• Nie Znaleziono Wyników

Osiedle LSM było znakomicie zorganizowane - Jerzy Bartmiński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Osiedle LSM było znakomicie zorganizowane - Jerzy Bartmiński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY BARTMIŃSKI

ur. 1939; Przemyśl

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, warunki mieszkaniowe w PRL, LSM,

budownictwo w PRL, konto mieszkaniowe, Projekt Historia zamknięta w mieszkaniu. Opowieści o PRL

Osiedle LSM było znakomicie zorganizowane

[Dla mnie była to] nowa zupełnie sytuacja, przeniesienie się do miasta i oczywiście mieszkanie w tych domach miejskich. Zaliczyłem tu ich kilka i mogę opowiadać, bo każde mieszkanie było trochę inne. Ja się wżeniłem w rodzinę lubelską i to był pan inżynier, który pracował w LPBP (Lubelskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego) i oni sobie na [ulicy] Ogrodowej zbudowali dom, i ja tam się znalazłem. To znaczy jak córka pana inżyniera obdarzyła mnie względami i zostałem przyjęty pod ten gościnny dach, zamieszkałem tam. Kłopot polegał na tym, że tam było dwa pokoje z kuchenką, ale tam było dwoje, troje, czworo, a jak ja już zamieszkałem, to liczba tych mieszkańców zaczęła się szybko powiększać. Myśmy byli z żoną nastawieni kreatywnie do życia i jak się urodziło nam trzecie dziecko, to okazało się że jest bardzo trudno tam w jednym pokoiku się zmieścić w pięcioro.

Założyłem sobie jeszcze jako student takie konto mieszkaniowe. Zacząłem składać na mieszkanie będąc studentem i byłem zapisany do spółdzielni mieszkaniowej na LSM-ie. Miałem tam już wkład cały mieszkaniowy. Chodziło tylko o to, żeby mnie teraz na liście tam umieścili i tu związek zawodowy, pan Sawczuk – prawnik, oddał mi przysługę. Rzeczywiście Sawczuk mnie rekomendował trochę poza kolejką, skrócił ją ze względu na to, że miałem już trójkę dzieci. I przeniosłem się na LSM.

Zamieszkałem na [ulicy] Rymwida w wysokim budynku na siódmym piętrze. Dobrze sobie wspominam, tylko jak widna się zepsuła trzeba było chodzić piechotą na siódme piętro. Jak kupiliśmy sobie meble, to trzeba było szafę wnieść na siódme piętro. Wiem jak to się robi i jakie to jest trudne, dźwigałem to z moim bratem Florianem, on mi pomagał i jeszcze ktoś, i tę szafę mogliśmy tam wyciągać. Takie były problemy z umeblowaniem mieszkania, ale miałem za to trzy pokoiki.

Potem okazało się, że mi zmarło dziecko i żona bardzo chciała zmienić mieszkanie, co mi się udało. Wtedy napisałem książkę razem z żoną, wydaliśmy ją w PWN-ie -

„Nazwiska obce we współczesnym języku polskim”. Za książkę PWN wypłacił nam

(2)

tyle pieniędzy, że mogłem sobie wkład powiększyć i przenieść się na osiedle Sienkiewicza na LSM-ie. Miałem pięć pokoików, mojej dziatwy było sześcioro, ale w pięciu pokoikach tośmy się zmieścili. Tam był taki rodzinny dom, gdzie dzieci miały swoje kąty, ja miałem też taki pokoik zamykany, gdzie mogłem się wyizolować. Na [ulicy] Wołodyjowskiego - to był blok z płyty, mieszkałem na pierwszym piętrze.

Luksusów nie było, ale ja nie byłem przyzwyczajony do luksusów, więc dla mnie sama możliwość mieszkania w takich warunkach jakie były, taki standard był i potrafiłem tam robić swoje. Rodzina była dość liczna i osiedle na LSM-ie było też urządzone przyzwoicie. To znaczy zaletą mieszkania pierwszego i drugiego na LSM- ie, na mickiewiczowskim osiedlu i na sienkiewiczowskim było to, mimo że mieszkania były standardowe, nie takie duże, ale z drugiej strony było ładnie urządzone osiedle.

