• Nie Znaleziono Wyników

Nie zawsze na przedostatniej sylabie, czyli o akcencie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nie zawsze na przedostatniej sylabie, czyli o akcencie"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

P

laton w „Fajdrosie” ustami Tamuza mówi tak: Ten wynalazek niepamiêæ w duszach ludzkich posieje, bo cz³owiek, który siê tego wyuczy, przestanie æwiczyæ pamiêæ; zaufa pismu i bêdzie sobie przy- pomina³ wszystko z zewn¹trz, a nie z w³a- snego wnêtrza, z samego siebie. Ja zaœ z niepokojem przypominam sobie pewne zdarzenia, które przytrafia³y mi siê ostat- nio. Najpierw latem doœwiadczy³em serii podobnych doznañ, zawsze w zat³oczeniu, jak np. ruchliwe przejœcia przez jezdniê lub masowe imprezy. Otó¿ w tych sytu- acjach otrzymywa³em niepostrze¿enie kuksañce pod ¿ebro... Na ogó³ staram siê unikaæ t³oku, a podobnie bolesne dozna- nia zostawiaj¹ce siñce po bokach pamiê- tam sprzed kilkunastu lat z Moskwy, gdzie tym sposobem tamtejsza ludnoœæ zdoby- wa³a miejsca w œrodkach transportu pu- blicznego i torowa³a sobie przejœcie w t³u- mie... Nie przypuszcza³em, ¿e podobne

zabawy uliczne

dotr¹ do mojego supereuropejskiego Trój- miasta. Kolejne zdarzenie mia³o miejsce pewnego jesiennego wieczoru; gdy nie- m³ode ju¿ panie zmierza³y do domów po nabo¿eñstwie ró¿añcowym, z przeciwnej strony nadbiega³y dwie dziewczyny, dziw- nie lekko ubrane jak na tê porê. Niby wy- machuj¹c w podskokach rêkami – jak siê póŸniej zorientowa³em – targa³y owe ko- biety za w³osy. Nim siê która obejrza³a, ju¿ nie by³o za kim... Stawa³y os³upia³e, wypatruj¹c w mroku mo¿e nietoperza, czy jakiejœ kole¿anki-z³oœnicy. – O, jeszcze tu mnie boli... co to by³o? – Czy widzia³a pani coœ podobnego... Ledwie na ni¹ spoj- rza³am, a ju¿ mnie szarpnê³a, smarkula jedna! Gdy przystan¹³em, nie by³o ju¿ œla- du po podlotkach, jedynie wzburzone ko- biety rozprawia³y o tym niespodziewanym ataku, podejrzliwie rozgl¹daj¹c siê dooko-

³a... W kilka dni póŸniej oko³o jedenastej przed po³udniem szed³em Grunwaldzk¹ w

dó³ od Jaœkowej Doliny. O tej porze w mie-

œcie jest sporo ludzi, a tu chodnikiem je- dzie, ale gdzie tam – pêdzi z rozwianym w³osem rowerzystka. Ujrza³em j¹, gdy mnie minê³a, zahaczaj¹c kierownic¹ o kie- szeñ kurtki. Tkanina stawi³a opór, rower straci³ impet i zatrzyma³ siê kilka kroków przede mn¹. Sprawdza³em stan swojej odzie¿y i, spodziewaj¹c siê przeprosin, ju¿

przywdziewa³em uœmiech, gdy owa Wal- kiria, obracaj¹c g³owê w moj¹ stronê ze spojrzeniem Gorgony, wrzasnê³a: – k...a maæ! Po czym odepchnê³a siê chwacko i ruszy³a z kopyta, siej¹c pop³och wœród przechodniów. Wszystko to przypomina mi zdarzenia sprzed lat; otó¿ miewa³y wówczas miejsce przypadki gwa³towne- go popchniêcia w t³oku... Sprawcy pozo- stawali nieznani, a ludzie mówili, ¿e by³y to wybryki cz³onków jakiejœ z³owieszczej sekty... Nie czyta³em o tym w gazetach, mo¿e dlatego, ¿e ju¿ od lat preferujê

czytanki dla ubogich,

czyli prasê darmow¹ – zero ryzyka finan- sowego, chocia¿ zawsze pewne ryzyko in- fekcji memetycznej [patrz: „Pismo PG”

7 (92) / 03, str. 51]. W paŸdziernikowym numerze takiego w³aœnie pisemka, wyraŸ- nie adresowanego do m³odego konsumen- ta kultury, trafi³em na nieswoiste wyrazy:

ambient, cia³oœæ, clubbing, did¿ejka, dizaj- ner, kumatoœæ, luzacki i olewacki (etos), na maksa (coœ byæ powinno), nurt cyberpun- ku, protoflipper, przypasiæ (coœ komuœ), rapowany (tekst), VJ-eka, wyrapowany (te- atr), zajebisty (film), zin. S¹ tam tak¿e fra- zy dotycz¹ce zapewne muzyki, czy jak ktoœ

woli – sygna³ów akustycznych:

l element rzeŸb dŸwiêkowych wspó³two- rzonych przez strzêpki abstrakcyjnej elektroniki;

l jazzowe smaki, elektronika, echa post rocka i obrze¿a poszukuj¹cego hip hopu w porywaj¹cym, instrumentalnym miksie;

l kosmiczny feeling krautrocka i psycho- delii;

l kwintesencja psychodelicznego, zatê- ch³ego, stoj¹cego w opozycji do main- streamu, amerykañskiego, hiphopowe- go undergroundu;

l wibruj¹ce dŸwiêkowe przestrzenie li- ryczne.

Inne zaœ zdania œwiadcz¹ o g³êbszym na- myœle autorów:

l Niespe³nienie ¿yciowe, brak akcepta- cji ze strony kobiet, a szczególnie lêk przed utrat¹ œrodków do ¿ycia, to mo- tywy nader aktualne w dzisiejszych cza- sach.

l Obecnie funkcja przekazu informacyj- nego podporz¹dkowana polityce i biz- nesowi sta³a siê globaln¹ aren¹ dla

œcierania siê pogl¹dów, faktów, wy- obra¿eñ i interesów. Dysponowanie in- formacj¹ docieraj¹c¹ do milionów jest potê¿n¹ broni¹.

l Mo¿e my ju¿ nie chcemy nowych œwia- tów, mo¿e po tym, co siê sta³o z rado- sn¹ kolorowank¹, któr¹ nam ofiarowa- no wraz z „wolnoœci¹”, mamy stracha,

¿e znów zamiast piêknego obrazka wyj- dzie potwór z najgorszego snu Samu- raja Jacka?

l Wszystko, co zostaje skutecznie po¿ar- te, skonsumowane i wyplute przez za- chód trafia do nas jako nowoœæ!

Niew¹tpliwie jest to jêzyk m³odych i ich sprawy. Ale czy¿by tylko ich? Brytyjscy nauczyciele ubolewaj¹ nad trudnoœciami w ocenianiu wypracowañ, czyli esejów, w których tamtejsze nastolatki, wyra¿a- j¹c swoje myœli w jêzyku pisanym, po- s³uguj¹ siê wyra¿eniami SMS-owymi.

Zatem œwiat m³odzie¿y staje siê nie- uchronnie œwiatem nauczycieli, chocia¿ w innym kontekœcie. Wytwory techniki in- formacyjnej i komunikacyjnej (Informa- tion and Communication Technology –

Narracja sobie a muzom

(2)

ICT) kszta³tuj¹ dzisiaj ca³e spo³ecznoœci, szczególnie intensywnie wp³ywaj¹c na najm³odszych. W procesie komunikowa- nia zbêdny staje siê bezpoœredni kontakt osobisty, a owa

nieidentyfikowalnoϾ interlokutora

sprzyja nabywaniu dziwacznych czasem nawyków i powstawaniu takich¿ wzorców zachowania. Gry komputerowe i symula- tory rzeczywistoœci wirtualnej umo¿liwia- j¹ natychmiastowe i wielokrotne prze¿y- wanie wra¿eñ i emocji w nierealnym œwie- cie, konkuruj¹c z mniej rozrywkow¹, mniej b³yskotliw¹ i niedynamiczn¹ rze- czywistoœci¹ realn¹. Skutki tego mo¿na zaobserwowaæ podczas zajêæ na seme- strach pocz¹tkowych. Wydaje siê, ¿e na uczelniê trafiaj¹ osoby zdecydowanie nie- przygotowane do podjêcia powinnoœci studenta; pozyskanie ich zainteresowania i skupienie uwagi na toku zajêæ wymaga coraz silniejszych i zmiennych bodŸców zewnêtrznych. Owo zderzenie m³odzie¿o- wej subkultury o rozmaitych rodowodach z kultur¹ uczelni akademickiej rodzi pro- blemy w³aœciwe komunikacji miêdzykul- turowej. Remedium w tej nowej sytuacji edukacyjnej, zaobserwowanej ju¿ przy koñcu 80. lat w USA, mia³y staæ siê

interaktywne metody nauczania

[patrz: „Pismo PG” nr 8 (93)/03, str. 28].

Innego sposobu wspomagania procesu dy- daktycznego upatrywano w intensywnym wykorzystywaniu œrodków technicznych.

Rzutnik pisma, komputer z dostêpem do Internetu i projektor multimedialny sta³y siê nieodzownym wyposa¿eniem sal lek- cyjnych w nowoczesnych instytucjach kszta³cenia. Czarne tablice wraz z kred¹

szkoln¹, zast¹pione bia³ymi panelami i zestawem kolorowych pisaków, nabra³y wartoœci eksponatu muzealnego. Jednak-

¿e niektórzy entuzjaœci postêpu bezkry- tycznie ulegaj¹ pokusie hipermedialnej aran¿acji zajêæ, konkuruj¹c nieomal z ki- nem akcji i niejako przystaj¹c na reduk- cjê roli nauczyciela do g³osu zza ekranu.

Sprzyja to dehumanizacji procesu dydak- tycznego, który – przybieraj¹c cechy elek- tronicznego kszta³cenia na odleg³oœæ – od- dala siê od tradycji bezpoœredniej relacji mistrz-uczeñ, tego najwa¿niejszego atutu

¿ywego, niewirtualnego uniwersytetu.

Tymczasem wspó³czesna, poprawna po- litycznie

komunikacja lekcyjna

zak³ada upodmiotowienie ucznia oraz partnerstwo jego i nauczyciela, w ramach którego wspólnie tworz¹ oni treœci jedno- znaczne dla obu stron. Owe treœci s¹ za-

warte w s³owach i obrazach, czynnoœciach lub eksponatach. Narracja lekcyjna, czyli to, co mówi nauczyciel, jest jego/jej opo- wieœci¹ – opisem jemu/jej znanego frag- mentu rzeczywistoœci, a poœrednio tak¿e opisem miejsca, które on/ona w œwiecie zajmuje. Komunikat lekcyjny staje siê zbiorem symboli, a powinnoœci¹ nauczy- ciela jest spowodowanie u studentów ta- kiej a nie innej ich interpretacji. Dwa s¹ warunki powodzenia strategii dydaktycz- nej: pozyskanie przyzwolenia odbiorców komunikatu na jego przyjêcie oraz uzna- nie dekodowanych informacji za zgodne z ich w³asnym kodem znaczeñ. Owo uzgadnianie, czyli

proces interpretacji znaczeñ

przebiega w realnym œrodowisku, zatem komunikowanie dokonuje siê w kontek-

œcie otoczenia fizycznego (oœwietlenie, temperatura, jakoœæ powietrza, wyposa¿e- nie techniczne i ergonomiczny komfort sali lekcyjnej itp.), spo³ecznego (zwycza- je i wzorce ró¿norodnych zachowañ sy- tuacyjnych, np. wyk³ad, seminarium, spo- tkanie towarzyskie, koncert, dyskoteka, relaks itd.) oraz interpersonalnego (bez- poœredni kontakt osobisty, np. relacje typu mistrz-uczeñ, miêdzypokoleniowe, pra- cownicze, rodzinne, intymne itd.). Aby dynamiczny w swej istocie proces komu- nikowania poddaæ analizie, trzeba go unie- ruchomiæ niby stop-klatkê, co pozwala na wyodrêbnienie trzech jego postaci:

l jednokierunkowego przekazu informa- cji od nadawcy do odbiorcy, gdy nadawca nie oczekuje reakcji lub nie otrzymuje odpowiedzi;

(3)

l interakcyjnej wymiany informacji po- miêdzy nadawc¹ i odbiorc¹;

l interaktywnej pêtli transmisji, gdy nadawca i odbiorca wspó³dzia³aj¹; tu- taj ka¿dy przebieg informacji jest nie- co inny, a znaczenia mog¹ ulegaæ ko- lejnym modyfikacjom.

Wypada zauwa¿yæ, i¿ rzeczywisty kontakt komunikacyjny przebiega wielofazowo, rozmywaj¹c niejako owe postaci kano- niczne, a sama interpretacja znaczeñ za- le¿y od aparatu poznawczego, ukszta³to- wanych ju¿ mentalnych struktur wiedzy oraz od jakoœci i iloœci „tkwi¹cych” w nich informacji. Ale obserwuj¹c sytuacje co- dzienne, mo¿na zauwa¿yæ osobliw¹ po- staæ komunikacji, czyli

gry komunikacyjne,

które podejmujemy z mam¹-karmicielk¹ ju¿ w pierwszych chwilach naszego ist- nienia, z biegiem czasu wci¹gaj¹c w nie coraz to nowych partnerów. W latach dzieciêcych s¹ to wyliczanki i zgadywan- ki, wymagaj¹ce znajomoœci prawid³o- wych odzywek. Kto pamiêta zabawê w pomidora: – Kto ty jesteœ? – Pomidor.

– Co tu masz? – Pomidor itd. Innym przy- k³adem jest „has³o i odzew”; niezapo- mniane uczelniane studium wojskowe trwa nadal ¿artach-zapytaniach, np. – Co

¿o³nierz ma pod ³ó¿kiem? Z czego sk³a- da siê dzida bojowa ogólnowojskowa?

Co to jest góra i w jaki sposób? Nato- miast z ¿ycia cywilnego pochodz¹ takie sekwencje, jak np. – Czym ró¿ni siê koñ od koniaku? – Czy kota siê pierze? In- nym przyk³adem zagadek s¹ dowcipy seryjne, jak przyk³adowo te o blondyn- kach, np. dlaczego rzeczona, wsiadaj¹c do tramwaju, kasuje dwa bilety? A ja za- pytujê: co to jest

kreatywna

autowideodokumentacja?

Otó¿ jest to amatorski filmik VHS wypro- dukowany 19 maja 2003 r. w Technikum Budowlanym w Toruniu, szeroko upo-

Z tAki poezji

Maria Piszcz Wydzia³ Chemiczny

Z chmur wywró¿ê sobie mi³oœæ a z rêki pogodê

z piany morskiej czu³e s³owa z ust twoich przygodê z fal ró¿owe poca³unki w godzinie radosnej z woni kwiatów ukojenie z bicia serca wiosnê

noc¹ œwiat³o gwiazd b³yszcz¹cych na nieba b³êkicie

z szumu wiatru ¿ar uczucia z ciep³a d³oni ciszê z drzew zieleni dobre ¿ycie z uœmiechu nadziejê

z ptaków œpiewu s³odycz chwili gdy dla mnie siê œmiejesz z p³atków ró¿y serca drgnienie z oczu barwn¹ têczê

z ziarnka piasku wielk¹ radoœæ

Wró¿by

wszechniony we wrzeœniu przez publicz- ne i prywatne œrodki masowej informacji.

Niestety, twórcy, komunikuj¹c œwiatu ze- wnêtrznemu tajemnicê pewnej lekcji jê- zyka angielskiego, nie znaleŸli zrozumie- nia dla tego eksperymentu komunikacyj- nego, ani uznania dla siebie. Do gier ko- munikacyjnych zaliczyæ mo¿na równie¿

sprawdziany wiedzy. A propos, na pomys³ oceny, czyli przypisywania wartoœci licz- bowej ludzkiej myœli, czy szerzej – my-

œleniu, wpad³ prawdopodobnie w 1792 r.

niejaki William Farish, profesor in¿ynie- rii w Cambridge. Dzisiaj niektórzy egza- minatorzy z luboœci¹ stosuj¹ test wyboru

– surogat komunikacji. Umo¿liwia on wykazanie zgodnoœci znaczeñ za spraw¹ przypadku, co nagradzane jest stosown¹ ocen¹, nawet bardzo dobr¹. Rezultat owego testu staje siê wiêc ocen¹ zasobu informacji posiadanych przez egzamino- wanego, jego stanu wiedzy, a nawet – o zgrozo – prawid³owoœci jego rozumowa- nia! Podobnie budziæ w¹tpliwoœci mog¹ interpretacje wyników badañ opinii pu- blicznej, a tak¿e formu³owanie opinii o rzeczywistym nauczycielu na podstawie anonimowego kwestionariusza ocen wy- stawianych mu przez mniej lub bardziej wirtualnych, bo nieidentyfikowalnych studentów, o których nawet nie wiado- mo, czy rzetelnie – a nawet, czy w ogóle

– uczestniczyli w ocenianych przez sie- bie zajêciach. Zagadnienia komunikacji miêdzyludzkiej w procesie dydaktycz- nym dotykaj¹ fundamentalnego dylema- tu moralnego:

czy przekazywaæ informacje, czy nauczaæ sposobów

rozumowania?

Kunsztowne wyposa¿anie ucznia w na- rzêdzia warsztatu poznawczego oraz kon- struowanie struktur systemów wiedzy jest dla jednych powinnoœci¹ i wyzwa- niem, inni zaœ traktuj¹ to zgo³a inaczej.

A przecie¿ politechniczna edukacja aka- demicka, to nie wy³¹cznie znawstwo za-

wodowe, ale to tak¿e pomoc m³odemu cz³owiekowi w jego uk³adaniu siê z ¿y- ciem w warunkach niepewnoœci losu i lêku przed jutrem, to wychowywanie do demokratycznego uczestnictwa i warto-

œci etycznych sprawdzalnych w prakty- ce, to w ostatecznym rozrachunku edu- kacja spo³eczno-kulturalna, uwalniaj¹ca twórczy potencja³ cz³owieka dzia³aj¹ce- go dla dobra rzeczywistych spo³eczno-

œci. Jak temu celowi s³u¿¹ stosowane strategie i narracje lekcyjne? A Tamuz w

„Fajdrosie” s³owami Platona dalej prze- powiada: Uczniom swoim dasz tylko po- zór m¹droœci, a nie m¹droœæ prawdziw¹.

Posiêd¹ bowiem wielkie oczytanie bez nauki i bêdzie siê im zdawa³o, ¿e wiele umiej¹, a po wiêkszej czêœci nie bêd¹ umieli nic i tylko obcowaæ z nimi bêdzie trudno; to bêd¹ mêdrcy z pozoru, a nie ludzie m¹drzy naprawdê.

PS. Ilustracje przedstawiaj¹ tzw. walki – malowid³a uliczne widoczne na obiektach budowlanych w Gdañsku-Wrzeszczu; dokumentacjê sporz¹dzo- no 29 paŸdziernika 2003 r. (fot. autor)

Waldemar Affelt Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej

(4)

Dbajmy o jêzyk !

Nie zawsze na przedostatniej sylabie, czyli o akcencie

A

kcent (przycisk) wyrazowy w jêzyku polskim jest w zasadzie sta³y i w wyrazach rodzimych pada na przedostatni¹ sylabê (akcent pa- roksytoniczny). Pod tym wzglêdem polszczyzna ró¿ni siê od wielu innych jêzyków, na przyk³ad angielskiego czy rosyjskiego, w których akcent mo¿e padaæ na ró¿ne sylaby. Co wiê- cej, z³e akcentowanie w tych jêzy- kach mo¿e naraziæ nas na œmiesznoœæ lub niezrozumienie. Osoby znaj¹ce jêzyk rosyjski wiedz¹ na przyk³ad, ¿e wyraz rosyjski pisat’ mo¿na wymó- wiæ dwojako: jeœli akcentowana jest druga sylaba (pisat’), wtedy znaczy on „pisaæ”, gdy natomiast po³o¿ymy akcent na pierwszej (pisat’), wtedy Rosjanin us³yszy „siusiaæ”.

Odstêpstwo od akcentu paroksy- tonicznego w jêzyku polskim pole- ga na tym, ¿e pewne wyrazy akcen- towane s¹ na ostatniej, trzeciej od koñca lub czwartej od koñca syla- bie (zg³osce).

Przyk³adem pierwszej grupy mog¹ byæ z³o¿enia niektórych wy- razów jednosylabowych z poprze- dzaj¹cymi je cz³onami: arcy-, eks-, wice-. Oto przyk³ady (sylaby akcen- towane zosta³y podkreœlone): arcy- leñ, eks-m¹¿ (albo eksm¹¿) i wice- szef. Akcent na ostatni¹ sylabê pada te¿ w niektórych wyrazach obcych, jak np. savoir-vivre czy a propos. Z wyrazów rodzimych taki akcent ma tylko wyraz akurat. Ponadto czêsto akcentowana jest ostatnia sylaba w skrótowcach: pekape (PKP), esemes (SMS) czy peerel (PRL).

Akcent wyrazowy na trzeci¹ sy- labê od koñca pada w nastêpuj¹cych grupach wyrazów:

a) formy pierwszej i drugiej osoby liczby mnogiej czasu przesz³ego

– np. widzieliœmy, widzieliœcie, biegliœmy, biegliœcie, a tak¿e nie-

które inne wyrazy z koñcówka- mi -œmy, -œcie – np. abyœmy, sko- roœmy, któregoœcie;

b) formy trybu warunkowego w pierwszej, drugiej i trzeciej oso- bie liczby pojedynczej oraz w trzeciej osobie liczby mnogiej:

wymyœli³bym, zdoby³byœ, poszed³- by, byliby;

c) liczebniki z koñcówkami -sta lub -set: czterysta, czterystu, szeœciu- set, osiemset, dziewiêæset, dzie- wiêciuset, kilkaset;

d) wyrazy zapo¿yczone zakoñczone na -ika, -yka: politechnika, poli- tyka, matematyka, Ameryka (przy odmianie przez przypadki akcent ten zachowuje siê, jeœli w danym przypadku jest tyle samo sylab, co w mianowniku – w przeciw- nym razie akcentowana jest przedostatnia sylaba, na przyk³ad:

politechnikami);

e) wyrazy pochodzenia obcego za- koñczone na -ik, -yk w tych for- mach przypadkowych, w których liczba sylab sylab jest taka sama jak w dope³niaczu liczby poje- dynczej – a zatem we wszystkich oprócz mianownika (np. staty- styk) i celownika liczby pojedyn- czej (Meksykowi) oraz narzêdni- ka liczby mnogiej (informatyka- mi); a oto kilka przyk³adów: o statystyku, w Meksyku, informa- tykiem, romantycy, muzyków (za- sada ta nie dotyczy jednak wyra- zów rodzimych, zatem nale¿y ak- centowaæ: prawnika, prawnicy, przemytnik, przemytnicy);

f) niektóre inne wyrazy zapo¿yczo- ne, np.: leksykon, ryzyko, opera (w znaczeniu ‘utwór sceniczny’

lub ‘budynek, w którym wysta- wiane s¹ opery’), uniwersytet, technikum, optimum, minimum, maksimum, rezerwuar, repertuar.

Akcent wyrazowy na czwart¹ sy- labê od koñca pada w formach pierwszej i drugiej osoby liczby mnogiej trybu przypuszczaj¹cego:

chcielibyœmy, pisa³ybyœcie, robiliby-

œmy, robilibyœcie itp.

Oprócz tego w niektórych wyra- zach wystêpuje tzw. akcent chwiej- ny, czyli nieustabilizowany, gdy¿

przycisk mo¿e w nich padaæ na trze- cich sylabach od koñca lub na przed- ostatniej, jak w nastêpuj¹cych przy- k³adach: festiwal albo festiwal, oce- an a. ocean, Jerozolima a. Jerozoli- ma, komitet a. komitet, prezydent a.

prezydent. Dwie formy akcentowa- nia wystêpuj¹ równie¿ w wyrazach:

rzeczpospolita, okolica, analiza, ale jêzykoznawcy zalecaj¹ warianty:

rzeczpospolita, okolica, analiza; do- tyczy to zw³aszcza oficjalnej nazwy naszego pañstwa Rzeczpospolita Polska. Niepoprawne jest jednak akcentowanie na trzeciej zg³osce od koñca dowolnie wybranych wyra- zów obcych, jak równie¿ wyrazów rodzimych, takich jak: nauka, stoli- ca czy rocznica. Nale¿y zatem ak- centowaæ: ekipa, muzeum, liceum, atmosfera, biblioteka, prezydium, kamera. Szczególnie rozpowszech- nione jest niepoprawne akcento- wanie wyrazu nauka, co dotyczy tak¿e, niestety, profesorów, rekto- rów, a nawet ministrów edukacji na- rodowej. Przypomnijmy zatem, ¿e jest to s³owo rodzime i ma trzy syla- by: na-u-ka.

Poniewa¿ zbli¿a siê Nowy Rok, przypomnijmy te¿, ¿e poprawn¹ for- m¹ jest: rok dwa tysi¹ce czwarty (a nie ‘dwutysiêczny czwarty’).

Stefan Zabieglik Wydzia³ Zarz¹dzania i Ekonomii

(5)

O

powieœci o dawnych rytua³ach, ce- remoniach i o magii do dziœ wzbu- dzaj¹ zainteresowanie, a nawet emocje.

Najwa¿niejszym elementem ka¿dej magii zawsze jest osoba, która czyni t¹ magiê, wypowiada zaklêcia, odprawia rytua³y, zwracaj¹c siê o pomoc do si³ przyrody, du- chów przodków czy duchów zwierz¹t.

Trudno nam dziœ zaakceptowaæ te prak- tyki, a nawet spróbowaæ je zrozumieæ.

Zapatrzeni w najnowsze osi¹gniêcia tech- niki odrzucamy naukê o ludzkim duchu, czy o ludzkim umyœle. Nie oznacza to jed- nak, ¿e pewne zjawiska, których nie ro- zumiemy i nie akceptujemy, nie istniej¹.

Wszystkie kultury wywodz¹ siê z pierwot- nych tradycji plemiennych, przepojonych magi¹. Przez ca³e tysi¹clecia podlega³y one ró¿nym wp³ywom i ulega³y zmianom.

Najdawniejsze praktyki magiczne maj¹ korzenie w magii czarowników i szama- nów. Pomimo zrozumia³ych ró¿nic, uwa- runkowanych praktykami religijnymi, ró¿nicami geograficznymi i przyrodniczy- mi, szamanizm mia³ pewne cechy wspól- ne: by³ nierozerwalnie powi¹zany z ma- gi¹; szamani u¿ywali œwiêtych roœlin, kon- taktowali siê z ró¿nymi totemicznymi zwierzêtami; nawi¹zywali te¿ ³¹cznoœæ pomiêdzy œwiatem ¿ywych i umar³ych.

Do dziœ fascynuj¹ nas tajemnicze monu- mentalne budowle ery megalitycznej, któ- re mo¿emy podziwiaæ w Anglii i w Irlan- dii, zagadkowe kamienne krêgi. Trudno nam zrozumieæ magiê i mistykê tamtych obrzêdów, np. obrzêdów pochówkowych Celtów. Dziêki licznym badaniom tego okresu wiadomo ju¿, ¿e w epoce megali- tu pojawi³a siê czczona powszechnie po- staæ Wielkiej Matki, która mia³a moc przy- wracania umar³ych do ¿ycia. Si³a tej ma- gii musia³a byæ naprawdê ogromna. Po- twierdzaj¹ to mity z tego najdawniejsze- go okresu. Pierwsze czarownice i szaman- ki by³y znachorkami, które leczy³y, szu- ka³y roœlin leczniczych; przekazywa³y te¿

swoj¹ wiedzê z pokolenia na pokolenie.

Z czasem, gdy plemiona ³owców zaczê³y siê ³¹czyæ, matriarchat straci³ sw¹ si³ê i miejsce znachorki zaj¹³ czarownik. Nie tylko leczy³ – by³ równie¿ przywódc¹ du- chowym, przywo³ywa³ duchy i wró¿y³.

„Czarownik, zaklinacz, wieszczek lub sza- man, aby nabraæ uzdrawiaj¹cych i wró-

¿ebnych mocy musi osi¹gn¹æ umijêtnoœæ

wejœcia w trans, zyskaæ poczucie we- wnêtrznego naznaczenia, stan zwiêksze- nia osobowoœci, a niekiedy jasnowidztwa.

Dopiero wtedy widzi zarówno duchy, jak i duszê, potrafi usun¹æ skutki chorób gnê- bi¹cych cia³a i umys³y. Ró¿ni siê od psy- choterapeuty i psychiatry tym, ¿e g³êbo- ko wierzy w ponadludzk¹ moc, nadan¹ mu przez Boga lub si³y natury” (J. Ni¿nikie- wicz, ”Tajemnice staro¿ytnej medycyny i magii”). Przyk³adem dzia³ania tych potê¿- nych si³ psychicznych mog¹ byæ przypad- ki „œmierci zadanej”, spowodowanej przez czarowników (np. w Afryce czy w Au- stralii). Po rozpadzie spo³eczeñstw pier- wotnych rolê czarownika przej¹³ szaman.

Postaæ szamana kojarzy siê z rytualnym nakryciem g³owy, zakrywaj¹cym oczy, poniewa¿ duszê mo¿na dostrzec „wzro- kiem wewnêtrznym i doœwiadczeniem pozazmys³owym”; z rytualnym strojem, grzechotkami, tarczami, obrzêdowymi maskami, ³ukiem, bêbnami, zio³ami, dy- mem, którym szaman okadza tego, komu ma pomóc. Szaman czêsto wykonuje ma- giczny taniec, wiruje w rytm taktu, wybi- janego na bêbenku, wpada w trans. Do- konuje ceremonii oczyszczenia. Piêknie opisuje te zjawiska Claude Levi-Strauss w „Antropologii strukturalnej”: „w ten sposób nast¹pi przejœcie od banalnej rze- czywistoœci do mitu, od œwiata fizyczne- go do fizjologicznego, od œwiata ze- wnêtrznego do wewnêtrznego. I mitowi rozgrywaj¹cemu siê wewnêtrznie, pod os³on¹ stanu patologicznego i za pomoc¹ stosownych metod, bêdzie dyktowa³ wa- runki szaman”.

Mezopotamia, kolebka naszej cywili- zacji, po³o¿ona w dorzeczu Eufratu i Ty- grysu, by³a zamieszka³a ju¿ oko³o 10 000 lat p.n.e. Najstarsz¹ cywilizacjê stworzyli Sumerowie. Ich spadkobiercami byli Ba- biloñczycy i Chaldejczycy. Dawni szama- ni zostali zast¹pieni przez lekarzy, wró¿- bitów, zaklinaczy i pisarzy. Wszyscy oni musieli sk³adaæ „przysiêgê s³u¿bow¹” na wiernoœæ. Mo¿emy te¿ nawet mówiæ o rozwoju nauk medycznych. Leczenie, bê- d¹ce niegdyœ domen¹ czarowników i sza- manów, zaczyna³o byæ traktowane jako zawód. Czêsto lekarze odsy³ali chorych do egzorcystów czy wró¿bitów, gdy nie umieli leczyæ choroby. Magowie, kap³a-

ni, wró¿bici i astrologowie prowadzili obserwacje nieba, stosowali liczne zaklê- cia, modlili siê do bogini leków i trucizn.

Egipt. Chyba najbardziej tajemnicza i skomplikowana wydaje siê nam dziœ ma- gia egipska. Powsta³a ona na bazie wie- rzeñ wspólnot plemiennych i totemizmu.

Staro¿ytni Egipcjanie nazywali swoj¹ zie- miê Kemet (Czarny L¹d), co Arabowie przekazali jako Al-Kimiyya (alchemia).

Egipscy bogowie wywodzili siê od zwie- rz¹t-totemów. Najwa¿niejszym bóstwem by³ Horus, o g³owie soko³a. Innymi zna- nymi magicznymi symbolami by³y kobra i sêp. Jednak dopiero potê¿ny bóg s³oñca Ra jest kojarzony z pocz¹tkami praktyk magicznych i ze wszystkimi póŸniejszy- mi systemami ezoterycznymi. Egipcjanie wierzyli w ¿ycie po œmierci, dlatego wzno- sili monumentalne grobowce dla swoich w³adców, mumifikowali te¿ cia³a fara- onów, dostojników i œwiêtych zwierz¹t.

Magiczne zaklêcia i kl¹twy, stosowane podczas ceremonii pogrzebowych, by³y legalne – pomaga³y ¿ywym i umar³ym.

By³a te¿ stosowana czarna magia, okre-

œlana przez znawców tematu jako niska magia, która mia³a sprowadzaæ œmieræ i nieszczêœcia na tego, dla kogo by³a prze- znaczona i odprawiana. Egipt by³ uzna- wany bardzo d³ugo za krainê cudów, do której przyje¿d¿ali liczni staro¿ytni wê- drowcy, by zdobyæ tu nauki. Zachowa³y siê œwiadectwa, ¿e takie podró¿e odbyli Hipokrates, Solon, Herodot, Pitagoras, Tales, Anaksymander i wielu innych. Za- chowa³o siê te¿ wiele papirusów i zapi- sów w piramidach, œwiadcz¹cych o wy- sokim poziomie medycyny. I tu, podob- nie jak w Mezopotamii, by³a ona wydzie- lona z praktyk magicznych. Lekarze jed- nak stosowali specjalne zaklêcia, które

Podró¿e w przestrzeni i w czasie

Magia, magowie i czarownice

Autografia hetyckiego tekstu magicznego wg M. Popko „Magia i wró¿biarstwo u Hetytów”

(6)

wyg³aszali w obecnoœci chorego. Papiru- sy medyczne zawiera³y kompendium wie- dzy dla setek pokoleñ lekarzy. Nauk¹ i magi¹ zajmowali siê kap³ani – znali wie- le zaklêæ i formu³ magicznych. Powszech- nie stosowano amulety, figurki uzdrawia- j¹ce i zapobiegaj¹ce chorobom. Jednym z najbardziej czczonych œwi¹t by³y miste- ria Izydy, które ³¹czono z narodzinami s³oñca. Uwa¿a siê, ¿e egipska magia jest najstarsza na œwiecie, a samych Egipcjan przez tysi¹clecia uwa¿ano za „naród cza- rowników”. Magiê uwa¿ano za sztukê królewsk¹. Jej patronem by³ Imenhotep.

Praktykowanie magii by³o wiêc zgodne z prawem, karano tylko tych, którzy stoso- wali czarna magiê. Przyk³adem mo¿e byæ proces kap³anów, którzy chcieli „rzuciæ czary” na Ramzeza III, korzystaj¹c z ma- gicznych papirusów, przechowywanych w

œwi¹tyniach. Przez d³ugie wieki liczni cza- rownicy, magowie, wtajemniczeni kap³a- ni i astrologowie zajmowali siê magi¹.

¯ydzi. Magia by³a wszechobecna w codziennym ¿yciu, mimo ¿e by³a surowo têpiona przez kap³anów, a potem przez rabinów. Stosowano j¹ najczêœciej w sy- tuacji zagro¿enia – noszono amulety ochronne, odprawiano egzorcyzmy, z któ- rych wiele przejêto od Babiloñczyków.

Praktykowanie magii uwa¿ano za zbrod- niê, a kar¹ przewidzian¹ dla „winnych”

by³o ukamienowanie. ¯ydzi znali równie¿

magiê egipsk¹. Ciekawym dokumentem jest „Testament Salomona”, który zawie- ra opisy zaklêæ stosowanych przy „uwal- nianiu ludzi z opêtania”. Rozpowszech- nione by³y kaba³a, wró¿by, magia i nu- merologia. ¯ydowska kaba³a prawdopo- dobnie wywodzi siê z magii egipskiej.

Wywar³a ona ogromny wp³yw na wiele póŸniejszych systemów okultystycznych.

Kaba³a oznacza po hebrajsku tradycjê.

Mo¿na powiedzieæ, ¿e jest ¿ydowskim mistycyzmem, poszukiwaniem miejsca cz³owieka, prób¹ zrozumienia jego duszy, poszukiwaniem boskoœci. Jednoczeœnie s¹ to mistyczne i magiczne praktyki, dostêp- ne tylko dla nielicznych wybrañców. Wie- ki póŸniej, zosta³a ona opisana po raz pierwszy w znany nam dziœ sposób przez Izaaka Œlepego (oko³o 1160 – 1263).

Dziêki nieustannym wêdrówkom ¯ydów trafi³a ona do wszystkich prawie krajów starego kontynentu.

Grecja. Samo s³owo „magia” ma po- chodzenie greckie, ale rdzeñ s³owa ma- gush pochodzi od perskiego s³owa, okre-

œlaj¹cego wiedzê magów. Magami by³y osoby zajmuj¹ce siê wiedz¹ tajemn¹, wtajemniczeni kap³ani, którzy czcili

œwiêty ogieñ boga Mitry, astrologowie, dokonuj¹cy œwiêtych obrzêdów i rytu- a³ów. Przyci¹gali oni pomoc si³ nadprzy- rodzonych do osób, które jej potrzebo- wa³y. Pliniusz w „Historii naturalnej”

wymienia trzy szko³y magii. Za najstar- sz¹ uwa¿a on szko³ê persk¹, w której ogromn¹ rolê odgrywa³ kult Mitry i na- uki Zoroastra. Drug¹ szko³¹ by³a szko³a

¿ydowska, m³odsza od perskiej o tysi¹c lat, która ukszta³towa³a siê pod wp³ywem tradycji egipsko-¿ydowskiej. Trzeci¹ – by³a szko³a cypryjska. W staro¿ytnej Grecji patronk¹ magii by³a Hekate, któ- ra mia³a ogromn¹ moc. Magowie byli w stanie zmusiæ demony, by s³u¿y³y lu- dziom rad¹. Wywo³ywano duchy i pod- porz¹dkowywano je woli maga. Po- wszechne by³y te¿ wiara w amulety, moc spisywanych zaklêæ, oraz wiara w przed- mioty magiczne. Za najs³ynniejsz¹ cza- rodziejkê staro¿ytnoœci uwa¿ano Medeê.

W VI w. p.n.e. za centrum nauk magicz- nych uwa¿ano miasto Hypate, w którym mieszka³y s³ynne w ca³ej Helladzie ko- biety-czarodziejki. Zachowa³o siê do dziœ

oko³o 150 greckich dokumentów magicz- nych, z których kilkanaœcie by³o podrêcz- nikami magii. Zachowa³y siê równie¿

liczne tabliczki defixiones, na których wygrawerowano magiczne formu³ki i za- klêcia ochronne, oraz figurki kotossoi, które przek³uwano i pêtano drutem, a po- tem umieszczano – œpiewaj¹c odpowied- nio ponur¹ inkantacjê – na cmentarzach.

Wró¿ono te¿ na podstawie zachowania siê zwierz¹t, badano wnêtrznoœci zwie- rz¹t ofiarnych, analizowano unosz¹cy siê dym, wodê, sny, a równie¿ wywo³ywa- no duchy. O wielu tych praktykach, z dystansem i humorem, opowiada Lukian w „Mi³oœniku rzeczy fa³szywych”. Echa skomplikowanych rytua³ów magicznych mo¿na by³o odnaleŸæ w misteriach eleu- zejskich, które by³y pierwszym stopniem wtajemniczenia lekarzy. By³y te¿ miste- ria œmierci i zmartwychwstania, maj¹ce prawdopodobnie rodowód staroegipski, misteria terapeutyczne w œwi¹tyniach Asklepiosa, gdzie kap³anom towarzyszy-

³y w terapii wytresowane wê¿e i psy. Hi- pokrates by³ prze³omow¹ postaci¹ dla medycyny. „By³ cz³owiekiem niezwy- k³ym. Jego g³ówn¹ zas³ug¹ by³o uwol- nienie medycyny od wp³ywów teurgicz- no-magiczno-œwi¹tynnych i ustawienie jej na podstawach racjonalnych” (Ni¿ni-

kiewicz). Ale tradycja przypisywa³a sa- memu Hipokratesowi magiê. Mówiono na przyk³ad, ¿e „ w stoj¹cym na jego gro- bie ulu pszczo³y produkowa³y miód uzdrawiaj¹cy wszelkie choroby”. W sta- ro¿ytnej Grecji pojawili siê te¿ apteka- rze, którzy sprowadzali leki z ca³ego ów- czesnego œwiata. Przywo¿ono je z Egip- tu lub z Chin, wêdruj¹c s³ynnym „je- dwabnym szlakiem”. Jednoczeœnie jed- nak, ró¿ne wiedŸmy i znachorki zbiera³y zio³a, z których przygotowywa³y napoje mi³osne, kosmetyki, leki, czy œrodki po- ronne.

Rzym. W antycznym Rzymie fascy- nacja magi¹ i nienawiœæ do niej by³y wy- j¹tkowo silne. Stare walczy³o z nowym.

W najdawniejszym okresie by³ rozpo- wszechniony ju¿ kult Westy, bogini ogni- ska domowego, oraz dobrych duchów przodków. Ogromn¹ popularnoœci¹ cie- szy³y siê te¿ wyrocznie, podobnie jak w Grecji, gdzie najs³ynniejsz¹ by³a wyrocz- nia w Delfach. Wyrocznie w Kume, w pobli¿u Wezuwiusza, by³y znane w ca-

³ym pañstwie rzymskim., np. Wyrocznia Zmar³ych. Przepowiedni udziela³a tam Sybilla. By³a to s³ynna wyrocznia, która s³u¿y³a pañstwu przez stulecia, a zbiór tych przepowiedni – Carmina Marciana

– przechowywano na Kapitolu, w œwi¹- tyni Jowisza. Niestety, sp³on¹³ w 83 r.

p.n.e. PóŸniej, ju¿ w epoce katolickiej, wykorzystywano równie¿ proroctwa Etrusków. Tacyt w swoich „Kronikach”, opowiada jak cesarz Klaudiusz broni³ tra- dycji i sztuki wró¿biarskiej. Œwi¹tynie w Kume przez tysi¹c lat przyci¹ga³y piel- grzymów, którzy chcieli poznaæ przy- sz³oœæ. Ta pogañska wyrocznia œwietnie funkcjonowa³a w czasach chrzeœcijañ- skich. Odprawiano wiele skomplikowa- nych magicznych rytua³ów, podczas któ-

Drzeworyty roœlin z dzie³a Falimirza „O zio-

³ach i mocy ich” wg „Encyklopedii wiedzy o ksi¹¿ce”

(7)

rych odurzeni narkotykiem pielgrzymi przechodzili przez tajemne pomieszcze- nia i korytarze, by w koñcu us³yszeæ prze- powiednie. Magia i astrologia mia³y ogromne wp³ywy w Rzymie, a prorocy i wieszcze cieszyli siê ogromnym powo- dzeniem. Czêsto te¿ „pomagano” magii, u¿ywaj¹c wolno dzia³aj¹cych trucizn. Po- wszechnie stosowano amulety i kwadra- ty magiczne. Spisywano równie¿ wiele zaklêæ ochronnych na tabliczkach defi- xiones. Popularnymi œwiêtami by³y Le- muria, podczas których b³agano z³e du- chy, by pozosta³y w podziemiach i nie nêka³y ludzi. W „Prawie 12 tablic”, po- chodz¹cym z oko³o 450 r. p.n.e. po raz pierwszy wspomniano o magii. Magia by³a w antycznym Rzymie, tak jak me- dycyna i sztuka, czêœci¹ ¿ycia codzien- nego. Wyj¹tkiem by³y czasy Tyberiusza, który kaza³ przegnaæ wszystkich czarow- ników i wró¿biarzy. Niew¹tpliwie cieka- w¹ postaci¹ by³ Apolloniusz z Tyany, uwa¿any za cudotwórcê, „okreœlany przez historyków mianem maga egip- skiego, czego nie prostowa³, twierdz¹c,

¿e jest w stanie uciszaæ morze, zatrzy- mywaæ burze, zapobiegaæ huraganowym wiatrom” (Ni¿nikiewicz).

Spadkobiercami magii chaldejskiej, egipskiej, neoplatonistów i kabalistów sta- li siê ró¿okrzy¿owcy, którzy byli tajnym stowarzyszeniem okultystycznym, za³o-

¿onym w XIV w. przez Christiana Rosen- kreuza. Cz³onkowie tego stowarzyszenia mogli stosowaæ magiê nieodp³atnie, by pomagaæ chorym. Ich spadkobiercy dzia-

³aj¹ zreszt¹ do dziœ, staraj¹c siê poznaæ sekrety natury i nauki.

Du¿e znaczenie mia³y i maj¹ do dziœ

magiczne karty tarota. Trudno powie- dzieæ, czy pochodzi³y z Indii, czy przy- wiezione zosta³y przez Marco Polo z Chin.

Do Europy trafi³y ju¿ w XIII wieku i przez wiele stuleci by³y u¿ywane jako karty do gry. Dopiero w po³owie XVIII w. odkryto ich magiê i zaczêto u¿ywaæ do celów ta- jemnych. Tradycyjne talie nawi¹zuj¹ do XIV-wiecznych wzorów weneckich lub piemonckich. Warto tu jeszcze wspomnieæ o tarocie indiañskim i kaszmirskim taro- cie astrologicznym. Znawcy tematu twier- dz¹, ¿e kart nie wolno nikomu po¿yczaæ, a nawet nie wolno ich pozwoliæ dotkn¹æ.

Powinny te¿ byæ traktowane z szacun- kiem. Karty te symbolizuj¹ ró¿ne elemen- ty ludzkiego doœwiadczenia, pomagaj¹

podj¹æ w³aœciwe decyzje ¿yciowe. Wie- dza przekazywana przez karty tarota by³a wykorzystywana od bardzo dawna w tzw.

wysokiej magii.

Warto wspomnieæ te¿ o starej magii celtyckiej, s³owiañskiej, germañskiej, nie mówi¹c ju¿ o tradycjach takich, jak staro- indyjska, chiñska, indiañska, tradycje afrykañskie i wiele innych. W tak krót- kiej formie jest to jednak niemo¿liwe.

Dziœ zauwa¿a siê renesans zaintereso- wania magi¹. Wicca to wspó³czesna ma- gia, której korzenie siêgaj¹ celtyckiej tra- dycji. Najwa¿niejsz¹ zasad¹ wicca jest rede, które w krótkiej formie brzmi:

„Czyñ, co zechcesz, bylebyœ nikogo nie krzywdzi³”, natomiast wersja rozbudowa- na zaczyna siê od takich oto wskazówek:

„Przestrzegaj prawa, pe³en mi³oœci i ufnoœci.

¯yj i daj ¿yæ, bierz i dawaj.

Kreœl magiczny kr¹g,

by odstraszyæ niepo¿¹dane moce...”

(A. Devine, „Magia z czterech stron œwiata”).

Wiccanie praktykuj¹ swoj¹ magiê w samotnoœci albo w klasycznych gardne- riañskich zgromadzeniach, które skupiaj¹ po 13 cz³onków, spoœród których wyzna- cza siê najwy¿szego kap³ana i kap³an- kê. Zajmuj¹ siê tylko bia³¹ magi¹, nie po- trzebuj¹c ¿adnego wtajemniczenia.

Przedmiotem ich zainteresowañ s¹ ró¿- ne zaklêcia, takie jak zaklêcia mi³osne, przyci¹gania, uwodzenia, odpêdzania, zaklêcia pieniê¿ne, magiczne ¿yczenia.

Nieobca jest im krystalomancja, gdy¿

wró¿¹c z luster, wody, œwiec, czy z dymu mog¹ poznaæ przysz³oœæ i przesz³oœæ. S¹ znawcami rytua³ów magicznych, otwar- cia krêgu, równowagi i koncentracji, ry- tua³ów ochronnych i rytua³ów oczyszcza- nia. Znaj¹ uk³ady i znaczenie run, a w swojej magii stosuj¹ ró¿ne zio³a, kadzi- d³a i zapachy, kamienie szlachetne i nu- merologiê.

Inaczej sprawa wygl¹da z czarownica- mi. Przez ca³e wieki cieszy³y siê bardzo z³¹ s³aw¹. Wiele z nich straci³o ¿ycie za uprawianie magii – szacuje siê, ¿e oko³o 6 milionów czarownic spalono na stosach.

A. Devine („Zaklêcia, rytua³y, wró¿- by, ksiêga cieni”) daje wskazówki, jak zostaæ czarownic¹: „Staj¹c siê czarow- nic¹, nie trzeba odrzucaæ dotychczasowe- go ¿ycia i nie oddziela siê swojego ¿ycia duchowego od ¿ycia codziennego – a raczej d¹¿y siê do stosowania zasad sztu- ki we wszystkim, co siê robi na co dzieñ”.

A co robiæ, by zostaæ czarownic¹? Nale-

¿y nauczyæ siê medytacji, wewnêtrzne- go wyciszania, trzeba „pozostaæ na bie-

¿¹co z naturalnym rytmem naszego œwia- ta”, poznaæ fazy ksiê¿yca, równonoce, ksiê¿ycowy zodiak. Bardzo wa¿ny jest te¿ kontakt z natur¹. Nale¿y równie¿ na- byæ stosowne akcesoria, prowadziæ gri- muar, czyli ksiêgê cieni, oraz braæ udzia³ w sabatach Samhain, Yule, Imbolc, Osta- ra, Beltane, Litha, Lammas i Mabon.

Wówczas adept sztuki wiedzy tajemnej ma pewne szanse, by powtórzyæ niewia- rygodny wyczyn pewnej zaradnej cza- rownicy, nijakiej Leny Skanind z Norwe- gii. Jak donios³a prasa (Onet.pl – Wia- domoœci z dnia 24.10.2003 r.) „Norwe- ska czarownica, maj¹ca problemy z utrzymaniem siê ze swojej dzia³alnoœci, otrzyma³a pañstwow¹ zapomogê. Pieni¹- dze maj¹ jej pomóc w produkcji i sprze- da¿y eliksirów dla zagubionych dusz i niepewnych swojej potencji narzeczo- nych staj¹cych na œlubnym kobiercu.

Lena wie, ¿e dla czarownic sprzedawa- nie swoich us³ug, to pewne tabu.” Od- dajmy jej g³os: „Jestem zwyk³¹ czarow- nic¹ z oryginalnym pomys³em na biznes [...] chcê jedynie wnieœæ trochê magii w

¿ycie zwyk³ych ludzi. W koñcu magia jest wszêdzie, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawê”.

Niewiarygodne? Ale prawdziwe! I to nie za siedmioma górami, siedmioma morzami i siedmioma lasami, jak to drze- wiej bywa³o.

Iwona Alaaie Biblioteka G³ówna Fragment pracy M. Cooleya „WiedŸmy”

(8)

P

o¿ary lasów kojarzone s¹ zwykle ze stratami materialnymi, zwi¹zanymi z ubytkiem surowca w postaci drewna oraz z kosztami gaszenia pal¹cych siê drzewostanów. Jednak gdy nieco g³ê- biej wnikniemy w owo zagadnienie, to okazuje siê, ¿e po¿ary s¹ odwiecz- nym naturalnym czynnikiem, maj¹cym istotny wp³yw na sukcesjê ekologicz- n¹ leœnych ekosystemów (chodzi o po-

¿ary wywo³ane si³ami przyrody, np.

uderzeniem pioruna, a nie o bezmyœl- ne podpalenia lasów gospodarczych).

W Ameryce Pó³nocnej wiele gatunków przystosowa³o siê do okresowych po-

¿arów, np. sosna Banksa (Pinus bank- siana), u której szyszki otwieraj¹ siê wy³¹cznie dziêki wysokiej temperatu- rze wywo³anej obecnoœci¹ ognia; st¹d drzewo to otrzyma³o inn¹ potoczn¹ nazwê – „sosna ogniowa”. Sosnê tê mo¿na sporadycznie napotkaæ m.in. w Lasach Oliwskich oraz wypatrzyæ w ogrodzie botanicznym Wydzia³u Far- macji Akademii Medycznej w Gdañ- sku, mieszcz¹cym siê przy ul. Genera-

³a Józefa Hallera.

Leœne pogorzeliska oraz miejsca po ogniskach s¹ siedliskami kilkunastu w¹sko wyspecjalizowanych organi- zmów, niezwykle interesuj¹cych pod wzglêdem ekologicznym. Egzystuj¹ tam przyk³adowo: w¹trobowiec porost- nica wielokszta³tna (Marchantia poly- morpha) oraz szereg antrakofilnych (wêglolubnych) gatunków wielko- owocnikowych grzybów. Wœród nich s¹ taksony nale¿¹ce do klasy workow- ców (Ascomycetes), m.in. kustrzebka fioletowawa (Peziza violacea) i garst- nica wypaleniskowa (Geopyxis carbo-

naria). Klasê podstawczaków repre- zentuj¹ m.in. ³uskwiak wypaleniskowy (Pholiota carbonaria), popielatek czarniawy (Tephrocybe atrata) i szaro- blaszek zgliszczowy (Faerberia carbo- naria), rzadki przedstawiciel rzêdu ¿a- gwiowców. Z wyj¹tkiem ostatniego taksonu, wszystkie wymienione powy-

¿ej grzyby zosta³y stwierdzone w La- sach Oliwskich (Trójmiejski Park Kra- jobrazowy), w miejscach wypalania ga-

³êzi i pniaków – przede wszystkim w monokulturach z dojrza³ymi drzewo- stanami œwierkowymi lub w drzewo- stanach liœciastych zawieraj¹cych do- mieszkê œwierka pospolitego. Dot¹d nie zaobserwowano tu pospolitego workowca – Pyronema confluens, two- rz¹cego na zgliszczach ró¿owoczerwo- ne kobierce, sk³adaj¹ce siê z wielu nie- wielkich miseczek. Myl¹ca mo¿e byæ nazwa grzyba: zgliszczak pospolity (Ustulina deusta). Gatunek jedynie wy- gl¹dem przypomina zwêglony substrat, lecz nie jest zwi¹zany z pogorzeliska- mi. Tworzy cienkie, mocno sp³aszczo- ne – najpierw popielate, póŸniej czar- ne podk³adki na murszej¹cych pnia- kach nale¿¹cych do drzew liœciastych.

Wœród antrakofilnych grzybów La- sów Oliwskich najczêœciej napotkamy garstnicê wypaleniskow¹, zaliczan¹ do gatunków nieczêsto wystêpuj¹cych w kraju. Jej m³ode pomarañczowobr¹zo- we owocniki wpierw maj¹ kszta³t czar- kowaty, a nastêpnie talerzykowaty.

Brzeg owocnika otoczony jest bia³¹ ob- wódk¹, co przydaje mu walorów este- tycznych. Kustrzebka fioletowawa

przybiera kolor, który zawarty jest w jej nazwie, polskiej i ³aciñskiej – ale tylko w pocz¹tkowym okresie jej roz- woju, kiedy to ma kszta³t miseczki;

póŸniej ów kolor zmienia siê na br¹zo- wawy.

Gatunkiem, który preferuje wypale- niska, jest przyczepka falista (Rhizina undulata). W m³odoœci jej owocnik jest wypuk³y, g³adki, kasztanowobr¹zowy, otoczony bia³a obwódk¹. Nastêpnie, zgodnie z nazw¹ gatunkow¹, owocnik ulega zmarszczeniu, pofa³dowaniu.

Przytwierdzony jest do pod³o¿a sznu- rami grzybni – rizoktonami, które przy- pominaj¹ korzenie; st¹d synonimiczna nazwa rodzaju grzyba – korzenica. W Polsce przyczepka niszczy siewki i m³ode egzemplarze drzew w wieku 2- 5 lat. Dlatego podrêczniki fitopatolo- gii leœnej odradzaj¹ wypalania drewna w miejscach zak³adania nowych kul- tur drzew iglastych, przede wszystkim sosny pospolitej, a tak¿e œwierka i modrzewia. Ciekawe, ¿e egzotyczna

Po¿yteczne po¿ary lasu

Sosna Banksa (Pinus banksiana) – z³amana przez wiatr ga³¹Ÿ z szyszkami, W¹wóz Karoli- ny w Lasach Oliwskich, 1.05.2003 r.

W¹trobowiec – porostnica wielokszta³tna (Mar- chantia polymorpha), wyros³y w miejscu wy- palania ga³êzi, Dolina Wê¿owa, oddz. 110a leœn. Renuszewo, 23.08. 2003 r.

Garstnica wypaleniskowa (Geopyxis carbona- ria), Dolina Wê¿owa, 23.08. 2003 r.

Kustrzebka fioletowawa (Peziza violacea), oddz. 124 leœn. Matemblewo, 28.08.2003 r.

(9)

daglezja zielona, czêsto sadzona w La- sach Oliwskich, jest odporna na dzia-

³anie tego patogenu. W anglojêzycz- nym piœmiennictwie fitopatologicznym funkcjonuje termin: Rhizina root dise- ase (w wolnym t³umaczeniu: choroba upraw wywo³ana przez przyczepkê). W Wielkiej Brytanii patogen atakuje drze- wostany starsze, 20-30 letnie, zw³asz- cza te z udzia³em œwierka sitkajskiego (Picea sitchensis), sprowadzonego tam z Ameryki Pó³nocnej. Odnotowano wyj¹tkowe przypadki paso¿ytowania przyczepki na drzewach liœciastych.

Czy wypalanie odpadów drewna na terenie Lasów Oliwskich jest szkodli- we, czy te¿ po¿yteczne? Na tak posta- wione pytanie trudno odpowiedzieæ jednoznacznie. O ile dzia³alnoœæ ta do- tyczy niewielkiego obszaru (i nie prze- istacza siê w wielkopowierzchniowe po¿ary), to mo¿na j¹ uznaæ za sprzyja- j¹c¹ rozwojowi lasu. Bez obecnoœci miejsc po ogniskach, egzystencja wy- mienionych powy¿ej antrakofilnych gatunków grzybów by³aby niemo¿liwa.

Zauwa¿ono, ¿e w trakcie palenia ognisk czêsto dochodzi do niszczenia p³ytko zag³êbionych w pod³o¿u korze- ni œwierków. Nierzadko, wskutek bli- skoœci drzew, dochodzi do tzw. oparze- liny kory i pojawia siê martwica w ¿y- wej czêœci drzewa. Niebawem miejsca te ulegaj¹ infekcjom przez paso¿ytni- cze grzybowe ksylobionty, np. w przy- padku buka jest nim hubiak pospolity lub pniarek obrze¿ony*. Zjawisko pa- so¿ytnictwa grzybów na drzewach mo¿e cieszyæ przyrodnika, bo leœne

œrodowisko jest wówczas bli¿sze natu- ralnemu, ale na pewno Ÿle jest ocenia- ne przez gospodarza lasu. Dla niego to ewidentna strata surowca drzewnego, a zatem i mniejszy zysk z hodowli drzew.

W Lasach Oliwskich straty w uprawach spowodowane przez przyczepkê falist¹ s¹ symboliczne, co wynika m. in. ze sk³adu gatunkowego drzewostanów:

dominuje tu przede wszystkim buk po- spolity. Pozosta³e gatunki saprobion- tycznych grzybów pozytywnie oddzia-

³ywaj¹ na leœne uprawy i przy okazji wzbogacaj¹ okoliczn¹ mikobiotê. Jest to równoznaczne z powiêkszeniem siê lo- kalnej ró¿norodnoœci biologicznej.

Niepokoj¹cym zjawiskiem w Lasach Oliwskich jest permanentne pozosta- wianie przez robotników leœnych nie-

dogaszonych ognisk. Taki proceder mia³ m. in. miejsce w sierpniu 2003 roku dwukrotnie: w oddz. 130d i 124b leœnictwa Matemblewo. Ca³e szczêœcie,

¿e wyst¹pi³y obfite opady deszczu, któ- re oddali³y mo¿liwoœæ wyst¹pienia po-

¿aru lasu, przede wszystkim œció³ki, na wiêkszym obszarze**.

Zamieszczone w niniejszym artyku- le zdjêcia owocników antrakofilnych grzybów zosta³y wykonane na obsza- rze dwóch leœnictw: Matemblewo i Re- nuszewo, gdzie od kilku lat prowadzo- ne s¹ intensywne zabiegi trzebie¿y oraz zrywki drewna.

M³ode owocniki przyczepki falistej (Rhizina undulata), Dolina Wê¿owa, 23.08.2003 r.

Marcin S. Wilga Wydzia³ Mechaniczny Pomorskie Ko³o Terenowe Klubu Przyrodników

Fot.: autor

* Postaram siê kiedyœ opisaæ na ³amach „Pi- sma PG” historiê naturaln¹ pewnego buka, który uleg³ dzia³aniu ognia; mam kilka inte- resuj¹cych fotografii zwi¹zanych z tym za- mieraj¹cym przez lata drzewem.

** Pracuj¹c spo³ecznie w Stra¿y Ochrony Przy- rody, latem 1994 roku bra³em udzia³ w akcji gaszenia p³on¹cego torfowiska w rejonie Ma- tarni (otulina TPK). Przekona³em siê, jak skomplikowane jest to zadanie i doceni³em wówczas pracê stra¿aków – ich trud i poœwiê- cenie oraz profesjonalizm.

Antrakofilny gatunek kustrzebki (Peziza pra- etervisa), oddz. 144 leœn. Matemblewo, 18.08.2003 r.

£uskwiak wypaleniskowy (Pholiota carbona- ria), oddz. 130 leœn. Matemblewo, 25.08.2003 r.

(10)

Z kalendarza JM Rektora

PaŸdziernik 2003

"15 paŸdziernika. Ratusz Staromiej-

ski w Gdañsku. Na zaproszenie Marsza³ka Województwa Pomor- skiego Jana Koz³owskiego Rektor wzi¹³ udzia³ w Pierwszym Regional- nym Forum Strategii Innowacyjno-

œci dla Województwa Pomorskiego.

"17 paŸdziernika. Rektor przyj¹³ w

swoim gabinecie niemieckiego pro- fesora Wolfganga G. Deurera wraz z rodzin¹, autora ksi¹¿ki „Gdañsk i jego koœcio³y”.

"17 paŸdziernika. Dwór Artusa w

Gdañsku. Prezentacja polskiego przek³adu ksi¹¿ki prof. Wolfganga G. Deurera pt. „Gdañsk i jego ko-

œcio³y”.

"17 paŸdziernika. Polska Filharmo-

nia Kameralna w Sopocie przy Ope- rze Leœnej. Uroczyste jubileuszowe spotkanie z okazji 10-lecia dzia³al- noœci Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Œrodowiska i Gospodarki Wodnej w Gdañsku.

"20 paŸdziernika. Uroczyste odda-

nie do eksploatacji superkompute- ra (klastra komputerowego) o naj- wiêkszej mocy obliczeniowej w Pol- sce i jednego z najwiêkszych w Eu- ropie. W spotkaniu m.in. udzia³ wziêli:

l Stacy Smith – wiceprezydent INTEL Corporation z USA

l Wojciech Szewka – podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i In- formatyzacji

l Andrzej Widerszpil – prezes firmy OPTIMUS.

"24-26 paŸdziernika. Politechnika

Œwiêtokrzyska w Kielcach. Konfe- rencja Rektorów Polskich Uczelni Technicznych  (KRPUT).

"27 paŸdziernika. Sala 300 w Gma-

chu G³ównym Politechniki Gdañ- skiej. Otwarcie firmy symulacyjnej na Politechnice Gdañskiej.

"28 paŸdziernika. Audytorium Kate-

dry Wysokich Napiêæ i Aparatów w Gdañsku-Wrzeszczu. Uroczystoœæ nadania audytorium Katedry Wyso-

kich Napiêæ i Aparatów Elektrycz- nych imienia Profesora Tadeusza Lipskiego.

"28 paŸdziernika. Ratusz Staro-

miejski w Gdañsku. Spotkanie z prof. Edmundem Kotarskim – Lau- reatem Nagrody Heweliusza za rok 2002.

"29 paŸdziernika. Rektor przyj¹³ w

swoim gabinecie prezesa firmy In- tel pana Marka Harrisa – szefa eu- ropejskich programów edukacyj- nych Intela. W spotkaniu wziêli udzia³ równie¿:

l Leszek Pankiewicz – prezes Intel Technology Poland

l prof. Andrzej Stepnowski – prorek- tor ds. nauki PG

l prof. Henryk Krawczyk – dziekan Wydzia³u ETI PG

"29 paŸdziernika. Dwór Artusa w

Gdañsku. Na zaproszenie Rady Miasta Gdañska Rektor wzi¹³ udzia³ w uroczystym wrêczeniu Gdañskiej Nagrody im. Ericha Bro- sta partnerstwu hanzeatyckich miast Gdañska i Bremy.

"30 paŸdziernika Sala posiedzeñ w

Nowym Ratuszu w Gdañsku. Sesja Rady Miasta Gdañska, na której zo- sta³a podjêta uchwa³a w sprawie ustanowienia roku 2005 Rokiem Politechniki Gdañskiej.

"30 paŸdziernika. Sala kolegialna w

Gmachu G³ównym Politechniki Gdañskiej. Rektor przyj¹³ delega- cjê z Rouen z Prezydentem Górnej Normandii na czele.

Listopad 2003

"4 listopada. Sala Bia³a Ratusza

G³ównomiejskiego w Gdañsku. Ko- lacja z okazji wizyty w Polsce pana Francisco Campsa Ortiza, premie- ra Autonomicznego Rz¹du Walen-

"cji.5 listopada. Sala Senatu Politech-

niki Gdañskiej. Rektor przyj¹³ de- legacjê firmy Telecom z Karlskro- ny w Szwecji.

"9 listopada. Dwór Artusa w Gdañ-

sku. Debata nt.: „Prawda historii

– balast czy szansa?”

"11 listopada. Uroczystoœci zwi¹za-

ne z 85. rocznic¹ odzyskania przez Polskê niepodleg³oœci:

l sk³adanie wi¹zanek pod tablic¹ J.

Pi³sudskiego

l sk³adanie wieñców pod pomnikiem Jana III Sobieskiego

l przemarsz do Bazyliki Mariackiej

l msza œw. w Bazylice Mariackiej koncelebrowana przez Metropolitê Gdañskiego ks. abp Tadeusza Go- c³owskiego.

"13 listopada. Rektor przyj¹³ w swo-

im gabinecie profesora Wielanda Ramma z Kaiserslautern (Niemcy).

"19 listopada. Intel Technology Po-

land w Gdañsku. Rektor wzi¹³ udzia³ w spotkaniu na zaproszenie prezesa Intel Technology – Leszka Pankiewicza.

"21-22 listopada. Politechnika

Gdañska. Polskie Forum Akade- micko-Gospodarcze na temat

„Wartoœæ cz³owieka lojalnego. Ety- ka w biznesie, nauce i edukacji”.

"22 listopada. Auditorium Novum 

Politechniki Gdañskiej. Koncert Flamenco organizowany przez Konsula Honorowego Hiszpanii w Gdañsku – Macieja Dobrzynieckie- go oraz Rektora PG profesora Ja- nusza Rachonia.

"24 listopada. Sala Kongresowa

Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdañsku. Uroczystoœæ nadania godnoœci doktora honoris causa profesorowi Januszowi Czer- wiñskiemu oraz Kazimierzowi Gór- skiemu.

"25 listopada. Biurowiec Elbrewery

Co. Ltd. w Elbl¹gu. Posiedzenie Rady Rektorów Województwa Po- morskiego z przedstawicielami w³adz samorz¹dowych wojewódz- twa pomorskiego i warmiñsko-ma- zurskiego oraz cz³onkami Polskie- go Klubu Ekobiznesu.

Piotr Markowski Rektorat

Cytaty

Powiązane dokumenty

- dopóki nie mamy właściwej skali trudno jest usunać obserwacje odstające - może we właściwej skali te dane się symetryzują. - do chunka można dodać opcję warning=FALSE

Na podstawie przeprowadzonej symulacji dla betonu kla- sy C30/37, generując 100000 grup liczb losowych o liczebności n=3 zgodnych z rozkładem normalnym oszacowano funkcje

Je¿eli stosuje siê podstawê pod monitor, zaleca siê by by³a ona mocno przymoco- wana i nastawna w takim zakresie k¹towym, który zapewni dobre warunki obser- wacji monitora;

And each storm can be characterised by given wave conditions and a mean overtopping discharge as described in the overtopping manual EurOtop (Pullen et al., 2007). A number of

Jeżeli bowiem weźmie się pod uwagę spowodowany niedoskonałością ludzką, a jed n a k konieczny dla każdego praw a elem ent niezbędnej kondensacji norm,

GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE ZROZUMIENIEM, CZ. Połącz w pary rysunki i ich opisy. Opisz w podobny sposób ten rysunek... GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE

2. Opisz ten rysunek w taki sposób, aby można go było, korzystając z tego opisu, narysować.. GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE ZROZUMIENIEM, CZ. Zrób rysunki zgodnie z

RGZLQRJURQLQLHOHİ\RERNMDEâND.. GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE ZROZUMIENIEM, CZ. Przyjrzyj się uważnie, jak na tej półce ułożone są owoce. a) Przeczytaj te cztery