• Nie Znaleziono Wyników

"„Pan Balcer w Brazylii” jako poemat emigracyjny", Tadeusz Czapczyński, Łódź 1957, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich we Wrocławiu, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Wydział I, nr 30, s. 56 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""„Pan Balcer w Brazylii” jako poemat emigracyjny", Tadeusz Czapczyński, Łódź 1957, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich we Wrocławiu, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Wydział I, nr 30, s. 56 : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Spytkowski

"„Pan Balcer w Brazylii” jako poemat

emigracyjny", Tadeusz Czapczyński,

Łódź 1957, Zakład Narodowy imienia

Ossolińskich we Wrocławiu, Łódzkie

Towarzystwo Naukowe, Wydział I, nr

30, s. 56 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 50/1, 274-283

(2)

la t Marii Konopnickiej nie stanow i planowo ani jednolicie w ybranej grupy

listów . Jego m e m b ra disiecta trzeba odnajdować w k ilk u różnych pracach w y ­ daw cy, a może też poza nimi.

Józef S p y tk o w s k i

T a d e u s z C z a p c z y ń s k i , „PAN BALCER W BRAZYLII“ JAKO POEMAT EMIGRACYJNY. Łódź 1957. Zakład Narodowy im ienia O ssolińskich w e W rocławiu, s. 56. Łódzkie Towarzystwo N aukowe. Wydział I, nr 30.

Jak w ażnym źródłem literackim do ustalenia genezy utw orów jest k ores­ pondencja pisarza, świadczą w y n ik i rozprawy Tadeusza Czapczyńskiego pro­ stujące daw niejszą hipotezę, jakoby Pan Balcer w Brazylii b ył w ytw orem fantazji autorki, która w ym y śliła udręki podróży morskiej i przedzierania się kolonistów przez puszczę — w oparciu li tylko o mapy i opisy Brazylii.

Obecnie, na podstaw ie szczegółów zaczerpniętych z listów pisanych przez poetkę w r. 1891 do rodziny (zob. s. 11), okazało się, że w tym że roku ze­ tknęła się ona w Zurychu z grupą reem igrantów -rozbitków i w ykorzystała ustn ą relację jednego z nich, Józefa Balcerzaka, uzupełniając jego opowiada­ nie wiadom ościam i o egzotycznym szlaku w ędrów ki wychodźców. Te kon­ statacje obalają zatem dotychczasowe m niem anie o roli pana Balcera, głów ­ nego narratora, który jako postać z ludu m iał rzekom o p rym ityw em w y sło ­ w ien ia u łatw ić poetce opisy egzotycznego k r a ju 1.

Teraz już w iem y, że pan Balcer stał się osobistością pierw szoplanow ą, zgodnie z pierwotną, autentyczną rolą spotkanego reem igranta, którego rela­ cje autorka poczęła na gorąco spisyw ać, planując początkowo swój poem at jako niezbyt rozciągły reportaż w trzech częściach (a w ięc blisko o połow ę krótszy od redakcji ostatecznej). W trzeciej części, zupełnie tak samo jak w opowiadaniu Balcerzaka, akcja m iała się toczyć w M arsylii, gdzie w y lą ­ dow ała powracająca garstka rozbitków. D ow iadujem y się też, że poetka w y ­ brała się do tego m iasta, aby poznać jego topografię. Na podstaw ie korespon­ dencji udało się Czapczyńskiemu dokładnie u stalić daty narodzin pierw szych rzutów poematu.

Druga sprawa, którą autor szeroko rozwinął, to sprawa zasadniczej tendencji utworu. Można ją streścić w słowach: w strząsającym obrazem niedoli kolonistów pragnęła poetka odstraszyć ludność w iejsk ą od em igracji zam orskiej, która w latach dziewięćdziesiątych stała się zjaw iskiem m aso­ w ym . A w ięc Pana Balcera traktow ać należy jako utwór propagandowy. Do przekonywających w tym zakresie dowodów Czapczyńskiego można dorzucić jeszcze jeden — drobny, ale ważki: oto Konopnicka uznała problem za tak pilny, że postanow iła działać szybko. D latego, jak świadczy jej artykuł O n ędzy wych odźców wracających z B r a z y l i i2, w ysyłała w prost do pism

1 Por. uw agi o Panu Balcerze w pracach: J. D i c k s t e i n - W i e l e ż y ń ­ s k a , Konopnicka. Warszawa 1927, s. 26. — W. D o d a, Sło m ia ny epos. Tarnów 1929, s. 26. Z prac daw niejszych por. np. H. G a l i e , O poem atach Marii

Konopnickiej „Prometeusz i S y z y f “ i „Pan Balcer w B razylii“. Warszawa

1904, s. 57 i n.

(3)

ludowych w kraju korespondencje m ające odwieść chłopów od em igrow a­ nia.

Teza o propagandowych zamiarach poetki jest w ięc słuszna w od n iesie­ niu do ow ego pierw otnego pom ysłu, obejmującego trzy księgi. Zam iary te b yły princeps m ovens poem atu i nie osłabły w późniejszych latach, gdy poetka tw orzyła pieśń V. W ydaje się jednak, że tezy tej nie należałoby może rozciągać na poem at w tej postaci, w jakiej ukazał się on w całości w r. 1910, a to z tego w zględu, że poetka pokazała pod koniec norm alnych kolonistów , Burniaków, później zaś złagodziła poza tym pierw otne ostrze propagandowe przez w prow adzenie szeregu nowych m otyw ów . W reszcie sam autor rozpra­ w y m usiał przyznać (s. 41), że w ostatecznej redakcji poem atu problem em igracji zszedł na plan drugi, a na plan pierw szy w ysu n ęły się spraw y religijno-narodow e.

