• Nie Znaleziono Wyników

Studniówka i bal maturalny - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Studniówka i bal maturalny - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA RIABININ

ur. 1921; Frampol

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe szkolnictwo, życie codzienne, studniówka, bal maturalny

Studniówka i bal maturalny

Były studniówki, tak. Ale studniówki to były... przynajmniej w mojej klasie, w tym liceum humanistycznym, to było troszkę pod znakiem tego, że nasze dwie koleżanki straciły ojców. To jedna – Krysia Piechotówna, ojciec jej był prezydentem Lublina, tak że to było tak nawet takie jak półurzędowa jakaś taka żałoba. I Joasia Modrzejewska, taka najpiękniejsza z naszych koleżanek. Jej tata był, nie wiem, dyrektorem gazowni.

Bo w Unii to przede wszystkim były uczennice, córki urzędników państwowych, bo miały dużą zniżkę, no i trochę innych. Między innymi wśród tych innych byłam ja. To gimnazja państwowe miały wyższy poziom nauczania niż gimnazja prywatne. Tak że właściwie... no, nie pamiętam. Potem zwłaszcza pod koniec, to już każdy starał się tam dostać, no bo myślało się o tych studiach.

Więc studniówka była sto dni przed maturą i to było zupełnie prywatnie, w prywatnym mieszkaniu. Tyle, że myśmy miały już jakieś takie sukienki bardziej cywilne. No i pro forma zaprosiłyśmy wychowawczynię, ale ona była na tyle taktowna, że nie przyszła.

No i to było takie pożegnanie ze szkołą. To było dużo wspomnień, to było troszkę takich wygłupów, rozmaitych, takich kawałów. Jest na przykład takie zdjęcie jak jedna koleżanka trzyma, to ona właśnie naśladowała naszą przełożoną, która miała takie zęby na wierzchu i w ogóle była strasznie surowa. Już nie będę w tym miejscu wspominała jej nazwiska, bo w czasie okupacji się okazała wspaniałym człowiekiem, który zresztą po wojnie bardzo cierpiał jako zwolennik innych metod i innego ustroju niż był. No i to było takie... Było wino, były rozmaite tam ciasteczka. Pamiętam, że moja mama, która kochała w ogóle kuchnię, to upiekła taki tort, aż się te panie dziwiły, że to nie z cukierni, tylko z domu. No i potem przyszedł właśnie pan Edward Hartwig, który nam porobił zdjęcia różne. No, czytały koleżanki swoje utwory różne, swoje wiersze, i była kronika taka szkolna. Tak że to było naprawdę pożegnanie ze szkołą. To nie był bal. A bal był po maturze, bal był po maturze, i wtedy się było w cywilnych sukienkach już całkiem. I to było rzeczywiście jakieś takie przeżycie, że się zakończył jeden etap życia i zaczyna się drugi. Ja pamiętam, że dostałam kostium,

(2)

kapelusz i pantofle na półsłupku.

Data i miejsce nagrania 2006-07-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Magdalena Nowosad

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mój ojciec był organistą po Konserwatorium Warszawskim i był bardzo ceniony, nie tylko jako muzyk kościelny, ale także jako społecznik, jako wielki patriota i doczekał się

Oczywiście że [sprzedaż kwiatów ciętych] ogromnie się rozwinęła, ale według mnie w kierunku bardzo niekorzystnym dlatego, że jeżeli kwiat róży się owija nitką

Ja na przykład bardzo lubiłam takie msze ciche, gdzie tylko organy było słychać, bo nasz, że tak powiem, lud nie jest bardzo muzykalny, tak że jak śpiewa, to nie jest to, co w

Te nasze koleżanki poetki, zwłaszcza Julia Hartwig, ale i Hanka [Kamieńska], one bardzo, jeżeli można powiedzieć, ceniły, no bo ostatecznie one były jeszcze

Też bracia Jędrzejewiczowie, to wprowadzili takie jeszcze większe obostrzenia jeśli chodzi o strój dlatego, że to były takie szynele, takie granatowe palta zimowe

Wiadomości, jakie nadchodziły z Zachodu były bardzo okrojone, no bo to się już łączyło z jakimś wielkim zagrożeniem. Ale nie mniej, no, przeżywałyśmy wszystkie klęski,

No, bo jak się przynosiło do domu, jeszcze były angorki takie, czesało się na wełnę i potem tam ludzie przędli i była taka angorka, wełna.. No, różne tam były, takie

bo właściwie to człowiek chciał coś robić, chciał się czegoś uczyć, języków, tego fortepianu, tam teorii śpiewu, wszystkiego, byle zapomnieć, byle nie dać się zwariować..