• Nie Znaleziono Wyników

M. 51. Tom X.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "M. 51. Tom X."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M . 51. Warszawa, <1.20 Grudnia 1891 r. Tom X.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".

W W arszaw ie:

rocznie rs. £ k w artaln ie „ 2

Z przesyłką pocztow ą: ro c z n ie

„ 10 półrocznie „ 5

Prenum erow ać m ożna w R ed ak cy i W szechśw iata i we w szystkich k sięg arn ia ch w k ra ju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny Wszechświata

stanowią panowie-.

Aleksandrowicz J ., Deike K., Dickstein 9., Hoyer H., Jurkiewicz K., Kwietniewski W l., Kramsztyk S.,

Natanson J ., Prauss St. i Wróblewski W.

„W szechśw iat" p rzyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treśó m a jak ik o lw iek zw iązek z nau k ą, n a następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zw ykłego d rn k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera

się

za pierw szy ra z kop.

7 ‘/t>

za sześć n astęp n y ch razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

A d r e s Z R e d .a ,łe c y i: I K r a ł ^ c - w s ł c i e - I F r z e d . m . i e ś c i e , 3STr ©©.

Ś. p. Apolinary Pietkiewicz.

Ostatnie num ery naszego czasopisma za­

pisały się smutnie w ogólnym jego zbiorze częstemi nekrologami. Izydor Kopernicki, A d ry ja n Baraniecki, Ig n a cy F o n b erg sstą- pili w krótkim po sobie czasie do grobu.

Szczupłe grono pracowników na polu nauki znowu się zmniejszyło. W dniu 18 Listopada r. b. w m ajątku Mule, w powie­

cie Swięciańskim zm arł A p o lin ary P i e t ­ kiewicz, długoletni i w y trw a ły w spółpra­

cownik P am iętnika Fizyjograficznego. U r o ­ dzony na Żmudzi w roku 1828, był synem niezamożnych rodziców. W roku 1848 ukończył z medalem szkoły w Poniewieżu, a w roku 1854 fakultet matematyczny w Dorpacie. T u słuchając znakomitego meteorologa Kaem tza n a b r a ł do m eteoro­

logii takiego zamiłowania, że pozostał jój wiernym aż do śmierci, poświęcając wszy­

stkie wolne chwile ulubionej nauce. Z u ­ żytkować nabytą wiedzę na polu naukowem w owe czasy było niezmiernie trudno. P ie t­

kiewicz wstąpił przeto w W iln ie do służby

rządowój, ale j u ż w roku 1856 przeniósł się na U kra inę i zajął się praktycznem zastoso­

waniem swego uzdolnienia w rach u n k o w o ­ ści, ostatecznie mieszkał w Białój Cerkwi, gdzie kierow ał centralnem biurem rachun- kowem hr. Branickich. W roku 1873 prz e­

niósł się do guberni Wileńskiej i osiadł w Mule.

Osiadłszy na roli, oddał się gospodarce z zamiłowaniem i energiją. Niewielkie gospodarstwo prow adził wzorowo i p r a k ty ­ cznie. Długie zimowe wieczory poświęcał pracy naukow śj. Ukazanie się Pam iętnika Fizyjograficznego było nowym dla niego bodźcem do pracy. Pietkiewicz został jego współpracownikiem stałym i w dziewięciu tomach spotykamy jego prace, poświęcone przeważnie opracowaniu m ateryjałów ty­

czących się W arszaw y i wyprowadzeniu wniosków na podstawie tych badań.

W sąsiedztwie Muły, w m ajątku Szemio- towszczyźnie, powstał bank zaliczkowo- wkładowy, którego w ciągu lat dziewięciu był dyrektorem.

Na poczet prac naukowych Pietkiewicza składają się:

„Meteorologija”, wydana w 1872 roku

(2)

802

w s z e c h ś w i a t .

N r 51.

w Krakowie. Za podstawę do ułożenia te­

go dzieła p rz y ją ł on prace K aem tza i Do- vego, których poglądom pozostał w iernym aż do śmierci. Najwybitniejszym punktem bezw ątpienia w „Meteorologii” je s t obli­

czenie ilości stałych we wzorze Bessla, z a ­ stosowanym do W arszaw y. W mozolnej tój pracy widać było niezm ierną łatwość we władaniu materyjnłem rachunkow ym : do końca życia zestawienia liczebne s taty ­ styki meteorologicznej były u lubionem za­

jęciem zmarłego i w tym dziale nauki był on niezaprzeczenie p ra w d z iw y m m i­

strzem.

Michela: Ciała niebieskie, tłumaczenie.

R ospraw y w P a m ię tn ik u Fizyjograficz- nym:

W r. 1882. Zmienność t e m p e r a tu ry ro c z ­ n a w Warszawie.

W r. 1883. Zmienność tem p eratu ry roc z­

na w Warszawie.

W r. 1884. Zmienność roczna ciśnienia pow ietrza w Warszawie.

W r. 1885. S tu d y ju m nad dziełem akade­

m ika W ild a „o tem peraturze pow ietrza w Cesarstwie rossyjskiem” 1878 i 1882.

W r. 1886. P oszukiw anie zmiany pogody w W arszaw ie na zasadzie ra ch u n k u p r a w ­ dopodobieństwa.

W r. 1887. O w iatrach w W arszaw ie.

W r. 1888. Krzyżownice wiatrów w W a r ­ szawie, termiczna i baryczna.

W r. 1889. Stosunki opadu atmosferycz­

nego w Warszawie.

W r. 1890. Jednoczesny stan pogody oraz jój zmiany na pewnej przestrzeni.

Oprócz tego pisywał a rty k u ły p o p u la rn o ­ naukow e do A teneum i in. pism. O pogo­

dzie, kalendarzu i t. p.

P ietkiewicz przedstawia n a m rzadki u nas niestety typ ziemianina, który oprócz u p r a ­ wy roli chce i potrafi pracować dla społe­

czeństwa i nauki.

W . W r.

X . R z e c z .

Cynam ony są jednym z najdawniej zn a ­ nych w E uropie pieprzyków '). Nazywa­

my tak pospolicie kory, pochodzące z róż­

nych drzew, przedewszystkiem je d n a k z laurów, o właściwej aromatycznej woni oraz charakterystycznym smaku.

Cejlon, H indostan, Chiny południowe i archipelag Indyjski sprzedają cynamonu

| rocznie przynajm niej za 10000000 franków.

Część tego tow aru idzie do Stanów Zjedno­

czonych, cząstka do Marsylii, H a m b u rg a i A n tw e rp ii, ale przeważna ilość dostaje się do L o n d y n u i stam tąd dopiero roschodzi się w handlu powszechnym. W tym han ­ dlu tylko c y n a m o n c e j l o ń s k i , inaczej przedni, bywa nazywany c y n a m o n e m , wszystkie inne nazywają się krótko k a s y j ą.

| K asyja byw a albo c h i ń s k a , albo m a- 1 a b a r s k a . Pierw sza jest więcej cenio­

na i w spisach towarów nosi nazwę fa rm a­

ceutyczną: C a s s i a l i g n e a , ale kupcy

| mianują nieraz gorszą jako C a s s i a v e r a . Cynamon i kasyja odróżniają się: zewnę­

trz n ą postacią, barwą, odłamem, zapachem i smakiem, dają się też rospoznawać che­

micznie i są różnej ceny.

Cynamon praw dziw y znajduje się w h a n ­ dlu pod postacią tutek, złożonych z kilku ru re k , w podłuż rosciętych i nadzianych wspólśrodkowo jed n e na drugich, z których każda ma najczęściej oba brzegi podwinięte do swego środka. R u rk i te są bardzo cien­

kie, zaledwie ćwierć, lub pół milim etra (tak) grube. B arw ę mają jasno-brunatną, gorą­

cą, spodem (od środka) ciemniejszą. Na ich órnój powierzchni dają się widzieć podłużne białawe n ieregularne linije. O dłam jest zawsze nierówny, z obu stron sterczą ma­

leńkie niteczki (grubości lnianćj przędzy).

W o ń mają silnie aromatyczną, smak k o ­ rzenny, ale słodki i niegryzący, wogóle przyjem ny.

>) G enussm ittel.

(3)

N r 51.

W SZECH ŚW IA T.

803 K a sy ja przedstawia się pod postacią r u - |

rek, podłużnie rosciętych, zwykle niena- dzianych ale pojedynczych, zazwyczaj na ! m ilim etr grubych, ale nieraz daleko grub- [ szych. B arw a ich jest ciemniej b ru n a tn a [ i plamista, lub szara, powierzchnia ćma, nie-

j

równa, nieraz widać całe łaty niezeskroba- nój jeszcze kory zewnętrznej. W odłamie j nigdy nie sterczą niteczki, ale w połowie ! grubości widać białą, wyraźną liniją. K a ­ syja jest zazwyczaj woni słabej, albo wię­

cej goździkowej, nieraz trącącćj pluskwami drzewnemi, smaku ostrego, drażniącego, niesłodkiego, a po pewnym czasie palą­

cego.