K w estia chronologii — zarówno zew nętrznej, jak i w ew nętrznej — u tw o­ ru nie była dotychczas przez nikogo w yśw ietlon a. Opierano się tu na in tu icji i w ięcej postulow ano, niż w yjaśniano. M azanowski np. pisał: „przegląd akcji stałby się o w iele jaśniejszym , gdyby B alcer znał się cokolwiek na k a len ­ darzu i w opowiadanie w prow adził choć trochę chronologii. [...] Zdaje się, że cała akcja trw ała lat parę: od deszczów w em igranckim domu do d e­ szczów w puszczy upłynął chyba rok; od śm ierci Horodzieja do końcowych chw il w Porto upłynął rów nież rok; ale tak się tylko zdaje, bo w yraźnych w skazów ek nie ma“ 3.

Otóż Czapczyński, w rozdziale pt. Czas powsta nia poem atu i czas akcji, odkrył te w skazów ki i w y św ie tlił ostatecznie problem chronologii, prostując tym sam ym szereg m ylnych informacji dawniejszych, um ieszczających akcję poem atu naw et na początku X X w ., jakkolw iek było wiadomo, że pieśń I drukowała poetka jeszcze w roku 1892. Pokazało się teraz, że akcja rozciąga się w istocie na 14 lat (1891—1905), chociaż w biegu zdarzeń trw a ona n ie­ spełna 2 lata.

Sprawa zależności Pana Balcera od ów czesnej literatury opisow o-repor- tażow ej o Brazylii była dotąd dość dokładnie om awiana, toteż rozdziały IV i V publikacji Czapczyńskiego nie stanow ią nowości. Wiadomo, że od czasu słynnego procesu w adow ickiego z r. 1889 niepokojący problem em igracji zamorskiej nabrał charakteru sensacji w sk ali ogólnej i w szystk ie pism a krajowe zam ieszczały z niego obszerne sprawozdania, a spośród pism w a r­ szawskich w iele numerów poświęciła mu czytyw ana przez Konopnicką G a- z e t a P o l s k a . W tym że rozdziale IV oczekiw ałoby się zajęcia stanow iska w obec w yw odów Wiktora Dody na tem at w p ływ u L istó w z Brazylii i Na

złamanie karku na pew ne m otyw y poem atu, zwłaszcza na zauważone podo­

bieństwo Horodzieja z K obylakiem D y gasiń sk iego4. Tym czasem Czapczyński oparł się głów nie na relacjach Józefa S iem irad zk iego5.

Zestaw ienia pierwodruku Pana Balcera z tekstem pierwszego w ydania

3 A. M a z a n o w s k i , Maria Konopnicka. Lw ów -Złoczów b.r., s. 160.

* D o d a , op. cit., s. 22.

5 J. S i e m i r a d z k i : 1) Stosunki osiedleńcze w Brazylii. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1892, t. 1. — 2) Szlakiem wych odźców . Warszawa 1900.

(4)

książkow ego najpierw dokonał Jan C zu b ek 6. W ostatnich zaś latach Maria W antowska 7 zw racała u w agę na pierw otny plan poem atu, na różnice zacho­ dzące m iędzy tek stam i drukow anym i przed r. 1906 â w ydaniem z roku 1910. Otóż nowością pracy Czapczyńskiego jest doskonałe rozszyfrow anie ew olucji tek stu Pana Balcera. Zestaw iając pierw odruki z redakcją ostateczną autor udowodnił, że zw łoka 17 lat (1892— 1909), jaka nastąpiła po opublikowaniu pierwszych pieśni, w p ły n ęła na zm ianę pierw otnego pom ysłu w tym sensie, że poetka grupę em igrantów nazw ała Podlasiakam i i obciążyła ich cierp ie­ niam i unitów. Tym sposobem do pierw otnego, reportażowego zawiązka w p lo ­ tła tendencję nową: religijno-narodow ą.

K onstelacja ideow a utworu jest takim zestrojem , że potrącenie jednego w ażkiego problem u powoduje autom atycznie drgania problem ów z nim spojonych. Toteż rozprawa Czapczyńskiego pobudza do przestaw ienia starych m niem ań i zastąpienia ich nowym i, w arto w ięc na jej m arginesie zanotować kilka sądów przez badacza nie dopowiedzianych.

Wnioski ogólne, do jakich doszedł Czapczyński (a uznać je należy za słuszne) m im ochodem rozstrzygają przedaw nione spory o to, czy Pan Balcer jest eposem i czy n ależy go do tej rangi dociągnąć. Zestawiano poem at z Panem T adeu szem , z jednej, i z Chłopami, z drugiej strony, przy czym za głów ną przeszkodę do nazw ania Pana Balcera eposem uznano oderwanie w nim chłopa od ziem i. N ie w dając się tu w ocenę słuszności tej tezy, w ypada zaznaczyć, że poetka zdaw ała sobie sprawę z tego, co jej w y tyk ała ówczesna krytyka, znająca utw ór z opublikowanych przed r. 1910 części. K onopnicka w idziała, że poem at jest nieco egzotyczny pod w zględem topograficznym , że po trosze w isi w pow ietrzu, że jest za m ało epicki, tzn. za mało sielski i nie pasujący do sierm iężnych sylw etek Balcerów i Horodziejów. By stw orzyć praw dziw e epos ludow e, m usiała go w ięc nasycić ojcowizną.

