Rita Majkowska
Młodość i początki działalności
literackiej Władysława Łozińskiego :
1843-1870
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/3, 167-201
R ITA M A JK O W SK A
MŁODOŚĆ I PO CZĄ TKI DZIAŁALNOŚCI LITER A C K IE J W ŁADYSŁAW A ŁOZIŃSKIEGO. 1843— 1870 *
Lata szkolne
W śród ciekaw ych i oryginalnych sylw etek X IX -w iecznej G alicji w y różnia się postać W ładysław a Łozińskiego, pisarza, histo ry k a k u ltu ry i sztuki, zapalonego zbieracza pam iątek historycznych, a przede w szyst kim badacza przeszłości Polski. Szczególnie Lw ów i jego okolice, z któ rym i był zw iązany od pierw szych la t młodości, zajęły w iele m iejsca w tw órczości Łozińskiego.
W ładysław Łoziński urodził się w O parach 29 m aja 1843. W ywodził się z rodziny drobnoszlacheckiej к Ojciec jego, W alerian Łoziński, b o ry kał się z w ielom a trudnościam i, przenosząc się z m iejsca n a m iejsce, w ie dziony am bicjam i ziem iańskim i, szukał, „jak szlachcicowi przystoi, ja kiejś posesji”. Tej samej am bicji nie m ogła się w yzbyć siostra W aleria na, M aria Szajnochow a, m atk a znakom itego h istoryk a K arola. N astępna generacja: synow ie Łozińskich i K arol Szajnocha, pozbyła się n ierealn y ch m arzeń o posiadłościach ziem skich i uw ażała się za przedstaw icieli in te ligencji.
W alerian Łoziński w raz z rodziną przebyw ał początkow o w okolicy M ikołaj ewa, m iasteczka położonego o 30 km n a południe od Lwowa. Praw dopodobnie p ełnił około r. 1837 fu n k cję sędziego policyjnego w D ro- howyżu. Być m oże już w ty m okresie dzierżaw ił drobną posiadłość we wsi Horożana, niedaleko M ikołajewa, należącą do m asy spadkow ej D ul- skich. W ty ch okolicach zastał go rok 1846, ro k rew olucji chłopskiej, k tó ra w H orożanie p rzy b ra ła szczególnie krw aw ą postać. W rzenie n a wsi
* Za cen n e u w a g i i pom oc przy p isan iu tej pracy serd eczn ie d zięk u ję prof, dr. H en ry k o w i В а г у с z o w i.
1 A. B o n i e c k i (H e r b a r z polski. T. 16. W arszaw a 1913, s. 47) jako dziedzica Opar w sk a zu je W aleriana Ł ozińskiego herbu Lubicz; S ł o w n i k g e o g r a f ic z n y (t. 7, s. 544) n ie podaje, czy Opary n a leża ły do Ł ozińskich.
galicyjskiej nieszybko ustało. G dy Łoziński opuszczał H orożanę po k u p nie wsi przez H au sn eró w (ze Lwowa), podpalono jego dw orek — mogło się to wiązać z p ełnieniem przez W aleriana Łozińskiego fu n k cji sędziego policyjnego.
Po ty ch p rzejściach W alerian Łoziński osiadł chw ilow o w M ikołaj e- wie, aby szukać w okolicy niew ielkiego m ajątk u . Nie mogąc jed n ak po konać piętrzących się trudności, ostatecznie przeniósł się w Sam borskie, gdzie objął fu n k cję p ocztm istrza w Sm olnicy, leżącej p rzy gościńcu z No wego do S tarego Sam bora, i m an d atariu sza w sąsiednich dobrach A nto niego Sozańskiego — znanego lite ra ta galicyjskiego.
W śród ustaw icznych tru d n o ści m ajątk o w y ch niełatw o było w ycho w yw ać i kształcić grom adkę dzieci — czterech synów: Feliksa, W alerego, W ładysław a, B ronisław a, i dw ie córki. U tarło się m niem anie, że n a js ta r szym synem Łozińskich był W alery. Tym czasem na podstaw ie w zm ianek z k o resp o n d encji K aro la S zajnochy i po sko n fron tow an iu ich z tra d y c ją ro dzinną okazuje się, że n a jsta rsz y m synem był Feliks. Losy jego poto czyły się inaczej niż pozostałych braci, bardziej bow iem pociągał go stan w ojskow y niż tw órczość litera c k a. Dw óch pozostałych b raci W ła dysław a to: m łodo zm arły, św ietnie zapow iadający się pow ieściopisarz W alery (1837— 1861) i B ronisław (1848— 1911), praw n ik, jed en z p ie rw szych badaczy h isto rii G alicji.
W gronie rodzinnym , w uroczej ziem i Sam borskiej — spędził W ła dysław dzieciństw o. Często później w racał m yślą do ty ch stron. Z nich czerpał p ełną garścią tem aty k ę, słu ży ły m u rów nież jak o tło w ielu utw o rów. Z dom u rodzinnego w yniósł głęboki p a trio ty z m (u g ru n to w an y przez lekturę), k tó ry cechow ał go do końca życia. Być może, iż — ta k ja k b rat jego W alery — k o rzy stał z biblioteki i pozostaw ał pod w pływ em m ożne go sąsiada, lite ra ta A ntoniego Sozańskiego. L ata szkolne Łozińskich, szczególnie zaś W alerego i W ładysław a, p rzy p a d ły n a okres re p re sji po stłu m ien iu ru ch ó w w olnościow ych 1848 roku, zniem czania i zacofania szkolnictw a galicyjskiego — tak więc ciężar w ychow ania patriotycznego spoczyw ał n a dom u i lek tu rze. T ylko w łasnej p racy i w rodzonym zdol nościom zaw dzięczali późniejszą pozycję w lite ra tu rz e tacy ludzie, jak K arol Szajnocha, W alery i W ładysław Łozińscy oraz w ielu innych.
Gdzie W ładysław Łoziński rozpoczął edukację, nie wiadom o. W iem y n atom iast, że w stą p ił w p rog i szkoły Sam borskiej (do któ rej uczęszczał od r. 1849 jego starszy b ra t W alery) w roku szkolnym 1854/55 2. N
ie-2 M aturę zdał Ł oziń sk i w roku szk o ln y m 1861/6ie-2. B iorąc w ię c pod u w agę obo w ią z u ją c y od r. 1853 sy stem 8 -k la so w y , n a le ż y p rzyjąć r. 1854 jako datę rozpo częcia n au k i przez Ł o ziń sk ieg o w g im n a zju m sam b orsk im . P o tw ierd za to program g im n azju m Sam borskiego z r. 1856, g d zie w w y k a z ie u czn ió w k la sy II jako siód m y fig u r u je Ł oziń sk i (J a h r e s b e r ic h t d e s v o l l s t ä n d i g e n G yrrm a ssiu m s zu S a m b o r , 1856).
m ałym przeżyciem dla 11-letniego chłopca, w kraczającego zaledwie w ży cie szkolne,- było w ydalenie W alerego z gim nazjum w roku 1854. W yda rzenie to m iało przebieg następujący: 14 kolegów wniosło oskarżenie
do d y rek to ra, przypisując W alerem u Łozińskiem u krzew ienie niebez
piecznych idei, sceptycyzm relig ijn y i autorstw o uszczypliw ych w ierszy przeciw n iektó ry m nauczycielom . Pozostałym sześciu oskarżonym , R u sinom, zarzucono przynależność do zw iązku ruskiego o ch arak terze p a n - slaw istycznym . Do rozstrzygnięcia spraw y została ściągnięta ze Lw ow a kom isja śledcza, k tó ra zażądała ostrych sankcji — w ydalenia ze szkoły. Co jed nak ciekawsze i charaktery sty czn e, tylko Polakow i Łozińskiem u nie pozwolono kończyć szkół w całym państw ie, zaś kolegom Rusinom — w Sam borze 3.
S praw a ta, jak m ożna sądzić, w y w arła przem ożny w pływ n a kształ tow anie się stosunku W ładysław a Łozińskiego do szkoły. D ośw iadczenia b rata n au czy ły go pew nej powściągliwości wobec kolegów, do k tó rych jednak odnosił się życzliwie, o czym świadczą naw iązane n a nowo po wielu latach k o n tak ty 4.
Łoziński w yraźnie odczuwał niezdrow ą atm osferę w gim nazjum Sam borskim , atm osferę częstych zatargów m iędzy m łodzieżą ru sk ą i polską, niekiedy podsycanych przez przełożonych, będącą w ynikiem panującego system u politycznego i niew łaściw ego postępow ania Polaków . Budzące się u młodego g im nazjalisty uczucie p atrio ty zm u rodziło n iejed n o k ro tn ie bunt, z jedn ej stro n y przeciw szykanow aniu polskości, z drugiej — p rze ciw służalczości w ielu rodaków wobec zaborcy.
W pływ niem czenia m usiał wszakże odciskać się na m łodym um yśle. Zdał sobie z tego spraw ę Łoziński nieco później. W 10 lat po skończe niu n a u k i w Sam borze, ch arak tery zu jąc ówczesną sy tuację w szkolnic twie, w kró tk iej au tobiografii (opracowanej na życzenie A rtu ra W ołyń skiego do w łoskiego słow nika biograficznego) pisał:
N a leżę do g en eracji, k tóra w y ro sła pod całym rygorem sy stem u a b so lu t nego i germ an izatorsk iego. U czyłem się przez lat p ię tn a śc ie (w k lasach n or m aln ych , gim n azjaln ych i na lw o w sk im u n iw ersy tecie) w sz y stk ie g o p o n i e m i e c k u , n a w et relig ii. W szk ole p ra w ie słó w k a p o p olsk u z u st p ro feso ró w n ie sły szeliśm y . W pływ ten germ an izacji tak o d d ziaływ ał, że ja
3 W. B r u c h n a l s k i , W alery Łoziń ski. P r z y c z y n k i do bio grafii i listy . „P a m iętn ik L itera c k i” 1924/25. — A . B a r , Z a p o m n i a n y p o w ie ś c i o p is a r z l w o w s k i .
