• Nie Znaleziono Wyników

Żaba : wesoła emigrantka : jedyne pismo humorystyczne na emigracji : journal humoristique. 1927, nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żaba : wesoła emigrantka : jedyne pismo humorystyczne na emigracji : journal humoristique. 1927, nr 8"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

E m ig rac ja kona, ledw ie tylko dysze, a P a n W ojewoda, w swej szlacheckiej pysze W ierzga i krzyczy, niczem grzesznik w smole, rozpętując wokoło b u rd y i sw aw ole Gena 1 fr Nr. 8 Dwutygodnik

4 0 3 5 6 4

m

J O U R N A L H U M O R I S T I Q U E Bi-mensuel Rok II P r ix 1 fr.

(2)

s

Ż A B A

UWAGI ŻABY. Za dwa lata.

Źle je st —: bo w Polsce Sejm walczy z rząd em Tj; konstytucji w ypada ram

M iano z ko łtuńskim zerw ać nierządem ...

Stan rzeczy — tem u — zad aje kłam . W ciąż zaw adjacka, h a rd a postaw a, Na głos rozum u głucha, ja k głaz W ięc sąsiad z lew a i sąsiad z p raw a M rugają k ’sohie: — zaczynać czas!!!

N a em igracji też sam e kłótnie, Sączą do życia ohydny ja d ,

Zaczęły pszczołom przew odzić tru tn ie P rzy staropolskim kom plecie wad.

N iebądźm y dłużej — jak o pajace!

I jed n o lity stw arzajm y front.

Od fundam entów zacznijm y pracę, W szystkich nierobów przepędźm y wont!

Tw órzm y społeczność w ielkiej w artości A kiedy zbruździ nam ja k i w ieprz, Śmiechem parsk n iem y na jego złości I przepędzim y gdzie rośnie pieprz...

Duc h c z a s u

W E uropie daje się odczuw ać kom pletny głód ludzi. Sam i sobie fab ry k u jem y bohaterów .

W ystarczy aby ktoś ch ciał coś zrobić, a już otrzym uje w ieniec laurow y n a głowę. Nic dziwnego, że w tak ich w aru n k ach w ystarczy ukazanie się zwykłego silnego człowieka — a bo hater n aro d u go­

towy! Jest kom u oddaw ać cześć bałw ochw alczą.

Ludzie lu bią się korzyć, lubią się przed kim ś płaszczyć. P o p ro stu .ic h n a tu ra w ym aga zadaw ania k łam u, w yznaw anej przez siebie dem okracji.

Ja k wiemy z depesz, rząd turecki zam ierza ska­

sować nazw ę K onstantynopola i piękne m iasto n a ­ zwać «K em ali». — Oczywiście, n a cześć i chw ałę dyk tatora M ustafa K em ali j)aszy* T rudno! — W ol- noć T om ku w swoim domku.

Lecz, z drugiej strony, donoszą że faszyści nie m ogąc zm ienić starożytnej nazw y Rzymu n a «Mus- solinia» — zam ierzają rozw alić część stolicy i po­

budow ać «Foro M ussolini». T rudno! W olnoć Tom ­ ku w swoim domku.

Ale czy H iszpanie m ogą być gorsi? Nigdy!

W krótce w płynie p ro jek t zw olenników g enerała P ri­

mo de Rivery aby M adryt przem ienić na «De R i\e r ę » i zrobić to możliwie ja k n a jp ręd ze j, a już pod żadnym pozorem nie dać się ubiedz reakcjonistom pruskim , zam ierzającym przechrzcie Rerlin n a «H in -

denburgy).

T rudno! I tutaj Tom ek zaśm ieca swój domek!

Ale co będzie u nas?

Już dziś chodzą słuchy, że W arszaw ę chcą ró w ­ nież przechrzcie. Ale ja k ? «Hcillerowo» nie m a zw o­

lenników . «Jó zefow o» za prow incjonalnie, «Leg jo . no w o » za stronniczo, a «Kom endcintburg» brzm i z niemiecka...

Nie w iadom o, ja k się spór skończył — w każdym razie uw ażam y, że najpraktyczniejszą nazw ą b yła­

by «D ziadków ka» , albo wręcz «D ZIA D Ó W K Ą » — coby odpow iadało istotnem u wyglądowi stolicy.

— G ien iu ś! O b iad n a stole!

— R ozlew aj zupę... a ja ty m c za sem raz jeszcze p rz e le c ę p rze z A tla n ty k ...

ZŁ U D Z E N IE

M łode m a łż e ń stw o sp o d z ie w a się p o to m k a . O czy w iście o n a c ie rp i... Mąż ch o d z i s tru ty , bo m u żal żony i t. d. W i­

dząc to k o c h a ją c a m a łż o n k a p o d c h o d z i do niego i g łaszcząc go p o głow ie, p o c ie sz a :

— N ie m a rtw się u k o c h a n y ... P ra w d a , że ja tro c h ę c ie rp ię , ale to p rz e c h o d z i k a ż d a m atk a... To n ie z tw o je j w i n y . ..

P o ty c h stó w a ch , m ąż jeszcze b a rd z ie j p o s m u tn ia ł i gorzko się u śm ie c h n ą w sz y w y sz e p ta ł sam do sie b ie :

... a ja je d n a k m y ślałem ...

W KONSULACIE

T łok, ścisk . W o g ólnym tłu m ie z w ra c a u w ag ę m ocno p o d s ta rz a ła je jm o ść — p rz y s a d z is ta , w y m a lo w a n a , w y fio ­ k o w an a , a p rz e d e w sz y s tk ie m n ie z a m y k a ją c a buzi.

K iedy k o k ie tliw a osoba z n a la z ła się p r z e d o b lic ze m z a ­ ch m u rz o n eg o u rz ę d n ik a , te n jej za d aje ste re o ty p o w e p y ­ ta n ia :

—■ Im ię ?

— D esd e m o n a .

— N az w isk o ?

— K a n a re k .

— W iek ?

— O, k o b ie ta m a zaw sze ty le la t n a ile w y g ląd a...

— Z ro b io n e, — p isz m y sz e ść d z ie sią t...!

I KTÓRA MA R A C JĘ?...

N in a, Z iuta, d w ie w a rs z a w ia n k i p ra g n ą c e « ro b ić k a r - jerę» w P a ry ż u , sie d zą p r z y sto lik u w C afe de la P a ix .

— W iesz N in a — p o w ia d a Z iu ta — ro zu m iem że n ie m ogłaś sie d z ie ć c ic h o k ie d y ci S tefan n ie c h c ia ł k u p ić tej p ajeto w e j su k ie n k i, ale zn ó w o d ra z u r z u c ić u k o ch a n eg o cz ło w ie k a d la je d n ej su k n i!?...

— Moja droga... a ile ja su k ie n z rz u c iła m d la niego je d n eg o !...

Szopka Staropolska we Francji

N a lewo widać sylw etkę P a ry ża

na praw o szy b y północy.

Po k o lei zjaw iają się w szystk ie znane na w ychoclźtw ie postacie, które bądź deklam ują, bądź śpiew ają.

Podnosi się zasłona i na scenie w id zim y postać we fra ku .

Ja m jest A m basador i p an licznych w łości, A tu taj przybyw am ze zachodnich kresów , Ey wedle in stru k c ji i w edle możności, Bronić n ad Sekw aną Polski interesów*.

Do późna w noc siedzę n ad p ra cą niem iłą.

Śledzę ru ch y m ocarzy dyplom acji kw iatki.

Bo się boję pom ylić, ja k to ra z już było, W czasie bratobójczej, zeszłorocznej jatki.

Byli k an d y d aci n a m oje tytuły,

Lecz rep reze n tacja, to bezdenne m orze!

A skarb polski b iedny — więc z w łasnej szkatuły T rzeba dokładać... Kto dok ład ać może...

Prestiż am basady w iele m nie kosztuje.

Poszła na to w ioska — pójdzie także druga.

D la Polski niczego nigdy nie żałuje, N ajjaśniejszej Rzeczypospolitej — sługa.

W ch o d zi postać w okularach z w ielką szopą, potarganych, a zgoła nie strzyżonych, w łosów i skar­

ży się:

Kiedy się w ielki człowiek czemś odznaczył To ludzie zawsze pow inność swą znali:

— Grosz od bied ak ó w — tysiąc od bogaczy I ju ż bliźniem u w net pom nik staw iali.

T ak jeszcze było praw ie, że p rzed rokiem . Dziś? — zam iast duszy, w ielbią m ięśnie byka...

Idę przez życie filozofa krokiem . A n ik t m i d otąd nie zro b ił pom nika.

O, Em igracjo! T y zła i n ied o b ra!!!

Czy chcesz uśm iercić swojego słow ika!?!

Ja k w ół orałem dla tw ojego dobra,

A je d n ak dotąd w ciąż nie m am p o m nika!!!

S k ap can iał w idać ju ż n aró d sarm acki.

C ałkiem poczucie chw ały w nim zanika.

Ma swe popiersie Chopin i Słowacki

— Tylko ja je d en nie m am w ciąż pom nika...

Z za sceny odzyw a się «Ż aba»:

Nie płacz H ieronim ! B liską ju ż J e s t pora, Kiedy potom ni ze skruszoną m inką, T ak i w yryją napis w «Cafe F lo ra » :

«Tutaj p ó ł życia spędził H ieronim ko!»

P ew nym k ro k ie m w ch o d zi d u m im postać i zw raca się do publiczności:

Już skończone wasze troski — wasze spory, kłótnie, wiece, Jam jest konsul z łask i boskiej, i w net skończę

w szelkie hece.

Już ja zrobię tu porządki! M iękką rączką, tw ard y m batem . Macie zresztą już początki, co zrobiłem

z konsulatem ? D aw niej lokal był m aleńki. P ow odow ał ścisk,

rozdęcie...

— U rzędnicy i pan ien k i, złość swą m ścili n a klijencie.

Jak to było każdy w iedział: p a n n a piszczy, woźny skrzeczy.

Aż Jark o w sk i m i pow iedział: toć w arjató w przestrzeń leczy.

W ięc ku piłem zaraz nowy lokal, niby p ałac pański, W obec tego w górę głowy! W iw at K onsul pan

P o z n a ń sk i!!!

W ch o dzi córa E w y

i nuci na m etodję «Na B a ry k a d y /»

Na barjdcady lu d u roboczy —

A ja w k a w ia rn i poczekam was.

N iechaj w am rozum w ściekłość zam roczy!

Niech żyje G ranier i w alk a klas!

. S kładki w dłoń! — śmiej się koń Brzęczy stal i fo rsa leci w dal...!

To «Seżete» ! — P łać składkę! Te!! — S kładkę płać, albo cię niechce znać!

Albo c.ie m‘p chce znać!

Ja «Praw o Ludu» w am red ag u je

Czytać psie praw o m a k ażdy z w as!

Precz z H ieronim ką! J a go o truje!

Niech żyje G ran ier i w alk a klas!

W ięc n a zd ar! Znaj m ój czar,

Poznaj w dzięk! Pokochasz żebyś pękł!

Czar słodki m ój. sen spłoszy tw ój!

Kochaj m nie, lub będzie z tobą źle, Lub będzie z tobą źle!

Gdy z głodu, w strejk i m rą robotnicy.

To ja kaczuszkę jem , jakbyś-zgadł.

Niech się przelew a krew n a ulicy,

Niech żyje G ranier, m arksow y k w iat!

Serce w kąt! K rasny fro n t!

K rw aw y los! O fiaro w łaź n a stos, W k a r jerze m ej, chcę zguby tw ej!

W yprój flak — lub niech cię trzaśnie szlak!

Lub niech cię trzaśnie szlak!

Z jaw ia się W o je w o d a , brodacz zn a ko m ity z «W ia ­ ru se m » w ręku. (Na nutę «R o ty » ):

Nie dam się w rogom wziąć n a lep.

Nie dam «utrącić» z gracją. ^

Ja jestem «W iarus», a nie kiep! , Rządzić chcę E -m i-gra-cją...

K onsul G aw rońskf zginąć m a, I szczeznąć am basada.

Polskości b ron ię tylko ja, A reszta — wszystko zd rada.

Nie chcę zaszczytów — h ołd u mas...

I obcą m i pokusa!

O jed n o tylko błag am was:

Czytajcie wciąż «W iarusa».

W ch o d zi ktoś biedny i bardzo w ym izerow any.

D rżącym głosem zaczyna:

Jestem em igrant, istota bezdom na, A im ię m oje — to rzesza ogrom na.

Rzesza bezbronna, krzyw dzonych bezkarnie, Rzesza b ie d a k ó w /k tó ry c h śm ierć przygarnie, Rzesza w ychodźców, co z b iedą się zrosła, To łódź bez żagli, bez steru i wiosła...

W ia tr sypie piaskiem w oczy n am bęz przerw y.

W strzępy ju ż poszły nasze zd arte nerw y, Obca nam fa la zalew a dziś serce,

Obcy nas człowiek m a w sw ej poniew ierce.

Obcego życia p rzew ija się w stęga, Ino nie obca jest n am tu m ordęga!

Nie obca nam jest za P olską tęsknota, Bo los p ow rotu zam k n ął ciężkie w rota.

O, Boże, Boże za jak ie to w iny!!?

O, Boże’ Boże, w róć Ojczyźnie syny,

W ró ć nas do Polski, w róć ze św iata krańców . Zlituj się Chryste n ad dolą w ygnańców !

Mr. 8

(3)

4

Uprzejmy, m iły f w różow ej ko szu li9 w jeżdża m a ły m samochodem, i Na melodję «Esik w Ostendzie»)

«Gazety Polskiej» ja m red ak to rem I to leran cji praw dziw y kw iat.

Z ap atry w ania m oje są w zorem , Ba każdy k lijent jest dla m nie brat.

A ntysem ityzm ! Precz niech się schowa!!'!

Gazeta m o ja — ognisty k rzak ! Niech pochw alony będzie Jehow a!

Na niebie widzę już zgody znak.

Lecz m i się praca wcale nie składa.

Nie wiem co pisać? .— i ztem je st kram , Bo tego nie chcę — to n ie w ypada, W ięc... ogłoszenia chyba znów dam.

Bo ogłoszenia rzecz najw ażniejsza, To też w gazecie takow ych huk.

W ym aga tego chw ila dzisiejsza, W ym aga, babcia, m am cia i wnuk.

Piszę k ro n ik ę także, ze św iata:

Kto dziś przyjechał, w yjechał — lub Kto się z kim bije, kto się z kim b rata , Kto się urodził, zm arł lub w ziął ślub.

W szystko wyczytasz w m ojej gazecie:

Kto k u p i E iffla? Kto sprzeda grat?

Jest to najlepsze pismo na świecie, W ięc isię ogłasza w nim cały świat!

Solidna osobas w p ię kn ej sutannie przedstawia się:

Ja m z Misji K atolickiej B ektor, wszystkim znany, Tam pasterz nabożny, a wy to — barany...!

Jam jest pasterz, którego trag ed ja ogarnia, Boć W chlew się zam ieniła ta m o ja owczarnia...