Głów ną podstawą smaku i woni tak ka- syi j a k i cynamonu jest olejek. Jestto płyn złoto-żólty, którego w korach bywa 0,5 do 1,5%, rzadzićj więcej. Olejek ten silnej

się rozróżnić. W tym celu należy silnie wygotować proszek, który chcemy zbadać.

Potem bierzemy z odw aru ze 30 gramów (łut) płynu i dodajemy dwie krople tynktu- ry jodowój. Jeżeli proszek pochodził z cy­

nam onu nie następuje praw ie żadne za b ar­

wienie, prz y kasyi zaś odwar barwi się na kolor ciemno-błękitny, tem ciemniejszy, im więćój dodamy jodu.

Odpowiednia do tych właściwości cena cynamonu i kasyi jest różna. Sto kilogr. cy­

namonu przedstawia wartość 225 szylin­

gów, kiedy takaż ilość kasyi warta jest ty l­

ko 116 szylingów *) w handlu powszech­

nym.

X I . K o ś l i r t s r .

Cynamony pochodzą wyłącznie z laurów, azyjatyckie z tego rodzaju, który nazwano:

C i n n a m o m u m B u r m .

K w iat, jego n ary s i przecięcie z C. zeylanicum .

cynamonowej woni je s t cięższy od wody o c. wł. 1,035 w cynamonie, 1,066 w kasyi, składa się przeważnie z aldehidu cynamo­

nowego C9H 80 2 i nieznacznej ilości węglo­

wodorów. T e je d n a k wpływają na to, że olejek z cynamonu skręca płaszczyznę po- laryzacyi na lewo, kiedy olejek z kasyi skręca j ą na prawo. P o d wpływem po­

wietrza olejek cynamonowy roskłada się na kwas cynamonowy i żywice stałe. W s k u ­ tek tego w korach, znajdujących się w h a n ­ dlu, nie widać nigdy w tkankach kropelek j tłuszczu, tylko grudkow ate skupienia ży­

wiczne.

P ró c z olejku znajdują się w obu korach:

cukier, mannit, śluzy i kwas garbnikowy, które występując w różnych ilościach n a ­ dają korom różne smaki. K asyja zawiera je d n a k oprócz powyżej wyliczonych sub- stancyj i mączkę, skutkiem czego nawet sproszkowane kory kasyi i cynamonu dają

Do rodzaju C i n n a m o m u m należą drz e­

wa i krzewy o właściwem sobie złożeniu kw iatu (fig. 1— 3). K w iaty te są prom ie­

niste o trójczłonkowych okółkach. Okwiat ma dwa, pręcikowie zaś cztery okółki,

| z których naj wewnętrzniejszy występuje tylko w postaci prątniczków, trzy inne po-

| siadają pylniki o dwu woreczkach nadle- głych i otwierających się zapomocą wieczek (podobnie j a k w naszym berberysie). P r ę ­ ciki dwu pierwszych okółków są wewnątrz- zwrotne, trzeciego otwierają się nazewnątrz kwiatu. W tym ostatnim nitki pręcików m ają w nasadzie nitek trzoneczkowate gru-

; czoły. Na dnie stożkowatego osadnika (fig. 3)

| stoi słupek jednokrotny, o zalążku prze-

') O brachow ano na podstaw ie, że 1267963 fu n ­ tów (po 454 g) cynam onu w arte są 64717 Zi., k ie­

dy 76464 pikulów (po 60,479 kilo) kasyi chińskiej

kosztują 267703 Ł.

(4)

804

W SZECH ŚW IA T.

Nr 51.

wróconym i wiszącym. P o przekwitnięciu pręcików ssycha się i odpada, okwiat zaś pozostaje cały, lub częściowo na osadniku, ro z rastając y m się i tworzącym miseczkę, w którćj tkwi jagoda. W ygląda to n a jz u ­ pełniej tak, j a k żołędź z miseczką dębu, choć pochodzenie tych części je st całkiem odrębne. Jag o d a m a mięso nikłe, wśród którego tkwi względnie wielkie nasienie bezbielmowe o zarodku prostym i z mięsi- stemi liścieniami.

C. z e y l a n i c u m Breyne, którego k ora daje praw dziw y cynamon.

L a u r cynamonowy albo K o r o d u n u ja k go krajow cy nazywają, rośnie w dzikim stanie n a stokach g ór cejlońskich, aż po granice leśnój roślinności. J estto drzewo do 10 metrów dochodzące i występujące w licznych odmianach. P okrój ma osobli­

wy, nie mogę go porów nać z żadnym k r a ­ jowym, bo gałęzie wychodzące z krzyżują cych się liści, odchylone ku dołowi nadają

G ałązka C. zeylanicum z kw iatam i i owocami.

Drzewa, lub krzewy tego ro d z aju mają ulistnienie bądź okółkowe (po dw a liście w okółku), bądź skrętoległe i przedstaw iają nieraz tyle przejść między sobą, że tru d n o oznaczyć ilość gatunków . Je s t ich je d n a k przeszło 50. Spomiędzy nich z pewnością kilkanaście daje, lub mogłoby dawać, korę cynamonową.

Między niemi jed en tylko j e s t hodowany w ścisłem tego słowa znaczeniu. Je stto

mu szczególne piętno. Mogę tylko powie­

dzieć, że jest śliczne, czy wiosną, kiedy młode, rozwijające się z pączka, przyramie- niowe liście, przechodząc niżój w blado- żóltą barwę, świetnie odbijają od starego listowia (ciemno-zielonego z wierzchu, a si­

nawego ze spodu), czy później, kiedy kw i­

tnie i owocuje, prawie współcześnie. W ó w ­

czas z kątów liści wychodzą luźne wiechy

(podobnie j a k u nas w bzie perskim) dro-

(5)

N r 51.

W SZECHŚW IAT.

805 bnych, jedwabisto-białych kwiatów o woni

silnćj choć nie cynamonowej, a następnie powstają, z nich drobne (jak groch) i rychło ssychające się jagody. W pierwszym stanie może jeszcze świetniej w ygląda niż w chwili kwitnięcia i tylko g a tu n k i rodzaju B o m ­ b a j przewyższają go pięknością kolorytu rozwijających się z pączków liści.

Liście hodowanej odmiany są nieregu­

larnie podłużno-jajowate do 20 przeszło m m długie, o trzech, lub pięciu wydatnych nerwach, które łączą, się poprzecznemi, przechodzącemi w sieć najcieńszych.

D o roku 1765 zbierano korę tylko z dzi­

kich drzew, ale około tego czasu, w którym wyspa należała jeszcze do holendrów, jed en z nich De Kokę powziął myśl hodowania laurów i w czyn j ą wprowadził. T ym spo- | sobem powstały sady cynamonowe z obu | stron stolicy cejlońskiój, Columbo, na dłu- | gości jakichś 160 kilometrów pobrzeża (od j Negumba do M atura), zajm ując około 700000 arów powierzchni. Na tym m aleń­

kim pasku ziemi, z południową wystawą, ) ochronioną od wiatru, udaje się la u r cy n a­

monowy najlepiej. Ziemię ma w podglebiu piaszczysto - gliniastą, tak bogatą w k rz e ­ mionkę, zwłaszcza na powierzchni, że w nie­

których miejscach w ygląda j a k śnieg biała.

N aw et hodowane drzewa dają korę wzglę­

dnie różnój wartości; rozmnażanie więc l a u ­ rów z nasienia nie jest stosowne, bo nie po­

zwala przewidzieć, czy potomstwo będzie równie dla człowieka pożyteczne j a k rośli-

j

na macierzysta. W s k u te k tego najczęściej rozmnaża się lau ry cynamonowe przez od­

kładanie. W tym celu, przegina się jednę z najniższych gałęzi do ziemi, utw ierdza w niej zapomocą kulki, okłada ziemią i sta­

rannie podlewa. P o trzech, lub czterech miesiącach odkładka j e s t do tyła zakorze­

niona, że można j ą odciąć i nienaruszając zbytnio korzeni (na co drzewo jest bardzo czułe) przesadzić.

Takie wysadki mają j u ż do trzech centy­

m etrów średnicy, a skoro się doskonale przyjmą, ścina się je tuż przy ziemi. Z po­

zostałych n a pieńku pączków pozwala się wyrastać tylko 4 lub 6 gałęziom. Te po 18 miesiącach, lu b najwyżej po dwu latach są d o j r z a ł e do sprzętu. M ają wówczas na- Bkórek szarawy (od wytworzonego korka), i

l są 2—3 metrów długie, a 3 —5 centymetrów grube. P la n ta c y ja składa się więc z k rz a ­ ków, które się wyłaniają za każdym sprzę­

tem dojrzałych gałązek, ale w pierwszych latach kora gałęzi je s t jeszcze licha, p o p r a ­ wia się powoli z wiekiem rośliny i dopiero po 8 lub 10 latach plantacyja zaczyna się sowicie opłacać, dając doskonały j u ż c y n a ­ mon.

