• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 6 (2 lutego 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 6 (2 lutego 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszwa, 2 lutego 1931 roku. Cena numeru 2 0 gr.

Nr. 6 Rok III

M U C H A

Numer poświęcony Duchowi Wschodu

D u c h W s c h o d u

(2)

«ł—3 N(O

O

«r

*-•o NO O a (O*

(O

<D

£ N

00 N o i

> . 2

° NN

0 C<D 0

© Eo o

'O

I

C5n- a N -o:

QC 3 3 cq 2: oQ

'—V w

(1) ©

E E

□ ^

c c

N N

« if2. cr> O

CN CO

o en D D 0 o L* L*

N N

>-•

H

UJ

cu

SO

>-

£ O 3s

LU h

•NO

Z polecenia P. Komisarza Rzą- du został zajęty Nr. 5 Żółtej Muchy. Odnośne pismo poda­

my w następnym numerze

__________________________ Ż Ó Ł T A M U C H A ________________

<E=Z p W N V 3mmmmmmf

„Hailo, hałlo, tu „Tse-Tse“ — Radio-Wa.szawa. Dzisiaj nadajemy program „Wschodni” .

G. 12.15. — Tak jak zwykle, — to samo — bez zmiany*

G. 15. — Stara piosenka wojskowa „Białe Róże91 w wy­

konaniu chóru sejmowego.

„Rozkwitały w sklepach pąki białych róż, Wróć Marszałku z tej Madery wróć, Wróć, rozkazuj, jak za dawnych lat,

Czeka na rozkazy cały Bebe-świat, Wróć, przemawiaj, jak za dawnych lat,

Czeka na wywiady cały Bebe-świat” .

\j. 16. — Odczyt dla dziecis Bajeczka; „O dziadku da tkrtechów brzeskich

17. I-.ącik dla ^raiomanów. Pan Katen-Grandow-- ski wypowie się: „Dlaczego nie protestują” ,

18. Ł Gen. Górecki odczyta swoje listy w sprawie gen. Michaelisa. Po odczycie nadana zostanie płyta z oklas­

kami

Transmisja z meczu bokserskiego: Antoni- Słonimski contra J. K.—Bandrowski.

G. 20. — Sensacyjna transmisja ź Madery via Berlin,- Monte Carlo, Madryt. Sprawozdanie nadwornego lekarza', p Marszalka o przebiegu i wynikach ostatniego pasjansa.

Tango Dana: „Co nam zostało z tych la*” , od-

; piewa chór P. P. S. C. K. W.

G. 22 — Komunikaty meteorologiczne (częściowo desz- fcze, miejscami pogoda, burza nadciąga z Madery).

G. 23. — Transmisja z 'Hotelu Europejskiego muzyki tanecznej i oklasków na cześć bohatera brzeskiego, p . Kost- ka-Biernackiego.

G. 24. — Komunikat o uznaniu tanga „On nie powróci IUz za utwór niecenzuralny i zagrażający bezpieczeńsWi i ca.osci Państwa, oraz o karacli, jakie grozić będą za śpie­

wanie względnie granie tego utworu

Redakcja

U K Ł U C I A

Dowiadujemy się, że genjalny wynalazek generała Daniela Konarzewskiego, przesądz;i- nia honorowoici w drodze rozkazu dziennego, został ju ż opatentowany w licznych krajach zagranicy.

Niesłusznie oburza się prasa opozycyjna na ministra Michałowskiego za incydent z posłem Dubois, bowiem jak -,syty głodnemu nie wie- i’zy“, tak i „niebity bitemu nie uwierzy".

Słusznie Klub B. B. przez usta swego obroń­

cy, mec. Paschalskiego, utrzymuje, że w spra­

w ie brzeskiej niema nic do wyjaśnienia, bo­

wiem ju ż ,,słynny“ i historyczny rozkaz dzien­

ny gen. Konarzewskiego wyjaśnił, że w Brześ' ciu „oficerowie działali zgodnie z regulaminem na podstawie otrzymanych ścisłych rozkazów.' Po wyborze p i s R y s z a n k a - Brzeskiego łia prezesa ,X egji“, należy oczekiwać wyboru Kostka - Biernackiego na prezesa wszystkich pływaków w Polsce, szczególnie po jego dwu­

godzinnym odczycie w klubie odkomenderowa nych do polityki pułkowników przy ul. Foksal.

Wychodząc z założenia, że każde źródło, jak wiadomo, bije pp. prawnicy sanacyjni w oso­

bach Paschalskiego, ^4ako^vskiego, Boguckiego

* P- ’mają rację, utrzymując, że jedynem źró' dłem prawa w Polsce jest marszałek Piłsudski.

