S z t u k a t o n a j w y ż s z y w y r a z s a m o u ś w i a d o m i e n i a l u d z k o ś c i /.../
D z i e ł o s z t u k i - m i k r o k o s m o s o d b i j a j ą c y e p o k ę .
J ó z e f C z e c h o w i c z
Cera 2 zl 50 gr (25 000 zl)
2
2 (60) 1995
akcent l i t e r a t u r a i s z t u k a • kwartalnik
% W f f f p f f ę ^
. j -
\
Marek Hłasko z bliska • J . Łukasiewicz o S. Grochowisku • J . Witan o J. Czechowiczu
• 25 lat Galerii Labirynt • Amy Tan, D. Bitner,
J- Misiuk — proza • M. Melecki, M. Kusiba,
B" Błaszkiewicz, A. Ogrodowczyk — wiersze
akcent
E S akcent
rok XVI nr 2(60) 1995
literatura i sztuka
OwW)
ę ^ W t U ó . u* u - o i ^ - i ^ W a TU-S-Y*^
0U-HAsj. «•' ^AaAJW*. ^ t-t-WU*^
^ A A ^ p^jJj^jJW S ł ^ o j w U w ^Iwijlct.oA.
C y^-tU-oI TJ- . "WUaaAA^- WUWUl I
U J A I J i - ł ^ o A . . d o 3 oJLJ&mcK. o - W ^ /wMM-o^f^-
apMCK^CO. —^ U-rpI 1 t-^JA^O. w i ^ - O M u - " '
miejskich kamienicach z ciasnymi podwórkar.
Tu samodzielne mieszkania — domki dwuipólkondygnacyjne, kryte dachówką, z ogródkami przed i za domem. W dodatku, znacznie cieplejszy klimat Wrocławia. Wyjeżdżając poprzedniego dnia z War- szawy mieliśmy deszcz ze śniegiem. We Wrocławiu ciepło, zapach przedwiośnia i kwitnące w ogródkach krokusy. Najbardziej z tego dniapamiętam. poza wędrówką przez komplet- mnie przez Marka. Przez cale popołudnie i wieczór nie odstępował mnie ani na chwilę, ani przy obiedzie, ani przy kąpieli, a śpiąc w jednym pokoju do późnej nocy nie mogliśmy skończyć rozmów.
Nie widzieliśmy się przez półtora roku.
^Potem zaczęła się picrwszaj>owojenna
aniale' kontrasto l a "w um Wrocławia, jak i z naszą y. Obydwaj, po raz pierwszy śmy się właścicielami rowerów. Jeździliśmy po Wrocławiu , uu«»o poza Wrocław. To poczucie swobody poruszania się. braku zaciemnienia, braku godziny policyjnej, poczucie tej dziecinną wolności, powodowało nieuchronne konflikty z naszymi matkami i rodzinami.
One zdawały sobie sprawę z niebezpieczeństw i zagrożeń jakie stwarzało
.Chodził do szkoły już w szawie, nie pamiętam jednak gdzie i do jakiej
Marek szkoły nic lubił.
Każda sięgająca lal dziecięcych jego biografia, opowieści wreszcie sam Marek, wspominają o trudnościach i k zmianach szkół, złych ocenach. W relacjach tych łata szkolne są jednym pasmem kłopotów i niepowodzeń. Było tak. Ale czy cała wina leżała po stronie Marka? Zmiany szkół wynikały przede wszystkim ze zmian miejsca zamieszkania spowodowanych pery- petiami wojennymi. A czy można polubić szkolę, w któro jest się kilka miesięcy i jest się zawsze nowym i obcym.
Ciekawe jest, że jak zestawi się daty zachowanych świadectw szkolnych, to okazuje się. że pomimo zmian miejsca zamieszkania, popowstaniowej tułaczki, chodzenia do różnych szkół, Marek ukoń- czył szkołę powszechną nic opuszczając, ani nic powtarzając żadnego roku nauki. A rozpoczął tę szkołę mając lat 6 i pół. Przez cały czas szkoły był więc zawsze jednym z najmłodszych w klasie. Na domiar złego, wygląd miał bardzo dziecinny. Nie mógł więc imponować tym.
czym chłopiec w powszechnej szkole imponuje — siłą. zręcznością I dorosłością. Nadrabiał to agresywnością i zodziornością. również w stosunku do nauczycieli. W rezultacie Marek nic mial prawie szkolnych kolegów i przyjaciół. Za bardzo odstawal.
Jeszcze w Częstochowie (12 lutego 1945), a potem we Wrocławiu (od sierpnia do października 1946), zaczyna się dziać bardzo ważna rzecz. Marek pisze pamiętnik. Nie mówi o tym nikomu. Może tylko matce. Po matce, byłem chyba wtedy najbliższą mu osobą. Nic powiedział mi o pamiętniku ani " ' • . . . 11-12-letnicgo. prowadzony pi
zdumiony opisem wspólnych i
przede wszystkim tym. że wiecznie spieszący się. nie mający czasu na szkolę, na dłuższe czytanie książek, na chwilę spokojnego posiedze- nia chłopak, mial czas i ochotę,żeby utrwalać słowem to co zobaczył.
książce Zyty
Raczej Malczewski się lu przypomina, jego alegoryczne kobie- ty i syberyjskie lematy. Ale w wierszu taki symbolistyczny wzorzec służy dygresji (śnieg pojawi się w ostatniej części, która nie jest
(wszystko j kko uchylona, lewe skrzydło drzwi jakby otwiera się z. Widać za nim mocno przymgloną kobietę w pasiastej chuście, a za nią w tle jeszcze inną sylwetkę. Wchodzą w głąb bramnęj czeluści. Ci z bliższych planów obrazu, teraz znajdujący się pomiędzy bramą a rynsztokiem, może również tam wqdą.
