• Nie Znaleziono Wyników

3 przegl ą ą dprzegl dEKONOMICZNYEKONOMICZNY

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "3 przegl ą ą dprzegl dEKONOMICZNYEKONOMICZNY"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

Szanowni Czytelnicy!

Zapewne kończący się rok 2017 przejdzie do historii jako rok ważnych wydarzeń w sferze nauki i szkolnictwa wyższego. Jest to bowiem rok, w którym rozpoczęła się szeroka dyskusja nad projektem zmiany Ustawy o szkol- nictwie wyższym i nauce, tzw. Ustawy 2.0. Oczywiste jest, że środowisko poznańskich ekonomistów jest żywo zainteresowane tym projektem, bowiem wprowadzenie zmian proponowanych w tym opracowaniu w znaczą- cy sposób wpłynie na funkcjonowanie uczelni ekonomicznych i w konsekwencji na rozwój badań i jakość kształ- cenia studentów kierunków ekonomicznych.

W tym kontekście pozwalam sobie na sformułowanie krótkiej refl eksji odnoszącej się do treści projektu.

Wydaje się, iż diagnoza obecnego stanu szkolnictwa wyższego jest w większości trafna; niestety niektóre propo- nowane środki służące poprawie sytuacji budzą wątpliwości co do ich skuteczności. W szczególności odnosi się to do zmiany ustroju uczelni i układu sprawowanej nad nimi władzy państwowej. Ma to nastąpić poprzez zaad- aptowanie na uczelniach modelu zarządzania na kształt korporacji gospodarczych kosztem odstąpienia od tra- dycji akademickiej. Jak wiadomo, dotychczas funkcjonujący tradycyjny system władzy w uczelni został wykreo- wany w sposób oddolny i od lat jego podstawą jest zasada kolegialności. To sprawia, że uniwersytet nie tylko w teorii, ale i w praktyce jest wspólnotą naukowców i studentów. Natomiast model biznesowy zarządzania uni- wersytetem jest przeciwstawieństwem dotychczasowego modelu. W projekcie ustawy cała autonomia uczelni sprowadzałaby się w praktyce do autonomii rektora tylko w obrębie uczelni, byłby on bowiem zależny od ciała zewnętrznego, tj. rady uczelni. Rada ta z założenia byłaby zdominowana liczebnie i funkcyjnie przez osoby spo- za wspólnoty uczelni, na czele z reprezentującym tę grupę przewodniczącym rady. Trudno uznać ten model za- rządzania uczelni za zgodny z oczekiwaniami tych, którzy tworzą wspólnotę akademicką. Skutkiem wdrożenia w uczelniach korporacyjnego modelu zarządzania byłoby odejście od modelu opartego na zasadzie kolegialno- ści i, co za tym idzie, rozpad tradycyjnych struktur zespalających uniwersytecką wspólnotę. Jest prawdopodob- ne, że zmiana systemu zarządzania w kierunku modelu biznesowego przyniosłaby korzyści ekonomiczne i pre- stiżowe największym uniwersytetom, które najlepiej dostosowałyby się do nowych warunków, ale zapewne odbyłoby się to kosztem degradacji pozostałych uczelni z mniejszych ośrodków, które pełnią przecież bardzo ważna rolę – nie tylko w obszarze edukacji ekonomicznej – na terenie, na którym działają.

Mam dużą satysfakcję, iż mogę zaprosić Państwa do lektury 16 numeru „Przeglądu Ekonomicznego”.

Niniejszy numer „PE” zawiera opracowania przygotowane przez pracowników naukowych poznańskich uni- wersytetów oraz praktyków gospodarczych, a także relację z konferencji naukowej. Zapewniam, że wszystkie teksty są warte lektury, lecz na trzy z nich pragnę zwrócić szczególną uwagę. Są to: artykuł prof. Marka Ratajczaka traktujący o transformacji ustrojowej, jaką przeszły kraje z obszaru dawnej Europy Wschod- niej, które stały się członkami Unii Europejskiej, rozpatrywanej w kontekście dorobku ekonomii instytucjo- nalnej, opracowanie prof. Janusza Tomidajewicza dotyczące sytuacji społeczno-gospodarczej Polski popierw- szym półroczu 2017 r., które jest podsumowaniem raportu wydawanego przez PTE w Poznaniu pod nazwą

„Obserwatorium ekonomiczne PTE” oraz artykuł dr. Zbyszka Grocholskiego na temat funkcjonowania instytu- cji fi nansowych i ich wpływu na koniunkturę gospodarczą.

Szanowni Czytelnicy!

Niech mi będzie wolno na zakończenie, wszystkim czytelnikom i sympatyków naszego czasopisma, złożyć ży- czenia Spokojnych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz sukcesów w życiu osobistym i zawodowym oraz wiele optymizmu, entuzjazmu i sił w trakcie realizacji nowych pomysłów w Nowym Roku 2018.

Z wyrazami szacunku i poważania,

Prof. UAM dr hab. Ryszard Kamiński

Prezes Zarządu Poznańskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

(4)

„Nowa” transformacja ustrojowa – Marek Ratajczak...5

Instytucje fi nansowe – współczesne podmioty zaufania publicznego czy kasyna? – Zbyszek Grocholski ...10

Ogólna charakterystyka sytuacji gospodarczo-społecznej Polski – Janusz J. Tomidajewicz...18

Społeczna odpowiedzialność biznesu w świetle przepisów o sprawozdawczości przedsiębiorstw – Ryszard Kamiński ...22 Regionalizm niemiecki. Model do naśladowania? – Stanisław H. Kaj...34

Szanse i dylematy systemów zabezpieczenia społecznego – Marek Szczepański, Andżelika Libertowska ...44

Ekonomia i biznes

Obserwatorium ekonomiczne

Varia

Spotkania i konferencje

(5)

Uwagi wstępne

Transformacja ustrojowa, w odniesieniu do tych państw, które do początku lat dziewięćdziesią- tych dwudziestego wieku funkcjonowały w ra- mach ustroju, w sferze politycznej, nie demokra- tycznego, a w sferze ekonomicznej nie rynkowego, a które są już członkami Unii Europejskiej, trakto- wana jest jako proces w zasadzie zakończony.

Członkostwo w Unii Europejskiej nie byłoby moż- liwe, gdyby nie uznano, że państwa, takie jak np.

Polska czy Rumunia mają gospodarkę rynkową, aich system polityczny jest oparty na idei demo- kracji. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie cele transformacji zostały w pełni zrealizowane iże, zwłaszcza na poziomie instytucji o charakte- rze instytucji norm nieformalnych1, nie daje o so- bie znać silne dziedzictwo poprzednich rozwią- zań ustrojowych, a nawet instytucji długiego trwania o znacznie dłuższej historii. Przy tym zwłaszcza rzeczywistość części państw wywodzą- cych się z dawnego ZSRR, jak i zjawiska i procesy społeczno-polityczne obserwowane w innych krajach, a identyfikowane często z ideą populi- zmu2, stanowią podstawę do sformułowania py- tania, czy rzeczywiście transformację ustrojową

1 W ramach dyskusji o instytucjach i ich roli w życiu spo- łecznym do dziś nie przyjęto jednoznacznej wykładni tego po- jęcia. W ramach ekonomii instytucjonalnej, w jej różnych odła- mach, dominuje traktowanie instytucji w rozumieniu zasad, norm czy ograniczeń wpływających na zachowanie indywidu- alnych podmiotów i ich wzajemne relacje. Taka też interpreta- cja używana będzie w prezentowanym opracowaniu.

2 Poza ramy opracowania wykracza szersza dyskusja o tym, czym jest współczesny populizm. W tym miejscu warto jedynie zauważyć, że to często traktowane jako pejoratywne określe- nie, w przekonaniu autora, zbyt łatwo i bez dostatecznie pogłę- bionej analizy jest używane w odniesieniu do niekiedy bardzo różnych ruchów społecznych i politycznych, które kontestu- ją rzeczywistość opartą zwłaszcza na fundamentach neoli- beralnych.

można uznać za zakończoną i czy, obserwując doświadczenia niektórych państw, nie jest zasad- ne wyróżnienie swego rodzaju drugiej czy też no- wej transformacji, która oparta jest na idei napra- wiania, czy też korygowania błędów związanych z wcześniejszą transformacją.

Celem opracowania, mającego charakter eseju odzwierciedlającego pewien punkt widze- nia autora, jest przede wszystkim próba zapre- zentowania dwóch możliwych podstawowych wizji owej nowej transformacji. Przy tym całość opracowania odwołuje się w warstwie metodolo- gicznej przede wszystkim do osiągnięć i dorobku ekonomii instytucjonalnej, zarówno w nurcie tak zwanego starego czy też tradycyjnego instytu- cjonalizmu, jak i – choć mniej – nowej ekonomii instytucjonalnej.

Istota pierwotnej transformacji ustrojowej3 Odwołując się do celów deklarowanych w odnie- sieniu do transformacji ustrojowej, która stała się  udziałem państw dawnej Europy Wschodniej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdzie- siątych dwudziestego wieku, w sferze ekono- micznej istotę transformacji stanowić miało przejście od  gospodarki centralnie zarządzanej do gospodarki rynkowej. W sferze politycznej transformacja wiąże się z przejściem od systemu autorytarnego czy  wręcz totalitarnego do syste- mu demokratycznego, a w sferze społecznej jest to przebudowa społeczeństwa opartego na zasa- dach wymuszonego kolektywizmu w społeczeń- stwo, w którym szczególną rolę odgrywa indywi- dualna aktywność. W  sposób graficzny ideę transformacji ustrojowej można wyrazić przy po- mocy poniższego rysunku.

3 W tej i kolejnej części artykułu wykorzystano elementy wcześniejszego opracowania autora: Ratajczak [2009].

„Nowa” transformacja

„Nowa” transformacja ustrojowa ustrojowa 1

Marek Ratajczak Marek Ratajczak

(6)

Ekonomia i biznes

Istotna kwestia zilustrowana rysunkiem 1 to swoista logika poprzedniego ustroju. W sferze eko- nomicznej był to system oparty na braku swobody alokacji zasobów, czyli braku wolności gospodar- czej. W sferze politycznej był to system wykluczają- cy swobodę działań politycznych. Z kolei wymuszo-

ny kolektywizm wiązał się z istotnym ograniczeniem praw i swobód obywatelskich, co było logiczną kon- sekwencją traktowania jednostki jedynie jako ele- mentu, którego funkcjonowanie powinno być całko- wicie podporządkowane celom i założeniom wielkiej machiny społecznej działającej zgodnie z regułami określonymi przez posiadających władzę.