Żeby raz nareszcie położyć kies niedocenia­

niu wybitnych zasług Kostka-Biernackiego w Brześciu, ma 011 w najbliższym czasie, oprócz Krzyża Niepodległości, otrzymać cały szereg in nych wybitnych dekoracji, awansów i. odzna­

czeń.

(3)

Ż Ó Ł T A M U C H A

S K O N F I S ­ K O W A N E

' m i

[nas w warszawie fszystko sią goto je stą sprawom brzes- kom. Fszyscy protestują i tyl­

ko thórze i lizusy sie bojom że­

by nie odebrali -im posat. Ale to nic nie pomorze, bo Żoncl jest silni) i teras majom znuf do Brześcia wysiać paró prawni kuf bo prawnicy krytykowali

tsz ministróf, a dziś wolno tyl­

ko słapszych od siebie kryty- korono a nie silniejszych, '/.resz­

tom co bęndzie dalej nie wia­

domo teras narazie bo sie zer­

wał kabel telefoniczny z Por­

tugalji do Polski.

Teras rozeszły sią pogłoski,

Dzięsięć przykazań dla płatników podatkowych

1) Jeżeli idziesz płacić podatki, bąclź uśmiech - niąty, gdyż w przeciwnym razie gotowi nałożyć ci podatek od smutku.

2) Jeżeli chcesz być wolny od podatku, oddaj swój całkowity majątek względnie dochod - umysłon o-chorym, których prędzej od ciebie zwolnią od płacenia podatku.

3) O ile cię przy płaceniu podatku szlag trafi, nie daj tego poznać, bo dojdzie „spadkowy".

4) Nie pytaj się nigdy urzędnika, kto z two­

ich podatków żyje. ciesz się tylko z jego zdro­

wego wyglądu.

5) Nie pchaj się przy okienkach, gdyż każdy w swojem nieszczęściu rad być sam.

6) Nie kupuj tapety na odnowienie pokoju, weź nakazy płatnicze to ci zastąpią, a w dodatku masz przynajmniej przegląd płaconych podat­

ków.

7) Nie kładź świeżej koszuli, gdyż w urzędzie podatkowym, jak wiadomo, ostatnią koszulo ściągają.

8) Zapiać z góry podatki za trzy lata, a bę.

dziesz mógł skorzystać z prawa ubogich.

9) O ile dostaniesz jakiś spadek, podtiru j go czemprędzej — by ci go nie opodatkowali, boś inaczej bankrut.

JO) Na jlepiej uczynisz, skoro oddasz Pań stwu calu swój majątek /a regularne wypłaca­

nie ci należnego podatku.

że Łazienki jako rze som blis­

ko polorzone z Belwederem gdzie była cherbadka u pani Marszałkowej, bencłom sic na­

zywać Park Kostka, a,pomnik Sobieskiego ma być pomni­

kiem Biernackiego a ten tiirek co pod Sobieskim leży to nie żaden Turek ale poseł Lilxji'- man czego i wójkowi życzę

Tadek.

OCH TE T E Ś C IO W E Na pewnej stypie pogrzebowej, gdy żal pod wpływem wypitych kielisz­

ków doszedł do zenitu zaczęto za­

stanawiać się nad przyczyną przed­

wczesnego zgonu nieboszczyka. A na to któryś z biesiadników wykropił: — I was to spotka, jeżeli poprosicie o pomoc wasze teściowe,

HilMJIKA K O lłlE C A

(Pod pomnikiem Kopernika) .

— Neli powiedz mi, kiedy urodził sią Kopernik?

— Nie wiem.

— Bój się Boga, przecież jak wół słoi d a t a 1473.

— A ja myślałam te to numer je-

;o telefonu.

B a czn o ść nie m ylić się

Od dłuższego już czasu krążące po mieście pogłoski o rzekon ych zmianach nazw ulic, zmusiły nas do zwrócenia się do Rady Miejskiej z prośbą o informacje. Rzeczywiście Rada Artystyczna w porozumieniu z Komisją Regulacyjną powzięła w tej dziedzinie cały szereg projektów. Korzysta­

jąc z uprzejmości pp. Radnych, poniżej podajemy kilka­

naście projektów, naszym zdaniem najtrafniejszych.

