• Nie Znaleziono Wyników

Żydowska piekarnia pana Wałacha - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żydowska piekarnia pana Wałacha - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA SOWA

ur. 1926; Zamość

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe dzieciństwo, życie codzienne, ulica Zamojska, ulica Miła, piekarnia żydowska

Żydowska piekarnia pana Wałacha

Na rogu Zamojskiej i Miłej, blisko sklepu LSS, w bramie był piekarz, Wałach się nazywał, gdzie piekł wspaniałe pieczywo. I tam się chodziło do niego. Od frontu był taki malutki sklepik, a wewnątrz tam była jego piekarnia i on tam mieszkał przy tej piekarni. Nazywał się Wałach, robił świetny chleb. No ortodoks wielki, bo jak czasami zabrakło nam chleba w sobotę, to mama mnie wysyłała z pieniędzmi, to on się wściekał, zawsze mówił: „Dlaczego ty przychodzisz dopiero teraz, nie mogłaś wczoraj kupić chleba? Powiedz swojej mamie, że ja już więcej nie sprzedam.” I on nigdy nie dotknął pieniędzy bo to był szabas. „Połóż tam pieniądze gdzieś tam na skrzynce, czy tam gdzieś na ladzie...”. Ja musiałam sama te pieniądze położyć i sama musiałam wziąć ten chleb. On tego chleba nie dotknął, nie dał mi. Tylko ja sama go wzięłam i sama zapłaciłam, ale on się tego nie tknął, bo jemu nie było wolno, bo to już była praca. Bo oni, przecież jak był szabas, to już te świece, ryba, i nie wolno było pracować.

On miał wszystko. On miał wspaniałe chałki, bułki parowe, takie długie, podłużne, bułeczki drobne, rogaliki maślane, chleb razowy, ten chleb właśnie z kminkiem, który myśmy kupowali ciągle. To był taki duży chleb, taki owalny, półokrągły. On miał cały asortyment pieczywa, tylko nie robił ciastek. Natomiast ciastka i takie wyroby już galanteryjne robił drugi Żyd, nie pamiętam już jego nazwiska, tam dalej na Zamojskiej. Natomiast ciasto jak się piekło na święta, na Boże Narodzenie czy na Wielkanoc, to nosiło się blachy do Wałacha właśnie, bo on piekł w tym olbrzymim piecu, i to ciasto ładnie rosło, i było świetnie upieczone.

(2)

Data i miejsce nagrania 2008-01-22, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Danuta Gołąb

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bo to była cebrowina wysoka, dziecko małe trzeba było czymś nastraszyć, nie zaglądaj, bo tam topielec cie złapie. Data i miejsce nagrania

Wtedy był zakład pracy, a za zakładem pracy – jeszcze też ciekawostka, bo było więzienie i z tego więzienia więźniowie pracowali na budowach.. Na naszym zakładzie też

No ale to wszystko nie było problemu, tyle było ludzi wtedy do pracy, że potrzebowałam kelnerkę dodatkową, na przykład jak miałam jakieś tam zlecone przyjęcie, czy jakąś

Była pierwsza zmiana rano i druga zmiana po południu, i każda kelnerka, jak przychodziła do bufetu, czy do kuchni, bo u nas się wydawało też śniadania

A poza tym powiedziałam już kiedyś, bo się zdenerwowałam, bo u nas były takie kolektywy, na które się wzywało w różnych sprawach kierowników, gdzie była dyrekcja,

To była ulica Koszarowa numer 13 na przedmieściach Wilna, teraz inaczej ta ulica się nazywa. Dokumentów nie

A patrzeć na to, co kiedyś było nasze, a co zostało zabrane, i że ojciec szukał pracy, że mama jeździła, prosiła, żeby oddano chociaż to mieszkanie, które nie miało

Słowa kluczowe Płouszowice, PRL, cegielnia w Płouszowicach, praca w cegielni, projekt Lubelskie cegielnie..