Z kolei najbardziej spójnym układem z punktu widzenia gospodarki rynkowej jest jej powiązanie wsferze politycznej z demokracją, a w sferze społecz- nej z ideą indywidualizmu. Gospodarka rynkowa op- arta jest bowiem na założeniu swobody alokacji za- sobów, czyli wolności gospodarczej. Demokracja oznacza wolność polityczną. Natomiast indywidua- lizm w sferze społecznej wiąże się z respektowaniem praw i wolności obywatelskich zgodnie z ideą, iż spo- łeczeństwo to przede wszystkim, choć nie tylko, zbiór jednostek. Oczywiście tak rozumianego indywiduali- zmu nie można utożsamiać ani z brakiem jakichkol- wiek ograniczeń w działaniu jednostki, ani ze zwol- nieniem z powinności o  charakterze obywatelskim.

Dlatego właśnie na rysunku nazwano to uspołecz- nionym indywidualizmem, który stanowi istotny ele- ment społeczeństwa obywatelskiego.

Wizje drugiej transformacji ustrojowej

Używanie przez autora opracowania określenie druga czy też nowa transformacja może oczywi- ście być przedmiotem dyskusji. Można by także zjawiska i procesy składające się na drugą transfor- mację nazwać nową fazą transformacji lub określić

to mianem działań związanych z dokańczaniem transformacji jako takiej. Niezależnie od wybra- nej konwencji w sferze nazewnictwa, mowa jest o działaniach zarówno w sferze gospodarczej ipolitycznej, jak i  o próbach stymulowania zmian w sferze społecznej, które ze względu na swoją skalę, a także angażowane środki – przy tym te ostatnie nie tylko, a nawet niekoniecznie, w rozu- mieniu nakładów finansowych – i zakładane efek- ty wykraczają poza krótkookresowy czy nawet średniookresowy horyzont funkcjonowania pań- stwa, gospodarki i społeczeństwa. Przykładem ta- kiego zamierzonego kompleksu zmian jest to, co popularnie w Polsce określane jest mianem do- brej zmiany, a co w sferze gospodarczej znalazło szczególny wyraz w Strategii na rzecz Odpowie- dzialnego Rozwoju. 

Poniżej zaprezentowano dwie podstawo- we, czy też krańcowe wizje, drugiej transformacji.

Pierwsza wizja oparta jest na założeniu, że rezul- tatem będzie wyeliminowanie, acz zapewne ni- gdy nie ostateczne i pełne, słabości pierwszej transformacji. Wizję tę ilustruje rysunek 2. Użyte na rysunku 2 i następnie na rysunku 3 określenia Rysunek 1. Transformacja ustrojowa

Źródło: Opracowanie własne.

(7)

stanu wyjściowego odzwierciedlają w syntetycz- nej formie konsekwencje niedostatków pierwot- nej transformacji.

Odwołanie się na rysunku 2 do idei spo- łecznej gospodarki rynkowej związane jest z na- wiązaniem do polskich realiów konstytucyjnych

izawartego w art. 20 Konstytucji określenia fun- damentu ustrojowego. Z kolei wskazanie na ideę subsydiarności stanowi nie tylko nawiązanie dojednej z fundamentalnych reguł, które powin- ny być respektowane przez państwa należące doUnii Europejskiej, ale także – i o czym się zapo- Rysunek 2. Druga transformacja ustrojowa jako likwidowanie a przynajmniej istotne ograniczanie słabości pierwszej transformacji

Źródło: Opracowanie własne.

Rysunek 3. Druga transformacja ustrojowa jako pogłębianie i utrwalanie słabości związanych z pierwszą transformacją

Źródło: Opracowanie własne.

Ekonomia

i biznes

(8)

mina – stanowi przypomnienie jednej z funda- mentalnych zasad obowiązujących w ramach na- uki społecznej Kościoła Katolickiego. To właśnie pokazana na rysunku 2 wizja składa się na dekla- rowany zbiór idei przyświecających różnym pro- gramom sanacji niepożądanych skutków pierw- szej transformacji.

W wypadku programów zmian makro- społecznych i makrogospodarczych, w których konstruowaniu, a następnie realizacji zasadniczą rolę odgrywa władza polityczna, cele deklaro- wane nie muszą być jednak zbieżne z celami rze- czywiście zamierzonymi i/lub osiąganymi. Ob- serwując przebieg drugiej transformacji w takim kraju jak Rosja, można zaprezentować wizję, któ- rej graficznym wyrazem jest zamieszczony poni- żej rysunek 3.

Neoetatyzm to system, w którym formal- nie gospodarka oparta jest na regułach rynko- wych ze szczególną rolą własności prywatnej ikonkurencji. W sferze społeczno-politycznej towa- rzyszy temu także formalne respektowanie reguł demokracji i realizowanie idei społeczeństwa oby- watelskiego. W rzeczywistości jednak jest to  pew- na fasada, za którą kryją się rozwiązania oparte napolitycznym autorytaryzmie oraz daleko idącym uzależnieniu i podporządkowaniu sektora prywat- nego państwu i jego biurokratycznym, a zarazem silnie upolitycznionym strukturom [Mitrović 2007, Łukmanow 2013]. Dla neoetatyzmu, idącego czę- sto w parze z dyryżyzmem, charakterystyczne jest, że dominująca grupa polityczna przypisuje sobie monopol na określanie tego, co jest dobre dla pań- stwa, gospodarki i społeczeństwa z punktu widze- nia celów rozwojowych.

Niebezpieczeństwo zrealizowania się wizji zilustrowanej rysunkiem 3 wydaje się tym więk- sze im słabsze jest społeczeństwo obywatelskie, im większa skłonność rządzących do ulegania poku- sie swego rodzaju nowego „absolutyzmu oświeco- nego”, im słabsze tradycje demokracji i gospodarki rynkowej i  im większa społeczna gotowość do   re- zygnacji z wolności na rzecz mniej lub bardziej ilu- zorycznego bezpieczeństwa.

Obie zaprezentowane powyżej wizje drugiej transformacji są na tym etapie ideami

wstępnymi, wymagającymi pogłębionych stu- diów uwzględniających zarówno zarysowaną wcześniej ideę path dependance i instytucji dłu- giego trwania, jak i odwołań do doświadczeń transformacji ustrojowej w  konkretnych gospo- darkach, w tym także w kontekście trwającego do dziś sporu o transformację gradualistyczną zjednej strony i transformację skokową czy też radykalną z drugiej.

Zakończenie

Transformacja ustrojowa to przede wszystkim ra- dykalna zmiana instytucjonalna i właśnie na płasz- czyźnie instytucjonalnej należy szukać przyczyn wielu problemów związanych z przechodzeniem od gospodarki centralnie zarządzanej do gospo- darki rynkowej.

Spojrzenie na transformację i jej kolejne eta- py w kontekście dziedzictwa instytucjonalnego wcześniejszych rozwiązań ustrojowych i idei insty- tucjonalnego path dependance mogą być też po- mocne z punktu widzenia analizy funkcjonowania i  rozwoju Unii Europejskiej w okresie po 1 maja 2004 r. Wraz z akcesją państw z dawnej Europy Wschodniej wzrosła dywersyfi kacja Unii Europej- skiej będąca konsekwencją różnych etapów rozwo- ju instytucjonalnego oraz różnych tradycji poszcze- gólnych krajów związanych między innymi ze sferą instytucji reguł niesformalizowanych. Trzon tak zwanej starej Unii Europejskiej tworzą wysoko roz- winięte, dojrzałe, a zarazem zamożne gospodarki rynkowe funkcjonujące w ramach państw o silnych, co nie znaczy, że nieprzerwanych, tradycjach demo- kratycznych. W państwach tych dyskusja dotycząca takich kwestii, jak: suwerenność, tożsamość naro- dowa czy tradycja historyczna, w tym również z punktu widzenia relacji między różnymi państwa- mi i narodami, budzi często silne emocje, zwłaszcza w kontekście globalizacji oraz wielokulturowości związanej między innymi z imigracją i jej konse- kwencjami. Na ogół jednak, co nie znaczy, że za- wsze, a przykładem tego są wyniki brytyjskiego re- ferendum i będący ich konsekwencją Brexit, większość uczestników tego typu społecznych de- bat dochodzi do konkluzji, że otwartość i wspólne z  innymi narodami i państwami rozwiazywanie

Ekonomia

i biznes

(9)

problemów są lepszym rozwiązaniem niż zamyka- nie się i eksponowanie odmienności. Większość państw, które weszły w skład Unii Europejskiej w 2004 roku i później, ma ograniczone tradycje go- spodarki rynkowej i demokracji, a na dodatek pań- stwa te, przez ponad czterdzieści lat po drugiej wojnie światowej, funkcjonowały w ramach roz- wiązań ustrojowych, które w sferze stosunków mię- dzynarodowych i integracji gospodarczej oparte były na idei systemu monocentrycznego wyrażają- cego się w dominacji jednego państwa nad pozo- stałymi i narzuconych ograniczeniach suwerenno- ści. Między innymi ze względu na wskazane powyżej różnice między istotną częścią tak zwanej starej Unii, a  większością nowych państw człon- kowskich, w Unii Europejskiej, w nowych realiach, jest dość trudno uzyskiwać konsens nie tylko, i cza- sem chyba nie głównie, dlatego, że mamy do czy- nienia z państwami o bardzo różnym potencjale ekonomicznym, ale także, a może czasem nawet przede wszystkim, dlatego, że jak na razie dwa- dzieścia osiem, a po Brexicie dwadzieścia siedem, państw członkowskich jest silnie zdywersyfi kowa- nych w kategoriach instytucjonalnych, rozumia- nych zwłaszcza jako problem tradycji instytucjo- nalnej i instytucjonalnego path dependance. 

