• Nie Znaleziono Wyników

Zatrzymanie brata przez NKWD - Alicja Savir - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zatrzymanie brata przez NKWD - Alicja Savir - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALICJA SAVIR

ur. 1926; Lwów

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Lublin, okres powojenny, NKWD, zatrzymanie brata, wilczy dół

Zatrzymanie brata przez NKWD

Nagle mój brat zniknął. Myśmy nie wiedzieli, co się z nim stało. Później ja to zrekonstruowałam. Jemu udało się przez okno wyrzucić karteczkę, że on jest w takim, a takim miejscu, że jest tam zatrzymany. To może było na Głębokiej, ja nie wiem, to może było na Głębokiej. Ja, nie myśląc dużo, wzięłam trochę jedzenia, bo nie wiedziałam, co tam z nim jest, i podeszłam do tego domu, żeby mu podać to jedzenie. Nie namyślałam się za dużo i nagle otoczyło mnie dwóch krasnoarmiejców – pamiętam, że to byli Rosjanie – wzięli mnie z tym jedzeniem do góry i zaprowadzili tam. To był tak zwany wilczy dół. To był dom, gdzie NKWD szukało ludzi podejrzanych, że współpracowali z Niemcami albo że byli w partyzantce. Nie w Armii Ludowej, tylko w AK. Oni AK-owców szukali. I każdego, który tam przychodził, zatrzymywali. Mnie przesłuchali. Ja im powiedziałam prawdę, że jestem Żydówką i że mój brat tutaj jest. [Pytali], jak ja się dowiedziałam. To ja mówię: – Ktoś mi powiedział . Nie mogłam powiedzieć, że rzucił kartkę. – W jaki sposób? – Nie wiem, w jaki sposób. Nie wiem, jak się dowiedziałam, że on tutaj jest. Przyszłam, żeby mu przynieść jedzenie. Po paru dniach mnie wypuścili, brata wypuścili i część ludzi wypuścili. Ale na przykład tam był ktoś, ja nie pamiętam, kto [to] był, kto mnie prosił, żebym przekazała wiadomość, gdzie on jest i co się z nim dzieje. On podał mi adres, pod który miałam się udać. Ja tam przyszłam i okazało się, że [drzwi otworzyła] moja profesorka propedeutyki filozofii z gimnazjum, gdzie ja się uczyłam. To już było po zdaniu matury, ja zresztą bardzo lubiłam te lekcje, miałam, zdaje się, bardzo dobry z tego przedmiotu. Już nie pamiętam, ale to był [też] mój ulubiony przedmiot, ja bardzo lubiłam ten przedmiot. I tam ja zawiadomiłam ją, że ta osoba znajduje się tam i tam.

Co się z nią później stało, nie mam pojęcia.

To był normalny dom, tam były pokoje. Nie pamiętam, ile pokoi tam było. A może tylko jeden duży pokój. Nie pamiętam. W każdym razie siedzieli tam wszyscy, albo na kanapie, albo na stołku, albo na fotelu. Spać nie było gdzie, bo tam nas było jakieś,

(2)

przypuszczam, dwadzieścia, trzydzieści osób w takim jednym pokoju. I nie pamiętam, czy nam dawali tam jeść, czy nie dawali jeść. Nie pamiętam. W każdym razie długo ja tam nie byłam, byłam jakieś trzy albo cztery dni. Większość ludzi wypuścili, zostało parę osób. Ja się później dowiadywałam u tej mojej profesorki. To ona mi powiedziała, że ta osoba – nie pamiętam, czy to mężczyzna, czy kobieta – nie wróciła, została uwięziona i wywieziona do Rosji.

Data i miejsce nagrania 2006-12-25, Hajfa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Katarzyna Duda, Magdalena Ładziak

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z jednej strony myśmy pamiętali okres dwuletni, kiedy myśmy byli z Rosjanami i kiedy nasz ojciec, który był kupcem, został zdeklasowany.. Dali nam paragraf jedenasty, zdaje się

On uciekł z Majdanka, on był na Majdanku, był członkiem partii socjalistycznej przedwojennej, PPS-u, i to była jakaś współpracowniczka, ona go ukrywała, ożenił się z nią,

kiedyś mama mówi: „Werner, kiedy się skończy ta wojna?" - „Kiedy Hitlera weźmie cholera to się wojna skończy” A on mówi: „Cicho, matka.. Tak że nie krępowali

Pomimo że teraz są bardzo łagodne rasy, [po których] nie [należy] się spodziewać jakichś nieoczekiwanych [wydarzeń, to] zawsze może zaistnieć sytuacja ryzykowna, bo

Ten [mężczyzna], który [dał mi klucze do kina], w ogóle mnie nie znał… Ja do dnia dzisiejszego nie wiem, kto to był, jak on się nazywał, oprócz tego, że

wolny człowiek, obywatel państwa izraelskiego, po Berlinie i w tym miejscu, gdzie przypuszczano, że był – bo do dnia dzisiejszego nie został znaleziony – bunkier

Tam [spędziłam] moje bardzo przyjemne młodociane [chwile], tam ja byłam wolnym człowiekiem, tam ja chodziłam, normalnie się uczyłam, miałam kolegów, koleżanki. Ja nie

Ale ponieważ był też Abramow, to podszedłem do niego i powiedziałem: „Wie pan co, mamy podobne nazwiska, tylko pańskie jest krótsze” Też mu wszystko opowiedziałem.