• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 3, nr 37 (21 listopada 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 3, nr 37 (21 listopada 1828)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

w F I Ą .W K dnia 31. Listopada 1828. roku*

Podróż czterodniowa ćżyli Naprzeciwek.

(Dokończenie-)

N azaiutrz p rzebudzenie Iulji nie b y ło z b y t o biecu iące. W stała dopiero po k ilk u ostrzeże­

niach źe konie b y ły ubrane, skarżyła g ię , na św ierszcze które nie d o zw o liły iej zam knąć oka

a wiadom o ile zła noc może w p ły w a ć na ca.

łodzienny hum or; H rabia p rzych o d ząc, sk w a ­ p liw ie d ow iaduie się o stan iej zd ro w ia , do­

stał ty lk o d ob ry dzień ro k u ią cy £e będ^ię ied y . ną poran ku przedm ow ą. W siadaiąc Iulja do pojazdu mocno krzykn ęła. F i zaw ołała, ty,toń palono! R zeczyw iście H rabia czyli to źe z b y ­ tek radości sen mu odebrał, c z y tez ze mu,:nię b y ło w y g o d n ie ,, niem ógł zasnąć, kazał sobie dadź lulkę i palił tytoń w poieździe k tó ry prze­

szedł zdradzieckim zapachem. Spuść i e w szy­

(2)

— 98 —

stkie okna rzecze Iu lja przel|?knioneim i H ra­

biem u, nie można w ytrzy m a ć; H rabia nie dał sobie ;dwa razy tego p o w tó rzy ć a Iulja b oiąc się w ia tru okręciła sobie g ło w ę tyftykiem i zo­

stała d w ie dobre godziny w tej tragicznej po­

staw ie. Odsłoniła się po uroczystem zapew n ie­

n iu iż fatalnej lu lk i zapach w y w ie trz a ł. Nie- kontenta z H rabiego i niechcąc z nim za karę rozm aw iać, Julja w zięła książkę. H rabia któ­

r y nie czyta ł a nie miał do kogo przem ów ić m iał całą przyiem ność nap rzeciw ka i g d y nie b y ł z b y t zd jęty uw ielbieniem dla pięknej w do­

w y , którą w ew n ątrz oskarżało kaprys, zaczął z nićj^ściąg^ć examin k tó ry zu p ełn ie na korzyść b ia ło g ło w y nie poszedł. G d y ona czytała w książce on c z y ta ł w iej tw a rz y w której w id ząc ty lk o stały w y r a z pogardy i hum oru zapytał siebie:, ,, czyli te# ,to b y ł óyy ,, u ro k zajm«j fą c y w iej' fizognoinji. O b se rw o w ał później ze o czy i ć j ’ b y ły ' p o d b ite i źe nie m iały naj­

mniejszego pgrja k ie d y nic ich nie o żyw iało , źe p łe ć - ie j której św ieżość tak w ych w alan o znacznie traciła p rźy św ietle dzienn em , w re ­ szcie posun ął n ied yskrecję az do rachow ania p iegó w które na .obliczu ićj o d k ry w a ł a któ­

ry c h n igd y nie w id zia ł po tę _chwilę; — Iulja która o d :cza su do czasu zw racała o c zy z xiąź- k i a w id ziała spojrzenia H rabiego ciągle na nią w y c e lo w a n e , u czu ła dość mile kadzidło' tego zapatrzenia którego nie mogła przeniknąć po­

w o d u . Pom ału się 1 udobruchała i do reszty zrzekaiąc się fochów rzuciła xiąźk ę i zaczęła’

rbzmawia^ dosyć chętnie. D rze w a , d o m y , ka­

mienie w szystko co b y ło po drodze starczyło m aterjału rozm ow ie. Około w ieczora Iulja ka­

zała w siąśdź służącej. Iuź; sobie zaobserw ow ano

(3)