Realizowanie, w niektórych państwach człon- kowskich Unii Europejskiej wywodzących się z daw- nej Europy Wschodniej, pierwszej z dwóch zaprezen- towanych wizji nowej czy też drugiej transformacji oznaczać będzie osłabianie różnic wynikających z dziedzictwa instytucjonalnego, a zarazem ułatwie- nie procesów integracji europejskiej. Gdyby jednak w praktyce wystąpiły silne elementy wizji zilustrowa- nej rysunkiem 3, którą należy traktować jako scena- riusz ostrzegawczy i niepożądany, to nie ma wątpli- wości, że dostarczyłoby to dodatkowych argumentów zwolennikom idei budowy Unii, i szerzej Europy, róż- nych prędkości czy kręgów. 

Bibliografi a:

1. Łukmanow A. S., 2013, Lobbism w Rossii: Ana- liz sovremennoj specyfi ki, „Sborniki konferencji NIC Socijosfera”, No 45, s. 153–158.

2. Mitrović L. R., 2007, Immanuel Wallerstein’s Contribution to Mondology and the Critical Theory of the Global World System Transition,

„FACTA UNIVERSITATIS, Series: Philosophy, Sociology and Psychology”, Vol. 6, No 1, s. 91–

104.

3. Ratajczak M, 2009, Transformacja ustrojowa w świet- le ustaleń i założeń ekonomii instytucjonalnej, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i   Socjologiczny”, z. 2, s.

233–251.

Prof. dr hab. Marek Ratajczak – Kierownik Kate- dry Makroekonomii i Badań nad Rozwojem Uni- wersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

Ekonomia

i biznes

(10)

Ostatnie miesiące po raz kolejny dowiodły, iż zapo- czątkowany w 2008 roku kryzys fi nansowy, u które- go źródeł leżały niekiedy kardynalne błędy w prak- tycznym funkcjonowaniu instytucji fi nansowych, jest daleki od rozwiązania. Co gorsza, czego w zasa- dzie należało oczekiwać np. na bazie doświadczeń poprzedniego wielkiego kryzysu tego rodzaju z 1929 roku, przenosi się on na wszystkie inne istot- ne obszary życia. W miejscu tym wystarczy wspo- mnieć niebezpieczeństwo rozpadu (lub przynaj- mniej znacznego osłabienia) Unii Europejskiej (zwłaszcza Brexit), lawinowo narastające zadłużenie Chin (np. ostrzeżenie agencji ratingowej Standard

& Poor’s w tym zakresie z września tego roku), nie- dawne ostrzeżenie MFW o realnej możliwości wy- buchu kolejnego światowego kryzysu fi nansowego w „najbliższym czasie”, powracający problem zadłu- żenia krajów strefy euro (zwłaszcza Grecji), zwycię- stwo wyborcze Donalda Trumpa w USA oraz – po- zostające w związku z tymi zjawiskami – znaczące zyskiwanie na znaczeniu (posłuchu wyborców) po- pulistów, w tym ich zwycięstwa wyborcze. Na mar- ginesie niniejszego artykułu można (a nawet nale- ży) zadać pytanie, co takiego sprawia, iż właśnie w takiej sytuacji (powtarzającej się w skali świata od początku pojawienia się państw demokratycz- nych) populiści nabierają takiego znaczenia?

Przecież nie proponują oni w praktyce żadnego

„lekarstwa”, które kiedykolwiek i gdziekolwiek by się  sprawdziło. Otóż w takich oto czasach wy- starczy po prostu zwykła negacja (im bardziej de- magogiczna, tym skuteczniejsza) dotychczaso- wego stanu rzeczy, poparta mglistą wizją

„wiecznej szczęśliwości” obywateli. Znaczna część (na ogół zdeterminowanych) wyborców kieruje się wówczas prostą myślą, iż skoro dzisiaj jestem niezadowolony, to „gorzej być nie może”. Kiedy się już przekonają, iż jednak może, jest – jak noto- rycznie dowodzi tego historia – zazwyczaj za późno.

Instytucje finansowe – Instytucje finansowe – współczesne podmioty współczesne podmioty zaufania publicznego zaufania publicznego czy kasyna?

czy kasyna?

Zbyszek Grocholski Zbyszek Grocholski

W niniejszym artykule koncentruję się (obok nakreślenia powyższego generalnego tła) w pierw- szej kolejności na zasadniczej syntetycznej przy- czynie wybuchu obecnego kryzysu fi nansowego, sprowadzającej się ostatecznie do podnoszonego w takiej sytuacji w zasadzie od XVII wieku (począt- ki kapitalizmu) pytania, czy rynki fi nansowe, w tym szczególnie sektor bankowy, należy traktować w końcowym rozrachunku jako długofalowe zjawisko pozytywne, czy też – z uwagi na fakt, iż nie stronią one od ryzyka (niekiedy na ogromną skalę) – przypisać im raczej należy silne eksponowanie chciwości, skut- kującej m.in. pozbawianiem ludzi zgromadzonych środków? Kwestię tę ująć można również w nastę- pujące pytanie. Czy rację mają osoby, które uważa- ją, iż bankowość (w tym pieniądz) –  obok ognia i koła – należy do trzech najważniejszych (oczywi- ście pozytywnych) odkryć ludzkości, czy też rację przyznać należy raczej Thomasowi Jeff ersonowi, twierdzącemu, że „bankowość jest bardziej niebez- pieczna niż zawodowe armie”?

Dla uniknięcia jakichkolwiek wątpliwości na- leży stwierdzić jednoznacznie, iż – czego dowodzi historia gospodarcza świata w sposób bezdyskusyj- ny – pozytywny wkład bankowości w rozwój nie tyl- ko gospodarczy, lecz także cywilizacyjny ludzkości jest niepodważalny. Jednak, jak to w świecie real- nym bywa, dokonując oceny jakiegokolwiek zjawi- ska (zwłaszcza o charakterze sięgającym samych korzeni rozwoju ludzkości), musimy sobie uświado- mić fundamentalną prawdę, sprowadzającą się do słów: „aby osiągnąć plusy, trzeba zaakceptować minusy”. W przypadku rynków fi nansowych, w tym zwłaszcza bankowości, owym minusem jest ich spe- kulacyjny charakter. Oznacza on w pierwszej kolejno- ści poruszanie się po osi, gdzie na jednym końcu umieszone jest bezpieczeństwo, na drugim zaś – maksymalizacja zysku (w tym w jej skrajnej postaci, czyli chciwości), co samo w sobie jest swego rodza-

(11)

ju próbą pogodzenia wody z ogniem. Konkretne zaś decyzje ekonomiczne w tym przypadku warun- kowane są nie tylko czynnikami natury ekonomicz- nej, bazującej na chłodnej kalkulacji – jak to zakłada wszechobecna od lat 80. minionego wieku szkoła neoliberalna – z założenia „wszelkich możliwych rozwiązań”, lecz również – w niektórych okolicznoś- ciach nawet zwłaszcza – czynnikami natury psycho- logicznej i socjologicznej. Zjawisko to zostało do- strzeżone przez tegoroczny Komitet Noblowski, który przyznał nagrodę w obszarze ekonomii Ri- chardowi Thalerowi, zajmującemu się od lat tą właś- nie problematyką (tzw. ekonomia behawioralna).

Na plan pierwszy wysuwają się zatem często „niera- cjonalnie” motywowane zachowania poszczegól- nych osób (niekiedy fi rm), występujących w roli podmiotów, do których dedykowana jest oferta sektora fi nansowego. Jak w sposób jednoznaczny dowodzi tego praktyka, osoby te kierują się wznacz- nej części intuicją oraz „okolicznościami chwili”, bę- dąc jednocześnie otwartymi zwłaszcza na  wysoko rentowne produkty fi nansowe „bez ryzyka”. Stąd tyl- ko krok do naiwności, oznaczającej odrzucanie my- śli o tym, iż może być inaczej, dopóki to „inaczej” się nie urzeczywistni. Jednak lekcje wynikające z tej ostatniej okoliczności albo idą szybko w zapomnie- nie, albo też – przy kolejnej sposobności – górę bie- rze przekonanie, iż „tym razem będzie inaczej”. Za- kłada się przy tym mniej lub bardziej świadomie, że partnerem po drugiej stronie transakcji jest bank (lub w praktyce podmiot zazwyczaj z  ban- kiem połączony), działający przecież jako „instytu- cja zaufania publicznego”. W tym kontekście odbanków oczekuje się (nawet jeżeli podświado- mie) wiarygodności, która powinna być ich pod- stawowym aktywem. Odgrywa ona rolę funda- mentu, na którym musi być budowany każdy produkt fi nansowy. Jakiekolwiek odstępstwo odtej zasady burzy tak niezbędne w tej branży za- ufanie, czyniąc w oczach społeczeństwa (przynaj- mniej częściowo nie bez racji) system bankowy swego rodzaju „wilkiem w owczej skórze”. Wtym kontekście niezmiernie ważne jest, aby warunek ten był spełniany „zawsze”. Jak wiadomo bowiem, na dobrą opinię pracuje się latami, podczas gdy złą można zdobyć w bardzo krótkim czasie, czego naj-

lepszym przykładem jest kryzys fi nansowy zapo- czątkowany w 2008 r. (z konsekwencjami dla wszystkich obszarów życia).

Tak ekonomiści zajmujący się zawodowo ba- daniem rynków fi nansowych, jak i w zasadzie każda osoba prywatna, są w stanie dostarczyć wielu przy- kładów na to, iż wspomniany warunek długofalo- wej wiarygodności z pewnością nie jest spełniony, przy czym stwierdzenie to dotyczy sytuacji zarów- no sprzed wybuchu kryzysu, jak i  obecnie. Z dużą dozą pewności można przy tym stwierdzić, iżzproblemem tym będziemy się borykać również w dającej się przewidzieć przyszłości.