0 tem pora, o m ores! o ludzie w yrodni

- - Czyliż nie widzicie, że idziem ku zbrodni...?

Jeden gałgan i drugi u szynkarza siedzi,

M iast grzecznie w ogonku czekać do spowiedzi!

A ile jeszcze zrobi taki arogancji...?

- - Powiem w am : nie czyta «Polaka we F ran cji» . Z nabożnej em igracji zrobiła się jędza.

N aw et baby nie chcą cm okać w ręk ę księdza!!!

T o

też na me owieczki potrzeba mi bata, Bo inaczej niedługo przyjdzie koniec św iata.

A najpierw ej pochłonie piekieł sm olna n o ra Tego — co nie słuchały m nie, księdza B ektora!

W ch od zi redaktor B u d zyń ski i zaczyna na nutę

«Jakem m aszerow ał...»

Ja k e m m a sze ro w a ł, m u zy k a g ra ła m u zy k a grała...

A inoja «P olonja», a m oja « P olonja le d w o cz ła p ała , L ed w o c z ła p ała , głos m ia ła łzaw y , głos m ia ła łzaw y ...

1 ta k m i p o w ia d a i ta k m i p o w ia d a : w a l do W a rsz a w y !...

T ra -ta -ta ! I ta k m i p o w ia d a i ta k m i p o w ia d a , w al do W a r s z a w y ! A tam le g jo n o w y m u n d u re k k ład ę, m u n d u re k kład ę, 1 c ie n iu tk o śp iw a m i c ie n iu tk o śp iw a m , p ie rw sz ą b ry g a d ę . U sły sz ał to «D ziadek» i rz e k ł m i: w iec ie ?... i rz e k ł m i

w ie c ie ? ...

J a k ja jestem «D ziadek» — ta k o w y na d zia d y c h y b a

zejd ziecie?...

T ra -ta -ta ! Ja k ja jestem «D ziadek» — ta k o w y na d z ia d y c h y b a ze jd z iec ie? ...

N ie d a ł m i su b sy d ju m i p o w ie d z ia ł: szlus! i p o w ie d z ia ł:

s z lu s ! Je ste m bez p o m o c y , jestem bez po m o cy , ja k bez k ó łe k w óz!

A ta k ie p rz y ję c ie to za p a ł studzi, to z a p a ł studzi.

N a jw y ra ź n ie j «D ziadek» n a jw y ra ź n ie j «D ziadek», m a g d zie ś s w y c h ludzi...

T ia -ta -ta ! N a jw y ra ź n ie j «D ziadek», n a jw y r a ź n ie j"

«D ziadek» m a g d zie ś sw y c h lud zi...

Nr. 8

W ch o d zi m ło d y człowiek o skroniach przedwcześnie

przypruszonych szronem.

(Na nutę «A m u zy czka tirli! tirli!))) Ja to jestem red ak to rem tej swaw olnej «Żaby», Zawsze zasm ucony, cichutki i słaby.

Złośliwości nie napiszę — chociaż w iele słyszę, Chociaż wiele słyszę^ że aż fe!

Tylko sobie pisze, pisze — fa jn ie to sie wie, Bo przy m ej «Żabie» goście baw ią sie!!!

W szystko jedno czy to p iątek ,

Czy to św iątek 'jest,zawsze m uszę pisać fest a fest!

Od m iesiąca gaz zam knięty — elektryczność także!

Na k red y t atra m en t i p ap ier — a jakże...

Ale głow y tern nie suszę — bo dow cipy muszę...

Bo dowcipy m uszę pisać w am ! I ta k w kółko pisze, pisze — fajn ie to się wie, Bo przy «kawałach» goście b aw ią się...

W szystko jedno, czy m i sm utno,

Cy wesoło jest, zawsze m uszę pisać fest a f e s t! !!

Z kolei wychodzi «Druh z G enewy» — ogromnie jest d u m n y:

Za góram i, za lasam i, nie w chatynce z góralam i, Lecz w Genewie, nad L em anem , zasiadałem , co

jest znanem Co jest znanem doskonale, bo po dziś dzień chodzę w chwale, Jako, że wy N arodów Lidze, ciągle jeszcze siebie...

widzę.

Sukces mój był znakom ity. Nie chcę być przed w am i skryty, I się przyznam moi m ili, że m nie wszyscy

nachodzili:

P an B riand razem z Chamberlein^em, Sokal

(było to zw yczajnem ).

Z H ondurasu, P eru, Chili. aż się o m nie p raw ie bili N aw et prosił poseł w łoski: radź n am druhu

K alinow ski!

Była sprawca to nie letka, z czego dowód, żem nie... betka, Żem p ersona b y w ał g rata, tam — gdzie drżały

losy świata.

I (co nie jest szczęściem m ałem ), wżdy na

krzesłach zasiadałem Razem z posły (cudne chwile!) O mej chwale

piszę w «Sile».

N a zakończenie ukazuje się autor fatalnej k s ią ż k i, która narobiła tyle hałasu na w ychodźtw ie:

W ielu autorów w ypociny płodzi.' W ielu n ad b zd u rą się poci...

By w ydać książkę — nie jed en się głodzi, Albo zabiega u cioci.

Ja jestem inny, w tej autorów lidze.

Lecz za złych duchów nam ow ą,

W yd ałem książkę, k tó rej sam się wstydzę...

...I to za forsę rządow ą...

A książka m oja nie jest ja k bilblija Jako, że w p raw d ę jest kusa, Polskie szkolnictw o w niej .się zabija,

A denu ncjuje «W iarusa».

Książkom popełnił, bo m i nik t nie bronił.

A w iecie: koncept m am koński.

Ale dlaczego to przegaw ronił,

Zw ierzchnik m ój, konsul G aw roński?

By sądzić w inę przyszły m ęże stanu I m ając winy dowody

Rzekli: ta książka cała je st do chrzanu, A sam jej autor... przymłody...

Ż A B A

Hllllllllllillllllllllll

Nr. 8

Ż A B A

5

Mówią, że...

P a r y s k ie T ow . N ie k u ltu ra ln o -O św ia to w e , z n a n e jako

« n ie u sta ją c e p o g o to w ie » (do b r a n ia w y s o k ic h p e n sji), z a ­ p a d ło n a ciężk ą śp ią c z k ę . N a jp ie rw u s n ą ł p re z e s Ja rk o w s k i, za n im c h ra p n ą ł, p o z o s ta ją c y od dłuższego cz asu w p ó ł­

śn ie , p a n P rz e g a liń sk i, a p o te m re sz ta p e rso n e lu .

Czy się jeszcze k ie d y p rz e b u d z ą — n ie w ia d o m o ...

A m e n !

« f . : f :*

P a n i F ra n c is z k a G ra n ie r za m ie rz a w y d a ć sw e p a ­ m ię tn ik i p. t. «BABA JAGA» (z p o r tre te m a u to rk i),

* **

T akże W o jew o d a B rejsk i ju ż u k o ń c z y ł d r u k se n sa c y j­

nego ro m a n su , k tó re m u d an o ty tu ł:

«W O JEW ODA CONTRA AMBASADOR»

c z y li: W ia ru so w e b ła ze ń stw a .

* **

A czkolw iek n ik t n ie k w e stjo n u je u ż y te c z n o śc i, « P o lsk ie­

go U n iw e rs y te tu R o b o tn icz eg o » , to je d n a k są d zim y , że po o sta tn ie j k o m p ro m ita c ji z k s ią ż k ą p. R o zw ad o w sk ieg o , n a ­ leży sp u śc ić z to n u i z m ie n ić n azw ę n a : «P o lsk a F re b ló w k a R o b o tn ic z a » .

*

W y c h o d ź tw o p o lsk ie p o sta n o w iło , aby za książkę, k tó ­ r a rz e c z y w iś c ie s o lid n ie zaszkodzi w szy stk im P o la k o m w e F r a n c ji — z re w a n ż o w a ć się jej a u to ro w i i już dzis z a k u ­ p ić m a ły n ag ro b e k z n a s tę p u ją c y m n a p ise m :

T u ta j s p o c z y w a p a n R o z w a d o w s k i, A u to r o m y ln y i n ie z ła sk i b o sk iej.

N ie b y ł za ży c ia , n i asem , n i z e re m

P is y w a ł k s ią ż k i W S P Ó L N IE Z Z E C E R E M !

FA TA LN E N IE P O R O Z U M IE N IE

P a n i b a r o n o w a je st w y ją tk o w e p ię k n a i p o n ę tn a , a o p ró c z tego s ły n ie z e k s c e n try c z n o ś c i (o czem w ie słu ż b a).

D zisiaj p r z y p a d a k o n ie c m ie sią c a , w o b e c czego p a n i w o ła lo k a ja :

— J a n ie ! p ro sz ę p r z y jś ć do m n ie p o obiedze, to o trz y ­ m a c ie sw o ją n a le ż n o ść za u b ie g ły k w a rta ł...

— O p a n i b a ro n o w o ! B łagam o p rz e b a c z e n ie , lecz ja je ste m c z ło w ie k ż o n a ty i o jc ie c dzieciom , w o b e c czego n a ­ p r a w d ę n ie je ste m w s ta n ie b r a ć p e n s ji w... n atu rz e...

SEN TEN C JA «ŻABY»

Ż ycie to je st, ja k te n b e fsz ty k w p o d łe j r e s ta u r a c ji — co to go a n i u g ry ść, a n i w y rz u c ić n ie m ożna...

ONA S IĘ Ł U D ZI

Z azw yczaj p a n i Z ofja n ie p r a w i m o ra łó w sw o im słu ­ żącym , lecz o b e c n a słu ż ą c a je st p r z e s a d n a : co c z te ry d n i zm ie n ia k o c h a n k ó w . P a n i w ię c z d e c y d o w a ła się na z w ró ­ c e n ie jej u w a g i:

— L u d w ik o , n ie p o w in n a ś m ie ć ty lu k o c h a n k ó w .

— P ro sz ę p a n i, p ła c z e słu żąca, — to n ie m o ja w in a : za k a ż d y m ra z e m m y ślę, że to już b ę d z ie o s ta tn i!

DOBRY IN T E R E S

M łody L e w i z ja w ia się u zn a n eg o b a n k ie r a G olden- k o p fa . O cz y w iście lo.kaj s ta ra się w y p r a w ić go, lecz po w ie lu n a le g a n ia c h d o p u sz cz a g o ścia p rz e d o b licze bogacza.

— C hcę p a n u z a p ro p o n o w a ć b a rd z o p e w n y i ko­

rz y s tn y in te re s, — z a c z y n a L ew i, — lecz p rz e d te m p o zw o lę sobie na n ie d y s k re tn e p y ta n ie : ile p a n d aje p o sa g u sw ojej c ó rc e ?

P o c h w ili w a h a n ia b a n k ie r o d p o w ia d a :

— C ztery m iljo n y .

—I No to ja ją w ez m ę za d w a.

M IĘDZY MODELKAM I

— A tw o ja m a tk a w ie, że p o zu jesz ?

— Ale iskąd! D o p ie ro b y m i n a g a d a ła ! P o w ie d z ia ła m jej, że m am r a n d k ę z je d n y m sta ry m d ziad em ...

P a tr z c z y te ln ik u — ten o k rę t je st z u p e ł­

n ie ja k p o ls k i em i­

g ra n t. Całe la ta się tu ła od jed n eg o k r a ­ ju do d ru g ieg o ,w szy ­ stk im .się w y słu g u je, a sam n ic z tego n ie m a...

U S T J A G U S I

z P a r y ż a d o r o d z i c ó w w K a ł d u n k o z u i e

R o d z ic e N a jm ile jsze !

W y b a c zta m i ze p is z e ta k i k r ó tk i list, ale u nas je ta k ie p ie k ło , że coś o kro p n eg o ? N ie c h c e b y ć p lo tk u ją c a , ale ta­

kieg o b a łaganu ja k n a ty e m ig ra cji, to je szc ze n ie beto p.od sło ń c e m , a ta k ic h c z a r n y c h ty p ó w ja k ie tu som , to i u m u ­ r z y n ó w n im a ! !! A le ja so b ie p o w ie d z ia ła m : n ie daj sie

B o m b el! I w z ię ła m sie do r z e c z y . Bó do ty j F ra n c ji to po- n a je żd ża ło ta k ic h ła p ic h r u s tó w , co to sie p su b ra to m ro b ić n ie c h c e i ty lk o na cu d ze fo rs ę lecom . G dzie sie r u s z y ć to n o w e sza rla ta ń sk ie d o k to r y , ła jd a c k ie p o m a g ie r y s ą d o w e , tło m a c ze n ie u m ie ją c e po fr a n c u s k u i in n e w ro g i p ra c u ją ­ cego n a ro d u . M yślę z e c h y b a ja k iś u p u st z ło d z ie js k i tu sie o tw o r z y ł, c z y co? N ie ' m ó w ię , ze b y n ie b y ło i łu c z c iw y c h a z a c n y c h lu d z ió w . . ale te sza rla ta n y w s z y s tk o p s u jo m . J e st ci w P a r y ż u ta k i p a n S m o ls k i co p ie k n ie tło m a c z y i je m iła osoba, ale co ż! P e d zia ł m i ze p e w n ik ie m z n o w u za c zn ie m a lo w a ć ło b ra z y , bo sie z g ra n d ą za d a w a ć n ie ch ce. I ta k zr o b io m w s z y s tk ie łu c z c iw e lu d zie, a E m ig ra c ja zo sta n ie na ła sc e ła p s e r d a k ó w . D la tego ja sie w z iła m fe s t do r z e c z y i u r o c z y ś c ie z a p o w ie d z ia ła m , że B E D E D E M A SK O W A Ł A w s z y s tk ic h o b ie rzy s a só w i in n y c h sp r y c ia r z ó w . T u sie n ie b e d z ie w in c y lu d z ió w o kra d a ło na ró żn e p o r a d y i in n e 100 p r z e d m io tó w za 10 fr a n k ó w . T u sie n ie b ed zie o k ra d a ło n a K a n a d ę i in n ą H a m e ry k ę , tu sie n ie b ed zie n a b ija ło n a ­ ro d u w b u tle ! A ta k że p a n ie tego, n ie b e d z ie sie 'bzduróuż p isa ło za s u b s y d jo w e p ie n io n d z e . P a n ie a u to r o d « E m ig ra­

cji» ! J a k P an c z u łe ś z y c io w o m k o n ie c z n o ś ć ,., p o p e łn ie n ia p r z e s te m p s tw a p r z e c iw k o sło w u d r u k o w a n y m u — to trza ci beto n a p isa ć w ie r s z y k i i p o p r o s ić o w y d a n ie cio ci. A n ie sie w y p e n ty w a ć i b ró żd zić n a r o d o w i. N ie w o ln o b y le k o ­ m u narażać nas w s z y s tk ic h na s m u tn e n a s te m p s tw a sw o ­ jego n ie d o w a żo n e g o «w id z im is ie !» — Z ro zu m ia n o __ p a n ie d o k tó r !