Obraz ten jest zarazem rragmentem i pełną kompozycją. Pokazuje coś bardzo zwyczajnego, scenę z życia prostych ludzi, wydobytą i utrwaloną „idącą przez wieki pracowitością" artysty. Artysta ten to warszawianin, z miastem swym związany od dzieciństwa.
Aleksander — pisał Michał Wołowski — rozpoczynaI me studia Ogrodzie Ujazdowskim, gdzie ojciec jego by1 intendentem.
A Sygietyński: Obydwaj Gierymscy urodzili si( i wychowali w War- szawie. poza wpływem szłachetczyzny. szlacheckiej tradycji, szla- checkich upodobań, szlacheckich form towarzyskich. Rubaszność.
junactwo i wszystkie znamiona lego iycla. którego pierwiastki przecho-
cŻym"y> ' żo powstałej sfery mieszczańskiej. z
..ce potem zginą!, z owej warstwy odrębnej, która łącząc w sobie indywidualne znamiona polskości z pewnymi cechami cywiliza- cji Zachodu, rótnila si( zasadniczo lak dobrze od szlachty, zasklepionej w tradycji, jak i od warstwy całkiem nowej dzisiejszego miasta, pociągniętego żydowsko-kosmopolilycznym werniksem. Stąd praw-
• • • ' " który jesi jednym z charak- Gierymski mógł rozumieć przedstawiany
może nawe! chwilami z nim się identyfikowa maj ący^za ród°nT
CS'° "" "
zy którykolwiek inny obraz Oierymskiego. zawsze będzie to przedstawienie natury z punktu widzenia człokieka obserwującego dane zjawisko, lecz będącego zewnątrz tego zjawiska, nie w
Człowiek użyty jest w łych obrazach jako je
„> u. nmurre kształtów o pewnej barwie lokal do obrazu, wyzyskany jest przt
1884. nr 4. [ejl. z prtinjku „•] Z dzkjtw pokkiej krytyki i teori ' A. S-jpctymki Pisma krytyczne, Warszawa 1951. s. 318-
I jeszcze Witkiewicz: Obrazy Oierymskiego mająpewi.
jest ich szczególną właściwością, którego Ja na przykład widzę. Bierze on wszystkie tony pojedy, bezwzgledniejszą siłą. na jaką siać mai założenia świetlnego z nieporównanym p
Sądzę, że o tym samym myślał Bolesław Prus pisząc.jak Gierymski inaczej zobaczył brzeg rzeki znany wszystkim w Warszawie: lewy brzeg Wisły pod Warszawą z Żydami, statkami ioryłami. Ciągnie si
tżadna chyba nie dopatrzyła w nim nic szczególnego prócz nieporządku i zaduchu. Dalej pisał Prus o świetle stanowiącym właściwy przedmiot wielkiego malarstwa: Bo na tym globie kiedyś nie b
rdzie ani historii, ani nawet ludzkości, ale światło pozostanie światłem i będzie oży wiało puste wody. senne łasy albo ruiny ludzkiej cywilizacji. Jeżeli Jest w na wrze Jakiś duch uniwersalny, to ciałem jego jest chyba światło, które kojarzy miedzy sobą najodleglejsze przedmioty i nadaje myśli i sens całej naturze. Dzięki niemu widzimy dokoła siebie ruch, życie, porządek i piękność; dzięki niemu wiemy, z czego są zbudowane najodleglejsze gwiazdy'.
em dość obszernie te opinie z epoki, by pokazać, co enga przyjęta przezGierym- iturą zaś artysty stało czym plsal^W-'
2"'
0przy tym głębia związana z dzieciństwem i chorobą (..gęsi;
syrop"), z chorobą i śmiercią (jak ..kancelaria adwokata zmarłei piersi"). Ostatnie porównanie, wprowadzone do obrazu dowolnie, poszerza jakby jego przedmiotowość. Tak samo poszerzają ..młotek szewca na końcu spłaszczony", co ..pachnie" w głębi bramy-tunelu.
(Poza tę przedmiotowość wykracza jednak wplecione w metaforę Porównanie: młotek pachnie .jak pieczęć kanclerska — lub całus Brama jest żeńska, stoi w niej kobieta, jakby z nią tożsama.
U Gierymskiego są dwie oddzielnie handlujące sprzedawczynie:
dająca jaja. Grochowiak skomasował je w jedną postać°Jeszczej£t kobiecość wywiedzionej z szyldu Taszyńskicj (brama to „rowek między ją piersiami"). Obok handlarki sprzedającej pomarańcze (jeden z ośrodków światła na tym płótnie) stoi czeladnik ślusarski W ciemnozielonym fartuchu i chłopiec w grubym płaszczyku z baran- kowym (prawdopodobnie) kołnierzem, łakomie wpatrzony w owoce.