W miejscu tym rodzi się nieodparcie kolejne pytanie – skoro tak jest, to dlaczego tego nie zmie- nimy (najlepiej od razu)? Odpowiedź nie należy do  skomplikowanych. Otóż, przynajmniej na razie, nie stworzono nawet przybliżonych praktycznych ram funkcjonowania gospodarki (w tym rynków fi - nansowych), które można by wprowadzić w miej- sce obecnie funkcjonującego systemu. Jedyne, co można uczynić, to wyciągać poprawne wnioski, zwłaszcza z problemów unaocznionych przez trwający nadal kryzys, przygotowywać i stopnio- wo zmieniać obecnie obowiązujące rozwiązania, wdrażać nowe regulacje oraz edukować jak naj- szersze grupy obywateli w zakresie mechanizmów rządzących tymi procesami, z myślą o wywieraniu przez nich presji na rządzących w procesie wpro- wadzania niezbędnych zmian legislacyjnych i sku- tecznego egzekwowania prawa.

W dzisiejszych realiach, zwłaszcza w kontek- ście nadal trwającego kryzysu, wyraźne przechyle- nie proporcji w relacji banki jako instytucje zaufania publicznego czy też instytucje preferujące spekula- cje („kasyna”), w drugim z wymienionych kierun- ków wynika z wielu okoliczności, z których trzy od- grywają najważniejszą rolę.

Pierwsza z nich jest związana z faktem, iż  banki coraz częściej i szerzej traktowane są po- dobnie jak inne podmioty funkcjonujące w gospo- darce. Postrzegane są przy tym z perspektywy idei wspomnianego już neoliberalizmu. Niejednokrot- nie dawkowany jest on w sposób wybiórczy, np.

odwołanie do „niewidzialnej ręki” Adama Smitha, jednak z  pominięciem konieczności spełnienia sfor-

Ekonomia

i biznes

(12)

mułowanych przez niego warunków, w tym zwłaszcza występowanie na rynku rzeczywistej konkurencji (wa- runek w dobie współczesnych fi rm globalnych coraz rzadziej spełniany), czy też docenianie wartości repu- tacji w długim okresie, co – jeżeli tak nie jest – może prowadzić niekiedy do katastrofy, jak to się wyda- rzało wielokrotnie w historii. Postawa ta oznacza- ła w branży finansowej od początku lat 80. m.in.

uchylenie wielu istotnych ograniczeń nałożonych na  tę  branżę w  konsekwencji wniosków wyciąg- niętych z kryzysu 1929 roku, w tym zwłaszcza (pod koniec lat 90.) ustawy Glassa-Steagalla (rozdzielenie banków depozytowo-kredytowych od bankowości inwestycyjnej). W konsekwencji pojawiło się na ryn- ku fi nansowym wiele instytucji fi nansowych „zbyt dużych, aby upaść”, jednocześnie jednak „zbyt kosztownych, aby je ratować oraz zbyt komplekso- wych, aby je zlikwidować”, nie wspominając o braku możliwości skutecznego zarządzania nimi. Jedno- cześnie na masową skalę pojawiło się potencjalnie bodaj najbardziej niszczące tę branżę ryzyko okre- ślane mianem conduct risk (nieetyczne zachowanie instytucji fi nansowych, skutkujące oferowaniem ich klientom produktów, których zasadniczym wykład- nikiem jest skala korzyści fi nansowych wyłącznie dla danej instytucji fi nansowej, nierzadko wręcz szkod- liwych lub zupełnie zbędnych dla nabywców tych produktów), zaś wcześniej już dostrzegane ryzyko systemowe (automatyczne przenoszenie się ryzyk z jednej instytucji fi nansowej na inne, czy też z jed- nego kraju na inne, w  dzisiejszym globalnie kom- pleksowo połączonym świecie) uległo wyraźnemu nasileniu. Bardzo istotnym aspektem tej okoliczno- ści jest jednocześnie fakt, iż branża fi nansowa stała się samoistnym sektorem tworzącym PKB. W  dzi- siejszych realiach oznacza to  m.in. sytuację, kiedy jednym z ważniejszych (o  stale rosnącym znacze- niu) źródeł dobrobytu (PKB) staje się spekulacja. Jak przecież wiadomo, chociażby z codziennego życia, nie ma realnych szans aby oprzeć swoje utrzyma- nie na przewidywanych wygranych w kasynie (choć zdarzają się, jednak niezmiernie rzadko, wyjątki, tak jak i wygrane w lotto pojawiają się co najmniej kil- kanaście razy do roku).

Druga okoliczność, będąca niejako rozwinię- ciem pierwszej, to zaistnienie wielu, zwłaszcza naj-

większych, instytucji fi nansowych w obrocie giełdo- wym. W największej skali dotyczyło to i nadal dotyczy banków inwestycyjnych, najbardziej ryzykownego – dla sektora fi nansowego i całej gospodarki (jak do- wiódł tego obecny kryzys po raz kolejny, po doświad- czeniach z lat 1929–1935) – segmentu rynków fi nan- sowych. Zjawisko to szybko przy tym przeniosło się na banki depozytowo-kredytowe, chociaż od lat 90.

minionego wieku podział ten w kontekście uchylenia wspomnianej ustawy Glassa-Steagalla zniknął, oraz inne podmioty obecne na rynkach fi nansowych.

Właściciele (akcjonariusze) banków nie zamierzają wtakiej sytuacji, z wyjątkiem największych z nich, dysponujących znaczącymi pakietami akcji, w naj- mniejszym stopniu interesować się długookresową strategią ich rozwoju, absolutnie niezbędną w kon- tekście spełnienia warunku bycia instytucją zaufa- nia publicznego. Jedyne co ich realnie interesuje tobieżąca cena akcji. W tym kontekście pojawiło się nawet pojęcie tzw. „wędrującego akcjonariusza”, zmieniającego akcje posiadanych przez siebie fi rm bardzo często (nierzadko kilka razy dziennie).

Podrugiej stronie, „w odpowiedzi” na tak sformuło- wane oczekiwanie akcjonariuszy, średni okres spra- wowania funkcji prezesa zarządu ulega ciągłemu skrócaniu, wynosząc w dzisiejszych czasach średnio zaledwie trzy lata.

Trzecia okoliczność to postępująca globali- zacja. Jak dowodzi praktyka, zarządzanie koncerna- mi globalnymi, w tym ponadnarodowymi korpora- cjami fi nansowymi, jest co najmniej bardzo utrudnione, a raczej należałoby powiedzieć – nie- możliwe. Koncerny te nie są zarządzane, lecz po pro- stu dryfują. Dopóki ich zarządy zdają sobie z tego sprawę, można próbować mniej lub bardziej sku- tecznie zapanować nad tym procesem. Kiedy jed- nak nadchodzi okres samozadowolenia lub poczu- cia utraty „sterowności” (wspomniane dryfowanie), los Titanica może okazać się niezbyt odległą per- spektywą. Koresponduje to w prostej linii z wynika- mi badań, zgodnie z którymi zaledwie 13% pracow- ników korporacji (do tego najczęściej w Azji) utożsamia się z  pracodawcą, podczas gdy aż 27%

wykazuje wobec niego wrogość. Skala niesterowal- ności tym procesem jest w przypadku instytucji fi - nansowych szczególnie wielka, co w związku z fak-

Ekonomia

i biznes

(13)

tem, iż relacja będących w obrocie papierów wartościowych do PKB wzrosła z dwukrotności jesz- cze w latach 90. do dwunastokrotności w 2007 roku, dramatycznie pogłębia rozmiar problemu. Bardzo ważnym skutkiem, również w kontekście sektora fi - nansowego, jest fakt, iż wygranymi w warunkach globalizacji są wielonarodowe koncerny. To jednak nie one tworzą miejsca pracy przesądzające w osta- tecznym rozrachunku o skali korzyści lub strat dla obywateli danego kraju. Na przykład w USA ponad 95% osób jest zatrudnionych w małych i średnich fi rmach, które dodatkowo absorbują zdecydowaną większość osób pojawiających się po raz pierwszy (lub po dłuższej przerwie) na rynku pracy. Przy tym w odniesieniu do osób tworzących małe lub średnie przedsiębiorstwa od podstaw coraz częściej domi- nuje nastawienie, aby założona fi rma po pewnym, niedługim czasie została sprzedana korporacji.

Również i w tym przypadku myślenie i działanie długookresowe są raczej zjawiskiem rzadkim (jeżeli w ogóle występują).

Bardzo znaczącą rolę, z perspektywy spekula- cyjnego aspektu funkcjonowania instytucji fi nanso- wych, mają do odegrania banki centralne. W tym obszarze przywołać należy jednak dwa zasadnicze ograniczenia skutecznego stosowania przez nie bę- dących do ich dyspozycji narzędzi.

Pierwsze z nich to coraz trudniejsza, a raczej już w praktyce niemożliwa, choćby przybliżona od- powiedź na pytanie „co jest pieniądzem”, a  wkon- sekwencji – jaka jest jego podaż. Problemu tego nie rozwiązuje nawet wprowadzenie pojęcia „quasi-pie- niądz”, gdyż i on okazuję się w praktyce niepoliczalny.

To z kolei oznacza dosłownie, iż instytucje te, odgry- wające przecież zdecydowanie najważniejszą rolę w procesie kształtowania polityki monetarnej, a w kon- sekwencji – polityki gospodarczej, poruszają się „we mgle”, z wszystkimi negatywnymi konsekwencjami.