99

iak nóc b yła piękna > i iastoa, zostało .vucli\«a*

łonćm ażeby nie staw ać nigd zie, inaczej, rze-r cze, Iulja nieprzyiechalibyśm y , nigd y. H rabia ze sw e j strony niczego bardziej iak iechać da­

lej, nie pragnał. iM iła i posępna iasność XjęŹ¥-;

ca u kazu jącego się na i w id okręgu , w róciła Iu- Iji iej; ukontentow anie i mowność. ISieboiąc się iu ż ch łodu ani wilgoci,, w ygląd ała p r z e z , okno dla ^admirowania i uw ażenia H rabiem u pięknych o d b ić św iatła w polach. C zy li to w id ziała przyp ad kiem cm entarz w iejski kilką k rze w a m i osadzony, w n et w y w o ły w a ła z mocarstwaiśmjćr- ci K o ch an o w sk iego , K arpińskiego, N aru szew i­

cza, i t. d. na pomoc śwoiej w yb u iałej w yo b ra ­ źni, czyli to postrzegała ż daleka inką starą-cha­

łu p ę n a zy w a ła ią ruinam iy do ru in iza ś p ow ie­

ści p rzy c z e p ić nie t r u d n o .'1 H rabia k tó ry. ze.

snu led w o nie m arł,; od d ałb y ^chętnie ;Xię£yc, i w szystkie piękne w id o k i za to a b y się trochę m ógł przedrzem ać. A le nie b y ło nad tem cze*

go m yśleć. P ocztylion k tó ry podobno w tym że zn ajd ow ał się p r zy p a d k u , tak mało w przeie-r chan iu p ły w a ją ce g o p raw ie m ostku zach ow ał ostrożności źe iedno koło na nim się nie zmieściło.^

P o w ó z rów n ow agę stracił i ru n ął nim Iu lja miała czas do k r z y k u , w k ału żę szczęściem nie- głęboką. W o d a zaczęła się ze w szech stron dostaw ać i miano się iu ż za n iew ątp liw ie uto­

pion ych . Hrabia w tćm niebezpieczeństw ie po­

m agając sobie nogą kopnął nią tak skutecznie iź potrafił o tw o rzyć d rz w ic z k i i zupełnie roz­

b u d z o n y z poiazdu w y s k o c z y ł. N iebaw em w y ­ brn ęli, słu żący siedzący w koczu w id ząc to nieszczęście nadbiegli i w yciągn ięto Iulję i słu­

żącą na pół um arłe ze strachu. W ieśn ia cy po

k tó ry c h posłano do pobliskiego sioła pomogli

(4)

— 100

poWóis w y d o b y ć . • T ą razą s k o ń c z y ła się na stp&ćhti a dociągnion o ia k k o lw ie k do poblizkićj- s ta c ji.! Ochłonąwszy" z b o iaźn i Iulja się ■ ; tra p iła wriiosktiiąG żu w o d a z a p e w n e p rzeszła do w a s z ó w i p r z y b y w s z y na .pocztę d ała ro z k a z zd ięd ia ic h n atych m iast z p o iazd u . N ic sm u tn ie jsze go ia k w id o k k t ó r y ' się oczom ićj o k a z a ł g d y otWÓrzOno waśzfe; p ió ra , k w ia t y , 'c z e p k i, kape1- lu s z e , sło w em c a ła g ard e ro b a p ły w a ła w błb- tnistćj w o d zie ,- Iń lja le d w ie nie- p ła k a ła g d y

•Wieniec róż zm a cza n y, w iej p a lcach Się ro syj p a ł. Ied en H rabia w ś ró d p o w sze c h n e g o po­

grążen ia n ie tr a c ił p rzy to m n o ści' u m y s łu , - *tafc m u pospolitej i p o ra d z ił iej k a za ć r o z ło ż y ć ogień a b y w y s u s z y ć c o b y ty lk o m ożna ze s z c z ą tk ó w rozb iciu . T a rad a p ożyteczn a* została p rzy ię tą i W szystk ich rąk u ż y to p r z e z ! część n o cy i;p o - iranku do tego : •snmtnśgo le c z n ie o d b ite g o za- tfU dnibnia. W re szcie w y b r a n ó się ż h o w -u w i d ra g ę po o p a k o w a n iu r z e c z y .k tó r e m im o w s z e l­

k ie ostrożn ości zo sta ły zn a czn ie u szkod zon e.;