L w ów 1951.
4 L isty X . J. В a 1 w i e г с z а к a, J. К o m a r n i с к i e g o, W. K o r o s t e ń - s к i e g о, X. A. K w i e c i ń s k i e g o , L. K u l c z y c k i e g o , X. W. U n i c k i e g o , B. M i l l e r a . K o resp on d en cja W ład ysław a Ł ozińskiego. B ib l. J a g iello ń sk a , rkps akc. 123/56. W d alszej części artykułu n ie 'będziem y już sy g n o w a ć m a teria łó w p ochodzących z tego źródła.
na p rzyk ład , m ając la t sied em n a ście, d ru k ow ałem a rty k u ły n iem ieck ie w p i sm ach w ie d e ń sk ic h „ V o lk sstim m e” i „W anderer” 5.
Chęć o d erw ania się od sp ra w szkolnych, a rów nocześnie uzew n ętrz nienia swoich uczuć w pły nęła, być może, n a podjęcie pierw szych kroków w tw órczości literack iej. N iem ałą rolę w kształto w aniu się m łodzieńczych zaintereso w ań i zam iłow ań Łozińskiego odegrał, jak on sam stw ierdza w cytow anej autobiografii, p rzy k ła d starszego b rata, W alerego, k tó ry wówczas w e Lw ow ie zdobyw ał sobie u zn an ie w iele obiecującym ta le n tem pisarskim . Toteż chcąc naśladow ać b ra ta i p rzy n ajm n iej częściowo m u dorównać, W ładysław śm iało chw ytał za pióro. T rud no jed n a k m ó w ić tu o jak im ś bezpośrednim w p ły w ie ze względu n a odległość dzie lącą braci i tragiczną śm ierć W alerego w r. 1861 6. W reszcie na drogę pierw szych p ró b literack ich skiero w ała Łozińskiego sam a chęć zakosz to w a n ia zaw odu lite ra ta i p o trzeb a podreperow ania, p u stej zw ykle, kie szen i uczniow skiej.
P ierw ocin y tw órczości m łodego lite ra ta p rzy p a d a ją na la ta 1860— 1862, o sta tn ie la ta p o b y tu w sżkole Sam borskiej. U kazujące się wówczas w dziennikach drobne a rty k u ły , rep o rtaże, opow iastki, a n aw et w iersze jego pióra p o w staw ały w chw ilach w olnych od nauki. W iększość z nich b y ła d ruk o w an a anonim ow o, a więc tru d n o je obecnie zidentyfikow ać, część zaś opatrzona zaledw ie in icjałam i im ienia i nazw iska.
W ro ku 1860 naw iązał 17-1 etn i uczeń gim n azjum Sam borskiego w spół p racę z „G w iazdką C ieszyńską” i jej red a k to re m a zarazem wydaw cą, P aw łem S ta lm a c h e m 7. K ilk a n ajw cześniejszych a rty k u łó w Łozińskiego z tego ro k u (n ry 26, 27, 48, 50) nosiło c h a ra k te ry sty c z n y nagłów ek:
U ry w k i z n a u k p rzyro dniczych. P o w sta ły one zapew ne w zw iązku z m a
teriałe m p rze ra b ia n y m w gim nazjum Sam borskim . C echuje je s ty l k w ie cisty, bardziej poetycki niż naukow y. S talm ach dziękując za dotychcza sow ą w spółpracę zachęcał jed n ak m łodego tw órcę do podjęcia tem ató w historycznych, dotyczących szczególnie Śląska. W ro k u 1861 pom ocni kiem Stalm ach a w red ag o w an iu „G w iazdki” został Józef Chociszew sk i — d ru g i obok S talm ach a zasłużony orędow nik polskości Śląska — i te ra z on p rze jął k o respondencję ze w spółpracow nikam i pism a. S ta ra ł się z jedn ej stro n y nie zrażać początkującego litera ta , tw ierdząc, że ta
5 L ist do A . W o ły ń sk ieg o z 19 I 1871. K o resp o n d en cja A . W ołyń sk iego. B ibl. Ja g iello ń sk a , rkps 5845, t. 4.
6 W ręk o p iśm ien n ej sp u ściźn ie Ł o ziń sk ieg o m e m a ślad u k on tak tów m ięd zy braćm i. J ed y n y m w y ra zem od d an ia h ołdu zm arłem u bratu b y ł życiorys W alerego Ł oziń sk iego, p is a n y przez W ład ysław a Ł o z i ń s k i e g o , d ołączon y do P i s m p o
m n i e j s z y c h W alerego Ł o z i ń s k i e g o (L w ów 18165, s. 484— 485).
7 I. H o m o 1 a, „T y g o d n i k C i e s z y ń s k i” i „ G w i a z d k a C i e s z y ń s k a ” p o d r e d a k c j ą
len t jego „przy usilnej pracy może osiągnąć w ielki szczebel doskonało śc i” 8, z drugiej zaś strony przeprow adzał selekcję przysyłan ych a rty k u łów i dostosow yw ał je do wym ogów pism a. Zalecał w ybieranie tem a ty k i in teresującej czytelników , związanej z p an u jącym i aktu alnie stosunkam i n a Ś ląsku Cieszyńskim . W delik atn y sposób przeprow adzał k ry ty k ę n a desłanych prac: zw racał uw agę na b rak zw artości, rozwlekłość, niedo stateczne u w yd atn ien ie głównej m yśli, ganił błędy językow e i zbyt częste używ anie w yrazów obcych, zarzucał dosłow ne nieraz w zorow anie się na pracach Szajnochy. Mimo odrzucania arty k u łó w zachęcał Łoziń skiego do w ytrw ałości i dalszej w spółpracy z gazetą. Inform ow ał Łoziń skiego o kolejach swego losu i obecnych kłopotach w pracy, prosił o zjed ny w anie p ren u m erato ró w . Z zainteresow aniem p y ta ł o u kazujące się w dziennikach lw ow skich korespondencje Łozińskiego. Pisał:
Choć się n ie znam y osob iście, ale d ziw ny czuję p ociąg dla P a ń sk iej osoby, a g łó w n ie dlatego, że Pan tak gorąco p ragn iesz p rzyjść w pom oc sp ra w ie n a rodow ej 9.
Z nam ienna jest duża ilość i rozm aitość prac w ysyłanych przez Ło zińskiego do „G w iazdki C ieszyńskiej”, zw raca też uw agę barw ność ich stylu. W śród nich zn ajd u jem y powieść Naokoło, a także a rty k u ły o b a r dzo różnorodnej tem atyce: U ryw ki z n a u k p rzyrodniczych, O kom etach,
In s ty n k t, K a m ień p rzy Spasie, L isty Polaka, Bal fa n to w y, U ry w e k z dziejó w Górnego Śląska, Książę Rogatka, Życio rys S tefa na C zarniec kiego, G ody na dw orze K azim ierza W ielkiego. W iększość p rac nie u j
rzała św iatła d z ie n n e g o 10. O drzucane byw ały ze w zględu n a tem aty k ę nie odpow iadającą czytelnikom lub poruszaną w poprzednich rocznikach pism a.
L atem 1861 pojaw iać się zaczęły n a łam ach innych czasopism prób k i tw órczości Łozińskiego, m. in. jego korespondencje w lw ow skim „P rze glądzie Pow szechnym ” — przepojone patrioty zm em b y ły próbą p rze ciw staw ienia się polityce antypolskiej. Z dum ą pisze a u to r o tłu m n y m uczestnictw ie sam borzan, tak Polaków ja k Rusinów, w nabożeństw ie za zm arłego Joachim a L elew ela (1861, n r 56), podkreślając, udział K aro la Szajnochy w uroczystościach.
W innym a rty k u le piętnow ał w ystąpienie w ładz przeciw dru karzo w i
8 E. M a r c z e w s k a - S t a ń d o w a , L i s t y Józefa C h o c is z e w s k ie g o do W ł a
d y s ł a w a Ł oziń skie go. „R oczniki B ib lio teczn e” III (1959), z. 3/4, s. 445.
9 I b i d e m , s. 447— 448.
10 W „G w iazdce C ieszy ń sk iej” u kazały się n a stęp u ją ce artyk u ły: U r y w k i z n a u k
p r z y r o d n i c z y c h (1860, nry 26—27, 48, 50), U r y w e k z d z i e j ó w G órnego Ś lą s k a (1861,
nr 23), G o d y na d w o r z e kró la K a z im ie r z a W ie lk ie g o (jw ., nry 27— 28), K s ią ż ę R o
Sam borskiem u, k tó ry ośm ielił się w ydać książkę N ieszp ory polskie (nr 77, s. 2): „ te ra z »czasy niespokojne« i pew n ym osobom nie podoba się żadne słowo, k tó re m a rdzeń polsk...”. W „Przeglądzie P ow szechnym ”, ja k też i n a łam ach „D ziennika L iterack ieg o ” poruszył spraw ę w znie sienia pom nika Jan o w i III Sobieskiem u w Sam borze. P ię k n a m yśl po w zięta przez sam borzan — pozostała jed y n ie w sferze dobrych chęci. Łoziński z całą energią naw o ły w ał w szystkich Polaków do utw o rzen ia ko m itetu i zbierania składek n a budow ę pom nika.
