięceń gotowych. Od śmierci Jan a Zamojskiego zaczyna się u nas epoka m ierności politycznych.

Mamy zdolnych w odzów, praw ych senatorów , w zorow ych k a ­ płanów, ale nie m am y człowieka, któryby zdołał zapanow ać nad tym chaosem najrozm aitszych prąd ó w i kierunków i w ytknąć polityce polskiej drogę jasn ą, prostą i w iodącą do celu. D w ór skupia w praw dzie około siebie ludzi, których hasłem jest sojusz ścisły z kościołem i katolicką A ustryą przeciw protestanckiej Szwecyi, ale większość narodu nieprzychylna tej polityce, zm ę­

czona długoletnią wojną, żądna pokoju odrzuca m yśl królew ską a król i otoczenie jego nie posiadają na tyle zdolności i energii aby porw ać naród za sobą mimo jego w oli, i tak w y tw arza się zwolna stosunek wzajemnej niechęci i niedow ierzania, paraliżujący działanie Polski na z ew n ątrz, utrudniający w wysokim stopniu zawarcie korzystnego pokoju z G ustaw em Adolfem. Że w śród takich okoliczności człowiek, rozporządzający znacznym m ająt­

kiem i jakie mi takiemi zdolnościami mógł łatw o w ynieść się na najwyższe w rzpltej urzędy o tern świadczy w ym ow nie cały p o ­ czet dygnitarzy ówczesnych, co oprócz imienia i fortuny niczem zresztą nie wyrośli nad poziom najzwyklejszych um ysłów , św iad ­ czą ci nieudolni posłow ie, których rzplta w chwili największego ucisku, w przededniu Chocimskiej w ojny rozesłała po dw orach europejskich. Obaj bracia Zbarascy, jakkolwiek nie celowali w iel­

kiemu zdolnościami, to przecież odbijali korzystniej od ogółu

(24)

szlachty, w ychow anej w trądycyach rokoszow ych i rozm iłow anej w aw anturniczych po cudzej ziemi w ypraw ach, w szeregach opo- zycyi należeli oni bezsprzecznie do najznakom itszych osobistości, bo co było .zdolniejszego to d w ó r grom adził około siebie, a jak umieli to stanow isko swoje w yzyskać tego dow odzi wielka p o ­ pularność jakiej zażywali pom iędzy szlachtą. P opularność ta nie u stała naw et w tedy, gdy X. Jerzy zajął krzesło kasztelańskie, z tą różnicą jednak, że w ychodziła odtąd nieraz na korzyść dw oru i króla. K ról w e wszystkich w ażniejszych w ypadkach zw ykł był pytać Zbaraskiego o radę a kasztelan z urzędu już był ob o w ią­

zany udzielić takow ej. P o m y sły jego nie odznaczały się w p ra w ­ dzie oryginalnością, ale zdrow ym rozsądkiem i znajom ością sto­

sunków krajow ych, jak np. ów plan w ypędzenia T a ta ró w p o ­ dany w r. 1624, w w ażniejszych kw estyach politycznych za to, gdzie trzeba było więcej przenikliwości i znajom ości ludzi, sta­

w a ł książę Jerzy na stanow isku czysto szlacheckiem, b yw ał kró- tkow idzącym i nie pojm ow ał jak m ożna narażać kraj na ‘ w ydatki w celu osiągnięcia politycznych korzyści. T e n brak poświęcenia, ten egoizm, to charakterystyczna cecha szlachty ówczesnej. O księ­

ciu Jerzym m ów iono w praw dzie inaczej: Petrycy ') w y sław iał go jako w zó r o b y w a tela , ale podanie o spaleniu B erszady za­

k raw a zanadto na legendę 2), abyśm y tem u pośw ięceniu księcia uw ierzyć mogli. Przeciw nie ze wszystkich listów jego wieje taki chłód, liczy on tak skrupulatnie, narzeka tak często, że trudno dopatrzyć się w nim tej szlachetnej bezinteresow ności, która w owej epoce zresztą pojaw ia się w yjątkow o tylko i nie często.

