• Nie Znaleziono Wyników

Kryptohistorie : ukryte i utajone narracje w historii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kryptohistorie : ukryte i utajone narracje w historii"

Copied!
196
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

Ukryte i utajone narracje w historii

(4)
(5)

Kryptohistorie

Ukryte i utajone narracje w historii

pod redakcją

Rafała Borysławskiego, Alicji Bemben, Justyny Jajszczok i Jakuba Gajdy

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego • Katowice 2014

(6)

Recenzentka

Dominika Ferens

(7)

Wstęp [7]

Tomasz Wiślicz

Niedohistorie, czyli dlaczego pewne opowieści o przeszłości nie stają się histo- riami [11]

Marcin Sarnek

Królowie nie giną w wypadkach drogowych. Teorie spisku i narracje gier wideo [23]

Jakub Morawiec

Co stało się z Olafem Tryggvasonem po bitwie w Øresundzie, czyli (krypto)- historia pewnej pogłoski [45]

Joanna Maj

Zwrot. Jak zaczął się renesans Stephena Greenblatta [57]

Aleksandra Skrzypietz

Listy Jana Sobieskiego z lat 1665—1666 jako źródło czarnej legendy Marii Kazi- miery [67]

Jakub Gajda

Malarskie kłamstwa: próba odczytania malarstwa rodzajowego Jana Vermeera Van Delft [83]

Bartłomiej Broda

O tajemnym znoszeniu się podczas wojny przez listy — parę słów o pierwszej pol- skiej rozprawie o kryptologii i szyfrowaniu w nowożytnej Rzeczypospolitej [91]

Łukasz Słoński

Kuba Rozpruwacz: Portret(y) popkulturowy(e) [105]

Justyna Jajszczok

Parazytologiczne kryptohistorie: tropikalne przesądy i uprzedzenia [115]

(8)

Maciej Białous

El Cuarto Reich. Kinematografia o powojennych losach nazistów w Ameryce Południowej [125]

Monika Samsel-Chojnacka

Mężczyzna, który zabił premiera — tajemnica śmierci Olofa Palmego w powieś- ciach kryminalnych Leifa G.W. Persona [141]

Piotr Majewski

Przeszłość zaklęta w artefaktach. Proces archeologizacji dyskursu narodowoś- ciowego w Republice Macedonii [155]

Włodzimierz Gogłoza

Jeźdźcy infokalipsy. Zarys historii politycznej kryptografii asymetrycznej do roku 2000 [169]

Noty o autorach [187]

(9)

Współczesne dyskursy polityczne i społeczne coraz częściej zaczynają od- biegać od oświeceniowego paradygmatu rozumowania i skłaniają się w stronę rozpoznawalną z przeszłości; bądź to emocjonalnie i światopoglądowo kon- serwatywną, bądź — co wydaje się równie częste — poszukując sprawczości wydarzeń poza oficjalnie uznawanymi czy sankcjonowanymi racjami. Wiara w istnienie ukrytej sprawczości czy raczej potrzeba takiej wiary istniała od zawsze — antropologicznie rzecz ujmując, ta właśnie potrzeba leżała u źródeł religii i to ona kazała ludziom wierzyć w niepoznawalność logiki zdarzeń czy w ich niejawne mocodawstwo. Co więcej, od zarania ludzkiej tożsamości istniało przekonanie, że jedynie to, co sekretne, niejasne i hermetyczne, jest istotnie cenne i daje dostęp do prawdy. Z semiologicznego punktu widzenia, pisze Umberto Eco, że jedynie „wiedza tajemna to wiedza głęboka (ponieważ tylko to, co leży pod powierzchnią, może pozostać przez długi czas nieznane).

Prawda jest zatem utożsamiona z tym, co nie zostaje powiedziane lub zostaje powiedziane niejasno i musi być zrozumiane poza tekstem lub pod jego po- wierzchnią. Bogowie mówią (dziś powiedzielibyśmy: Byt mówi) hieroglifami i zagadkami”1. Jeśli za Byt uznamy porządek wydarzeń, komentarz Eco staje się opisem myślenia o rzeczywistości, która w swojej prawdziwej istocie jest zrozumiana jedynie przez wtajemniczonych.

Symboliczny początek XXI stulecia, czyli atak na Word Trade Center z 2001 roku, szczególnie mocno zaznaczył obecność tego typu myślenia we współczesnym, stechnologizowanym świecie. Namnożenie różnorakich przekonań o spiskach, konspiracjach, sekretnych zmowach i układach oraz ich daleko idąca popularność wydają się być charakterystycznym znakiem rozpoznawczym współczesności. Brzytwa Ockhama przynajmniej częściowo przestaje obecnie działać lub uległa stępieniu w czasach coraz to częściej

1 U. Eco: Interpretacja i nadinterpretacja. Tłum. T. Bieroń. Kraków 2008, s. 36.

(10)

odkrywanych, właśnie dzięki nowoczesnym technologiom, politycznych manipulacji prawdą, w rewelacjach ogłaszanych przez ludzi takich jak Ju- lian Assange i Edward Snowden oraz w czasach świadomości, że w każdej chwili każdy z nas może być podglądany, a każdy nasz krok śledzony przez agencje, o których istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia. Przebadanie zatem roli tajemnicy, tajności i teorii spiskowych w historii i w narracjach około- - lub pseudohistorycznych oraz ich konsekwencji społecznych i politycznych wydaje się obecnie szczególnie uzasadnione.

Kryptohistorie. Ukryte i utajone narracje w historii to tom, w którym na polu tych właśnie zainteresowań spotykają się polscy historycy, filologowie i inni badacze, by zastanowić się z jednej strony nad znaczeniem szeroko rozu- mianych tematów tajności, spiskowości i tajemnicy z historii, a z drugiej nad tym, co Tomasz Wiślicz określa w swoim eseju jako „warunki graniczne” dla historii, oraz nad wagą samej mechaniki narracji dla konstruowania opo- wieści i historii. W rozumieniu „kryptohistorycznym” zatem na szczególną uwagę zasługują — w szerokim rozumieniu tego słowa — teksty histo- ryczne, które skupiają się na tropieniu, odkrywaniu i opisywaniu sekretów, spisków i spekulacji, a także na wyjaśnianiu ich strategii narracyjnych oraz mechanizmów ich powstawania.

Tom Kryptohistorie otwierają dwa teksty, które koncentrują się na teo- retycznej stronie tego, co można określić jako dyskurs kryptohistoryczny czy dyskurs tajemnicy w historii. W pierwszym z nich pt. Niedohistorie, czyli dlaczego pewne opowieści o przeszłości nie stają się historiami Tomasz Wiślicz zadaje pytania podstawowe dla historyka, zastanawiając się nad kryteriami historyczności narracji po zwrocie, jakiego w historiografii do- konał postmodernizm, oraz nad etyczną stroną samej historiografii. Wiślicz wykorzystuje do tego celu przykłady narracji, które nie stały się historią, owych „niedohistorii”, ale też przykłady nienaukowych pseudohistorii, których potencjał dla historii rozumianej jako nauka etyczna jest niszczący.

Drugi tekst rozpoczynający tom bada retorykę narracji jednego z rodzajów pseudohistorii wymienianej przez Wiślicza, czyli historii opartej na teorii spiskowej. Marcin Sarnek w eseju Królowie nie giną w wypadkach drogowych.

Teorie spisku i narracje gier wideo skupia się na pozornym paradoksie łączą- cym teorie spisku z narracjami współczesnych gier. Z jednej strony jest to potrzeba poczucia sprawczości, a z drugiej świadomość, że to samo poczucie jest jedynie iluzoryczne, zarówno w teoriach spisku, jak i w grach.

Teksty Wiślicza i Sarnka rozpoczynają tom od zarysowania historio- graficznych, metanarracyjnych i retorycznych ram historii i kryptohistorii.

Następujące po nich eseje stanowią swego rodzaju poszczególne studia przypadków i koncentrują się nad historycznymi przykładami mechani- zmów i zjawisk, które teoretycznie nakreślili dwaj pierwsi autorzy tomu.

Teksty te usystematyzowane zostały chronologicznie, od eseju Jakuba

(11)

Morawca będącego studium wczesnośredniowiecznej pogłoski o rzekomym ujściu cało króla Olafa Tryggvasona z bitwy w Øresund, po szkic Włodzi- mierza Gogłozy o współcześnie dokonującej się rewolucji kryptologicznej i kryptograficznej i jej potencjalnych skutkach etycznych. Tekst Gogłozy jednocześnie spina tom klamrą z dwoma pierwszymi tekstami, zwracając uwagę nie tylko na teoretyczną rolę konieczności i potrzeby tajemnicy we współczesnym świecie, ale i na jej praktyczny, coraz to głębszy wpływ na życie i wolność jednostki.

