• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: Czego pragnie dziewczyna...

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: Czego pragnie dziewczyna..."

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (M.D.)

EKRAN I WIDZ: CZEGO PRAGNIE DZIEWCZYNA…

Wśród coraz rzadszych programów TVP, które mogłyby przyciągnąć uwagę telewidzów, wśród tej telewizyjnej publicystyki, przy której nie walimy się pięścią w czoło, nie wzruszamy ramionami, nie zasypiamy lub nie czerwienimy się ze wstydu za ludzi uprawiających zawód dziennikarza, korzystnie wyróżnia się magazyn reporterów „Flesz”, prowadzony przez red. Jacka Snopkiewicza.

Flesz - to lampa błyskowa używana przy fotografowaniu, flesz - w szermierce nagły atak rzutem, pchniecie z wyrzutem ciała do przodu; słowo „flesz” kojarzy się zawsze z dynamiką, z krótkim, ale jaskrawym i wyraźnym ukazaniem otaczającego nas świata. Z uchwyceniem rzeczywistości w migawkowym ujęciu.

I tak ma się rzecz właśnie z telewizyjnym, reporterskim „Fleszem”. Jacek Snopkiewicz i współpracujący z nim młodzi reporterzy, posługujący się nie piórem, ale kamerą, starają się pokazać w krótkich, „migawkowych” formach, w minireportażach nie aspirujących do miana filmów dokumentalnych (rządzących się swoimi określonymi prawami artystycznymi) prawdę o rzeczywistości, w której istniejemy. Uprawiają, reporterkę społeczną, obyczajową, interwencyjną. Robią to w sposób odważny, zadziorny, waląc celnie w samą istotę problemu, szkicują sprawę ostrym, dynamicznym konturem, a przy tym bez przygadywania tematu, bez finalnej dydaktyki, bez tego obmierzłego a tak częstego w naszych środkach masowego przekazu, wykładania wszystkiego na zasadzie „kawy na ławę”. „Flesz” oświetla, wydobywa na jaw, demaskuje, wskazuje palcem... Ale pointę pozostawia najczęściej do wyciągnięcia samemu telewidzowi.

W jednym ze swoich ostatnich magazynów pokazali m.in. reportaż zatytułowany:

„Przed ślubem”. Forma prościuteńka, typu: „rozmowa telewizyjna”, temat – wydawałoby się

– banalny. Młoda reporterka rozmawia z parą niewiele od niej młodszych ludzi, zbliżających

się do końca studiów. Wnętrze: przeciętne, zastawione przeciętnie porządnymi meblami,

czyste, schludne. Oni: oboje dość przystojni, schludni, sympatyczni, inteligentni. Chodzą ze

sobą od dawna, kochają się, chcieliby się pobrać.

(2)

I tu jest właśnie szkopuł. Otóż oni nie mogą sobie pozwolić na ślub i są tym zmartwieni, a nawet rozgoryczeni. A dlaczego nie mogą pozwolić sobie na ślub? Aaa, bo ani ich, ani ich rodzin na to nie stać!... Dlaczego nie stać? Proszę bardzo, zaraz to wytłumaczą, wyliczą.

Więc tak: jemu na garnitur ślubny potrzeba 10 tysięcy złotych. Suknia ślubna dla niej będzie kosztowała najmarniej 7 tysięcy, dodatki – welon, rękawiczki, buty itd. Jakieś 5 tysięcy. Para złotych obrączek – 30 tysięcy. To jest już razem – pięćdziesiąt dwa tysiące złotych polskich! A teraz dalej: - pracowicie rachują na kartce papieru – na weselu musi być jakieś pięćdziesiąt osób. No więc trzeba by było tych czterdzieści litrów wódki przydziałowej, no i trzeba liczyć po 1200 złotych na osobę za przyjęcie w restauracji… Razem wychodzi - 132000 zł. A to jeszcze nie wszystko, bo przecież rodzina będzie się musiała wykosztować na prezenty. Z czego na to brać, z jakiej pensji, z jakich i czyich zarobków?

Siedzą i liczą, z tymi swoimi przyjemnymi uśmiechami na twarzach, a tymi inteligentnymi spojrzeniami. Nie mogą sobie pozwolić na ślub! Dlaczego? Bo nie mają co najmniej 132 tysięcy złotych na ślubną oprawę. A ślub jest w życiu człowieka rzeczą bardzo ważną. I nie można się z tym, oczywiście do licha, nie zgodzić...

Reporterka zadaje kolejnej, „podchwytliwe” pytania, nawet na to nie zważają, chcą się wygadać do końca, nie okrywają niczego.

Mój Boże! Gdybyż mieli problemy: gdzie będą mieszkać, czym będą jeździć do pracy lub na wycieczki, w czym prać pościel. Jak będą przechowywać te skromne wiktuały, które wystają w kilometrowych kolejkach... Ale oni nie mogą się pobrać, ba przecież musieliby (!) mieć najpierw sto trzydzieści dwa tysiące złotych na wydatki ślubne. I to byłby dopiero początek!

Mili, sympatyczni, liczą wzdychają. Jakby nie widzieli tego wszystkiego, co się wokół dzieje, jakby nie zauważyli, że w kraju jest tragiczna sytuacja gospodarcza, zaopatrzeniowa...

Oni i tak są nieszczęśliwi.

Reportaż się tutaj urywa. Coś tam reporterka bąka pod nosem na zakończenie. A co ma mówić, co ma tłumaczyć na zakończenie tej gorzkiej publicystyki? Że przedstawiła oto dwie – jedne z milionów - młode sympatyczne ofiary „propagandy sukcesu”? Dwoje ludzi, który m.in. właśnie telewizja wytłumaczyła skutecznie, iż życie ma być bajką? Ja jestem w lepszej sytuacji. Ja w czasach odległego dzieciństwa, w latach młodości, wciąż słyszałem wokół siebie zdanie: „nas na to nie stać”, „my sobie na to nie jeszcze nie możemy pozwolić”. Ich miało być stać na wszystko. Czekam, co nam dalej pokażą reporterzy z „Flesza”.

Pierwodruk: „Kamena”, 1981, nr 22, s. 11.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bo - twierdzą przeciwnicy „Kabaretu” - Bob Fosse poświęcając tyle uwagi dekadenckiej części społeczeństwa niemieckiego, tyle wysiłku wkładając w ukazanie

Na Bergmana jako na swego mistrza powołuje się nieraz zresztą Barbara Sass.. A nawet wygłasza takie

A może też chce zaciągnąć się głęboko atmosferą Polski dzisiejszej, nie: popaździernikowej lecz - posierpniowej, może tutaj właśnie szuka rozpędu do

Chodzi mi oczywiście, o twórców rozrywki rodzimej – autorów i reżyserów kabaretowych, znanych piosenkarzy, modne grupy muzyczne, których obecność na scenach i

Znamienna w tym względzie jest w „Pięciu łatwych utworach” scena z dwiema hippieskami, które „Bobby” podwozi autostopem na Alaskę: ich niekończące się, w kółko

Ale to wcale nie przeszkadza, że „Rodeo” - nie będąc dziełem odkrywczym - jest filmem pasjonującym, posiadającym wartki tok narracji, a przede wszystkim

Radziecki film „Blokada” w reżyserii Michaiła Jerszowa, jest dla polskiego odbiorcy swoistym uzupełnieniem książki pod tym samym tytułem napisanej przez

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym