JV& 49 . Warszawa, d, 6 grudnia 1896 r. Tom X V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".
W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 2 Z przesyłkę pocztową: rocznie rs. lo , półrocznie rs. 5 Prenumerować można w Redakcyi „W szechświata-
i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią Panowie:
D eike K., Dickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K ., Kw ietniewski Wł., Kramsztyk S., Morozewicz J., Na- tanson J., Sztolcman J., Trzciński W . i W róblew ski W.
A d r e s ZRed-ałcc^ri: K lrał^ o-w sl^ ie-F rzed.m .ieście, 3STr GG.
Odezyt doświadczalny,
M ąż pew ien, głośnego w k ra ju im ienia, k tó ry obecnie ju ź nie żyje, w ygłosił w swoim czasie zdanie, że „n au k a je s t sp o rtem lu d zi u b o g ich ”. N ie n a leży — tw ie rd z ił— tam ow ać rozw oju tego sp o rtu , poniew aż je s t on m niej kosztow ny od pozo stały ch , pow strzym uje p rz e to hołdow ników swoich od u p ra w ia n ia innych ro d z ajó w zabaw y, k tó r a m o g łab y prow adzić ich n a bezdroża ekonom iczne i m o
raln e. T o z d an ie ja k o ś nigdy nie m ogło tra fić do m ego p rz e k o n a n ia i p rzedew szyst- kiem tru d n o mi było zgodzić się n a to, żeby n a u k a b y ła sp o rtem . P rzecież w szystkie
„inne ro d z a je s p o rtu ” s ą u nas otoczone ta k iem poszanow aniem , ta k ą g o rą c ą sym pa- ty ą społeczeństw a, a p rz y n a jm n ie j g łó w nych o rganów i kierowników je g o opinii, m a ją ty le tysięcy swoich wyznawców, w y
p ra w ia ją ta k ie uroczyste „rekordy* l), ro z.
') Szukałem w kilku słownikach znaczenia tego wyrazu. U jednego tylko Chodźki spotka
łem zadawalniające mnie objaśnienie — record tłumaczy on między innemi przez „fakt histo
ryczny” .
p o rz ą d z a ją ta k wielkiem i śro d k am i, posia d a ją ta k w sp an iałe siedziby. A n a u k a cóż?
Ozy słyszał k to kiedykolw iek, żeby naprzy- k ła d „m istrz astrofizyki n a c a łą W a rs z a w ę ” o trz y m a ł żeton albo p u h ar? A le i d ru g a część definicyi nie w y trzym a ściślejszego rozbioru. Chociażby bowiem n a u k a p o sia
d a ła w arunki do wzniesienia się aż do god
ności sp o rtu , to w żadnym razie nie n a le żałoby, żeby się n ią baw ili ludzie ubodzy, ponieważ je s tto zabaw a kosztow na, bard zo kosztow na.
D ość je d n a k tej sm utnej ironii, a i nie o tem w łaściwie mówić zam ierzyłem . Szło m i o zaznaczenie jednego tylko ry su te j n ę
dzy w yjątkow ej, w ja k ie j zn a jd u je się u nas w W a rsz a w ie każde usiłowanie,'; naukow e, chociażby n ap o zó r n ajp ro stsz e i n a jła tw ie j
sze do spełnienia. O to przychodzi do mnie przew odniczący jakiegoś zak ład u fila n tro p ij
nego i zachęca, żebym n a korzyść je g o wy
pow iedział odczyt publiczny. Cel z ak ład u
je s t d la m nie b a rd z o sym patyczny, ale nie-
tylko t o — sam a chęć rzucenia ja k ie jś myśli
naukow ej z k a te d ry publicznej pociąga mnie
bardzo. M oże naw et i głębiej jeszcze z a
p a tru ję się n a w ystęp podobny, m oże w ży-
w em słowie widzę dzielny śro d ek szerzenia
ośw iaty i budzenia um ysłów , k tó re p ra k ty k a
770 WSZEGHSWIAT N r 49, życiowa znieczuliła n a z a d a n ia wyższe w e
d łu g m nie, szczytniejsze od codziennej p o goni z a chlebem i ro z ry w k ą . T a k czy in a czej— ch ę tn ie p rz y jm u ję p ro p o z y c ją i przy gotow uję odczyt, poniew aż zaś je s te m hoł- dow nikiem n au k i e k sp e ry m e n ta ln e j, p o s ta naw iam , że k a żd y p u n k t w ytyczny mego w ykładu będ zie o bjaśniony zapo m o cą odpo
wiedniego dośw iadczenia.