Tak więc Aleje Ujazdowskie uzyskają pięknie brzmiącą nazWę Alei Madery, ul. Bagatela zostanie ochrzczona mia­

nem Brzeskiej; ul. Brzeska — Poselskie/; Ciemna — Poli­

cyjna; Cmentarna — Kasy chorych; Czyste — Gen. Sławo­

ja; Głucha — ul. Temidy; Handlowa — min• Kwiatkowskie­

g o Królewska — Carska; Lotnicza — Rajska; Lwowska — Opozycyjna; Mickiewicza — Boy*a; Mokra — Polityczna;

Orla — p. Marszałka; Panieńska — gen. W ieniawy-Długo- Hzowskiego; Palestyńska — Gościnna; Płocka — Marjawic- ka; Pokorna — min. Beka; Gnojna — Sanacyjna; Pusta _ Ministerjalna; Rycerska — pułk. Kostki; Rymarska — De­

ficytowa; Służewska — Pułkownikowska; Szwedzka — Za­

pałczana; Szopena — Kataszka; Wesoła — „Oazy” ; W in­

centego — Męczennika; Wolność — Przebrzmiała; Złota __

gen. Góreckiego; Żytnia — min. J.-Połczyńskiego.

W szkole (autentyczne)

NAUCZY CIKL do ucznia: Powiedz mi, gdzie Repnin kazał wywieźć posłów, którzy mu się sprzeciwiali.

UCZEŃ: Do Brześcia, panie profesorze.

Ł 2s *

5 ‘ 3 PJ 8N S - S ^

M o o

o 3 n

st 3 <3

O g ~ V- 0> 3

C o 3 N ^

*0 1 C

CM .__ I

o c 05.oq

* 3 Ś Z S L m

“ ST'—

7T

O'

_ N-

TT w-

On 3

IfSf!

n 3 ~ - - £ i 0) o.® 0) N® ® gO

! #

9

3 ~ o ) 01

□ < tu -JM - m i "

0) o ■ ® (O

(D O) 9»

3 - 3 w r r

■jr C OJ

® T -

<Q 0) N

0 0 r- ' ' l a

3 J5.o

jas

0

(5 3

01

(4)

N - M

CO

Z

> *

N

0 * 0Q

O O

£

UJ

5

D

00

o

Ż Ó Ł T A M U C H A

JEJ ZDRADA:

— Ten Kones; to dusza—człowiek, wziął się nareszcie, jak się patrzy, do tych przeklętych buntowszczyków — gtudentów. Warto przedłożyć jemu na­

sze usługi, może, jako ludzie doświad­

czeni i z praktyką przydamy się na co .

Plemieniu młodych, niewy tępionych futu­

rystów ten utwór po­

święcam.

Tade.

... tnrupio —

— blady...

... żębozgrzytny liaustopire wino z czar.

Tęka dusi astrze szipady, waląc w piekła

rajoszczytny życia mego cel.

pod mą nogą leży ona

fałsz i zdrada skryta w biel...

nierś jej dyszy rozwalona jej pierś karmi wzrok

K R W I Ą...

Oo>ooo krrrew!

krew i krew mgła i ból ból i jęk i ta KRRREW!

Futurystyczna, p s i a k i e w!

1A r o z m ó w e k w o js k o w y c h PLUTONOWY: „Cóż to,—kapralu,- mijacie mnie ćmiąc papierosa i trzy mając rękę w kieszeni! Czy nie wie- cie, co mi się należy?

KAPRAL: , Tak jest; wiem: panie plutonowy! Nominacja na sierżanta!!'*

PLUTONOWY: — „No; widzę, śe z was kiedyś może będą ludzie, tym razem macie szczęście, •— odmaszero-

1

SKONFISKOWANE

Uosobienie naszej starej, ciężkiej, beznadziejnej biedy.

Wywiad z Kiepurą

Dokończenie.

— Pożywienie?

Rano sześć jajek, na obiad dziesięć jajek; dwa koniaki i pudełko pastylek mentolowych, na kolację trzy jajka.

— Lektura?

— Czytuję co rano nowe wzmianki o mnie; w południe oglądam moje fotografje w pismach; a wieczorem czytuję ..Times“, ;:Żółtą Muchę” ; ,;Fliegende Blatter” , Figaro...

Tu mistrz o żywił się:

— Pan wie: — Figaro.. Figaro::: Figaro

(Tu popłynęła prześliczna ,.staccatowa“ arja z Cyrulika Sewilskiego)

Figaro,.. Figaro... Figaro...

Nagle przerwał,..

— Ach! Zapomniałem; że to part ja basowa.

Bo widzi pan, ja znam wszystkie arje: basów, baryto­

nów; sopranów; altów.;: i t: d.

Nieśmiało wtrąciłem:

— A tenorowe?

Kiepura trysnął ;;fortissimo“ śmiechem; przeszedł w

„allegreto“ i poprzez ,;con fuoco” , dobrnąwszy do ,.con- legererre“ odpowiedział.