Na ten okres p rzy p a d a rów nież p ró b a w spółpracy z dziennikam i w iedeńskim i: polskim „P o stęp em ” , redagow anym przez Józefa Osiec kiego, i niem ieckim „V olksstim m e”, którego red ak to rem był F ran z A nton R osenthal n . Do naw iązania bliższych k o n tak tó w z „P ostępem ” jed n a k nie doszło. Łoziński n ajp ew n iej m iał już n ap isan ą powieść, k tó rą ofero w ał re d a k to ro w i „ P o stę p u ”. W idocznie n ie sp ełn iała ona w a ru n k ó w w y suw anych p rzez Osieckiego, skoro nie m a śladu d ru k u utw o ró w Ł oziń skiego w „P o stę p ie ” z r. 1861 i la t następ n y ch . P om yślniej, p rzy najm niej n a pew ien czas, zaw iązały się sto su n k i z R osenthalem , k tó ry p rzy ją ł p ro pozycję m łodego lite ra ta , prosząc o korespondencje. R osen thal zachęcał pochlebstw em , pisząc, że pom oc Łozińskiego p rzy czy n i się do p od n ie sienia poziom u i rozpow szechnienia pism a, ale widocznie chłopiec nie odw ażył się n a w spółpracę z niem ieckim pism em , bow iem k o n tak ty z R osenthalem zostały p rzerw an e.
W pływ ciotecznego b rata , znanego wów czas i cenionego historyka, przyczyn ił się n iew ątp liw ie do pogłębienia zainteresow ań literack ich i w zm ożenia p rac y tw órczej Łozińskiego. K o n ta k ty rodzinne istn iały od daw na. K o respondencja S zajnochy zaw iera k ilk a szczegółów rzucających św iatło na ich rozw ój. W ro k u 1861 a u to r Jadw igi i Ja g iełły w raz z ro dziną spędzał w akacje w S ta ry m M ieście i w ted y w łaśnie W ładysław Ł oziński zetk n ął się bliżej z w y b itn y m h istorykiem .
W spólnie spędzane w ieczory letn ie dostarczały okazji do w y m ian y poglądów . D yskutow ano zapew ne o dziełach history ka, a tak ż e o te m a ty ce p rac początkującego lite ra ta . Spostrzeżenia 'rodzące się z ob serw acji bieżących w ypadków w arszaw skich i k o n sp iracji przedpow staniow ej po b udzały może do w spom nień Szajnochę i w zm agały uczucia p a trio ty czn e u Łozińskiego. Po pow rocie do Lw ow a pod koniec r. 1861 Szajnocha w ysłał k rew n iak o w i daw niej obiecane drugie, poszerzone w ydanie J a
dw igi i Jagiełły. P o d a ru n ek ten wielce ucieszył początkującego pisarza,
k tó ry ze w zruszeniem dziękow ał:
sło w a d ołączon e [...], k tó re W fielm ożny] P a n D obr[odziej] r a czy łeś w ła sn ą n a k r e ślić ręk ą, b ęd ą d la m n ie na za w sze d rogocenną p am iątk ą, do k tó rej
i w n a jp ó źn iejsze ch w ile w ią za ć się będą n a jm ilsze w sp o m n ie n ia z m y ch dni tera źn iejszy ch 12.
L ist w y rażał szczerą praw dę. Pod urokiem osobowości i tw órczości Szajnochy pozostaw ał Łoziński przez długie lata.
Szajnocha okazyw ał zainteresow anie dla pierw szych u tw orów k re w niaka. Ju ż w rozm ow ach w akacyjnych m łody lite ra t zw ierzał się w ete ran ow i pió ra z zam ierzeń tw órczych. W yjaw ił w ted y chęć napisan ia większej pracy, tem atycznie związanej z rodzinnym i stronam i, i o trzy m ał cenne w skazów ki obopólnie aprobow ane. P o ukończeniu tej p racy pt. Podkarpackie N addniestrze w ysłał ją Szajnosze do Lwowa, a w krótce potem otrzym ał jej ocenę 13.
A rty k u ł n ie spełniał w ym agań nałożonych przez k ry ty k a. Szajnocha liczył na rozpraw ę raczej naukow ą, o p artą n a dłuższych poszukiw aniach statystyczn o-etnog raficzn y ch i historycznych, których rez u lta tem byłoby w nikliw e ukazanie regionu podkarpackiego. O trzym ał tym czasem b a rw n ie napisany rep o rtaż z Podkarpackiego' N addniestrza, zaw ierający poe tyczny opis zwyczajów , ubiorów , ciekaw ostek z życia lud u okolic Sam bora. Z ebrane wiadomości były czerpane z w łasnych obserw acji m ło dego a u to ra oraz z rozm ów i kontaktów osobistych z ludem i m ieszcza nam i, prow adzonych w czasie wycieczek, zapew ne w akacyjnych, po ukochanej rodzinnej Sam borszczyźnie. W iele w tej p rac y ciekaw ych refleksji, narodow ych i społecznych. A u to r podkreślał p atrio ty zm ludu, k tórego nazyw ał ,,rdzeniem każdego n a ro d u ”. P rzed staw iał i piętnow ał b ra k zainteresow ania i znajom ości tej klasy. P ro pag ow ał zachow anie zgody m iędzy P o lak am i i Rusinam i.
Mimo w ysunięty ch zarzutów Szajnocha uważał, że u tw ó r jest zaj m u ją c y i każda red ak cja przy jm ie go chętnie. Uwagi Szajnochy pom ogły m łodem u litera to w i udoskonalić arty k u ł, k tó ry niebaw em ukazał się w „D zienniku L iterack im ” (1862, n r y 21, 24— 25), opatrzony pełny m nazw iskiem au to ra.
W brew zachętom h isto ry k a — m łody tw órca w olał pozostać n a ścież ce, k tó rą w ytyczyły m u w łasne zam iłow ania i skłonności, w olał oddać się, ja k sam po pew nym czasie stw ierdził, „pow ieściopisarstw u, litera c kiej k ry ty c e i studiom estetycznym ” u .
30 lipca 1862 Łoziński złożył z pom yślnym w ynikiem egzam in doj rzałości. Po w akacjach postanow ił w ybrać się na dalsze stu d ia do Lwo wa. Szajnocha p rz y ją ł tę m yśl z w ielkim zadowoleniem , zapraszając
12 K o r e s p o n d e n c j a K a ro la S z a j n o c h y . Z ebrał, w stęp em i p rzyp isam i opatrzył H. B a r y c z . T. 2. W rocław 1959, s. 316.
13 I b id e m , s. 319— 321.
przyszłego stu d e n ta do siebie. P oniew aż w ty m czasie brakow ało m u lek to ra, coraz bardziej zap adający n a oczy h isto ry k zaproponow ał obję cie tej fu n k cji Łozińskiem u, k tó ry dziękował:
P rzejęty n a jw y ższą w d zięczn o ścią p ośp ieszam z od p ow ied zią na ła s k a w y list B rata D obrodzieja. O taczałeś śp. W alerego tro sk liw ą , p r a w d z iw ie o jc o w sk ą opieką aż do o sta tn ich c h w il jego życia. D ziś znow u m n ie z b ra tersk ą g o to w o ścią p o d a jesz dłoń pom ocną. N ie lu b isz p ró żn y ch fra zesó w , p rzyjm w ię c w tych k ilk u p o jed y n czy ch sło w a c h z a p ew n ien ie n a jczu lszej w d zięczn o ści jak o p od zięk ow an ie... M oże m i B óg p o zw o li n ie ograniczyć się n a sa m y m sło w ie ...15
Na początku ro k u akadem ickiego 1862/63 Łoziński p rzy b y ł do Lw o w a i praw dopodobnie w ted y zapisał się n a W ydział Filozoficzny U ni w e rsy te tu Lwowskiego. W w olnych zaś chw ilach pom agał w p racy Szajnosze. W krótce jed n a k w yjechał do Sm olnicy, gdzie zatrzym ał się na pew ien czas 16. Być m oże uw ięziła go m iłość do poznanej w Sam borze w okresie la t szkolnych O lim p ii17. M łodzieńcze uczucie pow iększyło za pał i stało się n atch n ien iem do dalszej p racy tw órczej. O dzw ierciedle niem tego są um ieszczone wówczas (1862) d robne u tw o ry w nowo po w stałym piśm ie dla kobiet „N iew iasta”, w ydaw anym w K rakow ie przez K azim ierza J. Turow skiego, k tó ry w łaśnie w tym czasie pozyskał Ł o zińskiego do w spółpracy. We w rześniow ych n um erach czasopism a (36, 37) pojaw iły się dw a odcinki w spom nień z w ycieczki do Spasa w to w a rzystw ie owej sam bo rzan k i Olimpii, zaty tu ło w any ch Jedna karta z m ego
dziennika. P odał tu au to r pełne u roku opisy przyrody, przepojone uk o
chaniem ziem i ojczystej i rodzinnych okolic. J e st to jed en z n a jc e ln ie j szych utw orów m łodzieńczych Łozińskiego, zaw ierający c.echy jego póź niejszego sty lu pisarskiego.
Tym czasem T urow ski w swoich listach 18 roztaczał przed początku jącym lite ra te m widoki ściślejszej w spółpracy z „N iew iastą”. Od ro k u 1863 proponow ał h o n o rariu m m iesięczne za dostarczanie m ate ria łu na p ółtora ark usza d ru k u k w a rta ln ie , staw iając w a ru n e k przy sy łan ia całych utw orów . W dalszej przyszłości, gdyby liczba p ren u m e ra to ró w w zrosła, a re d a k to r m ógłby dołączać do „N iew iasty ” n adzw yczajne dodatki, obie cyw ał podniesienie h o n o rariu m i zw iększenie liczby ark u szy d ru k u . Chcąc zaś związać silniej m łodego i zdolnego lite ra ta z „N iew iastą” , za chęcał go do przen iesien ia się do K rakow a.
Je d n ak sy tu a c ja finansow a Turow skiego p rzed staw iała się dość k r u
15 K o r e s p o n d e n c j a K a r o la S z a j n o c h y , s. 359— 360. 16 I b i d e m , s. 360.
17 L isty jej p isa n e do Ł o ziń sk ieg o są o p atrzon e ty lk o im ien iem i datą dnia i m iesią ca , bez d aty roku. N a p o d sta w ie treści listó w oraz w ie r sz a z 23 X 1862 m ożna sądzić, że p ochodzą one z je s ie n i 1862.
cho. W szystkie jego obietnice nie m iały realnej podstaw y. W śród n ich b rak było k o n k retn y ch propozycji finansow ych, ta k w ażnych dla ubo giego s tu d e n ta 19. Łoziński p rzesyłając m u powieść Po sześciu latach
(nb. n ie dokończoną (1863, n ry 4— 6, 8— 9, 11}) oraz dwa w iersze, Opo w iadanie Jana C hryzostom a Paska i T rzy łzy (1863, n r 1), p rosił o w y
płacenie 20 złr. W odpow iedzi na to T urow ski przekazał jed y n ie połowę sumy, u spraw iedliw iając się tym czasow ym brakiem pieniędzy. Rów no cześnie usilnie upom inał się o dalszy ciąg powieści. Chw alił jej fabułę, p ropagującą zbliżenie polsko-ukraińskie. Tym czasem Łoziński nie daw ał znaku życia i nie dostarczył dalszego ciągu powieści. Nie pom agały k il k a k ro tn e prośby Turow skiego — zniechęcony postępow aniem T u ro w skiego, nie odezwał się ani słowem.
W rok u 1862 Łoziński nadal publikow ał korespondencje i drobne u tw ory na łam ach „D ziennika L iterackiego”. W n um erach 54— 56 ogło sił trz y listy Polaka, em igran ta politycznego, którego sytu acja (po skoń czonej kam panii w ęgierskiej 1849, kiedy to w alczył w legionie polskim ) zm usiła do pozostania na obczyźnie. Łoziński pisał o tych em ig ran tach (nr 54, s. 435):
rozproszeni po całej k u li ziem sk iej, stan ow ią ow ą część narodu, dla której, n ależy nam p rzech o w y w a ć n ajszczerszą m iłość, żyw ić n ajczu lszy w sp ółu d ział. Za m ężni, by się u straszyć przed groźną n ied olą tu ła etw a , za dum ni, by tam żebrać łask i, skąd się p ogw ałcon ych sw y ch praw d op om in ali orężem , op u ścili po upadku sw y c h w zn io sły ch n ad ziei i zab iegów ojczyznę, by cią g le za nią tęsk n ić, cią g le po niej płakać... W alcząc n iegd yś za w o ln o ść, w a lc z y li odtąd z ca ły m zastępem n ieszczęść i przeciw n ości, tak n ieo d stęp n y m tu ła ctw u — i ciężką, gorzką pracą u trzy m y w a li sw e życie, które ty le tylk o m iało dla nich w a rto ści, o ile k ied y ś m ogło znow u być u żyteczn ym ojczyźnie... Jak: g o ń ce H ioba rozb iegli się p o w szy stk ich krainach, by o b w ieścić narodom Ismutny up ad ek sp raw y, godnej zw ać się spraw ą lu d zk ości całej, sp raw y św iętej... lecz by zarazem i d ow ieść, że n ie zw ą tp ili jeszcze, że w ierzą w z w y cięstw o w ie lk ie j m y śli i w zm a rtw y ch w sta n ie w ielk ieg o narodu, jej d ziejow ego apostoła.
Ów głęboki patrio ty zm , znam ienny dla m łodzieńczej tw órczości Ło zińskiego, u jaw n ia się rów nież w szkicu powieściowym z roku 1848 pt.
H uzary („D ziennik L ite rac k i” 1862, n ry 78— 95). Łoziński sięgnął po te
m at w niedaleką przeszłość — do r. 1848, pam iętnego roku p a trio ty c z nych zryw ów narodów wchodzących w skład m onarchii austriackiej,, upom inających się o swoje praw a. Chc.iał, jak m ożna sądzić z rozm achu i śm iałości dwu pierw szych rozdziałów, przedstaw ić w ycinek w alki w y zwoleńczej W ęgrów, któ ry m z pomocą pośpieszyli Polacy uciem iężeni przez tego samego wroga.
19 H. B a r y c z , W ś r ó d g a w ę d z i a r z y , p a m i ę t n i k a r z y i uczon ych g a li c y js k ic h . S tu d i a i s y l w e t y z ż y c i a u m y s ł o w e g o G alicji X I X w . T. 1. K raków 1963, s. 302.
Pisząc o W ęgrach, m iał p rzed oczyma dolę własnego k raju . Słowa, k tó re kierow ał do huzaró w w ęgierskich, w rzeczyw istości były przezna czone dla rodaków (nr 79, s. 626):
O jczyzna w a sza , go tu ją c się do w ie lk ie g o a z a cię teg o b oju, p otrzebuje m ężn ych ram ion 'swych dzieci... W y n im i, sp od ziew am się, b yć n ie p rzesta liście... Jak o p ra w i M adiary, ja k o obrońcy w ie lk ie j i sła w n e j w a szej o jczy zn y ani c h w ili n ie p o w in n iś c ie b yć od n iej w oddali... N a jśw ię ts z y z o b o w ią z k ów w o ła w a s g o to w y ch do w a lk i w głąb k ra ju , 'do serca ojczyzny, zagrożo nego przez n iep rzyjaciół... A n i c h w ili w a h a ć s ię n ie p o w in n iście...
Pow ieść okazała się zb y t śm iała, zw łaszcza że poruszane w niej pro blem y staw ały się ak tu a ln e w przed edn iu p ow stania styczniowego. Tak w ięc zam ierzenia a u to ra zostały sparaliżow ane, najpraw dopodobniej p rzez cenzurę. M usiał on zrezygnow ać z w szelkich analogii, co gorsze, m usiał skrócić i zm odyfikow ać utw ór. W zakończeniu szkicu u sp ra w ie d liw iał się (n r 95, s. 755):
Z a p ew n e zanadto n iesp o d ziew a n y m i doryw czym w y d a się czyteln ik om za m k n ięcie n a szeg o opow iad an ia... I ta k jest n a w et rzeczy w iście... P o w ieść n in iejsza , ku w ie lk ie j szk o d zie sw e g o artyjstycznego za o k rą g len ia i całej sw ej a rch itek to n ik i, z a le d w ie w n ie p o w ią za n y ch w y ją tk a c h zd ołała s ię p rzed staw ić oczom czy teln ik a ... W ięk sza część jej w y p a d k ó w m im o n ajszczerszy ch ch ęci m u sia ła zostać przem ilczon ą... Już sam o za ło żen ie ca łeg o o p o w ia d a n ia zostało z n ieza leżn y ch od autora p ow od ów zaraz w p o czą tk u zw ich n io n y m W ielce n iefo rtu n n y m zrzą d zen iem sto su n k ó w potrzeba b y ło m ów ić o w sz y stk im , tylko n ie o — huzarach...
N a łam ach ,,D ziennika L iterack ieg o ” ukazy w ały się też recenzje te a tra ln e Łozińskiego -— zaczątek jego późniejszych żyw ych zainteresow ań tą dziedziną.
Z końcem r. 1862 Ł oziński był zdecydow any przenieść się do Lwowa. C hciał jed n ak d la zapew nienia sobie stałego źródła dochodów naw iązać trw a łą w spółpracę z jed n y m z lw ow skich pism . W tej spraw ie zwrócił się listow nie do E dw arda B łotnickiego 20. Tym czasem jed n a k n ad arzy ła się inna okazja. Z apew ne jeszcze w okresie poprzedniego po by tu we L w ow ie m usiał Łoziński naw iązać k o n tak t z B ernardem K alickim , lek to re m K aro la Szajnochy, później znanym history kiem i publicystą, oraz1 skupioną w okół niego g ru p ą m łodych ludzi. U siłow ali oni, być może w zw iązku z p rzygo to w an iam i przedpow staniow ym i, zdobyć pozwolenie n a w ydaw an ie od sty cznia 1863 czasopism a politycznego „P rzeg ląd” . N a w spółuczestnictw o w red ak cji nowego pism a i w spółpracę Łozińskiego bardzo liczono 21.
20 L ist E. B ł o t n i c k i e g o b. d. (koniec 1862 r.). 21 L ist В. К a 1 i с к i e g o z 13 X II 1862.
„P rzeg ląd ”, co praw da, nie u jrzał św iatła dziennego, ale od stycznia 1863 zaczęło wychodzić pod redakcją H en ry k a Now akowskiego pism o „G oniec”. M iejsce w jego redakcji uzyskał Łoziński dzięki staranio m K alickiego i Błotnickiego. K alicki w ezw ał więc listow nie przy jaciela do natychm iastow ego przy jazd u , ofiarow ując m u gościnę u siebie.