O r a n y ! — czu je, ze n ie w y tr z y m a m i jaJc je ste m Jagusia B o m b el, ta k albo m e sz la k tra fi, albo zr o b ię s k a n d a l! In s ty - tu c jó w i P re z e só w to je st tu do d ja b ła i tro szk ę , a do r o b o ty ża d n e g o ! C hyba, ze do k ł ó tn ió w — w te d y so m w s z y s tk ie ! A le m i sie w id zi, ze to daleko n ie za je d zie , bo w s z y s tk o je st p o d m in o w a n e , a sie ro b i ta k i g oronc, ze b o m ba p e n k n ie . A ja k w y b u c h n ie , to n a jw y ż e j w góre p o le c i p a n B re jsk i, a po n im to c h y b a d o k tó r J a r k o w s k i, co to je st p re ze s o d

«W z o r o w y c h Nygusówy>! W k a ż d e m ra zie n ie d łu g o ró żn e

«d o sto jn e p i e r n i k i» e m ig r a c y jn e zle c o m ze s w o ic h u rzę ­ d ó w , ja k o te ś liw k i z d rze w a , k i e d y w ia tr m o c n o p o tr z o n - śn ie . A le tu ta j n ie p o tr z o n ś n ie w ia tr ino ja Jagusia B o m b e l z K a łd iu ik o w a , oraz «ś w ie n ty g n ie w » n a ro d u e m ig r a c y jn e ­ go, czego i W am k o c h a n i m o je rzy c ze .

Z w o je n n o -p ro le ta rja c k im p o z d r o w ie n ie m

Ja g u s ia de BOMBEL.

OLSKI BANKSPÓŁEKZAROBKO­ WYCH, 82, me Saint-Lazare, Paris Wymianai ienrzy, przesyłka dokraju.

P

N ie c ie r p c ie na o d c is k i! !!

Najnowszywynalazek! Nadzw. wyniki! Limcor, aparat bezpieczny, nieposiadający najmniejszej części metalowej,usuwa od­ ciski i bólenatychmiast.Niemożna się skaleczyć! Bezbólu! Sensacja!

« P O L E X P R E S S )) Po lsk ie Bi ur o Po dr ó y w Pa ry żu 3, ru e C h a v e au -L ag ar c le , P ar is (8 1)

Wykon.wszelkiezlec. w zakr. po drożni ctwa, wymianywalut it.p. Informacjebezpłatnie.

(4)

KORNEL MAKUSZYŃSKI

‘S T A R Y M Ą Ż

(W y b a c z M is trz u , żeśm y p o z w o lili sobie p rz e d ru k o w a ć p e rły tw ego h u m o ru , ale to d la ty c h m a s w y ch o d ź tw a, k tó ry c h łzy n ig d y n ie w y sy c h a ją . - Red).

— A to b y d lę ! T y lk o m ę żc zy z n a zd o b ę d zie się na coś p o ­ d o bnego, ażeby sz p ie g o w a ć k o b ie tę.

— Co te ra z b ę d z ie ?

—- Mój k o c h a n y , b ą d ź ła sk a w i m n ie to pozo staw . P o e ta p a tr z y ł z d u m io n y , ja k w sz y s tk ie d ro b n e p ie n ią d z e z p o r tm o n e tk i w y s y p a ła do je d w a b n e j to re b k i.

— Cb to ta k ie g o ?

— Do w id z e n ia , do w id z e n ia ! N ie w y c h o d ź , zd aje m i się, że za c h w ilę tu w ró c ę .

W y b ie g ła ; p o e ta w id z ia ł p rze z okno, ja k n ajsp o k o jn ie j szła u lic ą, p o te m w esz ła do k a m ie n ic y n a p rz e c iw k o , w y sz ła p o dłuższej c h w ili i w c h o d z iła w ła ś n ie w b ra m ę , w k tó re j s ta ł b la d y i n ie sk o ń c z e n ie z d u m io n y s ta ry m ąż.

P ra w ie , że się za to c z y ła ze z d u m ie n ia .

— T y ? Cóż ty tu ro b isz ?

— Ja, m o ja k o c h a n a ? N ic, ta k so b ie ... aleśm y się sp o tk a li.

No dobrze, ale co ty tu ro b isz ? Ż ona sp o w a ż n ia ła .

—. N ie m yśl, m ój d ro g i, że n ic p o tra f ię u c z y n ić niczego dla d ru g ic h . P o p a trz !

P o k a z a ła to re b k ę , w k tó re j b y ł ja k iś b a n k n o t i m n ó stw o d ro b n y c h p ie n ię d z y .

— No, dom yśl-że się!

— S łow o daję, że n ie m ogę.

— W ielk a n o c, g łu p ta sk u , w ię c ch o d zę po k w eśc ie .

— Aaa!

— Czegoś ta k i u r a d o w a n y ?

— N ic, n ic ... C ieszę się, że się tern zajm ujesz. B ardzo

się cieszę. , ,, ,

T y się ciesz, ale ja nie m a m czasu, m uszę obejsc cają ulicę.

— Ale, słu c h aj no, ty ta k sarna ch o d z isz ?

A z k im m am ch o d zić, z m a m k ą ? P rz e c ie ż m n ie n ik t n ie u k ra d n ie . A zre sz tą d zw o n ię ty lk o do p a ń i m a łże ń stw . D o w id z e n ia ci, m ój d rogi.

— P rę d k o w ró c isz ?

— Za ja k ie d w ie godziny.

— Może ci p r z y s ła ć d o ro żk ę ?

Ocli, d zięk u ję c i; n ie d o p ra w d y , ty je ste ś za d o b ry . Jeżeli już ta k ch cesz k o n ie c z n ie , to za ja k ie d w ie go d zm y p o ślij m i dorożkę, n ie c h czeka tu n a ro g u u lic y . D o b rze?

— Ależ n a tu ra ln ie !

— D o w id z e n ia !

— Do w id z e n ia , n ajd ro ż sza , do w id z e n ia !

I p o sz ed ł ta k u ra d o w a n y ja k Jow isz, k ie d y p o ła m a ł He- fa jsto w i obie nogi. S p a d ł m u z se rc a k a m ie ń w ie lk o śc i góry S zedł raź n o , p o g w iz d u ją c i d z ię k u ją c Bogu, ze m u d a ł ta k ą żonę k tó r a jest i d la niego i d la in n y c h , to z n a ­ czy i dla in n y c h zb iera, aby w sz y s tk im b y ło d obrze.

A m ło d a żona w ró c iła do ja s k in i sw ojego lw a ażeby

się d a ć p o ż re ć bez u b r a n ia . , . x A

W idzisz, że jestem p o m y sło w a , — m ó w iła u r a d o ­ w a n a .

— W isto cie ! - „ .. ,

— J a k to d o b rze b y ć m iło s ie rn ą po c h rz e śc ija ń sk u , czy p r a w d a ? C nota c h rz e ś c ija ń s k a to jest p ię k n a rzecz.

— Z aw sze to m ó w iłe m . .

— Och, aż m i go rąco ...

— T o m oże?...

— Co m o że? ■

To się m oże ro z b ie rz e sz ? C nota p o w in n a b y c na<*a ..

A s ta ry m ąż p o sz e d ł po dorożkę, k tó r a się b a rd z o p r z y d a ła jego m iłej żonie, alb o w iem b y ła m o cn o z n u ż o n a.

D ługi czas o p o w ia d a ł w szy stk im , s ta ry m ąż o c h rz e ś c i­

ja ń s k ic h 7 p o m y s ła c h u k o c h a n e j żo n y ; o ta k ! d o b ry Bóg zaw sze w y ra tu je w złej do li k o b ie tę jeśli się b ie d a c z k a na niego p o w o ła .

L ecz m ło d a żo n a z n a la zła w k ró tc e n o w ą m eto d ę, bez

w s p ó łu d z ia łu P a n a Boga, k tó re g o im ie n ia n ie m o g ła n a d u ­ ży w a ć zb y t ;często.

S tało się oto, że s ta r y m ąż w ró c ił ze sp a c e ru , ta k i rzeźki, ja k n ig d y ; p ie ś c ił w so b ie n a d z ie ję że — k to w ie! — m oże n a w e t za im p o n u je żonie, m oże ją zm usi d o u z n a n ia w n im cy k lo p o w e j siły i m ęskiej p rz e d s ię b io rc z o ś c i, o k tó ­ rej d o tą d m ia ła b a rd z o n ie z n a c z n e w y o b ra ż e n ie . S ta ry m ąż p rz e s k a k iw a ł te d y sch o d y , p r z e d d rż w ia m i m ie sz k a n ia w y ­ p r o s to w a ł ra m io n a , o d c h rz ą k n ą ł zn a cz ąc o a z d u m ą, i w sze d ł.

— Co to je st? — m ru k n ą ł sam do sieb ie.

W p r z e d p o k o ju w is ia ła o fic e rs k a szab la n ie w y szc zer- b io n a i n ie p o k rw a w io n a , ale gro źn a.

— Co to je st? — p o w tó rz y ł sam do sie b ie s ta r y mąż.

Szabla w is ia ła sobie z g o d n o śc ią, n ie z w ra c a ją c na niego u w ag i.

A w n im się zb u d z ił sz ata n . B ył w tej c h w ili stra sz n y . C ałą en e rg ję p rz e z n a c z o n ą d la żony, z e b ra ł w sobie, p r z y ­ g o to w u ją c się do skoku.

— T o straszn e , — zacz ął szep tać, — to p o tw o rn e ...

P o p r a w ił u b ra n ie , w y p ro s to w a ł się i sz ed ł p ro s to ku d rzw io m , w io d ą c y m do b u d u a r u żony.

Z aw a lia ł się. W ś c ie k ło ść u c z y n iła lis a z w ygo lo n eg o lw a, z fa rb o w a n ą g rzy w ą.

P o sz e d ł do sie b ie i z a d z w o n ił. W sze d ł lokaj. S ta ry m ąż u d a w a ł, że nie je st w zru szo n y .

— Je a n !

— S łu ch a n i ja ś n ie ’ p a n a .

— U m iesz k u p ić r e w o lw e r?

—• U m iem .

—- Masz tu p ie n ią d z e , b ie rz d orożkę, jedź na z ła m a n ie k a r k u i k u p re w o lw e r.

Je a n sp o jrz a ł p rz e ra ż o n y .

—• R e w o lw e r? U ja ś n ie p a n i nikogo n iem a, ja k Boga k o ch a m , .że niem a.

— W y n o ś się! — k rz y c z a ł s ta ry m ąż stłu m io n y m g ło ­ sem .

P o czem p o d sz e d ł ku d rz w io m żony, sk ra d a ją c się na p a lc a c h i n a s łu c h iw a ł.

M usiał u sły szeć coś straszn eg o , coś, co je st ja k u d e ­ rz e n ie p io ru n u , alb o w iem nagle, bez ra c jo n a ln e g o p o w o d u , zacz ął tłu c d ło ń m i o d rzw i.

— O tw o rz y ć! N a ty c h m ia st o tw o rzy ć , bo strzelę!...

N agła cisza.

D zieje się coś straszn e g o .

— O tw o rz y ć! Z ab iję! O tw o rz y ć!

Jeszcze stra s z n ie jsz a cisza.

S ta ry m ąż za cz ął b ie g a ć p o p o k o ju , p o te m c h w y c ił k ry sz ta ło w y k a n d e la b r z p o stu m e n tu i c is n ą ł n im o lu stro . E fe k t był, trz e b a p rz y z n a ć , n a d z w y c z a jn y .

Z n ó w p o d b ie g ł do d rz w i i zacz ął je k o p a ć z c a łą siłą . D rz w i p a trz y ły je d n a k ż e z p o lito w a n ie m na tę p a r ę lic h y c h im ita c ji nóg sta re g o m ęża i u ś m ie c h a ły się do nieg o d rw ią c o .

Ju ż go c h w y ta ła c z a rn a ro zp a cz, już c z a rn a fa rb a z w fo • sów za cz ęła śc ie k a ć m u z p o te m p o tw a rz y , ju ż m u z a c z y ­ n a ło b r a k n ą ć sił, — k ie d y się d rz w i o tw o rzy ły .

W e d rz w ia c h sta n ę ła m ło d a żona, w y b la d ła , w z r u s z o ­ na, c ic h a i sm ętn a.

Z ło ży ła rę c e w k rz y ż n a p ie rs ia c h , sk ło n iła , g łow ę ja k k w ia t, tro c h ę icoprawdU zm ięty i o p a r ła się o fra m u g ę d rz w i i ta k s ta ła ja k sam sm u tek i ja k b e z n a d z ie jn o ść , ja k ból i c ie rp ie n ie . Z p rz e c u d n y c h oczu w y b ie g ły d w ie łzy, d w ie cud n e, sło n e łzy, k tó re słu żą do n a d a n ia sm a k u m d ło ś c i życia. P o d o b n a b y ła w tej c h w ili do u w ie d z io n e j d ziew ic y , k tó r a m a je d y n ą su k ie n k ę i je d y n ą cn o tę. L a u ra P e tr a r k i p rz e d u ro d z e n ie m trz y n a ś c io rg a dzieci, B e atrik s, zw ie d z a ją c a ra j n ie ty le z D antem , ile z o fic e re m od d r a ­

gonów . {Ciąg d alszy nastą pi).

Jedyny Polski Tłumacz Przysięgły

p r z y n a jw y ż sz y c h s ą d a c h p rz y się g ły c h

KAROL SMOLSKI

96, Bd Montparnasse, PAR1S (14*)

M etro : V a v in i M o n tp a rn a sse . W y k o n y w u je w n a jp rę d sz y m czasie u rz ę ­ dow e tłu m a c z e n ia ze w s z y s tk ic h języ k ó w ,

w ażne w całej F r a n c ji.

Cena dla ro b o tn ik ó w 18 fr. 60 c. za AKT

J E D Y N A w P A R Y Ż U P IE R W S Z O R Z Ę D .

RESTAURACJA POLSKA

B A R T E K

9 , rue R oyer-C ollard, 9 , P A R IS (5*) O b ia d y z 3 -c h d a ń po 8 fr. 50 c t. - P o ls k ie p o tr a w y . - P o lsk i c h le b . - W ó d k i i k o n ia k i.

C H I R O M A N C J A A S T R O L O G J A

Mme MARIA ZE 1 H

Dr. Nauk O k u ltx st.

W różenie z kart, z lii.ji rąk i z gwi izd (horoskopy) na (.od­

staw ie okuli, nauk i daru jas now dzenia. W yjaśniam p rz y ­ szłość, wskazuj, teraźniejszość, ostrzegam przed przyszłoś ią.

6 0 , r u e P i g a l l e , II-e piętr.

od 4 do 7 prócz niedziel.

CHORZY

w y leczy cie szybko T R Y P E R

i PROSTATYT lecząc się sami, nie przeryw . zajęć 2-tna now. środk.

Injection (przepłukiw ania) a s trin g e n te G iliardi przeciw iryprow i fl. 1 3 ‘ fr. 8 0 z prze.ył. 1 8 fr. 8 0 S u ppositoires (świeczki) G iliardi przeciw p rosiatyt.

pud'łi<o 1 6 fr. 8 0 z przesyłką 1 8 fr. 6 0 S K Ł A D : A PTBK A B O U G U É , 4 , rue du B o u rg -T ib o u rg . P A R IS (4*)*

W y sy łk a dyskretn i po otrzvn auiu przekazu poczt.