— Tenorowe? Wszystkie! Wszystkie; jakie do tej pory napisano i jakie od tej pory napiszą! „Donna e mobile*4 i

„O sole mio“ i Cararadossiego, i Jontka i Stefana i kmie­

cia i z „Giocondy** i z „Carmen” i Pomnę, ojciec waści gadał“ i „Gdybym ja była słoneczkiem na niebie” .

Znów nieśmiało wtrąciłem:

— A Barcarollę Galla ,,Zejdź do Gondoli.“

Mistrz westchnął.

— Panie! Tę piosenkę śpiewałem, gdy byłem Studentem Warszawskim. Hej! Dobre czasy. Bieda; ale na wesoło! Śpie.

wałem wtedy Barcarollę po studencku:

„Ach, zejdź do konsoli, kaszanko ty ma; Noc głodna jak

„dzień. Tylko kiszka drga“.

No, ale wracając do naszego wywiadu. czen\ jeszcze mo­

gę pana uraczyć?

Może chce pa.:

Urwał; bo nagle otoczyła go wrzeszcząca gromada prze­

szło pięciuset osób. Każda osoba wywijała wyciągniętą ręką, w każdej ręce tkwił kawałeczek papieru.

Zrozumiałem: Autografy!

Nerwowo wyrwałem z notesa kartkę i wraz z innymi wycią­

gnąłem rękę.

— Mistrzu! I mnie!

Kiepura uśmiechnął się i poprzez tłum, a raczej ponad tłumem podał mi autograf swój.

W chwilę potem otoczył go nowy tłum.

Zdążyłem usłyszeć jeszcze niecierpliwe „dolce” śpiewane ,,Ay, ay, ay” ! i potem widziałem tylko ręce; ręce; ręce i słyszałem tylko wrzask tłumu. Tade

(5)

2 Ó Ł T A M U C H A 5

Pobiedonoscew, Słołypin, Trepów,

Istotni sprawcy przeróżnych „nepów“.

Podłością, gwałtem Rosją rządzili.

Moralną wartość ludu zniszczyli.

Na nich więc ciąży wina tych zbrodni.

Co dziś spełniają ludzie wyrodni.

W s y p a ł s ię

— Wiesz, Stasiu. Spotkałem wczoraj twoją żonę, kła niałem się, ale zdaje się nie zauważyła mnie.

— A... tak, mówiła mi o tem.

~ N o w e ś ro d k i

„W IENIAW ON“ — Mocna sól trzeźwiącą (po alkoholu)

„PRISTORAL" — Środek no porost włosówJ

„BELWERINA" — proszki na ..FNDEKTOSAN"

miptyczra pasia ,,cŁ A W O JA R “ — ..SANATIOR"

j

,.PEPESJORAN“

ffoien;a ..Woda MARSZ. JÓZEFA"

ze znakiem ochronnym . WITOSA N“

środek

„KROPLE SŁAW KA" - ..BRZEŚCTOBUq

„BTERNAKOSI stwo 'na

Oowcipna Marysiu

— Proszę pana, przyszedł jakiś pan do pana, ale może go lepiej niii wpuszczać, bo wygląda jak ser szwajcarski.

— Co to ma znaczyć, Marysiu?

— Cały ospowaty.

B óżnica

Jaka jest różnica między marszał kiem Piłsudskim: a kobietą???

Taka; że kobieta reformy ma na sobie; a marszałek w;:: głowie;

Z a g n a n y w ilk

Ratując swei skóry, szczuty! przez ogary, Wilk do wsi umknął. ..Przy jacielu stary, Schowaj mnie gdziekolwiek kota tak on blaga,

„Kocurze kochany! tyś jest wsi powaga1 Wskaż mii; jeno chłopa z sercem litościwym, Któryby mnie schronił i zachował żywym."

„Idź prosto do Wojtka, w tej pod gruszą cha cie."

, Do Wojtka Nie pójdę, nie mogę: mój bracie1 On za jaęmię do mniie złością ciężką pała!"

.,To idź do sąsiada, to Wicek Jąkała!“

,.Jemu '/mów ja cielę zjadłem ma przewody!"

, Leć do Bartłomejal Widzisz te gospody ? * .,Boję siię; jak djabeł poświęcanej wody!

Tom mu konia zagryzł, ora mi nie spłazuje, Jeszcze swetni psami z podwórza wy»zczuje!“

„Cóż, kumie, widzę, że ty dzisiaj to zbierasz, C oś zasiał. A o tem mówiłem ci nieraz".

P o d z ia ł n a k a s ty w In d ja c h

w z a s t o s o w a n iu d o P o ls k i J. BRAMINI: Rząd, posłowie i senatorowie z B. B.