W tym kontekście należy chociażby przywołać ciągle aktualną wypowiedź Alana Greenspana, byłego pre- zesa amerykańskiego FED i jednocześnie, przez wiele lat do czasu wybuchu kryzysu 2008 roku, człowieka, którego poglądy i  decyzje kształtowały rzeczywi- stość gospodarczą świata w sposób fundamentalny, iż „nie mamy pojęcia, gdzie znajduje się optymalny poziom stopy procentowej, dopóki do  niego nie

dotrzemy”. Ostatecznie podaż pieniędzy jest wa- runkowana przede wszystkim z jednej strony skalą zadłużenia rządów, zatem wolą polityków, których bardzo wątpliwe zainteresowanie stanem gospo- darki w dłuższej perspektywie w warunkach demo- kracji jest zjawiskiem dostrzegalnym na każdym kro- ku, z drugiej zaś strony – skalą zaufania na rynkach fi nansowych. Można z  bardzo małą przy tym dozą abstrakcji powiedzieć, iż wzrost zaufania pomię- dzy uczestnikami rynków fi nansowych jest jednym zważniejszych czynników kreujących ilość pieniądza (w dzisiejszej jego postaci) na rynku. Praktyczna kon- sekwencja tego faktu jest jednak też taka, iż spadek tego zaufania oznacza automatycznie zmniejszenie podaży pieniądza (bez jakichkolwiek innych dzia- łań, chociażby ze strony banków centralnych). Inny- mi słowy, w  czasach niepewności, a przecież istotą gospodarki rynkowej jest „sinusoidalny” jej rozwój („od euforii do kryzysów”), kiedy zaufanie to z oczy- wistych względów spada, pieniądz (jak się uważa, realny) „nagle znika”, czego doświadczyliśmy w  spo- sób bezdyskusyjny w końcu 2008 roku. Wówczas to pojawia się nawskroś uzasadnione pytanie, czy on kiedykolwiek istniał (chociaż w procesie podejmo- wania decyzji – warunkujących bezpośrednio realną gospodarkę – przyjmuje się przecież, iż tak właśnie jest)? Dzieje się to wszystko w sytuacji, kiedy najważ- niejszą przesłanką powołania banków centralnych było (inadal jest) łagodzenie okresowych wahań ryn- ku.

Drugie ograniczenie związane jest z faktem, iż banki centralne zostały w praktyce pozostawione samym sobie w próbach przezwyciężenia obecne- go kryzysu (z nielicznymi wyjątkami, właściwymi raczej pojedynczym krajom, jak np. Niemcy). Dzieje się to przy tym w sytuacji, gdy dopiero wspólne po- łączenie sił banków centralnych (polityka monetar- na) oraz rządów (polityka fi skalna i reformy gospo- darcze) jest warunkiem koniecznym sukcesu, zwłaszcza w trudnym, niepewnym okresie wycho- dzenia nie tylko z głębokiego kryzysu (jak obecny), ale nawet „zwykłej” recesji gospodarczej.

Wiele kontrowersji budzi stosowane po 2008 roku narzędzie czołowych banków centralnych świata, określane mianem quantitative easing (QE), cho- ciażby w kontekście faktu, iż  to  właśnie podobna

Ekonomia

i biznes

(14)

polityka tych banków (zwłaszcza FED), zmierzająca do szybkiego przezwyciężenia problemów będących wynikiem pęknięcia bańki dot-com (2000 rok) oraz ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku, do- prowadziła – jako jeden z ważniejszych czynników – do wybuchu w 2008 roku zdecydowanie bardziej niszczycielskiego kryzysu. Czym może zakończyć się QE pozostaje wielką niewiadomą, w tym dla prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, w kontekście jego sławnej wypowiedzi „wypływa- my na niezbadane wody”, czyli ryzykujemy, chociaż jednym z najważniejszych zadań tych banków jest co najmniej maksymalne ograniczanie, jeżeli nie zgoła eliminacja, ryzyka. Coraz więcej okoliczności wskazuje na to, iżrację zdają się mieć osoby głoszą- ce pogląd, iż czołowe banki centralne świata sięgają po ten kontrowersyjny instrument jako po  swego rodzaju „ostatnie działo”, co  jest wiadomością tyle dobrą, żenie odpuszczają walki z kryzysem, co złą – jedyne copozostaje wich dyspozycji w próbach zwalczania kryzysu to, jak to określa znaczna część ekonomistów, zwłaszcza niemieckich, „gaszenie og- nia benzyną”, od której zresztą ogień ten się zaczął.

Innym aspektem tej niepewności (ryzyka) jest fakt szybkiego wyrastania bankom centralnym „konku- rentów”, czyli krajów oogromnych i do tego szybko rosnących nadwyżkach w bilansie handlowym (Chi- ny, kraje eksporterzy surowców energetycznych itd.), istotnie i coraz mocniej ograniczających skuteczność instrumentów stojących do dyspozycji tych banków.

W miejscu tym wystarczy tylko wspomnieć, iż suma bilansowa wszystkich państwowych funduszy inwe- stycyjnych na koniec 2015 roku (7 bilionów USD) prawie dorównywała sumie bilansowej wszystkich banków centralnych świata z czasu bezpośrednio przed wybuchem obecnego kryzysu (7,5 biliona USD na koniec 2007 roku).

Wspomnianej wyżej coraz większej bezrad- ności (zmierzającej do sięgania po coraz bardziej ryzykowne instrumenty) banków centralnych to- warzyszy bardzo wysokie, a przy tym stale rosnące, zadłużenie rządów, sięgające obecnie wskali świa- ta ponad 100  bln USD. Ujmując rzecz obrazowo, oznacza to, iż – przy skali rocznego światowego PKB na poziomie około 70 bln USD – gdyby (oczywiście czysto teoretycznie) zdecydowano się na prze-

znaczanie całości tego, co wytwarzają gospodarki wszystkich krajów świata na spłatę tego zadłużenia, zajęłoby to półtora roku. Chociażby tylko z tej przy- czyny, zadłużenie to nie będzie w praktyce nigdy w całości (a nawet, jak sądzę, w większości) spłaco- ne. Nie zmienia tofaktu, iż przez następne wiele lat wydatki z tym związane będą obciążać znacząco (zapewne nie w malejącej, lecz raczej rosnącej ska- li) budżety narodowe, które będą zmuszone w ten sposób do odgrywania coraz mniejszej (w miejsce oczekiwanej coraz większej) roli w stymulowaniu niezbędnego wzrostu gospodarczego. Potwierdzają to chociażby wyniki badań, zgodnie z którymi pró- ba rozwiązania problemów zadłużenia, chociaż i tak obecne długi nigdy nie zostaną spłacone w całości, wymaga koncentrowania się w 85% na oszczędnoś- ciach (redukcja wydatków rządowych) oraz w 15%

na zwiększaniu dochodów budżetowych, w tym z tytułu wpływów podatkowych. Będące w takiej sytuacji rządy państw wysoko rozwiniętych już ni- gdy (w przewidywalnej przyszłości) nie będą w sta- nie wesprzeć instytucji fi nansowych na skalę zbliżo- ną, a nawet zdecydowanie mniejszą, do tej, z jaką mieliśmy do czynienia bezpośrednio po  wybuchu obecnego kryzysu i w kilku następnych latach. Je- żeli wspomniana wyżej polityka QE banków central- nych okazałaby się nieskuteczna czy wręcz jedynie przesuwająca problem na później (choć w znacznie większej skali, jak to było w przypadku wspomnia- nego wyżej związku między zaradzeniem bezpo- średnim skutkom kryzysu dot-com z  2000 roku akryzysem 2008 roku), czego nie wyklucza, a nawet scenariusz taki uważa za prawdopodobny, część ekonomistów, świat stanąłby na krawędzi (jeżeli nie znacznie dalej) zapaści gospodarczej, a może nawet (przynajmniej na wiele lat) cywilizacyjnej.

W procesie poskramiania obiektywnej ten- dencji sektora fi nansowego (zwłaszcza obecnie) do rozwijania swego spekulacyjnego oblicza wielką rolę do odegrania mają organa nadzoru fi nanso- wego, przy czym nadzór ten powinien spełniać w pierwszej kolejności trzy podstawowe warunki.

Pierwszy z nich to rozumienie wszystkich (w tym zwłaszcza praktycznych) aspektów działania rynków fi - nansowych i funkcjonujących na nich (szczególnie naj- większych) instytucji fi nansowych jako całości.

Ekonomia

i biznes

(15)

Drugi warunek to kładzenie nacisku nie tyle na coraz to więcej legislacji (postępowanie właści- we w zasadzie każdej administracji), co na skuteczne egzekwowanie legislacji już istniejącej. Znamienny jest w tym kontekście tzw. paradoks regulacji, ozna- czający rezygnację z sensownych regulacji w  cza- sach prosperity (jako że gospodarka rozwija się sprawnie) oraz próby „uregulowania wszystkiego”

w przypadku pojawienia się problemów. Towarzy- szyć temu musi odpowiednio wczesne dostrzega- nie nadciągających zagrożeń związanych zwłaszcza z nieuniknionym procesem ciągłego, przy tym stale przyspieszającego z uwagi na rosnące lawinowo możliwości techniczne, wprowadzania na rynek co- raz to nowych produktów fi nansowych.

Trzeci warunek dotyczy konieczności wy- chodzenia (jeżeli jest to tylko możliwe) ze  sko- ordynowanym nadzorem poza granice konkret- nych krajów. Jakkolwiek nierealistycznie to brzmi w  dzisiejszych uwarunkowaniach świata, z tego punktu widzenia należałoby zmierzać do swego rodzaju wspólnych legislacji w skali globu. Uto- pijność tego postulatu może być złagodzona stopniowym rozszerzaniem skali przestrzennej tego nadzoru. Ze  względu na wagę problemu i jednocześnie konieczność jego rozwiązania, przywołać w tym miejscu można tyle filozoficz- ną, co bardzo praktyczną odpowiedź na pytanie

„jak zjeść słonia?”. Otóż można go  zjeść tylko

„po kawałku”.

Po przytoczeniu powyższych stwierdzeń lo- gicznym krokiem jest próba odpowiedzi na pytanie, co nas czeka w najbliższej przyszłości. W tym względzie, w świetle zagadnień zaprezentowanych w niniejszym artykule, należy wymienić pięć kwestii.