W „kopii" Grochowiaka nie ma pomarańcz, ale wszechobecny
pięćdziesięcioletnia
ktoś ją namówił ktoś jej obiecał
patrzący na góry
w porannym słońcu lśnią jak larczc przed bitwą
nerwowość wiśni kwitnące wiśnie w popłochu zatrzaskują pączki
Kartka z dzieciństwa Pierwsza podróż pociągiem do Gdyni. Nie mogłem zasnąć
z utęsknieniem fal
pokryte szronem brzasku.
Uderzył piorun, góry chlusnęły wodą ulewa wyrównała proporcje.
Źura Stary pilot
sunący po wodzie.
Marek Kuslba
Krystyna Rud/k;<-Pr/ych(xh:
m
Jesl 10 zapewne aluzja do przypadającego na dzień Św. Wawrzyń- ca. czyli 10 sierpnia święta ognia. Ta i jej podobne aluąe (np.
w wierszu pod popiołem) wprowadzają do Czechowiczowskich eroty- ków klimat dionizyjski, wahający się między stanami ekstatycznymi a atmosferą sabatu. Z cytowanych j uż wcześniej przykładów jasno wynika, ze zarówno
i wód jest , c. Zgodnie mi, fazy księżyca i zaślubione odmiany katastrofizmu" uw. katastrofizmu Janusza Kryszaka) w jego liryce. Symbolika w erotykach łatwo zauważalna już w pierwszej z pierwotnymi wyobrażeniami religijnymi, fazy ksi.
mu wody symbolizują bezkresną pcriodyczność ko Moment zaślubin księżyca z wodami przedstawia poeta za pośred- nictwem pięknej metafory księżyc cisnął mise rzece na tono. Zjawisko to, wszechstronnie opisał i uogólnił Mircea Eliade w książkach Traktat o historii religii i Sacrum, mil, historia. Eliade pisze:
Wszystkie dualizmy pochodzą historycznie z faz księżycowych lub przynajmniej czerpią z nich mity i symbole, które mają je wyobrażać.
Min lunarne zawierały optymistyczną wizję życia, wszystko dzieje się na zasadzie cyklu.po śmierci następuje zmartwychwstanie.po katakliz-
matach związanych
•i rytm na skutek w. Paralelę między 1 ia księżyca (kwadry, nów, pełnia) za
wobec metafizyki lunarr i głodem. Miłość u Czec
hrupaly miłość z Jękiem
•m długo wilgotne usta s,
filozoficzną motywację wspominacie * C«c*o»/czem podwójnego zakażenia luetycznego i tego w przygodzie z senną Izoldą) r . . dzieci. Dlatego w wielu wizjach prześladuj.
karocy („zajeżdża wóz obrazy miłości najczęściej
uje poetę widmo ślubnej
;ot karocy"). Baśniowie ifamem\u
Cjan Prześladuje poetę obsesja Bolesław Ożóg w eseiku Więzień mi
dziewcząt wiejskich na smukłych kon
w białych welonach Zjawiają się często w towarzystwie śmierci I czarnych całunów. Czechowicz bowiem często wpisuje swe erotyki w mitologię ludową (zdrada. narzeczona. Notatka z opowiadań mamy), w sytuacje biblijne (Miłość Jana Chrzciciela) lub w mity starożytne (np. mit Erosa i Psyche oraz mit o Dedalu i Ikarze zaktualizowany w —łhj... , . - dzają więc mitotwi
go. Dokonuje się nego doświadczeni
II. „Erotyk nie może się skończyć rozpaczą"
Główne cechy poetyki Czechowicza, sytuującej się między roman-
• ujawniają się również w jego erotykach ' "O. połączony z muzycznością
•zecz ujął Kazimierz Wyka) .1 Michała Głowińskiego) oraz asocjacjonizm i autotematyzm.
Osiągnięcia Czechowiczowskiej poegi wynikają w zn z samego jej zapisu, nazywanego „zapisem czecł '
podstawowym czynnikiem jej organizacji dużych
rotykach. Są tc
swych wierszy (poza w interpunkcyjnych. Nawet właśni
" tego powodu jego '
^tranfem"^!^
wiersza"*' ^
u.
nl*.
oc2n*"'Prawidlow^i.Traecfeż pienl- ntonatJ
Z8lęd" " " w ^ t e Jależnym kogucik I wycinanki srebrne / rana w śniegach -'brnę rana w śniegach
rcga jego lektury jest 3 ° l
ni,"
ncP°
ranki-
wpierwszej' i drugiej rzeczownik
•wycinanki występuje w mianowniku liczby mnogiej. W wer?i r«c,<jl natomiast przyjmuje postać dopełniacza liczby pojedynczej.
*oguc k
po,
wl"
aj
[c.
5u8«lywna. plastyczna i zgrabna metafora Posłużmy^f przykładem jeszcze dobitniejszym.
i jednako lis ly dzięki te
zawarty w tytule. Luki między rozłożonymi równomiernie cząstkami fabularnymi wypełnia tajemniczy i nieokreślony nastrój. Kształtuje ... i-i.:. punków zwrotnych skąpo zarysowanej akgi.
ykorzystuje zjawisko pogłosu. Wszak potrójny okrzyk ..dzicwanno-dziewojo-dzicwico" odbija się właśnie od ścian pałacu. Jest chwila przed burzą, parna noc, „sad dyszy jak stado", szmerom drzew towarzyszą „grzmiące bryły chmur". Animizowana Natura uczestniczy w misterium doli człowieczej i dramacie miłos- nym. Rozgrywają się one w aurze baśniowej, fantastyczno-magicz- nej. którą wprowadza tu magiczna siódemka („w siedmiu lustrach odbijał się pałac").