T e ra z dopiero zaczy n a się d la m nie sze
re g tru d n o śc i i zawodów. N ie zw róciłem w pierw szej chw ili uw agi n a to, że w na- szem duźem m ieście n iem a a n i je d n e j sali publicznej, w k tó re j dośw iadczenie naukow e m ogłoby być w ykonane bez szczególniejszych kłopotów . W e w spółczesnej bow iem sztuce ek sp ery m en to w an ia n iep o d o b n a się obejść bez w ielu u rząd zeń , k tó re zn ajd o w ać się m u szą koniecznie n a m iejscu w sa li w y k ła
dow ej, stanow iąc je j n iezbędne części s k ła dowe. P rz y p o m in a m sobie je d n a k , że w j e d nej z sal z n a jd u ją się ja k ie ś m a łe k ra n ik i gazowe p rzy ścianie, p o d k tó r ą u sta w ia ją e s tra d ę , więc będzie m ożna sp ro w ad zić gaz ru rk a m i gum ow em i aż n a s tó ł lekcyjny.
T eg o gazu będzie co p ra w d a z a m a ło , m uszę z a te m opuścić n a jo k az alsze m oje d o św iad czenie, a ta k ż e niem ało tru d n o śc i sp raw i mi regulow anie wielkości płom ieni— no, ale j a koś to będzie. A z a m ia st k ra n u w odocią
gow ego, ta k niezbędnie p o trz e b n e g o do w szystkich dośw iadczeń, p o staw ię n a k a te d rz e służącego z k o n ew k ą wody. W p ra w dzie m uszę się w yrzec b a rd z o n a u c za jąceg o e k sp ery m e n tu , w k tó ry m p o trz e b n a b y mi b y ła po m p a pow ietrzna, cóż je d n a k zro b ić — trz e b a się i bez n iej obejść, a d o św iad c ze
nie opuszczę znowu. Z a to p o s ta ra m się, żeby to, co o k az ać m ogę, w y p ad ło j a k n a j.
św ietniej. P ra w d a , że sam nie p o sia d a m p rzyrządów i okazów w d o sta te c z n e j liczbie an i wielkości, poniew aż m oje zb io ry p ry w atn e w obu ty ch w zględach m u szą się o g ran iczać do m iary n a jsk ro m n ie jsz e j, u d a m się je d n a k do kolegów , a w o s ta tn im ra z ie — do s p rz e d a ją c y c h z p ro ś b ą o pożyczenie.
K o le d z y w szakże są w tem sam em co i ja , położeniu, a s p rz e d a ją c y nie m a ją p rz e d m iotów , k tó ry c h mi trz e b a , gdyż n ik t ich n ig d y nie żą d a; m ogliby sprow adzić, a le n a to tr z e b a k ilku ty g o d n i czasu oraz akiej ilości pieniędzy, k tó ra k ilk a k r o t
nie przew yższa oczekiwany dochód z od
czytu.
T ym czasem zbliża się te rm in m ojego wy
stęp u , a ja , z am iast myśleć o treści w ykładu, je ste m p o chłonięty przygotow aniam i pobocz- nem i. W o statn iej chwili dow iaduję się, że w p rzed d zień odczytu m a się odbyw ać w t e j że sali przedstaw ienie te a tr u am atorskiego, o stateczn e więc u rząd zen ie moich dośw iad
czeń n a stąp ić może dopiero w sam dzień w ykładu. M am zacząć o godz. 6, a zajęcie ch leb o d ajn e trw a do trzeciej. Zm ęczony więc, bez ob iad u , n a k tó ry nie było czasu, w chodzę n a skleconą w pośpiechu e stra d ę , k tó rej deski chw ieją się i sk rzy p ią za k a ż d ym krokiem , g ro żąc przyrządom licho ze
staw ionym z niew łaściw ych części, z b ie ra nych tu i owdzie, a w d o d atk u sp lą ta n a sieć ru re k gum ow ych i n ajro zm aitsze p rz e d m io ty , k tó re m i zastą p iłe m p o trzeb n e mi u rz ą d z e n ia, c h w y tają m nie za nogi i m ylą n ieu stan n ie. Z e znużeniem fizycznem z a czyna te ra z walczyć we m nie o lep szą z a k ło p o ta n ie , w zbudzane przez te w szystkie tru d n o ści, co w p o łączen iu z t. zw. tre m ą , bez k tó rej nie obyw a się żaden w ystęp p u bliczny, n aw et u ludzi n a jb a rd z ie j do tego przyzw yczajonych, stanow i tło psychiczne d la p ra c y mej myśli, p racy może stokroć cięższej, aniżeli w ydaje się niew tajem n iczo nym . J e ż e li w tak iem położeniu u d aje mi się zachow ać zim ną krew i przytom ność, to dow ód, że sztukę panow ania n ad nerw am i doprow adziłem do wysokiej doskonałości.