II. W O JO W N IC Y : Oficerowie, prezesi

„Strzelca ‘, komisarze: miastórci, toyborczij, kas chorych i t. d.

III. SUDRA: Przemysłowcy, kupcy, nauczy­

ciele, rzemieślnicy, o ile należą do organizacji B. B.

IV. PA RJA SI: Wszyscy pozostali.

D la je d n y c h r a d o ś ć d la d ru g ic h s m u te k poty

— ant> se- do zębów.

Środek na r obaetwo.

— Olejek do garbowania skór.

— Proszek ran.

„Piki- liszki".

R;?dykaln\

na oparzenie WALER TANA

Na otndlenia.

— Środek odtłuszcający.

Lekar- pąraliż mózgu.

WŚRÓD NAUCZYCIELI LUDOWYCH.

Słyszałeś p. Marszałek pisze na Moderze nowe dzi eła - Żeby nam tylko znów nie kazali je kupować, bo nie iam rady; — jeszcze mam 14 rat do płacenia za doty ch czasowe „obowiązkowo" nabyte pisma.

5 3 5 1

“ " c >

Q> 2. 2 JO ft !> 2 0) 3 >

0 O O *

= s a _

o. 5 2

? fg s

co *t> "t>

a. >:>

n

QTQ 03

5.n oer

3D

O*rD

n

0 2

® ■5

<N 0r+) 4) TJ3

ffl

m

*

7 0

N ON

9* O Ź

PS "O z ES** £

0 *

3

O O

3 3

O —Cn

CO o>

“X i

<£> to

< o o 3 co

O S.

O-

O'

(6)

Mocne, eleganckiei tanieobuwie (damskie, męskiei dziecęce( własnegowyrobu z najlepszychgatunkówskór, najkorzystniej nabyć

6 Ż Ó Ł T A M U C H A

-o

«ee

£ o(V

•na u3

•*■co»*

(0N

oE O

-Cu c

•° ■<

0 N

N N

1

■° -s 2 *

G (Q .2 fi

i -fi

i 8 c *

ł) E oi

"OID

CNI■V

<

Xco

>*

Ncc óH

UJ

COi MCM

N s (M

^ e

& J

< .2 0005 00 0

04

Jest ci wschodu taki duch, Co obraca wsyćko w puch.

Cy to Chiny, cy Rosija, Kuzden ino sie rozbija, Bo mu je oświaty brak.

Kłócą się wciąż chiń syki I różne bolszewiki,

Som, jak te dzikie bestijje, We krwi rence kużden myje, Choć wiek mamy dwudziesty.

I u nas ta zaraza .

Coraz nowy „ruch" stwaza, Pogrążyła nas w ciemnocie.

W bagnie kłótni, w brudzie, w błocie Bez to teraz cierpimy.

S ł n s z n e

— Kiedy mi wkońcu oddasz te sto złotych?

— Mój drogi, na takie pytanie mo­

że odpowiedzieć tylko jasnowidz.

Jeden mency drugiego 1 udaje silnego,

Gdyz zaraził go duch wschodu, Państwa gwałtu, mordu, głodu, Winc przeclstawio, co umi.

Powiadajom ze kraty, To żnak wielgiej oświaty, Ze Bześć to cewileżacja, ' A postępem je sanacja, Bicie zaś dobroci znak.

Oj, nastały ci casy, Ciek do złego jest lasy ‘

Więc se psyki ad bieze w Chi­

nach, łno myśli wciąż o kpinach Bez paminci i miary.

W s ą d n ie

Sędzia: Jesteś pan oskarżony o dwużeństwo.

Oskarżony. Panie sędzio, czy Ja jestem chociażby trochę podobny do idjoty?

D e p e s z e z M a d e ry (własna służba informacyjna

Prasy1 Czerwonej).

1) p- Marszałek z jadł dziś o .ffodz. 10 śniadanie...

2) na obiad była zupa melo­

nowa.

3) pan Marszałek zjadł dz;ś cztery banany.

4) pan Marszałek nie przyjął pana Szlomy Kona, kupca z Lizbony, urodzonego w Pińczowie.

5) o godzinie szóstej pan Marszałek kichnął.

6) dr. Wojczyński z ffłębi ser­

ca życzył sto lat.

7) prostujemy wiadomość, ja­

koby pan Marszałek kic.h- nął.

8) pan Marszałek poszedł spać.

Wasze doleci

Mały Miecio: — Mamusiu, do na szej Małgorzaty to przychodzi żoł­

nierz. widziałem go parę razy w kuchni.

Mamusia: — A cóż tyś chciał, syn.

ku. żeby przychodził generał albo pułkownik?