Otóż tek sty świadczą, że zm iany planu pierwotnego, o których mówi Czapczyński, d okonyw ały się rów nocześnie w kierunku owego zbliżania do macierzy. Em igrant doprowadzony do rozpaczy m usiał żałować porzucenia ojczyzny, m usiał za nią zatęsknić, a powiedziano ongiś, że tęsknota za kra­ jem jest osią kom pozycyjną Pana Balcera. Dziś, po rozprawie Czapczyń­ skiego, m ożemy dodać, że ta tęsknota narasta, szczególnie w ostatnich pieśniach, że w ięc w p ływ a na przem ianę reportażu w epos. Na m otyw uczucia tęsknoty, które ow ładnęło em igrantam i, naw ija poetka raz po razu realia sielskie. Stąd to — m ówiąc słow am i Czapczyńskiego — nie schodzące z kart książki polskie pola, łąki, lasy, bydło, drób, zboża, polskie zw yczaje i obyczaje, które sw ą obfitością przytłaczają nieraz obraz brazylijskiej egzotyki.

N iestety, nie udało się już od nowa wprow adzić w glebę tego, co się do­ brow olnie i pod naciskiem konieczności z niej wyobcowało. Paradoks: em i­ grant sym bolem „polności“, tj. przyw iązania do pracy na ziemi rodzinnej. Em igrant, który się już raz zdecydow ał rzucić nieprzytulną ojcowiznę i w y ­

a Zob. M. K o n o p n i c k a , Poezje. Oprać. J. C z u b e k . W arszawa (1925),

D odatek k r y ty c z n y .

7 Zob. M. K o n o p n i c k a , Pan Balcer w Brazylii. W: Pisma wybrane.

(5)

ruszył w św iat za Chlebem, teraz z w iadom ych tylk o autorce powodów nie może o niej zapomnieć. P łyn ie w kraj nowy, a tw ierdzi, że chleb i w oda lepsze od nowości. Podany m yślą ku oczekującej go zagadce, odwraca się od niej. I czy w zgodzie z psychologiczną prawdą czuje w ychodźca z p arty- kularza w iejsk iego, gdy nie zwraca u w agi na pełną dziw ów przyrodę pod­ zw rotnikową, natom iast z zam kniętym i oczym a rozpam iętuje przyrodę ojczy­ stą, której się od dzieciństw a napatrzył? Mimo w y siłk u poetki nasycenie

Pana Balcera ojcowizną udać się nie mogło.

Od daw na zauważono, że K onopnicka w sw oim poem acie przem ilczała ekonomiczne podłoże m asowego ruchu em igracyjnego ludności w iejsk iej. Wspo­ mina o tym kilkakrotnie i Czapczyński (s. 29, 35), ale — n iestety — problem u tak zasadniczego szerzej nie rozwija. A przecież w yd aje się on sprzecznością, która tkw i w utw orze od samego poczęcia i rodzi z k olei nowe kolizje ideowe.

K iedy poszukujem y w tekście przyczyn em igracji, przekonujem y się, że autorka m ówi o drobiazgach, omija zaś przyczynę podstaw ow ą — ekono­ miczną. Czasem napotykam y krótką m etaforę lub retoryczny w ybieg. N a przykład:

Już być m usiała nie b yle przyczyna, Gdy chłop w ostatnie jakby sakram enty Opatrzył dusze i szuka sposobu

Za morzem, jakby z tam tej strony grobu [...]. [s. 8, w . 109—112] Śm iertelny topór przyłożon jest chyba

Do pnia narodu, do rdzenia i m iazgi,

Skoro z nas lecą za m orze aż drzazgi! [w. 118— 120]

Widać stąd, iż poetka — interesująca się tak żyw o spraw am i społecz­ nym i — nie m iała tym razem ochoty w ypow iadać się o fakcie znanym, o tym , że em igrację spowodowała proletaryzacja dużej części ludności chłopskiej, brak ziem i i zarobków, że — jak to zgodnie podają w szyscy m onografiści tego ruchu — em igrow ał w zasadzie chłop bezrolny i m ałorolny, rzadko zaś, i raczej pod w p ływ em epidem ii em igracyjnej, k m ieć liczący na pow iększenie swego stanu posiadania. Konopnicka w ied ziała o tym , a jednak czołową figurą i narratorem poem atu uczyniła m ajstra kow alskiego, który rzucił w a r­ sztat pracy, kuźnię, i popłynął za morze razem z chłopam i, posiadającym i w kraju sw oje w łości, zagrody i u działy w gospodarstw ach (jak np. Jędrzej Gruda, który nie chce w racać do kraju i poleca w testam encie: „A co ta na mnie padnie, m iędzy m łodsze Rozdzielić“ — s. 350, w . 697—698).

Jakie powody skłoniły autorkę Pana Balcera do niezgodnej z rzeczyw i­ stością zm iany ról, na to pytanie odpowiadają końcowe p ieśni poematu. Powody te, być m oże, ukażą się kied yś w całej praw dzie, jeżeli odnajdziem y korespondencję poetki z Balcerzakiem , ow ym prototypem „pana“ Balcera, korespondencję wspom nianą w listach K onopnickiej do córki z 18 i 21 listo ­ pada 1891 (urywki ich podał Czapczyński na s. 11). D ziś m ożem y pow iedzieć, że poetka zdążając od reportażu do eposu starała się za w szelk ą cenę z tej gromadki bezrolnych nędzarzy w ykrzesać p lem ię przyszłości, ród dostojnych km ieci, herosów, o których m ogłaby w końcu pow iedzieć:

(6)

Tak nad swą niskość i nad chatnie dymy

Naród ten polny w yrośnie w olbrzymy! [s. 166, w. 679— 680] I będzie św iatem ogromna pieśń rosła,

Z której ten naród polny, te prostaki,

W ylecą w słońce jako k rw aw e ptaki. [w. 670—672]

By w ięc garstka bezrolnego proletariatu, rzucona na obczyznę, uróść m ogła do m iary ogólnonarodowej, by próba eposu w ypadła pom yślnie, poetka rozw iesiła nad em igrantam i barwne w stęg i ideologii, jakiej hołdowały pod­ ówczas w odniesieniu do spraw y ludowej pew ne grupy inteligencji, i w w ar- stw icach geologicznych poem atu w stęgi te się odbiły.

W m yśl przekonań Konopnickiej doprowadzenie em igrantów do krańca ruiny fizycznej i moralnej nie było epickie. W eposie ludowym lud m usiał być km iecy, w zniosły i zw iązany z ziem ią, gdyż w latach rugów pruskich i groźby w ynarodow ienia takim go chciały w idzieć te grupy in teligencji, do których poetka należała. Łączono w ięc nadzieje z ludem osiadłym, tj. z km ieciem posiadającym, w którym w idziano zaporę, placów kę ojczystego stanu posiadania. Rozpoczęła się jego adoracja, stylizowano na różne spo­ soby km iecą godność i dumę stanow ą, zawadiackość, tężyznę fizyczną i duchową. I oto nagle alarmujący fakt: zaczyna się masowa em igracja biednej ludności w iejsk iej, żyw ioł narodowego oporu ucieka z kraju, fu n ­ dam ent, na którym oprzeć się m ieli p ozytyw iści w swojej pracy u podstaw, odpływ a za ocean. Jak od tej ucieczki odstraszyć, jak w strzym ać rozpędzoną falę emigracji?

Ten konflikt rzeczyw istości społecznej i politycznej z pragnieniam i in te ­ ligencji stał się zasadniczym konfliktem idei oraz artyzmu Pana Balcera, który z surowego w swej autentyczności w ątku reportażowego przeobrażać się zaczął w pom yśle poetki w epos ludow y, o jaki dopominały się lata dzie­ w ięćdziesiąte. Paradoksalna próba eposu ludowego, w którym proletariusz w iejsk i em igrujący za chlebem w ykon yw ać musi na zlecenie poetki odśw iętne gesty i podrygi w guście ów czesnego „sarmatyzmu chłopskiego“, zgodnie zaś z partykularnym patriotyzm em m usi dyszeć nienawiścią do obcokra­ jowców, chociaż do nich i z nimi razem jedzie na poszukiwanie chleba; zbie- dzony i sponiewierany, m usi w dać się w bitk ę z Murzynam i — zarówno po to, by zam anifestować solidarność gromadzką, jak i po to, by w ykazać sw oją brawurową, pierwotną tężyznę biologiczną.

Jeden z bliskich poetce krytyków w ten sposób rozumiał intencje u tw o­ ru: „Ta bitka, przedstawiona bujnie, w artko, z rozmachem i ruchem ogrom­ nym, przybiera charakter homeryckich zapasów albo w alki Soplicowskiej z Pana Tadeusza. Chłopy podlaskie m ają tu moc bohaterską. W ielkie z nich

zabijaki, grzmocą pięściam i, kijam i, kłonicam i, jako który może,

czarnych przeciwników, którzy brocząc krw ią, ustępują z pola zwycięzcom “ 8. Dodajm y przy tym , że bryluje m iędzy chłopami Pietrek Zagajny, w praw dzie kłusownik, lecz strzelec dorównujący Jackowi Soplicy w celności i m a­ nierach.

Ta kardynalna sprzeczność nędzy i fanfaronady, niesm akiem przejm u­ 8 J. K o t a r b i ń s k i , O poemacie Marii Kon opnickiej „Pan Balcer

(7)

jąca każdego czytelnika poem atu, spowodowała zasadnicze zw ichnięcie ideow e i artystyczne Pana Balcera i zadecydowała o tym, że mimo w idocz­ nych w ysiłk ów poetki nie mógł on się rozwinąć w epos, bo od sam ego p o­ częcia nie był zgodny z prawdą o ludziach i charakterach w realnych w a ­ runkach ich bytow ania.

D latego za zbędną raczej uznać należy próbę objaśnienia sprzeczności poem atu powodam i psychologicznym i (zob. s. 48). Czapczyński bowiem pisze, że pom ysł Pana Balcera zrodził się na granicy dwóch okresów życia poetki (przy czym za m oment zw rotny uważa jej w yjazd z kraju), przypadł jakoby w ch w ili jej poważnej duchowej rozterki czy naw et ideologicznego załamania, i że ten nastrój duchowy posiada w twórczości Konopnickiej odpow iednik form alny w zwrocie do utw orów epickich i okolicznościowych, które ją u w aln iają od w ypow iedzi odautorskich.

Ani utw ory epickie czy okolicznościowe nie uw alniają od autorskiego kom entarza, ani nie ma potrzeby tłum aczyć ostatecznego kształtu poem atu rozdrożem poetki, skoro trzym ała Pana Balcera na w arsztacie do schyłku życia (ponad 17 lat) i mimo to nie odstąpiła od zamiaru ukończenia, skoro — poza tym — istn ieje w ystarczająca ilość okoliczności zewnętrznych w y ja śn ia ­ jących sprzeczności utworu. Zresztą w ahania ideologiczne w ystęp ow ały u poetki od sam ego początku, tylk o że w Panu Balcerze dały o sobie znać w sposób zbyt jawny.

A przecież mimo tylu w ahań przeważa u Konopnickiej i zw ycięża raz po razu uczciwość pióra, bo przy odchyleniach w stronę fałszyw ą spotykam y u niej równie często korektury w kierunku prawdy. Czapczyński np. udo­ w odn ił, że zamiarem poetki było odstraszenie od em igracji, tym czasem w końcowych partiach utw oru w idzim y zw yczajnych kolonistów -dorobkie- w iczów (Burniaków), którzy w nieprzytulnej B razylii znaleźli to, czego szukali. Tą poprawką prostow ała autorka zbyt jednostronną i zbyt propa­ gandową w sw ej jednorazowości przygodę Podlasiaków, którą w końcu uznała za nietypow ą dla w arunków osiedlania się em igrantów.

Rzetelnością jej pióra uspraw iedliw ić można w prow adzenie tylokrotnie kom entowanej sceny w porcie. Sąd Czapczyńskiego (s. 52) jest na jej tem at tylk o w połow ie słuszny: k iedy m ówi, że scena nie w ynika k onsekw entnie z przedstaw ionych zdarzeń. N atom iast spierać by się trzeba ze zdaniem, jakoby scena ta była tylko pustą deklaracją poetki. Wręcz przeciwnie (i tu m ógłby znaleźć zastosowanie kom entarz psychologiczny), pod w pływ em w ydarzeń r. 1905 poetka stała się na m oment realistką, gdyż przypom niała sobie, że przecież gromada owych „km ieci“ jest w rzeczyw istości niczym innym jak grupą proletariatu w iejskiego, i dlatego z pełną słusznością skierow ała ją pod sztandar rewolucji. A czkolw iek w ięc ta część poem atu jest sprzeczna z dotychczasowym ustaw ieniem ról, godzi się jednak z prze­ świadczeniem autorki co do ideologii, jaką w inien w yznaw ać proletariat w iejsk i zmuszony do szukania chleba poza krajem. Godzi się także z do­ zgonną wiarą Konopnickiej w przełom ową rolę ruchów ludowych. Ta w iara spowodowała, że w brew logice chronologii poetka rozciągnęła bieg w ydarzeń na lat 14 (!), aż po r. 1905, po to, by objąć akcją poem atu także aluzje do rew olucji w Polsce, na ich nurcie zaś oprzeć jedyne uzasadnione akcenty optym izm u, jaki w poem acie b ył udziałem emigrującej biedoty.

(8)

A le em brionalna sprzeczność, na którą w yżej wskazano, trw a w Panu

Balcerze nadal i sięga poza jego oktaw y finalne. Bo oto proletariusz rozbi­

tek w raca „z radością“ do w ytęsk nion ej ojcowizny, z której został w ygnan y przem ocą w arunków i niedostatku. N ie o drogę powrotną chodzi. W ielu w racało, ale... z zarobkam i. Skąd natom iast ten entuzjazm u rozbitków , przed którym i stoi w idm o nędzy, od jakiej um ykali za ocean? Jakże będzie w y g lą ­ dała ta radość po powrocie do w si rodzinnej, skoro wyprzedało się resztki inw entarza ;,na szyf i na drogę“, skoro nie ma tu już swojego zagona ani skraw ka schedy, ani części m ieszkalnej w chałupie? Krewni nie będą się spieszyć, żeby przygarnąć pod w spólną strzechę speregrynowanych nieszczę­ śliw ców . W prawdzie pod koniec pieśni IV słychać, w sztucznym i naciągnię­ tym kajaniu się księdza Błahoty, o ziem i ojczystej, która gdzieś tam płacze niezoranym i polam i i „chaty p ustym i“, lecz dokumenty i fakty ruchu em igracyjnego m ówią raczej o ciasnocie i przeludnieniu.

Pan Balcer b ył tylk o obrazem jednorazowej przygody, jaka mogła, lecz

najczęściej nie m usiała, spotkać em igranta raz w życiu; epopeja ludu bez­ domnego i bezrolnego zaczynała się w owych latach dokładnie tam , gdzie Konopnicka urw ała swój poem at. Przed tym , co oczekiwało reem igranta po powrocie do swoich, uciec się już nigdzie nie dało. Może w sierm iędze bandosa, pew niej jednak w bluzie robotniczej em igrował od nowa ze w si za chlebem.

Czy jednak znała tę prawdę Konopnicka? Owszem, znowu jeden błysk, jedno w ahnięcie w stronę realizm u zachowało się w poemacie. W ostatniej pieśni, tuż przed odjazdem em igrantów do kraju, znowu na m gnienie oka u ch yla poetka praw dy, gdy każe się sw ym bohaterom lękać powrotu do ojczyzny:

Z czym że to wrócim ? Jak? Po żebrach dziady?

W komorne? Będziem parobkować komu? [s. 334, w. 169—170] W taki to sposób potraktow ała Konopnicka przyczyny sprawcze ruchu em igracyjnego, lecz na zakończenie zarezerwowała sobie jeszcze jedną przy­ czynę — potencjalną. Jak już stwierdzono, Czapczyński trafnie zaobserwo­ w a ł nie zauważony dotąd przez badaczy fakt stopniowego w rastania w poe­ m at sprawy prześladow ań religijnych na Podlasiu i szczegółowo w ykazał (s. 44—45), jak tem at unitów leżał poetce na sercu do ostatniego okresu jej twórczości i jak w spom nienia prześladowań biorą u em igrantów górę nad niedaw nym i przeżyciam i w puszczy brazylijskiej. Do kompletu jego argum entów w arto dorzucić jeszcze jeden: w r. 1908 Konopnicka propono­ w ała T y g o d n i k o w i I l u s t r o w a n e m u w ydanie specjalnego numeru podlaskiego, do którego nadesłała dłuższy fragm ent poem atu pt. Unici (przez redakcję nie w y k o r zy sta n y )9. Toteż sprawa prześladowań religijnych poja­ w ia się pod koniec Pana Balcera jako causa movens, stając się m om entem zw rotnym akcji. Emigranci dowiadują się o ukazie tolerancyjnym i pod jego w rażeniem decydują się na szybki powrót do ojczyzny. Jak gdyby w kraju przestał naraz działać głów ny powód em igracji, nie chcą dłużej przebyw ać na obczyźnie, już się czują w olni, chociaż — jak to słusznie

9 H. G a l i e , Dostojna przyjaciółka. T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1910, nr 43, s. 871.

(9)

zauw ażył Czapczyński — ukaz ten nie dawał powodów do takiej radości, i poetka na pew no o tym w iedziała. Chodziło jej przecie o w yraźną su ­ gestię: prześladow ania religijne zmuszają lud do opuszczenia ojczyzny.

Rów nolegle z tą przemianą pom ysłu reportażowego dokonuje w ięc K o­ nopnicka rehabilitacyjnego przeobrażenia grupy rozbitków w „naród, który dobył z siebie siły Śmiertelnej^ w yd ał swą najw yższą n utę“ (s. 352, w . 773— 774). W ostatnich pieśniach em igrant to już nie proletariusz w iejsk i uciekający z kraju za Chlebem, lecz unita, który cierpiał za w iarę. Po tylu doświadczeniach na obczyźnie nauczył on się kochać swój kraj, zdobył zatem świadomość narodową i tak zahartowany może w rócić do ojczyzny jako sym bol oporu religijnego i narodowego.

Taką to okrężną podróż m ieli odbyć w ychodźcy z Pana Balcera, by w rócić do punktu w yjściow ego, tj. do kraju. O to faktycznie chodziło poetce, która tyle sprzecznych pragnień realizow ała w swym eposie, że zmuszona była do pew nych zabiegów tem atycznych kolidujących z jej przekonaniam i. Tego typu zabiegiem jest np. m gliście postaw iony przez autorkę problem p osłannictw a ludu, a w związku z nim nasycenie dalszych p ieśn i tonem r e ­ ligijnym , którem u ulegać zaczyna tak trzeźw a skądinąd osoba, jak pan Balcer. Wydobyciu tego tonu swoistej m istyki ludowej służą takie postaci, jak „święta staruszka znad Buga“ czy ksiądz Błahota, które przem awiają językiem o barwie biblijnej. Gdyby sens ich w ypow iedzi w ziąć dosłow nie, można by w yciągnąć takie w nioski, do jakich dochodzi Czapczyński, gdy stwierdza, że „ta w ielka przem iana społeczna, dla której sw ą pomoc ślubuje pan Balcer, ma się odbyć, podobnie jak w Im agm ie, za spraw ą Chrystusa“ (s. 43), czy też, gdy — uogólniając nieszczere skrupuły księdza B łahoty — powiada, jakoby em igracja uznana została przez poetkę za zdradę narodo­ w ą (s. 33). A tymczasem każdemu, kto zna ówczesne poglądy Konopnickiej na sprawę ludową, wiadomo, że poetka zapatryw ała się na te zagadnienia trzeźwiej.

Pilnym zadaniem pozostaje w ięc precyzyjne, analityczne oddzielenie trw ałych przekonań poetki od licznych stylizacji, które zmuszona była

stosować w poem acie, najpewniej ze w zględu na cenzurę, by za pomocą

sym boliki biblijnej m ówić o faktach oczyw istych. Branie takich tekstów

dosłow nie może nieraz zaprowadzić do w niosków w ątp liw ych, niezgodnych z przekonaniami Konopnickiej, jak np. następujący sąd, dom agający się analitycznego dowodu: „Odeszli od ziem i, z którą jako »naród polny« są ściśle związani, i za tę w in ę m usieli ponieść karę. Karą tą b yły tragiczne przeżycia na obczyźnie. [...] Em igracja była zatem jedną z dróg krzyżow ych (Golgotą), a jednocześnie krucjatą w yzw alającą lud-Łazarza“ (s. 35).

Zdanie to intryguje i zniewala do poszukiwania w tek ście przesłanek upoważniających do podobnego wniosku. Czyżby owa w in a-k ara, a następnie

oczyszczenie i w yzw olenie m iały się odnosić do całego ludu w Polsce?

Zwłaszcza że autor wspom ina (s. 39, 46) o naw iązyw aniu poetki do „hi­ storiozofii rom antycznej“.

Nasuwa się w ięc sam przez się trudny, lecz konieczny do rozwiązania problem: co w Panu Balcerze uznać należy za w yraz trw ałych przekonań poetki, a co za m askę cenzuralną, za stylizację na m odłę biblijną, widoczną w całej jej twórczości? Wiadomo przecie, że na m otyw y biblijne stylizow ał

(10)

sw oje utw ory np. Andrzej N iem ojew ski oraz inni, którzy pisali o ludzie lub dla niego, w iedząc, że ten typ obrazowania jest mu najbliższy i że działa najsilniej na w yobraźnię ludzi wierzących. N ie była to ani szkoła, ani m aniera rom antyczna, skoro takich chw ytów używ ał jeszcze Stapiński w sw ojej publicystyce chłopskiej.

To samo można by powiedzieć o „historiozofii rom antycznej“, której istnienie niełatw o byłoby udowodnić tekstem Pana Balcera, a jeszcze tru d ­ niej uw ierzyć w taką interpretację roli narodu chłopskiego u K onopnickiej, która przecież w innym m iejsc u 10 z dużym realizm em ocenia historyczną sytuację klasy chłopskiej, nigdy jej nie obwiniając ani też nie gotując dla niej żadnej kary. Jeżeli w ięc pojaw iają się w poem acie w ypow iedzi zbliżone do idealizm u rom antycznego, jak np. pod koniec pieśni IV, to chyba w innej funkcji: chodzi zapewne o to, by tym i środkami zilustrować skłonność em i­ grantów do zabobonnego tłum aczenia faktów , do w iary w karę za rzekom e p rzew in ien ia 11. Może chciała też poetka pokazać w p ływ sugestii kaznodziej­ skiej księdza Błahoty, który potraktował rozbitków jak jawnogrzeszników , pow alił ich na kolana, kazał bić się w piersi i w yznawać: „moja w in a!“ Bez tekstu w rękach niełatw o w szakże rozw ijać dyskusję na ten subtelny tem at.

Przy om awianiu rozprawy o tylu pozytyw nych osiągnięciach — z n ie­ chęcią i raczej z obowiązku w ypada zwrócić uw agę na drobne i nieistotne uchybienia (s. 26). Czapczyński odsądza np. od w artości C z te r y nowele oraz

Imaginę — za to, że nie opierają się na konkretnych faktach. Można by

zapytać, czy w olno tym samym epickim sprawdzianem m ierzyć utw ory o tak różnych m etodach, jak poetycki reportaż (Pan Balcer) i fantazja poetycka czy raczej alegoria (Imagina).

Rozprawa Czapczyńskiego odznacza się rzadko spotykaną u polonistów zwięzłością. Na niespełna 56 stronicach autor om ówił bez mała całokształt problem atyki skom plikow anego poematu, podając szereg zupełnie nowych faktów i naśw ietleń. Nie dziw w ięc, że zbytnia m iejscam i lakoniczność nie zawsze przyczynia się do w yokrąglenia toku m yślow ego, powodując nie­ jasności semantyczne, tam szczególnie, gdzie w ten sposób podano nagie w nioski o dużym znaczeniu interpretacyjnym , które domagają się ukazania całego sylogizmu. Na przykład na s. 51 autor m ówi o „hum anitaryzm ie zapo­ życzonym z now el“, a na następnej — o „rozkładowych nastrojach“. Bardziej by nam się rów nież podobało, gdyby koniec zdania: „cały jej w ysiłek artystyczny zmierzać będzie ku tem u, aby w ykazać jak najw ięcej ujemnych cech em igracji“ (s. 29) — brzmiał: „ujemnych skutków em igracji“. Tak samo niezbyt szczęśliwe jest „ujemne św iatło“ (s. 37, 38), w jakim poetka jakoby ukazuje kolonistów , oraz zdanie: „nie ukryw a ujem nych cech w y ­ chodźców, ale przeciw nie — przedstawia je w całej okazałości“ (s. 37). Na stronie 40 autor znowu w yraża się nieściśle, gdy mówi: „W zestawieniu

10 Por. poglądy K o n o p n i c k i e j na ten tem at w ypow iedziane w arty­ kule Nasz lud. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1907, t. 3, s. 469—496.

11 „Ileż to razy nasz chłop, zam iast załatać dziuraw y worek sw ej biedy, składa ofiary, a zam iast pracować czeka nadprzyrodzonej pom ocy“ — pisze K o n o p n i c k a (tamże, s. 493) w roku pracy nad ostatnim i pieśniam i

(11)

z korespondencją dotyczącą genezy poem atu stw ierdzić m usim y [...] zupełną zmianą akcji“. Chodzi oczyw iście nie o akcję, bo ta się naw et szerzej poto­ czyła, niż to poetka planow ała, lecz o zm ianę pierwotnego pomysłu.

W ierzym y autorowi bez zastrzeżeń, mimo to w zględy dokum entacyjne w ym agały, by do w yw odów na s. 11 dołączyć koniecznie, w form ie aneksu, tak w ażn ą dla w yjaśnienia genezy poem atu korespondencję poetki. Chodzi szczególnie o podanie in extenso listów z 18 i 25 listopada 1891. W rozpra­ w ie przytoczono zaledw ie ich uryw ki. Listów tych nie znajdujem y także w w yborze korespondencji ogłoszonej w Tułaczych latach Marii Konopnic­

kiej (1957). Gdzież ich w ięc szukać?

Oto garść drobnych pretensji, w niczym nie obniżających bezspornej w artości rozprawy Tadeusza Czapczyńskiego, lektury tak pobudzającej do m yślenia i konfrontow ania zastarzałych sądów, że w yw ołała niniejsze, przydługie może uwagi. Pokryw ają się one w dużej m ierze ze słusznym i tezam i autora. W części zestaw iającej tek sty pierwodruku z redakcją koń­ cową poem atu rozprawa Czapczyńskiego jest odkrywcza dzięki trafnem u odsłonięciu intencji autorki oraz idei utworu. Otwiera ona nowy etap w ba­ daniach nad Panem Balcerem w Brazylii, przesuwając zdecydowanie docie­ kania dawnego typu, mało udokum entowane, gdyż opierające się tylko na w ydan iu tekstu z r. 1910, na w łaściw ą bazę źródłową. Każdy interesujący się twórczością Konopnickiej będzie m usiał poważnie w ziąć w rachubę za­ równo m ateriały, jak i w yn ik i tej rozprawy.

Józef S p y tk o w s k i

" Ï

R e n é W e l l e k and A u s t i n W a r r e n , THEORY OF LITERATURE. London [1956]. Jonathan Cape, s. X , 403, 1 nib.

Pierw sza edycja om awianej tu pracy pochodzi z roku 1949. Poniew aż jednak w ciąż ukazują się now e jej w ydania, a także z uw agi na to, że dopiero od niedawna jest w Polsce taka ilość egzem plarzy (przynajmniej w bibliotekach), która pozw ala na zapoznanie się z nią w szystk im zaintere­ sow anym — pożyteczna m oże będzie ta spóźniona recenzja.

*

Form alistycznie zorientow ana teoria literatury jest jednym z kierunków poszukiwań teoretycznych, który upowszechnił się w A m eryce w okresie ostatnich lat kilkunastu. Form alistycznie zorientowana — w sensie zasad­ niczych i uświadom ionych p okrew ieństw z rosyjską szkołą form alną, stru- kturalizm em czeskim oraz polską metodą integralną, szkołam i obejm ow a­ nymi przez badaczy am erykańskich wspólną nazwą „słowiańskiego form a­ lizm u w teorii literatury“ (Formalist School in Sla vic L ite ra ry Scholarship). Rozbudzenie zainteresow ań tym kierunkiem jest dziełem em igracji nauko­ w ej z czasów ostatniej w ojn y — Romana Jakobsona, Manfreda Kridla, René W elleka i ich uczniów. Zasadnicze założenia badawcze tych teoretyków znalazły sprzyjający grunt w literaturoznaw stw ie anglosaskim. Chodzi tu o rozpowszechniony i mocno zróżnicowany prąd krytyczny znany pod wspólną nazwą N ew Criticism. Jako patronów tego ruchu w ym ien ia się: Thomasa Stearns Eliota, John Crowe Ransoma, Cleanth Brooksa, Roberta Penn Warrena oraz Iwor Am strong Richardsa.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przestępstwo dzieciobójstwa z art.. choroba

Dzięki tworzeniu w ramach obozu socjalistycznego ogrom­ nego potencjału ekonomicznego, rozbudowany został niezbędny jeszcze w naszych czasach ze względu na istniejące

Bilikiew icz uw aża, że 2% ogółu społeczeństw a — to liczba przesadzona dla określenia liczby

zab o ru rosyjskiego,

W roku 1962 uzyskał wpis na listę adwo­ katów członków Izby rzeszowskiej i przyjęty został w skład członków Ze­ społu Adwokackiego w Kolbuszowej.. Był

Poszukując przyczyn tej tendencji oraz zasad, na jakich zazwyczaj opiera się w ustawach wyższa karalność zaboru, nie sposób jest poprzestać na ustawodaw­ stwie

132 k.ro., a zwłaszcza wypowiada się co do aktualizacji obowiązku alimenta­ cyjnego powstającego wobec osoby obo­ wiązanej w dalszej kolejności (kon­ kretnie:

Jadwiga Rutkowska, kierownik OBA przy NRA, która sama brała udział w powstaniu d ma obszerne i cenne zbiory dokumentów z tego okresu oraz zajmuje się historią