W lw ow sk im środowisku literackim
W ładysław Łoziński p rzy b y ł do Lw ow a w okresie bujnego rozw oju życia literackiego, związanego z udziałem G alicji w p ow staniu stycznio wym. Z nalazł się Łoziński we Lwowie w łaściw ie bez środków do życia, pozostaw iony w łasnym siłom. W szedł w środowisko literacko -d zien ni- karskie, z którego dw a lata wcześniej śm ierć w yłączyła jego b ra ta W a lerego. D ostał się w św iat daw nych przyjaciół W alerego, życzliw ych m łodem u literatow i. Św iat ten był bardzo różnorodny, od sta ry c h w e teranów pióra, jak Szajnocha, Zawadzki, po m łodych adeptów zawodu literackiego. Łoziński w iązał wiele nadziei z tym now ym etapem życia.
S praw a studiów młodego lite ra ta w y d aje się dość tajem nicza. W łaś ciwie nie m a w zm ianek ani co do okresu ich trw ania, ani też co do o bra nego k ieru n k u . W w ielu późniejszych a rty k u łac h spotyka się wiadomość, jak o b y ten tak bardzo w tedy znany człowiek m iał ukończone studia. Dopiero w 25 lat po śm ierci Łozińskiego Ł ucja C harew iczow a stw ie r dziła dw ukrotnie, że studiow ał on początkowo praw o, potem filozofię, porzucił jed n a k stu d ia dla dziennikarstw a i pow ieściopisarstw a, k ieru jąc się zam iłow aniem do lite ra tu ry i przekładając je n ad p rak ty czn e w idoki ukończenia u n iw e rsy te tu 22. W pap ierach Łozińskiego zn ajdu ją się dwa oficjalne pism a z r. 1864, zw iązane z w ytoczeniem sp raw y sądowej, adresow ane do niego jako stu d e n ta fa k u lte tu filozoficznego 23. Sam Ło ziński, dziękując za ty tu ł do k to ra honoris causa, w n a stę p u jąc y sposób w yraził się o swoim pierw szym zetknięciu z uczelnią lwowską:
I je ż e li w ogóle godzien jestem ak ad em ick ich h onorów , to ch yb a g łó w n ie d latego, żem przez całe ży cie czcił i m iło w a ł naukę, że zaś ta m iło ść n ie b y ła tak p łodną w ow oce, jak by należało, to przyczyn ą te g o obok in n y ch jest fakt, że ten U n iw ersy tet, który dzięki W am, n a jczcig o d n iejsi P a n o w ie, jest dziś ogn isk iem św ia tła , ży w y m źródłem w ie d z y p o lsk iej, że ta A lm a M ater, która m n ie darzy tak dostojną godnością, dla m nie i dla ró w ieśn ik ó w m oich
22 Ł. C h a r e w i c z o w a : W ł a d y s ł a w Ł oziń ski. (W ć w i e r ć w i e c z e zgonu. 20 V
1913 — 20 V 1938). „K urier L itera c k o -N a u k o w y ” 1938, nr 21, s. 3; H is t o r io g r a fia i m i ło ś n ic t w o L w o w a . L w ó w 1938, s. 110. P raw d op od ob n ie C harew iczow a oparła
się na artyk u le: A. B., W ł a d y s ł a w Łoziń ski. „T ygodnik Ilu str o w a n y ” 1000, nr 15. 23 B ibl. Ja g iello ń sk a , rkps akc. 71/60.
sprzed trzy d ziestu k ilk u la ty b y ła n ie le d w ie m acochą, k tóra n ie d a w a ła nam tego, co W y dziś w ta k szczodrej m ierze d a jecie m ło d zieży [ ...] 24.
P orzucił stu d ia będąc zm uszony do u trzy m y w an ia się z w łasnej pracy literack iej. Z apew ne zaw ażył n a ty m też bardzo nisk i poziom u n iw e rsy tetu , zniem czonego, chociaż będącego w p rzed ed n iu całkow itej poloni- zacji. Z am iłow ania, zdolności i in telig en cja ciągnęły Łozińskiego ku sam odzielnem u w zbogacaniu w iedzy, jak ą w yniósł z dokształcania się w latach szkolnych. N ie pozostało bez w pływ u n a decyzję opuszczenia u n iw e rsy te tu ukochanie przez Łozińskiego sw obody i wolności, ja k i chęć zakosztow ania pow abów życia literató w .
Ju ż w tedy, jak o 20-letni m łodzieniec, Łoziński b ył człow iekiem peł n y m oryginalności. Niski, o bu jn ej czarnej czuprynie, ciekaw ym spoj rzeniu, „O k ro k u śm iałym , szerokim , zdaw ał się św iat m ierzyć, pew ny, że dojdzie do celu” 25. T rzym ał się z d ala od ludzi, u nik ał szczególnie m ało znanych. Tęochę było w ty m dum y i w rodzonej zarozum iałości, ale więcej nieśm iałości i b rak u zaufania. W bliższej rozm owie, p ro w a dzonej zajm ująco, d aw ał się poznać jako człow iek bardzo in teligen tn y, w ykształcony, oczytany i obdarzony w spaniałą pam ięcią, znający m nó stw o pow iedzeń, cytatów , anegdot. G dy jed n a k h um o r m u nie dopisyw ał, m ilczał lu b sta w a ł się opryskliw y. Szczególny w strę t — w zrastający z latam i — m iał do p isyw ania listów , ale p rzy jaciele pobłażali tej jego aw ersji.
Po przyjeździe do Lw ow a n a początku r. 1863, nim znalazł w łasne m ieszkanie, zapew ne sk o rzy stał z zaproszenia B e rn a rd a K alickiego.
Od razu rozpoczął w spółpracę z „G ońcem ” . P ierw szy ro k p o b y tu we Lw owie, ro k w ażnych w ydarzeń, zryw ów p atrio tyczn ych , w ielkich n a dziei po kład an y ch w po w staniu 1863, jest w życiu Łozińskiego praw ie n ieznany. M ożna jed y n ie snuć przypuszczenia, że był on wówczas zwią zany w jak iś sposób z zaangażow anym i w p ow staniu kołam i d em okra tycznym i. Św iadczyć o ty m m ogą k o n ta k ty z K alickim , Łam em , K ubalą, ja k też sam a w spółpraca z H en ry k iem N ow akow skim , k tó ry opowiedział się za pod p orządkow aniem w szelkich działań n a tere n ie G alicji R ządow i N arodow em u i sam poddał się zaleceniom czerw onego k om isarza dla G alicji W schodniej, S tan isław a J a r m u n d a 26.
W iadomo, że już w te d y p rac ą litera c k ą zaczął sobie Łoziński zyski w ać m iano „czerw onego d zie n n ik arz a ” , co p raw d a raczej z pow odu kon
24 K r o n i k a U n i w e r s y t e t u L w o w s k i e g o . II (1898/9— 1909/10). Z e sta w ił W. H a h n . L w ó w 1912, s. 35.
25 K. C h ł ę d o w s k i , P a m i ę tn i k i. D o druku p rzy g o to w a ł, w stę p e m i p rzyp i sa m i opatrzył A . K n o t . T. 1. K ra k ó w 1957, s. 172.
w K. P o k l e w s k a , Jan D o b r z a ń s k i . 1820— 1886. S z k i c b io grafic zn y. „Prace
fiskat, jak im ulegały jego arty k u ły , niż ze w zględu n a rad yk alizm spo łeczny. Z tego czasu znana je st tylko częściowo jego w spółpraca z „Goń cem ”, którego red ak to rem i naczelnym w ydaw cą był H en ryk N ow akow ski, pub licy sta i litera t. Do grona w spółpracow ników pism a należeli, oprócz Łozińskiego, E dw ard Błotnicki, W ładysław Rapacki, K aro l W id- m an i W ładysław Z a w a d z k i27.
W czasie swojego istnien ia „Goniec” kilkanaście raz y był konfisko wany, a N ow akow skiem u wytoczono 18 procesów prasow ych, w których, do chw ili złożenia redakcji, zapadł tylko jeden w yrok. P o d jęto m. in. śledztw o przeciw ko Łozińskiem u. W nu m erze 56 (z 18 III) um ieścił on niew ielki a rty k u ł Szw ecja. P rzed ru k o w ał w nim relację k o respo nd enta „G azety K olońskiej” ze zgrom adzenia odbytego w Sztokholm ie n a rzecz solidarności z narodem polskim . W edług tej relacji obecni w y razili o stre potępienie spraw ców bezpośredniego zagrabienia Polski, życząc p o w stań com zw ycięstw a i najrychlejszego odzyskania niepodległości. W dodatku do nu m eró w 56 i 57 (z 19 III) „Gońca” ukazała się n o ta tk a o skonfisko w aniu przez c. k. p ro k u ra to ra w ydania pierw szego owego n u m eru 56. N atom iast w nu m erze 69 podano do wiadomości, że c. k. Sąd K rajo w y w spraw ach k a rn y c h we Lw owie w ytoczył śledztw o za um ieszczenie powyższego a rty k u łu jako „zbrodni zam ieszania spokojności pu blicznej” , zatw ierdzając k onfiskatę całego n akładu. P isem ne zezw olenie z 15 IV 1864 n a w yjazd do Starego M iasta w skazyw ałoby, że W ładysław Łoziń ski jako w spółw inny pozostaw ał pod kon tro lą sądu wojskowego. W po zw oleniu ty m rów nocześnie żądano natychm iastow ego staw ienia się w razie wszczęcia dochodzeń.