Rozpięte między esejami Morawca i Gogłozy są pozostałe teksty o cha- rakterze studium przypadku, które poświęcone są: modernistycznemu zwrotowi ku renesansowi i jego opisowi zaproponowanemu przez Stephena Greenblatta (Joanna Maj); czarnej legendzie królowej Marii Kazimiery w Pol- sce (Aleksandra Skrzypietz); poszukiwaniom utraconych siedemnastowiecz- nych znaczeń w malarstwie Vermeera (Jakub Gajda); osiemnastowiecznej, pierwszej polskiej rozprawie o kryptologii i szyfrowaniu (Bartłomiej Broda);

tajemnicy Kuby Rozpruwacza w kulturze (Łukasz Słoński); wiktoriańskiej hi- storii parazytologii i jej ówczesnym etyczno -moralnym implikacjom (Justyna Jajszczok); filmom inspirowanym powojennymi losami nazistów w Ameryce Południowej (Maciej Białous); powieściowym odczytaniom niewyjaśnionej śmierci premiera Olofa Palmego (Monika Samsel -Chojnacka) oraz „archeolo- gizacji dyskursu” i budowaniu poczucia tożsamości narodowej w odniesieniu do archeologii we współczesnej Macedonii (Piotr Majewski).

W Wahadle Foucaulta, swojej przewrotnej powieści poświęconej teoriom spiskowym, Umberto Eco fabularyzuje rozważania, a później poszukiwania wszechogarniającego tajnego Planu, który miał stanowić podstawę do roz- woju wydarzeń w dziejach ludzkości. Casaubon, jeden z trójki redaktorów ogarniętych ideą poszukiwania, a potem tworzenia owego Planu, która to idea wymyka się w końcu spod kontroli, mówi o efektach fascynacji tajem- niczością i spiskowością tak: „W konsekwencji wymyśliliśmy nieistniejący Plan, a Oni nie tylko uznali go za dobry, ale sami sobie wmówili, że od dawna mają w nim swoje miejsce, czyli dokonali utożsamienia swoich chaotycznych i niejasnych zamierzeń z fazami naszego Planu, nakreślonego zgodnie z nieodpartą logiką analogii, pozoru, podejrzenia”2. Jako redaktorom poniższego tomu pozostaje nam mieć nadzieję, że „logika analogii, pozoru i podejrzenia” doczekała się w nim naukowego oglądu, a kryptohistoryczne rozważania w nim przedstawione być może będą stanowić punkt wyjścia do dalszego zgłębiania tematyki w nim zaproponowanej zarówno przez badaczy historii, historiografii, jak i przez badaczy narracji.

Rafał Borysławski, Alicja Bemben, Justyna Jajszczok i Jakub Gajda

2 U. Eco: Wahadło Foucaulta. Tłum. A. Szymanowski. Warszawa 1993, s. 617.

(12)
(13)

Niedohistorie,

czyli dlaczego pewne opowieści o przeszłości nie stają sie historiami

Historycy historiografii chętnie podkreślają, że historia jest jedną z naj- starszych, jeśli nie najstarszą, dyscypliną naukową. Jej tradycje sięgają dwóch i pół tysiącleci, a za pierwszego „metodycznego” historyka uważany jest — w zależności od upodobania — Herodot lub Tukidydes. I jakkolwiek każdy kurs historii dziejopisarstwa z uznaniem omawia sposoby, w jakie któryś z tych dwóch praojców historiografii zdobywał i przekazywał wiedzę o prze- szłości, to jednak historia naukowa ma znacznie krótszą metrykę. Dopiero w pierwszej połowie XIX wieku doszło do przełomu, który określa się jako

„profesjonalizację” historii. Nie znaczy to, że między Tukidydesem a Leopol- dem von Ranke (który uważany jest za twórcę współczesnej historiografii) nie było zawodowych historyków. Owszem, setki twórców pisało historię, powstawały nowe metody badawcze, niektóre z nich używane po dziś dzień.

Jednak to dopiero w wyniku profesjonalizacji historii jasno określono podsta- wowe wymagania warsztatowe historiografii naukowej i metody kształcenia adeptów zawodu. W ten sposób wyraźnie oddzielono historię jako naukę od innych opowieści o przeszłości, które straciły charakter obiektywnej wiedzy i zostały zakwalifikowane do literatury pięknej. W istocie, wprowadzenie me- todologicznie podbudowanego pryncypium „prawdy historycznej” nie tylko przysłużyło się wytworzeniu lepiej udokumentowanej wiedzy o przeszłości, lecz również ugruntowało przekonanie czytelników, że wszystko, co pisze historyk, z samej swej zasady jest prawdziwe. W rezultacie „obiektywna”

przeszłość i historyczna racja stały się motorem, a zarazem wyjaśnieniem nowoczesnych nacjonalizmów, ideologicznym fundamentem państwa naro- dowego i argumentem w politycznych sporach.

(14)

Przekonanie historyków o zasadniczej różnicy między historiografią

„prawdziwą”, bo profesjonalną, a amatorską, czyli niegodną zaufania, uległo daleko idącej erozji w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku pod wpływem zespołu zjawisk określanych jako postmodernizm. Jednym z jego źródeł było zainteresowanie językiem i narracją, a równocześnie przekonanie, że żadna wiedza nie może transcendować języka, którym opisujemy świat.

Ulubionym przedmiotem postmodernistycznej krytyki w tym zakresie stała się historiografia, która jak żadna inna nauka nadawała się do udowodnienia tej tezy. Odwołując się do poglądów takich autorów, jak Roland Barthes, Hayden White czy Paul Ricoeur, postmodernizm uznał pracę historyka za wysiłek bardziej literacki niż naukowy. W tej perspektywie historia nie jest w stanie spełnić obietnicy opowiedzenia „jak to naprawdę było”, gdyż historyk nie ma żadnego dostępu do faktów z przeszłości, operuje jedynie na lingwistycznych jednostkach treści oznaczających te fakty. Nie są one w żaden sposób ustrukturyzowane, dopóki historyk nie nada im sensu, układając w narrację, którą nazywamy historią. W tym świetle historia jako nauka nie jest poszukiwaniem prawdy historycznej, lecz sposobem tworze- nia przez historyka przekonującego opowiadania, zgodnego ze standardami przyjętymi w jego środowisku. Postmodernizm zanegował zatem opozycję między historią i literaturą, faktem i fikcją, a za sztandarową uznał teorię Haydena White’a, według którego pisarstwo historyczne jest literackim artefaktem. Historyk, podobnie jak literat, przedstawia zdarzenia w formie opowieści rządzącej się prawami retoryki, a różnica polega na tym, że literat zdarzenia po prostu wymyśla, podczas gdy historyk wynajduje je raczej w innych tekstach, tzw. źródłowych. Zarazem forma, jaką swojemu opowiadaniu nadaje historyk, ma sprawiać wrażenie jak najściślejszego naśladowania rzeczywistości. Aby osiągnąć ten cel, historyk posługuje się zarówno klasycznymi tropami literackimi, jak i metodami uwiarygodnia- jącymi, takimi jak obudowywanie tekstów historiograficznych przypisami czy też wyposażanie ich w tabele lub zestawienia liczbowe, które stanowią dla humanistów wyjątkowo silny środek perswazyjny.

Postmodernistyczna krytyka wywarła silne wrażenie na historykach w ostatniej ćwierci XX wieku, dzieląc środowisko, a zarazem przyczy- niając się do teoretycznego uwrażliwienia badaczy, którzy musieli zacząć z większą starannością określać epistemologiczne podstawy swoich badań, a zarazem bardziej sceptycznie podchodzić do ich rezultatów. W wyniku postmodernistycznej krytyki historia jako dyscyplina naukowa utraciła bowiem swoje fundamentalne przekonanie o możliwości obiektywnego badania przeszłości i stwierdzenia „jak to naprawdę było”. Jeżeli historia jest literackim artefaktem lub ideologiczną praktyką dyskursywną, to w jaki sposób można oceniać jej jakość wedle dotychczasowych kryteriów, a zwłaszcza kryterium „prawdy historycznej”? A co za tym idzie, czy profe-

(15)

sjonalna historiografia, pełniąca dotychczas funkcję strażniczki tej prawdy, powinna być w jakikolwiek sposób uprzywilejowana w stosunku do pozo- stałych opowieści o przeszłości, tworzonych innymi lub nawet zbliżonymi metodami?

Przede wszystkim historycy ponownie zwrócili się ku literaturze pięk- nej, doszukując się w niej nie tylko ewentualnego źródła historycznego, lecz również inspiracji interpretacyjnych. Zarazem uświadomili sobie, że sami również — podobnie jak pisarze — posługują się formami literackimi.

Jeszcze w 1979 roku wybitny angielski historyk Lawrence Stone wystąpił o przywrócenie wzorca historyka literata, wstydliwie zapomnianego przez scjentystyczną historiografię powojenną1 — a przecież jeszcze w 1902 roku drugim w dziejach laureatem literackiej Nagrody Nobla został historyk starożytnego Rzymu Theodor Mommsen. „Literackie uwrażliwienie” histo- ryków oznaczało również podjęcie przez nich narracyjnych eksperymentów, których celem miało być zerwanie z pseudoobiektywnym stylem pisania historii, naśladującym dziewiętnastowieczną powieść realistyczną, i zasto- sowanie w praktyce pisarskiej nowocześniejszych form literackich2.