Po pierwsze, praktycznego rozstrzygnięcia będzie wymagało zagadnienie, czy światowy system fi nansowy jako całość będzie zmierzał wkierunku szybszego rozwoju tzw. modelu europejskiego op- artego na „tradycyjnych” bankach (pokrywających około 75% zapotrzebowania na kapitał realnej go- spodarki), czy też modelu anglosaskiego opartego na bezpośrednim pozyskiwaniu fi nansowania z ryn- ku w formie emisji papierów wartościowych (75%

zapotrzebowania na kapitał realnej gospodarki po- krywane jest bezpośrednio z rynku w formie emisji akcji, obligacji itp.). Jakkolwiek to system europejski wydaje się bardziej bezpieczny, to jednak wszyst- ko wskazuje na to, iż na znaczeniu będzie szybciej zyskiwał system anglosaski. Przemawia za tym wspomniane wyżej ogromne zadłużenie rządów

(zwłaszcza państw wysoko rozwiniętych gospodarczo), które w przypadku modelu europejskiego znacznie sze- rzej obejmowane są zbioro-

wą odpowiedzialnością zakondycję instytucji fi nan- sowych (głównie w  okresie kryzysu). Nabierająca na znaczeniu dominacja modelu anglosaskiego bę- dzie z kolei oznaczała w skali globalnej m. in. zwięk- szenie ryzyka podejmowanego przez konkretnych inwestorów zarówno wielkich, jak i zwykłych oby- wateli.

Po drugie należy oczekiwać przyspieszenia procesu integracji państw w ramach Unii Europej- skiej, jako jedynej alternatywy dla głoszonej, przez wcale niemałą grupę ekonomistów oraz (zwłasz- cza) polityków, tezy jej praktycznego rozpadu.

W tym względzie już dzisiaj nabierają stopniowo coraz bardziej realnego kształtu legislacyjne dzia- łania Unii Europejskiej zmierzające do tworzenia odrębnego budżetu dla strefy euro. Najbliższe kilka lat będzie przy tym, jak sądzę, okresem, kiedy nie- które (na szczęście nieliczne) kraje członkowskie tej organizacji będą musiały podjąć decyzje odnośnie pozostania lub wyjścia z UE. Wszystkie uwarunko- wania zdają się skłaniać przy tym do stwierdzenia, iż  wspomniana przyspieszona integracja (tzw. Eu- ropa drugiej prędkości dla – jak sądzę zdecydowa- nej większości – krajów, które się na to zdecydują) będzie odbywać się na szczeblu strefy euro. Kraje, które do niej nie przystąpią, będą nie tyle marginali- zowane, co wprost w praktyce wykluczone zdalszej integracji naszego kontynentu (inne regiony świata zbyt szybko idą do  przodu, aby Europa mogła so- bie pozwolić na czekanie na maruderów). Realnym scenariuszem wydaje się być też w miarę szybkie stworzenie mechanizmu „czasowego” wyjścia dane- go kraju ze strefy euro. Nie sądzę przy tym, aby kraj, który raz „czasowo” z tej strefy wyjdzie, wrócił doniej w możliwej do  przewidzenia perspektywie czaso- wej (nawet gdyby tego bardzo chciał). W obszarze instytucji fi nansowych oznacza to raczej (jako ab- solutnie konieczną) determinację do dotrzymania dotychczas już wyznaczonych terminów wdrażania dwu pierwszych obszarów unii bankowej, tj.jedno- litego mechanizmu nadzoru oraz jednolitego mecha- nizmu restrukturyzacji ikontrolowanej likwidacji, jak również konieczność przyspieszenia kończenia zało- żeń i wdrożenia praktycznych rozwiązań w zakresie wspólnego systemu gwarantowania depozytów (za- pewne po wcześniejszym „czasowym” wyjściu ze strefy

(16)

euro jednego lub dwu kra- jów). Równolegle, kierowa- na tymi samymi motywami, wdrażana będzie unia ryn- ków kapitałowych.

Po trzecie w najbliższym czasie należy ocze- kiwać pojawiania się kolejnych wyroków sądów jako praktycznych lekcji płynących z obecnego kry- zysu. Będą one przy tym stanowić wykładnię takich samych lub zbliżonych rozstrzygnięć na następne wiele lat. W tym względzie już dzisiaj znamienny jest wyrok sądu w USA z sierpnia 2014 roku w kon- tekście sprzedaży przez jednego z największych po- średników kredytowych, fi rmy Countrywide Finan- cial, na rzecz (praktycznie) agencji rządowych Fannie Mae oraz Freddie Mac bardzo złej jakości kredytów hipotecznych. Sprowadza się on do stwierdzenia, iż pewnego rodzaju produktów fi nansowych po pro- stu nie można oferować na rynku, niezależnie od ja- kichkolwiek innych okoliczności (np. powołując się na to, iż nabywca tego produktu został z nim zapo- znany, składając na tę okoliczność własnoręczny podpis). W tym miejscu można przytoczyć jedynie ostateczną sentencję sędziego: nie można (nieza- leżnie do jakichkolwiek okoliczności) oferować do sprzedaży „krowy chorej”. Również w przeszłości (nawet bardzo odległej) mieliśmy do czynienia z wyrokami sądowymi, do których można odwołać się w czasach nam współczesnych (tak się też coraz częściej dzieje). Jeden z takich przypadków dotyczy Holandii w 1637 roku, kiedy to sądy odmawiały za- jęcia się roszczeniami związanymi z tzw. kryzysem tulipanowym, motywując to tym, że „długi zaciąg- nięte podczas spekulacji nie są  z punktu widzenia prawa długami”.

Po czwarte, będące pod presją oczekiwań społecznych organa nadzoru nad instytucjami fi - nansowymi oraz organa ochrony konsumentów, jak również częściowo organa ścigania przestępstw i  wymiar sprawiedliwości, będą się coraz częściej decydować na forsowanie egzekwowania rozwią- zań prawnych funkcjonowania sektora fi nansowe- go, mając na uwadze nie tylko „literę prawa”, lecz także coraz bardziej – jego „ducha”. W tym wzglę- dzie coraz większe znaczenie będą miały postawy podobne do występujących już obecnie w Holandii, gdzie punktem wyjścia dokonywanej przez te orga- na oceny respektowania przez instytucje fi nansowe obowiązującego prawodawstwa (zwłaszcza stwo- rzonego z myślą o tych instytucjach) jest cel, dla ja- kiego zostało ono uchwalone. Ponadto w kraju tym

wprowadzono dla członków zarządów banków przysięgę („Przysięgam, że dołożę wszelkich starań, aby utrzymać i zwiększyć zaufanie do branży usług fi - nansowych. Tak mi dopomóż Bóg”), wyraźnie ekspo- nując aspekt moralny funkcjonowania tego sektora.

Po piąte, stąpając twardo po ziemi, musimy liczyć się z działaniami, których efekty niekoniecz- nie (przynajmniej prostej drodze) mogą zmierzać do celu, któremu mają one służyć, jak np. likwidacja w Wielkiej Brytanii dotychczasowego Urzędu Usług Finansowych i zwykłe powołanie w jego miejsce dwu innych instytucji. Jednocześnie mamy do czy- nienia z ewidentnie destrukcyjnymi krokami ze stro- ny instytucji fi nansowych, wspartymi działaniami ogromnej rzeszy zatrudnionych lobbystów, w związ- ku z wprowadzaniem (wynikających z doświadczeń obecnego kryzysu) rozwiązań. Wystarczy wspo- mnieć, iż tylko w USA funkcjonuje pięć razy więcej opłacanych przez banki lobbystów niż członków Kongresu, zaś w Niemczach na 598 posłów do parla- mentu przypada 2.200 organizacji (nie osób!) lob- bystycznych. Trudno się w związku z tym dziwić, iż do projektu tzw. Ustawy Dodda-Franka z  2011 roku (przywracającej, ogólnie mówiąc, wiele z obo- wiązujących dokońca lat 90. regulacji nakazujących rozdzielenie ryzykownej bankowości inwestycyjnej odtradycyjnej bankowości depozytowo-kredytowej) zgłoszonych zostało natychmiast ponad 20 tysięcy komentarzy i uwag, z myślą o co najmniej odłoże- niu w czasie wejścia tej legislacji. Ostatecznie jedną z pierwszych decyzji prezydenta Donalda Trumpa było zakwestionowanie tej ustawy w całości (należy raczej oczekiwać jej wycofania w krótkim czasie).

Końcową, wymagającą poruszenia kwestią musi być próba odpowiedzi na pytanie, co z tego wszystkiego wynika dla obywateli będących klientami instytucji fi nansowych?

Jak nietrudno dostrzec, nic nie wskazuje na to, abyśmy mogli liczyć się z tym, iż w dającej się przewidzieć przyszłości dokonana zostanie grun- towna zmiana fundamentów, na których opiera się rozwój gospodarczy świata. Wprowadzane nie- zbędne zmiany będą (bo być muszą) procesem (modyfi kacjami aktualnych rozwiązań) rozłożonym na dłuższy czas i odbywać się będą raczej „zygzaka- mi”. Ponadto świat coraz bardziej będzie rozwijał się w kierunku wspomnianego modelu anglosaskiego (z nakreślonymi wyżej konsekwencjami dla obywa- teli). Towarzyszyć temu będzie nasilające się raczej funkcjonowanie „we mgle” banków centralnych, przy ograniczaniu ich rzeczywistego wpływu na re-

(17)

alną gospodarkę (przynajmniej na bazie dotychczas sprawdzonych instrumentów). W konsekwencji banki te będą raczej kontynuować proces „wypły- wania na nieznane wody”, co może się zakończyć (chociaż oczywiście nie musi – i oby do tego nigdy nie doszło) przyspieszeniem procesu nieuniknione- go narastania baniek spekulacyjnych, a być może i zwiększeniem skali oraz jednocześnie częstotliwo- ści występowania załamań, a nawet kryzysów go- spodarczych. Z kolei organa nadzoru nad instytu- cjami fi nansowymi, niekiedy ściśle powiązane z bankami centralnymi, pomimo zapewne dużej de- terminacji, funkcjonują w realiach gospodarki ryn- kowej zawsze w określonych ograniczeniach. Spra- wia to, iż ich reakcje będą raczej „po czasie” (po tym, jak problemy się nasilą) niż natury „wyprzedzającej”.

Nic nie wskazuje przy tym na to, aby tak banki inwe- stycyjne, jak i depozytowo-kredytowe – przy uwzględ- nieniu faktu braku ostrej granicy między nimi – prze- stały być traktowane przez ich akcjonariuszy podobnie jak wspomniane wcześniej „inne podmioty funkcjo- nujące w gospodarce”, czego skrajnym przypad- kiem jest ich wprowadzanie na giełdy oraz objęcie procesem globalizacji. Zjawisko to skutkuje w prak- tyce wyraźnym eksponowaniem aspektu „maksy- malizacji zysku” (do tego w krótkim czasie), kosztem absolutnie koniecznej w  tym sektorze maksymy:

„banki jako instytucje zaufania publicznego”, co wy- maga w pierwszej linii decyzji nastawionych na dłu- gofalowy rozwój. Najlepszym, choć nie jedynym, przykładem może być tutaj działalność amerykań- skiego banku Wells Fargo, którego zarząd zaczął bezpośrednio po wybuchu kryzysu 2008 roku wy- wierać ogromną presję na pracowników, oczekując od nich bezwzględnie (pod groźbą nie tylko utraty premii, ale i wyrzucenia z pracy) „pozyskiwania no- wych klientów”, na bazie narzuconych bardzo wyso- kich limitów. Praktyczny efekt był taki, iż w latach 2009 do 2016 otwartych zostało w banku trzy i pół miliona kont na osoby, które nie istniały (martwe dusze), co w sposób oczywisty deformowało wyniki banku oraz – przede wszystkim – było fundamen- talnie sprzeczne z wymogami stawianymi instytu- cjom fi nansowym przez organa nadzoru. W tym przypadku bank stał się w zasadzie wszystkim, tylko nie instytucją zaufania publicznego. Zatem, jak na- leży przypuszczać, nadal będą m.in. raczej masowo oferowane na rynku spekulacyjne produkty fi nan- sowe (pod różnymi – mniej lub bardziej egzotycz- nymi – nazwami), a ich spektrum w dobie postępu- jącego wykładniczo postępu technicznego, którego

bodaj najważniejszym prak- tycznym odbiorcą jest sektor fi nansowy, będzie zapewne szybko rosło. W  takich wa- runkach obywatelom nie po-

zostaje nic lepszego, obok niewątpliwie uzasadnione- go oczekiwania ochrony ze strony państwa przez funkcjonujące w jego ramach instytucje, jak tylko oso- biście zadbać o własne sprawy, w tym przypadku pie- niądze, determinujące przecież w sposób zasadniczy wiele aspektów życia współczesnych społeczeństw.

Zdecydowanie najważniejszym krokiem w tym pro- cesie i warunkiem absolutnie koniecznym jest w mia- rę możliwości jak najszersze zrozumienie mechani- zmów rządzących rynkami fi nansowymi, w  tym zwłaszcza – sektorem bankowym. Im szybciej każdy z nas proces ten rozpocznie, tym bardziej ograniczo- ny okaże się praktyczny wniosek płynący z prawa Murphy’ego, zgodnie z którym „ludzie postępują roz- sądnie dopiero wówczas, kiedy wszystkie inne możli- wości zawiodą”.

Dr Zbyszek Grocholski – były prezes zarządu Santander Consumer Bank, wieloletni menadżer instytucji fi nansowych w Polsce i za granicą.

(18)

Charakteryzując sytuację Polski po I kwartale 2017  roku, wskazaliśmy, że wystąpiły wtedy zjawi- ska sygnalizujące zmianę w tendencjach obserwo- wanych w 2016 roku. Zmiany te wiązały się głównie z przełamaniem spadkowego trendu w kształto- waniu się aktywności gospodarczej. Przechodząc obecnie do oceny sytuacji po całym pierwszym pół- roczu tego roku można stwierdzić, że nie potwier- dziła się obawa o jedynie krótkookresowy charakter wahnięcia zaobserwowanego w I kwartale. Dane o  całym I półroczu wskazują bowiem, że spowol- nienie tempa wzrostu, jakie obserwowano w 2016 roku, zostało przełamane w sposób trwały (wskaź- nik wzrostu PKB w cenach stałych za  całe pierw- sze półrocze wyniósł 104,0). Oczywiście należy tu wziąć pod uwagę, że bazą dla tego wskaźnika była wielkość PKB zanotowana w pierwszym półroczu 2016 roku, gdy w gospodarce wystąpiły już objawy pewnego spowolnienia.

Nieco mniej optymistycznie sytuacja gospo- darcza może być oceniana jeśli przyjrzeć się struktu- rze i źródłom obserwowanego w tym półroczu przyspieszenia procesów wzrostu. W szczególności należy podkreślić, że utrzymująca się w całym

pierwszym półroczu tendencja do przyspieszenia aktywności gospodarczej zawdzięczana jest dwu głównym czynnikom.

Pierwszym z nich był wzrost popytu we- wnętrznego (za całe pierwsze półrocze wyniósł on 4,9%), w tym w szczególności spożycia w sekto- rze gospodarstw domowych (jego wzrost także wy- nosił 4,9%). Natomiast drugim czynnikiem umożli- wiającym przyspieszenie aktywności gospodarczej był (związany z korzystną sytuacją koniunkturalną w Europie) wzrost eksportu. W całym pierwszym półroczu wskaźnik wzrostu eksportu wyniósł w ce- nach stałych 105,4, tzn. znacznie przekroczył tempo wzrostu PKB. Równocześnie zanotowano wzrost ujemnego salda obrotów z zagranicą, co wprawdzie zmniejsza statystykę wytworzonego produktu kra- jowego, jednak tym samym, dzięki wzrostowi pro- duktu krajowego do dyspozycji, umożliwia lepsze zaspokojenie potrzeb gospodarki.

Jednocześnie należy podkreślić, że pierwsze półrocze tego roku nie przyniosło oczekiwanego prze- łamania negatywnych tendencji w dziedzinie inwesty- cji, jakie wystąpiły w roku ubiegłym. Wprawdzie spad- kowy trend w zakresie inwestycji został zatrzymany, jednak akumulacja przyczyniała się do  wzrostu głów- nie poprzez przyrost środków obrotowych. W rezulta- cie wg rachunków ekonomistów mBanku stopa inwestycji w naszej gospodarce ukształtowała się na najniższym od wielu lat poziomie1.

Jak się wskazuje, na niski poziom inwestycji wpływa utrzymywanie się względnie niskiego pozio- mu inwestycji publicznych, związane z zahamowa- niem wykorzystania środków unijnych z nowej per- spektywy fi nansowej. Wprawdzie można to  uznać

1 Por. Damian Szymański, Plan Morawieckiego na razie tylko na papierze. Polska z najgorszym wynikiem od 1996, https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/

polska-z-najnizsza-stopa-inwestycji-od-1996-r/6h6r1tb,

„Business Insider”, 1 sierpnia 2017.

Ogólna Ogólna charakterystyka sytuacji charakterystyka sytuacji gospodarczo-społecznej gospodarczo-społecznej Polski*

Polski*

* Artykuł ten powstał jako podsumowanie siódmego już, kwartalnego raportu o sytuacji społeczno-gospodarczej Polski, które pod tytułem „Obserwatorium ekonomiczne PTE” publiko- wane są jako internetowy dodatek do „Przeglądu Ekonomicz- nego”. Autorami całego, publikowanego w formie internetowej raportu są: dr Paweł Błaszczyk z Katedry Polityki Gospodarczej i Samorządowej UEP, dr hab. Maciej Cieślukowski z Katedry Finansów Publicznych UEP; dr hab. Baha Kalinowska-Sufi - nowicz z Katedry Makroekonomii i Badań nad Rozwojem UEP, dr hab. Piotr Lis z Katedry Polityki Gospodarczej i Samorządo- wej UEP, dr Joanna Mazurkiewicz z Katedry Polityki Gospodar- czej i Samorządowej UEP, prof. dr hab. Janusz J. Tomidajewicz z Katedry Ekonomii Międzynarodowej na Wydziale Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Zielonogórskiego, dr hab. Krzysztof Waliszewski z Katedry Pieniądza i Bankowości UEP.

** Katedra Ekonomii Międzynarodowej na Wydziale Ekono- mii i Zarządzania Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Janusz J. Tomidajewicz**

Janusz J. Tomidajewicz**

(19)

za  zjawisko przejściowe, jednak wbrew oczekiwa- niom i zapowiedziom w pierwszej połowie 2017 r.

ciągle nie doszło do jego przełamania i  trudno ocenić kiedy ono nastąpi. Przy tym należy zdawać sobie sprawę, że zwiększenie inwestycji dzięki lepszemu wykorzystaniu środków unijnych spo- woduje konieczność zwiększenia także wydatków budżetowych na ich współfi nansowanie, co,  przy wysokim obciążeniu budżetu kosztami polityki socjalnej, może zagrozić przyszłej równowadze fi - nansów publicznych.

Niekorzystna sytuacja w zakresie inwestycji pogłębiana jest przez fakt, że ograniczeniu inwesty- cji publicznych towarzyszy także niski poziom inwe- stycji prywatnych, a w szczególności inwestycji przedsiębiorstw. W pewnym stopniu jest to konse- kwencją ograniczenia inwestycji fi nansowanych z  funduszy europejskich, których brak powoduje zahamowania także indukowanych przez nie inwe- stycji przedsiębiorstw. Warto jednak zwrócić uwa- gę, że rosnące rozmiary aktywności gospodarczej nie przekładają się na wzrost inwestycji przedsię- biorstw w sektorach sterowanych głownie przez popyt rynkowy. Dzieje się tak pomimo dobrej włas- nej sytuacji fi nansowej przedsiębiorstw i korzystnych warunków ich kredytowania. Oznacza to, że  mimo rosnącej sprzedaży oraz przy rosnących zyskach, przedsiębiorstwa wstrzymują się z inwestowaniem.

Tym samym zwiększający się popyt końcowy za- spokajany jest głównie poprzez wzrost wykorzy- stania już istniejących zdolności produkcyjnych oraz poprzez wzrost zatrudnienia. Jak się jednak wydaje obie te metody już wkrótce mogą napot- kać na bariery, gdyż zarówno rezerwy zdolności wytwórczych, jak i  (związane z dotychczasowym wysokim bezrobociem) rezerwy zasobów pracy ulegają wyczerpaniu. Tym samym, bez zwiększe- nia inwestycji skierowanych na rozbudowę mocy wytwórczych, i na wprowadzanie pracooszczęd- nych technologii, pozwalających zmniejszyć zapo- trzebowanie na wzrost zatrudnienia, dalsze utrzy- manie szybkiego wzrostu gospodarczego nie będzie możliwe.