Po pew nym czasie śledztw o przeciw Łozińskiem u uległo przed aw nieniu, a całą spraw ę um orzono. Pow iadom iono o tym m łodego lite ra ta i stu d e n ta fa k u lte tu filozoficznego pism em z 10 XI 1864, zab ran iając rów nocześnie kolp o rto w an ia zachow anych egzem plarzy n u m e ru 56 „G oń ca” 2®.
Inny ch arty k u łó w Łozińskiego w „G ońcu” nie zidentyfikow ano. W spółpraca z „G ońcem ” to pierw szy kro k Łozińskiego w lw ow skie środow isko literacko-dziennikarskie. T rafił tu n a okres rozw oju czaso piśm iennictw a po chw ilow ym zaham ow aniu w czasie re p re sji popow sta niow ych. W achlarz tem a ty k i upraw ianej w ówczesnych pism ach b ył w ystarczająco szeroki, istn iały więc. duże m ożliw ości i n iem ałe pole do popisu.
W ro k u 1863 naw iązał W ładysław Łoziński w spółpracę z dw om a bardzo ciekaw ym i pism am i, z „D zw onkiem ” i „P rzy jacielem Dzieci” .
27 H . N o w a k o w s k i („G oniec” 1863, nr 92, s. 3) w y m ie n ia ich ja k o w s p ó ł red ak torów pism a.
Pierw sze w G alicji pism o dla lu d u „D zw onek”, w ychodzące w latach 1859— 1874, było zw iastunem bogato później rozw ijającego się ru ch u ludow ego. U w ięzienie kolejnego re d a k to ra pism a, K alickiego, spraw iło, że od końca r. 1864 red a k to rstw o pow ierzono Ł ozińskiem u liczącem u zaledw ie 22 l a t a 29. Był on zw iązany z „D zw onkiem ”, jako bliski i ak ty w n y w spółpracow nik, do 1867, tj. do czasu objęcia kierow nictw a „D ziennika L iterack iego” . A rty k u ły sw oje podpisyw ał pseudonim em „W ojtek ze Sm olnicy”, w zorując się n a bracie W alerym , k tó ry pu b li ku jąc w „D zw onku” pod pseudonim em „W alentego ze Sm olnicy” zyskał sobie niepow szednią popularność św ietn y m i pow iastkam i dla ludu.
W ładysław Łoziński s ta ra ł się swoimi a rty k u ła m i w yrobić u czytel ników poczucie p o trio ty zm u i d u m y narodow ej. U tw o ry m łodego re d a k to ra d ru k o w an e w „D zw onku” odpow iadają c h arak tero w i pism a i są różnorodne, począw szy od opow iadań i w ierszy d yd aktyczno-m oraliza- torskich, k tó re m iały n a celu podniesienie poziom u um ysłow ego chłopów, w alkę z ciem notą i zabobonam i — po opow iadania historyczne, zajm u jące się głów nie w ielkim i P o lak am i pochodzenia chłopskiego. W a rty kułach sw ych w alczył a u to r z w adam i społecznym i: chciwością, p ija ń stw em , gadulstw em , lenistw em , zatw ardziałością, niezgodliw ością i skłon nością do procesow ania się. P ro p ag ow ał m iłość m iędzy ludźm i, zgodę m iędzy w szystkim i w arstw am i społeczeństw a, w y stępu jąc rów nież p rze ciw upośledzeniu Żydów. Była to, w w a ru n k ach galicyjskich, działal ność pożyteczna i postępow a.
W m aju 1863 W ładysław Łoziński zaczął drukow ać sw oje u tw o ry w „P rzy jacielu D zieci”. N a jego łam ach podejm ow ał p rzede w szystkim tem a ty k ę history czn ą (np. o dzieciach K azim ierza Jagiellończyka, o zna kom itych P o lk ach w historii, opow iadanie z obozu Langiew icza); uczył też um iłow ania rodzinnych stron, opisując pejzaże i za b y tk i (spraw ozda n ie z w ycieczki do S tarej Soli, F elsztyna, D obrom ila, K a lw a rii P acław - skiej itp.).
W owym okresie Łoziński w spółpracow ał też doraźnie z innym i pis m am i lw ow skim i, „G azetą N arodow ą” i „H asłem ” 30. W drugiej połowie
29 M a r c z e w s k a - S t a ń d o w a (op. cit., s. 441) d atu je lata red a k cji Ł o ziń sk ie g o w „ D zw o n k u ” na 1866— 1869. J est to stw ierd zen ie m y ln e. O w cz e śn ie jsz y m o b jęciu red ak cji „D zw on k a” dow od zi lis t J. K. T u r o w s k i e g o z d/nia 22 III 1865. O w sp ó łp ra cy Ł oziń sk iego z „ D zw o n k iem ” zob. K. K o s e k , G a w ę d y W o j t k a ze
S m o l n i c y w sł u ż b ie h aseł p r a c y organ iczn ej. W zbiorze: Z d z i e j ó w k u l t u r y i l i t e r a t u r y Z i e m i P r z e m y s k i e j . P r z e m y śl 1969.
30 O w sp ó łp r a c y z „ H asłem ” św ia d czy lis t (b. d.) J. Z a c h a r i a s i e w i с z a, a d reso w a n y do Ł o ziń sk ieg o na red a k cję „H asła”, oraz p o k w ito w a n ie z 15 V 1865 T. N o w a k o w s k i e g o zw rotu honorarium za m ie sią c m aj. B rak nu m erów „H a s ła ” w b ib lio te k a c h (W. D a n e k, P u b l i c y s t y k a J ó z e f a Ignacego K r a s z e w s k i e g o
w la ta ch 1859— 1872. W rocław 1957, s. 55, p rzyp is 60) u n iem o żliw ia dotarcie do
1864 pisyw ał felieto n y do „G azety N arodow ej”. T utaj n a b ie rał w praw y, by w późniejszych latach zabłysnąć jako au to r św ietnych T yg od ników
lw o w skich w krakow skim „Czasie” . F elietony Łozińskiego w „Gazecie
N arodow ej” p oruszały zagadnienia chw ili bieżącej. S m agały ostrzem s a ty ry krakow ski „Czas” i jego felietonistę za płytkość arty ku łów . K ry tykow ały ludzi zm ieniających poglądy w zależności od k on iu n k tu ry . Z publikacji tych przeb ija dum a Polaka, n u ta p atrio ty zm u i oporu w o bec p anu jący ch stosunków . M łody lite ra t, pełen zapału w dążeniu do w ytyczonych ideałów, n iejed n o k ro tn ie pisał o w łasnym zawodzie dzien nikarza. Nie zrażał się do p rac y mimo zw iązanych z nią kłopotów i m im o trudności m aterialn y ch , stw ierdzając, że „w iara w zacność i użyteczność zawodu to n ajm ilsza nagroda — a cierpliwość i praca zawsze w y trw a i zw ycięży” (nr 216, s. 2). F elietony w „Gazecie N arodow ej”, p rzep latan e tra fn y m i cytatam i (łacińskim i, niem ieckim i, francuskim i, angielskim i), św iadczą o dużym zasobie w iedzy i oczytaniu autora. Nie b rak w nich przy ty m dowcipu i hum oru sytuacyjnego.
W latach 1864— 1866 Łoziński naw iązyw ał szersze k o n tak ty z pism a m i w arszaw skim i i w iedeńskim „W an d erer”. W ynikało to zapew ne z chęci um ocnienia swej pozycji literack iej, zyskania popularności, de cydującą jed n ak rolę odegrać m usiały w zględy finansow e.
W m arcu 4864 zwrócił się listow nie do redak cji austriackiego pism a politycznego „W an d erer” z zapytaniem o możliwość publikow ania ko respondencji ze Lwowa. O trzym ał pozytyw ną odpowiedź z propozycją h o n o rariu m w w ysokości 3 guldenów 31. Jed n ak po w ysłaniu k ilk u ko respondencji zrezygnow ał z publikow ania swych p rac w w iedeńskim piśmie.
T rudno ustalić, ja k doszło do w spółpracy z w arszaw skim red ak to rem A dam em M ieczyńskim i k tó ra ze stro n ją zainicjow ała. M ieczyński, w y daw ca K alendarza dla ludu polskiego, red a k to r „G azety R olniczej” , a od 1865 r. „O piekuna Dom owego”, chcąc zapew nić popularność swoim p e riodykom dążył do naw iązan ia k o n tak tu z litera ta m i lwowskim i. Za po średn ictw em księgarza K aro la W ilda we Lwowie ubiegał się o współ pracę J a n a Zachariasiew icza, W ładysław a Zawadzkiego, L u cjan a T ato- m ira, Ju liu sza S ta rk la i K aro la Cieszewskiego. Być może w ta k i sam sposób d o tarł do W ładysław a Łozińskiego.
W m arcu 1864 w ysłał Łoziński pow iastkę Szlachcic ko n tu szo w y, p rz y chylnie p rz y ję tą przez w arszaw skiego re d a k to ra 32. W odpowiedzi M ie czyński podsunął m yśl napisania obrazka z życia ludu, pt. Soltysianka, sam sug eru jąc tem aty k ę. Równocześnie dla zachęty, oprócz słów po chlebnych, posłał przekaz na 100 złp do odebrania w k sięgarni W ilda,
31 L isty red ak cji p ism a „W anderer” z 17 i 30 III 1864. 32 L isty A . M i e c z y ń s k i e g o z 28 III 1864 — 14 V 1865.
o feru jąc p rzy ty m m ożliwość p u b lik o w an ia w „O piekunie D om ow ym ”, m ający m się ukazyw ać od ro ku 1865.