Prawdziwym wyzwaniem dla supremacji profesjonalnej historiografii stała się rewolucja informacyjna, która spowodowała wytworzenie wolnego rynku opowieści o historii, tworzonych głównie poza środowiskiem akade- mickim, a często wykorzystujących z dużą zręcznością poetykę dziewiętna- stowiecznej historii wydarzeniowej. Istnieje zresztą całe spektrum nieaka- demickich, a zarazem nieliterackich opowieści o przeszłości, z których część podaje się za „prawdziwą historiografię”, a część wykorzystuje po prostu elementy dyskursu historycznego czy nawet niektóre metody badawcze hi- storii do tworzenia opowieści jawnie fantastycznych. Wszystkie te „osobne”

formy opowieści o przeszłości, mimo ogromnego zróżnicowania, łączy fakt, że zazwyczaj są znacznie atrakcyjniejsze medialnie od historiografii akade- mickiej. Historia musi zatem nie tylko konkurować w społecznej świadomo- ści z różnymi dyletanckimi teoriami spiskowymi czy pseudoarcheologiami, lecz również straciła wyłączność na charakterystyczny dla niej dyskurs ekspercki (ten zwany przez Barthes’a „psychotycznym”), który coraz częściej wykorzystywany jest w kreowaniu fikcyjnych światów.

Zjawisko to jest jednak niezwykle interesujące dla teorii historii nauko- wej. Być może odpowiedzi na pytanie o fundamentalne podstawy tożsamo- ści dyscyplinarnej historii należy szukać właśnie tam — na jej najdalszych obrzeżach, czyli na jej zetknięciu z opowieściami o przeszłości, które historią z pewnością już nie są. W ten sposób być może uda się ustalić „warunki

1 L. Stone: The Revival of Narrative: Reflections on a New Old History. „Past and Present”

1979, vol. 85, s. 3—24.

2 Charakterystyczny dla tej tendencji jest zbiór studiów Experiments in Rethinking History.

Red. A. Munslow i R. Rosenstone. New York—London 2004.

(16)

brzegowe” historiografii, które przysłużą się dla określenia pozytywnego programu dla nowoczesnego rozumienia warunków naukowej historii.

Najstarsza historia kontrfaktyczna wyszła jednak spod pióra historyka.

To sam Tytus Liwiusz w IX księdze Dziejów od założenia miasta Rzymu roz- ważał, co by się wydarzyło, gdyby Aleksander Wielki zamiast na wschód skierował swą ekspansję na zachód — ku Rzymowi. Od tego czasu wielu historyków łamie sobie głowy „co by było gdyby”, choć refleksje tego typu snują na ogół na marginesie swojej pracy i rzadko kiedy uznają je za stricte naukowe, a raczej traktują jako tzw. popularyzację3. Zdarza się jednak, kiedy historia kontrfaktyczna staje się płodną metodą badawczą — z powodzeniem zastosował ją na przykład amerykański luminarz kliometrii Robert Fogel w swej pracy podważającej znaczenie kolei dla rozwoju gospodarczego Stanów Zjednoczonych w XIX wieku4. Zasadniczo jednak tworzenie alter- natywnych wizji historii stało się aktywnością literacką, na dobrą sprawę każdą powieść historyczną można bowiem nazwać historią „alternatywną”, gdyż albo wpisuje w dzieje fikcyjne postaci, albo historycznym postaciom przypisuje fikcyjne czyny.

To, co historyka może jednak intrygować bardziej niż powieść historyczna, to oddolny nurt tworzenia całych alternatywnych historiografii przez zorga- nizowane ad hoc wirtualne społeczności. Historiografie takie, zwane często uchroniami (analogicznie do utopii), często wynikają z dalszego przetwarza- nia popularnych dzieł literackich (np. cyklu Władca pierścieni J.R.R. Tolkiena), czasem zaś wytwarzają realizacje literackie (np. nurt Steampunk). Książki wydają się tu być jednak wierzchołkiem góry lodowej, pozostają one zale- dwie w pewnym odniesieniu do skomplikowanego, narastającego zbioru informacji gromadzonego na licznych forach internetowych, takich jak Al- ternate History Discussion Board5. Powstają tam obszerne kroniki wydarzeń, liczne mapy i opracowania geograficzne, opisy obyczajów itd. odnoszące się do światów, których związek ze współczesnością i historią oscyluje od kompletnej fikcji do dość wiarygodnej alternatywy odchodzącej od akade- mickiej historii w określonym tzw. punkcie dywergencji (czyli tam, gdzie zostaje wprowadzone kluczowe dla dziejów wydarzenie kontrfaktyczne, np.

Napoleon wygrywa pod Waterloo). Ciekawe jest tu przede wszystkim wyko- rzystanie form narracyjnych historiografii naukowej. Autorzy tekstów zadają sobie wiele trudu, żeby opanować bezosobowy, ekspercki styl oficjalnej historiografii. Nie ma mowy o żadnych eksperymentach narracyjnych czy nawet cienia wątpliwości w hipotetyczną „prawdziwość” podawanych „fak- tów”. Charakterystyczne są również preferencje autorów w kierunku historii

3 W Polsce ostatnio np. Niezrealizowane drogi historii. Red. M. Woźniak. Lublin 2012.

4 R. Fogel: Railroads and American Economic Growth: Essays in Econometric History. Balti- more 1964.

5 http://www.alternatehistory.com/ (dostęp: 29.03.2014).

(17)

politycznej, zwłaszcza militarnej, a także genealogii i geografii historycznej.

Te trzy działy historiografii wciąż stanowią podstawę „historii publicznej”

oraz programów szkolnych. Zdarzają się jednak również opracowania z wy- imaginowanej historii społecznej czy historii obyczajów. Chyba najmniejszym zainteresowaniem cieszy się historia gospodarcza, a w ogóle nie występują nurty zaawansowane teoretycznie i uważane w środowisku historycznym za nowoczesne, takie jak antropologia historyczna czy kulturowa historia płci. Świat uchronii korzysta z dokonań tradycyjnej historiografii wedle wzorca wypracowanego jeszcze w XIX wieku, z tym że jest to historiografia pozbawiona swej zasadniczej podstawy, czyli źródeł, choć zdarzają się próby wytwarzania takowych, głównie zresztą w zgodzie z dziewiętnastowiecz- nymi preferencjami dla tekstów normatywnych.

Uchronie są oczywiście z zasady fantastyczne i nie podają się za rzeczy- wistość historyczną. Uderzająca jest jednak ich forma, naśladująca historiogra- fię w jej najbardziej konserwatywnej wersji. Aczkolwiek narracje te w żaden sposób z historiografią naukową nie konkurują, jednak utwardzają społeczne przekonanie, czym historia powinna się naprawdę zajmować i jak należy ją pisać. Jednocześnie wybór tej koturnowej wersji narracji historycznej nie tylko odzwierciedla gust autorów, lecz także służy celom praktycznym: prosta do naśladowania niesie z sobą stylistyczny ładunek „efektu prawdy”6, dzięki któ- remu łatwo osiągnąć fabularną spójność i zapewnić sobie uznanie czytelnika.

Pojęcie „historia alternatywna” ma jeszcze jedno znaczenie, które jednak mieści się w zakresie historii akademickiej: chodzi o historie pozostające w opozycji do dominujących „wielkich opowieści” historiografii światowej.

Owe wielkie opowieści, czyli metanarracje opisujące wielkoskalowe zjawiska procesu historycznego, doczekały się zajadłej krytyki od lat sześćdziesiątych XX wieku jako wytwory głęboko zideologizowanej wizji świata z punktu widzenia kultury Zachodu i z perspektywy białego heteroseksualnego mężczyzny z wyższej klasy społecznej. W wyniku przemian społecznych i politycznych drugiej połowy XX wieku akademicka historiografia zaczęła odpowiadać na potrzeby opisania dziejów emancypujących się grup. Ten- dencja ta miała na celu z jednej strony unowocześnienie i demistyfikację procesu historycznego w imię prawdy dziejowej, z drugiej zaś służyła bu-

6 „Efekt prawdy” to zjawisko towarzyszące społecznemu odbiorowi tradycyjnej historio- grafii, która dzięki zastosowaniu odpowiednich środków perswazyjnych przedstawia się jako jak najwierniejsze odwzorowanie prawdy historycznej. Oczywiście, tezy swoje obudowuje rozmaitymi procedurami dowodowymi, które znajdują się głównie w przypisach. Problem w tym, że tylko człowiek o wykształceniu historycznym jest w stanie te dowodzenia spraw- dzić. Inni czytelnicy muszą zadowolić się samą świadomością istnienia możliwości weryfikacji tez autora. W praktyce powoduje to, że każda narracja posiadająca zewnętrzne cechy profe- sjonalnego opracowania historycznego odbierana jest przez czytelników jako „przedstawiają- ca prawdę historyczną”. Innymi słowy opracowanie historyczne nie dlatego uważane jest za

„prawdziwe”, bo mówi sprawdzalne prawdy, lecz dlatego, że jest historyczne w swej formie.

