• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedź na replikę Jerzego Dowiata

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedź na replikę Jerzego Dowiata"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

O dpow iedź na replikę Jerzego D ow iata

N a m oje uwagi krytyczne nad artykułem J. D o w i a t a ( „Bela I w ęgierski

w P olsce” autor odpowiedział repliką utrzymaną -w tonie poirytow anym Poniew aż

jego w yw ody w cale m nie n ie przekonały, uważam za konieczne ponow nie zabrać głos w tej sprawie.

Replika rozpoczyna się od obszernego uzasadnienia potrzeby opublikowania om ówionego artykułu. C enne jest 'wyznanie, że autor zasygnalizow ał tylko zagad­ n ien ie i naszkicow ał nasuw ające się w nioski rezygnując z „szerszych rozm iarów aparatu naukow ego” i „analiz źródłoznawczych”; uzupełnienie tych braków ma nastąpić w zamierzonej książce, „-czego jednak w najbliższych latach nie da się dokonać” z braku czasu. N iew ątpliw ie zaskakująca dla czytelników „Przeglądu H istorycznego” będzie wypow iedź, że artykuł był przeznaczony w yłączn ie dla „szczupłego grona znaw ców tego okresu i odnoszących się do niego źródeł”, czy­ teln icy zaś nieprzygotow ani, do których autor i m nie zalicza, po prostu n ie poradzą sobie z "wprowadzonym do rozważań m ateriałem . Autor zastrzega w dalszym ciągu, że ogranicza dyskusję tylko do tej części m ych uwag, która się do tego nadaje, dając do zrozumienia, że pozostałych n ie warto n aw et zbijać.

Zanim odpowiem na zarzuty J. D ow iata trzym ając się przyjętej przez niego kolejności, m uszę nadm ienić, że jednak m oje uw agi krytyczne osiągnęły p ew ien skutek. A utor n ie m ów i już o „regencji” B eli, które to określenie zakw estionowałem . Przyznaje również, że dopatrywanie się w B eli m ordercy B ezprym a było rzeczą ryzykow ną. Pom ija m ilczeniem m oje zarzuty przeciwko twierdzeniu o przeniesieniu stolicy do Krakowa, którego m iał dokonać B ela w czasie sw ych rzekom ych rządów w Polsce, oraz przeciwko obarczaniu k sięcia w ęgierskiego odpowiedzialnością za utratę Pom orza i zagładę ciężko zbrojnej drużyny.

Obstaje natom iast przy tezie o dobrowolnym w yjeździe Kazimierza, n ie po­ partej przez żadne źródło. J e ż e li. bowiem n ie w ierzy on św iadectw u Galla, to n ie można przejść do porządku nad okolicznością, że relację kronikarza o w ygnaniu księcia potw ierdzają dwa źródła niem ieckie, m ianow icie Roczniki M agdeburskie oraz — pośrednio — A nnałista Saxo.

N ie w iem , na -czym m a polegać im putowane m i przez autora w yk oślaw ien ie toku jego m yśli w sprawie przekazu Rocznika Traski. Byłoby to zresztą nie­ potrzebne, gdyż jego konstrukcja jest w ielce ryzykowna. W n otatce bowiem R ocz­ n ika pod rokiem 1081, która podaje opis granic P olsk i za Śm iałego, J. D ow iat w idzi „zbitkę dwóch różnych .tekstów połączonych przez redaktora bardzo n ieudol­ n ie” ; ten z -nich, który m ów i o D unaju i Górach. K aryntyjskioh m a pochodzić z ja­ k iegoś źródła w ęgierskiego, ew entualnie K roniki -W ęgiersko-Polskiej albo jej w cześ­ n iejszej redakcji, dziś zaginionej, i m oże stanow ić określenie granic dzielnicy od­ danej w r-oku ,1049 B eli przez Andrzeja I (artykuł, s. 18—19). Trzeba tu od razu sprostować pomyłkę autora: K ronika Węgiersko-tPolska n ie m ówi w ca le o dziel­ n icy B eli i jej -granicach, w rachubę w ięc m oże w chodzić ty lk o in n e źródło. A le i w tym w ypadku m usielibyśm y przyjąć za fakt niezbity: 1) że hipotetyczne „źródło

1 Z o b . J . D o w i a t , B ela I w ę g ie rs k i w Polsce (1031І21048), P H L V I , 1965, z. 1, S. 1—21;

W . D z i e w u l s k i , W sp ra w ie p o b y tu B eli I w ę g ierskieg o w Polsce (uw agi k r y ty c z n e ), P H L V I I , 1©66, z . 2, s . 270—270; J . D o w i a t , W sp ra w ie „U wag k r y ty c z n y c h ” W ła d ysła w a D zie­ w u lsk ie g o , Ρ Ή L V U , Ú966, z. 3, S. 447—452.