Do zadzierzgnięcia bliższych w ięzów doszło dopiero n a przełom ie p aźd ziern ika i listo p ad a 1864. W ted y to M ieczyński roztoczył przed m łodym lite ra te m nęcące p ersp e k ty w y stałej w spółpracy z „O piekunem D om ow ym ”, i to n a bardzo k o rzy stn y ch w a ru n k ach finansow ych, res p e k tu ją cy c h propozycje Łozińskiego. H o n o rariu m w ypłacane co k w a rta ł lub co m iesiąc m iało w ynosić 100 złp za arku sz złożony z 16 stronic garm ondu w form acie ilustrow anego „K alen d arza L ipskiego” W ebera, p rz y czym m iejsca zajęte p rzez d rze w o ry ty liczyły się n a korzyść a u to ra tek stu . P ozostaw iając Ł ozińskiem u w y b ó r te m a ty k i arty ku łów , zazna czał jednak, że m usi ona być akcep to w an a przez ko m itet re d a k c y jn y pism a. W reszcie — zastrzeg ał sobie p raw o su gerow ania tem atów , nie spodziew ając się, że ta w łaśnie kw estia sta n ie się powodem zerw ania kontaktów .
In te re su ją c a je st w y su n ięta przez Łozińskiego propozycja zbiorowego w y dania w W arszaw ie jego dro b ny ch utw orów . M ieczyński początkowo, ab y nie zrażać lite ra ta , su g ero w ał odłożenie sp raw y do przyszłego roku, robiąc m u pew n e nadzieje. Później z kolei tłu m aczy ł się n iesp rzy jającą sy tu a c ją i — znów d orad zał odłożenie w szelkich s ta ra ń n a czas dalszy. N ajw idoczniej obaw iał się ry z y k a w y d aw an ia drob ny ch p rac m ało je szcze znanego, początkującego pisarza. Sądząc jednak, że niecierpliw ość Łozińskiego w y p ły w a z b ra k u pieniędzy, w liście z 18 X I obiecyw ał po słać 30 ru b li (czyli 200 złp). Sum a ta m iała być należnością za o trzym aną
S o łty sia n k ę o raz zaliczką n a dalszą w spółpracę. P rzek a z a n ie tej kw oty
u w a ru n k o w a ł dostarczeniem do pierw szego n u m eru „O p ieku na” po w iastki, k tó rej te m a ty k ę znów sam określił. K ilka dni później otrzym ał M ieczyński a rty k u lik D uch opieki, k tó ry pochw alił, zaw iadam iając ró w nocześnie Łozińskiego o konieczności odłożenia go „do lepszych czasów ” . P r z y tym , ja k zw ykle, w y su w ał in n e pom ysły, nagląc o a rty k u ł n ap isan y podobnie jak D uch opieki, tj. „w sposób poetyczny, niezw ykły, lecz [...] treściw szy ” . Co p raw da, n ie zapom niał re d a k to r „O piekuna” o obie canej zaliczce, p rze sy łają c p rzek az n a 30 ru b li, ale niep rzy jm o w an ie a r ty k u łó w i ciągłe n a rz u c a n ie tem ató w zraziło m łodego au tora, ty m b a r dziej że M ieczyński m iał do w glądu o trzy m an e w cześniej zestaw ienie tem a ty k i p rac Łozińskiego. K ied y n a stę p n y arty k u ł, O statn i konfederat, także został odłożony, lite r a t lw ow ski n ie k w a p ił się ju ż z zaspokajaniem zachcianek re d a k to ra . T ym czasem M ieczyński u pom inał się pod koniec listo p ad a 1864 o p o p rzed n i a rty k u ł oraz p roponow ał n ap isan ie pow iastki n a te m a t życia ekonom a i podstarościego, dołączając ry c in y dla lepszego zilu stro w an ia tem a tu .
się, a Łoziński nie p rzysyłał żadnych prac. Z ałatw iał tylko polecone m u przez re d a k to ra sp raw y w śród lw ow skich w spółpracow ników „O pieku n a ”. Od stycznia 1865 pism o zaczęło wychodzić, a d ru g i jego n u m er zaw ierał S o łtysian kę Łozińskiego, pierw otnie przeznaczoną do K a le n
darza. R edak to r „O piekuna”, początkow o tłum acząc sobie m ilczenie lite
r a ta trw ają cy m karnaw ałem , w grzecznych słow ach przypom inał o swej życzliw ości i zaznaczał, że bardzo liczy n a stałą w spółpracę Łozińskiego i z niecierpliw ością oczekuje arty k u łu . A le Łoziński, zaabsorbow any r e dak cją „D zw onka” i p racą dla „H asła” o raz in n y m i doryw czym i zaję ciami, nie bardzo m iał czas ani ochotę dalej w spółpracow ać z „O pieku nem D om ow ym ”. Początkow o jeszcze obiecyw ał n adesłanie p rac w n a j bliższym okresie, u spraw iedliw iając zwłokę rozm aitym i n ieprzew idzia n y m i przygodam i. W końcu przecież n ie dostarczył ju ż redak torow i „O piek u na” żadnych utw orów . Praw dopodobnie nie tylko fe ra ln e p rz y gody b y ły tego powodem . K iedy Łoziński otrzym ał od M ieczyńskiego n ie o fran k o w an y list, zwrócił go bez czytania. Ale re d a k to r „O pieku na” był cierpliw y i w y trw ały w oczekiwaniu i upom inaniu się o zak o n trak tow aną w spółpracę. Ten sam list po ofrankow aniu pow tórnie w ysłał do Lw ow a, dopisując szereg argu m en tów i próśb. Dopiero w ty m liście p rosił o prace pisan e w edług koncepcji sam ego autora, jed yn ie n a końcu w spom inając o sugerow anych przez siebie pow iastkach.
Po raz o statn i przypom niał się Łozińskiem u 14 V 1865, w im ieniu red a k c ji K alendarza polskiego ilustrow anego zapraszając do w spółudzia łu w tym w ydaw nictw ie, tzn. napisania (na daw nych w arunkach) po wieści lub opow iadania objętości 3 arkuszy. Jako ostateczny term in podaw ał połowę sierpnia. We w łasnoręcznym dopisku do oficjalnego te k stu M ieczyński prosił o odpowiedź n a poprzednie listy. T ak więc re zu ltatem całej tej dobrze zapow iadającej się w spółpracy z „O piekunem D om ow ym ” była jedy n ie p u b lik acja S ołtysianki. J a k została rozw iązana kw estia w ysłanego a conto honorarium , tru dn o powiedzieć. N iełatw o pew nie było uzyskać zw rot pieniędzy od chudego lite ra ta . Może Łoziński odesłał część sum y albo M ieczyński policzył ową kw otę jako p o k rycie za daw niej otrzym ane, a nie w ydane a rty k u ły .
Z dru g im pism em w arszaw skim , „Bluszczem ”, Łoziński naw iązał ko n ta k t za pośrednictw em J a n a Zachariasiew icza. Z n any wówczas pow ie- ściopisarz i publicysta, bliski przyjaciel Szajnochy, a także W alerego Łozińskiego, d arzył sym patią i W ładysław a. K iedy Z achariasiew icz p rze byw ał w rodzinnym R adym nie czy też za granicą, Łoziński w yśw iadczał m u w szelkie drobne usługi we Lwowie. P isał o bieżących nowościach, o zakulisow ych spraw ach literackiego Lwowa, posyłał żądane czasopis ma, dokonyw ał tra n sa k cji finansow ych u K aro la W ilda. Um ieszczał też niekied y w czasopism ach lw ow skich k ró tk ie n o ta tk i o osiągnięciach lite
-rackich Z achariasiew icza (na jego życzenie) 33. A Z achariasiew icz w li stach zdaw ał relację z w ojaży krajo w y ch i zagranicznych, donosił o swoich szerokich świeżo zaw arty ch znajom ościach i sukcesach litera c kich, bardzo często zachęcając Łozińskiego do usilnej pracy.
Podczas p o b ytu w W arszaw ie w m arcu 1866 Zachariasiew icz, jako p ośrednik w ydaw cy ,,B luszczu”, M ichała G lücksberga, zaproponow ał Łozińskiem u w spółpracę z ty m pism em . P ro sił o m ałą k ronikę z życia tow arzyskiego i um ysłow ego Lw ow a, ew en tualnie niew ielki obrazek, zw racając rów nocześnie uw agę n a ostrość cenzury w arszaw skiej i cha ra k te r „B luszczu” — pism a d la kobiet, „nota Ъепе dziew ic” . Łoziński chętnie p rz y ją ł propozycję i niebaw em w ysłał do W arszaw y pow iastkę pt. Ja k się o żen iłem . In te resu jąc o i lekko n ap isan a — ukazała się w k ró t ce dru k iem (1866, n ry 51— 53), Z k o n ta Z achariasiew icza otrzym ał u W il d a h o n o rariu m w w ysokości około 15 rubli.
W idać, że u tw ó r zyskał uznanie, gdyż zaproszono Łozińskiego do stałej w spółpracy: m iał dostarczać k o respondencje ze Lwowa. R ed akto r „D zw onka” dopiero jesienią 1867 odpow iedział pozytyw nie, w ysuw ając jednocześnie propozycje zam ieszczenia jedn ej ze swoich pow ieści w w a r szaw skim piśm ie. G lücksberg p rz y ją ł ten list z zadow oleniem 34. K iedy jed n a k w listopadzie tego ro k u objął Łoziński red ak cję „D ziennika L ite rackiego” , zaabsorbow any n ow ym i obow iązkam i i zm uszony zapełniać w łasnym i u tw o ram i redagow ane p rzez siebie pismo, zerw ał k o n tak t z „B luszczem ” i jego w ydaw cą.