(18)

dowaniu tożsamości grupowej: kobiet, Afroamerykanów, gejów itd. Szybko się okazało jednak, że „alternatywne” historie tożsamościowe odznaczają się tym samym brakiem równowagi, co historia tradycyjna (wszak również od- powiadają na zapotrzebowanie zarówno swoich odbiorców, jak i twórców), a w dodatku niełatwo je uzgodnić względem siebie. W takiej sytuacji kry- terium prawdy historycznej musiało ulec pewnej relatywizacji, zwłaszcza że równocześnie krytyka postmodernistyczna atakowała epistemologiczne podstawy historii w ogóle. Historycy przyjęli za dopuszczalne istnienie wielu wersji historii, wynikających z odmienności interpretacji, a za podsta- wowe kryterium ich naukowej dopuszczalności uznali ich rolę praktyczną dla budowania demokratycznego społeczeństwa, pielęgnującego tożsamości (również historyczne) swoich członków7. Właśnie owo demokratyczne kryte- rium powoduje, że w ramach historiografii akademickiej w Stanach Zjedno- czonych funkcjonują różnorodne alternatywne historiografie tożsamościowe (np. Indian amerykańskich czy mniejszości seksualnych), natomiast odwo- łujące się do teorii rasistowskich tożsamościowe dziejopisarstwo Południa rozwija się poza murami uniwersytetów.

Ten ostatni nurt, oprócz swego tożsamościowego charakteru, jest również typowym przedstawicielem nurtu rewizjonistycznego w pisaniu o przeszło- ści. Pojęcie rewizjonizmu historycznego jest w sumie wciąż przedmiotem dyskusji. Trudno nie zgodzić się z Jamesem McPhersonem, który uznał, że ciągłe dążenie do zmiany ustalonego stanu wiedzy jest siłą napędową roz- woju historiografii8. Alternatywne historie tożsamościowe można by zatem również nazwać rewizjonistycznymi, gdyż podważały dominujące interpre- tacje. Jednak jako rewizjoniści sami określili się w latach siedemdziesiątych XX wieku osobnicy negujący zagładę Żydów podczas II wojny światowej i od tej pory rewizjonizm na ogół definiuje się jako świadome zafałszowanie lub zniekształcenie przeszłości, służące współczesnym celom politycznym albo ideologicznym9. Taka definicja wciąż nie jest zbyt praktyczna, bo od- wołuje się do pojęcia jakiejś absolutnej, sprawdzalnej prawdy historycznej, co wydaje się dyskusyjne w obliczu dopuszczalności różnorodnych inter- pretacji przeszłości i podważania epistemologicznych podstaw historiografii w ogóle. Również współczesny kontekst polityczny lub ideologiczny histo- riografii nie stanowi wyznacznika jej rewizjonizmu.

Rewizjonizm łatwiej wyróżnić na podstawie jego przejawów społecz- nych niż założeń teoretycznych. W odróżnieniu od innych politycznie zaan-

7 J. Appleby, L. Hunt, M. Jacob: Powiedzieć prawdę o historii. Poznań 2000.

8 J. McPherson: Revisionist Historians. „Perspectives on History”, vol. 41, no 6, 2003; http://

www.historians.org/publications -and -directories/perspectives -on -history/september -2003/

revisionist -historians (dostęp: 29.03.2014).

9 Prahistorię tego pojęcia omawia P. Vidal -Naquet: Theses on Revisionism. W: Idem: Assas- sins of Memory. New York 1992.

(19)

gażowanych nurtów pisania o przeszłości, wykorzystuje ją nie tyle do budo- wania własnej tożsamości, lecz przede wszystkim jako argument poniżający lub obrażający przeciwników politycznych. Z tego też powodu rewizjoniści oskarżani są o łamanie zasad poprawności politycznej, sami zresztą też chętnie przedstawiają się jako „politycznie niepoprawni” i pozują na ofiary obrony „prawdy historycznej” przed zafałszowaniem przez oficjalną naukę.

Racją bytu rewizjonizmu jest bowiem ustawianie się w opozycji wobec historii akademickiej, której przypisuje własne cechy: stronniczość, intere- sowność, skłonność do uproszczeń i ignorowania niewygodnych danych10.

Rewizjonistyczne wizje dziejów często organizują się wokół teorii spiskowych. Spisek może w nich występować jako główna przyczyna wyjaśniająca wydarzeń z przeszłości, ale może dotyczyć tylko samego stosunku nauki oficjalnej do wizji rewizjonistycznej. Dobrym przykładem jest tu hipoteza paleoastronautyczna Ericha von Dänikena: jego zdaniem świadectwa bytności kosmitów na Ziemi w starożytności są ewidentne, ale nieuznawanie ich przez oficjalną naukę jest wynikiem swoistej zmowy akademików przeciwko ich odkrywcy. Wprawdzie von Däniken był bar- dzo oszczędny w doszukiwaniu się spisków, ale jego teorie stały się jedną z historycznych podstaw całego kompleksu wierzeń związanych z ogól- noświatową konspiracją mającą na celu zatajenie przed ludźmi istnienia inteligentnych istot pozaziemskich. W spisku tym biorą udział zarówno rządy światowych mocarstw, jak i niejawne stowarzyszenia wzorowane na masonerii, a nawet kontynuatorzy tradycji III Rzeszy osiadli na An- tarktydzie za zgodą CIA. Oczywiście, skoro istnieje tak szeroki spisek, to jego cele muszą być złowrogie, zatem kosmici (w innej wersji: reptilianie pochodzący z wnętrza naszej planety wedle tzw. teorii pustej Ziemi) na pewno szykują się do podboju, wspierani przez skorumpowane elity Zie- mian. Ta teoria, sklejona z wielu wierzeń spiskowych przez Davida Icke’a, jest swego rodzaju ekstremum, jeśli chodzi o komplikację i nagromadzenie nieprawdopodobieństw. Jednak wśród historycznych teorii spiskowych funkcjonują zarówno bardziej przyziemne, choć i obrzydliwsze, bazujące na tradycyjnych wątkach antysemickich, antymasońskich czy antykatolickich, jak i mniej nieprawdopodobne, balansujące wręcz na granicy historiografii, jak w przypadku analiz zabójstwa Johna F. Kennedy’ego.

Wiele prac badawczych poświęcono przyczynom wzrastającej popular- ności teorii spiskowych i ich obrazom w kulturze popularnej11. Z historycz-

10 Ciekawej próby rozgraniczenia między politycznie i naukowo „uprawnionym” a „nie- uprawnionym” rewizjonizmem historycznym w warunkach posowieckiej Europy podjęli się autorzy tomu Past in the Making: Recent History Revisions and Historical Revisionism in Central Europe After 1989. Red. M. Kopeček. Budapest—New York 2008.

11 Z ważniejszych dla historyka można wymienić: Changing Conceptions of Conspiracy.

Red. C.F. Graumann i S. Moscovici. New York 1987; M. Barkun: A Culture of Conspiracy: Apo-

(20)

nego punktu widzenia szczególnie znaczące jest w ich przypadku całkowite wyparcie kategorii przypadku: w teoriach spiskowych nic nie dzieje się bez powodu i bez celu, wszystkie wydarzenia są realizacją jakiegoś planu.

Skoro na pierwszy rzut oka nie widać sensu wydarzeń i nie ma dowodów na spisek, to znaczy, że mamy do czynienia ze spiskiem wyjątkowo perfidnym i dobrze zakonspirowanym. Na swój sposób jest to powrót do historiografii przednowoczesnej, również nieuwzględniającej możliwości przypadku, ale odnajdującej sens dziejów raczej w boskiej opatrzności niż w planach tajnych sprzysiężeń. Z przypadkowością dziejów historiografia wydarzeniowa miała zresztą zawsze problemy choćby dlatego, że konstruując swoją narrację, jej podstawowy zrąb opierała na związkach przyczynowo-skutkowych pomię- dzy ułożonymi chronologicznie faktami, więc doszukiwanie się nie zawsze oczywistych powiązań między nimi stawało się profesjonalną umiejętnością historyka, który w dodatku — wedle klasycznych zasad krytyki źródeł — powinien sobie zawsze zadawać pytanie „Cui bono?”.

Spojrzenie na historię przez pryzmat teorii spiskowej daje poczucie zrozumienia prawdziwego sensu w chaotycznym zbiorze faktów, które dostarczają media, pozwala również na łatwe odrzucenie interpretacji hi- storycznych, które zwykle nie odznaczają się tak idealną prostotą jak teorie spiskowe, a w dodatku nierzadko są sprzeczne między sobą z powodów zrozumiałych tylko dla specjalistów. Konsument teorii spiskowej odnosi również wrażenie, że posiadł głębokie zrozumienie rzeczywistości i dotarł do absolutnej historycznej prawdy. A jak ją rozpoznać, skoro sami historycy mają problemy z jej ustaleniem? Oczywiście poprzez jej rewizjonistyczny charakter. Jak to zwięźle ujmuje jeden z serwisów internetowych propagują- cych teorie spiskowe: „The truth is the truth, and is not necessarily politically correct or socially acceptable. As a matter of fact, the truth is by no means politically correct or socially acceptable”12.