(3)

L I S T Y D O R E D A K C J I 373

w ęgierskie” rzeczyw iście istniało, 2) że figurow ała w nim w zm ianka o dzielnicy B eli i jej granicach, 3) że n asz rocznikarz z tego źródła faktycznie korzystał, 4) że znał on łacinę tak kiepsko, iż pom ylił granice d zielnicy B eli z granicami państwa polskiego, za Śm iałego, 5) że m im o to n ie p ołączył przejątków z dwóch dzieł m e ­ chanicznie, lecz uporządkował zawarte w nich szczegóły w ed łu g pew nego system u. W tej sprawie p opełniliśm y w raz z J. Dowiaitem identyczny błąd, m ianow icie przeoczyliśm y opinię w ydaw cy Pom ników D ziejow ych (Polski, A. B i e l o w s k i e - g o , w której w skazał on chyba 'trafnie jako źródła om awianej n otatki K ronikę Galla i K ronikę W ęgiersk o-P olsk ą3. Istotnie w tej ostatniej znajdujem y opowia­ danie o w ypraw ie w ęgierskiej B olesław a Śm iałego, który po osadzeniu na tronie Węgier sw ego kandydata recessit in C aryn thiam e t ib i m etas p o s u it3. J. D ow iat relację czytał, ale ją 'zbagatelizował bo była ona „w innym kontekście” (artykuł, s. 19), to znaczy nie w spom inała o „dzielnicy B eli”. N iestety, ta dzielnica znajdo­ w ała się n ie tam, gdzie jej, szuka autor, bo obejm owała część północną i w schodnią Węgier, ograniczoną Dunajem , rzeką Körös i lasam i Biiharu4. J.ak w idzim y, stąd do Gór K aryntyjskich jeat bardzo daleko. Z kolei J. D ow iat n ie dostrzegł, że re­ lacja m ów i w yraźnie o w ytyczeniu przez B olesław a granic sw ego państw a w Górach K aryntyjskich. R ocznikarz pam iętając, że kronika Galla relacjonuje o zw ycięskiej w ypraw ie Śm iałego do K ijowa, p om ylił go z pradziadem, który w ed łu g tejże kro ­ n ik i zagarnął kraj w ęgiersk i aż po Dunaj, w yzn aczył S oław ę jako granicę swego p aństw a oraz n ałożył daninę n a Ruś. A w ię c w szystk ie elem en ty geograficzne om a­

w ianej notatki m am y tu w kom plecie.

Teraz J. D ow iat już n ie tw ierdzi ;tak stanow czo jak dawniej, że w yraz persuasio z relacji Galla o M iesław ie został użyty w sen sie „polecenia”. N ie m niej jednak uważa, że kronikarz m ógł nim się posłużyć, gdyż „nie ukazuje nam Piastów jako w ład ców absolutnych, z których ust n ie m ogłoby w yjść n ic poza rozkazem” (replika, s. 448). A le dla G alla k siążęta z rodu P iastów b y li „panami przyrodzonym i”, przeto trudno przypuszczać, że m ógłby ukazać jednego z nich jako stosującego nam owę zam iast rozkazu. Utożsam ianie zaś przem ówień książąt do w ojsk a przed bitw ą z persuasio świadczy, niestety, o pomieszaniu pojęć; w ódz przem awia do żołnierzy, aby dodać im ducha, wzbudzić zapał do w alk i, w yjaśnić jej cel, ale to w szystko w hrew m niem aniu J. D ow iata n ie ma nic w spólnego z „perswadow aniem ”, bo istotą w ładzy w odza jest rozk azyw an ie5. Gdy zaś idzie o w zględy gram atyczne, ostatnie słow o w spraw ie istotnie ,trudnego tek stu powinno należeć do filologa, nie zaś do historyka.