T akim b y ł książę Jerzy, tak przedstaw iają go nam listy, które p isy w ał do króla, do książąt ościennych i do najznako­

mitszych ludzi swojego czasu. K orespondencya ta, niezupełna, obejmuje jednak najw ażniejszą epokę z życia kasztelana czas od r. 1621 — 16 3 1 i pochodzi z dw óch ź r ó d e ł: z T ek N aruszew icza i z rękopisu bibl. Ossolińskich 1. i y 5. Są to odpisy z oryginałów zapew ne, będących w łasnością króla Stanisław a A ugusta a spo­

rządzone z polecenia i pod okiem N aruszew icza podobne zupeł-

*) Joannis Innoc. Petricii reru m in Polonia ac praecipue belli cum O sm ano T u rcaru m im peratore gesti finitiqüe historia A. 1620 et 1621,.

2) Przytacza j e Petrycy w pow yższem dziele p. 16. ale ani Piasecki, przychylny zresztą Zbaraskim, ani Żółkiew ski w listach do kró la pisanych z obozu nic nie wiedzą o spaleniu B er­

szady i o pośw ięceniu kcia Jerzego. Praw dopodobnie stw orzył to podanie sam Petrycy, który w s wo jem dziełku stara się wszędzie wynosić zasługi Zbaraskich.

(25)

nie pismo i nazwisko przepisującego um ieszczone u dołu każdego prawie arkusza, każą się domyślać, że i rękop. bibl. Ossol. p o ­ chodzi z czasów N aruszew icza i dla niego zapew ne został p rz e ­ pisany. Jak w iadom o zajm ow ał się N aruszew icz panow aniem Zygmunta III kreśląc życie J. K. Chodkiewicza, i uży w ał do tej pracy listów Zbaraskiego, o czem świadczą liczne ustępy tako­

wych, przytoczone w tern dziele. Otóż p rag n ął on mieć zapew ne odpisy najważniejszych listów kasztelana, m ianowicie całą k o re ­ spondencją jego z królem i w tym celu kazał sobie sporządzić przez tego samego pisarza, który k o piow ał listy do T ek prze­

znaczone, odrębny kodex, obejm ujący tylko listy Zbaraskiego do króla. W ten sposób pow stał rękopis, będący dziś w łasnością bibl. Ossolińskich. Dla nas był on niem ałą pom ocą, bo pozw olił nam uzupełnić brakujące w Tekach listy (nr. V I, VII i VIII) i sprostować to, co z w iny kopisty odpisującego dla T ek o p u ­ szczono lub przekręcono. W y p ro w ad ził on nas z innego jeszcze kłopotu. Oto w tekach niem a tom u obejmującego akta z r. 1624, na szczęście dow iadujem y się z listu kasztelana w rek. bibl.

Ossol. (z Myślenic 16 wrześ. 1624), że w tym roku w yjeżdżał do Cieplic i w spraw ach publicznych nie b rał ważniejszego udziału. Tyle co do rękopisów, z których czerpaliśm y m ateryał do niniejszego zbioru. P rzy w ydaniu uw ażaliśm y za stosow ne nie trzymać się wcale pisowni daw niejszej, co o ile się zdaje, niepotrzebuje tłumaczenia, zachow aliśm y jednak archaizm y i zw roty noszące na sobie cechy XVII wieku. P rzy objaśnieniach unik a­

liśmy o ile możności zbyt długich dopisków i ograniczyliśm y się na niezbędnie koniecznych.

Na zakończenie niech nam będzie wolno złożyć n a tern miej­

scu podziękowanie szan. kuratoryi Zakładu im. Ossol. i d y re ­

ktorowi panu drow i W. Kętrzyńskiemu, którzy ze zw ykłą sobie

uprzejmością dostarczyli nam rękopisu listów Zbaraskiego i p rzy ­

czynili się tern niemało do przyspieszenia niniejszego w ydaw nictw a.

(26)
(27)

Z K r a k o w a 1. s t y c z n ia 1621.

Najjaśniejszy K ró lu , Panie a Panie mój m iłościw y!

S ejm ik') ten, któryś W . K .M . na dzień onegdajszy złożyć raczył wo­

jewództwu krakow skiem u, odpraw ił się według p o trzeb y rzeczypospolitej.

