• Nie Znaleziono Wyników

Pierwiastki powieściowe "Pana Tadeusza"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pierwiastki powieściowe "Pana Tadeusza""

Copied!
50
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

Pierwiastki powieściowe "Pana

Tadeusza"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 47/Zeszyt specjalny, 44-92

(2)

PIE R W IA ST K I PO W IEŚCIOW E „PA N A TA D EU SZA “ 1

D w uk ro tnie w ciągu pisania Pana Tadeusza M ickiewicz w ym ie­ nił fab u larn o -ep ick ie w zory g atun ko w e pow stającego dzieła. Po raz pierw szy — kied y donosił Odyńcow i 8 g ru d n ia 1832: „Piszę teraz poem a szlacheckie w rodzaju H erm an i Dorotea, już ukropiłem tysiąc w ierszy“ i. Po raz d ru g i — kiedy po ukończeniu księgi V pisał znów O dyńcow i 13 listopada 1833: „W y jątk i tobie tru d n o p rze­ słać, bo z n ich nic się n ie dowiesz, ja k z k ilku k a rt w yrw anych z W alter S cotta (w ybacz nieskrom ne porów nanie), a całość zb y t jest obszern a“ 2.

Te dw ie w ypow iedzi spowodow ały, że rozrost koncepcji P a n a

Tadeusza, dokonujący się dopiero w trak cie jego pisania, przez

tw órcę nie przew idziany, pojm ow any byw ał jak o przejście spod znaku sielanki G oethego pod znak pow ieści historycznej W a lter Scotta. Zw łaszcza że słow a po w ydan iu p oem atu skierow ane do b ra ta poety, F ranciszka, b yły rów nie w yraźne: „ J e s t to rom ans poetycki, w zięty z życia dom owego litew skiego“ 8.

Z tego stan u rzeczy w ynika k ilka zasadniczych py tań . Czy re a ­ lizm histo ry czn y ty p u W alter Scotta, czy w altersk o to w sk a kom po­ zycja ak cji i w ątk ó w m iały u sunąć w p o w stający m poem acie ducha m ieszczańskiej sielan ki G oethego — po to, ażeby d om inantą owego poem atu stało się realisty czn e odtw orzenie określonego środow iska historycznego? Czy też m oże zepchnięty został na m ało widoczne m iejsce całkiem in n y duch?

D alej — co w sy tu a c ji ideow o-artystycznej M ickiewicza, w jakiej poczynał się Pan Tadeusz, oznaczał n a p ra w d ę udział pow ieści h isto ­

1 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W yd an ie N arod ow e [ = Dzieła]. T. 15. W ar­ szaw a 1954, s. 46.

2 T a m że , s. 92— 93. 8 T a m ż e , s. 117.

(3)

rycznej W alter Scotta? I czy był to szczytow y m o m ent zaintereso­ w ań M ickiewicza dla tw órcy nowoczesnej pow ieści historycznej? Ponadto — jak ie inne, nie tylko czysto epickie i czysto n a rra ­ cyjne, składniki g atunków literackich przen ik n ęły do Pana T a d eu ­

sza w zw iązku z oddziaływ aniem W alter Scotta? I co oznaczają te

składniki, w yjątkow o bogato rep rezen to w ane w poemacie?

P rzypisyw anie idylli m ieszczańskiej G oethego jak ie jś pow aż­

niejszej roli w u k ształto w an iu Pana Tadeusza polega na nieporozu­ m ieniu. W szystko, co in dy w id ualn e w tych dw óch dziełach i co przeto m ogłoby u p raw niać ich łączenie — je st odm ienne, przynależy do innej jakości arty sty czn ej. W szystko zaś, co w nich w spólne, po­ chodzi po p ro stu ze w spólnego dorobku dążności realistyczny ch k ształtu jących się w ram ach prozy osiem nastow iecznej, przeniesio­ nych przez G oethego i M ickiewicza w ram y g a tu n k u poetycko- narracyjnego.

W spólny je st m ianow icie realizm szczegółu, dokładne w idzenie środow iska zew nętrznego, dobór postaci typow ych w sensie ich d u ­ żej przeciętności. W tej wszakże m ierze tw órca Pana Tadeusza — jako czytelnik S te m e ’a, czytelnik Je an P aula, w ielbiciel W alter Scotta — m iał ty le możliwości w y b oru w tra d y c ji w spółczesnej m u prozy europejskiej, że sprow adzać te cechy Pana Tadeusza tylk o do wzoru Goethego oznaczałoby sprow adzać m orze do jednej z w pad a­ jących w nie rzek.

Oczywista, że G oethe posiadał kapitaln ą, na pew no wyższą od M ickiewicza, zdolność sform ułow ania w yn ik ający ch z jego dośw iad­ czenia poetyckiego wniosków. Nie oznacza to wszakże, ażeby on jedynie m usiał być dla M ickiewicza założycielem przesłanek pod podobne wnioski. G oethe pisał:

To zu p ełn ie coś innego, czy pisarz chcąc w yrazić rzeczy ogólne szuka szczegółów , czy też w poszczególn ym zja w isk u w id zi ogólne. Z p ierw szej p ostaw y rodzi się alegoria, gdzie zja w isk o p ojed yn cze słu ży jak o przykład, jako w zór tego, co ogólne; jest to w ła śc iw e isto cie poezji: ona w yraża b o­ w iem poszczególne zjaw isk a bez zam iaru w sk a zy w a n ia na ogólne. K to um ie u ch w ycić w sposób ż y w y poszczególn e zjaw isk o, otrzym u je ró w n o cześn ie to ogólne, n ie zdając sob ie n a w e t z tego spraw y, chyba dopiero p óźniej 4.

W sposób m niej steoretyzow any, raczej odw ołując się do kon­ kretnego przykładu, podobne fak ty uśw iadam iał sobie rów nież Mic­ kiewicz. P rzykład, na jak im w y raził d w u k ro tn ie — w r. 1827

(4)

i w prelek cjach p ary sk ich — zbliżone prześw iadczenie, n ak azu je ty m w iększą ostrożność wobec sielanki Goethego. Po p ro stu każda sielanka polska, Szy m ono w ica czy K arpińskiego, tyle była dla M ickiewicza w arta, ile była realistyczna, ile w znam iennym szcze­ góle u jaw n ia ła całą polskość. U K arpińskiego —

pod m ask ą p ostaci, k tórym nad aje im iona T yrzysów i K orydonów , bardzo dobrze rozpoznajem y drobnych ziem ian i d zierżaw ców z p olsk iej w si. — W L a u rze i Filonie — w szy stk o [...] jest narodow e, polsk ie: krajobraz, n a - szczek iw a n ie p sów sta n o w ią ce m u zyk ę w ieczoru w każdej w si, ten bór zam yk ający w idnokrąg, w sz y stk ie szczegóły, i te m a lin y , i ta p lecia n k a . w szy stk o to w z ię te z p o w szed n ieg o ży cia w P o ls c e 5.

Pow iedziało się już, że co w H erm anie i Dorocie oraz w Panu

Tadeuszu je st in dyw idualne, to w łaśnie rozdziela te dw a dzieła.

W przeciw ieństw ie do M ickiewicza, budującego swój poem at

w układzie pełn y m k o ntrastów , bogatym dram atycznie, G oethe s ta ­ ra ł się o epicką rów now agę całości 6.

Je d n o sta jn a n a rra c ja H erm ana i D oroty, ukazyw anie w szystkich w ydarzeń zew n ętrzny ch i przeżyć postaci z identycznego dystansu, jak o rzekom o jed y n ie epickiego — oto, co G oethe w pełni apro­ buje, a czego tw órca Pana Tadeusza nie podejm uje. G oethe wspo­

5 Dzieła, t. 10, s. 238 i 239; por. też t. 5, s. 230.

11 P ierw szy zw rócił na to u w agę H. B i e g e l e i s e n , „Pan T adeu sz A. M ic k ie w ic z a . S tu d iu m e stety czn o -litera ck ie. W arszaw a 1884, s. 160— 161.

G o e t h e k om p on ow ał H e r m a n a i D o ro tę z ca łą św iad om ością artystyczn ą i sta n o w isk o sw o je u zasad n iał w lista ch d o S ch illera:

„C echą głó w n ą p oem atu ep ick ieg o jest to, że sta le p osu w a się naprzód i cofa, stąd w szjrstk ie m o ty w y op óźn iające m ają charakter epicki. N ie zn o si on jednak żadnych przeszkód w e w ła śc iw y m te g o sło w a znaczeniu, te b ow iem sta ­ n o w ią ch arak terystyczn ą cech ę dram atu. O ile w y m a g a n ia retardacji, o sią g n ięte w p ełn ej m ierze przez ob ie ep o p eje H om era i za w a rte ta k że w założeniu m ojego poem atu [H erm an i D orote a; przyp. K. W.] są n ap raw d ę isto tn e i n ie do p o­ m in ięcia, to w szy stk ie p lan y, k tó re w lin ii prostej dążą do zak ończenia, n ależy odrzucić lub też uznać za p odrzędny h isto ry czn y gatu n ek . [...]