Doceniam to tym bardziej, że teraz jak odwiedzam na przykład moje dzieci w Warszawie, a one mają mieszkania na developerskim osiedlu, w którym w ogóle nieprzewidziano placu zabaw. Nie ma gdzie samochodu postawić, mieszkanie jest względnie wygodne, ale nie ma poza mieszkaniem prawie nic. To jest zupełnie inna koncepcja i to jest gorsza koncepcja od tej którą zrealizowano, co by nie mówić na sensownie urządzonym, zagospodarowanym osiedlu lubelskim LSM. Tam mieszkałem i doceniałem, mieszkanie jak mieszkanie, ale to otoczenie było bardzo dobre. Wtedy tam akurat przeżyliśmy najszczęśliwszy okres, bo nasza czwórka dzieci od razu miała i przedszkole, i żłobek, i szkoła była, żona pracowała w przychodni, w poradni wychowawczo-zawodowej. Ja miałem do pracy bardzo blisko. Ten okres od strony takiego zabezpieczenia potrzeb rodziny uważam, że był bardzo szczęśliwy w moim życiu. Między innymi dlatego, że była opieka nad dziećmi - żłóbek, przedszkole, bardzo dobre osoby, bardzo dobra obsługa, wspominam to z dużą wdzięcznością. Polityka państwa była wtedy jednak prorodzinna. Tego brakuje moim dzieciom w tej chwili, one są zdane zupełnie same na same siebie i pomoc zewnętrzna dla rodziny dzisiaj jest niestety, muszę z przykrością powiedzieć, poniżej oczekiwań i poniżej potrzeb. Jest to wciąż palący problem rodziny. Wtedy to było rozwiązane nieźle i osiedle LSM-owskie było znakomicie zorganizowane. Także służba zdrowia, także pani Płatakisowa, która tam przyjmowała, miała pod opieka moją rodzinę, była bezbłędna. Osiedle Sienkiewicza nie miało tak dobrej atmosfery i klimatu między innymi dlatego, że współżycie między mieszkańcami już nie było tak dobre, a na LSM-ie ktoś pracował nad tym. Tam był taki znakomity pan organizator, który się nazywał Kmieć, on był gospodarzem, tam była dobra atmosfera między mieszkańcami. Było wspólne na przykład sprzątane klatki schodowej i tam urządzano jeszcze otoczenie, i rzeczywiście ludzie wtedy byli otwarci, lgnęli do siebie, bardzo chętnie współdziałali. Na osiedlu nowym LSM-owskim, późniejszym już, takiego dobrego klimatu nie było. Teraz się jeszcze gdzie indziej znalazłem, na osiedlu czechowskim i tam wchodzę pomału w to. Nie chciałbym oceniać, bo w ciągu dziesięciu lat zapoznałem tam trzy, cztery rodziny i w zasadzie nie żyję w tym kręgu osiedlowym, nie widzę tam takiej wspólnoty. Na LSM-ie to było i tego mi trochę

(3)

brakuje.

Data i miejsce nagrania 2013-06-07, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jako już dziesięcioletni [chłopiec] zacząłem chodzić do szkoły, do drugiej klasy, do trzeciej klasy, ale trzeba było znowuż pomóc rodzicom, i gdy wiosna przyszła, paść

Jeszcze ta Czechówka jakiś czas wegetowała, ale raczej obecnego jej stanu nie można powiązać z tamtymi wydarzeniami, bo jeszcze długo, długo była, a jak wiemy

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Wyzwolenie, to pamiętam bardzo dobrze i potem te pierwsze lata, pierwsze miesiące, może.. Dzień wyzwolenia też bardzo

Zdaje się, [że] potem stały się bardziej, powiedziałbym, okiełznane. Natomiast do tamtego momentu to było naprawdę

I ja wpadłam do tej dziury i o mało nie utonęłam w tym gównie, przepraszam za wyrażenie, ale ja złapałam się w odpowiednim czasie jeszcze i chwyciłam to, że połowa mego

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie

Słowa kluczowe ulica Targowa, ulica Kowalska, synagoga, Żydzi w mieście, ulica Lubartowska, mieszkania pożydowskie.. Już nie było Żydów