In ic jaty w a w spó łp racy z trzecim z kolei pism em w arszaw skim w yszła od Łozińskiego. W czerw cu 1866 w ysłał on korespondencję ze Lw ow a do „G azety P o lsk ie j” , której red a k to re m b y ł Józef Sikorski. Sikorski po w itał ją chętnie, a n a w e t pro sił o częstsze a rty k u ły tego ty p u , suge ru ją c tem a ty k ę nie ty lk o k u ltu ra ln ą , ale p rzede w szystkim ob ejm ującą a k tu a ln e sp ra w y polityczne i gospodarcze 33. Z jak ich ś jed n ak przyczyn nie pojaw iły się ju ż w „Gazecie P o lsk ie j” żadne korespondencje Ł oziń skiego. O publikow ana ta m K ro n ika lw o w ska (1866, n ry 142, 144, 147) je st ciekaw a jako jed n a z pierw szych p ró b a u to ra w ty m g a tu n k u dzien n ikarskim , k o n ty n u o w an y m później z w ielkim pow odzeniem w „D zien n ik u L ite rac k im ”. D aw ała ona obraz ówczesnego ru c h u naukow ego,
literackiego, czasopiśm ienniczego i tea tra ln eg o w e Lw owie.
W początkow ym okresie działalności literackiej p rac a tw órcza W ła dysław a Łozińskiego m iała c h a ra k te r raczej doryw czy, obracała się w kręgu bieżących sp raw . Pisząc często do dzienników politycznych,
33 N p. „G azeta N a ro d o w a ” 1866, nr 260. — O k on ta k ta ch Ł oziń sk iego z Z ach a- ria siew iczem m ó w ią jego lis ty z lat 1805—1'867, w ię k sz o ść b. d.
34 L ist M. G l ü c k i s b e r g a z 30 IX 1867. 35 L ist J. S i k o r s k i e g o z 28 V I 11866.
łaknących specyficznego m ateriału , kierow ać się m usiał raczej potrzebą zdobycia pieniędzy niż w łasnym i zainteresow aniam i. T rw alsza by ła je dynie w spółpraca z „D zw onkiem ” i „P rzyjacielem Dzieci”, ale i te pism a nie daw ały szczególnych szans w yrobienia literackiego. S y tu acja m a te rialn a kazała m u korzystać z wszelkich sposobów zapew nienia sobie bytu. W tym okresie zaczęły się dopiero kształtow ać jego zainteresow a nia literackie, estetyczne i recenzenckie, zaczęła się rów nież kształto wać osobowość pisarska.
W ładysław Łoziński jako redaktor „D ziennika Literackiego”
Now e h o ry zon ty otw orzyły się przed energicznym i pełn y m zapału m łodzieńcem w raz z objęciem pod koniec r. 1867 red a k c ji „D ziennika L iterackiego”. Czasopismo założone (1852) przez K aro la Szajnochę i przez niego kiero w an e w dw u pierw szych latach, stanęło n a w ysokim poziomie, jako że w spółpracow nicy rek ru to w a li się spośród znanych lite ra tó w lwowskich. Równocześnie „D ziennik L iterack i” przez cały okres swego istnienia stw arzał duże możliwości zdolnym debiutantom 36.
W piśm ie tym Łoziński od chw ili przybycia do Lw ow a ogłaszał drobne utw ory, przew ażnie recenzje. Bliższa w spółpraca d a tu je się od końca r. 1865, kiedy redakcję objęli S tark el i Cieszewski. W g rud n iu tego ro ku „D ziennik” (nry 85— 86) w ydrukow ał W ypraw ę w ekslow ą Łozińskiego — wesołą, z w erw ą napisaną, a k tu aln ą h isto ry jk ę now o roczną. Wówczas też w ychodziły Pogadanki teatralne (n ry 79— 80, 82, 84). W roku 1866, gdy w ydaw cą i red ak to rem „D ziennika L iterack ieg o ” pozostał tylko S tark el, zamieścił Łoziński w „D zienniku” sporo a rty k u łów i recenzji teatraln y ch . W tedy też ukazał się u tw ó r p t. Za św ia tem (nry 16— 25). D ał on początek szeregow i powieści obyczajow ych, o róż norodnej problem atyce, coraz bardziej dojrzałych k on stru k cy jn ie, z in teresu jącą i żyw ą akcją. N ajciekaw szą pozycję w śród nich stanow iły, jak je nazw ał Łoziński, „obrazki powieściowe z przeszłości” , P ierw si
Galiejanie, w łaściw ie pierw sza jego powieść historyczna, dru ko w ana
w „D zienniku” w r. 1867 (n ry 1— 23). Zużytkow ał w niej a u to r w yniki swych badań n ad m ateriałam i historycznym i, pam iętnikarskim i. T em a ty k a ta daw ała m u możność w yrażania w łasnych sądów o niedaw nej przeszłości. Św ietnie kreślił ty p y pierw szych G alicjan, k tó ry ch cecho w ał opór wobec w ładzy (nr 4, s. 50):
rezygn acja bez k ap itu lacji, p ow oln e p o słu szeń stw o b ez hołdu, m us b ez u zn a nia, w ie c z n y p rotest w sercu i n a ustach, w a lk a u m y słu i u czu cia z r z e c z y w isty m stan em stosu n k ów , u ciek a n ie się bodaj do w ła sn e j ilu zji, aby ch oć nią n a w ią zy w a ć zerw an ą n ić ojczystej w oln ości.
Ł oziński s ta ra ł się udow odnić, że chociaż G alicja m iała być szkołą niem iecką dla Polaków — sta ła się szkołą polską dla Niemców. Jed en z rozdziałów pow ieści ukazyw ał, w edle słów au to ra, „pogląd n a pierw sze la ta p an ow an ia au striack ieg o w G alicji i c h a ra k te ry s ty k ę przew ro tu politycznego i społecznego, k tó ry n a stą p ił w tej p row in cji polskiej po odcięciu od ojczystego o rg an izm u ” (s. 49). C. k. Sąd K rajow y , k w alifi ku jąc ten rozdział jako p rzestęp stw o „zakłócania spokojności p u b liczn ej” , zarządził k o n fisk atę pism a.
W „D zienniku L ite rac k im ” Łoziński p ublikow ał wówczas też liczne recenzje i k ró tk ie in fo rm acje b ib lio g ra fic z n e 37.
W ielkiem u w yd arzen iu w lw ow skim św iecie literack im , jak im był p rzy ja zd K raszew skiego do Lwowa, pośw ięcił dwa a rty k u ły : O d czyty
J. I. K ra szew skieg o o Dancie i jego po,emacie o raz K ra szew ski w e L w o w ie (1867, n ry 20, 21). M ów iły one o en tu zjasty czn y m przyjęciu w iel
kiego p isarza p rzez społeczeństw o lw ow skie, p o d k reślały znaczenie hasła rzuconego p rzez K raszew skiego — łączności P olaków różnych zaborów.
K ied y więc S tark el, pozostając w łaścicielem „D ziennika L ite rac k ie go” , opuszczał stanow isko red a k to ra , fu n k cję tę przekazał 12 listopada 1867 odpow iednio w ykształconem u i u talen to w an em u literato w i, jak im był W ładysław Łoziński. Jeg o en ergia oraz dotychczasow a opinia „czer w onego lite r a ta ” , um iejącego przeciw staw ić się p an u jący m stosunkom , daw ała ręk o jm ię nie ty lko utrzy m an ia, ale i podniesienia poziom u p i sma. A sy tu a c ja była n iełatw a: należało znacznie rozszerzyć k rąg czy telników , by zapew nić egzystencję „D ziennikow i”. P isarz e doceniający w ażkość spraw y , tacy ja k K raszew ski, Zachariasiew icz, L enartow icz, k ierow ali do św ieżo kreow anego re d a k to ra p rzy jazn e życzenia i rady. K raszew ski pisał:
Jest to za d a n ie już n ie, jak stw o rzy ć d zien n ik lite r a c k i n o w y — a le jak o b m y śleć tak i, k tóry [by] tę G a licję, k tóra n ic n ie czyta, zająć p otrafił [...]. T rzeb a aż do gn iew u n ie m a l rozd rażn ić, b y le n ie dać u sy p ia ć 38.
W ładysław Łoziński zab rał się do p rac y z zapałem i w ytrw ałością. M ieszkał bardzo skro m n ie w m ałym pokoju, w k tórym , ja k w spom ina w P am iętnikach K azim ierz C hłędow ski — nie było nic prócz roczników „D ziennika L iterack ieg o ” , łóżka i stołu.
Now y re d a k to r dąży ł p rzed e w szystkim do zjednania doborowego grona w spółpracow ników . Nie p o p rzestaw ał n a pozyskaniu litera tó w
37 W. Ł., „PcĄmiętnik a n e g d o t y c z n y z c z a s ó w S ta n i s ł a w a A u g u s t a ” , z r ę k o p i s u
w y d a n y p r z e z J. I. K r a s z e w s k i e g o (1867, nr 4); 2 , „ M ło d zi i s t a r z y . P o w i e ś ć z n i e d a w n y c h ł a t ”. N a p isa ł E l p i d o n (jw . nr 8/9); A p g, N a j n o w s z a p o w i e ś ć B o le sła - ' w i t y (jw., nry 47— 49); K r o n i k a b ib lio g r a fic z n a p o d a w a n a przez Wł. Ł o z., Tad.
R o m a n o w i c z a i i J. S t a r k l a (jw ., nr 33, 44, 46, 51). 38 L ist J. I. K r a s z e w s k i e g o z 20 X I 1867.