Poszukujemy jeszcze kilku

kolporterów!

K r a w i e c m ę s k i i d a m s k i

JEDYNA KANCELARJA POLSKA A D W O K A T P R Z Y S IĘ G Ł Y

przy Peli-rsb. Sądzie Âp< 1.

J E R Z Y L E W I Ń S K I

5, rue Boudrcau (p rz y O p é ra ), PARIS (î)*)

M etro; O »éra. T el.: C e n tr.l g'i-37, g4-66; O péra o 36 P rz y jm . od 10-12 i c d 2-6; w niedzielę 1 św . o J 10-12 S p ra w y k arn e i cy w iln e; p ap iery d o ślubu; pełnom oc­

n ic tw a ; legalizacja d okum entów ; a k ta rejentaJne; roz- w jd y ; spadki; natu ralizai ja ; p o r dy 'isto w n e i os* bi­

sie. 1 łom aczenia p. tło m aczy p rzy sięg ły ch .

DLA CHORYCH

k tó rzy c ie rp ią , lu b k tó rzy są o s ła b ie n i, po­

w ra ca m y im S IŁ Ę i Z D R O W IE . N asz D O K T Ó R M E D Y C Y N Y udzieli W am b e z p ła tn ie listem w skazów ek co do sp o so b u leczenia i tr y b u ż y c ia , k tó ry należy sto so ­ w ać, celem p o śp ieszn eg o w y le c z a n ia się . P isać do LA CLOCH E, G Bd A ra g o , P a r is .

Ś M I 1: lt

c

\ I 1; S Z-C Z Ę Ś C I O M Twoim zadasz, wiedząc, co cie­

bie czeka w p r z y s z ł o ś ć , Dziś więc jeszcze wyślij dalę modz - nia Twego lub foiograiję albo imię ojca Twego znan mu astro­

logowi, a ja ci wyślę Twói do kładny Polski «Hor. skop» (nie szablonowy) tojesl p r z e s z ł o ś ć t e r a ź n i e j s z o ś ć i przyszłość.

Odj ow.edzi na ważne jiytania.

Każdy wypisujący «Horoskop»

Jtrzymn bczpłat. fetysz szczęścia lub książeczkę cieka­

wą polską. Horoskop—czyli przepowiednię wysyła się po otrzyman. 1 0 fr. Na wysyłkę załączyć 4 znaczki

po 5o cent. — Adresować i pisać po polsku:

Ms K e y t o n -A li, 6, rue des Fontaines, PARIS (III) U f MIESIĄCE n a u c z y c ie się m ów ić,

a a c z y ta ć i p is a ć po fra n c u sk u . M eto­

d a u l t r a sz y b k a . G ra m a ty k a . K o n w ersac ja.

P ro feso r P a ry s k i M. LANGUET, 3 villa H yppolite Garnier (M o n tp arn a sse).

«■ ■■ ■■ ■■ ■■ ■■ ■»■■{■■■■■»■■■■■■■■■■■■■■■■■■a

R o z p o w s z e c h n ia j c ie

Ż A B Ę i GAZETĘ POLSKĄ

B E Z P Ł A T N I E

RO N ÀPE W N O D A R E Z U L T A T !!!

W ysyła się broszura w języl u polskim w skazu­

jąca sposób leczęnia s k u t k ó w p r z e z i ę b i e n i a , c h o r ó b ż o ł ą d k a r e u m a t y z m u , o s ł a b i e n i a , z w ł a s z c z a u k o b i e t , i wielu innych choiób, roz- powszechi ionyct, wśród h.dności pracującej.

W szystkim , klórym wskazaliśmy nasz sposób le­

czenia, u biło się radykalnie wyleczyć ich z aległe i chroniczne choroby. S p ió ' ujcie i wy. I w^m u ży w ci rpie dach. I was wyleczy wskazany w broszurze środek le.-zuiczy. Pisać po polsku: S o c i é t é K A L E - F L U I D , 7 , r u e d e l ’O u e s t , N e u i l l y (Seine)

N A JST A R S Z A K L IN IK A POLSKA ” P R O F E S O R A

CAMMASA

10, rue du C hâteau d’E a u . P A R IS (X*) G E N Y B . U M IA R K O W A N E Od godz. 9 do 12 i od g o d z .1 4 do 20 w .,

w n ie d z ie lę i ś w ię ta od g. 9 do 12.

D p . R ypko i V ialard

* P a r y z , Î T , ru e H éau m u r Métro Réaumur-Sebastopol, Arts et Métiers lub Répu­

blique blisko dworców kolejowych DOKTORZY SHECJAL1ŚCI- C h o r . m o c z u , w e n . , s y f i l i s , t r y p e r , chor.skórne, immoc płciowa, chor.

Krwi, n .ru ó w , serca, plu nc, żołądka 1 brzuszne. Bole 1 reumal. Nowe metody lecz. elektr., serum, zastrzyk.

A n a l i z y k r w i , m o c z u , r o p y tp.— Godz. Od 9 r.

do 9 w. W m e d /.o d ç) r.d o ó w .—Mowi się po polsku, irane. niem. D l a r o b i u r z ę d n . c e n y z n i ż o n e .

LEKARZ SPECJALISTA

9 6 , rue de R iv o li, P a r is. M etro: G h â te le t N a js k u te c z n ie jsz e śro d k i p rz e c iw cho ro b o m w en eryczn ym u m ężczy zn i k o b ie t. L eczy p rę d k o ch o ro b y k rw i i sk ó r y , s y f ilis , rzc- r z ą c z k ę . — W ła sn e la b o ra to r ju m . B a rd z o szybko leczy ro zd ę cie ż y ł.— M ów i p o n ie m . P rzyjm uje chorych codziennie od 9 do 12 i od 2 do 8,

w niedziele i św jęta od y do 12 w poi.

Z m ia n a a d r e s u

Q | I z tln iw . P a ry , k. z p o l s k ą

■ ■ ■ ■ ■ a k u s z e r k ą z W a r s z a w y Dypi. akuszerki 1 kl. Uniw. Par. Chor. kobiece,dzicc.,

> wewn. masarz, bańki suche 1 c ię ti, C h o r . w e n e r . (syfilis, try per, analiza k rw i)-S Z C Z E P IE N IE OSPY.

R e u m a t y z m l e c z y s i ę z g w a r . D ia te r m ja - D a rso n w aliza cja—L am pa K w arcow a (gót sk.csl uice) Godz. przyjęć: [»on. i piął. od 3-6; w sob. od 5-y, wlor.

i czw ar. od 6-9; w środy, niedz. > św. g- 2 pp.

3 4 , B o u le v a rd d e la V ille tte . PARIS M etro: Belleville. T ram w aj 5. A utobus: N, FB, AY

RESTAURACJA « D Ą B R O ^ A T A » A . D ą b r o w s k i e g o , 17, rue de Nonnais d’Hxeres Metro: Sl-Paul. — Poleca obiady < d 3 f ., smaczne i

. bfite. — Sp zedaż pism pohkich.

A W IA R N IA P o lsk a R om an a REM BEL - SKIEGO, 3, ru e F o u rc y , 3, P A R IS (4‘).