Fakt, że teoria spiskowa jest zbudowana w opozycji do uznanej wiedzy, dodaje jej wyznawcy poczucia elitarności: niezależnie od tego, jak popularna byłaby dana teoria, jej zwolennicy będą podkreślali swoją wyjątkowość w odróżnieniu od tych, którzy nie posiedli owego poziomu zrozumienia świata i wciąż pozwalają się oszukiwać przez oficjalne media czy naukę.

Wyznawcy teorii spiskowych ukuli nawet neologizm sheeple (od sheep i peo- ple) na określenie tych, którzy nie podzielają ich słusznych poglądów (sheeple dałoby się przetłumaczyć na polski jako „ludzka trzoda”, choć w analogicz- nym rozumieniu stosuje się w Polsce nazwę „lemingi”).

calyptic Visions in Contemporary America. Berkeley—Los Angeles—London 2003; M. Fenster:

Conspiracy Theories: Secrecy and Power in American Culture. (2 poszerzone wydanie) Minneapo- lis—London 2008. O politycznych aspektach teorii spiskowej: J. Jamin: L’imaginaire du complot.

Discours d’extreme droite en France et aux Etats ‑Unis. Amsterdam 2009.

12 http://www.truthism.com/ (dostęp: 29.03.2014).

(21)

Wyjątkowym przypadkiem rewizjonizmu jest negacjonizm, czyli zaprzeczanie historyczności faktu zagłady Żydów podczas II wojny świato- wej13. Propagujące negacjonizm publikacje bywają niewybrednymi, jawnie neonazistowskimi pamfletami, ale funkcjonuje również pseudonaukowy instytut ze słowem „historyczny” w nazwie (Institute for Historical Review), a jednym z autorów jest David Irving, który przez pewien czas uchodził za pisarza historycznego (miał między innymi swój udział w budowaniu teorii spiskowej wokół katastrofy lotniczej, w której zginął gen. Władysław Sikorski). Wydawać by się mogło, że nie ma nic dalszego od historii, jednak wiele negacjonistycznych publikacji z niemałym wysiłkiem naśladuje formę tradycyjnej historiografii. W odróżnieniu jednak od uchronii, które z hi- storiografii biorą tematykę i sposób konstruowania narracji, wydawnictwa negacjonistów przejmują przede wszystkim środki perswazyjne. Mimikra polega na nadawaniu publikacjom neutralnego, sugerującego profesjonalizm tytułu (takiego jak np. Concentration Camp Majdanek. A Historical and Technical Study), ozdabianiu wywodów potężną liczbą przypisów do źródeł i opraco- wań, wykorzystaniu tabel i zestawień liczbowych, schematów technicznych i fotografii dokumentalnych. Sprawia to wrażenie próby wykorzystania

„efektu prawdy” zewnętrznej formy tradycyjnej historiografii, gdyż treść nie pozostawia wątpliwości co do intencji autorów. Można się tylko zastanawiać, czy pragną oni w ten sposób podbudować swój własny antysemityzm, czy też liczą na pozyskanie nowych popleczników.

Na przeciwległym biegunie leży najbardziej chyba zaawansowana intelektualnie teoria rewizjonizmu historycznego: tzw. Nowa Chronologia rosyjskiego matematyka, członka Akademii Nauk, Anatolija Fomienki. Prze- prowadził on inspirowaną metodami strukturalnymi analizę statystyczną wydarzeń historycznych i podbudował ją badaniami nad historią obserwacji astronomicznych, aby stwierdzić, że przyjęta obecnie w historii chronologia została sztucznie rozciągnięta. Przynajmniej średniowiecze nie powinno istnieć w historiografii, gdyż w istocie historia powtarza pod różnymi nazwami, nazwiskami i lokacjami wciąż te same wydarzenia14. Można by

13 Oprócz cytowanej pracy P. Vidal -Naqueta zob. również: D. Lipstadt: Denying the Holo- caust: The Growing Assault on Truth and Memory. New York 1993; M. Shermer, A. Grobman: Deny- ing History: Who Says the Holocaust Never Happened and Why Do They Say it? (2 rozszerzone wyda- nie) Berkeley—Los Angeles—London 2009; B. Lang: Six Questions On (or About) Holocaust Denial.

„History and Theory”, vol. 49, 2010, s. 157—168. O postaci Davida Irvinga i jego roli dla negacjo- nizmu: R.J. Evans: Lying About Hitler. History, Holocaust, and the David Irving Trial. New York 2001.

14 Część chronologicznych prac Fomienki została przetłumaczona na angielski: A.T. Fo- mienko: Empirico‑Statistical Analysis of Narrative Material and its Applications to Historical Da- ting. Vol. 1—2. Dordrecht—Boston—London 1994; Idem: History. Fiction or Science? Chronology vol. 1—3. Paris—London—New York 2003. Najpoważniejsze opracowania krytyczne koncep- cji Fomienki pozostają w języku rosyjskim, np. История и антиистория. Критика „новой хронологии” академика А. Т. Фоменко. T. 1—2. Moskwa 2000—2001.

(22)

uznać pracę Fomienki za intelektualną zabawę wybitnego matematyka, gdyby jej rewizjonistyczny charakter nie wywołał typowych dla tego nurtu konsekwencji: pomimo krytyki ze strony świata nauki Nowa Chronologia zdobyła sobie ogromną popularność w Rosji po rozpadzie Związku Radzie- ckiego, została wmontowana w światopogląd nostalgii za Imperium i w ten sposób stała się problemem politycznym. Nie zabrakło również elementu spiskowego w postaci pytania kto, kiedy i w jakim celu rozciągnął chrono- logię dziejów świata?

Czego zatem może się o swojej dyscyplinie dowiedzieć historyk, czytając opowieści o przeszłości, które historiami nie zostają? Po pierwsze, że nie wystarczy — jak w przypadku uchronii — wyprodukować chronologiczną narrację o wydarzeniach, gdy nie istnieją/nie istniały fakty, do których ona się odnosi, choćbyśmy się nawet zgodzili z krytykami epistemologicznych możliwości historii, że historyk do faktów z przeszłości nie ma żadnego bezpośredniego dostępu. Po drugie, nie wystarczy skonstruować spójną i przekonującą interpretację i uwierzyć w jej prawdziwość, jak w teoriach spiskowych, gdyż uprawnionych interpretacji przeszłości może być wiele, a rzeczywistość historyczna jest zbyt skomplikowana i chaotyczna, aby dać jej jednorodne wyjaśnienie. Po trzecie, nie wystarczy nawet odwołać się do zaawansowanych metodologii i mnożyć analizy źródłowe, jeżeli celem tych zabiegów ma być uzasadnienie kłamstwa — jak w przypadku negacjonizmu.

A jednocześnie, skoro historyk nie ma możliwości weryfikacji swojej historii w bezpośrednim odniesieniu do rzeczywistości, którą opisuje, a więc nie ma dostępu do esencjalnie rozumianej prawdy historycznej, gdzie należy szukać zasady, odróżniającej jego opowieść o przeszłości od tych, które historiami nie zostają? Paul Ricoeur na podobne wątpliwości przywoływał

„operację historiograficzną”, jak za Michelem de Certeau nazywał on pro- cedurę pracy historyka. Operacja historiograficzna w jego opinii składa się z trzech etapów: z fazy dokumentacyjnej, wyjaśniającej oraz literackiej. Fazy te nie następują po kolei, raczej przenikają się wzajemnie, ale każdą z nich historyk musi wykonać wedle zasad sztuki, jak najdokładniej i w zgodzie z własnym sumieniem: zbieranie materiałów, ich interpretacja, a w końcu praca pisarska składają się na historię. Jej prawdziwość zależy od uczciwości badacza na każdym etapie twórczości, a skoro jej końcowy rezultat nie daje się porównać z przedmiotem opisu, gdyż stanowi co najwyżej jego zastęp- stwo lub reprezentację, to kluczową rolę w tworzeniu historii odgrywa po prostu etyka historyka15.

15 P. Ricoeur: L’Écriture de l’histoire et la représentation du passé. „Annales Histoire Sciences Sociales” 2000, vol. 55, no 4, s. 731—747 (tłumaczenie polskie pt. Pisanie historii a przedstawianie przeszłości. „Przegląd Filozoficzny” 2001. T. 10. Nr 3, s. 261—274).

(23)

Tomasz Wiślicz

Almost-Histories, or Why Certain Narratives of the Past Do Not Become History

Summary

As a result of post -modern criticisms, history as science has lost its fundamental convic- tion that it is possible to study the past objectively and state “how things really were”. If history is a literary artefact or an ideological discursive practice, how can we assess its value according to the existing criteria, and, in particular, according to the criterion of the “histori- cal truth”? Should professional historiography be favoured in any way over other narratives of the past created by both different and similar to historiography means?

The information revolution offers an increasing challenge to the supremacy of profes- sional historiography and it has led to an open market for narratives of history produced beyond the academe. A whole range of unacademic and, simultaneously, unliterary nar- ratives of the past operates in the public sphere, some of which attempt to pass as “true historiography”, while others use elements of historical discourse and even some historical methodological tools to create openly fantastic stories. Among them there are such different strands as counterfactual histories, alternative histories, uchronias, revisionist histories based upon conspiracy theories, negationism and, last but not least, New Chronology developed by Anatoly Fomenko.

All of these “separate” narrative forms are much more attractive to the media than academic historiography. The problem does not only lie in the competition between them.

Perhaps scientific history, whose disciplinary identity has been seriously damaged by post-modern criticism, should search for its new justification on its farthest margins, that is in the points of contact with the narratives of the past that are definitely unhistorical? Perhaps reflecting upon the “boundary conditions” of historiography will be helpful in determining a positive programme for history’s disciplinary identity.

(24)
(25)

Królowie nie giną w wypadkach drogowych Teorie spisku i narracje gier wideo

W niniejszym eseju spróbuję w teoriach spiskowych odnaleźć wybrane elementy mechaniki i narracji gier wideo: przykłady mechanizmów narracji niejawnej (implicit narrative), narracji emergentnej (emergent narrative) oraz retoryki proceduralnej (procedural rhetoric). Nie podejmę się jednak prób szczegółowej analizy tych cech w nadziei, że zestawienie wspólnych właści- wości teorii spisku i gier stworzy własny efekt retoryczny.

Zestawienie takie wydaje się ciekawe, ponieważ możemy w nim do- szukać się intrygującego paradoksu, charakteryzującego zarówno teorie spisku, jak i gry wideo. Jedne i drugie budują swój retoryczny sukces dzięki procesowi wzbudzania przyjemności u odbiorców poprzez narracyjne i proceduralne mechanizmy wyimaginowanej sprawczości (agency). Każda z teorii spisku rzuca wyzwanie kryzysom wynikającym z braku poczu- cia sprawstwa, charakteryzującego grupy i jednostki uznające, że pewne szczególne narracje zostały wykluczone z oficjalnych relacji dotyczących wydarzeń historycznych. Gry wideo z kolei budują swój sukces artystyczny i komercyjny na podstawie podobnej iluzji sprawczości, konstruowania wśród graczy złudzenia, że to oni kontrolują wydarzenia wewnątrz świata gry. Paradoks ukrywa się w stwierdzeniu, że choć fenomenowi popularno- ści teorii spisku często przypisuje się „zasługę” ożywienia zainteresowania postmodernistyczną kondycją współczesnej historiografii, zakorzenionej w poststrukturalnej teorii literaturoznawczej, medium gry wideo oferuje zbliżone mechanizmy symulujące sprawczość, chociaż z punktu widzenia dynamiki narracji gra, jako taka, wydaje się być niemal doskonałym prak- tycznym przykładem „pisania strukturalistycznego”.

Poststrukturalne cechy popularnych teorii spiskowych są liczne i wy- mienić można spośród nich decentralizację znaczenia, wyrafinowaną in-

(26)

tertekstualność czy też maksymalizm wielu teorii spisku. Terminy te są powiązane z postmodernistyczną wizją historii i historiografii; metody, któ- rymi teorie spisku promują nowe sposoby organizacji wiedzy o przeszłych wydarzeniach, wskazują więc na postmodernistyczny charakter teorii spisku i pozwalają jednocześnie definiować je jako uprawianie paranoicznej i „partyzanckiej” historiografii. Choć teorie te powstają poza akademią, bez autoryzacji zawodowych historiografów, ich twórcy wykonują trzy podsta- wowe gesty charakteryzujące historiografię akademicką: krytykę istniejących relacji i analiz, wprowadzenie nowych dowodów i dokumentów oraz zapis nowej relacji.

Opis gier wideo jako praktyk pisania (i czytania) strukturalistycznego wydaje się być podobnie usprawiedliwiony. Przyjemność czerpana z gry budowana jest poprzez sekwencje syntaktycznych wyborów dokonywanych przez gracza rozwijającego lub odkrywającego w ten sposób historię opo- wiadaną przez grę (o ile gra ma scenariusz) lub — mówiąc bardziej bez- pośrednio — przyjemność ta jest budowana dzięki dokonywaniu sekwencji wyborów zaprojektowanych wewnątrz gry przez jej twórców. Spostrzeżenie to odnieść można nie tylko do krytycznego potencjału kryjącego się w grach wideo, będących wdzięcznym materiałem analiz strukturalistycznych, co zauważyli liczni badacze (m.in. Diane Carr1). Ma ono również bardziej prak- tyczny wymiar, czego dowodem są liczne podręczniki projektowania nar- racji gier, czerpiące inspiracje z na wpółstrukturalistycznych dzieł Josepha Campbella2. Innymi słowy, usprawiedliwionym wydaje się stwierdzenie, że podczas gdy wyrafinowana teoria poststrukturalistyczna opisuje me- chanizmy współczesnej historiografii, w zasadzie nieustannie komplikując jej opis, przynajmniej niektóre cechy tych mechanizmów mogą zostać opi- sane za pomocą znacznie prostszych narzędzi, zapożyczonych ze świata rozrywki interaktywnej.

Zestawiając ze sobą teorie spisku i gry wideo, nie mam zamiaru ani trywializować, ani niepotrzebnie udramatyczniać historii, historiografii czy też rozrywki interaktywnej. Moim celem jest — po prostu — wskazanie, jak wszechobecne formy rozrywki i uczestnictwa w kulturze mogą pomóc nam zrozumieć, jak i dlaczego wydarzenia sprzed nierzadko wielu dekad czy stuleci wciąż motywują grupy i jednostki do tego, by nieustannie roz- wijać narracje skupione wokół tych zdarzeń. Ambicją tego eseju jest zatem propozycja uproszczenia dyskursu teorii spisku; nie po to, aby podważać istniejące analizy mechanizmów myślenia spiskowego, ale by zaproponować

1 D. Carr: Textual Analysis, Digital Games, Zombies. W: Breaking New Ground: Innovation in Games, Play, Practice and Theory. Proceedings of DiGRA 2009, http://www.digra.org/wp -content/

uploads/digital -library/ 09287.24171.pdf (dostęp: 30.03.2014).

2 Zob. np.: Game Writing: Narrative Skills for Video games. Red. C. Bateman. Stamford, CT 2006; Professional Techniques for Video Game Writing. Red. W. Despain. Nattick, MA 2008.

(27)

nowe pola ewentualnej debaty. Z uwag tych wynika, jak sądzę, że esej ten ma charakter świadomie felietonistyczny i przedstawia argument retoryczny, a nie dogłębną naukową analizę.

Polityczny potencjał teorii spisku udokumentowany jest dzięki licznym przykładom historycznym. Niektóre z nich mają charakter anegdotyczny, inne wskazują zaś, jak teorie spisku odnoszące retoryczny sukces mogą wpły- wać na lokalne i międzynarodowe procesy polityczne3. Retoryczne aspekty teorii spisku również zostały dokładnie przeanalizowane przez licznych au- torów. Badania te wskazują na spektrum form retorycznych, z których często korzystają teorie spisku, takich jak antyteza, aporia i paradoks, oksymoron, sofizmat, ironia oraz — być może w sposób najbardziej szczególny — sylo- gizm i entymemat4. Badania nad retorycznymi cechami teorii spisku często idą więc śladem klasycznej retoryki arystotelesowskiej oraz późniejszych teorii retoryki i sztuki perswazji5. Naiwnym byłoby wierzyć, że każdy moż- liwy komunikat może zostać „wszczepiony” do akceptacji publiczności przy użyciu skutecznej retoryki, jednak z pewnością łatwiej retoryczny sukces od- noszą te teorie spisku, które wzmacniają uprzednio istniejące ideologie i two- rzą znaczenia, których publiczność (świadomie lub podświadomie) oczekuje.

Znaczenia te nie powstają bowiem w próżni; aby szczęśliwie osiągnąć swoje narracyjne i retoryczne cele, teorie spisku wymagają kontekstualizacji, której dostarcza krajobraz idei obecnych w społeczności odbiorców. Stwierdzenie to zakrawa na banał: popularność poszczególnych teorii spisku jest z natury rzeczy związana z kontekstem historycznym, społecznym i kulturowym, w której teoria ta krąży.

Podobnie rzecz ma się z teoriami spisku dotyczącymi zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Na przykład kryzys finansowy początku

3 Przykłady teorii spisku, które wpłynęły na światową historię, są liczne. Najbardziej dramatycznym z nich jest historia Holocaustu.