Ż n i w o cynamonowe odbywa się na Cej­

lonie dwa razy do roku. Raz wiosną koło Maja, lub Czerwca, a powtórnie pod koniec roku w Listopadzie, lub Grudniu. W iosen­

ne jest obfitsze i cenniejsze. Robotnicy wy­

chodzą na żniwo z nożem sierpowatym

R obotnik ścinający gałązkę cynam onu.

i przedewszystkiem próbują w każdym krzaku, czy k o ra gałęzi puściła miazgę i czy daje się z łatwością oddzielać od drewna,

| zupełnie tak, j a k u nas ogrodnicy, którzy chcą jakieś rośliny oczkować. Z każdego k rz aka wycina robotnik tylko połowę ga­

łęzi, a połowę pozostawia do następnego żniwa. Ścięte pędy zanosi się do szop i prze­

dewszystkiem obrywa z liści oraz oskrobuje zgrubsza z kantów. Liście nie wyrzucają i się ale używ ają do przepędzania olejku, który ma barw ę brunatnaw ą i woń goździ­

kową.

Gałęzie, obrane z liści i oskrobane z g ru b ­ szych nierówności kory, są j u ż sposobne do robót mających na celu przygotowanie cy­

namonu. Chodzi w nich nietylko o oddzie-

(6)

r 806

w s z e c h ś w i a t .

N r 51.

lenie kory od drew na, ale i o zdjęcie z kory jćj m artwicy '), k tó ra pozostawiona choćby w części na wewnętrznej części kory daje jźj smak nieprzyjem ny i gorzki.

Robotnicy, mający przygotować cyna mon, zaczynają tę czynność od zdjęcia kory z drewna. W tym celu nacinają korę do­

okoła, w odstępach jakichś 30 centym etrów i potem raz w podłuż calój gałęzi (fig. 1).

Następnie, szczególnym nożykiem o d ry w a ­ j ą te kawałki kory od d re w na (fig. 2) T a k

(fig. 3), poczem, kładąc na wypukłych d r e ­ wnach, zaczynają zeskrobywać martwicę.

Jestto czynność, wymagająca najwięcej b ie ­ głości, raz dlatego, żeby oddzielić całą m a r­

twą część kory, a po wtóre, żeby nie porobić przytem dziur, co nie jest rzeczą łatw ą jeżeli się zważy, że pozostała część cynamo­

nu ma nieraz ledwo */* milimetra grubości.

Skoro każdy kawałek kory jest oskrobany i po zdjęciu z drewnianego wałka zwinął się najczęściój obu brzegami do środka, za-

Przygotow anie cynamonu.

oderwane kaw ałki nadziewają po k i lk a n a ­ ście jed n e na drugie, wiążą tu tki stąd po ­ wstałe razem i pozostawiają j e przez dobę lub dłużój w stosach. W yw iązuje się w sku­

tek tego ciepło, które ma ułatwiać oddzie­

lenie martwicy. P o dojściu tćj ferm entacyi tutki dostają się znów do rąk robotników, którzy j e łuszczą n a pojedyncze kaw ałk i kory i każdy z nich zosobna w ygładzają

') S ta ra , ob u m arła czgśó k o ry , k tó rą niem cy B orke nazyw ają.

czynają robotnicy nadziewać te r u r k i jed n a na drugą w taki sposób, że każda tkwi w połowie dwu innych, leżących bądź nad nią, bądź pod nią. T ak z kanTałków 30-cen- I tym etrow ych tworzą się tutki kilkow ar- stwowe i mające m etr długości. T u tk i te suszą się przez dobę w miejscu cienistem i przewiewnem, a następnie na słońcu (fig. 5).

N a tem nie koniec roboty. T u tk i zbie­

ra ją się w pęki, które idą do rąk i ust ludzi

mających j e rózgatunkować. Nietylko chro­

(7)

N r 51.

WSZECHŚW IAT.

807 powate i ciemne kory zostają, wydzielone

do dystylacyi olejku na miejscu, ale pozo- : stałe przeznaczone do handlu próbuje się,

i

dla oznaczenia ich względnej wartości, na

j

trzy gatunki. T a próba odbywa się zapo-

j

mocą żucia kory przez ludzi w tern bie-

j

głych. I rzecz ciekawa, że chociaż olejek j cynamonowy sam przez się należy do ś r o d ­ ków w wysokim stopniu dezinfekcyjnych, to przecież powoduje u probiarzy żujących korę, po trzech, lub czterech latach tćj czyn­

ności, takie owrzodzenie ust, że muszą nie­

raz na czas dłuższy zaprzestawać roboty.

Nareszcie po rozgatunkow aniu u k ład a się tutki w wielkie pęki i zaszywa gotowy to­

war (fig. 6), który idzie ju ż na ry n e k lon­

dyński.

L a u r cynamonowy, upraw iany w innych okolicach Azyi, np. na Sumatrze, lub J a w i e albo w innych częściach świata, np. w Gru- janie francuskiej i B razylii nie daje c y n a ­ monu, ale tylko kasyją, pochodzi to nietyl- ko od różnych w aru n k ó w klimatycznych i odmiennej gleby, jednem słowem od inne­

go środowiska, ale i od tego, że nigdzie, prócz Cejlonu nie zdejm ują z kory jój m ar­

twicy. Typowo dają j e d n a k kasyją c a ł ­ kiem różne gatunki laurów. Tój, którą, na­

zwałem m alabarską, dostarcza przedewszy- stkiem C i n n a m o m u m i n e r s (rosnący w całym Hindostanie, na Jaw ie i Sumatrze) a prócz niego inne, jak: C. o b t u s i f o l i u m , p a u c i f l o r u m (w Bengalu), C. T a m a l a (w Bengalu, Nepalu, Australii), C. j a v a - n i c u m , B u r m a n n i i t. d. (na Jaw ie), C.

K i a m i s (w Nowćj Gwinei).

Co do kasyi chińskiej to ta zapewne po­

chodzi także z kilku gatunków, rosnących i wyłącznie w południowych prowincyjach, | Z tych jed en jest znany dobrze i opisany, to je s t C. C a s s i a. T en o tyle jest hodo­

wany, że jój drzewa co 10 lat ogławiają j i z gałęzi korę zdejmują. Może być, że przy starannej hodowli z drzew tych dałby się otrzymywać cynamon, dorównyw ający cej-

j

lońskiemu. P rz e d niezbyt dawnym czasem nadszedł do L o n d y n u gatu n ek kasyi, b a r­

dzo dobry, choć pokryty martwicą, a wia­

domą jest rzeczą, że najlepsze gatunki nie wychodzą wcale z Chin i że na miejscu p ła ­ cą je po 140 franków (tak) za kilo.

L a u r y azyjatyckie z rodzaju C innam o­

mum dają nietylko kasyją i cynamon, ale także różne inne produkty. Liście hindo- stańskich (zwłaszcza z C. i n e r s ) zwane w k ra ju T a j p & t bywają żute i używ a­

ne za perfumy. Niedojrzałe owoce C a s s i a b u d s (anglików) przychodzą z K antonu, w znacznych nawet ilościach, do Anglii, gdzie pieprzyk ten zastępuje częściowo goź­

dziki. Z korzeni daje się otrzymywać k am ­ forę, a japończycy z liści C. p e d u n c u - l a t u m otrzymują wosk roślinny.

A fryka i A m eryka posiadają także laury cynamonowe, ale należące do innych ro d z a­

jów tój rodziny.

N a Madagaskarze kora z R a v e n s a r a a r o m a t i c a S o n n . zastępuje cynamon, a owoce suszone mają smak podobno bar­

dzo wytworny.

A m eryka zwrotnikowa ma stosunkowo do ogólnej ilości swych roślin dwa razy tyle laurów co świat stary i mnóstwo z nich ma korę, lub owoce aromatyczne, służące bądź za lek, bądź za pieprzyk. Spomiędzy nich je d n a k z cynamonem można tylko dwa p o ­ równywać. Jeden: D i c y p e l l i u m ca*

r y o p h y l l a t u m z Brazylii daje rodzaj kasyi goździkowej, drugi: N e c t a n d r a c i n a m o n o i d e s zaopatruje P e r u i E k ­ wador. T e n ostatni lau r nie jest dobrze znany, wiadomo tylko, że rośnie w Andach, w całem dorzeczu P astazy i że za pieprzyk służy z niego nie kora, ale miseczka, z d r e ­ wniała wraz z okwiatem, która w tym g a ­ tunku jest wielka, bo ma 5 centymetrów wysokości.