„Można, a n a w et trzeba znać za k o ń czen ie dobrego p oem atu i w ła śc iw ie tylk o sposób sam ego zak oń czen ia p o w in ien b u dzić za in tereso w a n ie. P rzy czy ­ tan iu ta k ieg o utw oru ciek a w o ść n ie b ierze w ię c u d ziału i c e l poem atu m oże, jak P an m ów i, zn ajd ow ać się w k ażd ym p u n k cie jego drogi. O d y s e j a W n a j­ m n iejszych n a w et p artiach m a p ierw ia stk i opóźniające, za to jed n ak z p ię ć ­ d ziesią t razy zap ew n ia się tam i zaręcza, ż e sp ra w y w ezm ą p o m y śln y obrót [.„.]. W m oim H e r m a n ie w ła śc iw o ść założenia p osiad a ten sw o is ty urok, ż e w szy stk o zdaje się już gotow e i zakończone, a d zięk i ru ch o w i w steczn em u zaczyna się n ieja k o n o w y p o em a t“ ( G o e t h e , op. cit., t. 4, s. 387—388).

(5)

m in a już o hom eryckiej teo rii W olffa, ale jeszcze z niej nie korzy­ sta. P rzeciw nie niż M ickiewicz. G oethe, m im o jego w łasnych dośw iadczeń w prozie, o w iele donioślejszych dla zrozum ienia Pana

Tadeusza, wobec poem atu epickiego trw a na pozycjach, k tó re m ożna

by nazw ać w inkelm anow skim i. S tąd w reszcie zarów no w teo rety cz­ n ych w yznaniach Goethego, ja k w jego p rak ty ce arty stycznej nie znachodzim y p rob lem u n a rra to ra , jego lirycznej i ideow ej odpo­ w iedzialności za to k poem atu epickiego, tego problem u, k tó ry w y­ próbow any przez M ickiewicza w Ustępie, stanie się jed n y m z głów ­ nych i n a jb ard ziej now oczesnych w iązadeł k o n stru k cy jn y ch Pana

Tadeusza.

B rak też zupełny w H erm anie i Dorocie p ro blem atyk i: poezja a praw da, w spom nienie a rzeczyw istość, liry k a a dosłow ny kon­ k r e t — b ra k tego w szystkiego, co stanow i u ro k p raw d y w Panu

Tadeuszu. W e w łaściw ej G oethem u problem aty ce poezji i praw dy,

zm yślenia i rzeczyw istości H erm an i Dorota to tylko skrzydło do­ słow nej rzeczyw istości jego klasy społecznej. M ieszczaństw o nie­ m ieckie trw ało nie poruszone i nie pod erw an e n aw et przez rew o lu­ cję francuską, spokojne, zasobne i cnotliw e:

w żyznej o k o licy m ięd zy K olm arem a S ch lettsta d t — w sp o m in a G oeth e — rozb rzm iew ały n a sze k ro to ch w iln e h y m n y na cześć C erery, w k tórych za­ w ile tłu m aczon o i w y c h w a l a n o sp o ży cie ow oców , a tak że bardzo d ow cip n ie roztrząsano sporne k w e stie w o ln eg o czy ogran iczon ego h a n d lu 7.

T ak było w latach m łodości Goethego. Tak w ćw ierć w ieku póź­ niej. T en św iatek nie daw ał p okarm u na poetyckie złudzenie.

W doli m ieszczaństw a niem ieckiego i w dośw iadczeniu osobistym G oethego jak o tw órcy H erm ana i D oroty nie było zatem nic z epic­ kiej w y p raw y po stosu n k i ju ż niknące, po g en erację już w y m iera­ jącą, po chociażby w spom nienia w łasnej młodości. Nic zatem z do­ św iadczeń narodow ych i osobistych M ickiewicza jako tw órcy Pana

Tadeusza. Podobne przeżycia, bodaj na planie czysto osobistym,

w ystąp ią u G oethego dopiero w D ichtung und W ahrheit.

Rzecz znam ienna — kiedy: w latach 1811— 1814, jednocześnie z debiutem W a lter Scotta, gdy p o m ru k i oddalającej się już b urzy rew olu cyjnej i la t napoleońskich kiero w ały w zrok tak że ku p rz e ­ szłości. K ierow ały pod św ieżym dośw iadczeniem m asow ego p rze ­ życia historii, jak im dla całej E uropy były owe lata.

(6)

W tych sam ych lata ch M ickiewicz grom adzi w pam ięci w y ro stka w spom nienia roku 1812. P oczynają się snuć nici, k tó re zbiegną się w Panu Tadeuszu.

2

H erm ana i Dorotę należy zatem odsunąć. Szukając w w ypow ie­

dziach w ielkich nauczycieli M ickiewicza k ieru n k u n a sielankę i id y l­ lę, znajdziem y go nie ty le w napisany ch utw orach, ile w nie speł­ nionych przez ty ch nauczycieli i tw órców postulatach. Nie znaleźli się bow iem oni nigdy w tej, co M ickiewicz sytuacji, ażeby po klęsce najw yższego zryw u p atriotycznego zm uszeni by li szukać o p ty m i­ stycznej, a nie filistersk iej, odpowiedzi w e w spom nieniu młodości,

w .poezji dnia codziennego i w praw d zie o przem ianach .narodu. Taki k ieru n ek w yznaczają słow a F ry d e ry k a S chillera z rzeczy

Über naive und sen tim en ta lisch e D ichtung:

A ll e V ö lk er, die ein e G esch ic h te haben, h a b e n ein Para die s, einen S ta n d d er Unschuld , ein go ld en es A lt e r ; j a je d e r e in z eln e M ensch h a t sein P a r a ­ dies, sein go ld en es A lt e r , dessen e r sich j e n a c h d e m er m e h r oder w e n i g e r P o etisch es in seiner N a tu r hat, m i t m e h r o d e r w e n i g e r Begeisteru n g e r i n ­ n e r t [...]. Er . m a c h e sich d ie A u f g a b e e in e r Id y lle , w e l c h e je n e H i r t e n u n ­ sc huld auch in S u b j e k t e n d e r K u l t u r u n d u n te r allen B edin g u n g e n des rüstig s ten , f e u r ig ste n L ebens, des a u s g e b r e ite s te n D enkens, d e r r a f f in i e r ­ te s te n K u n s t, d e r h ö ch sten g esellsch a ftlich en V e r fe i n e r u n g ausführt, w e lch e, m i t e in e m W ort, de n M enschen, d e r n un e in m a l n ich t m e h r nach A r k a d ie n z u r ü c k kam , bis nach E ly s i u m fü h rt. — D e r B ę g r if f d ie s e r I d y l le is t d e r B e g r if f eines v ö llig a u fg elö sten K a m p f e s s o w o h b in d e m e in zeln en Mens chen, als in d e r G esellschaft, ein er fr e ie n V ere in ig u n g d e r N e ig u n g en m i t d e r G e ­ s etze, ein er zu r h öchsten sittlich en W ü r d e h in a u f g e lä u t e r te n N atu r, kurz, er is t ke in anderer, als das Id ea l d e r S chönheit, auf das w i r k l i c h e L e b e n a n g e ­ w e n d e t [...]. Ru h e w ä r e also d e r h e r r s c h e n d e E in d ru ck d ies er D ic htu ngsart, a b e r R u h e d e r V ollendung, n ic h t der Trägh eit; ein e Ruhe, die aus d e m G le ic h g e w ic h t, n ic h t aus d e m S ti ll s t a n d d e r K r ä f t e , die aus d e r Fülle, n ich t aus d e r L eerh eit, fl ie s s t u n d v o n d e m G efü h l ein es u n en d lic h e n V e r m ö g e n s b e g le i te t w ir d . [...] D ie h öchste Ein heit m u s s sein, a b e r sie d a r f d e r M a n ­ n ig f a lt ig k e i t n ic h ts n e h m e n ; das G e m ü t m u s s b e f r ie d ig t w e r d e n , a ber ohne dass das S t r e b e n d a r u m aufhöre 8.

Te słow a S ch illera bardzo dobitnie sp ełniają się w Panu T a ­

deuszu, genialnie c h a ra k te ry z u ją c m ąd ry i w ielki spokój płynący

z tego poem atu. S p ełn iają się, głów nie w św ietle ksiąg XI i XII, m arzenia o historii, baśni o zw ycięstw ie, a nie ty le przy jazdu m ło­

(7)

dego panicza i rozm ów przy ziem iańskim stole. Gdy panicz ten pow raca, nie m a jeszcze p o dstaw ku tem u, by nie mogąc już do A rk adii powrócić, dążyć jeszcze wyżej, w rejo n y bardziej ostatecz­ nego spokoju i w ielkiej ciszy. Od szlacheckiego dw oru pod brzo­ zam i i lip am i staje się blisko do ty ch rejonów dopiero wówczas, kiedy dw ór te n n iknie ostatecznie w prom ieniach zachodzącego n ad poem atem słońca, a nie w m omencie, kiedy jego b ram a o tw arła się przed czytelnikiem .

Z ty ch w szystkich powodów należy defin ity w n ie skończyć z legendą H erm an a i D oroty stojących przy b iu rk u M ickiewicza, kiedy rozpoczynał on pracę nad P anem Tadeuszem . W spom inając w liście do O dyńca sielankę Goethego, poeta w skazyw ał coś w ro ­ dzaju genus p ro x im u m ledw ie rozpoczętego poem atu, nie zaś swój o stateczny zam iar tw órczy. W ty m bow iem w zględzie pam iętać trzeb a o jego znam iennych słow ach w ypow iedzianych z racji

Eugeniusza O niegina:

N ie u leg a dla m n ie w ą tp liw o ści, że P uszkin pisząc p ierw sze rozdziały sw eg o rom ansu n ie m ia ł jeszcze u sta lo n eg o planu, jak rzecz rozw iązać, bo inaczej n ie m ógłb y z ta k ą delik atn ością, z tak ą prostotą i siłą m alow ać m iłości m łodych, która m iała się zakończyć w sposób ta k sm u tn y i pro­ zaiczny 9.

Na jakiej podstaw ie M ickiewicz mógł nie mieć tych w ątpliw o­ ści? Na podstaw ie zw ierzeń Puszkina? Rzecz w ątpliw a. Zdanie to w ypow iedział tw órca Pana Tadeusza, m ający za sobą nieoczekiw any i w prost żyw iołow y w zrost własnego poem atu. Na tej chyba po dsta­ w ie nie m iał w ątpliw ości.

3

Różnica m iędzy H erm anem i Dorotą a P anem Tadeuszem n a j­ bardziej dostrzegalna je s t zatem w stosunku tw órcy do p rze d sta ­ wionego św iata i w jego konsekw encjach na p lan ie n a rra c y jn o - epickim . Nie z n ajd u jem y u M ickiewicza nigdzie sądów n a tem a t po­ staw y epickiej, n a te m a t zasad n a rra c ji i osoby n a rra to ra , k tó re by m ożna zestaw ić z odpow iednim i w ypow iedziam i Goethego. Nie zn a j­ dujem y także, a to spraw a decydująca, realizacji artysty cznej, k tó ra odpow iadałaby podobnym sądom. Z d arzają się u M ickiewi­ cza n ieraz rozbieżności bądź sprzeczności m iędzy jego teo riam i e ste ­

8 Dzieła, t. 10, s. 337.

(8)

tycznym i a p ra k ty k ą poetycką — w danym w yp adku rozbieżności takiej nie napotykam y.

S tąd z kolei rzeczy w ypada wskazać, co M ickiewicz sądził o toku epickiej n a rra c ji i jak ów tok realizow ał. W sądach poety n a ten tem a t uderza fakt, że zarów no w sto su nk u do d ram atu, ja k w stosunku do g atu n k ó w epickich w ysuw ał on identyczne w skaź­ niki ich artystycznego m istrzostw a. C zynił to zarów no na plan ie przeszłości, jak teraźniejszości:

W chórach traged ii E schyla i S o fo k lesa zn ajd ziem y w zn io słą p oezję liry czn ą czasów p ierw o tn y ch , w ich d ialogach ep op eję odtw orzoną w d zia­ łaniu, a w ustach postaci dram atu, A ch illesó w , U lissesó w , a n a w e t bogów , znanych już lu d ow i z p o w ieści H om era, zn ajd ziem y zaród k rasom ów stw a p olityczn ego, k tóre m ia ło n ieb a w em zabrzm ieć na ryn k u m iejsk im . N ig d zie n ie osiągn ął dram at rów nej doskonałości, rów n ie p ełn ej r e a liz a c j i10.

W pro stej linii ten w skaźnik teo rety czny nie prow adzi, rzecz oczywista, do Pana Tadeusza, lecz do D ziadów drezdeńskich, jako kom pozycji, w któ rej g atu n k i d ram atu rg iczn e znalazły się w ilości

pozw alającej rów nież to zasadnicze dzieło polskiej d ram a tu rg ii

rom antycznej trak to w ać jak o sw oistą sum ę g atu n k ó w i sum ę postaw artystycznych. B adania W acław a K ubackiego (A rcydra m at M ickie-

imcza) n a szerokim tle porów naw czym u k azu ją poszczególne ele­

m en ty tej sumy.

Ale do Pana Tadeusza ten w skaźnik teo rety czn y prow adzi rów ­ nież. W poem acie epickim M ickiewicz aprobow ał w istocie rzeczy to samo, co w trag ed ii greckiej. Św iadectw o tego stanow ią sądy poety o P uszkinie jak o tw órcy E ugeniusza Oniegina. Poniew aż ten a k t ap ro b aty n astąp ił w k ilk a lat po ukończeniu Pana Tadeusza, m am y praw o dostrzegać w nim refleks w łasny ch dośw iadczeń i za­ m iarów jego tw órcy:

P u szk in w scenach życia d om ow ego, w obrazach ziem i rosyjsk iej, w p otocz­ n y ch w yd arzen iach u m ia ł zn aleźć n iesk o ń czen ie w ie le m otyw ów , to k o m e­ d iow ych , to tragiczn ych , to zn ów rom an sow ych . S ty l jego m a n ie z w y k łą doskonałość, p rzep ięk n y tok, coraz to zm ien ia ją c y sw ój k szta łt i b arw ę, ta k że czy teln ik ani się spostrzega, jak z tonu ody sp ad am y do epigram atu, p otem się podnosim y, n ap otyk am y scen y o p o w ied zia n e z p ow agą n iem a l ep ick ą u .

10 T a m ż e , t. 11, s. 109. Por. W. K u b a c k i , A r c y d r a m a t M ic k ie w ic z a . K ra­ k ó w 1951, s. 17—39.

(9)

Także i z inn y ch pow odów m am y p raw o widzieć w ty ch sło­ wach reflek s w łasnych dośw iadczeń M ickiewicza. M iędzy E ugeniu­

szem O nieginem a P anem T a deu szem je st m niejsza różnica aniżeli

m iędzy tragedią* Sofoklesa a Dziadami. A jed n a k to, w czym do­ strzegał doskonałość tra g e d ii klasycznej, M ickiewicz w łasnym i sło­ wy przełożył na p rzy k ład i dośw iadczenie Dziadów drezdeńskich. W podobnym ja k przy trag ed ii greckiej k ieru n k u zalecał szukać realistycznego i kom pozycyjnego n o w ato rstw a tego dzieła:

Ta akcja, która co c h w ila w zb ija się w sfery idealne, aby opaść n iesp od zia­ n ie w szczegóły życia codziennego, to cią g łe p rzech od zen ie ze św iata rojon ego do rzeczy w isto ści, te egzorcyzm y, te zw roty sak ram en taln e, jak b y w y ję te z kronik śred n io w ieczn y ch , p rzep latan e alu zjam i czy to do p ew n y ch m iejscow ości, czy do zdarzeń b ieżących z życia z iem ia ń ­ sk iego i p olityczn ego, w szy stk o to razem razi n asze p rzyzw yczajen ia d ra­ m a ty czn e i literack ie. [...]

R óżnorodność p o m y słó w p oety w y w a r ła w p ły w na form ę i s ty l D z ia ­

d ów . Z n ach od zim y tu o p o w ieści w starod aw n ym sty lu b ib lijn y m , h ym n y

liryczn e, p ieśn i przy k ielich u , k o lęd y i zja d liw e d ocinki w y m ierzo n e prze­ ciw carow i m osk iew sk iem u , słow em , ciągła tu zm iana tonu i r y tm u 12.

P rzecież to sam o M ickiewicz a p ro b u je w cudzym poem acie epic­ kim, co dostrzega w kom pozycji w łasnego d ram atu : „ t o k , c o r a z t o z m i e n i a j ą c y s w ó j k s z t a ł t i b a r w ę “ — „ c i ą g ł a t u z m i a n a t o n u i r y t m u “ .

4

„Ciągła tu zm iana tonu i ry tm u “ . Czy inaczej je st w Panu T a­

deuszu? Nie posiadam y dotąd stu d iu m — naw et m onografia K lei­

nera, ta k uw ażna w w ysłuchiw aniu tę tn a artystycznego poem atu, tego zadania nie spełniła — k tó re by ukazyw ało, ja k urozm aicony, z ilu różnych stru n złożony je st to k n a rra c y jn y Pana Tadeusza.

Nie je s t rzeczą tru d n ą w yjaśnić w sposób ogólny, skąd tak i tok w ynika: z w ielości p u n k tów oceny i obserw acji, jak ie n a rra to r

Pana Tadeusza zajm u je i zm ienia, ażeby św iat przed staw io ny w poem acie sta ł się bogaty realisty czn ie i zróżniczkow any ideowo, a n ie ubogi i położony na jed n ej płaszczyźnie oceny. Tok n a rr a r c y jn y p o em atu w y n ika przeto z ty ch sam ych założeń, k tó re w yw o­ łu ją w nim obecność tylu różnorodnych elem entów g atu n k ó w lite ­ rackich. Tok n a rra c y jn y Pana Tadeusza stanow i konieczny k o relat tego faktu.

12 T am że, t. 5, s. 277— 278.

(10)

W arto sięgnąć do w y b ran y ch przykładów , by wskazać, ja k się zm ienia ton i ry tm opow iadania w Panu Tadeuszu. N a dw óch p rzy ­ kładach: pierw szym — k tó ry dotyczy stosunku poety do postaci, d rugim — k tó ry dotyczy opisu.

Gospodarz poem atu czynnikam i dram aty czn y m i gospodaruje

bardzo oszczędnie. Nikogo one nie dotyczą oprócz Jack a Soplicy, a n aw et przy jego osobie —-, na sk u tek bardzo u d erzający ch zabie­ gów n a rra c y jn y c h — zostają użyte z zastan aw iający m lakonizm em . Zw róćm y baczniejszą uwagę, jak tw órca w yzyskuje dw a m om enty o w ysokim napięciu dram atyczności i patosu — śm ierć Jack a i jego pośm iertne w yw yższenie.

P rzy obydw u tych sposobnościach M ickiewicz w łaściw ie nie w yzyskuje zaw artych w nich d ram aty czno -p atetyczn y ch możliwości. Całą ocenę m o raln ą pozostaw ia czytelnikow i. Pośród epizodów b itw y z jeg ram i ra n a otrzy m an a przez Robaka, chociaż więcej m ówi o pośw ięceniu i randze m oralnej postaci aniżeli scena, kiedy kw e- starz u rato w ał przed niedźw iedziem skórę H rabiego i Tadeusza, m niej m iejsca zajm u je w n a rra c ji niż tam te n czyn b ern a rd y n a . Posłuchajm y uw ażnie (IX, 576— 584):

Padł koń Hrabi, spadł H rabia; K lu czn ik k rzycząc b ieży Na ratunek, bo w id zi, jegry na cel w zięli

O statn iego z H oreszków , chociaż po k ądzieli. Robak b y ł b liższy, H rabię ciałem sw y m zak ryw a, D ostał za n ieg o postrzał, spod konia dobyw a, U prow adza; a szlach cie k aże się rozstąpić, L epiej m ierzyć, p ostrzałów nad arem n ych skąpić, K ryć się za płoty, stu d n ię, za ścia n y obory; H rabia z jazdą m a czekać sposobniejszej pory.

I odtąd Robak ginie z oczu czytelnika aż do chw ili (X, 98 i n.), kiedy u jrz y m y go na łożu — ,,I skrw aw iony, lecz całkiem zdrow y na um yśle, D aje rozkazy, Sędzia w ypełnia je ściśle“ (X, 99— 100). N iew ątpliw ie, w ram ach tej poetyki ironiczno-parodystycznej, jak a rządzi opisem bitw y, tru d n o było ukazać czyn R obaka w jego po­ w ażnym i dram atycznym sensie. Ta przecież poetyka, n a trę tn ie pow tarzanym , z parodystycznego nask órka epopei pochodzącym zw rotem o ostatn im z Horeszków, o w erset sty k a się z jego p ostęp­ kiem, w skazując dobitnie tę trudność.

Ale w lakonizm ie M ickiewicza było coś w ięcej ponad ten kło­ pot. Z daje się w nim tkw ić in ten cja. D ostrzeżem y ją p rzy po m ina­ jąc znów, z jak ą oszczędnością słowa — p am iętajm y, że poeta do­

(11)

skonale u k ład ał zwięzłe ep itafia nagrobne! — w tonie zw ykłej in fo rm acji żyw ot i czyny Jack a p rzew in ą się w przem ów ieniu Pod­ kom orzego. Znów była sposobność do podniesienia tonu, bodaj krasom ów czego, jeżeli nie dram aturgicznego. M ickiewicz z nie­ zw ykłym tak te m ją pom inął. „Przez żyw ot św ięty i przez w ielkie czy n y“ (XI, 245) m ówi p rzyk ład Robaka, nie przez przesadne o nim słowa.

Je d y n e podniesienie tonu n astęp u je przy społecznie w ażnej, o biektyw n ej oznace owych w ielkich czynów, jak ą jest krzyż Legii H onorow ej na grobie Jacka. Ale znów n a rra c ja o ty m fakcie po­ w raca do epickiej zwyczajności, podobnie jak od tej zw yczajno­ ści w ychodziła p rzy bo h atersk im postępku kw estarza. Tam otw ierał

ją ch w y t parodystyczny, tu ta j zam yka poezja gastronom iczna

(XI, 286— 295):

To p ow ied ziaw szy, order w y d o b y ł z pokrow ca I za w iesił na skrom nym krzyżyk u grobow ca U w iązaną w kokardę w stą żeczk ę czerw oną I krzyż b ia ły gw ia źd zisty ze złotą koroną; P rzeciw słoń cu p rom ien ie gw ia zd y zajaśn iały Jak o ostatn i odbłysk ziem sk iej Jacka ch w ały. T ym czasem lud na k lęczk ach A n ioł P ań sk i m ow i, U praszając o w ieczn y pokój grzesznikow i; Sędzia obchodzi gości i w iejsk ą grom adę, W szystkich do S op licow a w zy w a na biesiadę.

Postać Robaka, jego pełen pośw ięcenia czyn, ocena całego ży­ w ota k sz ta łtu ją się zatem w poem acie także dzięki tem u — oprócz obiektyw n ej w ym ow y m oralnej w szystkich tych faktów — że w n a rra c ji „tok coraz to zm ieniający swój k ształt i b a rw ę “ w zna­ k om ity sposób został przystosow any do tego, by w m iejscach cen­ tra ln y c h owej oceny pozostawić głos czytelnikow i. By m ądrze i zw ięźle podać m u fak ty sam e przez się w ym ow ne, od faktów zaś ow ych wciąż pow racać do codzienności, do jej żyw iołu niosącego n a swoim nurcie wszystko, co wzniosłe, i w szystko, co zwykłe. P isał o tym G oethe-teoretyk:

K unszt poezji w ym aga od podm iotu, który ją upraw ia, p ew n eg o dobro­ dusznego, zakochanego w rzeczyw istości ograniczenia, poza którym leży u k ry ty a b s o lu t1:!.

Tak — przykładow o — wobec postaci. Wobec opisu om aw iane zagadnienie może najlepiej daje się spraw dzić na opisie sadu

(12)

w księdze drugiej. Opis ten skonstruow any jest z trzech pu n k tó w w idzenia i trz y odm ienne tra d y c je literack ie dochodzą w n im do g ło s u 14 — gospodarska in form acja w try b ie pseudoklasycznego poem atu rolniczo-opisow ego: „G rzędy rozcięte m iedzą: na każdym przykopie S toją jak b y n a stra ż y w szeregach konopie“ (II, 413— 414); antropom orficzno-baśniow e spojrzenie na przyrodę: „Tu k a p u ­ sta, sędziw e schylając łysiny, Siedzi i zda się dum ać o losach ja rz y n y “ (II, 405— 406); rom antyczne, w duchu rom antycznej filo­ zofii p rzy ro d y w idzenie zw iązków rzeczy i zjaw isk: „[dziew czyna] zdała się nie stąpać, Ale pływ ać po liściach, w ich b arw ie się k ą p a ć “ (II, 433—434).

Pseudoklasyczny p ed an t opisowy, n aw et gdybyśm y założyli, że stać go było na M ickiew iczow ską rozm aitość i bogactw o postaw y obserw acyjnej, po w yczerpaniu jednego w ątk u przechodziłby do następnego, rozdzielając je i tra k tu ją c w sposób niepow iązany. M ickiewicz z n ieporów nanym m istrzostw em n a rra c y jn y m p rzep lata te trz y zasadnicze w ątki, um ie je nieoczekiw anie ze sobą połączyć, wciąż zm ienia p ersp ek ty w ę opisu. W badaniach nad opisam i lite ­ rackim i do znudzenia zw ykło się pow tarzać w skazów ki w y nik ające z Laokocma Lessinga, zw ykło się tw ierdzić, że tylko ru ch obserw o­ w anych przedm iotów n a d a je opisowi żywy i plastyczny c h arak ter. M ickiewiczowski sad zaprzecza ta k łatw y m wnioskom . P lastykę, praw dę, żywość i zm ienność opisu zaw dzięcza on nie tylko genialnej i su btelnej obserw acji ruchu, obraz sadu przecina bow iem ciągle ru ch Zosi i poetyckie echo jej poruszeń w śród otaczających ją z ja ­ w isk („liść zielony, w biegu potrącony nogą, Podnosił się, drżał chw ilę, aż się uspokoił, J a k woda, k tó rą ptaszek skrzydłam i ro zk ro ił“ ;

II, 464— 466). Zm ienność opisu pochodzi przede w szystkim

ze z m i e n n o ś c i p u n k t ó w o p i s o w e g o w i d z e n i a , a co za ty m idzie — z e z m i e n n o ś c i s a m e j n a r r a c j i . Tylko w ten sposób, w ram ach środków specyficznie literackich, n a rra to r czyni zm iennym p rzedm iot opisu.

Skoro tylek roć poeta zetk nął ze sobą odm ienne p u n k ty opiso­ wego w idzenia, n a ich sty k u w y łaniały się dram aty czn e — w sen ­ sie n a rra c ji, w sensie zm iany k ieru n k u dotąd w ystępującego — n ie­ spodzianki, jak ie teo retyczn ie M ickiewicz aprobow ał, w sw ojej zaś p rak ty c e p o tra fił rozw iązyw ać w sposób pozbaw iony dysonansu.

14 K. W y k a , T ro ja k a o p is o w o ś ć „Pan a T a d e u s z a “. N o w a K u l t u r a , VI, 1955, nry 48— 49.

(13)

Oto, jak in fo rm acja gospodarska przechodzi w w izję rom antyczną, w obraz feeryczny i m igotliw y, by zam knąć ustęp tró j wierszem spokojnym , dokładnym , trójw ierszem , k tó ry zarów no inform uje, jak m aluje (II, 413—426):

G rzędy r o z c ię te m iedzą; na każdym przykopie Stoją jak b y na straży w szeregach konopie, C yprysy jarzyn: ciche, p roste i zielone. Ich liś c ie i w o ń słu żą grzęd om za obronę,

Bo p rzez ich liś c ie n ie śm ie przecisnąć się żm ija, A ich w o ń g ą sie n ic e i ow ad zabija 15.

