• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 1, nr 7 (21 kwietnia 1928)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 1, nr 7 (21 kwietnia 1928)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nu m e r 7 . KWARTAŁ I

Chociafc sztuka L ipińskich, nie iest iu£. w koleb ce, Najczęściej zamiast czucia, słyszę tylko skrzypce.

W d ałem się pewnego dnia w spor z iednym znaiomym, zawołanym muzykiem na różnych in- strumentaeh. U trzym yw ał mi, ze muzyka iest sztuką naśladowniczą, ze maluie wszystko iak mo­

w a i ze ła tw o przez nią cokolwiek bądź wyrazić.

Gdybym, p ra w i, został niemym, nie wiele by mię to obchodziło, bo bym się dał zrozumieć naj­

mniej domyślnej osobie. Po długiej o ten punkt sprzeczce, zaproponowałem mu zakład, który przyiął. Poszliśmy razem do Traktjerni, on przy­

niósł skrzypce, trąbkę, i flecik, a ia powiedzia­

łem chłopcom , aby się niedziwili temu , co 'mia­

ł o nastąpić, gdyż to b y ł zakład. Usiedliśmy w ięc do stołu w ziąłem kartę iedzenia i prosiłem mego p rzyiaciela, aby tym swoim ięzykiem muzycznym k a za ł mi dadź barszczu z rurą. Zaczął istotnie grać rozmaitym przestankiem, ale chłopiec stał iak klocek i ani się ruszył z miejsca. W idząc moj przyiaciel, ze go nie rozumieią, zaczął wcho­

dzić w siebie i nareszcie przystał na to, źe mu­

zyka, m ogła nie mieć wyrażenia na oznaczenie bar­

szczu z ru rą ; w ezwałem go tedy, żeby przynaj­

mniej kazał nam dadź sztuki mięsa. Zaczął w pra­

wdzie na trąbce dosyć dokładnie ryk w o łu uda­

(2)

2 6

w a ć , ale chłopak tylko się przysłuchywał, nic domyślaiąc bynajmniej niczego. Muzyk moj zaczai potem udawać bek owcy, cielęcia, pianie koguta, sadząc, ze mu za tem podadzą kotlety, pieczenie, albo pulardę; to wszystko było nadaremnie. Kie­

dy się iuż tym sposobem w ysilił na muzyczne kon- ęppta, a pustki w żołądku obu nas ostrzegały, źe czas byfo pożywienie przyiać, powiedziałem mu w końcu, że z iego sztuką naśladowczą mogliby­

śmy wybornie bez obiadu pozostać. B yfo późno, moj wirtuoz równie głodny iak i ia, ale ponie­

waż na czczo, umysł' skórszy do przeięcia prawdy, prosiłem o o łó w e k , papier i w chwili odryso- wałem wielką rurę w barszczu,, sztukę mięsa z o- gurkam i, kotlety i kapłona, a natychmiast nam.

usłużono. W tedy to zgodziliśmy się przy począ­

tku obiadu, że muzyka iest kunsztem bardzo przy- iemnym i źe harmopja, która niekiedy coś się na­

śladować zdaie, ogranicza swoie naśladownictwo, do bardzo ciasnej sfery, po za którą w szelkie ićj;

znaczenie ustaie..

W YSTR ZA *Ł (przez Morawskiego.);

Co. za szczególny trafunek, Kiedym strzelił pośród lasu, Chociaż b y ł słaby ładunek, Tyle narobił h ałasu , Taki się łoskot rozszerzył, lak gdyby piorun uderzył,

W szystkie drzewa, wszystkie skały, Głośno huk ten odbiiały,

W szędzie go echo rozniosło, W szędzie stokroć pow tórzyło, Coraz bardziej ro sło , r o s ło , I końca temu nic b y ło ,

Teraz gdym w yszedł z gęstwiny,.

I na. czyslem polu stoię

(3)

— 27 — Chociaż powiększam naboic;

Strzelam , pukam od godziny, Flinta moia iak na licho, Sta by tylko huk w ydaie, Ledwie go słychać o staię, Aż za minutę znów cicho.

Może i z sław ą tak b y w a, W iedzieć gdzie się pokazywać,

lak i kiedy się odzywać, Tem, to nie ieden w ygryw a, Tem sic nad innych wynosi, Trochę hałasu i wrzawy, Kiedy ie echo roznosi, Iakże podobne do sławy.