Aluzyjna fabuła ballady-obecny w tytuletodowy motyw zdrady pani zdradziła pana.jak w Liliach Mickiewicza i ich°udowq*wenji!
o czym Czechowicz napisał w 1925 r. swój pierwszy szkic lit Czy raczej jest to reminiscencja Rybki i r •-« ' pana. a potem porzuconej, wiejskiej dziel—,..,.
ostatnią interpretacją przemawiałby młodzieitc:
wicza Notatka z opowiadań mamy, w którym na po matki, poeta przypomina „gody jednej nocy" ksi
vdożynkowej gromady: zatańczył książf z przodownicą I
— ' libyly CODY I gody jednej nocy.
J
* " m. Żyje ia fornala
_ . Czechowicza . . epicko-lirycznej. Metaforycznie wyrażona w zira-
</:«• dystynkcja moralna odnosząca się do pałacu (woniąpróchna len dom Sif odziewa) mogłaby być uznana za odpowiednik balladowego morału związanego z ludowymi pojęciami i kategoriami etycznymi.
Brak tu jednak — jak podkreślił wybitny folklorysta Julian Krzyża- nowski, ^przyjaciel młodości poety, w eseju Liryka Czechowicza lądowej ekspresji — brak bowiem w zdradzie jasno zarysowanego problemu winy i kary. Można by oczywiście „złote lico" i „grzmiące bryły chmur" - uznać za przysłowiowe ramię karzącej sprawied- liwości. Aluzją do faktu kary może być również ów pałac „modlit- wami szemrzący w kątach". U Czechowicza ballada miłosna jest więc. jak pisał sam poela. raczej tworzywem posłusznym mistrzowi, aniżeli _jak u ludu - ramą i formą, która się zapełnia słowami. M iał tez ragę. cytowany J. A. Król, gdy stwierdzał, że u Czechowicza
. al, baśniowe nastroje. Przeczytajmy czególnie tę jego strofę, która w dialck-
clTujZslatnUaz
Jak wspomina Wacław Gralewski. Czechowicz chciał napisać poe- mat. który byiby wyznaniem i wyzwaniem rzuconym •• • 1 napisał właśnie hildura baldura i cza,, który w werąi nowi nieco dłuższy, ale zarazem znamienny muł hildur b, a może eros i anleros. Przesyłaj ąc | zrobił przypisek właściwi, nic z miłością do chłopca w chwili. k ... _., - dla kochającego lo więcej nil udręka śmierci.
Pozornie kipi on szczęściem (aż dziesięć razy poeu. .. _ „
w«
aw jego tekście). Natomiast tak naprawdę jest to"picYło^mTłości idramat udręki. W Stalowej tęczy Wacław Gralewski pisał: Józefa Czechowicza me interesowała pleć męska jako taka. Wobec dojrzałego mężczyzny był obojętny — jego erotyr—— ~<— »•••' którego postać uwznioślał. czynił jakby pr
y elementy adoracji.
.... ... ubogich mieszkankach na peryferiach m!
torych wybrał, otaczał opieką, jakby za swe zainlereso~
chciał zapłacić najwyższą cenę starania i opieki (...) Jedyne, co poetę gnębiło, lo sprawa Stefcia. Chłopiec skończył szkołę, wyrosi, zmężniał i ze złotowłosego chłopczyny przeistoczył się w przystojnego blondyna. Na domiar złego, oczywiście z punktu dzklcynamlY j '
!aczą'
cora: bard:l'i oglądać się za
Poemat zdaniem Gralewskiego poświęconyjest temu. który dojrzał I poprzez miłość do kobiety odszedł do innego świata (...) Jest w lej historii i w tym przeżyciu jakiś baśniowy, andersenowski ton. tylko nieco odwrocony. To nie kura się martwi, że wyhodowała łabędzia, "
w tym niby seraficzność myślenia.
• wypielęgnował zwykłą kurę yklą kokoszką.
- ameny" Kazimierza , kiego Czechowicz lak przedstawił główną ideę kogutka, klóry pogonił za zwykłą ki
w km. -(o redaktora „Kameny" Kazimierza Andrzeja 1 J 'ocnają się na zaooj. a wrogiem ich jest Czas. klóry z zapachem skandalu", który rzeczywiście wybuchł. Pisał na ten lemat poeta do Stanisława Czernika: Oskarżono mnie. gdzie należy o życie niemoralne, orgie itp„ popierąjąc oskarżenie cytatami z poema- nupo&iJwicw ' b ' h "
c"
dawf
y pomys,? Jaka"koda. że staZionomńi?dó
S~k
arzyża ".. ""tut" MUiM"! frtdow^Uuraćkie
Warszawie jest nieocenioneI Maluczko, a Boy i Krzywicka za- słyszawszy o moich krzywdach moralnych wezmą mnie publicznie w obronę! Tego lyłko brakowało! A jednak poeta stracił na podstawie łych oskarżeń pracę w wydawnictwach ZNP (.Płomyczek " i „Miesię- cznik Literatury i Sztuki").
przebyte) we Francji ich operacji. Pierwowzór Hildura udało mi się
przypadkowo rozszyfrować podczas kwerend bibliotecznych z prasą
lubelską. Redagując „Dziennik Lubelski" Czechowicz zamieści
Ja pisałbym o modelach lotniczych, bo bardzo lubię m i chce zostać lotnikiem. W len sposób poznał Czechowicz si
on — brzask spędzający ćmy gwiazd po prostu stanął z lewą nogą ugiętą wszyscy chłopcy lak stoją gdy nie ma pc .Lewa noga" symbolizuje inwersję chłopca z ni.
któremu dane będzie wstąpić w poetycki mil androgynicznę) m.
poety do jasnowłosego pacholęcia.
Moje „odkrycie" potwierdza lir Piętaka: Wieczory — wśri' *-*- "-
entuzjastyczne i ekstalyczn - wśród loża tkanin i kurtyn. Ach. jakie dziwne.
ratyczne uniesienia chwytają za gardło, gdy się ma
•ardzo młode! Nie mogę do lego przywyknąć. Nie Serdeczne pozdrowienia od Slefcia. który stoi tu obok i przeszkadza, biały puer. gui laetificat iuientutem meam...
W Kluczu symbolicznym do poemaiow Czechowicz jMdaljmiona durMIaSur kochaIfudura" zyl! w ^
a jego bohaterowie stają się równi bogom. Ich imiona zaczerpnął poeta z mitologii skandynawskiej. W objaśnieniach do poematu Tadeusz Klak podaje, żc imię Hildur można łączyc z nazwą boga ciemności w mitologii skandynawskiej. Hoddura. z którym poza tym bohater poematu nie ma nic wspólnego. Natomiast ze Złotej galezi J.G. Frezera dowiadujemy się. że Baldur w wierzeniach norweskich to dobry i piękny bóg. syn wielkiego boga Odyna. sam zaś najmądrzejszy, najłagodniejszy i najbardziej ukochany ze wszystkich nieśmiertelnych.
Czechowicz aktualizuje w poemacie i interpretuje także mity grec-
BARTŁOMIEJ BŁASZKIEWICZ Druga strona księżyca Czuła jest noc i ciepła na p^uszce ^
pije samogon bluźnU roznosi woii s s E r r r , " ^ , , ,
SBSS2Z
odstąpił pokój
8zupę ze szczawiu marchewki i wody skąd ta muzyka, książę, skąd la muzyka^
znam twoje imię. książę ^
pije samogon bluźnU roznosi woii s s E r r r , " ^ , , ,
SBSS2Z
odstąpił pokój
8zupę ze szczawiu marchewki i wody
f kiedy myślę moje życie ^ '
E E - H H H z .
..pamiętaj kochanie jesteśmy z tej nici z jakiej sny plot,"
^ i T ^ ™ ^na^drogi świata
kształciliśmy ziemię, biegi wody
i nad nami ptaki
ANDRZEJ OGRODOWCZYK Ewangelicki cmentarz w Rogoźnie
Mlecze
Rower tańczy
Opisująi/świat żydowski okresu holocaustu Grynberg bezustannie W przekazie żydowskiej tragedMudzkiego derpkni.^hęlnió'^
sługuje się symboliką i terminologią zaczerpniętą z teologii chrześ- cijańskig, która cierpieniu niezawinionemu poświęca o wiele więcej (podkr. S. Z.) spróchniały przy drodze. PomyśMem'sobie!^"od- prowadza! on mojego dziadka.gdy odjeżdża! stąd na furze załadowanej
•obolami, z babką, stryjem epileptykiem i obiema niezamężnymi ciotkami (...) A dziadek zadarł brodatą głowę w czarnej czapeczce, której nie zdejmował przed nikim, i długo patrzy! na krzyż (S. Ż.) który niczyjej drogi lak nie znaczy!jak naszej. I ten człowiek na krzyżu był nasz. (S. Ż.) wtedy bardziej niż kiedykolwiek. Wtedy bardziej to było widać. Dziadek nie mógł nie myśleć o tym jadąc krzyżową drogą (S. Ż).' Krzyż jest dla Grynberga symbolem cierpienia niezawinione- go. Autor Ojczyzny upodabnia bohatera do Chrystusa. Dziadek jest -figurą typiczną", jest bowiem jednym z wielu Żydów, którzy poszli - • S S a K E Ł . . wydanej w 1987 roku przez krakowski ZNAK, Grynberg używa często terminów chrześcijańskich, np. opisując (S. Ż.) („J na męczeńską śmie
(...]• Janki [..J zastrzelili go według jednej wersji Niemcy, którzy wykryli ziemiankę !« srebrniki, z donosu Judasza, a według innej zbiegowie z obozu jenieckiego, przed którymi próbował bronić swej najmłodszej córki <Kadzisz. s. 43).
We fragmentach tych pojawiają się takie terminy jak krzyż, S^SOU, webrniki^owby Judasza i Jezusa oraz motyw zdrady Chrystus zlożyl dla zbawienia świata. Według Grynberga. ofiara poniesiona przez Żydów w okresie holocaustu była o wiele tra- giczniej sza niż ofiara Chrystusa i wszystkich chrześcijan-męczen- toa
Wst^a
Prsię
yPmtcLń
hk
ZCŚś
iian' '"""N'
0,"" ™ "
ich°
r"
ra Chrys"
istnieje. Stąd ofiara Żydów*— zdaniem Grjnberga —"była""wiele
' H AS*"K "kó"
U|987
P*
,«
1 2' "" ™
Ł Ł 73'
ANDRZEJ SŁAWOMIR KOWALCZYK M E T A F O R A
Szanowny Panie!
W odpowiedzi na Pański lisi z osiemnastego września stwierdzam, iż Pana. a odrzuconych przez Kolegium Redakcyjne opowiadań „roman- tycznych ". Wpelntpodtrzymuję decyzję moich Koleżanek o niedopusz- kami umowy wstępnej, którą Pan podpisał, nie zwracamy przesianych Ponieważ jednak jest Pan. jak wynika z Pańskiego listu, człowie- kiem młodym i niedoświadczonym .pozwolę sobie na udzielenie kilku rad na przyszłość, tym bardziej że rokuje Pan pewne nadzieje na dalszą kich koncepcjach twórczych; propozycje takich zmian znajdzie Pan poniżej. Do Pana należy, rzecz jasna, decyzja czy oraz jak.
bez względu na to. jakie przyczyny skłoniły Pana do podjęcia współpracy z nami. musi Pan być świadomy faktu, iż związani z Redakcją autorzy stttfą się w pewien sposób uzależnieni od gustów naszych Czytelniczek. Doceniam i szanuję Pańskie poglądy dotyczące jednak pewnych zasad przestrzegamy z żelazną konsekwencją, bazując zresztą na opiniach stałych Czytelniczek. W związku z powyższym uważam za nie przemyślane i nietrafne następujące cechy Pańskich opowiadań:
Czytelniczki interesują przede wszystkim przedstawione w opowiada- 2. Tworzy Pan niejasne i mało precyzyjne tlo wydarzeń, co zdecydo-
egzotyczny kraj w Ameryce Południowej, lub przynajmniej wybrać 3. Prezentowane przez Pana związki damsko-męskie mają charak- pamiętać o pewnej konwencji przyjętej dla tego typu opowiadań: dużo ciepła, dużo gwałtownych emocji, a nawet odrobina seksu (ale bez
4. Nie powinien Pan pozostawiać Czytelniczek w niepewności, pewne fakty wymagają odautorskiego wyjaśnienia; nie możemy sobie pozwolić na pytania typu: „no lak. ale o co naprawdę chodziło?":
5. Sposób charakteryzowania postaci wyraźnie nie odpowiada na- szym wymogom. Proszę zwracać większą uwagę na cechy fizyczne.
Proszę unikać patrzenia poprzez pryzmat .ja" (zob. punkt I.)
— liczymy na większy obiektywizm:
6. Eksperymentuje Pan z językiem, cojesl niedopuszczalne. Proszę pamiętać dla kogo Pan pisze. 1 w ogóle radzę zrezygnować z aspiracji do poetyzowania. Język jest przede wszystkim nośnikiem infor-
7. Wprowadza Pan elementy trudne do Interpretacji psychologicz- nej. Jeżeli nie potrafi Pan z nich zrezygnować, to proszę przynajmniej ponazywać sen - snem, a marzenie-marzeniem. Niektóre Czytelniczki gusttgą w lego typu zabiegach, jednak rozróżnienie między jawą 8. Zakończenia Pańskich utworów są przeważnie pesymistyczne i smutne. Jest to chyba największy z .grzechów", oczywiście jeśli chodzi o publikację tych opowiadań w naszym Piśmie. Według ostatnio przeprowadzonej ankiety około 96.7% naszych Czytelniczek oczekuje pozytywnego zakończenia prezentowanych przez nas romantycznych Ewentualne zmiany pozostawiam do Pańskiej decyzji. Wydaje mi się, iż po przemyśleniu wypunktowanych wyżej niedociągnięć i po naniesie- niu odpowiednich poprawek, będziemy w stanie wydrukować kilka Pańskich opowiadań. Kończąc, chciałabym jeszcze,już mniej oficjalnie, podzielić się z Panem pewną refleksją: wydaje się. iż nie panuje Pan nad tym, co Pan pisze. To się daje zauważyć. Proszę lego unikać, bo świadczy to o niedojrzałości twórczej.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Redaktor Naczelny Ręcr pasażerów spotykają się randko Autobus byl prawie pusty. Wolne siedzenia czekały w milczącą samotności na ciepło pasażerów, kusząc brudną, jesienną czerwienią i matowym spokojem brązu. Nie uległem jednak tym pokusom.
Stałem. Obojętny chłód metalu powoli przenikał całe ciało, leniwie piął się do góry, coraz to wyżej i wyżej, od zaciśniętych na uchwycie palców, aż po najskrytsze zakątki świadomości. Czułem jak napięte mięśnie zmieniają się w twardy, stalowy pancerz. Oczy. wpatrzone
w
bezładną pantomimę uciekających krajobrazów, zastygły w bez- Szarości. Narastała we mnie jakaś niepojęta siła. Jej pulsacja
w
'magała się z kaidą niemal sekundą. Gęstniała. Rosła. Potężniała.
z
najwyższym trudem utrzymywałem kontrolę nad ciałem i myślą.
JOHN GUZLOWSKI
To o czym moja matka nie chce rozmawiać
Moi dziadkowie
z włosami jak słońce zachodzące pod konjcc sierpnia z palcami tak silnymi że nigdy nie puszczały
świat wydycha każdy dzień wdycha każdą noc
I opowiadam im historie, prawdziwe, jak ta:
Pewnego razu na Iptnisku kiedy siedziałem sam, pisząc Lcyicgo w Mediolanie Jakaś Agatka chodziła śpiewając gardłowo
di di tej tg
DOBROCHNA DABERT Język antytotalitarny
jako symptom załamywania się systemu W analizach systemów totalitarnych XX wieku wiele migsca poświęca się problematyce języka. Zjawisko języka totalitarnego, jego wpływ na kształt i lunkgonowanie systemu stało się przed- miotem badań socjologicznych, filozoficznych i językoznawczych.
Język totalitarny pelnil funkcję „podtrzymującą" systemy jawnie występujące przeciw naturalnemu porządkowi świata. Już w XIX wieku Wilhelm von Humboldt sformułował hipotezę o aktywnym - rowej: jednostka od- at pojęciowy ucieleś- my na myśli język
•a Klemperera Lin- erlii tmperii — LTI oraz język komunizmu. Pojęcie nc wy, które pojawiło się w antyulopii Georga Orwellu pr
ka faszystowskiego sąjui jako nazwa wymienna dla języka t
towe i polskie badania na ' były nieoficjalnie i f
ność ścisłego zdefiniowania języka totalitarnego, ze względu na nieostrość i mctaforyczność pojęcia nowomowy. Sądzę jednak, że propozycja M. Głowińskiego określająca nowomowęjako zjawisko quasi-językowe najlepiej oddaje jej istotę. Nowomowa nic posiadała własnego systemu językowego, niemniej starała się zawładnąć wszys- tkimi poziomami języka — od intonacji do reguł rządzących budową
" uif-ui-tim nzrazy. nozaz..j(iyK ul nzeszy a poezja
Zażyty. Tom— - .. —
wypowiedzi. Jeśli dokonuje się próby wydzielenia charakterystycz- nych cech, właściwości i funkgijęzyka totalitarnego, to okazuje się, ii
Można postawić tezę, iż wszelka niezgoda na używanie języka totalitarnego oznaczatajednocześnie niezgodę na system, obsługiwa- ny przez dany język. Brak akceptacji dla systemu można było wyrażać posługując się .innym językiem". W nim formułowano alternatywne wizje świata, za jego pomocą broniono się przed presją ideologiczną totalitaryzmów.
Zjawisko tzw. samoobrony językowej nie jest zjawiskiem nowym i nie odnosi się tylko do języka w systemie totalitarnym. Np.
został żywioł mowy karnawału. Język literatury klasycystycznej wywołał literaturę plcbejską. Zjawisko to występuje nie tylko w języ- ku literatury, ale także w języku potocznym. Np. gwara studencka wykształciła się jako odpowiedź na oficjalny język akademicki, grypsera-na język prawa i organów ścigania. Wszędzie tam. gdzie za językiem stawał autorytet władzy czy instytucji, wykształcał się język przeciwstawny, wyrażający opór przeciwko narzucaniu przez auto- rytety swoich prawd oraz norm społecznych i moralnych.
W związku z tym zasadne wydaje się postawienie pytania: na czym polega specyfika języka anty totalitarnego i czym generalnie różnił się od zjawiska samoobrony językowej?
Sądzę, iż cechą wyodrębniającą języki anty totalitarne była przede wszystkim rozległość obszaru językowego, na jakim działały. Znane i opisane języki „sprzeciwu" (np. szkolny, więzienny) funkcjonują cznie pozbawiona jest dążności do anektowania innych sposobów
^Pojęcie języka ^antytotalitarnego dotyczy więc wszelkich reakcji
mcaiura popazozierniKowa. waznc zadanie spełniła m.in. poe/,a Tadeusza Rozewicza i Tymoteusza Karpowicza eksponująca kryzys słowa poetyckiego .języka w ogóle, a także lingwistyczna twórczość Mirona Białoszewskiego profanująca prawidła poetyki, składni, fleksji, słowotwórstwa. Jak pisał Jan Pieszczachowicz: Białoszewski Jtzyk wybebeszą, słowa poddaje najwymyślniejszym torturom dekom- pozycyjno-kompozycyjnym. (...) bez żenady czerpie z języka codzien- nego. nawet z prostackiego, wulgarnego, po prostu z ulicy z klatki schodowej*. Poezja nowofalowa Stanisława Barańczaka, Ryszarda Krynickiego. Adama Zagajewskiego i innych skutecznie kompromi- towała nowomowę. Pokolenie '68 dla celów demaskatorskich chętnie posługiwało się cytatami z języka gazet, Świadomie wykorzystywało stereotypy językowe i kolokwiałizmy. ' niezmk:raie
0ważn
Im
ySt|'
in!U'?
CyCh'''
o d'
f z y'
a ,°
,aliIa™go była jednak masowe zanegowanfcTję^kaideologii tomS^ad mogto umożliwić świadome jej odrzucenie.
Propozycję odmiennego mówienia o polityce .na co dzień"
oferowały polskojęzyczne audycje zachodnich sladi radiowych Język publicystyczny i informacyjny audygi „Wolnej Europy" czy jGłosu Ameryki" stanowił widoczną alternatywę wobec językowych nla^^ro^u^r^wllwcza w T *
s|>o,Kzn.
o-P.
0li!>
czn?:
wy
d"- ilnych Związków Zawodowych. przyTp^eszy^ystafcowan^cYię yka alternatywnego. W szczególności rozwój prasv niezależnej
jd wobec języka ofięjal- dowcipów politycznych. Dowcip w
zył socjolog Piotr Łukasiewicz
8, sta, s,
(popularną jormą wyrażenia postaw ąuasi-połitycznych. Olga Galatanu autorka opracowania pt.
Osmieszaniejako strategia obronna w państwach totalitarnych; dowcip
rumuński zwróciła uwagę, iż kawał znika niemal całkowicie w chwili,
gdy wybucha rewolta. W takich momentach kawały wypierane są przez
slogany,pieśni i wiersze zagrzewające do buntu'". Ośmieszenie władzy
i systemu stanowiło bowiem dobrany z rozmysłem środek po-
fmrRobe^^efwsk^riś .A
b"7r,
ieSt,
rangi'
, . , . ny bogaty i żywiołowy — dzięki swojej wewnętrznej ró jednocześnie wysoki styl języka wielkiej literatury i u« wyrażenia żargonowe, gwarowe, potoczne — stanowi! al>
„niepodległość". W ten :nęj ról norodno u akct omowy — odkrywał no rał niełunkcjonaln " '
v. z i zideologi/owanie nowomowy, przygotował Polaków do życia obywatelskiego.
Paradoksalnie, ów egalitaryzm przgawiający się w akceptacji wszelkiej ekspresji językowej pozwolił na późniejsze wykrystalizowa- nie się „własnych języków" grup ludzkich skupionych wokół wspól- noty interesu. Język alternatywny uosabiając mit solidarnej jedności odszedł w^niepairrięć* Jego obecność i żywotność w 'latach 80.
pozwoliła zneutralizować, jak się okazało, jedną z najważniejszych
Często dzisiaj słyszymy opinie, iż nowomowa wciąż żyje. że nie znikła wraz z upadkiem systemu. Kiedy język propagandy post- Znicsicnic*monopolu jednej partii po™lycnwj
Pspowodowało eksplo- zję postaw pluralistycznych. Wraz z powstaniem licznych oartii politycznych o zróżnicowanych poglądach pojawiły si
o uniemożliwia to sam system skutecznie blokujący
TADEUSZ PIÓRO
Miesiąc postępu technicznego
przekroje
PROZAICY, PROZAICY, PRO...
OBROTY WIERNEJ PAMIĘCI
W Y K Ł A D Y O T W A R T E U M C S
e prawdy i przekazywanie jej kolejnym pokoleniom.
o'"pełnienia"
1un iki. wygłoszonym 9 VI 1987 w auli KUL. Olóż — według
g w f a . - r t u . — ••
as, gdy owa' wolność i au o w życiu osobistym, j _ . Uniwersytety są do tego wezwane dwojako: od wewnątrz "; i racji swej konstytucji, która jest nieodzowna w służbie prawdy. Są do lego wezwane również niejako ..od zewnątrz "—ze względu na społeczeńst- wo, wśród którego żyją i dla którego działają. Społeczeństwo oczekuje
tu UMCS (Mmi ko w dobrej wierze, wikTali się w e, w przeszłości nadużywane w celach ideologicznych, a «t» politykę L*
tolerancji wobec inaczej myślących itp.)? Stąd też uniwersytet, nie zaniedbując w niczym swej podstawowej misji, jaką jest dążenie do poznania prawdy, nie może uchylać się również od pełnien ' ' Wszechnicy, tj. funkcji popularyzacji wiedzy (właśnie wii wiem zwykłej, nie przetrawionej informacji mamy na skutt
idto). Zadanie to ma w dzisiejszych cza ebagalclny wymiar polityczny. Jak się boi onujemy, demokratyczne reguły gry nie gwarai Oczywiście popularyzacja wiedzy w
. ). więc nic moż. . . .
stęf językami ściśle przylegającymi^do własnych przed-
lecz językiem popularnym. A przecież odkąd nauka jest uprawiana
MÓZG, JĘZYK, ZACHOWANIE
^ r p l a s t y k a ^
MIROSŁAWA PAROSZKIEWICZ LABIRYNT
:h nie obrazy, a katalogi.
. „._.. Sztuka opar,a na pomyśle.
w od potocznie rozumianego przedmiotu nie wymaga reałiza- ch pięćdziesiątych i sześćdziesiątych kiedy wszystko
„ : - „- .—. —sztuki konceptualnej w całej Europie. Powstają wówczas galerie alternatywne, autorskie, prezen-
«'"*P. lekceważąc muzea i wiodące galerie prywatne e przez zaprzyjaźnionych z nimi kolekcjonerów. Niezależne torskie powstają w Polsce w początkach lal siedemdziesią- esniej utorowały drogę Galeria El » Elblągu. Permąfo we i. ..Pod Moną Lizą" i Foksal w Warszawie. Akumulatory V 1968 roku w Lublinie powołana została Galeria Labirynt. c placówką Lubelskiego Domu Kultury.
iłowała orientacje artystycz- ' j j "-mi byli:
likach była placówką Lubelskiego . .Grupą Lubelską ".prezentowała orien
J