K

B I U R O 5, rue des Gobelins, 5. PARIS (13e)

Gazety Polskiej w P a r y ż u

W yd aw n ictw » i w i e , ch c ąc p rz y jść z pom ocą w ychodźtw u, p o sta n o w iło stw orzyć przy piśm ie osobny dział p o rad , p o zostający pod osobistą ko n tro lą R edaktorów pism a. W tym celu «G azeta Polska» poro zu m iała się z w y b itn ie znanym i w kolonji polskiej a d w o k a ta m i dekarzam i i p rze dstaw icie lam i T o w a r z y s t w U bezpiec zeniow yc h i uzyskała od n ic h zgodę na w sp ó łp ra c ę w re d a g o w a n iu odpow iedzi. O dpow iadać będziem y we w szystkich sp ra w a c h : cy w il­

n ych, k arn y c h , roboczych, u b ez p ie cz en io w y ch i leczniczych. Za odpow iedź pobieram y 5 franków .

Uwaga. — O sobiście żad n y ch sp ra w nie p ro w ad zim y , zbytecznem jest przeto p rze sy łan ie nam dokum en­

tów . Udzielam y tylko rad y , jak w k aż d y m w y p ad k u należy p ostąpić, ch c ąc w ten sposób zaoszczędzić w y chodźtw u zbytecznych kosztów i p rz y k ry c h za w odów .

P o ra d y udziela»« są tylko przez k o resp o n d en cje, odw rotną pocztą.

5, rue des Gobelins, Paris (13

) T el. Gob. 41-61 DK1 PR E N U M ER A TA : za 3 m ie s. 6 fr.j za 6 m . 12 fr.

(2) 8 , r u e

P a r i s (X I ) M e tr o : B a s t i l l e B a s f r o i

(5)

J a k i sk u te k w y w o ła ło na k o n c e r c ie ...

k ic h n ie c ie .

M IĘ K IE SE R C E

P a n I k s iń s k i o trz y m a ł r a c h u n e k od k ra w c a n a sum ę 1.200 fr. i u d a je się do niego w tej sp ra w ie . T o w a rz y sz y m u jego p rz y ja c ie l.

O cz y w iście ro z m o w a z k ra w c e m b a rd z o się p rz e c ią g a . O z a p ła c e n iu g o tó w k ą m ow y nie m a, bo p a n Ik s iń s k i je st goły. C hodzi o sam ą sum ę, k tó r a się k lije n to w i w y d a je zb y t dużą.

P o d w u g o d z in n e j k łó tn i sta n ę ło na tern, że k r a w ie c o p u sz c z a 200 fra n k ó w , a p a n Ik siń ­ ski o b ie c u je w p ła c ić c a łą sum ę p o ju trz e .

K ied y obaj p a n o w ie w yszli ze sklepu, zd u m io n y p rz y ja c ie l p y ta :

— P o cos ty się ty le c z asu k łó c ił o te 200 f ra n k ó w ? C zyżbyś is to tn ie c h c ia ł go p o ju trz e

z a p ła c ić ? ? ? !

— 1 O p ła c e n iu m o w y n ie m a! Ale n ie c h c ia ­ łe m żeby b ie d n y c z ło w ie k zadużo stra c ił...

Z Ł O Ś L I W A

— M ów ię zaw sze ty lk o to co m yślę.

— A ch, to dlateg o b y ł p a n p rze z ca ły w ie ­ cz ó r ta k i m ilc z ą c y ? ...

N a m a jó w k ę ja d ą w ła ś n ie , K iedy nagle m o to r trz a śn ie .

N ie p ła c z m ężu i n ie w zd y c h a j, ty lk o zejdź i w óz p o p y c h a j!

A gdy już m u było słabo,

'rzekł jej : — w y łaź z a u ta babo!

O na siły sw e natęża, ca łk ie m o stro w ie z ie m ęża.

Lecz co p o m o c b a b s k a w a rta — zlec iał na łeb w p ro s t do cz arta

Wypadek przy pracy

W iad o m o — n o si d zb an \yodę, p ó k i m u się u ch o n ie u rw ie . Z d a rz y ło się, że u ro c z a p a n n a M im i z « D an cin g P ala st» m u sia ła się u d a ć do le k a rz a od c h o ró b « s k ó rn y c h i b rz y d k ic h » . K iedy d o k tó r o b e jrz a ł p a c je n tk ę , t a m o c n o sk o n fu n d o w a n a , a jeszcze w ięcej p rz e ra ż o n a p y ta ze stra c h e m :

— P ro sz ę m i p o w ie d z ie ć o tw a rc ie , czy to je s t coś n ie b ez p iec zn e g o ?

— G łupstw o, ła s k a w a p a n i — o d p o w ia d a le k a rz — z w y k ły « a c c id e n t de tra v a il» .

Nasze dzieci

T rz y le tn ia L iii o k az ała się ta k n ie p o s łu ­ szną, że m a m u sia , z n ie c ie rp liw io n a , w o ła :

— K tóż m i d a ł ta k ą n ie z n o śn ą có re c z k ę ?

— C hyba ta tu ś — o d p o w ia d a m a lu tk a .

W y j ą t e k z p a m ię t n ik a

Z g in ę ła H ellad a, zg in ę ła T ro ja . Z g in ę ła ta k ż e p o rtm o n e tk a m oja...

W y b a cz w ię c W ład ziu , tom co n a b a b ra ł, P rz y z n a j się s ta ry , żeś to ty ją z a b ra ł

Z a w s z e k o c h a ją c y cię p rzy ja c ie l.

Małe nieporozumienie

P o d o b n o A le k s a n d e r D um as n ie u m ia ł a n i sło w a p o n ie m ie ck u .

B ęd ąc raz w S z w a rc w a ld z ie w s tą p ił do o b erż y n a śn ia d a n ie . Z a sm a k o w a ły m u g rz y ­ by , a p o n ie w a ż n ie u m ia ł w y ra z ić sw ego ży­

czen ia, w p a d ł n a d o w c ip n y p o m y sł i n a r y s o ­ w a ł grzy b n a k a r tc e p a p ie ru , k tó r ą p o d a ł o b erż y ście . T en s k in ą ł g ło w ą n a znak, że z ro ­ zu m iał, o d sz ed ł do p rz e d p o k o ju , a p o c h w ili z ja w ił się z p o w ro te m n io są c w rę k u ... p a ­ ra so l.

Straszna choroba

— W y staw sobie, ja k ciężko z a c h o ro w a ł P s ip s iń s k i!

— No, co m u się tak ieg o p r z y tr a f iło ?

— Coś o k ro p n e g o : m a ta k ą ch o ro b ę , że ja k si?..w y śp i, to m u się, ch c e je ść , a ja k się naje, tó mu: się chce. sp ać...

Le G é ra n t : Gebe A lp h o n s e R e d a k to r : T a d eu sz C h r z a n o w sk i Nagłówek rys. J. B. T łom akow ski Im prim erie de N avarre, 5, rue de Gobelins, Paris.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszelkie wątpliwości i zapytania wysyłajcie na adres w.megier@gwardia-koszalin.pl lub poprzez komunikator w dzienniku.Od poniedziałku do piątku w dni nauki szkolnej w godzinach

Choć ofuknie z całą złością Zuchw ałego Don Juana, Choć to nazwie bezczelnością, Nie odstraszy to młodziana... Czem się

Pewien Irlandczyk umieścił następujące ogłoszenie w G azecie L on dyńskiej; »Ponieważ John Hall ukradł mi ubranie, zegarek i pieniądze bez mego pozwolenia,

Należy umieć wskazać zadania, które sprawiły najwięcej

Zadania do omówienia na ćwiczeniach we wtorek 20.02.2018 (grupa 1 LUX) i ewZ. Obliczyć

Należy umieć wskazać zadania, które sprawiły najwięcej

sin(mx) · cos(nx) dx w zależności od parametrów całkowitych dodatnich m,

Dann gehe ich in die Küche, koche mir einen Kaffee und bereite das Frühstück vor.. Ich esse am meisten