K a p e lu s z e a b y do: re sz ty się p r z e s c h ły p o w ie ­ szone za s ia t k ę , k o ły s a ły się iak kadzielnic!©

p r z e d nosem H rab iego u d e rz a ią c w e ń ty le k r o e ile oh ra z y g ło w ę w y s t r y c h n ą ł. Iu lja i stroska­

n a , strap iona, z sercem od sm iitk u sk raian em , nie z n a jd y w a ła innej, u lg i w sw oiem n ie szc zę ­ śc iu ied n o m ów ien ia o niem i p rzy p o m in a n ia onego n a jd ro b n ie jszy ch szcze gó łó w .- H rabią d rze m ią c pod osłoną c ie n ió w zm ro k u o d p o . w ia d a ł ied n o w y razam i, l e c z ' n ie szc zę ście ie g o ch c ia ło że w c h w ili k tó re j Iu lja c z u łą , sk a rg ę doń o b ra ca ła zamifeist o d p o w ie d z i, za c h r a p a ł d o ­ s y ć głośno i dość w y r a ź n ie . Ia k ie b y ło z a d zi­

w ie n ie i zgroza I u lji. C ałk ie m H rab ią zrażo n a u c z u ła do niego w szy stk o co g n ie w i w z g a r

i

(5)

104 W

da mogą najgw ałtow niejszego w zb u d zić. B o w rze czy samej czego się po chrapiącym spo­

d z ie w a ć .' C zy liz słyszano k ie d yk o lw ie k Boha­

tera romansu, chra p ią ce g o , iaki zb yte k nieczu- łośęi d aw ał się w id zićć w tenv chrapaniu, N ao- statek, chrapał, to iu ź dosyć, nic a nic w św ie- ęie nie mogło u sp raw ied liw ić podobnego czyn u — Julja u czu ła się przytłoczon ą tylą m yślany po- gnębiaiącem i i garderobna iej miała w ielę tru ­ dności w pow róceniu Fani do przytom ności, daiąc iej k ilka krop el essencji pod ch w ilę któręi H rabia spał snem niew innego raczej, n iźęli.ząr tw ard ziałego grzesznika. W re szcie Iu lią samą znużona tylą zburzeniam i, zw ieszaiąc g ło w ę na FSmie' słu zącćj, zamknęła p ow iek i i zasnęłą spq- kojnie. Poiazd iednąk to czył się b ardzq pręd*

k o po drodze pełn ćj w y b o ió w i kam ieni co Sprawiało g w ałto w n e w strząśnienia, Hrabią, któ- y y na nieszczęście nie npiał p un ktu p o d p o ry u d e r z y ł g ło w ą tak siluię w flaszkę będąc,ą \y iednej z b oczn ych kieszeni a m ieszczącej w so­

b ie m leczko panieńskie ną ulepszenie ,pł<:,i słu­

ż ą c e , źe się ro ztłu k ła i ciecz kopztpwna polała jnu się po tw a rzy . Pierw szej ch w ili nie po­

strzegł co m u się trafiło ani iaką szkodę zro­

b ił, ale p o ęzu w szy coś chłodno-wilgotnego na tw arzyy w y o b ra ził sobie źe deszcz padał przez otw arte okno i zam kn ąw szy je zasnął zn o w u . Słońce w eszło iasne i promienne ab y ostatniej do­

bie pod róży ko th ą n k ó w p rzy św ić c ić. Prom ienie iego u d e rzy w szy na Iu lją p rzym u siły ią d o o tw o ­ rzenia oczu. P rzebudzaiąc się w z ro k iej na­

padł przypadkiem na H rabiego. N ie w ied zia­

ła co m yśleć w id ząc tw a rz iego p p k ry tę białą

św ietn ą p o w ło k ą. P atrz rzecze do roze^papćj

garderobianej oto coś nader dziw nego. T a

(6)

* *• 102 —

przecietaiąc sobie o c z y aby- lepiej w id zićći A h Pani Zawołała to m leczko panieńskie, flaszka zbita.1 Iakie szczęście że się Pan 'H rabia nie skaleczył.-— Iakie szczęście kw aśno odparła Iu- I ja .' Będę musiała tak długo bez tego się ob­

chodzić. T o zaiste w ielkie szczęście. W rze*

c z y samej to godrle iego niezgrabności. Umić tylkó ch rap ać, lu lkę palić i tłuc flaszeczki. On musiał na naszą podróż takie sprow adzić nie-i szczęście, kto go prosił o to. Ia zrobiłam pró^

iekt na w iatr dla zabaw ienia się ty lk o , a 6n b ez najmniejszej delikatności p o kw ap ił się z ptzyięfciem tego, na ry z y k o moiej sła w y. Co po­

w ied zą na św iecie i co pomyśli moia ciotka 0 tem w szyśtkićm . Iillja nie przestałaby na hiegb u tysk iw a ć g d y b y H rabia który nie spał 1 k tó ty Słyszał koniec tćj rozm ow y, nie zabrał głóśu bardzo serj-o. Pani rzecze ićj, proszę mi oszczędzić ty ch nader przyiem n ych uw ag.