-Miłość n a ckaa

— Zośka Y kocham ciebie, codzien­

nie rano jesteś moją pierwszą myślą.

Twój kolega, Geniek, mówi mi io samo.

— Tak. ale on wstaje o godzinę później ode mnie.

Wszystko na opak

Pewien wybitny uczony z nad Tamizy, doktór „honoris causa“ wielu uniwersytetów laureat Nobla, podróżując po wschodniej części lądu euro-azjatyckiego, * zamierzał odwie­

dzić również i Faidanistan. Władze fajdańskie postanowiły zgotować znakomitemu go;ciowi wspaniałe przyjęcie *ne szczędząc na to ani zapału, ani też. co najważniejsza; fun­

duszów Z niecierpliwością oczekiwano przyjazdu cudzo­

ziemca do stolicy ^ atoli ten jakoś nie przybywał w określo­

nym terminie. Prawdopodobnie w ostatniej chwili zmjenjł marszrutę swej podróży. Władze odwołały uroczystość i wkrótce puściły całą tę sprawę w niepamięć.

Tymczasem Anglik, przekroczywszy incognito granice Fajdanistanu. niespostrzeżenie wysiadł na podrzędnej sta­

cyjce i zaczął wędrować po kraju, chcąc go poznać grun­

townie.

Niebawem zawitał do uzdrowiska, położonego w malo­

wniczej okolicy. Uzdrowisko tak się podobało uczanemti.

tak go zainteresowało, że zdecydował się spędzić w niem dłuższy okres czasu.

Dyrektor kurortu był wielce zakłopotany. Próbował odmówić, ale uczony tak prosił, tak nalegał; że wreszcie znalazło się dlań miejsce w przeludnionem uzdrowisku.

Mijały dni. Anglik zachwycał się pięknem natury oraz wykształceniem, inteligencją, ujmującem obejściem tych; z którymi się stykał. Jeden z kuracjuszów służył mu za tło- macza we wszystkiem i ze wszystkiemi.

W uzdrowisku bawiło mnóstwo osób wszelkich klas zawodów i stanowisk tworząc w minjaturze społeczeństwo.

Podziwiał je uczony.

Nikt tu nie klął, nie używał plugawych wyrażeń, nie rzu­

cał oszczerstw na bliźnich swoich (nawet w dyskusji politycz­

nej), ani też nie starał się oszukać. Wszędzie obowiązywa­

ła punktualność. Uprzedzająca grzeczność obowiązywała na każdym kroku: w domu, na ulicy. Młodzieńcy bez wa­

hania ustępowali miejsca kobietom, starcom, kalekom. Lu­

dzie nauki-cieszyli się ogólnem poważaniem. W ojskowj zna­

li Meksyk jedynie z beletrystyki. Prokurator służył praw;!, a nie klice. Tryb życia dygnitarzów nie różnił sję od trybu życia przeciętnych śmiertelników. Skromność szła w parze z zasługami. Siłę ceniono tylko w cyrku podczas walk atle- tów. Działacz polityczny nie titożsamiał interesu własnego czy partji z interesem państwa. -Nieznane były święta ku

czci żyjących jednostek. Im wyższy był szczebel drabiny społecznej, tem większe poświęcenie i praca dla dobra ogó­

łu (bez ekwiwalentów). Nie było bogów, półbogów i ich słu­

żalców. Byli tylko wolni i równi obywatele. Największa in­

dywidualność ginęła wobec potęgi Narodu.

Po kilku tygodniach, cudzoziemiec opuścił uzdrowisko, żegnany owacyjnie przez kuracjuszów.

Uczony udawał się do stolicy.

Wieść o tem dotarła po drutach telegraficznych do władz centralnych, które utworzyły ad hoc komitet organi­

zacyjny, celem należytego przyjęcia uczonego.

Wszystko pcszło szybko i sprawnie.

Anglika witano z entuzjazmem na dworcu stołecznego miasta. Obrzucono go kwieciem. Powiewały chusteczki- Fruwały cylindry. Uniesienie udzieliło się ogółowi. Wiwa­

towano, a orkiestra policyjna odegrała „Boże zbaw królo­

wą” .

(7)

Ż Ó Ł T A M U C H A 7

[Z s e j m u

Działo siq to ro Sejmie, w p ią­

tek, Gdy Brześć służył za mów wą­

tek.

Pewien poseł od sanacji, Godny syn matołków nacji, Krzyczał gniewnie, że zamało, Bagińskiemu się dostało, Kiedy w brzeskiej był katow­

ni; — • (Bić go więcej — to stosownie j) Panie pośle! Za to zdanie, Zasłużyłeś sam na.... lanie, Boś sani stwierdził wobec swia

ta.