4 Entymemat to sylogizm pozbawiony jednej z tworzących go przesłanek. Entymemat prowadzi do wniosku, że owa domniemana przesłanka jest prawdziwa w świetle prawdzi- wości przesłanki obecnej w konstrukcji entymematu. Przykładowo w entymemacie „Nie mo- żesz ufać temu człowiekowi, ponieważ jest on politykiem”, pominięto przesłankę „Politycy nie są godni zaufania”, która stanowi ukryty wniosek entymematu. Korzystanie z entyme- matów przez teorie spisku jest dobrą ilustracją mechanizmu działania retorycznie udanego entymematu: nie jest on jedynie skróconym sylogizmem, jego użycie jest zawsze perswazyjne.

To retoryczne pominięcie przesłanki tworzy efekt perswazyjny poprzez wymuszenie rekon- strukcji znaczenia tej pominiętej przesłanki. Kompleksowa teoria mechanizmów entymema- tów przedstawiona została np. w J. Walker: The Body of Persuasion: A Theory of the Enthymeme.

„College English”, Vol. 56, No. 1 (Jan. 1994), s. 46—65 oraz T.B. Farrell: Aristotle’s Enthymeme as Tacit Reference. W: Rereading Aristotle’s Rhetoric. Red. A.G. Gross i A.E. Walzer. Carbondale, IL 2008, s. 93—106.

5 Zob. np.: M. Fenster: Conspiracy Theories: Secrecy and Power in American Culture. Minne- apolis, MN 1999; M. Redfield: The Rhetoric of Terror: Reflections on 9/11 and the War on Terror.

New York 2009).

(28)

XXI wieku otworzył wystarczającą przestrzeń, aby teorie spisku łączące za- bójstwo Kennedy’ego z wydanym przez niego w czerwcu 1963 roku Rozpo- rządzeniem Wykonawczym nr 11110 zyskały olbrzymią popularność. Ogólne założenia tych teorii każą nam wierzyć, że Rozporządzenie 11110 stanowiło podjętą przez Kennedy’ego próbę wprowadzenia w życie szerszego planu, którego celem stać się miało ograniczenie władzy Systemu Rezerw Federal- nych i przeniesienie ośrodka władzy monetarnej z Fed do Departamentu Skarbu poprzez stopniowe zastąpienie „pustych” banknotów federalnych, nie mających pokrycia w kruszcu, srebrnymi certyfikatami, które rozporzą- dzenie pozwalało produkować Departamentowi Skarbu dzięki posiadanym zasobom srebra. Po raz pierwszy teoria ta pojawiła się w świecie teorii spisków w roku 1989, kiedy opublikowano książkę Crossfire autorstwa Jima Marrsa6, nie wzbudziła ona jednak znacznego zainteresowania aż do roku 2007, kiedy to przypomniano sobie o niej w gorącej atmosferze załamania na rynku kredytów hipotecznych i na rynku mieszkaniowym. W 1991 roku Oliver Stone, który częściowo oparł scenariusz swojego filmu JFK na książce Marrsa, nie uznał tej teorii za wystarczająco interesującą, aby umieścić odwołanie do niej w filmie. Dzisiaj jednak żadna z prowadzonych w In- ternecie dyskusji wokół zamachu na JFK nie jest kompletna, dopóki któryś z uczestników nie wskaże przedstawicieli Systemu Rezerw Federalnych jako głównych aktorów spisku, który przyniósł śmierć Kennedy’ego.

*   *  *

Niniejszy tekst zbudowany jest na odczuciu, że narastające skompliko- wanie i coraz większa abstrakcyjność dyskursu literaturoznawczego i narra- tologicznego przyspieszają proces odrywania się akademii od jej własnych retorycznych powinności. Stwierdzenie takie jest — naturalnie — świadomie sarkastyczne; sarkazm ten przestaje jednak bawić, gdy zastanowimy się nad rzeczywistym wpływem, jaki wyrafinowane teorie akademickie mają na debaty dotyczące obecności teorii spisku w życiu społecznym, odbywające się na co dzień w mediach, gdy spróbujemy zadać sobie pytanie, jak dobrze słyszalny jest podczas tych debat głos akademii oraz jaki jest społeczny odbiór roli akademii w debatach.

Moje własne, dość pesymistyczne odpowiedzi na te pytania prowadzą mnie do zaproponowania wulgarnej próby uproszczenia dyskursu teorii spisku: do propozycji, by spojrzeć na teorie spisku z perspektywy gier wideo.

Taki być może trywialny gest jest zaledwie kolejnym przykładem nachalnie retorycznej argumentacji: jeżeli uznamy, że oczekiwane wyniki działań akademii we wszechświecie teorii spisku nie są nazbyt imponujące, uznać możemy również, że nadszedł być może czas, by pomyśleć o teoriach spisku,

6 J. Marrs: Crossfire: The Plot that Killed Kennedy. Nowy Jork 1989, s. 275.

(29)

używając najbardziej nawet fantastycznych propozycji metodologicznych, mogących zaangażowanie akademii uczynić mniej ezoterycznym.

Musimy znaleźć odpowiednią narrację!

Wyjaśniając potencjalnie kontrowersyjne opinie, które padły dotychczas w tym rozdziale, wypada dobitnie stwierdzić: nie twierdzę bynajmniej, że teorie spisku mają wiele wspólnego z grami wideo czy że cechuje je jakiekol- wiek podobieństwo wykraczające poza mechanizmy retoryczne wykorzy- stywane przez twórców gier i twórców teorii spisku. Nie mam również nic przeciwko wyrafinowaniu dyskursu akademickiego jako takiego. Proponuję jedynie uproszczony model opisu teorii spisku, który sam w sobie ma pewne retoryczne ambicje. Potrzebę takich uproszczeń, poza wątpliwą obecnością dyskursu akademickiego w społecznej świadomości, zilustrować można również za pomocą kolejnego ciekawego paradoksu dotyczącego współczes- nej kondycji historiografii: postmodernistyczne cechy historiografii wydają się być akceptowane nawet przez podmioty polityczne rutynowo oprote- stowujące nawet samo istnienie postmodernizmu. To ciekawe rozdwojenie widoczne jest w często wypowiadanych żądaniach prowadzenia aktywnej

„polityki historycznej”, która ma przeciwdziałać wpływom narzuconej od- górnie i z zewnątrz narracji historycznej poprzez przedstawienie poprawnie skonstruowanej lokalnej narracji. Żądania te zostają najwyraźniej zilustro- wane nawoływaniami do znalezienia „właściwej narracji”, której funkcje są niezwykle zbliżone do każdego przykładu myślenia konspiracyjnego: rzu- cenie wyzwania porządkowi narzuconemu przez obce autorytety poprzez konstruowanie alternatywnej narracji odpowiadającej na potrzeby publicz- ności postrzegającej się jako większość wykluczona z procesu politycznego.

Polityczny potencjał gier wideo zaczyna przyciągać uwagę projektantów gier, badaczy oraz polityków — chociaż wciąż można mieć nadzieję, że spo- łeczeństwa zachodnie mają jeszcze nieco czasu, by przygotować się na pełne efekty tego trendu. Gdy piszę o potencjale politycznym gier wideo, nie mam wyłącznie na myśli prawdopodobnego wykorzystania gier jako nośników ideologii, efektywnych na poziomie tematycznych przedstawień graficznych i narracyjnych. Znacznie bardziej interesująca jest zdolność gier do pobu- dzania aktywności politycznej poprzez wykorzystanie mechanizmów, które Ian Bogost nazywa retoryką proceduralną (procedural rhetoric)7 i które mogą wynikać również z zastosowania znacznie prostszego konceptu narracji

7 I. Bogost: Persuasive Games: The Expressive Power of Video games. Cambridge, MA 2010.

(30)

emergentnej (emergent narrative). Kiedy połączymy obydwa pojęcia, możemy uzyskać model opisu gry, w którym interakcje zaprojektowane wewnątrz gry przy użyciu retoryki proceduralnej wytwarzają narrację emergentną prowadzącą do działania, oferującą graczowi satysfakcjonujące poczucie sprawczości, choć działanie to, wynikające z oddziaływania narracji emer- gentnej na gracza, ma swojego autora zewnętrznego wobec gracza i jedynie symuluje sprawczość. Argumentacja taka powtarza, po części, wywód Bogosta, którego książki traktujące o „grach perswazyjnych” (Persuasive Games8), „grach dziennikarskich” (Newsgames9) oraz o praktycznych zasto- sowaniach gier w polityce10 rozpoczęły poważniejszą dyskusję akademicką nad retorycznymi cechami gier wideo. Powołując się na badania Bogosta, mam zamiar wskazać, jak perswazyjne cechy mechaniki gier wideo obecne są w perswazyjnych cechach teorii spisku.

Narodziny postmodernistycznej historii?

W ciągu pięćdziesięciu lat, które minęły od wydarzeń w Dallas, zamach na prezydenta Johna F. Kennedy’ego stał się potężną postmodernistyczną narracją. Sam moment zamachu stał się najdokładniej — w całym doświad- czeniu gatunku ludzkiego — opisanym okresem czasu. Nieustający proces opisywania odbywa się — co oczywiste — daleko poza akademią, jednakże również wewnątrz akademii badania zabójstwa JFK stworzyły archiwum, w którym stosunek „tekstu do opisywanego czasu” jest nieporównywalny do archiwum gromadzącego teksty dotyczące jakiegokolwiek innego wyda- rzenia. Owszem, można stwierdzić, że to dynamika zamachu jest odpowie- dzialna za ten stan rzeczy (pociski przemieszczają się wszak szybko), jednak bardziej poprawna wydaje się konstatacja sugerująca, że ów efekt kuli śnież- nej, charakteryzujący archiwum zabójstwa JFK, jest produktem wyobraźni.

Wzrost archiwum czerpie swoją potencję z wagi, jaką wydarzenie tej rangi przypisuje ludzka wyobraźnia — zarówno wśród szerokiej publiczności, jak i uczonych.

Używam tutaj słowa „wyobraźnia” nie po to, by spekulować nad tym, czy teorie spisku, czy też całość historiografii dotyczącej zamachu na JFK są wynikami wyimaginowanych urojeń, a w znacznie bardziej pozytyw- nym sensie, zbliżonym do użycia tego słowa w naukach przyrodniczych,

 8 Ibidem.

 9 I. Bogost, S. Ferrari, B. Schweizer: Newsgames: Journalism at Play. Cambridge, MA 2010.

10 I. Bogost: How to Do Things with Video games. Minneapolis, MN 2010.

(31)

w których ogrom materiału źródłowego jest w twórczy sposób poddany edycji; z edycji z kolei wynika teoria lub odkrycie, które często wymagają wyobraźni: na przykład wyobraźni niezbędnej do tego, by poprawnie zaprojektować eksperyment. Choć nauki przyrodnicze również padały w swojej historii ofiarą zarzutów o stawianie fantastycznych tez, to jednak historiografia wydaje się najczęstszym celem żądań o dramatyczne prze- formułowanie swoich założeń, również z powodu porażki, którą nauka ta poniosła, próbując zorganizować wyobraźnię szerokiej publiczności wokół jednej, spójnej narracji zamachu na Kennedy’ego.

Jeżeli jedną z funkcji naukowego badania historii jest dostarczanie rela- cji dotyczących przeszłych wydarzeń, relacji, które umożliwiają stworzenie teorii dotyczących przeszłości mających zrozumiałe znaczenie, to można pokusić się o stwierdzenie, że rozwój wielkiej narracji wokół zabójstwa Kennedy’ego wskazuje na porażkę historiografii, niezdolnej do wypełnienia tej funkcji, lub też na fundamentalną zmianę metodologii i zadań tej dyscy- pliny. Rozmiar archiwum zbudowanego wokół zamachu na JFK praktycznie uniemożliwia skuteczną edycję: narracja zamachu stała się fantastyczną mapą, a jej wymiary przekraczają wielokroć terytorium, które mapa ta ma symbolicznie przedstawiać.

Oficjalne archiwum liczy ponad pięć milionów stron dokumentów doty- czących samego zamachu oraz oficjalnych dochodzeń kryminalnych, które po nim nastąpiły11. Podczas gdy olbrzymia większość tych dokumentów rządowych została ujawniona dzięki JFK Records Act z roku 1992, znacząca liczba dokumentów pozostanie tajna do roku 2017. Ten stos dokumentów sprowokował nieporównywalną z żadnym innym archiwum liczbę publi- kacji autorstwa zarówno zawodowych historyków, jak i amatorskich (czy też raczej niezawodowych) badaczy. Rozwój Internetu przyniósł — co oczy- wiste — geometryczny wzrost archiwum, wzbogacanego codziennie przez oryginalne dyskusje prowadzone online.

Oczywisty nadmiar informacji i szczegółów oraz niemożliwość spenetro- wania archiwum w całości wymusza niezbędne edycje (i teorie, które rodzą się w wyniku samego aktu edycji), służące rozmaitym, często przeciwstaw- nym, ideologiom i agendom politycznym, które wykorzystują całe spektrum narzędzi politycznych, socjologicznych, psychologicznych czy narracyjnych w celu skuteczniejszego ich rozpowszechnienia. W rzeczy samej, podczas gdy nieprzeniknioność archiwum12 stanowi olbrzymie wyzwanie dla nie-

11 Frequently Asked Questions about the JFK Assassination Records Collection. “The National Archives and Records Administration”; http://www.archives.gov/research/jfk/faqs.html (do- stęp: 31.03.2014).

12 Oficjalne archiwum daje dostęp do pięciu milionów stron dokumentów. Jednak brak zaufania do autorytetów i wyników pracy zbiorowej, charakteryzujący wielu autorów teorii spisku, powoduje, że wielu z nich stawia sobie za ambicję samodzielne przebrnięcie przez

(32)

profesjonalnego badacza, jest ono również ukrytym błogosławieństwem — korzystają z niego chętnie twórcy teorii spisku, które często budowane są na oskarżeniach wybiórczych pominięć w „relacjach oficjalnych”.

Działanie

Perswazyjna moc popularnych teorii spisku opiera się na narracyjnych cechach spektaklu, którego dopatrzyć się można w niemal każdym drama- tycznym wydarzeniu historycznym. „Zamach na Kennedy’ego” jest przecież nie tylko wydarzeniem podlegającym narracji, ale też zbiorem wszystkich efektów działań podjętych przez uczestników dramatu historycznego, motywacji sprawców (w znaczeniu „jednostek wyposażonych w moc sprawczą”, inaczej nazywanych „aktorami”), czyli efektów ich prawdziwej lub domniemanej sprawczości, a także efektów kryzysu i konfliktu, w które uczestnicy dramatu się angażują. Teorie spisku nie rozwijają się jedynie jako swoista narracyjna spuścizna wydarzenia historycznego i towarzyszących mu działań. Teorie spisku wymagają bowiem od swoich twórców oraz zwolenników działań także z ich strony i obiecują pożądany produkt tych działań: wzmocnione poczucie własnej sprawczości.

Jakiego rodzaju działania są zatem oczekiwane przez teorię spisku?

Podczas gdy polityczne platformy promowane przez teorie spisku nie unikają rzeczywistych nawoływań „do broni”, marszów, palenia kukieł czy przemocy, teorie spisku — mając narracyjny charakter — wymagają działań subtelniejszych: przewrócenia kart książki, kliknięcia w hiperłącze oraz aktywizacji, co rozmywa różnice pomiędzy hobby i działaniem politycznym.

Wszystkie teorie spisku — a także każdy spisek — zaczynają się jednak od działania innego rodzaju: aktu pisania czy też aktu autorstwa.

By wątek ten omówić szerzej, proponuję sięgnąć do klasycznej powieści

„konspiracyjnej”: Libra Dona DeLillo13.

Fikcyjna biografia Lee Harveya Oswalda, przedstawiona w powieści DeLillo, wskazuje, że najważniejszym stymulantem nieświadomego uczest-

archiwum, bez pośrednictwa osób trzecich. Zakładając, że każdego dnia swojej pracy zdolni są przeanalizować 500 stron dokumentów, praca ta wymaga 26 lat codziennej pracy. Oczeki- wanie, że praca taka może rzeczywiście zostać wykonana, jest niepraktyczne i nierealistycz- ne, jednak ponieważ w świecie teorii spisku każdy dokument ma znaczenie i może dostar- czyć ostatecznego dowodu spisku, nieuniknione edycje archiwum wzbudzają automatycznie oskarżenia o manipulacje.

13 D. DeLillo: Libra. Nowy Jork 1988. Pierwsze polskie wydanie D. DeLillo: Libra. Tłum.

J. Kraśko. Warszawa 2007.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykaż, że poniższe relacje są

rozumienie go na coraz wyższym poziomie oraz rozwijanie umiejętności posługiwania się nim w różnych R ozwiązania wybranych zadań dotyczących pojęcia funkcji

Zgadzając się z przedstawionym tu rozumieniem wartości, przyjmuje się, że przynajmniej większość z nich tkwi w materialnych lub niematerialnych przedmiotach jako

W „Elżbiecie Bam” różne miałam losy. Najpierw byłam jedną z bab, które wyskakiwały z kufra, jak matrioszki. One były przezabawne, bo miały pomalowane kółeczka

Zgodnie z jego podejściem można stosować pojęcie racjonalności w kontekście sposobu podejmowania decyzji w zgodzie z paradygmatem teorii użyteczności oraz w kontekście

Oznacza to dopuszczalność ustanowienia każdego rodzaju służebności gruntowej, pod warunkiem że jej treść nie wy- kracza poza ramy zakreślone przez przepisy

Może nasz rozmówca będzie potrzebował trochę czasu na to, żeby "oswoić" się z nową sytuacją, będzie chciał się nam przyjrzeć, porozmawiać o mniej istotnych

Ze szkoły wychodziłam, cały Plac Litewski był obstawiony, nam nie wolno było sobie na Placu Litewskim posiedzieć, pogadać, bo zaraz przychodzili i: „wynocha, wy…dalać”,