C zu ię moie w yk ro czen ia i nagrodzę ie oddala- iąć się od Was. T a pow ażna mina i notaiz któ­

rą się1 w y r a z ił takie staw iała p rzeciw ień stw o ż ubielpńem obliczem że* Iulj^- nie w ied ziała w id ząc g o , czy miała śiniać śi§ 'czy gn iew aćj g d y garderobna wesoła z natury nie mogąc się utrzym ać parsknęła od śmiechu a za nią i pię­

kna W d o w a. — Hrabia się nie posiad a, w y*

Skakuie z poiazdu i niechcąc śłyszćć najm niej­

szego tłóm aczen ia, biegnie do kócza i w oła d zięki Bogu' oddycham w reszcie. N iech licho unićsió' podóbne podróże. A ia nierozsądny co ż nią chciałem świat ok rążyć. Iuź mię nie Ułowią. <Gdy H rabia tak deklam ow ał i g d y Się tak tifult od nikogo nie słyszanym inna aw an-

‘tura’ tragiczna odbyw ała się w poieździe. M a­

ł y piesek Iulji któ ry chciw ie zlizał m leczko

(7)

103 —

panieńskie co się rozlało zaczął dostw ać kon­

w ulsji które o iego życie lękać się d a ły . N ie w iem c zy li go potrafiono o ca lić, nie w iein n a w e t c z y li H rabia z łą c z y ł się z p iękn ą w do*

w ą n iej ciotki, ale mogę u p e w n ić źe się naza*

w sze z rz e k ł w sp ó ln ych przeiażdżek.

O w y k tó rzy koch acie i k tó rzy chcecie b y d ź kochani, strze lc ie śię ciągle zażyłego prze­

stawania z przedm iotem k tó ry w as u ią ć um iał, nim w ię z y o b o w ią zk u złączone z w ięzam i u c z u ­ cia nie złączą w as na w ie k i. N iech ta cztero*

dniow a podróż słu ży wam za przestrogę i p rzy ­ k ła d do dłuższej życia pielgrzym ki.

D u m k a .

K ie d y X iężyca promienie N iszczą smętne gaiu cienie K ie d y lu b y głos sło w ik a , D uszę moią w skroś przen ika.

K a żd a ch w ila i godzina . Ią ty lk o mi p rzyp om in a,

G d y z zagóry słońce w sch od zi,

W w szystkich duszach radość rodzi;

Z ło tym kłosem zefir ch w ieie, Chłodna rosa p e rły sieie.

Ia w tak u roczn ym poran ku O nićj myślę b ez ustanku.

Śród południa ciężkiej spieki;

N ad spienionej brzegiem rzeki.

(8)

— 164 —

C zy pod chłodnym d rzew a cien ieni, Z kaźdem serca uderzeniem

Ona która w niem króluie;

W szy stk ie me m yśli zajiuuie.

Chociaż zachód w złotym ż a rz e , W szystkiem u sp o czy w a ć k ąże, ' ! C h o c ia ż ' tw o r y snem uięte»,

M o ie O czy nie zam k n ięte , B o na całej ziemskiej k u li

le j tylko mię w zro k u tu li, C z y to w e śnie pzy na iaw ie,

C z y p rzy p racy czy w zabaw ie;

W każdej życia m ćjgod zin ie^

la o niej m yślę ied yn ie A h czyliż przecie Iustyna,

C hoć raz mię na dzień Wspomina!

R ó ż a*

N a ogrodzie ś w ie ż a , h o ż a , Pełna w d zię k u k w itn ie ró ża:

W ia t r z& w ieie,

W ie t r z y k la d a ,

L ada bur&&,

K w ia t o p a d a ,

I niszczeie

Piękna róża.