Żeś posady godzien kata, Żeś jest dziki, żeś azjata!

A. Mariani.

Co g lo n a tu rozum

— Mój kochany, dlaczego do tei wstrętnej baby mówisz: ^moje ty sio neczko"?

— Widzisz, to jest najtrafniejsza porównanie^ gdyż na słońce nie moż­

na się długo patrzeć.::

Wicek i Wacek

C Z Y T E L N IK O M Ż Ó Ł T E J M U C H Y "

B E Z P Ł A T N E !

Jeżeli ci brak eueigji rownowagi, jeżeli cierpisz moralnie i iue /.nasz

*iyjs».ia—napisz unię, nazwisKo, iok i miesiąc uiouzema, kawaler, żona­

ty, wdowiec, lioać osób najulizszej rodziny — napisz rowmeż azc/erze i oiwaicie, co jest główną pizyc^y- ną iwoicn cierpień, a utrzymasz ucżpłatnie od uczonego ps^cno- g(aiologa Szylieia-dzkoiniK*, aulo*

ra prac naukowych, redaktora pisma „Świt", analizę cha- laKieru, określenie zaiei, wad, zuolnosu i przeznaczenia, szereg rau i wskazówek, jaK z^ć, czynić i postępować, aby zwyci^SKo przeciwsiawic się losowi, poznasz Kim jesies łum byc inoZcsJ Adiesuj; WAKSZ.AWA, roYCttuoKA- r u L u u bZYLLfcR bZ,KOUMli\, KEUAt\V-jA f\U- AOWlŁJbKA 02—t>. — Ugłoszenie niniejszej 76 gf. — znaczKami pocztowtmi na pizesyikę, załą».zyc~do listu.—

przyjęcia osobiste pławę godz. l ió a <*— 7 wiecz.

Setki dostojników ściskały prawicę uczonego7"~Drugie tyle aparatów fotograficznych i kinematograficznych uwie­

czniano jego podobiznę.

Gdybym nie był Anglikiem, to chciałbym być sy­

nem Waszego iNarodu — zapewniał wzruszony do łez uczo­

ny minislia oświaty.

Minister z zadowoleniem podkręcił wąsa.

-— A przekonania takiego nabraiem szczegóinioj po dłuższym pobycie w jednem z Waszych uzdrowisk.

— W jakiem, sire?

Cudzoziemiec wymienił miejscowość.

— W jakiem — spytał minister, jakgdyby nie dosłyszał.

Uczony powtórzył dobitnie nazwę uzdrowiska i zdumiał się.

Minister ryknął śmiechem, a za nim inni.

Wkrótce miowie ludzikie, zebrane na peronie, pokładało się wprost ze śmiechu.

— Czego oni tak się śmieją? — zapytał uczony swego ziomka, posła.

— To uzdrowisko, w którem pan bawił, to nasz pań stwowy zakład dla obłąkanych — odparł szybko zażeno­

wany dyplomata.

Leonard Michnowski.

LU Z

<

%

O

*

s

U)OBBB

z

U.

o

£

W

O dpow iedzi R e dak cji

P. Jan Res., Kraków: — Nadesłany rysunek, chociaż dobry w pomyśle, jednak wykonany za „delikatnie" i w druku byłby za nikły. Pan; nadesłanych dowcipów dru­

kujem y: prosimy o dalsze. Za słowa u/nania i /w /iiw e j zjehęty serdeczjiie dziękujemy.

W ilk : — Nasz redaktor odpowiedzialny nie ma ocho- i\ „siedzieć1* za umieszczenie nadesłanych nam łaskawie wierszy. Z tych względów, zamiast na łamach naszego tygodnika, znalazły się wiersze pańskie w koszu. Może następne będą „cenzuralniejsze“ .

„01a“ : — „Kaw ał" z papugą — znany. Natomiast drugi z nadesłanych „kawałów" drukujemy.

„Ramzes": Z nadesłanych utworów tylko 4 zakwa­

lifikowaliśmy do druku. Wiele z nich — zadobrze znane, względnie poruszają tematy zbyt „oklepane".

P. M arja Kańska: — Wstrzymaliśmy wysyłkę wobe.

zalegania z uiszczeniem przedpłaty. Po otrzymaniu pie niędzy z bieżącym, czwartym numerem wysłaliśmy wszystkie brakujące.