D alej m a k ó w b ia ła w e górują badyle; N a n ich , m y ślisz, iż rojem u sia d ły m otyle T rzepiecąc sk rzyd ełk am i, na których się m ieni Z rozm aitością tęczy b lask drogich kam ieni: T ylą farb ż y w y c h , różnych m ak zrzenicę m am i. W środku k w ia tó w , jak p ełn ia p om iędzy gw iazdam i, K rągły sło n eczn ik licem w ielk iem , gorejącem Od w sch od u do zachodu kręci się za słońcem .

Z m iana p u n k tu w idzenia dokonuje się w w ersecie: ,,Dalej m aków biaław e g ó ru ją b ad y le“ . C zytany oddzielnie, w iersz ten nie zdradza sw ojej przynależności — tego m ianowicie, czy jeszcze inform uje, jak poprzednie, czysto gospodarskie wiersze, czy też zm ierza ku innem u celowi. D opiero w połączeniu ze swoim następnikiem u k a ­ zuje tę przynależność. T ym sposobem staje się czymś na podobień­ stw o n eu traln eg o ścięgna, k tóre spina i łączy dw ie odm ienne tkan k i n arra c y jn e i u łatw ia ich w zajem ne p rzejście w siebie.

Poddane analizie p rzy k ład y św iadczą w zestaw ieniu z postępo­ w aniem Goethego o niepom iernie wyższej giętkości M ickiewiczow­ skiego toku narracyjn eg o. Dzięki tem u pozw alają wnieść dalszy arg u m en t na rzecz tw ierdzenia, że W alter Scott nie napo ty kał w Panu Tadeuszu przeciw nika w postaci sielanki m ieszczańskiej Goethego. Podane p rzy k ład y p o siadają rów nież szerszą w ym ow ę — w skaże na nią problem gaw ędy i jej rola w poem acie.

15 In form acja gospodarska tym bardziej posiada ten charakter, ż e poeta w p rzed staw ien iu ochronnych w ła śc iw o śc i konopi sięga do lu d ow ego d o św ia d ­ czen ia roln iczego — czy sięga na p o d sta w ie p rak tyczn ej znajom ości i pam ięci, c z y te ż n a p o d sta w ie k a len d a rzy roln iczych , trudno ocenić. N au k a w sp ółczesn a d o św ia d czen ie to ca łk o w icie p otw ierd ziła, o d p ow ied n ie su b sta n cje ochronne r o ślin n e n azyw ając f i t o c y n d a m i . Por. A. H o l l a n e k , „P an T a d e u s z “

i fi to c y n d y . O d A d o Z, 1955, nr 41 (dodatek do D z i e n n i k a P o l ­ s k i e g o ) .

(14)

5

Tak więc rozrost fabularn o -epick iej koncepcji Pana Tadeusza nie odbyw a się w drodze p rzejścia poem atu spod znaku H erm ana i Do­

ro ty pod znak powieści W alter Scotta. Kogo innego w y p ierał

z poem atu duch znakom itego pow ieściopisarza angielskiego. Kogóż zatem ?

Sądy M ickiewicza o szkockim b ajarzu zestaw ił K o n stan ty W oj­ ciechowski na pierw szych stronicach swej książki „Pan T adeusz“

M ickiew icza a rom ans W altera S c o tta 16. W ykaz ten jednakow oż

ani nie jest kom pletny, ani też nie ukazuje, o co w łaściw ie chodziło poecie w kolejnych, od czasów filom ackich po p relek cje p a ry sk ie p ow tarzających się n aw ro tach m yślow ych do Scotta. Czym innym , p rze jęty b y ł bow iem m łodzieniec refe ru ją cy w r. 1819 w T ow arzy­

stw ie Filom atów Panią z jeziora, czego innego w latach p o b y tu w Rosji szukał w nim tw ó rca niedoszłych d ram ató w historycznych, do innych doświadczeń, ju ż po Panu T adeuszu i E ugeniuszu O niegi­

nie, odw oływ ał się au to r p relek cji paryskich.

M łodzieniec p rze jęty był głównie tym , co rom antyczne i nie­ zw ykłe w dorobku W alter Scotta: „ponurość i okropność, czułość p rzerażająca i d zika“ 17. W latach p e te rsb u rsk ich dostrzegał M ickie­ wicz przede w szystkim realizm historycznego przed staw ien ia i d ra - m atyczność w ątk ó w fab u larn y ch. Z dram ató w G oethego cenił

Goetza von B erlichingen z tej przyczyny, że G oethe — „m alując

w iern ie średnie w ieki, odczuł potrzebę naszego w ieku, potrzebę historii, i poprzedził W a lter S co tta“ 18. Chcąc zaznaczyć, ja k w iele liczy na dalszy rozwój Zaleskiego, zakrzyknął: „Co za nadzieje na przyszłość! Zaleski bez w ątp ien ia p o tra fił napisać rom ans h istorycz­ ny godny W alter S k o tta “ 19. N aw et Niem cewicz jako a u to r K a zi­

m ierza W ielkiego znajdzie w jego oczach uznanie, poniew aż — „ p rze­

czuł potrzeb ę w ieku i w padł na szczęśliwą m yśl w ystaw ien ia osób historycznych, zachow ując im k o loryt m iejscow y i ry sy epoki, w której ży li“ 20.

16 K. W o j c i e c h o w s k i , „Pan T a d e u s z “ M i c k ie w ic z a a r o m a n s W a l te r a

Scotta. K rak ów 1919, s. 3— 6.

17 Dzieła, t. 5, s. 346.

18 T am że, s. 240. Por. list do O dyńca z 28 IV 1828 (D z ie ł a , t. 14, s, 352). 19 T a m że , t. 14, s. 264.

20 T a m że , t. 5, s. 253, przypis. O d w ołu je się M i c k i e w i c z do W alter S c o t­ ta tak że i w ted y , k ie d y n a zw isk a jego n ie w y m ien ia b ezpośrednio, a le k ie d y c a ły k o n tek st św iad czy, kogo poeta m ia ł na m yśli. Tak jest np. p rzy o c e n ie p o w ie śc i

(15)

Rzecz znam ienna, że rów nocześnie cały k rąg konsekw encji stąd narodzonych nie k ieru je się w stronę poem atu historycznego, po­ wieści, w ogóle g atun k u narracyjn eg o . Sądy dotyczące W alter Scotta zaplątane są w długą, przez w iele listów ciągnącą się d y skusję z O dyńcem na tem at d ram a tu historycznego. P o eta m arzy i roz­ m yśla wciąż o dram acie i nie czuje się doń dorosłym . Ów u p ragnio­ ny d ra m a t m a być bardziej realisty czn y aniżeli D ziady w ileńsko- kow ieńskie. P oeta ostrzega Odyńca, wiążąc dojrzałość do form y d ra ­ m atycznej z osobistą dojrzałością życiow ą piszącego:

n ie m ogłeś w tak m łodym w ie k u nabyć d o stateczn ej zn ajom ości ludzi, aby ich charaktery n ie w próżnej d ek lam acji, ale w p raw d ziw ych , głęb ok ich rysach odm alow ać; chyba to b ęd zie coś na k szta łt D zia d ó w . Ja d alek o sta r­ szy od ciebie, zn ajd ow ałem się w d aleko liczn iejszy ch z lu d źm i zw iązk ach i stosunkach, a ile razy porw ę się za dram at, czuję, że m i w ie le b r a k u je 21. P ow tarzam jeszcze raz, że w naszej ep oce jed y n e dram a od p ow iad ające potrzebom w iek u — jest h istoryczne. Z resztą dotąd jeszcze n ik t go w całym zn aczen iu n ie rozw in ął 22

W ty m kontekście staje się zrozum iałe, że u W alter Scotta M ickiewicz podkreśla przede w szystkim dram atyczność, a nie tyle z aw arty w ch arak tery sty czn y m szczególe k o lory t lokalny czy p rze ­ ciętnego bohatera:

W ierszow ana i d ialogow a p ow ieść jest za w sze p ow ieścią, ty lk o fa łsz y ­ w ie opow iedzianą [...]. J eżeli szu k ałeś m a terii na dram at, czem u ś n ie zajrzał do T acyta albo do rom an sów W alter Skotta? 23

O co w łaściw ie na ty m etapie w alczy duch W alter Scotta? M ickiewicz w ybucha rów nocześnie entuzjazm em dla dzieła tak

W ę ż y k a W ł a d y s ł a w Ł o k ie t e k , „w którym na cal sensu n ie m a. W ężyk (sła w ­ ny!!!) p okazał, że ła tw iej w traged ii — jak u w a s nazyw ają: k lasyczn ej — puste, p osp olite m iejsce d ek lam ow ać, n iźli k ilk a kart prozą do rzeczy napisać, starając się o n aturalność w ch arakterach i stosow n ość w m o w ie “ (D z ie ł a , t. 14, s. 338. L ist do O dyńca z 22 III/ 3 IV 1828). T ak że id ea ł pisarza historyczn ego p odany w rozpraw ce G o eth e i B a jro n z tego ducha pochodzi: „Poeta historyczn y, udając się m ięd zy pom niki zeszły ch narodów , [kiedy] otacza się i d ziejam i, i p o ­ daniam i i stara się w y w o ła ć z n ich ducha p rzeszłości, p o w in ien zam knąć oczy, b y ć ślep y m na w szystk o, co go otacza, i w sam otności u k ład ać sw e d zieło “ (D z ie ł a , t. 5, s. 238— 239).