(9)

T a k nadziei w ię d n ą . \Vianki, T a k w godzinie ,:

M ozę m inie. ;

P o w a b mej kochanki t ' T a k i szczęście me zniszczało

C o mi zdała p rzy św ieca ło * P rzy św ie c a ło blaskiem drogim , K ie d y m w d zieciń stw ie ż y ł. błogiem.

G d ym roskoszą n a p a w a n y , N ie zn ał co b ó l, sm utek c z y n i, N ie znał srogich losów zmiany*

N i m odnych oczu M aryn i.

P atrzcie oto na dolinie

Lotn ym krokiem d ziew cze d ą ż y , O k o ło niej zefir k r jź y ,

A z nim zło ty w łos ićj płyn ie.

N a ićj łonie - R óża płonie.

Obie piękne obie razem R óża d ziew częcia obrazem , R ów n e ich czekaią losy R ó w n e p rzem ian y, k o le ie , R óża kw itn ie i w ięd n ieie.

I d ziew częcia w d zię k niestały I M aryn ia ubóstw iona,

R ów n ież ciosu nie ominie

(10)

— 106 — A h i o n a , ah i on a, la k ty różo ubarw iona , la k ty |ró ż o z czasem zgin ie:

L ecz n ierów n y los was w zru sza, T w ó j w d zięk zniknie do iesieni, A ićj piękna, piękna dusza, A ż do grobu się niezmieni.

Słuchaj d ziew czę moiej r a d y Przygrom adzaj w d zięk ó w d u szy T y c h ci b urze ani g rad y, A n i srogi czas nie skruszy.

O d powstania do zniszczenia Przed ział czasu bardzo m ały, P raw a n atu ry k azały,

„N ie ch a j w szystko się odmienia” . v G d y w ię c w zasad ty c h osnow ie I ia zniszczeniem odziany,.

W śmiertelnym legnę p a ro w ie , Sadźcie nad nim k rza k różany:

N iech w sk azu ie iak znikom e W szy stk ie są rzeczy p oziom e, Ł ad a w ie trz y k k rza k obali D rzew o runie szkopuł fa li, Grom roztrzaska w ieczn ą skałę:

T akie w szystko iest nietrw ałe;

(11)

T a k w całej życia podróży Srod r o z r y w k i, środ p o ciech y, Postać ró ży ciernie ró ży

T o naszego szczęścia cech y:

A . K .

— 107 —

M O D Y.

D o w id zen ia przyiem ności lata, A d ieu spa­

cerom nad stru m yk ie m , marzeniom p rzy św ie­

tle, X ię ź y c a schadzkom pod dębami stuletniemi.

R zucaią w a s , piękności n atu ry, straciłyście po*

w a b dla któregoby się elegantka miała narażać na flu x ję , katar lub n u d y w iejskiego zakątka i z ry w a ią c stosunki z ubioram i Pasterki która, w p iękn y dzień w io sn o w y w yk w in tn em i stroia- mi nie obciąża g łp w y, za pomocą piękn ej k a re ­ ty i anglizow an ych koni bardzo mało na pa­

sterstwo za ry w a ią cych , przenosi się do miasta i w ysiada przed PP . E m ie , S e id le m , Dyzm ań- skim* Lothem , C h o w o t i Dabassem dla zastąpie­

nia w iosen n ych k w ia tó w , bogatemi now ościam i znajduiącem i się po m agazynach ty ch znako­

m itych h an dlarzy i przed siębierców .

N ajnow sze m aterje p aryzk ie s ą : gros des In des) Yelours grec (axam it grecki), Satinspeints et raySs (atłasy b arw ion e i w paski), la cym o.

p h a n e, les marabouts-cachemires, la gaze phos- phorine której złote i srebrne nitki najpiękniej­

szy w id o k sp raw uią na p rzek orę nazw isku

pozornie zb yt palnem u ab y gorąco b aló w

p a ryzk ich w ytrzym a ć mogło.

(12)

— 10$ —

P r z y tej ład n ej tkance umieścimy// także Paktolinę której nazw isko przypominając; ęłoty piasek Paktolu daie do' rozumienia ' źe piękne L id ji niew iasty, bardzo njrouiąće b y d ź ' ‘m usiały ieźeli odzież ich w czem kolw iek b y ła podobna do dzisiejszej P aktolin y.

