• Nie Znaleziono Wyników

Pierwsze tygodnie stanu wojennego w Lublinie - Jan Trembecki - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pierwsze tygodnie stanu wojennego w Lublinie - Jan Trembecki - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

JAN TREMBECKI

ur. 1934; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe PRL, Lublin, stan wojenny (1981-1983), Kurier Lubelski (dziennik), dziennikarze lubelscy, Solidarność (1980-1981), Aleje Racławickie, ulica Weteranów, ZOMO, pacyfikacje ZOMO, cenzura w PRL, cenzura wydawnicza, miasteczko akademickie

Pierwsze tygodnie stanu wojennego w Lublinie

Cztery dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, to znaczy 9 grudnia [1981 roku], była to środa, złamałem rękę i poszedłem od razu na długie zwolnienie lekarskie.

Ręka była w gipsie. W niedzielę wybuchł stan wojenny. „Kurier”, tak jak wiele innych gazet w Polsce, został zawieszony w wydawaniu, zaprzestano wydawania gazety.

Koledzy, którzy w tym czasie pracowali, jedni poszli na urlopy, część poszła do gazet zakładowych, do Fabryki Samochodów [Ciężarowych] i do Świdnika. Ci, którzy byli urlopowani, to byli przeważnie członkowie „Solidarności” i oni już do pracy nie zostali przywróceni po dwóch miesiącach niewydawania gazety. Gazeta po przerwie od 13 grudnia ukazała się pierwszy raz chyba 11 lutego* w następnym roku. I ci członkowie

„Solidarności” już nie wrócili. Kilku kolegów dochodziło swoich praw na drodze sądowej. Wygrali sprawy, zostali wyrokiem sądu przywróceni, ale nie podjęli pracy.

Przyszli, każdy z nich sobie coś tam załatwił, zdawali sobie sprawę, że nie mogliby pracować. Były przypadki w Polsce, znane przypadki, że właśnie po przywróceniu wyrokiem sądu dostawali polecenia pisania krytycznych rzeczy o „Solidarności”, a przecież nikt by sobie na to nie pozwolił. Woleli rezygnować z pracy. I potem, w lutym, ja już wróciłem ze zwolnienia lekarskiego. Właściwie mnie to ochroniło i niektórzy mieli pretensję. Uważali, że ja to specjalnie zrobiłem. Ale jak? Ktoś sobie łamie rękę cztery dni wcześniej, wiedząc o tym, że w niedzielę będzie stan wojenny?

To są rzeczy, które zostają w pamięci. Ludzie przestali mówić, przestali się odzywać do siebie, bo przecież każdy się bał. Pamiętam takie zdarzenie z okresu sprzed Bożego Narodzenia. Pojechałem po rybę na ulicę Turystyczną. Tam była centrala rybna, w pobliżu mieszkali moi rodzice i mama mówi, żeby przyjechać, [bo] tam można kupić karpia. Pojechałem. Późnym popołudniem, już wieczorem, wracałem.

Rękę miałem w gipsie, prawą, schowaną za kożuch, bo było zimno, a w lewym ręku trzymałem te ryby. I w „czwórce”, w autobusie – „czwórka” jeździła od zakładów

(2)

mięsnych na Czechów – w Alejach Racławickich wysiadam, za mną wysiada gość, coś tam machnął, milicja czy ktoś: „Dokumenty proszę”. No to ja, żeby wyjąć dokumenty, musiałem postawić tą siatkę z rybami i sięgam po dokumenty. W tym czasie ryba tam się ruszyła, on odskoczył na bok. „Niech się pan nie boi. To tylko karp”. No i wtedy wyjąłem rękę w gipsie. On zobaczył, że [mam złamaną rękę].

[Pewnie] myślał, że ja coś trzymam pod kożuchem czy coś w tym rodzaju. Czołgi się widziało przecież. Tak! Na placu katedralnym w czasie pasterki przecież przed katedrą stał czołg. Czołg stał na skrzyżowaniu przed Zamkiem – Lubartowska i Trasa [W-Z]. I potem dalej, przy Unii, też stał czołg. No, to wrażenie takie wojenne raczej.

[Było] przykro. Z kim się rozmawiało, to każdy był jednak [załamany]. [Znajomi i koledzy] byli internowani. Każdy się martwił o tych swoich bliskich, co się z nimi dzieje, gdzie są, co robią i tak dalej. Przecież to się udziela.

Mieszkam w pobliżu dzielnicy uniwersyteckiej. Akademiki zostały zamienione na koszary ZOMO. Ulicą Weteranów codziennie kolumny samochodów tych ZOMO- wców wyjeżdżały na tak zwane pacyfikacje zakładów pracy, czy to do Świdnika, czy do Fabryki Samochodów [Ciężarowych], czy do Puław. I tych samochodów zawsze jechało ze trzydzieści. Z okna to straszny widok był. Jechały i tylko czekaliśmy, kiedy będą wracać z powrotem. Jak wracały z powrotem, to znaczy, że już jest tam [spokój]. W czasie trwania stanu wojennego wszystkie negatywy, wszystkie wglądówki były w redakcji. Redakcja była niby zamknięta. Ja nawet nie wiedziałem, że wszystko, co dotyczyło „Solidarności”, zostało z tych wglądówek powyjmowane.

Ktoś miał na tyle czasu, żeby to wszystko przejrzeć i powyjmował, powyrywał z albumów. Film był pocięty po sześć klatek i z tego zrobiona była wglądówka, z całego filmu, tematu. I było opisane na odwrocie, co to jest i to było wszystko powpinane do albumów. Negatywy były gdzie indziej, tak że negatywów nie dotknął. Ale te wszystkie wglądówki zginęły. Nie wiadomo kiedy. Zupełnie przypadkowo wpadłem na to dlatego, że jeden z działaczy „Solidarności” z uniwersytetu zmarł i trzeba było do nekrologu jego zdjęcie. Wiedziałem, że ja go fotografowałem i miałem zanotowane w skorowidzu. Biorę wglądówkę – nie ma tej wglądówki. Następne – nie ma. No i zaciekawiło mnie to. Dlaczego nie ma? Przerzucam albumy – nie ma nic, co dotyczyło działalności „Solidarności”. Ktoś sobie „pożyczył”.

Wtedy w ogóle nie fotografowaliśmy. I dlatego Lublin jest bardzo ubogi w dokumentacją fotograficzną dotyczącą stanu wojennego. Wszystkie aparaty były zaplombowane. Aparat był własnością redakcji, w momencie wybuchu stanu wojennego kazano nam ten sprzęt zdać i on został zamknięty do szaf. A swoim aparatem to tylko zrobiłem kolumnę samochodów wyjeżdżającą raz ulicą Weteranów, ale to niewiele.

W mojej klatce schodowej mieszkał kolega, który był z „Solidarności”. Nie był internowany. Spotykałem go codziennie. Też martwił się, co będzie dalej, jak z pracą będzie. Mało wychodziłem z domu, dlatego że rękę miałem w gipsie. Tylko tyle, co do dzieci na Czechów i z powrotem. Miasteczko uniwersyteckie było puste, nie było

(3)

studentów. W ogóle zostały zawieszone zajęcia na studiach, na uniwersytetach, bo w dwóch czy trzech budynkach ZOMO mieszkało przecież.

* – pierwszy numer „Kuriera Lubelskiego” w 1982 roku ukazał się 24 lutego

Data i miejsce nagrania 2005-05-12, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Magdalena Nowosad, Wioletta Wejman, Piotr Krotofil

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Byłem odpowiedzialny za montaż ,,Żuka'' od chwili założenia ramy do zjechania, pięćdziesięciu paru ludzi, musiałem ze wszystkimi rozmawiać i to mając dwadzieścia

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, zniszczenia wojenne, zniszczenia Lublina, ulica Jezuicka, Stare Miasto, ulica Krawiecka, Podzamcze, synagoga Maharszala.. Zniszczenia

Ja się nie spotkałem z tym, w moim zakładzie pracy nigdy nie było tak, żeby ktoś tam podpisywał listę czy miał jakieś nieprzyjemności z tego, że nie był na

Jak się robiło kolumny zapasowe, na przykład robiło się numery świąteczne, to trzeba było te materiały wcześniej dostarczać do cenzora, który to przeczytał i

Całe szczęście, że przed rozpoczęciem tego wiecu – zawsze sobie sprawdzałem aparat – błysnąłem i studenci chórem krzyknęli, że nie chcą tu żadnych zdjęć, żebym

Chyba w Fabryce Samochodów [Ciężarowych] na niektórych wydziałach rano protestowano, że kierownik musi odejść, po południu protestowano, żeby wrócił – bałagan zaczął

Jakoś tak radziliśmy sobie, komuś się tam dawało kartkę, żeby wykupił, ale to też nikt bezinteresownie tego nie robił, coś musiał z tego mieć. [Fotografowałem

Słowa kluczowe PRL, Lublin, Wałęsa Lecha, plac Litewski, Katolicki Uniwersytet Lubleski, Miłosz Czesław, stadion Lublinianki, pomnik Wdzięczności.. Wizyta Lecha Wałęsy w Lublinie