Pozwolone te siedm poborów ; poborców sześciuśm y obrali, z każdego po­

wiatu po jednem u, i szafarzem Im ci P ana podczaszego koro n n eg o 2), gdyż bez szafarza nie chcieli i poborów pozwolić, a na kogo inszego tego munus kłaść non expediebat, choć b y się b y ł znalazł kto inszy, coby to b y ł b a r­

dzo rad wziął na się; tenże i pułkownikiem wojew ództwa tutejszego jest, i o rotmistrze ma się starać i upewniwszy ich o więcej rot posłać po kon- sens do WKM. Pana mojego miłościwego. — W szystka prosperitas ty ch podatków, lubo to nie są dostateczne na tak ą molem w ojenną, pendet z dyspozycyi pilnej i gorącej W KM. P ana mego miłościwego, o której acz ja nie w ątpię, gdyż nietylko o zdrowie rzeczypospolitej, ale i o zdrowie WKM. et totius domus regiae idzie, zaczynając tak wielkie negotium i z ciężkim wszystkiem u nieprzyjacielem , jed n ak pro fide m ea przypom i­

nam to WKM. Panu memu m iłościwem u, a nie mniej o kupnie na prędce broni, gdyż i teraz widzą to dobrze żołnierze ci, którzy są w służbie, że im na rusznicach bardzo schodzi, dostać ich nigdzie nie m ogą, jako k a ra ­ binów i pistoletów i dlatego pisali o tern do imci pana podczaszego, że chcą w zapłacie brać, których tu dostać niepodobna rzecz. O ddaję przy- tem służby moje łasce W KM. Panu m em u m iłościw em u, życząc tego szczęśliwego roku i wiele inszych WKM. Panu memu miłościwemu, etc.

II. Do X, Lipskiego kanclerza koronnego.

Z K r a k o w a 13. s t y c z n ia 1621.

Przyszła tu wiadomość jak aś, żeby ksiądz biskup c h e łm sk i3) miał umrzeć a wm. mć. W Panu miano dać po nim opactw o czerwieńskie, jeśli tak jest gratulor wm. mm. Panu, ale z tej m iary, że inter incom patibilia liczyć się to nie .może, gdyż pom nie te k o n sty tu c y e , którem sam pisał, że pieczętarzom pozwolono beneńcium jednego p rzy biskupstw ie, a b y ło to za imci księdza arcybiskupa gnieźnieńskiego4), k tó ry b y ł podkanclerzem na ten czas, i nie w ątpić, że wm. m. m. pan es jure fultus, będąc stróżem prawa i kochając się w niem, iżeś z tej m iary przeciwko niemu grzeszyć

i) Podług uniw ersału poborow ego, uchw alonego na sejmie w alnym w arszaw skim w roku IÓ20 miał się ten sejmik odbyć 3o grudnia (por. vol. leg. III., ig 5). 2) Stanisław L ubom irski.

3) Jerzy Zamojski herbu Jelita, um arł w r. 1620. 4) W aw rzyniec Gembicki.

(28)

nie miał, wziąłeś to beneficium. A iż podobno te mniejsze beneficia, a mia­

nowicie tu rb ia , będziesz chciał wm. rezygnow ać kom u, proszę win, mm.

pana za imść. księdzem N iew iarow skim , na którego, w iem , żeś wm. dawno b y ł łaskaw , i on też wm. ra d służył i służy, i za tą okazyą będzie m iał większy obowiązek co czas bardziej o wm. m. m. panu (pamiętać). Zalecać mi go wm. nie p o trze b a, boś go wm. dobrze w iadom i cnoty jego i szczerości, tylko iterum atque iterum proszę, in quantum b y ś tego dzierzeć wm. m. m. pan nie m iał, a b y ta moja przyczyna valid a b y ła , k tó rą ja też wm. m. m. panu odsłużę. T am że zaraz, będzieli ta mens v.m., o intercessyą do króla jm ści za nim proszę, i pisałem sam do króla jm ści za nim. T ak te p ryw atne p o trzeb y załatw iw szy, bo z tej okazyi przyszło mi do wm. pisać, non p er curiositatem , bo tej z przyrodzenia nie m am , kle p e r ex trem am praw ie necessitatem , a nie tylko m oją ale wspólną nas w szystkich, proszę wm. m. m.