N a suknie od' fan tazji u z y w aią Grodena- plów b a rw io n y ch , tk an ek cacigues, gazes-po- pelines-imprimees, organ dyn ied w a b n j7ch druko­

w an ych a n ad ew szystko K aszm iru Abbas-mirta który, od ukazania podobał się n adzw yczajn ie.

C o do sukien sp ace ró w ych u fy w a ią nastę.

p n ych m ateryiek P op elin es u n ieś, royales, gros g r a i n s m o i r e s etrusąues, mandarines now clles, caroleides' unieś , merinas broches, bombasines imprimees, sylenies, myrioliennes etc. Taka no­

m enklatura przedłużona m ogłaby o b ciążyć pa­

m ięć naszych czyteln iczek; dla tego łe ź przesta­

n iem y na u w aźen iu źe' F u la ry w ełn iane maią niezm ierne w tym roku pow odzenie.

M oda przepasek zakończonych w pun kt, w p ro w ad ziła piękne sprzączki trójkątne w ie rz­

chołkiem w dół obrócone.

B i a ł y K r ó l i k

Zdarzenie ■prawdziwe.

L o rd Sennemours m ieszkał p rzez ro k cały w zam ku nad brzegiem T am izy o kilka mil od L on d yn u i często piechotą sam do miasta się przechodził.

P e w n e g o

w ieczora zbliża się czło­

w ie k dosyć obdarty niosący kosz na ręk u a

przystępuiąc do id ą cego ;

M i l o r d z i e

rzecze czy

(13)

— 109 —

nie k Upicie białego królika. L o rd nic irtie od­

p o w ia d a i idzie dalć}. ' C zło w ie k śl’adui* go i m ocniejszym głosem w b ła .. N ie kupiciei M ilor­

dzie białego -kró lik a. . D zięk u ie wam niepotrzet b u i ę , o d p ow ied ział zd z iw io n y L o rd , prayppanza*

iąe k ro k u ..-r—, Ale c z ło w ie k , podnosząc deszcze głosu i ip rzykład ając"-p isto let: iestem p e w n y M ilordzie * ze ku p icie białego królika, Z aP^WD6 rzecze Sennęm ours. przelękniony* k u p ię twfegó królika i g d y b y ś się do razu tak iaśniie tłóin aczył n ie 'b y ł b y m s ię iw a h a Ł ..w W ie le chcesz, ea nieł go .'— T y sią c gw in ei. — T y sią c gw in ei zaw o łał L o rd pomięszany. — Ostatnia cena zapew n o mi ie dacie i, razem o d w o d zi k u r e k od pistoletu m ierząc d o Lorda;— Ęoh£ze>> dobrze *dam ie ale ich nie mam p rzy sobie-:— D oSyć mi kartki L o r­

da, żnam waszego b an kiera— M oiej kartk i, trze- b aby d.oj t'e$oipapieru pióra i atram entu - n .P rze­

w idziałem . w szy stk o , mam tu czego potrzeba.

SerinemoUrś w id zą c w Ó w czas iż nie b yło spbśóbu obrony, U czuł źfe najrozsądniejszym śródkieib b y ło ulfedk p o trzeb ie: 1 napisał w ięc kartkę i ćh eiał . isdź w dalszą d ro g ę , g d y zło - dziój zatrzym ując gt>. A dokąd rzecze idzie M i­

lord — D ó L o n d y n u — N ie, nie dó L o n d yn u idzie M ilo r d — A dokądźe? — D o sWego zam­

k u , a ia id^. dó LondytjU po w yp ła tę biletu do którćj łatWO w niesie iź b ez iego tow arzystw a się obejdzie,4 Wróć do 'siebić, albo ż y c i e ! 1— M ilo rd nie c ze k a ł ha dru gie w ezw an ie i smutnie w ró ­ c ił do zam ku niosąc Srogiego, drogiego kró lik a, a n is ię .c h lu b ią ć z tego Co mu kosztow ał.