Zresztą należy wspomnieć, że A m eryka ma różne rośliny należące do rodziny M a- g n o l i a c e a e , których kory są dla tubylców surogatem cynamonu. Z tych dwie przy­

chodzą do handlu europejskiego, to je s t tak zwany cynamon biały, z C a n e l l a a l b a M u r r a y (rosnącej we F lorydzie i A n t y ­ lach) oraz cynamon jam ajski, pochodzący z C i n n a m o d e n d r o n c o r t i c o s u m M i e r s .

I I I . E T i s t c r y j a .

O historyi cynamonów możnaby dobrze napisać obszerną rosprawę, ale j a k wszyst­

ko tak i to da się streścić w kilkunastu

zdaniach.

(8)

W SZECH ŚW IAT.

N r 51.

K r a je laurów cynamonowych: Chiny i H indostan m ają w swoich językach (san- skryt, o ile chodzi o Indyje) nazwy dla c y ­ namonów, w czem dowód, że ich używ ały p rz ed w ielom a wiekami naszej ery. Rzecz ta była znana i starożytnemu Egiptowi.

W literaturze europejskiej pierwszą, wzmiankę o Ktvvajiovov podaje H e ro d o t T).

Twierdzi, że rzecz przychodzi od arabów, a nazwa od fenicyjan i baje o ptaku, który ma z cynamonu słać sobie gniazdo, tak, że tylko podstępem można tę korę zdobywać.

U Teofrasta 2) spotykam y się z d ru g ą n a ­ zwą Kaoata i wiadomością, że obie rzeczy są podobne. Dioscorides 3) mówi o róż­

nych gatunkach obu. P l i n i j u s z 4) podobnież, zbija bajki H erodota, stwarza nowe i wspo­

mina jeszcze o Xylocinnam oraum . Obaj ostatni autorowie mówią też o liściach z w a ­ nych ęóXXov lub jJ.aXaparpov 5). Nareszcie wspomnę Galena, k tó ry twierdzi, że do le­

ków można zamiast jednój części cynamonu brać cztery kasyi. Z tego, a raczej z p o ­ równania dokładnego tekstów, dochodzę do innego przekonania, niż te, jakie pod tym względem wypowiadano. Sądzę, że n ie ­ można rosstrzygnąć, skąd przychodziły c y ­ nam ony do świata klasycznego, czy tylko z H in d o stan u 2) czy i z Chin, ale że rz y m ia ­ nie i grecy cenili przedew szystkiem pieprz- ność, więc nazywali najpraw dopodobniej lepsze w naszem dzisiejszem rozumieniu g a ­

tunki k o ry cassia a te,którebyśm y za gorsze | uważali, cinamomum.

W średnich wiekach cynamon, lub k a ­ syja, albo obie przychodziły do E u ro p y , zrazu ta k cenione, że tylko władzcy, papie­

że i dostojnicy kościoła otrzym ywali je, lub przesyłali sobie w darze. Znano też goź­

dziki cynamonowe i takież liście. W m ia­

rę rozw oju handlu bizantyńskiego rzecz staje się tańsza i powszedniejsza. U nas względnie bardzo powszechna ku końcowi średnich wieków, skoro prócz nazwy c y- n a m o n mamy dwie polskie: s k o r y c a

>) III, 111, 2) IX , 5, 3) I, IS, «) X II, 41, 42 i 63, 5) Dros. I, U ; Plin. X II, 59 i X III, 48.

2) Porów naj Conley on th e Regio C innam om ifera of th e A ncients w Jo u rn a l o f th e R. geog. society o f L ondon, X IX , p. 166 e t ueq.

i t r e s t k a . Znane są u nas i liście cyna­

monowe pod nazwą r z ą s a i n d y j s k a l ub u s t n e l i ś c i e . W X V I I w. w cho­

dzi do nas w użycie wyraz c y m e n t; nie u t a r ł się i nie wszedł do języka inny hisz­

pańskiego pochodzenia C a n e 11 a (rurka), który przeszedł od tych zdobywców św ia­

ta do innych języków europejskich.

Cynamonowe k ra je wydzierali sobie ko lej no portugalczycy, hiszpanie, holendrzy aż na placu zostali przedewszystkiem an- glicy. Wszyscy gospodarowali w kolonij ach haniebnie, a holendrzy chcąc utrzym ać wy­

sokie ceny handlowe palili w Am sterdamie starsze zapasy w ogromnych nieraz iloś­

ciach, bo mających 8000000 fr. wartości.

Dopóki jeść „pierno” (pieprznie) znaczy­

ło tyle co wytwornie, zapotrzebowanie i produkcyja cynamonu i kasyi wzrastały.

Dziś w handlu tego tow aru istnieją wielkie oscylacyje, ale wogóle lepszego cynamonu używa się coraz mniej, a gorszej kasyi co­

raz więcej. J a k u nas, dzieje się to n iew ąt­

pliwie przez kram arzy, którzy więcej mogą zarobić na lichszym a tańszym towarze.

J ó z e f Rostafiński.

ZABYTKI

M E G A L I T Y C Z N E

LUDÓW PIERWOTNYCH.

(Ciąg dalszy).

III.

Człowiek pierw otny posiadał sztukę ob- ciosywania kamieni, gdyż w yrabiał wszela­

kie narzędzia kamienne. Otóż zastosowa­

nie tej sztuki do budownictwa przetwarza zabytki megalityczne w typowe budowle starożytnych narodów historycznych.

S ztuka obciosy wania zastosowana do men­

hirów wytwarza z nich kolumnę, która tak rozmaite otrzymuje zastosowanie w budo­

wnictwie egipskiem, asyryjskiem i grec-

(9)

N r 51.

w s z e c h ś w i a t .

809 kiem; dalej — obelisk, n a którym rzeźbione

postaci ludzkie i znaki piśmienne przecho­

wywać miały potomności czyny i imiona późniejszych działaozów; nakoniec posąg, którego zadaniem stało się uprzytomniać postaci zwierzęce i ludzkie.

Szeregi równoległe menhirów zastąpione zostały z czasem przez szeregi kolumn, sfin­

ksów, lub cherubinów, wiodące do świątyń i pałaców i strzegące wejścia do nich.

Skoro pierwotny budowniczy zdołał już zamiast drobnego kam ienia użyć przy usy­

pywaniu galgalu obciosany sześcian kam ien­

ny, zamiast galgalu n ad dolmenem pow sta­

ła piramida. A gdy się przekonał, że u k ł a ­ dając pionowo, je d e n na drugim, kilka ta ­ kich sześcianów zamiast ustawienia jednego głazu dla otrzym ania ściany w dolmenie, ułatwia sobie robotę, oszczędza m ateryjał i wznosi rzecz trw alszą i pożyteczniejszą, jedne dolmeny stały się świątyniami i p a ­ łacami, inne przetworzyły się w bramy i obronne wieżyce.

Na tak znaczną ilość zabytków megali­

tycznych, j a k ą przechowała E uropa, nie bę­

dzie rzeczą zbyt tru d n ą wykazać szereg za­

bytków stanowiących pośrednie ogniwa po­

między sztuką budowniczą ludzi pierw ot­

nych i sztuką ludów historycznych. Lecz w podziw wprow adza etnologa i antropolo­

ga ta okoliczność, że praw dziw ie typowych ogniw łączących zabytki megalityczne z bu­

dowlami doby dziejowej szukać należy tam, gdzie ich nic zapowiadać nie może, lub, co w^ c^j> gdzie one są jedynem i zabytkami wyższej k u ltu ry ludzkiej.

Z archipelagów i wysp stanowiących pią­

tą część świata, • Oceaniją, najbardziej wy­

suniętą na wschód, a więc najbardziej odo­

sobnioną, jest wyspa W aihu(W ielkiójnocy).

Mieszkańcy jój, których Cook naliczył do 7 000, L a P erouse do dwu, a Beechey do 1200, stoją na takim stopniu kultury, że przypominać mogą sposobem życia oraz po­

stacią ludzi pierwotnych. Otóż na tój wy­

spie znajdują olbrzymie popiersia, gdyż niektóre dochodzą do 12 metrów wysokości, wykute z grubego kam ienia w sposób naj­

bardziej pierw otny i wkopane w ziemię.

J e s t ich do 400 i w różnych grupach są ros- siane po wyspie (patrz fig. 7).

Popiersia ludzkie na wyspie W a ih u nie­

chybnie przedstawiają istotne i trafne ogni­

wa, łączące m enhiry ludzi pierwotnych z posągami ludów historycznych.