W e w si iednej z moich ciotek przychodzi sta­

ry W łościanin zapraszać Panią na czwarte sw o- ie wesołe — Kiedyż chcesz abym, przy twoiem weselu była — W poniedziałek M iłościwa Pani — Czemuż lepiej nie w Niedzielę — O nie można u.

nas m iłościwa Pani żenić się czwarty raz w Nie­

dzielę — A to z iakiej przyczyny *? W a h a ł się trochę kmiotek nad wyiawieniem swoiej, ale w re­

szcie na nią sic zdobył. Dla tego rzecze m iło­

ściwa pan i, że Bóg nas doprowadza do pierwsze­

go m ałżeństwa, własna ochota do drugiego, lu­

dzie da trzeciego, ale djabeł do czwartego.

Po takiem założeniu mniej dziw iło panie w io­

sk i, że ślub do poniedziałku\ odłożony.— T o zdarzenie dowodzi, ile ieszcze rozlicznych zabo­

bonów we włościach naszych wykorzeniać po­

w oli potrzeba.

Przy powrocie z . Bruxelli panna B. powie­

rzyła nieostrożnie swoim towarzyszom podróży, że w iozła z sobą z Belgii- piękny prezent dla'sio­

stry, to iest kw ef koronkowy starannie uwinięty

(4)

— 28 —

i zasznurowany. Dyliżans staie przed komorą i gdy celnicy rewiduią pow óz, pewien Iegomość którego tusza dosyć niewygodnym czyniła sąsia­

dem , wchodzi misternie do komory i powraca niebawem w towarzystwie przełożonego rewizo­

ra , który wzywa naszą Damę, aby chciała ze­

zwolić na maleńkie poszukanie, lecz dyskretny komornik przydaje, ze iego żona ten akt odbę­

dzie. K w ef znaleziony zabrany, lecz pozbawiona, do poiazdu siada, wyrzekaiąc głośno na grube­

go , niecnego, delatora — No Pani z a w o ła ł, gdy się nieco od komory oddalono, dosyć było swa­

ru za gałganek. Mam ia na sobie takich za sześć­

dziesiąt tysięcy franków i będę miał honor ofia­

rować Pani na pierwszej stacji ieden, który za­

ręczam ia, pod żadnym względem utraconemu nie

ustąpi. _______

W roku 1816. m łoda Paryżanka nie wiedząc iak się pozbydź zazdrośnika, oskarża go przed sądem, iako Bonapartystę. Pojmano niebawem obżałowanego i przez czas w którym mąż nie­

winność swą w ygryw ał, zona ią przegrywała.

Z A G A D K A .

W ątpili mędrcy zkąd móy ród w yw odzę, Czy ze mnie matka, czy ia z niej się rodzę, Miłe iestem dla starców, dla dzieci też zdrowe, Z folwarku na użycie biorą mnie stoło w e:

A iak tylko mi ciepła udzielisz obficiej Lubo iestem bez duszy, wlewam iednak życie, A płod co zemnie ruchu nabiera i tchnienia, Niszczy mię za te ła s k i, zamiast wywdzięczenia.'

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oto iest, wyznawani* iedna z okazji, w których miałem najwięcej do uskarżania się na duszę mo- ią bo zamiast wyrzucenia iej nieobecności, a skarcenia tamtego

Poznałeś przeto łaskawy Czytelniku, moie czem u i poco, możesz tedy się spuścić na ochotę pisania tego, który ustnej rozmowy dobrowolnie się wyrzeka. Ponieważ

Styr, P ryp eć, Iloryń, Strumień, mogły by pogaństwu okazałych Bożków dostarczyć, a potężny Achelo- us lub rączy Skamander, znikły by przed ma- iestatyczną

w złym losie okazała się odważną i cierpliw ą, troski, cierpienia i smutki, nigdy ićj uskarżeń wydrzeć niezdołały; wszelkiemi dobrodziejstwy losu obsypana,

Zapytawszy o przyczynę, dowiedziałem się źe żona iego miała przeszłej nocy niezwyczajny sen, z powodu którego lękano się nieszczęścia na rodziców albo na

ieli za prawidła niektóre postrzeżenia nad rysami twarzy, więcej upatrywali szczegółów, iak ogóło- wego o ludziach wyobrażenia; ieden mianowicie autor, twierdzi,

niedbana , nie wymuskana-, lecz prosta i skromna, trzyma się tego środka, który iest równie dale­. ki od przesad mody, iak od przysad niedbałości, gardzącej niby

gi sposób przepędzenia czasu: smutna to wpra-r wdzię zaleta iakijkol rviek czynności, ta iedyna 0- tucha, że nic szkodliwego nic robimy, ale gdy i ta nawet do