W . dziesięć lat później p rzym uszony w cięż­

szych okolicznościach do przedania -maiątku po­

w ró c ił .do L o n d yn u . Sam otn y, n iezatrudn iony

(14)

— 110 —

b e z celu p rz e b ie g a ł często u lic e tego w ie lk ie g o m iasta. ' W iednej źe ?s w y c h p r z e c h a d z e k w i.

d zi tłum cisn ą c y się do b a rd zo p ię k n e g o m aga­

z y n u m e b ló w i c a c e k , c ie k a w o ś ć go b ie rze , wstę^

p u ie , .p a tr z y , adm iru ie. W tem w ła śc ic ie l m a­

g a z y n u p rzech od zi: L o rd u d e rz o n y zostaie. podo­

b ie ń stw e m ie g ó z o w y m p rze k u p n ie m k r ó lik ó w , o glą d a g ó , w p a tru ie się^ zd a ie go się poznaw ać*

W ła ś c ic ie l p rzem a w ia j iu£ nie w ą tp i to o n , to z ło d z ie j! A le*się nagle d a d ź poznać-, o s k a rż y ć b e z d o w o d ó w ; n ie / p o m y ś la ł, lep iej u ż y ć 'w y ­ b ie g u i starać- się o d e b r a ć , ieśli m ożna ,- p ie ­ ni adze;

N azaiutrz pow raca z koszykiem n akrytym , sta w i się w ch w ili w którćj otw ierano magazyny pyta cży' może mówić- z właścicielem : odpow ia- daią mu iż go znajdzie w gabinecie w którym p racu ie. W ch o d zi. Istotnie, z ło d z ie j, gd yż on nim b y ł , pisał p rzy bió rk u . L o rd zbliża się i mówi. mu z cicha, czy nie ku p icie odemnie białego królika,? JNa te słow a ku p iec cofa. się z zadziw ienia L o rd p row adzi dalej, p rzym y­

k a jąc m u do piersi, pistolet. ’ P e w n y iestern iż k u p icie odemnie białego królika -— K u p ię , k u p ię rzecze zb ied n iały handlarz błagaiącyin głosem , natychm iast k u p ię : ilę M ilordzie za nie­

go żądacie. — Co mie kosztuie odpow iada Sen- nem ours nie chcę z y s k iw a ć , tysiąc gw inei.

D w a tysiące rzecze złodziej oto mój pugilares w eź w szystko M ilordzie a nie g u b m ię! L o rd zlitow an y boiaźnią i skru ch ą nieszczęsnego ode­

b ra ł tylko sw e pieniądze i obiecał dochow ać taiemnicy. — P rzysiągł mu ó w przem ysław że p ierw szy raz w ów czas pozw olił sobie p rzeciw p o czciw o ści w y k r o c z y ć ,’ że z k w o ty którą o trzy­

mał zrobił m aiątek p r a w y i znaczny k tó ry od­

(15)

— I I I —

d a w a ł pod rozrządzenie L ord a. T en naglony p rzez kupca i przekonany o iego zalu,i dobrym zam iarze, zew o lił na w łożen ie nań (ia k o ; powe*

tow an ie w in y) ob o w iązku posłania natychm iast dru giego tysiąca g w in ei w ojskow em u szpitalowi m orskiem u i.pod tym. w arunkiem przysiągł iz go nie w yd a n igd y. O b a 'd o trzy m a li sobie słow a i po śmierci ich dopiero to zdarzenie z papierów w y ia w ió n p .

N O W E D Z IE Ł A .

T om drugi romansu H ippoht B oratyński — H rabia Gordon p o w ieść tłómaczona z francuz- kiego napisana przez Panią R la rk e — Tom IV : i V . W y b o r u pisarzów Polskich w y d a n ia . F.

S .

D m och ow skiego — K alen darz Gospodarski N ie­

m iecki — Prenunrerata na pismo perjodyczne Piast c zy li Pam iętnik technoligiczn y zł. 1 . gr. 20 . za1 tomik. — łan K a ź m ie rz W a z a przez A . B ro ­ n iko w skiego przełożony na p o lsk ie1— Pastor P ro ­ testancki i iego rodzina z A ugusta Lafontaine p rze ło ż y ł E . T . Gurski. W iln o .

La femme ou le3 six amours par M e Y o y a rt i R epertoire du theatre de M adam e. — Essais sur le T h ćatre par W . Scott.

W iz e r u n k i sztychow an e lan a i Piotra K o ­ chan ow skiego u P . M agnus zł. 10 . robione w W a r s z a w ie przez Pana D ietrich .