Mimo tych zagrożeń generalnie korzystnej sytuacji bieżącej w zakresie aktywności gospodar- czej, w pierwszym półroczu 2017 r. towarzyszyło utrzymywanie zasadniczo bezpiecznych proporcji gospodarczych w szeroko rozumianej sferze fi nan- sowej. Dotyczyło to zarówno zachowywania rów- nowagi w polityce pieniężnej, jak funkcjonowania sektora bankowego i rynku kapitałowego oraz

ogólnej równowagi w sfe- rze fi nansów publicznych.

W odniesieniu do sytuacji pieniężnej i pozycji złotego, pierwsze półrocze 2017  r.

przyniosło kontynuację tendencji do przełamania tendencji defl acyjnych, charakteryzujących polską gospodarkę w poprzednich latach. Z punktu widze- nia rozwoju gospodarczego można to uznać zaten- dencję pozytywną, tym bardziej, że infl acja utrzy- muje się na bliskim celu infl acyjnego, bezpiecznym poziomie. Oczywiście, po dłuższym okresie stabili- zacji a nawet spadku cen detalicznych, pojawienie się infl acji, w  szczególności zaś utrzymywanie się dodatniej dynamiki cen w odniesieniu do żywno- ści i transportu, odbierane jest przez konsumentów jako zjawisko negatywne. Przy obserwowanym jed- nak równocześnie wyraźnym wzroście dochodów płacowych i przychodów z tytułu programu 500+

wzrost cen odczuwany jest silniej jedynie przez tegrupy społeczne, których dochody nominalne się nie zmieniały.

Także zmiany w pozycji złotego (mimo jego pewnego wzmocnienia wobec innych walut) nie stwarzają zagrożenia dla równowagi gospodarczej, w szczególności dla eksportu, a tym samym dla pro- cesów wzrostu gospodarczego.

Jeśli chodzi o funkcjonowanie sektora fi nan- sowego, w tym głównie banków i rynku kapitało- wego, to także tutaj można odnotować zachowanie w gospodarce zasadniczo bezpiecznych poziomów podstawowych wskaźników. Ogólnie rzecz biorąc, można uznać, że sektor bankowy i instytucji fi nan- sowych w pierwszym półroczu 2017 r. zachował do- brą kondycję fi nansową i rozwijał się w tempie na- wet szybszym niż cała gospodarka. Wskaźnik sumy bilansowej banków na koniec czerwca wyniósł 5%, zaś wskaźnik kapitałów ogółem nawet 5,7%, przy tempie wzrostu PKB wynoszącym 4%. Równocześ- nie, w wyniku wprowadzenia podatku bankowego, wzrostu składek na BFG oraz kosztów wdrażania rosnącej liczby regulacji, pewnemu pogorszeniu uległy w tym czasie wskaźniki rentowności sektora bankowego. Dopóki jednak nie powoduje to wyco- fywania kapitałów i ograniczania usług świadczo- nych przez sektor fi nansowy dla sfery realnej oraz nie wpływa na spadek bezpieczeństwa funkcjono- wania instytucji fi nansowych, samo zmniejszenie rentowności instytucji fi nansowych nie wydaje się groźne dla zachowania makroekonomicznej rów- nowagi gospodarczej.

(20)

Najmniej jedno- znaczna sytuacja w sfe- rze finansowej występo- wała wbadanym okresie w  odniesieniu do stanu finansów publicznych. Wprawdzie, generalnie rzecz biorąc, w ocenianym okresie zachowywana była ogólna równowaga finansów publicznych wyrażająca się w osiągnięciu za pierwsze półro- cze znacznej nadwyżki budżetowej, jednak od strony struktury rzeczowej dochodów i wydat- ków, a także z punktu widzenia ich czasowego rozkładu, sytuacja nie może być oceniona jedno- znacznie. Na ogólnie korzystną sytuację finansów publicznych złożył się bowiem z jednej strony do- datkowy (lecz niestety nie zawsze trwały) wzrost dochodów, z drugiej zaś zanotowane w  tym czasie ograniczenie części wydatków, niestety tylko w niewielkim stopniu związane z bardziej oszczędnym gospodarowaniem środkami pań- stwa, a w przeważającej mierze będące konse- kwencją ograniczenia realizacji założonych funk- cji państwa. Z punktu widzenia kształtowania się dochodów państwa niewątpliwie za pozytywne zjawisko należy uznać wzrost dochodów po- datkowych. W pewnej, trudnej do precyzyjnego oszacowania, części zawdzięczany jest ondziała- niom uszczelniającym ten system oraz wpływom uzyskanym z podatku od  instytucji finansowych (sąto trwałe – systemowe – czynniki poprawy sy- tuacji finansów publicznych). Z punktu widzenia długookresowej sytuacji budżetu, nieco inne zna- czenie ma wzrost wpływów podatkowych będący efektem korzystnej koniunktury gospodarczej.

Należy bowiem liczyć się z tym, że  wraz z po- gorszeniem koniunktury spadek tych wpływów będzie rodził presję na wzrost deficytu finansów publicznych. Podobnie za nietrwały zdługookre- sowego punktu widzenia należy uznać wzrost do- chodów osiągnięty dzięki wysokim wpłatom z zy- sku NBP ispółek skarbu państwa. Dochody z tego tytułu po pierwszym półroczu osiągnęły ponad 90% całorocznego planu budżetowego.

Natomiast w odniesieniu do wydatków państwa korzystna sytuacja w decydującej mie- rze zawdzięczana jest niezrealizowaniu w pierw- szym półroczu wydatków o charakterze rozwojo- wym, związanych zarówno z realizacją własnych wydatków majątkowych, jak i z współfinansowa- niem projektów unijnych, a także z wydatkowa- niem środków unijnych. Gdyby więc prorozwo-

jowe wydatki budżetu były w pełni zrealizowane, to korzystna ogólna sytuacja budżetu uległa bywyraźnemu pogorszeniu.

Dodatkowym czynnikiem, który po stronie wydatków pozwolił na uzyskanie korzystnej sytuacji fi nansów publicznych był spadek dotacji do FUS. Jak się wydaje, spadek ten zawdzięczamy z jednej strony poprawie koniunktury i odnotowanemu w tym cza- sie wzrostowi wynagrodzeń, z drugiej zaś strony zwiększeniu podstawy tzw. „oskładkowania”, dzięki objęciu nim umów cywilno-prawnych. Tu, podobnie jak przy wzroście dochodów podatkowych, należy rozróżnić mający długookresowe znaczenie czynnik, jakim jest poszerzenie bazy „oskładkowania”, od ko- niunkturalnego wzrostu dochodów FUS, związane- go wysoką aktywnością gospodarczą.

W sumie ogólnie korzystną sytuację fi- nansów publicznych w tym roku zawdzięczamy jedynie w  niewielkiej (niestety trudnej do pre- cyzyjnego oszacowania) części zmianom struk- turalnym, zaś w znacznym stopniu jest ona wyni- kiem czynników o charakterze koniunkturalnym i przejściowym.

Zgodnie z przyjętą w naszych raportach me- todą spróbujmy teraz skonfrontować sytuację czy- sto ekonomiczną z jej efektami społecznymi.

Szczegółowe analizy sytuacji społecznej zawarte są przede wszystkim w częściach rapor- tu poświeconych sytuacji na rynku pracy oraz ogólnie rozumianym wskaźnikom sytuacji spo- łecznej. Z przeprowadzonych tam analiz wynika, że w pierwszym półroczu 2017 r. następowała kontynuacja zaobserwowanej już w roku po- przednim tendencji do  poprawy sytuacji spo- łecznej w Polsce. Na poprawę tę składały się w  analizowanym okresie dwa główne zjawiska.

Pierwszym z nich była kontynuacja tendencji doograniczania bezrobocia i wzrostu zatrudnie- nia, zaś drugim wzrost dochodów związany z re- alizacją w ramach polityki społecznej i demogra- ficznej programu 500+.

W odniesieniu do zmian sytuacji na rynku pracy oraz ich konsekwencji społecznych należy przede wszystkim podkreślić, że pierwsze półro- cze tego roku przyniosło dalsze ograniczenie bez- robocia do poziomu 5%, co można już uznać za poziom bliski bezrobociu naturalnemu. Równo- cześnie nastąpiła poprawa wskaźników zatrudnie- nia i aktywności zawodowej, co przyczyniło się do  wzrostu liczby grup ludności dysponujących dochodami z  pracy, a więc mniej narażonymi

Cytaty

Powiązane dokumenty

For each sentence identify the one element that is wrong.. Na karcie odporviedzi nr 1 zlznz.cz literę odporr'iadającą łv1'branej przez ciebie możliłvości obok

Samorządy gminne realizująje między innymi przez coroczne zbieranie informacji o wyrobach zawierających azbest od właścicieli nieruchomości , będących osobami

ll dzień jazda indywidualna na czas K, jazda indywidualna na czas M, pzyjazd do kolacjizawodników izawodniczek do stańu wspólnego lll dzień start wspólny K, start

Mimo że być może wydaje się to niektórym czy- telnikom nudne i dziwne, że wciąż o tym piszę – podjęto uchwały, które są jednocześnie zwykłe dla członków rady, ale

Ważne jest natomiast, jak funkcjonują NZOZ-y, które ubiegają się o kontrakty NFZ.. W pierwszej kolejności muszą rygorystycznie spełnić wszystkie warunki budowlane, sanitarne

Ogromny wpływ na politykę państw współczesnych mają sieci gospodarcze funkcjonujące w sferze polityki międzynarodowej, takie jak: szczyt G8, grupa G20, Światowe Forum

Potem bardzo często udzielałem im wywiadów nawet przez telefon, będąc w pracy na dole, bo tam można było najczęś- ciej mnie spotkać... Nie sądzę, aby jakaś z tych

Odwaga l podejmowanie ryzyka demonstrowanie odwag] ] niezaLeżnośc] myŚlenia, a takze ZdoLnośCi do doceniania wysiłkÓw innych osÓb' U liderÓW kompeten.ja ta WąZe