21 Dzieła, t. 14, s. 299. 22 T a m że , s. 352.

23 T a m ż e , s. 358. W szystk ie te cy ta ty pochodzą z listó w do O dyńca. Por. te ż . sąd o B o r y s i e G o d u n o w i e P u s z k i n a : „P u szk in b y ł jeszcze z b y t m łody, aby , m óc tw orzyć p o sta cie historyczn e. D ał ty lk o próbę dram atu “ (D zieła , t. 5, s. 292).

(16)

współczesnego, jak W ieczory w N e u illy 24. Tuż obok zaleca: ,,B yron uczuł duch nowej poezji i znalazł jej form y epiczne; ale d ram aty cz­ nych dotąd nie ma, bo te się najpóźniej tw o rzą “ 25. Jednocześnie zaś stw ierdza, p orów nując stan gatunków historycznych z ich w yglą­ dem gdzie indziej:

U n as teraz, n a w et po p racach sam ego N iem cew icza , C zackiego, L elew ela, B an d k ów , jeszcze w ie lk a k om pozycja historyczn a, ep op eja lu b dram a, na d łu g ie czasy p ozostan ie p rzed sięw zięciem ponad s iły poetów , k ied y jeszcze tak m ało p om n iejszych narodow ej p oezji rod zajów r o z w in io n o 26.

Duch W alter S cotta w alczy zatem o n iełatw ą do sprecyzow a­ nia — poniew aż nie stoi jeszcze za nią p ra k ty k a tw órcza M ickiew i­ cza — realisty czną syn tezę g atunków o p arty ch n a tem aty ce histo­ rycznej. Raczej w dram acie każe się jej spodziew ać M ickiewicz- teoretyk. D uch W alter Scotta w alczy o tę syntezę w w arunkach, jak ie dla tw órcy Ballad i rom ansów oraz D ziadów w ileńskich m u ­ siały być szczególnie bliskie i oczywiste, ta k oczywiste, że naw et 0 nich nie wspom ina. Te w aru n k i to ludowość, to pow iązanie nowo­ czesnej w yobraźni epickiej z jej pierw o tn y m i założeniam i ludo­ wym i. Ju ż w n ajd aw n iejszy m swoim poem acie, w Pieśni ostatniego

M instrela, W alter S cott to podkreślał:

W prow adzona też dziw ność, oparta na podaniach g m in n y ch , m ogłab y się zdaw ać d ziecin n ą w poem acie, n ie m ającym cech d a w n ej b a lla d y lu b p oe- • tyczn ego rom ansu. Z tych w zg lęd ó w autor k ła d zie sw ą p o w ieść w usta daw n ego M instrela, o statn iego z tej k la sy ludzi, k tóry p rzeży w szy , ja k się przypuszcza, rew olu cją, która obaliła tron Sztu artów , m ó g ł już korzystać co k o lw iek z w y d o sk o n a len ia poezji n o w ożytn ej, n ie tracąc ca łk iem prostoty p ierw ia stk o w y ch sw y ch w zorów 27.

R om antyczną pow ieść poetycką inaugurow ał, z n iebyw ałym 1 najw iększym w poezji angielskiej sukcesem czytelniczym 28, w ła­

24 T a m ż e , t. 14, s. 360. Por. W. B o r o w y , „ D z ia d ó w “ c z ę ś ć tr z e c ia a te a tr

francuski. W w yd.: S tu d i a i r o z p r a w y . T. 1. W rocław 1952, s. 189— 201.

25 Dzieła, t. 14, s. 352.

26 T a m ż e , t. 5, s. 254, przypis.

27 T łu m aczen ie A n to n ieg o E dw arda O d y ń с a, W iln o 1842, t. 4, s. VIII. T erm inem „d ziw n ość“ oddaje O dyniec słow a brzm iące w orygin ale: „ T h e m a ­

c h in er y [...] a d o p te d fr o m p o p u la r b e lie f“ (W. S c o t t , T h e p o e tic a l Wor ks.

T auchnitz E dition. T. 1. L eip zig (b. r.), s. 2).

28 N a k ła d y P ie śni o sta tn ie g o M instr ela w latach 1805— 1836 w y n io sły łącz­ n ie p ięćd ziesiąt k ilka ty s ię c y egzem p larzy ( S c o t t , op. cit., t. 1, s. 15). („In the

h is to r y of B ritis h P o e t r y n oth in g had e v e r e q u a lie d th e d e m a n d fo r th e »Lay of th e L a s t M in str e l« “ (J. G. L o c k h a r t , N a r r a t iv e of th e L ife of sir W alter Scott, London 1912, s. 134)).

(17)

śnie W alter Scott, poczynając od Pieśni ostatniego M instrela (1805),

M arm ion (1808) i tak dalej. P rzy zn aw ał m u w tej m ierze pierw szeń­

stw o Byron, pow iadając w Don Ju a n ie : „P rzed e m ną był S cott“ 2Ö. Je d n a k Mickiewicz, rów nocześnie z cytow anym i w ypow iedziam i na tem at W alter Scotta, jako tw órca pom niejszego g atu n k u poezji n a ­ rodow ej przechodzi w K onradzie W allenrodzie raczej pod ideow y znak B yrona, w znaku tym w yzyskując now e zainteresow ania —

S ło w e m o w yp ra w ie Igora, jako ludow ym eposem słow iańskim ,

a w nim k o n stru k cją postaci pieśniarza ludowego, B o jana-H al- bana 30.

T ak postępow ał w latach p etersb u rsk ich arty sta. T eoretyk zaś, na podobieństw o żyw otów p araleln y ch P lu ta rc h a kreśląc zestaw ie­ nie G oethe-B yron, w ty m drugim dostrzega poetę przyszłości. T a­ kiego więc poetę, k tó ry „podziela uczucia swego n arod u i swego czasu i m iesza się w spraw y, k tó re opiew a“ 31.

W niosek jest ew identny: na przedpolu Pana Tadeusza W alter Scott oznacza k ieru n ek na realizm , B yron — k ieru n e k na ideo­ wość 32. Nie są to oczywiście k ieru n k i sprzeczne. Nie były nim i i w epoce, i w dążeniach M ickiewicza. Lecz są to kierunki, k tóre się dialektycznie w ym ieniają i nie zawsze ze sobą w spółistnieją w rów - nym nasileniu.

„Sir W a l te r reig n ed before m e “ (J. G. В y r o n, Don Juan. Przekład

Edw arda P o r ę b o w i c z a . W arszaw a 1922, s. 430).

,(l J. U j e j s к i, B y r o n iz m i s k o t t y z m w „ K o n r a d z i e W a l le n r o d z ie “. K raków 1923. — J. K r z y ż a n o w s k i , O lu d o w o śc i M i c k ie w ic z a . W arszaw a 1955, s. 24. M a t e r i a ł y D y s k u s y j n e K o m i t e t u N a u k o w e g o O b c h o d u R o k u M i c k i e w i c z a PA N . — S. F i s z m a n , Z p r o b l e m a t y k i p o b y t u M ic k ie w ic z a го Rosji. W arszaw a 1955, s. 14— 15. M a t e r i a ł y D y s k u s y j n e K o m i t e t u N a u k o w e g o O b c h o d u R o k u M i c k i e w i c z a PAN. 31 Dzieła, t. 5, s. 239.

32 O dczuw ał dobrze tą różn icę stosunku poety J óząf U j e j s k i i form u ło­ w ał ją (op. cit., s. 45—46) w słow ach: „Jako artysta łączył w sob ie M ickiew icz c a łe b og a ctw o gen ialn ości obu an gielsk ich poetów . Ze Scottem m iał w sp ó ln y jeden olbrzym i konar sw ego artyzm u, ten m ia n o w icie, k tóry się k arm ił sokam i ziem i rodzonej i tradycji, ale jako d u c h (w n a jisto tn iejszy m , n ajgłęb szym tego słow a znaczeniu), b y ł m u pogodny, zaw sze jed n ak ow o dobrodusznie u śm iech ­ n ięty, m ądry m ądrością b ezn a m iętn eg o i eg o isty czn eg o spokoju autor W a v e r -

leya — obcy i daleki. W B y ro n ie n atom iast od czu w ał jako czło w ie k w człow ieku

n a jb liższe pod w ie lu w zg lęd a m i p ow in ow actw o; to zaś p oczu cie spraw iało, że ob cow ał z nim d u ch ow o częściej i bardziej in te n sy w n ie niż z k tórym k olw iek innym p o etą ' i że sk u tk iem te g o w sp ó ln e r y sy p o ezji sw ojej z jego p oezją spo­ strzegał ła tw ie j i w p ły w jeg o d zieł na sw o je u św ia d a m ia ł sob ie w y ra źn iej“.