W Oceanii środkowej, prawie w je d n a ­ kiej odległości od wyspy W a ih u i Nowej Gwinei, rozlega się archipelag Tonga, in a ­ czej wysp Przyjacielskich. Na jednej z wysp archipelagu, mianowicie Tongata- bu, liczącej przed kilkunastu laty do 9000 mieszkańców, wznoszą się pod dwiema osa­

dami, Nukualofa i Haamoga, dwa zabytki megalityczne. Na obciosanych w k w a drat dwu monolitach ułożony jest trzeci o d p o ­ wiedniej grubości. Monolity są obrobione

Fig- 7.

ze skały koralowój. Ciężar trzech brył ka­

miennych w każdym zabytku do 80000 ki­

logramów wynosić może (patrz fig. 8, mega- lity z pod Haamoga).

Otóż te zabytki megalityczne typowe sta­

nowią przejście od dolmenów do bram, bądź to obronnych, bądź też pamiątkowych.

W Ameryce południowej, a mianowicie w P e r u i Boliwii, znajdują się dolmeny, które tem się głównie różnią od większości europejskich, że bryły kamienne, do wzno­

szenia ich użyte, przedstawiają sześciany,

aczkolwiek niedość foremne. Niewiele już

brakuje, by taki dolmen stał się świątynią

(10)

810

W SZECH ŚW IAT.

N r 51.

lub pałacem, k tórych wzorów dostarcza dziejowy E g ip t i Mezopotamija.

T a k więc, budow nictw o ludzi p ierw o t­

nych bespośrednio się styka z b u d ow nic­

twem ludów historycznych. T a okoliczność, aczkolwiek prosta i zupełnie n a tu ra ln a , była, j a k sądzę, powodem do pomieszczenia zab y t­

ków megalitycznych w dobie historycznej i wywołała te o r y j ą lu d u dolmenów. Poznać j ą należy nim przystąpię do pytania, j a c y to być mogli rzeczywiści budowniczowie tych zabytków.

IV .

Zainteresowanie się zabytkam i megali-

płynąć na wyspy B rytańskie, z nich zaw ró­

cić do F rancyi, skąd nakoniec, po przejściu Pireneów, przez H iszpaniją i P o rtugaliją udać się do A fryki północnej.

D ru d z y odw rotną kreślili ludowi dolme­

nów drogę. Mianowicie, wyprowadzając z Afryki północnej, kazali mu w wędrówce

j

do Azyi przez K a u k az zbaczać do Anglii i Irlandyi, Danii i Szwecyi.

Do tój teoryi o ludzie dolmenów p rz y łą ­ czyły się wnet poglądy, w ypływ ające z po­

czucia wielkości narodowej. H istorycy fran-

| cuscy, w swoim k ra ju znajdując t a k znacz -

| ną ilość zabytków megalitycznych, w ludzie dolmenów widzą daw nych mieszkańców

| F ra n c y i i wysp B rytańskich, mianowicie

Fig 8.

tycznemi wzbudza ciekawość poznania ich budowniczych.

P oniew aż wszystkie dolmeny są zb u d o ­ wane według jednego planu i przedstawiają je d e n typ budowli, a nadto, ponieważ po starym świecie są rozrzucone w taki sposób, że przy dobrych chęciach m ożna w takiem rozrzuceniu dojrzeć śladu wędrówki, d o j ­ rzeć drogi zabytkam i megalitycznemi zn a ­ czonej, powstała teoryja, że j e wszystkie wzniósł je d e n naród, lud dolmenów.

J e d n i w yprow adzali ten lud z Indyi; d a ­ lej przez K au k az kazali m u wkraczać do E u ro p y , przejść szybko północną i za trz y ­ mywać się dopiero po drodze w Saksonii, H annow erskiem i H olandyi, następnie prze-

celtów, stanowiących odłam plemienia a r y j ­ skiego.

Je d e n z uczonych niemieckich, niejaki

Loher, w p racy sw<5j pod tytułem: „TJeber

D olm enbaute n”, pomieszczonej przed laty

trzem a (1888 r.) w Sitzungsberichte der

Konigl. bayer. Akademie der Wissenschaf-

ten zu M unchen (Philosophisch - philolo-

gische Classe, str. 216—247), wychodząc

z zasady, że budowle megalityczne mogły

być wzniesione tylko przez lud żeglarski,

twierdzi, że mowy być nie może, żeby je

wznieśli bądź iberowie i celtowie, bądź też

finnowie, lub słowianie. Mogli je wznieść

tylko fenicyjanie, grecy, lub giermanowie,

trzy n arody żeglarskie. L ecz ponieważ

(11)

N r 51.

niema zabytków megalitycznych ani w Fe- nicyi, ani w Grecyi, więc budowniczemi nie byli fenicyjanie, lub grecy. Pozostają, prze­

to tylko giermanowie. I oni za lud dolme­

nów przez autora uznani zostali ').

T eoryja atoli o ludzie dolmenów, aczkol­

wiek ponętna w skutek łatwości, z jaką. ro z­

wiązuje jed n o z tru d n iejszy c h zagadnień antropologicznych, oraz z jaką, schlebia py­

sze narodowej, je s t obecnie ju ż przebrzmia­

łą, pomimo nawet tak świeżego jój zastoso­

wania do dziejów giermańskich; a to prze­

brzmiałą z powodu uwag następnych.

Lubo w ytknięta przez jój zwolenników na planach wędrówek ludu dolmenów d ro ­ ga, którą, ten lud przebiegał, zdaje się być prawidłową, ta k jednakże ściśle nie jest, skoro w tym i odwrotnym kieru n k u w yko­

nać się mogła oraz nie usprawiedliw ia n i ­ gdy tak silnych zboczeń na północ.

Dalój, pomimo podobieństwa do siebie dolmenów, nie są one je d n a k ż e tak dalece jednakow e, by tylko utw orem j e d n y c h rąk być mogły. P rz y te m znaczny postęp w b u ­ dowaniu ich daje się spostrzegać i to wśród zabytków znajdujących się w jednej oko­

licy. Sprowadzanie m ateryjału, nieraz na­

wet ze stron odległych i wzniesienie jakie- gokolwiekbądź zabytku wymagało nadto dłuższego czasu, niż naród, w wędrówce ciągle pozostający i niczem z miejscowo­

ścią niezwiązany, mógł na to poświęcić.

Nakoniec i zawartość sama dolmenów b y ­ wa tak różna, że jednem u ludowi w żaden sposób nie da się przypisać.

W znosić przeto zabytki megalityczne mógł lud osiadły na miejscu, z miejscowemi w arunkam i dokładnie obeznany, wznosić dla potrzeb, z miejscowych w arunków wy-

') N iem iecki te n h isto ry k w sprzeczności z p o ­ p rzed n im i wyznawcam i te o ry i swej, za p n n k t w yj­

ścia" żeglarskich d rużyn g ierm ańskich p rzyjm uje półw ysep Ju tla n d z k i i sąsiednie brzegi m orza P ół­

nocnego. Z w yciężając m ieszkańców nadbrzeżnych dzisiejszej F ra n c y i i H iszpanii, dosięgały te d ru ­ żyny przez G ib raltar brzegów A fryki północnej i wszędzie pobyt swój znaczyli m egalitam i. W spół­

cześnie z w ypraw am i m orskiem i gierm anów od b y ­ w ały się pochody lądow e ty ch że gierm anów z B re­

ta n ii do doliny R odanu. T e pochody w yjaśniają, w edług tego au to ra, fak t istn ien ia zabytków m e­

g a lity c z n y c h ;^ środkowej i północnej F ra n c y i.

nikłych. P ierw otna prostota tych za byt­

ków wskazuje, że w każdej miejscowości mógł je wznosić lud odrębny, a że wznosił podobne, a nawet jednakie, to dlatego tyl­

ko, że przed tysiącami lat przodkowie tego ludu również podobne z krzem ienia wycio- sywali narzędzia, również podobnie się ży­

wili, przykry wali skórami pokonanych zwie­

rząt, chronili się przed grożącemi niebespie- czeństwaini.

Czasy przeto wznoszenia zabytków me­

galitycznych należy wycofać z obrębu doby dziejowej, w którój to dobie, aczkolwiek w najwcześniejszej jój chwili, wynalascy ludu dolmenów te czasy mieszczą. W y c o ­ fawszy zaś z doby dziejowej i pomieściwszy w przedhistorycznej, nie możemy niezna­

nych budowniczych megalitów oznaczać dziejowemi nazwami, to je s t nazwami lu ­ dów, znanemi j u ż w dziejach.

Historyk, z konieczności, dochodzenia nie­

znanych budowniczych zabytków megali­

tycznych ustępuje antropologowi.

Y.

W iek kamienny rospada się na dwa o k re ­ sy: kamienia łupanego, czyli paleolityczny, i kamienia gładzonego, czyli neolityczny.

Budowle megalityczne w Europie, j a k o tem świadczą znajdow ane w nich przed­

mioty, pochodzą głównie z okresu neoli­

tycznego.

W okresie tym E u ro p a stała się widownią bardzo ważnych przewrotów w stosunkach etnograficznych. Rasa dolichocefalów (dłu- gogłowych) poczęści ustępuje, poczęści się zlewa z napływ ającym i brachycefalami (krótkogłowymi).