p an a, gdyż i m oja powinność requirit teg o , i znając łaskę wm. przeciwko sobie rozum iem , że mi to tern bardziej licebit, abyś mi oznajmić raczył co się w zdy z tą d y spozycyą wojny naszej dzieje, o której tu takie w szędy je st silentium, że nic praw ie niskąd de ap p a ratu nie sły ch ać , a co najwię­

ksza, żejw . pan wojew oda w ileński5) pisał mi, już przyjechaw szy z W arszaw y, że nic z nim nie je s t stabilitum i kondycye jego dosyć m ojem zdaniem skrom ne i d iscretae'n ie są przypuszczane, zaczem boję się, że ta tem pestas okrutna ta k na nas spadnie, do której już bliski czas, iż sine vulnere et sanguine praw ie, i ojczyzny i wolności postrad am y . Proszę te d y wm. m. m.

pana o w iadom ość, jeśli to tam divina Palladis arte po cichu w szystko i doskonale dzieje się, cokolwiek ad arm a należy, czyli też uźyjem astu e t profundo consilio, ta k są T u rc y i T atarow ie dem entow ani, że nam dadzą pokój czyli też diplom a jakie z nieba przyniesiono, żeśm y in tanto lepore tuti? Ż ebym zatem wiedział o czem do króla jm ci pisać, gdyż póki w ia­

domości nie m am , trudno co czynić, ab y m zasię non im pigerem im portune na co. S łucham , p y ta m się różnych m iejsc, coby się działo? nic penitus de ap p aratu ludzie nie w iedzą, zaczem i m oja mens perculsa więc i m uneri meo, łubom go niedawno w ziął, de esse jed n ak mu w niczem nie chcę, i ja ­ kom in equestri powinności swej dosyć czynił, tak in eo statu w jakim jestem , non deseram za pom ocą bożą funkcyi mojej. Eventus ja k będzie, nie w mojej to m ocy je s t, bo nie jestto jednego mnie tantas com ponere lites, ani unius o pera corpus tej rzeczypospolitej stoi, ale tyle ile jedna osoba moja m oże i pow inna gotowem czynić.

III. Do biskupa k ra k o w sk ieg o 6.) Z K r a k o w a 18. s t y c z n ia 1621.

Jaśnie W ielm ożny Imci Księże Biskupie k ra k o w sk i!

W czoraj mi imci ksiądz scholastyk oddał list wmć. mci pana, w którym wm. pan pisać raczysz, że się u dworu gniewają na postanow ienia nasze z strony pieniędzy. W iedzieli to bardzo dobrze na sejm ie jeszcze, że tak miało być, bo w instrukcyi to m ieliśm y, i w universale je st napisano, że szalunek poborów województwa krakow skiego m iał zostaw ać p rz y województwie: i rotm istrze

5) Jan K arol Chodkiew icz m ianow any w odzem w przyszłej wojnie tureckiej. 6) Marcin Szyszkowski.

(29)

i pułkownik i szafarz niech się obrażają jako chcą, ja najmniej o to nie dbam , i rozumiem o tem , (że) mego nigdy się nie zaprze i ręki swojej, któ rąm się podpisał na tę zgodę. Imci panu podczaszem u koronnem u radzić na żadną turpitudinem nie mogę i nie b ęd ę, jeśli wm mci pan rozumiesz ta k , żeby mu piękniej było złożyć to szafarstwo z siebie, jak o piszesz do mnie, racz pisać do niego, jest teraz w Jarosław iu, bom ja je st inszej sentencyi, ale dziwna to-rzecz jest jalco produnt affekty swoje bardzo nieostrożnie: kiedy by te pieniądze obracały się nie na żołnierza rzeczypospolitej należącego, mieliby słuszność, bo b y to m anifestissimum furtum b y ło ; ale iż żołnierz za to przyjęty b y ć musi i posłany do wojska, gdzie rozkażą od Jg°K . Mci, a ten co tem szafuje je s t człowiek non suspectus i podobno osiadlejszy niż skarbowi, i musi sję z tego na radom skim trybunale spraw ow ać, po cóż się obrażać? jako to nie m a b y ć zaraz suspectum ? jako ludzie nie m ają fremere i w rzeszczeć, kiedy affektują oddaw ania do skarbu ty c h pieniędzy;

a skarb ani radomskiem u trybunałow i ani nikomu z tego nie responduje tylko w rzeczy sejmowi i to lixis et calonibus notum , jako zatem znać, że ten szafunek z pożytkiem p ry w atn y m nie rzeczypospolitej byw a? i panow ie poborcy będą na radom skim trybunale spraw ow ać się z tego nie na sej­

miku, bom ja ukazał imci panu podczaszem u, że to inaczej b y ć nie może, gdyż sejmu przyszłego konsens chciał tak m ieć i tam się spraw ow ać będą.