(18)

6

Pan Tadeusz przynosi najpełn iejsze w poezji M ickiewicza u rze­

czyw istnienie k ieru n k u na realizm . W szczególnej sytuacji, w ja ­ kiej poem at p ow staw ał — po klęsce pow stania, w m om encie zw rotu do w łasnych w spom nień i -wspólnej przeszłości k ra ju i em ig racji — dokonało się to w g a tu n k u n arracyjn o-epick im . D okonało się p rzeto w b rew n iedaw nem u grym asow i tw órcy na tem a t w ierszow anej lub dialogow anej powieści. R ealistyczna zgoda na codzienność, na p ra w ­ dę chw ili historycznej, hu m o r i liryzm w y p a rły z dzieła ducha B yrona. Nie w ty m sensie oczywiście, ażeby w y p arły ideowość, ale w tym , że usunęły b a j r o n o w s k i w y r a z i d e o w o ś ć i.

N azw iskam i W alter S cotta i B yrona posługujem y się w sposób um ow no-sym boliczny, jako w yznacznikam i pew nych ten d en cji ca­ łej epoki, a nie jak o określeniem dotyczącym w szystkiego, co m ieści tw órczość każdego z nich. Bo z jednej stro n y — rom antyczna po­ wieść poetycka jest, chronologicznie biorąc, dziełem W alter Scotta, ale dopiero po p rzejęciu jej przez B yrona staje się ona w yrazem walczącej ideowości ro m antycznej; z drugiej zaś strony, istn ięją powieści W alter Scotta, w k tó ry ch w y raźn ie w y stę p u je tajem niczy reży ser fabuły, w tej roli do Robaka podobny — a zatem od stro n y czysto w pływ ologicznej m ożna by tw ierdzić, że one w łaśnie b yły w zorem M ickiewicza, a nie jego sam odzielne zm aganie się z du ­ chem bajronow skiej ideowości.

Jak o tw órca Pana Tadeusza, M ickiewicz doskonale zdaw ał sobie spraw ę, na czym, na jak im ty pie konfliktu i rod zaju bohatera, pole­ gał od stro n y arty sty czn ej ów w yraz ideowości. Nie w y d aje się, że tylk o dla d o trzym ania drukarsk ieg o term in u oderw ał się na jak iś czas od Pana Tadeusza, by w ykonać n ajśw ietn iejszy ze swoich p rze­ kładów — przek ład Giaura Byrona. W szak zaopatrzy ł ów przek ład w P rzem ow ę tłum acza, k tó ra jest n ajb ard ziej w nikliw ą i n o w ato r­ ską pod jego piórem oceną ro m antyzm u europejskiego jak o rea k c ji n a francuską rew olucję d em o k ratyczn o-bu rżu azyjn ą oraz podobną oceną sam ej postaci B yrona:

B yron b ył d zieck iem przeszłego w ieku: w szed ł na św ia t w ep oce m o ra l­ nej n a jn ieszczęśliw szej dla człow ieka, dla poety. W łaśn ie w ten cza s sp ad ała zasłona po p ierw szym ak cie rew olu cji. Straszna w a lk a p iśm ien n a i słow n a p rzecięta została g ilo ty n a m i i zagłuszona grzm otem w o jn y eu rop ejsk iej. S tron n ictw a osłab ion e w za jem n y m m ordem u stą p iły z placu boju; n ied o­ b itk ó w N apoleon rozbroił i w z ią ł na kagańce. W szystk o ucichło. B y ł to czas

(19)

d ziw n ego o trętw ien ia ; o tych w ielk ich p ytan iach , które św ia t zaburzyły, lęk an o się już m ów ić, zap rzestan o m yślić. [...]

D usza B yrona n ie m ogła żyć śród takiej literatury, g w a łtem w y ry w a ła się za jej sferę [...]

O dtąd zdało się B yron ow i, że czło w iek z sercem n ie m oże żyć w to w a ­ rzystw ie, że m usi u ciec od św ia ta lu b m ścić się nad nim . O dtąd boh atyrów sw oich, dzieci d uszy sw ojej, w y c h o w y w a ł na p u styn i lub w jask in iach łotrów 33.

B o hater skłócony za św iatem , k o n flik t będący tego fak tu w y ra­ zem zostali zepchnięci w Panu Tadeuszu na daleki p lan utw oru. W tym sensie duch W alter Scotta odnosił zw ycięstw o nad duchem B yrona, pozostaw iając jed n a k głów nem u od stro n y m oralnej boha­ terow i utw’oru to, co M ickiewicz stale podkreślał jako pozytyw ną w łaściwość bohaterów bajro ń sk ich — s u m i e n i e . Na ty m dale­ kim planie e lem en ty bajronow skie jed n a k istn ieją: w ielki wino­ w ajca i w ielki pokutnik, w ielka nam iętność m iłosna — w szystko w h istorii Ja ck a Soplicy. W spowiedzi Ja ck a p rzed o stają się one do bieżącej akcji poem atu, poza tym są obecne w jego przedakcji.

Słusznie pisze Szw eykow ski:

W p reak cji d o m in u je nu rt d ram atyczn y ostry i b olesn y, p ełen g w a łto w ­ n y ch n am iętn ości, koń czący się szeregiem katastrof: m am y zm agan ie się dw óch natur siln ych , ż y w io ło w y ch , n ie cofających się przed niczym , S to l­ nika i Jacka, p ych ę b ezm iern ą arystok raty i sza leń stw o n ie zn ającego granic w yb u ch o w eg o tem p eram en tu szlach cica, m am y sk rytob ójcze m orderstw o, śm ierć Stoln ik a, śm ierć E w y, śm ierć m atk i T adeusza, m am y dalej trium f T argow icy, w ta r g n ię c ie M oskw y [...]. J est to typ ow a atm osfera poem atu rom antycznego, lu b u ją ceg o się w tak ich w ła śn ie m otyw ach , b lisk ieg o stylu sensacji, ponurej n astrojow ości i p ełn eg o uderzających, jask raw ych k o n ­ trastów , w sk a zu ją cy ch na jasn e i ciem n e stron y życia 34.

To w p rea k c ji poem atu. W sam ej akcji n ato m iast — znów odwo­ łu jem y się do obserw acji już uczynionej w badaniach nad Panem

T a d e u szem :

T ech n ik ą lu źn ych , u ryw an ych ustęp ów , p ok rew n ą i ep ice Byrona

(G ia u ro w i zw łaszcza), i D zia d ó w części czw artej, d an y został epilog d ziejów

tragicznych. B ardziej on d ram atyczn y n iż p on ow n e p rzeży w a n ie tragedii m iłosn ej przez G u staw a. M im o że m ie jsc e dialogu tea tra ln eg o D zia d ó w zajęło u jęcie ep ick ie — tutaj w ła śn ie u k szta łto w a ł się d ram at pełny. D ram at dw u osób — sp o w ia d a ją ceg o się i słu ch acza 35.

33 D zieła, t. 2, s. 153— 154.

34 Z. S z w e y k o w s k i , P an T a d e u sz — p o e m a t h u m o r y s ty c z n y . Poznań 1949, s. 26.

(20)

D odajm y, że dram atyczność jeszcze przez to została w yostrzona, że n astąp iła zm iana w ystępującego zazw yczaj położenia w zajem ­ nego uczestników owego aktu. Spow iada się z całego życia ksiądz,

a więc ten, co zazw yczaj przy jm ow ał cudze spowiedzi. Słucha

św ieży w inow ajca śm ierci P łu ta, co dopiero jezuickim w y k rętem pro publico bono rozgrzeszony w sw ym tw a rd y m i ch y try m sum ieniu. D odajm y także, że ta zgodność techniki pisarskiej z B yronem sta ­ nowi jeden więcej dowód, iż w łaśnie w okresie Pana Tadeusza do­ konyw an y p rzek ład Giaura pozostaje w zw iązku z tym poem atem i nie był czyniony in vita M inerva 36.

To odepchnięcie d ram atu , to w ykluczenie go z głównego zakresu dzieła, jednoznaczne z rezy g n acją z ideowości typu bajronow skiego n a rzecz realizm u i epickiej praw dy, w ięcej oznacza aniżeli zw y­ cięstw o ducha powieści. Oznacza zw ycięstw o epickiej m ądrości, jak a na d w szelkim i k on flik tam i każe przejść w spokoju. W Panu Ta­

d euszu w całej pełni rea liz u ją się w łasne słow a M ickiewicza: „Epo­

p e ja kończy się zawsze tam , gdzie się zaczynają nieszczęścia b o h a te ró w “ 37.

Co daje się sform ułow ać rów nież: „ e p o p e j a m o ż e s i ę r o z p o c z ą ć d o p i e r o p o d ó w c z a s , k i e d y s k o ń c z y ­ ł y s i ę n i e s z c z ę ś c i a b o h a t e r ó w “. Tak rozpoczyna się

Pan Tadeusz i tak się kończy. Rozpoczyna się w zgodzie z p ry w a tn ą

i dom ow ą h isto rią b ohaterów poem atu, kończy — w pozornej zgo­ dzie z tą historią, bo ra n n y T adeusz nie pójdzie pod Moskwę, w cał­ kow itej zaś i św iadom ie założonej przez przez pisarza niezgodzie z sensem w y d arzeń h isto rii ogólnej. By nie zaczęły się now e nie­ szczęścia bohaterów , skoro h istoria n arod u i tak dostarczyła ich w nadm iarze.

