• Nie Znaleziono Wyników

Kontakty z rodziną Sztamlerów po wojnie - Marian Krzyżanowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kontakty z rodziną Sztamlerów po wojnie - Marian Krzyżanowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIAN KRZYŻANOWSKI

ur. 1920; Puławy

Miejsce i czas wydarzeń Puławy, PRL

Słowa kluczowe Żydzi, życie codzienne, powroty Żydów po wojnie

Kontakty z rodziną Sztamlerów po wojnie

Jak mówiłem, urodziłem się tam, w tym domu, ale w trzydziestym pierwszym roku, w listopadzie, mama już przeniosła się i otworzyła restaurację w Bristolu, w tym budynku. I potem no to już jak się jest na jednym podwórzu no to: „Cześć Biumek, cześć Motek". A jak tak, no to w szkole się tam z nimi zobaczyłem, ale specjalnie w jakichś takich zażyłych stosunkach nie byliśmy, tak, ale jak Sztamler potem wrócił po wojnie, a był w Łodzi ojciec, to Motek mnie szukał jak tylko przyszli z tą Armią Berlinga, to podobno w randze kaprala czy plutonowego, to jak był w Puławach, przyszedł pierwszy, nim wszyscy tam jeszcze rodzice, inni, to się pytał o mnie, tego.

No to myśmy tego Sztamlera jak przyjechał po wojnie, ojca, bardzo serdecznie przyjęli, no i on mówi: „Słuchaj, ja cię zapraszam do Łodzi”. To ja pojechałem do Łodzi. Oni mieszkali na Żeromskiego w Łodzi. I też mnie bardzo serdecznie przyjęli.

No ale potem gdzieś do Wałbrzycha [wyjechali], tego, ale jeszcze pamiętam, że Sztamler zapamiętał sobie, ja już miałem córeczkę, bo jeszcze syna to nie było na świecie, to przywiózł lalkę taką śpiącą, z zamykanymi oczami, biorąc pod uwagę że był rok 1945 czy 46, to miało to swoje znaczenie, wagę, bo w sklepach takich rzeczy nie było, tak. Tak że potem to się właśnie te stosunki tego, ale jak się spotkało na ulicy, tak na co dzień, to prawie codziennie się widziało tego Sztamlera, jak nie na ulicy, to gdzieś indziej tego, bo Puławy to było małe miasteczko.

Sztamler tu był i pani Sztamlerowa, żona, z tym że on nie przychodził tu, bo on był po wypadku, to nie wchodził na górę, to mówi: „Za półtora roku to ja przyjadę, to cię odwiedzę” - ten Biumek. I tak minęło półtora roku i tak patrzę, że na tym placu jego, od Czartoryskich, to co przedtem mówiłem, że się ciągnął ten plac, jeden się buduje, drugi się buduje, trzeci, czwarty. Ja mówię: „E, bracie, to ty byłeś, bo musiałeś coś sprzedać, tu już się zaczynają budować na tym placu, a obiecałeś mi, że przyjedziesz”. Tymczasem on prawdopodobnie wcześniej to sprzedał albo tam przez jakiegoś per procura może, przez upoważnionego jakiegoś, może coś takiego. Bo okazuje się, że jak Gienek był wtedy cośmy się tam spotkali, to mówię, że Sztamler

(2)

obiecywał [przyjechać]. To Gienek mówi: „Nie przyjedzie, nie przyjedzie, bo już nie żyje”. Okazuje się, że on mówił: „Za półtora roku cię odwiedzę”, a wcześniej umarł.

Data i miejsce nagrania 2002-08-27, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Tomasz Czajkowski

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Końskowoli, w okolicy ulicy Kurowskiej, został spory plac po bożnicy, bo bożnica się spaliła w czasie wojny, nie wiem, czy ktoś ją podpalił, czy co się stało.. Przed wojną i

Pojechaliśmy do Łodzi, mój wujek, brat taty, miał duże mieszkanie, miałam tam pokój, i mój kuzyn, co się ożenił w Polsce z Polką, też miał miejsce u mojego wujka. Data i

Najpierw małą maturę zdałem, później dużą i poszedłem na studia na KUL w [19]47 roku i studiowałem najpierw ekonomię, jak zlikwidowali ekonomię po dwóch latach, to

Wychodziłam do kina głównie z konieczności ze szkołą na jakiś seans, ponieważ mojej mamy nie było stać, żeby dawała mi pieniądze. Na Starym Mieście było kino Rialto, chyba

To tylko tak mówią, ja nie chcę, żeby wiedzieli, że myśmy utrzymywali Żydów” „To to jest taka zła rzecz, żeście pomagali Żydom?” To ona mówi: „Nie wie pani, oni są

Pamiętam, na 3-go Maja i na mojej ulicy w budynku Kolei Państwowych był sklep w suterenie, gdzie sprzedawali ten chleb na kartki. No to ja zwykle byłam delegowana

Przychodził do mnie, to znaczy do domu nie wchodził, tylko zawsze przychodził pod okno, bo się wstydził?. A ja się wstydziłam, że przychodzi do mnie

Sztamler miał, zresztą był tu u mnie, już teraz nie żyje, obiecywał przyjechać, a ja mówię: „O, coś się pan Biumek nie popisał”, bo ja raczej się nie z tym