Więc i województwo poznańskie, kaliskie, sandom ierskie takow ąż sobie libertatem zostaw iło, i inszych kilka ziem. P y ta ć się wm. pan raczysz wiele ludzi za te podatki nasze województwa krakow skiego będzie? W iem pewnie, że wm. pan liczbę ty ch pieniędzy masz kalkulow aną, zaczem łatw o wiedzieć wiele hussarzów, kozaków i p iechoty naszej m ogłoby b y ć za to, ale ja tego nie wiem, to tylko wiem, że zda mi się na piętnaścieset czło­

wieka hussarzów, kozaków i piechoty, m iał już rotm istrze; na ostatek miał się jeszcze stara ć, gdyż według liczby pieniędzy excep to , jeżeli b y cudzo­

ziemców za to co przyjęto, którym płaca już większa b y ć m usi, pewnie nad dwa tysiące ludzi z województwa naszego b y ć może. Jednak nieszczę­

śliwy to jakiś nasz apparatus, bo o nim nic zgoła nie słychać a co większa z panem wojewodą wileńskim nic praw ie nie jest definitum , według onego jakoś mnie wm. pan na sejmiku list pokazyw ał: bom m iał od niego list z Sandomierza, kiedy już nazad jechał z W arszaw y do Jarosław ia 5-januarii pisany, z którego formalin verba wypisane WM. Mci panu posyłam . Ztąd WMpan kolligować będziesz raczył, jako z W arszaw y w yjechał i co z nim jest transactum i jakiej się prosperitatem z tej dyspozycyi spodziewać.

Owe legacye do cudzoziemców bardzo mi się podobają, właśnie p er ludi- brium posłane, a zwłaszcza ów do W enetów : zlcąd będą kolligować jako aptos legatos w ysyłam y, i jako nas prem it to negotium ; boję się że go tak odpraw ią, jako posła nieboszczyka H e rb u rta Szczęsnego, k tó ry do nich posyłał z Długoszem nasze historyą uczyniwszy do nich dedicatoriam , jako do wolnej rzeczypospolitej, a to wszystko dlatego, żeby mu b y ło co dano. Ale iż posłał ineptissimum człow ieka, któ ry się w ydrw ić nie umiał, spytawszy go quid petis ? kiedy nie um iał się z tego w ytłum aczyć 7), ka­

zano mu z niszczym nazad jechać. Zgoła wszystko sami zgotujem y do exitium nieomylnego; już ci wszyscy zginiem, ale kto żyw zostanie, ciężej się będzie tym , co ich lux m ajor est, nieszczęściom um ykać. Pisałem w tej materyi com rozumiał do JKMci niedaw no, niech to tam interpretują jako

7) W kopii brakuje tego słowa, ale tak przytacza ustęp dotyczący Naruszew icz w Życiu J. K. Chodkiewicza (W yd. T u ró w .) II, 166.

(30)

ojczyźnie mojej i J. K. Mci, co oboje jak o pospołu kładę. Pow iedziałem to i privatim na audiencyi swojej J. K. Mci i publice p rzy konkluzyi sejmu, p rzy którejś W M. Mci Pan nie b y ł, dla swego złego zdrow ia, kiedy się 0 recessye mówiło; że dividi nequit, quod separari non p o test i kto rzecz­

pospolite od P an a, a P ana od rzeczypospolitej dzieli, oszukiwa to oboje bardzo, i ztąd perversi clandestine judices dyffidencyi namnożyli. W iem, że sam nic nie spraw ie, b y m najwięcej pisał, a że drudzy nie chcą i siebie 1 rzeczypospolitej ratow ać, non meo fit crimine.

IV. Do króla.

Z K r a k o w a 16. lu t e g o 1621.

Najjaśniejszy miłościwy Królu, Panie a Panie mój m iło ściw y ! Dziś oddano mi list od Imści P ana wojew ody W ileńskiego de d ata 7 febr. k ied y przyjeżdżał do L itw y z Jarosław ia s), przeczytaw szy go zosta­

łem non sine summo h orore, patrząc na to , że i ta infelicitas już ostatnia p rzy p ad a na nas, że te n , któ ry arm a m iał m ieć w reku przeciwko ta k stra ­ sznemu nieprzyjacielowi W KM . i rzeczypospolitej i nietylko do kupy je zbierać, ale prędko op erari, jak o -m i pisze nie m ając nic decisum od W KM.

P ana mego miłościwego (ów nie raz jako pow iada W KM. prosił) jechał raczej się gotować na przenosiny małżonki s w e j9), niźli na wojnę w ta k ostatecznym razie. Zaw dy mi b y ła curae salus WKM. P ana mego m iło­

ściwego i tej O jczyzny, w któryiem się urodził i na ty ch .miejscach gdzie mi czas i munia moje pozw alały nie zaniechać, nie zaniechałem o tern obojgu się pieczołować. T eraz iż większą powinność włożycieś W KM . z łaski swej na mnie raczył i tej sollicitudini większe się pole otw orzyło, więc i fides m ea requirit tego i sam o Im ści P ana w ojew ody wileńskiego pismo, w którem się protestuje przedem ną i przed wielu innych senatorów , żeby nie b y ł zasię winowany, jeśliby rzeczpospolita szwank jak i tym czasem od­

niosła, k tó ry b y już nie mógł b y ć jeno praw ie ostatn i, stim ulat mnie tem - bardziej, abym oznajmił to W KM . Jam już ta k rozum iał, że Jm ość Pan wojew oda wileński m iał dostateczną determ in acy ą od W KM . w postulatach sw oich, które jak o mojem zdaniem nie b y ły wielkie i ciężkie, ta k b y też i przycięższe b y ły , tam arduo et extrem o reipublicae tem pore m iały być słusznie i prędko decydow ane. W praw dzie sam-że Jm ość pisał do m nie, z W arszaw y w yjechaw szy, że nie m iał żadnego końca w prośbach i p o d a­

waniu sw o jem , ale potem ten głos tu b y ł , i ode dworu od niektórych przyjaciół m oich wiadomość, że z nim od W KM . było transactum o wszy- stkiem i że się m iał podjąć tej p r a c e : teraz pisze mi że o ty c h trzech rzeczach) na któ ry ch w szystek cardo rei zawisł, nie m iał żadnej rezolucyi.

N ajprzód, de num ero w ojska, potem o potrzebach do wojny należących, jako podobno o arm acie i o żyw ności, trzeci prow izyi sw ojej: i to prze­

k ład a, że Jm ość pan podskarbi k o ro n n y 10) , (jako pow iada pan wojew oda wileński ze ż a rte m ): gdyż na wielkość rzeczy wejrzawszy, m usiał podobno ta k sobie pom yśleć, potrzebow ał arm a ty u JKM. samego (sic); zaczem odjechał

s) Miasteczko w daw nem wojew . ruskiem , nad Sanem położone. 9) Anna Alojza księ­

żniczka O strogska, w ojew odzianka W oły ń sk a, d ru g a żona hetm ana. 10) Mikołaj Daniłowicz.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Veniens Iohannes C rosm insky peciit term inum prorogari Iohanni G arbacz contra Bogussium de Strzegow o dicens, quod idem Iohannes G arbacz non h ab e ret

Serenissime princeps et dom ine, ego salutationem hanc at- que exceptionem ornatissimam nomine Maiestatis H ungariae et Bohemiae Regis factam cum affectum tum

Pierwszym więc obowiązkiem Zarządu Związku Polskich Artystów Plastyków, było stworzenie możliwości pracy twórczej tym artystom, tak, by i oni mogli wziąć udział

1. Dyrektor Szkoły jest powoływany przez Zarząd Szkoły, Radę Pedagogiczną oraz reprezentantów Rady Rodziców na drodze glosowania co 3 lata. Dyrektor powołuje

§ 69. Uczeń może nie być klasyfikowany z jednego, kilku albo wszystkich zajęć edukacyjnych, jeżeli brak jest podstaw do ustalenia śródrocznej lub rocznej oceny

Gdy tylko długie, blade palce Slytherina zacisnęły się na pierścieniu, czarnoksiężnik spojrzał z wyższością na Harry'ego i ponuro się zaśmiał..

b) jeżeli wady nie nadają się do usunięcia, to w przypadku, gdy wady uniemożliwiają użytkowanie przedmiotu umowy zgodnie z przeznaczeniem Zamawiający może odstąpić

EDITIONUM COLLEGII HISTORICI ACMIEMIAE LIT... (Acta