• Nie Znaleziono Wyników

Jak poznałam przyszłego męża? - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jak poznałam przyszłego męża? - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA CHRÓŚCIEWICZ-FILIPOWICZ

ur. 1928; Wilczy Przewóz

Miejsce i czas wydarzeń Nałęczów, PRL

Słowa kluczowe Nałęczów, spotkanie z przyszłym mężem, wyjazd do Bydgoszczy, Jerzy Filipowicz

Jak poznałam przyszłego męża?

Jak myśmy się poznali? To było w ogóle ciekawe. Ja miałam koleżankę w Bydgoszczy, uczyła tu w Nałęczowie w szkole podstawowej, potem wyszła za mąż tu w Nałęczowie i wyjechali do Bydgoszczy, bo rodzice byli spod Lwowa i dostali dom w Bydgoszczy. No, więc pojechała ta moja koleżanka tam i zamieszkała w Bydgoszczy.

Ja zostałam chrzestną matką jej syna i wtedy jechałam do Bydgoszczy na komunię.

Najpierw do Warszawy, tam się musiałam przesiąść na dworcu. W Warszawie wsiadłam do pociągu, bo już był podstawiony. No i później jadę, jak zwykle albo czytam coś, albo rozwiązuję krzyżówki, ludzie wchodzili, wchodzili, wchodzili i wypełniły się te miejsca w przedziale. No i potem patrzę – jakiś pan siedzi przy oknie naprzeciwko mnie i coś tam mówi: „Ach, pani taka zajęta tym czytaniem.” Ja tam chyba coś powiedziałam: „A pan dokąd jedzie? I on zaczął mówić, że pracuje w Warszawie i o koniach. No, i potem Bydgoszcz jest, ja wysiadam, ale miałam [walizkę]. Ten pan mi pomógł zdjąć - ”Pani już wysiada?” – „No wysiadam”. -„Do widzenia.” I to ty [Jerzy] powiedziałeś: „Do widzenia. Tak się miło nam rozmawiało.

Ciekawe, czy my kiedyś się jeszcze zobaczymy?”. No i ja wysiadłam, a na mnie czekał mąż tej koleżanki i miał kwiaty. No i na tym się skończyło i nic nie było.

Przyjechałam stamtąd, nie było żadnej rozmowy, tylko tyle, czy kiedyś się jeszcze spotkamy. No i później pani niżej tam wynajmowała mieszkania, jak ktoś przyjeżdżał na wczasy, a nie było już miejsca, to kwatery prywatne można było wynajmować, niby na wczasy, ale mieszkać na kwaterze prywatnej. No i jak to w Nałęczowie, każdy ciekawy, bo mało jeszcze wtedy ludzi było, że kto, a co, a jak – jak to plotki różne, no.

Moja sąsiadka mówi do mnie: „A wiesz, a ta pod nami, to wynajmuje kwatery i ciągle tam jacyś panowie wynajmują.” I mówi: ”Takich dwóch panów ciągle biega tam gdzieś”. A ja mówię: „A co cię to obchodzi? Przecież masz męża, dzieci, to pilnuj swoich dzieci, a ty patrzysz, co ci panowie robią”. I panowie potem wyjechali, potem znowu przyjechali, a ja zawsze biegiem, jak mój mąż mówi, że: „Ty to zawsze jak wyjdziesz z domu, to lecisz do tej szkoły i z powrotem”. To znaczy, tam później

(2)

mówił, jak już się poznaliśmy. I ja tak też zwróciłam uwagę, i mówię do tej sąsiadki:

”Wiesz co, że ten jeden pan mi kogoś przypomina.” Ona mówi: „A, ty masz tyle dzieci, rodziców, młodzieży, to pewnie ktoś tam ci się przypomniał”. A ja rzeczywiście myślę sobie – gdzieś tego pana widziałam, ale gdzie, to nie wiem. I tyle. A on przyjechał, w międzyczasie zmarła mu córka, potem żona zmarła, taki trochę nerwowo załamany. Ja też, bo była ta choroba mojej mamy, to ja tam się nikomu nie przyglądałam, tylko biegiem do szkoły, biegiem ze szkoły, stosy klasówek, jakichś kartkówek, żeby stopnie mieć w dzienniku. Nie zwracałam uwagi, a potem, nawet, jak mama zmarła, to byłam tak zmęczona, że mi się nic nie chciało, no i nie zwracałam uwagi na panów, co mieszkają niżej. No tak jakoś zaczęliśmy rozmawiać ze sobą i on powiedział, że jakaś pani jechała kiedyś z Nałęczowa z nimi. On [był] sam i ja sama i tak osiemnaście lat już jesteśmy małżeństwem.

Data i miejsce nagrania 2017-01-13, Nałęczów

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

No, bo jest taki tłok na farmację.” Ale powiedział tak: „Po miesiącu – studia zaczynają się od października – proszę się dowiadywać, ponieważ córka zdała, tak

A może pani powiedzieć?” - „Mogę.” Ja mówię tak: „Jak byłam w liceum, w Lublinie, w liceum pani Arciszowej, zapisałam się na listę, żeby mnie przyjęli do ZMP.” - ”No

Może [ze względu na to, że] ojciec pracował w tym wydziale nauczycielskim w Puławach, i to, że tutaj mieszkamy, to dostałam nakaz pracy do „jedenastolatki”, bo w

Nie wiem skąd rodzina mamy tam się znalazła, no, łatwo się domyśleć, że to było bardzo dawno, no i Polacy, którzy tam byli, to wiemy, jaką mieli przeszłość,

Zaraz na początku, jak się to już zaczęło, jak zaczął się inny rząd, ci posiadacze tego dworka [w Antopolu] byli jego właścicielami.. Ale to raczej takie starsze pokolenie,

Dlatego z Wilczego Przewozu w pewnym momencie też trzeba było [odejść], zostawić swoje mieszkania, domy, wszystko, i trzeba było podporządkować się tym Rosjanom, bo wtedy

Były jeszcze takie, [gdzie można było kupić] rzeczy potrzebne, na co dzień i takie miejsca, gdzie prywatnie wykonywano na zamówienie różne meble, bardzo proste

Trzeba było z nią rozmawiać, ona się popłakała, no i później też trzeba było jej wytłumaczyć wszystko, że tak nie wolno robić. Taka to