Stanisław Lorentz
Wspomnienie z dawnych lat
Ochrona Zabytków 37/2 (145), 100-102
realizacji spowodowały potraktow anie arty k u łu z 1946 r. li tylko jako program u rekonstrukcji.
Biorąc pod uw agę odstęp czasu, k tó ry nas dzieli od tam tych dokonań, wobec dram atycznego im pulsu, ja kim jest odejście P rofesora i pewność, że już nie skom entuje tam tego program u, godzi się zwrócić uw agę na szersze tezy program u z 1946 r., w ycho dzące poza rekonstrukcję, nie dostrzegane dotych czas we w łaściw ych proporcjach.
„Naród i jego po m n iki k u ltu ry to jedn o” — stw ier
dza we w stępie Zachwatowicz. Dziś słowa te brzm ią jak aksjom at. Zostały jednak sform ułow ane w cza sie gdy w zrujnow anym k ra ju w ładza ludowa dopie ro ugruntow yw ała się, lasy nadal rozbrzm iew ały strzałam i, a społeczeństwo zbierało siły do odbudo wy. Ja n Zachw atow icz nie tylko postaw ił zagadnie nia konserw atorskie na najw yższym piedestale, lecz dał młodej w ładzy argum ent do działań w spólnych z całą społecznością. W tym sam ym w stępie w y jaś nia, że „Do kształtow ania now ych w artości ku ltu ra l
nych niezbędna jest ciągłość, oparta o św iadom y sto sunek do przeszłości...". Form ułując zaś dalej tezę
o społecznej funkcji zabytków i ich użytkow ym cha rakterze, w pisał problem atykę konserw atorską w po lityczne i gospodarcze działanie państw a, które owe nowe w artości program ow o zamierzało tworzyć. Można tu oczywiście zrwócić uwagę, że pow ojenne pokolenie m usiało rozwiązać problem odbudowy zniszczeń i był to w arunek sine qua non, ale działa nia praktyczne wcale nie m usiały przebiegać tak, jak je realizowano, gdyby argum entacja Ja n Za chwatowicza nie trafiła do wszystkich. Je st rzeczą oczywistą, że w zależności od poziomu dyskutantów argum enty były m odyfikowane. M ojemu gdańskie m u m ajstrow i w ystarczało stw ierdzenie „odbuduje my, jak było”, m nie również.
Tylko Profesorow i w ciągu naszych czterdziestolet nich już pow ojennych dziejów udało się sprecyzować program ow ą argum etację na tyle tra fn ą i lapidarną, że poza drobnym i w y jątkam i wszyscy się z nią iden tyfikow ali. A przecież i później, gdy Go już nie stało u sterów polityki konserw atorskiej, cytow ane wyżej aksjom aty były powszechnie aprobow ane, nie zostały jednak w ystarczająco jasno określone cele.
Gdy uw ażnie czyta się a rty k u ł z 1946 r., zaskoczyć może fakt, że uzasadnienie d yrektyw y reko nstru kcji stanow i znacznie m niej niż połowę tek stu (a była to dyrektyw a — Zachw atow icz wziął na sw oje barki całą odpowiedzialność). Cała druga część artyk ułu jest poświęcona k ształtow aniu k ra jo b razu i prze strzeni zurbanizow anej. Nie m a term in u „przestrzeń k u ltu ro w a” i innych podobnych, a jakże dziś m od nych. W ystarczy jednak w kilk u m iejscach udeko rować w yw ody P rofesora ow ym i term inam i, nie zm ieniając ani na jotę sensu wywodów — b y po w stał tekst w edle najnow szej m ody. P rogram ow anie ładu przestrzennego przy zachow aniu w artości prze kazanych przez dzieje narodow e pojm ow ał A utor identycznie jak współcześni. Jed y n ie w ywód Jego był jaśniejszy, pozbaw iony rutynow ych i żargono w ych ozdobników. Tu także, jeśli kto chce, może znaleźć akapit m ów iący o dram atycznym problem ie ginących dworów, co zadaje kłam opinii, że nie dostrzegano wówczas tego zagadnienia.
Szczególnie w ażkim stw ierdzeniem jest wym óg n au kowego ch a rak teru prac konserw atorskich, przez co A utor rozum iał także badania, studia i inne elem en ty przedreaiizacyjne. Gdy nie bez racji m ów i się o poważnym dorobku m etodologicznym polskich konserw atorów , o obiektyw nych k ry teria ch rozpoz nania zabytku, w artościow ania i dokum entow ania, w arto pam iętać, że tak ten kom pleks zagadnień do strzegał P rofesor w 1946 r. i staw iał jako podstaw o wy w arun ek sukcesów.
Sum ując ów pro gram Zachw atow icz przypom inał, że
„Sprawa zab ytkó w jest podstaw ow ym zagadnieniem społecznym — zagadnieniem k u ltu ry narodu”, a
kończył „Tylko w te d y zn a jd ziem y oddźw ięk społecz
n y i w yg ra m y w ielką spraw ę k u ltu r y ”.
Jako G eneralny K on serw ato r Z abytków P rofesor J a n Zachwatowicz jedyny po 1944 r. sform ułow ał program , k tó ry w znacznym stopniu d an e Mu było zrealizować. O ty m też trzeb a pam iętać.
Styczeń 1984
dr Lech K rzyżanow ski redaktor naczelny „Ochrony Z abytków ” W arszawa
STANISŁAW LORENTZ
WSPOMNIENIE Z DAWNYCH LAT
Pisano i ja pisałem o Jan ie Zachwatowiczu i w iel kiej roli, jaką odegrał w dziejach konserw acji zabyt ków, zwłaszcza w okresie pow ojennej odbudowy Polski. W tym w spom nieniu chcę sięgnąć do czasów daw niejszych, gdy Zachwatowicz — urodzony w G at- czynie pod P etersb urgiem — po studiach w In sty tu cie Inżynierów C yw ilnych w L eningradzie zdecydo w ał się w 1924 r. na pow rót do Polski. Po k ró tk iej asystenturze w K atedrze R ysunku Odręcznego na W ydziale A rc h itek tu ry P olitechniki W arszaw skiej u
prof. Zygm unta K am ińskiego zw iązał się z K a te d rą i Zakładem A rc h ite k tu ry Polskiej prof. O skara S os nowskiego, k tó ry p o trafił stw orzyć doskonały ośro dek bad ań nie tylko nad arch itek tu rą, ale i n ad sztuką polską, a zatrud nił w swym Zakładzie prócz m łodych architektów i historyków sztuki.
Zakład prof. Sosnowskiego podjął odw ażną akcję w ydaw niczą. Jedn ym z bardzo w ażnych p rzed się wzięć było zainicjow anie w 1932 r. w ydaw nictw a periodycznego, k w a rtaln ik a zatytułow anego „B iu le
ty n N aukow y”, w ydaw anego przez Zakład A rchitek tu ry P olskiej i H istorii Sztuki P olitechniki W arszaw skiej, którego pierw szy num er ukazał się 1 w rześnia 1932 r. W skład K om itetu R edakcyjnego wchodzili prof. O skar Sosnowski, W itold Kieszkowski, Juliusz Starzyński, M ichał W alicki i J a n Zachwatowicz. W słowie w stępnym K om itet R edakcyjny pisał: „W obecnych tru d n ych w arunkach, gdy działalności
p u b likcy jn e j Z akładu A rc h ite k tu ry P olskiej i H isto rii S z tu k i groziło zupełne zaham ow anie z pow odu braku środków (mowa tu o w ydaw nictw ie S tudia do dziejów sztu ki w Polsce, którego 4 tom y u kazały się
w 1929 i 1930 r. z zasiłkiem K asy im. M ianow skie go), pow ołany został do życia przez K ierow nictw o
Z akładu B iu letyn N aukow y, którego głów nym za daniem staje się utrzym anie ciągłości w ydaw niczej, częściowe p rzyn a jm n iej ogłaszanie d rukiem rezulta tów badań naukow ych, ustaw icznie przez Zakład prow adzonych, przy rów noczesnym uw zględnianiu ruchu naukow ego na polu historii sztu k i”.
Ju ż w pierw szym num erze „B iuletynu N aukow ego” ogłosił Zachw atow icz a rty k u ł Zagadnienie kopji barw nej w studjach nad m alarstw em m onum ental- nem , w którym omówił Cele i zadania kopji barw nej, N astaw ienie kop isty, W ybór m ateriałów , R y su n ek (kontur), Skalę, Barw ę i ko lo ryt oraz Patynę.
W ażny to był a rty k u ł w organie Zakładu, k tó ry po siadał Sekcję M alarską. Zachw atow icz bowiem, k ry tycznie oceniając dotychczasowy nasz dorobek w tej dziedzinie, zarysow ał drogę, k tórą iść należy, by w y konać kopię, k tó rą nazw ał „naukow ą” . W artykule sw ym w ykorzystał doświadczenia In sty tu tu Historii Sztuki w Leningradzie, k tó ry zorganizow ał system a tyczną inw entaryzację zabytków m alarstw a m onu m entalnego i posiadał zbiory opracow ane na podsta w ie ściśle określonych zasad kopiowania.
C hciałbym zwrócić specjalną uw agę też n a inny typ arty k u łu — na spraw ozdanie z badań prow adzonych w terenie. Takim arty k u łem jest M ichała W alickiego i J a n a Zachw atow icza Spraw ozdanie z poszukiw ań na
terenie w ojew ó dztw a łódzkiego i kieleckiego, za
m ieszczone w m arcow ym n r 3 „B iuletynu N auko wego” z 1933 r. To po pierw sze dobry przykład w spółpracy arch itek ta z historykiem sztuki, u m iejęt nie realizow any na terenie Zakładu. To też planow a p en e tracja terenu. P isali sprawozdaw cy: „W okresie
15 V I — 24 V I 1932 delegow ani zostaliśm y z ram ienia Z akładu celem przeprow adzenia poszukiw ań na tere nie daw nej M ałopolski. W yjazd m iał za zadanie w p ierw szym rzędzie ustalić architektoniczne dzieje klasztorów norbertańskich w W itow ie, lm bram ow i- cach i Hebdowie, w d alszym zaś planie spraw dzenie szeregu pom niejszych, interesujących Zakład zagad nień, przew ażnie z zakresu arch itektu ry i m alarstwa. W iększość w ytyc zo n y ch przez m arszrutę p u n któ w obejm ow ała m iejscow ości znane ju ż częściowo z lite ratury, n iem n iej sprzeczność lub ogólnikowość w y pow iadanych sądów dom agały się rew izji”.
Ten objazd, oprócz w ym ienionych trzech m iejsco wości, ob jął jeszcze Koszyce, Książnice W ielkie, No w y Korczyn, Sancygniów, W łostów i Sandom ierz, i dał bardzo ciekaw e rezultaty.
A gdy czytam y rew elacyjny wówczas a rty k u ł ks. biskupa Antoniego Laubitza O początkach kościoła
gnieźnieńskiego w św ietle ostatnich badań w yko p a liskow ych w „B iuletynie N aukow ym ” z w rześnia
1934 r., to pow inniśm y zwrócić uw agę na końcową
adnotację: „Załączony plan katedry gnieźnieńskiej
jest pierw szym d oku m en ta ln ym pom iarem a ktua ln e go stanu za b ytku , na któ ry m ponadto uw idocznione zostały frag m en ty przedgotyckich budow li, odkryte dzięki badaniom J. E. ks. biskupa A. Laubitza. Praca pomiarowa dokonana została w ciągu letnich feryi 1933 i 1934 r. p rzy ze w szech m iar ż y c zliw y m po parciu i osobistym zainteresow aniu Dostojnego Pa sterza D jecezji przez grupę słuchaczy W yd zia łu A r ch itek tu ry P olitechniki W arszaw skiej, pracujących pod kontrolą Z akładu pod ogólnym kiero w nictw em inż. arch. Jana Zachw atow icza.”
Bardzo skrom nie określona tu została rola Zachw a towicza. On sam w Przedm ow ie do m onum entalnej dw utom ow ej m onografii K atedra G nieźnieńska, w y danej w 1970 r., tak pisze o tam tych latach: „Ko
nieczność podjęcia analitycznej m onografii kated ry gnieźnieńskiej postulowana była od dawna. W tej in tencji jeszcze w 1933 r. podjęta została przez Zakład A rch itek tu ry Polskiej P olitechniki W arszaw skiej in w entaryzacja architektoniczna katedry, w któ rej uw zględniono rezu ltaty p ryw atnych badań a rch itek tonicznych ówczesnego biskupa gnieźnieńskiego L au bitza. Zacząłem wówczas gromadzić system atycznie m ateriały archiwalne, pomiarowe i fotograficzne.”
Już w tam tych latach w spółdziałanie Zachwatowicza przy am atorskich poczynaniach zasłużonego, ale nie dość kom petentnego biskupa, m iały duże znaczenie. A po wojnie, jako K onserw ator G eneralny, m iał de cydujący w pływ na doniosłe postanowienie, zapadłe w 1952 г., o likw idacji w ystroju barokow ego łącznie ze sklepieniam i i podjęcia prac rest a ur a torsk ich przy w racających w szystkie uzyskane w badaniach ele m enty gotyckiej katedry, a więc całkow itej jej „re-
gotyzaeji” . _
W działalności Zakładu A rchitektury P olskiej i H i storii Sztuki bardzo w ażną pozycję zajm ow ały b ad a nia nad Zamościem. Zsum owane one zostały w książ ce S tanisław a H erbsta i Ja n a Zachwatowicza T w ier
dza Zamość, w ydanej w 1936 r. „Studia nad dziejam i budow nictw a w ojennego w Polsce, rozpoczęte przez Z akład A rc h ite k tu ry Polskiej niemal od początku jego istnienia — pisał prof. O skar Sosnowski w
przedm owie — stopniowo przybierały na nasileniu
i w r. 1928 utw orzona została w Zakładzie osobna Sekcja F ortyfikacji z obszernym program em samo dzielnie podejm ow anych zadań... Sekcja zapewniła sobie współpracę w yb itn ych specjalistów, a w skła dzie sw oim liczy zarówno techników -a rchitektó w , u r banistów i hum anistów — historyków wojskowości.. M onografia tw ie rd zy zam ojskiej stanowi w y n ik ró w noległej pracy historyka w ojskow ości i h istoryka ar ch itektu ry. Te w y n ik i nie zostały podane przez nich jako odrębne rozdziały książki, lecz zło żyły się na te k st nierozdzielny i jed n o lity.”
Ja k przedw ojenne in icjaty w y gneźnieńskie, tak też ówczesne badania w Zamościu podjęte zostały na szeroką skalę po wojnie. Obserwując, jak przebiega ją prace rew aloryzacyjne i konserw atorskie, żałuje my, że to nie Zakład A rch itektury P olskiej i nie Stanisław H erbst oraz J a n Zachwatowicz k ieru ją do niosłym dziełem przyw racania i u trw a la n ia w Za mościu jego w spaniałego zespołu historycznego, a r chitektonicznego i urbanistycznego. ^ ^ Dobrze znana jest historia odsłonięcia odcinka śred niowiecznych m urów obronnych, przeprow adzona z inicjatyw y P rezydenta S tefana Starzyńskiego przez
Ja n a Zachwatowicza. I znam y też dobrze dzieje po w ojenne, odtw orzenie zarysu w arszaw skich fo rty fi k acji starom iejskich. U w idocznienie m ostu gotyckie go pod B ram ą K rakow ską, o co rozegrała się d ra m a tyczna w alka — to o statn i etap p ięknej przedw ojen nej inicjatyw y, któ rej realizatorem był Zachw ato wicz.
W m ym w spom nieniu w ym ieniam to, co zrodziło się w tam tych daw nych czasach, a znalazło k o n ty n u a cję w latach pow ojennych. Zacząłem od „B iuletynu N aukow ego” i na nim kończę. Ju ż w 1946 г., jako Rocznik VIII, ukazał się „B iuletyn H istorii Sztuki
i K u ltu ry ”, k w artaln ik w ydaw any przez Państw ow y In sty tu t H istorii Sztuki i Inw entaryzacji Zabytków Naczelnej D yrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków oraz Zakład A rc h itek tu ry Polskiej i Historii Sztuki Politechniki W arszaw skiej. Oczywiście członkiem K om itetu Redakcyjnego był prof, d r inż. arch. Jan Zachwatowicz. A nu m er pierw szy otw ierało wspo m nienie Pamięci Oskara Sosnow skiego, napisane przez Ja n a Zachwatowicza.
Listopad 1983
prof, dr Stanisław Lorentz Warszawa
STANISŁAW MARZYNSKI
WSPOMNIENIA O UDZIALE PROFESORA JANA ZACHWATOWICZA
PRZY ODBUDOWIE WARSZAWSKICH KOŚCIOŁÓW
Na przedw iośniu 1945 r., po ciężkich czasach o kup a cji, rozproszeni po świecie polscy architekci zaczęli dostrzegać możliwość pow rotu do leżącej w gruzach Warszawy*. N iektórzy znajdow ali się blisko, po p ra w ej stronie W isły, inni na Lubelszczyźnie, jeszcze inni poza granicam i k ra ju , w obozach jenieckich, w partyzantce, w w ojsku na em igracji, a w ielu w tr u d nych w aru n k ach pracow ało w okupow anej jeszcze częściowo Ojczyźnie.
J a n Zachwatowicz, dzieląc losy W arszaw y, przetrw ał okres pow stańczy przygotow ując się do dzieła odbu dow y stolicy, k tó rej konsekw entnego niszczenia był św iadkiem . O dbyw ał narady, m obilizow ał środki, zbierał dane, opracow yw ał zam ierzenia budow lane, przygotow yw ał organizację i u stalał hierarchię ważności. Oczywiście, że pierw szoplanow ym dla N ie go zadaniem była ochrona od dalszej ru in acji obiek tów zabytkow ych, a w śród nich św iątyń, k tórych p rio ry tet nie w zbudzał żadnych w ątpliw ości — w szak kościoły w m iastach polskich były i są ozna ką żywotności m iejscow ego środow iska, zwłaszcza stolicy.
Zachw atow icz był do akcji odbudow y kościołów spe cjalnie predysponow any — On to, tow arzysząc sw e m u patronow i, poległem u podczas oblężenia W arsza w y w 1939 r. profesorow i O skarow i Sosnow skiem u, u r a tow ał i uchronił od zagłady znajdujące się w Z a kładzie A rc h ite k tu ry P olskiej P olitech niki W arszaw skiej bogate archiw um in w entaryzacyjne budynków zabytkow ych, a przede w szystkim kościołów w a r szawskich.
N ależy przypom nieć, że w latach m iędzyw ojennych, każdy studen t pierw szego roku a rc h ite k tu ry m iał obow iązek zinw entaryzow ania b u d y n k u drew n ian e go, charakteryzującego polską ciesiołkę, np. chaty, spichrza lu b szałasu góralskiego. T rzeba było n a ry sować sytuację, rzuty, elew acje oraz d etale zdobni cze i konstrukcyjne. Czasem kilkuosobow a grupa w yjeżdżała n a pom iary całej w si — kościółka, stud ni i budynków gospodarczych. Po drugim ro
ku studiów obowiązywał tak i sam rygor, lecz w od niesieniu do a rch itek tu ry m onu m entalnej — pałacu, zam ku, m urów obronnych lub najczęściej kościoła. W zależności od sty lu i w artości architektonicznej budow li opracow yw ały ją dwie lub kilka odpo wiednio uzdolnionych osób. W ten sposób w okresie m iędzyw ojennych lat istnienia Zakład A rchitektury Polskiej wszedł w posiadanie popraw nych planów praw ie w szystkich zabytkow ych kościołów w arszaw skich i w ielu prow incjonalnych. Jednocześnie dzie siątk i m łodych ludzi staw ało się znawcam i, a często naw et m iłośnikam i polskiej a rch itek tu ry kościel nej.
Było to zasługą prof. O. Sosnowskiego i jego znako m itych asystentów: architektów Raczyńskiego, Rau- by, K w ieka, Zborowskiego i innych, a głównie w okresie poprzedzającym w ojnę najm łodszego z nich, św ietnie rysującego — Ja n a Zachwatowicza, wówczas asystenta K ated ry R ysunku Odręcznego, kierow anej przez prof. Z ygm unta Kam ińskiego.
Do specjalności Ja n a należały jeszcze inne dziedziny architek tu ry , a m ianowicie fo rtyfikacje m iejskie, które były tem atem Jego pracy doktorskiej, a osiągnięciem praktycznym — odkrycie i częściowa rek onstru kcja w 1935— 1938 r. m urów otaczających w arszaw ską Starów kę i średniow iecznego m ostu z fragm entem B arbakanu. Nic więc dziwnego, że spraw a dalszej odbudowy m urów oraz otoczenia koś ciołów starom iejskich, a także innych w arszaw skich św iątyń stała się udziałem ich znaw cy i m iłośnika, którym był J a n Zachwatowicz.
W połowie 1945 r. dysponow ał On znakom itym m a teriałem dokum entacyjnym , cieszył się autory tetem w ładz kościelnych oraz zaufaniem rządu i gospoda rzy m iasta, i co pozwoliło Mu na określenie realnej możliwości odbudow y zabytkow ej W arszawy, a w pierw szej kolejności odbudow y kościołów. P o m ogła Mu w tym jednolita wola w arszaw skiej lu d ności. Zachw atow icz zjednał sobie także p o p ar cie k ard y n ała A ugusta Hlonda, k tó ry pow róciw szy