Ponadto ograniczanie analizy kontekstu tylko do drugiego zdania rozdziału 20 pierwszej księgi Galla, w którym spotykam y w yraz persuasio, w ypada zaliczyć do „niedobrych praktyk m etodycznych”, o których z przekąsem wspom ina J. Dowiat. Treść bowiem następnego z k olei zdania w yklucza m ożliwość użycia przez kroni­ karza tego w yrazu w znaczeniu, jakie przypisuje mu autor. Jeżeli Gall rzeczyw iście tw ierdził, że M iesław objął „dowództwo na M azowszu” z nam ow y księcia, to dla­ czego Wkrótce po tym — w trzecim zdaniu tegoż rozdziału — kronikarz potępił zuchw alstw o Miesława, który nisus e s t obtin ere p e r presu m ption is audaciam , quod

sibf non cedebat per ius aliąuod v e l náturám .

Autor zgoła bezzasadnie przypisuje m i pogląd, że M iesław zastępował K azi­ m ierza na teren ie całego państwa; w pracy, którą J. D ow iat zna, bo ją recenzował,

2 Μ Ρ Ή I I , S'. 831, p r z y p i s 2.

S M P H I, S. '508.

* B . H ó m a n , G eschichte des ung a risch en M ittela lters t . I , B e r l i n ИМ0, s. 262.

s A t t s t r a ł r u j e m y j u ż o d o k o l ic z n o ś c i, ż e m o w y , k t ó r e G a l l w k ł a d a w u s t a p o s t a c i w y ­ s t ę p u j ą c y c h w j e g o k r o n i c e , s ą z d a n i a m M . P 1 e z i f i k c j ą l i t e r a c k ą ('A nonim tzw . Gall, K ro­ n ik a polska. P r z e ł o ż y ł K . G r ó d e c k i . P r z e k ł a d p r z e j r z a ł , w s t ę p e m i p r z y p i s a m i o p a t r z y ł M . P l e z i a , W r o c ł a w — W a r s z a w a — K r a k ó w 1965, s. L I I I ) .

(4)

w yłożyłem dostatecznie jasno swój pogląd na rolę M iesław a i zasięg jego w ła d z y 6. N a poparcie m ej tezy o charakterze w ystąpienia M iesława w skazałem n a konkretną inform ację źródłową w postaci jego tytu latury przekazanej przez Galla, natom iast po rzekom ych rządach B eli w Polsce, jak przyznaje J. Dow iat, pozostały tylko „ślady źródłow e”, o podlegającej dyskusji w artości i interpretacji. A w ięc faktycznie m amy tylko przesłanki wyrozum owane. N a podobnych przesłankach opiera się rów nież m oja supozycja o rządach republikańskich, zaprowadzonych po w ygnaniu K azi­ m ierza. Różnica jest taka, że poglądy J. D ow iata poddałem szczegółow ej krytyce, czego on n ie uczynił w stosunku do m ojej supozycji.

W edług autora w yniesienie cudzoziem skiego księcia na stanowisko pierwszej osoby po panującym było m ożliwe; pow ołuje się on na Samona, W ichmana i cu­ dzoziem skich przybyszów przy B olesław ie Chrobrym. Przykłady te są dobrane n iezbyt szczęśliw ie. Prym ityw nej i efem erycznej organizacji państw ow ej Samona n ie m ożna żadną m iarą przyrów nyw ać do państw a Piastów z pierw szej połow y X I w ieku, które stało na znacznie w yższym stopniu rozwoju społeczno-gospodar-

czego i 'kulturalnego i m iało —■ poza oddawna panującą dynastią — w łasną, cał­

kow icie sform owaną elitę w poistaci m ożnowładztw a. R edarowie i W olinianie nie pow ierzali W ichm anowi isteru rządów, lecz posługiw ali się nim jako su i generis kondotierem . Źródła w reszcie n ie zawierają żadnych inform acji o piastow aniu przez rycerzy cudzoziem skich za Chrobrego urzędów dających się przyrównać do domnie­ m anego stanow iska B eli. N ie u lega też w ątpliw ości, że P iotrow i W enecjaninowi jego obce pochodzenie w ielce zaszkodziło. Jak pisze znany m ed iew ista w ęgierski, Piotr „nie rozum iał psychiki sw ych poddanych i n ie um iał stać sdę Węgrem” ; usiłow ał on kontynuow ać politykę sw ego poprzednika S tefan a I, ale ze zgoła odm iennym skutkiem 7.

W ydaje się ponadto, że J. D ow iat broniąc swej tezy o rządach B eli w Polsce popadł w sprzeczność z sam ym sobą. Jeżeli bowiem Kazim ierz, jak przyjm uje autor w ślad za G a lem , udał się bezpośrednio na W ęgry, aby szukać poparcia przeciwko Czechom (antykuł, s. їв і 1'6), to pow ierzenie przez niego w ygnańcow i z Węgier pełni w ład zy w P olsce przekreśliłaby z góry m ożliw ość sukcesów dyplom atycznych na dworze w ęgierskim . Krok ten musiano by tam ocenić jako oo najm niej n ie ­ taktow ną, jeżeli n ie w ręcz wrogą dem onstrację. A przecież w św ietle posiadanych źródeł Kazim ierz prezentuje się nam jako polityk utalentow any, niezdolny do tak nieprzem yślanych posunięć.

W spraw ie B olesław a Zapom nianego autor poszedł po lin ii najm niejszego oporu oświadczając, że „postać tę stw orzył sobie przecież sam kronikarz” (replika, s. 449). G ołosłow nem u temu tw ierdzeniu przeozą w yniki szeroko zakrojonych badań B. K ü r b i s ô w n y nad Kroniką W ielkopolską; w ykazały one, że autora kroniki n ie m ożna żadną m iarę traktow ać jako fabrykanta szczegółów fan tastyczn ych 8 J. D ow iat odczuca stanowczo przypuszczenie, żeby do schyłku XIII w iek u m ogła się przechować pamięć o nieznanym księciu sprzed 250 lat (artykuł, s. 17). A jednak m ożna znaleźć dow ody bardzo w ielk iej żyw otnośoi tradycji ustnej. Np. z jednego z ostatnio w ydanych pam iętników dowiadujem y się, że jeszcze w czasie I wojny św iatow ej lud w okolicach Czerepowca na zachód od W ołogdy przechował pamięć

6 w. D z i e w u l s k i , P roces lik w id a c ji poga ń stw a i p o stę p y c h ry stia n iza c ji w Polsce w c ze sn o fe u d a ln e j, W r o c ł a w — W a r s z a w a — K ra ik ó w 1964, s. 1)10—lUŁL

7 в. H ó r n a ii, o p . edit., s . 248.

8 W e w s t ę p i e d o p r z e k ł a d u K ro n ik i W ielk o p o ls kiej ( W a r s z a w a 19Θ5, s . 30) B. K ü r b i - s ó w n a p i s z e : „ J a k w i d a ć , c a ł a t o b ilb lio telk a p i s m h i s t o r y c z n y c h i t r a d y c j i , k t ó r e z ł o ż y ł y s i ę n a n a s z ą k r o n i k ę . B asfz k o (...) g r o m a d z i ł s w e ź r ó d ł a w W ie L k a p d ls c e i i n n y c h d z i e l n i c a c h , s z c z e g ó l n i e w K ra ik o w ie , k i e r u j ą c s i ę p o s t u l a t e m o p i e r a n i a (p r z e k a z u h i s t o r y c z n e g o p r z e d e w s z y s t k i m n a a u t o r y t e c i e ź r ó d ł a p i s a n e g o ’'.

(5)

L I S T Y D O R E D A K C J I 375

0 bitw ie, jaką stoczono tu z Polakam i w czasie W ielkiego Zamętu na R usi na po­ czątku X V II w ieku. Takich ustaleń można by przytoczyć w ię c e j 9.

Obecnie n apływ nowych inform acji jest tak silny, że wym azują one ze św ia­ domości ogółu pamięć o w ydarzeniach zgoła niedawnych. W przeszłości pamięć mas była obciążona w niepom iernie m niejszym stopniu, zaś podręczniki historii zastę- poiwały przechodzące z pokolenia w pokolenie podania i pieśni ludowe. Pionieważ zaś relacja K roniki W ielkopolskiej o B olesław ie Zapomnianym w ykazuje pewne p o­ dobieństwo do losów Bezprym a, leży w granicach m ożliwości przypuszczenie, że pam ięć o Bezprym ie przechow ała się do czasów spisania kroniki, przy czym rzadkie to im ię zastąpiono nierów nie popularniejszym B olesław em .

Przechodzim y teraz do zagadnienia im ion 'chrześcijańskich B olesław a Śm iałego 1 Beli. Pozostaje faktem , że w jedynym p ew nym w ypadku użycia im ienia w łasnego w w ołaczu, jaki spotykam y u Galla (inwokacja do kom esa Magnusa), im ię figuruje po tytule. Przykłady odwrotnej kolejności, jakie chce „garściam i” cytować autor, n ie zm ieniają sytuacji, pomieważ chodzi tu nie o w ołacz, lecz o inne przypadki. P o ­ nadto autor nie w yjaśn ił poruszonej 'przeze m nie (kwestii, dlaczego Gall, który nie podaje chrześcijańskich im ion innych Piastów {z w yjątk iem Kazim ierza I, i to na drugim m iejscu po im ieniu rodowym), tak szafuje rzekom ym im ieniem chrześci­ jańskim B olesław a Śm iałego („Largus”), dając mu ponadto przew ażnie pierw szeń­ stwo przed im ieniem rodowym.

A nalogicznie J. D ow iat uchylił się od w yjaśnienia w ątpliw ości, jakie nasuw a łączenie przydom ka B eli z im ieniem Benign. Czy naprawdę nie w yd aje m u się dziwne, że przym iotnikowe im ię łacińskie, którego znaczenie było zupełnie jasne n aw et dla ludzi słabo znających łacinę, także „w najlepszych źródłach” ukazuje się w zniekształconej form ie Benin lub Benyn. W sw ym artykule ;(s. 7) autor w iąże przyjęcie przez B elę im ienia patrona z D ijon z trafieniem do P olsk i około roku 1030 rocznika z tego m iasta. Jak twierdzi, im ię burgundzkiego patrona „pozostało n ie­ zrozum iałe na Węgrzech, gdzie k ultu św . Benigna, m im o prawdopodobnych zw iąz­ k ów arcybiskupa A nastazego z Dijon, n ie daje się stw ierdzić”. Czyżby zdaniem J. D ow iata rocznik z D ijon był zredagowany po francusku lub podaw ał im ię św. Benigna w brzm ieniu francuskim ?

N asuw a się z k olei sprawa, którą autor repliki arcysłusznie określił jako dras­ tyczną. U waża on za insynuację m oją wypow iedź: „J. D ow iat nie zauważył, że B ela w źródłach w ęgierskich m a różne przydom ki” (replika, .s. 450). Twierdzi, że w jego artykule „na s. 7 w w ierszu 5·—7, zaopatrzonym w przypis 37 zostało podane to, co jako rew elację odkrywa przed czytelnikiem mój k rytyk ”. N iestety, na pow o­ łanym m iejscu czytamy, co następuje: „późniejsi kopiści i kom pilatorzy n ie będą w iedzieli, co począć z tym drugim im ieniem czy przydom kiem i rozmnożą go w naj­ rozm aitszych w ersjach, m niej lub w ięcej skażonych”. Zaś przypis 38 do -tego zdania głosi: „Por. SHR, index pod B ela I”. A w ięc J. D ow iat dostrzegł w tedy tylko różne w ersje jednego i tego samego imiienia czy przydomka. Zapomniał również, że w sw ej replice n a tejże stronie o k ilk a Wierszy w yżej napisał: „Kroniki w ęgierskie zw y­ czajnie podawały podwójne imiona książąt, natom iast obce są im przydomki. Forma Benin lub Benyn panuje w najlepszych źdódłach. Inne są późniejsze i zepsute” (replika, s. 450, w iersz 27—29). A w ięc już n ie przydomek, tylko drugie im ię w róż­

n ych w ersjach. v

N ajpierw sprostujem y m ylną inform ację autora, że 'kroniki w ęgierskie n ie znają przydom ków królewskich, gdyż n aw et w cytow anych przez niego w yim kach z Chro­ n ici Hungarici compositio saeculi X IV '(artykuł, s. 7, przypis 37) w yraz B enyn fig u ­ ruje nad w szelką w ątp liw ość jako przydom ek B eli I (B enyn dieto, vocatu s Benyn).

• E . S e m i l , P rzed drugą w o jn ą św ia to w ą b y ła p ierw sza, W a r s z a w a 1965, s. 231; B. A. R y b a k ó w , D rew n ia ja R uś. S k a za n ija . b y lin y , letopisi, M o s k w a 1963, p a issim .

(6)

Z kolei· n ie trzeba być hungarystą, aby móc stwierdzić, że identyfikow anie tak różnych od siebie nazw osobowych jak B enin i G elen czy n aw et P u gil m oże tylko zagm atwać sprawę. Jeżeli zaś zaufania J. D ow iata n ie budzi podany przez A lberyka przydom ek „Pugil” z uw agi n a niepopraw ną transkrycję im ienia św . W ładysława, jaką spotykam y w tym że źródle, to w ypada przypom nieć, że łaciński w yraz „Pugil” był dobrze znany kronikarzowi, n atom iast im iona słow iańskie z reguły transkry- bowano bardzo nieudolnie. Toteż om awiając zagadnienie przydom ków B eli n ie p rzyw łaszczałem w brew tw ierdzeniu J. D ow iata owoców jego w ysiłk u badawczego, bo tych ow oców zgoła nie było.

Zgadzam się rów nież całkow icie a Dowiatem, że następny z kolei w ypadek jest jeszcze drastyczniejszy. Oświadcza on, że n ie w ysu w ał dom ysłu, iż M ieszko II dał B eli część sw ego państw a w posagu za córkę, ani n aw et n ajlżejszych su gestii w tym

kierunku, stw ierdził tylko ■—■ zgodnie ze źródłami, iż „Mieszko ... w P olsce ... go

w yp osażył”. Gdy jednak odsłonim y ito, oo ukryły w ielokropki, odczytam y tek st następujący: „Dom yślam y się, że przyszłość tę w yznaczał M ieszko zięciow i w Polsce, tu go w yposażył i tu m u zapew nił pozycję odpowiednią dla członka rodu panu­ jącego”. Co zaś n ależy rozum ieć ,pod „odpowiednią pozycją” autor w yjaśn ił w przy­ p isie 80 do cytowanego zdania: „Podobnie cesarz m iał proponować wygnanem u Kazim ierzow i O dnow icielowi du catu m satis m agnificum (Gall Anonim I, 19) zamiast pom ocy w w a lce u utracony tron”. A wiięc autor m a n a m yśli najw yraźniej w y ­ dzielenie części państwa. N a tym n ie koniec. Już poprzednio J. D ow iat zaznaczył, że „nie m a bow iem podstaw pogląd części naszej historiografii, jakoby podniesienie m onarchii P iastów do rangi królestw a przekreślało zwyczaj w ydzielania k sięstw członkom d yn astii” {artykuł, s. 11).

Jak czytelnik m oże łatw o się przekonać, nieprawdą jest, jakobym dw ukrotnie w skazał n a Roczniki M agdeburskie jako podstawę datowania pobytu K azim ierza O dnow iciela za granicą, natom iast prawdą jest, że m oim zdaniem w ym ienione źródło potw ierdza podany przez G alla fak t w ygnan ia Kazimierza, a także pozw ala ustalić, że p ob yt jego za granicą b ył długotrw ały. Zaznaczyłem również, że ostatnio przedstaw iono szereg argum entów na obronę poglądu, iż księcia w ygnano w cześ­

niej n iż w rofcu 1037. Pow ołałem się na pracę D. B o r a w s . k i e j oraz w łasną

publikację. Boraw ska w oparciu ό R oczniki M agdeburskie sądzi, że już w rofcu 1034

Kazim ierz znalazł się w Saksonii, ja zaś po analizie także innych w iadom ości źród­ łow ych doszedłem do w niosku, że K azim ierza w ygnan o najpóźniej w roku 1035. A w ięc .krytyka figurującej pod rokiem 1034 notatki w R ocznikach M agdeburskich oraz w ypad przeciwko „podsuwaniu ich jako źródła podającego daty w zm ianko­ w anych w ydarzeń” (co zdaniem J. D ow iata ma zakrawać „już na m istyfik ację”), chybiają całkiem celu. W zw iązku z tym muszę przypom nieć, że zarzut m istyfik acji w danym w ypadku jest bronią obosieczną. Zarzut ten pasowałby jak u-lał do doko­ nanej przez niego próby przedstaw ienia pobytu B e li w P olsce, ale jestem prze­ konany, że autor pisze w dobrej w ierze. Trzeba też pam iętać o zachowaniu umiaru w dyskusji naukowej. Przytoczyłem już przykłady przedstaw iania przez J. D ow iata n aw et w łasn ych w ypow iedzi w sposób — m ów iąc najdelikatniej — niedokładny. W tym kontekście nie mogę pom inąć im putow anej m i próby odczytania w prze­ k azie A nn ałisty Saxona roku i spraw ców w ygnan ia K azim ierza z faktu jego chęt­ nego p rzyjęcia po powrocie do kraju. W rzeczyw istości na źródło to powołałem się

jako n a potw ierdzenie — pośrednie zresztą — faktu w ygnania Kazimierza.

N atom iast J. D ow iat m a rację, gdy w ytyk a m i przeoczenie fáktu, że drugi człon notatki Rocznika K rasińskich pod rokiem 1040 jest zw ykłym błędem kopisty. N ie oznacza to bynajm niej, że jego interpretację pierwszego członu należy uznać za słuszną. Tu p ośw ięcim y nieco m iejsca opinii J. D ow iata o b liskich powiązaniach Rocznika K rasińskich z postulow anym rocznikiem w ygnańców w ęgierskich, z .któ­ rego nasz Rocznik m iał korzystać „pełnymi garściam i” {artykuł, s. 10). W rzeczyw

(7)

is-L I S T Y DiO HEDAiKCJΠ377

■tości jedna'k inform acji o spraw ach w ęgierskich znajdujem y tu n ie tak w iele: katechizacja Gejzy I, urodziny Stefana I, śmierć Gejzy, otrzymanie korony kró­ lew skiej przez Stefana, i n a tym koniec ... W szystkie te wiadom ości dotyczą starszej lin ii A rpadów i związanego z nią nurtu łacińskiego w dziejach Węgier, n ie ma

natom iast najm niejszej w zm ianki, 'która odnosiłaby się do linii m łodszej reprezen­ tującej n urt w schodni z obrządkiem słow iańskim . W spomniana notatka pod ro­ b ieni 1040 n ie m oże pochodzić z „rocznika w ygnań ców ” choćby dlatego, że w ed łu g J. D ow iata rocznik ten p ow stał w Polsce w czasie pobytu w niej Beli, a w kon­ sekw en cji rocznikarz n ie m ógł w iedzieć, że w ygnan y książę, w ęgierski zostanie w roku 1060 królem , ani też n ie m ógł nazwać Władysłarwa „synem królew skim ”. Zresztą ro'k 1040 trudno uznać za datę urodzin W ładysława w ęgierskiego. Jeżeli bowiem zgodzimy się z J. D ow iatem , że B ela ożenił się z córką M ieszka II jeszcze za życia tego m onarchy, to w yda się m ało prawdopodobne, żeby W ładysław, drugi z k olei syn z tego m ałżeństw a, przyszedł na św iat dopiero w roku 1040. Jeżeli zaś przyjm iem y w ślad za nauką w ęgierską, że B ela znalazł się w Polsce dopiero w roku 1043 i że najstarszy syn jego Gejza «urodził się w roku 1044/45 10, to w ów czas okaże się, że rok 1040 byłby datą zb yt w czesną d la urodzin W ładysława.

Jeżeli zaś chodzi o iden tyfik ację w ym ienionego w roczniku K rasińskich W ła­ dysław a syna królewskiego, to datowane latam i 1039—1040 zapiski rzeczyw iście m ogły dotyozyć synów Kazimierza I, B olesław a Śm iałego i W ładysława Hermana z tym , że zostały one m ylnie datowane. Chciałbym tu zw rócić uwagę .ną wczesne pow stanie i długotrw ałe utrzym ywanie się legendy o posiadaniu przez Kazim ierza I tytu łu królew skiego. Jako k ról figuruje on w K ronice W ielkopolskiej, Kronice Polskiej .(która chce w ied zieć o ukoronowaniu go przez cesarza Henryka), Roczniku S ędziw oja i Poczcie «królów polskich. D ługosz pisze o koronacji Kazim ierza w Gnieź­ nie. N aw et za naszych czasów uznaje ją za fakt historyczny W. M e y s z t o w i c z . W szystko to upoważnia do w ysu n ięcia dom ysłu, że w tak późnej kom pilacji jak rocznik K rasińskich m ogła się znaleźć pod datą 10І4І0 roku notatka o pierwotnym brzm ieniu: W ladislaus film s regis K a zy m iri nascitur.

Zgadza się z prawdą, że pisząc o w spom nianej przez Kosmasa polskiej akcji dyplom atycznej przeciwko Czechom podałem m ylnie rok 1040 zam iast figurującego ■u kronikarza czeskiego roku 1039. W konsekw encji za niesłuszny trzeba uznać za­ rzut J. Dow iata, że źle sform ułow ałem odnoszący się do tego m iejsca przypis, gdyż powołany w nim St. K ę t r z y ń s k i datuje to zdarzenie zgodnie z Kosm asem. R ów nież przyznaję rację J. D ow iatow i, że w innej sw ej pracy niesłusznie przypi­

sałem J. B i e n i а к o w i opinię, którą w rzeczyw istości w ypow iedział K. M a-

l e c z y ń s ' k i . , ·

Zresztą podobne om yłki popełniali w ięk si ode m nie uczeni. Sam J. D ow iat, jak w ykazałem w yżej, nie ustrzegł się od przekręcania lub m ylnego przytaczania w y ­ powiedzi n ie tylko cudzych, ale i w łasnych, i to w szystko w ram ach krótkiej repliki. W sumie treść jej utrw aliła m n ie w przekonaniu, że m oja ocena artykułu J. D ow iata była trafna.

Poniew aż każdy m a praw o doboru lektury w edług w łasnego upodobania, nic; w łożę żałoby, gdy J. D ow iat zgodnie z zapowiedzią n ie będzie czytał m oich prac. A le n ie obiecuję, że na zasadach w zajem ności przestanę się zajmować jego publi­ kacjam i, poniew aż są one dla m nie bardzo interesujące. W szczególności czekam n iecierp liw ie n a dru'k zapowiedzianego artykułu „Adelajda z K roniki W ęgiersko- P olsk iej”. R ów nież m etody polem iczne J. D ow iata w zupełności mnie odpowiadają.

Poniew aż z repliką J. D ow iata zapoznałem się dopiero po opublikowaniu jej, dlatego odpowiedź m oja m usiała się ukazać w druku z dużym opóźnieniem.

W ładysław D ziew u lsk i

w B . H ó m a n , q p . c it., s. 255 i 268; p o r . W . D w o r z a c z e k , G enealogia, W a r s z a w a 1959, tab. 84.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wielu doświadczonych nauczycieli starało s ię usuwać dostrzegane przez s ie b ie braki, dokładając zestawy zadań z dawnego programu, uzupełniając program

Z pierwszej probówki wydziela się zapach zgniłych jaj, w drugiej probówce po wrzuceniu białego sera pojawiło się żółte zabarwienie, w trzeciej probówce po

Powszechnie stosuje się filtry do wody, powodujące jej zmiękczenie, w których następuje wymiana jonów wapnia, magnezu i żelaza na jony sodowe. Niestety ludzie nie

Powszechnie stosuje się filtry do wody, powodujące jej zmiękczenie, w których następuje wymiana jonów wapnia, magnezu i żelaza na jony sodowe. Niestety ludzie nie

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

je ż e li zaś w śród fotografow an ych gw iazd znajduje się ciało, zmieniające swe miejsce wśród gw iazd stałych, wówczas obraz tego ciała przedstawi się w

chow yw ał swą zdolność rozm nażania się, natom iast p rzy bespośredniem działaniu prom ieni zdolność ta znacznie się zm niej­.. szyła po czterech tygodniach,

Kolejnym krokiem koniecznym do określenia przedmiotu badań jest zdefi niowa- nie rozumienia terminu „polskie organizacje imigranckie” 1. Będziemy je defi niować jako