• Nie Znaleziono Wyników

Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2007, nr 2 (108)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2007, nr 2 (108)"

Copied!
102
0
0

Pełen tekst

(1)

Sztuka to najwyższy wyraz

samouświadomienia ludzkości

LJ

Dzieło sztuki - mikrokosmos odbijający epokę.

Józef Czechowicz

' » -

1 , ' "

v <

t : •

K P

-JM

1/ '

C e t t » 1 0 7\ (VAT<Hb) NR I N D E K S U 357071

H. ISSN 11203-6230 7 12OS 62 2 0 0 7

f S X

<N 1—

S

H

£ UJ U

<

literatura i sztuka • kwartalnik

* C z y B r u n o S i h u l z b y ł m a s o c h l ^ T * U . G ł o w i ń s k i , H C z o m y j - o p o w i a d a n i a • C . J. IVIic^ - P r a w o s ł a w i e w o g n i u polityki * K a b i z o - M r c k o l i p sklej, Luka.sk'wic?, o D r e w n o w s k i m , W r ó b l e w s k i o M ł y n a r s k i m • L u b e l s c y hłłhjiicrowie w ę g i e r s k i e j W i o s n y L u d ó w • w y w i a d r z e k a

ze Z d z i s ł a w e m B e k s i ń s k i m - d a l s z y oraz

• Płyta Ci> - Kh Kapuściński, W, Młynarski, I), Bientazkiewftz, poeci z grupy ^Nic Wspólnego"

(2)

akcent

(3)

Żesprft trrfokc\jnv

MÓWKA ADA MC / YK- GARłiO WSKA JANINA HUN£K

LECHOSMWIAMEŃSKJ

WALDEMAJ? MfCłiAISKt ^sekretarz ndakttfi) ANNA FU MAS

TADEUSZ SZKOLUT JAROStAW WACH

tefiUSUW WĄÓBŁEWSKI (mJaktar micizłny } ANETA WYSOCKA

Unpik MA c l i d

JfcillltflKjl L«l|mfiPJ .'.•J.Ilii",: iuli-c ki Suiie współpmęąjfł;

Bogusław fyeta (Frtnqji}, \famk DatMkitwics. Katc Delaney (USA), Dunaj, JAzcf Fm, Ludwik (jtrwm/uki. Michał Cfow'traki.

Magdalena Jankowska. Atim Kochańczyh. /jMN Kontet (Węęjy)L Marrk Kosiba (Kanada), Jerzy Kuirrik, Jacek Łukasiewiczz, Łukasz Mórcłfczifk. Wttfrtctti)Mfynarski, Danuta łtotwiA (USA),

Dominik OpeUtti, Wpęlow OtMjfa. Mykola ftiabatth (Ukraina).

AndrzejSowuskJ. Sergiusz Slema-Wacbmlak, Małgorzata Sztaduika, Jerzy Święcił. Bctdon Zadum

rok XXVIII nr 2 (108)

2007

literatura i sztuka

CZŁSOPIIINO PALRONATK ILj AitriintrkE Nu rod n u e j

wyduwanc nu złocenie Ministra Kultury i Dzfaizlcfwa Nnrodijii,

Numt-r 2/2007 ERaUsowoinpr^ pmnncv finajisuw^j Wujtwńd/lwi LiilfeŁsfcltgO

Pan nerem UKd^Lnvm ..AkcenlLI" JCM kiuliit l.uttUn S.A.

?L ISSN 020M-6220 NR iNlłf-JKSU 3521)71

C Cypyrigjii 2W? by kwartalnik

(4)

picn*-sarj strunę okładki;

Marmsz Dfzcwiriski: Keftz ? pieca f„ 200 L-2003 Na cTwaftej strunie ok belki:

Marius* Dr/ewiński: Dtnhotyn, olej iu p(ćtn 10,200 s lOOcm, 2W7

AJrcs iccfctkcjir

20-312 Lublin,ukGnodzka3J11piętro

«L (0R1ł532*74^

c-mail: s k c n t j i i i m ^ j s m l f l , pt www.ii^Mrti,jjli.pl

MlhiriłJAtt nic omAwin^h reakcja nie zifrata.

WctŁikcjd żditrzrga snbLf prawy dttoiywsnn iklYuÓw.

lnfornliiLjL o ]]rci;Linn:rjcie n.i kraj t jŁagnjdi^ udzielaj:}

ur^dy poertowe, Rłieh SA, Kolporter SA i rtrs Palona.

CftW prctltimeiraly krajowej nu rok 2007 wynosi ^fi /J.

Piłniąd/c nuiJua wj^łicitć Uikle brzprtf rodnio Efeit ktmic wydawcy:

Wsthoduia Fundują Kuhur> kttnr Hanfc PFKAO SA. V 0 u- Lubnie nr mchiink u: 501240 i 503] 11L (WNtf) ] 752S667

lub pi^etmimpoiaiouym prał adresem redakcji, podąj^C wynldk adręę prenumeratora

I zaznaczając nfl odwrodc przekazu „prenumerata A kcemu"1.

Vf USA „Akcent" nwpHmuchan} j«l pt-jfc/ mtfpbjące ŁsL^jinrnir:

rVilisli Aflrtricill BLKikstore. ,hN<iwy DEiciinLfc " - FVItsh American Oaily News;

21 Wem 3}li]i SLrtcti New VoricŁ MY KWI8

Mira P U M Z; JpEcwiji" Brokatem; M i l w a u k t t t - Ą v ę , j [ L f i O f i l S

We Ir uncji tprwdriż pmiradzl:

Lihrairk Polonaiw (tCsięfianiia 123 Bd Sl Gerniiiifi, 75006 Pary?

Wydawcy

Wschodnia Fundacja Kuliu? „AkcenlT. 20-112 Ut>Jin, ul. < iind^ka 3 Itihlkifekn Narodowa, D/ial Wydawaiczy CzaHnpkm PjimnaęJj fcłl

02-fKth Wans/ji^a, iJ. Nitp(klle£ln^j 21 i tel 2: \cUfu 21

e-ltuil: eiaspmfofl&bn.fir^./il

Nakład W00 eg*. EJmk ukoiic/iwin 1 majji 2007 f.

Pniltr Multrdnjk S.A., Lubhn.ul l/mirka J

Spis treści

Michał Głow iński; Widoczki z miasteczka i 7

Urszula Gorzelak: Czy Bruttu Scfttdz był masochistą? • Martyna Fnuiczuk: wiersze h 21

Maksymilian Czomyj: Ojcowie. Wczorajsza sprawa 124 [adeusz Cliahrowski: wiersze/3$

M 3gda I tria Ra b i zu-Bi rek r Drogaw'skazy paradoksón\ O pt*ezji Ewy I. ip sk:ej / M

Iza Smolarek: wiersze} 5tl

Jacek Łukasiewicz: Żyć w ki!ku czasach. Na jubU&az Tadeusza Drew- nowsfdego i 5 3

Juan na Ekur^ka; wiersżć '

Gr/cjiar/ lacek Ełelica: Tfadycje, Język i religia w ogniu poiiryki i 62 WĘGRZY l O WĘGRACH

Fcrcnc Mózsi: Tomek Sawycr 1956 13

Wiersze poetów węgierskich: Sindo-r KńnyuJi, Laszlu Marsalk Imre OravtczH Ga^par Nagy. lKlvan K«vics 75

Tstvan Kovac;i: Lu&eiscy bohaterowie węgierskiej JWiosny Ludów! SÓ

P R Z E K R O J E

Pro/^icy, jifuzahy.^

Janusz Tunriur: Jak nie czytać,, Pasażti 'Drmata Kirscha? [flonal Kinjoh:

„rasai"]; l-wa Dunrtj: Śpiewamy dale}? [KrzysziofMaiiłoń: .„Banano- wy son^1']; Emilia Rynkowska: Układanka wspomnień [Bernard t^o- wak:Sitiolicc Ns86+"|; Twa Gr/c^Lłrc.v>,k: Jcszczc ciepłe obrazy [Zofia MiU>tick:Pclar]gonicŁ,jL Andrzej Goworati: O spotkaniu /.emuia z Eui z f-fcraklitem [Maciej Malicki: „takic i;irn"J; Michaf K ^ / i t n s k i ; Dopeł- ntCrtie btiższc i dalsze fJi.icfk Dclinel; „Lata"]: Jarosław Wach: Nagi król

|Miclial Witkowski: „FoŁotapLMa"] i Wokół dramatu

Grzegorz Kondfasitik; Bezsenność eseisty [Jan Kon: HhKadysz. Strony O Tadeuszu Kantorze'"); Jarosław Cyamcninan: Trzy tomy Pinit-m [l la- rold Pinter „DrematyH; Orzcgocz Kondr^sinfcr Na zachodzie ciemm laJf [Andrzej Slasiukr ^Ciemny las"] / 119