S p raw d zają się także i inne słowa, pod piórem poety odniesione do Puszkina, ale o ty le będące utajo n y m w yznaniem tw órcy K on ­

rada W allenroda i Pana Tadeusza, że w sk azują te najw yższe

szczeble, po k tó ry ch przejściu pisarz rom an ty czny pozostaw ał już tylk o sobą. Ciągle dw a nazw iska — Byron, W a lter Scott:

P o ok resie n a śla d o w a n ia B yrona P u szk in n a śla d o w a ł m im o w ied n ie W alter Scotta. M ów ion o w ó w cza s p o w szech n ie o k o lo ry cie lok aln ym ,

36 Z w iązek przek ład u z sytu acją p o lity czn ą po upadku p o w sta n ia p odkreśla tr a fn ie Z. S z m y d t o w a , M ic k ie w ic z ja k o tłu m a c z z lite r a tu r za c h o d n io ­

e u ro p e jsk ic h . W arszaw a 1955, s. 132 i 141.

(21)

o h isto r y czności, o p otrzeb ie od tw arzania d ziejów w poezji, w rom an sie. P ó źn iejsze u tw o ry P u szk in a: C yg a n ie, M azepa, w a h a ją się m ięd zy ty m i d w iem a d ążn ościam i. R az je s t on B yronem , to znów W alter Scottem . J eszcze n ie jest sobą 3H.

7

K om pozycja powieści W alter Scotta daje się sprow adzić do p a ru podstaw ow ych w yznaczników , k tó re w podobny sposób p rz e d sta ­ w iają się w Panu Tadeuszu. D aw niejsi badacze w ielok ro tnie cechy te opisyw ali, nie u m iejąc w szakże wskazać w p o praw ny h isto ry cz­ nie sposób społecznego i ideow ego tła podobnych zabiegów p isa r­ skich. O pisyw ali je na ogół zgodnie z tekstam i W alter Scotta, stąd w sposób sum aryczny m ożna pow tórzyć poczynione przez nich o b se rw a c je 39.

Po pierw sze, k rea c ja ja k o głów nego b o h atera pow ieści — nie w iel­ kiej postaci historycznej, lecz zw ykłego uczestnika procesu h isto ­ rycznego. Po drugie, k o n stru k c ja fab u ły w okół k onfliktów p ry w a t­ nych, splecionych z podstaw ow ym i w ydarzeniam i h istorycznym i, konfliktów i sporów rodow ych, osobistych etc. Po trzecie, bogactw o ch arak tery sty czn eg o szczegółu, u Scotta schodzące aż do h isto ry cz­ nego a n ty k w ary zm u , jako w spółczynnik w idzenia konflik tów i tła lokalno-historycznego. W reszcie dram aty zacja n a rra c ji i zm ienność postaw y n a rra to ra jak o w y n ik jego osobistego zain teresow an ia losam i postaci, czuw ania n ad n im i oraz jako w y n ik dążenia do p ra w ­ dy i różnolitości ch arak teró w . Polscy kom p aratyści w szystkie te cechy odnaleźli w P anu T adeu szu 40 i na ty m na ogół poprzestali, co n ajw yżej w zbogacając zagadnienie rodzim ym i sk ład n ik am i ty ch

*« T a m że, t. 10, s. 336.

39 W. D i b e l i u s , E n glisch e R o m a n k u n st. T. 2. B erlin 1922, s. 113— 231. — D. B i n к e r t, H isto risch e R o m a n e v o r W a lte r S c o tt. B erlin 1915. — L. M a i - g r o n , L e ro m a n h is to riq u e à l’é p o q u e ro m a n tiq u e. P aris 1912. — T e n ż e ,

W a lter S c o tt. P aris 1920. — T. F. H e n d e r s o n , S ir W a lte r S c o tt (T h e C a m ­ b rid g e H isto ry o f E n glish L ite r a tu r e , t. 12). London 1921. — A. T r e t i a k , L it e ­ ra tu ra a n g ie lsk a w o k re sie ro m a n ty zm u . (1798— 1831). L w ó w 1928, s. 230— 269. —

G. L u к а с s, D ie k la ssisch e F o rm d es h isto risch en R om an s. S i n n u n d F o r m , VI, 1954, nry 3— 4.

40 S, W i n d a k i e w i c z , L o rd B yro n i W a lte r S c o tt w o d n iesien iu do p o ezji

p o ls k ie j. K rak ów 1912. — К . W o j c i e c h o w s k i , „P an T a d e u sz“ M ic k ie w ic z a a ro m a n s W a lte ra S co tta . — S. P i g o ń, w stęp do w yd.: A. M i c k i e w i c z , P a n T adeu sz. W yd. 2. K rak ów 1929, s. X L VI— LVII. B i b l i o t e k a N a r o d o w a .

Seria I, nr 83. — J. K r z y ż a n o w s k i , Z d z ie jó w w a ite r s k o ty z m u p o lsk ie g o . P r z e g l ą d W s p ó ł c z e s n y , X II, 1933, nr 2, s. 163— 180.

(22)

właściwości poem atu, któ re dla w pływ ologa w y d ają się być jed y n ie rezu ltatem zapatrzen ia w e w zór W alter Scotta.

Tym czasem udział każdego z tych p ierw iastkó w inaczej się tłu ­ m aczy i jego rola w trw ały c h w zględnie przem ijający ch w a rto ­ ściach poem atu każdorazow o w ygląda w sposób odm ienny. Sto­ sunkow o n ajp rostsza jest spraw a z ty p em ko n flik tó w służących za osnowę Pana Tadeusza, osnowę jakże często spoty k aną u W alter Scotta. W szystkie te rodow e pow ikłania, o p arte na nieporozum ie­ niach, grabieży czy zawiściach, łagodzone bądź rozw iązyw ane m ał­ żeństw em m łodych par, należą do n ajm niej żyw otnej, ogranej i schem atycznej stro n y Pana Tadeusza jako powieści. G dyby n a rz e ­ czoną b ohatera była zw ykła szlachecka panienka, a nie istota, k tó ra naw et karm iąc ptactw o domowe, staje się pod piórem tw órcy n a j­ czystszą poezją — ta stro n a dzieła jeszcze bardziej u jaw n ia łab y swoją wtórność, daleką od n ad an ia m u trw ałeg o ch a ra k te ru .

Rzecz oczywista, że nie decyduje o ty m czysto litera c k i w ygląd w ątku, nie decyduje spraw a rzekom ego zapożyczenia.

M łodość zarów no sir W altera, jak M ick iew icza u p ły n ęła w śród w a r u n ­ k ó w an alogiczn ych [...]. M ick iew icz, w y ch o w a n ek k o n serw a ty w n ej pro­ w in cji lite w sk ie j, czuł się d osk on ale w stw orzon ym przez S cotta św ie c ie p row in cji szkockiej, tak że obydw a te św ia ty w w yob raźn i jeg o n iejed n o ­ k rotn ie ca łk o w icie się ze sobą p ok ryw ały. D zięk i tem u w ła śn ie elem en ty literack ie, sk otow sk ie, pod piórem M ick iew icza o trzy m y w a ły zn am ię sw o j- sk ości tak siln e, że dopiero pod sk a lp elem w n ik liw e j an alizy h isto ry czn o ­ literack iej dało się stw ierd zić ich w ła śc iw e p o c h o d z e n ie 41.

Innym i słowy: litew skie zaścianki z ich klanow ą m oralnością i polityczną ty lk o językiem i strojem różniły się od szkockich k la ­ nów z ich zaściankow ym p atriotyzm em . Podobnego też dostarczały epikow i m ate ria łu obserw acyjnego.

K reacja na głów nego b o h atera — postaci o niew ielkim w ym iarze historycznym posiada w artość jeszcze bardziej znaczącą. K re a cja ta posiadała u W alter Scotta dw ojaki w alor głów ny. Po pierw sze, p rz y ­ nosiła typow e dla k u ltu ry i obyczaju narodow ego postacie. W ty m sensie, jak tra fn ie p odkreśla Lukacs 42, stanow iła w ypow iedź p rze ­ ciwko pojm ow aniu b o h atera na sposób hom erycki, u jaw n ia ła zasad­ niczą różnicę m iędzy tak im bohaterem a praw am i zw ykłego czło­ w ieka w nowoczesnej powieści. Jednocześnie zaś była spro w adze­ niem do rzeczyw istego w y m iaru bohateró w rom antycznych, a zatem

41 K r z y ż a n o w s k i , Z d z ie jó w w a lte r s k o ty z m u p o lsk ie g o , s. 174. 42 L u k a c s , op. cit., nr 4, s. 558.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dobrym synonimem social media jest także wyrażenie sieci społecznościowe 3 , bądź też angielskie brzmienie Social Network Sites (SNSs) 4.. Portale te mogą mieć

nych i szczelnych zasłon z ładnego kretonu lub szarego płótna... rzutnik czy zwijany ekran, epidiaskop, radio, telewizor, należy przewidzieć miejsce do ich

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Soecializacie : Logistyka; Zarządzanie firmą; Zarządzanie potencjałem ludzkim; Zarządzanie w turystyce i hotelarstwie; Zarządzanie w administracji publicznej; Ubezpieczenia;

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

Jako sześćdziesięciosześcioletni starzec godzi się wreszcie, nam aw iany przez przyjaciół, na opublikowanie wszystkiego co przem yślał. I oto pojawia się dzieło

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza