• Nie Znaleziono Wyników

Express Lubelski i Wołyński. 1932, 29 Kwietnia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Express Lubelski i Wołyński. 1932, 29 Kwietnia"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

z

^ o ic iu M lti g.

J iw* * 3b®’ Bi‘łro war'

»»irw«tete W.maWM,- Nowy-SwiM

f*r. $2 m 41, t«|. 433,5$

C e n y o g ło » z » A i

* d’ i

2 0 «!••. w telntow « (

»o « f „

w to k te b —

4 0 n .

NUd*f«U

i łwJąta' 35

Express PIĄTEK. 29 KWIETNIA 1932 R. LuW i CENA 20 GR.

Trzy zbrodnie

Tydzień obecny biegnie pod I nie tylko patologiczne zwyrod-

•znakiem sensacyjnych zbrodni, nienie jednostek, lecz także Zaledwie zaczęła sie rozprawa

przeciw Ricie Gorgonowej, o- .skarżonej o zamordowanie 16-letniej dziewczyny, zaled­

wie podjęto proces zabójcy młodziutkiej tancerki Korczyń­

skiej, miedzy te dwie zbrodnie .wsunęła sie trzecia, może jesz­

cze wiecej tragiczna, niż tamte:

zamordowanie dyrektora wiel­

kich zakładów przemysło­

wych przez zredukowanego pracownika.

Ale choć widok tragicznych wypadków jest prawdziwie doj mujący, choć radzibyśmy o nich nie myśleć, czy wolno nam jed­

nak odwracać oczy od tych po nurych zdarzeń?

Czy każda zbrodnia nie wyni ka poniekąd z danych stosun­

ków społecznych?

Trzy zbrodnie wspomniane, choć popełniono ie w różnych środowiskach, w swej najgłęb­

szej istocie wiążą sie w jeden łańcuch wspólna nicią czerwo­

na.

Jeżeli Gorgonowa zamordo­

w ała istotnie Zarembiankę, bę­

dziemy tu mieli do czynienia z przejawem wyrafinowanego dą żenią do karjery osobistej —bez żadnych skrupułów moralnych i dosłownie po trupach. Czyż nie jest cecha naszych czasów .owa drapieżna chęć osiągnięcia jaknajwiększych korzyści bez względu na interes ludzi in­

nych? Czyż nie jest to przykła dem tak powszechnego po woj nie przerostu niezdrowych, za­

chłannych ambicyj u jednostek, w arstw społecznych, ba, naro­

dów, nie mających słusznych podstaw do tak szybkiej karie­

ry ? Czyż, nic tu tkwi właśnie przyczyna tragedii bezrobocia I ciągle ponawianych gróźb wojny?

Proces warszawski — mimo, ffe jest pozornie wyłącznie tra- gedją erotyczną — ma podob­

ne podłoże społeczne. Ten mło dzieniec, zeznający przed są­

dem. że nie ma żadnego zawo­

du (nie, że jest bezrobotny!), symbolizuje tych wszystkich, którzy ponad uczciwą pracę i powolne zdobywanie dobroby­

tu przełożyli łatw y chleb w ąt­

pliwych machinacyj i mętną wo dę podejrzanych źródeł bytu.

Jeśli ten ideał życia rozważy­

my w skali światowej, czyż nic nkaże się nam tragiczna maska Kreugera?

A wreszcie ostatnia zbrodnia .w W arszawie na ul. Mazowiec­

kiej. Tu symbolika narzuca się sama przez się- Czyż można znaleźć choćby jedno słowo na usprawiedliwienie tego straszli­

wego czynu, kryjącego w sobie grozę anarchii. Ale nie sposób zaprzeczyć, że strzały zreduko wanego urzędnika rozdarły za­

słonę, za którą nie wszystko od powiada poczuciu sprawiedliwo ści.

W tragediach dni ostatnich dostrzec można niewątpliwie

przyczyny głębsze, zagrażające podstawom współczesnej cywi lizacji. .

Marszałek Piłsudski na Zamku

Godzinna konferencja z Prezydentem Rzplitej

W czoraj o godz. 1-ejl po poi. I Konferencja P. Prezydenta z przyb ył na Zamek w otw artym I P. Marszałkiem trw ała przeszło

samochodzie w towarzystwie kapitana Miładowskiego, P. Mar szałek Piłsudski.

godzinę i była pierwszą po po­

wrocie P. Marszałka z Heluanu i Rv inji.

P R E N U - k E R .T A :

W admiałstrat ji — «* Z ł. S O ( Z . , W L u b lin ie

* *da«t>coi«(n —- 3 Z ł. 7 * * * . , prowmet' > prz«*yłlt« •— 4 Zł,

P t * < **O < *z łR A w - 3 0 < r . » H t t ,n e i Kurta F. K. O Nr. ••#>>

Nowe operacie wojenne w Japonii

wobec rozrostu powstań a w Mandżurjl

LONDYN. 28.4. Z Tokio dono­

szą, że szatb japoński wydał dziś rozkaz rozpoczęcia ofensy­

wy przeciwko powstańcom w Mandżurii.

Zeznania koleżanek Igi Korczyńskiej

w procesie Drożyńskiego zabójcy tancerki

Drugi dzień rozpraw y przeciwko Zachariaszowi Drożyńskiemu, za­

bójcy tancerki Igi Korczyńskiej w teatrzyku warszawskim „Ananas

— wypełniło całkowicie badanie świadków.

Na sali niemal ta sama publicz ność, co w pierwszym dniu rozpra wy — aktorki, tancerki, baletnicz- ki — to przedstawicielki sfery, w której obracała się zabita, a z dru­

giej strony jakieś podejrzane typy i typki, w gładko wygolonych i upu drowanych twarzach, nierzadko z ukarminowanemi ustami, w niena­

gannie zawiązanych krawatach i lśniących lakierach, typy, jakie czę­

sto spotyka się na bruku wielkie­

go miasta. Ci przyszli tu, bo na ła­

wie oskarżonych zasiada właśnie jeden z ich grona...

Listę wczorajszych świadków roz­

poczyna koleżanka ś. p. Igi Korczyń­

skiej p. Stefania Betcherowa, wystę­

pująca obecnie w Brześciu nad Bu­

giem

Opowiada ona iak to Iga mówita jej o niepohamowanej, dzikiej zazdrości swego narzeczonego, którego kochała głęboko, a który nie wahat sie w szale zazdrości wyłamywać jej rak, bić ja i maltretować.

— Niejednokrotnie opowiadała mi o tem — mówi p. Betcherowa — że Drożyński groził jej śmiercią. Była z tego powodu bardzo zdenerwowana.

Raz w nocy zerwała sie z krzykiem z łóżka i wybiegła na korytarz hotelo­

wy... bo bata sje być sama w pokoju.

Drożyński słucha tych zeznań z kamiennym spokojem. Ani jeden muskuł nie drgnie mu na twarzy, a gdy zaczyna mówić, gdy rzuca ja­

kieś wyjaśnienie, przybiera takie teatralne pozy, tak moduluje głos, że robi to wrażenie recytowania ja kiejś świetnie wyuczonej roli.

— Głębokie zamiłowanie do wy znania prawdy — zaczyna raz z pa tosem — skłania mnie bez wzglę­

du na konsekwencje, jakie będą, do złożenia paru słów wyjaśnień.

A gdy sąd wysłuchał już jego kil kuminutowego przemówienia, koń­

czy następującym efektownym zwrotem:

» — To nie bajeczka wyssana z pal ca. To nie bajeczka... Takim kosz­

tem nie chciałbym się wykręcać...

Jako drugi świadek staje przed są­

dem major służby czynnei Antoni Owsianko, który byt sekundantem Drożyńskiego w zatargu honorowym z

p

. Wolińskim, dyrektorem teatrzyku Mignon przy uli. Marszałkowskiej.

Zeznania więc tego świadka mają rzu cić światło jedynie na sylwetkę oskar żonego, na jego honorowość.

Zeznania to wypadły na ogół blado i nic szczególnego do sprawy nie wno szą. Są raczej obojętne, niż korzyst­

ne dla oskarżonego.

Po mjr. Owsiance przed stołem sędziowskim staje p. Marja Czap­

ska, przyjaciółka zabitej aktorki, tancerka, występująca z nią razem przed laty w teatrzyku „Mignon**.

Jest to szczupła osóbka, ubrana w palto fokowe, blada, zażenowa­

na nieco rolą, jaka przypadła jej w udziale w tym wielkim dramacie, rozgrywającym sie na sali sądu o kręgowego.

Mówi skąpo, krótkiemi zdaniami, lapidarnie odpowiadając na pytania.

Usiała najpierw, że Korczyńska, która darzyła ją wielkiem zaufa­

niem, skarżyła jej się na Drożyń­

skiego, użalała się na swój los, że była bita,-maltretowana, że w swej zazdrości oskarżony urządzał jej dzikie sceny i że... zabierał jej pie­

niądze.

— Przesyłał łei karteczki do tea­

tru. Korczyńska szta do kasy, brała pieniądze i posyłała mu do cukierni Leżańskieeo. gdzie on czekał na.odpo­

wiedź.

— Czy pani to widziała?

— Tak — odpowiada p. Czapska mocnym i stanowczym głosem.

— Ile mogła mu posyłać?

— Widziałam raz 5 złotych. Raz gdy mówiła mi n tej swoiei ciąży, by­

ło to w roku 1929. pokazywała mi sińce, mówiąc, że to od Drożyńskiego, Sińce na twarzy, na policzkach, pod oczami, sińce od uderzenia.

— Mówiono tutaj, że te sińce po­

chodziły od pani, może to pani kiedyś w przystępie koleżeńskie! sprzeczki uderzyła Korczyńska? — pyta proku­

rator Grabowski.

— Nie. to iest wprost fenomenalne, takie kłamstwo to nie do wiary! Ja nie wiem, iak to nazwać — oburza się panna Czapska.

Na trzy tygodnie przed tragicznem zajściem Korczyńska zwierzała się p.

Czapskiej, swej najserdeczniejszej przyjaciółce, że Drożyński ja szpiegu­

je. Obawiała sie o życie, mówiła, że on chce >a zabić.

— A skąd pani wie o spędzaniu pło­

du? — pada pytanie.

— Wiem to od samei Korczyńskiej, że Dorożyński tego chciał. Nawet po­

kazywała mi proszki, które jej dał.

mówiąc, że to iei oszczędzi udawania sie do akuszerki.

_ Potem uastesufc zeznanie p. lrcnv Skwierczyńskiej-Łabeskiei artystki re wjowej. W czasie tych zeznań pomię dzy oskarżonym i świadkiem dochodzi do starcia.

P.. Skwierczyńska oświadczyła, że kilkakrotnie spotkała oskarżonego o g.

4 nad ranem na ulicy w towarzystwie jakichś kobiet.

— Przypuszczam, że ze względni na to, iż była to tak późna pora, że mo­

gły to być kobiety złego prowadzenia się.

Drożyński: —

A jak wytłumaczyć, że

o kobietach, z któremi pani spotkała mnie tej nocy, mówi pani, że były po­

dejrzane. a tymczasem, co pani robi la o tej porze. Czy nie uważa pani, że możnaby ją także nazwać kobietą po­

dejrzaną?

Świadek mieni się na twarzy, ale nie tracąc równowagi, odpowiada ź tupe­

tem

— Niewątpliwie, gdybym szła sama, mogłoby się nasunąć takie podejrzę nie, w ssałam Jednak w towarzystwie kolegi

P. Skwierczyńska mówi, iż wie o tern, że p. Wielgusowa była u Drożyńskiej f pytała tą, co syn jej ma zamiar zrobić. Uważa bo­

wiem, że albo niech się z jej córką ożeni, albo niech jej da spokój i nie

napastuje.

Na to Drożyńska odpowiedziała jej, że syn robi wielki zaszczyt, że chce z jej córką chodzić, i nie chcąc już dalej z Wieigusową rozma­

wiać, zrzuciła ją ze schodów.

Słowa św. Skwierczyńskiej w y­

wołują na sali wielkie poruszenie.

To zeznanie ootwierdza następnie I brat zamordowanej posterunkowy P.P. z Lublina, dodając, Iż wiedział, że Drożyński wyciąga od siostry pie­

niądze i wyzyskuje ia w niemiłosier­

ny sposób.

Niestety, nie mógł reagować na to.

bowiem sam był wtedy na prowin­

cji Drożyńskiego nigdy nie widział.

Kiedyś siostra powiedziała m-u, żeby poszli razem do Ananasa, to mu tam pokaże swego ukochanego. Gdy przy szli. Drożyński istotnie stał przed tea irem. ale na widok munduru policyj­

nego uciekł.

o ra t zamordowane! zeznaie dalej, że bransoletkę, o której Drożyński mó wi, że stanowi ona tego prezent — Iga otrzymała lako królowa lakiejś zaba­

wy. Tak samo nie prawdą iest, jako­

by ojciec Korczyńskie! otrzymał od Drożyńskiego złota spinkę do krawa­

ta. Szpilkę te posiadał Wielgus jesz­

cze przed wojna. Daiei świadek zezna je, że iest mu wiadomy fakt, że Dro­

żyński zgłaszał sie do dyrekcji teatru ..Mignon", gdzie występowała Iga z żądaniem, aby gaże tancerki wypłaca

no na Jego ręce. Dyrektor „Mignonu"

wyprosił go wówczas za drzwi.

Bardzo dobre świadectwo wystawił Drożyńskiemu o. Karol Hoffmann, pre zes Klubu szaradzistów (Hak).

Również dość przychylnie w yra­

żał sie o Drożyńskim o. Głosowski, urzędnik Banku Gospodarstwa Krajo­

wego, prowadzący w Ananasie buchal­

terię. M. in. zaprzeczył on wersji o wysokich zarobkach Korczyńskiej, któ ra całej swej gaży nigdy nie otrzymy wała z powodu trudności finanso­

wych. Z pensji musiała sobie sprawiać 12 kostiumów scenicznych rocznie.

O

tych kostihimach mówiła następ­

nie p. Halina Rapacka, śpiewaczka, stwierdzając. że kostiumy uszyte z bardzo tandetnego materiału, tylko na pokaz,, kosztowały grosze i były kil­

kakrotnie przerabiane.

P. Rapacka wystawia Korczyń­

skiej bardzo pochlebne świadectwo.

Zmarła zwierzała się jej, że ostat­

nio—-było to na parę tygodni przed śmiercią — poznała kompozytora, Tadeusza Adamczyka, który napi­

sał dla niej numer do tańca, S. p.

Iga wyrażała się z zachwytem o je go subtelności i delikatności i twier dziła, że w osobie p. Adamczyka poznała inny, lepszy świat. Dotych czas stykając się tylko z Drożyń­

skim, mniemała, że wszyscy męż­

czyźni są tak brutalni jak jej narze czopy.

Partner zmarłej p. Łukasiak — Rosiljano, ustala jeden bardzo w a­

żny szczegół, iż Korczyńska w dniu tragicznym była z nim od 12 do 4 popoł. u fotografa. Gdy wyszli, p. Rosiljano odprowadził ją do do­

mu. Korczyńska skarżyła się, że jest bardzo zmęczona i chcenie po­

łożyć spać. Zaspała więc widocznie i dlatego spóźniła się wówczas na przedstawienie.

Działalność oddziałów party­

zanckich w połnoctio - wschod­

niej Mandźurji stała się szcze­

gólnie niepokojąca.

Partyzanci przerwali tor na kolei wschodnio - chińskiej pod Imieii - Po i zagrażają Charbino wi, oraz siedzibie rządu man­

dżurskiego m Czan Czun.

Minister wojny gen. Araki wy dał dowódcy wojsk japońskich w Mandźurji gen. Honjo rozkaz zniszczenia oddziałów party­

zanckich.

Pierwsza i druga brygada mają się połączyć w wyznaczonym punkcie.

Trzecia brygada gen. Nakamu ra załadowała się na 22 opance­

rzone kanonierki i płynie poprze­

dzana przez 4 lekkie krążowniki rzeczne po rzece Sungari, wspo­

magając oddziały mandżurskie po obu stronach rzeki.

Żegluga odbywa się z wielkie- mi ostrożnościami, ponieważ p ar tyzanci ustawili na rzece miny.

MOSKWA. 28.4. Sytuacja na kolei wschodnio - chińskiej ule­

gła pewnemu zaostrzeniu. Ban­

dy chińskie zajęły stację San Czachę na południowej odnodze kolei. Ruch na drogach południo­

wej I wschodniej uległ przerwie.

Japońskie samoloty bombardują' paityzantów chińskich. Łącz­

ność kolejowa I drufowa pomię­

dzy Charbipetn a odnogą wscho­

dnia kolei wschodnio - chińskiej, a zatem i z Władywostoklem.

została przerwana.

Prasa japońska donosi, że par tyzanci zatrzymali w pobliżu stacji San Czachę pociąg między narodowy i uprowadzili 13-tu pa sażerów Japończyków.

' Straż kolejowa wykryła pró­

bę zamachu dynamitowego na most \\ nebliżu $t. Mudancjar.

na drodze wschodniej. Areszto­

wano dwóch podejrzanych Chiń' czyków.

Zabójca dyr. Koehlera - w wiezieniu

Powód zabójstwa - zemsta za zwolnienie z pracy

K ^ U S ^ I b o i S c r ™ ' ' ’ * ' ' ^ k’ r '0,CK' " "

rektora zakładów żyrardowskich, I Kartotekę tę prowadził Blachow

W przerwie rozprawy

Nu

y /. ccu sądu ok.ęg uego w czasie przerw y w procesie o m urucisiw o

tancerki Igi Korczyńskiej - Wielgusówny stoją od lewej: brat zabitej poste­

runkowy Wielgus, rzecznik powództwa cywilnego adw Drobniewski red Dzikowski, rzecznik, Dowództwa cywilnego

adw. Gclewiter i

zabitej

Wiełgus.

Dalsze ulgi dla rolnictwa

3 ważne uchwały Rady ministrów

Rada tninistrów uchwaliła — jak Ib. państw zaborczych. Rozszerza donosiliśmy — kilka rozporządzeń, I ono ulgi na zaległości z lat 1930 i wprowadzających dalsze

rolników.

Jedno z tych rozporządzeń obni­

ża kary za zwłokę od zaległych na­

leżności skarbowi państwa w związku z przebudową ustroju rol­

nego z 2 proc, na pół proc, mie­

sięcznie.

Następne rozporządzenie doty­

czy ulg przy spłacie należr , ii in- stytucyj kredytowo - osadniczych

Przemysłowcy nieprzejednani

nie chcn umowy zbiorowej z włókniarzami

ŁÓDŹ. 28.4- — Tel. w!. — Wczoraj przybył tu główny in­

spektor pracy p. Klott. który na miejscu zbadał sytuacje wytwo rzoną przez zatarg w przemy­

śle włókienniczym.

P. inspektor Klott przeprowa dził konferencję z przedstawi­

cielami robotników, a następnie z delegatami przemysłu.

Wszelkie usiłowania inspek­

tora pracy doprowadzenia na

ulgi dla 1931. (Poprzednie ulgi odnosiły się tylko do zaległości powstałych do końca 1929 r.).

Trzecie wreszcie rozporządzenie obniża kary za zwłokę przy egze­

kucjach należności Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń W zajem­

nych, na okres dalszego roku t. j.

do dn. 1 maja 1933 r„ ustanawiając I pro -.amiast 2 proc, miesięcznie.

miejscu do porozumienia nie da ły rezultatu.

Przemysłowcy nie chcą przy stać na zawarcie nowel urnowy zbiorowej.

Inspektor pracy oświadczył, iż jest przeciwny popieraniu u- tnów indywidualnych | reduk- cyj płac robotniczych. W związ ku z powyższem wezwał prze­

mysłowców, by narazie nie po­

dejmowali żadnych kroków na niekorzyść robotników. (P).

osadzony został wczoraj w wiezie niu. Od chwili zbrodni do dnia wczorajszego morderca przebywał w areszcie urzędu śledczego.

Śledztwo przejmie dziś sędzia śledczy p. Czerwiakowski, który prowadzić je będzie pod osobistym nadzorem podprokuratora war­

szawskiego sądu okręgowego p.

Tirstenberga.

Dlaczego zabił?

To pytanie nie schodzi z ust urzę dników, prowadzących śledztwo.

Blacliowski odpowiada na nie twierdzeniem, iż uważał Koehlera za tego, który go pozbawił posa­

dy.

Tymczasem dochodzenia dotych czasowe zdają się wykazywać, iż dyr. Koehler właśnie przeciwnym był wydaleniu Blachowskiego z pracy.

Dyrektor administracyjny zakła­

dów żyrardowskich p. Waśkiewicz nosił się z myślą usunięcia Blachow skiego z zakładów, gdyż upijał się on często. Dyrektor Koehler sprze ciwit się jednak usunięciu Blachow skiego, motywując to względem na jego zasługi.

Wówczas przydzielono Blachow

skl do r. 1931), ale bardzo niepo- rządnie.

W r. 1930 dyr. Waśkiewicz pole­

cił mu prowadzić listy płacy. Pracy tej również Blacliowski nic wyko­

nywał sumiennie. Lekceważąc so­

bie swe obowiązki, często opusz­

czał pracę, nie przygotowywał na czas list płacy ł t. p.

Dyr. Waśkiewicz wziął wów­

czas od Blachowskiego słowo ho­

noru. Iż ten przestanie pić. Blachow ski dotrzym ał przyrzeczenia przez trzy miesiące. Później jednak za­

czął znów zaglądać do kieliszka.

I o spowodowało, że w dn. I gru dnia wymówiono mu prace.

Wiadomości polityczne

— P. Prezydent Rzplitej

Rzplitęj

p rzyją ł

Czetwertyńskiego. prof. Wteniawskio RO, Smidowicza. Zurawlewa i Cheł­

mińskiego. która złożyła P. Prezyden towi podziękowanie za obiecie protek toratu nad Il-itn międzynarodowym konkursem muzycznym im. Szopena.

Następnie P, Prezydent przyjął pre zesa Najwyższe) Izby Kontroli dr. Ja- kóba Krzcmieńskiego.

wczoraj doięgację w osobach p.

Artystyczna publiczność

Wzorem .ekreta^i Kwinty

sensacyjna afera na G. Śląsku

KATOWICE. 28.4. — Tel. wł. — Sensacyjna afera Augusta Kellera, który sfałszował weksle na 461000 zł., nie przestaje emocjonować sze­

rokiego ogółu

W toku dochodzeń ujawniono re­

welacyjne fakty, przypominające a- ferę warszawskiego bankiera Kwin ty.

Długoletnia sekretarka osobista Kellera — Marja Laszczak. na jego zlecenie wykwalifikowała się szcze­

ŁÓDŹ, 28. 4. - Tel. wł. - Na od­

cinku granicznym w Kamieńsku usiło­

wał przedostać się na stronę niemiec­

ką jakiś nieznany osobnik.

Strażnicy wezwali go do zatrzyma­

nia się, gdy nieznajomy nic usłuchał, dali doń kilka strzałów rewolwero-

Dezerter zastrzelony

przy próbie przejścia granicy

gólnie w fałszowaniu podpisu dyre­

ktora fabryki drzewnej w Kostuch- nie, Btillova

Laszczakówna doszła do takiej wprawy, że dyrektor Bflilov nie mógł odróżnić weksli podpisanych przez nią od podpisanych przez nie go własnoręcznie.

Aresztowana Marja Laszczaków na przyznała się do fałszowania weksli, oświadczając, że czyniła to na zlecenie KeHera.

wych, kładąc go trupem

na miejscu.

Jak się następnie okazało jest to 21- letni Stanisław Romaniuk, który zde­

zerterował z 26-go pułku artylerii w Skierniewicach i usiłowaJ

sbi«e

za­

granic*. Isłaiik ? MhiiAi w,ar szawsklei z popularnym Dymszą i świadk.ctn, kó- leżanaca zabitej Korczyńskiej p. Skwierczyńska pilnie przysługują

orz*-

wodowi sudowemu na

d«*<o

.'.'Nic Ib fiń sk ieg o ,

(2)

29 kwietnia 1932 f.

Sowiety falszuio pieniądze

Nowe falsyfksty 10 0 dolarowe w W edniu I Budapeszcie

Karol II do Marszałka Piłsudskiego Obrażające zeznania woźnego banku

WIEDEŃ. 29.4. fa łszy w e ban Knoty 100-dolarowe, przychwy­

cone przez policje wiedeńską i budapeszteńską, wykazują, jak donosi ..Neues Wiener Tag- blatt“. te same znamiona, co fal szy we banknoty dolarowe, przy chwycone przed czterema laty ,w Niemczech-

Wówczas nasuwało się podej n en ie, że banknoty te fabryko*

wane są na wielka skale w Ro­

sji sowieckiej. Policja berlińska poszukiwała wówczas bezsku­

tecznie emisariusza komuni­

stycznego, który występował pod nazwiskiem Franka Fische­

ra albo Voigta.

Banknoty te były tak dobrze podrobione, że dopiero arnery Itański Federal - ReS«rve

mógł stwierdzić, że sa

tami dojarowemi. oochodzące- mi z tej samej fabryki.

Międzynarodowe władze po­

licyjne starają sie już od szere­

gu lat wpaść na trop tvch fał­

szerstw. zakreślonych na wiel­

ka skale.

odpowfefii m depesze pożegnalna

W arszawa. — Dziękuję serdecznie za telegram i korzystam z okazji, by Panu Marszałkowi powiedzieć, jak szczęśliwy byłem z Jego wizy­

ty w Bukareszcie i że Pan Marsza­

łek miał sposobność widzenia 16 pułku piechoty w Falticenj.

(- ) Karor W odpowiedzi na depeszę poże­

gnalną, którą Pan Marszałek Pił­

sudski wystosował do króla Karo­

la przed opuszczeniem Rumunji, do gabinetu ministra spraw wojsko­

wych wpłynęła następującej treści depesza króla Karola:

„Pan Marszałek Piłsudski —

w aferze Stanisława Kwinto Do sędziego śledczego prowadzą

cego sprawę oszukańczego bankie ra Stanisława Kwinto wpłynęło o- statnio pisemne zeznanie Piotra U- ziębło, który pracował w banku w charakterze woźnego od pierw­

szej chwili jego powstania i cieszył

Boie, Boże!.. Co ja zrobiłam!

Sensacyjne zeznanie służącej o słowach Gorgonowei

we. Poszukiwania fabryki tych falsyfikatów pozostały bez re­

zultatu.

< Adwokat niemiecki dr. Sachs podał w czasie procesu prze­

ciwko fałszerzom czerwońców interesujące daty o fałszer­

stwach, przeprowadzanych na .wielką skale w Rosji. Fałszywe banknoty wysyłane były w wielkiej ilości przez Chiny za­

granicą i tą drogą także do Eu­

ropy.

i Inicjatorem tego czynu był—-

— zdaniem dr. Sachsa — sowie cki komisarz Jurowski morder­

ca rodziny cesarskiej.

W tej samej fabryce rosyj­

skiej dokonywane były fałszer­

stw a angielskich banknotów 5-funtowyćh. Banknoty te w r.

1922 po raz pierwszy pojawiły się w Wiedniu. Fałszywe bank­

noty 5-funtowc wysyłane były z Rosji przez Konstantynopol do Europy zachodniej. Także parowiec rosyjski „Eriwań" po­

czynił w’ r- 1926 w iednym z portów francuskich znaczne za­

kupy węgla i Innych materia­

łów, płacąc fałszywemi bankno

LWÓW. 28.4. - Tel. wł. _ Każ­

da godzina procesu przeciwko Ri­

cie Gorgonowej o zamordowanie Lusi Zarembianki zwiększa zainte­

resowanie całego miasta.

Wokół sądu w dalszym ciągu Bank I gromadzą się tłumy ludzi, a w przed fa łsz y -' słonku i korytarzach sądu ścisk jest

nikt jej ,nie widz), daie upust n iom

i ukradkiem ociera łzy.

Pierwsza zeznawała dziś służą­

ca Bronisława Becherówna, która opowiadała o niesnaskach w willi brzuchowkkiej, o kłótniach mię­

dzy Gorgouową a zamordowaną Lusią Zarembianką. Gorgonowa miała często używać gróźb wobec Zarembianki, a kiedyś naw et w y­

raziła się o dziewczynce do służą­

cej: „zabiję tę wstrętną małpę“.

Innym znów razem groziła: „ja was tu wszystkich powystrze­

lam".

Beeherównie bezpośrednio grozi ła śmiercią, jeżeliby komukolwiek opowiadała o tern, co dzieje się w willi.

Becherówna zeznaje, że Zarem­

ba prosił ją, aby donosiła mu wszystko o prowadzeniu .Gor­

gonowej, w czasie gdy jego niema w domu. Kazał sobie oddawać ca­

łą korespondencję, nadchodzącą do Gorgonowej.

Przewodniczący rozprawy stara się ustalić w sposób stanowczy, czy Gor gonowa posiadała seledynową koszu­

lę, o której tyle mówi się w tym Pro­

cesie.

Na jego pytanie Becherówna odpo­

wiada, ie Gorgonowa miała osiem ko śnił, wśród nich iedna •seledynową, która później zginęła.

Że istotnie taka koszula znajdowała się w Weliżniarce Gorgonowej świad­

czy fakt, że Becherówna kilkakrotnie miała ja w praniu. Obrońca oskarżo­

nej interesuje się specjalnie zeznaniem tak wielki, że dochodzi do niebez

pieoznych wypadków.

W dniu wczorajszym w tłumie zgnieciono kobietę, będącą w 8 mie slącu ciąży. Pomocy musiało jej u- dzielić pogotowie.

Ostatnio niebywała sensację wzbudziła pogłoska, jakoby sąd zamierzał dokonać nocnej wizji lo­

kalnej na miejscu krwawej zbro­

dni w Brzuchowicaeh.

Czynione są niebywałe starania ażeby dowiedzieć się, kiedy ta wi­

zja się odbędzie. Można się spo­

dziewać, że na ten dzień cały Lwów przeniesie się na to letnisko, które zdobyło sibie tak ponurą sławę.

Obrońca Gorgonowej zupełnie nic dwuznacznie stara się przeprowa­

dzić tezę mordu seksualnego. W rozmowie z dziennikarzami powie­

dział on dziś rano:

— Czekajcie, w ydarzą się jesz­

cze w czasie rozprawy takie mo­

menty, te wszystkie oczy wyjdą na wierzch.

Co to ma znaczyć — niewiado­

mo. Zwraca uwagę, że dziś Gorgo-nowa ___

prlybyła na rozprawę zupełnie irta- słuiąctj w te) materii i stara się do czej lśbrana. niż wczoraj. Niema już

na sobie futra, natomiast elegancki płaszcz wiosenny. Jest opanowana i spokojna, czasami tylko, gdy sądzi, ź«

Zajść a w czasie strajku w Hajnówce

przy nieporozumieniach o płace D. 26 b. m. zastrajkowało około

400 robotników w tartaku państwo twym w Hajnówce (powiat bielski) e a Me nieporozumień o płace.

W godzinach popołudniowych, kiedy do tartaku zgłosiła się trze­

cia zmiana robotników, strajkujące dwie zmiany chciały siłą nledopu- ścić do podjęcfa pracy.

Policja interweniowała, tłum roz

CZYTAJCIE

prószyła, aresztując kilku podżega czy. Dnia 27 b. m. w godzinach ran­

nych ponowiły się awantury Straj­

kujących o charakterze bardziej a- gresywnym, co zmusiło policję do interwencji.

Podczas zajścia padły w kierun­

ku policji strzały rewolwerowe, od których zabity został robotnik Jan Werpachowski.

Przeprowadzona sekcja zwłok ustaliła, że strzał oddany został z tłumu z broni, która nie jest przez policje używana. Również matka zmarłego, która była naocznym świadkiem zajścia, stwierdziła, że sirzał padł z tłumu.

G IEŁD

GIEŁDA WARSZAWSKA

i dnia 28 b. m.

Waluty I dewizy

Odaósk 174.85: Holandia 36I.J5; Lon

<yn 32.75 — 33.70; Nowy Jork 8.904;

Nowy Jork (kabel) 8.009; Paryż 35.08:

Praga 26.36; Szwajcaria 173.15; Wło­

chy 45.90.

Paplwy procentowa

3 proc. pot. budowł. 37.50; 7 proc, poż. stabilizacyjna 53,00 — 51.50 — 51,75 (w proc.): 4 proc, państw, poż.

prcmjowa dolarowa 49.50; 5 proc, kon- Wersyjna 38.25 ; 8 proc. L. Z. Banku Oospod. Kraj. 94.00 (161.68): 8 proc, obllg. Bar,ku Gosp. Kraj. 94.00 (161 68):

J proc. L Z. Banku Ooapod. Kraj. 8355

v proc.) i 7 proc, obltg. Banku Oosp.

Kraj. 83.25 (w proc.): 8 proc. L. Z. Ban kn Rolnego 94.00 (161.66); 7 proc. L.

Z. Banka Rolnego 83 J5 (w proc.); 4 i pól proc. L. Z. ziemskie 3725 — 37J3O;

6 proc, L. Z. Warszawy 5950 — 60.75

— 69515; 10 proc. m. Lublina 57.00.

Akcje

Bank Polaki 74.00 — 7450; Lilpop

15.00. ;

GIEŁDA ZBOŻOWA z dnia 28 b. m.

Żyto 28.75

t-

29.00; pszenica jedno­

lita 3150 — 3800; pszenica zbierana 3J.00 — 3150; owies Jednolity 26.00 — 27.00; owies Pblerany 35.00 — 2550;

jęczmień na kaszę 24.00 —- 3450; Jęcz­

mień browarny 35.00 — 26.00; mąka pszenna luksusowa 50.00 — 55.00; mę­

ka pszenna 0000 45.00 — 50.00; męka żytnia pytlowa 44.00 — 46.00; męka żytnia sitkowa 33.00 — 35.00; męka żytnia razowa 33.00 — 35.00.

wieść, że w bleiiżni?.Tce brakuje Jesz cze jednej kos-zuM z koronkami i że brak koszuli nie jest istotny dla spra­

wy.

Becherówna zeznaje dalej, że pies, który strzegł wiHŁ był tak zły. Ii na wet na nię się rzucał, gdy podawała mu Jedzenie.

Po zakończenia zeznań Rechorów- ny wsłaje oskarżona i stanowczym głosem mówi:

— To wszystko, co zeznała Beche­

równa jest wierutnem kłamstwem.

Następnie zeznaj© służącą Olga Je­

zierska. Mówi ona o kłótniach w ro­

dzinie Zarembów i złem obchodzeniu się Oorgonoweś z Lusia. Równocześ­

nie kilkakrotnie Jezierska zaznacza, te dla niej Gorgonowa była zupełnie dobra.

— Pewnego razu pani mówiła mi—

ciągnie Jezierska — że da pannio bo­

nie (biuralistka, z która rzekomo Za­

remba miał utrzymywać biiższe sto­

sunki), jakiś środek nasenny, a potem obetnf© lei nos. lak. aby nie mogła się podobać żadnemu mężczyźnie.

Pwiedzenie to wywołuję wesołość na sali. Uśmiecha sie również oskar­

żona i traktuje świadka, jakby z od­

cieniem pogardy.

Jezierska zeznaię również, że Oor-

gonoj miała koszule seledynową, ale jej już nie ma.

Gorgonowa znów oświadcza, że ze­

znania tego świadka uważa za nie­

prawdziwe i zwraca sie do Jezier­

skie):

— Olgo, proszę popatrzeć, czy to nie jest ta sama koszula, którą mia­

łam na sobie? — i pokazuje jedna z koszul, które leża przed nia.

— Nie.

— Proszę sobie przypomnieć.

CMgo!

— Nie. nie ta.

Następny świadek Błażei Mazur- czak. strażnfk gminny w Rzęśińe nie wnosi nic nowego do sprawy. Podob nie bez znaczenia sa zeznania maJa- rza Bieleckiego. którv m. in. oświad­

czył, że Lusia obawiała

sic,

abv Gor­

gonowa iej nie otruta.

Przed sądem staje służąca To- bjaszówna. Opowiada ona, że bez­

pośrednio po zbrodni weszła do po­

koju .widziała, jak Gorgonowa płakaki, mówiąc: „Biedna Lusia, co ona komu zrobiła, że ją zamor­

dowano". Zaremba również płakał i wśród łkania mówił: „Biedne dziecko".

Ktoś z obecnych zapytał Gorgo- nową, kto mógł dokonać tej zbro­

dni, a ona wówczas na to: „To mu- sieli zrobić komuniści, którzy w y­

sadzili budowę, albo ogrodnik".

Chodzi tu o budowę domu kole­

jarzy, który zawalił się. Z powodu tej katastrofy aresztow any był Za­

remba i kierownik budowy Kaha- ne, komunista, skazany raz już na śmierć. Kahane siedzi nadal w w ię­

zieniu.

— Później, jak policja powiedzia­

ła, że niema innych śladów zbrod­

niarza, jak tylko ślady kobiece, Gorgonowa znów płakała w swo­

jej sypialni. Widziano to, gdyż drzwi były uchylone. Gdy policja następnie mówiła, że to mogła zro­

bić Gorgonowa, zaczęła ona jesz­

cze bardziej płakać i powiedziała:

„Boże, Boże, cóż ja zrobiłam"!

Przewodniczący: — C zy pani może to zeznać pod przysięgą?

— Tak, pod przysięgą.

Sędzia votant: A wożę powie- d»ł»ta: Boże, Boże, co tu robić?

— Nie, mówiła: Boże, Boże, co ja zrobiłam.

Obrońca: — Czy napewno tak powiedziała, czy też może: Boże, Boże, co ona komu zrobiła?

— Mówiła niewyraźnie, zasłoni­

ła sobie rekami głowę, ot tak...—ta świadek demonstruje moment, gdy Gorgonowa mówiła te słowa, mó- wiąc szeptem; Boże, Boże, co ja zrobiłam...

Zeznania te wywołują sensację.

Bardzo ciekawe było zeznanie

inż. Kiszakiewicza, przyjaciela p.

Zaremby. Zeznaje on, że Gorgono­

wa źle obchodziła się z dziećmi.

Prosiła go o pośrednictwo w spra­

wie uzyskania odstępnego za zer­

wanie z Zaremba w sumie 10 tys.

dolarów.

się zaufaniem zarówno samego ban kiera jak i iego sekretarki Gouglero wej. W zeznaniach swych Uziębło pi- sze, że na kilka miesięcy przed ogło­

szeniem bankructwa i przed opisa­

niem rzeczy przez komornika, do banku przychodził szwagier Kwin­

ty — Leon Pszczólkowski. który wynosił stopniowo wszystkie r z e - , czy wartościowe, nadające się db usunięcia, jak np. maszyny do pisa­

nia, kasetki bankowe i jakieś pacz­

ki zawinięte w papier, co do zawar tości których Uziębło nie jest w sta nie nic konkretnego powiedzieć.

Da’ej pisze Uziębło, że w tym sa mym czasie odnosił do mieszkami jakieś tajemnicze zawiniątko. Wyko nywał to z polecenia samego ban­

kiera lub Gouglerowej. którzy kaza li mu na nie bardzo uważać, gdyż zawierają rzeczy wartościowe.

W tym samym okresie odwoził Raz, w jesieni powiedziała mu, że

Zaremba już z nią nie mieszka i że Uziębło jakieś rzeczy do" leżącego winna temu jest Lusia, która przy-) w pobliżu Czeremchy na Kresach łapała jej listy. Gorgonowa powie

działa świadkowi wówczas: „Jeśli ona jeszcze raz to zrobi, to ją czer­

wona krew zaleje",

Kiszakiewłcz przybył na miejsce zbrodni rano o godz. 9-ej i spo­

strzegł na ręku Gorgonowej ranę.

Zapytał skąd ona pochodzi. Gorgo­

nowa odpowiedziała mu. że skale­

czyła się podczas stłuczenia sz-kian ki.

Oskarżona na te słowa zrywa się i gwałtownie protestuje. Twier­

dzi ona, że wogóle ze świadkiem nie rozmawiała.

Świadek opowiada, iż siedziała z nim wtedy przez dłuższy czas w kuchni.

Świadek Matula, który prowa­

dził na własna rękę śledztwo, wy­

raża się pochlebnie o Gorgonowej i twierdzi, że Lusia i Gorgonowa bardzo się lubiły i chodziły ze so­

bą zawsze pod rękę.

świadek opowiada, że gdy w czasie swej rozmowy z Kamińskini spytał tegoż przez pomyłkę: „Dla­

czego to zrobiłeś?" — ogrodnik cofnął się i przez 10 minut milczał.

Znaczenie zeznań tego świadka jest bardzo względne, gdyż prowa­

dzone przez niego prywatnie docho dzenia nie udały się i były ponie­

kąd kompromitacją świadka.

Ostatni zeznawał Erwin Appeł, z którym Gorgonowa utrzym ywa­

ła rzekomo bliższe stosunki. Świa­

dek ten nic ciekawego do spraw y nie wnosi.

majątku p. Gutowskiego, teścia Zbi­

gniewa Kwinto syna bankiera. Co się w tych paczkach mieściło, woź­

ny powiedzieć nie umie.

O bawiącym na Łotwie p. Boho- molcu, od którego Kwinto poży­

czył rzekomo pieniądze, pisze Uzię bło. że zna go dobrze, gdyż praco­

wał przez dwa lata w banku w cha rakterze inkasenta. Bohomolec u- żalał się przed Uziębłą na ciężkie czasy, na inałe zarobki w banku i na brak dochodów z łotewskiej, trzydziesiecinowej posiadłości.

O majątku głównego buchaltera domu bankowego Kwinty, K ujaw ­ skiego, zeznaje Uziębło, iż kupiony był na krótko przed ogłoszeniem u- padłości banku.

Ten szczegół jak i to, źe Kuka w- ski uie wpisywał do ksiąg wszyst­

kich przychodów, na które wyda­

wał pokwitowania, wskazuje na to, źe buchalter działał w porozumie­

niu z bankierem i prowadził podwój ną buchalterję.

#

Do sędziego śledczego wpłynęła wczoraj nowa skarga na bankiera oszusta. Złożył ją rzecznik b. w ła­

ściciela fabryki w Toruniu inż. Szy kalskiego adw. Hofmokl - Ostrow­

ski. Zawiera ona powództwo na 100 000 zł.

Prowauzenie spraw y bankiera Stanisława Kwinto zostało ostat­

nio powierzone sędziemu śledcze­

mu do spraw szczególnej wagi o.

Dymitrowi Przewłockiemu.

Trzy wyroki sm erd

na terorysów ukraińsk th

W Tarnopolu zakończyła sie dwudniowa rozprawa, prowadzona w trybie doraźnym przeciwko 5 członkom organizacyj ukraińskich nacjonalistów, którzy z końcem tib.

r. dokonali dwóch zamachów mor­

derczych na tle poi (tycz nem na o-

sobach Wasyla Zatyrki i Michała Maritczuka w powiecie skałackitn.

W wyniku rozprawy trzej oskar­

żeni, a mianowicie Ołeksa Metelski, Paweł Hołojad i Jakim Przyszlak zostali skazani na karę śmierci, zaś sprawę dwóch innych oskarżonych przekazano sądowi zwykłemu.

Ma d ru c ie łe ie g r a fic z n y m

zbliska i zdaleka

Misia inspektora policji

Powrót bez dziecka llndbergha NOWY JORK, 28. 4. Inspektor Iz porwaniem pofóctji stanu New Jersey Sneęffel bergha.

powrócił ze swej podróży z Euro­

py, dokąd wyjeżdżał w związku

dziecka Lind- Sheeffel przygotowywa spra­

wozdanie z przebiegu swej podró­

ży. (PAT).

SamobA. iwo kat. .rdynera

tragicznie zmarłego bankiera

PARYŻ, 38. 4. Popełnił zamohAjstwo w Paryżu b. kamerdyner finansisty bel gijskiego Lówens teina, kt6ry Jak wia­

domo w roku 1928 wypad! w tajemniczy sposób z samolotu 1 utoną] w kanale La Manche.

Karperdyner, nazwisk tern Baxter, to­

warzyszył bankierowi w tragićznel po­

dróży.

Dzienniki paryskie opisują to wyda­

rzenie Jako wlefką sensacje i przewidu­

ją, że śiedżtwo w sprawie samobójstwa Baatera może rzucić światło na tajem­

niczą śmierć bankiera Lftwensteina.

—- Węgierski minister spraw wojsko wych Górnbós przyjął wczoraj polską drużynę olimpijską szermierzy.

— Rząd De-Valery znalazł się w iz­

bie w mnicjszośoi w sprawie projektu walki z bezrobociem, nie wyciągnie je­

dnak z tego konsekwencji.

— Papież przyjął d. 26 b. tn. na au­

diencji metropolitę krakowskiego ks.

Sapiehę.

— Laureat Nobla Sinclair Lewis przy był wczoraj z Ameryki do Paryża.

—- W Paryżu zimarl malarz francuski, Jean Pierre Laurens.

Na Węgrzech zmarl patriotyczny poeta węgierski Izydor Milko.

— Izby greckie uchwaliły ustawę o zniesieniu parytetu złota.

— W San Sebastian (Hiszpania) u- tworzyła się sekcja hitlerowców z p^

śród tamtejszej kolaak ntemloildej.

— Turecki min. fhtamsów SzukTt-beJ uda Isie do Paryża.

— Słynny lotnik antyfaszysta Bassa- nassl, został skazany w Brukseli zao­

cznie na 4 mieś, więzienia I 1400 fr.

grzywny.

— WcżoraJ zakończyła się konferen cja ekspertów drzewnych w Genewie,

— Subskrypcja pożyczki 100 miljo- rów funtów dla Indyl została wczoraj w Londynie pokryta trzykrotnie.

— Izba belgijska uchwaliła ustawę

d zakazie sprzedaży 1 konsumcjl alkoholu

w tnłelseoch oublicznv<4i.

— Dyskonto w Banku Rzeązy Nie­

mieckiej enlżono z 5 i pół na 5 proc.

— Na wybrzeżu Nikaragui ogłoszo no stan oblężenia.

—- Wyjechała do Genui nowa ekspe dycit himalajską pod kierownictwem inżyniera Merckeia.

ANTONI MARCZYŃSKI

6)

Władczyni podziemi

ROZDZIAŁ VIII.

ZABAWA STARSZYCH PANÓW

W szystko odbyło shę według szablonowego programu wszelkich zjazdów związkowych, a je- dynem urozmaiceniem nudnych obrad trzydnlo- (yych I narzekań na kryzys był „rewolucyjny"

amiosek delegata z Rypina następującej treści:

„Upoważnia sie Zarząd Związku do prze­

prowadzenia kampanjj propagandowej, celem wydatnego zwiększenia konsumpcji artyku­

łów farmaceutycznych, na w zór analogicz­

nej akcji producentów cukru, którzy tą me­

todą osięgnęli tak pomyślne dla siebie rezul­

taty".

Oczywiście wniosek upadł, a pomysłowy projektodawca stał się przedmiotem licznych żar­

cików, zwłaszcza w czasie bapklttu. Tak naprzy- Wad jowialny delegat ze Lwowa wygłosił jakiś toast wierszem, a rozpoczął w te słowa:

— Krzepi rycyna, mówi kolega z Rypina!

ó w pożegnalny bankiet rozpoczął się już p piątej popołudnht, bowiem solidniejsi 1 bardziej oszczędni aptekarze z prowincji zamierzali opu­

ścić W arszawę Jeszcze tego dnia, nocnymi pocią­

gami.

Tak więc około dziewiątej wieczorem pozo­

stali na „placu boju" tylko miejscowi farmaceuci 1 ci nieliczni z prowincji, którzy pragnęli zabawić się wesoło w „kochanej W arszawce". Przy ol­

brzymim stole potworzyły się małe grupy.

Jedną z takich grup tworzyła trójc: ;tar- szych panów, oraz mężczyzna. Uczący najwyżej 35 lat, ilbrany z wyszukaną elegancją. On właś­

nie wodził rej w tern gronie I sypał, jak z rękawa pieprzneml anegdotami, które do łez rozśmieszały jego małe audytorium. Poczciwcy zapisywali sobie najbardziej kawalerskie „kawały", aby zko- le! nasycić niemi rynek prowincjonalny, aż w koń­

cu zauważyli, że sala jest prawie pusta.

*— P ora zmienić lokal, — rzeki delegat z Podhala.

— A dokąd mam szanownych kolegów za­

prowadzić? spytał wytworny Warszawiak, który z calem poświęceniem służył tamtym za przewodnika.

— Chcieiibyśmy, — zaczął Lwowianin, mru­

żąc znacząco oko, — zbadać nocne życie tubyl­

ców... I twbyiek, ma się wi!

— Ale tylko zdziebłko, nieprawdaż? — za­

strzegł się ostrożny delegat pomorski.

Odbyli więc pielgrzymkę po najlepszych dancingach warszawskich, a około jedenastej

„wylądowali" w „Bodedze", w podziemiach ka­

wiarni „Italja". Tutaj nawet Pomorzanin puścił sie w tany, t m maiac pulchna „barówke" tak dc

łikatnie, jak gdyby to była butla z eterem.

— No, i jak? Dobrze poszło? — pytał W ar­

szawiak, gdy zasapani towarzysze powrócili do stolika.

— Ta co sl pan pyta, — rzeki śpiewnie roz­

promieniony Lwowiak.

— To rozumiem! — entuzjazmował sie „gó­

ral", erając strugi potu z czoła. — Spociłem się lepiej, niż gdybym właził w iipcu na Giewont

Lecz po następnym tańcu orzekli zgodnie, że to jeszcze nie jest wcale t o, co oni mieli na my­

śli, że chcieliby zobaczyć coś takiego, czego nie­

ma ani we Lwowie, ani w Zakopanem, ani nawet na Pomorzu.

W arszawiak musnął wzrokiem błyszczące oczy kolegów, ich zaczerwienione twarze, i dło­

nie, które dziwnie drżały, niosąc nowy kielich wina do ust.

— Mógłbym wam niejedno pokazać, — rzeki zniżając głos, — ale nuż się zgorszycie ?

— No, takie coś! Za kogo mnie pan trzyma?

— Ta idź pan! — zawtórował Lwów Pomo­

rzu. — Ja był w Widniu przed wojną. Mnie nic nie dziwne.

— Ale taka przyjemność słono kosztuje, — ostrzegał lojalnie przewodnik. — Setka pęknie, iak nic!

— Razem od nas wszysrkich, nieprawdaż?

. — Nie, kolego. Po sto złociszów na twarz!

Delegat pomorski podrapał się w ciemię, Podhalanin jął narzekać na kryzys, lecz koniec końcem orzystałi. Lwowianin przywołał kelnera,/

— Pozwólcie, moi drodzy, —- rzeki W arsza­

wiak, wstając z krzesła, — ale muszę wpierw skomunikować się z właścicielem „Wesołego Panopticum"...

— Pa... panopticum? I za to płacić po sto złotych ?

— To nie jest zwyczajne panopticum, ale w e s o ł e ! I bardzo podniecające! Zresztą prze­

konacie sie sami.

Rzekłszy to, W arszawiak odszedł do budki telefonicznej, lecz musiał tam czekać dobre 10 mi­

nut, bowiem żądany numer był wciąż zajęty.

Wreszcie uzyskał połączenie.

— Chciałbym mówić z szefem, — rzeki, —*

czy już przyszedł?

— Nie wiem. — odparł głos niewieści, — a kto prosi?

— Szapiro, Pan Stern zna mnie doskonale.

Jesteśmy przyjaciółmi...

— Jak nazwisko? Nie dosłyszałam. Proszę sylabizować.

Szapjro uśmiechnął się pod noiem. Należał do wtajemniczonych i wiedział, że należy wymie­

nić tyle 4-ro sylabowych wyrazów, ile eylab li­

czy nazwisko zgłaszającego się: — Szapiro, —<

powtórzył: — sza, jak szachownica, pi, jak piro- tprńnfk. rn. iak rnrnantvcrnnA6. Zadow oloną pa­

ni? — Tak. — brzmiala odpowiedź. — Zaraz po­

proszę szefa...

(D. c. n.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Banda hitlerowców wtargnęła do Francji Opinja amerykańska o wynikach. wyborów

Uprzejmie informujemy, iż w roku szkolnym 2005/2006 w środy o 16 00 w Insty- tucie Fizyki UJ odbywać się będą wykłady i pokazy dla młodzieży szkół średnich, jak również

Komitet 13-tu zblerze się dnia 10 Kolektywy pracować będą przy marca, aby zapoznać się z odpowie- użyciu swych koni, samochodów. ciężarowych, traktorów i

adwokat Gaulier, skać pozwolenie na Arlette Stawiska (wdowa po Sta- stron rodzinnych, wiskim ), b. zaciągnął się do arntji o- chotniczej Józef Brzeziński, uczeń

Przy próbie lądowania wszystko będzie się oczywista odbywało w sensie przeciwnym, t. że im bli żej poza bramką wyląduje samolot, tern punktacja jego będzie

Zaledwie przed paru godzinami opuściła Mira ten pokój, a jemu wciąż wydawało się, że tutaj pozostaje — tak wyraźna cisza i jasność panowały w jego

Jestem przekonany, panie ministrze, że wizyta pańska w Estonii przyczyni się do dalszego wzmóc nenia tego po­.. rozumienia 1 &lt;ja panu dowód wielkiego

przyjmuje zgłoszenia uczestnictwa na 13 ty o- gdlny walny zjazd Legjonistów, który odbędzie się w Krakowie w dniu 5 sierpnia rb. Zgłoszenia przyjmuje się w