Ceni 10.-

(5)

PLASTYKA

Lechosław Lamcński: Czy warto oglądać obrazy Mariusza Drzewiń- s k i e g o f i 127

Wszystko, co jest formą, mote podlegać dtformacji. Rozmowa Moniki Skarżyńskiej zc Zdzisławem łJeksińskim (część V ł ! 133

BARDOWIE

Hogusluw Wróblewski: Stańczyk i Kubuś w jednym st&fi dziwie, O twór- czości Wojciecha Młynarskiego i 142

BEZ TYTUŁU

LL'^t:k MąJ/ik; . J ^ r f , 147 MUZYKA

Ludwik Gaw rotiski: Koncctiy rodziny Sz} matiowskU fi u- Ltjblittie • 148 TEATR

Kazimierz Umun: W ft&rym icatrzL nowy / 155 R O Z M O W Y

r„ Absolutna szczerość'', Rozmowa iłio(ra Mareckiego i Lioroty Niedział- kowski ej ?. Adamem Macedońskim o Stanisławie Czyczu i 176 N O T Y

Grzegorz J-icćk : .. Terespol "w atmosferze ..prattej wtory f wzru- szenia" / 188

Moty o autorach 1194

MICHAŁ GŁOWIŃSKI

WIDOCZKI Z M L \ S T I i ( Z I i \

Starszy pan na rowerze

Mam gowchjż przed oczami. utrwalił się w mojej pamięci zawsze niemal w tL-j samej sytuacji: gdy powoli, jakby osi rożnie, jcchal na rnwiT/c, t rtgu- iy w identycruym mocno podniszczonym stroju. w nieodzownynn baskij- skim berecie, coraz bardziej zdeformowanym i wyszarzalym. Latem, w czas wakacji; wyposażał się w lakie lub inne akcnbfk malarskie: od kilku tb.io aięcioleri hyl nauczycielem rysunków w tuicjszym liceum. ale - jak widać - me eafkiem zrezygnował ix swej własnej twdrezoki. Podobno przed pierwszą wojną tfwiartbwą ukończył z sukcesem jedną z rosyjskich akade-

mii sztuk pięknych, niewykluczone, ^petersburską, Nic tylkotJftrtrcltfdito byłaby wyobrazić go sobie jako młodego człowieka. Patrzono nj ni ego tak.

jakby na ćwisu pr^ys/cd! od raźni w wieku zaawansowanym. Samotny. był uosohiejiiem starego kawalera, (ak jakhy zszedł Z kart powiefri Dickensa lubi innego wielkiego klasyka XlX-wiecznej prozy. Kiedy czytałem „Kuzy*

na Ponsa" liatzaka, na jego wzór i podobieństwo wyobrażałem sobie tytu- łowego bohatera, Stars/y pan dożył wieku sędziwego i przez dziesięciole- cia nalcża! do stałego lud/kiego pejzażu Miasteczka, Od jego odejścia

w zaświaty minęło już sporo czasu, nic całkiem jednak /ostał zapomniany.

Jak słyszałem, jego imieniem nazwano jedną z uliczek. Zapewne jest tak mała, że nic udało mi się jej odnałeź^, Nie pomógł plan miasta.

Młodzieniec ze skrzypcami

Zafascynowałem się muzyką wcześnie, diuć nie miakmzaiąnigdy prak- tycznego kontakty nie czytam nut, moje ręcc nie dotknęły żadnego ŁnMru- niemy, od początku zatem mogłem jedynie słuchać. Przyciągało mnie jed- nak wszystko, miało z nią jakikolwiek związek - i dlatego zapewne zapisał się w mojej świadomości troclię ode ntnie starszy chłopiec, którego widywałem poddającego ze skrzypcami (zapewne na lekcje), Byl uczniem innego liceum, nie znalem go wtedy - i nigdy nic dane mi było go poznać.

Myślę, K nie zo\tal słynnym wirtuozem. Z pewnością też nie grai w fi [har- monicznej orkiestrze, bo pr/eciez bym go dostrzegł. Wielokrotnie zauwa- żyłem go jednak wśród publiczności ,ju z be? skrzypiec; pojawiał się /.w eza na koncertacli. wypełnionych utworami rzadko wykonywanymi, trudnymi, nownezesnymi, od których stronią zwykle wyposażeni w abona-

menty słuchacze. Spostrzegłem, że w czasie przerw przebywa w towarzy- stwie muzyków, gdy ci mieli jeszcze w zwyczaju odwiedzanie sal koncerto

wyth, muzyków, znanych mi z widzenia, bo ich zdjęcia ukazywały się w prasie, a nickińrzy z nich s/parki m krokiem pidążali na fil harmoniczną cslfirfę. zapraszani gościnnym gestem pracz dyrygent^ hy pokłonić się pu-

bliczności w podzięce za okla-ski. tJawny młodzieniec a- skrzypcami nigdy błłdjij nie pojawił się w tego rodzaju syiuaeii, a więc z pcwnotfcin nie siał

(y 1

(6)

kompozytorem* w każdym razie jednym z tych twórców, których dzielą się

^ry wa. Od dawna go róe widziałem, nie wiem nawet, czy żyje. Pozostał dJ a mnie osobą tajemniczą i anonimową, a w istocie owym nflodzUricem L fu- terałem od skrzypiec w ręku, podążającym w nieznane miejsce, lak jakby

CŻSG mój i jego zatrzymał się na zawsze.

Młody Ksiądz

Na jednej z boczpiyeh ulic znajdował się duży internat (czy przytułek) dfca dzieci głęboko upoślcdzmych Umysłowo. Mieścił się za dość wysokim mu- rem. a ginach, przylegajmy bezpośrednio do chodnika, też robił wrażenie niedostępnej twierdzy. Nie dziwię się, nk było powodu, by ktoś przypadko- wy czy ciekawski podpatrywał smutny ^wiai tych fueszrzęsoyęb [stoi. Z rzad- kii tylko siostry wyprowadzały podopiecznych na zewnątrz, dbając o zacho- wanie porządku; nic by to wątpliwości, że ten przygnębiający pochód kieruje się ku ośrodkowi zdrowia, piieszczącerui się za przejazdem, li więc względ- nie daleko. Czasem procesji, tej towarzyszył młody ksiądz, z pewnością nie- znany nie lyhko mnie, ale leż więlu obywatelom tych okolic, w tym osobom pobożnym, wierzącym i praktykującym. W dzielnicy popularny i lubiany byl inny duchowny, dużo starszy, od dawna w niej pracujmy; mówiono o nim po prostu Kanonik, bliższe określenia stały się zbyteczne Dopiero po wielu la- lach dowiedziałem się z jakiegoś przypadkiem przeczy tartego artykułu, że ów skromny ksiqdz to późniejszy sławny poetŁ jeden z nielicznych współ- czesnych liryków, kiórzy z ocholtj S4 czytani także pracz tę ezęćć publiczno-

ści, co po zbiory wierszy sięgać nic zwykła. Miałem okazję z ni.ni rozmawiać, kiedy był już sędziwym człowiekiem, doskonale jednak pamiętał kila, w któ- rych pracował jako w ikary w Miaslecrtu i to właśnie w tej jego najskrom- niejszej dzielnicy. Do jego obowiązków należała opieka nad powadzonym przez siostry zakonne przytułkiem. Były to czasy, w których zaczynałem in- teresować się literatur-j 1 słowo ..poeta" nabierało dla mnie zabarwienia ma?

gicznego. Cidybym wiedział, że ów miody człowiek w sutannie pisze wier- sze, z pewnoScią rzucałbym nu niego zaciekawione spojrzenie.

Obrączka

Widywałem tego srodze doświadczanego przez Los chłopaka na Czarnej Drodze, gdy w pospiechu szedłem na stację* by zdążyć na pociąg. Kulał, chodził lak. j^ikhy „nic mógł iść inaczejt jak lylko w podskokach'1, robi!

wielkie susy, czego nie można było nie zauważyć, Byl niski i mocno przy- garbiony. miał nieproporcjonalnie długie, nie przystające do reszty ciała ręce, a i warz jego była dziwacznie wykrzywiona, jakby wzorowana na m a k a - ronach/lak iego hi b innego archi tektonicznego zaby tk • i- K tedy go mijale tjł, starałem się na niego nie patrzeć, by nie pomyślał, że oglądam go, jakby hyl jakimś dziwem natury. Wydawał mi ^ię uosobieniem nieszczęścia. Od pew-

nego nWIIKUtU wszakże zaobserwowałem zmianę. Towarzyszyła mu dziew- czyna. będtjoa dla niego z pewnością kimś więcej niż przypadkiem spoty- kaną znajomą tub koleżanką. Z pozoru wszystko pozostało takie, jak było,

nadał chodzi!, robiąc owe dziw tu; podskoki, na nie innego nie pozwalała fizyczna kondycja, ale na jego zniekształconej, opanowanej |)rzez wieczny grymas i warzy zaczął się pojawiać zarys u Śmiechu. A pewnego razu wydal mi się człowiekiem szczęśliwym, Szedł z ową dziewczyną, ktńra • nie mo- niem mieć wątpliwości " ^Y1*1 przygodną znajomą. Wkrótce przekona- łem sięh że została jego Żoną. Zauważyłem, że tak wyciąga on swoją długą

rękę, by pokazać przechodzącym leniącą na palcu obrączkę /rozumiałem ten gest, który mógłby ,się wydawać osobliwy, W ten sposób nie tyle nawet

komunikował, ile krzyczał: patrzcie, niczym się od was nie różnię, jestem żonaty, mam rodzinę.,. Wszystko jest w p o t o k u !

rPydyrasta"

Tym jakże skromnym ohnośnym handlem i rudni ty się zwłaszcza siarsze kobiety Skupowały na okolicznych wsiach różnego rodzaju wiktuały i roz- nosiły j c po domach. Na hrak klientów niirzekać nie mogły, tym bardziej ze

sklepy spożywcze coraz częściej świeciły pustkami. Tak zwana baba Źcie- lęcin^ była nie tylko chętnie widziana, stałe się jednym z symboli cotj/

chudszej codzienności. Kobieta, którą wspominam, nie handlowała jednak cielęciną, w ogóle nie zajmowała się mięsem, jej domeną był nabiał, przy- chodziła z jajkami, białym serem... Była rozmowna, tubila opowiadać, a przede wszystkim narzekać na swe mamc życie Pewnego razai żaliła się

w ogromnie emocjonalnym tonie, że z młodszej córki ma tyl ko j e d n i o wnyka i nic będzie miała więcej, b<i jej zięć tiie chce mieć z żoną nic wspól- nego. ] po chwili dodała: to „pydyrasla", co po pracy włóczy się po ulicach z jakimiś strasznymi chłopami. Słowo ..pydyrasta'1 powtórzyła kilkakrot- nie, tak jakby mu się dziwiła, ale też nim upajała. A może zastanowiło ją, że w ogóle potrafi wypowiedzieć ten osobliwie brzmiący obcy wyraz1' Aktywista

O istnieniu tego osobnika przypomniałem sobie w roku I96S. gdy w naj- lepsze trwałv marcowe kampanie. Kiedyś po pnw-iu go się balem i wszelkimi sposobami Starałem się unikać, każde zetknięcie niobów sobie jakąś gro*

bę. a przynajmniej łączyło się z przykrością, choć do bicia nigdy się zabrał.

Wyzywa! mnie od parchów, krzyczał; Żydziak, Zydziak.., Działo się to w pierwszych lalach powojenny eh* nie wyzwoliłem się jeszcze t okupacyj- nych łęków, takie wyzywania-piętnowania budziły we mnie szcz^gólnę gro- zę kotem już mnie mc zaczepiał, może ktotf mu wytłumaczył. Że to niesto- sowne. a może choć trochę dojrzał i taki proceder przestał &0 bawić.

W pewnym momencie dostrzegłem, zc paraduje w czerwonym krawacie - i to nie tylko w dni uroczyste, w których noszenia tak zwanego siroju organi- zacyjnego wymagano, ale chyba codziennie; w ten sposób manifestował swój

Ideologiczni" wybór. Kiedyś do mnie doszło, że stal się jednym z najbardziej fanatycznych młodzieżowych działaczy partyjnych w Miasteczku, odzna-

czał się gtirliwością i bezwzględnością, byl niedościgniony w zwalczaniu wrogów socjalizmu i wsławieniu nadludzkiego geniuszu chorążego pokoju i przywódcy światowego obozu pokoju • jłostępu. Nie jestem świadom, jak potoczyły się jego losy i czy zrobił karierę, nie * tern nawet, jak nazywał, dla mnie pozostał anonimowym prześladowcą. Przypomniałem sobie o nim właśnie w roku ł%8. bo to wtedy tradycyjna, archetypiczna wcęcz niena-

wiść do tveh, których uważa się za obcych, w sposób lak l « w o dostrzegalny nałożyła się na ideologię komunistyczny powstała spójna całość, W moim odczuciu ten faeel, zapamiętany z lal ]»wojennej wczesnej młodości, stać by się mógł symbolem lego dość jednak nie*]wdziewanego zespolenia.

Kukułka

Historii tej nie znałem, gdy opowiadałem o tym. co dziah> się na naszej ulicy w moieh ezasach szkolnych; z pewnością wydarzyło się to na tym jej

(7)

odcinku, który znajdował stę poza bezpośrednim zasięgiem moich obser- w u j , Przy wołałM jmii Wiiyld S„ bral mojego kolegi Zbigniewa jeszcze ze szkoły Skontaktował się on ze mną po przeczytaniu książki o Miasteczku, Po naszej ulicy kręcił się pewien mężczyzna w średnim wie- ku, który po wypitce zwyczaj miał osobliwy. W zasadzie nie radził niko- mu, nie wywoływał awantur, agresja była mu nieznana, przeciwnie, byl lu- biany. ho zwłaszcza mknls/cj publice zapewniał zabawę, Wdrapywał się na slupy luh drzewa i naśladował kukułkę. rohil li) podobno calkicm udatriic.

Zbudziła nut się litdzka kondycja, chciał przemienić się w ptaka! Do pew- nego momentu wszystko mu się udawało, sprawnie wdrapywał się nu wy- sukości i z lelwo&iąpo wykonaniu .swej kukułezej arii zsuwał na bruk ulicz- ny. Ale dobra ppfcsu się skończyła, Pewnego ra/u zaszedł zapewne zbyt wysoko, alkohol zii!? szumiał w głowie imensywnicj niż zwykle, lak że zro- bił niefortunny ruch i spadł tak nieszczęśliwie, ze natychmiast zye]e zakoń- czył. Nie trzeba było długo czekać aż narosło zbiegowisko.

U Kazi

Przez pewien czas główni) osobą tym spółdzielczym sklepie była jej siostra, panna Kazia pełniła rolę pomocnicy, Tę wysoką i tęgą kobietę spo- tkało wielkie nieszczęście: /opadła na tajemriicząchoroby zaczęła puchnąć, tak żc wyglądała przerażająco. Nie była już w elanie pracować i wkrótce zmarła. Panna Kazia obj^L funkcję po siostrze, stała silę pierwszą ekspe- dientką, a może nawel kierowniczką sklepu i po roku czy dwóch poślubiła swego owdowiałego szwagra. Wiadomość o tym szybko rozniosła się po najbliższej okolicy, słowo „panna" znikło, /ostało już tyłkp samo imię. Ka- zia jako sprzedawczyni w comz bafdzici ubogo zaopatrzonym sklepie zdu- była sobie popularno- nie dlatego [ylko. że była szybka i sprawno* a także JJ przejma, co w tamtych czasach handlu „uspołecznionego" reguły nic stano- wiło, Z tej przede wszystkim racji, że umiała nawiązać koniaki z klientami, do nich zagadać, a lakże zręcznie odj^ow iedztcć na zaczepki czy niestosowne uwagi. Hyla ceniona i luhuna. posiać jej z tym sklepem identyfikowano tak.

jakby nikt inny w nim nic pracował, kupowało się różne wiktuały właśnie

„u Kazi". Kiedy nawet małe dziecko dostawało od matki polecenie: skocz do Kazi. kup kilo soli, doskonale wiedziało, gdzie ma się tidac-

Bóżnica

Tak. władnie o Lej świątyni w Miasteczku mówiono, nic używano słowa „synagoga" Tym leż wy rasem okneśla się ją w czasach, w których od dziwna nic istnieje i wic się o niej to jedynie, że była. Nie potrafię wyjaśnić tego zwyczaju językowego, tłumaczy się on może [ymH że była stosunkowo nowa i niewielka, dostosowana do potrzeb społeczności małej t chyba dość szybko się laicyzującej. A gdzie się znajdowali1.' Nit wiem. ztósLaladoszczęt- nie zapomniana, śłaiEponiej nie pozostał. Z pewnością nie była zabytkiem, w przeciwieństwie do kilku ocalałych na polskich ziemiach synagog, w któ- rych dzisiaj mieszczą się biblioteki, muzea, kina. ale lakżc pływalnie (jak w jednym z wielkich polskich miast) bądź sale do gry w bilard i w pin^- ponga.Coś może o lej wymazanej z powierzchni ziemi budowli powiedzieć są w stanie historycy Miasteczka, ale też pcwiłorfci nie mam. Pomykałem o tym pogrożeniu budynku w niepamięci, kiedy wędrowałem po dobrze mi znanych ulicach. Zstanowitp mnie, czy tnoi dziadkowie pokonywa mu- sieli dużą odległość, gdy chciełi uczestniczyć w nabożeństwie.

10

Puste miejsce

PUZOS LillO po nim puste miejsce, nie tylko w sensie dosłownym. 7aptt>

jektnwany zoslał w łatach międzywojennych przez parę wybitnych awan- gardowych architektów, w stanic surowym zdążono go ukończyć tuż przed wybuchem wojny, Po kilkudziesięciu latach, na początku XXr wiekur uzna- no. że jest nieużyteczny - i go zburzono. Trudno mt było uwierzyć. Że taką decyzję ktoś mógł podjąć, przekonałem si?H żc stalą się ciałem. cdy ujrza-

łem pastę miejsce, liudynck ten nazywjmo potocznie z^t-zet-ka <id skrótu Związku Zawodowego Kolejarzy, który go wystawił. Odegrał ważną rolę w dziejach Miasteczka, to w nim wJhywaly się najróżniejsze imprezy kul- turalne. to w nim występowali wybitni artyści. W żywej pamięci zachowa- łem koncerty szkolne (byłem ich pilnym i chętnym słuchaczem), przypomi- nam sobie, z jakim przejęciem oglądałem wyświetlany w tej sali słynny li Im Vittorio de Siei Zfatl&jt' W r ^ - Pomyślałem, zniszczono gmach, który powstał ze społecznej inicjatywy i tak wiele w nim się działo. Nasu-

nęło mi się pytanie: czy gdyby mieściła się w nim sala parafialna, spotkałby go los tak okrutny? Ale też przyszła do głowy smutna konstatacja; każdy przełom polityczny powoduje świadome niszczenie tych obiektów, które nic mieszczą się w aprobowanej w danym czasie tradycji. A przecież, dom, zbudowany według projektu sporządzonego prze z małżeństwo arcMlektów, któr\ch nazwisko odnotowywane jest w encyklopediach, mógł być iryto-

wany jako cenny zabytek. Puste miejsca bywają zwykle świadectwami nie- roztropności, a niekiedy barbarzyństwa.

Narożny dom

Wzniesiony w okresie międzywojennym u zbiegu dwu niewielkich ulic.

Odchodzących od pryncypalnej w naszym kwartale Trzeciego Maja, był thyba największym, a niewątpliwie najbardziej nowoczesnym budynkiem mieszkalnym w tej dzielnicy Miasteczka Zaważyło tó na jego tosach. Już na samym początku okupacji Niemcy wysiedlili nueszkaik:ów,by się w nim zaiinstalować, ale leż po zakończeniu wojny nie udało się im razu wróCLć.

bo zarekwirowali go bodaj ńa dwa lata Rosjanie. Dort stoi do dzisiaj i.jest - jak można sądzić, gdy się k»ło niego przechodzi - w całkiem dobrym sia- nie. Nic znam jego dalszych dziejów, mam nadzieję, że nie były już lak dramatyczne, znam jednak pewną związaną z nim nrtbaiisow^ historię, któ- ra zdobyła trwałą pozycję wśród miasteczkowych plotek Otóż dom len miał wysławić pewien architekt dla swej ukochanej jako wyraz czci i udania;

pti/itoiał jej wiemy przez długie tata, nie mógł wszakże dzielić z nią życia i powodów rodź innych, hyła bowiem młodszą siostrą jego żony (miał z tu i]

sporą gromadkę dzieci). Była to dwupiętrowa czynszówka, w ten sposób chciał zapewne zabezpieczyć kobietę, która nigdy za mąż nie wyszła ł me miała - jak powiadano - żadnego zawodu Nie wiem, czy ten pomysł przy- niósł rezultaty, żywot k a m i e n i e c Łezki nie był w Polsce Ludowej łatwy, posiadanie domu nie wiązało się z dochodami- Te ważne skądinąd rtaUame zitchwiały jednak legendą; panna Lidia W. dostała duży, dobr/e się prezen- tujący dom w miłosnym darze.

Smak ciastek z czasów dzieciństwa

Kiedvś pewna starsza pani, której przyszło większość życiu spędzić na emigracji, powiedziała mi, zc lubi tylko takie ciotka, jakie Jej przypomi-

nają te j e d y n e w czasie dzieciństwa i jedynie one jej smakują. Opinię tę 11

(8)

zapamiętałem. wydała ma się trafna. Pt) jej usłyszeniu od razu p o m y ł e m 0 !il(Hlyc/jch wytwarzanych w Miasteczku. Nic było w nimH w każdym ra- zie w tamtej zamierzchłej epoccH osobnej cukierni, 13 i-c miało tmo swojego

lllikle^o lub swojego Gąpewskiego (kto jeszcze pamięta o lej sławnej przed wojną warszawski eg firmie?) choćby na skromny prowincjonalną miarę.

Ciastka kupowało się w małych wciąż jeszcze pr^1 w-atnvclli sklepikach, któ- rych czę& nosiła miano owocami. Ich wypiekiem trudniły si^ na ogól ko- biety nie będące właścicielkami piekarni, amatorki: czyniły 10 we własnych kuchniach i 2c zrozumiałych wzglądów n* nader niewielką skalę, Zapamię- tałem jedną z nich, tę, którą często widywało się na nas/ej ulicy. Tęga. ni- skiego wzrostu. nosiła do owych sklepików za|>ewjie jeszcze ciepłe |)ącz- kiL leżały precyzyjnie ułożone na dużej blasze „ (cj. na której znalazły się w piekarniku, A jaki miały smak, nit pamiętam, przypuszczam. że nie nale- żały dc1 arcydzieł gatunku. Miały jednak lę niekwestionowaną zaletę* że były. Prawdziwym rarylasem stawały się jednak ciastka przywożone z War- szawy. 10 hyf znak dany z wielkiego świata.

Pańska skórka

JYzeszłośt!: przypominają nie tylko ciastka wytworne i smaków ile, z po- wodzeniem podawane w salonach. toteocjalnie każdy wyrób stać się może magdalenką. Wróciłem myślą do tej sprawy niedawno, kiedy w okresie za- d u s z a m przed bramą jednego ze stołecznych cmentarzy ujrzałem dv, ic stare kobiety, sprzedające przysmak zwany |?auską skórką. Przez lala nie pamię- tałem o jego taniemu, u jęliby kto.< mnie o niego zapytał, ani chybi powie- działbym. że przepadł ^ ponirokaeh dziejów, przekonany, że sztuka iego sporządzania została zaprzepaszczona i nie ma do niej powrotu. Widok ko- biet handlujących t<t słodką masą, Zabawnie nazywającą, białą bądi na różowo zabarwioną, podzieloną na równe ezy&i i owiniętą W papier, wy- wołał obraz sprzed dziesięcioleci. W Miasteczku przed szkołami pańską skórkę sprzedawały spieszącym na lekcje lub wracającym do domu uczniom stare kobiety, można byłoby sadzić, że te sanie, ktfrre uplasowały się w dnie szczególnego ruchu u wrót cmentarza, gdyby nie minęło kilka dziesięciole- ci, W samej rzeczy zapewne jednak n ic się nic zmieniło, l ak pomy£la]cmH

nic miałem jednak ani ochoty, ani odwagi, by kupić len gtpszow y smakołyk 1 ihJ nowa zaznać jego całkiem juz zapomnianych uroków-. Niech pańska skórka pozostanie jednym ze znaków tamtych odległych 1 jakże skromnych czasów!

Sierpień - Wrzesie4

Michał Gfowiriski

URSZULĄ GORZELAK

Czy Bruno Schulz był masochistą?

Odcienie kobiecości w Xiędze bahmchwatczej

Bruno Schulz nie jest artystą, którego twórczość łatwo poddaje się j A c - maskownnuA Zresztą jak sam twierdzi; uucjofłotitffweme widzenia rze- czy tkwiącego, w dziele sztuki fówna się zdemaskowaniu aktorów. Jest koń- cem wbawy, jest zubożeniem problematyki dzielą'. W przypadku twórcy lak samorodnego nic możemy byt pewni odkrycia źródeł aitjmtycznych po- mysłów. Nie ma jednego ani dwóch, ani nawet trzech kluczy do jego twór- czości, co bynajmniej nie upoważnia interpretatorów jego dorobku do po-

sługiwania się masochistycznym wytrychem.

Jerzy Jarzęlwki w monografii poświęconej Schulzowi przytacza dwie nie- jako przeciwstawne etykietki, jakimi opairywany by I Schulz, zarówno przez

krytykę, jak i przyjaciół £?), a mianowicie: masochista i miZOgOT-

Du powstania pierwszej przyczyni ty się czytane wówczas pisma Leopol- da von SactiCr-Masocha. w szczególności należąca juz do klasyki „prozy masochistycznej"- Wtmi w Jutrze. Książka U z całą pewność ia Schulzo- wi znana, wprowadziła bohatera, którego w Psyc&ępattf Sexmtii.\ Ryszard von KrafTl-Ebing określi! mianem masochisty. Jednak nazwa zachowań seksualnych opartych na samoponiżaniu utworzona została na/ wiska autora lej auirsbiogniRc/rłej powieści - von Sacher-Masocha.

Inicjatorem wątku masochistycznego w twórczości autora Jfifji łwhw- chwalczą był w głównej m i s z e Wilkaey. kióry w artykule poświęconym

m.in. grafikom z tego cyklu napisał, żc specjalnością Schulza jest ..sadyzm kobiecy połączony z męskim masochizmem"".

Po wojnie opinię tę utrwala] Artur Sandaue, któiy wykorzystując mzma- Ile aspekty masochizmu zbudował krytyczny wywód na temat twórczości Schulza, nie szczędząc przy tym osoby *amcgo pisarza, używając niekiedy [jkttśkń co najmniej niezręcznych (..meśmialy czkrtiyiMzek1). Niemniej jednak Riecjywtstóić zdegradowano, jedna z pierwszych prac ^święco-

nych Schulzowi, mimo drobnych ułomności stanowi cenne świadectwo ducha ówczesnej epoki, która wykreowała tibraz kobiety-wampa, W tym lakże czasie miało pniejsce odkrycie nowego typu erotyku co być może uczy- niło Sundaucmniewrażliwym na inne ispefay tWÓrezo&t Schulza, przesło- nicie etykietką wszechobecnego masochizmu.

Z kolei Jerzy Ficowski do iego modelu seksualności przy pisanego Schul- zowi dodaje fetysz.yzm, jako argument przytacza fragment listu przyjaciela pi sar/a Izydora Friedmana (vel Tadeusza Lubowieckiego) „zwierzająego siarą lajemmcę":

łinmcmwiidfutuiie bezgraniczne zaufanie i (...)j^j-^/^Yminuco wtfąd- nąć-W swoje tycie prywatne. (...) Był zdeklarowanym ferysz&tą. Ć-) Jego

1 B 5Ł-.|HILE. IFFUJHTI Jc &. I HAIIMŁI-I^FWILLRNI^ŁJLKY łn(#vr:nr tjtowiti-li™4 l^łil tlHt"S.

LjiUlin !«». k 19.

: Sieiińr^ ScWkMrł rmr^nni^n,. >* ttfilfa* łwtt«tj iriłih rafuaTi.yjKj.Di.in. Niaischc^^^o

1 Zrth.K r w.:knrW^H.J^rii.ii-wmSWbtlrm I B- Sthuli: Ą^^łoJimhL f >')' wia W Mf^J. iom. >• m

(9)

fetysz\zt» polega! no tym, ttuwiełbiałpifkne, długienogi -kohiecuue ubra- ne w czarne pończochy jcdwobne. Całowanie takic h nóg było dlań jak mi 10 n kjfdt i okrutnie opowiadał - rtqjwifks&t

Czyżby pan Izydor Friedman nie lubił pięknych, długich nóg kobiecych odzianych w jedwabne podtaochyłCMy wiście, że nie! Jak każdy mężczy- zna zachwycał się koślawy mi, ozdobionymi śliwkami zylakńw - koniec z- nie obleczonymi w seksowne, wełniana rajtuzy!

Dziwne, że Jerzy Ficowski otoczył nimbem tajemnicy i skandalu tak oczywisty fakt: Urn 110 Schulz byl m^/r^wn^

Ryt może zaważyła lu skłonność Ficówskiego do momentami zbyt dro- biazgowego hiografizniu, który w tym przypadku, mimo siaraii autora ftr- giortów wirikirj herezji nie stanowi dowodu istnienia najbardziej osobistych, głębokich Znideł, z k&Tych braty początek niektóre istotne motywy twóruztr- .<ci Schutyć*

Dlatego w:irto przyjrzeć si^1 na nowo pracom plastycznym Schulza, a w szczcgólno&i cyklówl grafik składających się na Xiębałwochwalczą (L 920-1922), które za sprawą powierzcłinwnej interpretacji przyczyniły się do powstania krzywdzących i niekiedy ośmieszających opinii na (cmat sek- sualności ich autora.

Schulz byl jedynym znanym w Polsce grafikiem snującym metodę okre- ślani] jako clfchć-verte, a wynalezioną w XIX wieku przez Oamillc^Curo- ta. W lifcie 1E0 Zetionu Wasilewskiego, redaktora chełmskiej „Kameny", pisał:

Meunla, którą się posługuję, jest hnwfncL Nie jest to akwaforta, ałe ęfięk£-verre płyta szfduria. Rysuje się igłą na warstwie czarnej telatyny, porywającej szkło, W ten sposób otrzymany negatywowy, prjfifwiecĄjący rysunek traktuje się jako rttgdiywfofo graficzny, tj. kopiuje s({ w ramce foto- graficznej na papierze Światłoczułym, wywołuje i utnvala. po czynf zmywa - pmceder jak przy odbitkach Joi o graficznych • kosy znaćiny - proca tak-

ie" . ale efekt zaskakujący - możemy dodać,

Witkacy - jak jtiż wspomniałam inicjator wątku masochistycznego w twórczości Schulza, nazwa) cykl grafik składających ^ię na jkrfgf ..po- ematami okrucieństwa nóg", bo u SchuEza środkiem gnębienia mężczyzn

pr?ez kobiety jest noga, ta najstraszliwsza, prócz twarzy i pewnych innych nrczY. CZęść kobieceg& ciota. Nogami dręczą, depczą, dtrpnrwadzają do paitumgo,ifezsilnego szału (...} skarlałych. sptfkorniałych jv erotycznej męce.

upodkmych i w tym upodleniu znajdujących nąjwyiszi bolesną wzkosz - męicęyw - pokrak1.

AułorNienasyt. enla, oczarowany i pełen podziwu dla twórczości Scłiriha, uznał iiHwei nlekióre z jego konipofcycjt za bliskie ideałowi Czystej Formy.

Ponadto włączył Schulza w poczet demonologów. Kdzie miejsce twórcy kierunku wyznaczył f.ioi. zaznaczając, że ,jehodzi o treść, o podkład rzcczy- wktofciowy, o pretekst dlii Czystej Formy", bo zaczątki dcrnoniz.mu do- strzegł już W dzidach wcześniejszych mistrzów, niejako w nim nie wyspe- cjalizowanych, na przykład Cninacha. Durem. Griincwalda. malujących ; dziwną pewnością* rozkoszą wyuzdania tematy btjrdziej piekielne niż nie- biańskie,

Ta nic chodzi o akcesoria tłemoniz/nu (dfarownice. diabły itp.) - tłuma- czy Witkacy - tylko o to zJo. w istocie swej pruiki/idkę duszy ludzkiej (ego iztn. który robi wyjątek tylko dfa gatunku, drapieżność, chfć posiadania*

żądze płciowe, sadyzm, okrucieństwo, pragnienie wtadzy, gnębienie wszyst- ' JL rWJ.i. Kr/™. HTwfijr; frrryt I r. Ftunn fi k*/J Jjrjr, rtto^/Id hWlfctt. Srjny JIMĘ, h. | h ~

1 Ifcritm. L M>

Tyl. r, M Kktp^hł-tjfOiM ft'" V. nuli .Anjpł fe^Jbmń-w f™*i VW:

ba.mi.ru.rn, fHdfed M KiamtŁie}-K>tUlf. FlS,Ł*Wtfl IWlł, 133.