Stara to była rasa ci dolichocefale. W e ­ dług monogienisty, A. de Quatrefagesa, do E uropy przybyła ona z Azyi centralnej, j e ­ dynego, j a k sądzi, ogniska, gdzie powstał rodzaj ludzki, jeszcze w epoce trzeciorzę­

dowej. W spółczesną ona w niej przeto była z Elephas antiąuus, z Elephas primi- genius, z Rhinoceras Merckii, następnie z wielkim niedźwiedziem jaskiniow ym i r e ­ nami.

W ytrzym ała, odważna, pomysłowa, sto­

pniowo udoskonalała swój przemysł, zna­

lazłszy w nim podstawę swego bytu i sama 811

W SZECHŚW IAT.

(12)

812

W SZECH ŚW IAT.

N r 51.

podlegała zm ianom w zewnętrznej swej po- i staci. Z nićj to pochodzili ci przemysłowi tępiciele zwierząt, którzy w walce z niemi od nich zdobyli dla siebie przez nich o w ła­

dnięty świat, który miał się następnie stać dziejowym. Z niej to pochodzili ci p ie r­

wotni artyści, którzy podobiznami ludzi i zwierząt, wyrzynanem i na przedm iotach służących do codziennego użytku, sobie współczesnych w tych przedm iotach nietyl- ko użyteczność cenić uczyli, a następnym pokoleniom przekazali obrazy z przeszłości, o której te pokolenia coraz bardziej z a p o ­ minały, aż stała się dla nich obcą i niepo­

jętą.

Rasa ta znaną je s t w antropologii z resz­

tek kości ludzkich, k tó ry ch ilość, aczkol­

wiek niedostateczna do w yśledzenia wszel­

kich p rzem ian zaszłych stopniowo w postaci człowieka od czasu przybycia jego do E u ­ ropy, daje jednakże możność odtworzenia sobie postaci tego człowieka w d w u k r a ń ­ cowych momentach rozwoju jego w okresie paleolitycznym wieku kam iennego.

Człowiek z C anstadt i N eanderthal, z E n - guisheim i z Brux, człowiek z Denise, z M oulin-Guignon i Naulette, nakoniec ten najpóźniej odnaleziony (1886 r.) ze Spy, po których pozostały to szkielet, to czaszka, lub szczęka, jakk o lw iek każdy p rzebyw ał w innej i odległej od siebie miejscowości, a nadto, mógł żyć w innem tysiącoleciu, przedstawiają razem zgodny co do cech ogólnych typ najwcześniejszy tych dolicho- cefalów.

W zrostem starożytny ów mieszkaniec E u ­ ropy nie przewyższał obecnego jej miesz­

kańca wzrostu średniego; jednakże b y ł b a r­

dziej od niego m uskularny, czego dowodzi grubość pozostałych po nim kości i n a d ­ zwyczajne rozwinięcie wszystkich w tych kościach uwydatnień. P rzy tem kość gole- niowa była zupełnie spłaszczona. Różniła go atoli przedewszystkiem głowa. W szczę­

kach znalezionych, zwłaszcza z Naulette, grubość odpow iada grubości całego u k ła d u anatomicznego, podbródek zaś cofnięty zn a ­ cznie w tył. W czaszkach znalezionych, zwłaszcza z N eanderthal, czoło jest wąskie, również j a k i podbródek w tył cofnięte; | a rk a d y oczne bardzo uwydatnione, łącząc j

się nad nosem tworzą niby wał wyniosły.

Szwy są zupełnie proste.

Człowiek z Laugerie-Basse, z B runiquel, z A rignac, z M enton i Cro-M agnon p rz e d ­ stawia ty p drugi z drugiej połowy okresu paleolitycznego. Aczkolwiek zmiany ze­

w nętrzne zaszłe w postaci jego, zwłaszcza w kieru n k u zbliżenia się do typu przecię­

tnego mieszkańca obecnego Europy, były znaczne, szczególniej tyczące się kształtu czaszki i budowy szczęki; wybitny jednakże dolichocefalizm nie przestaje cechować i te ­ go typu drugiego. W skaźnik bowiem d ł u ­ gości waha się pomiędzy 72 (czaszka z N eanderthal) i 73,4 (czaszka z Cro- Magnon).

Zupełnie atoli inny byłby obecnie stan E u ropy, gdyby nie zaszłe w okresie neoli­

tycznym przew roty etnograficzne. J a k k o l ­ wiek bowiem między ostrzem z doby sze- [ leeńskiej ‘) i z tego ostrza pochodzącemi narzędziami z doby magdaleńskiej, za-

| równo co do wyrobu j a k i co do użytecz-

j

ności tych narzędzi oraz ich zastosowania, postęp widoczny; jakk o lw iek ludzie z doby

j

magdaleńskiej, zamykającej okres paleoli-

j

tyczny, j u ż się odziewrali, ozdabiali siebie I i swe narzędzia i znali, obok wyrobów k a ­

miennych, jeszcze wyroby kościane i ro z­

maite ozdoby; rozwój k u ltury w E uropie

| bardzo był powolny. Dolichoceful m agda­

leński był i pozostawał nom adą i myśli­

wym, ja k im został jego przodek z doby szeleeńskiej.

Szybszy rozwój kultury, jakkolw iek nie

i

je st znanem dotychczas ognisko tego i‘oz- woju, ani też przyczyny jego zbadane, od-

j

bywał się gdzieindziej, prawdopodobnie w Azyi zachodniej.

R ezu ltaty tego szybszego rozw oju zostały przeniesione do E u ro p y w okresie neolity­

cznym. Krzewicielami postępu stają się na­

pływ ający brachycefale.

>) P rzypom nieć sobie pow inniśm y, że okres pa­

leolityczny w ieku kam iennego dzieli się n a cztery

doby: szeleeńską, m usteryjeńską, solutreńską i m a ­

gdaleńską. P odział ten je s t o p a rty n a rozwoju

w y rab ian y ch i używ anych w każdej d obie, a je j

w łaściw ych, narzędzi. Doby zaś zaw dzięczają n a ­

zwy swe stacyjom paleolitycznym ,

z

k tó ry ch p o ­

ch o d zą typow e narzędzia.

(13)

N r 51.

W SZECHŚW IAT.

813 Narzędzia tych brachycefalów, chociaż

jeszcze wyrabiane z kamienia, są ju ż stara n ­ niej ogładzane, niby polerowane. Lecz rz e ­ czą, nad wszystko ważniejszą jest to, że ci przybysze posiedli j u ż sztukę oswajania zwierząt i w prow adzają rolnictwo.

O kres neolityczny styka się już z wie­

kiem bronzowym, a przez ten wiek z żelaz­

nym, a więc z czasami historycznemi. J e ­ dnakże miarą jego długości pozostać muszą zawsze tylko wskazówki gieologiczne. One zaś wykluczają wszelkie ściślejsze oblicze­

nia, które wskutek nabytych ju ż właściwo­

ści umysłu, dla nas tylko na wieki, lub ty- siącolecia mogą być dokonywane. Więc, chociaż mowy być nie może o obliczeniu trw ania okresu neolitycznego w naszem pojęciu, w każdym razie, j a k to paleoetno- logowie ') przypuszczają, ciągnął się on dwa razy tyle, ile się ciągnie doba histo­

ryczna. Starczyło więc dosyć czasu na to, by przybyw ający do E u ro p y brachycefale pod koniec okresu paleolitycznego, zlać się mogli z dawniejszymi jćj mieszkańcami i wytworzyć nowe rasy. Jak o ż szczątki ludzkie pochodzące z okresu neolitycznego przedstawiają wielką rozmaitość co do swe­

go pochodzenia rasowego.

I tak: człowiek z Truch&re je st w yraź­

nym / brachycefalem. W skaźnik długości głowy wynosi 84,32. Człowiek z Grenelle jest również brachycefalem (wskaźnik 82,83).

Lecz ju ż je d e n ze znalezionych w Furfooz je s t subrachycefalem (krótkawogłowym , jak ich nazywa 1. Kopernicki); wskaźnik bo­

wiem wynosi tylko 81,39. Drugi zaś jest wyraźnym mezaticefalem (pośredniogłowym, ja k ich nazywa I. Kopernicki); wskaźnik bowiem wynosi ju ż 79,81.

Przekształcenie E u ro p y pod względem bytu jćj mieszkańców wyprzedzać tylko mogło przekształcenie jój pod względem etnograficznym.

W prowadzona przez przybyszów sztuka oswajania zwierząt i początki rolnictw a po­

ciągnęły za sobą osiedlanie się n a j e d n e m miejscu. Dawniejsi nomadzi, mając sobie zabierane przestrzenie, stać się sami musieli

*) G. de M ortillet: L e P reh isto riq u e antiquite de l’horam e, str. 627.

osiadłymi rolnikami, lub się cofnąć za obręb tych przestrzeni, na których powstało na­

stępnie życie dziejowe. Przywiązanie do ziemi zmusza zarówno dawniejszych nom a­

dów, ja k i nowych przybyszów do próby zagospodarowania się na niój zupełnego.

Groty i jaskinie, dostarczające dotychczas p rz y tu łk u bądź myśliwym dawnym, bądźto świeżo przybywającym brachycefalom, chro­

niącym się w nich czasowo, okazać się były pow inny zbyt szczupłemi dla stałego w nich pobytu. Dlatego to E u ro p a w okresie neo­

litycznym pok ry w a się mieszkaniami na- wodnemi (palafitami); w owym też czasie wznoszą się w niój i obeenie istniejące jesz­

cze zabytki megalityczne.

T a k więc, budowniczych zabytków me­

galitycznych powinniśmy szukać wśród przybywających z Azyi do E u ro p y przy schyłku okresu paleolitycznego brachycefa- lów, j a k również wśród subrachycefalów i mezaticefalów, powstałych z połączenia się tych przybyszów z ludnością miejsco­

wą oraz wśród oddawna osiadłych w E u ­ ropie dolichocefalów, którzy od przyby­

szów przejm owali nowy sposób życia oraz ich sztukę ').

(dok. nast.).

1. Radliński.

•) Przy b a d an iu warstw ludności europejskiej, zarów no w czasach przedhistorycznych, ja k i w cza­

sach historycznych, pow staje zagadnienie wielce ciekaw e, ja k te w arstw y w obu ty ch dobach po­

łączyć ze sobą, to jest, ja k i stosunek zachodzi po­

m iędzy w arstw am i ludności europejskiej przedhi­

storycznej z w arstw am i ludności europejskiej hi­

storycznej. Otóż w bracbycefalach przybyłych do E u ro p y w okresie neolitycznym autorow ie dzieła p. t. P recis d’A nthropologie (Paryż, 1887), A. Ho- velacque i G. H erve, w idzą „w edług wszelkiego praw dopodobieństw a przedw ysłańców ludności bra- chycefalskiej, k tó ra o trzy m ała n astęp n ie nazwę ludności celtyckiej: B retończycy, O w erniacy i t. d.“

(str. 373).

A ponieważ jest faktem udow odnionym w a n ­ tropologii, że po tych brachycefalach w targnęli w czasach jeszcze późniejszych do E uro p y doli- chocefale now i, więc w owych dolichocefalach w spom nieni autorow ie w idzą „przednią straż Ga-

! latów , za którym i szli Cym brow ie, bliscy ic h kre-

i wni... a n astęp n ie T eutonow ie...“ (str, 589).

(14)

814

W SZECH ŚW IA T.

N r 51.

O D C Z Y T Y

NA DOCIIÓD

Kasy imienia Mianowskiego.

O D C Z Y T IX.

Dr W ł. Nafanson „O tem peratu rze".

P releg ien t rospoczął od czysto em pirycznego badania działalności zm ysłu naszego cieplikow ego.

ĄYykazał zapom ocą p ro sty ch rozum ow ań, lub na codzienne spostrzeżenia się pow ołując, że ani bez­

względnego stanu cieplikow ego otaczających nas ciał, an i naw et ró żn ic cieplikow ych n ie poznajem y praw dziw ie przez św iadectw o zm ysłu ciepła. W szy­

stkie szczegóły tego rozum ow ania sp raw d ził n a ­ stęp n ie zapom ocą term o sk o p u o bjektyw nego, m ia ­ now icie terrn o elem en tu , połączonego z galw ano- m etrern , k tó reg o obraz rzucono n a e k ra n . W szcze­

gólności, dla rozw inięcia p ojęcia o „przew odnic­

tw ie cieplikow em “ ciał, k tó re w p oprzedniem ro z u ­ m ow aniu okazało się potrzebnem , o k azał naocznie różnice przew odnictw a pom iędzy m etalam i, n a d ­ zw yczaj m ałe przew odnictw o azbestu, stosunkow o znaczne przew odnictw o w odoru i t. d. P rz e c h o ­ dząc do pojęcia tem p eratu ry , w skazał jeg o źródło, jeg o potrzebę, jeg o określenie: tłum aczył konw en- cyjonalne z e ro te m p e ra tu r, te m p e ra tu ry ujem ne, k onw encyjonalną skalę te m p e ra tu r, o p a rtą n a ros- szerzalności c ia ł, dow olnie obranych. Rosszerzal- ność gazów, cieczy, naczyń szklanych, kul lub p rę­

tów m etalow ych, oraz potęgę w yw oływ anych przy- tem skutków m echanicznych, p rzed staw ił w sze­

re g u doświadczeń. W yłożył budow ę i w łasności term o m etru rtęciow ego, pow ietrznego i t. d. i p rzy ­ czyny, któ re dla teo ry i cie p ła czynią je niew y­

starczającem u Przechodząc p rz e to do skali n a u ­ kowej, term o d y n am iczn ej, bezw zględnej, o b jaśn ił p o p u larn ie zasadę C arnota, o p a rtą na niej skalę S ir W . Thom sona, spraw ę zera bezw zględnego i t. d. i w zm ianką o skalach specyficznych (tak ich , ażeby w szystkie określone ciała p rzyrody m ogły byó porów nyw ane ze sobą w jedn ak o w y ch p u n k tach w łasnych swoich skal poszczególnych) — skalach, o p arty ch na now em , w ielkiem uogólnieniu term o - dynam icznem , n a praw ie „zgodności term odyna- m ieznej“ p releg ien t zam k n ą ł te n w ykład.

T O W A R Z Y S T W O

P O PIER A NIA P R ZE M YS Ł U I H A N D LU .

P osiedzenie sekcyi 2-ej przem ysłu chem icznego odbyło się dnia 12 b. m. w budynku M uzeum p rz e ­ m ysłu i roldiotw a.

1. P ro to k u ł posiedzenia p oprzedniego został odczytany i przyjęty.

2. P . S. Stetkiew icz m ów ił o sp raw d zan iu przy ­ rządów elektrycznych m ierzących prądy oraz o spo­

sobach w ty m celu używ anych. Przypom niał n a j­

pierw o tem , ja k zapomocą iloczynu z pewnej s t a ­ łej danego galw anom etru i funkcyi odchylenia k ą ­ tow ego igły galw anom etru . w yraża się siła p rąd u I = C f (tp). W spom niana stała zależna je s t od w ła­

ściwości p rzy rząd u tak ich , ja k liczba i średnica zwojów cewy oraz od n atęż en ia m agnetyzm u ziem ­ skiego w danym punkcie ziemi; wielkość ta musi więc b y ć oznaczoną d la każdego p rzy rząd u elek­

trycznego, zanim p rzy stąp i się do m ierzenia p rą ­ du. Je s t k ilk a dróg prow adzących do tego celu, z nich je d n a k najczęściej używa się porów nania z busolą stycznych i w tedy stała w yraża się przez

RH

tgcp

wzór C = ^-— albo drogi elektrochem icznej zapomocą ro sk ład u soli sreb ra i m iedzi, lub wo- dy, w tedy C = a (f M W oltam etry srebrne, w k tó ­ rych z ilości osadzonego sreb ra sądzi się o n a tę ­ żeniu p rąd u , są bardzo d o k ład n e, lecz kosztow ne, w oltam etry zaś’ m iedziane z siarczanem m iedzi p rzed staw iają wiele trudności w p rak ty ce, chociaż są dość rospow szechnione. W w oltam etrach wo­

dnych m ierzy się albo objętość gazu w ytw orzo­

nego i tu m ożna obliczyć objętość jednego tylko w odoru, lub objętość m ięszaniny piorunująoej na zasadzie w zoru

_ v H - 0 , 000181 H — ke

1 14-0^003071 ’ 760

albo m ierzyć stra tę wody rozłożonej e lek tro lity ­ cznie zapom ooą w agi (w oltam etr L eidingham a oraz prof. Z natow icza). T a ostatnia droga okazuje się bardzo dogodną i ścisłą w użyciu. W reszcie p. S.

w spom niał o re zu ltatach zadaw alniających, o trz y ­ m anych przez siebie z w oltam etrem p. Znatow i- cza przy oznaczaniu stałej pew nego galw anom etru zw ierciadełkow ego.

R esztę posiedzenia w ypełniły drobne w iadom o­

ści i sp raw o zd an ia fachowe.

N a te m posiedzenie zostało zam knięte.

Korespondencja Wszechświata,

N otatka o kilku rzadszyoh roślinach flory li­

tew skiej.

