• Nie Znaleziono Wyników

Targ i sklepy żydowskie - Alicja Łazuka - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Targ i sklepy żydowskie - Alicja Łazuka - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALICJA ŁAZUKA

ur. 1925; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe wygląd Lublina, stadion Lublinianki, Wieniawa, targ, sklepy żydowskie, szabes, rabin, handel, rzeźnia, ozdoby

choinkowe, jasełka

Targ i sklepy żydowskie

Targi odbywały się najczęściej w określonych dniach. Dwa razy chyba w tygodniu przyjeżdżali tam. Ale i w takie dni można było coś tam dostać. Wracam jeszcze do tego miejsca, do tego stadionu – to właśnie tu, gdzie się odbywały te targi, oni tam jakoś wyrównali i tam zrobili to. A boki, tu gdzie się siedzi, gdzie były ławki, te boki, to właśnie tutaj rosły chaszcze, bo to była taka nisza, że po bokach była góra, a to było w środku właśnie tej góry. Tu, gdzie jest podstawa tego stadionu cała dzisiaj, to właśnie tam był targ. A tu gdzie siedzenia, to były chaszcze, drzewa. Właśnie tak wyglądało to targowisko.

Bardzo dużo było żydowskich sklepów. Żydzi mieli przeważnie takie trafiki. Był jeden sklep polski i był spółdzielni sklep. Nie wolno było przed wojną mieć otwarte w niedziele. W niedziele wszystko było pozamykane, Żydzi musieli się stosować do zarządzeń władz naszych. I oni świętowali, wieczór o piątej, to już zaczynał się u nich szabes i cała sobota do godziny piątej. O piątej już przestawał być szabes, już można było otwierać sklepy i sprzedawać. Tak że u nich trwało to jedną dobę, od godziny do godziny. A w niedzielę musiały być sklepy zamknięte. Ale jak ci brakowało coś, nie mogłeś dostać, no to leć tam do Icka, do Mośka. Bo oni mieli te sklepy i koło sklepu mieszkanie, i z mieszkania wychodzili do sklepu. Tak że jak zastukałeś, to ci wyniósł, dał ci, zapłaciłeś. Tak że zawsze można było dostać. No, a przeważnie to oni mieli trafiki.

Oni ubój, to prowadzili taki koszerny, i handlowali właśnie tym mięsem. Bardzo często Żydzi handlowali cielęciną. Poszedł na wieś, kupił cielaka, przyniósł, zabił. Oni tam mieli możliwości zabijania, gdzieś tam jakąś piwnicę, coś tego, to utłukł, no i sprzedawał. To mięso było kupowane przez Żydów. Ale tylko przodek. A zadek już był tryfny i już trzeba było sprzedać ten zadek komuś... jakiemuś katolikowi. No więc wtedy dopiero było można od nich kupić. Na przykład mieli swoją rzeźnię, ubój i

(2)

swoją rzeźnię dla kur, kaczek, gęsi, indyków, ponieważ oni wszystko tryfne. Na czym polega u nich to tryfne mięso ? Że to mięso musi być bardzo dobrze wykrwawione.

Krew, to u nich jest nie tryfne. To oni już nie spożywają. Ponieważ mieli taką rzeźnię malutką, rabe przychodził zabijać te kury. Zresztą rabe u nich wszystko rozwiązywał, wszystkie sprawy rozwiązywał rabe. Rabe był takim sędzią, rozjemcą wszystkiego, takim ich powiernikiem. Jak były jakieś sprawy, to oni do niego chodzili. Dużo kawałów jest na ten temat zresztą nawet. A jak już miał sklepik któryś, no to miał tak zwaną trafikę. Trafika, to taki maleńki sklepiczek, co tylko jedna osoba mogła wejść i tam druga z tyłu stanąć, i to wszystko.

Data i miejsce nagrania 2015-02-18, Lublin

Rozmawiał/a Jacek Jeremicz

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tam dogadywał się ten Niemiec i cukierki przynosił, i jak wujo wyszedł, to jak oni gotowali takie różne zacierki, to kazał mu wziąć czyste wiaderko jakieś czy coś, bo to jak

Wichary grał jeszcze [prawdopodobnie] w hali sportowej [przy ulicy] Lubartowskiej.. Natomiast późniejsze zespoły już występowały w różnych

Były wystawy, dekorowane często przez profesjonalistów, to było fajne, że sklepy miały wystawy i to nie były takie, że tu masło położył, a tam jabłko, tylko to były

Później był taki stół pochyły i wtedy wozili mężczyźni glinę na ten stół, a my mieliśmy formy i takie okrągłe coś z drutem, tym się ściągało nadmiar gliny, i cegłę

Wcześniej nie [było wiadomo], to było pewne zaskoczenie, że to w Lublinie się w zasadzie zaczęło. Data i miejsce nagrania

Owszem mówiło się o różnych zagrożeniach, coś tu się może stać, czasami kręcili się jacyś podejrzani ludzie wokół uniwersytetu, ale sam kampus uniwersytecki i w ogóle

Natomiast jest również prawdą, że spod lubelskich wsi przychodzili rolnicy zaprzyjaźnieni, przywozili a to jakąś kurę, a to jakiś kawałek mięsa, tak że to nie był

Szefową „Życia Lubelskiego” była pani Halina Szatkowska, później nazywająca się Chabros po zawarciu związku małżeńskiego z Tadeuszem Chabrosem.. Zawsze prowadziła