JSióty. N o w y w alec przez E : S ch w arzb ach zl. 1 . — Marsz tryu m faln y W arn a przez Iftw or­

ka zł. 1 . — K a w a ty n a D eśdem ony z O pery Otel­

lo — U w ertu ra z op ery M u la rz i Ślusarz zł 5

M a z u r z M o ty w ó w tejże opery przez A . Orlo-

w skiego — Ę x e r c ic e en form ę de V alse p rzez;śp .

Rem bielińskiego.

(16)

i Etfem plarzy MóCyła 'ópraWnybhi w papifer z o b u k w a r ta łó w dostać M ożna łU P P. G lu c k s- b erg a i P fóffa.

112 —

g a d. k a , \

r ^ t riiU szkAnie k tó re się w glos. cżasem o d z y w a "i D o m g ło ś n y a le w d o m u . c ic h y g o ś ć p rz e b y w a , L e c z to fra szk a r z e c z w ięk szą u w a ż a ć n a le ż y ,

Ze i gośćm i mieszkanie ustawicznie bieży, j

rf o

Z naczenie przeszłej Z agad k i D zw on .

Obiaśm enieyyćiny Nro 37. K apelusz atłasow y ozdobi óiity it>stąi+

kam i g a z o w e m i. S zlu fr o c zek G rodeuaplow y. S z a l kaszm irow y ha~

f i ow any iedw abiem .

Explication de la gra v wre Nro' 37. Chapeau de satiri órtie db rubans de gaze R edingofe. de Gros-de N ap les Sc hal efy Cachemire brodę de soie•

P ism o p e r io d y c z n e M o t y l ia w i się co P ią te k w N u * m e ra ch a r k u s z o w y c h z r y c in ą k o lo ro w a n ą p r z y ka­

ż d y m N u m p rze •, d w an aście N u m e ró w stan o w i k w a r ­ t a ln y k o m p le t Pi?eńum‘e’rata w S to lić y w y n o s i z ip . 10, p o W ^ ie w ó d z tw a c h złp . i a . — W S t o lic y p re n u m e ­ r o w a ć m o żn a u B r z e z in y u lica M io d o w a ; C ie c h a n o w ­ skiego P o d w a le ; F a b re P o ir ie r K r a k o w s k ie P r z e d m ie ­ ś c ie ; - w S k ła d z ie P a p ieru z J ezio rn ej .U lica W J e r z b o - w a ; u K elich en a U lic a D łu g a ; w M a g a zy n ie E H u d - szona i Z a n d ers U lic a O łu g a . — -E x e m p la r z e p o ie d y ń - ć ze ńie sp rzed a ią się.

lv Dri/KArni

Rz ą d o w e j n a p r z e c i w k o D j r e k c y i

i

Ka n t o r u Gł ó w n e g o Lo t e r j i. "

Cytaty

Powiązane dokumenty

wa się między trzecim a ósmym dniem cci epoki obiadowij rachowanym Przec.iągłosć tej wizyty stosuie się gd zie niegdzie do dobroci obiadu który się tym

Drugie celem pracy człeka, podwakroć-maleńkie dziecię, Z w yk ło powtarzać me trzecie W szystkiem cnotliwy się brzydzi Iednak wielu się nie wstydzi.. B y ltb y

nowaniem całuie szanowne to pismo przed one- go przeczytaniem i do serca przyciska.. rączce nie przestawała p ow tarzać iź za mordo.. Obrała sobie za mieszkanie

M iłość dziecięcia mamiła tę duszę czystą i ufaiącą względem podobień- stwa tego nowego zjednoczenia... M ogę przyznać się Mamie iż mi Bronisław iest

Redakcja Motyla iest przy ulicy Leszno Nro 660 » Przesłane a nieprzyię- te xiażki lub pisma niezwłocznie źe nietykalnie zwrócone zostaną. Suknia tiulowa

Helena zaięła H rabiego najżyw szą miłością... Helena

Oto ch w ila rzekła córce Pani M orska zadania ostatniego ciosu i zdziałania na zaw sze odm iany ta k niezbędnej tw oiem u

strzeni panow ania, ieden z to w arzystw a, broni reszcie, przystępu do sw ego niegrodzonego