C Z Y T E L N I K

„ Ż Ó L T E J M U C H Y “

przesyłając do Warszawy Złota 40 m. 39, ni­

niejsze ogłoszenie wraz z dokładnym acliiesem oraz marką pocztową za gr. 20 na koszty prze­

syłki. otrzyma

B E Z P Ł A T N I / •;

cztery numery tygodnika

„ R e w j a R o z r y w e k i I I u m o r u".

będącego przeglądem tygodniowym ostatnich p r z e b o j ó sztuki, muzyki, rewij. filmu:

sportu, rozrywek i humoru.

W sprzedaży cena pojedynczego numeru wynosi g r o s z y 30.

Imię i nazwisko:

Adres (doktadir ).

Każdy

• " 0

Z)

TJ O

Cd

t n

tóisi N k] N frj1-3

> 2

iś ś - w 2

ra o fil

* g j a Z , * .

■wzcAi 7 C f in N N

g is ;

a g -

O

a s

Cd t n

N

>

H

Z

t n

(8)

NASTĘPNYNUMER„ŻÓŁTEJMUCHY“POŚWIĘCONY BĘDZIE

„NAS ZYM W Ł A D C O M "

Ż Ó Ł T A M U C H A

1

W gruzy padają narody wielkie, Gdy nimi rządzą kanalje wszelkie l nie pomogą gwałty i sil a, Gdy dusza ludzka zatrutą była

Natomiast liczne wawrzynów cudy Zbierają zdrowe moralnie ludy,

Czego i Polska również doznała Kiedy nad Wisłą dzicz pokonała.

K A W A Ł

Pięciu emigrantów żydów wynaję­

ło w Nowym Yorku z- oszczędności w hotelu podrzędnym wspólny numer na trzydziestem piątem piętrze. Trze.

ba trafu, ie w kilka dni potem w ca­

łym hotelu zepsuły się windy, pod­

czas nieobecności emigrantów. Gdy wrócili późnym wieczorem, nie pozo­

stawało nic innego, jak iść o włas­

nych siłach na owe piętro. Dla skró­

cenia czasu postanowili co pięć pię­

ter przystawać i opowiadać po kolei jakiś dobry kawał. Na dwudziestem piątem piętrze, kiedy przyszła kolej na ostatniego, ten zaczął najspokoj­

niej szukać czegoś po kieszeniach.

Wtem zbladł, pot zrosił jego czoło, a kiedy towarzysze zapytali, co mu jest >

zażądali dotrzymania umowy, ten o świadczył: „Chodzi e prędzej, bo js mam taki kawał, że jak wam opowiem, to szlag was trafi, dlatego mogę opo- w.edzieć go -dopiero na górze“. Na­

reszcie na pół żywi przyszli na 35 piętro. Teraz wszyscy rzucili się na tego ostatniego krzycząc: ,,No, Jan­

kiel. gdzie twój kawał?“

__ Mój kawał? Ja potrzebowałem zgubić klucza 1“

« W A R \ N C J A

Na podmiejskiej wycieczce turysta zbliża się do studni, chcąc zaczerp­

nąć nieco wody. Dla pewności jed­

nak pyta przechodzącego chłopka:

— Ojcze a czysta woda w tej stu­

dni?

— A cheba — odpowiada flegma­

tycznie miły kmiotek — cheba, że czysta przeciech dzisiaj jescek nikł jej nie pił.

S K O N F I S K O W A N E

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwartalnie zł. 2,50, — półrocznie zł. 4,50, — rocznie 8,00. Zagranicą 100°/° drożej. Konto' w P. K. O. N r. 17440. Przesyłka* pocztowa opłafcona ryczałteul Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)—300zł. % kl.— 150 zł. J/4—75 zł. V8—40 zł. Marg.—50 n

Adres Redakcji i Administracji: Warszawa, Złota 40, tel. 702-16.

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Xawery Gawroński. Wydawca: Tow. Wyd. „SWAST-

Druk. „Stołeczna", Warszawa, Wolska 16. Tel. 688-67.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż inny potrafi Szczegółowo określić Twój charakter, zdolności i przeznae/e nie, Szyller-Szkolnik jest Redaktorem pisma

Jest się ubranym bez ubrania, obiaduje się bez jedzenia mieszka się bez mieszkania, a płaci się bez pieniędzy.. Panuje bezdenna bezczelność bezecnych

Smutnym to wszystko dla h jest kawałem, Który się napewno skończy kryminałem.. Nic tu nie

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Sławojeczek ci ja, — Ministrem się rodził, Zasadą majową Po krajum się wodzili Chodziłem po Polsce Cale rządów dzionki, Badałem obory, Badałem

— Przyznam się panu dobrodziejowi, iż nie kształciła się ona w Wa.szawie, lecz w tych dniach dostałem ją z Madery. Kiedy o całej tej historji dowiedzieli

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać