• Nie Znaleziono Wyników

Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2009, nr 2 (116)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2009, nr 2 (116)"

Copied!
102
0
0

Pełen tekst

(1)

Sztuka to najwyższy wyraz

samouświadomienia ludzkości

U Dzieło sztuki - mikrokosrnos odbijający epokę,

Józef Czechowicz

as o

o

( N

( S IH fi

H Z w

Si <

Cena 10 zf

<vąto<*) NR INE5HKSU 5 5 2 0 7 1

PL ]S5N 0208-6220 1

4 2

( 1 1 6 ) 2 0 0 9

literatura i sztuka • kwartalnik

Z m y s ł y w p r o z i e W i e s ł a w a M y ś l i w s k i e g o O H i s t o r i a n a s t a d i o n i e p i ł k a r s k i m * P r o / a T . C h a b r o w s l d e g o , J . IłiLM-uta, D . M a r k s o n a • J ó z e f Ł o b o d o w s k i a R o s j a

• W i e r s z e P, G e m b a l a , A , B a z y [ e w s k i eEo , K. G r z ą d z i e l ,

M* G a ł e c k i e g o • W o k ó ł s c e n y ^ n o w e k s i ą i k i o d r a m a c i e i t e a t r z e • P e n d e r e c k i m u l t i m e d i a l n y • Ś p i e w a n i e w K a z i m i e r z u • J a k p o w s t a ł p o m n i k n a M a j d a n k u

i

(2)

akcent

nKrribkutH 1 • K i i •• • p" i W •> • -.L. n

4< • 0 J S

1 * +

(3)

Zespół redakcyjny

MONIKA A DA mczyk GA KSO WEtói JANINA HUbfEK

ŁUKASZ JANICKI LECHpSLAW ŁAMEŃSKI

WALDEMAR MICHALSKI fttfateizredakcji) ANNA RUMAN

EMILIA RYCZKOWSKA TAf>£L!SZSZKOLUr

JAROSŁAW WACH

BOGUSŁAW WRÓBLEWSKI (rnłaktór naczelny) ANFFA

Luiunk M^CiUUlun ".rJ.u-, J.i

L± J| J fcl IllIlL SilM

Jpnh-LT Snkrł.1 SlUafc Wipólpwujij;

Kogufta* (Fraiurji}, Mank Danicikiewia. B

hittjlytrU Ludwik Gawmtiiki. Michał Głowitiski. Andrzej Gaworski, Magdalena fart konika. Alina Kochnńczyk, litrin K&&* (Węgry),

Mank Kusihtł (Kjiladii), krzy Kutnik; Eliza Leszczyńska Pitrtińk, Jacek Łukasiewicz, Lukasa MarcitKznk, Atom Mazurek,

Wtydtck Młynarski,, Pmńnłk Opolski* Wacław OłMjcu, Mykoła fiitibiZuk (Ukraina), Małgorzata Sziachctka, Jerzy Ś^ięeh, Bohdan 1Zadum

rok XXX nr 2 (116) 2009

Gza&opiuiiu patronackie liiblintcki Nartiduwtj

wydawane na zkćtnit Minlłtn Kultury i IMedaJctirt Nwdawtga

Numer 2/2U09 B f t l i m w i r K i |u/,y pomocy finansowe;

W o ) e w M i k i e g o OiimUui Kultury K iRHlkiiw Wqjewódllwa Luhfkbiegu

kurtysta w 20Q9 roku ze wsparcia Kancelarii Stnaiu ftzcc/j poipoJ itej FuUkicj Iprfłjckl

Polskie rodowody,

polskie

znaki -pytania)

< m

Urzfdti M i o t l I uhlin

Rartnsrem nirdtalnytt) „Akcentu-jest Rjdin ].ub]Liv S,A.

FL ISSN Q208 6220 NR I N D K K ^ y 352071

O Copyr^ht 20W

by akcent"

l i t e r a t u r a i s z t u k a

kwartalnik

(4)

Na pfcrWSzej roiin.- okladkJ:

Mauzoleum według projektu Wiktora ToJkina.

Państwowe Muzeum na Majdanku.Pot Jarosław Wach Na c?.warf*j stTOJlfc okładki;

Śpiewaczki x Aleksandrowa, pow, biłjjoraj .ski, w kun k u m ę H u t y - Mpły W Kazimierzu. Fot. archiwum Wojewódzkiego O ś r o d k a Kultury w Lublinie

Adrss redakcji:

HM 12 [ łilili n, uL G rudzka 3, III piętro tflŁ (OSI>532-74-63

e-mail: akcriH_pi*niQ<tf£;izcta.pl nl.jll.pl

StKUlf I^itwuJHL Ańnq Crtjfc-Kjfcł

MuTfritflńw nić fcartfrwtoriyLli redakcja nie i w n o . HćLtoJtLp ^Hihif prawo dnbonywinu l królów

Inlocmj^ai o p r t n u m m r i e na kraj i ugranie; ud^irl^fij urzędy JBCAHK, Ruch SA, K d p r n e r SA i Ari Pftlńiij.

C t r u prenumcraly kiajuwicf na aikr-tt jćJciL>go roku fcrynosi z\.

Pieniądze można wptdcać taksę (WitpuinidnLo h j knnlo wydjwcy:

Wschodnia Fundacja Kultury _Akcent" Ela nk Pi: KAO SA, V O w LuWlfiić nr rachunku: W1 2 4 0 ] 503 LIII OWO 1752 866?

lub pnztkazcm po&ttowyjfi adresem rrdateji, p o d a j ą wy radlił ad mi prenumeratora

i T j i n j c i j ^ e na odwrocie pnwkaitu ,.prenumerata Akcentu";

W USA ^Akani*łni prowadzany j « t p m i nu^puj^cr księgarni?:

PoliF-h American l3ook5lore.„Ni?wy Dziennik" • Polish American Haily New&i 21 West 36lhSlr<»t;N.ewYorit,NY 100IS

Mira Puac?; „Polonia" PoftKlrtr*; HWtó Milwauk-Lf A^f.; Chncagp, JL fiChńLfi

We Francji apre(da?.prumdzi:

Llbralrlc Potonau* (Księjęarnta Polska}, 12J IJd St. Grrmain, 75006 P^ryjt

WydiUHJy:

Wpdwdnlft ftwdKfa Kultury „Akcent". 2 0 -t 1J Lublin, ul. Gcv>dzkz i Kibliottka Narodowa, l>7isJ Wydnmlojr CatOjpłsm Patrcmackidl

02-CSń WarSH*a. a l NiepodJegfoiti 2L3 leL 22 60U- 23- 74, teLtfas 22 fiGft- U

C-nukJ- t«łipatnjn(fltm.or^.p|

N j Ł I j J 1000 ir^t, Druk ukurtciomo 23 młja 2WW r.

PrnŁ: MUlidruk i,A,, lublin, ul. UnJćka A

Cena ił 10,-

Spis treści

P a w c i G e m b a l : w e r s j e f 1

[stv£n Kovics: Historia na stadion piłkarskim 110 Karolin^ ( j r z ^ d z i e k wiersze t 1 9

T a d e u s z C t i a b r o w s k i : fiinlf nieszpory f 22 M a r c i n M a ł e c k i : wiersze/ 3 5

[arosJaW W a c h : Zmysły w prozie Wiesława Myśliwskiego l 3 9 Agata C h m i e l :

wiersze >

5 2

lacek Bierui: Uajs!5b T o m a s z P u l k a : wiersze / 75 Wasyl Macbno: C&Mw i 77

E d w a r d Z y m o m wiersze 191

iwan M a ł k o w s k i: Józef Łobodowsid - tłumacz literatury rosyjskiej i 9 4 A n d r f e j Bazylewskl: wiersze / 99

D a v i d M a r k s o i ł : Kochanka Wittgensteina J 1 0 2

P R Z E K R O J E

W o k ó ł s c e n y

Elżbieta ftzewuska- Pramaiurpczne puzzle (fam Khssowicsa} [.Antologia dramatu polskiego 1945-2005-]; |aro&faw Cftnerman: Obroty przestrzeni w telewizyjnym pudle t iercy Umoo; „Obroty przesirzeni. TeatrtdewfijL Puń- ha ujęcia teorelyczncyo'']; Gtzegorz Kondrasiuk: Pawia Mościikiegp bomba domowej róbmy I M o i t i c k i : ..Polityka Italru. EseJŻ o szhwe aneaiu)^

cej^J- Andraej Molik: Przyczyna przyczynkarstwa: Grzegorzewski [„Kubły, kubły, miliony kubfów w *opie']; Irina Lappu: G p e t r y f i k a c j i [ntirotowski powtórzony"] / 115

M e t y l k o a n a l i t y c z n i e . , ,

Andrzej Goworski: O podróży uayaicntfz wielości [„Poeta czulej pamięci.

Studia i szkke o twórczości Janusza Siiibcra'1; Krzysztof Uniłowski: Smutek puajua? [Stanidaw Rosick: .[niertapisane]"]; Monika Torczyńska: Wartości

a senttycia wedługKrzys&ofa}. Brozicgo 1„ Antropologia Integralna, W kręgu myśEi fi!ozoli«Jin-ktilturoznawc/ęj Krzysztofa MJrozicgo) Juityria Sulek: "Jo nie jest kraj dla młodych ludzi? jn|ahrbuch Etokn itKłfcL luyend"} MaJgonata Sztachetka: Biedni Polacy patrzę na siebie [Joanna Tokarska-Baki r:„ Legendy o krwi. Ant Topologia przesądu" |: E^igusław Kasperek; RemapantifcL. [Istyaił Korfcs^fÓMf Bem, Bohater wiecznych nadziei111 / 134

5

(5)

P L A S T Y K A

Magdalena Howoru.s-ti7.ajka: Trzeba dać świadectwa / IW) M U Z Y K A

MaciL-i PsndffCih w świocie nowych tnediów/ 169 B E Z T Y T U L U

Lenek Mądzik: Symbioza f175

N o t y

[anina HiegaJiikiu F&tfwti bliski ziemi I 177 Andrzej Molik: MirosławDe&ćki 0 Śledzie f 185

S ł a w o m i r Matusz: Poezja ztiitnków i pomyka ciemni - „martwa punkty"

Macieja Mtleckiego f i&7

Magdakna Orabias-Żimefc: Wajda widziany przez operni f i 90 f Jlg^i Białek-Szwl:J: Media i społeczeństwo (192

Noty o a u t o r a c h / 1 9 5

EUROPEJSKA S T O L I C A lublin K U L T U R Y 2 0 1 6 K j A N G Y D A T

PAWEŁ GEM BAL

WIERSZE RAKOWE I NIE TYLKO Z letniego na zimowe

W h k i w i e lo moż.na by zacząć tak

Wieczorem zaczęło mocno prószyć śniegiem

Ale m o ż n a też tak

W i e c z o r e m jtaczęlo m o c n e j prószyć i n i e g i e m

R a d i o j e d n a k p o d a t a że d o p i e r o w p o l o w e miesiąca Nastąpi załamani? p o g o d y i s p a d n i e pierwszy śnieg

ifcuOCAf /fc-f1*1-1 " J ' Można ten wiersz z a o r a ć na wiete sposobów

Ostateczni? E&tamanie pogpdyjuz nwtąpito Jutro łmied&£ opony letnie nti zimowe?

N j s t t z ę k i e nie b y t o dyskusji

C z y w a r t o z m i e n i a ć powietrz? w o g u m i e n i u 7: letniego na zimowe

Wątpliwości

Mli starczy im sił 1 nie p o g n i e się noga lak pianista wtspną się Ku ostatnim akordom

Będą na mojej ginwiu...

Pierwszy wiersz, rakowy

Przed prawie czterdziestu Łaty Podczas wakacji nad ParYk>wką Zetknąłem się z rakiem rzecznym

6

(6)

W listopadzie ubiegłego roku 2 niedrnbnokomórkowym płuc

Dla pierwszego dojść Lenn do pozycji Byttł z pozom niefstrifte wydarzenie W jednym z portów północnej Italii

Dla drugiego Centrum Onkologii w Warszawki (dpCKd 2CKW}

Drugi loiersz rakowy

W Pol set nie prowadii się

Typowo fermowej hodowli jakiegokolwiek raka W lalach dwudziestych odłowy

Raka rzecznego przekraczały 610 ton rocznie W lalach siedemdziesiątych nie przekraczały 10 ton Wprowadzenie czasowego zakazu odłowów

Nit pupr^wiloiylujcji

W lalach dziewięćdziesiątych

Roczne odłowy wynosiły poniżej 3 ttjp Poziom pozyskiwania raków

Sianowi odzwierciedlenie sytuacji Nie lylkow naszych wodach

Trzeci wiersz rakowy

Ta wiedza

Przeniosła mnie w inny wymiar W nocy trudno było mi zasnąć Kano z przekonaniem powiedziałem Nie lam si^ Pokopiasz go

Wiedziałem że w takich chwilach Ważna jest rńwniei pewnoii głosu

Nie wiem jednak dlaczego Przekonanie i pewność Pozostały w kapsule Bezpieczeństwa

Czwarty wiersz rakowy

Na bezrybiu i rak ryba Powiada polskie przystawię Co mniej więcej znaczy Trzeba się zadowolić Tym co doslępne

leraz mój slosunek do życia W pełniejszy iposńb ujmuje Obcojęzyczny odpowiednik

Hitt6imTHHi<e w >Kona coflosefl

Piąty wiersz rakowy

Carmeny - pierwsze moje papierosy 7 Krakowskich Nakładów Tytoniowych Bard z" mocno aromatyzowane

Krążyła pogłoska że także opiumowane Cieill [loczerwont pudełko owinięte w celofan Uchodziły w PRL-u - prawdziwy rarytas Zastanawiam iię Czy autor nazwy papierosów

Był miłośnikiem opery Może słynnej habanery z I aktu Zaczynającej się od własnych słów Georgesa Bizeta

thtnour est un rnswa rebetk {Mitoićjest tlieifornym ptakiem) Na opakowani u n ie było wtedy oslrzeżeii w stylu »Pałen ie zabij a'

Jak Cyganka Carmen nikt nic cluł się odpowiedzialny Za krzywdę którą wyrządza usidlonym

Szósty wiersz rakowy

Czwarty mak zodiaku Przypisany urodzonym

Między 22 czerwca a H lipca Niezbywalny,,,

Urodziłem się 25 czerwca

Siódmy wiersz rakowy

Wieczorem zajrzałem do gabinetu doktora Od radioterapii Wialnie morzył go sen Coraz głębiej osuwał się w szeroki fotel Wygadał jak pulchniutka rumiana mniszka

Zstępująca prosto z płótna fctóregoi z pieredwitników Dostrzegł mnie i spieki raka... A ja pomykałem

Żeby lak sprawnie poszło mu z moim

-f relłtf^ilJ

(7)

l s t v A m k o v A c s

Historia na stadionie futbolowym

W maju 1976 roku przemierzałem L Sindorem Csoórim i Sandorem Sarą góry, doliny, górskie drogi i ściegi, mostki d potokami i skalne; rzęsy amur- skich oczu" iv Tatrzańskim Parku Narodowym w poszukiwaniu miejsc do realizacji naszego filmu 80huzarów, jako niedoświadczony alpinista amator dostałem udaru słonecznego i wieczorem, szczękając Kobami, kręciłem się po Hotelu Kasprowym Przedstawicielstwo Orbisu w Budapeszcie umacniało w nas zaufanie do tego właśnie hotelu, podkreśl ając„ te został zbudowany prze* Jugosłowian. W tej O f & ( Europy stanowili cni wówczas wzór do na- śladowania, zarówno „na odcinku" wolności, jak i wiarygodności.

Ze wstrząsanego dreszczami situ wybudził mnie o północy tekfun ud Sandora Sóry. Mam zejść do poczekalni w holu, bo lam jest Andrzej Wajda I potrzebuje tłumacza. Wedle naszych ówczesnych wyobrażeń. planowany film mi al powstać we współpracy z kierowanym przez Wajdę zespołem filmowym .Tor". O Warunkach i szczegółach tej współpracy debatowaliśmy lamie i nocy napomykając przy lym również o scenariuszu. (lii chwili gdy wiosnę IW2 roku obejrzałem w budapozJańskim Teatrze Uniwersyteckim Popiół t diament-, Wajdi byt moim ideałem, L^zielo to, prawie nieobecne w węgierskich kinach, klóre można było zobaczyć dopiero trzy-cztery lata po premierze, przy okazji jakichś nieoficjalnych projekcji, było dla mnie, zważywszy wpływ, jaki wywarło na kształtowanie się mojej osobowości, najważniejszym filmem wszystkich czasów, Rozmawiając Z Wajdą, zdawałem się wid? ieć w głębi przy bufecie posi acie M aćka i A ndrzeja, jak krążą m iędzy płonącymi szklankami z wódką, co było dla mnie symbolicznym obrazem młodości rzuconej m pastwę historii. Nasi film, 80 huzarów, miał mówić 0 lym samym: o młodzieży, klóra gotowa była poświęcić swą młodość na ołtarzu wolności zarówno w 1W4K, jak potem w roku.

Rozmowa trwała godzinę. Ten i ów udał się tymczasem na .spoczynek w pogrążonym w ciszy hotelu, Gorączka, której nabawiłem się w następ- stwie udaru, przeminęła. Po tym spotkaniu poszedłem spać lekkt jak piórko, w każdym razie uzdrowiony.

Podobnego, unoszącego nad ziemią wrażenia doświadczyłem dokładnie dziesięć lat wcześniej, także w maj u. Otóż ostatniego dnia kwietnia roku d o b i t k i końca mój nadzwyczajny pobyt stypendialny na Uniwersytecie Warszawskim, stypendium to otrzymałem na jeden semestr od przewód ni czącego Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Na początku maja już powinie- nem być w dom u, aby zebrać wszystkie podpisy i zaliczenia dopuszczające do sesji egzaminacyjnej na studiowanych przeze mnie kierunkach: polonistyce 1 hislori i-.. Tymczasem jednak pojawiła się okazja, bym pnżegna I się z Pol ską doprawdy niecodziennym dokonaniem. 3 maja węgierska reprezentacja piłkarska rozgrywała z Polaka mi mecz towarzyski i cfeciałou la wszelką cenę wystąpić w roli tłumacza naszej drużyny. Aby to sobie zapewnić, od-

10

powiednin wcześniej, już w pierwszych dniach kwietnia,zameldowałem się W Polskim Związku Piłki Nożnej,polecając swe usługi. Ustaliliśmy warunki.

Do tamte; pory sądziłem, że coś takiego ma miejsce tylko w przypadkach jwddania zamku albo złożenia broni.,,

Czułem, że czekają mnie niezwykłe czasy, ale to, że - historycznie rzecz ujmując - takie były również miesiące, które wcześniej w Polsce spędziłem, uświadomiłem sobie dopiero znacznie póżnici. Mówiąc szczerze, mało W gruncie rzeczy wyczuwałem Z owego napięcia politycznego, jakie prze- niknęło Polskę w pierwszych miesiącach I96Ć roku.Cóż tak bulwersującego miało być w fakcie, że wyszydzano pierwszego człowieka partii, Władysława Gomułkę, a chwalono pierwszego człowieka K m i o t a katolickiego^ Stefana Wyszyńskiego? Również w miejscach publicznych. Odwagę, otwartość, zdolność do jawnego wygaszania poglądów uważałem ^ naturalne cechy Polaków. Ojciec jednego z moich warszawskich przyjaciół, studenta ASP.

główny budowniczy którejś ze śródmiejskich dzielnie, u którego mieszkałem W czasie pierwszych miesięcy niego .prywatnego* stypendium, tłumaczył mi sta rannie i szczegółowo, z wielką dbałością o to, bym go mimo kiepskiej jeszcze polszczyzny dokładnie zrozumiał, że komunista to synonim rabusia, który z rewolwerem w ręku zmusza cię do oddania wszystkich kosztowności, W czerwcu, gdy przygotowywałem się do egzaminu t materializmu histo- rycznego, zdanie to brzęczał" mi w uszach bez przerwy.

Wiosną w Polsce, gdziekolwiek bym był, wszędzie biły w uczy takie same - w treści i formie - plakaty. Widniały na nich ruiny Warszawy pod gra- dem bomb z liter, składających się na powtarzane bez końca zdanie: 6 025

000 polskich opar - nigdy nie wybaczymy! Oczywiście, wiedziałem, o czym niowa.choć nie tak dokładnie.jak później. Kraj od lal przygotowywał się do obchodów tysięcznej rocznicy utworzenia państwa polskiego. Symboliczne powstanie p a s t w a wiąże ,się z przyjęciem chrześcijaństwa w ¥6ó roku Kie rownierwo partyjne akcentowało państwotwórcze aspekty tej daty, podczas gdy Kościół katolicki widział w niej przede wszy siki m .symboliczny znak chrztu Polski, aktu o decydującym wpływie Eia przyszłe losy kraju. Przy okazji

można było głosić, że już u samego zarania dziejów polskiej państwowości młode księstwo słowiańskie zagrożone było agresją ze strony Cesarstwa Niemiecko--Rzymskiego. Ale można też było przywoływać okoliczność, że trzy łata po męczeńskiej śmierci { ^ 7 ) biskupa Wojciecha, natychmiast k a n o n i z o w a n e j i niezmiernie popularnego w całej Europie, do jego gnłeźr nlcnskiego grobu przybył z pielgrzymką cesarz Otto łII, który potem - jak przypuszczają niektórzy historycy - wyznaczył polskiego księcia Bolesława Chrobrego na swego następcę na tronie cesarskim.

Z okazji obchodów milenijnych władze PRL u zamierzały zbudować „ty- siąc szkól na tysiąclecie: co zresztą obwieszczały niezliczone plakaty, Kościół

z kolei planował ponoć,choć j uż bez akcji plakatowej, budowę tysiąca świ^yń, Kierownictwo partyjne, które dziwnym sposobem .stawało się tym bardziej zadufane i nieskore do dialogu, im bardziej pogarszała się sytuacja gospo- darcza i społeczna, zareagowało alergicznie na tę nieoczekiwaną rywalizację.

Wszelkie uroczystości kościelne, gromadzące olbrzymie rzesze lud nościn byty przez władze państwowe traktowane jako demonstracje przeciw ustrojowi i swego rodzaju wyzwanie, na które i^eba odpowiedzieć, laka postawa ska lywała komunistów na kolejne porażki. W tradycyjnych trwających wiele dni

pielgrzymkach religijnych uczestniczyło w sumie więcej ludzi {w dodatku z własnej woli) aniżeli w kilkugodzinnych pochodach pierwszomajowych

U

(8)

b|d£ w uroczystościach komunLitycznego lwięta 22 lipca, które faktycznie upamiętniało sowietyzację kraju. Dodajmy, ie po 1945 roku wykreślono z kalendarza polskie święto narodowetktónt swąpatriotycznyuczuciowością oraz symhołiką przypominało węgierskie święto 15 marca, a obchodzone tyło 3 maja, rocznicę uchwalenia w 1791 roku sławne) konstytucji dzieła Sejmu Wielkiego, będącej ukoronowaniem oświeceniowych reform w Polsce, W 1 9 6 6 roku władze PRL-u programowo pouczyły obchody międzynarodo- wego iwięia robotniczego ześwięiem upamiętniającym powitanie państwa polskiego, Kościół natomiast chciał zwłericzyć uroczystości milenijne plano- wa ną na 3 maja piel grzym ką na Jasną Górę, Na to iwięto kościel no- n a w o w e - od długiego już czasu organizowane i projektowane - episkopat polski, bio- rący akurat udział w soborze waty kańskim ^zaprodtwlttcfe z 18 listopada

1965 roku,,-katolickich pasterzy narodu niemieckiego'! W liście tym Znalazło się słynne zdanie „przebaczamy i prosimy o przebaczeni^ na kióre polskie władze państwowe i partyjne odpowiedziały, posługując się całym arsenałem Instrumentów propagandowych i podkreślają iż Niemcy nie maja czego Polakom wybaczać. Polacy bowiem nie popdldli wobec nich żadnej zbrodni.

Kościół bronił się,że inkrymnuiwanc sformułowanie ma znaczenie rdigijne

i dodali: Chcieliśmy im pewtidzieć, że jeśli po tysiącu lal, dla nas przeważnie ciężkich i przykrych* mamy żyć jako sąsiedzi może się to stor jedynie na drodze wzajemnego zróeumienit, zawartego me tyłko w kodeksach, alt przede wszyst- kim w tanieniu i duszy narodów, zwłaszcza tych, co należą dc Kościoła kato- lickięgo. (...) fcsteśmy przekonani że jako naród nie wyrządziliśmy przez wieki narodowi niemieckiemu krzywd politycznych, gospodarczych i kulturalnych.

Ale tet wyznajemy chrześcijańską zasadę, tok podkreślaną ostatnio również w niektórych działach literatury, frunie ma ludzi niewinnych" (Albert CamusJ.

Jesteśmy przekonani & gdyby nawet tyłko jeden Polak okazałĄ człowiekiem niegodnym, gdyby na wet tylko jeden w ciągu historii spełnił czyn niegodny, już mielibyśmy powód do wyrażenia: „przepraszamy" jeZeti chcemy być narodem ludzi szlachetnych i wielkodusznych, narodem lepszej przyszłości*.

Władze państwowe nie zezwoliły na przyjazd niemieckiej delegacji koś- cielnej, odrzuciły też - po pewnych przepychankach - propozycję złożoną przez Watykan, by z okazji uroczystości milenijnych pnybyl do Polski papież Paweł VT. Centralne uroczystości kościelne ndhyły się, oczywiście, mimo wspomnianych zawirowań, na jasnej Górze pud przewodnictwem prymasa Sterana Wys ryńskiego i biskupa krakowskiego Karola Wojtyły. Resort Spraw wewnęrrznych zorganizował wiele kontrakcji. Jedna z nidi miała kryptonim

„Pleban" Ustalano, kto spośród duchowieństwa zgadzał się t listem do bisku- pów niemieckich, a kogo - jako dobrego patriotę - list ów oburzał.

Do owych kontrdziałań władz komunistyc*nych należała również inicja- tywa w sprawie meczu piłkarskiego Polska - Węgry, Otóż wedle pierwot- nych ustaleń mial on się odbyć w terminie pńżnieiszym i to w Budapeszcie, jednakże na prośbę Polaków (przekazany i najwyższych szczebli wład*y) rozegrano gn 3 maja na znajdującym się 70 kilometrów od Częstochowy Stadionie ftąskim w Chorzowie. Ten wir skomplikowanych wydarzeń po- litycznych był Źródłem najciekawszego doświadczeni* osobistego w moim ówczesnym życiu; nawiązałem bliskie kontakty ? ostatnią wielką drużyną piłkarską w dziejach futbolu węgierskiego i przez pewien czas mogłem w jakiś sposób uczestniczyć w jej codziennych zajęć i ach,

' Cfl.I ik M.>hu Ifcfa^jMfllL* -j .. .rj,4 J1,, rp, HJ Ir-mil rHfflriWlI I JrH | II Julfjra Ltt* I WilFur

W InHI lii'.ir '•"

a

keprezentac}a Węgier przyteciata n> podkrakowskie Lut]Liska w Balicach.

W towarzystwie przedstawicieli Fotekiego Związku PilkL Nożnej ora? otirjeli z Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach czekałem na tę wielką, oddziałującą z mocą tluminacii,chwilę..., Kiedy zobaczę z bliska piłkarzy i... będę mógJ ich zagadntyd? Moje głębokie przejęcie uwierało ślad hołdu, jaki żywiłem do skazanych na dysydencki łos członków „złolej jedenastki": do PuskAsa, Ko- csi.sa i Czibora, ale lak naprawdę fascynowali mnie legendami gracze nowej drużyny: Alben,Gćrocs, lichy, Sandor Csikar i Zoli Varga. Kola pośrednika językowego zdecydowanie pomaga w zawieraniu znajomości. Troć hę blasku zawsze pada na tłumaota. Takie moje starania od razu przyniosły mi sukces.

Otóż jeden z futboli sltW po obowiązkowym zwiedzaniu miasta, widząc, jak bardzo się chciałem wykazać, zwróć i! się do mnie z następującymi słowy: J?0-

bry jesteś, Kiedyś w Hiszpanii nasz tłumacz kwitował pięciominutowe opowieści ptelnego entuzjazmu przewcnlnika krótkim podsumowaniem; „Ten stary ghipek powiedzieit, że ulica jest piękna, że dom jest wielki, że świeci stonce itp."

Pnc^ylywalem sobie za zaszczyt, żc podróż Z Krakowa do Katowic spę- dziłem na rozmowie z selekcjonerem naszej reprezentacji Lajosem Harótam.

Od pierwszej chwili żywiłem doń zaufanie. Opróci naturalnej uprzejmości i powagi miał w sobie coś z dawnych nauczycieli lacim i greki, którzy po roku musieli przekwalifikować się na matematyków. Zakwaterowana nas w zbudowanym podówczas gigantycznym hotelu Katowice, lako kibic Ojpestu,szukałem w wolnym czasie przede wszystkim towarzystwa Gorócsa, Bene,Kapt)szty.Szenhuihilya i Sóvariego,ale najsympatyczniejszy wydal mi się Zotl a n Varga.

Dwaj najwyżsi rangą przedstawiciele Węgierskiego Związku Piłki Woźnej podczas spotkania z wojewodą katowicki m opowiadali o siwych przeżyciaehr związanych z udziałem w ruchu robotniczym.Zapamiętałem z Łych opowie- ści, że kLóryśz nich,kiedy naziści przyszli przeszukać mu mieszkanie,uciekał przed nim i, schód/ąc w rwkroku z piątego piętra po pokrytych pajęczyną ścianach lichthofu, Potrafiłem sobie wyobrazić człowieka w rozkroku, po-

niewai widniałem kiedyś rysunki iłeli Uitia t jego komiksowej serii Generał Ludd. Zdawałem sobie sprawę, że taka postawa może niekiedy uratować życie. Ale sm ak wódki, którą wledy piliśmy, m imo wszystko Lepiej w rył mi się w pamięć MoŁedlatego, że o podobnych lichthofowych historiach czytałem już przedtem w jakiejś tandetnej powieści kryminalnej.

Mecz nie był zbyt pasjonujący; obserwowałem go i loży honorowej wy- pełnionego po brzegi chorzowskiego stadionu, Zakończył się wynikiem ts).

Węgierski sprawozdawca radiowy, do spółki z dziennikarzami prasowymi, wieszał psy na drużynie, wieszcząc, iź nie ma czego szukać na mistrzostwach świata w Anglii. I że najlepiej byłoby w ogóle tam nie jechać. A potem w Liver- poolu zdar/.ył się cud. Rozegraliśmy jeden z najlepszych meczów whistc>riir

bijąc 3:1 Flrs żyli jeżyków, mima że sęd?ia nie i^nał n:im pednej, prawidłowo

^dobytej, bramki. Po serii zwodów teienca Uene wielu kibiców wręcz straciło zmysły i dopiero ryk St^di^ou po strzelonyiti golu wyrwał ich z amoku. Oglą- dałem ten mecz w ośrodku wypoczynkowym W Balaton łóldvar. lako tłumacz bawiącej tain grupy studentów, Co prawda, nie mieszkaliśmy w Lytn o^ffldkB, tylko w olbrzymim obozowisku KJ&Z-u (węgierskiego ZMS-u - przypis

|. S.),ale żywiliśmy się w tamtejszych restauracjach. W restauracjach nie było tdewizji,zamiast icgooferowaiło występy orkiestry cygańskie;. A z kelnerem można było rozmawiać o koniugacji przedmMilowej i podmiotowej,nie tylko o futbolu.

13

(9)

Trzeciego maja roku kolacja w katowickim hotelu przebiegli! w mil- czeniu. Przy jednym stole siedziała drużyna polska,przy innym - węgierska, przy kolejnym szwedzcy sędziowie, w których towarzystwie miałem po raz

pierwszy możność sprawdzić swą znajomość języka szwedzkiego* którego uczyłem się pilnie u profesora I-akó. No cóż, surowy ten profesor nie miałby wielu powełdów, |vy chwalić mnie za biegłość w tym języku. W" Lvdym razie postanowiłem sobie, że do Szwecji z całą pewnością nie wyemigruję.

Gracze dostali m pamiątkę kryształowy wazę, ja również, taką sama, Nasz łcwoskrzydłowyt dr Fenyvesi, powiedział że ma już takich w domu około dwustu, więc dwieście pierwszą walałby rnit Jeśli mnie tym nie urazi, podarować, bo naprawdę nit.' ma już gdzie ich wszystkich trzymać. Za jego przykładem posili mm, W drodze do Budapesztu. prowadzącej przez dwie granice, poprzez wielu strażników granicznych i jeszcze więcej celników, zaprosił mnie na obiad sam l a m i i Vitray (legendarny sprawozdawca radio- wy i telewizyjny - przypis |. S.). W restauracjach już jadałem, ale w wagonie restauracyjnym! Pól roku w Polsce kończyło się ciągle nowymi wrażeniami, a więc dobrze. Objuczony licznymi wazami dotarłem do domu, Mój przy- brany ojciec długo nie mógł uwierzyć, że io podarki od piłkarzy. Ale po liverpoolskini tryumiieotrzymałem od Zoltana Vargi widokówkę podpisaną przez wszystkich członków ekipy węgierskiej, nawet lekarza i masażystę,Od lej pory w kręgu najbliższej rodziny nic byłem już podejrzewany o to^ że wdałem się w przemy i kryszlałów.r. Nie musiałem też wysłuchiwać? lada chwiki można się spodziewać rewizji,, aresztowania, wyrzucenia ze studiów, wiezienia... i że wreszcie trafię tam. gdzi<; moje miejsce,

Gdybym nawet chciał, to chorzowskiego stadionu nie zapomnę nigdy.

Jeden z mnich studentów, lAnos Ttsehler, uświadomił mi to w połowie lal d zicwi ęćdziesiątych. żebrał podówczas i wydal drukiem polskie doku m cni y związane z węgierską rewolucję 19S6 roku. W swe} kwerendzie natknął się na zachowany w maszynopisie raport traktujący o rozegranym w Chorzowie meczu PoEska - Węgry. Aie nie o tym. na którym bawiłem się w llumacza.

Do spotkania uwiecznionego w historycznej dokumentacji doszło osiem lat wcześniej. Mecz odbył się 18 czerwca I9JS roku, dwa dni po egzekucji Imre Nagya i jego towarzyszy, a trzydzieści jeden łat fhez dwóch dni) przed tch powtórnym pogrzebem... Na stadionie chorzowskim spotkały się wówczas drużyny Honyedu fpo nieudanytn występie naszej drużyny narodowej na m ist rzostwaeh ś w iat.i w Sztokhoi m ie) oraz kuch u. Mecz. ogląd ało pięt naście tysięcy osób.

Wieść o tym. co wydarzyło się wtedy przed pierwszym kopnięciem piłki, nie dotarta na Węgry-- Najwyżej w raportach opatrzonych klauzulą „ściele tajne" Nie wspomniano o lym ani w radiu, ani w prasie. A tym bardziej w raportach adresowanych do powiatowych, miejskich,wojewódzkich i cen- tralnych organów partyjnych. Otóż 18czerwca 1958 r., bezpośrednio przed meczem Ruch Chorzów - Honved, n j żądanie publiczności kilkunastoty- sięczna widownia wraz z piłkarzami i sędziami uczciła minutą ciszy pamięć przywódców węgierskiego Października, zamordowanych niespełna dwa dni wcześniej, Nie wiemy,czy wieść o lej - jakby to on z pewnością zinterpretował kontrrewolucyjnej prowokacjt dotarła do Jśnona Kadara, I tak itiluł już do- syć tego. w jak i sposób Polacy - wliczając przywódców partyjnych - oceniają węgierski Październik. Nawet w prasie parlyjnei nic pisano o tamtych wy- darzeniach jako o kontrrewolucji. Co więcej, „polscy przyjaciele" odmówili zorganizowania wystawy nadesłanych przez węgierskie Ministerstwo Spraw

Zagranicznych dokumentów folOgriticznyćh, której celem miało być zaszo- kowanie widzów obrazami okropnych zbrodni dokonanych na Węgrzech przez „faszystowskich buntowników [ Eksponaty te objeździły najrozmaitsze

«ale wystaw w krajach obozu socjalistycznego, zagraniczne instytuty kultu- ry węgierskiej oraz siedziby bratnich partii na Zachodzie. Wedle raportów nadsyłanych przez ambasady, bardzo się wszędzie podobały., jedynie polscy towarzysze mówili,że „dobór fotografii jest prymitywny.schematyczny i nie oddziałuje przekonująco™ jest zatem nie do przyjęcia.

Gomułka już na drugi dzień czytał raport v wydarzeniach popizedzających chorzowski mecz. Jako jedyny spośród przywódców obozu socjalistycznego ze współczuciem odnosił się do bure Nagya, Próbował nawet interwenio- wać u Chruszczowa w celu uratowania mu życia, Pierwszy sekretarz K.PZK, zajmujący się niejjdyri uprawą kukurydzy, a na odcinku kultury preferujący muzykę dętą, obecnie zaaferowany problemami z utrzymaniem władzy od- powiedział Gomułce pokrętnie, że on nic tu nic może uczynić, bo nie może przecież ingerować w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa i w kom- petencje węgierskich towarzyszy. Szala wagi przytwierdzonej do sierpa, tnącego zapamiętale nici kremłowskicgo żywota - w rezultacie węgierskiej rewolucii - przechylała się zdecydowanie (całkiem inaczej niż w przypadku Imre Nagya) na korzyść Gomułki, Wszak prosił on jedynie o to, by SowLeci

•zechcieli za polski węgiel płacić zgodnie z poziomem cen na światowym rynku, podczas gdy Nagy mówił o rzeczywistym partnerstwie, równej randze i równych prawach.Gomułka chciał ukrócić rolę wszędobylskich radzieckich doradców, a niektórych nawet wyrzucić z polskich ministerstw, za^ Imrc Nagy opowiedział się za wycotanicm Z kraju sowieckich wojsk, Gomułka głosił program demokratyzacji Polski (kiedy już zlikwidował organizujące się spontanicznie rady robotnicze) i zakwestionował przewodnią rflłę Związku Radzieckiego i obecność jego armii w obozie socjalistycznym, tymczasem Imre Nagy próbował określenie Węgier jako państwa demokratycznego wzbogacić jeszcze dwiema przyda w kami; niepodległe i neutralne, a także ogłosi! wystąpienie z Układu Warszawskiego. Na ten ostatni czyn imre Nagya Gomułka juz nie znalazł - i nawet nie szukał - ratunku,

Kiedy Gomułka czytał raport o tym, jak 15 tysięcy jego rodaków oddało hołd pamięci Imre Nagya i protestowało przeciwko jego męczeńskiej śmierci, musiał pomyśleć, że od tej chwili lo Imre Nagy będzie dl a Polaków nieod- wołalnie symbolem zmian, jakie przyniósł rok Dokładniej: symbolem skutków owych przemian. Imre Nagy jako wzorzec... Nie zaś on» Gomułka, którego felowały wówczas, w październiku stutysięczne tłumy i nawet sam prymas Wyszyński, świeżo uwolniony z więzienia, traktowa! go jako sprzymierzeńca w trudnej, kłopotliwej i odpowiedzialnej walce o uspoko- jenie narodu. Oli, polityk pragmatyczny, a największe niebezpieczeństwo

dla Polski uważał zachodnioniemiecki rewlzjonizm. Utwierdził się w tym przeświadczeniu, gdy podjęta prażeń w końcu 1956 roku nieśmiała próba zbliżenia dn rządu Niemieckiej Republiki Federalnej spotkała się tia początku roku następnego ze zdecydowanym odtrąceniem wyciągniętej ręki.

Wedle Gomułki episkopat polski pod przewodnictwem Stefana Wyszyń- skiego zwrócił się jesienią 1965 roku do przywódców Kościoła katolickiego

tegowłaśnie,wrogLcgo wobec Pnkki.zanhodniomemLecklegopaństwa. Pierw- szy sekretarz KC PZPR uznał, że przyszła pora, aby rozprawić się z polskim

Kościołem, „Nigdy nit wy baczy my..." naszym mnrdenwm - takie ha>ł«

Zaczęło przyświecać polskiemu kierownictwu państwowemu i partyjnemu.

14

(10)

Hasło tu nic odnosiło się,rzecŁjaana, do kałów k-ilyńaltich, znanych dokładnie społeczeństwu, zaś prze?. CSomułkę i jego otoczenie utożsamianych z niemie- ckimi faszystami, W 3966 roku Gomułka próbował rozprawić ńę % Kościołem katolickim w Polsce, w 19613 - z polska Inteligencją, a w 1970 - z polskimi lobotiukam i. Be/, powodzeńia. W 1966 roku UL iekał się do szantażu a uoralno - politycznego, w sięgnął po bmń antysemityzmu:, Dwa tata później użył już na Wybrzeżu prawdziwej broni, wymierzonej w strajkujących robotników.

Sytuacja siała się wybuchowa, a wybuch mota a było zażegnać tylko poprzez poświęcenie postaci pierwszego sekretarza. Gomułka, klóry zmarnotrawił zdobyte w l95b roku bezgraniczne zaufanie społeczeństwa, w duże) mierze przyczynił się do bankructwa gns|>ndarczego i moralnego Polski, Krążył nawet dowcip,że zastrzegł sobie w testamencie, aby na kamieniu nagrobnym wypisano mu pod nazwiskiem tylko jedno słowo: „ekonomista".

Miejsce po nim zajął pierwszy sekretan Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach Edward Gierek, który pojawił się już w tle wydarzeń 1956 roku i do końca potrafił chytrze w cieniu pozostawać. Wielki mistrz propagandy su kctfu, twórca-slotami „Polak potrafi" Zdanie to zostało potwierdzone nie tyle zbudowaniem podówczas i oddaniem częściowo w i974 roku do użytku gigantycznej Huty „Katowice" co wielkim sukcesem piłkarskiej reprezentacji, która w tym S3TTIyni raku otarta jiję o mislrzusiwn świata. Tym sposobem obok hutników, górników i stoczniowców w szeregu oficjalnych bohaterów pojawili się również futbole i. Później hutnicy, górnicy i stoczniowcy obalili opierający się na nich i dla nich stworzony ustrój. Polscy piłkarze zaś mieli jeszcze potem pewne przebłyski...

Krzysztof Kie<lowski powiedział niedługo przed sw^ ftnierti$ która do- padła go w 1996 roku, że transformacja ustrojowa oznaczałaby prawdziwy zmianę wówczas, gdyby pewnego dnia wszyscy zaczęli sobie czyirić buty Tyle że do ówczesnej sytuacji bardziej pasowało błota Wie zaszkodziłoby też, gdyby każdy, w imię moralnej przemiany i odnnwy. zgodził się wziąć na barki krzyż społeczuości. w której imieniu wcześniej przemawiał i działał...

Szacunek należy się tym, którzy tak postąpili,

le&li chodzi o mnie, to czułem się szczęśliwy nie tylko w ! 989 roku. W u J- stępstwie zmian* di] których doszło w roku następnym r dwukrotnie było mi dane pracować w Pcilsce i robić t a c o lubię i potrafię. W czasie tej mojej pracy wiete razy przeszywał mnie tak wstrząsający dreszcz, jaki odczułem w 1966 roku w Chorzowie i jaki odczułbym też zapewne w roku 1956, Stygmat wzruszenia i znak życia wiecznego,

W 2003 raku, w końcu zimy, dowiedziałem się, t e w granicach mojego konsulatu reprezentacja Węgier w piłce nośnej rozegra mecz eliminacyjny z Polską. Stawką tego meczu mial być udział w finałach Młstno&tw Europy w Portugalii w 2004 roku. O Łotwie jako niebezpiecznym rywalu nikt wów- czas rilWet nie myślał,

Do meczu doszło 2y marca 2003 roku; odbył uęnatym Samym stadionie, na którym irzydzieśei siedem lat wcześniej tłumaczyłem naszej narodowej drużynie. Protokół dyplomatyczny nie pozwalał mi na odegranie takiej mli pi] raz drugi. (Aczkolwiek w sytuacjach przymusowych nawet pako konsul generalny tłumaczyłem niekiedy iilnwa pol ilyków polskich czy węgierskich.) Mogłem natomiast wystąpić w roli reżysera. Pragnąłem doprowadzić do niezwykłego - wymijającego pułapkę CMiu i kuszącego wieczność - spot- kania ojca z synem. Zgłosiłem się do prezesa Polskiego Związku Piłki Noż- nej Michała listkiewicza, zresztą hungarysty z wykształcenia. Tłumaczem

16

[{prezentacji węgierskiej został mój syn. Był o rok młodszy niż ja wtedy.., w tym samym miejscu.

Drużyna przybyła dwa dni przed meczem. Czekałem na nią w towarzystwie przedstawicieli P/PN • u oraz oficjeli województwa śląskiego nie w Balicach*

lecz w położonych w odległości 12 kilometrów ud Katowic Pyrzowicach.

^d^ie powstał tym czasem międzynarodowy terminal lotniczy. Drużynę, która grała niegdyś na Stadionie Saskim, reprezentował teraz jeden tylko zawodnik, Kilmin Mószcily.Oczywiście nie występował już na boisku w roli gracza. Selekcjoner Imre Gcllei był liardzo sympatyczny czym przypominał mi swego pop rodnika z tamtych lat - Lajusa FtartStiego.

Wstęp do głównego meczu nie byl przyjemny, W meczu reprezentacji olim- pijskich, rozegranym dzień wcześniej, przegraliśmy z Polakami 2:3, Mimo że zagraliśmy dobrze. Pewnym pocieszeniem mogło być wysokie zwycięstwo 7:0 drużyny naszych parlamentarzystów nad jedenastką polskiego Sejmu.

Mpgjto się 'zdawać, że polscy posłowie byli szczególnie wyczerpani wirami kryzysów politycznych, Ale i tak w ławach sejmowych nie przeżywali chyba takich stresów, jaki stał się udziałem nowego dyrektora Stadionu Śląskiego luż przed meczem Polska - Węgry, Okazało się bowiem, że zawieruszyła się gdzieś taśma z ^"ęglerskim hymnem. Widocznie komuś bardzo zależało na pomieszaniu szyków dyrektorowi, uznanemu za „przyniesionegn w teczce"

Sytuacja byłaby duuralowan ia, gdyby zdecydowano, ie także polski hymn nic zostanie odegrany, a jedynie «d<|>iewafiy przez publiczność. Nikt wszelako na laki pomysł nie wpadł, polski hymn odegrano, węgierskiego die,

Wprawdzie polski tłumacz, którym byt asystent /. Katedry Hlologii Wę- gierskiej UJ, po chwili zamieszania zwrócił się do Węgrów, aby swój hymn odśpiewali, ale w panującym tumulcie mało kto mógł cokolwiek usłyszeć,

W ocenach pomeczowych dominowały dwa określenia:,,nudny71 i „słaby", Pocieszające było tylko to, że remis Ofl nie odbierał jeszcze szans awansu ani Połsce, ani Węgrom- Kilka godzin po meczu dyrektor pyrzowickiego lotniska żegna! odlatujących piłkarzy odegranym dla nich hymnem węgierskim. Ale poza nimi nikł o tym nie wiedział...

Nazajutrz w moim krakowskim konsulacie nie nadążałem odbierać telefonów •/. przeprosinami. Jedne ?- takich przeprosin przekazał dyrektor [.iceuni Ogólnokszlałcącego im. Zbigniewa Herberta jerzy Giza nie lylko w imieniu nauczycieli i uczniów, leez także mieszkańców małej górskiej wioski,Skoitiielny Czarnej.Dowiedziałem się,że górale pragną dać narodo- wi węgierskiemu zadośćuczynienie za to^ co się zdarzyło na chorzowskim stadionie. Uspokoiłem go, że to, co uczynili na tym samym stadionie pol.icy kibice w 1958 toku, wynagradza nam wszystko na tysiąc lat z góry, tak Więc przypadkowa nieuwaga, która przytrafiła się przed ostał nim meczem, nie liczy się w ogóle. Dyrektor lerzy Giza pnprosil mnie jednak, na wszelki wy- padek, abym zdobył dlaó kaletę z hymnem węgierskim i nuty [ to takie nuty, z jakich korzystają węgierskie orkiestry wojskowe.

Prawie w tym samym czasie, kiedy węgierskie Ministerstwo Spraw Za- gra n icznych odwołało mni e ze stanowi ska konsula ge ueral nego, ale od tego niezaletoie, prezydent Królewskiego Stołecznego Miasta Kraków powiado-

mił mnie, że na wniosek szesnastu organizacji poaarządowych samorząd miej.ski wybrał mnie jednogłośnie na honorowego obywatela Krakowa.

Godność ta przypadła mi jako pierwszemu lVęgrowi i pierwszemu dyplo- macie. Przede mną zaszczyt ten spotkał pięćdziesiąt kilka osób w ciągu stu pięćdziesięciu lat.

1 7

(11)

W meczu, w którym spotkały się dwie wiadomości. KII j d o b a , zdecy- dowane zwycięstwo, przyjmując za miernik moje odczucia, przypadło tej drugiej.

Uroczystość odbyła się 5 czerwca 2003 r^ku w saJi galowej krakowskiego ratusza w obecności kilkuset osób. Wcześniej przyszło ich tyle, kiedy z ini- cjatywy „tygodnika Powszechnego" urządzono lutaj sąd nad XX wiekiem (podobne procesy przeprowadzano wielokrotnie w średniowieczu). W role obrońców Ijądżoskarżyciel i minionego stulecia wcielili się znani powszech-

nie przedstawiciele polskiej inteligencji. Byli wśród nich m.in. jedyny żyjący przywódca powstania w geiteie warszawskim Marek Kdelman, scenarzy- sta filmów Kieślowskiego Krzysztof P lesie wicz, światowej sławy reporter i pisarz Ryszard Kapuściński. Cała trójka należała do grona oskarżycieli.

Po przeciwne? stronie zmleitt się obrońcy, np, Andrzej Wajda, (Ciekawe, po której stronie stanęliby bohaterowie jego filmów Maciek GhefoUckj czy Andrzej,owe diamenty dziś już - pod grubą warstwę popiołu naniesionego przez historię - raczej nieosiągalnej Urząd sędziego sprawował ówczesny przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Zoll. Przeciw XX stuleciu zostały wytoczone bardzo ciężkie te rzuty, ale nie skazano go na moralne dożywocie. (Krzysztof Picstewicz zaproponował, aby przed sądem postawić również wiek XIX.)

W tej sądowej debacie niepełnoletni nic uczestniczyli. W uroczystości prr.jrznania mi honorowego obywatelstwa Krakowa wzięło natomiast udział sześćdziesięcioro dzieci w strojach góralskich i byli to członkowie orkiestry dętej ze Jikomielny Czarnej. Okazało się, że lo dla niej musiałem zdobyć zapis nutowy hymnu węgierskiego. W tej leżącej w odległości steścdziesięuiu kilo- metrów od Krakowa wiosce kilku franciszkanów stworzyło w krótkim czasie wspaniałe życie kulturalne. Obozy arlystyczne, kółko teatralne, orkiestra dęta.., 1 to wszystko dzięki bezprzykładnemu oddaniu jednego człowieka.

No mo*e dwóch... lego, że gdzieś na małym skrawku ziemi można znaleźć więcej takich entuzjastów, nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Dzieci ze Skomieluy zagrały podczas uroczystości nadania mi tytułu honorowego uhywalela Krakowa hymn węgierski*co było zadośćuczynieniem dla całego namdn węgierskiego... za Chorzów.

Opierając się o należne laureatowi krzesło, miałem wrażenie, że jestem tam,na choranvłkirn stadIunic. 1 trzy mecze przenikały się w moieb oczach.

Potem każdy z nich dobiegł końca. ] ak za nac i śn ięc i em guai ki. Ta kie t a bas - niowa uroczystość, lak dla mnie zaszczytna. Wszelako na ekranie pamięci pojawi się jeszcze niekiedy przede mną w towarzystwie Macka i Andrzeja - piętnaście tysięcy tamtych ludzi..r Każdy W białej koszuli z wyłożonym kołnierzem. W pozycji na baczność, w milczeniu.

Przełożył Jerzy Snopek

KAROLINA GRZĄDZIEL

Femina (czyli fotografia)

kiedy przecho&isz 7 formy siedzącej w kobietę .tHNiiJio odwrócą twarz

rysowana z uchylonymi ustami każesz palcom rozmazywać miejsca gdzie nawet bóg traci zimną krew

pulsuje

każde wejście w ciebie

to recytowanie języka t u warg krajobrazów zza okien

co£jak powolne odcedzank świata

z wilgotnych domów i światłoczułych dr/ew dobieranie do kształtów słów

; pierwszych imion kobietom

którym mlecznych piersi nie ścina czas

okrążanie stołu zielonym butem

rośniesz brzuchem do dolo przeponą rozpiętą na sznurach w jaskinie pelnt jezior

sączki ciszy za szybsj słońce przepala balustrady dzieci krzyczą

gubiąc mleczne zęby w parkach

rozchodzisz się w światło czubkami pałców

zahaczając o sufit

(>'le tu przestrzeni na sny

ifl

i

(12)

pod podłogą mrówcze kopce przetaczają ziemię

chwytam cif na Men

dłonią mniejszą od monety

wyzwanie nocnego wędrowca

ani kroku bliżej

a przecież ciągle w ruchu licząc gasnące światła ulic odlewy stóp w ciepłym asfalcie widma nocnych autobusów

przystanki dźwigaja

zamroczone rozkłady jazdy wiatr łapie mnie za ramię zwołuje chmury

jeśli masz uderzyć to teraz

w falochron mojego płaszcza

seks w autobusach podmiejskich

zaparowałaś wszystkie szyby

a teraz delikatnie spławiasz oddechy w zatłoczonym przejściu

pachniaho tanim winem l papierosami dojazdami do pierwszego

każdego kolejnego miesiąca

a ty rozkołysana miałaś w sobie płynność wahadła lewe i prawe biodro

fipierały się o moje spojrzenia

wciśnięta między gazety kas^l i opowiadania o jaskrze wyglądałaś przez siebie na ulice

a one tak jak ty płynęły przede mną

szeroko rozkładając nawierzchnię

przyjacielu ja ci mówię

na kobiety

nigdy nie jest za późno

nawet wtedy gdy gasną sklepowe witryny a w baku ostatni litr

skraca drogę stary

dżins można przepalić papierosem na tysiąc sposobów

a jej paznokieć na karoserii pamiętasz W bczseililnść tak jak na motocyklu wiatr lepiący się do ubrania na kobiety

nigdy nie jest za wcześnie

nawet przed wschodem mleczarza i gazetą w pysku

na kobiety zawsze

nawet nago pod prysznicem

gity puka śmierć

pokojówka sprzątająca butelki i pety

rozmowy z dragi

przekonaj ich maleńka

Że nie zalegamy na zajezdniach

kurzem co się rozbijał po drogach całą noc a twoje smukłe łydki w lusterkach

nie łapią powiek na zaciągnięte zasłony Sij takie miejsca w nas

przy których ni u ma pwtęju a linie ciągłe dzielą zbliżenia

i są noce dalekie od świateł

pola porozlewane między miedzami sny przez twoje ciało

gdy na kilka kolejek przed domem, nabieram pewności

że wierfize to bezdroża

to piach pod nasiona łopianu

Karolina Grzędzie!

(13)

TADEUSZ CHABROWSKI

B i a k n i e s z p o r y , ez, I V

Od rana przytłaczała mnie pustka. Mój mózg jak kot zwinął się w tłusty kłę- bek i udawał, że drzemie hfce miałem ochoty na nic. Za oknem padał śnieg, Podmuchy wiatru zderzały wirujące piątki i przyklejały jedne do drugich, śnieżna zabaw* rad klasztorem zaczęła się przed godziną, więc mogłem od początku śledzić jej szaleństwa.

Zazdrościłem przyrodzie, że ma w zanadrzu tyle pomysłów. Dachy w ca- łym mieście zaczęły nagle znikać pod niepokalaną bielą, drzewa wystrojone w puszyste pióropusze szykowały się do wielkiej parady w ogrodzie. Wróble sądząc, ie rozbudzone komary urządziły podczas śnieżycy wesele, rozpoczęły swoje napowietrzne manewry w Lym samym czasie. Wszystko co się w &ą siedztwie dzieje, trzeba przecież zsynchronizować, włączyć do jednej kapeli.

Na ulicach przechodniom z minuty na minutę bielały kapelusze i kurtki, wnosili śnieg na ramionach do bram, sklepów i kościołów,„

f.pdyby mój leniwy mózg - myślałem - miał pndobną zdolność prószenia białym i sylabam i na puste strony w notat n i ku, m i ałbym już pól m tlion a słów, kilka tysięcy zdań, poupychanych w krótkie i długie wersety. Po śmierci moi współbracia mogliby je poukładać w cytaty, nagrać na taśmę magnetyczną, odróżnić rymy od szmerów, przypadkowe dźwięki od tych przypominają cych melodie gregoriańskie.

Choć podsłuchiwanie cudzych rozmów przeszkadza w pat rżeniu, docho- dzące zza'ściany wysokie tony nic dają mi spokoju. Zwykły pomruk zmienia się w pisk, za chwilę rozkołysze dzwony, Na szczęście nie spoglądam na szczęki mówiących, nadęte powietrzem policzki i języki postrzępione czczą gadaniną, Wolę z takimi odyrkanni porozum iewać się na migi i stać w pobliżu instrumentu.który można w sekundzie zmienić na strzelbę.

Padający za szybą śnieg koi moie wnętrze jak utopiona w łyżce miodu aspiryna. Mam chęć wybiec teraz na ulicę t na .świeżo zasypanycb chodnikach wykaligrafować dużymi literami alfabet łaciński i grecki.Takiego krajobrazu mc nie może ośmiesz yćhjesi inteligentniejszy od tuzina profesorów w togach z Jagiellońskiego Uniwersytetu, od Papieża, Hegja i Mistrza Hckharla

Czy mofcna potępić brata Filipa za to, że nie chce już być Hlipem ani bratem Idzim, ani bratem Bari łom lejem, ani ojcem Bonawenturą. Zmieniły się czasy, nie musi liczyć tyle a tyle minut i sekund do tyłu - kiedy za^ąl się post, a łyle - kiedy zacznie się karnawał. Nie musi razem ze śledziem połykać kaEendarza, żeby przyzwyczaić żołądek do rygorysłycznych dań w Wielkim Poicie.

Próba nadzorowania każdej minuty w życiu m o t t bardziej zaszkodzić niż pomóc. Niki przy zdrowych zmysłach nie musi ciągle kodyfikować bi- blijnych metafor, oddzielać tomislycznych przyczyn od skutków, próbować

wyhamować bieg zdarzeń, które jak wartkie górskie strumyki wdarły się do miast i płyną ulicami. Umysł mnicha wzmocniony dyscypliną wieczystych ślubów: czystości, ubóstwa i podiurettatwat instynktownie wic- lepiej * co jest dobre, a co złe w realnym świecie. Artykułowanie pojedynczych słów.

pojedynczych uczynków, to strata Lzasu. Lepiej oddychać kurzem, który podczas nocnego czuwania przy Najświętszym Sakramencie ćmy rozpylają na ścianach, niż kosztować surowe warzywa \ owoce z inspektów współczes- nych agnostyków.

Dla mnicha czas płynie we wszystkich kierunkach, Mofce więc być albo i nie być. Może dzień, który przeżył wczoraj, powtórzyć jeszcze trzy razy w ciągu tygodnia. Wie z praktyki*że nie wszystkie rzeczy daje się ulepszać bez koń- ca. Każda godzina będzie i tak taka sama jak przed miesiącem, skopiowana przez kalkę. Nie będzie można jej podzielić, za markować w notesie jako nietypowej ani poprawić, W klasztorze wszystko dzieje się według modułu skopiowanego z niewidzialnej matrycy, którą dla utrzymania boskiej tajem- N icy a o iułowie przen LI SZĄ z jc-dnego bieguna na d r ugi, a na noc, dla zmy len ia pnrorów, przysypują górą piachu na Saharze,

ł-

Wstałem z tępym, matowym bólem głowy. Na rozmyślanie do chóru po- szedłem wymuszając na sobie każdy kmk. Nie chciałem przed przyięcrcm ko- munii świętej faszerować się lekarstwami . W ławce z kJęeznikEem siedziałem jak na torturach, Sądziłem, że podczas rozmyślania ból zn ikn i e, Tymczasem nie potrafiłem nawet skupić się na przeczytanym tekście Tomasza a Kempis No&itfowflitie Chrystusa o tym J a k „Prawda mówi w si.-n.-u hczygii-lku słów!

Moje myśli wędrowały w pustych przestworzach. Próbowałem zastanowić się,czym one lak naprawdę są wypełnione: pęcherzykami dwutlenku węgla, dwutlenku siarki, krzemu czy azotu, Czy pustka, w które i nic się nie dzieje, musi być oddzielona od nas ołowianą płytą,bo inaczej jej ssanie wciągnęłoby nas jak Cfcarna dziura wsysa meteory, planety i ich księżyce.

Zaraz po mszy odprawianej dla kleryków przez Ich prefekta udałem się do swojej celi. żeby położyć się do łóżka. Nie miałem ochoty na śniadanie, które w tyrn czasie można było zjeść w refektarzu. Na szczęście była sobola, nie musiałem prowadzić wykładów w 10111 klasie nas?.ego gimnazjum. Prawie natychmiast zasnąłem jak kamień,

Kwadrans po trzeciej ktoś zapukał do moich drzwi. Zerwałem się na równe nogi z uczuciem jaklyy stało My coś strasznego, Spaleni w habicie, nie zdią- łem szkaplerza ant kaptura. Niczym wystraszona antylopadoakoczyłem dn drzwi, próbując odsunąć zasuwkę i "tworzyć je. W pewnym momencie moja

uniesiona prawa ręka zatrzymała się w powietrzu. Całą siłą woli nie mogłem jej nakazać zbliżyć się do zasuwki Ten bezruch trwał kilka bardzo długich sekund. W końcu zmogłem jej bezczynne zawieszenie, ale wewnętrzny wy- siłek sprawił, że na moim czole pojawił się zimny pot,

Kiedy w koócu udało mi się otworzyć drzwi, u progu stał brat Marcin, jeden z bardziej uzdolnionych studentów z jedenastej klasy. Przyniósł mi ptę^ wierszy do przeczytania i oceny, Zdziwiony moim wyglądem, szybko uniknął w mrocznym rękawie korytarza. Słyszałem jego przyspieszone krok i pn skrzypiących schodach na drugie piętro.

Zdeprymowany usiadłem przy biurku mimo woli biorąc się do czytania wierszy. Brat Marcin niejednokrotnie zaskakiwał mnie swoimi i etatami.

Miał żywą i chłonną wyobraźnię, Czytał dużo i [eagDWit na lekturę szybko-

11

(14)

Na ogół byłem w stanie rozpoznać autorów, których czytał i na których podświadomie modelował swój język.

Na początku byl to Stanisław Wyspiański, jego dramaty i bardzo nieregu- larny, a la staccato, rytm wiersza. Potem Sta flf iiumart ista, wielki erudnia i ŁI a - syk pięknie zbudowanych strofek. Do llolesława Leśmiana długu nie mógł się pnekonać, pewnie odstraszały go jego „zgrozy mgłą roześmianie': Potem przyszła kolei na poezję powojenną i współczesność. Grochowiak i Herbert przypadli mu od razu doguslu, Przylesia i Białoszewskiego przyswajał sobie z dużym oporem, choć wiedział, że jest to lektura .szkotn a rekomendowana do matury. Prawdziwe oczarowanie poezją i jej prostotą nastąpiło dopiero przy Różewiczu. Dd Różewicza nauczyłsię,jak praktycznie stosować w wierszu alotą zasadę Przybosia „najmniej slów\ Niewątpliwie duże wrażenie zrobiła na nim proza Ernesta Hemingwaya, jej wartki górski nurt i prostota,o jakie;

trudno marzyć w polskiej literał unie,

Wiersze, które teraz czytałem, były owocem tych lektur i niemałego osobistego trudu. Posiadały konieczną we współczesnej poezji klarowność i prostotę. Nie lękały się zahaczyć o tematy z życia klasztornego, byty nawL-t zadziorne i humorystyczne. Rozweselił mnie wiersz o Bracie Sebastianie, który Boga chciał chwalić in^jjrr IfJifSńrem, ff/tJ^jrpJ ptiCZiit:ietff klasztornej

citTH obojętnością wobec cielesnych uciech i drobnymi jak mak cierpieniami,

Kolejny wiersz utrzymany byl w podobnej aurze;

„Rady brata Wemwtegn"

Nim rozkwitnie biała róża radości

iv twoim wnętrzu, musisz fctup, bez pośpiechu

przejść po ścieżce iuHu w naszym ogrodzie, na czczo wypić wiadro majon-ej deszaówki, wspiąć się po krawędzi tęczy

na najwyższy budynek świata,

trzepot tęsknot w sercu ukoić kwaśnym winem, pvżądame swego ciała nhucićgłogową rózgą

i niechlujne ko^ze grzechów razetn z chrustem i jałowcem w szczerym poi u spalić.

Przez niedzielę i poniedziałek starałem oswoić się z bólem lub go ignorować.

Nie udało mi się jednak pozbyć wewnętrznego niepokoju, który sygnalizował, że toś groźnego może się stać z moim ciałem. Zawiadomiłem przeora ojca Efrema, że mam problemy ze zdrowiem, lak zwykle zareagował chłodno, nie udało m i się przekon ująco opowiedzieć mu o Jęku. który coraz głośniej jazgota!

w mojej głowie. We wtorek zdecydowałem się pójŚćdo lękam, dra Zygmunta Dobrccktego-r Byl zaciekawiony, co mnie znowu sprowadza do jego gahinetu.

Zmarszczył siwe brwi, giy opowiedziała u o znieruchomieniu prawej ręki na kilka sekund. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć tego zjawiska. Skierował mnie do neurologa dra Jacka Sobola na dalsze badania, lego samego, u którego juz bytem prved rokiem, kiedy zaczęła mi się trząść lewa ręka,

Najbliższa możliwa wizyta dopiero w poniedziałek. Domyślałem się, że będę musiał poddać się różnym badaniom P że zajmą one cały następny tydzień. Próbowałem telefonicznie skontaktować się z Urszulą, zeby ustalić, jak będę mógł się z n ią zyć, Kiedy zadzw< MI i lem, odezwa ła się jej siostra

Iza, Z miejsca zasypała mnie tuzinem pytań,czemu nie pokazałem się u nich przez Ołtatnie trzy tygodnie,czemu nie dzwonię. 1 na koniec dodała.te Ur- szula wyjechała do babci Anny w Wieliczce, wróci dopiero w piątek

34

- Co mam jej przekazać, wielebny panie Prokopie? Tytułowała mnie zawsze w ten sposób, żeby się ze mną przekomarzać. Nie mająe jeszcze osiemnastu lat, łlirtowała jak panna na wydaniu. Musiała brylować, ilekroć zjialazłejti się w ich domu w obecności Urszuli i ich matki. Były to błahe słowne igraszki,artykułowane aktorskim akcentem .studentki drugiego roku szkoły teatralnej.

Nie mogłem doczekać się poniedziałku. Bóle głowy znikały i wracały jak duża wskazówka na zegarze.. W poczekalni u dra Sobola byl tłok,

przeważali ludzie w starszym wieku. Ze względu na mój strój zakonny stałem się z miejsca obiektem zainteresowania. Tak jakby mnisi nie mieli prawa chorować, a już na pewno nie na schorzenia związane z układem nerwowym. Dr Sobol był bardzo rnepokainym człowiekiem, Biała lniana koszula była za obszerna na jego chudych ramionach, granatowe spodnie W podłużne prążki luźno zwisały na szelkach wokoło bioder. Szczupłe dłonie, pomarszczona jak u żółwia szyja i mała, mocno już posiwiała głowa

robiły na wszystkich wrażenie. Zjawiał się i znikał, zapraszając kolejnego pacjenta do swojego gabinetu.

Nim przysyła kolej nu mnie, miałem okazję przyjrzeć się siedzącym pnd ścianami chorym. Na ogół nie różnili się od pacjentów w innych poczekal- niach. Nikt nie miał zabandażowanego kolana lub ręki ani zielonego plastra na poliezkiL lub nosie. Naprzeciwko młody chłopak mamrotał enś do siebie, przymrużonych oczu nie otwierał nawet, gdy rozmawiał ze starszą kobietą siedzącą obok. On jeden mógł byt przykładem patologicznego zachowania, ale do końca nie potrafiłem wywnioskować, czy jest hipochondrykiem, ga- strykiem, czy krótkowidzem.

Zrozumiałem nagle iromę sytuacji. Pewne zewnętrzne cechy naszego ciała nie zawsze zdradzają nasze samopoczucie, sprawność umysłową czy sk*jarzenia roznamięlnionej wyobraźni.

lekarz, na którego czekałem, po wysłuchaniu kilku moich mało prtcyzyj- nych zdań, będzie w stanie zdecydować, do jakiej pttdłączyć mnie maszyny.

Nfc interesuje go to, ie Wielokrotnie uginały SLę pode mna nogi i traciłem przytomność na kilka minut. Powtórzy, co mówił już wielokrotnie ojciec przeor; padaczka jest powszechną chorobą, w Polsce cierpi na takie zabu- rzenia około pół miliona ludzi.

I\> weiściu do gabinetu dra Snhnla nie mogłtm nasycić oczu widokiem Świątków i figurek z całego świata. Najwięcej było ich z Afryki i Ameryki POłudn i(¥wej. Patrzyłem też na przeróż ne gry z metalu, drewn a i plastyku: do labiryntu pod szkłem należało wprowadzić kulki w Spowiednic pola,odse- parować duże ud małych, jeden kolor od drugiego. W elipsy ze srebra były powkładane trójkąty i kwadraty, koła zamontowane jak globus na jednej igle, popchnięte palcem, mijały się i spotykały wielokrotnie. Na ścianach wisiało kilka ciekawych współczesnych obrazów i półki z medycznymi księż-kaml i atlasami. Po lewej stronie biurka, tuż przed oczami siedzącego pacjenta, stalą naturalnej wielkości plastikowa czaszka, na powierzchni której były zaznacznne pola i węzły, sterujące funkcjonowaniem naszego Organizmu,

Uświadom i leni sobie nagle, jak ważną rolę spełnia mózg. Czerpiąc infor- macjeze środowiska zewnętrznego, które prawie bezbłędnie percypują nasze zmysły, w ułamku sekundy analizuje nadesłany materiał i odpowiednio prze- kodowany natychmiast odsyła do punktu, z którego został przysłany. Mózg pracuje przysłowiowe 24 godziny na dobę i jeżeli spóźni się i odpowiedzią, dzieje się to. co stało się Z moją ręką w ubiegły piątek.

25

(15)

(idy dr Sobol wchodził do pokoju, w kiórym mnie posadzono, plastikowa czaszka była już na moich kntanac h- Pomagałem sobie palcem zlokalizować odpowied n in ponumerowane m iej sca, żeby na drewn mntj ptidstawee c zasz - ki odaytać ich pełną nazwę; 12 par nerwów czaszkowych, 31 par nerwów rdzeniowych, kłykcie potyliczne, otwór słuchowy i tak nerw po nerwie, }ak na mapie i-zczegółowcj małego powiatu ścieżka po ścieżce, drogj główne- i p«hocrne.

- Widzę, że brat sposobi się do odegrania roli klasztornego ] lamletal - Nie rozumiem pytania,,.

- Rozmawia ojciec z czaszką i najprawdopodobniej na tematy Ostatecz- ne?

- Ma pan doktór na myśli dialog ze śmiercią?

- Jeszcze za wcześnie na śmierć, ale na tematy metafizyczne!

Patrzy łem na jego ogromne jak gołębie jajka oczy. Oczy jasnowidza. Wie- działem, że grzebie w tej chwili w moim wnętrzu iak kucharz w rondelku smażąc boczek do obiadu, W Irzcch zdaniach opowitidy.iałem, co mnie do

n iego przywiodło,

- Nie jestem tylko pewny doktorze, czy to, co mi się przydarzyło, ma związek z padaćzką, która od czasu do czasu podcina mi kolana, czy to coś nowego?

- Nie jestem w lej chwili polowy do postawienia diagnozy. Przejdźmy do następnego pokoju, gdzie znajduje się odpowiedni %przęt.

Posadził mnie na twardej leżance, kazał śledzić swój palec, który ciągle zmieniał pozycje. Siłował się z moją lewą i prawą ręką,kazai zamknąć oczy i palcem dotknąć Czubka nosa, głuchym młotkiem stukał w kolano. Prosił, żebym położył obie dłonie na czubku głowy, zamknął oczy i przeszedł moż- liwie prosto po niebieskiej linii na podłodze. Po tym wysłał mnie do swoje i asystentki, która sprawdzała, po jednej i drugiej stronie szyi, drożność żył pompujących krew z serca do mózgu, Na czwartek wyznaczył mi następną wizytę w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. L. Rydygiera. Mają zrnbić ml tam badania ulirasonograticzne mózgu.

Długo nie miałem chęci wrócić do klasztoru, przypominającego renesan- sowy zamek, budowany według wzorów włoskich, ze skarpami obronnymi ] narożnymi wieżyczkami. Chodziłem po Krakowskim Rynku zagladając do księgarń i sldepów ze sztuką sakralną. Miałem chęć wejść do Tygodnika

Powszechnego na Wiślnej 12, ale skrzypiące drewniane schody z partem na pierwsze piętro odstraszały mnie. To sama drewniana akustyka przypomi- nała mi klasztor i starych ortodoksyjnych kawalerów, Wolałem ekscytować się stukającymi o chodnik wysokimi obcasami albo obserwować w parku przygarbionych krakowskich intelektualistów we francuskich beretach.

Skręcając w ulice Krakowską i Slradnmską mimowolnie nogi niosły mnie du Grodzkiej l do historycznego Kazimierza.

Po drodze często wstępowałem do kościoła sw.£w, Katarzyny i Małgorzaty i klasztoru oo. Augustianów. W mrocznym, zwykle pustym kościele,mogłem w myślach wracać do witków wyczytanych w dziełach iw. Augustyna. Fa- scynowały mmejegci spekulacje filozoficzne na lemat Boga, w dużej mierze zaczerpnięte od pogańskiego myśliciela Plotyna. Płotyn zajmował ważne miejsce w Światopoglądzie biskupa z Hippnny i dzięki temu bóg Ojciec Augustyna był zawsze bardziej tiogiem filozofów niż teologów i nie trzeba było G o stroić w biblijne alegorie.

Nigdy nie jestem pewny do kuika. Czy mtiją wyobraźnię ponosi wiatr łaski bo£ef>CZy Wi ate we własne uzdolnień i a, wydmuchująca mydlane ba óki. Mngę uwierzyć, że podczas klęski głodu z nieba posypie się manna, że Bóg, który jest wszechmocny, może na swoich ramionach udźwignąć płaszcz ozdobiony drogocen nymi kamień ia m i: sardu, topazu, jaspis u, chryzotil u, onyksu, berylu, czerwonego karbunkulu i szmaragdu, bo tak napisał w swoim proroctwie Hzechiel, syn kapłana Buziega

Natomiast gdybym nawet próbował porównać mój język banalnego zdzi- wienia do języka, którym posługują się mistycy - ich utwory spisane prozą lub czterosylabowymi strofami zawsze będą lepsze od moich, lesiem bowiem prze- ciętnym akademikiem, który nie ma tak wyczulonej nadprzyrodzonej memb- rany żeby improwizować z wiatru o lym, co Bóg powiedział przed wiekami.

Dla mnie każde słowo jest kulą u nogi i z każdego muszę się thimaczyć.

Niekiedy podczas dużych odpustów p r z y ć m i na się pielgrzymom złak- niony m c udńw, że Wszechmocny B óg może sprawić, żeby króli ki i j aszezurki latały W powietrzu, żeby na tacy, z którą chodzi kościelny, znalazł się pier- ścionek zaręczynowy Św. Józefa. muszle perłowe wyłowione z Siedmiu Mórz

lub zęby widu ryba. Przekazali nam to średniowieczni mnisi, spisujący na grubych pergaminach dz i wy, które działy się w tamtych czasach.

E

Czwartkowa wizyta w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im.

L. Rydygiera na osiedlu Złotej lesicni była dla mnie nietypowym przeży- ciem. Budynek nowy, wielopiętrowy, ładnie utrzymany Windy dła gości i flsobne dia chorych i obsługi szpitalnej. W korsarzach jeszcze nie tłoczno, ale zanosi się na to, że w niedalekiej przyszłości tak będzie Pokńj do badań ultrastinograficznych znajdował się piętro niżej od tegn, na które wchodziło sję z ullry. Oiihrasnnograficz ny eh badan tach wiedziałem niewiele. Sądzi lem, że to inna odmiana przeświedeń rentgenowskich; wchodzi się za parawan, pielęgniarka lub technik pokazują gdzie ustawie phico, kol?no lub pęcherz do ekranu; potem technik znika na minutę, naciska guzik, rentgen grubo bzyka i koniec. Nic z tych rzeczy.

Najpierw musiałem pozbyć się wszelkich metalowych przedmiotów:

zegarka, medalika, kilku drobnych monet, Potem umieszczono mnie na ruchomej pl al formie w pozycji leżącej na plecach. Obsługujący urządzenie technik wlożeł mi do uszu koreczki, pokrył skórę na głowie tłuszczem minę rai nym, w celu uzyskania pełnego kontaktu głowicy jparatu z moją cy.afiy.ką, Kazał zamknąć oczy, oddychać regularnie, pu czym wsunął mnie głęboko dci wnętrra aparatury.

O^nomny Instrument cały czas był,, w ruchu", kiedy znalazłem się w jego wnętrzu*ukryte motory taczęły się po kolei włączać.Na początku usłyszałem

^•r/ask pupsutej trąbki,pewnie mocnopodziurawionej,bo jej tony nie przy- pominały żadnego Instrumentu •/. zestawu kameralnej orkiestry. chwili turkulanie ktfl lokomotywy po kolejowych szynach, zgrzyty i pęknięcia nigdy nie oliwionych łożysk.

Wrzaski i piski miażdżących się nfwzajfcm zderzaków. Po sekundzie ci- sza, mrok i plusk miliarda kropel spadających na wygładzoną taflę jeziora.

I^agle znowu zgiełk zsypywanych do mwu aluminiowych rur, miedzianych kotłów i baniek pu mleku.Miażdżenie i walcowanie ich na blachę. Kakofonia

15% 197

Cytaty

Powiązane dokumenty

$kaćprzełomy sffołecznś i rutmdoto r e dla stworzfĄiA i kontyrwcwtmki rewo- lucji kidturainej, ruf której zidez.y przyszłe szczęście Hb:^; t ntisze^o narodu 1 *. Nie wiem, czy

Codziennie sam dla siebie staję się zagadką, nie umiem odróżnić snu od rzeczywistości, mój zielono-purpurowy nerw środkowy nie jest na tyle czuły żebym porywał się

- Grajków- mówi Paweł. Ale samych grajków nie... tam trudno było w słabym oświetleniu... - Bo mnie się wydawało, że to były gargułcc. Chimery, jak z paryskiej Notre Dame.

Jego utwory przetłumaczono już na około lfl języków, między innymi na angielski (często w ich tłumaczeniu bierze udział sam pi- sarz), francuski, włoski, norweski,

Rozwiązanie nasuwało się zresztą samo — skoro nau- ka dowodzi, że światem rządzi przypadek (przynajmniej na po- ziomie molekularnym, który jest ostatecznie poziomem, gdzie

Rzecz jest stara i dobrze znana, problematyka jednak dopiero obecnie analizowana naukowo (Woj- Zarysowanc komplikaqe w sporządzeniu właściwej definicji zna- czenia

Ciekawe jest, że jak zestawi się daty zachowanych świadectw szkolnych, to okazuje się.. że pomimo zmian miejsca zamieszkania, popowstaniowej tułaczki, chodzenia do różnych

Uczynienie z paradygmatu gatunkowego jedynej