I U^kjc^icc al., i. ^ 1>- 0 •n ..'.rinu lortiucyth ibip min » .10^.1

HuHi't'1. Hiutata. RaWa pM FlB QHK M IW 7/miii. kdinijt w fUrntKrzt Mi^MtL'1. ifj tmii, k yj^iiKiu nw. Ww*** iinj.jł^ en.*

102

kie^o dookoła), na której dopiero przez odpowiednią tresurę wyraihyą inne.

szlachetniejsze właściwości*.

Krystyna Ku lig-Jan arek odwołując ^ę do symboliki karłów, które w daw*

nycli przedstawieniach uosabiały ciemne, inacjonalnc siły, a ich rola sprtł- u'adzała się do pozycji hła/nów na dworach, stwierdza, że [nasochizm moż- na o d c z u w a ć jako Ecndcncję do pomniejszania, samozaimcania stebie, ZiuJazłotb, według niej, dosłowne od/wierciedleilie w gra likach Schulza, w którycli mężczyźni nierzadko ukazywani są jako karły należąc do orsza- ku władczych kobiet. Zdaniem Jimarek. IC mltologizowane kubiely przy- wodzą na mysi Wielkie Boginie Etiadego. ktńre w jego interpretacji były źródłem zarówno życia, jak i śmierci. Sugerowały to również sposoby ich przędstawiodia - były piękne i zimne,..

Tak jak Wanda von Dunaje w - bohaterka ftSnuu: w Jutrze Leopolda von Sacber-Ma&oche. która spoczywa na otomanie Wipttria na lewym ramieniu.

łv ciemnym futrze na obnażonym ciefe; prawa ' f t j ą-kii t^rti z biczem* obna- zond zaś jej nafta nwpiera xię niedbale na męźczy£tti& który leżał u jej stóp jak niewolnik, jak pirs, który rozmarzonym, płonącym Wzrók&m męczenni-

ka kii niej tir górę spógltydtir

W ty tu fragmencie powieści Masocba, zacytowanym |>rzez- autorkę w pra- cy: Erotyka - groteska - in.miu - k/racja, odnajdujemy pozy, gesty, rekwi- zyty obecne także W wielu grafikach z. Xięgi bahwfwaicztj, a lak ze rysun- ków Schulza nic wdułdŻKych w jej skład.

/. kolei ja natmfiłani na fragment mogący być dokładnym opisem sceny przedstawionej w grafice Łotoka;

Jak MZidomitmy ukląkłem przed nią i zanurzyłem twarz w fałdy jej je- dn ahitej. ażurowej sukni.

- Ależ Sewerypit, to nieprzyzwoicie - krzyknęła.

Nie zwaiSfac na to, chwyciłem jej drttbną nóżkę i wycisnąłem wt niej ppćałtvteł(**r

Tnutfe stwierdzić czy to przypadkowa analogia, czy zabieg octowy, na- wet wówczas, gdy mamy biograficzne potwierdzenie faktu, że Bnino Seluilz znal tę powieść i zapytany przez swoich uczniów o Jtif0 bałwochwalczą odparł nieco zmieszany, być może wymijająco, ze jest ona zbiurem ihiNLm- cji do Hfrtra w futrze, klńra była wówczas ksii|Zką poczytną i znaną.

Równic dubrze Schulzowska Xięga 0^20-1922) mogłaby nawiązywać - stanowiąc malarską wersję - do Zalotów z PieśnikaUkujących {\920) Bo- lesława Leśmiana, który, jak twierdzi lerzy Jarzęb.nki. ndjeżał do poetów najbardziej przĄ Schulza cenionych i Mis kich mu zarówno przez podobień siwo puetyckiej nryobra$łf. Jak i przez zbiezjwść fikKoficztwj tradycji, do któiej obydwaj nawiązywaliu.

Być może to Sehulzowskic grafiki zainspirowały Leśmiana do napisania Zalotów lub miała miejsce obopólna inspiracja, bo dz.iclu powstawały nie- malże w tyni samym czasie... Niestety nie nwżemy tego uslatić na podsta- wie źródeł, bo jedyne korespondencja twórców - nic zachowały się, po- dcihnie zresztą jak ogromna część spuścizny po Schulzu. Pozostaje nam tylko Własnd relłek,sja, po przeczytaniu LeŚmiandwskich Zalotów, doskonale wpisujących się w klimal bałwochwalczej*

H'r,vw Hłrf; !r\-wnf. ir jeslrui nieatmfaoKy ktfi Zfń Tfrtjhrm? K^cftujżf mili*-' Nuże dii pirSZ£Tvty!

Pottn-or ttłcwt; cif o niff' Przyjtt r moje rat on!

1 37k.

1 C^l -J K K"li|"l-"::-rrŁ /n.fiŁf ^ńHtbti. irtłłlril \rnKJU < i JT™F fi m l - r ^ l ,.jL.

^ M.HhW 0.rl*h <*«XT,<f tłf Itru Bl*U4cłU^ IMIYłtTJ JUlIHlI. Jl* Li.™*.-. lik JL wu TTłTJtrwłrrt p J , * r-t ^' * ^ I S7i

' L '.4.li liil^-UuułJi lbim n ;unr.ł.'^yd Jtci IWt™", LUi |4Wł . -i:

15

(10)

Wrtijd? rtiijtu i bezwstydna w mfj nędzy bezdomność i tuk pieść, by wargami pożreć mq uh>n\n(*śf>

<m>

Odiltti czar w mej brzydocie! Zuijdi* wyiyn i!o kttriu' tłątff. piułusyiu mywa dłoniom, juk itepa łub wmrbl Zdołam być mendpariy. jaka grptch i zguba,

t potmfię wysiłkiem onyślntgp kadłuŁui

Zdobyć ii? rtu piesZcztHy jładkie, jak czercfoie, Których dotąd nikł nigdy nie oftiifdat i<. f śnie."1

Niektórzy interpretatorzy starali się usilnie sprzęci wiać .Sandauerov. sfciej prośbie: Celujcie mniej i umiej się itfymi lekturami popisujcie'^

Autorką bardzo oczytaną jest z ealą pewmjcią Małgorzata EsitttwskiL- Lysiak, lilćra znal a/la niemalże wszystkie możliwe analogie XięRi bał*r<j- chwalczej: od widmowego Golema - kobiety^?). pochodzącego z powieści o tym samym tytule, autorstwa Gustawa Meyerinka, poprzez symbol s p i e - ku ńczyeh granic" domu Bać tiL-lurda i ]R?koju Freuda (w marzeniu sennym o maczającego kobietęj, po Hoklinowskie nereidv l chi mety Malczewskie- g o ^

Kitowska wyróżniła ponadto w stworTonych przez Schulza wizerunkach kobicLirzy odmienne ujęcia: 1) podlotka; 2)oscibv dojnalqj i w miarę Ili^hJ- ncj; 3) osoby dojrzalej, ale już demonicznej, „bestii", ..potworn".

Nic wiem. co skłon ilu autorkę do wyróżnienia Ui życia bohaterek Xsięgi, którą otwiera... dojrzała kobieta. A nawet, gdyby pokusić się o zmiany ko- lejności poszczególnych grafik, to ..fazowość" i lak byłaby ledwo zauwa- żalna i poniekąd wymuszona.

Ten trójfazowy podział dostrzegł „oczyma Kilowskicj" Andrzej Sulikow- ski, opisując go w swojej pracy U runo Schulz i kobiety: O motywach nie tylko z „Xtęgi Bałwochwalczej' Eiędsicej w dużej mierze nawiązaniem do tekstu Łysiak zatytułowanego Brymo Schulz - f,Xięga BaiwiKhwalcta":

wizja -forj^a - (Mtdogfa

Ponadto na podstawie grafiki Eunuchy i ogiery, z precyzją godną Lwa StarowiczaT Sulikowski zdiagnozował. żc autor Xięgi bałwochwalczej, po pierwsze nie umiał sprostać zwykłym, biolog iczjiym wymaganiom ^tiiwid- nym mężczyźnie w akcie seksualnym, po drugie obawiał się płciowego na- rządu kobiecego, „wystawiającego, by lak rzec, jego męskość na pośmiewi- sko",

] tu dffchodzimy do najbardziej o w bis tego. wstydUwego węzlowiska arty- sty-pisze seksuolog Sulikowski -do zjawiska zdunie go psychoanalitykom jako ^ujmnofobia", a które można by za Biblio nazfroć „kompleksem To-

i r ó J w S

Powróćmy jednak do symboliki kobiecej w pnłcach plastycznych Schul- za. Temat Len podjęła, wspominana Krystyna Klilig-Janarck w cytowanej wcześniej pracy, w której omawia nuin. zwierzęce symbole kobiece.

fie1-. towarzyszący niekiedy Schulzowsknri kobietom, nierzadko z. głową mężczyzny {autoportret autora}, symbolizuje Wielką Maikę i lloginię Księ- życa i zaliczany jesi do znaków żeńskich i seksualnych. Rysunek jV(j space- rze lolówek) doskonale ilustruje paraleli z m zachodzący pomiędzy męż- czyzny a psem. naszkicowanym tu wyrżnie z. ludzką głową, Wyniosła

kobieta lhwyprowadza" obydwu na sptieer. W Xiędze bafyochwaiczej poja-

"B Lrir fiłUl ; „.Vi.- ..L r- Alf.rfr. I irt!^, /Ikj, MftlUU. ZlkLul KlHiirW} im tK«J:J.ixlv. WrwUw

••Zet • AiuJiirif: MWtLyfrir: U ' PłwHł^p-ftiłłłłg™ Iłhrnnf J.Ctyirlnik. h u m Mimo li* prr>p*IkL.*u!Hj .U^MIK h iukt<i»;r arfimly ilfui/.rJi^ łnirtp«tLi-

Hjytjrtl lliil rjli. jcjll w-fju. .p.P JAHP h|f h',,' illllf '/.!.<:-: ffliy ul,nr At Jij^art Jtjłljy; JTi^fc. i :•: 1} IL-ŁJ Situln.

•"y^ sdhł. .y • łw, .Łfejt o "t.r.^orA nit lUt,.:, ' 1 bw IdU; fłfl-JłMł h "wminnin.łłti łrt.wi, IT9-|lłJ

wia się także ezlowick-rygi^s, istota wodiug Junga należąca tlo Księżyca - znak a żeńskiego. Jego obecność podkreśla jeszcze raz władzę kobiety: po- kazana przemiana (Zni^irYmfine miasto II„ elichć-vtntł, wyrażająca roz- budzenie w mężczyźnie dzikiego zwierza, kontrastuje t. jegu pokorny rolą posłusznej kobiecie istoty - zauważa autorka.

Do symboli żeńskich należą także - według Freuda - kobiece kapeluszeh

zdobiące głowy Schulzowskich kohiet. tiraz bielizna i pościel, często poka- zywane w grafice. Na jednej z rycin (Kobieta siedząca w pościeli i dnu}

mętczyini, ołówek: Zuzonnaprzy tuaJede. clicM-vem;) widzimy przy po- hNhhi płaską miednicę z wodą, niekiedy w kształcie wielkiej muszli, która była atrybutem Wenus, jej „ołtarzem ^

Z k[>lei Jer/y Ficowski uważa, że fetyszy styczny kiilu klóry w *ziuce Schulza pmyhiera ptistai; kultu sakralnemu, najdobitniej wyrażony został W grafice /^tytułowanej Ptocesja. w którtj uczestniczą główne SctlutZAiw-- skie fetysze: czarne pończochy i damski pantofelek"'.

Także na tę ^rjfikę zwrócił uwagę Sci^e i;auchereau. Iccz nic za sprawą pantofelków \ pończoch, ale nóg, ^ekspunujs^cych w pełni dialektykę nago- ści i nbitini", kuszącą białą podwiązką. Pozostań itmv część garderoby pod- kreśla nagość podobnie jak u " Tyrjftna, -^Nagiej h>bwty fc potkzo- ihach " Delturoix i „Olimpii" Manemn.

Do kanonu Schulzowskich fetyszy należy włączyć jeszcze księgę, rekwi- zyt świata męskiego - fetysz nacechowany patriarcltalną symbolikq. To za sprawą księgi wkraczamy w inny klimat, w którym komfuis uczućtkiala tla opak, a kierunki oznaczeń nutrufnych przesunęły jr> dziwnie.

Tum drobnym kroczkiem wychodziła spętana trenem sukni niejaka Mti%da Mmj? i oświadczała z Wysokości friitfnięrego dekoltu, że kpi sobie z męskiej uattowczosci i wsad i zc jej spccjalnaicitj jest łamać nąfsdniejize cha rak- iety, fiu ruchem ttózki układała tren na ziemi,) W tym cciu Istnieją metody, citfgnfła przez zaciśnięte zęby rttelffwodn* metody, nad którymi chce się mzwodzić. odsyłając do swych pomif ttiików w krótych zbtyia ti- zuttaiy swych doświadczeń kolonialnych w dziedzinie tresury łudzi (ten wy- raz z Tun iskiem i ironicznym błyskiem fi :"), I rzecz dzfwna, ta opteswłe i bezceremonialnie tńdwiąca damo zdawała się być peaprobaty tych.

a których z takim cynizmem mrfwiicjh i wfrdd osobliwego zawrotu cztdv się.

te („,} jcste&ny tu w innym klimacie, w którym kompas uczuć działo na apuk {podkreślenie - U G >•»

Ten fragmcrii pochodzący z opowiadania Księga, ziłaje się być wskazówką interpretacyjny do pnkc plastycznych Schulza, w których bez trudu rozpo- znajemy Magdę Wang w akwareli Kobiela z pejczem i trzej nadzvmężczyźni*

Także w liście otwartym do Witolda Gombrowicza Schulz pisze;

Czy chciałeś w chytrości tui fc grząskie tewny ^>prum- cza, tak dobrze Ci zjiane. gdzie busola naszych uczuć zaczyna wirować błędnie, bieguny oznaczeń moralnych wymieniają swe znaki w dziwnej ambiwalencji (podkreślenie - UGŁ a nienawiść i miłość tr&() SWĄ jedno-

zjtaczność w wielkiej powszechnej kf>n\fuzji?

i Jalej:

Usiłujesz skompromitowaćniistfipoczynania, stawiając rutm przed™zy mayy-HnrcidikodokJonneej i solidaryzfijetziię Z jej tępym rechotem. Twier- dzi.^ że W jej OSóbte bronisz witainoścL biologii przeciwko abstrakcji, prze- ciwko naszemu od Łyt:ia oderwaniu. Jezrti biologia. Witoldzie, to chyba jej siła bezwładności, jeżeli witałiwść, to chytra jej bierna ciężka masa'".

m7-h :K Cul^.Jjnłf^.iT ISMP

Bił,:I.FkwiŁi.^ett,.«. UtUll ^ ^ i „ 'ZA-5 l.uKfewu- ftTmFHT.tJWiu. Ilu... A liJULHJfJ.SKHFJłiik ,.T«iWi Jtł4i- I^J. nr ' S. ł Ifc^

łł+ Schuti: l^mrorijim ^nf "nuTJ>fW i r.) tanu. OT lHl. a Dl.

•LlBiifi i -W.ltiei i jfj ami-j- Jnmn fchutz - n •llhhLtkirj- jhxirnNV p'Jrr 1'B. JkhuU:

ili.-.ajci rihii^.-r, :a. (mitanh, l.-J.i.irrf..-^, ,i(vcH., o. Urlći

(11)

Tc ostatnie słowa mogą być komentarzem do obrazów kobiecości „po- zbawionej hamulców i chorobliwie wybujałej" obecnych w prozie Brunona Schulza. Ale lisi zawiera także sformułowania odnoszące się niemalże bez- pośrednio do Xięgit paralel nie korespondujące z kolejnymi grafikami wcho- dzącymi w jej skład, co możemy prześledzić w sporządzonym przeze mnie zestawieniu:

Mężczyzna pfKŁijąty koniny fnwoponm artysty) tbdykaeja, cłithć-Yem

HPI>>IUJ^EIHY JL| I I J I R O N I T : , | I J : I I : L

di>k[^nc>wi| /Wik/cj"1

Shj^p bułwoęfiHdtęów, ęlichć-vem:

hosanny hn^nn.i, hijmy pokłony"

jtiśtgrzymi, diicM-wiR

,.N'ipch wydrwi biały hfZuchh wzdymają sic w poszj: - P^UIL doktorowa i. WIIC7JCJ, idol u kcj.y.-ily.

rik-M Wayiiidi lęskmn naszych, hosanna, hnwnna.,."

Undkfa ódv4tC77t\ id fili. eLiebć-vcrrc

Podczas $dy tak siedzi upojona, wystąpiwszy' ze F wycfi brzegów .1 błękit- nymi oczymai, które nas pr&aczrątf r nie widzą {podkreślenie - U.G.l zana- IŻtymyJćf twarz ru nrufttty jej mpif. saputćmy sondę na dno tego niezgłę- bionego pbUezau»

Twarze kobiet Schulza z wetkniętymi w nie „szklanymi" oczyma niczego nie wyrażają 54 martwe i bezduszne, przepełnione narcystycznym samoza- dowoleniem, dta którego nic ma odpływu. W pracach plastycznych, tak jak t w prozie, nie dochodzi do spotkania płci. Kobiety siedzące przy jednym stole z mężczyznami „przcoczają" ich. me ma między nimi autentycznego kontaktu. ws|jólnego obszaru emocjonalnego, bo ich światy się nie przeni- kają. Mimo że kobiece gesty mają prowokacyjny charakter, nie dają pod- staw do snucia, że się wydarey", rosiają w potencjale, zatrzymane w pól luchu, niby przez tkwiący w nich mechanizm. Upodabniają się przez to do mechanicznych lalek, nieświadomie wykonujących swoje czynności, albo wystawowych manekinów zastygłych w pozie raz na zawsze nadanej, zaj- muj Eieych istotne miejsce w późniejszej, literackiej twórczości .Schulza.

Autor Sklepów cynamonowych opisując wygląd zewnętrzny swoich boha-

J,ltndrmL» tfi

18

terek niemal zawsze podkreśla ieh nieruchome oczy 1 rzęsy, a zc szczegól- nym wręcz upodobaniem mechaniczny chód.

W ty m chodzie bowiem zawarta jest idće fi*e ich doskonałości, które] nie zdołają zakłócić żadne mankamenty urody,

Marcel Mauss w książce Sposf>by posługiwania się ciałem mówi nawet o teorii chiKizcnia. przytaczając na potwierdzenie własnych spostrzeżeń pra- cę Eisdona licsta. zawierającą interesujący dokument dotyczący sposobu Chodzenia k<ibiet Maorysów (Nowa ZelandiaR

Kobiety ttthylaciprzyjrmifąpewiett ,rgair" (określenieang.jest znukonw- iej; }Hilr.ga on na silnym i jednocześnie luźnym kołysaniu biodrom Maiki tresują {autor używa słowa .,<łritl") córki w tym sposobie chodzenia, któn- nazywa się ..tmioi". Słyszałem jttk matki mówiły do córrk i tłumaczę):

Miczego nie robisz onioi". kiedy jakai dziewczynka 10 zaniedbywała. (..,) Ci filo bowiem jesi pjerwsęym i najbardziej naturalnym narzędziem i zara- zem śwdkietn technicznym człowieka" - dodaje Mauss,

Sztuczność przedstawień Jtięgi w dużym stopniu wynika z trywialnej pa- tclyczno£ei tych gesiów, co doskonale- lipirtaczy Rergson w eseju o komi- zmie-

YfystOKzy tyiko zafNunnieć. co jest pełnym fmwa^i przedmiotem jakiejś uroczystości lub cer&nonih by ich uczestnicy stali się w ruchach podobni da marionetek^.

Sląd Schulzowską możemy interpretować jako przewrotny dema- skację mitu kobiety, Jak zauważył iśm>v nie brak w niej elementów grote- skowy cli, konstruowanych na zasadzie sprzecznych znaczeń oraz konlraMu między znaczeniem dosłownym a treścią ukrytą, Schulz łudząc nas reali- zmem, częslo przedstawili autentyczne postaci czy łatwo rozpoznawalne miejski /^nurzając je w famaslyeznej scenerii. W rzcczywislości wabił nas

„na grząskie tereny pogranicza, gdzie kompas uczuć działa na opak".

Na zakończenie warto poczynić kilka uwag dotyczących taktycznych związków- Scłtulza z kobietami i jegu do nich stosunku, J;tko że niektórzy interpretatory {m.m. A. Sulikowski) zdali st^ zapomnieć o licentia poetica, utożsamiając sposób kreślenia postaci kobiecych zarówno w pracach pla- stycznych, jak i w prozie Brunona Schulza z jego autentyczną wobec nich postawą.

IM aj bliższe Schulzowi kobiety w żaden fpotób tsie przypominały przepeł- nionych „ekspansywną kobiecością" - i niczym ponadto • manekinów, a wręcz przeciwnie - były mądre, nieprzeciętne i piękne.

Taka była Dcbora \fagel, najwcześniejsza z muz -d»ktor filozofii (dokto- rat z esietyki Eleela), oryginalna pisarka i tłumaczka, autorka pi)wieści Aka- cjr kwitnąh Dzięki długotrwałej i bogatej z nią korespondencji powstały Sklepy cynamonowe- Do ich wydania z kolei przyczyniła się Zofia Nałkow- ska. którą łączyły z Schulzem^ prócz spraw literackich, nie tylko przyjaciel- skie tuwunki-

Piękne listy otrzymywały od pisarza Anna Mockier - młoda malarka, obdarzona wielką wrażliwością oraz Romana Halpetn -oryginalnej urody modelka WukucegO, należąca do tuty stycznych kól warszawskiego towa- rzystwa. Schulz darzył szczególną atencję takie lubliniankę - KingęOajkę (z domu Hcbrik}, profesor chemii mieszkającą przy ulicy Sowińskiego, która Zachowała niezwykle cieple wspomnienia o pisarzu. W rozmowach z Dorą

Kacnelson npowiudała O nim z ogromną czułością. Równic serdecznie pi- sze o Schulzu Maria Rey-Chazen (vel Chazink p i a n i s t ó w liście do Jerze- go Ficowskiego, określając xn&jomo& z nim jako „intensy w ną, niezwykłą i długotrwałą przyjaźń". Nie możemy zapomnieć o Józefinie Szelińskicj -•

IR,l \ UFRW^FLJI WYD UW. W M * * . I Ł ™ , * . I W .

"U Htifim ^-.yycŁm,,.™^ Tłum. S.Cfcfar-** W F J ljłHłfklF. Knłi.L'™. LI?:.1 , lf?.

£9

Cytaty

Powiązane dokumenty

ł jeszcze raz się odezwałem, po miesiącu, przed moją wyprawą do Gwinei Hissau. Wiedziałem, że tam był. Porad mial /mrę. Ale najbardziej doświadczyłem Ryszarda

Codziennie sam dla siebie staję się zagadką, nie umiem odróżnić snu od rzeczywistości, mój zielono-purpurowy nerw środkowy nie jest na tyle czuły żebym porywał się

- Grajków- mówi Paweł. Ale samych grajków nie... tam trudno było w słabym oświetleniu... - Bo mnie się wydawało, że to były gargułcc. Chimery, jak z paryskiej Notre Dame.

Jego utwory przetłumaczono już na około lfl języków, między innymi na angielski (często w ich tłumaczeniu bierze udział sam pi- sarz), francuski, włoski, norweski,

Rozwiązanie nasuwało się zresztą samo — skoro nau- ka dowodzi, że światem rządzi przypadek (przynajmniej na po- ziomie molekularnym, który jest ostatecznie poziomem, gdzie

Rzecz jest stara i dobrze znana, problematyka jednak dopiero obecnie analizowana naukowo (Woj- Zarysowanc komplikaqe w sporządzeniu właściwej definicji zna- czenia

Ciekawe jest, że jak zestawi się daty zachowanych świadectw szkolnych, to okazuje się.. że pomimo zmian miejsca zamieszkania, popowstaniowej tułaczki, chodzenia do różnych

Uczynienie z paradygmatu gatunkowego jedynej