N ie będ ę się tu ta j zasta n a w ia ł n a d w ar
to śc ią dośw iadczenia w spraw ie popularyza- cyi n au k i. K to j ą chce poznać, niech sp o j
rzy n a oczy i fizyognomie słuchaczy w chwili,
kiedy p re le g e n t o b jaśn ia eksperym entalnie
ja k ie ś zjaw isko. N ie b ęd ę tak że się w daw ał
w k w esty ą lokalnego znaczenia odczytów
dośw iadczalnych, przypom nę tylko, że nie
m am y ani Sorbony, ani U ran ii, an i U niver-
sity E x ten sio n . Z e je d n a k mam y d u ż ą g arść
ludzi, spośród k tó ry ch rek ru to w alib y się
c h ę tn i słuchacze odczytów dośw iadczalnych,
te g o dow odzi choćby ju ż sam a liczebność
z e b ra ń n a tak ich odczytach. O dbyw ają się
one je d n a k w W arsza w ie ta k rz a d k o , że
publiczność nie m a sposobności do nich
p rzy w y k n ąć, w ciągnąć ich do rz ę d u swych
p o trz e b um ysłowych a odbyw ać się częściej
WSZECHSWIAT 771 nie m ogą, bo dopraw dy długiego p o trz eb a
czasu, zanim p re le g e n t odpocznie po j e d nym w ystępie i zanim w pam ięci jeg o z a tr ą się nieco kłopoty i dolegliwości, z jak ie m i m ia ł do w alczenia.
Pom yślm y te ra z , czy je d n a k nie m ożna- by było choć w części zarad zić tem u s ta nowi rzeczy. N iew y m ag ając zbyt wiele, nie żądajm y budowy osobnej sa li odczytow ej—
w ystarczy stosowne przygotow anie jed n ej z istniejących. N ależało b y tylko u rządzić stó ł odpowiednio duży i przedew szystkiem 1 m ocny, do k tó reg o m ożna byłoby n a czas
jodczytu przystosow yw ać przew ody gazowe I i wodne, ta k żeby kierow anie tem i nie- zbędnem i śro d k am i było zupełnie w rę k u prelegenta. N ależało b y d alej, żeby stó ł te n m ógł być ośw ietlony stosow nie do potrzeby, a w ięc w n iek tó ry ch ra z a c h b ard zo rz ę si
ście. K o sz t ty ch w szystkich urządzeń nie m oże przenosić k ilk u set, ja k ic h ś 300— 400 ru b li, nie obciąży więc nadm iernie z a k ła d u czy stow arzyszenia będącego w łaścicielem sali. Obok te g o powinien się utw orzyć r o dzaj m ałego przedsiębiorstw a w ynajm u p rz e d m iotów, niezbędnych do odczytu dośw iad
czalnego. N ie idzie mi tu n a tu ra ln ie o p rzy rz ą d y specyalne: każdy w ykładający sam je sobie p rzygotow ać m usi, a wielu naw et nie zgodziłoby się n a wykonywanie doświadczeń z p rzy rzą d am i zestaw ionem i przez kogo in nego L ecz istnieje pew na liczba p rzed miotów koniecznych w każdem dośw iadcze
niu, ja k np. zbiorników szklanych i m e ta lowych do cieczy i gazów, statyw ów , p o d staw pod przy rząd y , większych naczyń sz k la
nych na pomieszczenie okazów, palników ró/inej wielkości i siły i t. p., k tó ry ch z e bran ie stanow i najw iększą w łaśnie tru d n o ść d la p re le g e n ta i k tó re, p rzez k s z ta łt i wy
m iary nieodpow iednie, w wysokim stopniu zm n iejszają efek t doświadczeń okazyw anych w W arszaw ie. I tu tak że nie idzie o sumy niedostępne, poniew aż przybliżony ra ch u n ek p rze k o n ał m nie, że n a zakup tych u te n sy liów w d o stateczn ej ilości w ystarczyćby m ogło około 500 rubli. Z b ió r ta k i mógłby się stopniowo u zu pełniać, a może naw et i am ortyzow ać z o p ła t, pobieranych za u ż y t
kow anie, k tó re, rzecz p ro sta , m usiałyby być wliczone do kosztów u rz ą d z e n ia odczytu.
N ie tw ierdzę, żeby przedsiębiorstw o podobne
m iało przynosić zyski, ale jestem przek o n a
ny, że nie n a ra ż a ło b y też i n a s tra ty . W a ru n ek niezbędny: przedsiębiorstw o podobne m usiałoby zn ajdow ać się w ręk u człow ieka przynajm niej ogólnie obeznanego z techniką dośw iadczeń naukow ych,— m ogącego, przeto rozum ieć i spełniać ż ą d a n ia p releg en tó w . W iem , że tak ieg o nie tru d n o byłoby znaleźć w naszem mieście.
N o, a te ra z W y, panow ie, k tó ry ch obo
wiązkiem je s t m ate ry a ln e popieranie z a m ia rów dążących do szerzenia ośw iaty, pom yśl
cie n ad tem wszystkiem i czyńcie, co do W a s należy. M y, k tórzy m am y zwyczaj przem aw iać ra z n a rok z k a te d ry publicz
n e j, m ając u su n ię tą g łó w n ą p r z e s z k o d ę , wspomożemy W asze usiłow ania p rzem a w ia
niem tyle ra z y , ile nam każecie.
B r . Znatowicz.
Przygody Nansena,
OPOWIEDZIANE PftZEZ NIEGO SAMEGO
F ra m i ciśnienie lodów. J u ż w p a ź d z ie r
n iku ciśnienie lodów było stra sz n e i trw a ło przez c a łą je sie ń i zimę. P rz e k o n a liśm y się n iebaw em , że ciśnienie to pow odow ał głów nie p rą d przypływ ow y i że lody peryodycz- nie rozdzielały się i zw ierały nanow o dw a ra z y w p rz e c ią g u doby. S tą d ciśnienie było najw iększe podczas przypływ ów wiosennych, kiedy, byw ało często, źe podnosiło n a kilka stó p s ta te k , k tó ry o puszczał się £ i p o w racał do dawnej pozycyi, skoro tylko lody znów się otw ierały. D la każdego innego s ta tk u ciśnie
nie ta k ie byłoby stanow czo zgubne, ale F r a m przeszedł nasze najśm ielsze oczeki
w an ia i o k a z a ł się w yższym n ad wszelkie ciśnienie. L o d y sp ię trz a ły się i u d e rz a ły o je g o boki z piekielnym łoskotem , ale d a rem nie. B elki i deski nie zatrzeszczały n a w et. Ł o sk o t lodów, ro z trą c ają c y c h się o bo
ki F r a m a , dochodził często do tak ieg o na-
') N ansen’s Story, as told by him self. The
daily Chronicie, listopad, 1 8 9 6 .
772 WSZECHŚWIAT N r 49.
tężen ia, że siedząc w salonie, nie słyszeliśm y co je d e n m ów ił do d ru g ieg o . B y ło to szcze
gólniej n ied o g o d n e d la g ra ją c y c h w k a rty , albow iem nie mogli dosłyszeć w zajem nych d e k la ra c y j.
B ezpiecznie j a k w fo r te c y . Z r a z u załoga, n ie p rzy w y k ła do te g o , z a in te re so w a ła się ty m w idokiem ta k d alece, źe p rz e b y w a ła ciągle n a p o k ła d z ie , by m u się p rz y g lą d a ć ; ale znużyło j ą to n iebaw em i nie w ychodziła ju ż n a p o k ła d , choćby ciśnienie b y ło n a jsil
n iejsze. B yliśm y bezp ieczn i ja k w fortecy, a F r a m sta n o w ił w ygodne, ciep łe gniazdo, w k tó re m nie odczuw aliśm y w cale surow ości zim y p o d biegunow ej.
T em peratura. T e m p e r a tu r a s p a d a ła szyb
ko i b y ła je d n ak o w o n isk a p rzez c a łą zim ę.
R tę ć z a m a rz ła n a cały szere g ty g o d n i. N a j
niższa te m p e r a tu r a w y n o siła 63° poniżej ze
r a . P o m im o te g o i ja k k o lw iek te m p e ra tu rz e tej to w arzy szy ł często w ia tr, było n a m p o d czas w ycieczek n a w olnem p o w ie trz u z u p e ł
nie ciepło w naszej g ru b e j w ełn ian ej odzieży, p o k ry te j m a te ry a łe m n iep rze p u sz cz ają cy m w ia tru . F r a m zaś b y ł ta k d o b rz e zab ez
pieczony od zim na, że naw et podczas tej niskiej te m p e r a tu r y do N ow ego R o k u nie p aliliśm y w salo n ie.
Św iatło. Z d ro w ie słu ż y ło św ietnie w szy st
kim członkom podczas c ałe j w ypraw y i wszys
cy zgodziliśm y się n a to, że m orze L o d o w ate j e s t b a rd z o zd ro w ą m iejscow ością, zw łasz
cza z d o d a tk ie m ta k z n a k o m ite g o sa n a to - ry u m ja k F r a m .
Ś w iatło e le k try c z n e p ro d u k o w aliśm y ku zu p ełn em u n aszem u zadow oleniu, używ ając w ia tru ja k o m o to ru . N iezaw sze je d n a k m ie
liśm y w y sta rc z a jąc y w ty m celu p r ą d w ia tru i wówczas m usieliśm y się z a d a w a la ć zwyczaj- nem i la m p k a m i olejnem i.
Ż ycie n a pokładzie. W o g ó le czas n a p o k ła d z ie u p ły w a ł b a rd z o p rzy jem n ie. S to sunki m iędzy czło n k am i zało g i b y ły ja k n a j- lepsze i k ażd y sp e łn ia ł c h ę tn ie sw oje obo
w iązki. S ta r a n o się oczywiście o zajęcie, a le n aw e t g d y go nie było, czas n a m się nie d łu ż y ł. D o sk o n a ła b ib lio tek a, g ry , m uzyka, ró żn e ro b o ty i t. d. d o s ta rc z a ły obfitych ro z
ry w ek tym , k tó rz y nie byli c ią g le zajęci o bserw acyam i i b a d a n ia m i nauk o w em i i z d a j e m i się, że żad n em u z n a s nie d a ła się zbytnio u czuć ow a je d n o s ta jn o ś ć n a ja k ą
u ż a la ją się członkow ie w szystkich w ypraw podbiegunow ych. M y, którzyśm y objęli ob- serw acye naukow e, m ieliśm y więcej roboty niż m ogliśm y w ydołać. F r a m stan o w ił faktycznie zn ak o m ite o bserw atoryum do b a d a ń naukow ych w szelkiego ro d zaju i stą d nic dziw nego, żeśm y przyw ieźli ta k i obfity i cenny m a te ry a ł, j a k m ało w ypraw przed nam i.
P o ru c z n ik S y g u rd S c o tt-H a n se n b y ł od
pow iedzialny za obserw acye m eteorologiczne, m ag n ety czn e i astronom iczne, k tó re , ośm ie
la m się pow iedzieć, są w yjątkow o ścisłe.
D -r B lessin g d o k o n ał w iększej części b a d a ń botanicznych i obserw acyj n a d zorzą p ó łn o c
n ą , a tak że, oczywiście, nie zan ied b ał swoich b a d a ń fizyologicznych i m edycznych, k tó re s ą rów nież niem ałeg o znaczenia. N a d to robione by ły p oszukiw ania zoologiczne, p o m ia ry g łęb i, obserw acye n a d elek try czn o ścią a tm o sfe ry c z n ą, ok reślan o te m p e ra tu rę i sło- ność wody m o rsk iej, o raz dokonyw ano w ielu b a d a ń innych.
Głębokość m orza Lodowatego. W m orzu, nieo p o d al w ybrzeża sybirskiego, aż do 79°
szer. półn. stw ierd ziłem b a rd z o nieznaczną g łęb ię — m niej niż dziew ięćdziesiąt sążni.
N ieco n a p o łu d n ie od te j szerokości jed n a k ż e g łę b ia z a c z ęła w z ra sta ć ze zd u m iew ającą szybkością i m orze n a północ tego rów no
leżn ik a m iało od 1 600 do 1 9 0 0 sążni (fatom ) głębokości. Z teg o pow odu w y d aje mi się, że cały b a sen podbiegunow y należy uw ażać z a p rz e d łu ż e n ie g łębokiego k a n a łu , k tó ry z w raca się ku północy od północnego oceanu A tla n ty c k ie g o m iędzy S zpicbergiem a G ren - la n d y ą . T o odkrycie g łębokiego b asen u podbiegunow ego o b a la w szystkie daw ne teo- ry e , o p a rte n a p ły tk o ści m orza L o d o w ateg o . W licznych p ró b k ach d n a m orskiego, ja k ie w ydobyw aliśm y n a pow ierzchnię podczas p o m iarów g łęb i wód, stw ierdziłem zdum iew a
ją c y b r a k życia o rganicznego, a f a k t te n wy
w oła p raw dopodobnie pew ne zm iany w n a szych p o g ląd ach n a s k ła d d n a m orskiego.
T e m p e r a tu r a i słoność m o rza okazały się rów nież b a rd z o różnem i od przypuszczeń większej części pow ag naukow ych. N ie o wiele poniżej zim nej z m a rz n ię te j wody, p o k ry w a ją c e j pow ierzchnię m o rz a L odow atego, sp o tk a łe m g łę b o k ą w arstw ę wody c ie p le j
szej, b ard ziej sło n ej, o te m p e ra tu rz e 1° po-
N r 49. WSZECHSWIAT. 773 wyżej zera, pochodzącą praw dopodobnie
z G olfsztrom u. Poniżej znów woda była nieco zim n iejsza, lecz zawsze cieplejsza znacznie niż m n iem ają pow szechnie.
K ierunek p rą d u . Szybkość, z ja k ą p ły n ę liśm y, zm ie n ia ła się ciągle i s tą d też bieg nasz nie tw o rz y ł linii p ro stej. N iekiedy płynęliśm y n ap rz ó d , innym znów razem cofa
liśm y się i gdyby w ypadło bieg nasz ozna
czyć w iernie n a m apie, w ytw orzyłby się ta k i z am ęt zakrętów i zygzaków ,że n ik t nie byłby w sta n ie rozpoznać cokolwiek. Z ałą c z o n a szkicowa m ap a, n a k tó rej oznaczone są głów
ne z a ry sy naszej drogi, d a je dosyć d o k ład n e w yobrażenie o je j k ieru n k u . J a k e ś m y się spodziew ali, p łynęliśm y najw ięcej w k ie ru n k u północno-zachodnim zim ą i w iosną, zaś w ia try północne pow strzym yw ały nas w bie
g u ’ la te m .
Eecord. D n ia 18 czerw ca d o ta rliśm y w t a ki sposób do 81°52' szer. półn., ale p a n u ją ce w ia try północno-zachodnie poniosły nas znów ku południow i i p rzez całe to la to pły- nębśm y w szerokościach niższych. D opiero d n ia 21 p a ź d z ie rn ik a dosięgliśm y 82° szer.
półn. p rzy 114°9' dług. wsch. W ieczorem w dniu Bożego N a ro d z e n ia r. 1894 d o ta r liśm y do 83° przy 105° d łu g . wsch., a w k ilk a dni p ó źn iej—do 83°24' szer. półn , szeroko-
jści, do ja k ie j jeszcze nie dochodzili d o ty ch czas ludzie.
Stanoiccza próba. D n ia 4 i 5 stycznia : r. 1895 F r a m był w ystaw iony na n ajw ięk sze ciśnienie. Z an im w yruszyliśm y w drogę, w ielka pow aga „ a rk ty c z n a ” , sir L eo p o ld M ’C lintoch, orzekł, że F r a m zd o ła się oprzeć ciśnieniu lodów w ciągu la ta , ale je ż eli b ę dzie wystaw iony n a nie w zimie, n a d e r m ało praw dopodobnem je s t żeby je w ytrzym ał. | In n e pow agi ark ty czn e w yraziły się ostrzej J jeszcze, a mianowicie u trzy m y w ały , że n ie
podobieństw em je st, aby jakikolw iek o k ręt w y trzy m ał ciśnienie lodów w zimie. T y m czasem je d n a k F r a m nietylko był w ystaw io
ny n a ciśnienie zim ą, ale naw et za m a rz ł śró d lodów, m ających przeszło 30 st. g r u bości, co pop rzed n io spraw dziłem zapom ocą św idrow ania. N a to lodowisko, podobnie j a k na z a to ra c h rzek naszych, n asuw ały się olbrzym ie m asy lodowe i u d erza ły z nieopi
sa n ą siłą o boki o k rętu . C iśnienie było straszliw e. L o d y s p ię trz a ły się wysoko po
n a d linam i okrętow em i, g ro żąc jeżeli nie z d ru z g o tan iem , to przynajm niej p o g rz e b a niem sta tk u . N ik t praw ie na p o k ład zie nie w ierzył, że o k rę t p ró b ę tę w ytrzym a. Z a p asy żywności, „ k a ja k i” z p łó tn a żaglow ego, sp rz ęty kuchenne, nam ioty, o p ał, sanie ręcz
ne i „ sk i” zaniesiono w bezpieczne m iejsce n a lodowiska. W szyscy byli gotowi opuścić o k rę t i nikom u nie było wolno sp ać inaczej niż w u b ran iu .
A le F r a m ok azał się m ocniejszy niż n a sza w iara. G dy ciśnienie dosięgło szczytu, po raź pierw szy belki i deski je g o zaczęły trzeszczyć; nakoniec s ta te k oderw ał się i po
woli unoszony w górę w y d o stał się z lodo
wego łożyska, do k tó reg o p rz y m a rz ł był ta k silnie.
B ył to try u m f zupełny. R obiąc n a jg o rsze przypuszczenia, nie m ógłbym w yobrazić so
bie niebezpieczniejszej pozycyi d la sta tk u
| i po tem dośw iadczeniu uw ażam , że F r a m i zd a tn y je s t do w szystkiego. P om im o n a j
staran n iejszy ch oględzin nie zdołaliśm y o d naleźć n ajd ro b n iejszej szczeliny, n a jm n ie j
szego uszkodzenia.
P o tem ciśnienie lodów uspokoiło się sto sunkowo, a lody uniosły n as szybko w k ie
ru n k u północnym i północno-w schodnim .
III. W ielk a w vp raw a san iam i.
W ypraw a saniam i. P o niew aż m ogłem t e r a z przypuścić praw ie napew no, że F ra m w krótce d o trz e do najw yższej szerokości n a północ od Z iem i F ra n c is z k a J ó z e fa i n a s tę p nego la ta będzie, stosow nie do przew idyw ań naszego p lan u , w pobliżu S zp icb erg u północ
nego, pow ziąłem nowy p lan : zb adać morze lezące na północ d ro g i F r a m a . M ożliwe to było jed y n ie przez u rzą d zen ie w ypraw y s a niam i. N ie m ogłem je d n a k liczyć n a pow rót i do F r a m a , albowiem widoki odnalezienia
j
s ta tk u , unoszonego przez lody, były bardzo j m ałe. P o niew aż w ypraw a podobna p ł ą czona b y ła z pewnem niebezpieczeństw em , gdyż m oglibyśm y n a p o tk a ć nieprzew idziane przeszkody, p rz e to czując, że nie m ogę wy
syłać nikogo i b ra ć n a siebie ta k ie j odpow ie
dzialności, zdecydow ałem się je c h a ć sam ,
ja k k o lw iek nie b ra k ło n a po k ład zie chętnych,
p ra g n ą c y c h m nie wyręczyć. W y b ra łe m so-
774 WSZECHSW1AT. N r 49.
bie za to w a rz y sz a p o ru czn ik a J o h a n s e n a , k tó ry z o c h o tą p r z y ją ł m o ję p ro p o zy cy ą.
D ow ództw o n a d re s z tą w ypraw y n a p o k ła dzie F r a m a złożyłem w rę c e S v e rd ru p a .
Oczywiście w a h a łe m się nieco zostaw ić ta k m oich tow arzyszów i o b a rczy ć innego odpo
w iedzialnością za ich b ezp ieczeń stw o , ale u fa ją c bezw zględnie w zdolności S v e rd ru p a ja k o p rzew o d n ik a i m a ją c p rześw iad czen ie, że po k o n a n a s trę c z a ją c e się p rzeszk o d y — o sta te c z n ie zdecydow ałem się; byłem pew ny, że do p ro w ad zi on w szystkich c a ło do ojczyz
ny, choćby s t a ł a się rzecz n a jg o rs z a i załoga zm uszona b y ła opuścić p o k ła d F r a m a ; fa k t te n w szakże u w ażałem za w ysoce n ie p ra w d o podobny.
Sanie i k a ja k i. P rz e z c a łą zim ę z a ję ty by łem p rzy g o to w an iam i do te j w ypraw y.
Z ro b io n o n a p o k ła d z ie nowe, m ocne sanie, obliczone n a ja z d ę po nierów nych lodow i
skach. N a stę p n ie z b u d o w a łe m dw a k a ja k i po 12 st. d łu g o ści i ta k ie o b sze rn e, że k ażd y z d n ich m ógł pom ieścić człow ieka z z a p a s a mi n a c z te ry m iesiące o ra z k ilk a psów.
S zk ielet k ajak ó w b y ł z b am b u su , a p o k ry cie z p łó tn a żaglow ego. G otow e w ażyły po 40 funtów . Z a p a sy , złożone w y łączn ie z n a j
lepszego g a tu n k u suszonych i sk o n c e n tro w a nych a rty k u łó w żywności— głów nie suszonego m ięsa, suszonych ry b , u g otow anych n a p a rz e k ru p ow sianych, biszkoptów , m a s ła i t. d., zapakow aliśm y do odpow iedniej w ielkości worków z p łó tn a żaglow ego. O dbyw aliśm y p ró b y ja z d y , tr e n u ją c psy do p o d ró ż y i r o biliśm y ró żn e p ró b y z n am io tam i, w o rk am i do sp a n ia i t. p.
F a łszyw y sta rt. Z a m ia re m m oim b y ło opuścić F r a m skoro ty lk o św ita ją c y dzień podbiegunow y pozwoli nam n a p rz e d o sta n ie się p rzez p ły n ące lody. D n ia 26 lu te g o ted y , zao p atrzy w szy się w sześcioro sa n i, d w a dzieścia osiem psów, dw a k a ja k i o ra z zap asy d la ludzi i psów n a k ilk a m iesięcy, J o h a n - sen i j a opuściliśm y F r a m . J e d n a k ż e nam o- zoliwszy się p rzez cz tery d n i po nierów nem lodow isku, przyszliśm y do p rz e k o n a n ia , że o b ład o w an i ta k ie m i c ię ż a ram i, nie d o sta n ie m y się do celu we w łaściw ym czasie. P sy nie m o g ły po ty c h lo d ach c ią g n ą ć ty le , ileśm y się spodziew ali; d la te g o te ż zdecydow aliśm y się w rócić n a o k rę t, by zm niejszyć liczbę
sa n i i ilość zapasów , a ta k ż e odroczyć jeszcze I n a czas pew ien n aszę w ypraw ę.
N a jd łu ż s z a noc podbiegunowa. D n ia 3 m a rc a , w łaśnie gdy zbliżaliśm y się do F r a m a, słońce u k azało się n a w idnokręgu poraź pierw szy te j wiosny, po n a jd łu ższ ej nocy podbiegunow ej, j a k ą kiedykolw iek przeżyli ludzie. S p o strz e ż e n ia , d o konane tegoż dnia, w y k azały , że dosięgliśm y 84°4' szer. półn.
P la n ulepszony. K ik a dni zeszło znów na p rzy g o to w an iach . P o sta n o w iłem te ra z za
b r a ć ze so b ą prow izyi dla psów ty lk o n a m iesiąc a d la ludzi n a sto dni i z ty m lekkim ła d u n k ie m spróbow ać szybko p rz e d o sta ć się p rzez lody. N ie potrzeb o w aliśm y ted y wy
ru sz a ć w d ro g ę ta k w cześnie i d o p iero d. 14 m a rc a pożegnaliśm y się ponow nie z to w arzy sz a m i—tym ra z e m n a d obre. M ieliśm y te ra z ze sobą ty lk o tro je sani, dw a k a ja k i, oraz
\ dw adzieścia osiem psów, ja k p oprzednio.
M ozolny -pochód. Spodziew ałem się, że zap u sz c z ają c się dalej n a północ, napotkam y lód rów niejszy, albow iem ta m je s t on starszy i p o k ry ty g ru b sz ą w a rstw ą śniegu. P o c z ą t
kowo zdaw ało się, że ta k je s t w istocie. L ód b y ł dosyć rów ny i przez k ilk a dni m ieliśm y n ie z łą d ro g ę. D n ia 22 m a rc a dosięgliśm y i ju ż 85°10' szer. półn. i obliczyliśm y, że m o żem y przebyw ać coraz dalsze p rz estrzen ie, albow iem , wobec codziennego spożyw ania z a pasów zarów no p rzez ludzi j a k przez psy, ła d u n k u w san iach ubyw ało. P sy rów nież trz y m a ły się do b rze. A le stopniow o po w ierzch n ia lodów sta w a ła się coraz nierów- n ie jsz a , lody zaczęły się sp ię trz a ć a k ieru n ek p r ą d u unoszącego te lody zw rócił się ku 1 południow i, t. j. przeciw nam . D n ia 25 m a r
c a dosięgliśm y 8 5 ° 1 9 'sz e r. półn.; d n ia 29—
8 5 °3 0 \ L ody p ły n ę ły w yraźnie w k ieru n k u j południow ym , m y zaś b ard zo wolno posuw a
liśm y się n a p rz ó d po ich chropow atej po
w ierzchni. B y ła to praw dziw ie Syzyfowa p ra c a , to m ozolne to ro w an ie sobie drogi, p rzen o szen ie sani p oprzez wysokie, s p ię trz o ne p a g ó rk i lodow e, k tó re ciągle tw orzyły się
| nanow o, a k tó ry c h zaw ieja nie z d ą ż y ła nigdy p o k ry ć ta k g r u b ą w arstw ą śniegu, by drogę u łatw ić. W tych w aru n k ach psy, oczywiście, m a łą były pom ocą. G dy zn alazły się wobec ta k ie j przeszkody, czekały cierpliw ie, dopóki
j