F ra g a ria elatio r E h rh a rd , czyli tr u s ­

kaw kę w stanie dzikim udało m i się znaleść

w Czerwcu 1890 r. w Szem etowszczyźnie

w

ta k

zw anym „gaw ronim gaju’1. D otąd na Litw ie nie

b y ła

znajdow aną; w zm ianka o niej Ju n d z iłła o d ­

(15)

Nr 51.

w s z e c h ś w i a t .

815 nosi się do truskaw ki hodow anej w ogrodach.

Okazy dzikie znalazłam w borze sosnowym o pół­

torej w iorsty od ogrodu: oczyw iście in n e one m a­

ja dla naszej flory znaczenie, niż okazy zdziczałe, rosnące w bliskości ogrodów, a pochodzące z t.

zw. „w ąsów ", któ re ogrodnicy, przy oczyszczaniu truskaw ek, w raz z zielskiem w yrzucają.

G ym nadenia

c o n o p se a

R. Br. K ilka

o k a z ó w te g o ła d n e g o sto r c z y k a zn a la z ła m n a łą c e w ilg o tn e j w S z e - m eto w szczy Ź D ie,

w Czerwcu 1890 r.

O xytropis pilosa De Cand. w tym że czasie zna­

lazłam w D obrow lanach dość obficie, na wzgórzu piaszczystem , porosłem lasem sosnowym.

Rosa pim pinellifolia De Cand. w D obrow lanach w ogrodzie nieco zm ieniona przez hodowlę- K w i­

tn ie w Maju.

Carex brizoides L. Okazy rzadkiej tej tu rzy cy otrzym ałam z:>a Pińska, gdzie rośnie w takiej ob­

fitości, że j ą m ieszkańcy wsi m iejscow ych używ ają do w ypychania sienników . Nazywają ją „w ołośnik‘\

W Szw ajcaryi ta sam a ro ślin a nazywa się „crin vegetal‘‘ i używa się do n ap ełn ian ia m ateraców .

Cyperus florescens L. Z nalazłam w okolicach W eleśnicy w roku bieżącym , bardzo m okrym . Poniew aż in n y ch la t n ie znajdow ałam tej rośliny, zdaje m i się, że się ukazuje tylko w m okre la­

ta. To samo mi się zdaje o Cyperus fuscus L , który znalazłam w tym roku i w r. 1883, też b a r ­ dzo mokrym .

Maryja Tatanlowska.

KRONIKA NABKGWA.

— sst. Stale magnesy. W iadom o, że sta l n a m a ­ gnesow ana z biegiem czasu tr a c i swój m agnetyzm i zresztą ulega z łatw o ścią te j stracie pod w pły­

wem uderzeń, ogrzew ania i t. d. Pod tym wzglę­

dem do ciekawyoh wniosków doszli niedaw no pp.

S trouhal i B arus. Z naleźli oni, że m agnes o tw a r­

dości szkła i ktorego długość 119 razy przenosi śred n icę stra c ił 30% m agnetyzm u, gdy go o g rze­

wano przez pięć godzin w parze przy 100 sto ­ pniach Celsyjusza; gdy jed n ak ż e te n sam m agnes został pow tórnie nam agnesow any i ogrzany w p a ­ rze, s tr a ta w yniosła w szystkiego 5,3%. N adto uczeni ci zauw ażyli, że stra ta w m agnetyzm ie roz­

m aitych bran y ch m agnesów podczas pierw szego o g rzan ia zm ieniała się odpow iednio do długości.

P rzez dalsze ogrzew anie w p a rz e doprow adzano m agnesy do takiego stanu, że a n i w m agnetyzm ie w łaściwym sztaby, ani w oporze właściwym nie m ożna b y ło zauw ażyć żadnych szczególnych zmian.

M agnesy w te n sposób trak to w an e okazują szcze­

gólną stałość i nie ulegają zm ianie nietylko pod w pływ em te m p e ra tu ry ale i w strząanień m e c h a ­

nicznych. B ran o n ap rzy k ład sztabkę nam agneso­

w aną 2,5 cm długą, 0,5 cm szeroką i 0,3 cm g ru b ą, gotow ano przez cztery godziny w wodzie, n a stę ­ pnie znowu m agnesow ano i przez dwie jeszcze go­

dziny trzym ano w parze; poczem obserwow ano m om ent m agnetyczny, kładziono sztabkę na p ień ­ ku drzew nym i uderzano silnie kaw ałkiem drzew a 50 razy zarów no w k ierunku długości ja k szero­

kości. W tedy zm niejszenie w m om encie m agne- I tycznem okazało się tylko */9oo a gdy pow tórzono u derzenia około '/wo- Na zasadzie wielu podobnych dośw iadczeń w spom nieni badacze podają n astę p u ­ ją c y p rzepis dotyczący trak to w an ia magnesów:

m agnesy trzeb a doprow adzić do tw ardości szkła, przez ciąg 20 — 30 godzin trz y m a ć w parze przy 100° C., m agnesow ać je potem jaknajdokładniej i jeszcze przez ciąg 6 lub więcej godzin trzym ać w parze gorącej. T akie m agnesy m ają okazyw ać szczególną stałość, przedtem p iaw ie niedościganą.

(E lektrotechn. Z t , 42).

— kp.

S tacyja bijologiczna nad jeziorem Pl«n-

skiem. Założenie dośw iadczalnych stacyj bijologi­

cznych w celu badania fauny i flory m orskej oka­

zało się w ielce ważnem u rządzeniem dla postępu wiedzy bijologicznej wogóle. O lbrzym ie bogactwo życia w głębi niezbadanych oceanów , zawsze bę­

dzie przyciągało ku sobie sw oją w ieczną nowością badaczów i zachęcać ich do nowych poszukiwań.

Ja k w porów naniu z bogactw em m orza życie wód słodkich w ydaje

Bię

m ałoznacznem , ta k też zdaw ałoby się, że i stacyje bijologiczne p rzezn a­

czone do b ad an ia tychże w ód m ają znaczenie pod­

rzędne. Je d n a k badania w ód Błodkich systema- I tycznie prow adzone w krótce okazały, ja k dużo

je s t i w ty ch krainach d o tąd tajem niczych, n o ­ wych i niew yjaśnionych zjaw isk, w k tó ry ch nauka znaleść może nowe źródła swego postępu. T o też postanow iono założyć pierw sze p rzenośne staoyje zoologiczne n a Pom orzu i w Czechach i słusznie powstało dążenie do zorganizow ania m ięd zy n aro ­ dowej stacyi w celu bad ań wód słodkich na wzór urządzonej m iędzynarodow ej stacyi m orskiej w Neapolu. Podczas kiedy w Czechach obok przenośnej stacyi zoologicznej urządzono i stacyją stałą (za staran ie m p. Derczenego) w celu b ad a­

nia wód słodkich (jezior), n ad jeziorem Płońskiem w H olsztynie, za staran ie m d ra O ttona Zacha- riasa pow stała podobna stacyja m iędzynarodow a.

Tym czasem środki w ystarczyły tylko na u rząd ze­

nie stacyi m niejszej, dla 3 — 4 pracow ników . W pracow ni może oddaw ać się badaniom każdy uzdolniony człowiek, który na m iejscu pragnie przeprow adzić studyja zootom iczne, m ikroskopow e albo bijologiczno-chem iczne. Stacyja sam a jest pokaźnym budynkiem jedno-piętrow ym , k tó ry po­

siada obszerną piw nicę, a w niej w ielkie akw a- ry ju m , na p arterze m ieści się pracow nia, 9 m długą i 5 m szeroka, opatrzona w ielkiem i okna­

m i. Do niej przylega pracow nia dyrek to ra stacyi i kilka m niejszych pokojów dla zbiorów p rze­

chow yw anych zw ierząt, odczynników chemicznyoh

Cytaty

Powiązane dokumenty

Państwa dane będą przetwarzane w celu przyznania wnioskodawcy: dofinansowania ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, dofinansowanie ze środków

Znajduje się w nim słowniczek obrazkowy z wymową – jest w nim więcej zwierząt, niż w wymaganiach przewidzianych na obecne zajęcia – można

ZASADA OGÓLNA załatwienie sprawy wymagającej przeprowadzenia postępowania dowodowego powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w ciągu miesiąca, a

Do najczęstszych zaliczono zaburzenia zachowania (44%), zaburzenia lękowe (42%) i tiki (26%) [...] u osób z zespołem Aspergera rozpoznaje się aż 80% innych,

Student definiuje wszystkie wymagane ogólne zasady prawa unijnego dotyczące stosowania prawa UE przez organy administracji publicznej, ale nie potrafi ocenić.. konsekwencji

[r]

P2 Cele i zakres prowadzonej działalności, zasady funkcjonowania, tryb pracy, metody i formy pracy poszczególnych wydziałów czy też wyodrębnionych komórek

urzędu jaki piastuje, Stanie przed nim in te res a n t, o którym wie, że zalicza się do obozu przeciwnego jego przekonaniem,— zasię temu urzędnikowi do